Zwykle nie komentuję wyglądu blogów, bo
uważam, że każdemu jego porno, ale tutaj na chwilę się nad tym pochylę. Z
jakiegoś powodu na belce wita nas favikona z kryształkiem z Simsów, dalej w oczy rzuca się zupełnie
niesformatowany tekst (przesunięcie do lewej, brak wcięć akapitowych i tak
dalej). Do tego nie bardzo wiem, jak poruszać się po blogu. Gdzie szukać spisu
treści, jak dotrzeć do początku historii… Czyżby spis treści został oznaczony
jako „Miniserie”? Trudno się tego domyślić. O samym szablonie wypowiadać się
nie będę – tekst jest wyraźny, da się go bez problemu przeczytać i to jest dla
mnie najważniejsze.
Ten akapit piszę już po całej ocenie: nie
będę cię oszukiwać – opowiadanie nie jest dobre. Najpewniej będzie wymagało
przepisania zupełnie od nowa. W twoim tekście skupię się na tym, co w
przyszłości mogłoby ci pomóc napisać coś lepszego. Zakładam, że jesteś młodą
osobą, dla której to pierwsza opowieść (albo jedna z pierwszych) i zapewne
jesteś z nią bardzo związana. To nic złego, każdy gdzieś zaczynał i gdzieś
trzeba się nauczyć. Natomiast warto, byś sięgnęła do podstaw, możesz skorzystać
na przykład z naszej encyklopedii, i dużo czytała już wydanych książek, bo to
pomoże ci się rozwinąć. Postaram się zasugerować ci trochę rozwiązań
fabularnych i nakreślić, w których miejscach oraz co mogłabyś poprawić – tak
ogólnie, na przykład gdzie fabuła rozchodzi się w szwach – i zauważyła,
dlaczego niektóre rozwiązania są problematyczne. Mam nadzieję, że mimo wszystko
ci się to przyda.
Kartka z dziennika Lucii- sierociniec
Ponieważ w tekście jeży się od błędów,
zwrócę na nie uwagę w osobnym podpunkcie z poprawnością, poniżej oceny treści
jako takiej. Zrobię betę wyłącznie pierwszej notki, bo do wypisywania i tak
jest sporo, a bez sensu, żebym przepisywała ci cały tekst. Wygląda na to, że
dopiero musisz poznać sporo zasad, którymi rządzi się proza – na przykład jak
zapisywać dialogi, gdzie się stawia przecinki, a gdzie nie. Warto też, żebyś po
napisaniu każdego rozdziału pozwoliła mu odleżeć dzień lub dwa, wróciła do
niego i przejrzała pod kątem błędów. Na pewno dostrzeżesz sporo literówek,
błędów, złych form słów i innych głupotek, które pojawiają się przez pisanie w
pośpiechu.
Od kiedy skończyłam roczek mieszkam w
sierocińcu. Na początku nie byłam świadoma, gdzie jestem. Wspomnienia pamiętam
przez mgłę. – Z zakładki „Bohaterowie” dowiaduję się,
że Lucia ma dwanaście lat. Stylizacja językowa nie pasuje do tego, jak
wypowiadałaby się dwunastolatka. Ponadto już na początku spłycasz całą historię
do szybkiego streszczenia, co nie wróży zbyt dobrze na przyszłość. Lepiej,
żebyś dawkowała czytelnikowi informacje, zamiast podawać wszystko na tacy.
Zupełnie nic, tylko głosy starszej pani.
Chyba przedstawiła się jako Maner. Uśmiechała się do mnie i podała mi rękę na
powitanie. – Wygląda na to, że Lucia opisuje swoje
wspomnienia z momentu trafienia do sierocińca, co jest… niemożliwe. Bo trafiła
tam po ukończeniu pierwszego roku życia. Biorąc pod uwagę to, że istnieje coś
takiego jak amnezja dziecięca,
Lucia nie ma prawa pamiętać swojego momentu trafienia do domu dziecka. Ponadto
kolejne zdania sobie przeczą. Niby pamięta tylko głosy starszej pani (poza tym zupełnie
nic), a zaraz jednak Lucia przywołuje uśmiech i podawanie ręki…
Naprawdę była miła. Jednak potem podrosłam
i ta sama kobieta stała się kimś złym. Złym? Czemu taka miła pani, co kiedyś
się uśmiechała i podawała dłoń to miała się zmienić? – Biorąc pod uwagę powyższe (amnezja dziecięca), Lucia powinna pamiętać ją
raczej wyłącznie jako złą kobietę.
Nie wiem, co się stało w jej życiu. Nie
zdawałam sobie sprawy, że dla wszystkich była bez empatii, czyli stała się
okropną znieczulicą. – Czy nie lepiej pokazać jakieś
zachowania pani Maner, które świadczyłyby o jej braku empatii? Ponadto
najwyraźniej nie rozumiesz znaczenia braku empatii. Brak empatii to
nieumiejętność odczuwania emocji innych ludzi, a ty stawiasz to na równi z
byciem złym. Zdecydowanie nie można postawić znaku równości między brakiem
empatii a znieczulicą. Nie można również stać się znieczulicą. Znieczulica
mogła panią Maner na przykład cechować. Jeśli nie jesteś pewna znaczenia
jakiegoś słowa, możesz je sprawdzić w słowniku PWN lub SJP (czyli po prostu „słownik języka polskiego”).
Nagle usłyszałam czyjeś krzyki i
dźwięk ostrego narzędzia. Bałam się. – Pokaż nam to, że
Lucia się boi. Przyspieszony oddech, paraliż, drżące ręce, łopoczące serce.
Spłycenie emocji bohatera do nazwania ich po imieniu to najgorsze, co może
spotkać tekst. Bo staje się nijaki i przestaje poruszać czytelnika.
Nie wiedziałam, jak mam wyrzucić z siebie
to, co siedziało we mnie w środku Co się dzieje w tym sierocińcu? – Dlaczego tak właściwie Lucia dopiero teraz zwraca uwagę na to, że takie
rzeczy działy się w sierocińcu? Dobrze byłoby wtrącić krótką informację o tym,
że coś takiego działo się już któryś raz. Bo przecież nie zaczęło się to dziać
nagle, prawda? Chyba że Lucia dopiero pierwszy raz na to natrafiła.
Potem wróciła do dwójki pozostałych osób.
Jakiś chłopak i dziewczyna. Nie znałam ich. – Lucia powinna znać
swoich współwychowanków w sierocińcu. Przecież to nie tak, że w tym budynku
mieszka pięćset dzieci, raczej każdy się zna. Nie mieszkają ze sobą od wczoraj.
-To już kolejna ofiara. May, co mamy
zrobić?- zwróciła się do innej dziewczyny
Kolejna ofiara? O czym oni mówili. Czy tu
zawsze ktoś ginął? – Już w pierwszej notce spłycasz całą
fabułę, mówiąc, że tu zawsze ktoś ginął. Nie pozwalasz czytelnikowi odkrywać
swojego świata, tylko rzucasz mu w twarz kolejnymi informacjami. W dodatku to
pytanie Lucii brzmi dość śmiesznie. Wyszedł ci taki niezamierzony komizm
sytuacji, bo dwunastoletnie dziecko raczej by tak nie pomyślało, w dodatku nie
z takim spokojem, jakby to był chleb powszedni, że ojej, no znowu komuś się
umarło. Bywa. Zwłaszcza w połączeniu z tym, że Lucia podobno wcześniej się
bała.
O północy poszli do pokoi. Nie
wiedziałam,czy zasnę kiedyś spokojnie. Musze się dowiedzieć, co wiedzą.
Może to tylko zły sen i zaraz się obudzę koło mojej matki ? Przytuli mnie i
ucałuje na dobranoc.
Ale ona nie wróci. Ktoś mi ją odebrał i
dowiem się, kto. Dobrze, że nie widziałam,jak na zawsze zamykasz oczy, mamo.
Jednego horroru mniej. – Trudno, żeby Lucia żywiła jakiekolwiek
uczucia do matki, skoro nie ma prawa jej pamiętać. A nawet jeśli, to dobrze
byłoby zachować konsekwencję i nie pisać o niej per „matka”, bo to odbiera
ładunek emocjonalny. Ale najgorszym problemem tego fragmentu jest to, że Lucia
jako 12-letnia dziewczynka wypowiada się co najmniej, jakby miała przeszło
dwadzieścia lat. Cała wypowiedź trąci strasznym patosem zupełnie niepasującym
do tak młodej osoby. Pomyśl, jak wypowiadałaby się dwunastolatka, a jak starsza
dziewczynka. W tym wieku dojrzewanie robi naprawdę ogromną różnicę nawet w
ciągu kilku lat.
To dopiero pierwszy wpis fabularny, a już
mogę powiedzieć, że jakość opowiadania będzie pozostawiać wiele do życzenia.
Tworzysz bardzo jednowymiarowe postacie, które w zasadzie nie mają żadnych
cech, jakie mogłyby je wyróżniać. Kolejną bolączką jest streszczanie
wszystkiego, co się dzieje naokoło, błędy (o tym niżej), niechlujność i po
prostu to, że sam tekst nie porywa. Zdarzają się dziury logiczne. Przykładowo
Lucia słyszy jakiś straszny dźwięk, od razu wychodzi na korytarz, a tam już
zdążyła zebrać się grupka dzieciaków z innych pokoi, ciało zniknęło, została
tylko plama krwi. Skoro wszyscy wyszli tak natychmiast, to czemu nie złapali
mordercy? I skoro co rusz ginęły tam dzieciaki, dlaczego nikt tego sierocińca
nie zamknął? Mam nadzieję, że zwłaszcza to ostatnie będzie później wytłumaczone.
Kartka z dziennika Carol- pomocna dłoń
O godzinie ósmej był czas na śniadanie.
Jak zwykle drewniany stół bez okrycia z koszykiem wypełnionym chleba i
talerzami z różnymi dodatkami do pieczywa.. Czyli tradycyjnie szwedzki stół.
Wszyscy domownicy zasiedli przy stole. Spożywaliśmy pierwszy posiłek poranny,
ale nie każdy miał apetyt lub chęć na jedzenie śniadania. – Cały ten opis jest dość karkołomny. Na początku wspominasz o śniadaniu,
potem stosujesz dość koślawe nazewnictwo typu „pierwszy posiłek poranny” (co
brzmi po prostu śmiesznie, nazywaj rzeczy po imieniu, tak będzie zdecydowanie
lepiej), zapewne chcąc uniknąć powtórzenia… i znowu wracasz do śniadania. Jedli
śniadanie, ale nie każdy miał apetyt. I tyle wystarczy.
-Witajcie na kolejnym spotkaniu naszej
grupy. Dołącza do nas nowa osoba. Lucia, wstań i pokaż się innym- skierowałam
na nią swoją dłoń, wskazując, gdzie siedziała.
-Ile masz lat?- spytała ją May, patrząc na
nią
-12. A co źle?- odwróciła od niej twarz i
zakryła ją rękoma. Siedziała skulona na krześle. – W sierocińcu giną kolejne dzieci, a tu szesnastolatkowie, zamiast uzyskać
pomoc od kogoś z zewnątrz (na przykład w szkole), wciągają do jakiegoś
wewnętrznego gangu dwunastoletnią dziewczynkę. To bardzo niemądre z ich strony.
Dziewczynka była już spokojniejsza.
Wszyscy staliśmy blisko siebie. Dałam jej bransoletkę z kryształem. – Skąd bransoletka z kryształem w sierocińcu? Nie sądzisz, że to trochę za
drogie jak na takie realia?
Dzieci organizują potajemne spotkania w
bibliotece, gdzie otwarcie mówią o swoim stowarzyszeniu. Wymieniają się jakimiś
bransoletkami z kryształami, nikt ich nie pilnuje, o nic nie podejrzewa. To
zupełnie bez sensu. Zastanów się nad tym, czy nie powinni spotykać się w jakimś
bardziej ustronnym miejscu. Może na przykład w łazience?
Kartka z dziennika May- niewinni umierają pierwsi
Kiedy otworzyłam drzwi od pralni, ujrzałam
jakiegoś chłopaka we krwi. Nie krzyczałam, tylko zasłoniłam sobie usta. Po
chwili sprawdziłam mu puls. Nie żył. Zrobiłam zdjęcie jego twarzy, włożyłam
bluzkę do prania i uciekłam do pokoju Carol. Szybko otworzyłam drzwi i w tym
samym momencie je zamknęłam. Ona zamknęła od razu laptop , jak niespodziewanie
wbiegłam do jej pokoju. – Dlaczego oni tego nie zgłosili nikomu
dorosłemu? Czy w tym sierocińcu pracowała tylko pani Maner i nikt inny? I czemu
May zrobiła mu zdjęcie? Przecież jeśli miała telefon z aparatem, mogła wysłać
zdjęcia na policję. Zadzwonić i wezwać pomoc. Carol tak samo, miała laptopa u
siebie w pokoju, gdziekolwiek napisałaby tę informację i ktoś mógłby się
zainteresować. Jeśli chcesz, by było wiarygodniej i żeby nie mogli wezwać
pomocy, powinnaś odebrać im takie możliwości.
spojrzała jeszcze raz na fotografię i
poszła do okna, gdzie było widać, jak padał deszcz i nie tylko. – Ten opis wygląda tak, jakby nie chciało ci się nie chciało pisać. Padał
deszcz i nie tylko. Przeczytaj to na głos. Czy chciałabyś mieć taką książkę na
półce?
Carol rozpłakała się i upadła na dywan.
Podeszłam do niej. Musiała go bardzo lubić, skoro stare wspomnienia dały po
sobie znać. Bardzo lubić? Czyli ona go musiała go kochać. Spytałam ją o tym
wprost. – Czemu May doszła do takich wniosków? Zginęło
kolejne nastoletnie dziecko. Nawet jeśli był kolegą Carol, mogła to bardzo
przeżyć. Nie musiała go od razu kochać.
-Nigdzie nie pójdziesz. Już to tam nie
będzie. Pamiętasz, co zawsze Maner robiła? Sprzątała .
-Jeszcze mam czas. On tam nadal jest.-
popchnęła mnie i szarpnęła klamkę.
Nie powstrzymałam jej, tylko
pobiegła za nią. Była wściekła . W pralni nie było ciała Marco, a
wszelkie ślady zostały zmyte. – Dlaczego Maner nie
sprzątała wcześniej, tak żeby ukryć ślady? Kiepska z niej morderczyni, skoro
każde przechodzące dziecko może zrobić zdjęcie ciału. Poza tym przecież ślady
zbrodni bardzo długo się sprząta. To nie jest kwestia wytarcia kałuży mleka.
Tam było ciało do wyniesienia, które nadal broczyło krwią i wisiało całą noc,
więc na pewno musiało wszystko zalać i trzeba je zabezpieczyć, wszystko
posprzątać. A May na ile opuściła to pomieszczenie? Minutę? Ktoś mógłby
zauważyć Maner na korytarzu. Powinnaś za każdym razem przeprowadzać sobie taki
eksperyment myślowy i sprawdzać, na ile coś jest prawdopodobne.
-To Lucia, tak mi się wydaje. No w sensie
wygląda, jak ona. A dane się zgadzają. Lucia Corell.
Byłam zszokowana jej odkryciem.
-Tak, to ona. Co pisze?
-Była pierwszą podopieczną Maner. I są
zdjęcia, jak się nią zajmuje. Czemu to dała na stronę sierocińca?- zamyśliła
się – Fabuła rozchodzi się w szwach. Pogubiłaś się w chronologii. Lucia nie
mogła być pierwszą podopieczną Maner, skoro miała tylko dwanaście lat. W
sierocińcu są też dużo starsze dzieci: sama Maner wspomina, że opiekuje się
tymi dziećmi bodaj od szesnastu lat.
Kartka z dziennika Andre- bolesne wspomnienia
Nazywam się Andre Strifer. Mam 18 lat.
Mieszkam w sierocińcu "Lagoona" po stracie matki. – Andre ma już osiemnaście lat. Jest dorosły. Nie powinien mieszkać w
sierocińcu.
Czasem nie jestem świadomy, co się stało.
A to wina tej głupiej amnezji. Powoli tracę kontakt z rzeczywistością. Gubię
się. Częste silne bóle głowy budzą mnie z każdego snu. Nie potrafię dłużej tak
żyć. Jednak muszę to wytrzymać. Nikomu nie powiedziałem o moich zanikach pamięci.
– Andre mógł nikomu nie mówić, ale przecież w rozmowie z kolegami wyszłoby,
że czegoś by nie pamiętał, coś by pominął, jego przyjaciele z pewnością powinni
zauważyć, że coś jest z nim nie tak i że potrzebuje pomocy. Czegoś takiego po
prostu nie da się ukrywać, tym bardziej że Andre, jak sam wspomina, w
sierocińcu nie mieszka od wczoraj.
Kiedy minęło cierpienie, znowu musiałem
sobie przypomnieć, gdzie bylem. – Postaraj się dobierać
odpowiednio nacechowane słowa do narracji. Czasem używasz dużych kolokwializmów
i archaizmów, takich jak „zaś”, tutaj w kontekście bólu głowy pojawia się
„cierpienie”, które brzmi patetycznie. Zdecydowanie lepiej i naturalniej
brzmiałaby „silna migrena”.
Jeszcze nigdy po bólu głowy nie ujrzałem
tego wspomnienia,. To było piękne, ale i też brutalne. Nie byłem na obiedzie i
kolacji. Nie byłem w stanie opuścić pokoju. Musiałem dojść do siebie. Nawet,
gdyby przyszła Carol i potrząsnęła mną, to nic, by to nie dało. – Carol i May to przyjaciółki Andre, prawda? Chyba powinny się przejąć
tym, że zniknął. Zwłaszcza że w sierocińcu codziennie znikały dzieci i były
mordowane. Dziewczyny chyba powinny sprawdzić, czy z ich przyjacielem wszystko
gra.
Kartka z dziennika Maner- pod opieką
W dodatku spiskują przeciwko mnie, a do
nich dołączyła moja stara podopieczna Lucia. Myślę, że nie zrobili jej jeszcze
prania mózgu i myśli normalnie. – Maner wie, że
przeciwko niej spiskują, może dobrze byłoby, gdyby spróbowała jakoś im w tym
przeszkodzić, co ty na to?
Nie wiem, po jaką cholerę zwiększyłam mu
dawkę leków. Miał być tylko spokojniejszy i nie miał nic podejrzewać. Miał
zapomnieć o niezbyt miłych incydentach, które zobaczył w sierocińcu. A
teraz chodzi, jakby wszystkiego zaczął zapominać. Udaje amnezję? Chyba
wrócę do wcześniejszej dawki, bo chyba rozpuszczać pięć tabletek to trochę
chore. – Maner jest dorosłą osobą w tej opowieści. Powinna
sobie zdawać sprawę ze skutków podawania nadmiaru leków. I przejąć się tym, że
jej wychowanek nie pojawia się na obiedzie i kolacji.
Zwróć uwagę też na to, że Maner jest
dorosłą opiekunką, a jej stylizacja językowa zupełnie nie różni się od tej,
która przypisana jest do zdeycdowanie młodszych postaci. Rzucają się w oczy
chociażby dość poetycka technika, kiedy to buduje się emocjonalny akapit w
oparciu o powtórzenia. Czy wskazane przeze mnie podkreślenia nie przypominają
ci chociażby fragmentów:
Nie byłem na obiedzie i kolacji. Nie byłem
w stanie opuścić pokoju. – Andre
Carol nadal myślała o swoich rodzicach.
Nadal obwinia winę na Maner (...) – May
Przez to zupełnie nie potrafię wczuć się w
twoje postaci. Nie cechuje ich język, którego używają, mimo że są w różnym
wieku, różnią się od siebie także doświadczeniem.
Niestety May musiała zejść do pralni.
Musiała odkryć ciało. – Chyba lepiej byłoby w takim razie, żeby
Maner ukryła to ciało w miejscu, do którego nikt nie mógłby wejść. Albo nie
pomyślałby, żeby wejść. Może jakiś schowek na miotły? Albo chociaż mogła
przykryć czymś ciało tak, żeby nikt go nie dostrzegł.
Nawet nie jestem wstanie policzyć, ile
moich byłych podopiecznych umarło przez własną głupotę. A ja ostrzegałam i
prosiłam. I po szesnastu latach nikt nie przestał robić głupstw. Teraz Marco,a
kto potem będzie chodził po nocy? Zresztą to ich sprawa. Ja ostrzegałam.
Oni nie słuchają, niech giną. Może Lucia mnie nie zawiedzie i nadal
będzie posłuszna. – Jakoś nie potrafię uwierzyć, że Maner
zupełnie nie przejmuje się ich losem – pamiętaj o konsekwentnym prowadzeniu
postaci. Czy nie lepiej, żeby powiedziała dzieciom prawdę? A jeśli w piwnicy
grasuje jakiś potwór, chyba lepiej byłoby, gdyby Maner wynajęła kogoś do pomocy
z tym problemem lub przeniosła gdzieś sierociniec. Warto pomyśleć o takich
ogólnikach, które sprawiają, że tekst stałby się bardziej wiarygodny. W tej
chwili wiele problemów i intryg bardzo łatwo rozwiązać.
Poszłam do pokoju Luci. Chciałam z nią
porozmawiać. Na szczęście była sama. Musiałam zbudować ponownie jej zaufanie.
Kiedy otworzyłam drzwi, siedziała na łóżku, kreśląc jakieś rysunki ołówkiem.
To, co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Ona narysowała moją twarz i
twarz dawnych rodziców. Narysowała, jak nożem zabijam jej matkę i ojca.
Czyli jest po praniu mózgu. Teraz muszę zrobić wszystko, by mi zaufała.
Wszystko. – Zastanów się, czy jedno spotkanie z członkami Colia
faktycznie by wyprało mózg Lucii. Raczej nie, prawda? Poza tym rodzice nie mogą
być „dawni”, to nadal rodzice Lucii, tylko martwi. Poza tym skoro Lucia
straciła ich w wieku jednego roczku, nie powinna ich pamiętać, najwyraźniej o
tym zapominasz albo nie wzięłaś tego pod uwagę. Co więcej, Maner przymila się
do Lucii, a przecież wszystkie dzieci uważają, że Maner jest zła i okropna. To
się kłóci z tym, co o niej myślą.
-Uwierz mi. Nie jestem zła. Ja tylko chcę
dla was, jak najlepiej. Pamiętaj, że zajęłam się tobą, kiedy twoi rodzice
umarli w wypadku. To ja przygotowuję wszystkim posiłki, sprzątam cały dom, by
było czysto i przytulnie. Co jest w tym złego?- wyjaśniłam jej – Jeśli Maner miała dużo dzieci pod opieką, powinna mieć też kogoś od
sprzątania, gotowania i tak dalej. Normalnie takich ośrodków nie da rady
prowadzić jedna osoba. Musiałaby zajmować się absolutnie wszystkim,
dokumentami, gotowaniem dla kilkunastu (albo i kilkudziesięciu) dzieci,
opieraniem ich, zakupami i tak dalej. Powinnaś rozważyć takie podstawy.
Zapis Lucii- pułapki są wszędzie
Obiad był smaczny. Praktycznie zjadłam
cały talerz. Znowu wrócił mi humor. Już nie byłam taka smutna i przygnębiona.
Może to przez panią Maner. – Pomyśl nad aspektem psychologicznym.
Lucia widziała dużo krwi, słyszała przerażający krzyk: takie rzeczy nie znikają
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Okej, Lucia mogła odzyskać zaufanie
do pani Maner, ale jednak emocje towarzyszące jej po tak wstrząsającym
wydarzeniu nie powinny zbyt szybko wygasnąć.
-Chciałam tylko napić się soku. Suszyło mi
w gardle no to poszłam do kuchni. Wiem, że w nocy nie możemy wychodzić, ale
musiałam...- mówiła ze łzami w oczach.
-Rozumiem. Też chciałem iść się napić.-
przyznał się Andre
A jednak mówił prawdę. Teraz mi głupio, że
na niego krzyczałam.
-Ale, co ci się stało w rękę?- spytał
zatroskany o przyjaciółkę
-Uruchomiłam pułapkę. Przepraszam, Andre.
Powinnam być ostrożniejsza. Jak sięgnęłam po szklankę, nagle wystrzeliła mi w
ręce- wyjaśniła May
Nie wierzę, co ja słyszę. Tu są pułapki?
Tylko po co one są w domu? Czy to Maner je poustawiała? Nie! Znowu to samo.
Znowu mi mieszają w głowie.
-Tu są pułapki?- spytałam z zaskoczeniem
-Tak, dlatego Lucia nie wychodź sama
wieczorem, dobrze?- poprosiła mnie o posłuszeństwo – No właśnie, czemu pani Maner zastawia pułapki? Albo ktoś w ogóle zostawia
pułapki? Czy nie lepiej, żeby na noc zamykała dzieci w pokojach? Albo na
konkretnym piętrze, jeśli chce je przed czymś chronić? Przecież pułapkami
krzywdzi dzieci.
W tej notce Lucia co chwilę zmienia zdanie. Najpierw twierdzi, że Colia miesza jej w głowie, zaraz potem, że musi z nimi zostać, bo tylko oni mogą jej pomóc w wydostaniu się z sierocińca. Potrzeba trochę konsekwencji, takie zmiany nie biorą się z powietrza i rzadko dzieją się w mgnieniu oka.
Zapis Carol- obietnica
Znowu nie potrafiłam spokojnie zasnąć.
Ciągle myślałam o Marco. Nadal pamiętałam każdy z nim wspólny spędzony czas,
ale nie mieszałam go w organizację. I Colia była jedynym sekretem, który przed
nim ukrywałam. A tak to nie miałam przed nim żadnych tajemnic. – Spójrz, to zupełnie nielogiczne. Carol powiedziała o Colii małej
dziewczynce, a ukrywała ją przez Marco? Przecież Colia mogła lepiej ochronić
Marco. Powinien o tym wiedzieć.
Kiedy umyłam twarz i wytarłam ją
ręcznikiem, poszłam do kuchni, gdzie zjadłam jedną kanapkę z serem i pomidorem.
Trochę wypiłam wody i poszłam do biblioteki. – We wcześniejszej
notce pisałaś, że to pani Maner przygotowuje im posiłki.
Trochę wypiłam wody i poszłam do
biblioteki. Tam czekałam na pojawienie się reszty. O dziwo wszyscy byli przede
mną. – Carol nie mogła czekać na pojawienie się reszty, skoro wszyscy już tam
byli.
-Witajcie na kolejnym spotkaniu naszej
grupy. Colia!- krzyknęłam na powitanie
-Colia!- krzyknęli wspólnie, unosząc
rękę przed siebie – Te spotkania są tajne. Organizują je w
bibliotece. Powinni zachować dyskrecję, a nie krzyczeć i się afiszować w ten
sposób. A to podnoszenie ręki kojarzy się troszkę nieciekawie. Z takim złym
panem Austriakiem.
-Ona mi coś dosypuje. Nie mogę zapomnieć ,
kim jestem. Nie chcę!-przytulił mnie ,a ja odwzajemniłam ten ruch – Carol zrobiła sobie sama śniadanie. Czy Andre nie może pójść jej
przykładem? Wtedy uniknąłby podtruwania lekami.
Nagle poczułam się jakoś inaczej. Pojawiły
się rumieńce na twarzy. Nie . Tak nie może być. Nie mogę znowu zakochiwać się
na nowo. Nie mogę, ale Andre jest moim przyjacielem i mu pomogę. – Nie chcę być niemiła, ale Marco umarł dzień wcześniej. A Carol na początku
przekonywała nas, jak bardzo przechodzi po nim żałobę, a teraz już zakochała
się w Andre? To tak nie działa.
Zapis May- dom sekretów
W pośpiechu sprawdzałam, czy nie zginęło
nic z pokoju. Przejrzałam półki, szafki, a nawet w moich skrytkach. Nic nie
zginęło. Odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że odkryje moja tajemnicę. Gdyby
znalazła to, co chowam, od razu, by mi to zabrała. I mogłaby wykorzystać
przeciwko mnie . W sumie to Carol też to ukrywa, a jedynie Andre tego nie ma i
Lucia.
Chociaż też powinni to mieć dla bezpieczeństwa, ale Lucia nie powinna. Jest na to zdecydowanie za mała. – Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że chodziło o broń palną, może pistolet. A to sprawia, że opowiadanie jeszcze bardziej traci na wiarygodności. Bo skąd mogłyby to mieć?
Dziewczyny umawiają się na przeszukiwanie
bardzo niebezpiecznego miejsca w nocy. To nielogiczne, że chcą wchodzić za
drzwi z zakazem zupełnie same, bezbronne, wiedząc, że w sierocińcu ciągle ktoś
umiera. Mają około szesnastu lat, powinny już mieć troszkę pomyślunku.
Zapis Andre- amnezja na życzenie
Maner mówi wprost, że podaje Andre jakieś leki podczas ich rozmowy. Ale zupełnie nie zachowuje się jak osoba dorosła, która opiekuje się dziećmi i bierze za nich odpowiedzialność. Przeciwnie, można odnieść wrażenie, że jest dokładnie w ich wieku. Jej intrygi nie mają większego sensu, faszeruje dzieci lekami, zamiast zabrać je do specjalisty. Piszesz też o lekach wywołujących amnezję na życzenie – to tak nie działa. Powinnaś poczytać o tym, jaki wpływ mają różne środki. Coś wywołującego tego rodzaju zanik pamięci po prostu nie istnieje.
Zapis Maner- mógł to załatwić sam
Coraz bardziej żałuję, że mu pomogłam.
Andre mógł to załatwić sam. No, ale w końcu jest pod moją opieką i zastępuję mu
rodziców. Gdyby ktoś dowiedział się, co zrobił, straciłby więcej niż zaufanie.
Straciłby swoich przyjaciół. Nigdy go nie pytałam, co go do tego ciągnęło. I
pytać nie będę. To jego sprawa. Ważne, że pozamiatane. Nikt nie pozna prawdy.
Nikt nie może i się nie dowie.Nawet ta jego Carol. – Maner przede wszystkim powinna troszczyć się o ich zdrowie i życie.
Tymczasem wygląda na to, że Andre kogoś skrzywdził, może nawet zabił, a Maner
to tuszuje. Przecież to nie jest normalne. Trudno to w jakikolwiek sposób
wytłumaczyć. Mam wrażenie, że upychałaś tutaj coraz więcej sensacyjnych
pomysłów i nie wiedziałaś, kiedy powiedzieć „stop”. Owszem, w dalszej części
akapitu dowiadujemy się, że to Andre zabił Marco.
Gdybym nie pomogłam mu zabrać zwłoki i zmyć szybko krew z jego rąk, dziewczyny dowiedziałyby się, że to Andre jest zabójcą. Nie będę go długo kryła. W końcu ktoś znajdzie trop i odkryje jego tajemnicę. Wystarczy, że znajdą piwnicę i ja jestem skończona razem z nim. – Jeśli cała fabuła opiera się na tym, że Andre jest zabójcą, a Maner ukrywa zwłoki w piwnicy, to… nie ma sensu. Powinna oddać Andre w ręce specjalistów: psychiatrów, policji, zamiast narażać inne dzieci na śmierć.
Dość męczące jest również to, że Maner
ciągle wspomina o tej piwnicy. Po prostu co rozdział z perspektywy Maner:
piwnica, piwnica, piwnica. Materiał się przejadł. Powinnaś budować napięcie,
dawkować wskazówki dotyczące tajemnicy, a w kółko powtarzasz to samo.
-Daj jej ten syrop. Zostawiła go u mnie,
więc oddaj jej to.- podałam jej buteleczkę
-Syrop? Taki na kaszel?- dopytała
zdziwiona
-Tak- skłamałam
-Dobrze, dam jej to- wyszła z gabinetu,
trzymając w lewej ręce , syrop.
Lucia jest taka naiwna i dlatego ją tak
lubię. Można jej wszystko powiedzieć i zlecić, a ona to zrobi. Jestem z ciebie
dumna, Lucia. Pomożesz mi zniszczyć Carol. Już ni będzie nikogo nakłaniać do
głupot. Nic nie powie, co myśli. I oto chodzi. Plan Tox ruszył. – Naprawdę uważasz, że Maner jako opiekunka tych dzieci, która ukrywa jakąś
tajemnicę i chce ich chronić, powinna chcieć „zniszczyć” Carol? Tutaj kolejny
raz objawia się to, że na siłę wprowadzasz coraz więcej i więcej dramatyzmu, a
cała historia coraz bardziej nie ma sensu. Jeden z wychowanków morduje innych,
opiekunka pomaga mu to ukryć, w samym sierocińcu formuje się jakiś gang, o
którym opiekunka wie, więc postanawia zniszczyć jego liderkę, dzieci mają
dostęp do internetu i telefonów, ale nikogo o niczym nie informują… widzisz, jak
bardzo to wszystko nie ma sensu?
Urywki z pamięci Lucii- bezsenna noc
Carol sama mówiła, że nie powinna ufać
Lucii, tymczasem od razu zdradza jej, że były w piwnicy. Przecież Lucia mogła
to zgłosić pani Maner. Powinny myśleć o takich rzeczach. Notka jest bardzo
krótka, z czego większość to opis zasypiania Lucii, więc niespecjalnie mam się
tu nad czym rozwijać.
Urywki z pamięci Carol- nigdy więcej
Mam już dość tego sierocińca. Po tym , co
zobaczyłam w piwnicy, nie chcę tu dłużej mieszkać. Musimy, jak najszybciej
uciec, ale najpierw trzeba zdjąć pułapki. – Dlaczego tak właściwie
oni planują uciekać w nocy? Przecież pani Maner w ogóle ich nie pilnuje i nie
obchodzi jej to, co się dzieje z dziećmi. Więc skoro pułapki nie są aktywne w
dzień, to nie mogliby po prostu wyjść z sierocińca i nigdy do niego nie wrócić?
W tym miejscu kończę ocenę treści jako
taką, ponieważ nie widzę sensu w dalszym wytykaniu ci tego, co jest złe. Smutna
prawda jest taka, że ten tekst raczej nie nadaje się nawet do przepisania od
nowa – za bardzo w nim popłynęłaś. I o ile pomysł złej pani w sierocińcu jest
ciekawy, o tyle wszystkie intrygi dookoła to już zdecydowanie za dużo.
Poprawność
Przecinki dopisuję w nawiasach
kwadratowych, rzeczy do usunięcia koloruję na czerwono. Na zielono rzeczy do
dodania. Same pogrubienia to powtórzenia.
Kartka z dziennika Lucii- sierociniec
Drogi pamiętniczku – na końcu powinien znaleźć się przecinek.
Od kiedy skończyłam roczek[,] mieszkam w sierocińcu.
Czemu taka miła pani, co kiedyś się
uśmiechała i podawała dłoń[,] to miała się zmienić?
Dopiero,
jak nie obchodziłam swoich kolejnych urodzin, bo to było według opiekunki, wręcz niewybaczalne, poznałam Carol.
Nawet byłam gotowa z nią do rozmowy, ale
Carol mnie odciągała od tego pomysłu. – Gotowa do rozmowy z
nią (albo po prostu: nie byłam gotowa na rozmowę). Carol odciągała mnie.
-–Nawet nie próbuj z nią
rozmawiać. To nic nie da.-– tTrzymała mnie za rękę i zaprowadziła mnie do mojego pokoju. – Zupełnie nie znasz zasad interpunkcji dialogowej,
dlatego polecę ci nasz poradnik w Encyklopedii dotyczący zapisu dialogów
właśnie. Zamiast pauzy (—) lub półpauzy (–) masz dywizy, które, swoją drogą, powinny
być rozdzielone spacjami. Nie wiesz, kiedy postawić kropkę po dialogu, a zdanie zacząć
dużą czy małą literą. Ponieważ ten element w twoim tekście kompletnie leży,
poruszam go tylko w tym jednym przypadku, żeby nie rozpychać niepotrzebnie
podpunktu z poprawnością. Na błędy w zapisie dialogów będę zwracać uwagę
jedynie przy okazji wytykania innych błędów.
Mija kolejny dzień. Wszyscy zasnęli,a moje
oczy również chciały się zamknąć. – Spacja po przecinku.
Poza tym nie powinno się mieszać czasu narracji (czas teraźniejszy i przeszły).
Nagle usłyszałam czyjeś krzyki i dźwięk ostrego narzędzia. – Nadprogramowa spacja po słowie „dźwięk”.
Tak, Carol i inne dzieciaki z sierocińca. nNa schodach zauważyłam ślady zadrapań drewna, a obok niej była kałuża krwi,. Czy kogoś tam widziałam? – Duża litera po kropce. Nadprogramowy przecinek przed kropką.
Czy kogoś tam widziałam? Nie, tam
nikogo nie było, tylko duża czerwona plama na podłodze.
Potem podeszłą do mnie Carol – Podeszła. I kropka na końcu zdania.
-Co tu się stało?- spytałam jaą,
ledwo mówiąc. – Imiesłowy przysłówkowe (takie zakończone
na „-ąc”, „-łszy” oraz „-wszy”) oddzielamy od reszty konstrukcji przecinkiem.
Czyli sformułowania z nimi („ledwo mówiąc”) również.
Nie wiedziałam, jak mam wyrzucić z siebie
to, co siedziało we mnie w środku.
Co się dzieje w tym sierocińcu? – Wystarczy samo „we
mnie”, nie musisz dookreślać, że w środku. To przecież oczywiste.
Ona odprowadziła mnie do pokoju. – Niepotrzebny zaimek.
Logiczne, że to Carol ją odprowadziła. Wynika to już z poprzednich zdań.
Zaraz będzie nas podtruwać, albo jeszcze gorzej.- śŚcisnęła pięści. – Przed „albo” nie stawiamy przecinka,
tak samo jak przed „lub”.
Nie wiedziałam, czy zasnę kiedyś spokojnie. Musze się dowiedzieć, co wiedzą. Może to tylko zły sen i zaraz się obudzę koło mojej
matki ? – Muszę.
Dobrze, że nie widziałam, jak na zawsze zamykasz oczy, mamo.
Podsumowanie
Jeszcze przed zagłębieniem się w fabułę rzuca się w oczy sporo uchybień. Zaczynamy już na początku od warstwy czysto wizualnej: tekst jest niechlujnie sformatowany, w dialogach brakuje spacji, w opisach takoż. Dalej jest tylko gorzej, wspomniane dialogi są błędnie zapisane, a tekst najeżony ogromem błędów niemalże każdego możliwego rodzaju (mamy tu wszystko: literówki, braki spacji, nadmiar spacji, brak przecinków, nadmiar przecinków, słowa użyte w niepoprawnym kontekście, zły szyk wyrazów, złą odmianę wyrazów, zapisywanie cyfr słowami, liczne pleonazmy i łopatologiczne dookreślenia, nawet brak kropek na końcu zdań) – do tego stopnia, że po prostu trudno się to czyta. Jeszcze przed zgłoszeniem tekstu warto byłoby poznać technikalia, takie podstawy, które przydają się przy pisaniu prozy. Tekst, jak drzewo, musi mieć solidne korzenie, żeby później dał zdrowe (i smaczne!) owoce. Technikalia negatywnie wpływają też na styl, który przez niewłaściwe szyki i błędne konteksty trudno nazwać stylem. Pisałam też, że charakterystyczna stylizacja perspektyw głównych postaci nie istnieje, ciężko określić nim też patetyczną konstrukcję z powtórzeniami (przy czym nawet nie jestem pewna, czy te momenty nie wyszły ci takie przypadkowo, ponieważ powtórzeniami najeżony masz cały tekst).
Teraz trochę o ogromnych dziurach
logicznych. Nie wymienię wszystkiego, bo w zasadzie musiałabym
komentować zdanie po zdaniu, więc postaram się jak najbardziej ogólnikowo.
Pomysł na fabułę jest szyty grubymi nićmi.
Dzieci mają dostęp do internetu (laptop w bibliotece, który Carol ma potem u
siebie w pokoju), telefonów z aparatem fotograficznym (May robiąca zdjęcie
martwemu chłopakowi); dlaczego nie mogłyby po prostu zgłosić tego, co dzieje się w
sierocińcu, na policję? Przecież po wysłaniu takiego zdjęcia komukolwiek
dorosłemu i podaniu adresu za pół godziny przez okno weszliby antyterroryści.
Maner, opiekunka sierocińca, która trzyma
ciała zamordowanych dzieci (i czasem ich rodziców) w piwnicy, szykuje kolejną
komorę/trumnę na Carol. Zupełnie nie przejmuje się tym, że Andre zabił innego
wychowanka, co podsumowuje w ten sposób:
-Nie wiem, po co to zrobiłeś, ale musisz
ukryć ciało. Pomogę ci je stąd zabrać- chwyciła za jego nogi, a ja wziąłem za
ręce
-Czemu mi pomagasz?- spytałem dosyć
zdumiony jej postawą
-Jesteś pod moją opieką a poza tym to
zastępuję ci rodziców. Idziemy?
Postaraj się o choć troszkę realizmu.
Dziwne leki, które Andre przyjmuje od
dawna, ale w sumie to od dwóch dni, sprawiają, że ma amnezję. Dlatego Andre
pisze od dawna pamiętnik, choć w zasadzie to do morderstwa, którego dokonał,
doszło dwa dni temu… zupełnie gubisz się w tym, co napisałaś.
Dzieci raz same sobie robią śniadanie, raz
robi je Maner. W zależności, jak pasuje ci do narracji.
Maner jest z siebie dumna, bo
zabezpieczyła swój komputer hasłem. Hasło to oczywiście nazwa sierocińca.
Okazuje się, że na komputerze Maner wygodnie trzyma dokumenty na swój temat, z
których dzieci dowiadują się, że uciekła z wariatkowa. Trzyma tam też swój cały
sekretny plan, w którym opisuje, że podtruwa wychowanków, których nie lubi, tak
długo, aż umrą. Okazuje się, że Maner zawsze chciała mieć potomstwo, ale była
bezpłodna, więc zabijała rodziców (ich ciała trzymała w piwnicy) przypadkowych
dzieciaków i brała je pod opiekę. A potem truła. Widzisz, jak bardzo to
nielogiczne? Zajrzyj do artykułu o [antagonistach] – o tym, dlaczego nie warto ich ośmieszać.
Podobno w sierocińcu jest ponad 300
dzieci, ale tylko Maner wszystkim się zajmuje, nikt inny tam nie pracuje. Ona
codziennie gotuje i opiera tak ogromną liczbę podopiecznych? Niedorzeczność.
Tak samo jak to, że nawet jeśli jest tam sporo wychowanków, to dzieci z tego
samego piętra, mieszkając drzwi w drzwi, nadal się nie znają. A, no i każdy
luksusowo ma swój pokój.
Im dalej, tym bardziej dziwnie – dzieci najpierw się w sobie zakochują, zaraz potem się nienawidzą, ktoś kogoś zabił, bo był zazdrosny, w piwnicy leżą trupy. Z jakiegoś powodu sierociniec jest najeżony pułapkami – w całym budynku rozstawione są pułapki niczym z Indiany Jonesa (latające nad głowami piły, wybuchające szklanki). A wszystko działa tylko w nocy. Po co tam w ogóle są? Jak się tam znalazły? Przykładowo, pękająca szklanka, która rozpada się, gdy ktoś jej dotknie, zupełnie nie ma sensu. W twoim opowiadaniu podobno nie ma magii.
Andre zabił Marco, dziewczyny w zasadzie
przyjmują to na chłodno: no okej, stało się, jak nie jesteś po stronie Maner,
to spoko, zostaniesz osądzony przez sąd, który składa się z jednej i drugiej
koleżanki. Proces odbywa się nocą w bibliotece. W czasie procesu oczywiście
wszyscy krzyczą i nie przejmują się, że Maner może ich usłyszeć:
-Zaczynamy. Ja Carol Teklei rozpoczynam
sprawę o oskarżeniu Andre Strifer za zabójstwo Marco Cartera i spisek
przeciwko Colii. Wszyscy mamy mówić tylko prawdę- rozpoczęła rozprawę
-Tylko prawda!- krzyknęliśmy, składając
obietnicę
Andre zostaje wyrzucony z Colii, chociaż ciągle płacze, że kocha Carol. Maner każe mu podać Carol jakąś truciznę, na co Andre po prostu się godzi. Absurd goni absurd.
Bohaterowie w twoim tekście po prostu wyrzucają kolejne kwestie, zachowanie któregokolwiek z nich nie ma żadnego sensu. Carol zakochuje się w Andre nawet nie 24 godziny po śmierci byłego ukochanego. Lucia zmienia zdanie po dwa razy na rozdział, raz chce być w Colii, raz nie. Raz wierzy jednej stronie, raz drugiej. Andre zabił kolegę, Maner pomaga mu to ukryć przed resztą, najpewniej trzyma ciała w piwnicy. Przy czym dzieje się tak wiele, a jednak… nie ma tu żadnych emocji. Od czasu do czasu napiszesz, że ktoś się bał, że pociekło kilka łez. I to tyle. Nic więcej. Ciągle powtarzasz to samo: piwnica, piwnica, piwnica w przypadku Maner albo rodzice w przypadku Carol.
Dalej dzieją się coraz bardziej absurdalne rzeczy, trudno się czyta. To jest materiał na dziesięć powieści, nie na jedno opowiadanie na blogu, nie sądzisz? Mam wrażenie, że na siłę starałaś się napisać tekst pełen akcji. I dokładałaś tej akcji, dokładałaś, dokładałaś i jeszcze dokładałaś, aż wszystko stało się po prostu groteskowo śmieszne. Widać, że nie miałaś na to żadnego planu i po prostu pisałaś to, co ci myśli na klawiaturę przyniosły. Niestety nie tędy droga. Cóż mogę ci poradzić? Zacznij od czegoś łatwiejszego, prostych, krótkich historii. Nie staraj się o przesadny dramatyzm, coś pozornie przyziemnego może być również przyjemne i ciekawe. A przede wszystkim dużo czytaj – myślę, że tutaj kryje się dla ciebie największa nauka. Z czasem uda ci się spojrzeć na swoje opowiadanie z nieco innej perspektywy.
Podejrzewam, że chciałaś pisać bardzo
poważny tekst na trudny temat, ale zupełnie do tego nie dorosłaś, a samego
opowiadania nie przemyślałaś. Nie zniechęcaj się jednak. Każdy od czegoś
zaczynał, nawet jeśli z czasem wspominamy to z ciarkami wstydu na plecach.
Głowa do góry i jeszcze raz: dużo czytaj, rozwijaj się, a na pewno w
przyszłości stworzysz coś wartościowego.
Ponieważ nie dotrwałam do końca, ocenę pozostawiam bez noty końcowej.
Za betę dziękuję Forfeit i Skoiastel.
Bardzo mi szkoda że nie dotrwałaś do końca i nie przeczytałaś wszystkiego. Już zanim poprosiłam o ocenę, mówiłam o przygotowywaniu rewritingu. Jednak Maner miała być ta zła a udawać dobrą. Może tu tego nie widziałaś, ale może któregoś dnia zobaczysz lepsza książkę. Dziękuję za poświęcony czas :)
OdpowiedzUsuń"Przyspieszony oddech, paraliż, drżące ręce, łopoczące serce."
OdpowiedzUsuń"Jeśli nie jesteś pewna znaczenia jakiegoś słowa, możesz je sprawdzić w słowniku PWN lub SJP (czyli po prostu „słownik języka polskiego”)."
https://sjp.pwn.pl/sjp/lopotac;2480033.html
Może chodziło Ci o łomoczące? ^^
Chodziło mi o łopoczące, ale dzięki. :)
UsuńJestem dziś na wpół żywa, dopiero widzę, jak ta odpowiedź wygląda, jak przeczytałam ją w mailu zwrotnym z powiadomieniem. XD Więc może jeszcze raz i po polsku.
UsuńDoceniam chęci wytknięcia z anonima, ale chodziło mi dokładnie o łopoczące serce, tak jak jest w ocenie, wszystko się zgadza. ^^
Co za łobuz skrył się za anonimkiem?
UsuńN, wiem, że nie powiesz [*].
A tam „łobuz” od razu, po prostu nie odwiedzał korpusu PWN ani słownika Doroszewskiego. Tam łopotanie serca jako synonim kołatania jak najbardziej uznawany. ;)
UsuńA to deneve nie może już sama odpowiedzieć tylko ma grono adwokatów?
UsuńDen, wołajo cie!
Usuń(niby zostawiłaś dwa komentarze, ale jak widać za mało; chodź przyjdź i grzecznie podziękuj raz trzeci)
UsuńJak ostatnio zaglądałam do lodówki, to stał tylko jeden.
UsuńDen, nigdy się nie nauczysz? Nie zaglądaj do lodówki, kiedy ludzie do Ciebie piszo.
UsuńMam pytanie z innej beczki: czy będzie może nowy poradnik w sekcji encyklopedii? Uwielbiam ten dział, chociaż czytam go z niemałym bólem. Wiem, ile jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńPiszę tutaj, aby może kogoś zmotywować. Odbiorcy bloga jak i wielu osobom zgłaszającym się tutaj przydadzą się Wasze rady.
Osobiście proponuję takie z ćwiczeniami do nauki.
Pozdrawiam,
Sharona
Mamy kilka pomysłów na poszerzenie zasobów encyklopedii, ale, o ile wiem, na tę chwilę nic nie jest w trakcie tworzenia.
UsuńMasz jakieś konkretne pomysły, z jakiego zakresu przydałyby się nowe poradniki? Jesteśmy otwarte na propozycje. :)
Cześć! ❤
UsuńJasne, że będzie, potrzeba tylko trochę czasu. Wiem, że Den planuje kolejną część o POV, za to ja waham się: czy zebrać się w końcu i napisać coś o micie jedności czasu akcji (tak to sobie ładnie nazwałam), czy raczej pójść w ostatnią już część serii #zróbmy_sobie_opis.
Ćwiczenia, o których wspominasz, wydają się świetnym pomysłem, jeśli chodzi o uzupełnienie tej serii i sprawdzenie swojego skilla w, no jakby inaczej, opisywaniu.
(Nie żebyśmy były jakimiś wielkimi znawczyniami, ale wydaje nam się, że mamy jeszcze całkiem sporo wam do napisania w kwestii... pisania. ;))
Ja to w sumie trochę nie wiem, jak miałyby wyglądać te ćwiczenia. W sensie ktoś miałby je potem sprawdzać? :P
Usuń(Aya, wybacz, że tak wtargnęłam; nie odświeżyłam i nie widziałam komcia. KAJAM SIĘ)
UsuńCo do ćwiczeń - bez sprawdzania. Chodzi mi o zadania do rozwijania umiejętności np. napisz scenę z narracją X,
UsuńAlbo poradniki z przykładami - jak scena wygląda źle, jak dobrze. Osobiście proponuję zrobić coś takiego z podmiotami, head-hoppingiem, akcją szybką-wolną.
Na przykład sama mam problem z ekspozycją. Nijak nie umiem tego wyćwiczyć. Wciąż jak piszę to popełniam te same błędy i nawet jak sprawdzam tekst, to tego nie widzę.
Czekam na zróbmy_sobie_opis.
Ja myślę o takich ćwiczeniach uzupełniających, bez sprawdzania. W stylu:
OdpowiedzUsuń1. Scena
– miejsce takie i takie
– narracja taka i taka
– bohaterowie tacy i tacy, atmosfera taka
– czas na first draft: tyle i tyle
bez sprawdzania kogokolwiek, ot, dla siebie, czy się podoła i czy jest się zadowolonym z efektu.
Można by wtedy ćwiczyć sobie dla siebie co niedzielę z Katalagowo... oh, wait.
Chętnie przeczytałabym jakiś Wasz poradnik o podmiotach. Ćwiczę w międzyczasie narrację w 3 os. (nawet kusi, żeby kiedyś do Was zgłosić farfocla Naruto xD) i czasem mam wrażenie, że błądzę we mgle. Wydaje się, że pilnowanie podmiotów jest łatwiejsze w 1 osobie.
UsuńPodpinam się pod komcia LegasowK. Podmioty to zmora w narracji 3 os., zwłaszcza gdy ma się ogrom bohaterów (tak, mam ich dużo i tak, każdy jest mi potrzebny).
UsuńAle ja jeszcze chętnie przeczytałabym ten planowany poradnik o foreshadowingu. Jak to zrobić, że nie waliło czytelnika po łbie, ale też żeby zapamiętał, że coś tam było wspomniane.
Błagam, ja ciągle robię boskie konstrukcje z podmiotami, najnowsza, ze wczoraj: „powiedziała twardo, choć głos drżał jej z emocji, prostując się w fotelu”. XD
UsuńWiadomo, że głos musi być wyprostowany, żeby go plecki nie bolały!
UsuńU mnie takie kwiatki są zwykle efektem zbyt intensywnego poprawiania. Ostatnia genialna literówka: "w pewnej mieścinie na połudnocny-wschód od Memphis" xD
Usuń