[190] ocena tekstu: Nim będzie za późno


Autorka: Olaroch
Tematyka: new adult, romans
Oceniają: Forfeit i Skoiastel



Przede wszystkim zastanawia mnie jedno – o co chodzi z tymi świstkami? Dlaczego twoje rozdziały są aż tak krótkie? Być może Wattpad rządzi się swoimi prawami i chcesz publikować regularnie, ale… to trochę nie fair, że czytelnicy muszą czekać określoną ilość czasu, a po nim dostają notkę, której długość, no cóż, imponująca nie jest. Właściwie nie da się wczuć – ledwo zaczynam, a już kończę… Zanim się rozkręcę, atmosfera dopiero kiełkuje, a już pojawia się przejście do następnego rozdziału. To bez sensu. Widziałaś kiedyś książkę, której partie to dwie-trzy strony?
Przejdźmy jednak do rzeczy.

ROZDZIAŁ 1

Od razu rzuca się w oczy, że nie znasz się na interpunkcji dialogowej. Poniekąd mnie to zaskakuje i dziwi, bo dziś wiedza ta wcale nie należy do tajemnych. Na dobrą sprawę wystarczy w Google wpisać: poprawny zapis dialogów, a odpowiedzi znajdą się same. 
Na pewno wiesz, że dialog to przecież podstawowa składowa opowieści, a jego zapis wpływa na czytelność; dowodzi również o tym, że autorowi zależy na estetyce i czytelnikach. Jakie wnioski mam więc wyciągnąć o twojej twórczości? Zajrzyj [tutaj], a ja nie będę już wracać do tego tematu.  
Dominik[,] wstawaj, jest za dwadzieścia ósma, spóźnisz się na zajęcia!
-Udam, że tego nie słyszałam, za 5 minut widzę cię na dole. – Pięć. Godziny w prozie zapisuje się słownie.

Zerwaliśmy z Sandrą dokładnie dwadzieścia cztery dni temu i do dziś nie wiem[,] czy była to dobra decyzja. Byliśmy ze sobą niecałe dwa lata, jednak ostatni rok raczej przypominał wojnę, a nie związek. – Po tym fragmencie zaczyna się sroga ekspozycja. 
Twój bohater wszystko to, o czym mówi, dobrze wie. Dla kogo więc te akapity streszczeń? Czuję, że dla mnie, ale przecież narrator nie powinien zdawać sobie sprawy z tego, że to tylko opowieść, którą ktokolwiek czyta. To nie reporter, tylko podobno realistyczna i samodzielnie myślącą osoba, która przeżywa emocje, tak? Chłopak powinien rozmyślać naturalnie, aby brzmieć przekonująco, prowadząc w swojej głowie monolog – lekki strumień świadomości. Może wspominać swój związek, ale niech coś z tego rozmyślania wynika. Ja nie czuję jednak żadnych emocji, to po prostu streszczenie tego, co miało miejsce, zanim zaczęło się opowiadanie. 

Poznałem ją na trzecim roku studiów, siedziała taka skupiona w pierwszej ławce, sama, [podwójna spacja] wpatrująca się w kobietę, która tłumaczyła jakieś skomplikowane działania na tablicy. – Kobietę? A nie wykładowczynię/profesorkę? Bohater na pewno ją zna, pewnie nawet kojarzy jej nazwisko. Dlaczego więc określa ją płcią, jakby była dla niego zupełnie obcą osobą? Jakby nie miał z nią regularnych zajęć, a spotkał ją pierwszy raz w życiu w kolejce do kasy?

(...) powiedziała z uśmiechem[,] gdy profesorka ogłosiła przerwę.

Szkoda, że ze wspomnień nic nie wynika; nawet nie wiem, jak bohater się czuje, rozmyślając. Czy wspomnienia sprawiają mu gorzką radość, czy jednak nie jest zadowolony, że wraca pamięcią do tych chwil, ale nie potrafi odbić od tego tematu? Narracja pierwszoosobowa jest trudna – wałkuję to już kolejną ocenę. Czy zapoznałaś się z którąkolwiek? [188], [185], [182], [176] czy [173] to tylko niektóre z nich. 

Z każdym dniem wzbudzała we mnie coraz większą ciekawość i na moje nieszczęście, zaczęła pociągać. – Na tym etapie warto przypomnieć, co to jest ekspozycja. To większe bądź mniejsze ściany tekstu, które opisują elementy fabularne, zamiast konkretnie je pokazywać. Zasada mówi: Show, don’t tell [źródło]. Dlaczego ekspozycje są aż tak upierdliwe i czemu często na nie psioczę? Bo to droga na skróty. Ty piszesz: wzbudzała we mnie ciekawość, a moja wyobraźnia nie działa. Jak mam sobie wyobrazić tę ciekawość u bohatera? Nie pomagasz mi, rzucasz ogólniki i liczysz, że obraz wykreuję sobie sama. Niestety dopóki nie określisz, jak zachowywał się bohater, niczego nie wywnioskuję. Chłopak mógłby często szukać Sandry wzrokiem na korytarzu, uśmiechać się do niej, oglądać się za siebie, gdy go mijała. Cokolwiek. Zachowanie to pozwoliłoby mi wywnioskować, że bohater jest realnie zainteresowany dziewczyną, natomiast twoje zapewnianie tego to tylko… zapewnianie. Gotowy wniosek zamiast puzzla do poskładania całego obrazku. Chciałabyś dostać w prezencie ułożone już przez kogoś puzzle? 
No właśnie.

(...) może poznałaś mnie z nie najlepszej strony[,] ale chciałbym to zmienić. 

Dla mnie, [przecinek zbędny; ewentualnie myślnik, by dodać mocy] wyglądała oszałamiająco. Wieczór spędziliśmy na poznawaniu się. O 21 [słownie] zamykali galerie [galerię][,] więc musieliśmy przenieść się gdzieś indziej. – To znaczy co? On ją pytał, jakie filmy lubi, a ona mówiła, że słucha punk rocka? Hej! Jak mam poznać twoje postaci, jeśli one same robią to gdzieś poza kadrem? 

Chciała wyjechać na narty do Austrii - mi [mnie] wypadły dwie poprawki w ferie zimowe, więc nie było to możliwe. Wtedy pierwszy raz zerwaliśmy, a potem było tylko gorzej. 

(...) poza tym gdy trochę zarobię[,] będziemy mogli w końcu razem zamieszkać.

I będę cie[cię] widywać rano[,] by zrobić ci śniadanie, i wieczorami[,] by odgrzać obiad? 

Skoro tak ci źle w naszym związku[,] to do widzenia. 

Miarka się przebrała, gdy przeniosłem się na studia zaoczne.
-Jak to zaoczne!? To kiedy niby zamierzasz się ze mną spotykać, skoro w tygodniu będziesz pracował, weekendy będziesz spędzał w szkole?!
-Musiałem, mama nie daje rady już sama mnie utrzymywać, poza tym gdy trochę zarobię[,] będziemy mogli w końcu razem zamieszkać.
-Jasne! I będę cie[ę] widywać rano[,] by zrobić ci śniadanie, i wieczorami[,] by odgrzać obiad? Na co mi takie mieszkanie? W weekendy ja do pracy, a ty szkoła do późna, może od razu przestańmy się widywać!
-Jak mamy ciągle na siebie wrzeszczeć, to może tak zróbmy!
-Tak? Skoro tak ci źle w naszym związku[,] to do widzenia. Wynoś się! – Oto cała scena kłótni z twojego rozdziału. Przeczytaj ją na głos. Widzisz, czego brakuje? Emocji. I nie, wykrzykniki nie sprawią, że te emocje będą pojawiać się w scenie. Sprawiają natomiast, że w myślach wykrzykuję wypowiedzi bohaterów, a to skutkuje tym, że widzę w nich dziecinnych histeryków. Ta kłótnia nic nie znaczy, a dziewczyna wypada na totalnie nieodpowiedzialną i niedorosłą – skoro poświęcanie matki i godnego życia jest mniej ważne od spotkania się z nią na uczelni, to coś jest nie tak z bohaterką. Na pewno chciałaś ją tak przedstawić? Bo w poprzednich streszczeniach narrator starał się nam wmówić, że dziewczyna jest dorosła, samodzielna, ogarnięta życiowo itepe. No tutaj tego nie widać. 

Podobnie było z facebookiem. – Nazwa własna wielką literą. 

Pisałem[,] gdy była dostępna, odczytywała wiadomość ,a następnie wyłączała czat, byle by ze mną nie rozmawiać. – Spacja za przecinek, nie przed.

Raz nawet pojechałem pod jej pracę, by popatrzyć przez witrynę sklepową i sprawdzić[,] jak się miewa.

(...) na przerwie zajadała się pączkami z Blikleja[,] które tak uwielbiała, w towarzystwie kolesia z sąsiedniego sklepu.

(...) wybiegłem z galerii[,] zaciskając pięści. 

(...) jak widać niepotrzebnie[,] bo z tego co widziałem, nawet za mną nie tęskni.

-Dominik[,] powtarzam ostatni raz! 

Jestem blondynem[,] więc zarost i poczochrane włosy w żaden sposób nie dodają mi uroku. Wręcz przeciwnie, [lepszy myślnik zamiast przecinka] wyglądam jak blady, chudy, studziewięćdziesięciocentymetrowy chłystek, [przecinek zbędny] w pogniecionych ciuchach. – Ten opis wprawia mnie w konsternację. Z jednej strony przeglądanie się w lustrze to lepsza okazja do opisania wyglądu postaci niż podane na tacy: jestem blondynem i mam sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Z drugiej – tak często wykorzystywany motyw dawno stał się oklepany.
Z trzeciej strony, kto myśli sam o sobie: jestem blondynem? Przecież gość to wie, więc nie musi sam się sobie opisywać. 

Nie lubi[,] jak mówię do niej po imieniu.

(...) dała mi kuksańca w bok i zawiozła na uczelnie. – Uczelnię. 

Zadałam sobie właśnie sprawę z tego, że gdyby wyciąć ekspozycje i streszczenia, rozdział skróciłby się jeszcze bardziej i liczyłby może z jedną stronę. To nie świadczy o nim najlepiej. Wprawdzie rozumiem, że te streszczenie to forma wprowadzenia, ale zupełnie pozbawiona emocji. Wspomnienia w żaden sposób nie oddziałują na twojego bohatera, więc jak miałyby zadziałać na czytelnika? Jak na razie tylko odklepałaś informacje. 
Na ten moment mam wrażenie, że czytałam suche wypracowanie szkolne; jakbyś miała listę rzeczy do opisania, w paru zdaniach informowała, co się kiedyś wydarzyło i odhaczała sobie ten punkt ptaszkiem. Jakby dla ciebie było ważne jedyne to, że wspomniałaś o czymś, ważne, że zostało coś podane do informacji i czytelnik wie, na czym stoi Dominik. Ano nie wie – bo czytelnik wcale nie czuje tego, co narrator wmawia, że czuje. Bo oprócz streszczenia, w rozdziale nie było nic. Najważniejsze: nie było emocji. 
Czym mogłabyś wypełnić rozdział? Przede wszystkim opisami, które obecnie praktycznie nie istnieją; wskazałaś jednie strój Sandry, a to za mało. Jak mam sobie wyobrazić to, co mi przedstawiasz, skoro niczym nie zapełniasz tła dla swoich postaci? Poruszają się w próżni – określasz tylko miejsca, nazywasz je po imieniu i na tym kończy się twoja kreatywność. Mam więc pokój bohatera, potem klasę i korytarz szkolny – wyobrażam sobie to wszystko sama, bo nie chcesz mi w tym pomóc. Co z tego, że klasa to pewnie typowa scenografia, którą widziałam na większości filmów młodzieżowych? Tak czy siak twoim obowiązkiem jest mi ją przybliżyć, nadać jej kształt, zbudować atmosferę. Tymczasem skupiasz się tylko na tym, co najważniejsze, czyli interakcjach – streszczonych lub pokazywanych sceną – ale dzieją się one na tle niczego. 


ROZDZIAŁ 2

O 16 skończyłem zajęcia i wsiadłem w autobus[,] by wrócić do domu. – Liczby słownie. Pozwól, że nie będę już na to zwracać uwagi. 

-Dominik[,] chodź tu na chwile [chwilę], przywitaj się z Alą. 
Skrzywiłem się i zawróciłem do salonu. Powiem tylko dzień dobry i spadam dalej patrzeć się w sufit. Gdy wszedłem, odruchowo przygładziłem włosy, bo w moją stronę odwróciła się niska uśmiechnięta blondynka z włosami do ramion i okularami na nosie.Dzień dobry przydałoby się jakoś wydzielić. Może kursywą albo cudzysłowem? 

-Dominik, podaj Ali rękę, trochę kultury – powiedziała stanowczo.
No jeszcze tego brakowało, żeby traktowała mnie przy niej jak smarkacza. – Jeśli chcesz być traktowany dorośle, chłopcze, to zachowuj się jak dorosły. Rety, jak mnie denerwuje ten Dominik. Ma pretensje do matki, że stara się go wychować, więc… robi jej na złość i zachowuje się jak kretyn. Typowe na złość mamie odmrożę sobie uszy. Mam nadzieję, że to część kreacji buntu nastolatka. Jednak czy dorosły już człowiek na studiach to wciąż nastolatek? Dominik zachowuje się, jakby miał lat czternaście, nie z dwadzieścia. 

Jak zwykle leżałem w łóżku i wpatrywałem się w sufit, analizując ostatnie tygodnie.
Po godzinie bezczynnego leżenia, chciałem się przewietrzyć, wyjść do sklepu po fajki, ale nie miałem ochoty na rozmowę z mamą i jej koleżanką, które siedziały teraz w kuchni. – Chcesz mi powiedzieć, że rutynowym zajęciem Dominika jest gapienie się w sufit? Może chociaż w smartfona? Laptopa? I co ma wyjście z domu do chęci rozmowy? Przecież jeśli Dominik wyjdzie, to właśnie nie będzie miał okazji porozmawiać. 
Nie sądzę, by Dominik miał aż takie problemy ze sobą i wpadał w stany depresyjne (nie czuć tego w jego stylizacji narracyjnej), by spędzać czas w ten sposób, lecz być może jeszcze za krótko znam tego bohatera. Z drugiej strony nie mogę przejść obojętnie obok wrażenia, które podpowiada mi, że piszesz o tym gapieniu się w sufit tylko dlatego, że… to łatwiejsze niż cokolwiek innego. Nie musisz wtedy opisywać przestrzeni i zachowania bohatera, ot, gość leży i się nie rusza. 
Doceniam za to strumień świadomości będący niezłą stylizacją myśli Dominika. Jest naturalnie, bohater potrafi użyć mocniejszych słów i nie składa okrąglutkich zdań; to jedna z lepszych pierwszoosobówek, które ostatnimi czasy pojawiły się w ocenach na WS (jakby co, większość dostawała notę: słaby, 2). U ciebie narracja ma się całkiem w porządku; oby tylko współgrała z fabułą. 

Nie to co Sandra, idealna dziewczyna z długimi kasztanowymi włosami, niewiele niższa ode mnie. Miała nieskazitelną cerę i mega seksowne ciało. Ta dziewczyna kumpluje sie[się] z kobietą, która mogłaby być jej matką - musi mieć szalenie nudne życie. – Ze zdania wynika, że to Sandra kumpluje się ze starszą kobietą, to ona jest ostatnim podmiotem. 

Tak, mówię to ja, facet, który od miesiąca nie wychodził z domu. – Ale… na początku rozdziału bohater wraca do domu...

-Renatka[,] przestań, dam sobie radę, wierz mi[,] wracałam sama do domu o tej porze.

Cholera jasna, nie dość, że zmusiła mnie do tego żenującego występu na powitanie, to jeszcze muszę odwozić ją do domu. – Do przywitania nakłoniła go mama, a odwozić musi Alę. Ze zdania wynika, że Dominik mówił o jednej kobiecie. 
Z jednej strony Dominik wciąż wspomina swoją byłą i czytelnik dostaje jasne sygnały o tęsknocie, z drugiej strony bohater nie jest facetem pozytywnym, sam fakt, z jaką wielką łaską odwozi późnym wieczorem koleżankę swojej mamy… Mam pewien dysonans, przez który zaczynam skłaniać się w stronę opinii, jakoby Dominik zasłużył sobie na zerwanie, bo po prostu jest bucem. A przez to te sceny, którymi oddajesz wspomnienia bohatera, nie robią na mnie wrażenia, bo nie jest mi go żal. 
Poza tym to trochę zabawne, że Dominik nie ma ochoty odwozić Ali przez miasto, ale koniec końców i tak chce się bujać autem po Warszawie. Czego on się tak obawia – że koleżanka mamy będzie go zaczepiać? Musiałaby lubić sporty wysokiego ryzyka; Dominik prezentuje się tak, jakby na czole miał napisane: nie podchodzić bez kija
No i pozostaje jeszcze jedna kwestia – klisza, z której jestem w stanie wywnioskować, że Dominik prędzej czy później zainteresuje się Alą. Najpierw porównuje kobietę do swojej byłej, następnie bez większego powodu jest dla niej niemiły. Tak zaczyna się całkiem sporo romansów, wiesz o tym? Proszę, oby to nie było aż tak przewidywalne...

Męczy mnie twoje opuszczanie znaków diakrytycznych [głównie ę]. Dla mnie to jasny sygnał – piszesz od razu na Wattpadzie i nie czytasz dokładnie tekstu przed publikacją. Nie starasz się przesadnie. 

Chociaż po co ma pytać, skoro moja mamtka wszystko jej o mnie powiedziała. – Matka. 

Zaciągając się papierosem[,] przypomniałem[,] sobie jak leżeliśmy oboje z Sylwią w parku na kocu. – Pomyliłaś imiona czy mamy nową bohaterkę?

-Oj przestań[,] Kotek, jeden papieros jeszcze nikogo nie zabił. – Czemu kotek zapisałaś wielką literą?

Byłem dla niej wtedy za ostry. Zawsze taki byłem, nigdy nie chciałem znaleźć kompromisu, każda jej prośba była przeze mnie ignorowana. Wręcz specjalnie robiłem jej na przekór, byle by było po mojemu. Idiota ze mnie. – Wiemy, widzieliśmy to w scenie. Dominik pokazał swoje wspomnienia, nie musi się z nich teraz tłumaczyć. 

(...) może dla tego te wszystkie kłótnie! – Dlatego. 

Praktycznie nie widać przejścia od wspomnień do teraźniejszości. Może oddziel te sceny? Będzie klarowniej, bo, szczerze mówiąc, dopiero na koniec rozdziału zorientowałam się, że przenieśliśmy się w czasie.

ROZDZIAŁ 3

Ruszyłem z piskiem opon i zacząłem krążyć po okolicy[,] planując jutrzejszy dzień. 
Cały wstęp jest kompletnie niezajmujący. Rozumiem, że pokazujesz codzienność Dominika, ale robisz to, nie skupiając się ani na opisach tła, ani na emocjach bohatera. Ot, rzucasz czasownikami na lewo i prawo: zrobiłem to, tamto i jeszcze siamto. Jeśli są to rzeczy ważne (na przykład chcesz pokazać apatię Dominika, jego rutynę) – mogłabyś je rozwinąć, oddać myśli, które krążą Dominikowi po głowie w czasie poranka; nie musisz się spieszyć. Spraw, by takie sceny nie były ledwo streszczone, ale miały wagę i sens, podejdź do tego na poważnie. Jeśli natomiast są to elementy, które nie mają większego celu – pomiń je. Informacje o prysznicach, oglądaniu filmów, chodzeniu spać… To nie jest nic odkrywczego, bez czego bym się nie obeszła, ale jeśli ma wartość – musisz ją oddać w tekście, a nie tworzyć jedynie pozbawioną emocji notkę informacyjną. 

Ogoliłem się, wylałem na siebie hektolitry perfum i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. – Czy to zdrowe?

-Mi [mnie] nie przygotujesz kawy? – Wiem, że to dialog, a więc stylizacja kolokwialna i błędy tego typu są dopuszczalne, ale w twoim przypadku nie mam stuprocentowej pewności, czy zrobiłaś to specjalnie. Wypisałam błąd dla twojej informacji, lecz nie musisz go w tym przypadku poprawiać. W partii narracyjnej natomiast nie byłby tak mile widziany. 

-Nie zasłużyłaś.
-Ha ha, ja nie zasłużyłam? A czy 25 lat opieki nad tobą, [przecinek zbędny] to nie wystarczająca zasługa? – Do tej pory sądziłam, że Dominik dopiero zaczął te studia, a wydarzenia z Sandrą miały miejsce właściwie niedawno. Wnioskowałam też o młodym wieku bohatera, biorąc pod uwagę głównie jego dziecinne i bezczelne zachowanie. Tymczasem okazuje się, że to już naprawdę dorosły facet, a nie żaden zbuntowany nastolatek. 


-O twoją wspaniałą koleżankę Ale. – Aż chciałoby się zapytać: ale co…? 
Alę. 

Oho, Dominik kłóci się z mamą, biorą na tapet temat Alicji, padają sugestie odnośnie do potencjalnego związku z bohaterem. To dla mnie wystarczający dowód na to, że ta dwójka wcześniej czy później się spiknie. Mało subtelne. 

Wyszła z kuchni i trzasnęła drzwiami od sypialni. Pięknie, tak zaczyna się dzień mojej metamorfozy. – Ale czego on się spodziewał? Zrobił matce awanturę i dziwi się jej zachowaniu. Przecież sam na nią krzyczał (tak, właśnie to oznacza wykrzyknik): 
-Jakie szczegóły? O co ci chodzi[,] dziecko?
-O twoją wspaniałą koleżankę[,] Ale. Wie o mnie rzeczy, których nie wiedzą moi kumple - mamę zatkało - swoją drogą też ma tupet[,] żeby zaczynać ze mną od razu temat Sandry - skłamałem - chyba chciała mnie poderwać, ale sorry, nie ma szans!
Mam nadzieję, że kreujesz swojego głównego bohatera na takiego, którego trudno polubić, tylko dlatego, by w przyszłości pokazać jego zmianę, na którą ścisły wpływ będą miały wydarzenia fabularne. Inaczej nie wyobrażam sobie czytać kolejnych rozdziałów o takim smarkaczu.

I jak może bronić tej głupiej dziewczyny, chyba to ja jestem jej dzieckiem. – Ale… Ala nie jest winna temu, że matka zdradziła sekrety syna. 

Nie bardzo rozumiem, dlaczego rozdział zaczynasz rozmową telefoniczną z Rafałem, która wydaje się wstępem do sceny wyjścia ze znajomym, by w kolejnych akapitach to wyjście tylko streścić. Całe spotkanie miało w sobie całkiem duży potencjał – mogłabym chociażby poznać Rafała, zobaczyć, że jest – no cóż – dość nietaktowny, opowiadając podłamanemu Dominikowi o nowych związkach znajomych. Mogłabym dostrzec różne reakcje Dominika i sama zauważyć, jak bardzo wieczór ten przestaje mu się podobać. Ale… nie. Po co, skoro wszystko sprowadziłaś do pustej relacji? Nagle okazało się, że cały wstęp do rozdziału był bez sensu, ponieważ Dominik wyszedł z domu i wrócił do niego po aż dwóch zdaniach. A podwaliny do spotkania zbudowałaś z kilku akapitów; powinno być na odwrót. 

Poza tym trochę dziwne, że z Dominika wychodzi niezły desperat. Najpierw śledzi Sandrę, próbuje w jakiś sposób ją odzyskać, by teraz pomyśleć, że: Dwie pary się zaręczyły, jedna się zeszła[,] a ja byłem sam jak palec. – No to on chce wrócić do Sandry czy mieć byle jaką dziewczynę, byle mieć? Już nie wiem, o co mu chodzi. 

Kolejne dwa tygodnie nie wiele [niewiele!] się różniły od poprzednich - postanawiałem poprawić jakość swojego życia, po czym dość szybko dopadały mnie wątpliwości i większość dni spędzałem na patrzeniu w sufit. Nastąpiła jednak poprawa - już nie zerkałem na telefon licząc, że napisze. Nie miałem na co czekać i było mi z tym nawet trochę lżej. W środę po południu wpadłem na pomysł, że zupełnie sam pojadę do jakiegoś nowego miejsca na piwo. Zmienię środowisko, może kogoś poznam, a nawet jeśli nie, to po prostu przestanę się wpatrywać w ściany, które powoli zaczynają mieć wgłębienia od mojego spojrzenia. – Zastanów się. Piszesz opowiadanie czy wypracowanie szkolne? A może bardzo spieszysz się do poruszenia tematu romansu z Alą? 
Nie musisz pisać o wszystkim – nie istnieje taka reguła. Skoro przez dwa tygodnie niewiele się wydarzyło, po prostu to pomiń. Jeżeli natomiast chcesz oddać smutnego Dominika, który zastanawia się, co zrobić ze swoim życiem – pokaż to sceną – jedną, drugą, trzecią, i niech będą poważne i oddają emocje bohatera. Inaczej lektura nie zadziała, tylko mnie znudzi.

Po co mi dokładny opis wyboru lokalu na balety? Mam wrażenie, że skupiasz się na mało istotnych rzeczach, a te, które są najważniejsze dla fabuły, pomijasz. Natomiast cieszy mnie opis samej knajpy – to jeden z niewielu do tej pory jakichkolwiek dłuższych deskrypcji. Szkoda tylko, że ten nie oddaje specyfiki narracji pierwszoosobowej, jest bardzo… reporterski, obiektywny. Dominik wymienia, co gdzie stoi, ale nie wiąże z tym żadnych przemyśleń, odczuć. Nie wiem, czy podoba mu się miejsce, czy odpowiada mu wspomniana kolorystyka. Nic. Przez takie podejście do kwestii narracji twój bohater jest dla mnie zupełnie obcy, a więc i obojętny. 

Gdy byłem w połowie kufla[,] w tłumie mignęła mi znajoma dziewczęca twarz, chociaż nie byłem w stanie sobie przypomnieć, do kogo była podobna. Podążyłem za nią wzrokiem. Usiadła z koleżanką przy stole na wysokości kibla i piła piwo. Niestety widziałem tylko jej profil, który od czasu do czasu zasłaniał mi zagadujący do nich koleś. Dziewczyny właściwie nie przestawały się śmiać, a ja wciąż starałem się przypomnieć sobie[,] kim ona jest. – Stawiam stówę, że to Ala. Jak na osobę, która regularnie odwiedza jego dom, do tego zaszła za skórę Dominikowi i przez którą pokłócił się z matką, to słabo, że jej nie pamięta. Bardzo, bardzo naciągane. Nie wiem, jak mogłaś uwierzyć w to, że to kupię. 


Mam wrażenie, że Dominik zakocha się w tej dziewczynie, szczególnie przez ten aksamitny głos. To dość sztampowe rozwiązanie. Czy nie powtarzasz za bardzo utartych schematów?

Wtedy mogłem się jej dokładnie przyjrzeć. To była koleżanka mamy. – Skąd ja to wiedziałam? Wydarzenia opisałaś w dość bliskim czasie, więc nie było trudno się domyślić. Zero efektu zaskoczenia. 


Z Dominika wychodzi też niezły hipokryta. Nie chce, by ktoś interesował się jego życiem, ale jednocześnie sam chce zaczepić mamę i zagaić ją o życie prywatne Alicji. Po co? Przecież jeszcze przed wizytą w klubie nie interesowała go w żaden sposób, wręcz był oburzony jej zachowaniem w aucie. No ale czego nie robi aksamitny wokal, nie...? 


ROZDZIAŁ 4

Dlaczego cały początek rozdziału to… dialog? A właściwie nawet nie dialog, bo dobrze zbudowany dialog zawiera – przynajmniej raz na jakiś czas – jakiś dopisek narracyjny, który buduje tło rozmowy, ukazuje zachowanie, w tym gesty bohaterów, ton ich głosu, cokolwiek. Tymczasem ty stawiasz myślnik za myślnikiem i praktycznie nic więcej. Nawet jeśli rozmowa wyszła naturalnie, sama wymiana wypowiedzi wygląda bardzo… biednie. Znów mam wrażenie, że paskudnie się do czegoś spieszysz. Nie potrafisz budować atmosfery. Albo streszczasz, albo lecisz po bandzie i od razu przechodzisz do sedna. Brakuje wyważenia, tworzenia napięcia.. 

-Bo... właściwie to widziałem ją tylko przelotnie[,] jak wychodziłem - skłamałem - nie chciałem zawracać jej głowy[,] skoro i tak była z koleżanką.
-Szkoda, moglibyście się lepiej poznać. – Jeszcze niedawno mama Dominika twierdziła, że jej syn nie powinien interesować się jej koleżanką z pracy, a tu takie coś? Kiedy zmieniła zdanie? Na jakiej podstawie? 
Widzisz, jak mało pokazujesz? Od razu chcesz gnać na łeb na szyję, rozwijając jeden (główny) wątek fabularny, zamiast oddawać ważne momenty z życia Dominika – bym mogła poznać jego, jego mamę, jego znajomych, jego… życie. To się nie dzieje naturalnie, powoli. Jeżeli przytaczasz cokolwiek, to są to albo te najnudniejsze z momentów (gapienie się w sufit, oglądanie serialu, prysznic, sen), albo sceny kluczowe, ale potraktowane po macoszemu (dialog z mamą czy streszczona, krótka scena imprezy etc.). 

-Bo ty jesteś moim synem, ona niestety nie.
-No nie gadaj, że zamieniłabyś mnie na Ale?
-Nie zamieniłabym, ale cieszyłabym się, gdybyście się zaprzyjaźnili, na pewno dużo byś zyskał. – Wiesz, wydaje mi się, że matka za bardzo naciska na tę znajomość, a jednocześnie mówi synowi, że nie jest dobrym kandydatem dla swojej przyjaciółki, która ma narzeczonego. To się gryzie i wygląda nienaturalnie. Nie mogę zrozumieć motywu postępowania matki ani jej pokrętnego rozumowania. Co chce ugrać? Mam nadzieję, że nie jest to imperatyw. 

-Wybacz mamo, ale ostatnie na co mam ochotę, to przyjaźń z twoimi koleżankami. Wystarczy, że wie o wszystkim od ciebie, moje sprawozdania nie są jej potrzebne. – Dlaczego nie potrafię w to uwierzyć? Wybacz, ale Dominik nie jest wiarygodny. Zbyt niesubtelnie skupiasz się na jego przeżyciach wewnętrznych, które dotyczą głównie tęsknoty za Sandrą albo zainteresowania Alą i niczego więcej. Nie jestem w stanie wierzyć w jego słowa również po tym, jak narzekał, że jest sam jak palec i podoba mu się dziewczyna z imprezy (a w sumie głównie jej głos), która okazała się Alą. 

Sądziłam, że dialog, którym zaczęłaś, tylko przez chwilę jest taki ograbiony z komentarzy narracyjnych, ale nie. Cała scena rozmowy z matką składa się prawie wyłącznie z dialogów. Niby raz czy dwa Dominik daje mamie kuksańca, niby ona stawia naleśniki na stole, ale… całość i tak wydaje się pusta. Jakby działa się właściwie nigdzie. Pożałowałaś opisów – i nie chodzi o ścianę tekstu opisującą wygląd pomieszczenia. Powinnaś subtelnie wplatać je w rozmowę. Na przykład mama Dominika mogła objąć parujący kubek herbaty, który dostała od niego na święta, albo zamieszać tę herbatę ozdobną łyżeczką. Albo chłopak mógł spojrzeć zniecierpliwiony na zegar, który spóźniał się o pięć minut, czekając, aż matka zakończy tę przecież bezsensowną rozmowę. Brakuje mi tła. Mam wrażenie, że nie chcesz opisać, co się dzieje wokół bohatera, przodują tylko jego emocje. Scena jest dość naturalna – ale mogłaby być naturalniejsza. Warto wybrać złoty środek i nie poświęcać jednej składowej opowiadania dla drugiej. 

Wziąłem szybki prysznic, założyłem dresy i pożyczyłem od Reni auto. Zacząłem kręcić się bez celu i[,] nie wiadomo jakim cudem[,] dojechałem do przedszkola[,] w którym pracuje mama. I Ala. – I pewnie Dominik zaraz ją spotka. To przewidywalne. 
Twoje opowiadanie do tej pory składa się głównie z przypadków. Imperatyw imperatywem pogania. Jak nie dziwnym zbiegiem okoliczności Dominik wybiera akurat ten sam klub, który wybiera Ala (kiedy mowa o Mokotowie, gdzie klubów jest w opór), to jeszcze nagle ma amnezję i zapomina, jak Ala wygląda i jaką ma barwę głosu, by później z tyłka jeża podjechać pod jej pracę. No jak? Powiedz mi, jak można samochodem pojechać gdzieś przez przypadek? Takie zamyślanie się w czasie jazdy autem jest niebezpieczne i zwyczajnie głupie, nawet nie wiem, czy możliwe. Wychodziłoby na to, że Dominik w ogóle nie zwraca uwagi, dokąd jedzie, jakie mija znaki, światła, inne samochody. To by się mogło skończyć wypadkiem, szczególnie że mowa o Warszawie, w której ruch jest, no cóż, dość spory, a kierowcy lubię wpychać się między siebie w ostatniej chwili. 

Już miałem odjeżdżać, kiedy zobaczyłem drobną, zakapturzoną postać, od której okularów dobijały się światła latarni. – Odbijały. 
Kolejny cudowny przypadek: Akurat w momencie, gdy Dominik podjeżdża, Ala wychodzi z pracy. Naprawdę nie widzisz, jakie to opowiadanie robi się naiwne? Poza tym rozwiązania, które wybierasz, są powtarzalne i ciężko tego nie zauważyć. W obrębie kilku rozdziałów pojawiają się bardzo podobne interakcje – dwa podwożenia Ali, dwie imprezy, kilka rozmów z mamą, nic więcej. A przez to nudzę się; mam wrażenie, że obracam się w kółko. Życie twojego bohatera jest paskudnie nieciekawe, a to już piąty rozdział. Niczym jeszcze nie zachęciłaś mnie, bym tu została; nie jest intrygująco, bohater nie jest postacią pozytywną (lub porządnie negatywną, ale za to charakterną, pociągającą), a jego życiem rządzą sztampowe przypadki. 

Ale coś mnie tu przywiodło, nie przyjechałem tu bez powodu. – O tym właśnie mówię. Przywiodło nie coś, a imperatyw narracyjny. Do tego pojęcia wrócę w podsumowaniu.
Dlaczego Dominik chce podwieźć Alę z własnej, nieprzymuszonej woli? Wcześniej miał z tym duży problem, a potem, poza imprezą, nic się właściwie nie wydarzyło, by tę relację rozwinąć. Aby w bohaterze zachodziły zmiany, potrzebne są powody tych zmian – sceny, w których dzieje się coś, co ma wpływ na postać, jego decyzje. Tymczasem tutaj tak nie jest. Raz bohater nie chce podwieźć Ali i jest dupkiem, innym razem chce to zrobić, bo tak. No chyba że ten aksamitny głos na karaoke tak na niego zadziałał, ale… to też jest bardzo, bardzo naiwne. I tylko podkreśla desperację Dominika, który interesuje się kobietami na siłę. Ma ładny głos? Poznam ją, postalkuję i odwiozę po pracy! 
To też poniekąd trochę niefajne, że Dominik zainteresował się Alą, bo spotkał ją w klubie i widział, jak zachowuje się w stosunku do innego mężczyzny (taki z niego pies ogrodnika?), ale gdy widział ją w domu, ze swoją matką, w zupełnie neutralnej sytuacji, był wobec niej obcesowy, nieprzyjemny. Czy dlatego, że jeszcze wtedy tęsknił za Sandrą? To też nie zobowiązuje do tego, by być niesympatycznym gnojkiem. 

-Niezła jesteś - zawahałem się - ciężko mi to wytłumaczyć. Wsiadłem w auto, kręciłem się po Warszawie i samo jakoś wyszło. Nim się zorientowałem, byłem tutaj, potem zobaczyłem ciebie i uznałem, że głupio przejechać obok i nawet nie zagadać. – Od ich ostatniej rozmowy w samochodzie minęło bardzo mało czasu. Nie takiego, o którego upływie wspominasz (bo streściłaś na szybko aż dwa tygodnie, jak nie więcej), ale antenowego – za mało treści naprodukowałaś między tymi dwoma scenami. A przez to rozmowa wygląda na sztuczną, w ogóle zachowanie Dominika takie jest. Gość interesuje się dziewczyną, której właściwie nie zna, i mówi jej takie rzeczy, choć ostatnia z ich rozmów była dość nieprzyjemna. Za dobrze to pamiętam, by nie brać tego pod uwagę. 
Moment zaproszenia Alicji na kawę też mało wiarygodny; czy Dominik nie wie, że dziewczyna ma narzeczonego? Jeśli wie, dlaczego nawet nie zastanowi się nad tym, nie poświęci temu choć jednego zdania? Nie mówię, że gdy ma się narzeczonego, to nie można chodzić z kolegami na kawę, ale Dominik nie wydaje się pewnym siebie bohaterem, dla którego kawa ta miała podłoże czysto koleżeńskie. Mam nawet wrażenie, że podświadomie bohater chce Alicję wyrwać (wszystko na to wskazuje), ale nic sobie nie robi z tego, że w ogóle istnieje jakiś konkurent
Właściwie Dominik nie myśli o niczym, nie oddajesz jego emocjonalności, która dotyczyłaby czegokolwiek – znów popadasz w przesadyzm, skupiając się na samym dialogu lub czasownikach, które wskazują, co bohaterowie robią, brakuje w tym wszystkim jakiegoś wypełnienia, tła, w tym przemyśleń Dominika. Co myśli o Alicji, dlaczego jest taki impulsywny? Gość nie komentuje niczego, jakby nic go nie obchodziło albo jakbyś pisała narracją trzecioosobową, tylko – nie wiadomo czemu – odmieniłaś końcówki w pierwszej osobie. Słabo wykorzystujesz potencjał tej narracji. Pierwszoosobówki pisze się po to, by czytelnik mógł śledzić, co siedzi w głowie głównego bohatera, a nie, by tekst był wyprany z emocji i obiektywnie opisywał tylko, co wszyscy w nim robią, jak się zachowują.

[Podziękowania dla Max Milgrim, która wskazała Skoi ten tytuł jako polecany]

-Hmmm... ciekawe.
-Też tak uważam. Mama ciągle cie chwali, chciała żebyśmy się zaprzyjaźnili, no to jestem - rozłożyłem ręce by się zaprezentować, a Alicja zaczęła się śmiać - co w tym śmiesznego? – Ale pamiętasz, autorko, że Dominik właśnie kieruje samochodem? To znaczy wiem, że da się kierować i rozkładać ręce, ale ani dziewczyna na to nie zareagowała, ani nie wygląda mi to na naturalne. Aż przeczytałam szybko dalej, czy gdzieś jest wzmianka, że Dominik jest w trakcie jazdy. Myślałam, że wciąż stoi na poboczu, a okazało się, że jechał. 

-W takim razie teraz ty musisz znaleźć sobie kogoś nowego. – Oho, czyżby kroiła się intryga, gdzie Ala będzie udawała dziewczynę Dominika?

-Oczywiście, że nie! Po pierwsze, jestem zaręczona i nasz związek byłby mało wiarygodny, gdyby znalazła mnie na facebooku i to zobaczyła. – Facebooku, to nazwa własna, więc zapisuje się od wielkiej litery. I, tak, przewidziałam ten wątek. 
Wiesz, jaki mam jeszcze problem? Niczego o Ali nie wiem. Ze dwa razy widziałam ją oczami Dominika, a to za mało. Teraz bohaterowie rozmawiają o ważnym wątku, Dominik się odkrywa, jakby Alicja była dla niego ważna i jakby była dość istotną fabularnie bohaterką, ale… za mało jej było do tej pory. Nie dałaś sobie czasu na rozwój tej relacji – ze zwykłej znajomości na cześć w mocne kumplostwo czy przyjaźń. Po scenie z Alicją mam wrażenie, że nie mogłaś się doczekać, aż Dominik i Ala się zakolegują. Dopiero co nawrzucał matce, że ta chce, by przyjaźnił się z Alą, a chwilę potem sam ją prosi o spotkanie i mówi jej wszystko o sobie. Może miał potrzebę, żeby się wygadać, ale tego nie było widać w tekście. Dominik sam stwierdził, że nie miał o czym rozmawiać z kumplem na ich spotkaniu, a teraz nagle wszystko z siebie wyrzuca dziewczynie, której nie lubił, nie tolerował i obwiniał o tajemne życie ukrywane przed matką Dominika (karaoke w klubie i palenie). Przez to wszystko naprawdę trudno mi kupić to, że Dominik uznaje rady Alicji za istotne, że w ogóle się po nie zgłasza, że odprowadza tę dziewczynę do domu i tak dalej. Fabuła, którą wymyśliłaś, wydaje się szyta grubymi nićmi głównie dlatego, że tak bardzo się spieszysz, nie dajesz jej się prawidłowo, naturalnie rozwijać. Ten przeskok z odpychającej postawy wobec Ali do przyjacielskiej relacji jest nagły i diametralny. Ciężko jest mi się przez to wczuć w bohatera. Niby to narracja pierwszoosobowa i jesteśmy w jego głowie, niby jest raczej naturalna, a jednak nie potrafię się wczuć w bohatera. 

-Owszem, ale moich nie. W sobotę spotkajmy się w Sturbucksie na Świętokrzyskiej. – Starbucksie. 


ROZDZIAŁ 5

W sobotę wstałem już o 8:00. Napisałem smsa do Ali.
„O której się dziś widzimy?
Widzę, że ranny z Ciebie ptaszek :)
Spotkajmy się o 12.
Dopiero? Po co tak wcześnie wstawałem?!
Nie narzekaj. I daj spać innym.
Do zobaczenia :)” – To, co wzięłam w cudzysłów, na Wattpadzie jest napisane kursywą. Wiadomości są jedna pod drugą i nie ma żadnego rozróżnienia, kto co napisał. Przez to się pogubiłam. Dopiero po przeczytaniu trzeci raz zorientowałam się, że druga i trzecia wiadomość są od Ali. Po co więc przeniosłaś połowę do drugiej linijki? Wiem, że znasz swój tekst, ale czytelnik – nie. Nie utrudniaj mu. 

Rok temu byłem taki szczęśliwy, niczego mi nie było potrzeba, miałem Sandrę. Miałem wszystko... teraz jak frajer zadaje się z koleżanką mamy, licząc, że jakimś cudem ją odzyskam. – Ze zdania wynika, że Dominik miał nadzieję na odzyskanie Ali, a chyba chciałaś, żeby chodziło o Sandrę. 
Kolejny poranek pozbawiony emocji, pełen streszczeń oraz mało istotnych sytuacji, których potencjał zupełnie nie został wykorzystany. Czy nie zauważyłaś, że w książkach naprawdę rzadko pojawiają się takie wzmianki, które zupełnie niczego nie wnoszą do opowiadania? Co mnie obchodzi, o której godzinie Dominik wstaje, co je na śniadanie, co robi po nim, o której wychodzi z domu? Podpowiem ci: nic. Interesują mnie tylko rzeczy istotne fabularnie. Zakładam, że Dominik to człowiek, a więc na pewno kiedyś się kąpie, załatwia potrzeby fizjologiczne, jada i sypia. Nie potrzebuję o tym informacji. Skup się na czymś bardziej istotnym niż rozpiska poranka, który przypomina blog – pamiętnik rodem z Onetu: Drogi pamiętniczku, dziś wstałem, umyłem się, zjadłem kanapki… Nuda!

O 11:10 wyszedłem z domu, pożyczyłem auto Reni i ruszyłem w stronę Centrum. – Dlaczego to słowo zapisałaś od wielkiej litery?

Sturbucks znajdował się na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej, jednak po wejściu do środka nie widziałem Ali. – Przy tym skrzyżowaniu w Warszawie jest Costa Coffe, nie ma tam Starbucksa. I nadal z błędem. 

Za ladą biegali bariści serwując kawę i ciastka spragnionym hipsterom. Zamówiłem sobie jak zwykle koktajl owocowy i czekałem na dziewczyny. – Czyli Dominik uważa, że do tej kawiarni przychodzą hipsterzy, a sam… zwykle zamawia tam koktajl? Czy też jest stałym bywalcem, hipsterem? 

Dostałem SMSa. – SMS-a. 

Gdzie jesteś?
W Sturbucksie, czekam na Was od piętnastu minut. – Starbucksie. Nie będę już tego wypisywać. 

Jesteśmy na górze Gamoniu!
W tym momencie podniosłem wzrok do góry i zauważyłem drugi poziom kawiarni. Idiota ze mnie. – Wcale nie. Jeśli był pierwszy raz, to normalne, że nie wiedział, jaki układ ma budynek. No i Ala też mogła go uprzedzić, a zamiast tego ma do niego pretensje. 

Koleżanką okazała się dziewczyna[,] z którą była w Zielonej Gęsi. Była wysoka, bardzo szczupła i miała długie, proste blond włosy. Miała na sobie legginsy i dopasowaną tunikę. Do tego kozaki na obcasie. – Ten opis jest sztywny i sztampowy. Czy kiedy widzisz jakąś osobę, to też wymieniasz w myślach, w co jest ubrana? Czy nie lepiej wyglądałyby myśli w stylu: Wow, ta laska naprawdę dobrze wyglądała w tej tunice! I te kozaki… Gwizdnąłem z podziwem. Lubiłem dziewczyny na obcasach. 
Poza tym skąd Dominik wiedział, że dziewczyna jest wysoka, skoro siedziała? Mógł ja zapamiętać z karaoke, jasne, ale teraz opisuje to, co widzi w tej chwili. No i jeśli siedziała, to zakładam, że Dominik nie schylał się, by zobaczyć jej kozaki. Mógł je dostrzec z daleka, ale opis sugeruje, że dzieje się to później, już przy przywitaniu.  

Strasznie szybko bohaterowie przechodzą do rzeczy. Nawet nie zdążyłam się wczuć w atmosferę tego spotkania, a oni już przygotowują się do planu. Nie wiem, co Dominik o tym myśli, choć masz narrację pierwszoosobową. Nawet gdy bohaterowie biorą się za ręce, gość tylko wspomina, że Jola ma delikatne dłonie ozdobione pierścionkami. Ale czy mu się podobały? Jak się czuł z tym planem? Dlaczego Dominik nie ma żadnych przemyśleń na jego temat? Nagle, ni z tego, ni z owego dowiaduje się, że będzie blisko z zupełnie obcą dziewczyną i podkreśla w myślach, jakie to jest znaczące, ale jednocześnie w ogóle nie zastanowił się nad tym wszystkim. To tak nie działa, że rzucasz wątkami znienacka, w dodatku w postaci marnych ochłapów, i zatykasz tym usta czytelnikom. Nawet nie widzę, by Dominik był w ten plan zaangażowany – wydaje się kukiełką, która tylko porusza się w scenie i nic więcej. Brakuje mu naturalności; samą stylizacją pojedynczych zdań-myśli jej nie uzyskasz, potrzebujesz jeszcze tego żywego strumienia świadomości, w którym Dominik na bieżąco przeżywa emocje, komentuje rzeczywistość, w której się porusza, w odniesieniu do swoich odczuć. Nie tylko obiektywnie, jak reporter, którego sprawa nie dotyczy.   

(...) aż się zachłystnąłem[,] a jej koleżanka znów zaczęła się śmiać. – Zachłysnąłem. 

-A wtedy ja wsiądę i dam ci soczystego buziaka w policzek. Zagadnę, pośmiejemy się chwilę i odjedziemy. A twoją byłą zostawimy zszokowaną na parkingu. – Czyli plan obejmuje to, że Sandra zobaczy z daleka, jak w środku samochodu Jolka daje buziaka Dominikowi? A jak będzie musiał zaparkować gdzieś daleko, bo blisko nie będzie miejsca? Albo słońce będzie świecić na szybę i jedyne, co zobaczy Sandra, to odbicie budynku w przedniej szybie? Bez sensu. Czemu oni po prostu nie mogą iść do tej galerii na fake-zakupy, trzymając się za ręce? W ogóle ten cały plan wydaje mi się mocno niedopracowany, a przede wszystkim dziecinny. Na pewno nie chcesz zmienić wieku bohaterów na jakieś trzynaście/czternaście lat? 

Jak powiedziały, tak zrobiliśmy. Szczerze, nie specjalnie wierzyłem w powodzenie tego planu, ale Jolka idealnie zagrała radość na mój widok i rozśmieszyła mnie swoją głupią gadką, więc stres opuścił mnie całkowicie. Odjechaliśmy[,] zostawiając Sandrę na parkingu i żałuję, że nie widziałem jej miny, bo podobno była przednia. Ala ukrywała się na przystanku autobusowym dwie ulice dalej, więc zgarnąłem ją i odwiozłem dziewczyny do domów. – DLACZEGO? Dlaczego streściłaś jedną z ważniejszych scen tego opowiadania? Wręcz przełomową? Nie, tak nie można! Mogłaś streścić plan, ale ten wątek należałoby rozwinąć najbardziej jak się da! To, że napiszesz, co się działo poza kadrem opowiadania, nie sprawi, że się wczuję. Wręcz przeciwnie – to idealna sytuacja do pokazania stresu Dominika, reakcji na zobaczenie Sandry, emocji, które w nim to spotkanie wywołało i które wywołał pocałunek. A zamiast tego dostaliśmy krótki akapit i po sprawie. No nie, tak się nie robi. To jest frustrujące – jakby dać czytelnikowi cukierka, a po chwili jednak zabrać go tuż sprzed jego nosa.
To zaskakujące, że da się tak pisać opowiadanie, właściwie nie pisząc… opowiadania. 

-Jutro, spotkamy się przy fontannach i tam zrobicie sobie pierwsze zdjęcie, które wrzucicie na fejsa.
-Oczywiście bez żadnych czułości.
-Jolka wrzuci jako pierwsza, a ty je udostępnisz.
-Ej, ej dziewczyny nie rozpędzajcie się!
-Chcesz ją odzyskać? 
-No chcę.
-Więc słuchaj nas. Każda z nas oszalałaby widząc zalążek związku swojego byłego. Nie wybrzydzaj. 


Kto wypowiada którą kwestię? Ty wiesz, pamiętasz jeszcze czy w ogóle jest to totalnie obojętne i mam losować? Wiem tylko, że pierwsza i trzecia należy do Ali, a czwarta i szósta do Dominika. A reszta?
Po dość długim dialogu napisałaś trzy zdania (tylko trzy!) i od razu przeszłaś do kolejnego dialogu, tym razem rozmowy telefonicznej z Rafałem, która trwa już do końca rozdziału. 

-Pieprzysz! Gadaj, chce wiedzieć wszystko! Jak sie poznaliście? – Czy kumpel nie powiedziałby prędzej: Dawaj na piwo, pochwalisz mi się!? Dopiero co Rafał sugerował spiknięcie z Sandrą i to była jego pierwsza myśl, a nie wyrywanie lasek, więc skąd teraz plotkarskie zajaranie się Jolką?

Rozmawialiśmy przez jakieś 20 minut, a mi coraz lepiej szło zmyślanie na temat moich randek z Jolką. – To zakończenie rozdziału jest ograbione… praktycznie ze wszystkiego. Mam wrażenie, że coś urwałaś. Nie ma tu nic, co zachęciłoby mnie do otwarcia kolejnej notki. Nie mówię, że masz od razu kończyć grubym cliffhangerem, ale zakończ to choć trochę emocjonująco. Niech Dominik ucieszy się z tego, że udało mu się okłamać kumpla – niechże się chociaż uśmiechnie pod nosem, wyobrazi minę Sandry, gdy będzie próbowała wyciągnąć te informacje od Rafała… Daj jakąś zapowiedź, wskazówkę, cokolwiek, co sprawi, że będę mieć powód, by otworzyć kolejną notkę. Zakończeniem w stylu sprawozdania z rozmowy tego nie osiągniesz. 


ROZDZIAŁ 6

Zaczynasz opisem miejsca i chociaż raz zadbałaś o to, by w narracji ujawnić odczucia bohatera. Nie napisałaś wprost, że był zachwycony kolorami fontanny, ale autentycznie pokazałaś ten zachwyt w tym, jak bohater opowiada o miejscu. Od razu lepiej się czyta, tekst staje się bardziej naturalny, a Dominik autentyczny.

Na skwerze rozciągały się trzy nicki o nieregularnym kształcie, wypełnione do połowy wodą. – Chyba chodziło ci o niecki. 

Ten wieczór zmieni wszystko, przekażemy światu informacje o tym, że zaczynamy się spotykać. Ustawialiśmy się do zdjęcia od godziny, jednak każde wyglądało na wymuszone i nienaturalne. Jola traciła powoli zapał[,] a ja byłem tym wszystkim zmęczony. – Raz, że strasznie szybko zmieniasz atmosferę. W pierwszym zdaniu oddajesz nadzieję, zaangażowanie, zapał, a w kolejnym – demotywację. Nie oddajesz procesu, w czasie którego Dominik i Jola zaczynają być znużeni, scenę zamknęłaś w dwóch zdaniach. Przez to nie mogę zobaczyć prawdziwych emocji – narastającego poirytowania, radości powoli zmieniającej się w rozczarowanie, zmęczenie. Na kij ci więc taki ładny wstęp, opis miejsca, skoro, gdy przychodzi co do czego, samą akcję chamsko ograniczasz? 
Dwa – coś mi się nie wydaje, że nieudana zabawa trwała aż godzinę. Godzina to bardzo długo, jedno zdjęcie zajmuje kilka sekund. Można wyklikać całą serię po wstępnych przygotowaniach obiektywu i tak dalej. Śmiem wątpić w to, że przez całe sześćdziesiąt minut ani jedna fotka nie nadawała się do użytku. Rety, tu chodzi o zwykłe zdjęcie na FB, to nie jest zdjęcie castingowe do Top Model. Czy coś. Dorośli ludzie, a pieszczą się z takimi głupotkami jak dzieci. Nadajesz ogromne znaczenie rzeczom, które tak naprawdę go nie mają, a problematyka opowiadania wydaje się sztucznie rozdmuchana.

-Wiem! - krzyknęła nagle Alicja - ściągajcie buty.
-Co?! - powiedzieliśmy jednocześnie.
-Słyszycie, ściągajcie buty, podciągnijcie nogawki spodni i usiądźcie do mnie tyłem. Pewnie zamoczą wam się nogi więc lepiej nie narażać na to butów.
-Jest cholernie zimno, Alka - zaprotestowała Jola. – To dlaczego nie ujęłaś tego już w czasie procesu fotografowania? Bohaterowie stoją w miejscu, pozują, nie ruszają się przesadnie, więc na pewno przez godzinę nieźle zmarzli, zresztą Ala też. Mogłabyś to pokazać.
Właściwie mogłabyś pokazać cokolwiek, chociażby jedną wcześniejszą pozę. Jak chcesz rozruszać moją wyobraźnię i wkręcić mnie w lekturę, skoro chodzisz na skróty i niczego nie pokazujesz?


Ala usadziła nas tyłem do obiektywu. Kazała mi się przysunąć do jej koleżanki i objąć ją ramieniem. – Czemu Dominik nazywa Jolkę koleżanką Ali? Przecież już ją poznał, spędzili razem trochę czasu. To nienaturalne, że tak o niej myśli. 

-Ok, zmiana planów - Ala zamyśliła się na chwilę - Dominik, zaproś ją. Jak sprawa z zaproszeniem ucichnie, wrzucimy zdjęcie. – Ale… przecież znajomym raczej nie wyskoczą powiadomienia o zawarciu znajomości, nie? Czemu wszyscy mieliby się tak tym przejmować, że sprawdzaliby ostatnio zawarte znajomości Dominika? Zresztą można przecież zablokować widoczność tego. 

Kolejny potok SMS-ów i znów gubię się, która wiadomość należy do kogo: 
Dziewczyno nie masz zegarka?
Daj sie wyspać po nocnej zmianie.
Nie ma czasu na spanie!
Za 11 godzin Jola wrzuci zdjęcie
Pamiętaj żeby o 17 być w domu, wszyscy muszą myśleć, że jesteście na randce.
PS. Mam zegarek, właśnie jem śniadanie.
Tak, tak wszystko pamiętam, smacznego.
Branoc.

Naprawdę oni tak przeżywają wrzucenie głupiego zdjęcia? Przecież niekoniecznie musiało być robione akurat chwilę przed wrzuceniem, równie dobrze można dodać fotografię z opóźnieniem. Mam wrażenie, że tylko ta trójka tak strasznie się wszystkim przejmuje. Równo jedenaście godzin, hę? Co to za odliczanie? Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zresztą ktoś musiał zrobić Dominikowi i Jolce to zdjęcie, więc… mogli czekać dzień na podesłanie tego zdjęcia, prawda? Naprawdę ktoś mógłby obserwować profil Dominika i tylko czekać, aż wrzuci fotkę? A jak ktoś ze znajomych w tym czasie, kiedy wrzucą zdjęcie, był przy tych fontannach? I czemu Dominik ma nie wychodzić z domu? Bez sensu. Czuję, jakbym brała udział w jakiejś gimbazjalnej zabawie, gdzie każdy myśli, że wszystkich dookoła obchodzi jego życie prywatne.

Obudziłem się po 15:00. Zszedłem na dół, zrobiłem sobie koktajl, omleta i ruszyłem w stronę salonu. Nie zamierzam wychodzić dziś z domu, by nikomu nie rzucać się w oczy. – Zamierzałem; pilnuj czasu przeszłego. 

-Wiem, ale ona tak dobrze na ciebie działa. Bałam się, że już na zawsze zamkniesz się w swojej samotni. – I znowu mama Dominika rozckliwia się nad tym, że Ala ma na niego dobry wpływ. A właśnie, co z tym jej narzeczonym? Czy wie o całej sytuacji? Nie ma problemu z tym, jak bardzo niedojrzałe pomysły ma jego kobieta? No i czemu, poza jedną sceną, nie widać już relacji łączącej Renatę z Alą? Minęło kilkanaście dni, a nie było żadnych odwiedzin, Ala też mało mówi o Renacie. Czuję, jakby pierwsza scena pobytu Ali w domu Dominika była na pokaz. Odwalone? Odwalone, to już babki nie muszą się spotykać. No nie, to tak nie działa. Przyjaźń to przyjaźń. A streszczenie wszystkiego do dialogu z Dominikiem, gdzie Ala pewnie mówiła, nie sprawi, że uwierzę w więź kobiet. 

Bzdura, gdyby nie Ala i Jolka, w życiu nie zebrałbym się, by znowu biegać do kolegów. – No ale się nie zebrał. Od spotkania, na którym nie mieli o czym rozmawiać, przez rozmowę o nowej dziewczynie nie było żadnej sceny z kolegami, nigdzie Dominik nie wychodził. 

Wziąłem szklankę i poszedłem do swojego pokoju. Chwilę pograłem na kompie, a czas płynął tak szybko, że nawet nie spostrzegłem się, kiedy dostałem smsa [esemesa/SMS-a] od Joli. – Czy Dominik ledwo chwilę temu nie powiedział, że chce spędzić wieczór z mamą? Nie rozpoznałam wtedy sarkazmu.

Nie minęło pięć minut a mój Messenger kipiał od nawału wiadomości
Stary, co to za laska?
Jak to? Od kiedy?
Jak mogłeś zrobić to Sandrze?!
Gdzie ją wytrzasnąłeś?
No,no... zazdro.
Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że tyle osób nagle się odezwało i to tak bezczelnie. Tyle dni chłopak był w rozsypce i nie miał nikogo obok siebie, a teraz nagle świat się zainteresował? Nie wiedziałam, że taki z niego celebryta. Nie, po prostu to jest tak sztuczne, jak sceny w „Strasznym filmie”. Ludzie się tak po prostu nie zachowują. Część co najwyżej polajkowałoby fotkę lub wyraziły zaskoczenie emotikonem wow.

Kolejne dni mijały mi na pracy i odpisywaniu znajomym. Wszyscy dali się wkręcić. Wszyscy, z wyjątkiem Sandry. Myślałem, że odezwie się do mnie, napisze - nawet coś niemiłego, ale nic z tych rzeczy. Telefon milczy. Widocznie sprawa wydała się jej zbyt niewiarygodna. – Dlaczego pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to fakt, że Sandra po prostu nie chce się wtrącać w nowy związek swojego byłego? W ogóle nie wpadłabym na to, że sprawa jest niewiarygodna; nie wiem, jak wpadł na to Dominik. Nie rozumiem jego toku myślenia. 

Męczy mnie twoja skrupulatność w podawaniu mi dni tygodnia oraz godzin, w których dzieje się akcja. Po co mi aż tak dokładne informacje? Nawet ich nie zapamiętuję... 

W Niedzielę po zajęciach zadzwoniłem do Ali.
-Hej wspólniku, co słychać?
-Hej, niestety niewiele.
-Jak to? Przecież zatrząsnąłeś facebookiem, wszyscy znajomi są w szoku!
-Wszyscy. Z wyjątkiem jednego… – Strasznie dziwni są więc wszyscy ci ludzie. Rozumiem – kilka osób, które jest z Dominikiem bliżej i wiedziało o jego dołku oraz tym, że rzadko wychodził z domu, ale… wszyscy? Jak jeden mąż? Bez przesady, to nie jest żaden hot news z pierwszych stron gazet, by się nad tym tak roztrząsać, ot, chłopak znalazł dziewczynę. Lubisz koloryzować, ale im bardziej to robisz, tym mniej wiarygodny jest twój tekst.

-Jestem tego pewna. Tylko musicie zachowywać się jak para.
-To znaczy? – Halo, podobno Dominik był z Sandrą dwa lata. I co, zapomniał jak się zachowuje w związku? 

-Musisz o nią dbać, przytulać, i byłoby nieźle gdybyś choć raz ją pocałował. – Strasznie pokrętny jest tok rozumowania Ali i Joli. Jeżeli Dominik i ta druga będą udawać szczęśliwą parę, na jakiej podstawie Sandra, która sama z nim zerwała (i to już jakiś czas temu; to nie jest świeża sprawa), miałaby się w to wtrącać? 
[Edit: zresztą potem Sandra właśnie to stwierdza; kolejny mocno przewidywalny wątek, którego zakończenia czytelnik domyśla się, zanim porządnie się zaczął. Swoją drogą to frustrujące, że jako czytelniczka czuję się dużo bardziej racjonalna od twoich bohaterów i wpadam na takie rzeczy szybko, gdy oni w ogóle nie biorą ich pod uwagę. Przez to, zamiast cieszyć się lekturą z fajnymi postaciami, jedynie żenują mnie ich nieroztropne decyzje].
Podobna akcja miała miejsce w „American Pie” i pamiętasz, o co wtedy chodziło? Udawana dziewczyna głównego bohatera była dla niego straszną zołzą i jego docelowej wybrance serca zrobiło się go zwyczajnie żal. Tutaj to nie zadziała, jeśli para będzie szczęśliwa – tak sądzę. 
Poza tym w „American Pie” chodziło głównie o coś więcej – bohater miał się przygotować do wyrwania dziewczyny, która mu się podobała, a przyjaciółka uczyła go miłości i spraw z tym związanych, chociażby seksualnych. Sceny były więc wysypem zabawnych gagów, które powstały dzięki braku doświadczenia w obyciu damsko-męskim. Tutaj natomiast Dominik ma już jakąś bazę, doświadczenie, ale w ogóle z niej nie korzysta. Dlatego nie jest nawet śmiesznie, a po prostu niezręcznie.
W dodatku sam plan wymyślony przez postaci – w porównaniu z planem z „American Pie” –  jest tu dużo bardziej banalny, niezajmujący i, jakby nie było, zwyczajnie głupi – chodzi o wzbudzenie zazdrości. Tylko że gdzieś musi być granica. Zazdrość w Sandrze powinna pojawić się na wcześniejszym etapie, gdy Dominik zacząłby ledwo randkować z Jolą, interesować się nią, a nie wtedy, gdy już się całują i ogłaszają na FB, że są parą. To może Sandrę (jeśli ma choć trochę oleju w głowie) odrzucić, zniechęcić. W końcu jej eks już ułożył sobie życie. Naprawdę nikt o tym nie pomyślał? Dziwi mnie to szczególnie w przypadku Ali, która w oczach mamy Dominika uchodziła za rozsądną. I która ma narzeczonego, więc chyba jakieś doświadczenie w relacjach damsko-męskich również. A do rozsądnych niestety nie należy, ni chu-chu. 
[Edit: Kolejna przewidziana przeze mnie kwestia – Dominik tego wszystkiego, na co ja tutaj wpadłam, domyśla się, ale po czasie, gdy Sandra naprawdę miała chęć odpuścić. I, oczywiście, Dominik za swoją porażkę – udział w nierozsądnym planie – obwinia Alę i Jolę]. 

Otworzyła mi roześmiana Ala, trzymała drinka w ręku i paliła papierosa. – Że tak sobie na klatce paliła? Albo wewnątrz domu/mieszkania, a nie przy oknie? 

-Wskakuj! Wprawimy cię w całuśny nastrój.
-Dominik! Chcesz wódki czy drinka? - Jola przywitała mnie w kuchni.
-Yyy...
-Lej mu wódki! Niech nabierze odwagi. – Przewiduję scenę upicia i przesunięcie granicy. Kolejna sztampa. Coś à la piżamowa imprezka z malowaniem paznokci i obgadywaniem facetów? Jeszcze brakuje gry w butelkę. 

Już miałem ją pocałować, gdy usłyszałem dzwonek telefonu. Gwałtownie zeskoczyłem z kanapy i złapałem komórkę. Mało brakowało[,] a zaczęlibyśmy się całować. – Tak, Dominiku, masz dwadzieścia pięć lat i dwuletni związek za sobą. Nie musisz tak przeżywać zwyczajnego całowania, i to takiego, które nie ma podłoża emocjonalnego, a jest jedynie udawane. 
Ewentualnie Dominik mógłby i taki pocałunek przeżywać, tylko najpierw – do tej pory, od początku opowiadania – bohater musiałby być pokazany jako wrażliwy, nadający emocji takim momentom, które innym mogłyby wydawać się dość trywialne. Mogłoby tak być, gdyby Dominikowi brakowało doświadczenia, pewności siebie i tym podobne. Gdyby, na przykład, był prawiczkiem (i znów: pamiętasz pierwszą część „American Pie”?). Jednak nie zauważyłam, by tak było (edit: w dalszej części idzie bez oporów do łóżka z Sandrą). Dla mnie od początku jest to momentami chamski gość, który ma za sobą nieudany związek, jest sfrustrowany sam sobą, bo nie bardzo wie, czego chce, a do tego ma raczej przeciętne, mało ciekawe życie oraz skąpe, nużące przeżycia wewnętrzne. A to nie pasuje mi do obrazka Dominika, który udawane pocałunki czy fotki na Fejsa przeżywa jak mrówka okres.
Problem z tym bohaterem jest też taki, że mało co robi na nim jakiekolwiek wrażenie i dopiero, gdy dochodzi do jakichś kulminacyjnych momentów (które jednak dla dorosłego czytelnika mogą nie wydawać się aż tak istotne – robienie zdjęcia, publikacja go, pierwsza próba pocałunku ze swoją fake-dziewczyną), Dominikowi uruchamiają się przemyślenia. Źle, że zazwyczaj dzieje się to w ostatniej chwili i trwa aż dwa zdania. Nie może tak być. Albo narracją pierwszoosobową przez cały czas pokazuj mi emocjonalnego, wrażliwego, niepewnego i delikatnego faceta, któremu brakuje doświadczenia z kobietami i daje sobą sterować przez koleżanki, i przeżywa ich coraz śmielsze propozycje, albo oddawaj mi gościa, który narracją pokazuje mi, że jest wyluzowany i nie przywiązuje do tego takiej wagi. Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko. Dominik musi mieć jeden, stały charakter i powinnaś oddawać go praktycznie każdym zdaniem opowiadania. Nie raz na jakiś czas, gdy ci się przypomni, że wypadałoby, by bohater miał jakieś uczucia. Wtedy próbujesz je nadrobić za sceny, w których tych uczuć brakuje, a efekt jest taki, że w jednym momencie mocno przesadzasz z emocjami, by gdzieś indziej nie było ich wcale. 

Sandra chciała pogadać, teraz musi być na mnie wściekła.
Moje wspólniczki śpiewały i tańczyły do piosenek Video, a ja siedziałem przy oknie i paliłem czwartego papierosa z rzędu. – Ale wiesz, Dominiku, że istnieje coś takiego jak oddzwanianie? Wiesz o tym, prawda?

Jest 2:15, trochę słabo. – Była. Znów czas. 


ROZDZIAŁ 7

Byłem zły na Alicje, że kazała oddać mi telefon Jolce, jestem rozczarowany jej obietnicą, bo nic nie jest dobrze. – Znów mieszasz czasy i to w jednym zdaniu. Jeśli zdecydowałaś się na przeszły, to się go trzymaj. 

Nie mam ochoty bawić się w te głupie podchody z moją byłą, tym bardziej, że oddalają mnie od niej, a zbliżają do kogoś innego. – Tu też. 
Dominik zbliżył się do Jolki? Kiedy niby? Bo pamiętam, że wspomniałaś o tym raz czy dwa, ale zdecydowanie brakuje scen, które by to pokazywały – dawały świadectwo tego, że Dominik czuje się dobrze w towarzystwie Joli, sam się do niej przysuwa, uśmiecha szczerze, ocenia ją pozytywnie w swoich przemyśleniach, dzwoni do niej i tak dalej. Dokąd tak pędzisz? Czemu nie poświęcisz tych dwóch – trzech rozdziałów na utrwalenie, umocnienie nowej relacji, pokazania tego, jak koleżeństwo zamienia się w przyjaźń. Bo wiesz, może to się dzieje, ale gdzieś poza kadrem opowiadania, w twojej głowie. Sama zwróć uwagę na to, co dostałam ja. Scenę poznania w Starbucksie? Streszczenie akcji pod galerią? Scenę robienia zdjęcia, które Dominika frustrowało? I w końcu niedoszły pocałunek w mieszkaniu. Mało! 
Tym bardziej nie mogę uwierzyć w rozwijającą się relację między Jolą a Dominikiem, skoro ten drugi, gdy ma problem, SMS-uje z... Alą. Jola praktycznie nie występuje w tekście, nawet nie potrafię jej sobie wyobrazić. Wiesz, co o niej pamiętam? Że nosi kozaki i ma delikatne dłonie, bo to Dominik komentował, na to zwrócił uwagę. Ale co jeszcze mu się w niej podoba? Jak i kiedy spędzają czas?

Tak mi się teraz skojarzyło… Dominik coś tam studiował, nie? Dlaczego nie pokazujesz innych aspektów jego codzienności, czemu nie zrobisz tego opowiadania bardziej wielowątkowym, nie nadasz mu głębi? Nawet nie pamiętam, czy była mowa o tym, jaki to kierunek studiów.

-Alicja powiedziała, że nie może się z tobą skontaktować, martwi się.
-Powiedz jej, że wszystko gra, nie mam ochoty na rozmowy ani z nią, ani z jej koleżanką. Dajmy już temu spokój dobrze? – Poniekąd przeraża mnie, że dwudziestopięcioletni facet zachowuje się trochę jak małolat, który obraża się właściwie za nic. Skoro ma problem z dziewczynami, dlaczego z nimi o nim nie porozmawia? Nie skontaktuje się z nimi, nie powie, że nie podoba mu się już plan, który wspólnie wymyślili? Dlaczego nie zbierze się w sobie, żeby to wszystko poodkręcać, tylko zamyka się w domu i… tyle? Zwala winę na dziewczyny i odsuwa się od nich, ale przecież to nie ich wina, sam przecież zgadzał się na wszystko. Teraz tylko czekam, aż mu przejdzie. Wiem, że tak będzie, bo tu nie ma innych wątków ani postaci; wszystko kręci sie w kółko.
Wiesz, co mnie boli? Dominik to postać pasywna, do bólu nudna, która nie podejmuje samodzielnie żadnego działania .I okej, tacy ludzie również istnieją, wynika to z charakteru, ale, szczerze mówiąc, źle mi się czyta beletrystykę o takim głównym bohaterze, tym bardziej gdy narracja jest pierwszoosobowa i siedzę w głowie tak bardzo nudnego, chamskiego i obrażalskiego typka. To już siódmy rozdział, a ja go zwyczajnie nie trawię, nie jest mi go nawet żal, nie potrafię mu współczuć.  

Mama spojrzała na mnie spod grzywki i jadła w milczeniu. Dolała mi soku z pomarańczy, westchnęła i wyrzuciła z siebie jednym tchem. 
-Zaprosiłam Ale i Szymka jutro na obiad, są moje imieniny, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, wpadną około piętnastej, pasuje ci? – Jednym tchem? Czy ona się boi Dominika? Chłopak jest trochę agresywny, ale… 

-Chyba żartujesz! - byłem wściekły. Co ona sobie wyobraża!
-Myślałam, że się ucieszysz, tak dobrze się dogadujecie...
-Mówiłem ci, że nie chce o tym gadać! A jeśli tak trudno ci to zrozumieć[,] powtórzę to jeszcze raz. Nie chcę widzieć ani Alki, ani Jolki, ani nikogo innego. Skoro jutro o piętnastej masz gości, ja sie zmywam. Nie musicie na mnie czekać.
Pobiegłem do pokoju i trzasnąłem drzwiami. Do wszystkiego musi się wtrącić! Nic nie rozumie, zawsze musi być mądrzejsza! 


Ale… matka tylko poinformowała go, że zaprosiła przyjaciółkę i jej narzeczonego do WŁASNEGO DOMU w swoje WŁASNE IMIENINY. A wcale tego mówić Dominikowi nie musiała. Mam ochotę powiedzieć temu chłoptasiowi: Jeśli jesteś dorosły i chcesz spokoju, to pakuj rzeczy, wynajmuj mieszkanie i zacznij się zachowywać jak ten dorosły, odpowiedzialny człowiek, a nie jak pokręcony dupek. Chłopak jest naprawdę agresywny i niezrównoważony. Współczuję matce żyć z synem w takiej patologii. On ją po prostu zastrasza i nęka psychicznie, a jednocześnie zachowuje się jak nieprzygotowany do życia w społeczeństwie szczyl, który potrafi pyskować tylko matce; bo że koleżankom dał się zmanipulować, to już im nie nawrzuca, już trzęsie przed nimi portkami i zamyka się w pokoiku. Takie zachowania się leczy. 

Założyłem kurtkę, złapałem kluczyki od jej auta i pojechałem na stacje benzynową. – Że auto należało do tej kurtki? 
Mocno kwikłam z tego, że Dominik jest taki paskudny w stosunku do swojej mamy (zresztą nie pierwszy raz), ale samochód od niej to pożycza, no problemo

Kolejna scena – Dominik jedzie do parku, siada na ulubionej ławce i wspomina, gdy spędzał na niej czas z Sandrą. Nagle przypomina sobie o płytce, którą razem tu zakopali. Wydaje mi się jednak, że ktoś, kto tak strasznie tęskni za swoją dziewczyną, już dawno wpadłby na to, by wykopać tę płytkę. Znów wszystko się dzieje nieprawdopodobnie zgodnie w czasie – Dominik przypomina sobie o zakopanej w parku pamiątce, idzie ją wykopać i – oczywiście! – akurat spotyka Sandrę, która już to zrobiła. Może nie byłoby mi aż tak ciężko w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że twoim opowiadaniem takie przypadki rządzą non-stop. Czasem po kilka w jednym rozdziale. Dominik chce się odciąć od Ali? Jego mama AKURAT ma imieniny i ją zaprasza. Dominik jedzie wykopać płytę? AKURAT spotyka Sandrę. Gdybym nim była, dawno zagrałabym w Totka. 

Na prawdę działał! – Naprawdę. 

-Myślałem, że jesteś z tym dupkiem z Blikleja, nie sądziłem, że zaboli cię mój związek.
-Z Kamilem? Proszę cię, jak mogłeś tak pomyśleć. Nigdy mnie z nim nic nie łączyło, to przyjaciel, a do tego zupełnie nie w moim typie.
-Byłem u ciebie, była domówka, nie wpuścił mnie.
-Nie kojarzył cię! Kurcze jakie to wszystko pogmatwane... – No tak, przyjaciel Sandry nie kojarzył jej faceta, z którym była dwa lata. No to niezły z niego przyjaciel. 
Może akcja tego opowiadania dzieje się w jakimś postapokaliptycznym świecie po promieniowaniu, które skutkuje masową amnezją? Dominik też szybko zapomina o różnych rzeczach i osobach, i przypomina sobie o nich AKURAT, gdy są fabularnie potrzebne.

Nie bardzo rozumiem tę całą Sandrę. Ile czasu Dominik siedział sam w domu, czekał tylko na jej telefon, jakiś sygnał? Jeszcze zanim lepiej poznał Alę i Jolę? Jak długo trwał w tęsknocie, zanim zaczął realizować niepoważny plan fake-związku? No właśnie, dość długo. I co, i Sandra tak za nim tęskniła, że przez cały ten czas w ogóle się nim nie zainteresowała, nie dała znaku życia i czekała na sygnał o tym, że chłopak już ułożył sobie życie, by za nim popłakać w parku? Dlaczego? Przecież Sandra nie zrobiła nic, by odzyskać Dominika, spotkali się praktycznie z przypadku i… od razu do siebie wrócili, poszli do niej uprawiać seks na zgodę. 
Raz, że to dość płytkie zagranie – ważny wątek fabularny nieoczekiwanie rozwiązał się sam. Dwa – jako że nie lubię Dominika, nie uważam, by zasługiwał na Sandrę i w ogóle na jakąkolwiek dziewczynę (gość jest emocjonalnie niedojrzały). Trzy – jeszcze na początku tego rozdziału bohater twierdził, że dziwnie zbliżył się do Joli, podobała mu się, coś ich połączyło. Gdzie to wszystko wyparowało...? 


ROZDZIAŁ 8
Mógłbym ją trzymać w ramionach w nieskończoność, ale muszę odezwać się do mamy, pewnie się martwi. – Martwi-nie martwi, Dominik ani nie przeprosił za swoje zachowanie, ani nie oddał jej samochodu. A gdyby potrzebowała go, by pojechać do pracy, na zakupy? Gdziekolwiek…?

Obiad. Ala na nim będzie. Chyba jestem jej winien przeprosiny, powinniśmy przyjść. – Czemu mam wrażenie, że to się źle skończy? Mam nadzieję, że przynajmniej tej sceny nie streścisz. 

Po mniej więcej godzinie tej tortury Ala poszła do toalety. Postanowiłem chwilę z nią pogadać na osobności. – Ale że poszedł za nią do toalety? Przy rodzince tak tam wszedł?

-Jesteście idealną parą - powiedziała matka, gdy ten gbur całował ją w czoło. 


Skąd ten gbur? Podobno Szymon był rozmowny, dużo opowiadał… Chodzi o rzucenie „cześć” na początku? Nie wiem, czy to wystarczające, żeby tak o nim myśleć. Szymek nie zrobił nic, za co Dominik mógłby go tak nazwać w myślach, a że tak o nim myśli bez powodu, jeszcze bardziej mnie drażni. Nie kupuję tego. 

Niby nie streściłaś sceny obiadu u mamy dwoma zdaniami, ale jednak i tak nie mogłam się wczuć w Dominika. Powinnaś przytoczyć rozmowy, pokazywać konkretne zachowania, na przykład to, jak mama zbywa Sandrę, nie odpowiada na jej pytanie, bo odchodzi od stołu czy zagaja Szymona. Co z tego, że wiem, że Szymon opowiadał o planach ślubnych, skoro  narrator – Dominik – mi tylko zrelacjonował, że Szymek to zrobił? Chciałabym zobaczyć to sama. Mogłaś przedstawić bardzo ciekawą, kluczową scenę, z której mogłabym wynieść sporo wniosków na temat postaci – zachowanie Ali w stosunku do Dominika przy wszystkich, reakcję Ali na Sandrę, ale przede wszystkim zachowanie Sandry wśród obcych ludzi, przy Renacie, która ją olewała. Nie widziałam ekscytacji Renaty – tylko Dominik twierdził, że była podekscytowana. Nie widziałam też, by Sandra czuła się nieswojo, by było jej przykro – a pewnie było. Pokaż mi tę scenę oczami Dominika. Pozwól mi samej wnioskować, co się dzieje. Inaczej nie mam po co czytać; nie dajesz mi rozrywki w postaci samodzielnego układania obrazka, wyciągania z niego informacji, nie ruszasz mojej wyobraźni. Po prostu oddajesz gotowca, stwierdzasz fakty. 

Zachowanie mamy i Alicji kompletnie zbiło mnie z pantałyku.  Nie rozumiem, w czym problem? Przecież Ala sama mi pomogła. Wiedziała, jak bardzo zależy mi na Sandrze, ile wycierpiałem przez cały ten czas bez niej. 
Razem z Sandrą, straciłem całe swoje dotychczasowe życie, a gdy w końcu zaczynam je odzyskiwać, ona zachowuje się jak dziecko. – Że Sandra zachowuje się jak dziecko? Chyba chodziło tu o Alę, którą wcześniej przywołałaś. 
Mam nieodparte wrażenie, że w tym opowiadaniu po trochu wszyscy zachowują się jak dzieci, co za pokręcona rzeczywistość. Dominik pyskuje mamie i chowa się w pokoju, nie podejmuje odpowiedzialnych działań; Ala wymyśla naiwne, nierozsądne plany, mama nie potrafi zachować się w towarzystwie i zlewa gościa, którego sama zaprosiła… Większość z problemów fabularnych, które przedstawiasz, jest wydumana, sztuczna. 

I do tego ten jej cały nadęty Szymek. Wiedziałem, że go nie polubię. Nie odklejał od niej swoich łap i ciągle całował w czubek głowy. I tylko "my i my". Nam nie dał dojść do słowa. Jebać go i to całe spotkanie, jadę się wyspać przed jutrzejszym dniem w magazynie. – Naprawdę nie wiem, o co Dominikowi chodzi. Szymon opowiadał o ślubie, bo podobno odpowiadał na pytania mamy Dominika, poza tym to chyba dobrze, że troszczy się o swoją kobietę, nie? Szkoda, że Dominik taki nie jest. Ledwo odzyskał Sandrę, odprowadził ją do domu, a gdy zaproponowała mu, by wszedł, by zapewne porozmawiać z nim o niezbyt udanym wieczorze, może potrzebując wsparcia i pocieszenia, chłopak nie poświęcił jej nawet pięciu minut. Choć pomyślał, że było mu przykro, nawet nie przeprosił Sandry za zachowanie mamy, nie wsparł jej najmniejszym słowem, rzucił tylko, że jedzie do domu, bo jest zmęczony.
Trochę mi tej dziewczyny żal. Znów czekam, aż go zostawi.


ROZDZIAŁ 9 

-A co mam sądzić. Sprawiła, że stałeś się odludkiem, a gdy nagle zacząłeś wychodzić na prostą znowu się pojawiła. Mam nadzieje, że nie rozczaruje cie po raz kolejny. – Nie wiem, czy wychodzić na prostą jest synonimem dla siedzieć w pokoju i gapić się w sufit, ale co kto lubi, pani mamo… 
Wcześniej wspominałaś, że Dominik i Sandra mieli wspólnych znajomych, wielu z nich pytało na Messengerze o Sandrę, gdy na FB bohatera pojawiło się zdjęcie z Jolą. To znaczy, że jednak jako para nie byli zupełnymi odludkami. Mam wrażenie, że Dominik stał się nim po zerwaniu, takie dawałaś sygnały.

-Tak? Uważasz, że wszystko ok? To czemu przyjechałeś po Ale? – Eee… bo bohaterowie są znajomymi, ostatnio mieli kosę i może chcą pogadać? Co w tym takiego dziwnego, niezrozumiałego?
To tak jakby kolegowanie się z Alą wykluczało udany związek z Sandrą. Bez sensu. 

-Punktualny jesteś - Jola otworzyła mi drzwi, zaciągając się papierosem - zapalisz?
-Właśnie zgasiłem fajke pod twoim blokiem, dam chwilę odpocząć płucom. – Nadal pali się w mieszkaniu? Dziwne, że sąsiedzi nie mają nic przeciwko. Gdyby chociaż przy oknie stała. Aż boję się pomyśleć, ile popiołu jest na podłodze. Ten nawyk łączy i Jolkę, i Alę. Może warto zrobić z tego coś osobistego? Niech Ala krzyknie na Jolkę: Ej, jak palisz w domu, to chociaż strząsaj do popielniczki! Takie zachowanie nie wydaje mi się powszechne, szczególnie w bloku, gdzie można składać skargi na zapach dymu papierosowego. A ten mocno przesiąka mieszkanie i długo się utrzymuje.

Opowiedziałem Joli[,] jak zeszliśmy się z Sandrą, o tym, jak ich plan przyczynił się do jej powrotu i zakopaliśmy topór wojenny. Zadzwoniliśmy do Ali, od której też trochę mi się oberwało, ale mimo wszystko doszliśmy do porozumienia. – I znów streszczasz ważne sceny. Nie po to się wprowadza wątki, żeby potem rozwiązywać je w dwóch zdaniach. Nie, to tak nie działa. W ogóle przez twoje streszczanie scen nic nie poczułam, czytając ten rozdział. Nie interesowało mnie, czy Dominik się pogodzi z dziewczynami, bo… nie czułam jego przejęcia sytuacją, nie czułam, by dziewczyny się starały, fochały czy cokolwiek. Do tej pory fabuła jest dość przewidywalna, jednotorowa i wiedziałam, że za chwilę trio się pogodzi. 
Potrafisz pisać naturalne wypowiedzi, czasem oddajesz naturalne myśli Dominika, mam jednak wrażenie, że w głównej mierze wcale nie chce ci się tego robić. A nie stosując ich w ważnych scenach, nie dasz rady wzbudzić we mnie emocji. Nie potrafię przywiązać się do bohatera-dupka, który nie jest postacią ani pozytywną, ani negatywną z charakterem, do tego jest potwornie pasywny – działa tylko wtedy, gdy ktoś mu coś każe (np. mama każe mu pójść przeprosić dziewczyny, dziewczyny namawiają go do realizacji planu itp.). On sam potrafi tylko się obrażać i wychodzić z domu, by szwendać się bez celu.
Wiesz, może dam ci tu przykład, jak to działa. 
W Pieśni Lodu i Ognia G. R. R. Martina poznajemy Jaimego Lannistera z punktu widzenia innych postaci. Dowiadujemy się, że facet złamał przysięgę rycerską, zdradził i zamordował króla, a w dodatku olał śluby rycerskie i od paru lat pieprzy się z siostrą bliźniaczką. Och, poza tym jeszcze zepchnął z wieży małego Brana Starka, który przyłapał jego i siostrę na igraszkach. No postać negatywna, jak cię mogę. Potem jednak poznajemy jego punkt widzenia, znamy jego myśli, odczucia. I zdanie o nim się zmienia – popełnił wiele błędów, źle się zachowywał, ale z drugiej strony zrobił też wiele dobrego. Cersei była jedyną kobietą, z którą sypiał. Wypchnął Brana, bo się przestraszył, że to zniszczy królestwo (Cersei była królową i miała męża), zabił króla, który był szaleńcem; w dodatku Jaime okazuje się rycerski i odważny, kochający rodzinę, ale też w pewien sposób sprawiedliwy – na przykład bronił Brienne. Okazało się, że świetnie dowodzi oddziałami. I w takim momencie uznajemy go za bohatera, który jest ciekawy, ludzki, popełnia błędy i jedne naprawia, innych nie, przeżywa to, co się dzieje wokół. 
A co z Dominikiem? Zachowuje się jak gnojek, jest dziecinny, arogancki, wszystko musi być tak, jak on chce. Nawet jak przyjeżdża przepraszać do Jolki to… w zasadzie tylko się tłumaczy. Nie widzę, żeby się przejmował. Żeby myślał o swoich błędach wobec kogoś jak o ranieniu tej osoby. Raczej chce on się pogodzić dla świętego spokoju, bo tak wypada i trochę kazała mu mama. Nie czuję kompletnie tej postaci, jest sucha, nijaka. Jest bo jest. I wszyscy muszą się dostosować. Widzisz? Masz tu większe pole do popisu, bo piszesz pierwszoosobówkę. Powinnam znać myśli głównego bohatera. Martin pisze trzecioosobówkę i zrobił to świetnie. Ty, autorko, nie wykorzystałaś potencjału narracji. Potrafisz pisać o codziennych czynnościach w sposób naturalny, Dominikowy, ale wszelkie relacje czy przeżycia bohatera okrajasz do jego wkurzenia i fochów. To słabe. 

Skasowaliśmy zdjęcie z fejsa i oficjalnie zakończyliśmy nasz związek. Po 21:00 pożegnałem się z Jolą i poszedłem do samochodu. – Streszczenia, streszczenia, streszczenia (bo tak, to jest streszczenie, ten tekst to po prostu cholerne streszczenie przeplecione dialogami)! Ach, jak bardzo mam ich dość! To one odbierają osobowości i emocjonalność postaciom, charakter świata opisom i… dialogi dialogom, że tak powiem. W sumie odbierają wszystko, co powinno dać mi dobrze napisane opowiadanie.  


ROZDZIAŁ 10

Zaczynasz (a jakby inaczej) streszczeniem o tym, że minął spokojny miesiąc, związek Dominika z Sandrą był w porządku i dopiero po nim będzie mieć miejsce jakaś katastrofa. Używając tego słowa, od razu spoilerujesz treść i już mnie w żaden sposób nie zaskoczysz tym wątkiem. W dodatku zamiast pokazać mi, jak wygląda udany związek w wykonaniu tej pary, jedynie go eksponujesz. Nazywasz lepszym i… tyle. A wystarczyłoby dać scenę lub dwie, które świadczyłyby o sielance. Czy naprawdę tak wiele wymagam? Otwórz sobie dowolną książkę, opowiadanie, coś w ten deseń. Beletrystyka składa się głównie ze scen, to one dają największą frajdę czytelnikowi. Dwa zdania oznajmujące – nie. 

Niby nic, zwykłe wyjście, ale nie spodziewałem się, że Sandra zrobi z tego wielkie halo. – Jeszcze nie wiem, co zrobiła Sandra, o jaką sytuację chodziło, a już dostaję ocenę, końcowy wniosek. Po co? 
[Edit: czy kilka akapitów wyżej w ocenie nie stwierdziłam, że za chwilę bohaterowie pokłócą się, bo Dominikowi wcale nie zależy na Sandrze…? Muszę sprawdzić wolne wakaty na wróżbitkę w telewizji…]. 

-Słucham?! - przerwała mi - nie obchodzi cię jak wyglądam? Najlepiej! Odzyskałeś mnie, to już myślisz, że nie musisz się starać?! – Naprawdę ciężko nie przyznać mi jej racji… Okej, może i Sandra użyła zbyt mocnych słów (to też problem obojga postaci, nie potrafią ze sobą rozmawiać), ale jestem w stanie zrozumieć, co ją drażni. Czemu jednak od razu jest tak agresywna w słowach?:
-Zamknij się. Nie zamierzam iść z tobą do kina póki nie zmienisz tych wieśniackich ciuchów i mnie nie przeprosisz. – Naprawdę trudno polubić którąkolwiek ze stron tego konfliktu. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że narracja pokazuje, jak wszyscy wokół są odpychający. Z ciekawości zapytam: czy taki był twój cel? Wykreować głównego bohatera, którego przez dziesięć rozdziałów szczerze się nie cierpi, a z jego dziewczyny też robić nieznośną pannicę?

-Wal się - powiedziałem pod nosem i ruszyłem w stronę domu.
Gdy dojeżdżałem do mojego osiedla pomyślałem, że zadzwonię do Ali. – Oczywiście, że tak. Bo co innego mógłby zrobić Dominik? Wciąż kręcimy się w kółko – jak nie jedna, to druga bohaterka wchodzi na tapet. Przez to opowiadanie jest przewidywalne – za chwilę Dominik pokłóci się z Alą czy Jolą i przypomni sobie, że z Sandrą nie było tak źle. 
Poza tym to jedno podkreślone zdanie to nie jest opis, którego oczekiwałabym od narracji pierwszoosobowej. Bohater ma wylane na Sandrę i tę kłótnię, która jest pierwszą od dawna i dotyczy właściwie dupereli? Obraża się, bo została mu zwrócona uwaga? Jeśli nie ma wylane, to powinien odczuwać emocje. Tymczasem jednym zdaniem po prostu zmieniasz miejsce akcji, a w następnym akapicie mamy już dialog z Alą. Wciąż piszesz to opowiadanie tak, jakby w ogóle ci się nie chciało go pisać. 

Pomyślałem, że warto byłoby zaprosić Jolke, ale już dawno nie spędziłem czasu z przyjaciółką sam na sam. – Przyjaciółką? Czasem do niej napisze, nie widują się, znają krótko, w międzyczasie zdążyli się pokłócić i nie gadać ze sobą kilka tygodni. Czy to aby na pewno wystarczająca znajomość, by nazwać kogoś przyjacielem?

Miała na sobie ciemną kurtkę moro, nieśmiertelne oficerki i różową czapkę na głowie. Brak umiejętności dobierania ciuchów w jej wypadku wyglądał uroczo. – Do tej pory Dominik za każdym razem powtarzał, że Ala nie potrafi się ogarnąć i o siebie nie dba. Nagle jest to urocze? 
No jest, bo przecież właśnie bohater pokłócił się ze swoją za bardzo (?) wystrojoną dziewczyną. Czekam, kiedy mu się znowu odwidzi. Tego nie można nawet nazwać, ot, zmiennym charakterem. To jest zdecydowanie przesadzone rozchwianie emocjonalne. 

Jak dobrze, że wieczór z Sandrą nie wypalił - pomyślałem. – Nie musisz dopisywać, że Dominik pomyślał. To narracja pierwszoosobowa, jesteśmy w jego głowie, wszystko, co czytamy, to jego myśli. 

No, niezły bałagan się narobił. Jest z Sandrą, myśli o pocałunku z Jolką, prawie całuje Alę. Zobaczymy, jak to rozwiążesz i czy ta telenowela w ogóle będzie miała sens. Na razie mamy dziesiąty rozdział i zdecydowanie tego sensu brakuje. Właściwie nie wiem nawet, po co czytam – Dominik nie jest bohaterem, którego życie samo w sobie jest interesujące, a perypetie obyczajowe nie są na poziomie – zaskakujące i błyskotliwe, by śledzenie ich było dla mnie ważne. Wiesz, czego brakuje Dominikowi (poza ogładą i kulturą)? Celu. Nawet nie wiem, do czego dąży, dokąd zmierza linia fabularna, za czym gonię, co mam śledzić, komu kibicować… Czuję, że zmierzam donikąd, linia fabularna nie istnieje. Jakbyś nie zaplanowała szczegółowo fabuły, tylko wymyśliła postaci i ogólny zarys konfliktu (zerwanie z Sandrą i odzyskanie jej). Gdyby to był scenariusz na serial, rozdział temu skończyłby się pierwszy sezon. Drugi? Jakby robiony na siłę, byle wydoić krowę do końca, choć nie bardzo jest w którą stronę rozwijać jeszcze tę fabułę. Bo co mi zafundujesz dalej? Powtórkę z rozrywki? Dominik zerwie z Sandrą, zwiąże się z Alą, po drodze zaliczy Jolę, a na końcu wróci do swojej pierwszej eks? Ile razy będziemy to przerabiać?

Znasz już większość błędów, które popełniasz. Pozwól, że od tej pory będziemy omijać drobne potknięcia i skupimy się na fabule ogólnikowo. Prosiłaś o ocenę głównie po to, by wiedzieć, czy jest sens to kontynuować. Jak na razie go nie widzimy, ale może nas czymkolwiek jeszcze zaskoczysz…?


ROZDZIAŁ 11

Zacząłem się rozglądać po mieszkaniu, mamy nigdzie nie było. 
Już miałem zacząć panikować, gdy usłyszałem podjeżdżający samochód. Kurwa, mama odebrała auto od Ali.
-Dominik? Już nie śpisz? – I co, z podjazdu do niego krzyczała? Nie musisz opisywać dokładnie, że wyszła z auta, weszła  po schodach, otworzyła drzwi… Ale lepiej zasugerować, że kobieta weszła do mieszkania. 

-No nie śpię, to takie dziwne ? - naskoczyłem na nią - skąd masz auto? – Ale… co matka mu zrobiła? Odwaliła za niego robotę, odebrała SWÓJ samochód, który ON zostawił gdzieś w innej części Warszawy, bo poszedł się upić. Zrobiła mu przysługę, nie nakrzyczała na niego, że nie miała do dyspozycji samochodu, a w dodatku zamiast go obudzić, opieprzyć z góry do dołu i kazać załatwić sprawę, to jeszcze dała mu się spokojnie wyspać. Renata jest bardzo tolerancyjna, a te przekoloryzowane wybuchy złości Dominika świadczą tylko o jego zaburzeniu psychicznym. Dziwne, że nękana matka jeszcze nie zareagowała, nie zabrała go choćby do psychologa. 

-Może trochę grzeczniej synu. Ala do mnie zadzwoniła, że wczoraj zostawiłeś je pod blokiem i zająłeś miejsce parkingowe Szymona. Pojechałam je zwolnić.
Z wściekłości zacząłem szarpać się za włosy. – Tak, to zdecydowanie jakaś choroba. Zaburzenia nerwicowe? 

-Nie ważne [łącznie]. Ala jest w domu?
-Tak, ale...
-Daj mi kluczyki.
Prawie wyrwałem je mamie z ręki i pobiegłem do samochodu. – No i jak ten gówniarz się zachowuje? Ma dupa nogi? Nie dość, że może być jeszcze nietrzeźwy, to rządzi matką, jest bezczelny. Powinna go wyrzucić z domu, niech się chłop nauczy trochę pokory i samodzielności. I jasne, autorko, możesz kreować taką postać. Tyle że mam ochotę uderzyć bohatera w jego pustą głowę, gdy czytam to opowiadanie, i nauczyć trochę szacunku. Naprawdę to zniechęca do czytania. I na tym etapie widać, że ani znajomość z Alą i Jolką, ani powrót do Sandry nie zmieniają charakteru Dominika, nie wyciąga on wniosków, nie uczy się na błędach. Więc skoro nie dla ukazania przemiany pod wpływem osób trzecich, to… po co piszesz opowiadanie o takiej niedorajdzie? 

Na Warszawie o tej porze jak zwykle są korki. – Po dwunastej? No właśnie raczej nie, ulice są dość puste w porównaniu z godzinami szczytu, tzn. 6 – 10, 15 – 18.

Wściekły waliłem rękoma w kierownice. Muszę zdążyć, zanim przyjedzie. Zanim ON wróci. Musze się jej wytłumaczyć. Ale co tak właściwie miałbym powiedzieć? „Sorry byłem pijany, to się nie powtórzy", „słuchaj[,] chyba zaczynam coś do ciebie czuć". W głowie mam totalny mętlik i nie wiem[,] jak to wszystko się potoczy. – Nareszcie! Nareszcie choć trochę więcej niż dwa zdania poświęciłaś na przemyślenia głównego bohatera. O to właśnie mi chodziło. Teraz popracuj nad tym, by w innych sytuacjach też było tego więcej. Nie bój się narracji pierwszoosobowej i postaw w niej na emocje i przeżycia wewnętrzne. Gdy chcesz, to potrafisz, więc czemu nie chcesz bardziej...?

Zajechałem pod jej blok po czterdziestu minutach. Miejsce parkingowe jest puste, jeszcze go nie ma. Wysiadłem i wybrałem jej numer. Nie odebrała. Spróbowałem jeszcze raz. W tym czasie na parking podjechał srebrny Seat i zaparkował z gracją, jakby robił to codziennie. – No i ponownie AKURAT kiedy Dominik przyjechał do Ali… Seat małą. 

Nie wiem jak do tego doszło, jakim prawem zacząłem coś czuć do Ali, dziewczyny, która nigdy nie była w moim typie. Jestem pewien, że nie jest mi w żadnym stopniu obojętna, ale wiem też, że nie mogę naciskać, inaczej ją stracę. Tego bym sobie nie darował. Zrezygnowany wsiadłem do samochodu i odczytałem SMSa [SMS-a] od Sandry. Los robi sobie ze mnie niezłe jaja. 


Zaraz, to już się stało? On już się zakochał? Dopiero co spał z ukochaną Sandrą, a ciagnęło go do Jolki… I czemu bohater znów, jak za kliknięciem, uświadamia sobie swoje uczucia? Tak jak przejście od niechęci do przyjaźni, tak teraz przeskok do miłości jest nienaturalny. 

Wróciłem do domu i zamknąłem się w pokoju. Odpaliłem kompa, puściłem sobie dołującą muzykę i zacząłem myśleć.
Kolejne dni mijały mi na pracy i siedzeniu w pokoju. 


Po mniej więcej dwóch tygodniach mojego „chorowania", Sandra wpadła do mnie z niezapowiedzianą wizytą . – Dlaczego to zawsze są dwa tygodnie? Tyle najczęściej streszczasz. 
Cały ten akapit o udawanej chorobie i tym, że Sandra nie lubi zarazków, jest kijowy. Kijowy, bo jest praktycznie definicją tego, co złe w tym tekście – betonowy słup tekstu na prawie tysiąc znaków, pominięcie emocji, głębszych przemyśleń, właściwie wszystkiego, do tego streszczenie ostatnich ważnych wydarzeń (chociażby starania Sandry; btw. już nie jest na niego zła za te ubrania? jej też przeszła nerwica? ciekawe, na jak długo...).

Wyglądała naprawdę oszałamiająco, ale czułem, że większość moich uczuć względem Sandry wyparowało. Zacząłem się powoli i niechętnie do niej przysuwać, a wtedy z dołu rozległ się krzyk mojej wybawicielki. – Naprawdę krzyk matki przerwał zwykły pocałunek? Przecież to chwila, zawahanie się jest w tym przypadku nienaturalne. No i uczucia do Sandry wyparowały tak po prostu? Przez kłótnię o kino? Chyba nie przez wieczór z Alą? Przecież Dominik wcześniej wiedział, jaki ma charakter, więc czemu to pstryknęło teraz? Nie dałaś żadnych fundamentów pod uczucia Dominika do Ali oprócz obarczania jej problemami. Nie wiem już, jak mam odbierać tego chłopaka. Chyba sama dobrze go nie przemyślałaś, nie dałaś mu konkretnego charakteru, za którym stałyby jego uczucia, byłby ich podstawą. Nie – po prostu chcesz robić telenowelę, nie zastanawiając się, czy ma ona sens. Chcesz romans? Piszesz romans, nawet jeśli nie stworzyłaś do niego żadnego backgroundu. 

I dlaczego Dominik sam nie wyprosi Sandry, nie powie jej, że nie chce się całować? Z jakiegoś powodu kreujesz go na biernego, pozbawionego asertywności, ale z jakiego...? Co się za tym kryje? Nie mówię, że to zła cecha charakteru, mówienie nie bywa trudne, ale jednak takie płynięcie z prądem jest mało akceptowalna przez czytelników, kiedy nieasertywny jest główny bohater. Bohater to przecież postać, która działa. Podejmuje wyzwania, zmienia się na na kartach powieści. Nie powinno być tak, że przez jedenaście rozdziałów dookoła Dominika rzeczy po prostu… się dzieją, a on nic sobie z nich nie robi, przyjmuje wszystko takim, jakie jest. To sprawia, że tekst jest drętwy, o niczym właściwie. 
No chyba że chodzi o krzyczenie na swoją mamę – to wychodzi Dominikowi bardzo dobrze. Tylko… no niezbyt dobrze o nim świadczy, a tu już jedenasty rozdział, chyba czas, bym zaczęła przywiązywać się do głównej postaci, nie?

- Niestety, muszę iść do pracy na drugą zmianę, pomogę Damianowi i znikam – skłamała. – Damiana? Sandra nie wie, jak się nazywa jej chłopak? To już drugi raz, gdy mylisz imię jakiejś postaci. 

Dominik znów pożycza od mamy samochód i jedzie porozmawiać z Alą. Jezu, przed chwilą spędził u niej noc, generalnie on ciągle jeździ jak nie do Alicji, to do Sandry, strasznie się mota – w obrębie jednego rozdziału czy dwóch potrafi odwiedzić obie i zmienić swoje uczucia o sto osiemdziesiąt stopni. Raz kocha jedną, raz drugą, ale miłość to chyba nie jest uczucie, które można wyprodukować na zawołanie, nie? Ono powinno dawać sygnały wcześniej i nie mijać z powodu głupiej kłótni o ciuch.
Niestety w życiu Dominika poza mało wiarygodną rozterką sercową nie dzieje się nic – i nie, nie mam na myśli tego, by poznał czwartą dziewczynę. Gdzie jego studia? Albo poszukiwanie nowej pracy, może wątek wyprowadzki od mamy, zakup samochodu, kupowanie kota, psa, rybki, rozwój przyjaźni z Rafałem, poznanie innych znajomych…? Cokolwiek? 

Była co prawda dopiero szesnasta, ale wolałem poczekać i spokojnie pomyśleć, niż przegapić wyjście Ali z pracy. – Więc czekał aż dwie godziny? Przecież to bez sensu.

Gdy wybiła osiemnasta, a Ala dwie minuty później zamykała za sobą furtkę, wciąż nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć. – To na co on poświęcił te dwie godziny? Dlaczego nie poświęciłaś kilku zdań, by pokazać, jak układał w głowie różne wersje rozmowy, obierał strategię, gubił się i walczył z myślami? A może przyszło mu do głowy, by zrezygnować? Nie. Niczego nie oddałaś, znów tylko eksponujesz. Jak nie dialogi, to streszczenia i ekspozycje. A gdzie jakieś, nie wiem, opowiadanie?

Generalnie nie rozumiem, czemu Ala zwaliła winę na Jolę, zamiast po prostu NIE MÓWIĆ mamie Dominika o ŻADNEJ próbie pocałunku. Tu, widzę, każdy zwala na każdego, każdy ma coś za uszami – w opowiadaniu dominują negatywne cechy, naprawdę mało kto jest postacią, którą mogłabym polubić. Może ewentualnie Szymon. 

Ala pocałowała mnie w policzek i wybiegła z samochodu w stronę najdalszych drzwi obrotowych, oznaczonych literą D. – Parę dni boczyła się o niedoszły pocałunek, a chwilę po pogodzeniu się, sama całuje go w policzek? To chyba nie na miejscu, nie sądzisz? Tym bardziej że w rozmowie przewinął się temat ślubu, jakby Ala zaznaczała granice Dominikowi i przypominała mu, że jednak ma narzeczonego. 


ROZDZIAŁ 12

Obudziłem się zaplątany w kasztanowe loki mojej dziewczyny. Sandra spała odwrócona do mnie tyłem i oddychała spokojnie. – Co? Przecież w poprzednim rozdziale był zrezygnowany, nie chciał już tego związku… Co mnie ominęło tym razem?:
Ostatnie tygodnie dały mi trochę w kość, jednak wziąłem się w garść i uporządkowałem trochę moje życie. Coraz więcej czasu spędzałem z Sandrą, a co za tym idzie, miałem mniej okazji na spotkania z Alą. 


To jest takie dość żałosne, że Dominik, nie mogąc być z Alą, w której się zakochał, wrócił do Sandry, choć… ją kochać przestał. Nie mógłby po prostu być sam i zająć się w końcu swoim życiem? Dziewczyna to nie jest jakieś must-have, chyba że znowu wracamy do kwestii: znajomi mają, to ja też muszę, bo Rafał będzie mnie męczył. Ech…

Dziesięć minut później odprowadziłem ją pod jej pracę, niezbyt zadowolony ze spotkania. Chciałem się trochę wyżalić, może napomknąć o tym co dzieje się w mojej głowie, a tym czasem dostałem porcję szczegółów z życia faceta, którego nie darzę szczególną sympatią. – I znów: to dlaczego Dominik po prostu nie zmieni tematu? Nie pokieruje rozmowy tak, jak chciałby, by się potoczyła? Dlaczego nie powie Joli, że nie przepada za Szymkiem i niekoniecznie chciałby o nim gadać? Przecież sama się nie domyśli… A on ma kolejny powód, by obarczyć kogokolwiek winą. 

Patrzyłem w sufit i myślałem o Ali. Pewnie szykuje się już do pracy. Ciekawe jak wygląda jej dzień z narzeczonym. Czy dużo rozmawiają, jedzą wspólnie kolację, zasypiają czytając książki, a może oglądają film przed snem?
- Nie śpisz? – nie zauważyłem, że Sandra wpatruje się we mnie od dłuższej chwili. – Znów nie zauważyłam przejścia w scenie ze wspomnień do teraźniejszości. To mylące. Może warto zaznaczyć to wyraźniej? I nie musisz znów wspominać, że Dominik coś pomyślał. Przecież cała narracja to jego myśli. 

- Wstałem jakiś czas temu, nie chciałem cię budzić. – Nie wstał, bo nadal leży w łóżku. Co najwyżej się obudził. 

Ala zadzwoniła do mnie w dniu urodzin Szymka. Nie powiem, serce załopotało mi ze szczęścia, jednak zdusiłem czym prędzej to uczucie.
- Halo? – Zdajesz sobie sprawę z tego, że prawie od samego początku opowiadania nie ma rozdziału, w którym bohaterowie by gdzieś nie dzwonili lub nie wysyłali sobie SMS-ów? I zwykle chodzi o to, by poinformować o spotkaniu lub umówić się na nie. Po co…? Nie możesz zacząć sceny od razu od spotkania? Co daje czytelnikowi dialog w stylu:
- (...) za chwilę będę u ciebie, coś wymyślimy. Jesteś w domu?
- Jestem, proszę przyjedź.
Tak samo praktycznie każde wyjście z domu Dominik tłumaczy swojej mamie. Raz, dwa czy trzy razy wystarczyłoby, bym odebrała Renatę jako troskliwą i zainteresowaną, ale po co co chwilę wprowadzasz taką informację? Tekst jest monotematyczny, mam wrażenie, że wszystko to, co wymyślasz, już czytałam. Nawet nie starasz się, by pod te rozmowy stworzyć nowe, świeże tło – różne warunki, w których te rozmowy mają miejsce. Nie starasz się, bo w ogóle odpuściłaś sobie jakiekolwiek opisy, dla ciebie ważne jest tylko, by napisać: wstałem, ubrałem się i wyszedłem. A  gdzie jakaś atmosfera tekstu? 

Dziesięć minut później odpalałem silnik samochodu. – Ale… dopiero co wyszedł od Sandry bez śniadania, bo spieszył się do pracy...

Białe meble w kuchni zdobił marmurowy blat, a stół w części jadalnej pokryty był błękitną żywicą. – Skąd Dominik z daleka, nie dotykając blatu i nie przyglądając mu się dłużej, wiedział, że była to żywica, a nie chociażby kamień naturalny czy laminat?

- Pomyślałam, o tobie, w końcu jesteś facetem – postawiła przede mną szklankę z napojem – może coś wymyślisz. – Ej, ale Szymon to narzeczony Ali czy Dominika? Mega słabe jest o taką rzecz pytać kogoś, kto właściwie raz tylko widział obdarowanego na oczy i w dodatku daje do zrozumienia, że za nim nie przepada. Prezentów nie dopasowuje się do płci, ale do osobowości…

- To znaczy? – zmierzyła mnie. – Miarką czy centymetrem krawieckim?

Szkoda, że nie opisałaś, co za prezent zamówiła Ala dla narzeczonego, skoro Dominik sugeruje, że ciężko znaleźć coś dla faceta, który może sobie wszystko kupić. No i to przekonywanie Ali, że zadzwoniła po Dominika, bo jest facetem… Albo to pretekst do spotkania z nim, albo cała scena jest imperatywem. Jakby bohaterowie od razu nie mogli spotkać się w galerii. Podobno Ali się spieszy, huh? A ma czas na przygotowanie gorącej czekolady z zblendowanymi orzechami? 

I znów to robisz! Znów wprowadzasz cały – długi, acz niezajmujący – wstęp do sceny (telefon od Ali, przyjazd, oglądanie mieszkania, picie czekolady…), by samo poszukiwanie prezentu streścić:
Po dwugodzinnej burzy mózgów, jednej zjedzonej pizzy i trzech (moich) koktajlach czekoladowych ustaliliśmy, że Ala wykupi Szymkowi lot szybowcem. – Na dodatek prezent wymyśliła Ala, Dominik nie mógł jej pomóc, bo nie wiedział nawet, że jej facet lubi sporty ekstremalne. 
Czyli jednak imperatyw. 

Kolejny telefon – od razu, gdy Dominik wyszedł z domu. 

- Zwariuje z tobą – westchnęła – trzeba ci kupić samochód, mam dosyć tego pożyczania. – A może… niech synek SAM sobie kupi samochód? Przecież pracuje. Albo niech przerzuci się na komunikację miejską? W Warszawie jest bardzo dobrze rozwinięta – autobusy, metro czy tramwaje jeżdżą co parę minut, a nie godzin. 

Nigdy wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi – już z zewnątrz wyglądała na drogą, myślę, że nie byłoby mnie stać na obiad w takim miejscu. – Jak to? A na co niby Dominik wydaje kasę? Mama płaci rachunki, gotuje obiadki, daje samochód… Mam wrażenie, że jedyne wydatki Dominika to studia (chyba), koktajle i szlugi. 
Do końca rozdziału nie wydarzyło się już zupełnie nic zajmującego. 


ROZDZIAŁ 13

Oho, dostaję spotkanie z Rafałem i co…? No i nic, na tapecie Sandra. Bo dziewczyny to jedyny temat, na jaki rozmawiają faceci. Bo w ogóle faceci żyją tylko dla kobiet, kobiety dla facetów, a wielowątkowość w opowiadaniach najwyraźniej posysa. 

- Z Sandrą? Nieźle. – Sam nie wiedziałem co powiedzieć. Nie było między nami takiej chemii jak dawniej. Widywaliśmy się, czasem zostawałem na noc, ale chyba oboje wiedzieliśmy, że to nie to. – To dlaczego nie porozmawiacie o tym jak dorośli? Czemu się nie rozstaniecie? Halo, Dominik, myśl!
Albo nie! Nie tylko myśl. Niech te myśli kończą się działaniem. Może być...?

- Mamo! – krzyknąłem – nie, nie planuję i skończmy ten temat. Co to za śledztwo? Owszem mam dwadzieścia sześć lat i mogę sam decydować o swoim życiu, bez spowiadania się tobie. – Chyba Dominik znów nie kontroluje swoich emocji, prawda? To naturalne, że matka pyta o takie rzeczy (jak i w jej oczach może być nienaturalne to, że ktoś może nie chcieć spędzać świąt ze swoją dziewczyną), a on nadal się zachowuje jak nastolatek próbujący ukryć przed matką zdjęcie nagiej laski. 

Miałem wyrzuty sumienia, że tak na nią naskoczyłem, ale ile można. Są święta, a matka wypytuje mnie o Sandrę. Jest tyle innych tematów rozmów, a ona uparła się właśnie na nią. – Ile można? Zadała ze trzy pytania, zresztą bardzo słuszne. Dominik coraz bardziej przesadza i nie mam już cierpliwości do tego bohatera. 

Tak naprawdę wcale mi na tym nie zależało. Gdy chodziłem po sklepach przed świętami, w witrynie jednego ze sklepów zobaczyłem piękny złoty łańcuszek z maleńką jaskółką, której rozpostarte skrzydła, przymocowane były do jego dwóch końców. Od razu pomyślałem o Ali i nim się obejrzałem, wychodziłem ze sklepu z paczuszką dla niej. Wydałem na niego prawie wszystkie pieniądze i najzwyczajniej w świecie nie starczyło mi na prezent dla Sandry. Gdy na święta uzbierałem trochę gotówki od dziadków i mamy, postanowiłem naprawić swój błąd i zabrać dziewczynę na zakupy. Niech sama coś sobie wybierze.
Dlaczego tę całą sytuację sprzedajesz w ekspozycji? W takiej złej, słabej, nudnej ekspozycji? Dlaczego to nie mogła być dalej scena zakupów z rozżaloną Sandrą albo w ogóle najpierw scena zakupów wspomnianego łańcuszka? Czemu on nie wejdzie do jubilera, a sprzedawca nie da mu rabatu świątecznego, nie podpyta o gust ukochanej itp.? Dlaczego to nie może być emocjonalny potok myśli Dominika na temat niepokoju związanego z zakupem drogiego prezentu dla przyjaciółki? Czy go przyjmie? Co zrobi z Szymonem? Dlaczego to nie może być strumień świadomości na temat zdziwienia z braku obaw, że Dominik nie ma kasy na prezent dla Sandry? Czemu, do cholery, to nie może być opowieść sceniczna, coś fascynującego? W pisaniu dąży się do momentu odkrycia kart, zaskoczenia czytelnika. To powinna być dla ciebie największa radość – móc pokazywać konkretne sytuacje, umieszczać w nich bohaterów, pozwalać im działać, jakoś się zachowywać, mierzyć z wyzwaniami. Tutaj to natomiast wygląda tak, jakby to była dla ciebie największa kara — jakbyś wolała przejść już do opisywania kolejnej nudnej rozmowy telefonicznej czy kłótni z matką. Czemu? Bo to proste? Masz dwanaście rozdziałów za sobą, czas podnieść poprzeczkę!

Chyba gorzej wybrać nie mogła. Musiałem przebijać się przez centrum Warszawy, dzień przed sylwestrem. Wszędzie pełno samochodów, tłumy przechodniów biegających po sklepach, w poszukiwaniu idealnej kreacji na jutrzejszy wieczór. – To było pojechać METREM na stację Świętokrzyska. I nie byłoby problemu z parkingiem. Czemu bohater nie myśli? Przecież już jeździł komunikacją miejską, nie ma urazu do tego środka transportu. Dziwne. 

- Dokładnie. Ala ma za dwa tygodnie urodziny, więc wpadliśmy na pomysł, że można to połączyć. – W poprzedniej notce Szymek miał urodziny, a chwilę wcześniej Renata – imieniny. Do tego dochodzi Boże Narodzenie, sylwester. Serio będziemy teraz celebrować wszystkie święta po kolei? 
22 stycznia wypada Dominika… A 31 grudnia – Dzień Bez Bielizny. 
Iks de.

Nie rozumiem, czemu już zakupiony prezent dla Ali przesądził o spędzeniu z nią sylwestra. Przecież Jolka sama powiedziała, że Ala ma urodziny za dwa tygodnie – równie dobrze wtedy Dominik mógł dać jej prezent. I coś czuję, że Sandra się nieźle wkurzy, jak zobaczy łańcuszek, a wina zapewne spadnie właśnie na nią, nie na Dominika. Kolejny dowód na jego bezmyślność. 


Brak mi już na niego słów. 


ROZDZIAŁ 14

Raczysz nas suchym, nieciekawym opisem wielkiej imprezy. Tym bardziej frustruje jego nijakość ze względu na potencjał narracji pierwszoosobowej, ale ja nie o tym teraz, bo nad tym już płakałam wcześniej, sądzę, że zapadło ci to w pamięć.

(...) Szymon podszedł do niej i zsunął z jej ramion płaszcz. Wyglądała bardzo ładnie. Założyła czarną, krótką bluzeczkę na ramiączka, zdobioną białymi kamieniami, a do niej szeroką, perłową spódnicę za kolano. Na stopach miała czarne, zamszowe szpilki. Gdy do mnie podeszła, przez chwilę wstrzymałem oddech.

Czy to przypadek, że akurat wtedy, kiedy Dominik zaczął czuć coś do Ali, a uczucia do Sandry wyparowały, nagle koleżanka ubiera się ładnie i modnie, a strój Sandry nie podoba się Dominikowi? Widać, jak bardzo chcesz, by przekonać czytelnika o tym, że to Ala jest lepszą dziewczyną. Skoro Sandra zawsze ubierała się dobrze i w guście Dominika, mogło tak pozostać. A nagła zmiana stylu Ali jest dość wymuszona – tak samo zresztą agresywne w słowach dramy w wykonaniu Sandry, która czasem jest przesadzoną furiatką, a czasem miłą i inteligentną kobietą. To niekonsekwencja w kreowaniu postaci. Gdyby te dziewczyny zmieniły się z biegiem czasu fabularnego, powoli, pod wpływem wielu scen, a nowe uczucia stopniowo by narastały, by inne gasły, byłabym w stanie w to uwierzyć, ale w tym przypadku jest to zwykły imperatyw. 

Reszta imprezy wyglądała jak na sylwestra przystało. Dużo alkoholu, głośna muzyka i tańce. – Kolejny raz: wstęp do imprezy dłuższy niż sama impreza. Jeżeli w dalszym tekście pojawią się jeszcze takie kwiatki, już ich nie skomentuję. Sama powinnaś dojść do tego, jak wygląda forma opowiadania: wstęp -> rozwinięcie -> zakończenie. Nie -> wstęp -> streszczenie na dwa zdania -> zakończenie. 

Bawiliśmy się z Sandrą świetnie. – To znaczy jak? Co robili? O czym rozmawiali? Co pili? Czy wymieniali kokieteryjne uśmiechy, przytulali się, tańczyli? I zaraz po tym następuje kolejna w twoim wykonaniu bezsensowna ekspozycja, którą dało się tak pięknie wpleść w tekst… Po dwóch godzinach zdjęła w końcu szpilki i tańczyła na boso. – Dałoby się pokazać, jak Sandra zdejmuje te szpilki, gdy kończy się jej ulubiony kawałek i jak oddycha szybciej, prosi o coś do picia, śmieje się szczerze albo krzywi z bólu, robi dobrą minę do złej gry. Albo że zmartwiła się, bo nie wzięła butów na zmianę, choć mogłaby. Albo że buty uwierały ją, gdy tańczyła za długo. Dosłownie cokolwiek. 
Ale po co.

- Rób co chcesz, ja idę się przewietrzyć.
Była mocno wstawiona i czułem, że niedługo musimy zbierać się do domu. Do północy zostało jeszcze pół godziny i miałem nadzieję, że wytrzyma do tego czasu. – Jest mi tak cholernie przykro, gdy o tym czytam, że nawet nie masz pojęcia. Z neutralnego znudzenia Dominik od dawna zaczyna wywoływać u czytelnika niechęć, a to nie jest rozwój w dobrą stronę, bo nie jest to niechęć do dobrze skonstruowanego antagonisty, który ma ciekawą osobowość; jest to rodzaj niechęci w stylu: zabierzcie mnie stąd! 
I zabierzcie od niego te wszystkie biedne bohaterki, bo typ jest po prostu szkodliwy!

Gdy podszedłem do Szymona[,] by wpisać się na listę, Jolka wyrwała mi długopis z ręki. – Widział, że Sandra jest pijana i chce się przewietrzyć i puścił ją samą? Chyba powinien jej towarzyszyć albo poprosić kogoś, żeby z nią poszedł, a nie iść w tym czasie się zapisywać na karaoke, nie? Sandra nie jest święta, ale nadal jest mi jej szkoda. 

Oszczędzę cytowania sceny, w której pijana Sandra wspina się na bar, wymachuje rękoma, szarpie wszystkich i wydziera się do Joli, by – cytuję – odpierdoliła się od Dominika (i to odpierdoliła się CapsLockiem!). Powiem tylko, że cały fragment to jeden wielki krindż – tym bardziej że Dominik w ogóle na niego nie reaguje, ot, te rzeczy dzieją się tuż obok, a ani mu nie wstyd, ani żal Sandry, że poczuła się tak zagrożona, ani żal Ali, bo właśnie ktoś zepsuł jej imprezę. Dominik zostawia po sobie jedynie większy niesmak, ponieważ… potrząsa pijną Sandrą, którą zostawił na pastwę losu, bo wolał się bawić w innym towarzystwie. I… tyle, bo żadnych przemyśleń, które oddawałaby narracja pierwszoosobowa, nie uświadczyłam.  Stety-niestety jednak za dobrze zdaję sobie sprawę, że całe wydarzenie miało miejsce z jego winy, właśnie przez jego nieodpowiedzialność za swoje uczucia i zachowanie. A to sprawia, że mam go dość jeszcze bardziej. 

- Dominik, odwieź ją do domu. Jest pijana. – Chwilę wcześniej Dominik pił piwo. Chyba trochę nieodpowiedzialnie sugerować mu jazdę samochodem, prawda? A ponoć Ala jest tak rozsądna. 

Gdy dochodziliśmy do metra, na niebie pojawiły się fajerwerki. Wybiła północ. – O, czyli jednak jechali metrem. Więc może Ala powinna powiedzieć coś w stylu odstaw, odprowadź

- To co słyszysz. Między nami koniec. Już raz prawie zniszczyłaś mi życie. Drugi raz na to nie pozwolę. – Bardzo dojrzałe i rozsądne zrywać z pijaną kobietą w taki sposób. Trudno nie czuć tu pójścia na łatwiznę; prawie jak zerwać przez telefon. Nawet nie wiadomo, czy Sandra będzie to pamiętać. Skoro już w barze się zataczała, tu pewnie nie miała siły powstrzymać Dominika, by nie odchodził, poprosić o rozmowę, wybełkotać jakieś argumenty… A przecież powinna mieć szansę, nie? 


ROZDZIAŁ 15

Dla Ali wybrałem bukiet z bladoróżowych piwonii, ozdobiony zielonymi liśćmi, a dla Joli bukiecik z czerwonych amarylisów. – Kurczę, nie dość, że Dominik zna się na modzie i szczegółowo opisuje materiały, z których wykonane są ubrania jego znajomych, to jeszcze pamięta nazwy kwiatów. Niezłe ma zainteresowania, ale… skąd on to wie? Nie było ani jednej wzmianki o tym, że interesuje go florystyka. 

W tym rozdziale szczególnie mieszasz czasy; mam wręcz wrażenie, że z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej. Ja wiem, że chcesz opisać, co Dominik widzi czy przeżywa w danym momencie, ale mimo tego zapisuj jego myśli w czasie przeszłym, jeśli się na to zdecydowałaś na początku. Tym bardziej że czasem potrafisz na zdanie czy dwa cofnąć się do przeszłości, przytoczyć wspomnienia Dominika, więc czytelnik może się łatwo zaplątać.

- Teraz mnie o tym informujesz? Tak bym poczytał o narciarstwie w necie. – Naskoczyłem na nią. – No przecież mama go ostrzegła, że ma dać wystąpienie przed dzieciakami. Dwadzieścia pięć lat, skończona szkoła średnia, zdana matura, któryś tam rok studiów i on nie wie, że przed wystąpieniami robi się research?
Mimo to cieszy mnie, że choć raz pokazujesz Dominika w scenie niezwiązanej z jego miłosnymi-lub-chyba-nie uniesieniami. Miła odskocznia.

– Szybko, usiądźcie w kole na dywanie i pokarzcie mu, że w naszej grupie są same grzeczne przedszkolaki.Pokażcie. Masz nawet błąd ortograficzny. Karzcie odnosiłoby się do kary, nie do kazania. 

- To miłe z twojej strony, ale za dziesięć minut zmienia mnie Ala, ja już kończę zajęcia.
- W czym problem? Zostanę z nimi na zmianie Ali. – Renia uśmiechnęła się i zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Tymczasem ja usiadłem z dziećmi na dywanie i pokazywałem im kombinezon.
- Co ty tu jeszcze robisz – usłyszałem głos Ali za plecami i szybko zerwałem się z podłogi. Stała z założonymi rękami, a okulary lekko zsunęły się jej z nosa.
- Byłem ekspertem – powiedziałem dumnie.
- To wiem. Ale Renata skończyła już zmianę. – Miło ta super przedszkolanka przywitała dzieci. Postawa godna nauczyciela. A podobno jest taką świetną pracownicą... Niech jeszcze krzyknie. W dodatku przejście między wyjściem Renaty a przyjściem Ali jest niepłynne. Mam wrażenie, że minęła sekunda, a nie dziesięć minut. Zresztą nauczyciel ma obowiązek być w sali i opiekować się dziećmi do końca pracy, a potem dopiero może się szykować do wyjścia. 
Czy Alicja, po otrzymaniu złotego łańcuszka i, no cóż, dość sugestywnych życzeń, wciąż nie wie, że Dominik się w niej zakochał? Czy może trochę ją ogłupiasz, by dłużej pociągnąć wątek? Ale pamiętaj, że czytelnik sam głupi nie jest – intencje Dominika są aż zanadto widoczne, tylko ślepy by się ich nie domyślił. Dlatego właśnie dziwię się Ali, która niedługo wychodzi za mąż, że daje przyzwolenie na takie zachowania i nie zdusi rosnącej w Dominiku miłości już w zarodku. 


ROZDZIAŁ 16

Czekałem na Alę prawie pięć godzin i wciąż nie wiedziałem[,] co jej powiedzieć. – A nie mógł po prostu wrócić do domu?
Nie, bo ma tak nudne życie, że skoro w domu leżałby w łóżku i patrzył w sufit, to równie dobrze nie ma różnicy – może gapić się w szybę w aucie.

Drzwi kierowcy otworzyły się z impetem, a ze środka wyłonił się Szymon w czarnym płaszczu, z olbrzymim bukietem czerwonych róż. Ruszył w stronę wejścia, nie oglądając się za siebie. Wiedziałem już co jest grane. Ala pokłóciła się z narzeczonym, a ten przyjechał ją przeprosić. To dla tego była taka smutna. – Niepotrzebnie rozwijasz myśl Dominika. On doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje i ja też z łatwością mogę to wywnioskować. Wątpię, by chłopak sam sobie tłumaczył to, co rozumiał. To nienaturalne. 
Nawet jeśli czytelnik teraz jeszcze tego nie wie, zapewne za chwilę, gdzieś dalej, dowie się prawdy, o co chodziło z tymi kwiatami. Nie musisz wykładać wszystkiego od razu – dawkuj informacje, stosuj zapowiedzi wątków, tzw. hinty

Długo musiałem prosić, by w końcu je otworzyła i pozwoliła wejść, jednak dała się przekonać. – Ale czemu Jolka jest obrażona na Dominika? To nie jego wina, że Sandra ją obraziła. Dominik stanął po stronie Jolki, nie rozumiem wiec całej sceny i zachowania bohaterów. 

- Nie zrozum mnie źle. Szymon to super facet i bardzo kocha Alę, jednak nie potrafi się oprzeć... hmm... jak by to powiedzieć. Innym pokusom. – Kolejna rzecz, o której dowiaduję się tylko z dialogu. Praktycznie nic, co pchałoby fabułę w przód i pokazywało mi nowe fakty o bohaterach, nie dzieje się scenicznie, wynika tylko rozmów. To sprawia, że opowiadanie nie jest w najmniejszy sposób dynamiczne. Nie zrozum mnie przy tym źle – nie wymagam od ciebie pościgów i strzelanin, ale, na bora, tu dialog dialogiem pogania, a jak nie dowiaduję się czegoś z dialogów, to czytam, co mnie ominęło, w streszczeniu. A gdzie jakieś… interakcje? Dlaczego nie mogę zobaczyć Szymona jako flirciarza (choć miałam okazję; opisywałaś imprezę). Czemu najpierw wydawał się spoko, a teraz, gdy wiesz, że go lubię, zaklinasz, że wcale nie jest taki fajny? 


Na jakiej podstawie mam w to uwierzyć, skoro nie mam dowodów innych niż słowo Jolki, której też praktycznie nie znam, nie wiem, czy mogę jej ufać? Nie jest dla mnie wzorem cnót godnym mojego mandatu zaufania?

- (...) Wkurzył się, że narobiliście zamieszania. Ala mnie pocieszała w palarni, a Szymek trochę za dużo wypił i zaczął reagować na zaloty kelnerki. Gdy Ala szła do toalety, zobaczyła jak tamta siedzi mu na kolanach i go podrywa, a on wcale nie oponował. No i stało się. W monecie, gdy Dominik okazał się singlem, nagle okazuje się, że super narzeczony Ali wcale nie jest taki super i w tym samym czasie zachowywał się niefajnie. Kolejny zbieg okoliczności? Trochę ich dużo. Dużo za dużo. 

Bo Szymon nie kocha Ali. Gdyby tak było, nigdy nie spojrzałby na inną. – Ale Dominik zachowywał się identycznie. Niby kochał Sandrę, a prawie pocałował się z Jolką. Sam może, ale jak ktoś inny tak zrobi, to już obrzydliwy?

- Dominik, nie obraź się, ale to kiepski pomysł.
- Czemu? Przecież Ala zasługuje na oddanego jej faceta, który świata poza nią nie widzi. – I że niby Dominik ma takim być? Przecież on totalnie nie szanował Sandry, będąc z nią, a Alę traktował jak śmiecia tylko dlatego, że się zadawała z jego matką i miała ciuchy nie w jego guście. Ponadto obrażał się na nią i był przy niej tylko, gdy jej  do czegoś potrzebował. O jakim zasługiwaniu on pieprzy? Na razie to ma zbyt duże ego i zbyt mały rozum. 

- No cóż... – przyznaję Jolka zbiła mnie trochę z pantałyku, jednak nie zamierzałem się poddać. – Nie ważne [łącznie], i tak spróbuję. Ala jest tego warta.
Jola uśmiechnęła się i uniosła kieliszek z winem.
- W takim razie piję twoje zdrowie i trzymam kciuki[,] by się udało. – Ale jak to? To Jolka już nie jest kumpelką Szymka? Już nie szanuje zdania Ali? Teraz knuje za jej plecami? No to niezła z niej przyjaciółka. I wierna, bardzo wierna. Coraz większa Moda na sukces się tu robi. Od dawna jest nudno. I skąd wiem, że Ala będzie z Dominikiem? To takie oczywiste. 
W sumie było takie od początku – odkąd tylko Alicja pojawiła się w opowiadaniu po raz pierwszy.

ROZDZIAŁ 17

Zadzwoniłem wcześniej do magazynu i poprosiłem o dzień wolnego na żądanie. – Dziwnie to brzmi, kiedy wiem, że Dominik miał mieć nocną zmianę. Może lepiej po prostu napisać, że poprosił o wolne?

- I tak, i nie – powiedziała po chwili zastanowienia (...) Szymek jak zwykle w południe przekroczył próg kawiarni i poprosił Alę, o swój stały zestaw - duża kawa americano i kanapka z ricottą. – Jola naprawdę przykłada wagę do takich szczegółów? Strasznie wydłużasz jej wypowiedź, przytaczasz drobiazgi, które nie mają najmniejszego znaczenia. Bo po co Dominikowi informacja, co standardowo jada i pije Szymon?

- Nie tylko gamoniu – klepnęła mnie w czoło – był szarmancki, kulturalny i zupełnie inny, niż chłopcy, z którymi miała do tej pory do czynienia. Poświęcał jej swój czas, dbał o nią i sprawiał, że czuła się wyjątkowa. Długo nie mogła uwierzyć, że ktoś taki jak Szymon może ją kochać. – Coraz trudniej mi uwierzyć w tę historyjkę o Szymonie – flirciarzu. Nawet w dialogu Jola przedstawia go jako kulturalnego, szarmanckiego, który poświęcał Alicji czas. Skąd więc u niego ten flirt? Wydaje mi się, że ktoś tu po prostu opacznie interpretuje to, że Szymon jest kulturalny w stosunku do kobiet i z nimi rozmawia. Nie chce mi się wierzyć, że flirtował z kelnerką, gdy impreza jego i jego narzeczonej legła w gruzach przez pijaną Sandrę. Nie widzę tego, nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. 

Nie wiedziałem jak to wszystko poskładać w całość. Ala miała podane na tacy jego zdrady. Tak[,] zdrady, bo jeśli Szymon umawia się z byłą, [przecinek zbędny] albo podrywa inne, to jest to zdrada. – Spójrz na siebie, Dominiku. 

- Zawsze jej dawał róże na przeprosiny?
- Ta. Jeśli widzisz Szymka z bukietem róż, to znaczy, że coś przeskrobał.
- To znaczy, że tej nocy, gdy próbowałem pocałować Alę, też ją zranił? – przypomniałem sobie, jak feralnej soboty wyskoczył z samochodu z olbrzymim bukietem róż. No tak, nikt przecież po jednym dniu rozłąki nie wita się w taki sposób. – O, fajnie, że wróciłaś do tamtej sceny. Widać, że miałaś ten moment zaplanowany. To plus dla twojego opowiadania. 

Muszę się wziąć za naukę, bo nie stać mnie na zawalenie ostatniego roku. Ale jak pogodzić czas, który chcę spędzić z Alą, z czasem[,] który powinienem poświęcić na naukę? Muszę znaleźć rozwiązanie, ale to jutro. Dziś cały wieczór towarzyszyła mi smutna twarz Ali, której obrazu nie mogłem nawet na chwilę wyrzucić z mojej głowy. Myśląc o jej smutnych oczach, zapadłem w głęboki sen. – O! I kolejne plusy – dobrze zakończony rozdział i naturalny tok przemyśleń. Tak właśnie wygląda prawidłowo, bo przekonująco poprowadzona narracja pierwszoosobowa. Szkoda, że takich momentów nie masz więcej.

ROZDZIAŁ 18

Od czasu spotkania z Jolką, a co za tym idzie i Alą[,] minęły dwa tygodnie. – Znowu te dwa tygodnie? Życie Dominika jest zaplanowane co do joty – główne wydarzenia pchające fabułę w przód dzieją się cyklicznie. 
Co będzie za kolejne dwa? Powrót Sandry?

Posmarowałem chleb masłem, położyłem na nim dwa plasterki sera żółtego i pomidora, i postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej o Ali. 


Ten wypis wykonywanych czynności brzmi trochę tak, jakby bez smarowania chleba i nakładania pomidora Dominik nie mógł wydać sobie takiego postanowienia. Ciąg przyczynowo-skutkowy zatrważa Dlaczego bohater nie mógł myśleć o Ali w czasie przygotowywania kanapki, tylko uruchamia się dopiero po tym? 

- Po pierwsze, nie jesteś stara – obdarowałem ją szelmowskim uśmiechem- a po drugie[,] co w tym dziwnego? Przecież zawsze lubiłem spędzać z tobą czas. – Nie, Dominiku. W tym momencie kłamiesz. Nie pamiętam sceny spędzania czasu z matką, która nie zakończyła się kłótnią. Wręcz Dominik się wściekał, że Renata wtrąca się w jego życie. A jeśli to sarkazm, to jest przejawem chamstwa Dominika i braku szacunku. I ten chłopak ma zasługiwać na Alę? Przecież nawet jego własna matka w to nie wierzy: 
- Co ty nie powiesz – prawie zachłysnęła się kawą i dodała podejrzliwie– lepiej mów od razu czego ode mnie chcesz.
- Znasz mnie aż za dobrze – zaśmiałem się i zatopiłem zęby w kanapce (...).

Kim jest moja pięćdziesięcioletnia matka, żeby Ala wolała się zwierzać jej, a nie nam. – No, narrator od osiemnastu rozdziałów wmawia nam, że przyjaciółką. W dodatku to starsza kobita z większym doświadczeniem życiowym. Jeśli Ala się waha, czy chce wychodzić za mąż, nic dziwnego, że najbardziej ufa w tej kwestii Renacie. Zresztą czy Ala miała pytać o zdanie Dominika, który – żeby odzyskać byłą – udawał związek z Jolką, czy właśnie Jolkę, która też brała udział w tej całej maskaradzie? Chyba ślub to trochę poważniejsza kwestia niż ustawianie sobie statusu związku na Fejsie. Niech Dominik zacznie myśleć... Przeraża mnie jego dziecinne rozumowanie. 

Renia wyglądała na zagubioną. Widziałem, że toczy się w niej wewnętrzna walka, w której zwycięzca mógł być tylko jeden. Miałem wrażenie, że cisza, która zapadła między nami, trwała wieczność. W końcu mama poklepała dłonią kanapę, by oznajmić tym gestem, że wygrałem. Sprawa musiała być poważna, skoro wolała mi zdradzić tajemnice Alicji [ta sprawa?], niż pozwolić, bym do niej pojechał. – Renata nie miała oporów, żeby wygadać Ali wszystkie sekrety syna, a teraz się waha? To niepodobne do tej postaci – wiadomo, że jest plotkarą. Skoro ją na taką kreujesz, to trzymaj się tego. Żeby zmienić charakter postaci, musi się wydarzyć coś przełomowego lub coś musi na tę postać wywrzeć wpływ, lecz to już proces długotrwały. U ciebie wszystko działa jak po pstryknięciu. 

- Ciężko mi o tym mówić – zaczęła – ponieważ Ala prosiła mnie o dyskrecję. Ale jesteś moim synem i odziedziczyłeś po mnie jedną z niewielu cech, jaką jest upór i wiem, że nie odpuścisz. – No nie wiem, ja tego uporu nie widzę. Dominik, gdy coś się działo nie po jego myśli, do tej pory albo krzyczał, albo się obrażał, albo najpierw krzyczał, a potem się obrażał. W którym momencie pokazał upór? Nawet w głupim planie udawania związku z Jolką nie wytrzymał za długo, bo ze dwa rozdziały. Z Sandrą też długo nie pociągnął, niczego nie chciał naprawiać, dogadać się, dojść do porozumienia… Może zapisać się na wspólną terapię radzenia sobie z agresją?

- (...) Przecież ona siedzi w tym obdartym z jakichkolwiek uczuć zimnym mieszkaniu i płacze, by ukoić swoją duszę, (...) – a z Dominika od kiedy taki romantyk, by używać takiego słownictwa? 

- ...zdradził ją. A ona nie umie się z tym pogodzić, [przecinek zbędny] ani od niego odejść. – To było tak bardzo przewidywalne… Wcale mnie nie zaskoczyło. Teraz pewnie Dominik pojedzie do Ali ją pocieszać, co sprawi, że ona się w nim zakocha. Twoja fabuła jest przewidywalna, jednowątkowa. Liczą się tylko gry miłosne. To nudne, szczególnie kiedy znam zakończenie… 



PODSUMOWANIE


TECHNIKALIA


spore problemy ze wszelką interpunkcją – podstawami oraz trudniejszymi zasadami; prawdopodobnie intuicyjne wstawianie przecinków;
niepoprawny zapis dialogów [artykuł pomocniczy];
zapisywanie liczb cyframi, nie słownie;
 używanie mi zamiast mnie na początku zdań;
  sporadyczne błędy ortograficzne (w tym błędy w pisowni łącznej i rozłącznej);
gubienie podmiotów;
sporadyczne mylenie imion bohaterów; 
niepoprawnie mieszany czas narracyjny;
nieznajomość stosowania wielkiej litery w nazwach własnych;
niekonsekwentne stosowanie myślników i łączników;
 stawianie spacji przed przecinkiem oraz częste nieoddzielanie myślników spacją;
 brak sporej ilości znaków diakrytycznych;
 literówki;
 im bliżej aktualnych rozdziałów, tym lepiej prezentuje się twoja interpunkcja.

Poprawność to twoja pięta achillesowa, ale widać, że już nad tym pracujesz – w nowych rozdziałach stawiasz przecinek przed by i poprawnie wydzielasz wtrącenia, jednak to, że kuleją dialogi, jest dla nas zupełnie nie do przyjęcia. Tym bardziej źle to wygląda, kiedy masz problemy na tak wielu innych płaszczyznach, które budują twój tekst. Potrzebna ci jest albo praca z betareaderem, albo sporo samozaparcia, aby dążyć do doskonałości w tej kwestii. 
Samo się to nie zrobi. 

STYL, NARRACJA, OPISY

dość naturalny styl niektórych myśli Dominika – tekst, kiedy nie jest streszczeniem lub dialogiem, na ogół jest lekki, nie brakuje mu flow charakterystycznego dla narracji pierwszoosobowej;
naturalne dla narracji pierwszoosobowej opisy miejsc akcji, w których Dominik bywa po raz pierwszy (mieszkanie Ali, mieszkanie Joli, kluby, knajpki, i tym podobne);
ale brak opisów innych miejsc akcji (na przykład pokój Dominika i reszta jego mieszkania);
nieprzekonujące (w narracji pierwszoosobowej) opisy wyglądu postaci, brak subtelności (sadzenie akapitów składających się głównie z być i mieć);
wykorzystywanie pomyślałem w narracji pierwszoosobowej, zamiast przedstawiania myśli w narracji bieżącej;
brak wyszczególnienia, które wiadomości SMS należą do którego bohatera (zapis ciągiem)
brak płynnych, zauważalnych przejść między retrospekcjami a narracją bieżącą; 
  ubóstwo słownictwa ujawniające się toną powtórzeń;
jednolita stylizacja językowa Alicji i Joli, a także Dominika i Sandry;
ekspozycje i streszczenia dotyczące ważnych wątków, które powinny zostać przedstawione scenami;
streszczenia momentów, które nie mają znaczenia fabularnego (np. powrotów do domu czy nudzenia się na łóżku, robienia kanapek, błąkania się bez celu po ulicach – za mało w tych momentach przemyśleń Dominika, by obronić większość z nich);
eksponowanie uczuć (głównie poprzez nadużywanie czuć się), zamiast pokazywania reakcji na nie;
przesadne eksponowanie chęci i pragnień (głównie poprzez nadużywanie chciałem, postanowiłem itp.); 
brak tła historii przez brak opisów, które nadawałyby głębi dialogom i pomniejszym scenom (akcja opowiadania często dzieje się w próżni);
puste dialogi o niczym, w tym brak dopisków narracyjnych; 
skrupulatne podawanie dni, godzin wydarzeń (które nie mają znaczenia fabularnego). 

Zajrzyj tutaj: 

FABUŁA

ogólny brak scen;
jednowątkowość (poza romansami nic się nie dzieje, nie istnieje drugi plan); 
przewidywalność (oraz zapowiadanie treści przez Dominika, najczęściej w początkowych akapitach rozdziałów); 
wielokrotny imperatyw narracyjny (przesadna przypadkowość, zrządzenia losu);
monotonność fabularna (powtarzanie dialogów, scen, miejsc akcji);
zwykle dwutygodniowe przeskoki czasowe, o których informujesz streszczeniem, a w których nie działo się nic wartego wzmianki; 
fabuła płytka (konflikty fabularne dość proste i rozwiązywane szybko);
fabuła naiwna (konflikty fabularne niedojrzałe lub sztuczne, przesadzone);
całość składa się wyłącznie ze scen pasywnych (brak dynamiki);
konflikty fabularne rozwiązywane są niepłynnie, bez rozwinięcia w czasie (brak narastającego napięcia).

Zerknij tu

Trudno nie zwrócić uwagi na to, że absolutnie nie masz wyczucia linii fabularnej i sceny, nie czujesz potrzeby związanej z ich kreowaniem. Im dłużej cię czytałyśmy, tym większe odnosiłyśmy wrażenie, że nie zdajesz sobie sprawy, jak wyglądają opowiadania i z czego się składają. Jakbyś zaczęła pisać swój tekst bez świadomości, że pisanie nie polega na streszczaniu – na tym polegają jedynie szkolne wypracowania. Nie zdajesz sobie sprawy również z tego, że wątki powinny mieć ciągłość. Że nie mogą wyskakiwać nagle – jak uczucia Dominika zbudowane na niczym. Żeby prowadzić wątek, musisz go najpierw sugerować ― i to nie nachalnie ani naiwnie. Jeśli Dominik zaczyna zakochiwać się w Alicji, musisz stworzyć kilka scen, w których to uczucie narasta, dochodzi do bohatera. Inaczej żaden wątek nie będzie wiarygodny – zresztą już takie nie są. 
Bycie pisarką jest wspaniałe, bo daje ci nieskończone możliwości podsunięcia czytelnikowi sceny do interpretacji – marnowanie tego przywileju to marnowanie co najmniej połowy zabawy, jaka wynika z pisania. Sama się możesz przekonać, jak wiele radości może dać ci prawdziwe kreowanie, jeśli tylko się do tego przyłożysz. Małe scenki potrafią zdziałać cuda – pokazują czytelnikowi, na co ma zwracać uwagę. Dominik idzie na zakupy z Sandrą? Odpowiada jej zdawkowo, trzyma ręce w kieszeni, błądzi gdzieś myślami, zauważa ładny wisiorek i natychmiast myśli o Alicji, przez przypadek myli mu się imię i nazywa tak Sandrę, by po chwili przełknąć nerwowo ślinę i starać się wytłumaczyć, odwrócić wszystko w żart, zmienić temat, unikać spojrzenia… Widzisz, jak wiele możesz przekazać za pomocą kilku wskazówek? Jedna scena to tona informacji – w twoim przypadku często bywało odwrotnie; jedną scenę tworzyłaś, by przekazać jedną informację, a to bez sensu. Potem właśnie sama utopiłaś się w streszczeniach, bo sceny okazywały się niewystarczające, mówiły za mało, choć nie powinny.
U ciebie praktycznie nie ma takich scenek, są ewentualnie opisy miejsc (tylko tych, w których Dominik jest pierwszy raz) oraz dialogi albo streszczenia tego, co się działo. Streszczenie i ekspozycja nie powinny mieć miejsca w tekście, pozbądź się ich. Każde wyjaśnienie, jakie przekazujesz, powinno zawierać się w scenie ― dzięki temu wszystko zostanie odpowiednio podkreślone, zapamiętane i nie sprawi wrażenia losowości. U ciebie losowość jest ogromna, tak samo zresztą powtarzalność – choć powody kłótni Sandry i Dominika są różne, to wciąż kłótnie. Identycznie kłótnie z mamą, odwiedziny u Alicji, zakupy w galerii. Jedyna scena była dla nas nowa, świeża i była to scena w przedszkolu, gdy Dominik rozmawiał z dziećmi. To było fajne! Pokazywało fajnego chłopaka, którego mogłybyśmy polubić. Dlaczego więc wszędzie indziej jest takim skurczybykiem? Uczucia do bohatera prześlizgują się w nas od znudzonego zobojętnienia przez lekką niechęć, aż do wyraźnej irytacji. 
Porozmawiajmy teraz o właśnie o tym. 

DOMINIK

Główny bohater w tekście pisanym narracją pierwszoosobową choć czasem myśli naturalnie, to jednak robi to zdecydowanie za rzadko, a często akuratnie, pod fabułę. Jednak pomyśl o nim teraz nie jak o bohaterze opka, a jak o żyjącym człowieku. Jego cechy mieszają się (a przynajmniej powinny), wpływają na siebie wzajemnie, grają pewną rolę w osobowości. Działają. Cały czas, a nie tak, że włączają się i wyłączają na przycisk. Głowa Dominika nie powinna wybierać, kiedy i o czym myśleć – człowiek ma skojarzenia z przeszłością, rozmyśla o czymś cały czas. Człowiek ma myśli, dywagacje i jakiś konkretny, indywidualny sposób myślenia. Jeśli bohater ma jakieś jakieś backstory, niech będzie sugerowane w czasie trwania całej fabuły; nie mówię tu o rodzaju emocji, o których nikt nic nie wie, a pojawiają się nagle – na przykład kiedy Dominik ma jakieś nowe uczucia w stosunku do którejś bohaterki. Niech Dominik odnajduje te uczucia w sobie za pomocą drobnych scen i myśli, które przetwarza w czasie trwania tych scen. Niech coś wywołuje ciąg skojarzeń w jego głowie. Niech... ech, zresztą. Pisałyśmy o tym całą ocenę, więc powinnaś już wiedzieć, o co nam chodzi. 

Brak konsekwencji w kreacji postaci – raz jest wybuchowa i stawia na swoim, raz nieasertywna i nie potrafi odmawiać; 
jest postacią bierną (z wyłączeniem krzyczenia na matkę); 
  jest postacią pozbawioną charakteru lub o charakterze przypadkowym (cechy jego charakteru nie są stałe, nie możemy traktować ich jako pewne);
prawdopodobnie nieświadome kreujesz go na zaburzonego psychicznie, o nerwicy, zaburzeniach nastroju, być może depresji; 
być może nieświadomie kreujesz go na kogoś, kto psychicznie znęca się nad własną mamą i prowadzi niezdrowe relacje z innymi kobietami;
niestałość w uczuciach – Dominik sam nie wie, czego chce, a obiekt westchnień zmienia nawet parę razy w przeciągu miesiąca; 
Dominik myśli tylko o miłości – brak innych interesujących go aspektów życia; 
Niesamodzielność, dziecinność, uzależnienie od rodzicielki, brak dyscypliny; 
Zbyt wielkie ego i egoizm oraz hipokryzja – Dominik karci Szymka za jego zachowanie, a sam, biorąc pod uwagę sceny, wydaje się dużo gorszą partią dla Alicji (brak dowodów odnośnie do zdrad Szymona/spora ilość dowodów odnośnie do arogancji Dominika), do tego Dominik sam nadaje sobie prawo do startowania o jej względy, ponieważ uważa się za wspaniałego faceta, którym nie jest; 
Dominik jest nudziarzem – nie robi nic, oprócz jeżdżenia samochodem za dziewczynami po Warszawie lubi gapienia się w sufit w pokoju; 
bohater nie ma wyznaczonego celu fabularnego (do tego nie wie, czego chce).

Pozwól, że zadamy ci kilka pytań kontrolnych odnośnie do twojej głównej postaci. Jakie Dominik ma zainteresowania poza obszczekiwaniem matki? Co lubi robić? Co studiuje? Jakie rzeczy trzyma na półkach w pokoju? Jak spędza wolny czas? Jakiej muzyki słucha, jakie książki czyta (jeśli w ogóle czyta…)? Woli Marvela czy DC? W co gra na konsoli, jakie mecze ogląda? Jakie ma marzenia? Co lubi jeść? Jakie ma maniery, gesty, ulubione powiedzenia? Jakie ma inne cechy charakteru, poza byciem bucem? O czym myśli, gdy nie myśli o Ali i Sandrze? I jak myśli? Jak zachowuje się wobec bliskich i czy faktycznie traktuje ich tak, jak chcesz, by ich traktował (dobrze/źle/miło/obcesowo/sympatycznie/arogancko itp)? Gdzie chciałby pracować, co chciałby robić w życiu? Co potrafi robić, czy ma jakieś talenty? Gdzie jest jego ojciec? Jak Dominik postrzega swoje otoczenie – widzi je takim, jakie jest, czy metaforycznie, ciągiem skojarzeń? Jak inteligentny jest? 
Mogłybyśmy tak jeszcze całą stronę… Nic o nim nie wiemy! To dlatego uważamy, że Dominik nie ma żadnego charakteru – nie zachowuje się jak człowiek. Jest tylko niespójnym narratorem zachowującym się tak, jak ci to akurat potrzebne do sceny/streszczenia, z bardzo luźnymi i nierozwiniętymi zalążkami trzech cech na krzyż, których nie umiesz dobrze przedstawić i uzupełnić do pełnej sylwetki psychologicznej. 
Dominik jako postać pozbawiona jest wnętrza. Nawet jeśli jakieś mu wymyśliłaś, ale jednocześnie nie zawrzesz tego wielokrotnie w tekście – nic z tego nie wyjdzie. Przecież nikt z nas nie siedzi w twojej głowie i nie będzie wiedział tego wszystkiego, czego w ogóle nie przedstawisz sceną. Raz, drugi, trzeci. Nie liczy się również to, że wszystko, czego jeszcze nie zawarłaś do tej pory w tekście, teraz, gdzieś w przyszłym rozdziale, wprowadzisz ścianą tekstu w postaci ekspozycji. Nie. W narracji pierwszoosobowej charakter Dominika powinien aż wylewać się z narracji. Nienachalnie. Swobodnie, lekko. Bo jak na razie Dominik to po prostu wredny typek, a narracja próbuje go wybielać. Jednak zeznania i wnioski muszą być zgodne. Po prostu trzeba lepiej je pokazywać, nie o nich informować. Pokazywać od samiuśkiego początku, od pierwszego akapitu. W narracji pierwszoosobowej wszystko mówi o głównym bohaterze. Każde słowo.
Aby Dominik był dobrze wykreowaną, spójną, ciekawą i naturalną jednostką o zainteresowaniach, pasjach, przeszłości i zmieniającej się miłości – musisz napisać całe opowiadanie od nowa. 
Nie da się inaczej tego naprawić. 

Zapoznaj się

POZOSTALI BOHATEROWIE

Renata jest postacią kreowaną niekonsekwentnie – to plotkara na pół gwizdka, rozgaduje Ali wszystko o Dominiku, ale jemu o koleżance nie chce niczego powiedzieć; 
Renata nie robi w opowiadaniu nic, oprócz obiadu, pożyczania auta i pozwalania się na sobie wyżywać; 
Ala niby jest odpowiedzialną osobą, a jednak w pewnych momentach zachowuje się skrajnie nieodpowiedzialnie;
przyjaźń Renaty i Ali to w większości fikcja (jeden pobyt w domu Renaty na początku, jeden obiad i kilka rozmów nie sprawi, że bohaterki odbierane będą jako prawdziwe przyjaciółki); 
Jola – postać pozbawiona charakteru, bardzo podobna do Ali, w sumie nijaka (wiemy o niej tyle, że lubi nosić kozaki); 
Jolka występuje w opowiadaniu tylko wtedy, gdy jest potrzebna Dominikowi, czyli bardzo rzadko (mimo że bohater raz wspomniał, że dziewczyna go interesuje, podoba mu się, coś zaczął do niej czuć); 
Sandra jest w połowie kopią Dominika. Drugiej połowy nie znamy; 
w dodatku jest albo wyidealizowana, albo skrajnie obcesowa, wręcz agresywna;
Nie istnieją w tekście dowody na to, że Szymon zdradza Alicję, przez co trudno nam znielubić tę postać, która – odkąd ją poznałyśmy – wydaje się być jedyną pozytywną postacią (ewentualnie Rafał, choć znamy go słabo);
większość zachowań postaci jest powtarzalna (picie, palenie, rozmawianie przez telefon, umawianie się na kawę i zakupy w galerii); 
tak naprawdę nie wiemy prawie niczego więcej o żadnym bohaterze, brakuje ci dobrze zarysowanych sylwetek psychologicznych; 
a skoro bohaterowie są nijacy, więc nie da się przywiązać, polubić ich;
mają również zbliżone do siebie stylizacje językowe (nikt nie ma charakterystycznych dla siebie manier językowych, powiedzeń, ulubionych słówek etc.).

Zapraszamy tu: 

Jak widzisz, popełniłaś dużo błędów, tworząc ten tekst. Przed tobą mnóstwo pracy. Chyba jednak najgorsze w całej historii jest to, że jest ona… o niczym. Bohaterowie nie robią nic poza spotykaniem się i rozwijaniu wątków romantycznych. Wątek Dominika – narciarza miał potencjał, ale szkoda, że był tylko pretekstem do spotkania bohatera z Alą. Może warto dorzucić inne wątki? Chociażby problemy na studiach? Nowych kolegów? Wycieczkę do, nie wiem, Krakowa z kumplem na mecz? A może wątek ojca Dominika? Odwiedziny babci? Przecież to opowiadanie miałoby ogromny potencjał, ale na zmianę bohatera musi wpłynąć więcej czynników niż miłość. Brak też scen dynamicznych – może jakaś bójka pod klubem, gdzie Dominik dostałby przypadkiem z łokcia? Ktoś ukradł jakiejś pani portfel na jego oczach? A może wystarczy zwykła stłuczka autem mamy, bo jakiś koleś w niego wjechał? Jednak podstawą będzie zmiana i przede wszystkim określenie charakteru Dominika – bądź konsekwentna. Coś musi się dziać i jednocześnie musi mieć sens fabularny i prowadzić intrygujących bohaterów do celu.
A nas z nimi.

Dziś wystawiamy ci fatalny, ale mamy nadzieję, że nie zniechęci cię to do dalszej pracy nad własnym tekstem. 
Powodzenia! 


0 Comments:

Prześlij komentarz