[152] ocena tekstu: Narodziny boga

Tytuł: Narodziny boga
Autorka: Entropia
Tematyka: thriller psychologiczny, elementy fantasmagorii
Ocenia: Skoiastel


Rozdział 1
Nurkowanie Asi
Początek jest mocno kwiecisty, (a przecież piszesz narracją pierwszoosobową) przez co mam wrażenie, że trochę mało naturalny. Przez to tak samo nienaturalna wydaje mi się bohaterka:
Wyobrażam [+sobie] siebie w ciepłym, egzotycznym kraju. Cały świat jest zmysłem rozkoszy, kocham się z powietrzem, zapachem, wodą. Na co nie spojrzę, budzi przyjemność, płynę przez morski film. Doświadczam feerii barw, rozbłysków, ciepłej wody. Przenoszę się do całkowicie innego świata, w którym nie istnieją zmartwienia, praca, dzwoniące telefony, w którym nikt niczego ode mnie nie potrzebuje i nie chce, w którym odkrywam nieznane stworzenia, obserwuję niesamowite krajobrazy i przełamuję kolejne bariery ludzkich ograniczeń. Rafa koralowa jest ukwieconym rajem. Ja nurkuję, świat nurkuje, jest straszliwie dobrze, nic poza morską głębiną nie wydaje się warte uwagi. Spowalnia tętno, zmniejsza się przepływ krwi.
Nie wiem, co myśleć, szczerze mówiąc. Wyszło mocno pompatycznie – nie znam bohaterki, dopiero wchodzę z butami w jej rzeczywistość i ona już na starcie zasypuje mnie takimi ładnymi zdaniami, a przecież czynność, którą wykonuje, jest prosta. Chodzi o zwykłą kąpiel.
Jasne, nie ma nic złego w malowaniu obrazów, ale czy nie wydaje ci się, że balansujesz na krawędzi kiczu (jednak nie przekraczasz tej granicy, na plus), a sam opis jest za długi? Ledwo pierwszy akapit, a ja już przeczuwam przerost formy nad treścią. Męcząco. Na samym początku dla czytelnika zwykle interesująca będzie fabuła, jakaś akcja, poznanie postaci. Ja ją poznaję po długich melodramatycznych zdaniach na temat prostej czynności. Pierwsza myśl? Dziewczyna jest na jakichś ciężkich narkotykach, może na heroinie. Druga? Zapala się w mojej głowie ostrzegawcza lampka w stylu: a może postać to Mary Sue i wszystko dookoła siebie będzie teraz opisywać tak uroczo i melancholijnie, jakby była wychowana na literaturze tylko Coelho? Nie wiem, o co chodzi, co się dzieje, dlaczego bohaterka się tak zachowuje i tak myśli, i to na samym początku – czuję się zagubiona.

Podczas bezdechu organizm reaguje nie na faktyczny brak tlenu, ale na wzrost zawartości dwutlenku węgla oraz na związane z tym zakwaszenie krwi. To sygnały, które mówią mojemu organizmowi, że czas zaczerpnąć oddech. Ból ściska w klatce piersiowej. Każe się wynurzyć. Oddycham spokojnie, głęboko i powoli. Spoglądam na zegarek. Dwie minuty i czterdzieści pięć sekund trwała dzisiejsza podróż. – Wprawdzie podoba mi się plastyczność, chociażby to, że ból w klatce (może jednak bardziej ucisk czy coś, bo ból to dość mocne słowo?) każe się wynurzyć, ale mój organizm brzmi już trochę nad wyrost – kto myśli sam o sobie mój organizm zamiast ja? Sygnały każą się wynurzyć bohaterce, to ona ma tę świadomość, jest całością, ona i organizm to nie dwa osobne elementy.
Na dodatek wynurzenie to proces chwilowy, wręcz sekundowy, a strasznie go wydłużyłaś. Brakuje lekkości. Asia tylko nurkuje, a ty rzucasz naukowymi opisami, jakby to był naprawdę długi czas, na dodatek całkowicie zanalizowany pod wodą. Gdyby tak było, Aśka dawno by się utopiła.
Okazuje się, że rozdział kończy się wynurzeniem. Nie ma nic więcej. To chyba bardziej jednak prolog niż rozdział pierwszy, co?

Rozdział 2
Pierwsze spotkanie
Pewnego dnia, [przecinek zbędny] dziewczyna jechała na studia sama. (…) Poczekałem [przecinek] jak [, zamiast jak] zajmie swoje miejsce i na kolejnej stacji się przesiadłem.

(…) dziewczyna speszona moim bezpośrednim i przenikliwym spojrzeniem, szybko spuściła wzrok, nurkując w materiał ze studiów. – Nie za dużo tego nurkowania? Są inne określenia.

Było kolejną cegłą budującą moje podniecenie. Policzki dziewczyny były jak mocniej przypieczone kotlety. – Nie uważasz, że to porównanie jest trochę śmieszne? Czemu akurat kotlety? Psujesz klimat.

Mogłem wtedy dostrzec zarys kontur jej piersi. – To zarys czy kontur?

W kolejnej odsłonie, po trzech gwiazdkach, dostaję dokładnie tę samą scenę, ale prowadzoną przez narratora trzecioosobowego wszystkowiedzącego. Nie ukrywasz go za żadną z postaci, więc nie mam do czynienia z mową pozornie zależną, dzięki czemu mam pełny wgląd w sytuację. Jednak czy jest to potrzebne, skoro prowadzisz też partie narracyjne pierwszoosobowe z każdej z perspektyw? Całą rozmowę mogłaś pociągnąć albo od strony bohatera, albo bohaterki. Mogłabym poznać już lepiej jedną stronę, a tak nie poznaję żadnej, po prostu mam wgląd w sytuację ogólną. Nie wiem, czy narracja trzecioosobowa nie jest przesadą, skoro i dostaję też obie jednostki z osobna. Na pewno byłaby dobrym pomysłem, gdybyś nie dawała mi pierwszoosobówek.

— Podaj mi swój numer lub facebook'a, jak będziesz chciała, dam ci fajne skrypty.
— Ok. Tylko facebook'a. Muszę zaraz wysiadać, odezwij się tam.
— Ok. Ja przecież też tutaj wysiadam.  W ogóle to jestem Janek. – Może lepiej: okej albo okay; skróty w dialogach wyglądają dość średnio. Poza tym i bohater, i bohaterka używają tego samego?
No i w końcu: Facebooka, bez apostrofu. Apostrofu używa się, kiedy ostatnia litera słowa nie jest wymawiana, np. Facebook (czyt. fejsbuk) – Facebooka (czyt. fejsbuka), ale Google (czyt. gugl) – Google’a (gugla).
Plus wielka litera przy nazwie własnej.

— A ja, Asia. – A ten przecinek tu po co?

— No to cześć. Będziemy w kontakcie. — w pośpiechu wychodząc z pociągu, na odchodne dodała dziewczyna. – Nah, nienaturalny szyk – mówca jest za daleko od wypowiedzianych słów. Lepiej:
(…) — dodała na odchodne, w pośpiechu wychodząc z pociągu. Nawet nie musisz pisać, że dziewczyna – wynika to z kontekstu.

Kiedy na mnie spoglądał, ja spuszczałam wzrok w dół, czułam (…) – pleonazm.

Bałam się spoglądać mu w oczy, bo kiedy nasz wzrok się spotykał, on [ten wzrok?] sprawiał wrażenie [przecinek] jakby mnie pożerał, jakby czytał coś tajemniczego, niedostępnego dla innych, jakby pobierał ze mnie skryte informacje w duszy. Spojrzenie jak skaner. Prześwietlało, przeszywało człowieka na wylot. W jego [tego spojrzenia czy Janka?] obecności czułam się onieśmielona i w pewien sposób osaczona. – Ten cały akapit jest właściwie bez sensu, nic nie wnosi. W scenie pisanej z perspektywy bohatera już widziałam zawstydzenie Asi – jak ucieka wzrokiem, wstydzi się, jest niepewna. Teraz tylko to potwierdzasz, nihil novi. Gdyby pominąć ten fragment, fabularnie nic by nie uległo zmianie. Lejesz wodę.

Jeszcze tego samego dnia, [przecinek zbędny] Janek odezwał się do Asi na facebooku. – Nazwy własne wielkimi literami.

Chłopak miał dużą wiedzę i odznaczał się swoistą erudycją, co bardzo jej zaimponowało. – Ekspozycja. Pisałyśmy o tym w e-mailach, odsyłałam cię już do poradników. Udowodnij, że chłopak ma wiedzę i pokaż, że zaimponował dziewczynie. Jak na niego reagowała? I dlaczego tak pozytywnie, skoro z ostatniego akapitu jej przemyśleń na temat wzroku-skanera wyglądało to trochę tak, jakby Asia obawiała się chłopaka, wcale nie chciała się z nim kontaktować. Skąd więc pomysł, by jednak z nim rozmawiać? By kontynuować znajomość? Wygląda to trochę jak imperatyw narracyjny, byle popchnąć fabułę w przód. Ale Asia musiałaby mieć powód, by chcieć napisać do nowego kolegi, a jak na razie robi to mimo tego, co czuje. Nie wiem dlaczego, nie znam jej jeszcze na tyle, by móc wnioskować i znaleźć jakiś sensowny powód.  

Stwierdziła, że filozofia jest fajna, ale jako hobby, nigdy nie wybrałaby tego kierunku do studiowania. Spytała Janka, co chce po tym robić. Chłopak zaśmiał się i odpowiedział, że może też pracować w jakimś urzędzie. – Na tym etapie zapominam, że oni rozmawiają w sieci. Opis sugeruje, że się widzą, że są bliżej. Na dodatek to trochę takie streszczenie. Jakiś dialog? Cytaty? Nie? Zły pomysł?
Jak na razie historia ma jeden wątek, od spotkania w pociągu od razu przeszliśmy do sedna w postaci rozwijania relacji, nie ma nic pomiędzy, nie jest za bardzo subtelnie. Nie znam dziewczyny, nie wiem, jak żyje, co ją otacza, nie wiem też nic o Janku, poza tym, że to jakiś napalony koleś z premedytacją wyrywający zagubioną pannicę. Postacie są mi strasznie obce, a co za tym idzie – obojętne, tak samo obce jest mi ich chociażby miasto ani czasy, nie silisz się na większe opisy, na razie wszystko poza głównym wątkiem traktujesz po macoszemu.

(…) nigdy nie zrozumie ludzi, którzy słuchają tego typu muzykę [muzyki], bo [przecinek] jej zdaniem, taka muzyka negatywnie działa na samopoczucie człowieka.

Zbliżał się weekend. Chłopak stwierdził, że to świetna okazja, by napisać do dziewczyny i wyciągnąć ją na spotkanie. Odezwał się w piątek (…). – Ale serio, spieszysz się gdzieś? Bohaterowie nie mają nic innego do roboty, nie mają swojego życia, innych ludzi dookoła? To wygląda teraz tak, jakbyś gnała na łeb na szyję, aby doprowadzić do romansu za wszelką cenę. Podstawowym elementem takich opowiadań jest realistyczne nawiązanie znajomości, naturalny jej rozwój, jakiś może drugi plan, konflikt, a ja tu nie widzę ani żadnego postępu (tylko suche streszczenie), ani drugiego tła. Gdy dochodzi do momentu, gdzie możesz się popisać kreatywnością i pokazać, jak rozwija się znajomość dwójki bohaterów, jak między niecodzienną parą coś się dzieje – nie robisz tego. Jeden rozdział to pierwsze spotkanie, rozmowy na fejsie, a za chwilę dialog, z którego wynika, że Janek to niezły desperat, a Asia w końcu zaczyna myśleć i nie zgadza się na spotkanie z nim. Tylko że tu nie ma żadnego fundamentu. Jakbym czytała coś w stylu: no to ten, no, rozmawiali i są już znajomymi, ale Asia nagle straciła zainteresowanie, jednak nie pokażę ci, czytelniku, jak do tego doszło, bo za dużo z tym roboty, ale wiedz, że już się kumplujo. Na dodatek brak drugiego tła, czegoś więcej poza zapowiedzią romansu, sprawia, że opowiadanie jest na razie płaskie jak kotlet potraktowany tłuczkiem na płaskiej Ziemi.
Tej Ziemi.

Zaskoczona i zażenowana dziewczyna, z wypiekami, które pulsowały na policzkach, jak u dziecka przyłapanego na kłamstwie (…).
— Widzę, że się nie dogadamy. Żegnam. — zakończyła rozmowę zirytowana.
(…)
Nie podobał się w ogóle Asi. Do tego wiadomość, że już od jakiegoś czasu on przysłuchuje się jej rozmowom, mocno ją zirytowała i zażenowała.


W myślach wracała do wszystkich rozmów z koleżankami w pociągu, zastanawiając się [przecinek] co i ile słyszał o niej Jan. – Skoro zastanawiała się, co słyszał Janek, to od razu oznacza to, że brała pod uwagę ilość tych informacji. Albo co, albo ile. Oba to już rozrzutność.

— Spoko, nie wszystko wiem o Tobie z tych głupich rozmów z koleżankami. – W prozie nie używa się wielkich liter przy formach grzecznościowych (z wyłączeniem listów). Przecież bohaterowie rozmawiają na głos; w przypadku dialogu, kiedy zwracasz się do kogoś, to ten ktoś nie słyszy, jaką literą zaczynasz zaimek.
[Dopiero pod koniec sceny dowiaduję się, że bohaterowie rozmawiają znów on-line, bo chłopak zamyka okno czatu. Za późno! Gdzie opisy? Sam dialog wygląda jak opuszczony].

Gorąca fala złości, [przecinek zbędny] pomieszanej ze wstydem zalała Asię. – Nie jestem przekonana co do tego szyku. Może: Asię zalała gorąca fala złości pomieszanej ze wstydem.
Poza tym strasznie płytko przekazujesz emocje. Robisz to wprost. Piszesz, że Asię zalała fala złości, a Janek był mocno zirytowany, kipiał ze złości, był wyprowadzony z równowagi. To tylko puste słowa. Pokaż bohaterów, ich zachowanie. To, jak łapią się za głowy, jak drżą im ręce, a skronie pulsują. Jak bohaterowie wzdychają, klną pod nosem czy cokolwiek. Niech reagują na emocje, a po tych reakcjach ja domyślę się sama, o co im chodzi. Show, don’t tell.

Rozdział 3
Wspomnienia z młodości Asi.
W tytułach nie stawia się kropek. A pomijając poprawność, ten to straszny spoiler, mówisz dokładnie to, co ukazane zostaje w rozdziale, psujesz niespodziankę. Może wystarczyłoby samo: wspomnienia? Mogłabym domyślać się czyje i z którego okresu; byłabym bardziej zainteresowana.

— Ależ mamo... jestem już taka zmęczona. Proszę, pomóż mi. — Spełniła moją prośbę. – Wypowiedź należy do Asi, a dopisek narracyjny mówi o zachowaniu matki. Potrzebny akapit.

Ręce zgięła w łokciach, oparła o biodra i wymownie na mnie popatrzyła. (…). – A w czym innym miałaby zgiąć te ręce, w nadgarstkach? Po prostu: Oparła ręce na biodrach i popatrzyła na mnie wymownie.

— Bo ja się wyczerpuję tylko wtedy, kiedy każesz mi coś zrobić. — Uśmiechnęłam się figlarnie, jak na grzecznego aniołka przystało. – Ile ona ma lat? W sensie zdania układa takie ładne i złożone, jakby kończyła podstawówkę, ale nie pasuje mi to do wariowania na podłodze. Dopiski narracyjne też sugerują starszą osobę, dzieci raczej nie używają takich słów jak figlarnie – jakieś podejrzanie stare wydaje mi się to słowo, chociaż to akurat mocno subiektywne odczucie.

—  Nie mam stawów kolanowych i łokciowych. – Małe dziecko zna się na anatomii? Może po prostu: nie mam łokci i kolan? Prościej, trochę bardziej naturalnie…?

— Nieee ! – A ta spacja po co?

— Sam sobie maszeruj — ciszej pod nosem bąknęłam i powtórzyłam stanowczo[dwukropek] — Nie! —  Wzrok wlepiając pomiędzy zabawkami na podłodze.Wlepiłam wzrok. Imiesłów w zdaniu prostym nie pasuje.

Chwycił mnie mocno, przełożył przez kolano i zaczął wymierzać karę. Mocno i szybko uderzał. – Szyk: uderzał mocno i szybko. Mam czasem wrażenie, że niektóre zdania są u ciebie strasznie sztuczne, pretensjonalne. Zdarza się, że słowa stoją w nieodpowiednim miejscu, przez co tekst przestaje być momentami naturalny – narrator powinien być lekki, przystępny, wypowiadać normalnie, a nie udziwniać bez celu.

Zacisnęłam zęby. Przestałam krzyczeć. Przestałam czuć ból. Odeszłam od mojego ciała, wyobrażając sobie, że jest już po wszystkim. Uciekłam do swojego zamku. Cztery na cztery metry, forteca – zamknięte drzwi. Ale nawet do niego [niej – fortecy], [przecinek zbędny] docierał przenikający ściany, rosnący z każdym wydechem balon ojca. – Jaki balon? Balon czego?
Ile ta dziewczynka ma lat? Naprawdę nie wierzę, że jest aż tak mała; opis, który tworzy w głowie, podając chociażby wymiary powierzchni czy używając głębokich metafor o wychodzeniu z ciała pasują do dojrzałej osoby, a nie dziecka. Język, którego używasz, zupełnie nie jest adekwatny do tej perspektywy. Dzieci mówią prostymi słowami i nie zwracają uwagi na rzeczy abstrakcyjne, na metafory (bo nie są w stanie ich zrozumieć, a więc i wyprodukować, jako że myślenie abstrakcyjne rozwija się później), takie jak odchodzenie z ciała.
Poza tym opis jest strasznie suchy – nie czuję krzyków, nie widzę łez w oczach, nie wczuwam się w dziecko. Brakuje emocji; ładne słowa w scenie dynamicznej ich nie budują – to działa w scenach pasywnych, takich jak chociażby ta wcześniejsza kąpiel w wannie.
Potem nagle okazuje się, że narratorką jednak wciąż jest dorosła Asia, która tylko wspomina scenę. A więc i do niej należały te dopiski narracyjne i metafory, tak? Widzisz, wcześniej się tego nie spodziewałam, sądziłam, że cała scena będzie perspektywą dziecka, takim powrotem do przeszłości. Teraz się zmieszałam. Natomiast podoba mi się historia postaci, chociaż opis interakcji z ojcem jest trochę suchy w emocje; znów. Nie wiem, czy to dlatego, że z emocji wyprana jest sama narratorka – wspomina szarpaninę dokładnie, ale jednocześnie nie pozwala za mocno się wczuć, nie porusza zmysłów. Mówi o ciągnięciu za włosy, a ja nie czuję jej bólu, ponieważ nie daje mi go poczuć – jej samej to nie boli, ocenia sytuację na chłodno. Kończy wywód usprawiedliwieniem, że takie były czasy. Zamiast cierpienia dziecka czuję stagnację i smutek. Jeżeli tak miało być i chciałaś, bym tak to czuła, to naprawdę ci wyszło. Brawo.

W głośnikach z wieży, [przecinek zbędny] hucznie dudniła muzyka.

(…) dawali upust furii, strzelając przeróżnymi nabojami, [przecinek zbędny] jak z karabinu. Janek w momentach kłótni przypomniał mi, czego nie cierpiałam u ojca: bezwzględny, stanowczy, jak coś postanowił, nie podlegało to żadnej dyskusji. – Nie rozumiem tylko, dlaczego tekst sugeruje, że Asia i Janek są razem, a ona utknęła w toksycznym związku. Przecież ostatnie sceny nie pokazały tego. Znów spoilerujesz?

Rozdział 4
Bez tytułu? Dlaczego?

Rzucałam [zrzucałam] wtedy pewien ciężar z siebie. Przejście ciała w serce. Pod zasłoną mroku gryząc z bólu ręce. – Rymy zbyt mocno zwracają uwagę. Na dodatek narracja Asi jest taka strasznie poetycka (jak w scenie kąpieli), nie wiem, wydaje mi się to trochę dziwne, natchnione, kwieciste. Czy to pasuje do Asi zimnej, wypranej z uczuć, która bez żalu wspominała ledwo moment temu toksyczną relację z ojcem? Czy to się aby nie wyklucza?

Koiłam ból duszy, [przecinek zbędny] bólem ciała. – Przed chwilą pisałaś o zrzucaniu ciężaru i przechodzeniu ciała w serce. Teraz w drugą stronę – mamy ból duszy kojony bólem ciała. Sprzeczność.

Jednym z moich ulubionych utworów był: Negligee-George S. Clinton. – Zbędny dwukropek, brak cudzysłowu przy tytule.
Jestem zagubiona. Do tej pory pisałaś w czasie teraźniejszym, wyłączając rozdział o wspomnieniach. Tutaj jednak dalej wisi czas przeszły. Mam rozumieć, że Asia znów coś wspomina? Że ten wieczór nie dzieje się tu i teraz, tak? Nie potrafię odnaleźć się w twoim tekście. Nie wiem, co ma miejsce wcześniej, co potem. Asia jest przed poznaniem Janka czy już po?

Krzyżowałam ramiona i patrzyłam w ciemne niebo. Okno odbijało kolor nieba [jego kolor], wyglądało jak płynne żeliwo. – Okno tak wyglądało? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Gwiazdy połyskiwały takie jasne [jasno], wydawały się, że są na wyciągnięcie ręki, [przecinek zbędny] jak złote guziki, w rzeczywistości będąc tak odległe.

Najpiękniejszy dzień, [przecinek zbędny] to noc, która wciąż się mroczy. – Przysłaniająca światło noc jest dniem?


Magia otaczającego mnie piękna płynęła obok, a ja w ogóle nic nie czułam, jakby mnie tutaj wcale nie było, jakbym tylko śniła. – Zdania, które są tak bardzo poetyckie, nie wskazują, że bohaterka niczego nie czuje. Gdyby niczego nie czuła, jej narracja byłaby znów chłodna, obojętna. Jeżeli upiększają ją metafory, to znaczy, że postać jest wręcz zachwycona tym otaczającym ją pięknem. Jakby znów była na jakichś ciężkich narkotykach.  

Przed snem, [przecinek zbędny] często wymyślałam całe scenariusze dla następnego dnia, co i jak miało się potoczyć.

Za dnia, [przecinek zbędny] było mi ciężko samej ze samą. (…) Ukojenie przynosiła ciepła wieczorna kąpiel w wannie, podczas której starałam się jak najdłużej wstrzymać oddech pod wodą. Zrzucałam płaszcz codzienności i zanurzałam się w kąpieli marzeń. – Ale przed chwilą bohaterka siedziała i zapalała świeczki, patrzyła w okno i również marzyła, marzy też zwykle przed snem. A więc te kąpiele nie są takie wyjątkowe, skoro Asia oddaje się marzeniom również w innych miejscach, w czasie różnych czynności. Jedyne, co czyni kąpiele specjalnymi, to ewentualnie rytuał ze wstrzymywaniem oddechu, który jest akurat dość ciekawą rutyną i w pewien sposób mnie intryguje.
Podoba mi się, że poznaję bohaterkę z innej strony, historia nabiera głębi, zwalnia tempo. Trochę mnie to zdziwiło po rozdziale drugim bogatym w dialogi i wydarzenia. Nadal nie wiem, jak ułożyć je w czasie.

Ludzie godni podziwu nie odczuwają potrzeby budowania murów dla swojego Jeruzalem, odgradzających je [ich, bo ludzi, a nie mury] od potencjalnych zranień.Jeruzalem i zranień brzmią na tyle podobnie, że znów zwraca uwagę ten niedokładny rym i wpada w ucho, odrywając od sensu treści.

Szczęśliwa, radosna i pełna życia, takie stwarzałam pozory. W rzeczywistości miałam kompleksy. – To i cały ciągnący się po tym akapit to ekspozycja. Nie poznałam Asi w towarzystwie, nie pokazałaś mi ani jednej sceny, gdzie bohaterka przebywa ze znajomymi, a już dowiaduję się, że Wesoła, głośna i przykuwająca uwagę, to tylko maska, jaką [którą] nosiłam wśród znajomych. A przecież nie jest to dość trudne do pokazania sceną. Teraz tylko uprzedzasz fakty i wciskasz mi charakter bohaterki na siłę, zamiast subtelnie rozwijać i udowadniać go w tekście.

Z jednej strony lubiłam swoją samotność. – Zdanie-komunał. Przecież widzę jej melancholię, jej monolog o marzeniach, zachwyt nad pięknem i tak dalej. Widzę, że lubi patrzeć przez okno, zapalać świece, brać kąpiele i cieszyć się samotnością. Pokazujesz mi to, więc nie musisz dodatkowo tego przyklepywać.

Wystarczyło, że mocniej przykładałam do ciała samą końcówkę noża, [średnik zamiast przecinka] małe ukłucie, czasami krótkie [przecinek] a czasami przedłużałam tę chwilę, pozwalając [przecinek] by uczucie ucisku i kłucia trwało, przynosząc chwilową ulgę.By ucisk i kłucie trwały – z góry wiadomo, że kłucie to odczucie, nie musisz tego dodawać.
Zachowanie Asi jest dla mnie niezrozumiałe, bo jak na razie nie wiem nic o bohaterce, nie znam jej przeszłości, by ocenić, czy jest ona na tyle traumatyczna, by Asia musiała sięgać po ten nóż. Wspomnienia z ojcem nie są dla niej bolesne, opisywała je na chłodno, a potem usprawiedliwiała, więc nie o ojca chodzi, ale o coś więcej. O to, że Asia podoba się chłopakom i jest inna w towarzystwie, a inna w samotności? Nie czuję, by był to jakiś wybitny powód. Być może kryje się coś jeszcze, czego jak na razie nie zdradziłaś i to jak na razie zatrzymuje mnie przy tekście. Chcę lepiej poznać twoją bohaterkę; jest dla mnie wystarczająco ciekawa, chociaż nie rozumiem jeszcze tej jej przesadnej poetyckości, tego, jak się podnieca krasną mową. Przez takie udziwnienia nie potrafię się z nią utożsamić, nie jest dla mnie współczesna, normalna.  

Rozdział  5
Dzieciństwo Jana.
I znów zbędna kropka w tytule, i znów spoiler.
Poznaję drugą stronę medalu, czyli Jana. Okazuje się, że on też popisuje się poetyckością, chociaż może nie w aż takim stopniu, aby podejrzewać go o kontakty z jakimiś używkami, ale jednak:
Niebo pękało, uderzając srebrnymi strunami w ziemię. – W poprzednich odsłonach Janek porównywał policzki bohaterki do kotletów, był niesubtelny i dość… dosadny, nie silił się na tanie metafory. Zauważyłam też inne podobieństwa, np. Janek mówi o swoim ojcu tato, tak samo jak Asia w swoich wspomnieniach (BTW., nie wydaje ci się dziwne, że obydwie postaci mają niby-traumatycznie wspomnienia ze swoimi ojcami, ale mówią o nich tata, czyli dość ciepło?). Obaj ojcowie też są chamami – czy to jest to, co połączy naszą parę? Wspólni wrogowie i nacechowana stylizacja językowa? A może jednak lepszym pomysłem byłby jakiś kontrast, aby bardziej zainteresować czytelnika? Właściwie sama nie wiem, nie czepiam się teraz o nic, bardziej luźno analizuję.  

Patrzyłem z osłupieniem na ojca, to z powrotem na mamę. Patrzyłem z osłupieniem to na ojca, to na mamę.

Dość, że przypominasz ciepłą kluchę ze spaghetti na głowie [przecinek] to jeszcze garb jak dzwonnik z Notre-Dame. — Skierował wzrok na mamę i dodał: — Weź, zrób z nim jakiś porządek, żeby wyglądał jak człowiek, a nie jak ofiara losu. [myślnik] Wstał i sięgnął do kieszeni w kurtce, wyjmując portfel.

Wstałem od stołu i odezwałem się do niego, zaciskając pięści w rękach. – To brzmi, jakby bohater zwracał się nie do ojca, a do stołu.

(…) chwyciłem talerz zupy, który ojciec odsunął na bok [przecinek] i chlusnąłem mu pomidorówką prosto w twarz. Dodając: – (…). – Imiesłów nie czyni całego zdania; poprzedź go nie kropką, a przecinkiem i dołącz do zdania poprzedniego.

(…) siedzi wulkan pełen furii, tylko dotknij, to się wkurwi. My się go boimy i na szpileczkach chodzimy. Raz, dwa, trzy... – Niezła wyliczanka, nie znałam tej wersji. Zastanawia mnie tylko sens ze szpilkami – co one oznaczają? Czy wiąże się to z powiedzeniem siedzieć jak na szpilkach? No właśnie… siedzenie. Oznacza to zniecierpliwienie, nie zachowanie ciszy. Natomiast chodzenie na szpilkach kojarzy się z czymś mało wygodnym, na pewno nie szybkim i nie cichym (szpilki stukają), nie pasuje więc do uciekania przed wybuchem wulkanu. Pamiętam, że w oryginalne o starym niedźwiedziu, który śpi, chodziło o chodzenie na palcach, po cichutku, aby go nie zbudzić. Szpilki z tym nie współgrają.

Ojciec torpedował ją silnymi uderzeniami, pod których wpływem, [przecinek zbędny] widziałem setki krążących gwiazd.

Jej słowo „proszę” działało irytująco. – Albo jej słowo (i tak przytaczasz je w dialogu), albo jej „proszę”. Oba naraz zbędne.

Zresztą nie tylko ją.       Wkrótce, [przecinek zbędny] matka zaczęła rozładowywać swoją frustrację również i na mnie. – Ta przerwa w tekście też wygląda na zbędną.

Dorastałem przekonany, że w świecie istnieje wyraźna hierarchia, która słusznie stawia mężczyzn wyżej niż kobiety oraz nie uwzględnia ich doświadczeń i potrzeb. – Przecież widzę to po scenie, to po co jeszcze sucha informacja? Ojciec Janka poniża żonę, tyle mi wystarczy, by wnioskować, w jakich warunkach wychowywał się syn. Nie pasuje mi też to zdanie pod innym względem. Janek opowiada o przeszłości jak dojrzały mężczyzna – jakby już teraz zmienił się i miał świadomość, że zachowanie ojca było niewłaściwe, jakby wyrósł z tych przekonań: Zresztą większość kobiet, jakie [które] poznałem, bywały próżne, głupie i na niczym się nie znały. – Czas przeszły tworzy złudne wrażenie, że bohater się zmienił, a wcale nie, ponieważ Asię w pierwszych scenach też traktował przedmiotowo. Także jeżeli chcesz, aby Janek był dupkiem, to kreuj go na dupka, a nie wkładaj mu w usta oświeconych zdań, w których oceniałby ojca. Raczej w drugą stronę – powinien mu przyklaskiwać albo ignorować, mieć swoje sprawy, nie powinno go ruszać zachowanie męża wobec żony, powinno być to dla niego rutynowe, zwykłe.

Dobrze się uczyłem, przynajmniej w tym, [przecinek zbędny] nie dawałem ojcu powodu do poniżania mnie czy bicia. – A bicie samo w sobie nie jest poniżające?

Ale ten świat, [przecinek zbędny] chciał ingerować w mój. Oznaczało to jedno, [lepszy myślnik niż przecinek] kłopoty.

Nie byłem kujonem. Byłem bystry i dużo czytałem. – Przecież przed chwilą dostałam obrazek, że bohater czyta pod ścianą i uczniowie przez to z niego szydzą. Po co mi jeszcze raz to opowiadasz?
Zauważyłam, że to dość częsta praktyka wśród autorów – jakby się bali, że czytelnik czegoś nie wyłapie z kontekstu, więc rzucają mu konkretną informacją w twarz, tak dla pewności. Zupełnie bez sensu; nie bójmy się zakładać, że czytelnik jednak czyta ze zrozumieniem.

(…) „dotknij, a zabije[ę]”.

Torpedowałem kolejnymi kopniakami ciula, który zawsze mi dokuczał. Wiedziałem, że ma już dość, ale nie ja. Podniosłem jak królika za ucho, popatrzyłem gnojkowi w twarz. – Podoba mi się, że Janek jako młody chłopak używa też słownictwa podobnego do tego, którego używa jego ojciec. Widać, że wyniósł je z domu i jest silniejsze niż to z przeczytanych książek. Chociaż z drugiej strony trudno mi uwierzyć, że taki ojciec kupił dziecku gaz do szkoły i jednocześnie nauczył kilku ciosów – ten sam ojciec, który śmiał się z fryzury syna i miał go za nic? No to albo kochający i solidarny z synem, albo ojciec-patol na całego. Jaki jest ten facet, huh? Nie potrafię go zrozumieć i uwierzyć w ten gaz i ten kurs. Ewentualnie zatroszczył się o syna nie z miłości, a z tego, by się go nie wstydzić, ale właściwie nie da się tego wywnioskować, bo nie pokazujesz postaci w działaniu i w dialogach, tylko wszystko opisujesz.

— Jakieś życzenie [przecinek] książę?

Chwyciłem za jego kudły na głowie i mocno z całej siły uderzyłem o posadzkę, rozbijając mu nos. – Wiadomo, że kudły na głowie, a nie inne. Mocno i z całej siły to to samo, nie musisz lać wody.

(…) papużka nierozłączka-kurator. – Papużka-nierozłączka, kurator.

Kochany tatuś, przez chwilę myślałem, że to ze skrytej miłości do mnie uruchomił swoje komunistyczne kontakty, by sprawa szybko przycichła. (…) Pomimo tego, [przecinek zbędny] koszmar przeszłości pożegnałem dopiero na studiach (…). – W tamtych czasach ktoś z kuratorem poszedł na studia? Przecież w PRL-u na studia dostawała się elita, a kandydatów sprawdzały specjalne komisje. Poza tym Janek wyjechał z miasta do Warszawy? Skąd miał pieniądze, łożenie na nie w tamtych czasach było naprawdę drogie, trudno też było o miejsce w akademiku czy na stancji. To w czasach komuny wymagało naprawdę solidnych pleców.
W ogóle coś nagle zaczęło mi tu wybitnie nie grać. Piszesz, że aby syn mógł się dalej uczyć, Janka ojciec poruszył kontakty komunistyczne, ale jednocześnie na studiach z Asią Janek pisał na… fejsie. Ile Janek ma lat i jak to możliwe, że do szkoły chodził z trzydzieści lat temu co najmniej (PRL skończył się w ’89 roku), a studiuje w obecnych czasach (Facebook w Polsce popularny jest jakoś od 2010)?

Dużo schudłem i od tego czasu utrzymywałem w miarę wysportowaną sylwetkę. Nowa fryzura, krótkie włosy. Soczewki kontaktowe zamiast okularów. Kłopoty przestały do mnie wpadać. No ba, jak teraz patrzę w lustro, pieprzony łabędź wyrósł ze mnie. – Dlaczego nie dasz mi tego inaczej, ale tak spłycasz? Bohater nosi soczewki? Niech przyłapię go, gdy je zakłada. Ma nową fryzurę? Niech zmierzwi krótkie włosy, wspominając długie. Dobrze mu się wiedzie, tzn. nie ma kłopotów? Nie pokazuj tych kłopotów fabularnie, to nie będą dla mnie istnieć i sama dopowiem sobie resztę.
Później robi się nudno. Historia o samolociku jest przegadanym streszczeniem, na dodatek przypomina narrację jakby Aśki-na-prochach: Rzucając się w jej przepaść, czułem, że frunę. Dzięki niej zyskałem siłę, utraconą moc przezwyciężania życiowych sytuacji. Zrywałem łańcuchy, latałem, byłem wolny. – Nie może być tak, że oboje będą mieć taką samą stylizację językową. Przecież to dwie zupełnie różne osoby!

W dzieciństwie wielokrotnie czułem smak porażki. – Nihil novi, to już było. Naprawdę okropnie lejesz wodę. Zamiast dać mi coś ciekawego, tylko streszczasz i eksponujesz.

Tak głodny, że skłonny byłem biec na oślep do celu, przez wszystkie niedogodności, rozżarzone węgle, choćby wiatr usilnie wiał w twarz i cofał. Parłem naprzód. – Nie pisz o tym. Pokaż to w tekście, stwórz scenę, wspomnienie, coś w ten deseń. O ile ciekawszy byłby ten rozdział, gdybyś zbudowała go inaczej? Naprawdę luźna sugestia:

Scena w domu: kłótnia rodziców
***
Scena w szkole: przegrana bójka z chłopakami
***
Scena gdzieś tam: nauka samoobrony
***
Scena na balkonie: poznanie swojej pasji, złożenie pierwszego samolociku
***
Scena w szkole: pierwsza wygrana bójka z chłopakami
***
Scena w domu: problemy z kuratorem, z ojcem
***
Scena: wyjazd na studia, zmiana fryzury
…i tak dalej, i tak dalej.

I tak działasz w ten sposób, tylko zamiast budować sceny, siejesz długie streszczenia, które na pewno zajmują ci więcej czasu niż zajęłyby proste migawki. Sceny nie muszą być długie, nie muszą mieć wcale wstępu, rozwinięcia i zakończenia, zaczynaj je najbliżej punktu kulminacyjnego, tylko najważniejsze elementy – gdzieś dialog, gdzieś myśli, gdzieś opis samotności, gdzieś dynamiczna akcja, np. w scenie bójki. Baw się tekstem, a nie twórz wypracowania szkolnego, bo jak na razie przez to bohater jest okropnie płytki, papierowy. Nie żyje w tekście, po prostu sobie w nim jest – opisany, streszczony, martwy.

Tak jak biegacz biegnie, by zadeptać problemy, a baletnica na palcach je przetańcza, tak ja, [przecinek zbędny] wsadzałem je do samolotów i wypuszczałem w przestworzach, by ukradł je wiatr. – I znów śmierdzi Asią…

Rozdział 6 – kolejny bez tytułu.
(…) co za różnica na pustyni, [przecinek zbędny] czy wśród tłumu.
Nagle okazuje się, że poetyccy nie są tylko bohaterowie, ale i narrator trzecioosobowy ma zapędy do sadzenia górnolotnych kwiecistości: Byli tylko ludźmi... modelarskimi makietami życia. Chociaż tak wiele ich różniło, byli jedną monetą, której dwie strony złączył los. – To już na pewno za dużo. Jeżeli chcesz mieć trzy perspektywy, to każdy opowiadający musi mieć własną, charakterystyczną dla siebie stylizację językową, inaczej wszystko się zleje.

Pozostawał w cieniu, nie wychylał się, milczał, obserwował, był jak pająk [przecinek] a Asia jak brzęcząca mucha, która wpada w oko, wpada w sieć, którą on nauczył się tkać do perfekcji. – Strasznie też mieszasz czasy narracyjne. Tutaj Janek w czasie przeszłym, a więc kiedyś pozostawał w cieniu, a dopiero teraz, w czasie teraźniejszym Asia wpada mu w oko. Bzdura, bo przecież wiemy, że wpadła już wcześniej. Na dodatek te kilka zdań nic mi nie mówi. Streszczasz, że Janek poznawał coraz głębiej słabości kobiety, ale to tylko puste ogólniki. Co robił? Czego metaforą są sieci, o jakiej manipulacji i jakich kłamstwach piszesz? W ogóle nie poruszasz mojej wyobraźni, bo nie podajesz przykładów, mało tego – bez scen, w których Janek zachowuje się tak, jak podajesz (kłamie, obserwuje, podnieca się na jej widok, chce ją wyszydzać i poniżać), on nie jest faktycznym antagonistą, nie jest zły i nie ma w sobie żadnych negatywnych cech. To, że o tym czytam, nie jest tego dowodem. W ogóle Janek jakby nie istnieje, bo określasz go tylko pustymi słowami. Dopóki czegoś nie robi na antenie opka, to ja tego nie widzę i nie czuję.
I znów – nie wiem, kiedy dzieje się akcja. Po spotkaniu, poznaniu Asi i kilku rozmowach na czacie? Co było dalej?
Mało tego, piszesz, że dla Janka obsesją stała się wiedza na temat… bitwy pod Cedynią. A więc mamy już zainteresowanie boksem, modelarstwem, filozofią, informatyką, nękaniem Asi, a teraz dokładasz mu historię? Jasne, że bohaterowie nie powinni być płascy, ale dowalanie im za dużo może zadziałać w drugą stronę – przerysować.

Po studiach oboje przenieśli się z mniejszych miejscowości do Warszawy. Chłopak wybrał kierunek filozofia, którego nie ukończył i podjął studia na kierunku informatyka, a dziewczyna studiowała politologię. – Tym streszczeniem kończysz krótki i zupełnie nijaki rozdział. Nic mi nie dał, niczego z niego nie wyniosłam, poza kilkoma zdaniami-zapchajdziurami, których, jakby nie było, to opowiadanie nic by nie straciło. A nawet mogłoby zyskać, bo nie zostałoby przegadane.

Rozdział 7
Umowa korupcyjna
— Witam, miło również. Co Pana do nas sprowadza? Mam pójść poszukać szefa? – Nie wydaje ci się, że naturalniejszy byłby szyk: również miło? Pana małą. To dialog, w nim nie używa się form grzecznościowych.

— W porządku. [zbędna kropka] — odparłam, nie widząc, do czego zmierza.

Dziewczyna jest po półrocznym stażu kierownikiem jakiegoś działu i od razu proponują jej awans na zastępcę dyrektora firmy i trzykrotną pensję, bo…: wiem, że pomagasz Pani Eli przy zamówieniach publicznych. To brzmi mocno absurdalnie, wręcz śmiesznie. Czuję się, jakbym czytała jakąś bajkę pokroju powieści aŁtorKasi Michalak, gdzie główna bohaterka zostaje dyrektorką wydawnictwa, bo jej bogaty kolega akurat takowe otwiera… Albo, jeszcze gorzej, Pisiont Twarzy Szarego, gdzie marna dziennikarka bez doświadczenia zaczyna prowadzić firmę. Bo tak. Po prostu.

Założyłam nogę na nogę, by upewnić się, że stabilnie jeszcze siedzę. – Że jeszcze siedzę stabilnie.

Stale zapominasz o przecinkach przy wołaczu. Przykłady:
— Zgadza się [przecinek] Asiu...
Nie oszalałem [przecinek] Asiu.

Poza tym nie ukrywam, że chciałbym mieć cię w mojej firmie. – Spoko, ale czy ty masz, chłopie, dwuosobową firmę, że musisz jakąś pierwszą-lepszą młódkę po półrocznym stażu brać od razu na swojego zastępcę? Nie mogłaby zostać jakimś, nie wiem, członkiem działu reklamy, skoro jest dobra w promocji?

Może jesteś jeszcze młodą osobą, ale uwierz, to właśnie szybkie decyzje zazwyczaj decydują o zmianie tempa i toru, po którym jeździ pociąg naszego życia. – Kolejny poeta, Bogdan? Nie wyrabiam…


I uwierz, na poufności tej sprawy również i mi zależy. – I mnie.

Kopię umowy prześlę ci scanem na e-mail. – Skanem.
A dlaczego nie da jej tej kopii teraz? Przecież ma umowę w teczce, muszą wymienić się podpisami. Nie wydrukował dwóch egzemplarzy?

Przeniesiesz ją do jakiegoś folderu, zabezpieczając ściele tajnym hasłem. – Ściśle.
Widzę, że Bogdan to już totalnie odleciał… Ma jakiś dziwny pomysł, jakąś odklejoną od rzeczywistości wizję… Nie brał pod uwagę, że takimi słowami, zamiast Asię zachęcić, to tylko ją straszy?
Wydawało mi się też, że ta umowa, którą Asia podpisała, miała dotyczyć jedynie zmiany miejsca pracy Asi i jednocześnie tego, że Asia zajmie się poprowadzeniem przetargu; w sensie, że ta umowa powinna być oficjalna. Przecież żaden szanujący się biznesmen (którym podobno Bogdan miał być) nie będzie tworzył umowy, w której korupcja jest jawna, a metody prowadzenia przetargu nielegalne. Nawet jeżeli Asia ją podpisała, to Bogdan też musiał – jako zleceniodawca – inaczej umowa nie jest wiążąca. Takim plikiem nie zagraża wcale Asi, tylko sobie; skoro w pliku nie znajduje się jego nazwisko, dokument jest nieważny, a Bogdan nie musiałby w ogóle wysyłać Asi kopii. To on zleca jej wygranie przetargu i on byłby głównym oskarżonym, gdyby wszystko wyszło na jaw.  A po co biznesmen miałby sam wystawiać się na niebiezpieczeństwo? Mógłby zagrozić Asi, nie narażając siebie.
Mało tego; jeżeli podkreślałaś, że Janek studiuje informatykę i spoilerowałaś, że będzie Asię prześladował i szukał jej głęboko ukrytych tajemnic, to pewnie odkopie tego e-maila czy znajdzie kopię umowy i będzie miał na Asię haka. Tak przewiduję i jest to dość łatwe, bo wspomnienie prześladowań i scena z podjęciem ściśle tajnej współpracy są za blisko siebie.

Byłam tylko punktem na boisku, z którego wykonuje się rzut karny. Punktem, który umiał doskonale wykorzystać. – To brzmi tak, jakby to punkt (Asia) wykorzystywał, a nie był wykorzystywany.

Zmroziło mnie przeczucie czegoś nieodwołalnego. Świat wydał mi się nowy, inny i niebezpiecznie nieprzewidywalny. I nie mogłam się już z niego wycofać. – W sumie to mogła. Wydrukować umowę z e-maila i pójść na policję, oskarżyć bogatego gnojka o zastraszanie bogu ducha winnej młodej, ledwo byłej stażystki.
W ogóle to strasznie odklejona od realnej rzeczywistość – pokazujesz mi Asię, która pracuje w jakiejś chyba międzynarodowej korporacji przy przetargach na jakąś budowę. Wcześniej ani słowa nie było (lub, wybacz, nie pamiętam), by Asia miała taką pracę. Teraz mam wrażenie, że z polskiego uniwersum zostały ci tylko imiona; reszta wydaje się jak wyciągnięta z jakiegoś filmu rodem z Hollywood, z krainy Wuja Sama.


Pozostała [pozostały] nadzieja i niepokój [przecinek] czy wszystko wróci do wcześniejszego stanu.

Z powodu pięciu minut, [przecinek zbędny] czas zaczął biec innym rytmem. Do końca dnia, [przecinek zbędny] myślami byłam gdzie indziej. Na szczęście, [przecinek zbędny] nie przykuło to niczyjej uwagi.

Nie podoba mi się kolejny przeskok czasowy, tym razem o cały miesiąc. Wprowadziłaś wątek pracy nad przetargiem, wątek zmiany pracy, a zakończyłaś go w tej samej notce słowami: Miesiąc później, [przecinek zbędny] dzięki mnie Bogdan wygrał przetarg. – No super, naprawdę, nie ma to jak streszczanie najważniejszych wydarzeń. Zamiast pokazać mi, jak bohaterka ciężko pracuje i mierzy się z przeciwnościami, jak kłamie dla Bogdana i naciska Elę, jak walczy o to, by nie utracić nowej pozycji… Ty po prostu rzucasz streszczenie-ochłap. Piszesz, że było jej trudno zasnąć i to wszystko? Naprawdę, tylko tyle w temacie? A przecież podobno w stresie łapała za nóż, brała kąpiele i tak dalej… Gdzie pokazanie tego, jakieś nawiązanie? Wstęp do wątku dłuższy niż cały wątek? Kto to widział.
To w końcu o czym jest to opowiadanie? O czym ma być ta powieść, jeżeli nie ma w niej tego, co tworzy powieści? W sensie, że nie ma fabuły.

Tej nocy ciężko usypiałam. – Zasypiałam. Usypiać, to mogła kogoś.

Rozdział 8
Spotkanie po latach
Chłopak na drugim roku studiów podjął zaocznie drugi kierunek – informatykę. Stanął przed trudnym wyborem. Matka wyszła ponownie za mąż, wyjechała za granicę. Tata umarł pół roku później. – Streszczenia, streszczenia, streszczenia. Bohaterowi umiera ojciec, którego zdążyliśmy poznać fabularnie? Nic ważnego, omińmy to, czytelniku.

Jan z jednej strony poczuł ulgę. Nie cierpiał swojego ojca, dlatego jak najszybciej chciał wyjechać i się usamodzielnić. Nie miał już pieniędzy, by kontynuować dwa kierunki jednocześnie i żyć w Warszawie. – O, a tutaj, zaraz po streszczeniu, ekspozycja. Bo po co mi pokazać, że Janek odczuwa ulgę na wieść o śmierci? Po co pokazać, że, nie wiem, przykładowo, jest w sklepie, chce sobie coś kupić, wyciąga portfel i odkłada droższy towar na rzecz tańszego? Pokaż mi w jakiś sposób, że cierpi na brak funduszy, a nie mów tego. Twórz opowiadanie, a nie wypracowanie szkolne.

Zrezygnował z filozofii dziennej, podjął pracę i kontynuował studia informatyczne. W międzyczasie czasie doszło kolejne hobby – hackerstwo. – Bo modelarstwo, sztuki walki, historia, Asia, filozofia i informatyka to samo w sobie nadal mało.
No i możesz też śmiało napisać: hakerstwo.
Teraz już jestem pewna, że Janek odkryje tajemnicę Asi. Prowadzisz fabułę jednotorowo, strasznie nudno – pojawiają się akcje i zaraz reakcje, nie ma drugiego planu, jakichś innych wątków, które mogłyby trochę namieszać, nadać głębi. Nie. Jest Asia, jest Janek, oboje mają trudne dzieciństwo, Janek ma obsesję na punkcie Asi, Asia akurat ma problem w pracy i tajemnicę do ukrycia na komputerze, i akurat Janek okazuje się pasjonatem hakerstwa… AKURAT! Oto trzeci błąd pałkarza – imperatyw narracyjny. Wszystko się tak idealnie ze sobą zgrywa – niby z przypadku, ale jednak narrator maczał w tym paluchy, jak nic.

Ukończył studia informatyczne. Wiele w międzyczasie czytał książek o technikach wpływania na ludzi, a język NLP był głównym językiem, którego używał w interakcjach między ludzkich [łącznie]. Stał się czarodziejem perswazji. – Streszczenio-ekspozycjo-imperatyw. Nie działa,  bo powieść działa wtedy, gdy porusza wyobraźnię, czyli wtedy, gdy czytelnik wizualizuje sobie jakieś wydarzenia w swojej głowie. Ty nie przedstawiasz wydarzeń, tylko zalewasz rozdział ich krótką rozpiską: miało miejsce to i to. Nie ma w tym miejsca na zmysłowość, na pobudzanie emocji, nie działają żadne zmysły – ani słuch, ani węch, ani smak, ani wzrok, ani dotyk, ani nic.

Dowiadujemy się też, że Janka pociąga BDSM. Ot tak – dość istotny fakt fabularny, który miał budować fabułę, wrzucony został gdzieś między akapity, bez pokrycia w scenach. I o tym, że Janek miał już kobiety, też dowiadujemy się przy okazji, bo po co komu jakieś konkretne wydarzenie.
Ach, jakby tego było mało, to Janek zatrudnia się w tej samej firmie, w której pracuje Asia. Bo wciąż niewiele mamy przypadków i zrządzeń losu w tej opowieści, to trzeba jeszcze dodać kilka, aby stała się jeszcze mniej prawdopodobna.


Wszedł do baru, w którym wcześniej Asia była umówiona z koleżankami na piwo, o czym wiedział [przecinek] czytając jej wiadomości z facebooka. – O! Ostatnio byłam na maratonie filmowym horrorów na Halloween w kinie i puszczali tam film raczej średniawy, ale w jakiś sposób poruszający wyobraźnię; nazywał się bodajże 13 kamer. Starszy bohater podglądał młode małżeństwo, umieszczając w wynajmowanym im mieszkaniu kilka, jak się łatwo domyślić, kamer. I koleś był strasznie creepy. Pomijając, że wyglądał jak stary oblech, to jeszcze z takim zaangażowaniem wpatrywał się w monitor, że naprawdę trudno będzie mi wyrzucić ten obrazek z głowy. Widziałam, jak typ przybliżał obraz, jak minimalizował jedno okno i otwierał drugie, by z kuchni przenieść się do sypialni pary młodej… Każdy najmniejszy gest taki jak oblizanie ust w czasie poszukiwania odpowiedniego okna podglądu znakomicie odzwierciedlał samozaparcie postaci i to, jak jej bardzo zależało. Dlaczego sobie o tym przypomniałam? Bo opisujesz mi teraz kolejnego świra, który stalkuje kobietę, która mu się podoba i… w ogóle nie czuję tego, że mu zależy. Że się stara. Że coś robi. Nie widzę, z jakim zaangażowaniem śledzi te rozmowy, scrolluje zrzutkę wiadomości z Messengera, szuka plików po folderach, cokolwiek. Nie widzę jego trzęsących się w podnieceniu dłoni i tak dalej. Wcześniej pisałaś o tym, jak Janek w pracy czytał na głos słabe zdania napisane przez Asię i komentował je, zaniżając wartość jej tekstu. Dlaczego tego nie usłyszałam? Dlaczego nie wiem, jakich słów używał i nie czuję, jak wielką radość mu to sprawiło? Ewentualnie znów możesz spojrzeć na Pingwina z Gotham:


Nie tylko przyznaje się do złych rzeczy. To świr na pełen etat, widać to w każdym odcinku.

Jasne, że gdybyś miała pisać scenicznie, tekst na pewno by się rozrósł. Ale to na plus, bo przecież planujesz pełnoprawną powieść, prawda? Stwierdzenia mają jedną zaletę i jest to szybkość przekazywania informacji – coś można napisać tak po prostu, o czymś wspomnieć i ma się to z głowy, no okej. Tylko że tego skrótu używa się przy mało ważnych informacjach, a nie takich, które budują ci postać i popychają fabułę w przód. Ty natomiast chodzisz na skróty po swoim pierwszym planie.
Mam dla ciebie radę. Oglądaj filmy, obserwuj aktorów i właśnie takie postaci grające, aktywne fabularnie oddawaj w tekście. Bo jak na razie Janek jest postacią bardzo pasywną, nudną, niezajmującą. On nie istnieje w twoim tekście – nie mówi, nie widzi, nie słyszy – nie reaguje na otoczenie, nie porusza się w nim. Ty o tym wspominasz na sucho, ale to nie znaczy, że tak jest.

Przy jej wyjściu, [przecinek zbędny] stał opierający się o ścianę Jan, który pożądliwie wciągał nosem wciąż unoszący się jej zapach, jednej [jedną] z tych chemiczno-magicznych mieszanek perfumowego Copperfield’a [apostrof zbędny], które przyprawiają o zawrót głowy.

Tego wieczoru miała ubraną na sobie fioletową sukienkę, rękaw trzy czwarte [trzy-czwarte], obcisła[ą] w tali, podkreślająca[ą] jej wcięcie, a rozkloszowana[ą] u dołu.

(…) robiła wrażenie wyższej [przecinek] niż była w rzeczywistości.

I dalej brak przecinka przy wołaczu:
— Cześć [przecinek] Asiu (…).
— Cześć [przecinek] Jan... (…).
— Nie żartuj [przecinek] Jan.
(…) To co jak będzie [przecinek] Asiu?
— No coś Ty [małą literą] [przecinek] Asia, za kogo ty mnie masz?

Tylko mogę gadać głupoty, bo jak wypije[ę] jeszcze jedno piwo, będę już pijana, żeby później w pracy nic nie wyszło. — Janek się zaśmiał. – Reakcja należy do Janka, ale słowa do Asi, więc potrzebny akapit, który to od siebie oddzieli.

Po chwili niezręcznej ciszy, parskli [parsknęli] śmiechem.  

Ich dwie pary rąk rozłożonych na parkiecie stolika, [przecinek zbędny] rozgrzewały się przed rozpoczęciem wspólnego tańca.

Jan przybrał jedną ze swoich masek. Był czarujący, cały czas patrzył na Asię, był przy tym tajemniczy, nie odpowiadał na wszystkie pytania dziewczyny. – Kolejna rozczarowująca kwestia. Skoro nie dostałam scen, w których ewidentnie widać, jak Janek przygotowuje się do działania, szkoli się, zmienia, planuje i tak dalej, no to właściwie nie wiem, że Janek to antagonista. Że nosi maskę. Mogłoby to być dla mnie w pewnym stopniu zagadką do rozszyfrowania, mogłabym się tego subtelnie domyślać lub mogłoby mnie to zaskoczyć w jakimś punkcie kulminacyjnym, ale już powiedziały mi to streszczenia. Więc w tę stronę to też nie zadziała.
Strasznie dużo eksponujesz. Naczytałam się już, że Janek chce Asię uwieść, że czerpie przyjemność z poniżania jej, a teraz jeszcze przyklepujesz tę informację takim fragmentem:
Tym razem Jan wiedział, jak ma zdobyć serce dziewczyny i rozkochać ją w sobie. Oczywiście nie po to, by ją później kochać, tylko zrobił to, bo mógł, bo wiedział, [przecinek zbędny] jak i chciał jej dać nauczkę za stare czasy. Bo był sukinsynem.


Powiedział, że studiował dwa kierunki, kiedyś marzył, by zostać dyrygentem, ale zmieniły się jego warunki życiowe i musiał zrezygnować ze studiów muzycznych. Znalazł szybko pracę i się usamodzielnił. Co było zresztą w połowie prawdą. Muzyka pozostała i jego pasją. – Człowiek orkiestra/renesansu* ten nasz Janek. 
*dowolne skreślić


Jak Asia później opisywała relacje i znajomość z Janem, mówiła: „bliskość przy nim wymagała ode mnie nauki pływania w jego alchemii prawd i kłamstw". – Niepoprawny cudzysłów. I znów… dlaczego spoilerujesz?

Chłopak zadawał dziewczynie różne pytania, m.in. o byłych chłopaków. – W prozie nie stosuje się skrótów.

Niektóre z tych pytań, [przecinek zbędny] nie były dla Asi wygodne, ale po każdym pytaniu pojawiała [pojawiały] się presja, uczucie stania przed murem, że musi wszystko mu opowiedzieć.

Uwielbiał tak tajemnice, że sam stał się wielką chodzącą tajemnicą. – Tak uwielbiał tajemnice, że…

W kolejnym przejściu narracyjnym, które znów jest jednym wielkim streszczeniem, dowiaduję się, że Asia już przespała się z Jankiem (nie wiadomo nawet kiedy?) i on lubił patrzeć na nią nago i prawić jej… komplety. To znaczy komplementy, tam masz chyba literówkę.

Ja zawsze mówię prawdę, nie koloruje, więc nie wiem, o co ci chodzi – koloruję.

Rozdział 9
Tutaj pojawia się wspomnienie pierwszego seksu, nagle Asia ma inną sukienkę, więc to chyba inny wieczór niż ten w klubie z poprzedniej notki. Mamy jakiś szybki wstęp mówiący o tym, że Jan nie ma brudnych naczyń w mieszkaniu, po czym przystępujemy do rzeczy – od masażu po sam stosunek, który z jednej strony nafaszerowany jest górnolotnymi metaforami pasującymi do Asi (np. zespolenie ciała z duszą, pieszczenie dotykiem zaświatów… co w sumie trochę niepokoi, kojarzy się z nekrofilią?), z drugiej opis jest szczegółowy, wiemy, kiedy Janek wchodzi i wychodzi. Właściwie nie wiem, co myśleć o samym akcie – był opisany całkiem poprawnie, ale rozpraszały mnie błędy, głównie interpunkcyjne. Nadmiar przecinków sprawia, że intuicyjnie robię pauzy oddechowe tam, gdzie nie zawsze muszę, przez co tekst czyta się dość wolno (np. Jedno miejsce, to jeden rozbłysk światła (...) efekt domina, kolejno stawiał w pogotowiu włoski na skórze). Na dodatek pleonazmy, chociażby opadanie majtek w dół też odejmowały przyjemności. Pojawiła się również masa innych udziwnień, na przykład:
Tak stymulował, dotykiem na mym ciele, mapę z gwiazd. – W tym zdaniu nie bardzo wiem, o co chodzi, dlaczego wybrałaś taki dziwny szyk i o jakiej mapie gwiazd mówimy (stymulować tzn. pobudzać, wpływać, rozwijać wzrost, więc jakby ta mapa istniała, zanim Janek ją dotknął…?).

Oh, brzmiały zbyt głośno. – A może po prostu jęki zamiast sam dosłowny dźwięk? Albo: „Ochy” brzmiały zbyt głośno (liczba mnoga ma znaczenie)? Ale to na moje oko wygląda zwyczajnie głupio.

(…) a piersi powystawiał, jak jabłka w koszyku na widok.A piersi, jak jabłka w koszyku, powystawiał na widok. Swoją drogą przyrównanie do jabłek wydaje mi się nie w klimacie, zupełnie jak ten wcześniejszy kotlet.

Nigdy nie sądziłam, że połączenie bólu i przyjemności [podwójna spacja] w dotyku, [przecinek zbędny] może przynieść tyle satysfakcji.

Byłam w transie, jak dziecko, którym rządził, którym kontrolował. – To brzmi trochę… pedofilsko, biorąc pod uwagę tematykę sceny.

Po chwili uwolnił moje ręce, chwycił za włosy, odgięłam do tyłu moją głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. – To tylko jeden przykład, ale było ich znacznie więcej. Czemu bohaterka sama sobie w swojej głowie nazywa części ciała swoimi? To są dla niej po prostu ręce, głowa i tak dalej; nie musisz dopowiadać, że należą one do niej. Przecież tak się nie myśli, to nie brzmi ani trochę naturalnie.

— Jesteś moja. — szepnął do ucha. – Zbędna kropka w wypowiedzi.

Cały mur, jakim [którym] się otaczałam, często nie czując nic, a tylko udając zadowolenie podczas stosunku, runął. Zdobył klucz do mojej głowy, dostał się tam bez pozwolenia i robił, co chciał. – To brzmi, jakby zdobył klucz nie Janek, a… mur.

Tasował po moim ciele talią kart, wciąż czekałam, aż wyciągnie asa. – Nie rozumiem tej metafory. Czym jest as?

Mocno, nagle mnie odepchnął. – Lepiej: Nagle mocno mnie odepchnął. Informacja, że stało się to niespodziewanie, ma pierwszeństwo, a określenie do odepchnięcia (jak? mocno) pasuje bliżej czynności.

Moje oczy płonęły, kręgosłup palił się w ogniu. Odszukał mnie, obdarł żywcem ze skóry, nic po mnie nie zostało. – Ten kręgosłup ją odszukał? Wciąż mieszasz w podmiotach.

Dla zobrazowania innego problemu wklejam większy fragment:
Zacisnął pięści i po dłuższej chwili odpowiedział:
— Orgazmu to ja dostaje], jak czytam niektóre książki lub pocieram smyczkiem struny. — Spojrzał na skrzypce stojące w rogu. Podszedł po nie i zaczął grać. Gdy skończył, odrzekł: — Przepraszam, miałem zły dzień. Nie jestem w nastroju. Straciłem już ochotę. — Podał mi bieliznę. — Masz, ubieraj się i wracaj do domu, zaraz zamówię ci taksówkę.
A Asia co? Tak stała przez cały utwór i nic? Żadnej reakcji? Rozumiem, że dalej wspominasz, że była zamurowana, ale czy to naprawdę trwało całą piosenkę? Poza tym znów okazuje się, że bohater potrafi coś nowego – tym razem skrzypce. Zdradza, że grał od dziecka, a ja poznałam jego dzieciństwo i nie było tam mowy o żadnych skrzypcach. Teraz wygląda to tak, jakbyś wymyśliła je na poczekaniu.

Zamiast irytacji [irytować się], kłamał jak zaklęty. Ponieważ, nic już nie mógł zrobić. – Chyba raczej: kłamał jak najęty [źródło] albo jak z nut. A tak poza tym, to niby czemu to Janek miałby się irytować? To raczej Asia powinna być zirytowana. Co najmniej. I zbędny przecinek po ponieważ.

Gdyby nie fakt, że naprawdę pięknie grał, a muzykę skrzypiec uwielbiam, dałabym mu w pysk. – To zdanie mnie strasznie rozśmieszyło, wybacz. Koleś przerywa seks, żeby sobie pograć, i kompletnie ma gdzieś odczucia Asi, każe jej się ubierać jak jakiejś pierwszej-lepszej panience po wykonaniu usługi (i nawet zamawia jej taksówkę, łaskawiec!), a ona… jest zauroczona jego piękną grą? Aż tak? Przecież to głupie. [Potem Asia pyta, gdzie nauczył się tak grać… no tak, brzmi sensownie; to pierwsze pytanie, na jakie wpada?].
Fakt, że akurat lubi ten sam instrument wcale nie jest kolejnym zrządzeniem losu.
Wcale.

— No dobrze [przecinek] miałeś zły dzień.
— Nie [przecinek] Asiu. — odparł już łagodnym tonem. – Zbędna kropka w wypowiedzi.

Gdybyś nie była taka, [przecinek zbędny] zapatrzona w siebie, potrafiłabyś domyślić się, czego chciałem.

Pomiędzy wybuchami, potrafił być czarujący i pełen czułości. (…) Jego ujmujące zachowanie podnosiło mnie zawsze na duchu. Wierzyłam, że jakoś te nasze sprawy się ułożą. Niestety tak nie było. – Znów gdzieniegdzie pojawiają się w tej notce okropne spoilery. Sugerujesz, że Asia wszystko wspomina, że ma więcej doświadczeń związanych z Jankiem i wprowadzasz te informacje dość niesubtelnie, mimo że nie dostałam na nie żadnych dowodów. Nie widzę Asi uległej w każdej sferze, rety! Tak naprawdę dostałam Asię, która zmieniła pracę, poznała nowego Janka, wypiła z nim piwo i poszła do łóżka. Na tym moje dane się kończą i zamiast wprowadzać kolejne w postaci scen, rozwijać fabułę, pozwolić mi odkrywać karty historii, ty jakby na chybił-trafił podrzucasz mi zupełnie losowe sugestie, które tak naprawdę nie wnoszą nic, poza podkręcaniem mojej irytacji, bo nie wiem, kiedy dzieje się akcja, w jakim momencie znajduje się teraz narratorka, jak poukładana jest ta historia i tak dalej, i tak dalej. Mam wrażenie, że panuje tu pod tym względem paskudny chaos – informacje nie zazębiają się, fabuła się nie rozwija, tylko przerzuca mnie z punktu A do punktu D, pomijając punkt B i C, potem może do niego wrócimy, ale wtedy D nie będzie już dla mnie żadnym zaskoczeniem…  Nie wiem, dlaczego tak działasz i co masz tym na celu.

Proces zakochania jest bardzo prosty: „dopamina-euforia, radość; noradrenalina- pocą się ręce, serce szybciej bije; serotonina-ekscytacja; oksytonina-przywiązanie, czułość; wazopresyna-wierność”.Proces zakochania jest bardzo prosty: dopamina – euforia, radość; noradrenalina – potliwość dłoni, przyspieszone bicie serca; serotonina – ekscytacja; oksytonina – przywiązanie, czułość; wazopresyna – wierność.

A on, niczym lustro rozbijał moje serce na milion kawałeczków. (…) Nieświadomie rozdzierał mnie na kawałki.  – Okej, to oczywiście nie jest  żaden błąd, ale po pewnej dość popularnej książce fraza: rozbijanie się na milion kawałeczków mocno się kojarzy w pewnych kręgach, szczególnie literackich, z seksem. Link dla wyjaśnienia:
[od: 14m 35s]

Nie chciał niby mnie zranić, ale widział jak głęboko leży kula. – Jaka kula? Kula czego?

Wciąż liczyłam na grosz z jego strony, lecz życie rozdało wszystko, co dobre, w dziurawym w zanadrzu. – Nie rozumiem twoich metafor. Dziurawe zanadrze? O co chodzi?
No i na pewno chodziło ci o konstrukcję z lecz? Chyba powinno być na odwrót:
Życie rozdało wszystko, co dobre, więc wciąż liczyłam na grosz z jego strony.

Obdarował frajerską miłością, która jest znana ze zmienności. Skłonna zmarnować najistotniejsze rzeczy. – Jakie rzeczy?
Mało tego, strasznie irytuje mnie, że Asia z jednej strony pokazuje nam sceny, w których jest naiwną dziewuchą, która nie widzi, jaki sukinkot się wokół niej kręci, z drugiej strony jako narratorka odzywa się oświeconym tonem, moralizując i jakby spowiadając się z grzechów młodości jako ktoś obecnie bardziej doświadczony, po przejściach. Przez to nie mogę ani wczuć się w Asię ze sceny, bo wisi nade mną mądrala, ani w mądralę, bo pokazuje mi siebie sprzed lat. Dostaję dwie Asie naraz, to dla mnie o jedną za dużo.
Nie pokazujesz mi Asi rozwijającej się, uczącej na błędach, dowiadującej się prawdy o Janku. Nie budujesz żadnego napięcia, znów dostaję tylko suche informacje ubrane w ładne zdania. Jakbyś nie miała pomysłu na to, jak wprowadzać dane do historii i w jakiej kolejności rzucać pewne fakty.

Rozdział 10
Znów zaczynasz samymi streszczeniami:
Jan, wykorzystując wiedzę o mojej zabawie z bezdechem podczas kąpieli, zaproponował, abym, [przecinek zbędny] wstrzymywała oddech podczas stosunku. – Skąd się dowiedział? Pochwaliła mu się? Myślałam, że jej zachowanie w domu, gdy nikt nie patrzy, jest dla niej ważne i z nikim się nim nie dzieli… O nożu też mu mówiła? Żałuję, że nie dostałam dialogu.

Innym razem uczyłam się oddychać jego powietrzem – dosłownie. – To znaczy co? Jak mam to sobie wyobrazić? Chuchał jej do ust?

Jednak to [tym], co nas najbardziej zbliżyło podczas stosunku, było podduszenie.

Gdy zaciskał swoje dłonie w okolicy mojej szyi, nie tylko czułam, że odlatuje. – Kto odlatywał? Janek, Asia czy jej szyja? Bo jeżeli Asia, to brakuje znaku diakrytycznego.    

Moja szyja stawała się jak topniejący sopel w objęciach ognia. – Moja szyja to, a moja szyja tamto… To strasznie unaturalnia narrację.

Teraz zamykałam oczy, wstrzymywałam oddech i zanurzałam się w wannie Janka, kiedy pieścił moje uda, idąc w dal za swoim pożądaniem mojego ciała. Sprawiało mi to ogromną przyjemność. – Ale przecież miała wsiąść do taksówki i pojechać do domu… To co, została na drugą rundę jednak? O co chodzi? Dlaczego nagle zmieniła się czas/miejsce akcji?

Często o nim myślałam. Sprawdzałam co chwilę telefon, czy coś napisał. Wyczekiwałam każdego znaku od niego. W te wieczory, które nie spędzaliśmy razem, dawał różne zadania do wykonania z myślą o nim. – Scena, scena i jeszcze raz scena.
Amen.

Rozdział 11
Rozłąka
Tytuł sugeruje rozłąkę między bohaterami. Jak myślisz, czy nie psuje mi to niespodzianki? Nie odbiera w jakiś drobny sposób elementu zaskoczenia, który cieszyłby tak, jak odkrywanie kolejnych stron książki?

Jan wyjechał na tydzień na szkolenie. Każda rozłąka z nim bolała, byłam jak szczeniak oczekujący jego powrotu. – Oczywiście, bo nagle okazuje się, że bohaterowie już są w tak bardzo rozwiniętym związku… Szkoda, że tego nie uświadczyłam. W połowie króciutkiej notki pojawia się zmiana narracji na trzecioosobową; bez żadnego sygnału w postaci trzech gwiazdek, jak było do tej pory. Nic:
Jana bardzo rozbawiły freudowskie pomyłki Asi, które tylko go utwierdziły w przekonaniu, że to już czas i jest gotowa, by zadać jej największy ból i odciąć od środka narkotyku, jakim on sam dla niej się stał.
Zerwał z nią kontakt całkowicie.
Nie powinnaś tak robić, czytelnik nie ma pojęcia, jak się odnaleźć w takim tekście.
Na dodatek cały rozdział to streszczenie i nic ponad to. W jakiś sposób nawet smutno mi z tego powodu.

Rozdział 12
Noc sylwestrowa Joanny
Tutaj znów zmienia się narracja, nagle mamy czas teraźniejszy, Joanna na bieżąco przeżywa to, że nie spędza z Jankiem ważnego dla niej wieczoru. Czyta się dużo lepiej, kiedy mam przed sobą tę jedną Aśkę, jeszcze nieświadomą przyszłości.

I kiedy o tym rozmyślam, kiedy wręcz wizualizuję sobie wszystko ze szczegółami, pojawia się pierwszy On. – Dlaczego wielką literą? To mało subtelne, dość mocno zwraca uwagę.
Wydawało mi się też, że skoro piszesz o pierwszym, to dlatego, bo potem wspomnisz o drugim, a może i nawet trzecim, a jednak nie ma to znaczenia, bo następni już się nie pojawiają w tej notce.
Na tym etapie wyobrażałam sobie Asię na przyjęciu u znajomej, gdzie jest głośno, gra muzyka. Imprezie, na której do Asi podchodzi pierwszy On, w sensie jakiś Francuz. I tak było aż do momentu, w którym przeczytałam, że Asia rozebrała się do naga – najpierw pomyślałam, dlaczego i jak zareagowali na to jej znajomi, a dopiero później wróciłam się do początku notki, zaczęłam czytać jeszcze raz i uświadomiłam sobie, że Asia nie poszła na imprezę, jest sama w domu, a wszystko to najwyraźniej jej wyobrażenia. Zmyliła mnie ta wizualizacja – sądziłam, że Asia na imprezie sylwestrowej wyobraża sobie, jak Janek przychodzi do niej lub chociaż oddzwania, a Francuz w tym czasie wyrywa ją naprawdę. A jednak myliłam się. Gdzieś coś do mnie nie dotarło, gdzieś coś chyba nie zagrało w tekście.

(…) telefon milczy [przecinek] a wszystko wokół głośno szaleje.

(…) samotność rozwija skrzydła tęsknoty za nim. (…) Rozpoczyna się utwór, który wprawia mnie w lekko erotyczny nastrój. – To jedna scena. Bohaterka na początku jojczy, że brakuje jej Janka, a za chwilę słyszy jedną piosenkę i od razu odczuwa lekko erotyczny nastrój? Skoro jedna piosenka aż tak działa na poprawę nastroju, to może ta wyeksponowana tęsknota nie ma aż takiego znaczenia, nie jest tak dramatyczna, jak Asia odczuwała?
Przy tytule utworu brakuje cudzysłowu.
Podoba mi się scena, w której Asia na odgłosy zabawy reaguje tak traumatycznie jak na wspomnianą wcześniej imprezę urządzoną przez ojca (krzyczy, by przestać; chowa się pod stołem); przypomina wtedy tamtą dziewczynkę i świetnym też pomysłem jest, że te dwie sceny nie dzieją się po sobie, że mam jakiś odstęp, coś pomiędzy, mogę łączyć fakty. A jednak… to tylko sylwester, jeden z wielu pewnie w życiu Asi, na pewno nie widziała i nie słyszała fajerwerków pierwszy raz w życiu, na dodatek nie wybuchały w jej domu, tylko gdzieś dalej, pewnie nie były wcale aż tak głośne, jak określasz. Dlaczego akurat teraz trauma zadziałała? Nie potrafię znaleźć powodu. Cała scena brzmi też trochę tak, jakby Asia znowu była na jakichś prochach; to nie jest stan pijaństwa, bardziej przypomina, jakby coś wciągnęła.  

I nagle, przez zamknięte powieki, przebiega milion tańczących endorfin. (...) Stoję z boku, przerażona na swoich trzęsących się nogach. Zimny pot zalewa moje ciało. – Pozwól, że sobie to poukładam. Najpierw trans, euforia, energia, taniec, potem gorąco, więc trzeba się rozebrać i to najlepiej do naga, bo potrzeba wolności; potem miliony endorfin pod oczami, brak snu, brak zmęczenia mimo wysiłku, ale już gorąc zamienia się w chłód, Aśka drży; zaraz nachodzi ją chęć na seks, dalej dziewczyna ma dziwne wizje… A potem już tylko nieprzyjemny, pusty zjazd – pusta kartka, zniechęcenie, brak pomysłu. Brak perspektyw.
Wiesz, czym to śmierdzi?
Metaamfetaminą, jak nic.
Ale opis bardzo ładny, można się wczuć.

Rozdział 13
Rozszalałe emocje sięgnęły zenitu, jak chłopak dodał do znajomych, [przecinek zbędny] jedyną jej koleżankę z pracy, którą lubiła, Elę. – Nie czuję tych emocji, streszczenie ich nie daje, wybacz.

Cała ta sytuacja wyprowadziła ją z równowagi. Nie mogła spać ani pracować. Zawaliła podsumowanie projektu, za który była odpowiedzialna. Została zwolniona z pracy, [przecinek zbędny] za niewywiązywanie się z obowiązków w ustalonym terminie, co pociągało straty finansowe dla firmy. – Ale z której pracy została zwolniona? Z tej nowej, gdzie jej szefem był Bogdan, czy starej, gdzie pracowała z Elą? Czy sytuacja z Bogdanem miała już miejsce, czy jeszcze nie? Jeżeli nie, to nie wydarzyła się wcale, bo Bogdan przyszedł do Asi, gdy ta jeszcze pracowała w starej fimie. Jeżeli tak, to dlaczego Asię zwolniono, skoro podpisała umowę z Bogdanem?


Atramentowe serce dziewczyny, od środka aż po same brzegi, zalała rozpacz, napędzając tętno obsesji. – Dlaczego atramentowe?
I czy zdajesz sobie sprawę, że gromadząc w jednym akapicie drama-słowa takie jak obsesja, napędzać, zalewać i tak dalej, wcale nie tworzysz klimatu? Bohaterka jest zawieszona gdzieś w czasie i przestrzeni, właściwie nie wiem, gdzie się znajduje, co robi, o jej stanie emocjonalnym opowiada narrator, ale to nie jest scena, on tylko zasypuje mnie słowami, które mają obudzić jakieś emocje. Nie robią tego, bo tu nie ma bohaterki.

Nocami topiła sny w butelce. – Chyba raczej smutki.

Była jak kociak, który [w] ferworze swych beztroskich pogoni za czymś, co zazwyczaj jest nieuchwytne, niepostrzeżenie zorientował się, że zbytnio oddalił się od swojego bezpiecznego miejsca zabaw. – Zdecydowanie bardziej obrazowy byłby tutaj królik. W końcu istnieje powiedzenie, że w życiu nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by go gonić. Kiedy mówi się o gonieniu za czymś nieuchwytnym, o podążaniu za celem, mówi się właśnie o króliku, nie kocie.

Stojąc zagubiony w kłosach zbóż, w porze żniwa, gdzie ułamek sekundy zadecydował — ostrza kombajnu wciągają go do środka, ćwiartując na tysiąc drobnych kawałeczków. Asia była takim kociakiem – kombajnu przysmakiem, [myślnik zamiast przecinka] totalnie się rozsypała. – Brzydki rym: kociakiem-przysmakiem. Mocno zwraca uwagę, bawiąc i psując atmosferę.

Rozdział 14
Chyba przyzwyczaiłaś się do skrótów, bo kolejny rozdział to kontynuacja streszczenia. Piszesz o tym, że miała miejsce sytuacja, w której Asia opowiedziała Eli prawdę o Janku, a ta nie chciała w nią uwierzyć, ale nie dostałam żadnej rozmowy. Nie lepiej było zacząć po prostu dialogiem, w którym wychodzi na jaw, że Ela niedowierza?

Niestety Ela nie chciała, [przecinek zbędny] w to uwierzyć. – Narrator trzecioosobowy, podejrzewam, że ten wcześniejszy. Tutaj używa słowa niestety, a więc wyraża własne stanowisko, że kibicuje Asi, a nie powinien. Musi pozostać obiektywny.

Przeszła jej myśl, żeby zgłosić podejrzenie włamania do facebooka, e-mail na policję i że podejrzewa, o te działania byłego faceta. – A nie przypadkiem przyszła jej myśl? Wprawdzie później dowiaduję się, że Asia odpuściła sobie składanie zeznań, ale teraz, w tym zdaniu, dopiero zaczęła brać takie rozwiązanie pod uwagę.

Jednak gdy zaczęła sobie układać zeznania w głowie na jego temat i podłączyła do tego np. opinie innych z pracy na temat Janka — jej wersja brzmiała absurdalnie, nawet dla niej samej. (...) Postanowiła milczeć, póki nie będzie mieć jakichś dowodów lub on nie popełni błędu, na którym mogłaby go złapać. – Ale wcześniej pisałaś, że inne kobiety, z którymi Asia wymieniała wiadomości odnośnie Janka, również nie miały pozytywnych doświadczeń z nim związanych, a więc Asia nie była sama ze swoimi problemami, pozew zbiorowy w takim wypadku byłby możliwy.

Głównym powodem, dlaczego dziewczyna ociągała się ze zgłoszeniem na policji, był as, jaki Jan chował w rękawie swojego komputera, którym mógł ją zaszantażować. To scan umowy korupcyjnej, na której m.in. widniał jej podpis. Hacker wyjął ją z foldera, bronionego hasłem i ulokował na samym centrum pulpitu, by ją zastraszyć. – O, a więc jednak jesteśmy po tym, jak Asia podpisała umowę. W takim razie dlaczego została zwolniona ze starej pracy, skoro Bogdan miał ją wcześniej zatrudnić? Myślałam, że sama się zwolniła wcześniej, ale chyba coś mi umknęło.

Dla każdej grał innego, dopasowanego do ich [jej] pragnień.

Rozdział 15
Zeznania Jana
Specjalnie wybrałem to miejsce i jej koleżankę [przecinek] Karolinę.
Tej nocy padał gęsty, siarczysty deszcz, który zalewał mrok, jak nikczemne myśli mój umysł. – Jan znów brzmi jak Asia. Ich stylizacje są bardzo podobne, tak samo jak stylizacja narratora – odbiera to charakter postaciom, nie czyni ich różnorodnymi, właściwie zlewają się.

Wziąłem ją od tyłu, gdy doznawała rozkoszy, mocno chwyciłem za szyję, zaciskając swoje dłonie coraz mocniej i mocniej. – Tak jak Asia nazywała swoje części ciała moimi, tak Jan nazywa je swoimi, co jest mocno nienaturalne, szczególnie w przypadku narracji pierwszoosobowej. No bo czyje inne dłonie miałby zaciskać?

Nigdy wcześniej nie czułem się tak zadowolony, nie doznałem takiej satysfakcji, jak w tym momencie, gdy moja gorąca sperma zalewała jej stygnące ciało. – Co jak co, ale to brzmi trochę tak, jakby Karolina umarła, a Janka bawiła nekrofilia.
Za chwilę okazuje się, że… Karolina faktycznie umarła. To dla mnie wielki mindfuck! Niby przedstawiałaś Janka jako stalkera, który potrafił się włamać komuś na fejsa, ale nie spodziewałam się, że typ jest w stanie zabić człowieka. Do tej pory nie przedstawiałaś go jako takiego (w sensie w ogóle go nie przedstawiałaś, pisałaś głównie streszczeniami, z których niby wynikało, że to psychopata, ale kompletnie tego nie czułam, a przynajmniej nie aż tak). Nie sądziłam, że mógłby być zdolny do czegoś takiego. Zaskoczył mnie do przesady.

Jak pozbyłem się zwłok? Poddałem jej wątłe, sflaczałe ciało hydrolizie alkalicznej, resomacji. Chcecie wiedzieć co, to jest? Poczytajcie sami, ja nie mam czasu – gotuję. – A więc Janek-informatyk-historyk-muzyk-modelarz-bokser-cudowny_kochanek jest też chemikiem i kucharzem. Brawo, Janku!

gifa dedukuję Deneve

Rozdział 16, bez tytułu
Noc przed dniem egzekucji Jana. – Jakiej egzekucji? Przecież w Polsce kara śmierci jest nielegelana. Mało tego, jest nielegalna w całej Europie (poza bodajże Białorusią); Unia Europejska sprzeciwia się stosowaniu kary śmierci w każdej sytuacji, bez wyjątku.
Janek również ma jakieś przywidzenia i sny związane z aniołami czy Bogiem – podobnie jak Asia. Przyznam szczerze, że nie rozumiem tej części twojej pisaniny, nie wiem, co te sytuacje mają na celu, czy coś wnoszą do fabuły... Nie potrafię ich rozgryźć.

- Zaprawdę powiadam ci, nim zaśnie słońce, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju. – Asia była przy egzekucji? Czy raczej to była jakaś wizja, sen, coś, co działo się tylko w umyśle Janka?
+ myślnik zamiast dywizu.

Pewnego dnia, [przecinek zbędny] Adam przechadzał się po Ziemi (...).
Nie rozumiem też treści przypowieści o Adamie i Ewie, jakie ma ona nawiązanie do tekstu, co wskazuje – nie potrafię odgadnąć. Zmieniłaś historię o zerwaniu owocu z Drzewa Poznania, u ciebie Adam podarował Ewie kolorowy liść klonu i tym otworzył piekło. Co oznacza ten liść? Czy chodzi o jakąś ulotną, mało znaczącą przyjemność, która zwiastuje kłopoty? Dlaczego klon? Czym jest ta przypowieść w tekście?

Rozdział 17
Cela
Scan umowy korupcyjnej (...). – Skan.
Streszczenie przedstawia wspomnienie, jak policja przychodzi po Asię, aby złożyła zeznania, gdyż znaleźli na jej komputerze niepokojącą umowę i dowody przeciwko niej zebrane przez Janka. Ale kolejny akapit przedstawia sytuację, w której ktoś wysuwa Asi spod stóp dywan, a ona robi fikołka i spada w jakiś dół bez końca… Nic nie zapowiedziało zmiany z jawy w sen, nie wiem, co się dzieje w opowiadaniu, wszystko jest mgliste i chaotyczne, nic z tego nie wynoszę. Rozumiem tyle, że ten dywan nie był dosłowny, ale chyba mam dość metafor, które muszę rozszyfrowywać na siłę.
Następny akapit to powrót do normy, Asia jest przed komisariatem i widzi jakieś płonące napisy nad wejściem… Co się dzieje z jej głową? W jej głowie? Whatever?

Poprosiła o ryzę papieru, ołówek i strugaczkę. – Nie spisuje się zeznań ołówkiem, lol. Przecież ołówek da się wymazać, wszystkie podpisy i tak dalej muszą być złożone długopisem.
Dlaczego Asia została zamknięta w celi? Brzmi to jak niezła baja. Czy zrobiłaś jakiś research na ten temat? O winie musiałby zadecydować jakiś sąd, a przecież rozprawa nie miała miejsca; dziewczyna ledwo złożyła zeznania. Policja lub prokuratura mogłaby ewentualnie wydać nakaz, by Asia nie opuszczała miejsca zamieszkania. Albo bohaterka zostałaby zawieszona w czynnościach służbowych na czas trwania dochodzenia. Na pewno nie zamknięto by jej bezpodstawnie w celi. Tym bardziej że nie przedstawiono jej żadnego oficjalnego zarzutu, poproszono o złożenie wyjaśnień, tylko tyle. Gdzie jakieś postępowanie przygotowawcze? Gdzie jakieś prawo do obrońcy? Przepisy są w takim przypadku jasne:
Oskarżonego (podejrzanego) uważa się za niewinnego, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu. [źródło]
Ewentualnie mogło być tak, że przeskoczyłaś znów jakiś etap, kilka scen i Asia była już oficjalnie oskarżona (co jest absurdalne, bo porządne śledztwo wykazałoby, że nie była winna?). Jednak i tak, zanim ktokolwiek zamknąłby ją w celi, po jej zeznaniach na pewno przydzielono by jej psychologa, który porządnie by ją zbadał i wyszłaby z niej ta dziwnota, którą bohaterka prezentuje w każdej scenie każdym streszczeniu.
Okej, nadszedł czas na podsumowanie.

PODSUMOWANIE
Zacznę od poprawności, bo z tym pójdzie najszybciej; najgorzej wypada twoja interpunkcja. Czasami gubiłaś się przy dialogach – wskazywałam już te błędy, wiesz już też, gdzie znaleźć nasz poradnik o nich. Przejdę więc dalej.
Najczęstszym błędem, na który zwracałam uwagę w ocenie, było mnożenie dopowiedzeń. Zaczynasz zdania i stawiasz przecinki na początku, zaraz po pierwszej informacji, ale niepotrzebnie. Tworzysz zbędne pauzy oddechowe i na tym kończy się rola przecinków w tych miejscach. Przykładowo:
Pewnego dnia, dziewczyna jechała na studia sama.
Jeszcze tego samego dnia, Janek odezwał się do Asi na facebooku.
W głośnikach z wieży, hucznie dudniła muzyka.
Przed snem, często wymyślałam całe scenariusze
Za dnia, było mi ciężko samej ze samą.
Wkrótce, matka zaczęła rozładowywać swoją frustrację również i na mnie.
Wszystkie te przecinki są zbędne.

Inna kwestia to brak przecinków przy wołaczu (najczęściej przy zwrotach do kogoś w dialogach):
— Zgadza się Asiu...
Nie oszalałem Asiu.

Odsyłam cię tutaj: [KLIK]. Pamiętaj też o konsekwencji przy zapisywaniu nazwy Facebook oraz o zasadzie stosowania apostrofów. Więcej uwag na temat poprawności nie mam, przejdźmy więc do kwestii fabularnych.
Właściwie mam jeden główny zarzut do tekstu, który przysłałaś. Nie jest opowiadaniem. To ładna streszczenio-ekspozycja, która mimo poprawnych zdań i ciekawej fabuły pozbawiona jest charakteru. Jakby wydawało ci się, że odmalujesz cały świat za pomocą górnolotnych sformułowań i kwiecistych metafor i to wystarczy, by przybliżyć interesującą historię dwójki wyjątkowych bohaterów – ale tak nie jest. O tym, czy tekst będzie interesował, nie świadczą kreatywne zdania, ale akcja. Tej u ciebie praktycznie nie ma, wszystko jest tylko sucho stwierdzane. Takie pisanie wbrew pozorom nie inspiruje mnie na tyle, bym tworzyła w głowie obrazy i czerpała przyjemność z czytania. Od początku aż po ostatnie słowa narratora losy bohaterów wisiały mi i powiewały, mimo że historię wymyśliłaś dość trudną i przejmującą. Tylko źle ją wprowadzasz, nie przedstawiając, a jedynie opisując.
Streszczenia nie są złe, jeżeli są wyważone, budują jakieś tło, przedstawiają rzeczy mniej ważne, rzucone jakby mimochodem. Można stwierdzać fakt zaistnienia kilku mikrowydarzeń, mało znaczących gestów tak, aby zaraz z kopyta ruszyć z prawdziwą sceną, z sednem, kwintesencją fabularną. Ale ty streszczasz to, co robi ci pierwszy (i jedyny) plan, właśnie tę kwintesencję – w mało zajmujący sposób podrzucasz mi byle jak (byle napisać i mieć z głowy?), że bohater się rozwinął i już jest rozwinięty, i co? Możemy przejść do seksu, a potem do śmierci i koniec? Bo to tak wygląda – wybacz za szczerość – jakbyś bardzo spieszyła się do opisywania tego, co wydaje ci się najciekawsze, ale i to najciekawsze koniec końców nie jest ciekawe, bo jest streszczone. Na początku pojawiło się wprawdzie kilka scen, ale mam wrażenie, że z czasem sama zauważyłaś, że streszczenia pisze się łatwiej, więc szłaś tym tropem. Po prawdzie jest to droga donikąd.
Przede wszystkim opowiadanie, które nadesłałaś, jest płaskie. Jednowątkowość nie jest zaletą – tutaj mamy tylko Janka i Asię, których losy się przeplatają, ale wszystko, co się z nimi dzieje, wiąże się z głównym planem, czyli toksycznym romansem. Nie wiem, jak wygląda ich otoczenie, kim są i jak zachowują się ich przyjaciele i tak dalej. Przez moment wydawało mi się, że sytuacja z Bogdanem może być drugim planem, ale ona też pojawiła się tylko dlatego, aby Janek miał co wyśledzić, mógł sobie złapać Asię na wędkę. Brak drugiego planu sprawia, że skupiamy się na pierwszym, który też nie należy do rozwiniętych, no bo jest w całości streszczony. Połasiłaś się na ile scen? Scenę poznania, scenę z Bogdanem, kawałek sceny w barze? To za mało. Im dalej pisałaś, tym rzadziej pokazywałaś, na końcu już wcale. Dlaczego? Do czego się tak spieszyłaś, do oceny? Nie rozumiem takiej metody, ale ewidentnie widać, jak bardzo gnałaś z tekstem na łeb na szyję, to po prostu czuć. Jednocześnie mnie to dziwi, bo historia jest mocno niedopracowana, i nie dziwi, bo domyślam się, że pisanie mogło cię znudzić. Forma, której używasz, może być nudna nie tylko dla czytelnika, ale i dla ciebie. Dlaczego tak sądzę?
Ponieważ wszystko wydaje się być spisane byle jak, byle na szybko. Znasz swoich bohaterów, nie zaskakują cię, więc i ty nie zaskakujesz czytelników – odbębniasz o nich wypracowanie, bo to stosunkowo proste i nie wymaga większej pracy. Chcesz przekazać jakieś informacje i tyle. Nie chcesz pobawić się z czytelnikiem w kotka i myszkę, nie chcesz zagrać na jego wyobraźni i na emocjach, ot, podrzucasz dane, eksponujesz. Akcja opowiadania dzieje się w twojej głowie – tam ma miejsce i trudno ją przerzucić stamtąd na papier, abym mogła zobaczyć to, co widzisz ty. Bo na pewno masz w głowie coś więcej, niż wisi w tekście. Zakładam, że kiedy pisałaś: Asia została zwolniona z pracy za niewywiązywanie się z obowiązków w ustalonym terminie, to wyobrażałaś sobie Asię, która słyszy magiczne Jesteś zwolniona, ma łzy w oczach, trzęsie się, próbuje coś tłumaczyć, potem idzie do gabinetu, zabiera swoje rzeczy, żegna się ze znajomymi i, nie wiem, idzie na autobus, moknąc w deszczu. Ja tego nie widzę i nie ma szans, że to zobaczę, dopóki nie ma tego w tekście.
Twoim problemem są też opisy – praktycznie nie istnieją. Jasne, czasem napisałaś, jaką sukienkę nosi Asia tego dnia albo co ma na sobie Jan, ale właściwie na tym one się kończą. Gdzie pojawiają się opisy chociażby miejsc akcji? Ano nigdzie. Chciałoby się rzecz: nie ma akcji – nie ma opisów. Jak w tym nieśmiesznym żarcie o dziewczynce bez rączek: nie ma rączek – nie ma cukierków.
Za tym idzie problem z wczuciem się w tekst. Niby wiem, że akcja rozgrywa się w Warszawie, ale nie widzę tej Warszawy ani nie czuję jej, a przecież to stolica, wielkie miasto. Nie połasiłaś się, aby przedstawić je bliżej, pokazać, pozwolić mi odczuć, że też tam jestem, widzę za oknem Pałac Kultury i Nauki, przechodzę na przystanek, mijając tłumy ludzi, słysząc rozmowy, również obcokrajowców. A tak się składa, że całkiem niedawno byłam pierwszy raz w Warszawie na zaledwie dwa dni i już po wyjściu z dworca centralnego mogłam poczuć zapach tego miasta, zobaczyć jego charakter. Babka stojąca na stołku nawoływała do miłości do Jezusa, ktoś dalej tańczył breakdance’a i rapował, ktoś dalej sprzedawał róże. Ty piszesz o tym, że Asia dojeżdżała na studia, a Janek przeprowadził się z małego miasta do Warszawy i… nic z tego nie wynika. Nie czuję, by Jankowi miasto zrobiło różnicę, by odczuł zmianę, która wydaje się przecież naturalna, ludzka. Warszawa mogła być jednym z elementów tła twojego opowiadania. Problem w tym, że tego ani innego tła nie ma wcale.
Tak naprawdę powinnam napisać w tym momencie coś o bohaterach. Zwykle w podsumowaniach ocen znajdują się informacje o tym, jak oceniający odbiera postaci, co o nich sądzi, jak je sobie wyobraża. Podajemy cechy charakteru, które wydają nam się odpowiednie, ale w przypadku tego tekstu i o Asi, i o Janku mogę napisać jedno – nie znam ich, są dla mnie obcy i płascy; nie tyle bohaterowie z krwi i kości, co wycięci z papieru i pokolorowani w ubrania. Chciałabym ich poznać, móc śledzić ich rozwój od początku do końca, towarzyszyć im, obserwować zmiany w ich charakterze, które następują przez przedstawione wydarzenia, ale skoro nie przedstawiasz wydarzeń, to te zmiany nie istnieją.
Mam jednak coś do napisania o narracji Asi. Od początku dostawałam bohaterkę rozchwianą emocjonalnie i ona taka pozostała do końca, ale jednocześnie w niektórych partiach narracyjnych ta sama Asia wydawała się świadoma, doświadczona, oświecona, jakby wiedziała, że była wcześniej naiwna, że Jan z nią pogrywał – nauczyła się tego, więc opowiada swoją historię z perspektywy czasu i z należytym dystansem, wyleczyła się. To przez to przewidywałam happy end. Myślałam, że mam do czynienia z narracją pamiętnikarską, gdzie Asia do samego końca prowadzi mnie przez historię jako postać dojrzała, po przejściach, ale już naprawiona. Tylko że Asia umiera taka sama, jaką ją poznałam, czyli rozchwiana. Więc do kogo należały te niektóre oświecone zdania? Gdzie tu Asia, która ocenia siebie przez pryzmat wszystkich doświadczeń? Dajesz mi ją pozornie, narracją, a nie ma jej w tekście.
Jedyną cechą, którą przypisałam Asi i uznałam za ciekawą, jest jej rytuał w wannie. Jednak teraz, gdy o nim myślę, to zastanawiam się, jakie miał on właściwie znaczenie fabularne i co chciałaś nim wprowadzić? Skłonność do sadomasochizmu? Przedstawiłaś ją przez tendencję do zabaw z nożem, o których wspomniałaś tylko raz, mimo że później w historii Asia miała problemy, które mogłyby skłaniać ją do tego, by znów sięgać po nóż. Wydawało mi się wtedy, że o nim zapomniałaś, ale jeżeli na scenie pojawia się strzelba, to ona musi w końcu wystrzelić – elementy wprowadzone do fabuły powinny mieć jakieś znaczenie.
Jeżeli chodzi o Janka, tutaj również wyszło… nudno. Bohater jest wyjątkowy, ma wiele zainteresowań (które mnożysz bez powodu, np. jego fascynacja modelarstwem nic nie wniosła do tekstu), na dodatek jest skurczybykiem. I ja o tym jego skurczybykostwie wiem od samego początku, bo spoilerowałaś i eksponowałaś, jeszcze zanim Janek zdążył faktycznie zrobić coś złego (tak naprawdę nigdy niczego złego nie zrobił, bo nie było o tym scen; nawet morderstwo zostało spłycone do krótkiej notatki). Źle, bo nie zaskakujesz, nie pozwalasz poznać postaci z biegiem fabuły. Właściwie nachodzi mnie taka myśl, że piszesz to opowiadanie gdzieś obok niej, mam wrażenie, że ta fabuła istnieje tylko w teorii. Niby wiem, że jest, ale nie doświadczyłam jej w żaden sposób. Suchy wykład o fabule zamiast zajęć praktycznych z czytelnikiem, przez który połowa tekstu już teraz, świeżo po czytaniu, wyleciała mi z głowy – nie to miałaś na celu, prawda?
Negatywny wpływ na tekst wywiera również jednolita stylizacja językowa. Mimo że masz właściwie trzy formy narracji w jednym opowiadaniu, każda z tych form jest taka sama. Czasem też silisz się na udziwniony szyk, który jeszcze bardziej wynaturza ci postaci.
Mam jeszcze uwagi odnośnie researchu – wątpliwe wydaje mi się, że świeżo upieczona pracownica po stażu jest aż tak wyjątkowa, by dostać propozycję od Bogdana i zostać jego zastępczynią; mało tego – wątpliwy jest fakt, że ktoś taki jak Bogdan tworzy nielegalną umowę, która mogłaby mu zaszkodzić, zamiast stworzyć umowę jawną z haczykiem, o którym wiedziałaby tylko Asia przez szantaż; jednak po takich działaniach nie zostawia się śladów, a Bogdan sam na własne życzenie właśnie takie ślady zostawił. Jakby w ogóle nie przemyślał sytuacji.
Inna sprawa to to, że Asia nie powinna trafić do więzienia. Lub powinna, ale zdecydowanie brakuje wyjaśnienia (lepiej – POKAZANIA), jak wyglądało dochodzenie. No i o jakiej egzekucji Janka rozmawiamy?
Kończąc, zauważę jeszcze, że kompletnie nie łapałam niektórych twoich metafor i tego, co chciałaś mi przekazać nawiązaniami do Starego Testamentu, np. do historii Adama i Ewy czy chociażby Jeruzalem. Mam też wrażenie, że psychoza Asi (i Janka w celi?) jest trochę nad wyrost, nie kupiłam jej, w ogóle mnie nie przekonała. Za dużo w tym tekście niejasności, niewiadomych, na dodatek ciężko ustalić jakiś konkretny czas akcji – nie wiem, jak rozgrywały się wydarzenia, co miało miejsce wcześniej, a co później. Panuje u ciebie niezły chaos, w którym naprawdę nietrudno się pogubić.
I wreszcie w jakim okresie dzieje się akcja, skoro szkołę i wyjazd do Warszawy Jankowi załatwiać musiał ojciec, który ma znajomości wśród komunistów w partii (koniec lat ‘80?), a na studiach Janek pisze z Asią przez Facebooka (lata od 2010 wzwyż)?

Denerwował mnie też imperatyw, który pchał fabułę w przód, ale jakby bezpodstawnie. Na przykład Asia kontynuowała znajomość z Jankiem mimo tego, że sama uznała relację za toksyczną czy nagle kobiety, które rozmawiały z nią o Janku, odwróciły się od niej (tego było dużo więcej, inne przykłady wiszą w ocenie). Mało tego, imperatyw w połączeniu z jednowątkowością sprawił, że historia stała się przewidywalna – informacje najczęściej wypływały po sobie. Przykładowo, akurat po tym, gdy Asia dostała umowę elektroniczną od Bogdana, którą miała schować w otchłani komputera, dowiaduję się, że Janek nagle zajmuje się hakerstwem, już jest wyszkolony, gotowy do działania i tak dalej. Takich przypadków też pojawiło się więcej, a przecież przewidywalne teksty w oczach czytelnika bledną bardzo szybko.

Muszę być z tobą szczera i na koniec napisać to, co najbardziej mnie boli po przeczytaniu twojego tekstu. Boli mnie rozczarowanie, które właściwie naprawdę rzadko czuję, kiedy coś czytam. Zwykle jest tak, że historie są ciekawe, ale niedopracowane, a u ciebie historia jest niezła, ale… nic poza tym. Nie mogę sobie przypomnieć, bym przez cały tekst choć raz poczuła, że czerpię przyjemność z czytania. Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi o to, że chcę bawić się, czytając o brutalnym seksie i radować się z tego, że twoja bohaterka przeżyła piekło. Chodzi o to, że czytanie jest dla czytelnika formą rozrywki. No bo dlaczego czytamy książki? Dlaczego chcemy poznawać historie bohaterów? One mają nas ciekawić, zabrać w inny świat, pokazać ludzi i ich doświadczenia – jakie by one nie były; radosne czy smutne, proste czy trudne. Twój obecny tekst nie spełnia tych założeń, a to przecież założenia podstawowe. Jak na razie wypracowanie nie przynosi czytelnikowi korzyści – nie interesuje, nie porywa, nie wzbudza żadnych emocji. Nie wyciskasz łez, nie sprawiasz, że czuję dreszcz i chcę poznać zakończenie, a w zgłoszeniu zapowiedziałaś przecież thriller.

Na dzień dzisiejszy? Ocena bez noty końcowej, ponieważ nie jestem w stanie wydać takowej czemuś, co nie jest opowiadaniem, a przypomina zaledwie konspekt, jakiś first draft.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w nadawaniu mu kształtu.



Podziękowania za betę dla Fenoloftaleiny i Forfeit.



https://goo.gl/forms/uhZHWZMc1UfI0aXk2


11 komentarzy:

  1. Przedstawiłaś ją nożem, o którym też wspomniałaś

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj! To jedziemy, na raty, bo portal nie puszcza w całości:

    Rozdział 1
    Nurkowanie Asi
    Początek jest mocno kwiecisty, (a przecież piszesz narracją pierwszoosobową) przez co mam wrażenie, że trochę mało naturalny. Przez to tak samo nienaturalna wydaje mi się bohaterka.
    — Taki styl myśli bohaterki lubiącej się w poezji, w kwiecistych obrazach, chociaż ja tu bardziej widzę, w tym opisie odskocznię po ciężkim dniu i delektowanie się zwykłą czynnością. A bohaterka uwielbia i kąpiele, nurkowanie i fantazjowanie. Myślę, że jakiś ogrodnik to samo mógłby opisać o kwiatach, czy ktoś kto delektuje się czekoladą, przynajmniej ja w głowie mam gdzieś podobny opis delektowania się jeszcze czymś innym.
    Jasne, nie ma nic złego w malowaniu obrazów, ale czy nie wydaje ci się, że balansujesz na krawędzi kiczu (jednak nie przekraczasz tej granicy, na plus), a sam opis jest za długi? Ledwo pierwszy akapit, a ja już przeczuwam przerost formy nad treścią. Męcząco. Na samym początku dla czytelnika zwykle interesująca będzie fabuła, jakaś akcja, poznanie postaci. Ja ją poznaję po długich
    — Nie, ale wiem, że może być tak odbierane, ja akurat odpływam przy takich opisach, płynę, nie męczę się. Ale ale... tak w pierwszej wersji miał być to prolog lub druga myśl, że rozpocząć sceną z sylwestra w czasie teraźniejszym i przejść do retrospekcji poznawania się bohaterów, lub jeszcze inaczej rozpocząć retrospekcją poznanie w pociągu.
    Jeszcze jedno w późniejszych rozdziałach tu zaniedbałam, mogłam opisać, kiedy zaczęły się jej te zabawy i co jej dawały. Pogłębić temat bezdechu.

    Rozdział 2
    Pierwsze spotkanie
    Całą rozmowę mogłaś pociągnąć albo od strony bohatera, albo bohaterki. Mogłabym poznać już lepiej jedną stronę, a tak nie poznaję żadnej, po prostu mam wgląd w sytuację ogólną. Nie wiem, czy narracja trzecioosobowa nie jest przesadą, skoro i dostaję też obie jednostki z osobna. Na pewno byłaby dobrym pomysłem, gdybyś nie dawała mi pierwszoosobówek. — zgadzam się.



    Udowodnij, że chłopak ma wiedzę i pokaż, że zaimponował dziewczynie. Jak na niego reagowała? I dlaczego tak pozytywnie, skoro z ostatniego akapitu jej przemyśleń na temat wzroku-skanera wyglądało to trochę tak, jakby Asia obawiała się chłopaka, wcale nie chciała się z nim kontaktować. Skąd więc pomysł, by jednak z nim rozmawiać? By kontynuować znajomość? Wygląda to trochę jak imperatyw narracyjny, byle popchnąć fabułę w przód. Ale Asia musiałaby mieć powód, by chcieć napisać do nowego kolegi, a jak na razie robi to mimo tego, co czuje. Nie wiem dlaczego, nie znam jej jeszcze na tyle, by móc wnioskować i znaleźć jakiś sensowny powód. — scena, scena wiem, dużo roboty i rozrost treści.

    Na dodatek brak drugiego tła, czegoś więcej poza zapowiedzią romansu, sprawia, że opowiadanie jest na razie płaskie jak kotlet potraktowany tłuczkiem na płaskiej Ziemi. — Tak przydałoby się, muszę pomyśleć.




    Poza tym strasznie płytko przekazujesz emocje. Robisz to wprost. Piszesz, że Asię zalała fala złości, a Janek był mocno zirytowany, kipiał ze złości, był wyprowadzony z równowagi. To tylko puste słowa. Pokaż bohaterów, ich zachowanie. To, jak łapią się za głowy, jak drżą im ręce, a skronie pulsują. Jak bohaterowie wzdychają, klną pod nosem czy cokolwiek. Niech reagują na emocje, a po tych reakcjach ja domyślę się sama, o co im chodzi. Show, don’t tell. — scena, scena.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział 3
    Wspomnienia z młodości Asi.
    W tytułach nie stawia się kropek. A pomijając poprawność, ten to straszny spoiler, mówisz dokładnie to, co ukazane zostaje w rozdziale, psujesz niespodziankę. Może wystarczyłoby samo: wspomnienia? — Tak lepiej, kropka mi umkła przy poprawkach w tytułach... tak jak gdzieś zwrot z dużej litery Ty itd.

    — Bo ja się wyczerpuję tylko wtedy, kiedy każesz mi coś zrobić. — Uśmiechnęłam się figlarnie, jak na grzecznego aniołka przystało. – Ile ona ma lat? W sensie zdania układa takie ładne i złożone, jakby kończyła podstawówkę, ale nie pasuje mi to do wariowania na podłodze. Dopiski narracyjne też sugerują starszą osobę, dzieci raczej nie używają takich słów jak figlarnie – jakieś podejrzanie stare wydaje mi się to słowo, chociaż to akurat mocno subiektywne odczucie. — uwierz małe dzieci lubią zapożyczać dorosłego słownictwa, stylizować swoją mowę na dorosłych, czasami wyłapują różne ciekawe słówka i bardzo komicznie to brzmi w ich ustach. To trochę coś innego ale dzisiaj syn do mnie mówi: „mamo choroba ci ucieka” a ja: co? A on: „no tak jak czas ucieka to ci choroba ucieka”. Powyższe dialogi były zapożyczone od innych dzieci, nie da wymyślone przeze mnie.



    Ile ta dziewczynka ma lat? Naprawdę nie wierzę, że jest aż tak mała; opis, który tworzy w głowie, podając chociażby wymiary powierzchni czy używając głębokich metafor o wychodzeniu z ciała pasują do dojrzałej osoby, a nie dziecka. Język, którego używasz, zupełnie nie jest adekwatny do tej perspektywy. Dzieci mówią prostymi słowami i nie zwracają uwagi na rzeczy abstrakcyjne, na metafory (bo nie są w stanie ich zrozumieć, a więc i wyprodukować, jako że myślenie abstrakcyjne rozwija się później), takie jak odchodzenie z ciała. — ja takie miałam już w dzieciństwie, nie pamiętam dokładnie wieku.
    Nie wiem, czy to dlatego, że z emocji wyprana jest sama narratorka – wspomina szarpaninę dokładnie, ale jednocześnie nie pozwala za mocno się wczuć, nie porusza zmysłów. Mówi o ciągnięciu za włosy, a ja nie czuję jej bólu, ponieważ nie daje mi go poczuć – jej samej to nie boli, ocenia sytuację na chłodno. — gdzieś ostatnio czytałam jakiś tekst o starcie narzeczonego w wypadku, gdzie bohaterka tak samo chłodno opisuje. Po różnych traumach, odcina się emocjonalnie od wspomnień.


    Rozdział 4
    Bez tytułu? Dlaczego? — A musi być? Pewnie zasada, że jak już występuje gdzie indziej tytuł, to konsekwentnie powinien być przy każdym rozdziale.

    Rymy zbyt mocno zwracają uwagę. Na dodatek narracja Asi jest taka strasznie poetycka (jak w scenie kąpieli), nie wiem, wydaje mi się to trochę dziwne, natchnione, kwieciste. Czy to pasuje do Asi zimnej, wypranej z uczuć, która bez żalu wspominała ledwo moment temu toksyczną relację z ojcem? Czy to się aby nie wyklucza?— Moim zdaniem nie. To z jednej strony odcięcie emocjonalne od przykrych doświadczeń i pogrążanie się w fantazjach, w innym odrealnionym świecie i z niego czerpanie przyjemności.

    Koiłam ból duszy, [przecinek zbędny] bólem ciała. – Przed chwilą pisałaś o zrzucaniu ciężaru i przechodzeniu ciała w serce. Teraz w drugą stronę – mamy ból duszy kojony bólem ciała. – Tu miałam na myśli masochizm.

    Tak z czasami to nieźle namieszałam.
    Magia otaczającego mnie piękna płynęła obok, a ja w ogóle nic nie czułam, jakby mnie tutaj wcale nie było, jakbym tylko śniła. – Zdania, które są tak bardzo poetyckie, nie wskazują, że bohaterka niczego nie czuje. Gdyby niczego nie czuła, jej narracja byłaby znów chłodna, obojętna. Jeżeli upiększają ją metafory, to znaczy, że postać jest wręcz zachwycona tym otaczającym ją pięknem. Jakby znów była na jakichś ciężkich narkotykach. — To wytłumaczyłam wcześniej, odrealnienie, fantazjowanie jest formą ucieczki.

    Zachowanie Asi jest dla mnie niezrozumiałe, bo jak na razie nie wiem nic o bohaterce, nie znam jej przeszłości, by ocenić, czy jest ona na tyle traumatyczna, by Asia musiała sięgać po ten nóż. Wspomnienia z ojcem nie są dla niej bolesne, opisywała je na chłodno, a potem usprawiedliwiała, więc nie o ojca chodzi, ale o coś więcej. – tutaj przydałby się jeszcze kolejne sceny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział 5
    Dzieciństwo Jana.
    I znów zbędna kropka w tytule, i znów spoiler.
    Poznaję drugą stronę medalu, czyli Jana. Okazuje się, że on też popisuje się poetyckością, chociaż może nie w aż takim stopniu, aby podejrzewać go o kontakty z jakimiś używkami, ale jednak — Myślałam chwilowo, że to błąd i powinnam ten styl zostawić tylko Asi. Jednak nie on też taki potrafił być. Był oczytany, powinnam przedstawić ich dialog gdzie popisuje się erudycją. Poza tym lubiał prozę. I nabył umiejętności posługiwania się tym językiem. Później nauczył się czarować i to też w poetycki sposób, doszła jeszcze znajomość NLP. Dlatego po studiach już całkiem stłamsił swoją rozlewność myśli, które były brutalne, obrzydliwie na rzecz przyjętej maski czarodzieja perswazji i dostosowania się do kobiet. Tutaj brakuje scen np jeszcze wprowadzić jak czaruje inne kobiety i jak one łapią haczyk.

    (…) siedzi wulkan pełen furii, tylko dotknij, to się wkurwi. My się go boimy i na szpileczkach chodzimy. Raz, dwa, trzy... – Niezła wyliczanka, nie znałam tej wersji. Zastanawia mnie tylko sens ze szpilkami – co one oznaczają? — Prowokację do wybuchu.

    W tamtych czasach ktoś z kuratorem poszedł na studia? Przecież w PRL-u na studia dostawała się elita, a kandydatów sprawdzały specjalne komisje. Poza tym Janek wyjechał z miasta do Warszawy? Skąd miał pieniądze, łożenie na nie w tamtych czasach było naprawdę drogie, trudno też było o miejsce w akademiku czy na stancji. To w czasach komuny wymagało naprawdę solidnych pleców. — Coś tu trzeba ująć inaczej. Jest tu błąd.

    Rozdział 7
    Umowa korupcyjna

    Mało tego; jeżeli podkreślałaś, że Janek studiuje informatykę i spoilerowałaś, że będzie Asię prześladował i szukał jej głęboko ukrytych tajemnic, to pewnie odkopie tego e-maila czy znajdzie kopię umowy i będzie miał na Asię haka. Tak przewiduję i jest to dość łatwe, bo wspomnienie prześladowań i scena z podjęciem ściśle tajnej współpracy są za blisko siebie. — Acha, spaliłam, za bliskbłą
    Rozdział 8
    Spotkanie po latach
    Chłopak na drugim roku studiów podjął zaocznie drugi kierunek – informatykę. Stanął przed trudnym wyborem. Matka wyszła ponownie za mąż, wyjechała za granicę. Tata umarł pół roku później. – Streszczenia, streszczenia, streszczenia. Bohaterowi umiera ojciec, którego zdążyliśmy poznać fabularnie? Nic ważnego, omińmy to, czytelniku. — scena, scena.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział 8
    Spotkanie po latach
    Chłopak na drugim roku studiów podjął zaocznie drugi kierunek – informatykę. Stanął przed trudnym wyborem. Matka wyszła ponownie za mąż, wyjechała za granicę. Tata umarł pół roku później. – Streszczenia, streszczenia, streszczenia. Bohaterowi umiera ojciec, którego zdążyliśmy poznać fabularnie? Nic ważnego, omińmy to, czytelniku. — scena, scena.
    Rozdział 9

    Gdyby nie fakt, że naprawdę pięknie grał, a muzykę skrzypiec uwielbiam, dałabym mu w pysk. – To zdanie mnie strasznie rozśmieszyło, wybacz. Koleś przerywa seks, żeby sobie pograć, i kompletnie ma gdzieś odczucia Asi, każe jej się ubierać jak jakiejś pierwszej-lepszej panience po wykonaniu usługi (i nawet zamawia jej taksówkę, łaskawiec!), a ona… jest zauroczona jego piękną grą? Aż tak? Przecież to głupie. [Potem Asia pyta, gdzie nauczył się tak grać… no tak, brzmi sensownie; to pierwsze pytanie, na jakie wpada?]. — nie miałam pomysłu, wyskoczyły skrzypce, ale jakoś tak poprowadzić scenę, że nie doszło do zbliżenia, czymś zaskoczyć, ale nie wiem czym. Co do zainteresowań dużo tego owszem, ale one są realne i z życia wzięte od bohaterów, oprócz skrzypiec;)

    Rozdział 11
    Rozłąka
    Tytuł sugeruje rozłąkę między bohaterami. Jak myślisz, czy nie psuje mi to niespodzianki? Nie odbiera w jakiś drobny sposób elementu zaskoczenia, który cieszyłby tak, jak odkrywanie kolejnych stron książki? — Tak.

    Rozdział 12
    Noc sylwestrowa Joanny

    I nagle, przez zamknięte powieki, przebiega milion tańczących endorfin. (...) Stoję z boku, przerażona na swoich trzęsących się nogach. Zimny pot zalewa moje ciało. – Pozwól, że sobie to poukładam. Najpierw trans, euforia, energia, taniec, potem gorąco, więc trzeba się rozebrać i to najlepiej do naga, bo potrzeba wolności; potem miliony endorfin pod oczami, brak snu, brak zmęczenia mimo wysiłku, ale już gorąc zamienia się w chłód, Aśka drży; zaraz nachodzi ją chęć na seks, dalej dziewczyna ma dziwne wizje… A potem już tylko nieprzyjemny, pusty zjazd – pusta kartka, zniechęcenie, brak pomysłu. Brak perspektyw.
    Wiesz, czym to śmierdzi?
    Metaamfetaminą, jak nic.
    Ale opis bardzo ładny, można się wczuć. — To raczej opis obłędu, szaleństwa na pograniczu psychozy. Relacja silnie uzależniająca i odcięcie od niej wywołuje podobne objawy, jak po narkotykach, więc mogą być takie skojarzenia.





    Rozdział 16, bez tytułu
    Noc przed dniem egzekucji Jana. – Jakiej egzekucji? Przecież w Polsce kara śmierci jest nielegelana. Mało tego, jest nielegalna w całej Europie (poza bodajże Białorusią); Unia Europejska sprzeciwia się stosowaniu kary śmierci w każdej sytuacji, bez wyjątku.— Wiem na końcu piszę, że to fikcja literacka.


    - Zaprawdę powiadam ci, nim zaśnie słońce, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju. – Asia była przy egzekucji? Czy raczej to była jakaś wizja, sen, coś, co działo się tylko w umyśle Janka?— Tak sen.


    Nie rozumiem też treści przypowieści o Adamie i Ewie, jakie ma ona nawiązanie do tekstu, co wskazuje – nie potrafię odgadnąć. Zmieniłaś historię o zerwaniu owocu z Drzewa Poznania, u ciebie Adam podarował Ewie kolorowy liść klonu i tym otworzył piekło. Co oznacza ten liść? Czy chodzi o jakąś ulotną, mało znaczącą przyjemność, która zwiastuje kłopoty?(tak) Dlaczego klon? Czym jest ta przypowieść w tekście? — Tu już symbolika być może zbędna, ale do interpretacji i odczytania czytelnika. ( To m.in. symbol miłości, zakochanych- tu kolorowy, czarodziejski (sztucznie wykreowany) zerwany, traci swoje kolory, iluzja idealnej miłości)



    PODSUMOWANIE

    Bardzo dziękuję za Twoje uwagi i podzielenie się wiedzą, co i jak pisać.
    Nie wiem jak ogarnę ten burdel. Czy będę jak Kazik śpiewała: „ja tu jeszcze wrócę, nie zostawię tego, bałaganu totalnego”.  Na razie przerwa na oddech i urlop od pisania opowieści dziwnych treści.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie odpowiem na to, co zwróciło moją uwagę. :)

      uwierz małe dzieci lubią zapożyczać dorosłego słownictwa, stylizować swoją mowę na dorosłych, czasami wyłapują różne ciekawe słówka i bardzo komicznie to brzmi w ich ustach. To trochę coś innego ale dzisiaj syn do mnie mówi: „mamo choroba ci ucieka” a ja: co? A on: „no tak jak czas ucieka to ci choroba ucieka”. Powyższe dialogi były zapożyczone od innych dzieci, nie da wymyślone przeze mnie – No tak, dialogi były świetne, ale ja mam na myśli partie narracyjne. W tamtym momencie nie wiedziałam, że narracja należy do dorosłej Anny, myślałam, że to retrospekcja pełną gębą, a więc i dopiski po dialogach uznałam za należące do dziecka. Widać mocny kontrast między dziecięcymi wypowiedziami dialogowymi a oświeconym narratorem. Dopiero później zrozumiałam, że to cały czas narracja Asi, jednak wpadłam na to zbyt późno.

      gdzieś ostatnio czytałam jakiś tekst o starcie narzeczonego w wypadku, gdzie bohaterka tak samo chłodno opisuje. Po różnych traumach, odcina się emocjonalnie od wspomnień. – Okej, ale twoja Asia jest czasami chłodna, a czasami emocjonalnie wylewna. Jasne, można powiedzieć, że kobieta zmienną jest, a narracja zależy od sytuacji i tak pewnie jest w realnym życiu, ale w książkach, aby nastąpiła zmiana, musi pojawić się coś, co tę zmianę jakoś warunkuje. A u ciebie Asia raz jest taka, a raz taka – czytelnik nie wejdzie ci do głowy i nie domyśli się sam wyjaśnień, jeżeli coś jest niejasne w tekście.

      Tytuły – nie wiem, chyba nie wszędzie muszą być, ale jeżeli się pojawiają, a później ich brakuje, to czytelnik może się zastanawiać, czy przypadkiem czegoś nie zapomniałaś, nie zgubiłaś. Skąd miałam wiedzieć, że to celowy zabieg? Gdybym zobaczyła brak tytułu w jakimś środkowym rozdziale w książce, zastanawiałabym się, czy nie jest to błąd druku.

      Usuń
    2. Myślałam chwilowo, że to błąd i powinnam ten styl zostawić tylko Asi. Jednak nie on też taki potrafił być. – Okej, ale czy jest sens tworzyć dwie tak samo udziwnione postaci? Z mojej perspektywy wygląda to trochę tak, jakbyś szła na łatwiznę, bo możesz cały tekst przelecieć jedną stylizacją językową. Na dodatek czytelnik może sobie pomyśleć, że „hmm, a może ta autorka nie potrafi pisać inaczej? lżej? normalniej? i dlatego kreuje dwie postaci z takimi samymi stylizacjami?”, do tego dochodzi fakt, że obie te postaci się zlewają, obok siebie nie wyglądają na oryginalne i charakterystyczne. A to powoduje, że tekst staje się mniej ciekawy i bardziej męczący.
      Piszesz tak, jakby Jan nie był twoim bohaterem, a realnie żyjącą personą, którą za wszelką cenę musisz przedstawić tak, jak istnieje. Ale przecież to tylko postać, której możesz w tekście zmienić nieco charakter. Nie chcę niczego sugerować, ale nie musisz tworzyć erudyty i krasomówcy, skoro Aśka już sama w sobie leci całe partie narracyjne dla niektórych męczącą stylizacją pełną metafor i kwiecistych zdań-zawijasów.

      Co do zainteresowań dużo tego owszem, ale one są realne i z życia wzięte od bohaterów, oprócz skrzypiec;) – ale jest różnica między postaciami w książce a ludźmi. Opowiadania przedstawiają zaledwie jakieś poskładane w całość wyrywki z życia, które posiadają i rozwijają jakiś konflikt fabularny. Przedstawiane postaci muszą być dopasowane do tych wyrywków (lub wyrywki do nich, czemu nie), w każdym razie jeżeli coś ci nie jest fabularnie potrzebne, to po co o tym wspominać. Z Janka erudyty-poety-studenta-historyka-boksera-modelarza-muzyka-informatyka-chemika-kucharza-i-co-on-tam-jeszcze-potrafi zrób postać, która posiada umiejętności TYLKO potrzebne fabularnie. Po co mu tyle dowalać? Przez to wydaje się on wybitnie utalentowaną jednostką bez słabych stron, co czyni go kompletnie nierealnym. Próbujesz z niego zrobić różnorodnego człowieka, a wychodzi w drugą stronę – cudowny Gary Stu.

      Usuń
    3. Wiem na końcu piszę, że to fikcja literacka. – Ale to nie ma nic do rzeczy. Piszesz na podstawie realnego świata, akcja dzieje się w obecnej Warszawie, nie wymyślasz swojego uniwersum. Musisz się dostosować.
      Spójrz na definicję fikcji literackiej. Ten termin oznacza tyle, że opisywane wydarzenia nie miały miejsca naprawdę, mimo że nie da się tego zweryfikować przez porównanie z rzeczywistością – nadal fikcja ta jest ograniczona przez prawdopodobieństwo i logikę. Fikcja literacka może dotyczyć nawet utworów fantastycznych, których autor stworzył cały mechanizm rządzący wykreowanym światem – mogłabyś sobie więc pisać fantasy o alternatywnej rzeczywistości, w której ściśle określone przepisy prawne nie istnieją. Ale twoja opowieść jest fikcją literacką utworu realistycznego – istnieją realne przepisy prawne, twoi bohaterowie poruszają się w naszym świecie i jeżeli chcesz wykreować porządne opowiadanie w tej rzeczywistości, to musisz zrobić to w stu procentach. Nie usprawiedliwisz braku researchu definicją fikcji. To tak nie działa, akurat tutaj świadczy tylko o twojej niewiedzy na temat kary śmierci.

      symbolika być może zbędna, ale do interpretacji i odczytania czytelnika. – A co, jak czytelnik nie potrafi jej odczytać wcale?

      Polecam się na przyszłość! :)
      Miłego urlopu!

      Usuń
  6. Oj — "To tak nie działa, akurat tutaj świadczy tylko o twojej niewiedzy na temat kary śmierci." - do dziwnych wniosków dochodzisz, tzn. tego w ogóle nie kumam. Bardziej dotyczy to niewiedzy terminu"fikcji literackiej", sądziłam,że tak można. Przecież wiadomo , że w Polsce nie — dlatego porównuje, że gdzieś indziej historia pisze się na nowo i celowo używam już imion Amerykańskich, gdzie taka historia mogłaby się realnie w ten sposób zakończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie musisz zastanowić się, w jakim stanie będzie dziać się akcja – w zależności od tego, który stan wybierzesz, proces będzie się różnił lub wcale nie będzie możliwy.

      Usuń