Tytuł: Nim będzie za późno
Autorka: Olaroch
Tematyka: new adult, romans
Oceniają: Forfeit i Skoiastel
Przede wszystkim zastanawia mnie jedno – o co chodzi z tymi świstkami? Dlaczego twoje rozdziały są aż tak krótkie? Być może Wattpad rządzi się swoimi prawami i chcesz publikować regularnie, ale… to trochę nie fair, że czytelnicy muszą czekać określoną ilość czasu, a po nim dostają notkę, której długość, no cóż, imponująca nie jest. Właściwie nie da się wczuć – ledwo zaczynam, a już kończę… Zanim się rozkręcę, atmosfera dopiero kiełkuje, a już pojawia się przejście do następnego rozdziału. To bez sensu. Widziałaś kiedyś książkę, której partie to dwie-trzy strony?
Przejdźmy jednak do rzeczy.
ROZDZIAŁ 1
Od razu rzuca się w oczy, że nie znasz się na interpunkcji dialogowej. Poniekąd mnie to zaskakuje i dziwi, bo dziś wiedza ta wcale nie należy do tajemnych. Na dobrą sprawę wystarczy w Google wpisać: poprawny zapis dialogów, a odpowiedzi znajdą się same.
Na pewno wiesz, że dialog to przecież podstawowa składowa opowieści, a jego zapis wpływa na czytelność; dowodzi również o tym, że autorowi zależy na estetyce i czytelnikach. Jakie wnioski mam więc wyciągnąć o twojej twórczości? Zajrzyj [tutaj], a ja nie będę już wracać do tego tematu.
Dominik[,] wstawaj, jest za dwadzieścia ósma, spóźnisz się na zajęcia!
-Udam, że tego nie słyszałam, za 5 minut widzę cię na dole. – Pięć. Godziny w prozie zapisuje się słownie.
Zerwaliśmy z Sandrą dokładnie dwadzieścia cztery dni temu i do dziś nie wiem[,] czy była to dobra decyzja. Byliśmy ze sobą niecałe dwa lata, jednak ostatni rok raczej przypominał wojnę, a nie związek. – Po tym fragmencie zaczyna się sroga ekspozycja.
Twój bohater wszystko to, o czym mówi, dobrze wie. Dla kogo więc te akapity streszczeń? Czuję, że dla mnie, ale przecież narrator nie powinien zdawać sobie sprawy z tego, że to tylko opowieść, którą ktokolwiek czyta. To nie reporter, tylko podobno realistyczna i samodzielnie myślącą osoba, która przeżywa emocje, tak? Chłopak powinien rozmyślać naturalnie, aby brzmieć przekonująco, prowadząc w swojej głowie monolog – lekki strumień świadomości. Może wspominać swój związek, ale niech coś z tego rozmyślania wynika. Ja nie czuję jednak żadnych emocji, to po prostu streszczenie tego, co miało miejsce, zanim zaczęło się opowiadanie.
Poznałem ją na trzecim roku studiów, siedziała taka skupiona w pierwszej ławce, sama, [podwójna spacja] wpatrująca się w kobietę, która tłumaczyła jakieś skomplikowane działania na tablicy. – Kobietę? A nie wykładowczynię/profesorkę? Bohater na pewno ją zna, pewnie nawet kojarzy jej nazwisko. Dlaczego więc określa ją płcią, jakby była dla niego zupełnie obcą osobą? Jakby nie miał z nią regularnych zajęć, a spotkał ją pierwszy raz w życiu w kolejce do kasy?
(...) powiedziała z uśmiechem[,] gdy profesorka ogłosiła przerwę.
Szkoda, że ze wspomnień nic nie wynika; nawet nie wiem, jak bohater się czuje, rozmyślając. Czy wspomnienia sprawiają mu gorzką radość, czy jednak nie jest zadowolony, że wraca pamięcią do tych chwil, ale nie potrafi odbić od tego tematu? Narracja pierwszoosobowa jest trudna – wałkuję to już kolejną ocenę. Czy zapoznałaś się z którąkolwiek? [188], [185], [182], [176] czy [173] to tylko niektóre z nich.
Z każdym dniem wzbudzała we mnie coraz większą ciekawość i na moje nieszczęście, zaczęła pociągać. – Na tym etapie warto przypomnieć, co to jest ekspozycja. To większe bądź mniejsze ściany tekstu, które opisują elementy fabularne, zamiast konkretnie je pokazywać. Zasada mówi: Show, don’t tell [źródło]. Dlaczego ekspozycje są aż tak upierdliwe i czemu często na nie psioczę? Bo to droga na skróty. Ty piszesz: wzbudzała we mnie ciekawość, a moja wyobraźnia nie działa. Jak mam sobie wyobrazić tę ciekawość u bohatera? Nie pomagasz mi, rzucasz ogólniki i liczysz, że obraz wykreuję sobie sama. Niestety dopóki nie określisz, jak zachowywał się bohater, niczego nie wywnioskuję. Chłopak mógłby często szukać Sandry wzrokiem na korytarzu, uśmiechać się do niej, oglądać się za siebie, gdy go mijała. Cokolwiek. Zachowanie to pozwoliłoby mi wywnioskować, że bohater jest realnie zainteresowany dziewczyną, natomiast twoje zapewnianie tego to tylko… zapewnianie. Gotowy wniosek zamiast puzzla do poskładania całego obrazku. Chciałabyś dostać w prezencie ułożone już przez kogoś puzzle?
No właśnie.
(...) może poznałaś mnie z nie najlepszej strony[,] ale chciałbym to zmienić.
Dla mnie, [przecinek zbędny; ewentualnie myślnik, by dodać mocy] wyglądała oszałamiająco. Wieczór spędziliśmy na poznawaniu się. O 21 [słownie] zamykali galerie [galerię][,] więc musieliśmy przenieść się gdzieś indziej. – To znaczy co? On ją pytał, jakie filmy lubi, a ona mówiła, że słucha punk rocka? Hej! Jak mam poznać twoje postaci, jeśli one same robią to gdzieś poza kadrem?
Chciała wyjechać na narty do Austrii - mi [mnie] wypadły dwie poprawki w ferie zimowe, więc nie było to możliwe. Wtedy pierwszy raz zerwaliśmy, a potem było tylko gorzej.
(...) poza tym gdy trochę zarobię[,] będziemy mogli w końcu razem zamieszkać.
I będę cie[cię] widywać rano[,] by zrobić ci śniadanie, i wieczorami[,] by odgrzać obiad?
Skoro tak ci źle w naszym związku[,] to do widzenia.
Miarka się przebrała, gdy przeniosłem się na studia zaoczne.
-Jak to zaoczne!? To kiedy niby zamierzasz się ze mną spotykać, skoro w tygodniu będziesz pracował, weekendy będziesz spędzał w szkole?!
-Musiałem, mama nie daje rady już sama mnie utrzymywać, poza tym gdy trochę zarobię[,] będziemy mogli w końcu razem zamieszkać.
-Jasne! I będę cie[ę] widywać rano[,] by zrobić ci śniadanie, i wieczorami[,] by odgrzać obiad? Na co mi takie mieszkanie? W weekendy ja do pracy, a ty szkoła do późna, może od razu przestańmy się widywać!
-Jak mamy ciągle na siebie wrzeszczeć, to może tak zróbmy!
-Tak? Skoro tak ci źle w naszym związku[,] to do widzenia. Wynoś się! – Oto cała scena kłótni z twojego rozdziału. Przeczytaj ją na głos. Widzisz, czego brakuje? Emocji. I nie, wykrzykniki nie sprawią, że te emocje będą pojawiać się w scenie. Sprawiają natomiast, że w myślach wykrzykuję wypowiedzi bohaterów, a to skutkuje tym, że widzę w nich dziecinnych histeryków. Ta kłótnia nic nie znaczy, a dziewczyna wypada na totalnie nieodpowiedzialną i niedorosłą – skoro poświęcanie matki i godnego życia jest mniej ważne od spotkania się z nią na uczelni, to coś jest nie tak z bohaterką. Na pewno chciałaś ją tak przedstawić? Bo w poprzednich streszczeniach narrator starał się nam wmówić, że dziewczyna jest dorosła, samodzielna, ogarnięta życiowo itepe. No tutaj tego nie widać.
Podobnie było z facebookiem. – Nazwa własna wielką literą.
Pisałem[,] gdy była dostępna, odczytywała wiadomość ,a następnie wyłączała czat, byle by ze mną nie rozmawiać. – Spacja za przecinek, nie przed.
Raz nawet pojechałem pod jej pracę, by popatrzyć przez witrynę sklepową i sprawdzić[,] jak się miewa.
(...) na przerwie zajadała się pączkami z Blikleja[,] które tak uwielbiała, w towarzystwie kolesia z sąsiedniego sklepu.
(...) wybiegłem z galerii[,] zaciskając pięści.
(...) jak widać niepotrzebnie[,] bo z tego co widziałem, nawet za mną nie tęskni.
-Dominik[,] powtarzam ostatni raz!
Jestem blondynem[,] więc zarost i poczochrane włosy w żaden sposób nie dodają mi uroku. Wręcz przeciwnie, [lepszy myślnik zamiast przecinka] wyglądam jak blady, chudy, studziewięćdziesięciocentymetrowy chłystek, [przecinek zbędny] w pogniecionych ciuchach. – Ten opis wprawia mnie w konsternację. Z jednej strony przeglądanie się w lustrze to lepsza okazja do opisania wyglądu postaci niż podane na tacy: jestem blondynem i mam sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Z drugiej – tak często wykorzystywany motyw dawno stał się oklepany.
Z trzeciej strony, kto myśli sam o sobie: jestem blondynem? Przecież gość to wie, więc nie musi sam się sobie opisywać.
Nie lubi[,] jak mówię do niej po imieniu.
(...) dała mi kuksańca w bok i zawiozła na uczelnie. – Uczelnię.
Zadałam sobie właśnie sprawę z tego, że gdyby wyciąć ekspozycje i streszczenia, rozdział skróciłby się jeszcze bardziej i liczyłby może z jedną stronę. To nie świadczy o nim najlepiej. Wprawdzie rozumiem, że te streszczenie to forma wprowadzenia, ale zupełnie pozbawiona emocji. Wspomnienia w żaden sposób nie oddziałują na twojego bohatera, więc jak miałyby zadziałać na czytelnika? Jak na razie tylko odklepałaś informacje.
Na ten moment mam wrażenie, że czytałam suche wypracowanie szkolne; jakbyś miała listę rzeczy do opisania, w paru zdaniach informowała, co się kiedyś wydarzyło i odhaczała sobie ten punkt ptaszkiem. Jakby dla ciebie było ważne jedyne to, że wspomniałaś o czymś, ważne, że zostało coś podane do informacji i czytelnik wie, na czym stoi Dominik. Ano nie wie – bo czytelnik wcale nie czuje tego, co narrator wmawia, że czuje. Bo oprócz streszczenia, w rozdziale nie było nic. Najważniejsze: nie było emocji.
Czym mogłabyś wypełnić rozdział? Przede wszystkim opisami, które obecnie praktycznie nie istnieją; wskazałaś jednie strój Sandry, a to za mało. Jak mam sobie wyobrazić to, co mi przedstawiasz, skoro niczym nie zapełniasz tła dla swoich postaci? Poruszają się w próżni – określasz tylko miejsca, nazywasz je po imieniu i na tym kończy się twoja kreatywność. Mam więc pokój bohatera, potem klasę i korytarz szkolny – wyobrażam sobie to wszystko sama, bo nie chcesz mi w tym pomóc. Co z tego, że klasa to pewnie typowa scenografia, którą widziałam na większości filmów młodzieżowych? Tak czy siak twoim obowiązkiem jest mi ją przybliżyć, nadać jej kształt, zbudować atmosferę. Tymczasem skupiasz się tylko na tym, co najważniejsze, czyli interakcjach – streszczonych lub pokazywanych sceną – ale dzieją się one na tle niczego.
ROZDZIAŁ 2
O 16 skończyłem zajęcia i wsiadłem w autobus[,] by wrócić do domu. – Liczby słownie. Pozwól, że nie będę już na to zwracać uwagi.
-Dominik[,] chodź tu na chwile [chwilę], przywitaj się z Alą.
Skrzywiłem się i zawróciłem do salonu. Powiem tylko dzień dobry i spadam dalej patrzeć się w sufit. Gdy wszedłem, odruchowo przygładziłem włosy, bo w moją stronę odwróciła się niska uśmiechnięta blondynka z włosami do ramion i okularami na nosie. – Dzień dobry przydałoby się jakoś wydzielić. Może kursywą albo cudzysłowem?
-Dominik, podaj Ali rękę, trochę kultury – powiedziała stanowczo.
No jeszcze tego brakowało, żeby traktowała mnie przy niej jak smarkacza. – Jeśli chcesz być traktowany dorośle, chłopcze, to zachowuj się jak dorosły. Rety, jak mnie denerwuje ten Dominik. Ma pretensje do matki, że stara się go wychować, więc… robi jej na złość i zachowuje się jak kretyn. Typowe na złość mamie odmrożę sobie uszy. Mam nadzieję, że to część kreacji buntu nastolatka. Jednak czy dorosły już człowiek na studiach to wciąż nastolatek? Dominik zachowuje się, jakby miał lat czternaście, nie z dwadzieścia.
Jak zwykle leżałem w łóżku i wpatrywałem się w sufit, analizując ostatnie tygodnie.
Po godzinie bezczynnego leżenia, chciałem się przewietrzyć, wyjść do sklepu po fajki, ale nie miałem ochoty na rozmowę z mamą i jej koleżanką, które siedziały teraz w kuchni. – Chcesz mi powiedzieć, że rutynowym zajęciem Dominika jest gapienie się w sufit? Może chociaż w smartfona? Laptopa? I co ma wyjście z domu do chęci rozmowy? Przecież jeśli Dominik wyjdzie, to właśnie nie będzie miał okazji porozmawiać.
Nie sądzę, by Dominik miał aż takie problemy ze sobą i wpadał w stany depresyjne (nie czuć tego w jego stylizacji narracyjnej), by spędzać czas w ten sposób, lecz być może jeszcze za krótko znam tego bohatera. Z drugiej strony nie mogę przejść obojętnie obok wrażenia, które podpowiada mi, że piszesz o tym gapieniu się w sufit tylko dlatego, że… to łatwiejsze niż cokolwiek innego. Nie musisz wtedy opisywać przestrzeni i zachowania bohatera, ot, gość leży i się nie rusza.
Doceniam za to strumień świadomości będący niezłą stylizacją myśli Dominika. Jest naturalnie, bohater potrafi użyć mocniejszych słów i nie składa okrąglutkich zdań; to jedna z lepszych pierwszoosobówek, które ostatnimi czasy pojawiły się w ocenach na WS (jakby co, większość dostawała notę: słaby, 2). U ciebie narracja ma się całkiem w porządku; oby tylko współgrała z fabułą.
Nie to co Sandra, idealna dziewczyna z długimi kasztanowymi włosami, niewiele niższa ode mnie. Miała nieskazitelną cerę i mega seksowne ciało. Ta dziewczyna kumpluje sie[się] z kobietą, która mogłaby być jej matką - musi mieć szalenie nudne życie. – Ze zdania wynika, że to Sandra kumpluje się ze starszą kobietą, to ona jest ostatnim podmiotem.
Tak, mówię to ja, facet, który od miesiąca nie wychodził z domu. – Ale… na początku rozdziału bohater wraca do domu...
-Renatka[,] przestań, dam sobie radę, wierz mi[,] wracałam sama do domu o tej porze.
Cholera jasna, nie dość, że zmusiła mnie do tego żenującego występu na powitanie, to jeszcze muszę odwozić ją do domu. – Do przywitania nakłoniła go mama, a odwozić musi Alę. Ze zdania wynika, że Dominik mówił o jednej kobiecie.
Z jednej strony Dominik wciąż wspomina swoją byłą i czytelnik dostaje jasne sygnały o tęsknocie, z drugiej strony bohater nie jest facetem pozytywnym, sam fakt, z jaką wielką łaską odwozi późnym wieczorem koleżankę swojej mamy… Mam pewien dysonans, przez który zaczynam skłaniać się w stronę opinii, jakoby Dominik zasłużył sobie na zerwanie, bo po prostu jest bucem. A przez to te sceny, którymi oddajesz wspomnienia bohatera, nie robią na mnie wrażenia, bo nie jest mi go żal.
Poza tym to trochę zabawne, że Dominik nie ma ochoty odwozić Ali przez miasto, ale koniec końców i tak chce się bujać autem po Warszawie. Czego on się tak obawia – że koleżanka mamy będzie go zaczepiać? Musiałaby lubić sporty wysokiego ryzyka; Dominik prezentuje się tak, jakby na czole miał napisane: nie podchodzić bez kija.
No i pozostaje jeszcze jedna kwestia – klisza, z której jestem w stanie wywnioskować, że Dominik prędzej czy później zainteresuje się Alą. Najpierw porównuje kobietę do swojej byłej, następnie bez większego powodu jest dla niej niemiły. Tak zaczyna się całkiem sporo romansów, wiesz o tym? Proszę, oby to nie było aż tak przewidywalne...
Męczy mnie twoje opuszczanie znaków diakrytycznych [głównie ę]. Dla mnie to jasny sygnał – piszesz od razu na Wattpadzie i nie czytasz dokładnie tekstu przed publikacją. Nie starasz się przesadnie.
Chociaż po co ma pytać, skoro moja mamtka wszystko jej o mnie powiedziała. – Matka.
Zaciągając się papierosem[,] przypomniałem[,] sobie jak leżeliśmy oboje z Sylwią w parku na kocu. – Pomyliłaś imiona czy mamy nową bohaterkę?
-Oj przestań[,] Kotek, jeden papieros jeszcze nikogo nie zabił. – Czemu kotek zapisałaś wielką literą?
Byłem dla niej wtedy za ostry. Zawsze taki byłem, nigdy nie chciałem znaleźć kompromisu, każda jej prośba była przeze mnie ignorowana. Wręcz specjalnie robiłem jej na przekór, byle by było po mojemu. Idiota ze mnie. – Wiemy, widzieliśmy to w scenie. Dominik pokazał swoje wspomnienia, nie musi się z nich teraz tłumaczyć.
(...) może dla tego te wszystkie kłótnie! – Dlatego.
Praktycznie nie widać przejścia od wspomnień do teraźniejszości. Może oddziel te sceny? Będzie klarowniej, bo, szczerze mówiąc, dopiero na koniec rozdziału zorientowałam się, że przenieśliśmy się w czasie.
ROZDZIAŁ 3
Ruszyłem z piskiem opon i zacząłem krążyć po okolicy[,] planując jutrzejszy dzień.
Cały wstęp jest kompletnie niezajmujący. Rozumiem, że pokazujesz codzienność Dominika, ale robisz to, nie skupiając się ani na opisach tła, ani na emocjach bohatera. Ot, rzucasz czasownikami na lewo i prawo: zrobiłem to, tamto i jeszcze siamto. Jeśli są to rzeczy ważne (na przykład chcesz pokazać apatię Dominika, jego rutynę) – mogłabyś je rozwinąć, oddać myśli, które krążą Dominikowi po głowie w czasie poranka; nie musisz się spieszyć. Spraw, by takie sceny nie były ledwo streszczone, ale miały wagę i sens, podejdź do tego na poważnie. Jeśli natomiast są to elementy, które nie mają większego celu – pomiń je. Informacje o prysznicach, oglądaniu filmów, chodzeniu spać… To nie jest nic odkrywczego, bez czego bym się nie obeszła, ale jeśli ma wartość – musisz ją oddać w tekście, a nie tworzyć jedynie pozbawioną emocji notkę informacyjną.
Ogoliłem się, wylałem na siebie hektolitry perfum i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. – Czy to zdrowe?
-Mi [mnie] nie przygotujesz kawy? – Wiem, że to dialog, a więc stylizacja kolokwialna i błędy tego typu są dopuszczalne, ale w twoim przypadku nie mam stuprocentowej pewności, czy zrobiłaś to specjalnie. Wypisałam błąd dla twojej informacji, lecz nie musisz go w tym przypadku poprawiać. W partii narracyjnej natomiast nie byłby tak mile widziany.
-Nie zasłużyłaś.
-Ha ha, ja nie zasłużyłam? A czy 25 lat opieki nad tobą, [przecinek zbędny] to nie wystarczająca zasługa? – Do tej pory sądziłam, że Dominik dopiero zaczął te studia, a wydarzenia z Sandrą miały miejsce właściwie niedawno. Wnioskowałam też o młodym wieku bohatera, biorąc pod uwagę głównie jego dziecinne i bezczelne zachowanie. Tymczasem okazuje się, że to już naprawdę dorosły facet, a nie żaden zbuntowany nastolatek.
-O twoją wspaniałą koleżankę Ale. – Aż chciałoby się zapytać: ale co…?
Alę.
Oho, Dominik kłóci się z mamą, biorą na tapet temat Alicji, padają sugestie odnośnie do potencjalnego związku z bohaterem. To dla mnie wystarczający dowód na to, że ta dwójka wcześniej czy później się spiknie. Mało subtelne.
Wyszła z kuchni i trzasnęła drzwiami od sypialni. Pięknie, tak zaczyna się dzień mojej metamorfozy. – Ale czego on się spodziewał? Zrobił matce awanturę i dziwi się jej zachowaniu. Przecież sam na nią krzyczał (tak, właśnie to oznacza wykrzyknik):
-Jakie szczegóły? O co ci chodzi[,] dziecko?
-O twoją wspaniałą koleżankę[,] Ale. Wie o mnie rzeczy, których nie wiedzą moi kumple - mamę zatkało - swoją drogą też ma tupet[,] żeby zaczynać ze mną od razu temat Sandry - skłamałem - chyba chciała mnie poderwać, ale sorry, nie ma szans!
Mam nadzieję, że kreujesz swojego głównego bohatera na takiego, którego trudno polubić, tylko dlatego, by w przyszłości pokazać jego zmianę, na którą ścisły wpływ będą miały wydarzenia fabularne. Inaczej nie wyobrażam sobie czytać kolejnych rozdziałów o takim smarkaczu.
I jak może bronić tej głupiej dziewczyny, chyba to ja jestem jej dzieckiem. – Ale… Ala nie jest winna temu, że matka zdradziła sekrety syna.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego rozdział zaczynasz rozmową telefoniczną z Rafałem, która wydaje się wstępem do sceny wyjścia ze znajomym, by w kolejnych akapitach to wyjście tylko streścić. Całe spotkanie miało w sobie całkiem duży potencjał – mogłabym chociażby poznać Rafała, zobaczyć, że jest – no cóż – dość nietaktowny, opowiadając podłamanemu Dominikowi o nowych związkach znajomych. Mogłabym dostrzec różne reakcje Dominika i sama zauważyć, jak bardzo wieczór ten przestaje mu się podobać. Ale… nie. Po co, skoro wszystko sprowadziłaś do pustej relacji? Nagle okazało się, że cały wstęp do rozdziału był bez sensu, ponieważ Dominik wyszedł z domu i wrócił do niego po aż dwóch zdaniach. A podwaliny do spotkania zbudowałaś z kilku akapitów; powinno być na odwrót.
Poza tym trochę dziwne, że z Dominika wychodzi niezły desperat. Najpierw śledzi Sandrę, próbuje w jakiś sposób ją odzyskać, by teraz pomyśleć, że: Dwie pary się zaręczyły, jedna się zeszła[,] a ja byłem sam jak palec. – No to on chce wrócić do Sandry czy mieć byle jaką dziewczynę, byle mieć? Już nie wiem, o co mu chodzi.
Kolejne dwa tygodnie nie wiele [niewiele!] się różniły od poprzednich - postanawiałem poprawić jakość swojego życia, po czym dość szybko dopadały mnie wątpliwości i większość dni spędzałem na patrzeniu w sufit. Nastąpiła jednak poprawa - już nie zerkałem na telefon licząc, że napisze. Nie miałem na co czekać i było mi z tym nawet trochę lżej. W środę po południu wpadłem na pomysł, że zupełnie sam pojadę do jakiegoś nowego miejsca na piwo. Zmienię środowisko, może kogoś poznam, a nawet jeśli nie, to po prostu przestanę się wpatrywać w ściany, które powoli zaczynają mieć wgłębienia od mojego spojrzenia. – Zastanów się. Piszesz opowiadanie czy wypracowanie szkolne? A może bardzo spieszysz się do poruszenia tematu romansu z Alą?
Nie musisz pisać o wszystkim – nie istnieje taka reguła. Skoro przez dwa tygodnie niewiele się wydarzyło, po prostu to pomiń. Jeżeli natomiast chcesz oddać smutnego Dominika, który zastanawia się, co zrobić ze swoim życiem – pokaż to sceną – jedną, drugą, trzecią, i niech będą poważne i oddają emocje bohatera. Inaczej lektura nie zadziała, tylko mnie znudzi.
Po co mi dokładny opis wyboru lokalu na balety? Mam wrażenie, że skupiasz się na mało istotnych rzeczach, a te, które są najważniejsze dla fabuły, pomijasz. Natomiast cieszy mnie opis samej knajpy – to jeden z niewielu do tej pory jakichkolwiek dłuższych deskrypcji. Szkoda tylko, że ten nie oddaje specyfiki narracji pierwszoosobowej, jest bardzo… reporterski, obiektywny. Dominik wymienia, co gdzie stoi, ale nie wiąże z tym żadnych przemyśleń, odczuć. Nie wiem, czy podoba mu się miejsce, czy odpowiada mu wspomniana kolorystyka. Nic. Przez takie podejście do kwestii narracji twój bohater jest dla mnie zupełnie obcy, a więc i obojętny.
Gdy byłem w połowie kufla[,] w tłumie mignęła mi znajoma dziewczęca twarz, chociaż nie byłem w stanie sobie przypomnieć, do kogo była podobna. Podążyłem za nią wzrokiem. Usiadła z koleżanką przy stole na wysokości kibla i piła piwo. Niestety widziałem tylko jej profil, który od czasu do czasu zasłaniał mi zagadujący do nich koleś. Dziewczyny właściwie nie przestawały się śmiać, a ja wciąż starałem się przypomnieć sobie[,] kim ona jest. – Stawiam stówę, że to Ala. Jak na osobę, która regularnie odwiedza jego dom, do tego zaszła za skórę Dominikowi i przez którą pokłócił się z matką, to słabo, że jej nie pamięta. Bardzo, bardzo naciągane. Nie wiem, jak mogłaś uwierzyć w to, że to kupię.
Mam wrażenie, że Dominik zakocha się w tej dziewczynie, szczególnie przez ten aksamitny głos. To dość sztampowe rozwiązanie. Czy nie powtarzasz za bardzo utartych schematów?
Wtedy mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. To była koleżanka mamy. – Skąd ja to wiedziałam? Wydarzenia opisałaś w dość bliskim czasie, więc nie było trudno się domyślić. Zero efektu zaskoczenia.
Z Dominika wychodzi też niezły hipokryta. Nie chce, by ktoś interesował się jego życiem, ale jednocześnie sam chce zaczepić mamę i zagaić ją o życie prywatne Alicji. Po co? Przecież jeszcze przed wizytą w klubie nie interesowała go w żaden sposób, wręcz był oburzony jej zachowaniem w aucie. No ale czego nie robi aksamitny wokal, nie...?
ROZDZIAŁ 4
Dlaczego cały początek rozdziału to… dialog? A właściwie nawet nie dialog, bo dobrze zbudowany dialog zawiera – przynajmniej raz na jakiś czas – jakiś dopisek narracyjny, który buduje tło rozmowy, ukazuje zachowanie, w tym gesty bohaterów, ton ich głosu, cokolwiek. Tymczasem ty stawiasz myślnik za myślnikiem i praktycznie nic więcej. Nawet jeśli rozmowa wyszła naturalnie, sama wymiana wypowiedzi wygląda bardzo… biednie. Znów mam wrażenie, że paskudnie się do czegoś spieszysz. Nie potrafisz budować atmosfery. Albo streszczasz, albo lecisz po bandzie i od razu przechodzisz do sedna. Brakuje wyważenia, tworzenia napięcia..
-Bo... właściwie to widziałem ją tylko przelotnie[,] jak wychodziłem - skłamałem - nie chciałem zawracać jej głowy[,] skoro i tak była z koleżanką.
-Szkoda, moglibyście się lepiej poznać. – Jeszcze niedawno mama Dominika twierdziła, że jej syn nie powinien interesować się jej koleżanką z pracy, a tu takie coś? Kiedy zmieniła zdanie? Na jakiej podstawie?
Widzisz, jak mało pokazujesz? Od razu chcesz gnać na łeb na szyję, rozwijając jeden (główny) wątek fabularny, zamiast oddawać ważne momenty z życia Dominika – bym mogła poznać jego, jego mamę, jego znajomych, jego… życie. To się nie dzieje naturalnie, powoli. Jeżeli przytaczasz cokolwiek, to są to albo te najnudniejsze z momentów (gapienie się w sufit, oglądanie serialu, prysznic, sen), albo sceny kluczowe, ale potraktowane po macoszemu (dialog z mamą czy streszczona, krótka scena imprezy etc.).
-Bo ty jesteś moim synem, ona niestety nie.
-No nie gadaj, że zamieniłabyś mnie na Ale?
-Nie zamieniłabym, ale cieszyłabym się, gdybyście się zaprzyjaźnili, na pewno dużo byś zyskał. – Wiesz, wydaje mi się, że matka za bardzo naciska na tę znajomość, a jednocześnie mówi synowi, że nie jest dobrym kandydatem dla swojej przyjaciółki, która ma narzeczonego. To się gryzie i wygląda nienaturalnie. Nie mogę zrozumieć motywu postępowania matki ani jej pokrętnego rozumowania. Co chce ugrać? Mam nadzieję, że nie jest to imperatyw.
-Wybacz mamo, ale ostatnie na co mam ochotę, to przyjaźń z twoimi koleżankami. Wystarczy, że wie o wszystkim od ciebie, moje sprawozdania nie są jej potrzebne. – Dlaczego nie potrafię w to uwierzyć? Wybacz, ale Dominik nie jest wiarygodny. Zbyt niesubtelnie skupiasz się na jego przeżyciach wewnętrznych, które dotyczą głównie tęsknoty za Sandrą albo zainteresowania Alą i niczego więcej. Nie jestem w stanie wierzyć w jego słowa również po tym, jak narzekał, że jest sam jak palec i podoba mu się dziewczyna z imprezy (a w sumie głównie jej głos), która okazała się Alą.
Sądziłam, że dialog, którym zaczęłaś, tylko przez chwilę jest taki ograbiony z komentarzy narracyjnych, ale nie. Cała scena rozmowy z matką składa się prawie wyłącznie z dialogów. Niby raz czy dwa Dominik daje mamie kuksańca, niby ona stawia naleśniki na stole, ale… całość i tak wydaje się pusta. Jakby działa się właściwie nigdzie. Pożałowałaś opisów – i nie chodzi o ścianę tekstu opisującą wygląd pomieszczenia. Powinnaś subtelnie wplatać je w rozmowę. Na przykład mama Dominika mogła objąć parujący kubek herbaty, który dostała od niego na święta, albo zamieszać tę herbatę ozdobną łyżeczką. Albo chłopak mógł spojrzeć zniecierpliwiony na zegar, który spóźniał się o pięć minut, czekając, aż matka zakończy tę przecież bezsensowną rozmowę. Brakuje mi tła. Mam wrażenie, że nie chcesz opisać, co się dzieje wokół bohatera, przodują tylko jego emocje. Scena jest dość naturalna – ale mogłaby być naturalniejsza. Warto wybrać złoty środek i nie poświęcać jednej składowej opowiadania dla drugiej.
Wziąłem szybki prysznic, założyłem dresy i pożyczyłem od Reni auto. Zacząłem kręcić się bez celu i[,] nie wiadomo jakim cudem[,] dojechałem do przedszkola[,] w którym pracuje mama. I Ala. – I pewnie Dominik zaraz ją spotka. To przewidywalne.
Twoje opowiadanie do tej pory składa się głównie z przypadków. Imperatyw imperatywem pogania. Jak nie dziwnym zbiegiem okoliczności Dominik wybiera akurat ten sam klub, który wybiera Ala (kiedy mowa o Mokotowie, gdzie klubów jest w opór), to jeszcze nagle ma amnezję i zapomina, jak Ala wygląda i jaką ma barwę głosu, by później z tyłka jeża podjechać pod jej pracę. No jak? Powiedz mi, jak można samochodem pojechać gdzieś przez przypadek? Takie zamyślanie się w czasie jazdy autem jest niebezpieczne i zwyczajnie głupie, nawet nie wiem, czy możliwe. Wychodziłoby na to, że Dominik w ogóle nie zwraca uwagi, dokąd jedzie, jakie mija znaki, światła, inne samochody. To by się mogło skończyć wypadkiem, szczególnie że mowa o Warszawie, w której ruch jest, no cóż, dość spory, a kierowcy lubię wpychać się między siebie w ostatniej chwili.
Już miałem odjeżdżać, kiedy zobaczyłem drobną, zakapturzoną postać, od której okularów dobijały się światła latarni. – Odbijały.
Kolejny cudowny przypadek: Akurat w momencie, gdy Dominik podjeżdża, Ala wychodzi z pracy. Naprawdę nie widzisz, jakie to opowiadanie robi się naiwne? Poza tym rozwiązania, które wybierasz, są powtarzalne i ciężko tego nie zauważyć. W obrębie kilku rozdziałów pojawiają się bardzo podobne interakcje – dwa podwożenia Ali, dwie imprezy, kilka rozmów z mamą, nic więcej. A przez to nudzę się; mam wrażenie, że obracam się w kółko. Życie twojego bohatera jest paskudnie nieciekawe, a to już piąty rozdział. Niczym jeszcze nie zachęciłaś mnie, bym tu została; nie jest intrygująco, bohater nie jest postacią pozytywną (lub porządnie negatywną, ale za to charakterną, pociągającą), a jego życiem rządzą sztampowe przypadki.
Ale coś mnie tu przywiodło, nie przyjechałem tu bez powodu. – O tym właśnie mówię. Przywiodło nie coś, a imperatyw narracyjny. Do tego pojęcia wrócę w podsumowaniu.
Dlaczego Dominik chce podwieźć Alę z własnej, nieprzymuszonej woli? Wcześniej miał z tym duży problem, a potem, poza imprezą, nic się właściwie nie wydarzyło, by tę relację rozwinąć. Aby w bohaterze zachodziły zmiany, potrzebne są powody tych zmian – sceny, w których dzieje się coś, co ma wpływ na postać, jego decyzje. Tymczasem tutaj tak nie jest. Raz bohater nie chce podwieźć Ali i jest dupkiem, innym razem chce to zrobić, bo tak. No chyba że ten aksamitny głos na karaoke tak na niego zadziałał, ale… to też jest bardzo, bardzo naiwne. I tylko podkreśla desperację Dominika, który interesuje się kobietami na siłę. Ma ładny głos? Poznam ją, postalkuję i odwiozę po pracy!
To też poniekąd trochę niefajne, że Dominik zainteresował się Alą, bo spotkał ją w klubie i widział, jak zachowuje się w stosunku do innego mężczyzny (taki z niego pies ogrodnika?), ale gdy widział ją w domu, ze swoją matką, w zupełnie neutralnej sytuacji, był wobec niej obcesowy, nieprzyjemny. Czy dlatego, że jeszcze wtedy tęsknił za Sandrą? To też nie zobowiązuje do tego, by być niesympatycznym gnojkiem.
-Niezła jesteś - zawahałem się - ciężko mi to wytłumaczyć. Wsiadłem w auto, kręciłem się po Warszawie i samo jakoś wyszło. Nim się zorientowałem, byłem tutaj, potem zobaczyłem ciebie i uznałem, że głupio przejechać obok i nawet nie zagadać. – Od ich ostatniej rozmowy w samochodzie minęło bardzo mało czasu. Nie takiego, o którego upływie wspominasz (bo streściłaś na szybko aż dwa tygodnie, jak nie więcej), ale antenowego – za mało treści naprodukowałaś między tymi dwoma scenami. A przez to rozmowa wygląda na sztuczną, w ogóle zachowanie Dominika takie jest. Gość interesuje się dziewczyną, której właściwie nie zna, i mówi jej takie rzeczy, choć ostatnia z ich rozmów była dość nieprzyjemna. Za dobrze to pamiętam, by nie brać tego pod uwagę.
Moment zaproszenia Alicji na kawę też mało wiarygodny; czy Dominik nie wie, że dziewczyna ma narzeczonego? Jeśli wie, dlaczego nawet nie zastanowi się nad tym, nie poświęci temu choć jednego zdania? Nie mówię, że gdy ma się narzeczonego, to nie można chodzić z kolegami na kawę, ale Dominik nie wydaje się pewnym siebie bohaterem, dla którego kawa ta miała podłoże czysto koleżeńskie. Mam nawet wrażenie, że podświadomie bohater chce Alicję wyrwać (wszystko na to wskazuje), ale nic sobie nie robi z tego, że w ogóle istnieje jakiś konkurent.
Właściwie Dominik nie myśli o niczym, nie oddajesz jego emocjonalności, która dotyczyłaby czegokolwiek – znów popadasz w przesadyzm, skupiając się na samym dialogu lub czasownikach, które wskazują, co bohaterowie robią, brakuje w tym wszystkim jakiegoś wypełnienia, tła, w tym przemyśleń Dominika. Co myśli o Alicji, dlaczego jest taki impulsywny? Gość nie komentuje niczego, jakby nic go nie obchodziło albo jakbyś pisała narracją trzecioosobową, tylko – nie wiadomo czemu – odmieniłaś końcówki w pierwszej osobie. Słabo wykorzystujesz potencjał tej narracji. Pierwszoosobówki pisze się po to, by czytelnik mógł śledzić, co siedzi w głowie głównego bohatera, a nie, by tekst był wyprany z emocji i obiektywnie opisywał tylko, co wszyscy w nim robią, jak się zachowują.
-Hmmm... ciekawe.
-Też tak uważam. Mama ciągle cie chwali, chciała żebyśmy się zaprzyjaźnili, no to jestem - rozłożyłem ręce by się zaprezentować, a Alicja zaczęła się śmiać - co w tym śmiesznego? – Ale pamiętasz, autorko, że Dominik właśnie kieruje samochodem? To znaczy wiem, że da się kierować i rozkładać ręce, ale ani dziewczyna na to nie zareagowała, ani nie wygląda mi to na naturalne. Aż przeczytałam szybko dalej, czy gdzieś jest wzmianka, że Dominik jest w trakcie jazdy. Myślałam, że wciąż stoi na poboczu, a okazało się, że jechał.
-W takim razie teraz ty musisz znaleźć sobie kogoś nowego. – Oho, czyżby kroiła się intryga, gdzie Ala będzie udawała dziewczynę Dominika?
-Oczywiście, że nie! Po pierwsze, jestem zaręczona i nasz związek byłby mało wiarygodny, gdyby znalazła mnie na facebooku i to zobaczyła. – Facebooku, to nazwa własna, więc zapisuje się od wielkiej litery. I, tak, przewidziałam ten wątek.
Wiesz, jaki mam jeszcze problem? Niczego o Ali nie wiem. Ze dwa razy widziałam ją oczami Dominika, a to za mało. Teraz bohaterowie rozmawiają o ważnym wątku, Dominik się odkrywa, jakby Alicja była dla niego ważna i jakby była dość istotną fabularnie bohaterką, ale… za mało jej było do tej pory. Nie dałaś sobie czasu na rozwój tej relacji – ze zwykłej znajomości na cześć w mocne kumplostwo czy przyjaźń. Po scenie z Alicją mam wrażenie, że nie mogłaś się doczekać, aż Dominik i Ala się zakolegują. Dopiero co nawrzucał matce, że ta chce, by przyjaźnił się z Alą, a chwilę potem sam ją prosi o spotkanie i mówi jej wszystko o sobie. Może miał potrzebę, żeby się wygadać, ale tego nie było widać w tekście. Dominik sam stwierdził, że nie miał o czym rozmawiać z kumplem na ich spotkaniu, a teraz nagle wszystko z siebie wyrzuca dziewczynie, której nie lubił, nie tolerował i obwiniał o tajemne życie ukrywane przed matką Dominika (karaoke w klubie i palenie). Przez to wszystko naprawdę trudno mi kupić to, że Dominik uznaje rady Alicji za istotne, że w ogóle się po nie zgłasza, że odprowadza tę dziewczynę do domu i tak dalej. Fabuła, którą wymyśliłaś, wydaje się szyta grubymi nićmi głównie dlatego, że tak bardzo się spieszysz, nie dajesz jej się prawidłowo, naturalnie rozwijać. Ten przeskok z odpychającej postawy wobec Ali do przyjacielskiej relacji jest nagły i diametralny. Ciężko jest mi się przez to wczuć w bohatera. Niby to narracja pierwszoosobowa i jesteśmy w jego głowie, niby jest raczej naturalna, a jednak nie potrafię się wczuć w bohatera.
-Owszem, ale moich nie. W sobotę spotkajmy się w Sturbucksie na Świętokrzyskiej. – Starbucksie.
ROZDZIAŁ 5
W sobotę wstałem już o 8:00. Napisałem smsa do Ali.
„O której się dziś widzimy?
Widzę, że ranny z Ciebie ptaszek :)
Spotkajmy się o 12.
Dopiero? Po co tak wcześnie wstawałem?!
Nie narzekaj. I daj spać innym.
Do zobaczenia :)” – To, co wzięłam w cudzysłów, na Wattpadzie jest napisane kursywą. Wiadomości są jedna pod drugą i nie ma żadnego rozróżnienia, kto co napisał. Przez to się pogubiłam. Dopiero po przeczytaniu trzeci raz zorientowałam się, że druga i trzecia wiadomość są od Ali. Po co więc przeniosłaś połowę do drugiej linijki? Wiem, że znasz swój tekst, ale czytelnik – nie. Nie utrudniaj mu.
Rok temu byłem taki szczęśliwy, niczego mi nie było potrzeba, miałem Sandrę. Miałem wszystko... teraz jak frajer zadaje się z koleżanką mamy, licząc, że jakimś cudem ją odzyskam. – Ze zdania wynika, że Dominik miał nadzieję na odzyskanie Ali, a chyba chciałaś, żeby chodziło o Sandrę.
Kolejny poranek pozbawiony emocji, pełen streszczeń oraz mało istotnych sytuacji, których potencjał zupełnie nie został wykorzystany. Czy nie zauważyłaś, że w książkach naprawdę rzadko pojawiają się takie wzmianki, które zupełnie niczego nie wnoszą do opowiadania? Co mnie obchodzi, o której godzinie Dominik wstaje, co je na śniadanie, co robi po nim, o której wychodzi z domu? Podpowiem ci: nic. Interesują mnie tylko rzeczy istotne fabularnie. Zakładam, że Dominik to człowiek, a więc na pewno kiedyś się kąpie, załatwia potrzeby fizjologiczne, jada i sypia. Nie potrzebuję o tym informacji. Skup się na czymś bardziej istotnym niż rozpiska poranka, który przypomina blog – pamiętnik rodem z Onetu: Drogi pamiętniczku, dziś wstałem, umyłem się, zjadłem kanapki… Nuda!
O 11:10 wyszedłem z domu, pożyczyłem auto Reni i ruszyłem w stronę Centrum. – Dlaczego to słowo zapisałaś od wielkiej litery?
Sturbucks znajdował się na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, jednak po wejściu do środka nie widziałem Ali. – Przy tym skrzyżowaniu w Warszawie jest Costa Coffe, nie ma tam Starbucksa. I nadal z błędem.
Za ladą biegali bariści serwując kawę i ciastka spragnionym hipsterom. Zamówiłem sobie jak zwykle koktajl owocowy i czekałem na dziewczyny. – Czyli Dominik uważa, że do tej kawiarni przychodzą hipsterzy, a sam… zwykle zamawia tam koktajl? Czy też jest stałym bywalcem, hipsterem?
Dostałem SMSa. – SMS-a.
Gdzie jesteś?
W Sturbucksie, czekam na Was od piętnastu minut. – Starbucksie. Nie będę już tego wypisywać.
Jesteśmy na górze Gamoniu!
W tym momencie podniosłem wzrok do góry i zauważyłem drugi poziom kawiarni. Idiota ze mnie. – Wcale nie. Jeśli był pierwszy raz, to normalne, że nie wiedział, jaki układ ma budynek. No i Ala też mogła go uprzedzić, a zamiast tego ma do niego pretensje.
Koleżanką okazała się dziewczyna[,] z którą była w Zielonej Gęsi. Była wysoka, bardzo szczupła i miała długie, proste blond włosy. Miała na sobie legginsy i dopasowaną tunikę. Do tego kozaki na obcasie. – Ten opis jest sztywny i sztampowy. Czy kiedy widzisz jakąś osobę, to też wymieniasz w myślach, w co jest ubrana? Czy nie lepiej wyglądałyby myśli w stylu: Wow, ta laska naprawdę dobrze wyglądała w tej tunice! I te kozaki… Gwizdnąłem z podziwem. Lubiłem dziewczyny na obcasach.
Poza tym skąd Dominik wiedział, że dziewczyna jest wysoka, skoro siedziała? Mógł ja zapamiętać z karaoke, jasne, ale teraz opisuje to, co widzi w tej chwili. No i jeśli siedziała, to zakładam, że Dominik nie schylał się, by zobaczyć jej kozaki. Mógł je dostrzec z daleka, ale opis sugeruje, że dzieje się to później, już przy przywitaniu.
Strasznie szybko bohaterowie przechodzą do rzeczy. Nawet nie zdążyłam się wczuć w atmosferę tego spotkania, a oni już przygotowują się do planu. Nie wiem, co Dominik o tym myśli, choć masz narrację pierwszoosobową. Nawet gdy bohaterowie biorą się za ręce, gość tylko wspomina, że Jola ma delikatne dłonie ozdobione pierścionkami. Ale czy mu się podobały? Jak się czuł z tym planem? Dlaczego Dominik nie ma żadnych przemyśleń na jego temat? Nagle, ni z tego, ni z owego dowiaduje się, że będzie blisko z zupełnie obcą dziewczyną i podkreśla w myślach, jakie to jest znaczące, ale jednocześnie w ogóle nie zastanowił się nad tym wszystkim. To tak nie działa, że rzucasz wątkami znienacka, w dodatku w postaci marnych ochłapów, i zatykasz tym usta czytelnikom. Nawet nie widzę, by Dominik był w ten plan zaangażowany – wydaje się kukiełką, która tylko porusza się w scenie i nic więcej. Brakuje mu naturalności; samą stylizacją pojedynczych zdań-myśli jej nie uzyskasz, potrzebujesz jeszcze tego żywego strumienia świadomości, w którym Dominik na bieżąco przeżywa emocje, komentuje rzeczywistość, w której się porusza, w odniesieniu do swoich odczuć. Nie tylko obiektywnie, jak reporter, którego sprawa nie dotyczy.
(...) aż się zachłystnąłem[,] a jej koleżanka znów zaczęła się śmiać. – Zachłysnąłem.
-A wtedy ja wsiądę i dam ci soczystego buziaka w policzek. Zagadnę, pośmiejemy się chwilę i odjedziemy. A twoją byłą zostawimy zszokowaną na parkingu. – Czyli plan obejmuje to, że Sandra zobaczy z daleka, jak w środku samochodu Jolka daje buziaka Dominikowi? A jak będzie musiał zaparkować gdzieś daleko, bo blisko nie będzie miejsca? Albo słońce będzie świecić na szybę i jedyne, co zobaczy Sandra, to odbicie budynku w przedniej szybie? Bez sensu. Czemu oni po prostu nie mogą iść do tej galerii na fake-zakupy, trzymając się za ręce? W ogóle ten cały plan wydaje mi się mocno niedopracowany, a przede wszystkim dziecinny. Na pewno nie chcesz zmienić wieku bohaterów na jakieś trzynaście/czternaście lat?
Jak powiedziały, tak zrobiliśmy. Szczerze, nie specjalnie wierzyłem w powodzenie tego planu, ale Jolka idealnie zagrała radość na mój widok i rozśmieszyła mnie swoją głupią gadką, więc stres opuścił mnie całkowicie. Odjechaliśmy[,] zostawiając Sandrę na parkingu i żałuję, że nie widziałem jej miny, bo podobno była przednia. Ala ukrywała się na przystanku autobusowym dwie ulice dalej, więc zgarnąłem ją i odwiozłem dziewczyny do domów. – DLACZEGO? Dlaczego streściłaś jedną z ważniejszych scen tego opowiadania? Wręcz przełomową? Nie, tak nie można! Mogłaś streścić plan, ale ten wątek należałoby rozwinąć najbardziej jak się da! To, że napiszesz, co się działo poza kadrem opowiadania, nie sprawi, że się wczuję. Wręcz przeciwnie – to idealna sytuacja do pokazania stresu Dominika, reakcji na zobaczenie Sandry, emocji, które w nim to spotkanie wywołało i które wywołał pocałunek. A zamiast tego dostaliśmy krótki akapit i po sprawie. No nie, tak się nie robi. To jest frustrujące – jakby dać czytelnikowi cukierka, a po chwili jednak zabrać go tuż sprzed jego nosa.
To zaskakujące, że da się tak pisać opowiadanie, właściwie nie pisząc… opowiadania.
-Jutro, spotkamy się przy fontannach i tam zrobicie sobie pierwsze zdjęcie, które wrzucicie na fejsa.
-Oczywiście bez żadnych czułości.
-Jolka wrzuci jako pierwsza, a ty je udostępnisz.
-Ej, ej dziewczyny nie rozpędzajcie się!
-Chcesz ją odzyskać?
-No chcę.
-Więc słuchaj nas. Każda z nas oszalałaby widząc zalążek związku swojego byłego. Nie wybrzydzaj.
Kto wypowiada którą kwestię? Ty wiesz, pamiętasz jeszcze czy w ogóle jest to totalnie obojętne i mam losować? Wiem tylko, że pierwsza i trzecia należy do Ali, a czwarta i szósta do Dominika. A reszta?
Po dość długim dialogu napisałaś trzy zdania (tylko trzy!) i od razu przeszłaś do kolejnego dialogu, tym razem rozmowy telefonicznej z Rafałem, która trwa już do końca rozdziału.
-Pieprzysz! Gadaj, chce wiedzieć wszystko! Jak sie poznaliście? – Czy kumpel nie powiedziałby prędzej: Dawaj na piwo, pochwalisz mi się!? Dopiero co Rafał sugerował spiknięcie z Sandrą i to była jego pierwsza myśl, a nie wyrywanie lasek, więc skąd teraz plotkarskie zajaranie się Jolką?
Rozmawialiśmy przez jakieś 20 minut, a mi coraz lepiej szło zmyślanie na temat moich randek z Jolką. – To zakończenie rozdziału jest ograbione… praktycznie ze wszystkiego. Mam wrażenie, że coś urwałaś. Nie ma tu nic, co zachęciłoby mnie do otwarcia kolejnej notki. Nie mówię, że masz od razu kończyć grubym cliffhangerem, ale zakończ to choć trochę emocjonująco. Niech Dominik ucieszy się z tego, że udało mu się okłamać kumpla – niechże się chociaż uśmiechnie pod nosem, wyobrazi minę Sandry, gdy będzie próbowała wyciągnąć te informacje od Rafała… Daj jakąś zapowiedź, wskazówkę, cokolwiek, co sprawi, że będę mieć powód, by otworzyć kolejną notkę. Zakończeniem w stylu sprawozdania z rozmowy tego nie osiągniesz.
ROZDZIAŁ 6
Zaczynasz opisem miejsca i chociaż raz zadbałaś o to, by w narracji ujawnić odczucia bohatera. Nie napisałaś wprost, że był zachwycony kolorami fontanny, ale autentycznie pokazałaś ten zachwyt w tym, jak bohater opowiada o miejscu. Od razu lepiej się czyta, tekst staje się bardziej naturalny, a Dominik autentyczny.
Na skwerze rozciągały się trzy nicki o nieregularnym kształcie, wypełnione do połowy wodą. – Chyba chodziło ci o niecki.
Ten wieczór zmieni wszystko, przekażemy światu informacje o tym, że zaczynamy się spotykać. Ustawialiśmy się do zdjęcia od godziny, jednak każde wyglądało na wymuszone i nienaturalne. Jola traciła powoli zapał[,] a ja byłem tym wszystkim zmęczony. – Raz, że strasznie szybko zmieniasz atmosferę. W pierwszym zdaniu oddajesz nadzieję, zaangażowanie, zapał, a w kolejnym – demotywację. Nie oddajesz procesu, w czasie którego Dominik i Jola zaczynają być znużeni, scenę zamknęłaś w dwóch zdaniach. Przez to nie mogę zobaczyć prawdziwych emocji – narastającego poirytowania, radości powoli zmieniającej się w rozczarowanie, zmęczenie. Na kij ci więc taki ładny wstęp, opis miejsca, skoro, gdy przychodzi co do czego, samą akcję chamsko ograniczasz?
Dwa – coś mi się nie wydaje, że nieudana zabawa trwała aż godzinę. Godzina to bardzo długo, jedno zdjęcie zajmuje kilka sekund. Można wyklikać całą serię po wstępnych przygotowaniach obiektywu i tak dalej. Śmiem wątpić w to, że przez całe sześćdziesiąt minut ani jedna fotka nie nadawała się do użytku. Rety, tu chodzi o zwykłe zdjęcie na FB, to nie jest zdjęcie castingowe do Top Model. Czy coś. Dorośli ludzie, a pieszczą się z takimi głupotkami jak dzieci. Nadajesz ogromne znaczenie rzeczom, które tak naprawdę go nie mają, a problematyka opowiadania wydaje się sztucznie rozdmuchana.
-Wiem! - krzyknęła nagle Alicja - ściągajcie buty.
-Co?! - powiedzieliśmy jednocześnie.
-Słyszycie, ściągajcie buty, podciągnijcie nogawki spodni i usiądźcie do mnie tyłem. Pewnie zamoczą wam się nogi więc lepiej nie narażać na to butów.
-Jest cholernie zimno, Alka - zaprotestowała Jola. – To dlaczego nie ujęłaś tego już w czasie procesu fotografowania? Bohaterowie stoją w miejscu, pozują, nie ruszają się przesadnie, więc na pewno przez godzinę nieźle zmarzli, zresztą Ala też. Mogłabyś to pokazać.
Właściwie mogłabyś pokazać cokolwiek, chociażby jedną wcześniejszą pozę. Jak chcesz rozruszać moją wyobraźnię i wkręcić mnie w lekturę, skoro chodzisz na skróty i niczego nie pokazujesz?
Właściwie mogłabyś pokazać cokolwiek, chociażby jedną wcześniejszą pozę. Jak chcesz rozruszać moją wyobraźnię i wkręcić mnie w lekturę, skoro chodzisz na skróty i niczego nie pokazujesz?
Ala usadziła nas tyłem do obiektywu. Kazała mi się przysunąć do jej koleżanki i objąć ją ramieniem. – Czemu Dominik nazywa Jolkę koleżanką Ali? Przecież już ją poznał, spędzili razem trochę czasu. To nienaturalne, że tak o niej myśli.
-Ok, zmiana planów - Ala zamyśliła się na chwilę - Dominik, zaproś ją. Jak sprawa z zaproszeniem ucichnie, wrzucimy zdjęcie. – Ale… przecież znajomym raczej nie wyskoczą powiadomienia o zawarciu znajomości, nie? Czemu wszyscy mieliby się tak tym przejmować, że sprawdzaliby ostatnio zawarte znajomości Dominika? Zresztą można przecież zablokować widoczność tego.
Kolejny potok SMS-ów i znów gubię się, która wiadomość należy do kogo:
Dziewczyno nie masz zegarka?
Daj sie wyspać po nocnej zmianie.
Nie ma czasu na spanie!
Za 11 godzin Jola wrzuci zdjęcie
Pamiętaj żeby o 17 być w domu, wszyscy muszą myśleć, że jesteście na randce.
PS. Mam zegarek, właśnie jem śniadanie.
Tak, tak wszystko pamiętam, smacznego.
Branoc.
Naprawdę oni tak przeżywają wrzucenie głupiego zdjęcia? Przecież niekoniecznie musiało być robione akurat chwilę przed wrzuceniem, równie dobrze można dodać fotografię z opóźnieniem. Mam wrażenie, że tylko ta trójka tak strasznie się wszystkim przejmuje. Równo jedenaście godzin, hę? Co to za odliczanie? Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zresztą ktoś musiał zrobić Dominikowi i Jolce to zdjęcie, więc… mogli czekać dzień na podesłanie tego zdjęcia, prawda? Naprawdę ktoś mógłby obserwować profil Dominika i tylko czekać, aż wrzuci fotkę? A jak ktoś ze znajomych w tym czasie, kiedy wrzucą zdjęcie, był przy tych fontannach? I czemu Dominik ma nie wychodzić z domu? Bez sensu. Czuję, jakbym brała udział w jakiejś gimbazjalnej zabawie, gdzie każdy myśli, że wszystkich dookoła obchodzi jego życie prywatne.
Obudziłem się po 15:00. Zszedłem na dół, zrobiłem sobie koktajl, omleta i ruszyłem w stronę salonu. Nie zamierzam wychodzić dziś z domu, by nikomu nie rzucać się w oczy. – Zamierzałem; pilnuj czasu przeszłego.
-Wiem, ale ona tak dobrze na ciebie działa. Bałam się, że już na zawsze zamkniesz się w swojej samotni. – I znowu mama Dominika rozckliwia się nad tym, że Ala ma na niego dobry wpływ. A właśnie, co z tym jej narzeczonym? Czy wie o całej sytuacji? Nie ma problemu z tym, jak bardzo niedojrzałe pomysły ma jego kobieta? No i czemu, poza jedną sceną, nie widać już relacji łączącej Renatę z Alą? Minęło kilkanaście dni, a nie było żadnych odwiedzin, Ala też mało mówi o Renacie. Czuję, jakby pierwsza scena pobytu Ali w domu Dominika była na pokaz. Odwalone? Odwalone, to już babki nie muszą się spotykać. No nie, to tak nie działa. Przyjaźń to przyjaźń. A streszczenie wszystkiego do dialogu z Dominikiem, gdzie Ala pewnie mówiła, nie sprawi, że uwierzę w więź kobiet.
Bzdura, gdyby nie Ala i Jolka, w życiu nie zebrałbym się, by znowu biegać do kolegów. – No ale się nie zebrał. Od spotkania, na którym nie mieli o czym rozmawiać, przez rozmowę o nowej dziewczynie nie było żadnej sceny z kolegami, nigdzie Dominik nie wychodził.
Wziąłem szklankę i poszedłem do swojego pokoju. Chwilę pograłem na kompie, a czas płynął tak szybko, że nawet nie spostrzegłem się, kiedy dostałem smsa [esemesa/SMS-a] od Joli. – Czy Dominik ledwo chwilę temu nie powiedział, że chce spędzić wieczór z mamą? Nie rozpoznałam wtedy sarkazmu.
Nie minęło pięć minut a mój Messenger kipiał od nawału wiadomości
Stary, co to za laska?
Jak to? Od kiedy?
Jak mogłeś zrobić to Sandrze?!
Gdzie ją wytrzasnąłeś?
No,no... zazdro.
Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że tyle osób nagle się odezwało i to tak bezczelnie. Tyle dni chłopak był w rozsypce i nie miał nikogo obok siebie, a teraz nagle świat się zainteresował? Nie wiedziałam, że taki z niego celebryta. Nie, po prostu to jest tak sztuczne, jak sceny w „Strasznym filmie”. Ludzie się tak po prostu nie zachowują. Część co najwyżej polajkowałoby fotkę lub wyraziły zaskoczenie emotikonem wow.
Kolejne dni mijały mi na pracy i odpisywaniu znajomym. Wszyscy dali się wkręcić. Wszyscy, z wyjątkiem Sandry. Myślałem, że odezwie się do mnie, napisze - nawet coś niemiłego, ale nic z tych rzeczy. Telefon milczy. Widocznie sprawa wydała się jej zbyt niewiarygodna. – Dlaczego pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to fakt, że Sandra po prostu nie chce się wtrącać w nowy związek swojego byłego? W ogóle nie wpadłabym na to, że sprawa jest niewiarygodna; nie wiem, jak wpadł na to Dominik. Nie rozumiem jego toku myślenia.
Męczy mnie twoja skrupulatność w podawaniu mi dni tygodnia oraz godzin, w których dzieje się akcja. Po co mi aż tak dokładne informacje? Nawet ich nie zapamiętuję...
W Niedzielę po zajęciach zadzwoniłem do Ali.
-Hej wspólniku, co słychać?
-Hej, niestety niewiele.
-Jak to? Przecież zatrząsnąłeś facebookiem, wszyscy znajomi są w szoku!
-Wszyscy. Z wyjątkiem jednego… – Strasznie dziwni są więc wszyscy ci ludzie. Rozumiem – kilka osób, które jest z Dominikiem bliżej i wiedziało o jego dołku oraz tym, że rzadko wychodził z domu, ale… wszyscy? Jak jeden mąż? Bez przesady, to nie jest żaden hot news z pierwszych stron gazet, by się nad tym tak roztrząsać, ot, chłopak znalazł dziewczynę. Lubisz koloryzować, ale im bardziej to robisz, tym mniej wiarygodny jest twój tekst.
-Jestem tego pewna. Tylko musicie zachowywać się jak para.
-To znaczy? – Halo, podobno Dominik był z Sandrą dwa lata. I co, zapomniał jak się zachowuje w związku?
-Musisz o nią dbać, przytulać, i byłoby nieźle gdybyś choć raz ją pocałował. – Strasznie pokrętny jest tok rozumowania Ali i Joli. Jeżeli Dominik i ta druga będą udawać szczęśliwą parę, na jakiej podstawie Sandra, która sama z nim zerwała (i to już jakiś czas temu; to nie jest świeża sprawa), miałaby się w to wtrącać?
[Edit: zresztą potem Sandra właśnie to stwierdza; kolejny mocno przewidywalny wątek, którego zakończenia czytelnik domyśla się, zanim porządnie się zaczął. Swoją drogą to frustrujące, że jako czytelniczka czuję się dużo bardziej racjonalna od twoich bohaterów i wpadam na takie rzeczy szybko, gdy oni w ogóle nie biorą ich pod uwagę. Przez to, zamiast cieszyć się lekturą z fajnymi postaciami, jedynie żenują mnie ich nieroztropne decyzje].
Podobna akcja miała miejsce w „American Pie” i pamiętasz, o co wtedy chodziło? Udawana dziewczyna głównego bohatera była dla niego straszną zołzą i jego docelowej wybrance serca zrobiło się go zwyczajnie żal. Tutaj to nie zadziała, jeśli para będzie szczęśliwa – tak sądzę.
Poza tym w „American Pie” chodziło głównie o coś więcej – bohater miał się przygotować do wyrwania dziewczyny, która mu się podobała, a przyjaciółka uczyła go miłości i spraw z tym związanych, chociażby seksualnych. Sceny były więc wysypem zabawnych gagów, które powstały dzięki braku doświadczenia w obyciu damsko-męskim. Tutaj natomiast Dominik ma już jakąś bazę, doświadczenie, ale w ogóle z niej nie korzysta. Dlatego nie jest nawet śmiesznie, a po prostu niezręcznie.
W dodatku sam plan wymyślony przez postaci – w porównaniu z planem z „American Pie” – jest tu dużo bardziej banalny, niezajmujący i, jakby nie było, zwyczajnie głupi – chodzi o wzbudzenie zazdrości. Tylko że gdzieś musi być granica. Zazdrość w Sandrze powinna pojawić się na wcześniejszym etapie, gdy Dominik zacząłby ledwo randkować z Jolą, interesować się nią, a nie wtedy, gdy już się całują i ogłaszają na FB, że są parą. To może Sandrę (jeśli ma choć trochę oleju w głowie) odrzucić, zniechęcić. W końcu jej eks już ułożył sobie życie. Naprawdę nikt o tym nie pomyślał? Dziwi mnie to szczególnie w przypadku Ali, która w oczach mamy Dominika uchodziła za rozsądną. I która ma narzeczonego, więc chyba jakieś doświadczenie w relacjach damsko-męskich również. A do rozsądnych niestety nie należy, ni chu-chu.
[Edit: Kolejna przewidziana przeze mnie kwestia – Dominik tego wszystkiego, na co ja tutaj wpadłam, domyśla się, ale po czasie, gdy Sandra naprawdę miała chęć odpuścić. I, oczywiście, Dominik za swoją porażkę – udział w nierozsądnym planie – obwinia Alę i Jolę].
Otworzyła mi roześmiana Ala, trzymała drinka w ręku i paliła papierosa. – Że tak sobie na klatce paliła? Albo wewnątrz domu/mieszkania, a nie przy oknie?
-Wskakuj! Wprawimy cię w całuśny nastrój.
-Dominik! Chcesz wódki czy drinka? - Jola przywitała mnie w kuchni.
-Yyy...
-Lej mu wódki! Niech nabierze odwagi. – Przewiduję scenę upicia i przesunięcie granicy. Kolejna sztampa. Coś à la piżamowa imprezka z malowaniem paznokci i obgadywaniem facetów? Jeszcze brakuje gry w butelkę.
Już miałem ją pocałować, gdy usłyszałem dzwonek telefonu. Gwałtownie zeskoczyłem z kanapy i złapałem komórkę. Mało brakowało[,] a zaczęlibyśmy się całować. – Tak, Dominiku, masz dwadzieścia pięć lat i dwuletni związek za sobą. Nie musisz tak przeżywać zwyczajnego całowania, i to takiego, które nie ma podłoża emocjonalnego, a jest jedynie udawane.
Ewentualnie Dominik mógłby i taki pocałunek przeżywać, tylko najpierw – do tej pory, od początku opowiadania – bohater musiałby być pokazany jako wrażliwy, nadający emocji takim momentom, które innym mogłyby wydawać się dość trywialne. Mogłoby tak być, gdyby Dominikowi brakowało doświadczenia, pewności siebie i tym podobne. Gdyby, na przykład, był prawiczkiem (i znów: pamiętasz pierwszą część „American Pie”?). Jednak nie zauważyłam, by tak było (edit: w dalszej części idzie bez oporów do łóżka z Sandrą). Dla mnie od początku jest to momentami chamski gość, który ma za sobą nieudany związek, jest sfrustrowany sam sobą, bo nie bardzo wie, czego chce, a do tego ma raczej przeciętne, mało ciekawe życie oraz skąpe, nużące przeżycia wewnętrzne. A to nie pasuje mi do obrazka Dominika, który udawane pocałunki czy fotki na Fejsa przeżywa jak mrówka okres.
Problem z tym bohaterem jest też taki, że mało co robi na nim jakiekolwiek wrażenie i dopiero, gdy dochodzi do jakichś kulminacyjnych momentów (które jednak dla dorosłego czytelnika mogą nie wydawać się aż tak istotne – robienie zdjęcia, publikacja go, pierwsza próba pocałunku ze swoją fake-dziewczyną), Dominikowi uruchamiają się przemyślenia. Źle, że zazwyczaj dzieje się to w ostatniej chwili i trwa aż dwa zdania. Nie może tak być. Albo narracją pierwszoosobową przez cały czas pokazuj mi emocjonalnego, wrażliwego, niepewnego i delikatnego faceta, któremu brakuje doświadczenia z kobietami i daje sobą sterować przez koleżanki, i przeżywa ich coraz śmielsze propozycje, albo oddawaj mi gościa, który narracją pokazuje mi, że jest wyluzowany i nie przywiązuje do tego takiej wagi. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Dominik musi mieć jeden, stały charakter i powinnaś oddawać go praktycznie każdym zdaniem opowiadania. Nie raz na jakiś czas, gdy ci się przypomni, że wypadałoby, by bohater miał jakieś uczucia. Wtedy próbujesz je nadrobić za sceny, w których tych uczuć brakuje, a efekt jest taki, że w jednym momencie mocno przesadzasz z emocjami, by gdzieś indziej nie było ich wcale.
Sandra chciała pogadać, teraz musi być na mnie wściekła.
Moje wspólniczki śpiewały i tańczyły do piosenek Video, a ja siedziałem przy oknie i paliłem czwartego papierosa z rzędu. – Ale wiesz, Dominiku, że istnieje coś takiego jak oddzwanianie? Wiesz o tym, prawda?
Jest 2:15, trochę słabo. – Była. Znów czas.
ROZDZIAŁ 7
Byłem zły na Alicje, że kazała oddać mi telefon Jolce, jestem rozczarowany jej obietnicą, bo nic nie jest dobrze. – Znów mieszasz czasy i to w jednym zdaniu. Jeśli zdecydowałaś się na przeszły, to się go trzymaj.
Nie mam ochoty bawić się w te głupie podchody z moją byłą, tym bardziej, że oddalają mnie od niej, a zbliżają do kogoś innego. – Tu też.
Dominik zbliżył się do Jolki? Kiedy niby? Bo pamiętam, że wspomniałaś o tym raz czy dwa, ale zdecydowanie brakuje scen, które by to pokazywały – dawały świadectwo tego, że Dominik czuje się dobrze w towarzystwie Joli, sam się do niej przysuwa, uśmiecha szczerze, ocenia ją pozytywnie w swoich przemyśleniach, dzwoni do niej i tak dalej. Dokąd tak pędzisz? Czemu nie poświęcisz tych dwóch – trzech rozdziałów na utrwalenie, umocnienie nowej relacji, pokazania tego, jak koleżeństwo zamienia się w przyjaźń. Bo wiesz, może to się dzieje, ale gdzieś poza kadrem opowiadania, w twojej głowie. Sama zwróć uwagę na to, co dostałam ja. Scenę poznania w Starbucksie? Streszczenie akcji pod galerią? Scenę robienia zdjęcia, które Dominika frustrowało? I w końcu niedoszły pocałunek w mieszkaniu. Mało!
Tym bardziej nie mogę uwierzyć w rozwijającą się relację między Jolą a Dominikiem, skoro ten drugi, gdy ma problem, SMS-uje z... Alą. Jola praktycznie nie występuje w tekście, nawet nie potrafię jej sobie wyobrazić. Wiesz, co o niej pamiętam? Że nosi kozaki i ma delikatne dłonie, bo to Dominik komentował, na to zwrócił uwagę. Ale co jeszcze mu się w niej podoba? Jak i kiedy spędzają czas?
Tak mi się teraz skojarzyło… Dominik coś tam studiował, nie? Dlaczego nie pokazujesz innych aspektów jego codzienności, czemu nie zrobisz tego opowiadania bardziej wielowątkowym, nie nadasz mu głębi? Nawet nie pamiętam, czy była mowa o tym, jaki to kierunek studiów.
-Alicja powiedziała, że nie może się z tobą skontaktować, martwi się.
-Powiedz jej, że wszystko gra, nie mam ochoty na rozmowy ani z nią, ani z jej koleżanką. Dajmy już temu spokój dobrze? – Poniekąd przeraża mnie, że dwudziestopięcioletni facet zachowuje się trochę jak małolat, który obraża się właściwie za nic. Skoro ma problem z dziewczynami, dlaczego z nimi o nim nie porozmawia? Nie skontaktuje się z nimi, nie powie, że nie podoba mu się już plan, który wspólnie wymyślili? Dlaczego nie zbierze się w sobie, żeby to wszystko poodkręcać, tylko zamyka się w domu i… tyle? Zwala winę na dziewczyny i odsuwa się od nich, ale przecież to nie ich wina, sam przecież zgadzał się na wszystko. Teraz tylko czekam, aż mu przejdzie. Wiem, że tak będzie, bo tu nie ma innych wątków ani postaci; wszystko kręci sie w kółko.
Wiesz, co mnie boli? Dominik to postać pasywna, do bólu nudna, która nie podejmuje samodzielnie żadnego działania .I okej, tacy ludzie również istnieją, wynika to z charakteru, ale, szczerze mówiąc, źle mi się czyta beletrystykę o takim głównym bohaterze, tym bardziej gdy narracja jest pierwszoosobowa i siedzę w głowie tak bardzo nudnego, chamskiego i obrażalskiego typka. To już siódmy rozdział, a ja go zwyczajnie nie trawię, nie jest mi go nawet żal, nie potrafię mu współczuć.
Mama spojrzała na mnie spod grzywki i jadła w milczeniu. Dolała mi soku z pomarańczy, westchnęła i wyrzuciła z siebie jednym tchem.
-Zaprosiłam Ale i Szymka jutro na obiad, są moje imieniny, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, wpadną około piętnastej, pasuje ci? – Jednym tchem? Czy ona się boi Dominika? Chłopak jest trochę agresywny, ale…
-Chyba żartujesz! - byłem wściekły. Co ona sobie wyobraża!
-Myślałam, że się ucieszysz, tak dobrze się dogadujecie...
-Mówiłem ci, że nie chce o tym gadać! A jeśli tak trudno ci to zrozumieć[,] powtórzę to jeszcze raz. Nie chcę widzieć ani Alki, ani Jolki, ani nikogo innego. Skoro jutro o piętnastej masz gości, ja sie zmywam. Nie musicie na mnie czekać.
Pobiegłem do pokoju i trzasnąłem drzwiami. Do wszystkiego musi się wtrącić! Nic nie rozumie, zawsze musi być mądrzejsza!
Ale… matka tylko poinformowała go, że zaprosiła przyjaciółkę i jej narzeczonego do WŁASNEGO DOMU w swoje WŁASNE IMIENINY. A wcale tego mówić Dominikowi nie musiała. Mam ochotę powiedzieć temu chłoptasiowi: Jeśli jesteś dorosły i chcesz spokoju, to pakuj rzeczy, wynajmuj mieszkanie i zacznij się zachowywać jak ten dorosły, odpowiedzialny człowiek, a nie jak pokręcony dupek. Chłopak jest naprawdę agresywny i niezrównoważony. Współczuję matce żyć z synem w takiej patologii. On ją po prostu zastrasza i nęka psychicznie, a jednocześnie zachowuje się jak nieprzygotowany do życia w społeczeństwie szczyl, który potrafi pyskować tylko matce; bo że koleżankom dał się zmanipulować, to już im nie nawrzuca, już trzęsie przed nimi portkami i zamyka się w pokoiku. Takie zachowania się leczy.
Założyłem kurtkę, złapałem kluczyki od jej auta i pojechałem na stacje benzynową. – Że auto należało do tej kurtki?
Mocno kwikłam z tego, że Dominik jest taki paskudny w stosunku do swojej mamy (zresztą nie pierwszy raz), ale samochód od niej to pożycza, no problemo.
Kolejna scena – Dominik jedzie do parku, siada na ulubionej ławce i wspomina, gdy spędzał na niej czas z Sandrą. Nagle przypomina sobie o płytce, którą razem tu zakopali. Wydaje mi się jednak, że ktoś, kto tak strasznie tęskni za swoją dziewczyną, już dawno wpadłby na to, by wykopać tę płytkę. Znów wszystko się dzieje nieprawdopodobnie zgodnie w czasie – Dominik przypomina sobie o zakopanej w parku pamiątce, idzie ją wykopać i – oczywiście! – akurat spotyka Sandrę, która już to zrobiła. Może nie byłoby mi aż tak ciężko w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że twoim opowiadaniem takie przypadki rządzą non-stop. Czasem po kilka w jednym rozdziale. Dominik chce się odciąć od Ali? Jego mama AKURAT ma imieniny i ją zaprasza. Dominik jedzie wykopać płytę? AKURAT spotyka Sandrę. Gdybym nim była, dawno zagrałabym w Totka.
Na prawdę działał! – Naprawdę.
-Myślałem, że jesteś z tym dupkiem z Blikleja, nie sądziłem, że zaboli cię mój związek.
-Z Kamilem? Proszę cię, jak mogłeś tak pomyśleć. Nigdy mnie z nim nic nie łączyło, to przyjaciel, a do tego zupełnie nie w moim typie.
-Byłem u ciebie, była domówka, nie wpuścił mnie.
-Nie kojarzył cię! Kurcze jakie to wszystko pogmatwane... – No tak, przyjaciel Sandry nie kojarzył jej faceta, z którym była dwa lata. No to niezły z niego przyjaciel.
Może akcja tego opowiadania dzieje się w jakimś postapokaliptycznym świecie po promieniowaniu, które skutkuje masową amnezją? Dominik też szybko zapomina o różnych rzeczach i osobach, i przypomina sobie o nich AKURAT, gdy są fabularnie potrzebne.
Nie bardzo rozumiem tę całą Sandrę. Ile czasu Dominik siedział sam w domu, czekał tylko na jej telefon, jakiś sygnał? Jeszcze zanim lepiej poznał Alę i Jolę? Jak długo trwał w tęsknocie, zanim zaczął realizować niepoważny plan fake-związku? No właśnie, dość długo. I co, i Sandra tak za nim tęskniła, że przez cały ten czas w ogóle się nim nie zainteresowała, nie dała znaku życia i czekała na sygnał o tym, że chłopak już ułożył sobie życie, by za nim popłakać w parku? Dlaczego? Przecież Sandra nie zrobiła nic, by odzyskać Dominika, spotkali się praktycznie z przypadku i… od razu do siebie wrócili, poszli do niej uprawiać seks na zgodę.
Raz, że to dość płytkie zagranie – ważny wątek fabularny nieoczekiwanie rozwiązał się sam. Dwa – jako że nie lubię Dominika, nie uważam, by zasługiwał na Sandrę i w ogóle na jakąkolwiek dziewczynę (gość jest emocjonalnie niedojrzały). Trzy – jeszcze na początku tego rozdziału bohater twierdził, że dziwnie zbliżył się do Joli, podobała mu się, coś ich połączyło. Gdzie to wszystko wyparowało...?
ROZDZIAŁ 8
Mógłbym ją trzymać w ramionach w nieskończoność, ale muszę odezwać się do mamy, pewnie się martwi. – Martwi-nie martwi, Dominik ani nie przeprosił za swoje zachowanie, ani nie oddał jej samochodu. A gdyby potrzebowała go, by pojechać do pracy, na zakupy? Gdziekolwiek…?
Obiad. Ala na nim będzie. Chyba jestem jej winien przeprosiny, powinniśmy przyjść. – Czemu mam wrażenie, że to się źle skończy? Mam nadzieję, że przynajmniej tej sceny nie streścisz.
Po mniej więcej godzinie tej tortury Ala poszła do toalety. Postanowiłem chwilę z nią pogadać na osobności. – Ale że poszedł za nią do toalety? Przy rodzince tak tam wszedł?
-Jesteście idealną parą - powiedziała matka, gdy ten gbur całował ją w czoło.
Skąd ten gbur? Podobno Szymon był rozmowny, dużo opowiadał… Chodzi o rzucenie „cześć” na początku? Nie wiem, czy to wystarczające, żeby tak o nim myśleć. Szymek nie zrobił nic, za co Dominik mógłby go tak nazwać w myślach, a że tak o nim myśli bez powodu, jeszcze bardziej mnie drażni. Nie kupuję tego.
Niby nie streściłaś sceny obiadu u mamy dwoma zdaniami, ale jednak i tak nie mogłam się wczuć w Dominika. Powinnaś przytoczyć rozmowy, pokazywać konkretne zachowania, na przykład to, jak mama zbywa Sandrę, nie odpowiada na jej pytanie, bo odchodzi od stołu czy zagaja Szymona. Co z tego, że wiem, że Szymon opowiadał o planach ślubnych, skoro narrator – Dominik – mi tylko zrelacjonował, że Szymek to zrobił? Chciałabym zobaczyć to sama. Mogłaś przedstawić bardzo ciekawą, kluczową scenę, z której mogłabym wynieść sporo wniosków na temat postaci – zachowanie Ali w stosunku do Dominika przy wszystkich, reakcję Ali na Sandrę, ale przede wszystkim zachowanie Sandry wśród obcych ludzi, przy Renacie, która ją olewała. Nie widziałam ekscytacji Renaty – tylko Dominik twierdził, że była podekscytowana. Nie widziałam też, by Sandra czuła się nieswojo, by było jej przykro – a pewnie było. Pokaż mi tę scenę oczami Dominika. Pozwól mi samej wnioskować, co się dzieje. Inaczej nie mam po co czytać; nie dajesz mi rozrywki w postaci samodzielnego układania obrazka, wyciągania z niego informacji, nie ruszasz mojej wyobraźni. Po prostu oddajesz gotowca, stwierdzasz fakty.
Zachowanie mamy i Alicji kompletnie zbiło mnie z pantałyku. Nie rozumiem, w czym problem? Przecież Ala sama mi pomogła. Wiedziała, jak bardzo zależy mi na Sandrze, ile wycierpiałem przez cały ten czas bez niej.
Razem z Sandrą, straciłem całe swoje dotychczasowe życie, a gdy w końcu zaczynam je odzyskiwać, ona zachowuje się jak dziecko. – Że Sandra zachowuje się jak dziecko? Chyba chodziło tu o Alę, którą wcześniej przywołałaś.
Mam nieodparte wrażenie, że w tym opowiadaniu po trochu wszyscy zachowują się jak dzieci, co za pokręcona rzeczywistość. Dominik pyskuje mamie i chowa się w pokoju, nie podejmuje odpowiedzialnych działań; Ala wymyśla naiwne, nierozsądne plany, mama nie potrafi zachować się w towarzystwie i zlewa gościa, którego sama zaprosiła… Większość z problemów fabularnych, które przedstawiasz, jest wydumana, sztuczna.
I do tego ten jej cały nadęty Szymek. Wiedziałem, że go nie polubię. Nie odklejał od niej swoich łap i ciągle całował w czubek głowy. I tylko "my i my". Nam nie dał dojść do słowa. Jebać go i to całe spotkanie, jadę się wyspać przed jutrzejszym dniem w magazynie. – Naprawdę nie wiem, o co Dominikowi chodzi. Szymon opowiadał o ślubie, bo podobno odpowiadał na pytania mamy Dominika, poza tym to chyba dobrze, że troszczy się o swoją kobietę, nie? Szkoda, że Dominik taki nie jest. Ledwo odzyskał Sandrę, odprowadził ją do domu, a gdy zaproponowała mu, by wszedł, by zapewne porozmawiać z nim o niezbyt udanym wieczorze, może potrzebując wsparcia i pocieszenia, chłopak nie poświęcił jej nawet pięciu minut. Choć pomyślał, że było mu przykro, nawet nie przeprosił Sandry za zachowanie mamy, nie wsparł jej najmniejszym słowem, rzucił tylko, że jedzie do domu, bo jest zmęczony.
Trochę mi tej dziewczyny żal. Znów czekam, aż go zostawi.
ROZDZIAŁ 9
-A co mam sądzić. Sprawiła, że stałeś się odludkiem, a gdy nagle zacząłeś wychodzić na prostą znowu się pojawiła. Mam nadzieje, że nie rozczaruje cie po raz kolejny. – Nie wiem, czy wychodzić na prostą jest synonimem dla siedzieć w pokoju i gapić się w sufit, ale co kto lubi, pani mamo…
Wcześniej wspominałaś, że Dominik i Sandra mieli wspólnych znajomych, wielu z nich pytało na Messengerze o Sandrę, gdy na FB bohatera pojawiło się zdjęcie z Jolą. To znaczy, że jednak jako para nie byli zupełnymi odludkami. Mam wrażenie, że Dominik stał się nim po zerwaniu, takie dawałaś sygnały.
-Tak? Uważasz, że wszystko ok? To czemu przyjechałeś po Ale? – Eee… bo bohaterowie są znajomymi, ostatnio mieli kosę i może chcą pogadać? Co w tym takiego dziwnego, niezrozumiałego?
To tak jakby kolegowanie się z Alą wykluczało udany związek z Sandrą. Bez sensu.
-Punktualny jesteś - Jola otworzyła mi drzwi, zaciągając się papierosem - zapalisz?
-Właśnie zgasiłem fajke pod twoim blokiem, dam chwilę odpocząć płucom. – Nadal pali się w mieszkaniu? Dziwne, że sąsiedzi nie mają nic przeciwko. Gdyby chociaż przy oknie stała. Aż boję się pomyśleć, ile popiołu jest na podłodze. Ten nawyk łączy i Jolkę, i Alę. Może warto zrobić z tego coś osobistego? Niech Ala krzyknie na Jolkę: Ej, jak palisz w domu, to chociaż strząsaj do popielniczki! Takie zachowanie nie wydaje mi się powszechne, szczególnie w bloku, gdzie można składać skargi na zapach dymu papierosowego. A ten mocno przesiąka mieszkanie i długo się utrzymuje.