Tytuł: ANONYMOUS
Autork: TenTymoteusz
Tematyka: thriller, akcja
Ocenia: Fenoloftaleina
TREŚĆ
Rozdział 1
Nie bawisz się w zbędne podchody pokroju ceremonii wstawania, tylko od razu
przechodzisz do konkretów. Widać, że dobrze się czujesz, wykorzystując narrację
pamiętnikarską (nieco trącącą gawędą). Mam jednak nadzieję, że zdajesz sobie
sprawę, że obrana droga, zapewne niepozbawiona zalet, zawiera także kilka
pułapek. Od początku budowany jest dystans. Niemal ograniczasz się do mechanicznego
wymieniania kolejnych czynności przez narratora, czym utrudniasz
zaangażowanie w lekturę. Jako odbiorczyni wnioskuję, że opisywane wydarzenia
miały miejsce jakiś czas temu – w końcu główny bohater aż tryska
beznamiętnością lub z nieznanego powodu zdecydował się na wyjątkowo suche
relacjonowanie teoretycznie emocjonujących zdarzeń.
Dalej narrator próbuje przekonać osobę czytającą, że nie zwrócił uwagi na
mijanego staruszka… po czym uracza ją stosunkowo dokładnym opisem mężczyzny.
Rozumiem, że po tym, co wydarzyło się później, nawet szczegóły zapadły głównemu
bohaterowi w pamięci, ale relacjonowanie ich w takim miejscu burzy spójność
odtwarzanej sytuacji. Tu precyzyjne wspominanie warunków pogodowych czy
dokładnego miejsca spotkania – które zdają się absolutnie nie mieć znaczenia –
a tu nagłe zaburzenie chronologii i wyprzedzanie faktów przez narratora [Był
dla mnie zwykłym przechodniem, który nie miał żadnego znaczenia. Ale to miało
się zmienić (...).]? Wątpię, czy taki efekt chciałeś osiągnąć.
Uświadomiłem sobie, że zapomniałem[,] dokąd idę.
W oczy kłują podstawowe błędy takie jak nieprawidłowy zapis
dialogów (używasz dywizów zamiast półpauz) czy amerykańskie cudzysłowy,
których mógłbyś uniknąć, gdybyś przed oceną zapoznał się z artykułem traktującym o absolutnie niezbędnych podstawach
podstaw. Pozwól, że nie będę już zwracać uwagi na takie technikalia,
zostawiwszy cię z linkiem zawierającym czytelnie rozpisane zasady oraz
przydatne skróty klawiszowe.
Nie mogłem sobie przypomnieć[,] gdzie byłem i jak się tam znalazłem.
Stałem przy parku i rozglądałem się[,] drepcząc w miejscu.
Wśród błędów przeważają interpunkcyjne, klasycznie już powiązane ze
zdaniami złożonymi, zwłaszcza zawierającymi imiesłowy. W celu
pogłębienia wiedzy ponownie zachęcam do zapoznania się z encyklopedią, a w szczególności z tym i tym artykułem.
Poczułem strach, gdy zrozumiałem, że nie pamiętam[,] jak wygląda moje mieszkanie. – Mówienie
o tym, co bohater rzekomo czuje, jest zupełnie nieefektywne (i nieefektowne
zresztą też). Zamiast rzucać pustymi słowami, staraj się pokazywać dane
emocje. Strach? Nic prostszego. Drżące dłonie, gula w gardle, kołatanie
serca… czy co tam wpadnie ci do głowy. Spróbuj pomyśleć o stresującej sytuacji
z przeszłości i skojarz z nią objawy fizyczne. Albo przypomnij sobie,
jak wyglądają, zachowują się postaci w najbardziej emocjonujących scenach
horrorów. Albo wreszcie przywołaj w pamięci dzieła literackie, które sprawiły,
że przeżywałeś silne emocje np. razem z protagonistką. Nie sądzę, że wspomniany
efekt wywołało coś w stylu poczuł strach. Sam więc postaraj się o coś
lepszego dla czytającej cię osoby.
Dalej przytaczasz myśli głównego bohatera – z jakiegoś powodu umieszczając
je w cudzysłowie, mimo że zdecydowałeś się na narrację pierwszoosobową – które
doskonale obrazują kiełkujący strach. To dobre uzupełnienie mile widzianych
oznak strachu czy podekscytowania wspomnianych w poprzednim akapicie.
Może znajdę w niej informacje, które zapomniałem (…). – Których.
Na szczęście stopniowo odchodzisz od początkowej wyliczanki, która, mimo
usprawiedliwiania jej zabiegiem pamiętnikarskim, zapewne w pewnym momencie
stałaby się nie do zniesienia. Dobrze, że pojawiają się już nie tylko wprost
nazywane emocje, ale przede wszystkim ich objawy. Skupiasz się na reakcjach
bohatera, także fizycznych, tworząc spójny obraz zagubionego i coraz
bardziej ogarniętego strachem chłopaka. Wciąż zdarzają się niepotrzebne ekspozycje
– np. podajesz sucho, że bohater się przestraszył, mimo iż doskonale to widać,
a przecież mało kiedy dobrze jest pozbawiać osoby czytającej możliwości
samodzielnego wnioskowania.
Oceń i napisz[,] co myślisz.
Nagle przeskakujesz i zaczynasz pisać w innym czasie, więc rozumiem, że
narrator po wspomnieniu sytuacji w parku powraca do teraźniejszości. Zobaczymy,
co z tego będzie.
Zgaduję, że ja napisałem list, ale nie poznaję swojego charakteru pisma. – Nie mam zielonego pojęcia, na podstawie
czego bohater wysuwa taki wniosek. Zwykłe przeczucie? Pamiętaj, że zdecydowałeś
się na narrację pierwszoosobową i to w czasie teraźniejszym… czym
prawdopodobnie mocno utrudniłeś sobie życie, bo jest ona uznawana za jedną z
najtrudniejszych ze względu na pułapki, w które i ty wpadłeś. Pamiętaj, że
akcja dzieje się tu i teraz, a osoba czytająca dosłownie siedzi w
głowie narratora. Nie ma więc miejsca na myślenie o myśleniu… tylko samo
myślenie. Tyle i aż tyle. Odpadają więc wszelkie myślę, że czy czuję
głód, bo to mocno nienaturalne. Dość sztucznie wypada także twoje zgaduję,
że ja napisałem list, ale nie poznaję swojego charakteru pisma. Lepiej
sprawdziłyby się luźne myśli, gdyż narrację pierwszoosobową w czasie
teraźniejszym charakteryzuje duża bezpośredniość. Jak by to miało
wyglądać? Przykładowo: pewnie sam napisałem ten list. Tylko po co? I skąd
mam wiedzieć, jak wygląda moje pismo? To jakieś szaleństwo… Teraz widzisz,
o co mi chodzi?
To po prostu srebrny, malutki prostokącik do włożenia w otwór USB. – Ależ bohater naprawdę nie musi
tłumaczyć, jak wygląda pendrive. Nie wygląda mi to także na fragment obrazujący
zagubienie postaci próbującej odnaleźć się w świecie po utracie pamięci.
No i musiałbym ponieść odpowiedzialność za posiadanie pistoletu. A może mam
go legalnie? Nie wydaje mi się. – Znowu wyskakujesz z wnioskiem, który trudno
czymkolwiek poprzeć. Bohater nie ma pewności, skoro używa takiego a nie innego
sformułowania, ale przypominam, że nadal jesteśmy w jego głowie, więc wszelkie
wątpliwości i przemyślenia nie mogą nas omijać.
Chyba w pewnym momencie nie będę miał wyjścia i powiem wszystkim[,] co się stało, ale na razie lepiej
samemu poszukać odpowiedzi.
Jak? Sam nie wiem. – Raz lepiej, raz gorzej radzisz sobie z obraną narracją, ale czyta się
całkiem nieźle. Wskazana naturalność na ogół zostaje zachowana, a drobne
zgrzyty nie utrudniają odbioru tekstu.
Dociera do mnie, że mogę pracować w każdym z tych miejsc. – Dlaczego nie po prostu: przecież mogę
pracować w każdym z tych miejsc…? Poza tym spacer bohatera i jego
analiza to miłe odskocznie w nieco spokojniejszym klimacie. Dobrze, że
pamiętasz o umiarze, bo nadmiarem pytań bez odpowiedzi mógłbyś porządnie
wymęczyć osobę czytającą.
Dzień dobry, czy… pamięta mnie Pani może? – Nie piszesz listu, tylko opowiadanie, a
więc wszelkie zwroty grzecznościowe zapisuj od małej litery (pana, ciebie itp.).
Pozwól, że i błędy tego typu będę ignorować, bo widzę, że się powtarzają, a
oparte są na tej samej zasadzie.
Przez chwilę myślę nad wysłaniem lustu do mojego tajemniczego znajomego, ale przecież
rozerwałem kopertę. – Przecież nie myślisz o tym, że nad czymś myślisz, prawda? Twój bohater
także nie powinien, jeśli ma być zbudowany z krwi i kości, a nie okrąglutkich
zdań. Chwilę później dodajesz także zastanawiam się chwilę. To
także mógłbyś zgrabnie zastąpić, przedstawiając dane przemyślenia, za i przeciw
obrazujące się w głowie bohatera etc.
Wracam do parku tą samą drogą i zaczynam iść w kierunku, w którym
poszedł czarnoksiężnik (tak go w myślach nazwałem). – Nie ma absolutnie żadnej potrzeby
dopowiadania tego. Doskonale wiadomo, o kogo chodzi i dlaczego budzi
skojarzenia z czarną magią.
Nie wiem, co począć. – A może coś w stylu: i co teraz? Od razu lepiej, nie?
Dochodzi osiemnasta. Wiem, bo przed chwilą spytałem kogoś o godzinę. – Dlaczego bohater odczuwa potrzebę
tłumaczenia się? Przed kim? Co da się wytłumaczyć w narracji pierwszoosobowej
pamiętnikarskiej, często tak łatwo nie przechodzi w czasie teraźniejszym. Nie
ma w końcu możliwości, żeby cała narracja była opowiadaną komuś historią. W
powyższy sposób próbujesz ukazać zagubienie narratora? Stara się on poukładać
sobie wszystko w głowie? Analizuje tę garstkę wspomnień, które ma do
dyspozycji? Potem jeszcze wspomina, co robił i jak długo… nadal tego nie
kupuję.
Jestem na niego wściekły. – Nie mów, tylko pokazuj. Taki komunikat nie zawiera żadnej głębi. Myśli
narratora nadal są piękne i okrągłe, tak że nie sposób wyczuć ani krzty
wściekłości. Wierzyć ci na słowo? Na jakiej podstawie?
Zaczyna się ściemniać, a ja nie mam[,] gdzie się podziać.
Podczas odpoczynku na ławeczce znalazłem w kieszeni bluzy klucze, ale na co
mi one, skoro nie wiem[,] gdzie mieszkam?
Po pierwszym rozdziale mam mieszane uczucia. Akcja zawiązuje się powoli,
ale odczuwalne jest, że w określonym celu. Obyś później ładnie to zbilansował.
Najwięcej problemów sprawia ci specyfika narracji, na którą się
zdecydowałeś (i całkiem możliwe, że już żałujesz ;)). Więcej swobodnych myśli,
przemyśleń zamiast gotowych wniosków i od razu będzie lepiej. Jeżeli średnio to
czujesz, warto sięgnąć po książkę napisaną takim samym typem narracji.
Zapamiętaj też jedną z teoretycznie najprostszych, ale spędzających sen z
powiek, zasad: nie mów, pokazuj. Czyta się lekko i szybko, a główny
bohater budzi sympatię, więc ciągłe przebywanie w jego głowie nie powinno być
katorgą. Poświęcasz niewiele uwagi na opisy, ale to zrozumiałe, że w
zaistniałej sytuacji narrator nie rozwodzi się nad każdym krzaczkiem. Jeżeli
chodzi o kwestie technicznie, piszesz poprawnie. Jedynie po drodze
zjadłeś kilka przecinków, ale wszystko jest do przećwiczenia, jeśli tylko
zyskasz motywację. I oczywiście najwyższa pora wytępić dywizy w dialogach, i
pozbyć się niepoprawnych cudzysłowów, od których boli głowa, bo zapewne chcesz
być postrzegany jako profesjonalista.
Rozdział 2
Starając się wyglądać na pijanego, pytam (…). – Przypominam, że jesteśmy w głowie
narratora. Świetnie. I co teraz? Chyba że… Już lepiej wyjść na
pijaka niż wariata. Tylko jak? – Idź lepiej w takim kierunku. Zapewniam, że
pisanie w ten sposób da się wyćwiczyć i, chociaż w tej chwili zerwanie z
ekspozycją może wydawać się trudne, kiedyś będziesz się zastanawiał, co sobie
wyobrażałeś, rzucając tylko stwierdzeniami na prawo i lewo. Małą: już.
Podaję jej klucze[,] modląc się, by pasowały.
Powie mi Pani[,] jak się nazywam?
Bohater podejmuje decyzje gdzieś poza kadrem, co w ogóle nie powinno mieć
miejsca. Nie możesz ot tak wymieniać kolejnych czynności, zupełnie ignorując
to, co teoretycznie dzieje się w głowie narratora. Jeszcze raz: porwałeś się na
taką a nie inną narrację, więc: narrator niedzielący się myślami nie myśli. Nie
obejdziesz tego.
Wracając do konkretnej sceny, gdzie rzekoma nadzieja na przebłysk wspomnień
w mieszkaniu, szukanie pomysłu na wytłumaczenie się przed sąsiadką? W ten
sposób pozbawiasz najważniejszą postać wiarygodności, a także nie angażujesz
osoby czytającej tak, jak byłbyś w stanie, gdybyś się bardziej wysilił i
dobudował tło do swojego pomysłu.
(…) jak przejrzę pendrive’ a? (…). – Bez spacji: pendrive’a (tak jak Harry’ego
etc.). Jak widzisz, apostrofu nie oddzielamy spacją, a jeżeli nie
jesteś pewny odmiany danego słowa, z łatwością możesz ją sprawdzić w
Internecie.
Dalej mamy kolejną klasyczną wyliczankę – tym razem rzeczy znajdujących się
w mieszkaniu. W ogóle tego nie czuć. Niczego zdaje się to nie wnosić.
Bohater wymienia, co widzi – także w szafkach i lodówce, mimo że ich nie
sprawdza, a akcja nadal dzieje się tu i teraz – i na tym poprzestaje.
Gdzie szukanie skojarzeń, dotykanie przedmiotów, jakiekolwiek reakcje
emocjonalne? Bohater musi coś czuć, tym bardziej w równie przełomowych
sytuacjach. Nadzieję. Irytację. Rozczarowanie. Trzeba sobie to wszystko
dopowiadać? Jako postronna czytelniczka, a nie oceniająca, powoli przestałabym
usprawiedliwiać na siłę twojego bohatera, no i cóż - ciebie.
Jest bardziej wygodna, od granatowej, którą dotychczas miałem na sobie,
ale też cieńsza, a jest mi teraz strasznie zimną, więc ją zmieniam. – Bez pierwszego przecinka. Poza tym
strasznie to wszystko… suche. Nie wzbudza żadnych emocji i nie angażuje, a już
najwyższa pora, by osoba czytająca zaczęła przejmować się losami głównego
bohatera. Przynajmniej wydaje mi się, że powinien to być jeden z kluczowych
celów, które chcesz osiągnąć jako autor. Myślisz w ten sposób, co twój
narrator? Bo ja nie. Nie rzucaj tak twierdzeniami na zmianę z kolejnymi
czynnościami, ponieważ taka mieszanka na dłuższą metę przestanie być jedynie
nieefektywna, a do tego zacznie porządnie irytować. Na dotyk miękkiego
materiału zamykam oczy i odpływam. To moje? Gdybym tylko pamiętał coś więcej…
Cokolwiek. Z rozmyśleń wyrywa mnie nagły powiew chłodu. Pora znów się przebrać.
Trochę pogłówkuj. Twojemu opowiadaniu przyda się więcej życia, bo trudno
będzie je zakwalifikować jako thriller.
Ciężko odczytać notatki, ale charakter pisma zgadza się z tym z listu, więc
wiem już na pewno, że to ja go napisałem. – Ale przecież kartka znaleziona w mieszkaniu chłopaka
nie oznacza od razu, że to on ją zapisał. Mógłbyś chociaż podpierać podobne
wnioski intuicją. Ze sceny na scenę wnioski bohatera są coraz bardziej
naciągane.
Spodziewam się, że pudełko jest puste (bo przecież dostałem pistolet), więc
duże jest moje zdziwienie, gdy widzę, że na dnie coś jest.
– I choćbyś napisał, że
zdziwienie było przeogromne, w puste słowa trudno uwierzyć.
Myślę o notatkach i o pendrive’ie. – Po prostu: pendrivie. Więcej o
tym tutaj. I jak wyżej: nie jesteś pewien -
sprawdzaj. Zdziwiłbyś się, jak często my jako oceniające nie jesteśmy czegoś
pewne i szukamy potwierdzenia.
Dziękuję Bogu za to, że przypałętałem się pod swój budynek, a potem
zaczynam się zastanawiać[,] czy wierzę w Boga. – Zbędna podwójna spacja między zdaniami
składowymi.
Nie mam pojęcia[,] czemu ją oderwałem i co z nią zrobiłem. Nie wiem też[,] gdzie
jest prostokąt, który wyciąłem z białej kartki.
Ciekawi mnie jeszcze (i lekko przeraża)[,] czy sprzedałem komuś to lokum i czy ktoś
kiedyś tu przyjdzie.
Jeżeli nadal nic nie pamiętam[,] to muszę zacząć nowe życie w innej części miasta i odpowiednio
zbadać swoją głowę.
Zrobię to, aczkolwiek dzisiaj raczej nie znajdę swojego nowego domu,
więc trzeba coś wymyślić. – To aczkolwiek mocno gryzie się z narracją młodego człowieka
posługującego się przez większość czasu bardzo prostym, niekiedy wręcz
potocznym, językiem. Kiedy ostatni raz użyłeś słowa aczkolwiek w
zwyczajnej rozmowie?
Było dość ciepło, ale musi już panować listopad. – Nie mieszaj czasów - trzymaj się
konsekwentnie wybranego. No szczerze mówiąc, pierwszy raz spotykam się z
połączeniem panować oraz miesiąca (już prędzej pory roku). Poza tym
tradycyjnie wniosek jest totalnie od czapy. Mroźny poranek, szron i resztki
śniegu – dlaczego miałyby jednoznacznie wskazywać na listopad? Bohater ledwo co
pamięta, więc skąd to już przy listopadzie? Dlaczego nie miałaby być
chociażby połowa lutego?
Znów nie wiem[,] co zrobić. Jedyne, co przychodzi mi do głowy[,]
to pistolet i maska.
Będą chcieli wiedzieć[,] kim jestem.
Sam nie wiem[,] kim jestem.
Akcja rozwija się powoli. Coraz więcej uwagi poświęcasz nie tylko sytuacji,
w której znalazł się bohater, ale i kondycji psychicznej tej postaci. Niestety
im bardziej fabuła się komplikuje, tym więcej problemów sprawia ci wybrana
narracja. Zdajesz się nie rozumieć jej idei opartej na tu i teraz w głowie
narratora. Szkoda, bo mocno zaburza to odbiór tekstu.
Za to intryga podąża w ciekawym kierunku. Podoba mi się związek między
maską Anonymous a historią głównego bohatera – mocny, ironiczny… i budzący
podejrzliwość. Równie dobrze działa zakończenie rozdziału, kiedy skupiasz się
na tym, jak może zachować się człowiek, kiedy uwierzy, że był zdolny do
zrobienia czegoś złego w przeszłości.
Rozdział 3
Co mi zrobiłeś?! - oskarżycielsko celuję w niego palcem[.] - Czego ode mnie chcesz?! –
Dopowiedzenie nie dotyczy bezpośrednio zadanego przez bohatera pytania (opisuje
ono wskazywanie czegoś, czyli czynność inną niż mówienie), a więc powinno być
zapisane od wielkiej litery. Jeżeli chodzi o zapis dialogów, szalejesz
coraz bardziej. Cóż, ciężko się to czyta. Skoro nie chcesz przyprawiać
kolejnych czytających o ból głowy, o zapisie dialogów także poczytasz w naszej encyklopedii.
Już chcę się na niego rzucić, ale odrobina rozsądku, którą posiadam[,] każe mi jeszcze raz przyjrzeć się
temu człowiekowi.
Zanim zdążam cokolwiek powiedzieć, w drzwiach pojawia się jakiś
młodzieniec, pewnie syn. – Zdążyć to czasownik nieprzechodni dokonany, zatem utworzona
przez ciebie forma w czasie teraźniejszym jest niepoprawna. W takim wypadku
najłatwiej będzie ci po prostu wymienić czasownik (np. wstawić na miejsce zdążam
coś w stylu mam okazję). Ponadto powiedzieć i młodzieniec to
rymy niedokładne akcentem na ostatniej sylabie, ale za to o spójnej ilości
sylab, a przez to przy czytaniu na głos – nadal kłują w uszy. Osobiście
zrezygnowałabym z młodzieńca dokładnie z tego samego powodu, dla którego
odpuściłabym sobie wszelkie aczkolwiek.
Nie wie[,] jak się nazywam.
I nie wiem[,] co zrobić.
(…) mówię[,] myśląc o pistolecie, masce i dziwnym staruszku.
Reakcje kolejnych osób są coraz mniej prawdopodobne. Dlaczego wszyscy
oskarżają bohatera o pijaństwo? Przecież mówi on logicznie, jedynie wolno i
ostrożnie waży słowa. Nie wyobrażam sobie pytać kogoś, kto mówi mi, że stracił
pamięć, czy czasem nie wypił za dużo, a u ciebie dosłownie każda postać tak
reaguje (przy czym narrator tylko raz, i to nieudolnie, udawał pijanego). Co to
za okolica? Ktoś jednak kojarzy głównego bohatera i ma z nim nieprzyjemne
doświadczenia?
Idziemy dwa piętra w dół po schodach, a ja myślę[,] co zrobić. – Przez szyk
wyrazów, który wybrałeś w pierwszej części zdania (gdzie akcent pada na
pogrubiony wyraz) mam ochotę zauważyć, że informacja istnieniu tych schodów
jest logiczna. No bo bohater nie schodził przecież po drabinie, prawda? Zmień
szyk wyrazów w zdaniu, aby miejsce akcentowe pozostawić bardziej kluczowej
informacji. Sugeruję: Idziemy po schodach dwa piętra w dół, a ja myślę…
– zupełnie inaczej to brzmi.
(…) pyta sąsiadka[,] wskazując na środek pokoju.
Jeżeli to, co Pan powiedział[,] jest prawdą, to musi Pan zgłosić się do
szpitala.
Najpierw pokaże mi Pan[,] co jest w torbie, a potem opowie dokładnie, co się Panu stało
(…).
(…) krzyczy wściekły mężczyzna[,] wychodząc.
Zakończenie bardzo mi się podoba. Zręcznie oddawałeś uczucia bohatera
stopniowo tracącego kontrolę, a w końcu – przerodzenie się tych wszystkich
negatywnych emocji w panikę. Zobacz – trochę mniej rozwodzenia się nad
tym, co i jak, a więcej konkretów i od razu jest komu współczuć czy kibicować.
Utrzymujesz raczej podobny poziom – od razu widać, jakie są twoje słabości
i czego może być ciężko cię oduczyć. Pomijając już non stop wałkowaną
ekspozycję, pozostałe błędy krążą na ogół wokół interpunkcji. Wypisałam ci
sporo przykładów, ale jak się im przyjrzysz, to zobaczysz, jak bardzo są
podobne.
Rozdział 4
Z jednej strony zastosowany przez ciebie zabieg jest całkiem ciekawy,
zwłaszcza przez obraną stylistykę charakterystyczną dla artykułu (m. in. ze
względu na częste sformułowania pokroju nie znaleziono absolutnie nic
nielegalnego czy stwierdzono, że uciekinier mógł być pod wpływem
narkotyków), dzięki której całość nie jawi się jako suche streszczenia. Z
drugiej – szkoda, że nie połasiłeś się na przedstawianie tak istotnych
wydarzeń, które dałoby ci pole do popisu.
Inni sąsiedzi, którzy rozmawiali z policją[,] stwierdzili, iż Pan mieszkający na
trzecim piętrze był bardzo zagadkowy i nie wdawał się zbyt często w
rozmowy.
Jak stwierdziła w rozmowie z funkcjonariuszem[,] “dobrze mu z oczu
patrzyła”. – Dobrze mu z oczu (co robiło?) patrzyło.
Wtedy zrozumiał, iż konieczne będzie zawiadomienie policji i wybiegł z
mieszkania[,] zatrzaskując za sobą drzwi.
Pierwszoosobówka przeplatana z trzecioosobówką to całkiem popularny zabieg
(ze zmianą czasu już trochę mniej), który z pewnością ma wiele zalet. Na twoim
miejscu skupiłabym się na porównaniu błędów z różniących się tak fragmentów,
byś zobaczył, że dla większości osób pisanie w czasie przeszłym i w trzeciej
osobie jest najzwyczajniej w świecie prostsze. Jeżeli dobrze się czujesz w
pierwszoosobówce w czasie teraźniejszym i właśnie za jej pomocą chcesz
przekazać swoją historię, nikt ci nie broni, ale naprawdę niekiedy więcej z nią
zamieszania niż pożytku.
W torbie cały czas znajdowała się maska i czarny pistolet, ale nikt nie
miał prawa o tym wiedzieć. – Ten fragment budzi moją konsternację. Wcześniej trzymałeś się narracji
pozornie zależnej i pisałeś o nieznajomym z sąsiedzkiej perspektywy, a tu nagle
narrator wszechwiedzący i wspomnienie zdarzenia, o którym wie tylko jeden z
bohaterów? Znowu w jakimś celu wyprzedzasz fakty? Nadal krążymy wokół czegoś w
stylu artykułu, który został później napisany, więc wzbogacono go o dalsze
informacje?
Gdy był już na parterze[,] usłyszał za sobą kroki, wybiegł więc szybko z budynku i
ruszył w nieznanym kierunku. – Jeśli chcesz, by bohater pozornie wybiegł
szybciej, nie uładniaj na siłę fragmentów dynamicznych za pomocą
literackiego, nieco poetyckiego szyku. Spójrz: usłyszał za sobą kroki
i szybko wybiegł z budynku. – W tej wersji określenie (szybko) znajduje się
przed czasownikiem (wybiegł), czytelnik ma szansę od razu nastawić się na
dynamiczny bieg. W twojej wersji natomiast określenie pojawia się dwa słowa
dalej, a więc dopowiedziane jest już jakby po fakcie. Ponadto zmieniłabym spójnik;
„i” jest krótsze, a więc z marszu podtrzymuje tempo czytania, za to „więc”
sprawia, że zdanie niepotrzebnie staje się okrąglutkie.
Nie znalazł się też następnego dnia i jeszcze następnego, to też
stwierdzono, że musiał przyczaić się w swojej kryjówce. – Łącznie: toteż.
Rozdział 5
Kolejny rozdział rozpoczyna się od tłumaczeń narratora, które najwyższa
pora zacząć usprawiedliwiać albo przyznać, że poszło się na skróty. Pewnego
wieczoru, skrajnie wykończony i wygłodzony, zobaczyłem okno piwnicze, jakich
pełno jest w budynkach.. – Szkoda, że nie przedstawiłeś drogi bohatera, a i
pogłębianie się złej kondycji fizycznej i psychicznej nie znajduje właściwego
potwierdzenia w scenach.
Odbiegłem tak daleko[,] jak się dało, a później chowałem się po krzakach i zaułkach.
To zdanie stało się moją mantrą, wryło mi się do podświadomości i wraca do
mnie codziennie w gorszych chwilach, kiedy to chcę iść i powiedzieć wszystkim
prawdę. – Nie tak podrasowuje się postaci czy oddaje ich uczucia. Kolejny typowy błąd:
piszesz, że coś dzieje się np. zawsze, zamiast pozwolić się temu dziać.
Przytaczana mantra spokojnie mogłaby stanowić element narracji – bezpośrednią
myśl – a dopiero jej zwielokrotnione pojawienie się w tekście (w gorszych dla
bohatera scenach) byłoby jakimkolwiek dowodem tego nawyku.
Jedyne[,] co pozostało mi z dawnego życia[,] to ten upór i owa dziwna
emocja, która wywołuje u mnie dziwny dyskomfort. – Czy to
powtórzenie jest celowe? Nie umiem wyczuć.
Powinien pozwolić mu żyć we mnie, a jeśli to niemożliwe, to chociaż oddać
mu hołd[,] spełniając jego ostatnią wolę.
Wszystkie[,] jakie dotąd mijałem[,]były zamknięte, to jedno zaś
uchylone.
W końcu udało mi się siłą otworzyć je zupełnie i wejść przez nie do
środka. Od środka je zamknąłem (…). – Wiadome.
Najwyraźniej piwnica należy do jakiejś gospodyni, bo jest tu trochę
konfitur i różnego rodzaju kiszonek w słoikach. – Mocno naciągane. Czy w twoim uniwersum
mężczyźni nie parają się przygotowywaniem przetworów?
Lepsze to niż nic i starczy[,] żeby przeżyć.
Siedząc z pękającą głową w piwnicy[,] nie mam zbyt wiele do roboty, ale udało mi się przeczytać kilka
czasopism, pozostawionych przez właścicieli w piwnicy. – Nie wspominałeś o
świetle (a bohater podobno ukrywa się za skrzyniami, więc z pewnością nie
padają tam promienie słońca). Poza tym nie sądzę, by logiczne było włączanie go
i proszenie się o wizytę chociażby zaciekawionych osób przechodzących
obok.
No i tak leżę w tej piwnicy[,] bijąc się z własnymi myślami i od czasu do czasu czytając stronkę.
Nie wiem[,] ile czasu minęło.
I odkryłem, że cała wiedza o broni wyparowała razem ze wspomnieniami. – Skąd pewność, że jakakolwiek wiedza
istniała? Przeczucie, o którym nie wspominasz? Przecież równie dobrze pistolet
mógł zostać bohaterowi podrzucony po tym, jak ten stracił przytomność, i
problem z głowy. Dlaczego narrator niczego takiego nie podejrzewa?
Po kilku próbach udało mi się jednak go otworzyć i upewnić się, że
ma w środku kilka naboi. – W poprzednim zdaniu pisałeś o broni, a nie o pistolecie, więc zgubiłeś
podmiot.
Język jest nadal ubogi – w pewnym momencie znika urok luźnej, młodzieżowej
narracji i zaczyna brakować szczegółów i opisów. Poza tym niewiele się dzieje.
Samotnia bohatera mogłaby być okazją do zbliżenia się do niego, ale nie
poświęcasz wiele uwagi stanowi psychicznemu swojej postaci – tylko zasłaniasz
się pustymi i wyświechtanymi frazesami. Na dodatek mocno rzucają się w oczy
nielogiczności (np. wskazana wcześniej kwestia oświetlenia czy załatwiania
potrzeb fizjologicznych). No i bohater w magiczny sposób znajduje wszystko,
czego akurat potrzebuje (czasopisma o komputerach, dużą torbę) – nie za dużo
tych zbiegów okoliczności?
Wstaję powoli[,] prostując kości.
Może na wszelki wypadek zmienię bluzę [,] zanim wyjdę.
Co prawda nadal jestem rozpoznawalny jak diabli, ale lepszy rydz niż nic. – Dobrze, że sam bohater to widzi, bo już
nie wiedziałam, jak skomentować jego super strategię polegającą na zamianie
czarnej bluzy na granatową, a czarnej torby na szarą.
Pospiesznie zamykam okno[,] jak się da i wstaję. – To znaczy? Nie chciało się
zamknąć do końca, więc je tylko przymknął?
Raczej nie, a nawet jeśli[,] to nie zwrócili uwagi.
Pierwszą rzeczą, jaką zauważam[,] jest komoda.
Czuję, że mam z nim jakiś związek i że ma coś wspólnego z
moim dawnym życiem, ale nie jestem w stanie określić[,] kto to jest.
Na tym osiedlu są niezbyt duże, w kolorze kremowo-brązowym. – Bez myślnika, skoro masz na myśli
odcień, a nie dwa kolory.
Jak widzisz, większość wypisanych przeze mnie błędów stanowią głupotki w
postaci zgubionych przecinków, ale to wcale nie jest dobra wiadomość – twoje
opowiadanie zawiera wiele nielogiczności oraz nieprawidłowości narracyjnych,
które sprawiają, że niełatwo dostrzec inną opcję niż po prostu zaczęcie tej
historii od nowa. Trudno mi komentować fabułę czy proponować rozwiązania, skoro
wszystko sypie się po drodze, co jest szczególnie trudne do przełknięcia przy
wyjątkowo mało wiarygodnej narracji.
PODSUMOWANIE
Myślę, że sam dostrzegasz już powtarzalność własnych błędów oraz rozumiesz,
że liczne nieprawidłowości narracyjne sprawiają, że wyjątkowo trudno jest oceniać fabułę
twojego opowiadania. Dlatego zdecydowałam, że nie będę osobno omawiać
pozostałych rozdziałów, ale przeczytam je, by mieć wgląd na całość. Niestety
nie dostrzegłam żadnego progresu.
Po sześciu rozdziałach spędzonych w głowie bohatera nie wiem, co w zasadzie
mogłabym o nim powiedzieć, nie wspominając już o postaciach drugoplanowych
(które w ogóle trudno tak nazwać). Brak realizmu i nieustanne podpieranie się
streszczeniami po prostu zabijają narrację pierwszoosobową w czasie
teraźniejszym. Zdawałeś się w ogóle nie rozumieć, z czym wiąże się wybór takiej
a nie innej formy. To wszystko wpłynęło na zupełny brak zainteresowania z mojej
strony – czy to historią głównego bohatera, czy Eksterminatora. Nie odczułam
także, byś starał się wiernie oddać hakerskie realia albo kondycję psychiczną
zagubionego człowieka. Niezrozumiałe decyzje twojej postaci oraz wnioski wysuwane
nie wiadomo skąd (byleby tylko popchnąć akcję do przodu?) odebrały
resztki logiki. Czułam, jakbym czytała koncept, jedynie zarys, a nie
pełnoprawne opowiadanie. Szkoda.
Jeśli zaś chodzi o technikalia, przede wszystkim masz problem z
interpunkcją w zdaniach wielokrotnie złożonych oraz z powtórzeniami. Poza tym
nieprawidłowo zapisujesz dialogi czy cudzysłowy.
Zachęcam cię do przejrzenia naszej encyklopedii. Myślę, że w szczególności
przyda ci się nasz poradnik dotyczący ekspozycji, konstruowania scen, narracji oraz stylistycznym lazy writingu.
Zostawiam cię z garścią porad i artykułów, mając nadzieję, że przemyślisz
konstrukcję swojego opowiadania, bo wymyślona historia to nie wszystko – trzeba
ją jeszcze umieć przekazać. Tak że na dzisiaj bez noty końcowej i być
może do zobaczenia. :)
Za betę dziękuję: Skoiastel i Elektrowni.
Dziękuję za przyjrzenie się mojej książce.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że zdążyłem już zapomnieć o złożonym przeze mnie zgłoszeniu, więc miałem miłą niespodziankę, gdy dostałem maila. :-)
Z większością krytyki się zgadzam. Gdy pisałem pierwsze rozdziały tego dzieła byłem dużo młodszy niż teraz i moje umiejętności były znacznie mniejsze. W późniejszych etapach starałem się jak mogłem uczynić fabułę bardziej sensowną, ale niestety wszystko rozłaziło się w szwach. Z tego powodu, gdy wypuściłem już całą część pierwszą, zacząłem pisać całość od nowa. Tym razem bez wypuszczania rozdziałów zaraz po napisaniu i z dokładnym przyglądaniem się prezentowanej przeze mnie historii. Zajmuję się tym od bardzo dawna i mam na komputerze gotową całą pierwszą część oraz większość drugiej.
Za jakiś czas stara wersja książki zniknie z Wattpada i zostanie zastąpiona nową, lepszą.
Zdaję sobie sprawę z dużej ilości błędów interpunkcyjnych w starej wersji. Starałem się bardzo je wychwytywać, ale z marnym skutkiem. Największy problem chyba jednak tyczy się fabuły. Wymyślałem ją na bieżąco, tylko po to żeby (jak napisałaś) pchnąć akcję do przodu. Miałem w głowie ciągle zmieniający się plan i brak pojęcia o realiach oraz sytuacjach, o których opowiada książka.
Mimo to jestem z niej zadowolony. To pierwsze dzieło jakie napisałem, które serio było przez ludzi z zainteresowaniem czytane. Nawet wyczekiwali następnych rozdziałów. :-)
Liczę, że z nową wersją "ANONYMOUSA" uda mi się podwoić mój "sukces". Dziękuję jeszcze raz za przeczytanie i analizę mojej książki, naprawdę to doceniam. Dzięki też za użyteczne rady.
Pozdrawiam całą ekipę "Wspólnymi Siłami".
Cieszę się, że mimo wszystko analiza może okazać się pomocna. Szkoda tylko, że nie zgłosiłeś nowszego tekstu, kiedy informowałam cię o rozpoczęciu oceny. Myślę, że wtedy byłaby ona bardziej przydatna.
UsuńTakże pozdrawiamy