PIERWSZE WRAŻENIE I PODSTRONY
Szata graficzna prezentuje się naprawdę
świetnie. Jasna – dzięki czemu całość wygląda schludnie – minimalistyczna, nic
się nie krzaczy po drodze. Tekst jest wyraźny, rozdziały czyta się bardzo
szybko i bezproblemowo – oczy nie wypływają po kwadransie wpatrywania się w
ekran. Całość pozostaje przyjemna w odbiorze i bardzo pasuje mi do japońskiej
kultury, która jest mi dość bliska. Jestem pod wielkim wrażeniem, że wykonałaś
ten szablon samodzielnie. Widać, że postarałaś się o spójność wszystkich jego
elementów.
Przejdźmy do podstron. Autorka, o
blogu, spis treści, bohaterowie, cytaty, ciekawostki,
linki/credit. Większość popieram, bo są praktyczne, nawet zakładka z
bohaterami, której zwykle jestem przeciwna. Ad rem.
W zakładce Autorka znajdzie się
kilka informacji na twój temat. Nie zamierzam tego oceniać, bo sądzę, że to
twoja indywidualna sprawa, która w żaden sposób nie wpływa na odbiór historii.
Cieszę się, że mogę się o tobie czegoś dowiedzieć, dzięki czemu nie czuję się,
jakbym pisała tę ocenę w próżnię.
Mam uwagi do pozostałych podstron. W
zakładce O blogu stanowczo brakuje informacji. Napisałaś, że treść
twojej historii nie łączy się z kontynuacją przedstawioną w Boruto – w
porządku. Napisałaś również, że zmieniłaś charakter Sasuke. Brakuje wzmianki,
że to nie jest jedyna postać, którą spotkało pranie mózgu. O wszystkim
dokładniej napiszę w ocenie, ale teraz zaznaczę, że bezpieczniej byłoby
wspomnieć, iż część postaci różni się od ich wersji kanonicznych. Czasem
bardzo. A niekiedy z pierwowzorem łączą je tylko personalia. Poza tym to, co
zawarłaś w ciekawostkach o inspirowaniu się innymi produkcjami, również
załączyłabym właśnie tutaj. To istotne dla czytelnika, który zna więcej niż
jedno anime. Sama ciekawostki przeczytałam na koniec, by przypadkiem sobie nie
spoilerować, dlatego zapożyczenia w tekście (np. imiona postaci) nie
budziły mojego rozbawienia, tylko niesmak. Ten sam odczuwam do tej pory, gdy
przypomnę sobie podobieństwa pomiędzy Władcą Pierścieni a Harrym
Potterem. Pani Rowling wyraźnie dzieli z tobą podejście do ciekawych
nawiązań. Wracając do tematu – jeśli nie chcesz za bardzo się rozpisywać w
charakterystyce opowiadania, zaznacz najważniejsze aspekty i rozwiń je w Ciekawostkach.
Spis treści – czysto, schludnie, łatwo się
odnaleźć. Czego chcieć więcej?
Bohaterowie – zakładka wyraźnie przydatna,
bo postaci w tekście wprowadziłaś tak chaotycznie, że przez pierwszą połowę
opowiadania musiałam posiłkować się podstroną, by nie zwariować od wszystkich
fiołkowookich czy różowowłosych. Zmieniłabym jednak jej organizację. W tej
chwili robisz ten sam błąd, co podczas wyczytywania shinobi na egzaminie na
chūnina – zaczynasz od imienia. Sugerowałabym uszeregowanie nazwiskami. Wiem,
że niektóre postaci ich nie mają (choć zupełnie nie rozumiem, jaki był tego
powód – o tym później), dlatego w tych przypadkach imię służyłoby za nazwisko i
podlegało sortowaniu zgodnie z kolejnością alfabetyczną. Dlaczego? Po kilku
początkowych rozdziałach nie miałam zielonego pojęcia, kto jest z kim
spokrewniony. Dzieciaki nawet nie mieszkają w swoich domach, a ty mylisz
podmioty, więc sam tekst można interpretować dowolnie.
Mogłabyś również pomyśleć nad krótką
metryczką, w której jasno wypisałabyś, do której drużyny dana postać
przynależy, z której Wioski pochodzi, jakie są jej cechy charakterystyczne itd.
Podobną stworzyłaś w podstronie O blogu, gdzie wypisałaś między innymi,
kiedy tworzyłaś opublikowaną historię czy czas i miejsce akcji.
Przy okazji: w tej zakładce roi się od
błędów. Prosty przykład, który zostanie jeszcze długo w mojej pamięci – Jego
ojciec został zabity zanim się urodził (...). Wykonalne, ale jakim cudem
został mimo wszystko ojcem – nie wiem.
O ile o poprzednich zakładkach można z
czystym sumieniem powiedzieć, że są potrzebne albo chociaż przydatne, to Cytaty
są dla mnie niepotrzebnym zapychaczem. Przeczytałam wszystkie i nie mogę
powiedzieć, że to te fragmenty, które jakkolwiek poruszyły mnie w twojej
twórczości. Podzieliłaś zakładkę na odpowiednie tomy i rozdziały, ale dobra
organizacja nie poprawiła sytuacji. Czy nie lepiej byłoby zaangażować
czytelników, aby wrzucali w komentarzach cytaty, które najbardziej przypadły im
do gustu?
Linki/Credit – skoro wszystkie nazwy podstron
są w języku polskim, czemu nie napiszesz po prostu Linki/Kredyty? Wiadomo, że
nie chodzi o zaciąganie pożyczki w banku, widziałam już polskie tłumaczenia na
innych stronach i wyglądało w porządku. Podstrona praktyczna i potrzebna, jak
wszyscy wiemy, więc bez zbędnego przedłużania… przejdźmy do rzeczy.
Nim weźmiesz się za część oceny dotyczącą
treści, ostrzegam, że nim oddałam ocenę dziewczynom do bety, przeszła ona dość
ostrą cenzurę. Miej na uwadze, że ułagodziłam swoje uwagi najbardziej, jak
mogłam.
TREŚĆ
Rozdział 1 – Początek
Ash musiał zasłonić usta zabandażowaną
dłonią. – Czy w tej chwili ma znaczenie, że jego dłoń jest
zabandażowana? Będzie miała dopiero później. W tym fragmencie dla czytelnika to
zbędna informacja. Nie ma ani żadnego powodu, by ją podkreślać, ani żadnego
powodu, by koniecznie musiał zasłaniać usta dłonią zabandażowaną, a nie
niezabandażowaną. Napisz o tych bandażach, gdy będziesz opisywać wygląd Asha –
jest to jego cecha charakterystyczna, więc warto o niej wspomnieć. Po prostu
nie w tej chwili.
Uzumaki był pomysłodawcą, a pozostali
członkowie drużyny dziesiątej [–] wykonawcami. – Nie sądzisz, że
z półpauzą zdanie jest czytelniejsze?
Ren, może tym razem odpuścimy sensei'owi
(...). – Zapisujemy bez apostrofu. Senseiowi.
- Shikamaru-sensei jest nieśmiertelny. -
Ash odparł argumenty Hyūgi. – Po pierwsze: źle zapisujesz dialogi.
Stosujesz łącznik (-) w miejscach, w których powinna pojawić się pauza
dialogowa (—). Robisz ten błąd przez cały pierwszy tom. Po drugie: jeśli część
opisowa za drugą pauzą, po samej wypowiedzi dotyczy ściśle dialogu (powiedział,
rzekł, wykrzyczał czy właśnie odparł argumenty), kropkę stawiamy dopiero
za określeniem słów. Spójrz:
— Shikamaru-sensei jest nieśmiertelny —
Ash odparł argumenty Hyūgi.
Pamiętał do dziś[,] jak w szpitalu oberwał od matki (...).
Makeda, jakby ktoś miał tutaj ucierpieć[,] to byłabyś ty (...).
Dziewczyna zarumieniła się od stóp do
czubka głowy (...). – O ile wiem, nie stała nago. Możesz więc
napisać, że się zaczerwieniła lub zarumieniła w jakiś charakterystyczny dla
niej sposób, ale nie wyolbrzymiaj, przecież bohaterka nie stoi bez ubrań.
Gdybyś pisała jako narrator wszystkowiedzący, taka obserwacja byłaby jak
najbardziej w kręgu jego możliwości. Jeśli jednak przyjmiemy, że scenę piszesz
z punktu widzenia jednego z bohaterów, widzisz jego oczami, a taki widok jest
poza jego zasięgiem. Przynajmniej w tej scenie.
Ren pochylił się do przodu i rozszerzył
gałązki krzaków, żeby zobaczyć, całą sytuację. – Pochylił się do przodu to pleonazm, ponieważ pochylić się można
wyłącznie do przodu, do tyłu się odchylamy. Ren gałązek nie rozszerzył,
bo nie zwiększył ich średnicy – odgarnął je. Przecinek po zobaczyć jest
zbędny, przecież za tym słowem nie ma żadnego orzeczenia.
- A jakbym ci powiedział, że razem z sensei’em
idzie twój tata i siostra - Uzumaki przybliżył się do kuzynki, a ta go
popchnęła i zajęła jego miejsce (...). – Senseiem. Idą.
Wspominałam wcześniej, że jeśli część po
drugiej pauzie dialogowej dotyczy samej wypowiedzi (rzekł, odpowiedział
itd.), to przed pauzą nie stawiamy kropki. Tu mamy inną sytuację. Uzumaki
przybliżył się do kuzynki nie dotyczy już jego wypowiedzi, a czynności,
którą po niej wykonał. Przed drugą pauzą dialogową normalnie powinna być więc
kropka, ale w tym przypadku ze względu na formę pytającą, postawiłabym znak
zapytania. Właśnie tak:
— A jakbym ci powiedział, że razem z senseiem idzie twój tata i siostra? — Uzumaki przybliżył się do kuzynki, a ta go popchnęła i zajęła jego miejsce (...).
— A jakbym ci powiedział, że razem z senseiem idzie twój tata i siostra? — Uzumaki przybliżył się do kuzynki, a ta go popchnęła i zajęła jego miejsce (...).
(...) żeby zobaczyć na własne oczy,
czy Ren mówił prawdę.
Makedzie zaświeciły się oczy. – Powtórzenie.
Dziewczyna skoncentrowała się i
wyprostowała. Uniosła rękę, a zmrożona woda podniosła się do góry. – Czekaj, czyli najpierw wydobyła wodę z pojemnika, wylewitowała ją,
zamroziła, a dopiero później pokryła tym schody? Lodem? Czy nie łatwiej byłoby
przetransportować tę wodę w postaci ciekłej nad schody, pokryć nią stopnie i
dopiero później zamrozić? Jestem pewna, że Shikamaru i Neji zauważyliby
lewitującą bryłę lodu, która musiała być sporych rozmiarów, skoro poślizgnęło
się na niej pięcioro shinobi. I nikt nic nie widział. Titanic wersja Naruto.
Edit: w późniejszych rozdziałach pojawia
się wyjaśnienie (niestety, w ekspozycji), że Makedzie łatwiej pracuje się z
wodą w postaci lodu. Wciąż nie wyjaśnia to jednak, dlaczego nikt niczego nie
zauważył.
Edit 2: znalazłam informację, z której
wynika, że Makeda nie mogłaby ot tak stosować lodu jako formy natury wody.
Jeszcze do tego wrócę.
- Byakugan! - wyszeptała i już widziała
sylwetki sensei’a, ojca i drużyny jedenastej - Azulę, Juna i Setsu. – I widzisz, przez to, że nie stosujesz odpowiednich kreseczek,
wygląda to tak, jakby imiona członków drużyny jedenastej ponownie były
werbalizowane. Gdybyś do dialogu użyła pauzy dialogowej, a w treści półpauzy,
wszystko byłoby jasne… a na pewno jaśniejsze niż obecnie.
Zawiodła również odmiana imion. Skoro widziała
sylwetki, to nie tylko ojca i senseia, ale także Azuli, Juna i Setsu.
— Byakugan! — wyszeptała i już widziała
sylwetki senseia, ojca i drużyny jedenastej – Azuli, Juna i Setsu.
Neji zaś dyskutował o kolejnej misji,
którą niedługo miał wykonać razem z drużyną Shikamaru. – Pisałaś wcześniej o odczuciach trójki dowcipnisiów – Makedy, Asha i
Rena. Założyłam więc, że scenę piszesz z ich perspektywy. Szkoda, że nie jednej
wybranej, choćby Rena, który jest przecież głównym bohaterem twojego
opowiadania, bo przez to skakanie wprowadzasz koszmarny chaos. Przede wszystkim
w tym fragmencie moją uwagę zwróciło, że dzieciaki siedząc w tych krzakach, zza
których doglądali efektu swojego kawału, nie mogli usłyszeć, o czym rozmawiają
dorośli. Uważasz, że doświadczeni shinobi głośno dyskutowaliby w miejscu
publicznym o szczegółach misji? Nie bez powodu informacje o zleceniach
przekazywał Kage w zapieczętowanych zwojach. Może dlatego, że nie powinno się o
tym rozpowiadać? Zwłaszcza wśród ludności cywilnej. Jeśli więc rozmawiali na
ten właśnie temat, to zapewne nie na tyle głośno, by było słychać tę rozmowę w
krzakach na dole. Nawet jeśli od wielu lat panuje pokój. Rozumiałabym taką
lekkomyślność u młodszych ninja, ale Shikamaru i Neji przeżyli Czwartą Wielką
Wojnę Shinobi – coś z ich ówczesnej czujności musiało w nich pozostać… prawda?
(...) przeliczył się i jego mina z
zaskoczonej zmieniła się na niesamowicie przerażono-śmieszną. – Nie, nie i jeszcze raz nie. Jeśli piszemy, że coś jest niesamowicie
jakieś, najczęściej mamy na myśli coś pozytywnego. Niesamowicie zabawne,
niesamowicie zaskakujące, niesamowicie motywujące. Poza tym nawet jeśli cała
sytuacja była dla błaznującej trójki śmieszna, to na pewno nie była taka dla
Shikamaru, który padł ofiarą dowcipu. Jego mina mogła się więc wydawać
śmieszna dla Rena, ale sama w sobie nie mogła taka być. A już na pewno
nie przerażono-śmieszna. Skąd w ogóle przyszło ci do głowy takie łączenie
epitetów? Nie ma to sensu, bo łącznik sugeruje równość obu zastosowanych
określeń (chyba zgodzisz się, że nie są sobie równe?), za to wygląda nader
paskudnie. To samo tutaj:
Całkowicie zmieniła wyraz twarzy na uroczo-słodką.
Widział właśnie jak jego młodszy brat
wtula się w pie[r]si Azuli (...). – Tak, z
pewnością. Jak dowiadujemy się z późniejszego tekstu, Ren ma trzynaście lat, a
Azula jest jego rówieśniczką. Czy właśnie próbujesz mi wcisnąć, że
trzynastolatka ma na tyle bujny biust, by mogło dojść do takiej sytuacji?
Już po chwili było słychać piski i krzyki
wielu kobiet. – Przede wszystkim nie warto stosować
tego typu określeń upływu czasu. Te wszystkie po chwili, chwilę
później itd. wcale nie sprawiają, że czytelnik odczuwa jego upływ. Musisz
pisać tak, by było oczywiste, że nie minął kwadrans albo nawet kilka godzin.
Jeśli coś się dzieje szybko, jedno wydarzenie błyskawicznie przechodzi w drugie
– buduj krótsze zdania. Gdy chcesz, by czas lub jakaś scena spowolniła, wręcz
wlokła się w nieskończoność, pomogą ci sceny bogate w opisy, budowane długimi
zdaniami pełnymi epitetów.
Zdania proste dla przyspieszenia tempa,
zdania wielokrotnie złożone – dla opóźnienia.
Za nią poleciał Ren i [dotąd] leżący się na trawie Ash. – Skoro polecieli za nią,
to Ash nie mógł jednocześnie leżeć na trawie. – A mnie to w ogóle. Cholera[,]
i od matki znowu oberwę - dodał sekundę potem Ash (...). –
Powtórzenie i brakujący przecinek.
Gdy drużyna dziesiąta tam dotarła w
całości, to zobaczyła wielkie pobojowisko,
wiele rozwalonych desek i pozasłaniane panie. – W pierwszej połowie zdania całkowicie poległ szyk – to raz. Dwa – zbędne
to. Nie brzmi ci jak zdanie dziecka ze szkoły podstawowej? Trzy –
kolokwializmom w częściach narratorskich mówimy stanowcze nie.
Gdy drużyna dziesiąta w całości tam
dotarła, zobaczyła wielkie pobojowisko, wiele połamanych desek i pozasłaniane
panie.
Choć nie wiem, dlaczego musisz tak
gmatwać. Nie wystarczy tak?
Gdy tam dotarli, zobaczyli istne
pobojowisko, wiele połamanych desek i... pozasłaniane panie.
Zakładam, że pozasłaniane panie
częścią pobojowiska nie są.
Przedarli się dalej i usłyszeli głośne
chlupnięcie. Wszyscy wylądowali w wielkim, gorącym źródle. – Wszyscy? Dowcipnisie również? Jeśli tak, to dlaczego niby tylko
usłyszeli głośne chlupnięcie, a nie poczuli wody?
Jeśli piszesz o ofiarach dowcipu, pewnie
wpadliby, nim pojawili się tam winowajcy, nie sądzisz? Niemniej wciąż nie można
napisać, że w wodzie wylądowali wszyscy.
Makeda zasłoniła się Renem i z za
jego ramienia spojrzała na próbującego wstać ojca. – Zza.
Odgarnęła długie, piękne, sięgające
po pas czarne włosy i spojrzała mordującym wzrokiem na siostrę bliźniaczkę. – A może według mnie długie, czarne włosy do pasa wcale nie są piękne? Nie
piszesz w tej chwili z punktu widzenia postaci, nie obserwujesz więc Azuli
oczami bohatera. W tym momencie piszesz jako typowy narrator wszystkowiedzący.
A tenże nie może narzucać czytelnikowi, co ma mu się podobać. Rozumiesz? Pozwól
czytelnikowi samemu stwierdzić, czy to jest piękne lub ogólnie za takowe
uważane, ale nie narzucaj swojej opinii. Albo zmień narrację na perspektywę
Rena. On mógłby do woli oceniać wygląd innych.
Wygładziła swoją przemoczoną, fioletową
sukienkę przepasaną w talii czarną opaską ninja i zdjęła długie,
sięgające za łokcie czarne rękawiczki oraz buty na niskim obcasie i
wyszła z gracją ze źródła. – Powtórzenie. To wciąż jest jakaś akcja,
więc po co tworzysz tak długie zdania? Czy naprawdę potrzebuję teraz opisu
przemoczonego ubrania Azuli?
Z za opaski wyjęła małe sierpy i zaczęła podchodzić do Makedy, która jeszcze bardziej
ukryła się za Renem i złapała jego rękaw. – Zza. Nie da się ukryć bardziej. Lepiej – tak. Bardziej – no nie.
Za to mogła się skulić, zacisnąć powieki (ja cię nie widzę, to ty mnie też nie
możesz, prawda?), odwrócić głowę.
Najmłodszy Uchiha zaczepił swoimi długimi,
czarnymi włosami o kamienie pod wodą i nie mógł się wydostać. – Jedna z wielu zagadek tego rozdziału. Rozumiem, że shinobi są raczej
utalentowani, jeśli chodzi o wpadanie w kłopoty, ale może wyjaśnisz mi, jakie
prawa fizyki skłoniły włosy Juna do znalezienia się pod kamieniami zalegającymi
na dnie gorącego źródła, skoro chłopak dopiero do tej wody wpadł?
Azula w jednej chwili porzuciła
zemstę na nieznośnej siostrze i ponownie wpakowałaś się po wody. W
jednej chwili sierpem rozwaliła kamień i wydostała włosy Juna,
który wreszcie mógł odetchnąć świeżym powietrzem. – Raz – powtórzenie. Dwa – literówki. Trzy – kolokwializm z narracji.
Cztery – wydostała włosy Juna… same włosy? Pięć – Jun mogący odetchnąć świeżym
powietrzem, choć jeszcze nawet nie zdążył wypłynąć… a chwilę później mamy
scenę, gdy trzeba go ratować, bo nie oddycha przez wodę zalegającą w płucach.
To mógł czy nie mógł odetchnąć? I to wszystko w ledwie dwóch zdaniach!
Azula porzuciła zemstę na nieznośnej
siostrze i wskoczyła do wody. Sierpy rozbłysnęły chakrą. Zniszczyła kamień i
uwolniła Juna.
Jako medyk i uczeń samej Sakury potrafił
dobrze leczyć. – Leczenie z założenia jest dobre.
Porzucając wszystkie herezje Zięby, których leczeniem absolutnie nazwać nie
można, oczywistym staje się, że jeśli kogoś leczymy, jest to dobre. Poza tym
nie zapominaj, że to dopiero dzieci. Shinobi na poziomie genina. Trzynastolatek
mógł załapać już jakieś podstawy technik medycznych, ale na pewno nie był w
nich świetny, nawet nie był dobry czy jakkolwiek szczególnie przydatny na polu
walki. Według ciebie zdanie brzmi w porządku? Czy nie lepiej, a przede
wszystkim bardziej wiarygodnie, wyglądałoby coś takiego?
Jako medyk i uczeń samej Sakury coraz
lepiej posługiwał się medycznym jutsu.
Chyba że wolisz wmawiać czytelnikowi, że
dziesięciolatek dorównuje Haruno. Ale skoro Azula mogła mieć biust godny młodej
kobiety…
Już po chwili popłynęła z niej zielonkawa chakra. A Jun wypluł odrobinę
wody i odetchnął mocno. Azula już przy nim siedziała i głaskała go po
głowie. – Powtórzenie.
Raczej nie zaczynamy zdania od spójnika.
Sensei był w co najmniej o dwa rozmiary za
dużej, workowatej sukieneczce, a na głowie miał drewnianą wanienkę. Neji
zresztą nie wyglądał lepiej. Sensei drużyny jedenastej miał na sobie
kapelusz, a na jednej nodze małą, różową spódniczkę z falbankami. – Może chcesz mi to wyjaśnić? W jaki sposób panowie zdążyli tak wzbogacić
swój strój, z rozpędu wpadając do wody? Zdajesz sobie sprawę z mentalności
Japończyków? Dbają o porządek, trzymają się reguł, kultura jest dla nich
wartością nadrzędną… tymczasem w twojej twórczości najwyraźniej w gorących
źródłach pływały spódniczki, sukienki i kapelusze, które atakują kąpielowiczów.
Do tego jeszcze wrócę, ale jest jeszcze jeden drobiazg. W dalszych scenach w
ogóle nie pojawia się moment, w którym Neji i Shikamaru próbują pozbierać
resztki swej godności, pozbywając się nadprogramowego odzienku. Czyli tak sobie
stali i dyskutowali w spódniczce i sukience?
Do pomieszczenia weszła właścicielka i
zaczęła okładać obu pięściami.
- Co tu się dzieje?! - zaczęła staruszka.
- Ja wam dam! Wynocha! – Przecież pisałam, że do kwestii
kulturowej jeszcze wrócę! Czy to na pewno była leciwa Japonka? Z zachowania
jakoś przypomina Włoszkę zabłąkaną w kraju kwitnącej wiśni. Jak już pisałam,
Japończycy nader wszystko cenią sobie kulturę i stoicyzm. To hermetyczne społeczeństwo,
bardzo liczne na niezbyt imponującej powierzchni. Aby przetrwać, musieli
wypracować pewne normy, wzorce, by się zwyczajnie nie pozabijać. W ogóle tego
nie oddałaś.
Synowie osób, które sprawują razem urząd
Hokage, a sprawiają tyle problemów. – Z tej wypowiedzi wynika, że Hokage
sprawiają te problemy, nie Ren i Ash. Jestem pewna, że dawniej o Naruto można
było tak powiedzieć, ale w tym momencie nie o to chodzi, prawda?
Synowie osób razem sprawujących urząd
Hokage, a sprawiają tyle problemów!
Neji był zwykle bardzo opanowany, jednak
po latach uczenia Geninów i wychowywania dwóch córek stracił jakąkolwiek
cierpliwość. – Genin, chūnin, jōnin – te wszystkie
rangi zapisujemy małą literą. Widzę, że błąd powtarzasz wielokrotnie.
Neji w oryginale jest tak typowym
Japończykiem, jak to tylko możliwe. Dlaczego więc zrobiłaś z niego coś takiego?
Kurka, to była jedna z moich ulubionych postaci, właśnie ze względu na ten
spokój, powagę i odpowiedzialność, a ty zrobiłaś z nim coś takiego:
Neji szybko zareagował. Rozkraczył się i
palcem wskazał na chłopaka.
Widzę, że starasz się nawiązać do
niektórych przerysowanych reakcji z anime, ale to niekoniecznie sprawdza się w
tekście. Przy okazji takie zachowanie pasuje do Rocka Lee, nie kogokolwiek z
klanu Hyūga.
Hyūga chciał już odpowiedzieć, ale
Shikamaru mu przerwał. – Skoro Neji nic nie zdążył powiedzieć,
to technicznie Shikamaru mu nie przerwał – ubiegł go.
Mam żartownisiów[,] nie drużynę pod opieką (...).
Hyūga zupełnie zbił się z tropu
i zaczął głupio wpatrywać się w Narę. – Nie można samemu zbić
się z tropu. To wyrażanie polega właśnie na tym, że z tropu zbijany jest ktoś
przez coś.
Dlaczego jako narrator klasyfikujesz
wpatrywanie się jako głupie? To powinno być spostrzeżenie jakiegoś bohatera.
Popłynęłaś w komizm, który nie ma żadnych logicznych podstaw.
Powtórzenie.
Hyūga aż otworzył oczy ze zdumienia i
spojrzał na córki. – Przecież ich nie zamykał.
- Mam dla ciebie ręcznik - powiedział
nieco onieśmielony urodą dziewczyny. O tak, Azula była piękna, była
najpiękniejszą osobą jaką widział - pełna gracji i dziewczęcości. – Wiesz, jak zachęcić czytelnika? Budując taki tekst, dzięki któremu
będzie w stanie wyobrazić sobie to, co chcesz mu przekazać, ale jednocześnie
zostawiając pole do popisu dla jego wyobraźni. Jak sądzisz, co przekazujesz,
pisząc, że był onieśmielony urodą dziewczyny? Kompletnie nic. Dlaczego nie
napiszesz, czym to onieśmielenie się objawiało? Może drżały mu dłonie podczas
podawania ręcznika. Może się jąkał. Może się zaczerwienił. Nope. Łatwiej
trzasnąć czytelnikowi prosto w twarz był onieśmielony. Amen.
Pisałam już o tym, że każdy ma inne kanony
piękna, prawda? Zostawmy więc ten chwaścik i przejdźmy do czegoś ważniejszego:
narracji.
Nie piszesz z punktu widzenia postaci. Nie
możesz więc wiedzieć, co chłopak myślał. Możesz nam za to pokazać jego
zachowanie, z którego sami sobie wywnioskujemy, że kunoichi mu się podoba.
Obserwujesz akcję jakby zza pleców swoich bohaterów. Podążasz za nimi i
relacjonujesz to czytelnikowi. Nie siedzisz im w głowach. Jesteś obserwatorem.
Pisz jak obserwator albo zmień narrację.
Wrócę do tego w podsumowaniu.
Był przewrażliwiony na punkcie Azuli i jej
wielu adoratorów. Pilnował jej jak oczka w głowie. Dlatego właśnie on i Katon
mieli zakaz zbliżania się do sióstr Hyūga. – Znów: eksponujesz nam
to, co powinniśmy wyciągnąć z opisów zachowania czy wypowiedzi.
Wiesz, że jeszcze nic nie pisałaś o
kolejnym synu Sasuke, prawda? Rzuciłaś więc imieniem, które w tej chwili nie
jest ważne dla akcji, za to rozprasza czytelnika, który nie ma pojęcia, o kim
piszesz. Katon jeszcze się nie pojawił w twojej historii.
Azula się zaśmiał[a]. – Literówka.
Nie wiem jak nasze drużyny przeżyją
nadchodzący Egzamin na Chūnina (...). – Ten egzamin wprawdzie jest bardzo ważny dla młodych shinobi, ale to nie
jest nazwa własna, dlatego nie ma potrzeby zapisywać go wielką literą. O
rangach już wspominałam.
Uchiha zmarszczył brwi, nie lubił, kiedy
przerywano mu pracę. – Druga część zdania nie odnosi się
przyczynowo do pierwszej, dlatego nie ma sensu łączyć ich przecinkiem. Postaw
zamiast niego kropkę.
Uchiha zmarszczył brwi. Nie lubił, kiedy
przerywano mu pracę.
W Wiosce przez dawne zabójstwo
Kakashiego - szóstego Hokage, Naruto postanowił, że to stanowisko przejmą
dwie osoby, które będą razem ochraniać Wioskę Liścia. Początkowo ten
urząd sprawował tylko Naruto, jednak nauczony przeszłością postanowił podzielić
się robotą z osobą sobie równą i na tyle silną, aby mogła kontrolować sprawy Wioski. – Wtrącenie, które podkreśliłam, powinno być oddzielone z obu stron tym
samym znakiem. Zastosuj więc albo półpauzę, albo przecinek. W tym zdaniu, jako
że jest wielokrotnie złożone, lepiej sprawdzi się półpauza. Tak będzie
klarowniej. Wtedy zauważysz też, że początek zdania zgubił sens, bo brzmi to
mniej więcej tak: W Wiosce przez dawne zabójstwo Kakashiego (...) Naruto
postanowił (...). W skrócie: W Wiosce Naruto postanowił (...).
Do tego dołączyły powtórzenia.
Zamordowanie Kakashiego – ówczesnego
Hokage – stało się powodem sporej zmiany, jaką Naruto wprowadził.
Postanowił, że to stanowisko obejmą dwie osoby, które wspólnie ochraniać będą
Wioskę Liścia. Początkowo urząd ten sprawował sam Uzumaki, z czasem dzieląc się
nim z osobą, którą uważał za jemu równą i dość silną, by sprawować opiekę nad
Konohagakure.
Uzumaki podzielili się odbieraniem
raportów, wykonywaniu papierkowej roboty i wyznaczaniu
misji zaufanemu przyjacielowi. – Po pierwsze – zła odmiana. Po drugie –
Uzumaki przydzielał misje wyłącznie Sasuke? Tak właśnie wynika z tego zdania.
Uzumaki podzielił się ze swoim zaufanym
przyjacielem odbieraniem raportów, wykonywaniem papierkowej roboty i
wyznaczaniem misji.
Dzięki temu miał czas na uczenie Katona, którego
był jego mistrzem[,] oraz na przebywanie ze swoją
rodziną - żoną Hinatą i synami - trzynastoletnim Renem i dziesięcioletnim
Lenem. – Którego był mistrzem. Co do drugiej części zdania, to
spróbuj usunąć część oddzieloną łącznikami (wygląda to na wtrącenie, czyli
zdanie nie powinno zmienić sensu po jej wymazaniu). Otrzymujemy rodzinę
składającą się z Rena i Lena, bez określenia ich pokrewieństwa. Hinata nam
zaginęła.
Dzięki temu miał czas na uczenie Katona,
którego był mistrzem, oraz na przebywanie ze swoją rodziną: żoną Hinatą oraz
synami – trzynastoletnim Renem i dziesięcioletnim Lenem.
Powinna być jego zmiana, ale nie
jest. Naruto wyszedł, ale powiedział, że niedługo wróci.
Był jednocześnie jedynym uczniem Naruto.
Synek tatusia. – Katon to syn Sasuke. Szkoli go Naruto, o
czym piszesz w pierwszym zdaniu. Po czym kolejne zdanie nawiązuje do relacji
Katona z ojcem, którym nie jest Uzumaki. Pokręciłaś kolejność, to nie ma sensu.
Jeśli chcesz napisać, że był ulubieńcem Uchihy, daj to w części, w której
opisujesz ich treningi i wspólne podróże.
(...) a Ash się do niego nie odzywał przez
długi czas. – (...) a Ash przez długi czas się do
niego nie odzywał.
Może go coś zatrzymało. – Może coś go zatrzymało.
Jego matka miała takie dobre, łagodne serce. – Ponownie: nie pisz o tym wprost. Wszyscy wiemy, że Hinata była milutka i
niezwykle empatyczna. Jeśli musisz to podkreślić, zrób to poprzez jej
zachowanie.
Naruto tylko machnął ręką i
podszedł do swojego biurka obok Sasuke i wyciągnął niewielki zwój z
szuflady. – (...) wyciągnął z szuflady niewielki zwój.
W każdym bądź razie nie było mnie wcześniej, bo odbierałem Lena z Akademii i Hinatę, która
właśnie ukończyła misję (...). – W każdym razie.
Z sukcesem z resztą (...). – Zresztą.
Wierzyła w niego [z] całego serca. – Z całego serca. Jednakże to nadal paskudna
ekspozycja. Jak już wcześniej pisałam – nie masz wprost wykładać czytelnikowi,
że Hinata miała dobre serduszko i w kogoś wierzyła. Pokaż to w tekście poprzez
jej zachowanie.
Ren[,] dla ciebie, Shikamaru i twojej mamy
mam misję (...).
Ren był niezadowolony. – Ekspozycja.
Już dał sobie spokój z próbą przekonania
ojca, wiedział, że i tak nic nie wskóra. – I znów.
A jak ci miną[ł] dzień, Ren? – Literówka.
- A co u Juna? - spytał szybko
zainteresowany Len. – Jeśli już, to szybko spytał Len.
Twoja kolejność sugeruje, że Len był szybko zainteresowany, a nie, że szybko
spytał. Samo zainteresowany można bez wyrzutów sumienia wyciąć – skoro
pyta, to oczywiste, że się interesuje.
Często razem trenowali rzucanie kunaiami
razem z Haichim Aburame, Okamim Inuzuka oraz Karasu Inuzuka (...). – Inuzuką. Odmieniamy.
- Cóż... nie zganię syna, za to, co się
stało... - podsumował Naruto, siadając na obrotowym krześle. – Co, proszę? Naruto właśnie otrzymał informację, że jego starszy syn
sprowadził niebezpieczeństwo na pięciu shinobi i przy okazji zdemolował gorące
źródła, a Uzumaki ot tak w towarzystwie obu synów stwierdza, że Rena nie
spotkają z tego tytułu żadne konsekwencje? Bardzo pedagogiczne. Ty tak na
poważnie? Mógł mu chociaż żartobliwie pogrozić palcem i puścić oczko za plecami
Hinaty. Cokolwiek!
Znowu się od siebie różnili, mieli inne
poglądy i inaczej zachowywali. Szczególnie było to widać w traktowaniu swoich
dzieci. – Zauważyłam, naprawdę. Po co mi ten fragment?
- Praca zespołowa to klucz, przynajmniej
to doskonalą - odezwała się cicho Hinata, kuląc się odrobinę i zamrugała
niewinnie oczami. – I ani przez chwilę nie przeszło jej
przez myśl, że stworzył zagrożenie dla innych? Przecież Ren przed chwilą ze
śmiechem oznajmił, że prawie utopił Juna. Gdzie ta empatia i troskliwość
Hinaty, o której chwilę temu tak bezpośrednio pisałaś?
- To wszystko przez to, że doskonale,
Shikamaru, wiesz – podkreślił - dlaczego masz mojego syna w drużynie... -
przerwał na chwilę, wstał i wskazał palcem na mężczyznę - za lenistwo! – Więc błazeństwo syna Naruto wynika z lenistwa Skihamaru? Nie, czekaj.
Błazeństwo wynika z tego, że Shikamaru wie, że Ren jest w jego drużynie, bo
jest błaznem...
— Jak doskonale wiesz, Shikamaru —
podkreślił — mój syn jest w twojej drużynie... — przerwał na chwilę, wstał i
wskazał palcem na mężczyznę — za twoje lenistwo!
Swoją drogą kolejny pokaz praktycznych
umiejętności pedagogicznych Naruto. Przydziela swojego syna do Nary nie
dlatego, że ten właśnie shinobi najlepiej rozwinie umiejętności Rena i utrzyma
go w ryzach, ale dlatego, że synalek jest powszechnie znanym wrzodem na tylnej
części ciała, więc to będzie takie zabawne, gdy przydzieli się go do
wielbiącego święty spokój Shikamaru. Co złego może się stać?
Na dodatek: omówmy tę kwestię w obecności
obu synów Naruto, czemu nie.
Hinata parsknęła cicho, jednak szybko
zasłoniła swoje usta bladą dłonią. – Tylko ta dłoń była blada?
Pora[d]ził sobie ze
wszystkim.
- Cały Jun - podsumował Sasuke, kręcąc
głową. - Wszędzie zawadza (...). – O, kolejny ojciec roku. Ostrzegałaś, że
zmieniłaś jego osobowość na potrzeby opowiadania. Wciąż jednak mam problem z
jego otwartą wrogością wobec synów, zwłaszcza najmłodszego. Nie sądzę również,
by Sasuke wypowiadał się w ten sposób w obecności ważnych w Wiosce shinobi.
Pomyślałby tak – może, ale nie wyrażałby takich myśli na głos. Jest
przecież dość skryty, nawet jeśli z oryginalnego aroganckiego buca zrobisz
dodatkowo chama.
Macie przekazać zwój z oficjalnym
zaproszeniem na finały Egzamin na Chūnina (...). – Finałowy etap egzaminu na chūnina. Jak widzisz, i egzamin, i
rangę zapisujemy małą literą.
- Hinata i Shikamaru - zaczął Sasuke, chcą[c] zwrócić uwagę tej dwójki. – Literówka i ekspozycja. Skoro zwraca się do obecnych postaci imiennie,
to pewnie nie po to, by go zignorowali.
Wasze drużyny w tym czasie mają
przygotowywać się do Egzaminu i walk, które są ponad za miesiąc. – (...) które są za ponad miesiąc.
W tej chwili Naruto po prostu zmiękły
nogi, tak przypominał rozmarzoną Hinatę, a jednocześnie siebie za młodu. – Siebie, czyli Lena? Chłopak ma dziesięć lat, do emerytury mu jeszcze
daleko. Jeśli masz na myśli Uzumakiego, to powinno tam być jego samego.
Odziedziczył po matce łagodny charakter i
Byakugan, który opanował już w wieku pięciu lat, a po ojcu jaskrawy kolor i
kształt włosów. – Jaskrawy kształt włosów? Zamień
kolejność: kształt i jaskrawy kolor włosów. Mam jednak dwa zastrzeżenia:
włosy nie różnią się kształtem, wszyscy mają ten sam – walcowaty. Może się
zmieniać fryzura, struktura, naturalny sposób układania. Poza tym Naruto był
blondynem. Nie wiem, czy można to uznać za jaskrawy kolor. Czy jeśli widzisz
kogoś o jasnym odcieniu blondu, myślisz, że jego włosy są jaskrawe?
Kobieta spojrzała w błagające oczy synka i
od razu wiedziała, co chce powiedzieć. – Którego? W pomieszczeniu jest ich
dwóch, obaj się niedawno wypowiadali, każdy ma inne zdanie.
Myślę, że skoro to będzie tylko wycieczka
z przekazaniem zwoju, nie oznacza tego, że właśnie taka będzie (...). – W tym miejscu musiałam zrobić sobie chwilę przerwy. A to dopiero
pierwszy rozdział! Przeczytaj zdanie na głos. Czy nie brakuje ci gdzieś poniżej
dopisku Paulo Coelho?
Myślę, że nawet jeśli z założenia ma to
być tylko krótka i spokojna wycieczka z przekazaniem zwoju, nie oznacza tego,
że rzeczywiście właśnie taka będzie.
- W takim razie... chyba nie mogę odmówić.
Prawda, Ren? - spytał z wyczekiwaniem w błękitnych oczach. – Przecież chwilę temu Ren powiedział, że Len nie powinien iść z nimi na
misję, bo dla niedoświadczonego uczniaka to zbyt niebezpieczne. Czego Naruto
nie dosłyszał?
Co dziwi mnie znacznie bardziej: Ren nie
chciał, by Len szedł z nimi na misję, Hinata go poparła… a Naruto właśnie
pokazał, że ma ich zdanie w poważaniu.
- Cóż, ja się zgadzam - o[d]powiedział Naruto.
Ten podbiegł i rzucił się mu na szyję. Cóż,
Len był rozkosznym, młodszym braciszkiem. To anioł. – Literówka i powtórzenie. A nawet ekspozycja.
Rozdział tak bardzo nie trzyma się kupy,
że nie wiem, od czego zacząć. Pozwól, że wypunktuję, co mi się najbardziej w
nim nie zgadza.
→ Zachowanie postaci. Po tym rozdziale
mogłabym spokojnie pomyśleć, że Rock Lee przebrał się za swojego przyjaciela z drużyny
– Nejiego, Sasuke to w ogóle nie jest Sasuke – uzewnętrznia się nie tylko wobec
Uzumakiego, ale również Hinaty i Shikamaru oraz, co gorsza, rówieśników jego
syna; otwarcie krytykuje Juna w obecności dzieciaków i tłumaczy się jednemu z
nich, dlaczego to on jest teraz w biurze Hokage, a nie Naruto, choć to jego
zmiana. Tłumaczy się! Dziecku! Arogancki buc i cham! Wiem, że przynajmniej w
kwestii Uchihy uprzedziłaś, że namieszałaś w jego zachowaniu, ale może warto
wprowadzić w jego postępowanie nieco logiki? Jeśli zdołał zaplanować to, o co
później podejrzewa go Ren, trochę powinien jej posiadać.
Naruto zaś stał się bezmyślny.
Lekkomyślnie omawia sprawy polityczne wioski w obecności młodych shinobi,
wysyła na misję młodszego syna, który zupełnie nie jest do tego przygotowany,
ignoruje sprzeciw reszty rodziny.
Hinatę wprawdzie starałaś się wprowadzić
według kanonu, ale zrobiłaś to bardzo niekonsekwentnie, co widać, gdy opisujesz
jej reakcję na kłopoty, które Ren sprowadził przede wszystkim na drużynę jej kuzyna.
Gdzie podziały się jej empatia i troska?
→ Misja zlecona Hinacie, Renowi i Lenowi.
Pomijając fakt, że wykonywać mogli je ninja z rangą minimum genina, którym Len
jeszcze nie jest – dlaczego nawet nie spróbowałaś jakoś argumentować zasadności
takiego składu? Pamiętasz, że na misje wyznaczano drużyny lub oddziały? Dla
takiej drużyny Shikamaru z Ashem, Renem i Makedą przeznaczona byłaby więc misja
rangi D, gdyż uczniowie Nary są geninami. Na misje rangi C posyłano chūninów,
na B i A – jōninów, na rangi S – doświadczonych jōninów lub Kage. W wyjątkowych
przypadkach skład był mieszany, ale zawsze miało to jakieś uzasadnienie. U
ciebie go brakuje. Przecież aż się prosi, by oburzony Ren zapytał ojca,
dlaczego ma iść na misję z mamą, a nie swoimi kolegami z drużyny. Wtedy Naruto
mógłby odpowiedzieć, że ma to znaczenie symboliczne – Kage Wioski Liścia wysyła
delegację złożoną z członków swej rodziny do Kage Wioski Chmury, by podkreślić
dobre stosunki pomiędzy dwoma nacjami.
Dla równowagi napiszę też, co mi się
spodobało:
→ Twój Naruto nie jest ojcem idealnym. Ba!
Jest okropny i wyraźnie nie dojrzał do pełnienia tej funkcji, nie potrafi więc
odpowiedzieć na potrzeby swego starszego syna. Gdy ten prosi go o trening,
Uzumaki coś duka i pospiesznie zmienia temat. Renowi ojca brakuje, chciałby być
przez niego dostrzegany i doceniany, z tego też powodu jest zazdrosny o Katona,
syna Sasuke, którego Naruto szkoli i któremu poświęca swój wolny czas. W pełni
zgadzam się z rozwojem postaci w aspekcie rodzinnym. Zawsze sądziłam, że skoro
Naruto wychowywał się bez jakiejkolwiek rodziny, pełnienie przez niego roli
ojca nie może mu przyjść naturalnie, gdyż na co dzień nie miał żadnego
przykładu. W twoim tekście widać, że wygodniej czuje się w roli starszego
kumpla, nie bierze odpowiedzialności za działania Rena. Co będzie miało swoje
konsekwencje.
Rozdział 2 – Złodziej Życia
Dlaczego drugą część tytułu również
zapisałaś wielką literą? Nie jest to nazwa własna, tymczasem ten sam zabieg
powtarzasz przy każdym rozdziale.
Słońce oświetlało lekko twarz Rena, a jego
popielate, jasne włosy rozwiewał ciepły, poranny wiatr. – Ze zdania wynika, że to słońce ma jasne, popielate włosy. Pomyliłaś
podmiot.
Słońce oświetlało lekko twarz Rena.
Popielate, jasne włosy chłopaka rozwiewał ciepły, poranny wiatr.
Najpierw musiał rozpracować wszystkie
pułapki postawione przed namiotem Shikamaru, potem wynieść go razem ze
śpiworem. – Trzynastolatek bez żadnego problemu wyciągnął…
około trzydziestopięciolatka z jego namiotu, razem ze śpiworem i umieścił na
drzewie, nie budząc go? Litości.
Tylko pozostało czekać na przedstawienie. – Pozostało tylko czekać na przedstawienie.
To on był dla niego rodziną, potem Sasuke
i Sakura, a następnie Kakashi - szósty Hokage i Jiraya - jego największy
mistrz, który zmarł podczas misji. – Ero-sennin miał na imię Jiraiya.
Stale zdobywał przyjaciół. – Ero-sennin? Prawdopodobnie nadal chodzi ci o Naruto, zatem pomieszałaś
podmioty.
Skierowali się do wygaśniętego już
ogniska i usiedli na kłodach drewna obok siebie. – Wygasłego. Poza tym w drugiej części zdania pokręciłaś szyk. Sądzę, że
chciałaś napisać, iż Ren i Hinata usiedli obok siebie, tymczasem z twojej
wersji wynika, że obok siebie były te kłody. Niewątpliwie, ale czy to chciałaś
podkreślić?
Zdobywał przyjaciół, aż w końcu miał ich
tysiące i o każdego dbał. – Bez przesady, nie wszyscy byli przecież
jego przyjaciółmi, zatem nie wyolbrzymiaj, pisząc o tysiącach. Wystarczy mnóstwo.
Jest ojcem[,] jakiego sam chciał mieć za młodu.
Obiecał, że po Egzaminie będzie ze
mną trenował - dodał z iskierkami szczęścia w oczach. – Małą literą.
Wrzasnął tak głośno, że spłoszył ptaki
kryjące się w konarach drzew (...). – A nie koronach?
Wiesz, na gałęziach, wśród liści.
(...) jednocześnie obudził Shikamaru,
który krzyknął i po chwili już wylądował w wodzie.
Len roześmiał się, a po chwili
dołączyła do niego Hinata (...). – Powtórzenie. Jak wspominałam, takie
określenia czasu w tekście nie brzmią najlepiej. Staraj się ich unikać.
Tylko Shikamaru stale narzekał i
rozmawiał z Lenem na temat Wioski Piasku - w końcu stale tam podróżował
(...). – Powtórzenie.
Po cichu liczył, że ten rozpocznie go
uczyć wreszcie Rasengana. – Po cichu liczył, że ojciec wreszcie
zacznie uczyć go Rasengana.
Nie może znieść wywyższania Katona i
traktowania Juna jak nic niewartego śmiecia[,] i to tylko dlatego, że jest bardzo słaby (...). – Nic nie
wartego.
Kobieta razem z Asoką Inuzuka, Katonem
Uchihą i Gyatamaru tworzyła drużynę pierwszą. – Kobieta? Masz na
myśli Hinatę? Zupełnie się pogubiłam. Nic nie pisałaś o Asoce (?) Inuzuce, imię
Gyatamaru również przewija się już któryś raz, choć dotąd nie wyjaśniłaś, kim
jest ta postać. Co więcej – jeśli Katon jest synem Sasuke (jednym z trzech? w
tej kwestii również zdążyłam się już zgubić), nie ma pewnie więcej jak
szesnaście lat. Dlaczego więc jest w jednej drużynie z Hinatą? To nie ma
żadnego sensu…
Edit: Później wyjaśniło się, że Katon
dołączył do młodych geninów, bo przez dwa lata podróżował i szkolił się z
ojcem. Czy nie sądzisz, że warto poświęcić trochę czasu na wprowadzenie,
zamiast wklejać dodatkowe informacje byle gdzie?
Żeby kogoś zrozumieć[,] trzeba poznać jego przeszłość (...).
Ale to tylko pokazuje, jak wiele
można zmienić i jak silnym można się stać, gdy tylko się tego chce
(...). – Powtórzenie.
Jego ojciec i tak traktuje go[,] jakby był [mu] obcy (...).
Itachi tak naprawdę kochał go najmocniej
na świecie. Stał się silny, ale stracił członka rodziny. – Z tej kolejności wynika, że Itachi stał się silny i stracił członka
rodziny.
Stał się silny, ale ceną za to była utrata
ostatniego członka rodziny. Itachi tak naprawdę kochał go najmocniej na
świecie.
Azula czuje się najważniejsza na świecie,
a Makede traktuje jak gorszą, ale ona jest... potężniejsza[,] niż wszystkim się wydaje (...). – Makedę.
A pięknego zachodu słońca
nie było. Przykryły go chmury, a z nieba jak łzy zaczęły spadać krople
deszczu. – Na ogół nie zaczynamy zdania spójnikiem.
Zdarza ci się to dość często, postaraj się nad tym popracować. Poza tym:
powtórzenie.
Nie był ranny, jedynie przez to, że zaufał
swojemu szóstemu zmysłowi (...). – Nie był ranny jedynie dzięki temu,
że zaufał swojemu szóstemu zmysłowi (...).
Hinata otoczyła ramionami Lena i skoczyła
na wysokie drzewa razem z nim. – Hinata otoczyła ramionami Lena i
razem z nim skoczyła na gałęzie wysokiego drzewa.
Chciał pokazać, że nie mogą ich tak po p[r]ostu atakować.
Najwyższy mężczyzna wyciągnął katanę i
wycelował ją w Rena, stojącego obok Nary. – Najwyższy mężczyzna wyciągnął
katanę i wycelował ją w stojącego obok Nary Rena.
Kobiety zdjęły kaptury i wzięły do ręki
kunaie. – Skąd wiadomo, że wśród trzech atakujących postaci
są dwie kobiety i mężczyzna? Piszesz, że ciała okryte zostały czarnymi
płaszczami, na twarzach mieli czarne maski. Jak wiesz, w świecie shinobi dla
określenia płci długość włosów nie ma znaczenia, więc to nie mogło być
wyznacznikiem. Skąd więc ten wniosek?
To nie była przypadkowa próba kradzieży.
Gdyby chcieli pieniędzy, to by ich zażądali. Cała akcja została wcześniej
zaplanowana – atak. – Kolejny wniosek bez żadnych podstaw, w
dodatku paskudna ekspozycja. Do tej pory ta atakująca trójka jedynie rzuciła
kunaiem w Shikamaru i wyciągnęła swoją broń, ignorując Narę żądającego
wyjaśnień. Ostatnie sceny opisywałaś z punktu widzenia Rena. Na jakiej więc
podstawie niedoświadczony w walce trzynastolatek stwierdza, że to nie jest
przypadkowa próba kradzieży, że napastnicy nie chcą pieniędzy, a atak został
zaplanowany? Dotąd żadnym planem się nie popisali, nic nie powiedzieli i
właściwie niewiele zrobili.
Gdyby byli ich celem[,] to nachodziłoby pytanie, dlaczego chcą ich powstrzymać albo
zabić? – Nasuwałoby się.
Umysł Shikamaru wysnuwał szybko teorie
dotyczące ich napaści. – Ach, więc jednak piszesz z punktu
widzenia Shikamaru? Zdecyduj się.
W mgnieniu oka postacie zniknęły im z pola
widzenia, a kunoichi już były przy sensei’u. – Senseiu. No to zniknęły im z pola widzenia, czy jednak nie zniknęły i
były widoczne przy Shikamaru? Chwilę temu pisałaś z punktu widzenia Nary. Czyli
co, myśli on o sobie w trzeciej osobie?
Wciąż też nie wiadomo, skąd informacja, że
w składzie napastników są dwie kobiety i mężczyzna.
Mężczyzna ledwie zdążył mrugnąć okiem, a te zamachnęły się kunaiami. Musiał uskoczyć.
Mężczyzna w masce pojawił się za Renem.
Uderzył go w plecy, tak mocno, że blondyn aż uderzył w drzewo. – Powtórzenie, pierwszy przecinek zbędny.
Obrócił się i znów poczuł pięść na swoim
brzuchu. – Ale przecież wcześniej oberwał w plecy.
- Byakugan – krzyknęła Hinata i skoczyła
obok niego, zaskakując przeciwnika. – Obok kogo – Rena czy tajemniczego
mężczyzny w masce?
Już miała zablokować mu chakrę,
kiedy ten odparł jej rękę i próbował uderzyć. – Jego. Odparł rękę? Odpiera się atak. Rękę mógł odepchnąć. I co próbował
uderzyć, tę rękę?
Ren najciszej jak potrafił[,] wyciągnął swoją katanę, którą napełnił chakrą.
W tym czasie kobiety atakowały Shikamaru
naprzemiennie żywiołami błyskawicy i wody. – Jakie kobiety? Na polu walki najwyraźniej były trzy. Hinata również
atakowała Shikamaru? Do tego podwójna spacja przed żywiołami.
Z nieba padał deszcz. – Czy w tej chwili ma to znaczenie dla akcji? Tworzysz scenę walki! Jeśli
już chcesz napomknąć, że wciąż leje, niech to będzie na podstawie
niedoświadczonego Rena przecierającego oczy, bo przez deszcz nic nie widział.
Akcja oznacza tempo. Pamiętasz, co już pisałam o zwiększaniu tempa w tekście?
Buduj krótkie zdania, unikaj epitetów, skup się na tym, co rzeczywiście
istotne. I nie jest to refleksja nad deszczem.
W dodatku skojarzyłam to z tekstem
piosenki Na zawsze i na wieczność zespołu Wilki. Klimatycznie, nie ma
co.
Woda uderzyła Shikamaru i ten nie mógł
wykorzystać swoich technik. – Bo? Co ma piernik do wiatraka?
Shikamaru nie mógł złożyć pieczęci do technik… bo był mokry?
Ren próbował znowu walczyć z mężczyzną w
masce, ale nie udawało mu się to. – Dlaczego mu się to nie udawało? W jaki
sposób próbował? Dlaczego streszczasz mi wydarzenia, zamiast o nich napisać?
Shurikeny poszybowały w jego stronę, a on
zaciekle się bronił. – W jaki sposób się bronił?
W tym czasie Hinata robiła uniki przed
błyskawicami i uformowała ze swojej chakry dwa lwy. Zaczęła już nie tylko się
bronić, ale i atakować. Dziewczyna, z którą walczyła, wydała okrzyk
zaskoczenia.
- Pięści Bliźniaczych Lwów! – krzyknęła. – Czyli… najpierw użyła techniki, a dopiero później uformowała pieczęcie i
ją przywołała, tak?
Chwila nie uwagi i Ren nie
zablokował jednego z shurikenów[,] przez co na jego szyi pojawiła się
głęboka rana. – Nieuwagi.
Upuścił katanę i upadł na kolana.
- Jesteś taki słaby – powiedział do Rena. – Ren upuścił katanę, więc… Ren powiedział do Rena, że jest za słaby?
Słowa trawiły prosto w jego serce.
Zabolało go to tak mocno. Ta sytuacja była nowa. – Trafiły. Znów eksponujesz, zamiast napisać coś, po czym sama wyciągnę
wniosek, iż Rena te słowa w jakiś sposób zraniły.
Słowa raniły go, wręcz wbijały się w
pamięć. – Znów. W tej konstrukcji dodatkowo wręcz sugeruje,
że wbijanie się w pamięć to wyższy stopień ranienia przez słowa przeciwnika.
Wystarczy usunąć wręcz, wtedy zdanie będzie miało sens, choć pozostanie
paskudną ekspozycją.
Spojrzał ponownie na swojego oprawcę,
który był coraz bliżej. Doczołgał się do drzewa, a po chwili mężczyzna już
właściwie przyciskał go do kory. Czuł jego oddech na policzku. – Oprawca się zbliżał, zatem również oprawca doczołgał się do tego drzewa?
Gdy już pominiemy pomylone podmioty, wciąż pozostaje nam, że Ren nawet nie
zdążył wstać, gdy mężczyzna przycisnął go do pnia. Czyli co, najpierw kucnął do
dzieciaka, by go wgnieść w nieszczęsny konar?
Ren aż otworzył zaciśnięte oczy szerzej. – Nie mógł otworzyć ich szerzej, skoro w ogóle nie były otwarte, przecież
je zaciskał! Swoją drogą zaciska się powieki, nie oczy.
Na świecie panował pokój, a konflikty[,] jakie się zdarzały[,] były szybko rozwiązywane przez silnych Jōninów.
I wtedy… w jego oczach bruneta pojawił się
Sharingan, który zaraz zniknął. – Wyrzuć jego lub bruneta.
To chyba jakaś pozostałość po zmianie formy zdania.
Kim jesteś? – To jest myśl, wyróżnij ją jakoś spośród reszty tekstu, który należy do
narratora. Myśli bohaterów najczęściej zapisujemy kursywą lub ujmujemy w
cudzysłów.
Shikamaru właśnie zdołał swoim
cieniem obezwładnić kobietę i próbował poddusić swoim Kagemane no Jutsu,
ale ta wyrywała się i kręciła. – Którą kobietę? Na polu walki są trzy.
Sekundę potem upadł z otartymi oczami na ziemię. – Pisałam ci już, że lepiej pomijać takie określenia dotyczące upływu
czasu. Tutaj również możesz to spokojnie wyciąć, na przykład w ten sposób: Z
wciąż otwartymi oczami upadł na ziemię.
Rzucał się już jak zwierze. – Zwierzę. Ale kto – umiera Len, więc pewnie piszesz o Renie, ale nigdzie
nie zaznaczyłaś, że zmieniasz opisywaną postać. A skoro mieszasz narrację i w
ogóle nie trzymasz się jej ograniczeń, nie wynika to z tekstu.
Miał wrażenie[,] jakby opadał w pustkę.
Był słaby, był wykończony, był
zdruzgotany. Cały się trząsł. – Ponownie: nie pisz mi, że był słaby,
wykończony, zdruzgotany. Poszłaś dobrym tropem dopiero, gdy napisałaś, że się
trząsł. Super! Dzięki temu drugiemu zdaniu wiem, że mógł to być wynik emocji
lub przemęczenia walką. Jak jeszcze możesz to oddać? Szumem w uszach (silne
emocje wywołają wyrzut adrenaliny, co spowoduje gwałtowny wzrost ciśnienia,
który wywołuje taki właśnie efekt), drżeniem głosu, jąkaniem się,
przyspieszonym oddechem.
W końcu coś zaczyna się dziać. Szkoda
tylko, że piszesz tak nieskładnie, a opis walki praktycznie nie istniał. Fakt,
napisałaś tu i ówdzie, że ktoś kogoś zaatakował, jednak poza pojedynczymi
technikami, prawie nie ujęłaś jakichkolwiek ciosów, ruchów postaci. A taijutsu?
Genjutsu? Ninjutsu? Dlaczego tak bardzo nie wykorzystałaś potencjału sceny?
Największą zagadką rozdziału są jednak
napastnicy. Mężczyzna z Sharinganem? Czekam na dalsze wyjaśnienia.
Rozdział 3 – Synonim Bólu
Umówmy się, że od tego rozdziału dajemy
sobie spokój z literówkami, powtórzeniami, rangami błędnie zapisywanymi od
wielkiej litery i pomylonymi podmiotami, dobrze? Zdarzają się w tekście
nagminnie, wygląda na to, że w ogóle nie sprawdziłaś rozdziałów przed ich
publikacją, dlatego wymienianie banalnych błędów, które wynikają przede
wszystkim z lenistwa i nieuwagi, będzie tylko stratą czasu. Skupię się na
przecinkach, poważniejszych błędach i merytoryce.
Miał męsko wyglądającą twarz (...). – Czyli jak?
Ubrany był cały na czarno, a na strój
założył futerko po kolana. – Futerko? Masz rację, obraz męskości. To
brzmi komicznie, wiesz? W dodatku niewiele mi mówi o samym stroju. Miał
futrzany płaszcz? Kamizelkę? Pelerynę? Tunikę? Togę?
Ren nie miał siły reagować. Mógł tylko
bezsilnie pozwalać na to (...). – Nie miał siły, pojęłam. Skoro jej nie
miał, to bezsilnie coś tam robił. To logiczne, więc po co się powtarzasz?
Powiedziałem Amonowi o tym i uratowałem od
śmierci (...). – Powiedziałem o tym Amonowi, ratując
go od śmierci (...).
Ren wpatrywał się z nic nierozumiejącą
twarzą. – Ta twarz nic nie rozumiała? Brzmi, jakby obok samego
Rena znajdowała się jeszcze jakaś nierozumiejąca twarz. Pewnie też bym nic nie
rozumiała, gdybym była oddzielona od reszty ciała, w tym mózgu… Ren
wpatrywał się w swojego rozmówcę, nic z jego słów nie rozumiejąc.
- Widzisz – zaczął Kōsuke, ale już nie
dokończył. – Czekaj, w którym momencie ten męski
mężczyzna w futerku jakoś się przedstawił? Przecież piszesz z perspektywy
Uzumakiego – opisujesz nam jego osłabienie, jakieś szczątkowe myśli i wrażenia,
po czym wyjeżdżasz z imieniem, które dotąd nie pojawiło się w wypowiedzi, facet
się nie przedstawił, a jednak Ren już wie, jakie są jego personalia.
Medyk zaczął ucierać nieznaną mu roślinę w
naczyniu (...). – Jeśli medykowi nie była znana roślina,
którą chciał leczyć młodego, to chyba jednak kiepski z niego medyk.
Obserwował jak krople same się unoszą i
opadają na jego skórę. – Czyją skórę – medyka? I w jaki sposób
te krople się unosiły i opadały? Nie wspominasz nic o jakiejkolwiek technice,
nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Ren ujrzał wstydliwą kobietą o długich,
falowanych włosach w wiśniowym kolorze. – Kobietę. Po czym Ren niby wywnioskował,
że jest wstydliwa? Widzi ją pierwszy (drugi?) raz w życiu, nie ma o niej
żadnych konkretnych informacji, a jednak wie, że jest wstydliwa. Wróżbita
Maciej w uniwersum Naruto.
Na jej piersiach zauważył czerwoną łzę. – Czy ta łza skądś spłynęła? Jakim cudem była na dwóch piersiach
jednocześnie, skoro wyraźnie mowa jednej łzie? Czy to był wisiorek lub tatuaż?
Dlaczego, na bór krzaczasty, nic o tym nie napiszesz?
Mój ojciec został zabity[,] zanim się urodziłem (...).
Dorastałem w niewiedzy w Wiosce Ukrytej w
Chmurach. – O ile niewiedza nie jest dzielnicą Kumogakure, a
nadal stanem – nie pchaj tego określenia do zdania o miejscu dorastania.
Informacje muszą być uporządkowane, by tekst był spójny. Jeśli więc w jednej
chwili piszesz o miejscu zamieszkania, w kolejnej o rodzinie, a później wracasz
do rodzinnej Wioski, wprowadzasz chaos i treść przestaje być zrozumiała.
Mimo siedemnastu lat zdałem egzamin na Jōnina. – Właściwie o ile mi wiadomo, w uniwersum nie przedstawiono, na jakiej
podstawie kwalifikuje się shinobi jako jōnina. Wiemy jednak, że tytuł ten
przyznaje Kage danej Wioski, a rangę może uzyskać ninja, który osiągnął
wcześniej poziom chūnina (ale nie musi, skoro Kakashi przyznał tytuł jōnina
Naruto, choć ten nie był chūninem). Sugeruje to, że żadnego egzaminu nie ma, a
najwyższa ranga shinobi (nie licząc Kage) nadawana jest raczej na podstawie
umiejętności i dokonań. Wiąże się to również z konsekwencjami politycznymi,
bowiem Kage Wioski może zostać osoba o zdolnościach, które zapewnią mieszkańcom
bezpieczeństwo. Zatem Kage nadawał te tytuły nie tylko jako wyróżnienie za
dokonania, ale również sugestię, że jego następca powinien zostać wybrany
spośród tych wybitnie uzdolnionych osób.
(...) chwycił dłonią mocno twarz blondyna. – (...) mocno chwycił dłonią twarz blondyna.
Sasuke Uchihe – zakończył głośno z
pogardą. – Uchihę.
- Hokage – odrzekł cicho z zachrypniętym
gardłem. – Gardło nie może być zachrypnięte, takie określenie
przypisujemy do głosu, na przykład gdy gardło jest obolałe.
Bo widzisz[,] Saya, która zamordowała twojego brata to ANBU Wioski Liścia (...).
(...) który odłączył mu kroplówkę z ręki. – Z ręki jest tam zupełnie zbędne. Nie podłączamy wlewu dożylnego do
ręki – podłączamy wlew pacjentowi. Zatem odłączamy pacjenta od wlewu (potocznie
kroplówki).
Ten sam błąd pojawia się nieco niżej:
Młoda pielęgniarka właśnie odłączała mu
kroplówkę od ręki.
Całe życie miałeś prosto. – Łatwo. Prosta może być ulica.
Pora przerwać tę ochronną bańkę. – Bańkę się raczej przekłuwa.
Wykorzystaj to, że nie jesteś już taki
dobry, że twoje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, że twoje
beztroskie dzieciństwo się właśnie zakończyło. – (...) dzieciństwo właśnie się zakończyło.
(...) powiedział spokojnie z kunaiem w
dłoni. Wbił go ponownie w delikatne plecy chłopaka. – Przecież Ren leżał na brzuchu. Nie piszesz nic o tym, że odwrócił głowę,
by zobaczyć, co mu chcą zrobić. Skąd więc wiedział, że Kōsuke ma w dłoni broń?
Krew z wyrytego napisu płynęła swobodnie i
pokryła już całą pościel. – Gdyby krew rzeczywiście pokryła całą
pościel, Ren już by nie żył. To trzynastolatek, nie zarzynany nosorożec. Nie ma
tyle krwi, a taki jej upływ spowodowałby wstrząs hipowolemiczny i zgon.
Zauważył z zaskoczeniem w jasnych oczach,
że miał przy sobie swoją katanę. – Wyszedł z siebie, stanął obok i
obserwował swoje własne oczy, by stwierdzić, że malowało się w nich
zaskoczenie? Nie mógł wiedzieć, jaki wyraz mają jego oczy, prawda? Mógł czuć
się zaskoczony i obserwować reakcje swego ciała, ewentualnie czuć, że z tego
zaskoczenia unosi brwi.
Spojrzał się na nią, oczami wyobraźni
widział na niej krew oraz przerażającą scenę. – Na katanie
widział tę scenę?
Spojrzał się na nią, wracając do
przerażającej sceny. Oczami wyobraźni widział na broni krew Lena.
Zauważył Moegi na warcie, a ta, gdy tylko
go rozpoznała[,] natychmiast podbiegła do niego.
Nie pamiętał[,] jak się znalazł na polanie (...).
Nawet nie zauważył kiedy, znalazł się już
w szpitalu, a już w środku zauważył czekającą na niego Sakurę Haruno – matkę
Katona, Asha i Juna. – Pierwszy przecinek nie powinien być po kiedy,
lecz przed.
Położono go na łóżko i podano
kroplówkę. – Łóżku.
Kiedy wstał[,] przy jego łóżku krzątała się zielonowłosa piękność. – Cały czas
leżał, więc obstawiam, że chciałaś napisać, iż się ocknął?
Nie masz, o co wypytywać tylko o to[,] co się z nim działo?! – Właściwie to całkiem racjonalne i zdrowe
podejście, skoro Ren zniknął i nikt nie wie, gdzie w tym czasie się znajdował.
Nosiła do tego zazwyczaj szary bezrękawnik
zapięty pod samą szyję (...). – Stale tak plączesz się w kolejności
wyrazów w zdaniu, że właśnie bezrękawnik opisałaś jako zazwyczaj szary
(obstawiam, że w piątki robi się niebieski, a co drugi czwartek pomarańczowy?).
Ten problem dotąd dotyczy całego tekstu, więc obawiam się, że poza solidnym
przerobieniem pierwszego rozdziału, czekają cię liczne poprawki techniczne w
niemal każdym zdaniu.
(...) oraz opaskę mocno zaciśniętą na
czole w tym samym kolorze. – Czoło było w tym samym kolorze, co jej
spodenki?
Zawsze się jej przydawały, ale były
jednocześnie powodem [do] śmiechu.
Ren zmarszczył brwi na myśl o fiołkowookim. – Nie, nie, nie i jeszcze raz ABSOLUTNIE NIE. Przestań używać koloru
włosów i oczu do określania postaci! Ten koszmarny zwyczaj od razu po
przeczytaniu aż krzyczy Ratuj się, kto może! Proszę, przy poprawianiu
tekstu pozbądź się tych wszystkich granatowowłosych, zielonowłosych i, o
zgrozo, fiołkowookich. Tyle razy piszemy o tym w ocenach, że aż dziw bierze, iż
ktoś jeszcze tego używa. Nie panujesz nad podmiotami i ratujesz się takimi
bzdurami jak zielonooki to, jaskrawowłosy tamto. Sądzisz, że pamiętam, jaki
kolor tęczówek czy włosów ma dana postać? A guzik! Czy więc dzięki temu lepiej
orientuję się w tekście? Bynajmniej.
Moja matka pracowała z nim ostatnio całe
dnie, już prawie do domu nie wraca[,] tylko siedzi w szpitalu (...).
Nie to[,] co my (...).
Po jutrze jest Egzamin – mruknęła Makeda. – Pojutrze. Egzamin od
małej.
Będzie tak[,] jak powiedziałem.
Ash odkrząknął[,] przerywając chwilową ciszę.
- A Len? – spytał się Uzumaki. – Co z nim?
W pomieszczeniu zapanowała cisza. Na
twarzach przyjaciół pojawił się smutek. Blondyn automatycznie zbladł.
Jego anioł, Len, najdroższy brat. Nie
żyje. – Przypomnę tylko, że Ren postanowił nazwać swoją
katanę Kira (zabójca) i oczami wyobraźni nadal widział na niej krew swego
brata. Mogłabyś przynajmniej napisać, że opuściły go jakieś resztki nadziei, iż
brat mógł przeżyć, bo na tę chwilę wygląda na to, że zupełnie nie pamiętasz, co
sama dotąd wspominałaś. Nie panujesz nad własnym tekstem.
Był członkiem drużyny jedenastej i synem
Saia, u którego uczył się Ash. Miał oczy w fiołkowym kolorze i czarne włosy,
opadające na twarz identycznie jak u jego ojca. – To nie jest pierwszy raz, gdy wprowadzasz te postaci do opowiadania.
Zdecyduj się więc, gdzie chcesz ich opisywać – teraz czy w pierwszym rozdziale,
w którym dopiero ich poznajemy. Poza tym zastanów się dobrze, czy naprawdę dla
fabuły ma znaczenie, jakiego koloru są ich ubrania czy oczy i włosy. Jeśli w
późniejszych rozdziałach Setsu nie zostanie zamaskowanym zabójcą, którego Ren
rozpozna po nietypowej barwie tęczówek, to ta informacja jest mi kompletnie
niepotrzebna. Wypełniasz tekst takimi bezwartościowymi danymi, przez co już nie
wiem, co jest ważne, a co po prostu przerzucasz ze swoich luźnych notatek o
bohaterach, by nabić kolejne literki rozdziału. Co gorsza, potrafisz opisywać
ubiór tych samych postaci po kilka razy, takie cuda pojawiają się nawet pod
koniec tomu, kiedy teoretycznie powinniśmy znać bohaterów na tyle, by pamiętać
o ich cechach charakterystycznych.
Chociaż wolał już rozmawiać z zimnym ojcem
Asha niż ze swoim własny[m]. – Z zimnym akurat pewnie by
nie porozmawiał. O ile wiem, zwłoki zbyt rozmowne nie są. Jak widzisz, to
określenie nie pasuje do kontekstu. Zresztą wszyscy wiemy, jaki przeważnie jest
Sasuke, nie musisz tego znów podkreślać.
Jak Naruto Uzumaki, Hokage mógł pozwolić
Lenowi pójść na misję rangi C, kiedy ten jeszcze nie ukończył Akademii? – Dobre pytanie. Właściwie dla Rena również nie było to odpowiednie
miejsce, czego, jak przypominam, nijak nie uzasadniłaś.
Kiedy zjadł[,] pielęgniarka zabrała mu tacę.
(...) dodała[,] po czym wraz z Makedą opuściła pokój.
Odwrócił się do Asha, żeby ten aby
odłożyć swoje poskładane ubrania na półkę. – Podkreślona część
jest do usunięcia. Takie kwiatki utwierdzają mnie w przekonaniu, że w ogóle nie
czytasz swoich rozdziałów, nim je opublikujesz. Mylę się?
- Co? – spytał nie nierozumiejącym
głosem. – Ponownie, jednak przy okazji zaznaczam, że głos nie
może czegoś rozumieć, nie może więc również nie rozumieć. Nie ma przecież
własnej świadomości. Za to może zdradzać niezrozumienie.
Pożycz mi bandaż i pomóż [się] opatrzyć – mówił gorączkowo.
Właściwie ten rozdział do najlepszych
technicznie nie należał, ale za to pomysł wypadł naprawdę interesująco. Jestem
ciekawa, jak potoczą się losy Rena. Jednakże mętne wyjaśnienia Kōsuke o Sasuke
spiskującym przeciwko Naruto brzmią mi podejrzanie. Uchiha, który stracił swą
rodzinę przez rozkaz Danzō? Przekonajmy się, czy potrafisz to dobrze uzasadnić.
Rozdział 4 – Drużyna
Dwa pierwsze rozdziały miały po dziesięć
stron, trzeci miał ich siedem, a ten ledwie sześć. To spora różnica, nie
sądzisz?
Najwyraźniej nie był dla niej tak
ważny (...). – Podwójna spacja pomiędzy nie i był.
Z bólem w sercu pomyślał, że Len nie miał
okazji zdać Akademii, nie stanie się Chūninem ani Jōninem. – Ani nawet geninem. Skoro już wymieniasz stopnie, może warto dorzucić
również tę początkową rangę?
Jak wiecie[,] podstawową umiejętnością, którą nabywa się w Akademii[,] jest
rzucanie bronią.
Kot Asoki miauknął głośno. – Nic o nim nie pisałaś. Skąd tam się, do licha, wziął kot?
Wystarczyło otoczyć członków drużyny
ogniem i dopilnować, żeby shuriken nie skrzywdził nikogo. – Problem w tym, że dla shurikenów ogień nie stanowi żadnej przeszkody.
Zresztą czy Katon chce usmażyć swoich przyjaciół?
W wieku trzynastu lat zapieczętowano w nim
dwuogoniastą bestię - Matatabi z Wioski Ukrytej w Chmurach. – Czegoś tu nie rozumiem. Matatabi wprawdzie został zapieczętowany w Yugito
Nii, kunoichi z Wioski Ukrytej w Chmurach, ale przecież Yugito zmarła w wyniku
oddzielenia od niej bijū. Matatabi pojawia się ponownie dopiero podczas wojny,
gdy Naruto spotyka wszystkie Ogoniaste Bestie i za ich zgodą staje się
jinchūrikim wszystkich dziewięciu Bestii. Zatem nawet jeśli dawniej Matatabi w
jakiś sposób należał do Kumogakure, skończyło się to wraz ze śmiercią Nii.
Można powiedzieć, że tak jak jinchūriki
nie może żyć bez bijū, tak bijū nie może żyć bez jinchūrikiego.
Skoro więc Uzumaki został jinchūrikim dla
wszystkich bijū, oddzielenie Matatabiego groziłoby śmiercią ich obu. Zresztą
same Ogoniaste chciały współpracować z Naruto. Czyli co, Nibiemu się znudziło i
stwierdził, że pointegruje się z jakiś smarkaczem nazwanym na cześć techniki
klanowej? Przecież to się kupy nie trzyma. Czy masz jakiekolwiek wyjaśnienie?
Jej czarny kot[,] Kuro[,] miauknął przeciągle i zeskoczył z jej ramienia. –
Ach, czyli ten kot siedział jej na ramieniu! Czemu dowiaduję się o tym dopiero
teraz?
Cała trójka wyszła z kręgu. – Przecież stali w trójkącie, zobacz:
Wszedł do trójkąta i staną[ł] w jego kącie.
Drużyna pierwsza sensei Hinaty
ukończyła jako pierwsza ten etap Egzaminu. – Powtórzenie. Numer drużyny możesz wyciąć, już o nim wspominałaś, a skoro
dodajesz, że naucza ich Hinata, nie musisz dodawać nic więcej.
Wszyscy pragnęli udowodnić, że są silni i
pokazać[,] ile pracy włożyli w swoje zdolności.
Jeden miał go zaatakować w pierś, a drugi
w plecy. – Przecież każdy dostał po dwa shurikeny – po jednym
na każdego z pozostałych członków drużyny. Czyli Ash oba zużył na Rena?
Poradzili sobie[,] używając zamiany.
Najchętniej od razu zaczęli by walczyć
przeciwko sobie, gdyby nie Azula. – Zaczęliby.
Odkąd ukończyła Akademię[,] to zawsze starała się, żeby Shikamaru-sensei był jej
mistrzem i nauczył ją prawdziwej przebiegłości. – Usuń to, zdanie
będzie brzmiało dużo lepiej.
Dziewczyna była sprytna i piękna. To
właśnie czyniło ją silną, ponieważ w walce nie wykazywała się wielkimi
umiejętnościami. – Czyli była silna, bo była piękna? Więc
jak, wdzięczyła się i czekała, aż zachwycony przeciwnik padnie u jej stóp? A
gdy była to heteroseksualna kobieta lub homoseksualny mężczyzna, uciekała,
gdzie pieprz rośnie?
Setsu miał dobrego cela. – To wyrażenie kolokwialne. Możesz go swobodnie używać jako wypowiedź
jednego z bohaterów, ale nie w zdaniu narratorskim.
(...) spytał impertynencko Setsu,
zaciskając mocno swoje oczy w nietypowym, fiołkowym kolorze. – Nie zaciska się oczu, tylko powieki.
Miał włosy do ramion, związane tasiemką w
krótki kucyk i czarne oczy. – Kucyk był związany tasiemką i oczami? Miał
czarne oczy i włosy do ramion, związane tasiemką w krótki kucyk.
Uśmiechnęła się[,] zauważając w tłumie swoje dwie córki.
Nie mogła nic poradzić, że najstarszy
Uchiha był jedyną osobą, którą naprawdę się obawiała. – Której.
Powyższy rozdział był twoją wersją
pierwszego czy drugiego etapu egzaminu na chūnina? Trochę mnie to rozczarowało.
Odniosłaś się do tego, czego dzieciaki uczą się już w Akademii. Jeśli to
odpowiednik drugiego etapu, miał on sprawdzić, czy potrafią współpracować w
zespole; sprawdzić, co wyniosły ze szkolenia geninów. Według mnie tej
współpracy nie było, bo wymyślony przez Tenten test polegał na przekonaniu się,
czy nie pozabijają się przy pierwszej lepszej okazji, a nie ocenieniu ich
umiejętności pracy w zespole. Tym samym mógłby być dobry na zakończenie
Akademii, nie do egzaminu na chūnina.
Okazuje się, że pominęłaś również
pierwszy, teoretyczny etap. Wielka szkoda. Jestem ciekawa, czy zrobiłaś to
celowo i ma to jakieś uzasadnienie, czy zwyczajnie nie wiesz, jak taki egzamin
wygląda. Biorąc pod uwagę dotychczasowe luki, obawiam się, że zawodzi znajomość
uniwersum.
Może jednak nadrobisz to trzecim (u ciebie
drugim) etapem?
Rozdział 5 – Pułapki
Tenten właściwie od razu przyprowadziła
ekipę, która zdała pierwszą część[,] na szczyt głów Hokage. –
Wtrącenie oddzielamy z obu stron.
Niewiarygodne, że sama walka w trójkątach
zajęła im połowę dnia. – Poważnie? Pół dnia stali w jednym
miejscu i zastanawiali się rzucić czy nie rzucić? Sądzę, że nawet jeśli
wydawałoby się im, że czas się wlecze (a nie powinien, w końcu egzamin to
stres, stres to przypływ adrenaliny, czas płynie szybciej), nie spędziliby pół
dnia na rzuceniu dwóch shurikenów. Kurka, jeśli to ma być przyszłość świata
ninja, to czarno to widzę. A może bardzo chciałaś napisać o zachodzie słońca
widzianym ze Skały? Wtedy mogłaś po prostu zrobić dzieciakom krótką przerwę
przed następnym etapem.
Zawsze zadbana, piękna i to, czego
najbardziej jej zazdrościła – emanowała wręcz pewnością siebie. – (...) wręcz emanowała pewnością siebie.
Kiba uśmiechnął się[,] wypatrując w tłumie swoją córkę. – Swojej córki.
Z tego, co się dowiedział[,] ponad połowa drużyn odpadła.
Korytarze naszpicowane są pułapkami
stworzonymi przez oddział ANBU. – Naszpikowane. Coś może być
naszpikowane, ktoś może być naszprycowany (potocznie), a tobie najwyraźniej
wyszła jakaś hybryda.
Jak sądzisz[,] damy radę?
Bez tego oni rusz – skwitował. – Ani rusz.
Kolejną umiejętnością[,] jaką sprawdzimy, jest orientacja w terenie, działania pod presją i
odnalezienie zguby (...).
Najchętniej schowałaby się wtedy pod
przypadkowy kamień i ukryła przed spojrzeniami innych. – Wtedy odnosi się raczej do zdarzeń z przeszłości, a o ile wiem,
nie piszesz w retrospekcji, relacjonujesz bieżące wydarzenia.
Za pasku materiału widoczny był czarny znak koła. – Na.
Szybko udali się do tunelu[,] zanim chłopak o seledynowych włosach spiętych senbon rozwiał pył
swoją chakrą. – Było ciemno, jedynym źródłem światła były tarcze na
opaskach, ale jakimś cudem wiadomo, że chłopak z Wioski Piasku miał seledynowe
włosy. Swoją drogą to trochę okrutne z twojej strony. Jeśli jakiś mężczyzna
czyta twoje opowiadanie, prawdopodobnie będzie musiał googlować co drugie określenie
postaci.
Szybko[,] musimy gdzieś się
ukryć przed innymi (...).
Nawet nie wyobrażała sobie[,] jak teraz ojciec miałby ją traktować.
W tym czasie Katon naciągnął kaptur szarej
bluzy z symbolem klanu na sięgające prawie do tali, różowe włosy. – Talii. Przecinek zbędny. Opis zresztą też. Już pisałaś o jego włosach
przy okazji poprzedniego etapu egzaminu.
Teraz jedynie grzywka i dwa kosmyki
wystawały i opadały po [obu] stronach jego twarzy.
Musimy ty[l]ko zdecydować, gdzie iść (...). – Wiedzą, dokąd iść – do
sensei Hinaty. Nie wiedzą za to, którędy się tam dostać.
- Chodźmy za nim – powiedział Katon ze
znudzoną miną. – W końcu i tak nie mamy wyjścia – zakończył i
ruszył szybko za kotem. – Nie no, wyjść akurat im nie brakuje. Po
prostu nie mają lepszego pomysłu.
Ash skierował kciuk do ust i szybko
rozciął sobie kłem delikatną skórę, a następnie przejechał krwią po
udzie. Na bandażach pojawił się znak, a następnie biały obłok. – Hę? Krew i przygryzanie kciuka w celu jej wydobycia były wykorzystywane do
Techniki Przywołania (Kuchiyose no Jutsu, tzw. ninjutsu czasoprzestrzenne),
owszem, ale nie dotyczyło to broni czy innych przydatnych elementów. Ash nie
formuje żadnych pieczęci. Tyle dobrze, bo rzeczywiście do wydobycia
zapieczętowanego w zwojach sprzętu nie są one wcale potrzebne. Ba! Jest to
możliwe bez użycia chakry. Jednakże krew wykorzystywano do przywoływania ludzi
i zwierząt, na przykład Gamabunty z Góry Myōboku, nie broni. To miało związek z
umową zawieraną pomiędzy przyzywaną istotą a shinobi.
Zaskoczyło mnie zastąpienie zwoju
bandażem. Nie jestem pewna, czy to wykonalne, ale na pewno pomysłowe.
Rozbawiłaś mnie tym fragmentem, dodatkowo wypadł on dość naturalnie. Popraw
potknięcie merytoryczne i będzie dobrze.
Kraty nie wytrzymały napięcia i rozleciały
się, spadając prawie na Makedę. – (...) prawie spadając na Makedę.
Nic już nie rozumiem z twojego systemu
egzaminacyjnego. Według oryginalnego uniwersum egzamin składał się z trzech
etapów – teoretycznego, praktycznego międzydrużynowego oraz finałowego sparingu
indywidualnego. U ciebie nie ma nic z teorii, pierwszy etap wygląda jak rodem z
Akademii i jakimś cudem zajmuje młodym shinobi pół dnia. Drugi etap został
naprawdę dobrze opracowany i rzeczywiście testuje współpracę w drużynach. Czy w
takim razie teorię zastąpiłaś etapem zaplanowanym przez Tenten? W takim razie
mam nadzieję, że do sparingów jeszcze dojdzie. To ogromne pole do popisu dla
ukazania umiejętności postaci. Może przy okazji zrehabilitujesz się po tamtej
kiepsko opisanej scenie walki w lesie.
Rozdział 6 – Krzywda
Podszedł do ścian i oświetlił ją opaską
z tarczą księżyca. – Je [ściany].
Dziewczyna tylko ułożyła w odpowiedź
pięści tak, jakby chciała przyłożyć mu jeszcze raz (...). – Dziewczyna w odpowiedzi ułożyła pięść tak (...).
Dziewczyna podeszła do ściany i tak jak
kuzyn zaczęła je sprawdzać. – Ją [ścianę].
Tak[,] i możemy być sami do czasu[,]
aż ninja poszukiwacze nas nie znajdą jutro rano (...).
W końcu nie mogła pozwolić, aby ktoś
odkrył jej kekkei genkai. – Ale właściwie dlaczego? Tak naprawdę
nigdy tego jakoś konkretnie nie umotywowałaś. Raz pojawiła się wzmianka, że to
ich tajna broń. Jednakże czy Makeda, informując o tym kogoś z rodziny, nie
otrzymałaby pomocy w rozwoju techniki klanowej? Ostatecznie wyszłaby na tym
lepiej, niż ukrywając swoje umiejętności. Po dotychczasowych opisach jej
relacji z rodziną mogę się jedynie domyślać, że nie czuje się dość ważna. Jest
bagatelizowana przez ojca, zawsze wypada gorzej od siostry i dlatego chce ich
zaskoczyć już rozwiniętym Byakuganem. Niestety, to nadal tylko domysły.
Inne drużyny walczące ze sobą w sali po
prawo. – Po prawej.
Gdy popatrzyła w prawo[,] ujrzała salę z wielkimi stalaktytami i stalagmitami. – Ale
przecież już patrzyła w prawo – walczyły tam niektóre z drużyn.
Niżej zobaczyła dwóch chłopaków z
czerwonymi oczami i dziewczynę z fioletowymi włosami z Wioski Chmur, którzy
schodzili po długich i krętych schodach. – Jak sama wspominałaś na początku,
dodatkowym utrudnieniem było to, że w jaskiniach nie było źródeł światła.
Jedyną pomocą był niknący blask z opasek (zatem z upływem czasu było coraz
ciemniej, a co za tym idzie – coraz trudniej). Skąd więc, u licha, wiadomo,
jaki kolor włosów i oczu mają postaci? Byakugan nie daje takich możliwości,
obraz widziany dzięki technice skupia się na przepływie chakry. Istotne są
kształty i energia.
Biedny Setsu… jak on go ostatnio wkurzał… – Jeśli tak go wkurzał, to raczej nie myślał o nim Biedny Setsu. Te
myśli są antagonistyczne.
Energia przenikła przez ścianę i
właściwie cała się przesunęła. – Przeniknęła. Energia się przesunęła czy
ściana?
W pomieszczeniu było ciemno. – Przecież WSZĘDZIE było ciemno.
Miał usta związane chustą. – Żadnej techniki pieczętującej?
Asoka przerażona spojrzała się na
przyjaciół z drużyny pierwszej. – Po co podajesz numer? Byli tam sami,
więc oczywiste, że nie spojrzała na przyjaciół z drużyny dziesiątej, prawda?
Wyglądała[,] jakby spała.
Kuro także nie próżnował, wskoczył na
ramię jednej i odwrócił jej uwagę, co szybko wykorzystała Inuzuka. – Masz scenę walki, akcję. Wykorzystaj to. Pamiętasz jeszcze, co pisałam
o używaniu krótkich zdań w takich sytuacjach? Pierwsze zakończ po próżnował,
drugie zacznij od wskoczył.
Kuro także nie próżnował. Wskoczył na
ramię jednej i odwrócił jej uwagę, co szybko wykorzystała Inuzuka.
O dziwo[,] dawała sobie
radę, chociaż zdecydowanie najgorzej.
Cóż[,] także od tamtej pory nie mógł się
zbliżać do sióstr Hyūga. – W tej chwili nie ma to żadnego znaczenia dla
sceny walki, na litość boską. Nie wrzucaj wszystkiego, co ci ślina na język
przyniesie. Scena musi być spójna, od początku do końca wszystkie jej elementy
mają czemuś służyć.
To i tak było prostrze niż
codzienne treningi z ojcem, które kończyły się tym, że mdlał. – Prostsze, Sharona. Prostsze. Ta ocenka byłaby z kolei prostsza,
gdybyś czytała, co piszesz. Poważnie.
Czuł, że nie może złapać powietrza w płuca
mimo prób. – Czuł, że mimo prób, nie może złapać powietrza w
płuca.
W jednej chwili Sharingan zniknął, a na jego
miejscu ukazały się kocie oczy. Jego wzrok zupełnie zmienił wyraz.
Stał się niestabilny i taki… niebezpieczny. Krąg ognia otoczył jego ciało,
a jego różowe, długie po talię włosy uniosły się w górę od przepływu
chakry. – W ogóle w tej scenie, gdzie drużyna Hinaty próbuje
ją uwolnić, jest tyle powtórzeń, że naprawdę nie wiem, jakim cudem udało ci się
naprodukować ich tak wiele.
- Nie pozwolę ci skrzywdzić swoich
przyjaciół – szepnął Gyatamaru wprost do ucha drżącej kunoichi. – Ale to Katon próbował ich skrzywdzić, bo nie kontrolował Matatabiego (co
oznacza, że Matatabi nie został zapieczętowany w tym dzieciaku Uchihów
dobrowolnie – jak to wyjaśnisz?), więc dlaczego Gyatamaru szepcze do Asoki, że
nie pozwoli jej skrzywdzić swoich przyjaciół? Kiepska ocena sytuacji.
Cały się trząsł od wypływającej silnej
chakry.
(...) Powalił ją jednak kolejny powiew silnej,
niebezpiecznej chakry.
Teraz to była dwuogoniasta bestia -
Matatabi z Wioski Ukrytej w Chmurach. – Ponownie: Matatabi nie był z
Kumogakure.
Po chwil[i] Hinata stała już
ożywiona, nie pod władzą jutsu.
Po chwili wszystko ustało, a Asoka
zemdlała.
I wszystko ustało… – Zrozumiałam za pierwszym razem.
Mam pytanie. Po jakie licho Makeda
stworzyła tę klatkę? Jej ojciec i tak był uwięziony na wysokości.
Unieruchomiony, zakneblowany. Naprawdę musiała mu jeszcze tworzyć klatkę? Mało
to pomysłowe, choć z pewnością bardzo symboliczne. Mogła jednak zdecydowanie
lepiej wykorzystać swoje umiejętności, na przykład pokrywając go grubą warstwą
lodu i tym samym skuteczniej przytwierdzając go do stalaktytu. W przypadku
klatki wystarczy połamać kilka prętów, by dostać się do Nejiego. I do czego ją
przymocowała?
Poza tym wciąż nie kupuję zrobienia z
Katona jinchūrikiego. To sprzeczne z podstawowymi zasadami uniwersum. Czym
innym jest wskrzeszenie Nejiego, a czym innym podważanie prawideł świata
przedstawionego.
Rozdział 7 – Ochrona
Uzumaki siedział przy kuzynce i szczerze
jej zazdrościł, że jeszcze ta opanowała już Byakugan[a]. – Jeszcze jest tu chyba jakąś pozostałością po
poprzedniej formie zdania?
Sam[,] mimo białych, klanowych oczu[,]
jeszcze go nie aktywował. – Mimo białych, klanowych oczu jest tu
wtrąceniem, stąd przecinki, które ci dostawiłam w nawiasach kwadratowych.
Aż dziwił się, że tak swobodnie może
wykonywać zadanie, kiedy ciągle był myślami przy bracie. – Zabawne. Nie zauważyłam, by Ren rozmyślał o bracie podczas egzaminu.
Sprawdziłam – w poprzednich dwóch rozdziałach ani razu nie padło imię Lena. W
którym więc momencie jest cały czas przy nim myślami?
Z każdym ruchem ciągle nachodziły go słowa
Kōsuke. Nie mógł wyrzucić go z głowy. – O tym też nic nie było. Ostatnia scena
w jakikolwiek sposób dotycząca tej postaci, to scena w szpitalu, gdy Ash
dostrzegł jego imię wyryte na plecach Rena.
Bezpieczniej dla nich było po prostu
czekać[,] zamiast natknąć się niepotrzebnie na inną
drużynę i jeszcze walczyć.
Będę musiała je wszystkie przeszukać aż
nie znajdę sensei’a – odrzekał, opierając się plecami o kuzyna. – Senseia. Odrzekła.
Była w mniej więcej połowie. – Była mniej więcej w połowie.
Pamiętał[,] jak ten
przybliżył się do jego ucha i szeptał mu do niego.
Jest dwie sale obok[,] po lewo. – Po lewej.
Spróbuję – powiedział Uchiha i oderwał
kawałek bandaży ze swojej łydki. – Skoro oderwał tylko kawałek, to pewnie
jednego bandaża, nie kilku.
Aż sam był zdziwiony[,] jak łatwo mu to poszło. Po chwili drużyna zobaczyła śpiącego[,]
jak gdyby nigdy nic[,] sensei’a.
Zostało im niewiele czasu, a nadal nie znaleźli
jej ojca. Co więcej[,] znowu znaleźli się w
miejscu, gdzie rozpoczynali etap.
Ominął w końcu Akademię. – Czekaj, czy w poprzednich rozdziałach nie wspominałaś, że Jun wprawdzie
poszedł do Akademii, ale jej nie zdał?
- Poświecę ci latarką, jak będziesz się
przeciskał – powiedziała Azula. – Ale co to da? Jeśli nawet poświeci mu
tą latarką, to skoro idzie pierwszy, z przodu i tak nie będzie nic widział. W
końcu korytarz jest wąski, więc Setsu swoim ciałem przysłoni światło z latarki.
Przecisnął przez tunel mający około
dziesięć metrów. – Długości? Szerokości? Skoro był wąski,
to obstawiam, że chodzi o długość, ale tego akurat zgadywać nie powinnam, za to
powinnam mieć to w tekście.
Nie wiedział, jak to było możliwe, ale
sala, w której wylądował[,] była przeogromna.
- Jak tu… niesamowicie – zaczęła Azula,
otrzepując ziemię ze swoich długich, pięknych włosów. – Jeśli jeszcze raz przeczytam o jej pięknych włosach, ucieknę z krzykiem.
Podszedł do nich Setsu. Zdjął swoją kurtkę
i założył ją na plecy dygoczącej dziewczyny. – Wcześniej nawet nie
zadrżała. Rozmyślała o manipulowaniu facetami (cóż, chłopcami). Teraz nagle
dygocze? Powinnaś wcześniej choć wspomnieć, że jest jej zimno.
Miała w sobie to coś, była inteligentna i
umiała korzystać ze swoich atutów. – Słyszałaś już coś o Mary Sue? To postać
wyidealizowana, wyglądająca zawsze perfekcyjnie, inteligentna, zaradna,
zabawna, powszechnie lubiana, ogólnie opisywana w samych superlatywach. Nawet
jeśli coś jej nie wychodzi, to przynajmniej spada na cztery łapy. Z gracją.
Zarzucając włosami, najlepiej o jakimś skrajnym odcieniu i długimi do pasa. Tak
właśnie kreujesz Azulę. Na każdym kroku podkreślasz jej wspaniałość. Tu piękne
włosy, tu jakieś atuty, tam inteligencja i bijąca od niej doskonałość.
Autentycznie jej nie znoszę.
Cóż, sam by sobie tutaj nie poradził. Bez
Azuli i Setsu był nikim. – Który raz o tym piszesz? Naprawdę, nie
dość, że to kolejna paskudna ekspozycja, to jeszcze zaczyna być zwyczajnie
nudna. Przestań wszystko relacjonować i wyjaśniać, teraz mają przecież uwolnić
swojego senseia. Halo, on wisi gdzieś pod sklepieniem w lodowej klatce Makedy!
Tymczasem jego starsza córka buja w obłokach i zaleca się do kolegi z drużyny,
a reszta stoi i patrzy. Nie obchodzi mnie w tej chwili, kto jest od kogo gorszy
– masz idealną okazję, by mi to udowodnić, podpierając się konkretną sceną.
Wykaż się, bo na pewno potrafisz, musisz tylko zwracać większą uwagę na to, co
tekst zawiera, a co zawierać powinien.
Mało brakowało, a mogłaby upaść, mieć
uraz i… pogrążyć drużynę. – Doznać urazu.
Azula była zaskoczona. Aż otworzyła oczy
szerzej i zaniemówiła. – Wystarczy otwarcie szerzej oczu i
zaniemówienie. Po co mi jeszcze piszesz, że była zaskoczona? Potrafię sama to
sobie wyobrazić po opisie.
Podbiegła do niego szybko, otrząsając się
z szoku. – Szok to coś innego niż zaskoczenie.
Jun spojrzał się na skały. – Jun spojrzał na skały.
To muszą być pieczęcie. Nie damy rady ich
pokonać – mówił Uchiha. – Pieczęci się nie pokonuje, należy je
przełamać.
Czarnowłosy tylko jękną[ł] cicho z bólu i próbował się wstać. – Zbędne się.
Dasz radę wytrzymać[,] dopóki nie znajdą nas ninja-poszukiwacze?
Nie możemy sobie pozwolić, żeby przegrać! – Pozwolić sobie na coś, więc Nie możemy sobie pozwolić na przegraną!
Zwariowałeś – szepnęła Azula i odgarnęła
swoje długie włosy do tyłu. – Skoro odgarnęła, to oczywiste, że do
tyłu. Do przodu można zagarnąć… tylko wtedy byłaby pewnie kiepska widoczność.
Zniszczę tą pieczęć, zniszczę tę
klatkę, zniszczę tę salę, a nawet całą górę, jeśli będzie trzeba! – Tę pieczęć.
Zamachnął się i przyjął odpowiednią
pozycję, a następnie rzucił kunaia w górę. – A przypadkiem nie
powinien najpierw przyjąć odpowiedniej postawy, później się zamachnąć i rzucić
kunaiem?
Wszystko to były sekundy. – Raczej Wszystko trwało ledwie kilka sekund.
Aż w końcu zobaczyli światło. Padli i
zobaczyli promyki powoli wschodzącego słońca. – Na widok tego światła
padli? Brzmi, jakby to padnięcie było sposobem na wyjście z podziemi, o którym
gdzieś po drodze zapomniałaś wspomnieć.
Rozdział 8 – Wzorcowa Rodzina
Poczuli silny wybuch i podmuch powietrza,
który zwalił ich z nóg. Ren stanął przed Makedą (...). – No to zwalił ich z nóg czy nie?
Wszyscy panikowali. – Czyli co robili? Czym się ta panika przejawiała?
Ninja-poszukiwacze także nie wiedzieli, co
się dzieje, ale próbowali chronić Geninów. – W jaki sposób? Co
takiego robili, by ochronić geninów?
Duża część góry, w tym skalna twarz
pierwszego Hokage upadła na budynki w wiosce. – Upaść to to
samo, co przewrócić się. A twarz wyrzebiona w Skale raczej się nie
przewróciła, tylko odkruszyła się od reszty i spadła na budynki. Przy okazji
nie sądzę, by ktoś był na tyle głupi, by budować sobie dom tuż pod wielkimi
wyrzeźbionymi twarzami wszystkich dotychczasowych Hokage. Przecież to
oczywiste, że część Skały w każdej chwili może się skruszyć i odpaść. Powinna
więc albo być jakoś zabezpieczona, albo tuż pod zboczem należałoby określić
martwą strefę, w której nic się nie buduje.
- Tam jest Jun! – krzyknął Ash, osłaniając
twarz rękami przed pyłem. – Pisząc o Skale Hokage walącej się na
budynki poniżej, odeszłaś od tematu zburzonych tuneli. Kiedy więc Ash krzyczy,
że jego mało zdolny braciszek jest tam, najpierw na myśl przychodzą te
domy pod gruzami. Tymczasem Jun z pewnością był w tunelach, dlatego wypowiedź
Asha traci sens. Warto więc podkreślić, o który kierunek ci chodzi. Ash może
wskazywać ręką na walące się wejście do jaskiń lub próbować się wyrywać Renowi,
który w takiej chwili starałby się go zatrzymać, prawda?
Ren podszedł do nich i spojrzał się
na rannego. – Masz wyraźny problem z się.
Dopisujesz to wszędzie, niezależnie od tego, czy się powtarza i czy w ogóle
pasuje językowo. Tutaj nie pasuje. Zobacz: Granatowowłosa pielęgniarka
wzięła się od razu do roboty i zajęła się przygniecionym przez
skałę Geninem. Tutaj się się powtarza, dlatego drugie możesz
spokojnie usunąć i zdanie nie straci sensu. Wielokrotnie używasz spojrzał bez
się i wygląda to o niebo lepiej, więc po co w innych przykładach to się
dopisujesz?
Miał jedynie pobrudzoną granatową tunikę
zapinaną klamerkami przez środek i naderwane przez wystające kraty długie,
czarne spodnie. – Już opisywałaś mi ubranie Rena. Po co
robisz to kolejny raz? I kolejny, i kolejny… Wystarczy mi napomknięcie, że
tunika była brudna, a spodnie podarte.
Ren czuł jakby jego życie było bańką. – Nie chodzi o to, że życie jest bańką. Gdyby tak było, jej przekłucie
skutkowałoby śmiercią, a ty masz na myśli iluzję, ochronę. Zatem Ren czuł
się, jakby całe życie trwał zamknięty w ochronnej bańce.
Po wielu latach nauczania Geninów i
wychowywania córek jego cierpliwość i spokój były nikłe. – Już o tym pisałaś i nadal nie kupuję tej utraty cierpliwości.
- Zakułaś mnie w klatkę! – odparł
zły. – Zakuwa się w dyby, kajdany… w klatce można zamknąć, uwięzić. I naprawdę
nie wiem, o co Neji się tak wścieka. Ucierpiała tylko jego duma. Już wcześniej
był przywiązany i zakneblowany, a główną przeszkodą w jego uwolnieniu były
pieczęcie ograniczające dostęp drużynie, nie klatka stworzona przez Makedę. To
tylko śmieszna, symboliczna przeszkoda.
Był zdruzgotany zachowaniem i postawą
swojej młodszej córki. – Nie eksponuj, opisz tak, bym sama
wyciągnęła wniosek, o który ci chodzi.
- Dobrze się czujesz? – spytał chłopak z
długimi włosami w seledynowym odcieniu zielonego spiętych senbonami wysoko
na czubku głowy. – Senbon. To się nie odmienia. Jeden
senbon, dwa senbon (a nie senbony), trzy senbon itd.
Mężczyzna tylko szerzej otworzył oczy ze
zdziwienia, ale tylko przytakną[ł] i uspokoił się. – Prawie jak
pacjent na oddziale psychiatrycznym. Raz publicznie wpada w furię, chwilę
później uspokaja się, bo ma misję do wykonania. To tak absurdalne, że nie wiem,
co możesz zrobić poza napisaniem od nowa wszystkich dotychczasowych scen, w
których się on pojawia. Tak źle stworzyłaś tę postać, że naprawdę jestem pod
wrażeniem. Niestety, nie tym pozytywnym. Rozumiem, że mógł się publicznie
zdenerwować, ale czy wyżywałby się na młodszej córce w obecności shinobi z
innych Wiosek? No nie.
Z kolei egzaminy służyły między innymi
zacieśnianiu więzi pomiędzy nacjami, poznaniu możliwości shinobi w ramach
rywalizacji. Jak takie rodzinne dramaty wywlekane przy kilku innych Wioskach
świadczą o Konohagakure? Jasne, Neji mógł się zdenerwować na Makedę. Hej,
zamknęła go w klatce! Jakkolwiek głupie by to nie było, na pewno trafiło w jego
dumę. Co w takim razie mógłby zrobić? Lakonicznie rzucić, że jej działania
naraziły na niebezpieczeństwo jego i drużynę (co przecież niewiele mówi
pozostałym geninom w pobliżu) i dodać, że porozmawiają o tym w domu.
Westchnął głęboko, stojąc na schodach do
jego domu. Nie było go tu miesiąc. – To kolejny element, który nie ma dla
mnie żadnego logicznego uzasadnienia. Renowi prawie nic nie było. Trochę go
potłukli, Kōsuke wyrył mu swoje imię na plecach (którego Ren nie chciał medykom
pokazać, więc to pewnie odpada), ale poza tym nic mu przecież nie dolegało.
Zatem w jakim celu miał siedzieć w szpitalu aż miesiąc? Najbardziej rozwleczona
diagnostyka z awarią systemu po drodze zajęłaby najwyżej dwa tygodnie.
Na pewno Setsu[,] pomimo zdania tego etapu, nie będzie uczestniczył w walkach, które
odbędą się za pięć dni.
Wspólne zdjęcia na komodzie. Wziął do ręki
jedno z nich. To było najmłodsze. – Zdjęcie było najmłodsze? Raczej nie.
Mówimy tak o ludziach lub zwierzętach. Zdjęcie mogło być jednym z nowszych lub
niedawno zrobionych.
Upamiętniało chwilę, gdzie wszyscy
razem odprowadzali Lena na pierwsze zajęcia w Akademii. – Kiedy lub w której. Gdzie oznacza lokalizację, dokąd
– cel podróży.
Kobieta była też jego wychowawczynią i
pamiętał[,] jaka może być okropna, jak się postara.
Trzasną[ł] tylko drzwiami[,]
opuszczając dom.
Nawet nie zdążył się przeprać po
Egzaminie[,] ani odespać zarwanej nocy. – Przebrać.
Bezgłośnie przeszedł przez salon do kuchni
i wziął sobie picie z lodówki. Wziął zim[n]y prysznic w łazience i już wyciszony skierował się do swojego
pokoju. Kiedy otworzył drzwi[,] zobaczył leżącą na jego łóżku Makedę,
którą oświetlało światło księżyca.
Miała rozpuszczone włosy oraz szare,
krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka[ch].
Wiem, że jakbym jeszcze raz pokłóciła się
z ojcem[,] to pokazałabym swój Byakugan, a potem zaczęła
atakować.
Dlaczego to Len musiał właśnie umrzeć? – Dlaczego to właśnie Len musiał umrzeć?
Ostatnie tragiczne wydarzenia na górze
Hokage i spora selekcja już na pierwszym etapie zamiast odstraszyć widzów, to
jeszcze bardziej ich przyciągnęła. – Wiem, że potocznie to wkleja się
w takich właśnie miejscach, ale pewnie sama widzisz, że takie zdania nie
wyglądają dobrze. Ich usunięcie nie zaburzy przekazu, a na pewno odbiór tekstu
przez czytelnika znacznie na tym zyska.
Nie był wstanie na niego spojrzeć. – W stanie.
Obwiniał go o śmierć Lena i nie ważne,
jak ten próbowałby się tłumaczyć (...). – Nieważne.
O dziwo Sakura też go nie odwiedzała, mimo
że pracowała w tym samym budynku. – Dobrze, że o niej wspominasz. Od początku
nie było ani jednej sceny z Sakurą. Napisałaś już o pozostałych rodzicach
głównych bohaterów, ale o Sakurze jedynie kilka razy wspomniałaś, że pracuje.
Schodząc po schodach[,] Ren całkowicie się zamyślił.
Miał szeroko otworzone oczy i całą swoją
postawą wyrażał uległość do mężczyzny. – Czyli?
Czarnowłosy uśmiechną[ł] się ty[l]ko[,] pewny siebie.
Zdaję Egzamin[,] tak jak ty (...).
Zlecił ci w końcu… - Uzumaki opuścił głowę
w dół. – A da się opuścić w górę?
Co prawda nie wiele i nie czuł,
żeby zrobił jakikolwiek progres jednak dawał z siebie wszystko. – Niewiele.
(...) przerwał, zastanawiał się[,] czy się nie zagalopował. – Albo od zastanawiał zacznij
nowe zdanie, albo zrób z tego zastanawiając. Skoro te dwie czynności
odbyły się w tym samym czasie, nie możesz pisać, jakby jedna następowała po
drugiej, a to właśnie wynika z obecnego zapisu.
Ren tylko patrzył na sylwetkę
czarnowłosego, nie mogąc otrząsnąć się z amoku. – No nie. Amok to stan silnej euforii lub agresji, ewentualnie stan
agresywnej depresji połączony z manią mordu (jak podaje SJP PWN). Jeśli Ren był
nim zafascynowany, to podczas rozmowy mógł być w transie, nie w amoku.
Mamy odpowiedź. Okazuje się, że
rzeczywiście nie pominęłaś trzeciego etapu, jedynie spaprałaś pierwszy. Mam
nadzieję, że tym razem zadbasz o sceny walki, bo, jak wspominałam,
dotychczasowe potraktowałaś po macoszemu.
Myślę, że obie mamy dość przykładowych
błędów. Od kolejnego rozdziału nie pojawi się żaden poprawiony przecinek, uwaga
o pomylonym podmiocie, literówka, błąd ortograficzny czy inne krzaczki, które
namiętnie stawiasz. Do tego wszystkiego wrócę w podsumowaniu. Na tę chwilę…
jest mi przykro. Wiele obiecywałam sobie po tej ocenie. Miałaś od groma czasu, by
poprawić rozdziały z najgorszych błędów, które wynikają wyłącznie z lenistwa.
Po przeczytaniu dotychczasowych mogę śmiało powiedzieć, że najpewniej nie
doczekały się one nawet drugiego czytania. Szanuję zarówno twój, jak i mój
czas, dlatego w następnych częściach skupię się na wypisywaniu błędów
merytorycznych.
Rozdział 9 – Walka na Każdej Płaszczyźnie
Jun mógł startować w Egzaminie, ale do
czasu oficjalnego rozpoczęcia nie chciał się ruszać z pokoju, gdzie na razie
nie było nikogo oprócz nich. – Ale właściwie z jakiej racji? Ojciec
wciągnął go do drużyny, w której jest balastem, choć chłopak nie zdał Akademii.
Nie jest geninem, więc nie może być chūninem. Pal licho wewnętrzne zasady
wioski. Egzamin jest międzywioskowy, to by nie przeszło.
Podobno syn samego Kazekage pokonał jedyną
drużynę z Wioski Ukrytej w Śniegu, bo myślał, że oni porwali jego sensei’a
(...). – W twoim opowiadaniu synem Kazekage nie jest jakiś
tam Chase (skąd u ciebie mania wprowadzania amerykańskich imion do opowiadania o
charakterze japońskim?), tymczasem przybranym synem Gaary był Shinki. Wiem, że
twoje opowiadanie powstało przed ekranizacją Boruto, ale ta informacja
była przecież wcześniej dostępna w mangach. A nawet jeśli chcesz pozostać przy
swoich własnych postaciach, jak w przypadku pozostałych bohaterów, to warto
pomyśleć o imionach odpowiadających miejscu akcji. Konoha nie jest jednym ze
stanów USA.
Wszyscy uczestnicy stanęli przed Sasuke w
rzędzie. Za nimi wiwatował tłum, który Uchiha uciszył podniesieniem ręki. – Pisałaś, że to była arena. W dodatku miejsc siedzących znacząco przybyło
po dofinansowaniu z innych Wiosek. Obstawiałabym więc, że widzowie byli
rozstawieni wokół, a nie tylko za plecami ustawionych w rzędzie dzieciaków.
Nie możecie jednak nikogo zabić ze względu
na to, jak dużo osób zostało zranione w poprzednich etapach. – Czyli gdyby Setsu nie wysadził tuneli, mogliby się pozabijać na arenie?
Pocieszające.
– Niech wystąpią po kolei osoby, które
wywołam!
Wszyscy kiwnęli zgodnie.
- Ash Uchiha! – Ale wiesz, że na listach zapisuje się ludzi w kolejności alfabetycznej
według nazwisk, a nie imion?
Poszedł na pierwszy oddech. – Na pierwszy ogień.
Ren prawie wybuchnął ze śmiechem, patrząc
jak Uchiha morduje w myślach czarnego kota Asoki. – Jeśli nie próbował mordować tego kota wzrokiem, to Ren nie mógł nic o tym
wiedzieć. Chyba że jednak czyta w myślach. Już mu się to w poprzednich
rozdziałach zdarzało.
Wszystkie wioski wiedziały, że jest
uczniem samego Naruto, Sharingan opanował już w Akademii, którą zdał rok
później niż inni przez to, że podróżował przez ten czas z ojcem, a w wieku 13
lat zapieczętowano w nim dwuogoniastą bestię - Matatabi z Wioski Ukrytej w
Chmurach. – Liczby w tekście zapisujemy słownie.
- Gyatamaru!
(...)
- Hane!
(...)
- Kōsuke! – Kolejna niewiadoma. Dlaczego figurują u ciebie postaci, które nie mają
nazwisk? W oryginalnym uniwersum w Konohagakure było kilka takich osób, ale
zazwyczaj miało to jakiś powód. Taki Sai został wychowany w Korzeniu, nie
przynależał do żadnej rodziny, a później przejął nazwisko Ino, z którą się
ożenił. Pozostałe przypadki dotyczyły bohaterów, którzy nie byli nawet na
drugim planie, jedynie pojawiali się epizodycznie, ich nazwiska nie miały
większego znaczenia lub po prostu ich nie posiadali. Ty nie wybrałaś nazwisk
swoim bohaterom, bo…?
Była członkinią drużyny sensei Temari.
Miała błękitne, kręcone włosy. – Wiesz, dlaczego kolor włosów Sakury był
taki niezwykły? Bo odmienne barwy nie zdarzają się w tym uniwersum tak często,
jak w niektórych anime. Obejrzyj kilka losowych odcinków. Zdecydowana większość
postaci ma kolory włosów i oczu zbliżone do naturalnych. Odcienie żółtego to
tak naprawdę odpowiednik naszego blondu. Pomarańczowe, czerwone czy bordowe,
jak u Gaary i Kushiny, to po prostu różne tonacje rudości. Zdarzał się
fioletowy, zielony, granatowy czy właśnie różowy, jak u Sakury, ale to nie były
częste przypadki. Zróżnicowanie występowało przede wszystkim pomiędzy wioskami.
Jeśli się przyjrzysz mieszkańcom, zauważysz, że w Kumogakure charakterystycznym
kolorem włosów był jasny blond, niemal biel. W Sunie królowały brązy, rudości.
Wynikało to w dużej mierze ze zróżnicowania geograficznego. Shinobi musieli
wtapiać się w otoczenie. Tymczasem u ciebie co druga postać ma albo fiołkowe
oczy, albo ciemnozielone włosy. Wszyscy są ładni lub piękni. Czekam z
utęsknieniem na postać, która wyłamie się z tego wyidealizowanego i jakże
wyjątkowego schematu.
Rozdział 10 – Brak Wiary
Rozdziały są coraz krótsze, co jest
wyraźnie widoczne. Początkowe miały dziesięć, ten już tylko pięć. Nie wiem, czy
zwróciłaś na to uwagę.
Sama nie chce zaprzeczać sobie –
podpuszczała dziewczynę. – Przecież chodzi o to, że Azula nie
zaprzeczyła słowom Hane. W jaki więc sposób Azula nie chce zaprzeczyć sobie?
Jak już, to nie chce zaprzeczyć słowom przeciwniczki Asoki.
Asoka poczuła ukłucie w sercu, za które
się złapała. – Serce jest w klatce piersiowej, pod
mostkiem. Asoka jeszcze nie zaczęła walczyć, więc raczej nie grzebała sobie
pomiędzy płucami.
Rozpuściła swoje piękne, blond włosy związane
wcześniej w ciasny warkocz i poprawiła grzywkę opadającą jej na szare oczy.
Pokazała, że urodą dorównuje Azuli, jak i
swojej matce. Miała siateczkową bluzkę, a na niej jasnoróżowy top i czarną
spódniczkę z wysokim stanem odsłaniające długie nogi. Na jej policzkach
znajdowały się namalowane różowe kły.
Poprawiła opaskę na szyi.
- Teraz możemy walczyć! – krzyknęła i
ustawiła się w pozycji bojowej. – Pamiętasz może scenę, w której Sakura
ścina swoje włosy kunaiem w trakcie walki? Miało to pokazać nie tylko jej
poświęcenie – w końcu zapuszczała włosy z myślą o Sasuke, o którym krążyły
plotki, że podobają mu się długowłose dziewczęta – ale również względy
praktyczne. Dla kunoichi na wczesnym etapie szkolenia, gdy jeszcze nie umie
dobrze walczyć, długie włosy są dużą przeszkodą. U ciebie zaś chyba nie ma ani
jednej krótkowłosej shinobi. Wszystkie powiewają swoimi długimi, rozpuszczonymi
kłakami i najwyraźniej żadnej nie przeszkadza to w walce.
Rozumiem, że w przypadku tej sceny miało
to znaczenie symboliczne i chciałaś pokazać, że Asoka może być równie ładna, co
jej przyjaciółka Azula, ale czy w tym celu nie mogłaś od początku ubierać
młodej Inuzuki w jakiś długi płaszcz do kostek, który równie symbolicznie
zrzuciłaby przed walką? W końcu stale podkreślasz jej nieśmiałość i niepewność.
W związku z tym pasowałoby do niej okrycie stroju, skądinąd dość wyzywającego,
długim płaszczem.
Pierwsza walka za nami. Muszę przyznać, że
poszła ci nieco lepiej od leśnej sceny z Renem. Zawarłaś więcej ruchów, były
precyzyjniejsze od tego, co tworzyłaś wcześniej. Zobaczmy, jak pójdą ci
kolejne. Wciąż brakowało konkretnych technik, ale może przyjdzie to z czasem.
Rozdział 11 – Siła i Słabość
Jakby posiadł tajemnice, które go
przewyższają. – Na pewno o to właśnie ci chodziło? Bo z
kontekstu wynika raczej, że Ren posiadł tajemnice, dzięki którym jego
umiejętności mogą przewyższać umiejętności rywali.
Czerwonowłosy raz nie zdał. Potrafił się
nieźle bronić i używać katany jak Ren. – Czy w scenie walki w lesie nie pisałaś,
że Ren dopiero tę katanę dostał i jeszcze nie potrafił się nią posługiwać?
Wszyscy posiadali unikalne umiejętności.
Mieli ogromne pokłady chakry. – Na poziomie geninów? Wątpliwe.
Wiedział o tym, że Kazekage panował nad
piaskiem przez to, że miał w sobie jednoogoniastą bestię (...). – Ale nie miał. Przypominam, że Shukaku został z Gaary wyciągnięty przez
Akatsuki. Kazekage żyje tylko dlatego, że Chiyo użyła zakazanej techniki, by go
wskrzesić, przelewając mu swoją chakrę i tym samym oddając za niego życie.
Ostatnim jinchūriki Shukaku był Naruto.
Zresztą Gaara nie panował nad piaskiem z
powodu Jednoogoniastego. Jego typem natury jest między innymi uwolnienie ziemi
i uwolnienie wiatru, co najczęściej jest kwestią dziedziczną. W związku z tym
jasne, Ichibi trochę mu pomagał, na pewno udzielał swojej chakry i go chronił,
ale nie odpowiadał za techniki, których Kage się nauczył, poza panowaniem nad
naturą magnesu – ta jest charakterystyczna dla jinchuuriki Shukaku, ale
przecież nie o niej mowa.
Ash wziął jednego kunaia i przejechał nim
po ramionach, plecach, brzuchu, klatce piersiowej i całych nogach. Jego ciało
pokrywała teraz krew, a bandaże zaczęły przesiąkać. – Wiem, że postawiłaś na efekt i zdecydowanie ci się udało. Zboczenie
zawodowe jednak podsuwa mi pewną wątpliwość. W ten sposób Ash szybko się
wykrwawi. Zwłaszcza, jeśli używa natury wody. Ogólnie pomysł imponujący, ale
rany zmieniłabym na nacięcia, by nie zalewał się tą krwią, a jedynie mógł
dzięki niej aktywować ukryte pieczęcie (przy okazji – jak pisałam, do
uwolnienia zapieczętowanej w bandażu broni nie jest potrzebna krew; w przypadku
pieczęci zlokalizowanych w samej skórze młodego Uchihy ma to jakiś sens).
Nadal bardzo mylisz podmioty. W scenach
walki nie tak łatwo zorientować się, kto wykonuje opisywany ruch. Wciąż również
niepotrzebnie dodajesz opisy ubioru postaci. Czy naprawdę uważasz, że to
potrzebne? Który już raz piszesz o kamizelce Chase’a?
Rozdział 12 – Żywioł
- Ash może już nigdy nie być w stanie
korzystać z chakry – przerwał na chwilę, widząc zmieniające się emocje na twarzy
Katona. - Widziałem jego obrażenia (...). – Nie wiem, co to za
bzdura, ale mam nadzieję, że to tylko gra na zwłokę Chase’a, a nie twoja
niewiedza. Kinjutsu są wprawdzie zakazane, jak nazwa wskazuje, ale głównie
dlatego, że najczęściej pogwałcają prawa natury lub szkodzą samemu
użytkownikowi. W większości Wiosek jednak nie są wyciągane żadne konsekwencje z
tytułu ich stosowania. To po prostu nie jest mile widziane.
Nie rozumiem wymiany zdań pomiędzy Katonem
i Ryo. Bardzo możliwe, że próbowałaś coś wprowadzić, ale równie możliwe, że
znów poplątałaś coś w fabule i podmiotach. Proszę, zwróć szczególną uwagę na
ten właśnie fragment, gdy będziesz wprowadzać poprawki.
Równie myląca jest dla mnie relacja Rena z
Kōsuke. Wspominałaś, że nie planujesz tworzyć z tego wątku homoseksualnego
romansu, ale powinnaś być świadoma, że przez takie sceny, w których
prezentujesz ich bliskość i wzajemne oddziaływanie, właśnie taki rozwój
wypadków sugerujesz. Jeśli tego nie planowałaś i nieco cię poniosło, pomyśl nad
poprawkami tych właśnie scen.
Rozdział 13 – Stłamszone Uczucia
Z rozdziału na rozdział tekstu jest coraz
mniej. Ten ma ledwie cztery strony, w dodatku z interlinią 1,5. To spora
różnica. Czy pod koniec ograniczysz się do dwóch stron?
Pamiętajmy, że to tylko Egzamin i wszyscy
możemy zdać. – Błąd. Egzamin polega właśnie na
tym, że niektórzy go oblewają. Za to wszyscy mają szansę go zdać.
- Asoka… lepiej się nie wtrącaj w ich
sprawy – pouczyła Azula, odgarniając długie włosy. Inuzuka zamknęła usta i
opuściła głowę potulnie. Cały czas była jej podnóżkiem. – Musisz o tym wspominać przy każdym ich dialogu? Gdyby wyciąć z
rozdziałów wszystkie powtórzenia, które produkujesz na potęgę, nie zostałoby
wiele tekstu.
Ash może już nigdy nie być w stanie
korzystać z chakry, prawie zabił się zakazanymi technikami. – Aaa, czyli to jednak twoja niewiedza. Zatem nie, zakazane techniki nie
oznaczają, że ktoś nie będzie mógł używać chakry. A gdybyś nawet poparła to
fabularnie jakimś nowym prawem ustalonym po wyczynach Kabuto z Kuchiyose: Edo
Tensei, to pragnę zauważyć, że Naruto byłby strasznym hipokrytą, zgadzając się
na coś takiego, skoro sam stworzył jedną z technik Kinjutsu (Fūton: Rasenshuriken).
Patrzyła, jak czas przerwy się kończy, a
do loży wchodzi między innymi wszyscy sensei’owie i Ren.
- Byłam u Ryo – powiedziała Temari do
swojej drużyny (...). – A pozostałych to niby gdzie wcięło?
Sensei powinien być razem ze swoją drużyną, tymczasem wszyscy dorośli
tajemniczo znikają, by młodzież mogła się pokłócić i trochę sobie pogrozić.
Odpowiedzialnie.
Uwięziła własnego ojca w lodowej klatce.
Przez nią właściwie Setsu ucierpiał. – Wybacz, ale ani razu nie próbowałaś
uzasadnić tak abstrakcyjnej myśli. W jaki sposób użycie wybuchowej notki przez
Setsu jest powiązane ze stworzeniem lodowej klatki przez Makedę? Setsu użył tej
notki, by ściągnąć Nejiego. Ich sensei był przytwierdzony gdzieś u góry, a
dostęp do niego nie był ograniczony przez klatkę, lecz przez tajemnicze
pieczęcie, które uniemożliwiały drużynie przedostanie się powyżej określonej
wysokości. Zatem jakim cudem Azula i Neji powiązali tę notkę z klatką? To w
ogóle nie ma sensu.
Na jej udzie pojawiło się płytkie cięcie,
z którego nawet nie popłynęła krew. – Azula jest tak niezwykła, że nawet nie
krwawi? Marysuizm w czystej postaci.
Mam wietrzną naturę i wykorzystam ją
lepiej niż Ryo, Makedo. – Wspominałam coś o tym, że techniki
użytkowania żywiołów przechodzą z pokolenia na pokolenie? O ile więc Azuli nie
adoptowano, mało prawdopodobne, by posługiwała się naturą wiatru. Tenten
specjalizowała się w broni, nie żywiołach. Neji posługiwał się ogniem, wodą i
ziemią. Po kim więc Azula miała odziedziczyć naturę wiatru? Po listonoszu?
Czarnowłosa zaczęła się obracać i wręcz
tańczyć z wstęgami lodu. – Właściwie dopiero teraz przyszło mi do
głowy, że nigdy nie wspominano, by możliwe było takie wykorzystanie natury
wody. Jej użytkownicy mogą zmieniać jej gęstość i lepkość, ale zazwyczaj nie
dotyczy to stanu skupienia. Jedyną znaną techniką odbiegającą od tego, jest
Kirigakure no Jutsu. Techniki wykorzystujące lód należą do natury lodu, której
użytkownikami są przede wszystkim mieszkańcy Yukigakure. Poza tym natura lodu
łączy w sobie naturę wody i wiatru, a, jak już ustaliłyśmy, w przypadku Makedy
natura wiatru nie mogła być dziedziczona z żadnej linii rodowej.
- Nie oddam ci moich oczu! – krzyknęła
Makeda, łapiąc za rączki sierpów.
- Nie chcę ich – odparła szybko Azula z
beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Ale ojciec mi je zabierze i da tobie –
Makeda zaczęła szybko oddychać, już nie mogła kontrolować swojego żalu i
rozszalałych emocji. (...)
Azula gwałtownie zbladła i z przerażeniem
spojrzała na ojca na loży. Neji stał ze złożonymi rękami, a jego twarz była…
zawiedziona? (...) Uważał, że to ona powinna odziedziczyć Byakugan, a nie
Makeda, która przynosi mu tylko niezadowolenie. – Dobra, zaczęłam rozumieć, dlaczego Makeda nie chciała mówić rodzinie o
przebudzeniu Byakugana. Tylko jak, do licha, Neji mógł być zawiedziony i
cokolwiek planować, skoro jego młodsza córka utrzymywała swoje umiejętności w
tajemnicy?
Neji od razu zeskoczył z loży i wziął
córkę na ręce. Spojrzał na nią łagodnie, wiedział, że nie była niczemu winna i
gdyby Makeda nie ukrywała Byakugana, to natychmiast opracowałaby odpowiednią
strategię i wygrała. – Pogubiłam się już. Neji wiedział o
Byakuganie Makedy? Przez wszystkie dotychczasowe rozdziały utrzymywałaś, że
świadomi zdolności młodszej Hyūgi byli tylko członkowie jej drużyny. Zatem Neji
nie mógł planować odebrania Byakugana Makedzie i oddania go Azuli. Gdyby jednak
o wszystkim wiedział, mógłby ostrzec Azulę, by była przygotowana na ewentualną
walkę podczas egzaminu. Jesteś świadoma, ile nieścisłości naprodukowałaś w
swoim opowiadaniu?
Rozdział 14 – Ukryty Potencjał
Mogłaś zablokować jej chakrę na całe
życie. Jesteś potężniejsza niż ktokolwiek w klanie Hyūga. – Nie, nie jest. Dotąd wykorzystała jedną, podstawową technikę klanową.
Której właściwie nie powinna znać, skoro nikt jej tego nie uczył. Właśnie –
skąd ją znała, jeśli utrzymywała w tajemnicy posiadanie Byakugana? Księgi
klanowe zazwyczaj są pilnie strzeżone, technik nie rozpowiada się na lewo i
prawo.
ANBU niczego się nie dowiedziało, a nie
zamierzała prosić o pomoc klanu Yamanaka, aby ci weszli do umysłu Rena i
spróbowali zidentyfikować porywaczy czy nawet zabójcę Lena. – Tylko że Hinata była obecna podczas zabójstwa Lena. Nie może wiedzieć,
co działo się później z Renem, zatem nie wie, czy jej jedyny żyjący syn widział
ich twarze. Nie wie również, czy interwencja klanu Yamanaka cokolwiek by
zmieniła, a ty piszesz, jakby zidentyfikowanie napastników poprzez grzebanie
Renowi w mózgu było oczywiste i Hinatę powstrzymywało tylko jej własne
sumienie.
Weszli do pustej sali, a ta zamknęła
szybko i cicho drzwi, a następnie oparła się o nie, czując że traci grunt pod
nogami.
- Nie poznaję go, Neji-nii-san –
powiedziała smutno Hinata, spoglądając w podłogę. – Jasne. Hinata dopiero co była świadkiem, jak jej bratanica krzyczy w
obecności najważniejszych osobistości o odebraniu jej Byakugana przez ojca, a
pierwsze, co mówi Nejiemu, to jak bardzo zmienił się jej syn w ostatnim czasie.
Przy okazji wysnuła ten wniosek po jednej jego wypowiedzi, bo wcześniej się z
nim praktycznie nie widziała. Logika umarła.
Junowi niewiele to pomogło, ponieważ
poczuł jak starszy chłopak chwyta do za ręce i unosi do góry. Wrzasnął i
zemdlał z bólu.
Kōsuke uśmiechnął się. Wykonał swoją
robotę. Piękny znak K na wewnętrznej stronie lewej ręki chłopaka. – Nie było ani jednego momentu, w którym chociaż byś zasugerowała, że
Kōsuke znów coś komuś skrobie na skórze. Poważnie – czy to jakiś fetysz?
Jaki cel ma Sasuke w blokowaniu Sharingana
najmłodszego syna? Przebąkiwałaś już coś o pieczęci w poprzednich rozdziałach,
więc spodziewałam się, że ten wątek wypłynie, ale brakuje mi uzasadnienia. Mam
nadzieję, że nie skończy się tak, jak z Byakuganem Makedy. Tamten wątek zabiły
nieścisłości. Ten jeszcze ma szansę.
Rozdział 15 – Przepadłeś
Niecałe cztery strony? Naprawdę?
Naparł ponownie i chciał rozciąć jego
drugi bok, jednak chłopak stale nie pozwalał się zranić (...). – Rozciął albo nie rozciął, dał się zranić albo nie pozwala na to.
Zdecyduj się, bo fragment, iż nie pozwalał się zranić przeczy temu, że
wcześniej już Ren skaleczył go kataną.
Kataną prawie czuł miękkość okalającego
ciała. – I przebijając serce, nie natrafił na mostek i
kręgosłup? Człowiek to nie poduszka na igły.
Zastanawia mnie, że Ren nie ma żadnych
wątpliwości co do roli Kōsuke w tym całym przedstawieniu. Ślepo wierzy komuś,
kto napadł go w lesie, wyrył mu imię na plecach, jakby był byle pniakiem oraz
pośrednio doprowadził do śmierci jego brata. Tymczasem Ren drży sobie w jego
obecności i zwierza się ze swoich myśli. Syndrom sztokholmski?
Poza tym na arenie dzieciak zabił
Gyatamaru, choć wyraźnie było powiedziane, że to wbrew zasadom, a Sasuke
ogłosił koniec walki. Zobaczmy, czy smarkacza spotkają z tego powodu jakieś
konsekwencje, czy kolejny synek Hokage będzie miał taryfę ulgową.
Rozdział 16 – Reakcje
Nieco ponad trzy strony. Może przed końcem
tomu rzeczywiście za rozdział będzie robił kwit z pralni.
Teraz, gdy już przekroczył jedną granicę,
to stał się silniejszy. – Mógł czuć się silniejszy, ale nie sądzę,
by zamordowanie rówieśnika czyniło z niego kogoś lepszego na jakiejkolwiek
płaszczyźnie.
Kłóciła się, żeby młodszy brat nie szedł.
Doceniał to.
Len i Gyatamaru nie byli jego winą. – Nie rozumiem. Piszesz o Hinacie – że nie oceniała Rena, pragnęła chronić
Lena. Drugie zdanie to jednak jakiś żart. Śmierć młodszego brata może nie była
winą Rena, ale chyba nie próbujesz mi wmówić, że jego winą nie jest również
śmierć Gyatamaru? Zamordował go na oczach setek ludzi. To zdecydowanie jest
jego wina.
Najwyraźniej Sakura – dyrektorka szpitala
na wszystko pozwalała. – Mam taką szaloną myśl, że… mogła
zwyczajnie o tym nie wiedzieć. Wierz mi, jeśli jestem na oddziale chirurgicznym
na drugim piętrze, to nie mam zielonego pojęcia o pakowaniu kolejnych zwłok na
internie trzy piętra wyżej. Sakura nie sprawdza każdej sali, czy przypadkiem
pacjentom ktoś nie przeszkadza. I nadal irytuje mnie, że w ogóle o niej nie
napisałaś. Ani jednej sceny, choć miałaś mnóstwo okazji, by zaangażować ją w
akcję jako medyka. Kurka, w Konohagakure odbył się egzamin, na który zjechali
się przedstawiciele wszystkich najważniejszych nacji! To był idealny moment, by
wprowadzić Sakurę w jakąkolwiek scenę i ukazać jej relację z synami! Choćby to,
że ma ich gdzieś, bo woli pracę, nawet jeśli w jej przypadku to niemożliwe, bo
bliskich ceni sobie ponad wszystko. To nie pierwsza i pewnie nie ostatnia
postać, którą kompletnie położyłaś.
Sam czuł obrzydzenie na myśl o tej jednej
pieczęci, którą potrafił. O tej przeklętej Masce, którą musiał założyć. – Nie było żadnego Kinjutsu, które tworzyłoby jakiś rodzaj nieściągalnej
maski. Jeśli potrafisz jakoś logicznie przekazać, w jaki sposób zostało to
Jutsu stworzone – nie mam nic przeciwko. Jeśli to jednak według ciebie taki
banał, jak pomachanie różdżką w Potterze i wymruczenie nazwy, to obawiam
się, że nie wiesz, na czym opiera się tworzenie technik. Właściwie nie wiem, po
co musisz to tak przekombinować. Zwykła maska nie wystarczy? W ANBU działało,
ale Uchiha musi mieć wszystkie zabawki lepsze od kolegów z piaskownicy?
Rozdział 17 – Teraźniejszość
Pod rozdziałem przeczytałam notkę, że
ponoć zawarłaś w nim w końcu jakiś fragment o Sakurze. Mam nadzieję, że
potrafisz uzasadnić dotychczasową porażkę na tym polu. Lecimy.
- Tak i liczę, że odrywając się od tej
rodziny nie zepsuję się jak matka. Podobno była bohaterką, medic-ninja oddaną
samej Tsunade, pełną pasji, wrażliwą wojowniczką zakochaną i oddaną mojemu
ojcu. – Odchylił głowę do tyłu jakby rozmyślał. – To widać na zdjęciach, słychać
z opowieści. A teraz…
- Zmieniła się – przerwał Ren.
- Tak – podsumował szybko. -
Kamienna postać, nieczuła i podporządkowana. – I już? Sakura po prostu się zmieniła… bo tak?
Po prostu Uchiha zawsze był klanem
zrodzonym z nienawiści. Był synonimem zemsty. – Nie do końca. Tak
naprawdę o zemstę chodziło głównie Sasuke, gdy chciał być potężniejszy, by móc
zabić Itachiego. Większość konfliktów z Uchihami w roli głównej było wynikiem
dążenia do władzy. Zatem nie chodziło o zemstę, lecz o nabieranie mocy i
wyniesienie klanu na piedestał. Kierowała nimi zazdrość i pragnienie
posiadania, nie zemsta.
To był ten dzień. Planował to wszystko
bardzo dokładnie. Chciał porozmawiać z ojcem o wszystkim. Zdradzić mu, co się
stało po zabójstwie Lena, o Kōsuke, Amonie i Irie. O tym, co usłyszał o Sasuke. – Jeśli planował tę rozmowę tak skrupulatnie, to dlaczego piszesz o tym
pierwszy raz? Dlaczego wcześniej utwierdzałaś nas w przekonaniu, że Ren nic nie
powie ojcu, bo uważa, że to wina Naruto, iż Len nie żyje?
Potrzebował zrozumienia. – Czy nie łatwiej byłoby uzyskać to zrozumienie u matki? Nie wypytywała go
o powód zamordowania jej ulubionego genina, więc wydaje się lepszą opcją niż
ojciec, który do tej pory nie wykazał Renem nawet odrobiny zainteresowania, w
dodatku jest Hokage, więc nie może palnąć Nie martw się, synu, jeden biedny
genin różnicy nie robi, morduj dalej, tylko wróć przed godziną policyjną.
W klanie Hyūga urodziła się dziewczynka o
różowych oczach – mówił Naruto. – O, patrz, kolejna o wyjątkowym kolorze!
Pewnie ma też włosy o barwie bzu, co?
Jego szósty zmysł podpowiadał mu, że
powinien teraz podsłuchać rozmowę. – Czyli dzieciak chciał porozmawiać z
ojcem, by ten go zrozumiał, ale usłyszał fragment rozmowy i jego szósty zmysł
zwany wścibstwem kazał mu paść plackiem przed drzwiami, by podsłuchiwać?
Był niemal pewny, że został rozpoznany.
Uchiha wiedział, że on tutaj jest. – Na podstawie czego Ren wysnuł taki
wniosek? Sasuke nie powiedział niczego, co sugerowałoby, że wie o dodatkowym
słuchaczu. Dobrze, że Ren czuje się odkryty, ale warto sprawić, by miał ku temu
jakiś powód. Inny niż leżenie na podłodze pod drzwiami biura dwóch Kage (którym
najwyraźniej ten cały pokój stępił zmysły, skoro nie wiedzą, że podsłuchuje ich
jakiś dzieciak).
Szybko młody Uzumaki zapomniał o swoim
pragnieniu wyjaśnienia wszystkiego ojcu. Najwyraźniej blednie to w porównaniu z
alternatywą, jaką jest udanie się pędem do Kōsuke i opowiedzenie mu
wszystkiego, co usłyszał.
Makeda posiadała bardzo silnego Byakugana.
Ukrywała to cały czas. Okłamywała innych, knuła i doskonaliła się. Jej ojciec
był silny, prawdopodobnie ona go przewyższy. – Ale skąd ten wniosek
właśnie u Shikamaru? Taka myśl ujdzie jeszcze u młodszego pokolenia, które żyło
wyłącznie w czasach pokoju i prawdopodobnie nawet nie zna prawdziwych
możliwości swoich rodziców. Shikamaru wie, co potrafi dobrze wyszkolony
użytkownik Byakugana. Neji był przygotowany zdecydowanie lepiej niż tylko
dobrze, a Makeda uczyła się sama – mogła opanować podstawowe techniki, jeśli
cudem dorwała traktujące o tym zwoje, ale, jak już wspomniałaś przy okazji
rozmowy Naruto i Sasuke, w rodach nie jest wcale takie nietypowe. W gruncie
rzeczy dotąd zaprezentowane umiejętności Makedy, która nawet w czasie egzaminu
nie miała wielkiego pola do popisu, nie wykraczały poza poziom, jaki już dawno
mogłaby osiągnąć, gdyby ojciec ją wspierał.
Nielegalne jutsu… – Tworzenie pieczęci w swoim ciele było zakazane, ale nie nielegalne. Chyba
że coś zmieniłaś w prawie, ale wtedy warto o tym wspomnieć, prawda?
Ale… żałował, że nigdy nie umówił się z
Temari. Nara pokręcił głową, musiał się skupić. Miał ważniejsze rzeczy niż
pobyt tej dziewczyny w Wiosce. – Zdaje się, że na tym etapie Temari jest
już kobietą, a nie jakąś tam nastolatką. Zwłaszcza, że w oryginale była starsza
od Shikamaru o jakieś trzy lata.
– Naucz mnie Byakugana.
Shikamaru w tym czasie podszedł do nich.
- Do zrobienia, ale potrzebujesz kogoś
jeszcze – dodała i wstała, żeby powitać sensei’a. – Do zrobienia? DO ZROBIENIA? Kekkei genkai to nie jest coś, co da się
zrobić. Albo je masz i w swoim czasie przebudzisz, albo nie masz i nijak się
tego nie nauczysz. Nawet Kakashi znany jako Kopiujący Ninja nie mógł kopiować
technik tzw. ograniczenia linii krwi.
Poniekąd umotywowałaś w tym rozdziale
działania Sasuke, o które Ren go podejrzewa. Muszę przyznać, że one do mnie jak
najbardziej przemawiają. Identyczna myśl naszła mnie podczas oglądania serii Boruto,
kiedy Himawari przebudziła Byakugana, bo podarł się jej ulubiony pluszak.
Dzieciaki rzeczywiście nie miały większych szans na odpowiedni rozwój w czasach
pokoju i cieszę się, że jako konsekwencję tego stanu rzeczy przedstawiłaś
właśnie zanik największej chluby klanów – kekkei genkai.
Co do Sakury, to poległaś, niestety. Nie
trafia do mnie, że ta wrażliwa dziewczyna mogła się zmienić w kogoś, komu
zupełnie obojętne są losy bliskich jej osób tylko dlatego, że wyszła za Sasuke.
Mogłaby mieć przez to lekkie trudności z okazywaniem emocji – ewentualnie. Tak
diametralna zmiana musiałaby jednak wynikać z konkretnej sytuacji, jakiegoś większego
zdarzenia. U ciebie go nie ma.
Rozdział 18 – Insynuacje
Uformowała lód tak, że stworzyła z niego
siedzenia i stoliki. Mieli przynajmniej, gdzie odpocząć. – A nawet mogli przymrozić sobie tyłki do tych jakże wygodnych siedzisk!
Nikt nawet nie pomyślał, że to może być podstęp i Makeda, która nawet nie
powinna mieć takich umiejętności, w każdej chwili mogłaby cofnąć skutki swojej
techniki? Jak się ona w ogóle nazywa? Krzesełka no Jutsu?
Nie zrozum mnie źle – świetnie, że
bohaterowie rozwijają swoje zdolności. Pamiętaj tylko, że tworzenie nowych
technik to nie jest byle pierdoła. Nie polega na tym, iż ktoś machnie ręką,
wypowie nazwę jutsu i wszystko gra. Nie. Przypomnij sobie, jak trudne dla
Naruto było opanowanie i doskonalenie Rasengana. Tymczasem w twojej twórczości
postaci sypią nowymi sztuczkami jak z rękawa.
W sumie to bardzo często wspominał tamtą
chwilę po Egzaminie na Genina. – To miło, że tak często wspominał swoje
pierwsze morderstwo. Ponoć psychopaci tak mają. Szkoda, że nie masz na to
żadnego poparcia w tekście. Kilka razy napomknął w myślach, że nie chce być
mordercą. Ale przecież jest. I ani razu nie chodziło o Gyatamaru – zawsze o
sumienie Rena. Poza tym to był egzamin na chūnina, nie genina. Aby zostać
geninem wystarczyło zdać egzaminy wewnętrzne w Akademii.
Już czuł, że może zrobić więcej, że może
bardziej skrzywdzić przeciwnika. – No faktycznie, nie chce być mordercą, a
skrucha wylewa mu się uszami. Skrzywdzić bardziej niż przebić kataną na wylot?
Chodźcie na wodospad, Makeda właśnie go
zamroziła. – Wodospadu nie da się zamrozić. Cały czas napływa do
niego nowa woda. A wcześniej wspominałaś, że nad wodospadem jedynie stworzyła
sobie krę do siedzenia na niej, późniejsze siedziska przygotowała na
powierzchni stawu. Gdziekolwiek ten staw się znajdował.
- Powinniśmy mieć trening w sali, byłoby
cieplej! – odezwała się Azula, gdy usiadła na lodowym krześle. – Zaraz tyłek mi
zamarznie. – Gdyby było mi zimno i miałabym na sobie tylko kusą
sukieneczkę, darowałabym sobie siadanie na krześle z lodu. Dlaczego zmuszasz
swoje postaci do tak nielogicznych zachowań?
Asoka, mimo całej tej walki i wielu słów w
czasie Egzaminu, wcale się nie zmieniła. Nadal była podnóżkiem Azuli. – Jeszcze raz, proszę, bo nie doczytałam… Mogłabyś chociaż poszukać innego
określenia.
- Dobra, dzieciaki, ja już lecę – odezwała
się nagle Temari. – Do zobaczenia potem, Shikamaru – powiedziała szybko i
skierowała się ku górze wodospadu.
- Pa, ciociu! – odpowiedział. Czuł się
jakby zupełnie o nim zapomniała. – Najpierw parsknęłam śmiechem, bo z
tekstu wynika, że Shikamaru nazwał Temari ciotką. Później zaczęłam rozkładać
scenę na czynniki pierwsze i doszłam do wniosku, że miał to powiedzieć Chase.
Sama widzisz, do czego doprowadził twój brak precyzji.
- Nejia dzisiaj nie będzie, więc ja będę
obserwować walki drużyny jedenastej – dodała Hinata z uśmiechem. – No dobra, ale nadal nie otrzymaliśmy wyjaśnienia, w jakim celu właściwie
drużyny mają ze sobą walczyć. Żaden z dzieciaków nie jest tym zdziwiony? Żaden
z dorosłych nie rzucił, że to po to, by zabić nudę (Kirą! Kirą ją!) lub
sprawdzić, czy genini nie spoczęli na laurach po egzaminie i nie zarzucili
treningów? Nic? Zero? Null?
Setsu cały czas wydawał się ignorować
Rena, a ten bardzo dobrze wiedział z jakiego powodu i nie było to spowodowane
zabiciem Gyatamaru. – Czym innym mogła być spowodowana ta
niechęć? O innych powodach nie wspominałaś. Mam nadzieję, że to nie jest tylko
luźna uwaga, której nijak nie wyjaśnisz.
Czy ten rozdział miał doprowadzić do
czegokolwiek poza przyłączeniem syna Kazekage do drużyny z Konohy? Politycznie
nie ma to większego sensu, ale załóżmy, że ten cały pokój wszystkim zdrowo
namieszał w głowach. Wciąż rozdział nie ma większego uzasadnienia poza kolejnym
ukazaniem zapieczętowanego Sharingana Juna i promowania Chase’a. Pierwsze
jednak robiłaś już wcześniej, a drugie dało się osiągnąć mimochodem w innej
części. Pięć stron… po nic? Więc po co robić z tego osobny rozdział?
Rozdział 19 – Wybory
- Już nie będzie więcej Egzaminów, które
sprawdzają umiejętności ninja. Od teraz będą sprawdzały, czy poradzą sobie na
prawdziwych misjach – dopowiedział pokrótce Neji. – Ty tak na poważnie? Z egzaminu na chūnina usunęłaś część teoretyczną,
zastępując to trwającym pół dnia rzucaniem shurikenami w członków swojej
drużyny, a teraz z egzaminu na genina zrobiłaś zabawę w poszukiwanie skarbów? I
wszyscy to popierają? Czuję, że nowa generacja shinobi będzie doskonała.
Sam o tym kiedyś marzył, żeby spalić
szkołę, kiedy ojciec kazał mu chodzić na znienawidzone zajęcia z rzucania
shurikenami, nigdy nie potrafił ich odpowiednio podkręcić, zdecydowanie lepiej
czuł się walcząc kataną. – Powtórzę się, żebyś nie zapomniała o tym
fragmencie podczas poprawek. W scenie rozgrywającej się w lesie pisałaś, że Ren
niedawno otrzymał swoją katanę, jeszcze nie zdążył jej nazwać (co nastąpiło
dopiero po zamordowaniu nią Lena), nie nauczył się nią porządnie walczyć.
Spójrz:
Pomyśleć, że miał tę katanę od paru
tygodni i nawet nie nauczył się nią poprawnie posługiwać. Pomyślał z
nienawiścią, że już przynajmniej wie, jak ją nazwie. Kira, czyli zabójca.
W tym fragmencie sugerujesz, że miał tę katanę już w Akademii i wolał walczyć nią niż shurikenami. Która wersja jest prawdziwa?
W tym fragmencie sugerujesz, że miał tę katanę już w Akademii i wolał walczyć nią niż shurikenami. Która wersja jest prawdziwa?
- Ja przynajmniej nikogo tym nie zabiłem,
Uzumaki – pochwalił się. Musiał mu jakoś dopiec, przynajmniej nie pozwoli, żeby
ten się z niego tak po prostu nabijał.
Ren cały się spiął. Całe życie będą mu to
wypominać? Zamierzał w przyszłości robić gorsze rzeczy. – Gwałcić, palić i mordować całe wioski! Skąd u Rena absurdalne
przeświadczenie, że wszyscy powinni wybaczyć mu zamordowanie ich kolegi? Wbrew
temu, co kilka razy sugerował, to nie to samo, co stracenie kogoś na misji.
Widzisz różnicę pomiędzy uczciwą walką z przeciwnikiem i przegraną a utratą
życia przez nóż wbity w plecy przez sojusznika? Prawdopodobnie tak. Dlaczego
więc robisz idiotów ze swoich bohaterów?
- Teoria znacznie różni się od praktyki.
Wszystkie Egzaminy przeszły reformę. Kolejny Egzamin na Chūnina będzie miał
zupełnie inną formę - odpowiedział Shikamaru. – Ale teoria jest
równie istotna, co praktyka. Gdybyś znała teorię, uniknęłabyś mnóstwa błędów
merytorycznych w tym opowiadaniu. A co do reform, to zdaje się, że twoja wersja
egzaminu na chūnina wyraźnie jakąś już przeszła.
Całkiem naturalnie wypadło przedstawienie
uczucia pomiędzy Asoką i Katonem. Pięknie budowałaś ich relację przez większą
część opowiadania, dzięki czemu nie wyglądała na wyciągniętą jak królik z
kapelusza. Gdybyś tę samą konsekwencję stosowała, tworząc stronę emocjonalną
pozostałych bohaterów – przede wszystkim Rena – wyszłabyś na tym dużo lepiej
niż obecnie.
Rozdział 20 – Bój
Nieco ponad trzy strony. Ciężko nazwać to
rozdziałem. Kwestię długości poszczególnych części na pewno omówię jeszcze w
podsumowaniu.
Po chwili usłyszeli szczęk zamka i
przekręcanego klucza. Drzwi otworzyły się, a w nich pojawiły się cztery
uczennice Akademii. – W poprzednim rozdziale napisałaś, że
drzwi zostały dodatkowo zastawione regałem…
Drzwi były zasłonięte regałem, na którym
stała butelka wody i przeklęte pomarańczowe słomki, jak Ren zauważył.
Dziewczyny kiwnęły głową i wzięły ich po
za ręce i nogi. – Przecież obaj byli ciasno obwiązani
zwojem, który został odpowiednio zapieczętowany przez Shikamaru. W jaki sposób
mogły więc wziąć ich za ręce i nogi, ot tak wynosząc z pomieszczenia?
- Czekam na to – zakończył Setsu z
uśmiechem i poszedł do Katona kłócącego się z Chase’em. – Nie opisałaś momentu, w którym ktokolwiek uwolnił ich z zapieczętowanych
zwojów. To nie tak, że sami mogli je na sobie podrzeć i odejść jak gdyby nigdy
nic. Dlatego gdy piszesz, że Setsu odszedł do kolegów, oczami wyobraźni widzę,
jak związany do nich skacze, nadal w postaci sajgonki.
Rozdział 21 – Bunt
Ren pokręcił głową, musiał się
skoncentrować. Nie powinien był pamiętać o tej chwili, ale jednak ostatnio…
coraz częściej o niej myślał. – O wszystkim coraz częściej myśli, a
jakoś tekst tego w ogóle nie oddaje.
Uzumaki skierował swoją chakrę do stóp i
zwiększył swoją szybkość. Ostatnio ćwiczył taijutsu. – Więc dlaczego tego nie wykorzystuje? Sam przyznaje, że z kataną nie
idzie mu najlepiej. Trenował taijutsu, ale śladu po tym treningu w walce nie
widać. Robi jakiś unik, trochę pobiega, ale taijutsu nie polega na użyciu
chakry do zwiększenia prędkości. Chakra wykorzystywana jest do technik
genjutsu. W połączeniu z taijutsu – będzie to ninjutsu. Czy właśnie ninjutsu
trenował Ren?
Ren czuł się zażenowany. Przegrał. – Właściwie nazwałabym to remisem, ale zrobiłaś z tego porażkę Uzumakiego
i na tym oparłaś resztę tekstu. Nie będę się więc sprzeczać o sam wynik, jednak
kilkoma ostatnimi ruchami mogłabyś rozegrać to mniej dwuznacznie, by było
jasne, że zwycięstwo należy do Setsu. Wystarczyło, by wytrącił katanę z rąk
Rena i wskazał na przyklejone notki wybuchowe w momencie, gdy pozornie
wygrywający Uzumaki sięgałby po dodatkową broń, na przykład kunaia.
Może i miał na plecach wyryte imię Kōsuke,
ale to nie czyniło go silniejszym. – Czy swego przekonania o wzroście siły
nie opierał przede wszystkim na zamordowaniu Gyatamaru podczas egzaminu? Teraz
jako główny argument podajesz napis na plecach. Co w końcu pchnęło go do chęci
sprawdzenia swoich możliwości w pojedynku?
Zamknął oczy, bo wiedział, że może się w
nich kreować łza. – Łzy akurat powstają w gruczołach
łzowych i wydostają się kanalikami łzowymi. Mógł więc zamknąć oczy, wiedząc, że
jeśli tego nie zrobi, wbrew niemu popłyną z nich łzy.
Nie zostawiłaś wątku niechęci Setsu do
Rena zawieszonego w próżni, a rozwinęłaś w coś niezbyt oczywistego, subtelnego
i zdecydowanie interesującego. Brawo. Bardzo chciałabym poznać więcej
szczegółów jej relacji. Widzisz? Zaciekawiłaś mnie, a nie napisałaś nic wprost.
To znacznie lepsze od nagminnie stosowanej przez ciebie ekspozycji. Jednak to
tylko podkreśla, że fascynacja Uzumakiego Kōsuke albo powinna mieć drugie dno,
skoro takowe sugerowałaś poprzez treść, albo w ogóle nie powinna pojawić na tak
intymnej płaszczyźnie, jaką stworzyłaś podczas egzaminu.
Rozdział 22 – Mroczny jak Noc
Biegiem ruszyli w stronę lasu i zaczęli
przedzierać się przez gęste drzewa. Nie zostawiali najmniejszych śladów, by
nikt nie mógł ruszyć w pościg. – Jeśli przedzierali się przez gęste
zarośla, zamiast skakać po gałęziach jak wiele innych ninja, ich droga z
pewnością była łatwo zauważalna. Po drodze zostawili kilka połamanych gałązek
krzewów, przypadkowo odgarniętych suchych liści. Dobry shinobi zauważy to bez
problemu.
I to właściwie wszystkie błędy
merytoryczne, jakie znalazłam w ostatnim rozdziale. Sama więc widzisz, że z
czasem jest ich coraz mniej. Pojawiło się jednak mnóstwo nieścisłości, z
którymi walczyłam przez większość oceny. Załatanie tych wszystkich dziur wciąż
jest możliwe, więc głowa do góry i przechodzimy do podsumowania, w
którym postaram się wskazać, z czym masz największe problemy.
NARRACJA
Pomieszałaś narrację pierwszoosobową,
trzecioosobową auktorialną (w ocenie wspomniałam o tym jako o narratorze
wszystkowiedzącym) oraz trzecioosobową personalną. Jasne, narrację można
zmieniać w obrębie opowiadania, ale trzeba umieć to robić i w dodatku pisać tak
w sposób świadomy. Jeśli dotąd nie wiedziałaś, że masz problem z narracją, to o
świadomym jej łączeniu nie może być mowy, prawda? Więcej na jej temat
znajdziesz w artykule napisanym przez Skoiastel.
To, na co powinnaś zwrócić uwagę, to tzw. head-hopping
oraz ekspozycja. O pierwszym z pojęć również przeczytasz we
wcześniej podlinkowanym tekście. Co do drugiego, to sporo napisałam ci już w
samej w ocenie. Szczegółowe informacje znajdziesz w artykule stworzonym przez
Dhaumaire – TUTAJ.
W skrócie: określenie narracji to pierwsza
rzecz, którą powinnaś zrobić, nim zabrałaś się za pisanie. Jeśli chcesz
stworzyć dobrą historię, która wciągnie czytelnika, nie możesz wprowadzić go w
chaos, w którym siłą rzeczy się nie odnajdzie. To jak z bałaganem w pokoju
nastolatka – nawet jeśli on się w nim odnajduje, co w pierwszej kolejności
zrobi osoba postronna po otwarciu drzwi? Ponownie je zamknie i wykona szybki
taktyczny odwrót. Taki efekt chcesz uzyskać?
Czytając twoje opowiadanie, cały czas
musiałam pilnować, do kogo należy wypowiedź lub myśl, czyimi oczami właśnie
obserwuję rozwój wydarzeń. Przez błędy w narracji doszło do tak kuriozalnej
sytuacji, jak wtedy, gdy sądziłam, że Skihamaru zwraca się do Temari per ciociu.
Odświeżając poszczególne odcinki anime,
wpadłam na to, co może być przyczyną twojej formy relacjonowania wydarzeń – gdy
w Naruto działo się coś niezwykłego, wystarczył kadr ukazujący daną
postać i zaraz pojawiały się jej myśli, nawet jeśli rzeczywiście ich nie
wypowiadano.
Musisz jednak wiedzieć, że w opowiadaniach
zupełnie się to nie sprawdza.
Głównym bohaterem opowiadania jest Ren.
Najbardziej komfortowe będzie więc przedstawianie większości wydarzeń z jego
punktu widzenia. Interesować ma nas przede wszystkim młody Uzumaki, to jego
rozwój chcemy zobaczyć. Pozostali bohaterowie stanowią tło, bodziec do tego
rozwoju, ale protagonista pozostaje ten sam. Do niego powinna należeć lwia
część relacji wydarzeń.
Uważam, że opowiadanie najwięcej zyskałoby
na ujednoliceniu narracji do formy trzecioosobowej personalnej. Decyzja należy
jednak do ciebie – to ty musisz sprawdzić, w czym czujesz się najlepiej.
POPRAWNOŚĆ
→ literówki
→ błędy interpunkcyjne – nie odróżniasz
zdania nadrzędnego od podrzędnego, gubisz przecinki przed spójnikami, stawiasz
je w przerwach oddechowych, co z pewnością nie jest dobrą metodą – o podstawach
interpunkcji przeczytasz TUTAJ, a gdy już się z nimi zapoznasz, zapraszam cię
TUTAJ
→ błędy ortograficzne – np. prostrzy
→ błędy składniowe – masz wyraźny problem
z odróżnieniem, kiedy należy stosować dokąd, gdzie, w której,
kiedy, ale najwięcej nieścisłości wynika z niewłaściwego szyku wyrazów w
zdaniu – przez te błędy wychodzą ci takie kwiatki, jak określenie, że kolor
czoła była taki sam, jak kolor spodenek (choć chodziło o barwę ochraniacza, nie
czoła)
→ błędy leksykalne – tu królują:
nadużywanie zaimków osobowych (jego, jej) oraz pleonazmy (np. pochylić się
do przodu)
→ błędy frazeologiczne – zdarzyło ci się
przekształcić frazeologizmy np. Poszedł na pierwszy oddech
Poza tym:
→ niewłaściwe stawianie apostrofu – kilka
słów na ten temat znajdziesz w TYM artykule
→ zły zapis dialogów – większość
wyjaśniłam ci już w samej ocenie, ale dla przypomnienia podsyłam kolejny wpis z
naszej Encyklopedii
→ zaburzona dynamika tekstu poprzez
stosowanie określeń czasu (po chwili, chwilę później)
→ notoryczne rozpoczynanie zdań od
spójnika
→ kolokwializmy w narracji
→ nadużywanie zapisu wyrazu wielką literą
– tytuły rozdziałów, egzamin na chūnina, rangi shinobi
→ zaburzona stylistyka przez nadużywanie
zaimka to w zdaniach złożonych
OPISY
→ zaburzona dynamika tekstu poprzez
nagromadzenie epitetów w scenach akcji, przydługie zdania
→ zamieszczanie informacji nieistotnych
dla czytelnika w danym momencie
→ powielanie opisów wyglądu postaci
→ powielanie określeń opisujących relacje
pomiędzy bohaterami
→ mieszanie podmiotów
→ opisy otoczenia, w którym w danej chwili
znajduje się postać, praktycznie nie występują – artykuł o tworzeniu opisu
miejsca akcji znajdziesz pod TYM adresem
→ sceny walki są bardzo ubogie – nie
wykorzystałaś możliwości, jakie stwarza oryginalne uniwersum przez mnogość
technik, ale nie omieszkałaś bezpodstawnie eksponować, iż ktoś jest potężny
BOHATEROWIE
→ nielogiczne zachowanie Naruto i Nejiego,
o którym już wspominałam
→ Hinata – brak spójności pomiędzy
charakterem a zachowaniem w początkowych rozdziałach opowiadania
→ Sakura – jej postępowanie zupełnie nie
współgra z osobowością – nie przyjmuję wyjaśnienia, iż zmieniły ją lata życia z
Sasuke, skoro najwyraźniej się z nim nie widuje, a przez całe opowiadania
jedyne, co robi, to pracuje w szpitalu; ponoć jest mistrzynią Setsu, którego
uczy medycznego jutsu, ale jakimś cudem ani razu nie pojawia się to w tekście
→ Tenten – nawet na chwilę nie
zainteresowała się córkami, w żaden sposób nie zareagowała na rewelacje
usłyszane na arenie od Makedy na temat rzekomego spisku mającego na celu
odebranie jej Byakugana
→ Azula – Mary Sue jak się patrzy, kalka
postaci z Legendy Aanga (czy to już podchodzi pod plagiat?) doskonała w
każdym calu, niezwykle potężna, włada sprytem i seksapilem, czasem nawet
pomacha swoją bronią, którą w takich chwilach stają się sierpy, a nie jej
przykrótka sukienka – o Mary Sue poczytaj TUTAJ
→ Katon – męska wersja Mary Sue, kolejna
postać doskonała, męska, wspaniała, uzdolniona, niepodrabialna i w dodatku
jinchuuriki, choć nie ma ku temu żadnego logicznego uzasadnienia niż to, by był
jeszcze zajebistszy
→ Ren – brakuje przede wszystkim spójności
w kwestii jego umiejętności władania bronią oraz zachowania wobec ojca i Kōsuke
FABUŁA
→ przerysowane, kreskówkowe reakcje na
początku opowiadania (gestykulacja Nejiego, skotłowanie się kilku postaci w
jedną, toczącą się po schodach kulę)
→ nieuzasadnione wyeliminowanie
Kakashiego, czego następstwem było objęcie urzędu Hokage przez dwóch shinobi –
Naruto i Sasuke
Część wydarzeń w twoim opowiadaniu jest
jedynie lekko wspomniana, ale nie ma żadnego uzasadnieniach, ich jedynym celem
jest doprowadzenie do sytuacji, która byłaby ci na rękę fabularnie. Śmierć Kage
jest wielką tragedią dla Wioski, sam Kakashi był shinobi o wyjątkowych
umiejętnościach, byłym członkiem ANBU, słynnym Kopiującym Ninja – czy naprawdę
uważasz, że byle morderca mógłby mu wpaść do biura i, no nie wiem, wbić kunai w
tętnicę, po czym zwiać? Nie bardzo. W dodatku mogłabyś to połączyć z innym
wątkiem – przemianą Sakury, która również nie ma w twojej twórczości żadnych
konkretnych podstaw. W jaki sposób?
A gdyby nie wszystkim podobał się pokój
zawarty pomiędzy Wioskami? Jak wychodziły na tym pomniejsze nacje? Pokój
oznacza przecież mniej zleceń, a to z kolei ciągnie za sobą zmiany ekonomiczne
Wiosek. Może są takie, dla których nie było to wcale takie korzystne? A gdyby
się zjednoczyli i uknuli spisek, wysyłając swoich najlepszych shinobi do ataku
na Konohę? Mogliby zamordować Kakashiego (w końcu Trzeci również poległ w
inwazji na Wioskę) oraz wielu innych ninja, w tym… rodziców Sakury. Jak sądzę,
byłoby to dostatecznym bodźcem do jej przemiany. Łączy się to jednak z kolejną
wątpliwością, czyli…
→ niedostateczne wprowadzenie
Jak wspomniałam, przez pierwszą połowę
opowiadania miałam poważny problem z orientowaniem się we wszystkich
wprowadzonych przez ciebie postaciach. Gdyby nie podstrony, musiałabym czytać
każdy rozdział po kilka razy, by połączyć wszystkie potrzebne informacje.
Zresztą sam klimat i główny wątek chcesz
oprzeć na tym, że zbyt długo panował pokój, było cicho i sielankowo, co
skończyło się wraz z zamordowaniem Lena. Z tego przecież wynikała dezorientacja
Rena! Z tego wynikał cały jego szok w scenie walki w lesie, o czym napisałaś w
rozdziale, sama zobacz:
- Czemu nas zaatakowałeś?! – wykrzyczał w
uścisku. Był słaby, był wykończony, był zdruzgotany. Cały się trząsł. - Jest
przecież pokój!
Po policzkach płynęły mu łzy bezsilności.
- Ale wojna się już zaczęła.
Plan jest naprawdę dobry, ale wprowadziłaś
go tak błyskawicznie (już w drugim rozdziale!), że nie zdążyłam tej sielankowości
odczuć. Nie znam postaci, nie znam stanu uniwersum, nie mam większego pojęcia o
relacjach pomiędzy bohaterami, a już przedstawiasz mi jakieś zgrzyty, więc
powinnam uwierzyć ci na słowo, że wcześniej było wspaniale.
Moja propozycja: daj sobie czas. Nim
przejdziesz do misji zleconej przez Naruto (o tym za chwilę), wprowadź
czytelnika w początkową sytuację polityczną i jej skutki. Pokaż, że młode
pokolenie shinobi naprawdę miało beztroskie dzieciństwo, żyło pod kloszem,
przez co ich umiejętności pozostawiały wiele do życzenia. To da ci również
sposobność, by w odpowiednim miejscu wypisać charakterystyczne cechy ich wyglądu
(nie musisz opisywać każdej drobnostki, jedynie to, co ich wyróżnia lub jest
istotne fabularnie – np. bandaże u Asha) i przedstawić relacje (choćby uległość
Asoki wobec Azuli, byś nie musiała naście razy powtarzać, że jest jej
podnóżkiem, na litość Kage).
→ Naruto nie mógł wysłać sobie dwóch synów
i żony na misję, bo tak – to imperatyw, nie ma dobrego podparcia w logice lub
zasadach uniwersum, służy wyłącznie do pchnięcia akcji w dogodnym dla ciebie
kierunku (więcej o imperatywie poczytasz TUTAJ)
→ nie wiadomo w końcu, czy Jun Akademii
nie zdał (wspomniane, że nie zaliczył końcowych egzaminów), czy w ogóle się w
niej nie uczył – brak konsekwencji w relacji
Gdyby opierać się na jego wieku, logiczne
staje się, że w ogóle do Akademii nie uczęszczał. Jun jest w końcu
dziesięcioletnim chłopcem, rówieśnikiem Lena. W scenach, w których młodzi
genini nadzorują zabawę uczniów Akademii, Ren wspomina, że gdyby Len żył,
właśnie uczestniczyłby w tym zreformowanym egzaminie.
→ jinchūriki
To nie jest tak, że bijū rosną
sobie na drzewie i tylko czekają na odpowiedniego shinobi jak kleszcz na
żywiciela. Chcą być niezależne, ale dobrowolnie zgodziły się, by ich
jinchūrikim został Naruto.
Sprawdziłam dokładnie, kiedy pisałaś swoje
opowiadanie i wygląda na to, że druga seria była w tym czasie na wyczerpaniu,
zatem nie mogłaś przegapić tak ważnej informacji.
Wynika z tego, że Katon został jinchūrikim
Matatabiego tylko po to, by zrobić z niego Gary’ego Sue – postać
wyidealizowaną, przewyższającą mocą swoich rówieśników… bo tak. Kolejny
imperatyw, tym razem pogwałcający uniwersum. Zresztą w pierwszym tomie nic z
tego nie wynikało poza tym, że Sasuke go szkolił do swoich prywatnych celów.
Dokładnie to samo mogłaś osiągnąć, skłaniając się ku bardziej wiarygodnej
tajemnej technice klanu Uchiha. Jakiejkolwiek. Wybrałaś drogę na skróty, nie
licząc się z konsekwencjami.
→ absurdalna forma egzaminu na chūnina –
pominięcie części teoretycznej
Poważnie? Jak dzieciaki miały korzystać z
dotąd opracowanych technik, jeśli teoria została całkowicie zbagatelizowana?
Ten etap egzaminu był ważny. A ty go wycięłaś na rzecz rzucania się shurikenami
przez pół dnia.
→ Sasuke nie mógł ot tak dopuścić Juna do
egzaminu na chūnina, skoro Jun nie miał nawet tytułu genina, bo nie zdał
Akademii (lub w ogóle się w niej nie uczył)
Tytuł genina nadaje się automatycznie
każdemu młodemu shinobi, który ukończy Akademię, zaliczając jej testy
wewnętrzne. Jak więc widzisz, jest to wewnętrzna sprawa Wioski.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku
egzaminu na chūnina, który organizuje się dwa razy do roku, w różnych Wioskach.
Jego celem jest nie tylko zacieśnianie więzi, ale przede wszystkim sprawdzenie
poziomu sił militarnych każdej z Wiosek. Ot, całkowicie legalne przeszpiegi.
Jakim więc cudem Sasuke mógł posłać swojego syna na ten egzamin i nikt nie
zwrócił na to uwagi? Sam Uchiha wiedział przecież, że Jun sobie nie poradzi,
przyniesie wstyd klanowi. Naprawdę robiłby sobie dodatkowy problem,
wciskając go tam na siłę? Sądzę, że prędzej wręcz zabroniłby najmłodszemu
synowi udziału w walkach.
→ ostatni etap egzaminu prowadził Sasuke,
choć w oryginale pieczę nad samymi walkami sprawowali chūnini i to oni
podejmowali decyzję o ich przerwaniu – tej zmiany również nie uzasadniłaś
→ Rena nie spotkały żadne konsekwencje z
tytułu zamordowania rówieśnika, choć zasady wyraźnie mówiły, że obecne
ograniczenia zabraniają mordowania przeciwnika podczas egzaminu
→ Makeda nie mogła dowolnie zmieniać
Uwolnienia Wody na Uwolnienie Lodu
Uwolnienie Lodu jest formą zaawansowaną
transformacji natury. Łączy w sobie Uwolnienie Wody i Uwolnienie Wiatru. Tenten
nie była użytkownikiem żywiołów. O ile wiem, specjalizowała się w walce bronią
białą. Neji, ojciec Makedy, to użytkownik natury ognia, ziemi i wody. Nie
wiatru. Skąd więc jutsu oparte na transformacji natury lodu? Co za tym idzie...
→ Azula nie mogła władać naturą wiatru
Dlaczego właśnie ta transformacja? Czemu
nie, no nie wiem, ogień? Byłby bardziej widowiskowy i zgodny z zasadami,
którymi rządzi się świat przedstawiony. Makeda mogłaby opierać swoje techniki
na ziemi i/lub wodzie, wszystko by się zgadzało.
→ ograniczenie czasowe walki, przez które
Asoka i Azula większość przegadały, urządzając dramy przed przedstawicielami
innych Wiosek – z tego też nie wyciągnięto konsekwencji, choć Makeda wyraźnie
powiedziała, że Neji chce jej odebrać Byakugana
→ absurdy o nauce kekkei genkai –
Sharingana i Byakugana się nie uczy, przebudza się je
→ zmiana umiejętności Rena we władaniu
kataną, znikający regał, samoznikające pieczęcie, uciekające spódniczki –
gubisz informacje, które wprowadzasz
Jeśli ty nie panujesz nad tekstem, jak
czytelnik ma się w nim odnaleźć?
→ dziwne kolory włosów i oczu nie spadają
z nieba, bo tak
Rozpisałam się o tym w treści oceny.
→ syndrom Sztokholmski u Rena
Poza hormonami, nie ma logicznego
uzasadnienia dla relacji Kōsuke-Ren. Rozumiem, że samo odejście Uzumakiego z
Wioski i przyłączenie się do shinobi z Sharinganem niewiadomego pochodzenia to
analogia do Sasuke, który udał się do Orochimaru, by się szkolić i pokonać
Itachiego. Co z tym wyraźnie zarysowanym shōnen-ai? Dlaczego Ren miałby tak
intensywnie reagować na kogoś, kto wyrył mu swoje imię na plecach?
→ nielogiczne zachowania postaci – Azula
siadająca na lodowych krzesełkach Makedy, choć było jej zimno, przemyślenia
Rena o zamordowaniu Gyatamaru sugerujące, że nic złego nie zrobił, a następnie
odgrażanie, że dokona znacznie gorszych rzeczy
→ zabrakło ostatecznego bodźca, który
skłoniłby Rena do przyłączenia się do Kōsuke – mogłoby nim być wyeliminowanie
Uzumakiego z egzaminu na chūnina za złamanie zasad i zamordowanie uczestnika
+ lekko zarysowany i konsekwentnie
prowadzony wątek shōnen-ai Ren-Setsu
+ ukazanie konsekwencji długotrwałego
pokoju – gorszy rozwój młodszego pokolenia, zanikające kekkei genkai
INNE UWAGI
→ znaczące różnice w długości rozdziałów
Nie piszesz książki, tworzysz opowiadanie.
A internetowa twórczość rządzi się własnymi prawami. Mianowicie całkiem w porządku
jest, gdy jeden rozdział ma dziesięć stron, inny siedem, kolejny osiem.
Jednakże w twoim wykonaniu różnice są zbyt duże. Początkowe rozdziały miały po
wspomniane dziesięć stron, a momentami schodziłaś nawet do trzech.
W książce nie ma to większego znaczenia –
taki King może stworzyć rozdział z dwóch akapitów, a w następnym rozpisać się
na naście stron. Ty masz trudniejsze zadanie. Publikujesz w pewnych odstępach
czasu, czytelnicy mają swoje wymagania i jeśli przyzwyczaisz ich do konkretnej
długości poszczególnych części opowiadania, nie możesz nagle zjechać do
niewielkiego ułamka i oczekiwać, że nikt tego nie zauważy. Konsekwencja jest
istotna nie tylko w samej fabule.
Mimo że opowiadanie przypomina polskie
drogi – więcej w nim dziur niż fabuły – a poprawność praktycznie nie istnieje,
muszę przyznać, że dobrze się bawiłam, oceniając je. Miałaś nietuzinkowy pomysł
na tę historię. Zawiodło wykonanie. Sądzę, że chciałaś ukazać zbyt wiele wątków
jednocześnie, przedstawiając relacje pomiędzy wszystkimi bohaterami, ich
problemy, cele, rozwój. Przez to nie mogłaś skupić się na najważniejszym – na
Renie.
Choć jest głównym bohaterem opowiadania,
właśnie on wykreowany jest najgorzej. Niby mamy jakieś działania, eksponujesz
jego myśli, sam młody Uchiha stale coś robi, ale brakuje w tym wszystkim
bodźców i uzasadnienia fabularnego. Jego odejście z Wioski było gwoździem do
trumny. Dlaczego? Bo nie dałaś mu żadnego konkretnego powodu, by rzeczywiście
odszedł z Konohy. Co najmniej połowa jego działań pozbawiona jest logiki,
opowiadanie bardzo na tym traci.
Problemem jest też uniwersum. Zabrakło ci
o nim informacji i nie postarałaś się o ich uzupełnienie.
Wyidealizowani bohaterowie, brak spójności
fabuły, nielogiczne zwroty akcji, błędy merytoryczne, ekspozycja, zupełnie
pomieszana narracja i błędy wszelkiej maści – to wszystko sprawia, że nie mogę
dać ci więcej niż słaby (z plusem, bo trafiło się kilka udanych
wątków).
Prosiłaś, bym przeszła również do tomu
drugiego. Ostatecznie postanowiłam, że na tę chwilę korzystniejsze dla nas obu
będzie wcześniejsze zakończenie pracy. Już wyjaśniam dlaczego. Prawdopodobnie
powielasz w nim te same błędy, które wyszczególniłam w powyższej ocenie. Nie
chciałabym się niepotrzebnie powtarzać. Mam jednak propozycję: wprowadź
poprawki i zgłoś się ponownie. Bardzo chętnie sprawdzę, jak prezentuje się
poprawiona treść i wezmę pod lupę kolejną część (a nawet Setsu Hidden!).
Mam nadzieję, że ocena, choć momentami
surowa, zmotywuje cię do udoskonalenia historii.
Tymczasem misję uznaję za wykonaną.
Sayōnara, ogenkide!
Za betę bardzo dziękuję niezastąpionej Skoiastel.
Bardzo dziękuję za ocenę (nie jest wredna, czego właśnie chciałam uniknąć).
OdpowiedzUsuńPost z oceną zawiera niewiarygodną ilość wskazówek, porad i obiektywną opinię. Jestem ogromnie wdzięczna, bo to jak wygrać w totolotka.
Jestem dosyć młodą osobą i droga Ayame możesz być pewna, że wezmę je do siebie. Może w przyszłości będzie Ci dane ocenić mój tekst po paru latach praktyki.
Pamiętam jak zarywałam nocki, aby wymyślać nowe wątki czy też postacie, a potem jak pisałam do rana rozdziały. Teraz z perspektywy tej publikacji muszę stwierdzić, że trochę się pośpieszyłam. Powinnam bardziej przemyśleć niektóre sprawy i zapanować nad takimi drobnostkami jak kolory włosów czy natury chakry moich bohaterów.
Odniosę się do elementów, które zostały rozwinięte w Rozdartej Ranie:
- Katon jako Gary Sue - Katon od początku miał się wydawać silny, potężny, przystojny i tak można wymieniać dalej. Zależało mi, żeby w tomie pierwszym to była postać wyzwalająca emocje i irytująca. Jego historia została wyjaśniona dopiero pod koniec drugiego tomu (zalążek w rozdziale 7, a dalej kontynuacja w rozdziałach 23, 24, 26, 27). Cała podstawa dlaczego Sasuke się zmienił jest wyjaśniona na samym końcu opowiadania.
- absurdy o nauce kekkei genkai – W mojej opinii coś się zmieniło od czasów wojny. Właśnie te zmiany w przebudzaniu kekkei genkai zmusiły bohaterów, aby zastanowili się, dlaczego jest tak a nie inaczej. Dlatego powstały oddzielne teorie na temat dziedziczenia technik ocznych (rozdział 8 –teoria Hyūga, rozdział 19 – teoria Juna, rozdział 24 – teoria Sasuke)
Odniosę się do Twojego punktu i opiszę jak ja to widzę (do innym nie mam zastrzeżeń i z perspektywy czasu się zgadzam):
- brak bodźca, który sprowokuje Rena do przyłączenia się do Kōsuke - Według mnie bodźce się nakładały na siebie. Począwszy od zabicia Lena, Ren ciągle był stymulowany niepowodzeniami i rozmowami z Kōsuke, a znak na ręce Juna uznał właśnie za bodziec. Co do Twojej sugestii, wyrzucenie Rena z egzaminu miałoby sens wtedy, gdybym pisała opowiadanie przed premierą filmu Boruto. Boruto przecież został wyrzucony za oszukiwanie.
Ogólnie mam problem z kreowaniem głównego bohatera i w moich poprzednich nieopublikowanych tekstach ten problem także występował. Nad tym muszę pracować, a zbudowanie dobrego głównego bohatera nie jest najłatwiejszym zadaniem.
Cóż muszę wspomnieć, że Zostanie Blizna traktuję jako podstawę do dalszych zdarzeń w Rozdartej Ranie. Jako rzeczywistość i przeszłość, która pozwoli zobrazować sytuację w świecie ninja i wyjaśnić, dlaczego bohaterowie postępują tak a nie inaczej. (Lepsze to niż napisanie: Ren odszedł z Wioski, bo zabito Lena i w ogóle było fajnie, a potem już nie, bo pojawiła się Saya, o, a potem Kōsuke przekonał go do siebie, bo był przystojny, silny i miał Sharingana, a jak wiadomo Uzumaki zawsze poleci na czerwone oczka. - sama mam ochotę wstawić tutaj gifa, na którym Naruto i Sasuke się całują ;) - scena zupełnie przerysowana, ale chociaż sprawia trochę radości na koniec mojego komentarza.)
Zostanie Blizna zawsze zostanie w moim sercu i miło mi, że poświęciłaś swój czas na jego ocenę.
Cześć, Sharona!
UsuńBardzo mi miło, że skomentowałaś ocenę. :) Cieszę się, że mogłam Ci pomóc.
W jednej z podstron wspominałaś o formie, w jakiej powstawało opowiadanie. Sądzę, że to coś naprawdę świetnego i wyjątkowego. Po prostu nim coś wcielisz w życie, warto się zastanowić, czy jest elementem układanki, który razem z resztą będzie tworzył spójną całość. Dlatego nim dopiszesz kolejną scenę do opowiadania, wprowadzisz nowy wątek lub postać, pomyśl, czy współgra to z tym, co do tej pory wymyśliłaś/napisałaś/opublikowałaś.
Katon
Jasne, rozumiem, że tom pierwszy jest zaledwie fundamentem pod tom drugi. Chciałaś nieco ubarwić tę postać i to również jest jak najbardziej w porządku. W końcu to całkiem możliwe, że po szkoleniu przez Sasuke i Naruto dzieciak będzie całkiem uzdolniony. Możliwe również, że jego rówieśnicy odbierali to jako powód do podziwiania młodego Uchihy. Dlatego byłoby to naturalne, gdybyś tylko przyjęła narrację z punktu widzenia Rena. W końcu syn Naruto również pragnął uwagi i mocy. Pragnął tego, co miał Katon. Mógł go więc podziwiać, uważać za potężnego. Niech będzie. Nie zgadzam się natomiast na robienie z niego jinchūrikiego. Przeczy to uniwersum, w dodatku nie tylko końcówce, ale podstawowym zasadom, wokół których kręcą się dwie pierwsze serie Naruto. Jest też kroplą lukru, która przelewa czarę słodyczy (garysue'izmu).
kekkei genkai
Jak pisałam w ocenie, cieszę się, że wplotłaś ten wątek. Zgadzam się, że po zakończeniu wojny coś się musiało przez ten wszechobecny pokój i dobrobyt zmienić.
odejście Rena z Konohy
Prawdopodobnie gdybyś podjęła się napisania tego opowiadania z jego perspektywy, żeby czytelnik mógł śledzić jego zachowania i myśli, miałabym szansę odczuć, że powody do odejścia jakoś się nawarstwiały. Przez skoki w narracji dokładnie tak odbierałam jego działania – skokami. Raz coś chciał, innym razem myślał inaczej. Raz rozpaczał, innym razem mordował. Nie ma równego rozwoju postaci. Są skoki, w dodatku każdy w innym kierunku. Brakuje spójności i oddania tego, co mógł czuć. Nie ma tego w tekście, bo zamiast oddać coś w scenie – relacjonujesz. Piszesz, że długo o czymś myślał lub często wracał do czegoś myślami, ale... to nie jest prawda. Write or it didn't happen.
Świecąca ręka Juna nie była więc dla mnie żadnym bodźcem, który dałby mi znać, że rzeczywiście skończyła się cierpliwość Rena do biernego oczekiwania na zmiany. To był tylko kolejny skok. W mojej opinii nie na tyle silny, by Twój główny bohater mógł podjąć tak ważną decyzję.
Jeśli masz problem z kreowaniem protagonisty, spróbuj najpierw skupić się właśnie na nim. W tej chwili odnoszę wrażenie, że próbujesz szybciutko przedstawić nam wydarzenia, wpleść jak najwięcej wątków pobocznych z bohaterami drugiego planu i dopiero w to wszystko wrzucasz nieszczęsnego Rena. Nie ma się co dziwić, że postępuje nielogicznie. Biedak robi, co może.
Spróbuj najpierw skupić się Uzumakim. Pomyśl, jaki jest, a jaki docelowo ma być. Zastanów się, jak możesz do tego doprowadzić. Wątki poboczne oraz bohaterów drugoplanowych zostaw tam, gdzie ich miejsce – na poboczu, gdzieś na drugim planie. Niech dopełniają całość, a nie stają się motywem przewodnim.
Ocena Twojego opowiadania była dla mnie przyjemnością. :) W dodatku z niejednego powodu. Jednym jest, rzecz jasna, Twój pomysł na historię nowego pokolenia. Jak pisałam, zamysł był naprawdę dobry, a kilka motywów to strzał w dziesiątkę (między innymi poruszenie tematu kekkei genkai). Z innych: aby wiedzieć, o czym właściwie piszę, musiałam zrobić porządny research. Tak, znam uniwersum, ale po kilku latach od zakończenia drugiej serii pamięć odrobinę zawodziła. Dlatego nie dość, że odświeżyłam sobie potrzebne do oceny odcinki, to jeszcze szukałam informacji na temat uniwersum. To była dobra zabawa. :)
Pozdrawiam cieplutko i, mam nadzieję, do przeczytania!
Bardzo mi się to podoba. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń