Adres: Wielka draka w WWE
CZĘŚĆ DRUGA
PODSUMOWANIE TREŚCI
PODSUMOWANIE TREŚCI
NARRACJA
I STYL
☒ Head-hoppingi (nieumiejętne skakanie w jednej
scenie/jednym akapicie między punktami widzenia wielu bohaterów, mylenie
perspektywy skutkujące gubieniem się czytelnika);
☒ mieszanie
czasów narracyjnych;
☒ mieszanie
narratora wszechwiedzącego z mową pozornie zależną bohaterów w jednym akapicie (brak możliwości odróżnienia
ich od siebie);
☒ niejednolita
stylizacja narratora wszechwiedzącego (poetycka – kwiecista, kolokwialna – młodzieżowa, archaizowana –
staropolska, a czasem jakby żywcem ściągnięta z kultury Stanów Zjednoczonych);
☒ nadmierne
wykorzystywanie frazeologizmów i powiedzeń przez narratora i bohaterów (często typowo polskich; część
nawiązuje do Boga chrześcijańskiego, część odnosi się do mitologii greckiej,
rzymskiej lub nordyckiej);
☒ wykorzystywanie bowiem (narrator widzialny, niedopasowany do
konwencji opowiadania);
☒ rozwleczone
tempo fabularne poprzez nadużywanie określeń czasu (np. po chwili, po
czasie, teraz, tymczasem itp.);
☒ powtórzenia;
☒ hiperbolizacje;
☒ nadużywanie
zaimków;
☒ skróty
myślowe w narracji.
OPISY
☒ Streszczenia
ważnych wydarzeń, których zabrakło w tekście (np. mailing Eve i Romana);
☒ ekspozycje (ściany tekstu o odczuciach i
przemyśleniach bohaterów, suche i puste opisywanie narracją, zamiast
pokazywanie sceną; często wtedy, kiedy postaci nawet nie myślały o tym, co
opisywał narrator, bo zajmowały się czymś innym). Przy czym ekspozycje nie są
za każdym razem złem wcielonym. U ciebie jednak znacznie przeważają nad
scenami. W przypadku jednej czy dwóch, pewnie nawet byśmy się nie czepiały, ale
twoje opowiadanie to głównie streszczenio-ekspozycyjne
wypracowanie szkolne, a nie… opowiadanie właśnie [artykuł – KLIK];
☒ ekspozycje
przerywające dialogi w połowie (trzeba cofać się w tekście, żeby przypomnieć sobie kontekst początkujący
rozmowę);
☒ ekspozycyjne dopiski
narracyjne w dialogach (tłumaczenia, co przed momentem powiedzieli
bohaterowie i dlaczego);
☒ nikła
liczba opisów miejsc malejąca z rozdziału na rozdział (brak świata przedstawionego. Po
rozdziale dziesiątym pojawiają się jedynie opisy postaci oraz miejsc tylko
tych, które bohaterowie odwiedzają po raz pierwszy. Jakbyś sądziła, że pisanie
RPF zwalnia cię z obowiązku kreowania tła);
☒ typowe
opisy miejsc przedstawiające
ogólne zestawienie elementów scenerii (np. coś leżało tam, coś stało
tam);
☒ malejąca z
rozdziału na rozdział liczba opisów postaci (jakbyś sądziła, że samo wprowadzenie
ich w pierwszych rozdziałach wystarczy, a potem pozostaje ci tylko do
dyspozycji kolor włosów);
☒ typowe
opisy bohaterów (kolor
włosów, fryzura, strój – często w nieprzemyślanych momentach, np. w połowie lub
pod koniec sceny, gdy bohater już wychodzi);
☒ typowe
opisy większości walk (strasznie
szczegółowe i z masą powtórzeń, z pogubionymi podmiotami, niesprawdzane, pisany
jakby pod natchnieniem);
☒ zastępowanie
opisów odnośnikami do ubrań bądź profili bohaterów.
FABUŁA
☒ Brak
researchu (przykłady:
wspomnienie matki Deana, dane o narkotestach, dane o alergiach pokarmowych,
dane o domowych sposobach na siniaki itp.);
☒ brak
tłumaczeń/definiowania skomplikowanych pojęć związanych z wrestlingiem (jakbyś pisała tylko dla
siebie/dla wielkich fanów tego sportu, nie zachęcając nowych czytelników do
poznania go);
☒ imperatyw
narracyjny [artykuł
– KLIK] (najbardziej drażnił ten kibicujący bohaterkom, by
dostały się na Raw, oraz ten łączący Deana i Tarę);
☒ niezgodność
z realiami wrestlingu (przykłady:
brak kayfabe’u, ale obecność gimmicków, nieodpowiedni wiek OCC, brak
managementu itp.);
☒ brak
podziału na wątki pierwszoplanowe, drugoplanowe oraz dalszoplanowe;
☒ zapominanie
o wątkach (przykłady:
pomalowany autobus, problemy zdrowotne Eve, co dalej z relacją Tara-rodzice?
również podejrzane wiadomości do Setha);
☒ streszczenia
rozwiązujące ważne wątki (robienie nadziei czytelnikowi na ciekawą akcję, którą potem szybko
tłumaczono/streszczano, np. wątek podejrzeń AJ o zdrady męża);
☒ wątki trwające
za krótko – brak budowania i utrzymywania napięcia (np. zmarnowany wątek rodziców Tary +
kłótnia OCC i zakończenie jej w jednym rozdziale);
☒ brak
trwającego wątku zaklimatyzowania się OCC w świecie WWE, co powinno być
priorytetem;
☒ brak
relacji Tara-Eve w późniejszych rozdziałach (narrator wspomina, że dziewczyny
odsuwają się od siebie, ale brakuje scen pokazujących to);
☒ brak
konsekwencji w opisach walk (bohaterki, szczególnie OCC, dostają ostry wpieprz, ale koniec końców
nic im nigdy nie jest, ale gdy ktoś skopał raz Becky poza ringiem, to ta zaraz
wylądowała w szpitalu ze wstrząśnieniem mózgu);
☒ brak ingerencji sędziego (pojawiał się głównie przy odklepywaniach);
☒ brak czasu
na odpoczynek w początkach historii;
☒ nużąca
długość (część
treści można by spokojnie wyciąć i nie zmieniłby się sens fabularny);
☒ mocno
przewidywalne prowadzenie wątków romantycznych;
☒ zdecydowanie
za mocne eksponowanie pairingu Apocarose;
☒ sceny,
które bardziej żenują, niż bawią (np. rozmowy AJ i Punka o antykoncepcji).
☑ Interesujący
prolog;
☑ obrazowe
retrospekcje przeszłości Deana (te, które są scenami, nie ekspozycjami);
☑ ciekawy
wątek odejścia i powrotu Romana;
☑ świetna
scena (i cały wątek) Setha wprowadzającego w obieg Apocarose;
☑ niespodziewane
podzielenie The Bloody Violence na SmackDown i Raw;
☑ widać
progres prowadzenia fabuły na przestrzeni całej historii (widać, że uczysz się pisać na tym
tekście i idzie ci coraz lepiej).
BOHATEROWIE
☒ Wprowadzanie
i przedstawianie postaci imieniem, nazwiskiem, stajnią, kolorem
oczu i włosów, ewentualnie pochodzeniem;
☒ OCC bardzo
szybko utożsamiają się z WWE, wnikają w nowe towarzystwo i od razu zawierają
przyjaźnie;
☒ zbyt wielu
bohaterów w scenie wpływa na chaotyczność tekstu;
☒ zbyt wielu
bohaterów poznajemy naraz, gdy Tara i Eve dostają się do WWE;
☒ ogólny
natłok postaci (+
brak podziału na pierwszoplanowe, drugoplanowe i dalszoplanowe);
☒ nadawanie
imion i charakteryzowanie postaci, które nie odgrywają ważnej roli w
tekście (np.
fryzjerom, trenerom, pielęgniarkom itp.);
☒ wspominanie
postaci, które nie pojawiły się w tekście (np. Felix,
Bayley, Dolph Ziggler, Lana, Rusev, Summer, Vicky Guererro itp);
☒ wprowadzanie
postaci niemających znaczenia fabularnego (jak wyżej);
☒ wprowadzanie
postaci jednorazowo, na potrzeby jednej sceny (np. w szpitalu u Becky);
☒ wprowadzenie
postaci akurat przed ważnym wątkiem fabularnym z ich
udziałem (np.
R-Truth);
☒ wprowadzenie
postaci na jedną scenę, dając im jedną cechę, a potem, gdy ktoś taki jest
potrzebny, zapominanie o nim (nadal R-Truth i wątek AJ męczącej Deana o śledztwo w sprawie męża);
☒ znikanie
bohaterów (np.
Natalya, której tyczy się ważny wątek)…
☒ …lub
jeszcze niewprowadzenie ich (19 rozdział, a nadal nie poznałyśmy wszystkich z zakładki o
bohaterach! Trochę za późno, by bardziej mieszać czytelnikom w późniejszych
notkach);
☒ charakteryzowanie
bohaterów ekspozycjami bądź dialogami;
☒ niekonsekwencja
w kreacji bohaterów (na
przestrzeni rozdziałów postaci zmieniają się bez wyraźnego powodu, nagle,
często jednorazowo na potrzeby sceny – Dean jest mizoginem raz na ruski rok,
tak samo Eve introwertyczką);
☒ prowadzenie
narracji w sposób wymuszający na czytelniku lubienie/nielubienie danej postaci (narrator faworyzuje niektórych
bohaterów, a innych neguje, np. Charlotte – narrator wszystkowiedzący nie ma
prawa oceniać!);
☒ identyczność
– zlewanie się postaci (prawie wszystkie twoje postacie rozumują w ten sam sposób, reagują na
wydarzenia, nie są wyjątkowymi indywidualnościami, stanowią zlepek typowych,
randomowych cech);
☒ identyczna
stylizacja językowa bohaterów (wszyscy twoi bohaterowie wyrażają się w ten sam sposób, używają podobnego
języka – brak stylizacji językowej: artykuł TUTAJ);
☒ teleportujące
się do dialogów postacie (ktoś mówi, mimo że nie został wymieniony w opisie początkującym dialog,
najczęściej tj. wymienianie imion ludzi w pobliżu, np. Charlotte na backstage’u
w rozmowie z Shane’em);
☒ nazywanie
dorosłych mężczyzn po trzydziestce chłopcami, a dojrzałe
kobiety dziewczynami;
☒ głupota
części postaci (postaci
są… raczej głupie. Ich myśli nie są w żaden sposób odkrywcze dla czytelnika;
nie wiemy, czy to typowe w świecie wrestlerów, ale podejrzewamy, że nie. Np.
myśl Becky po czternastu latach w WWE, że nad wydarzeniami pracuje wielu ludzi…
Albo rozmowy o antykoncepcji. Albo dialogi, jakby bohaterowie chodzili do
polskiego gimnazjum…);
☒ brak
czułości/reakcji na ból oraz wyraźnych konsekwencji otrzymania prawdziwych
ciosów (oraz
zaskakująca szybkość regeneracji!);
☒ Eve jako
intro-ekstrawertyczka;
☒ Dean jako
pseudomizogin;
☒ I co
oni wszyscy nagle tacy bogobojni?
☑ OCC nie są
Mary Sue (musimy to
docenić, ponieważ pierwsze rozdziały właśnie to zapowiadały – amatorki-heroski
dostały się na Raw. Potem jednak już nigdy to wrażenie nie powraca; dziewczyny
ulegają kontuzjom, przegrywają, a nawet kłócą się);
☑ kreacja
Maryse;
☑ Seth jako
dobrze wprowadzony antagonista historii (wprawdzie nie czuć tego na początku oraz w scenie,
kiedy Rollins pali z Tarą e-papierosa, ale poza tym to naprawdę dobrze
wykreowana postać, nawet w miarę konsekwentnie, i da się go lubić oraz
zrozumieć motywy jego działań – nawet bez ekspozycji mówiącej o nich);
☑ Roman jako
jedna z niewielu postaci prowadzona konsekwentnie (bohater spokojny, rozważny, za
którym się tęskni i któremu się współczuje);
☑ lekkie,
humorystyczne dialogi (chociaż
gdy wszyscy mówią jedną stylizacją, nietrudno takie pisać).
Podsumowanie zawiera 74 uwagi, z
czego 11 to uwagi pozytywne (15%).
Mimo że większa częś tyczy się
spraw do poprawy, w ogólnym rozrachunku nie czytało nam się bardzo źle.
Historia bawiła – głównie przez niedociągnięcia – więc będziemy wspominać ją
poniekąd pozytywnie. Gdybyś zdecydowała się poprawić całość (tak, niestety
trzeba rozumieć przez to napisanie historii od nowa), z chęcią śledziłybyśmy
dalsze losy postaci. Potrzebujesz jednak solidnego planu. Zdecydowanie – tylko
plan może postawić to opowiadanie na nogi.
I chociaż zwykle nie podoba nam
się na WS branie pod lupę RPF-ów, to jednak tym razem tragedii pod względem
niesmaku nie było. Trudno powiedzieć, czy gdyby Seth albo Dean przeczytali tę
historię, byliby bardziej rozbawieni, czy zażenowani, my jednak skłaniamy się
bardziej w stronę rozbawienia.
POPRAWNOŚĆ
Zacznijmy od
sprawy kluczowej.
Notorycznie
mylisz myślnik z dywizem. Ten pierwszy jest dłuższy i ma dwie formy: półpauzę
[–] i pauzę [—]. Możesz sobie wybrać jedną (ważne, aby przez cały
tekst zachować konsekwencję).Obecnie raczej odchodzi się jednak od pauzy na
rzecz półpauzy.
Myślniki
oddziela się z dwóch stron spacją. To myślniki powinny zaczynać i kończyć
dialog, ale również wskazywać silniejszą pauzę oddechową niż przecinek przy np.
wtrąceniach. Pauzę otrzymasz za pomocą kombinacji: ALT+0151 z włączoną
klawiaturą numeryczną, a półpauzę: ALT+0150. Ewentualnie jeśli piszesz w
Wordzie, to skrótem będzie CTRL+-.
Natomiast
twój ulubiony dywiz (zwany także łącznikiem) [-] jest, jak widzisz,
krótszy, nigdy nie oddzielają go spacje oraz występuje tylko w roli łącznika,
np. w połączeniach wyrazowych typu biało-czerwony albo przy zapisie
nazwisk dwuczłonowych: Alicja Gajda-Nieckarz (he, he).
Uwagi
poprawnościowe będziemy zapisywać w zdaniach w nawiasach kwadratowych, część
błędów zostanie również szerzej opisana po myślniku.
000.Everything
has end. – Zaczniemy od tego, że w tytule nie powinna znaleźć się kropka na końcu.
Powinien być także odstęp po numeracji. Ten błąd powtarzasz przy każdym
rozdziale.
„I po co
mi to było? Pomyślała Tara pomiędzy jednym spazmem bòlu a drugim. Czuła
bòl setki razy w swoim [zbędny zaimek] życiu. Na tym polegała ta praca. Ta
pasja. Bòl był nieodłączną częścią wtestlingu i doskonale zdawała [kto?
pasja?] sobie z tego sprawę, gdy pierwszy raz stanęła w drzwiach dojo Mickey'a
Linnleya”. – Po pierwsze: myśli bohatera zawsze musimy oddzielić myślnikiem lub
przecinkiem. Tutaj: „I po co mi to było? – pomyślała Tara pomiędzy
jednym spazmem bólu a drugim”. Nie będę już więcej wspominać o tym błędzie,
ponieważ w dalszym tekście powtarza się nagminnie.
Po drugie:
pomyliłaś podmioty.
Po trzecie:
powtórzenia.
Po czwarte:
literówka (wrestlingu).
Po piąte:
Mickeya – KLIK. Dalej w tekście nazywasz Mickeya
Mickiem:
Och, stary
trener Mick byłby z niej dumny.
To jak ten
trener się w końcu nazywał? Mickey czy Mick?
„Nie będzie
miał dla mnie litości. Zdała sobie sprawę, wpatrując się w pełne futrii oczy
przeciwnika. Był w transie. Nie myślał [,] co robi. Chciał tylko ją zniszczyć.
A ona chciała mu pozwolić. Nie miała siły już walczyć”. – W drugim zdaniu
brakuje informacji, z czego bohaterka zdała sobie sprawę. Zapis nie sugeruje,
że zdanie odnosi się do swojego poprzednika. Na dodatek rozdzielanie zdania
złożonego kropką i zaczynanie drugiej części składowej od wielkiego a
ani nie brzmi, ani nie wygląda dobrze. Zmuszasz mnie do dwóch nienaturalnych
pauz oddechowych.
Zostaw ją,
ty sukinsynu! - krzyczał ktoś zza ściany klatki, siłując się z żelazną
kratą.- Otwòrz klatkę, on ją zabije! - krzyczał do sędziego. –
Niepoprawna litera ó, która doprowadza mnie do białej gorączki.
Wystąpiło też powtórzenie, warto zamienić jeden z wyrazów na np. ryczeć,
wrzeszczeć, wołać.
Nawet z na wpòł
utraconą świadomością [,] Tara wiedziała, czyj to głos. – Ponownie
błędne ó. Masz dziką klawiaturę czy robisz to specjalnie? Nie będę już o
tym wspominać.
Sama
zdecydowała się na tą walkę w klatce. – Tę.
Słyszała [,] jak
chłopak darł się i wyzywał jej przeciwnika.
W końcu
poczuła [,] jak czyjeś ręce łapią ją w talii (...).
Całe ciało
piekło z bòlu i zapewnie było okrutnie czerwone. Obok niej leżał kij
nawinięty drutem, ktòry jeszcze niedawno nękał jej brzuch. – Zapewne [KLIK].
Dodatkowo brakuje podmiotu; z pierwszego zdania nie wynika, kim jest ona (użyte:
niej). Poza tym z tego, co zdążyłam zauważyć, masz narratora
współczesnego, a nagle – zupełnie od czapy – używasz w dziwnym kontekście słowa
nękać. Zwykle odnosi się ono do ludzi: ktoś kogoś nęka/dręczy. W
odniesieniu do kija, a nie gościa, który trzymał kij, brzmi to śmiesznie.
Nie miała
tyle świadomości [,] by to ocenić. Nie chciała myśleć o jej [swoich]
przyjaciołach i rodzinie. Nie chciała [,] by musieli na to patrzeć.
(...) gdy
zobaczyła [,] jak zbliżają się do ściany klatki.
Skończy ze
mną nie dość, że na ich oczach [,] to jeszcze dosłownie przed nimi, a oni
nie będą mogli nic zrobić. – Dosłownie przed nimi tutaj nic nie
wnosi, jest zbędne, bo przecież na ich oczach znaczy dokładnie to samo.
Tautologia.
(...) nie
miała pewności [,] czy w ogòle ją słyszał.
Ostatnie [,] co
pamiętała, to konwulsje wstrząsające jej [zbędny zaimek] ciałem.
001. Bushing
in the air.
- Auć! -
jęknęła Eveline, pocierając dłonią potylicę, [przecinek zbędny] w miejscu, w
którym dopiero co, [przecinek zbędny] coś ją uderzyło.
Gdy kolejny
kamień zbombardował łóżko Eveline, dziewczyna już wiedziała, że
udawanie, że jej nie ma, niewiele pomoże. Wstała i leniwym ruchem wychyliła
się zza otwartego okna i zrzuciła z parapetu linową drabinę. –
Niepoprawne wykorzystanie zza – wychyla się przez okno albo z okna, a
nie zza niego. No i trudno byłoby wychylić się przez okno zamknięte [otwarte
zbędne].
Wbrew
pozorom, [przecinek zbędny] była normalną nastolatką, a fakt, że trzymała
w pokoju linową drabinę i spuszczała ją prawie każdej nocy swojej [zbędne]
przyjaciółce z trzeciego piętra, był wpływem Tary. [podwójna spacja]
Tsaa.. były chwilę [e], w których najchętniej robiłaby [rozbiłaby]
pannie McTudy głowę o parapet okna. Jednak jako, [przecinek zbędny] iż
rolę impulsywnego maniaka w tej relacji miała w posiadaniu Tara, jej zostało
tylko wyobrażanie sobie, jak pięknym byłoby jej życie, gdyby miała
normalną koleżankę. Ale Bóg nie był dla niej tak łaskaw i miała tylko
Tarę. – Nie podoba mi się określenie fakt był wpływem Tary. Brzmi
strasznie nieporadnie. Może lepiej był sprawką Tary albo – jeżeli już
całość jest ironiczna – był zasługą? Na dodatek straszne są te powtórzenia
– odstraszają, a to dopiero pierwszy rozdział. No i cały ten fragment to tylko
dwa zdania! Potnij je, miej litość! Pod koniec drugiego nie pamiętam jego
początku!
By nie
budzić sąsiadów [,] dziewczyna bezgłośnie zaczęła wspinać się po
drabinie. Jeszcze kiedy miały po dwanaście lat [,] Eve bała się,
że Tara spadnie. Teraz jednak bardziej bała się, iż Tarze znów
odbije i dziewczyna po prostu zeskoczy. (...) Eveline szybko wciągnęła drabinkę
z powrotem do pokoju, by ciekawscy sąsiedzi znów nie zainteresowali się
sytuacją, tak, [przecinek zbędny] jak robili to regularnie od kilku lat.
-
Słyszeliśmy, że ktoś Cię w nocy odwiedza! Jak tak można, bez zgody rodziców
spraszać na noc chłopaków do siebie? Masz szlaban do odwołania! – W
dialogach nie stosuje się formy grzecznościowej. To nie list. Tak na chłopski
rozum – cytujesz rozmowy, a gdy ktoś mówi, to przecież nie słychać, czy zwraca
się do kogoś wielką czy małą literą, prawda?
Dalej stale
popełniasz ten błąd, więc już o nim nie wspomnę. Przeredaguj pod tym względem
każdy dialog.
"Chłopaka
będziesz mogła sobie znaleźć najszybciej na moim pogrzebie. Wcześniej ci na to
nie pozwolę" – niepoprawny cudzysłów. Ten poprawny, polski tzw.
apostrofowy wygląda tak: „(...)”. W Wordzie pojawia się automatycznie, a pisząc
na Bloggerze, trzeba znać kody: ALT+0132 i ALT+0148. O tym też już nie będę
pisać.
(...)
ruszyła w stronę szafy Eveline i zaczęła żywiołowo grzebać w jej szufladzie z
bielizną. – Przecież to logiczne, że skoro szafa należy do Eveline, to szuflada też
jest jej… Nadużywasz zaimków.
Tajemnica
dziwnego zachowania Tary rozwiązała się, gdy na twarzy Eveline wylądował
jej świecący, niebieski, poprzeszywany przezroczystym materiałem kombinezon,
ukrywany przed rodzicami wraz z bielizną.
- Stara,
ubieraj się - powiedziała Tara, a na jej twarzy wykwitł ten
dziwny wyraz, w którym nie wiedziałeś, czy masz się cieszyć razem z nią,
czy może uciekać na drugi koniec Stanów Zjednoczonych. – Dziwny
wyraz w którym? Co?
Dziwny
wyraz, przez który… – jak już. Poza tym ze zdania wynika, że mamy się
cieszyć z twarzą Tary, a nie z Tarą; zły podmiot.
Zaczynam
zauważać, że masz całkiem spore problemy, jeżeli chodzi o dobieranie
słownictwa. Póki co zdarza ci się nie trafiać w kontekst. Widać, że chcesz
użyć jakiegoś sformułowania, ale mylisz znaczenia słów, których używasz.
- Że co? -
zapytała z głupią miną Eveline, ściągając z twarzy swój [zbędne]
kostium. Nie używała go zazwyczaj. Trenowała w zwykłych dresach. Ten
używała tylko do wyjątkowych okazji. – Strasznie nieporadne zdanie.
Dresy się po prostu ubiera, kostiumy też. Widzisz? Przed chwilą akurat
wspominałam o nietrafionym dobrze słów. W tym przypadku używać brzmi
słabo. Na dodatek nie ubiera się czegoś do wyjątkowych okazji, ale na wyjątkowe
okazje, ewentualnie w wyjątkowych okolicznościach. No i zazwyczaj
bardziej pasuje w trzecim zdaniu, nie w drugim – drugie to właściwie lanie
wody, niczego nowego nie odkrywa. Sugeruję:
– Że co? –
zapytała Eveline, ściągając z twarzy kostium. Zazwyczaj trenowała w zwykłych
dresach. Ten ubierała tylko na wyjątkowe okazje.
Zauważ, że w
sugerowanej wersji zniknął też dopisek o twarzy i głupiej minie. Dlaczego? No
bo skoro bohaterka dopiero ściąga z twarzy kostium (imiesłów współczesny
świadczy o tym, że coś się dzieje w jednym czasie), to jak niby możemy widzieć
jej twarz?
- No ubieraj
się, Stara. I to w trybie natychmiastowym. Felix dał mi cynk, że właściciel
Penumbry ma dwa wolne bilety na Monday Night Raw w Chicago, [przecinek
zbędny] dla tych [,] którzy po niego przyjdą - wytłumaczyła koleżance
Tara, po czym otworzyła swoją sportową torbę i zaczęła się przebierać. –
Podkreślenie zbędne, bo logiczne. Dlaczego napisałaś Stara wielką
literą? Czy to jest oficjalny pseudonim Eve? Coś czuję, że nie, więc małą.
Innym mogło
to się wydawać trochę dziwne, ale w ich przyjaźni nie było taboo i etap
wstydu przebierania się obok siebie nawzajem miały dawno za sobą. – Tabu. No i
samo podkreślenie też brzmi topornie. Może etap wstydu w związku z
przebieraniem się – coś takiego...
Poza tym czy
one przebierały się nawzajem dosłownie? W sensie jedna ubierała drugą, a druga
– tę pierwszą? Bo tekst opisuje scenę, w której Tara przebiera się bez niczyjej
pomocy, a Eve w tym czasie robi coś innego. Wygląda na to, że pogrubienie jest
zbędne.
- Miał
powód. Obiecałam mu, że jak mi wszystko powie, to się z nim umówisz. - Tara
czasem zasługiwała sobie na wyrżnięcie głową w parapet i Eveline coraz
częściej dochodziła do tego wniosku. Bardziej delikatny od panny McTudy był
chyba nawet papier ścierny. – Wprawdzie słowa należą do Tary, ale dalszy opis to
ewidentnie przemyślenia Eveline w stosunku do koleżanki. Brakuje akapitu.
Podkreślenie zbędne. Poza tym zasługiwać na wyrżnięcie głową w parapet? To
brzmi okropnie topornie. Może lepiej: (...) zasługiwała na to, by
uderzyć jej głową w parapet… Czy coś w tym kontekście. W końcu to opko o
wrestlingu! :D
I coś mi się
wydaję [e], że ty [,] tak samo jak ja [,] pomimo ryzyka, się na
to piszesz. – Karkołomny szyk.: I coś mi się wydaje, że ty, tak samo jak
ja, piszesz się na to pomimo ryzyka.
Przez chwilę
Eveline miała zamiar odmówić, ale wtedy w jej umyślę [e], [przecinek
zbędny] rozbrzmiała głośna muzyka trąb. You can't see me. – Co ty masz z tymi ę?
„Klub
Penumbra śmierdział jak zawsze mieszanką krwi, potu i oddechów
podchmielonych klubowiczów”. – Zbędna kursywa w nazwie klubu. I może się
czepiam, ale tak serio – ile tam by musiało być tej krwii, żeby stała się ona
wyczuwalna? Mimo wszystko podejrzewam jednak, że ktoś na pewno tam sprząta,
inaczej lokal dawno dorwałby sanepid, a i wątpię, aby ta krew przelewała się w
klubie litrami.
Widząc
Eveline na ulicy, nikt nie byłby w stanie powiązać jej z tym miejscem.
Ściany były tu obłożone starą, brzydką, odlepiającą się tapetą, miejscami
zarzyganą czy okrwawioną. Powietrze było gęste i ciężkie, bo
jedynie małe, piwniczne okna dostarczały tu świeżego powietrza. Było
tak mętne, że nawet żarówki słabo przebijały się
przez nie [przez co? powietrze?]. Ale ciemność w klubie można było
też przypisać słabym, najtańszym w klubie żarówkom, choć Felix
często zapewniał, że to zamierzone działanie, by nadać miejscu klimatu
[klimat]. Klimat był tu niezaprzeczalnie. Klub przypominał
bowiem te obskurne knajpy (...). – Te powtórzenia naprawdę nie świadczą
dobrze o twoim stylu. Musisz nauczyć się je dostrzegać i zacząć z nimi walczyć
samodzielnie.
Podkreślenie
to skrót myślowy niedopuszczalny w narracji, szczególnie u wszystkowiedzącego.
Tobie chodziło o to, że światło przebijało się, nie żarówki.
No i bowiem
– zupełnie niepotrzebne.
I w sumie
dużo się od takiegoż pubu nie różnił, oprócz tego, że tu złoczyńcy zamiast
topić smutki w alkoholi [u], topili je w krwi przeciwników. – W tym
samym tekście mieszasz stylizacje narratora. Raz wykorzystujesz kolokwializmy
(typu zarzygane i knajpy), a raz archaizujące (bowiem i takiegoż).
Takie mieszanie to błąd stylistyczny.
Na samym
środku niskiego, sprawiające[go] wrażenie nieco klaustrofobicznego mimo dość
dużej przestrzeni pomieszczenia stał ring. – To zdanie jest zbyt
popieprzone. Przepraszam, szukałam innego określenia, ale nic innego nie oddało
tej… popieprzoności. Sugeruję coś w stylu: Na samym środku niskiego
pomieszczenia (sprawiającego wrażenie nieco klaustrofobiczne – mimo dość
dużej przestrzeni) stał ring.
Był mniejszy
niż te telewizyjne ringi, a stara, podarta mata nie była
tak mocno amortyzująca, [przecinek zbędny] jak te wszystkie
obserwowane na oficjalnych galach, przez co upadki były o wiele
boleśniejsze, a walka- bardziej emocjonująca. Liny były grube i
szorstkie, a Eveline nie potrafiła zliczyć [,] ile razy zostawiły na jej
ciele ślady widoczne przez wiele tygodni. Każdy element ringu reprezentował dla
niej inne rany, inny rodzaj bólu, a mimo to uwielbiała ten mały
[,] odizolowany od świata kawałek maty jak żadne inne miejsce. –
Co to znaczy ring telewizyjny? Nie ma czegoś takiego, nawet małe
wydarzenia na małych ringach w małych miejscowościach mogą znaleźć swój czas
antenowy, np. w telewizjach lokalnych, rety. Wiem, o co ci chodziło, ale to
paskudny skrót myślowy.
Uważaj też
na fleksję, bo masz z nią spore problemy. Myślnik zamiast dywizu + spacja.
Słowo reprezentować absolutnie nie pasuje w tym kontekście. Może przypominał
jej albo kojarzył się z...?
Dzisiaj
ring, [przecinek zbędny] jak zawsze zachlapany był krwią, a jeden z
ochroniarzy zwlekał za nogi krwawiącego śmiałka, który jeszcze przed
chwilą próbował zmierzyć się z dotychczasowym mistrzem Tylerem Slayerem, który
to dumnie wypinał się wraz ze swoim pasem na narożniku. – To brzmi, jakby
on wypinał się nie powiem czym. Może: napinał się?
Eveline
znała każdego występującego tu śmiałka (w Penumbrze określenie wrestler nie
istniało, walczących, [przecinek zbędny] nazywano śmiałkami), ale nie była
w stanie rozpoznać, któż to doznał tak nieprzyjemnego spotkania z
mistrzem. Jego twarz wyraźnie za wiele razy spotkała się z pięścią
Slayera, by była w stanie to stwierdzić. – Brak podmiotu. Kto
był w stanie stwierdzić? Pięść?
Widać Felix wydał
się dużo większej ilości osób, niż ktokolwiek by się spodziewał, bo takich
tłumów Eveline nie widziała tu od pamiętnej nocy, gdy na żywo
można było obejrzeć tu Wrestlemanię 30. Cała strefa kibica zmieniła się
jednak w mordobicie, gdy pewna inwazyjna grupa Nowozelandczyków
zorientowała się (...).
(...)
posturą przypominających Bray'a Wyatta. – Braya. To zadziwiające, że piszesz RPF, a nie
potrafisz odmieniać imion tych ludzi.
(...) z dala
sobie szybko sprawę blondynka. – Zdała.
Przeciskając
się przez tłumy [,] dziewczyny prześliz[g]nęły się obok
zbyt erotycznie wodzących za nimi wzrokiem grupy Irlandczykòw (...). –
(...) zbyt erotycznie wodzącej za nimi grupie (...).
Zanim
zdążyły jeszcze dojść tuż po [pod] ring, na matę wkroczył, wraz ze swym
nienagannie wyprasowanym garniturem i świecąca [ą] w świetle żarówki
łysiną na czubku głowy [,] sam O'Leary z czarnym neseserem w ręce.
Ale to los
zdecyduje, któremu. – Przecinek zbędny.
- W jednej z
tych kopert, jest bilet. – I tu też.
Chudy
chłopak stojący na lewo oberwał najbardziej [,] gdy łokieć Eve podczas lotu wbił
mu się w zęby. – Podkreślenie słabo brzmi. Wbić się kojarzy się
jakby ze środkiem/do środka, a przecież łokieć niedosłownie tu wbił się w zęby,
prawda? Chyba inaczej by je powybijał... Może uderzył, trafił?
Cokolwiek innego?
Gdy jednak
chciała otworzyć drugą kopertę, ktoś zza lady baru złapał ją mocno za kołnierz
i [,] zaciągając
z zaskoczenia na bar [,] zaczął uderzać.
Na początku
Eveline nie wiedziała [,] co się dzieje. Widok zaczął
jej się co chwila urywać. Dopiero po chwili, gdy poczuła
przeszywający jej twarz ból [,] zrozumiała, że ktoś perfidnie uderzał
ją non stop pięścią po twarzy.
Eve
próbowała się bronić, ale napastnik był silniejszy [,] a ból
rozrywał jej twarz do tego stopnia, że zaczął
rozprzestrzeniać się po całym ciele. Przestał dopiero, gdy Eve poczuła
spływający do niej gdzieś z wyższych partii twarzy rdzawy
smak krwi. W jej dłoni nie było już koperty. – Sugerujesz, że gdy Eve
straciła kopertę, ból przestał się rozprzestrzeniać? Przecież to nie ma żadnego
podłoża przyczynowo-skutkowego…
Natomiast
podkreślenie też karykaturalne… Sugerujesz, że twarz jest nie wiadomo jak duża
i ma nie wiadomo jak dużo partii. To zwyczajnie głupio brzmi.
Przypomniała
sobie dopiero [,] gdy rwący, lecz krótki ból odbierający
świadomość przeszył jej czaszkę. – Bez sensu. Jednocześnie piszesz, że ból
był krótki i odebrał świadomość, więc bohaterka musiała coś sobie przypominać,
nie wiadomo ile czasu.
Eve nie
liczyła [,] ile tak leżała pod barem, zastanawiając się [,] co się w
ogóle dzieje. – To zdanie nie ma sensu. Logiczne, że nie liczyła, skoro
zastanawiała się nad tym, co się dzieje. Lol.
Najszybszym
ruchem [,] na jaki było ją stać [,] porwała kopertę i rozdarła ją
długimi paznokciami. – Swoją drogą naprawdę jestem w szoku, że żadnego do
tej pory na tym mordobiciu nie połamała.
Eve skulgała
się z ringu i w tym momencie [,] jakby na zawołanie, zobaczyła Tarę. – Co to
znaczy skulgać się? Chyba pisałam o tym w podpunkcie o treści, ale warto
przypomnieć, że nie ma takiego słowa. Może chodziło ci o skulać się albo
sturlać?
Eveline
stała szybko i zaatakowała jedną [+z] osòb stojących w tłumie, bijących Tarę.
Złapała
wysokiego, łysego faceta w zamszowej kurtce i wykręciła mu ręce [,] i
zanim zdążył się wyrwać się z uścisku dużo słabszej dziewczyny, ta
podskoczyła i podrzuciła go delikatnie do gòry i nabiła kark
faceta z całej siły na swe kolano.
Facet skulił
się [,] jednak
szybko został jednak porwany w wir walki przez innych, [przecinek
zbędny] zdziczałych walczących.
Trzech
kolegów mężczyzny jeszcze przed chwilą męczących Tarę teraz rzuciło się na Eve,
w obronie honoru przyjaciela. Jeden złapał ją w talii [,] a
dwaj kolejni uderzali e [o? w?] brzuch tak długo, aż jeden z nich
oberwał w głowę rzuconym na oślep kuflem od piwa.
Ze skroni
popłynęła krew, a jego [czyj?] kompan szybko złapał krwawiącego już mocno
mężczyznę i ruszył ku wyjściowym drzwiom.
Mężczyzna,
który trzymał Eve w talii [,] teraz przesunął swoją masywna [ą] rękę
wyżej i zaczął dusić dziewczynę.
Gdy Eve
powoli zaczęła tracić ostatnie resztki sił, usłyszała głuche uderzenie.
Uścisk mężczyzny rozluźnił się, a sam agresor upadł głucho na ziemię. – Skoro
resztki, to wiadomo, że ostatnie. Skoro ostatnie, to od razu wiadomo, że
resztki… Wybierz jedno.
Tuż za nią
ze stalowym krzesłem w dłoni stała tara [T].
- Tak to-
odpowiedziała [,] sprezentowując przed panną McTudy,
piękny, zdrukowany na śliskim papierze bilet na Raw. – Prezentując.
Wydrukowany.
002. Chicago
fire.
Mimo iż
ledwo trzymała się na nogach, po zobaczeniu biletu, [przecinek
zbędny] koniecznie chciała to z Eveline uczcić. Dziewczyna uznała
jednak, że nie ma takiej opcji, bo obie ledwo trzymały się na nogach.
(...) jeśli
rodzice ją ta [+ką] zobaczą.
„To nawet nie
był dom. To była willa otoczona ogromnym, bogato wyglądającym ogrodem z
małą fontanną i paroma sadzawkami. A to wszystko otoczone ozdobnym,
podświetlanym, słupkowym ogrodzeniem. Wielu ludzi, łącznie nawet z Evelyn
marzyło, by żyć jak Tara. Głupcy. To złota klatka”.
Dziewczyna
przerzuciła sportową torbę przez płot [,] po czym złapała dłońmi
krawędzie słupka płota [płotu]. Powoli przechodziła przez płot.
– A potem znalazła się za płotem i pożegnała płot, machając płotowi, gdy
przekraczała próg domu. Tag.
Z głośnym
pluskiem wpadła do sadzawki. I zaczął się harmider. Alarm zaczął
głośno dzwonić, budząc całe osiedle, a ujadanie biegnącego w jej stronę
Apolla, [przecinek zbędny] nie pomagało. – Stylistycznie to drugie zdanie
źle brzmi po kropce. Wymuszona pauza oddechowa odbiera lekkość. Z głośnym
pluskiem wpadła do sadzawki i zaczął się harmider.
- Kto tu
jest? - zapytała mama, stojąc na ganku w swoim śmiesznym, aksamitnym
szlafroku z wałkami na głowie. – Ze zdania wynika, że to szlafrok ma wałki, a nie
mama Tary.
Jak Tara
myślała, tak się stało. Jak tylko przekroczyła próg przedpokoju i
otrzymała od mamy miękki, puszysty ręcznik. – Po
powtórzonym jak spodziewałam się celowo powtórzonej konstrukcji
stylistycznej, czyli w drugim zdaniu mogłoby być: Jak tylko (...) otrzymała
od mamy miękki, puszysty ręcznik, tak coś tam, coś tam. Ale nie
skorzystałaś z tej opcji i przez to w drugim zdaniu ewidentnie brakuje puenty.
Poza tym nie spotkałam się jeszcze z ręcznikami puszystymi twardymi.
Nawet
zabiegi manewrowania ręcznikiem dziewczyny nie pomogły, by ukryć przed
panią McTudy skazy jej ciała po dzisiejszym starciu. – Wiadomo,
że to Tary ręcznik, a nie jej ojca, bo to przecież ona go właśnie trzyma w
ręce. Twoim problemem jest lanie wody i powtarzanie nie tylko słów, ale i całych
kontekstów. Dodatkowo to zdanie brzmi, jakby to pani McTudy miała skazy na
ciele, a nie jej córka. Jako że chodzi o Tarę i to jej perspektywa narracyjna,
powinnaś napisać swoim ciele. A najlepiej w ogóle ciele –
określenie, czyje to ciało, to kolejne dolewanie wody.
- Tara, co
to ma znaczyć? - zapytała ostrym tonem [,] wpatrując się w cały pierścień fioletowych
sińców na brzuchu, zaschniętą krew spływającą z nosa, zdarty z uda kawałek
skóry i posklejane brudem i potem włosy. – Wpatrywała się w to wszystko
naraz? W sensie czasownik wpatrywać się sugeruje, że wzrok stoi w
miejscu, a ty wymieniłaś dość sporo elementów na ciele.
- Znòw byłaś
w tej przeklętej knajpie? - Ton jej matki wyrażał wielką dezaprobatę, co nie
ułatwiało zadania skròcenia czasu kłótni do minimum.
- Lubię tam
chodzić - odparła prosto, wzruszając ramionami. – Nie
napisałaś, że drugie zdanie wypowiedziała Tara, a dawno nie pojawiła się jako
podmiot. Wiem, że akapit właściwie sam w sobie sugeruje zmianę rozmówcy, ale
mimo wszystko dialogi też powinny jasno go wskazywać.
Wyobrażasz
sobie [,] co pomyśleliby sobie moi lub ojca przyjaciele z pracy?
Żadne
argumenty nie są w stanie dotrzeć do Amandy McTudy (…). – Czas.
A je [jej]
matka nie umiała tego zrozumieć.
Niestety,
Tara posiadała nienaganna [ą] wiedzę tylko w jednym temacie (…) Tara wolała
nawet nie myśleć o tym, co by było, gdyby mama dowiedziała się, że swoje
kieszonkowe inwestuje w dojo Mickey'a Linney'a. – Mickeya
Linneya.
Z głośnym
trzaskiem zamknęła za sobą drzwi. – Da się w ogóle trzaskać po cichu?
(…) tworzyły
piękny [,] modernistyczny obraz pokoju...mnicha. – Brak spacji po
wielokropku. Od tej pory będę pomijać takie błędy, bo jest ich dalej nadal
całkiem sporo.
Shawn
Michaels i Edge byli tymi, dzięki którym odkryła [,] co
chce w życiu robić. – Chce być Yodą? Podejrzewam, że nie. Zmień szyk.
„Dzięki nim
wciąż walczyła. Będę taka jak oni. Nic mnie nie zatrzyma”.
– Ten przypadkowy rym mocno kłuje w oczy.
Jakby znikąd
doznała olśnienia i wiedziała już [,] co robić.
(…) chodź
wiedziała, że proszenie przyjaciółki o coś takiego to naprawdę dużo. – Gdzie mam
iść?
Gdy mama
weszła do jej pokoju i ogłosiła, że dostaje areszt domowy [,] wszystko
się w niej zagotowało. – To brzmi, jakby mama skarżyła się na swój areszt.
Ale właśnie
w tym momencie poczuła, że czas jest wszystko zmienić. – Zbędne jest.
Czas było to
zmienić. Nie mogła siedzieć cały czas na garnuszku u rodziców, a
fakt, że tak bardzo nią sterowali [,] mogła zawdzięczać tylko sobie. Nigdy
nie pokazała im, że umie sobie radzić bez nich. Musiała zacząć radzić
sobie sama i czuła, że Chicago może okazać się dla niej dobrym
wyborem. Ostatecznie miała tu ciotkę, u której mogłaby przemieszkać
tymczasowo, zanim nie znalazłaby tu żadnej pracy. – dopóki nie
znalazłaby jakiejś pracy albo zanim znalazłaby jakąś pracę.
(...) kiedy
to sięgnęła [po] swoją torbę sportową, spakowała tam
parę koszulek, spodni i kilka par bielizny. Wsadziła do tylnej kieszeni spodni swoje
ostatnie sto dolarów (...).
Teraz jednak
rzeczywistość spadła na nią, [przecinek zbędny] niczym czterotonowy, syzyfowy
głaz. – Niczym grom z jasnego nieba – chodziło ci o podkreślenie, że stało
się to nagle, a nie bezsensownie. Było w treści, ale warto przypomnieć.
Teraz, gdy
stąpała już po pięknej ziemi Chicago [,] zrozumiała (…).
Nie
wiedziała nawet [,] jak to ująć.
Jeśli na
świecie dalej panowałyby zasady dżungli- przetrwają tylko najsilniejsi,
wtedy nie miałaby się czego obawiać. – Podkreślona część zdania to wtrącenie. Wydziela się
je przecinkami, myślnikami bądź nawiasami. Nie może być tak, że pierwsze
wydzielenie to myślnik (w twoim przypadku dywiz), a drugie – przecinek.
Poprawny zapis wyglądałby tak:
Jeśli na świecie
dalej panowałyby zasady dżungli, przetrwają tylko najsilniejsi, wtedy nie
miałaby się czego obawiać.
Albo tak:
Jeśli na
świecie dalej panowałyby zasady dżungli – przetrwają tylko najsilniejsi – wtedy
nie miałaby się czego obawiać.
Ewentualnie
tak:
Jeśli na
świecie dalej panowałyby zasady dżungli (przetrwają tylko najsilniejsi) wtedy
nie miałaby się czego obawiać.
Przy czym
pierwsza wersja – ta z przecinkami – jest dość słaba, tzn. przecinki tworzą
najsłabszą ze wszystkich trzech możliwości pauzę oddechową, a tu przydałoby się
jasne, mocne wydzielenie. No więc myślniki lub nawiasy.
Nieważne [,] w jak
beznadziejne tarapaty by wpadła, rodzice, lub ich portfele [,] zawsze ją
z tego wyciągnęli. – Nie no, same portfele nie mogą. Ja wiem, że to
metafora w stylu grubych kieszeni, ale w takim użyciu metafora się udosłownia i
źle brzmi, ponieważ jest źle odmieniona: ich portfele wyciągnęli. Słabo.
Dostawała
wszystko [,] co chciała i kiedy tylko chciała, w zamian za bycie posłuszną.
Powiedziała
sobie [,] wpatrując się w niemal bezkresne ulice Chicago. – Jako że dość
często nie stawiasz przecinka przed imiesłowami przysłówkowmi współczesnymi
(zakończonymi na: -ąc), postanawiam już nie wskazywać takich błędów, chyba że
pojawią się w zdaniu z inną usterką.
(…) Tara
cieszyła się, że dała się namówić Eveline, [przecinek zbędny] na spędzenie
nocy u niej.
Połapanie
się w tym mieście było diablo trudne, a wolała nawet nie myśleć, co by było,
gdyby wylądowały tu w środku nocy [,] totalnie nie wyspane. – Niewyspane.
A tymczasem
tylko wepchnęli imprezowiczkę w miasto, które powinno nosić miano oraz
jednej, wielkiej balangi. – Co?
Miała
ochotę, na coś zupełnie innego. – Ten przecinek nie ma żadnego prawa bytu. Nie da się
w żaden sensowny sposób go obronić.
Wiem [,] co
mówię.
Po piętnastu
minutach marszu zatłoczonymi chodnikami Chicago, [przecinek
zbędny] dziewczyny dotarły do (…).
(...) pewnie
uczęszczałaby tylko na Sylwestry, ewentualnie przyjęcia halloweenowe. – Sylwester
nie jest oficjalnym świętem (świętuje się Nowy Rok), dlatego zapisuje się go
małą literą.
(…) po
wejściu do klubu, [przecinek zbędny] mina dziewczyny zmieniła się
diametralnie.
- I jak? -
spytała Tara, z uśmiechem zamykając przyjaciółce buzię. – Czyli co?
Ona się jednocześnie uśmiechała i pytała? (Błędne użycie imiesłowu
przysłówkowego). Próbowałaś tak kiedyś mówić coś z uśmiechem? Rety, co za
niebezpieczne cudactwa każesz wyczyniać tym swoim bohaterom…
Klub
Titatron, [przecinek zbędny] był naprawdę imponujący (…).
Podłoga była mozaiką
dużych, kwadratowych płyt wypolerowanych tak mocno, że można tam było
dostrzec swoje odbicie. Było tu tłoczno. Niemal każdy skrawek podłogi
był zajęty przez wyrwanych z rzeczywistości nastolatków. Wielu z nich
pomalowanych było neonowymi farbami, co dawało nieziemski wręcz efekt.
Parę metrów nad tańczącym tłumem unosiła się wsparta u sufitu o łańcuchy
platforma z DJ'em i jego konsolą. – DJ-em.
No to w
końcu opis przedstawia miejsce tam czy tu?
Piąty i
szósty rozbudziły w niej imprezowe zwierzę, a tym samym, [przecinek
zbędny] zaczęła tracić kontrolę. Obraz zaczął robić się
niewyraźny, na duchu było jej błogo, ale ciało było ociężałe
i samowolne. Ale było jej tak przyjemnie. Siódmy i ósmy ktoś jej
postawił. Tara nawet nie skupiała się na tym [,] co mówi. – Co
mówi ona czy ten ktoś? (czas).
Jednak każda
głębsza próba zastanowienia się nad tym, [przecinek zbędny] kończyła się
okrutnym bólem głowy, więc szybko dała sobie spokój. – Kto dał sobie
spokój? Każda głębsza próba?
Tańcząc ze swoim
darczyńcą [,] zauważyła, że i Eveline znalazła sobie kompana. Nie była w
stu procentach pewna, że dziewczyna, którą obserwowała, była właśnie
jej przyjaciółką, ale z taką ostrością widzenia niczego nie mogła być
pewna. Skupiła się jednak na swoim partnerze. Jedyne
[,] co wyraźnie widziała, to jego szeroki, czarujący uśmiech i na tym
starała się skupiać.
003. Start
by blackout.
Pierwsze
promienie porannego słońca zaczęły przebijać się przez zachmurzone
niebo, a nowy dzień zaczął witać świat.
„Nie,
jeszcze parę minut. Pomyślała dziewczyna, zakrywając głowę poduszką (…)”. –
Tak nie zapisuje się myśli. Tak na chłopski rozum to to teraz wygląda to tak,
jakby bohaterka pomyślała w pierwszym zdaniu, a potem narrator zaznaczył, że
ona pomyślała raz jeszcze coś i zakryła się poduszką. No nie, nie o to ci na
pewno chodziło. Albo:
„Nie,
jeszcze parę minut – pomyślała dziewczyna, zakrywając głowę poduszką (…)”.
Albo:
„Nie,
jeszcze parę minut, pomyślała dziewczyna, zakrywając głowę poduszką (…)”.
Ewentualnie:
„Nie,
jeszcze parę minut. Dziewczyna zakryła głowę poduszką (…)”. Czy coś w tym
stylu.
Czuła się [,] jakby
spała na chmurze.
Rozkoszując
się zapachem świeżej pościeli [,] wtuliła twarz w miękką kołdrę.
Jej oczy
uderzyła jasność słońca wpadającego przez duże, ścienne okno. Gdy już
przyzwyczaiła się do światła, z paniką rozejrzała się dookoła. – Raczej: w
jej oczy. No i z całości wynika, że do światła przyzwyczaiła się… jasność
słońca.
Krzyczała do
siebie w myślach, ale wiedziała, że jest już stanowczo za późno, [przecinek
zbędny] na uświadamianie sobie swoich błędów.
Miała na
sobie tylko bieliznę, a wokoło łóżka, [przecinek zbędny] walały się wszystkie możliwe
(…).
Schyliła się
i podniosła najdelikatniej jak potrafiła, [przecinek zbędny] leżące na
ziemi spodnie.
(…) Tara
usłyszała [,] jak drzwi się otwierają. – Praktycznie za każdym razem
zapominasz o przecinku przed jak, które wprowadza zdanie składowe (mamy
zdanie złożone; po jak występuje czasownik). Nie będę już o tym
wspominać, chyba że błąd wystąpi w cytacie w parze z innym babolem.
Jego
umięśniony tors porastała krótka szczecina, a na lewym boku widniał
tatuaż, tak samo jak na lewej piersi. Oczy [ten tatuaż?] miał zielone,
bardzo duże, a brwi jakby wiecznie podniesione. Dolną część twarzy porastała
stercząca we wszystkie strony świata ciemna broda. Za to mokre włosy, opadające
teraz na twarz miały kolor ciemnego blondu. – Kolor
ciemnoblond. To słowo się nie odmienia.
To była
jedyna myśl [,] jaka kołatała jej się w głowie, gdy uświadomiła
sobie [ta myśl?], że przed nią w samym ręczniku stoi Enzo Amore.
- O,
znalazłaś moje spodnie - powiedział tylko Enzo [,] po
czym wyrwał dziewczynie spodnie z ręki. - Dzięki. – Tylko jest zbędne.
Po pierwsze brzmi, jakbyś podkreślała na siłę, że Enzo mówi sam, a nie z kimś w
parze (co przecież potwierdza sam dialog i obecność tylko tego bohatera obok
Tary). Po drugie, Enzo i tak po słowach wykonuje jakiś ruch (sięga po spodnie),
więc to nie jest tak, że on tylko coś powiedział. Obecność tego wyrazu w
zdaniu jest bezsensowna.
Oparty
niechlujnie o łuk przejściowy [,] stał w samych czarnych majtkach Big Cass.
– Coś mi nie gra z szykiem. Lepiej brzmiałoby: Big Cass stał w samych
czarnych majtkach oparty niechlujnie o łuk przejściowy. Jednak domyślam
się, że chciałaś wybraną konstrukcją otrzymać efekt zaskoczenia. Więc może,
żeby usprawnić twoją wersję, zmieńmy szyk i przed Big Cassem postawmy
wielokropek? Coś w stylu: W samych czarnych majtkach stał oparty niechlujnie
o łuk przejściowy sam... Big Cass.
Tara [,] spoglądając
tak na niego, szybko doszła do wniosku, że telewizja ujmuje mu parę
centymetrów.
(…) żąchnął
Enzo – żachnął.
Wiedziałeś [,] na co
się pisałeś, kiedy wchodziłeś ze mną w team.
Tara przez
chwilę zastanawiała się [,] co ma zrobić.
Zdawała
sobie sprawę, co tej nocy musiało w tym pokoju nastąpić i nie podobało jej się [to] ani
trochę.
Co prawda, [przecinek
zbędny] dziewicą nie była (…).
Zdawała
sobie sprawę, co tej nocy musiało w tym pokoju nastąpić i nie podobało jej się [to] ani
trochę. Co prawda, dziewicą nie była, ale w życiu miała tylko dwóch partnerów
seksualnych i raczej trzymała się z daleka od jednorazowych przygód. –
Okej, ale słowo raczej świadczy o tym, że szala przechyla się w stronę
trzymania od jednorazówek. Ale ze zdania mogę też wywnioskować, że Tara miała
dwóch partnerów seksualnych (i jednocześnie raczej stroniła od
jednorazowych przygód, więc przynajmniej jeden z jej partnerów był z właśnie
takiej przygody). Tylko że kiedy coś jest aż POŁOWĄ, to na pewno nie można tego
zabezpieczyć słowem raczej. Zdanie jest z lekka bez sensu.
(Istnieje
prawdopodobieństwo, że zaczynam się czepiać, ale kiedy w tekście jest dużo
głupotek, po jakimś czasie oceniający sami już nie wiedzą, co jest kolejną taką
głupotką, a co nie, i wszędzie już widzą jakieś błędy).
W niemal
identycznym pokoju, na niemal identycznym jak w pokoju Enzo łóźku (…) – łóżku.
A fakt, że
leżała teraz w łóżku z Big Cassem oznaczał, że nie tylko Tarę czekały teraz
wyrzuty sumienia.
Tylko, [przecinek
zbędny] że w jej przypadku, [przecinek zbędny] zdarzyło się to
pierwszy raz. – KLIK.
- Ej, Cass,
laski nam uciekły! - zdołała usłyszeć jeszcze za sobą Tara. (…)
- Nikt was
nie nauczył patrzeć pod nogi, idiotki?! - usłyszała wredny głos Tara. – Głos nie
należał do Tary, ona tylko słyszała czyjeś odpowiedzi i dlatego dopiski takie
jak usłyszała czy zdołała usłyszeć zawsze zaczynaj wielką literą.
Nie była w
stanie nawet przetrawić tej infromacji (…). – Informacji.
Nie mówiąc
już o tym, że dzisiaj rano obudziła się w samej bieliźnie w pokoju hotelowym
Enzo Amore (…) – Enzo/Enza Amora.
Mama
pozwalała jej oglądać wrestling, biorąc to za zwykłe, dziecięce zamiłowanie.
Poza tym, gdy była mała, bardzo dużo czasu spędzała ze starszym kuzynem Samem
(…). – To brzmi,
jakby mama była mała i dużo czasu spędzała z Samem. A przecież chodziło ci o
Tarę… Błąd podmiotu.
To jej
egoizm i nie konsekwentność (…) – niekonsekwencja.
Tara
wiedziała, że Eveline nigdy nie przeprosiłaby nikogo nie szczerze. –
Nieszczerze.
004. Hidden
Dragon.
Pokapował
się dopiero, gdy Eveline ostentacyjnie wskazała głową na wysuwającego do DJ-a
mocno niecenzuralne argumenty, [przecinek zbędny] na temat jego umiejętności
doboru muzyki, Enzo. – Karkołomny szyk. Najpierw dowiadujemy się, co
dokładnie zrobił, a potem dopiero kto. Sugeruję: Pokapował się dopiero, gdy
Eveline ostentacyjnie wskazała głową na Enzo wysuwającego do DJ-a mocno
niecenzuralne argumenty na temat jego umiejętności doboru muzyki.
Choć
przyznam, ze jak tak na niego patrzę (...). – Że.
(...)
odparła, rozpuszczając włosy z kitka (...) – chyba raczej: z kitki. No bo co
ona miała na tej głowie? Małego kotka?
Może
dlatego, że miała wyrzuty sumienia i za siebie [,] i za
Eveline. Mimo to, [przecinek zbędny] Eve nie uważała za dobry pomysł
mówić jej, że wszystko pamięta i zawsze miała świadomość
tego, co robi. – Czas. (...) że wszystko pamiętała i zawsze miałaś
świadomość tego, co robi. Chociaż to jest nadal mocna tautologia, no bo
jedno wystarczająco wynika z drugiego.
W sumie
perspektywa powrotu do tego hotelu, choć na chwile, napawała ją
entuzjazmem. – Podkreślona część nie jest wtrąceniem, nie wymaga
przecinków. + Chwilę.
- Tak ot?
Przed chwilą byłaś nią mega zdołowana! - Tarze wyraźnie nie odpowiadała tak [taka] huśtawka
nastrojów koleżanki. – Ot tak.
Tara zawsze
była raczej prostą dziewczyną i zrozumienie pokrętnych ścieżek myślenia
Deery był [było] dla niej niemal niemożliwe. Joel często
wyśmiewał się z Tary, mówiąc [,] że jest jak facet, [przecinek
zbędny] w skórze kobiety, [przecinek zbędny] lub że jest nawet
bardziej męska od Kapitana Ameryki.
Eveline
zauważyła, że mimo chęci rozruszania dziewczyny, Tara była dziś kłębkiem
nerwów nie zdolnym do jakiejkolwiek współpracy. Była poirytowana od
samego rana (...). – Niezdolnym.
Eve była
zdania, że po prostu potrzebowała seksu, [przecinek zbędny] albo bijatyki.
Tara, jeśli
chodzi o kwestie uczuciowe [,] była dla Eveline enigmą. – Bez
obrazy, ale słowo enigma jest zbyt… z wyższej półki, jak na tak
kolokwialny tekst.
Widząc tą
cudowną, amortyzującą matę, Tara aż miała ochotę się na nią rzucić. – Tę cudowną
matę. (z tą cudowną matą).
Nie miała co
liczyć na taką matę kiedykolwiek w dojo Linney'a. Stary trener starał się jak
mógł, ale nikt nie inwestował w detroitski wrestling. – Linneya,
detroicki.
(...) tuż
pod barierką przy ring. – Ringu.
Przy dobrym
szczęściu, [przecinek zbędny] może uda im się złapać koszulkę
Ceny, [przecinek zbędny] albo okulary Cesaro.
Nie
zniosłaby, gdyby całą tą galę, [przecinek zbędny] Tara była taka nieznośna. –
Tę galę.
(...)
solówki R-Trutha na żywo, [przecinek zbędny] były wręcz zbrodnią przeciwko rapowi.
(...) Eve
oddałaby wszystko [,] by za kilka lat być tego częścią.
Enzo jednak
okazał się prawdziwym mężczyzną i wspierając się o trzymaną w dłoni butelkę
piwa chwiejnym krokiem podniósł się. – Szyk i interpunkcja: Enzo jednak okazał się prawdziwym
mężczyzną i, wspierając się o trzymaną w dłoni butelkę piwa, podniósł się
chwiejnie. – Zastanawia mnie podnoszenie się chwiejnym krokiem z pozycji
siedzącej. To nie jest przypadkiem tak, że najpierw się wstaje (podnosi się), a
dopiero potem robi krok?
Zamknęli
szczelnie drzwi, by Tara i Enzo nie zdołali uciec [,] i
poszli ku recepcji.
Jakież było
ich zdziwienie, gdy, [przecinek zbędny] po powrocie do pokoju zastali
widok zgoła inny, niźli się spodziewali. – Niźli jest zbyt przestarzałe.
Nie piszesz staropolszczyzną. [źródło]
Ale wtedy
właśnie wzrok Cassa skierował się na widzòw tuż pod ringiem, a co za tym szło-
ba Eveline. – (...) wzrok Cassa skierował się na widzów tuż
pod ringiem, a co za tym szło – na Eveline.
Prawdziwy
szok nadszedł jednak [,] gdy swój pròbny występ rozpoczęły Charlotte i
Dana Brooke. – Coraz częściej zdarza ci się nie stawiać przecinka przed gdy.
Wcześniej jednak używałaś go całkiem sporo i przecinki stawiałaś. Nie wypisuję
wszystkich takich potknięć, więc musisz resztę wyłapać sama.
Dana jak
zawsze ubrana w swòj żałosny, śwoecący stròj (...) – świecący.
(...) prezentowała
się świetnie w kategoriach plastic-fantastic. Za nią, dziarskim krokiem,
zabierając całe światło reflektoròw dla siebie [,] szła Charlotte. –
Podwójna spacja między zdaniami.
Zdarzało się
też, że zapomniałaś o podkreślaniu myśli bohaterek w rozdziale. Do tej pory
robiłaś to kursywą, teraz kilka razy zupełnie przeoczyłaś te zdania. No i poza
tym, co wypisałam, rozdział był pełen powtórzeń.
005. One
chance match.
Przez chwilę
Tara miała nadzieję, że może Eve odpuści, wykłóci się o niego jutro. Ale o czym
my gadamy? To niemożliwe. Eveline zbyt dużą wagę przykładała do tego starego
rupiecia. – Do czego odnosi się to o czym my gadamy? Narrator zaczyna
rozdział dialogiem z czytelnikiem? Czy może Tara zwraca się do swojego alter
ego albo wyimaginowanego przyjaciela?
Role zawsze
były odwrócone. To ona dawała się zawsze ponieść emocjom, a Eveline
wtedy zawsze zapanowywała nad sytuacją.
Była też bardzo
mocno poślizgowa, o czym Tara przekonała się [,] gdy to wskakiwała na ring.
Jej trampki nie były na to przygotowane, [przecinek zbędny] i
dziewczyna prawie od razu się pośliznęła. – Pierwsze to kompletnie
zbędne.
W każdym
razie, [przecinek zbędny] siłę odbicia wykorzystała, by uderzyć w szyję Dany
Brooke swoim umięśnionym przedramieniem. – Dobrze, że nie czyimś innym.
Torba
wypadła Tarze z rąk z łoskotem na podłodze [podłogę].
(...) Uderzenie było tak silne, że blondynka z głuchym łoskotem upadła
na ziemię. – Nawet jeżeli te dwa łoskoty dzieli trochę tekstu, to jednak
rzucają się one w oczy. Nie muszą – istnieje więcej określeń tego zjawiska.
Opuściła
otrząsającą się w narożniku z szoku Danę i podbiegła do Charlotte, i silnym
szarpnięciem, wbijając jej paznokcie w skórę [,] odepchnęła mistrzyni od
swojej przyjaciółki. – Swojej zbędne. W podpunkcie o treści,
pisałam, że przez określenia czasu zabijasz lekkość i spowalniasz tempo akcji,
ale mnożenie zbędnych zaimków działa dokładnie tak samo.
Widownia
jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, ze [że] to jednak nie inscenizacja.
Ich głośne wiwaty słychać było na całą salę [na całej sali]. –
Widownia, a więc jej głośne wiwaty.
Tara może
przez kolejne kilka lat najwyżej pomarzyć o jakichkolwiek [+innych] walkach,
niż niskopłatne mordobicie w Penumbrze, a o byciu podrzędnym widzem
jakichkolwiek gal WWE, [przecinek zbędny] mogła zapomnieć.
- Jeszcze
cię dopadnę, wredna suko! - słyszała za sobą głos szarpiącej się wciąż z
ochroną Eveline. Tara nawet z dumą zauważyła, że jednego ochroniarza
udało jej się nawet powalić. – To brzmi, jakby Eve wyzywała ochroniarza od suki, a
nie Charlottę.
Tyle, [przecinek
zbędny] że nie chciała pakować się w kolejne kłopoty.
Starzy mnie
zabiją, potem wskrzeszą i zabiją jeszcze raz [,] jak się o tym dowiedzą.
Było
kompletnie niezagospodarowane, wszędzie walały się skrzynie, głośniki i inne
generatory. – Od kiedy skrzynie i głośniki są generatorami?
Na podłodze było
pełno kabli. Panował tu raczej obskurny klimat, a przy jasności ponującej
na ringu, [przecinek zbędny] było tu niemal ciemno.
Na jedno
jego skinienie, [przecinek zbędny] ochroniarze puścili Tarę i
Eveline [,] i zniknęli młodemu McMahonowi z oczu. Shane za to teraz
badawczym spojrzeniem badał z osobna każdą z nich, jakby doszukując się
ukrytego znaczenia, [przecinek zbędny] czy spisku. – Okej, bo wpadło
mi to do głowy dopiero teraz… Pisząc o McMahonym młody, czytelnik może
wyobrazić sobie jakiegoś młodzika, a prawda jest taka, że McMahon junior ma w
tym roku czterdzieści osiem lat.
A badanie
badawczym wzrokiem nie brzmi dobrze.
Więc myślę [,] iż
biorąc pod uwagę wszystkie okoliczność [okoliczności] (...).
Jest jeszcze
gorsza, niż w telewizji. – Przed niż stawia się przecinek tylko wtedy,
gdy po spójniku pojawia się czasownik.
Ubrane były
w jednoczęściowe, kończące się za pośladkami kombinezony o długich
rękawach. Całe kombinezony wyklejone były żółtymi, pomarańczowymi
i czerwonymi piórkami.
- Cisza!!!-
zakrzyknął Shane, a resztki jego charyzmy rozlały się po backstage'u. – Co? Jak…?
PWN:
rozlać —
rozlewać
1.
«spowodować wydostanie się jakiejś cieczy poza naczynie»
2. «wlać coś
do wielu naczyń»
3. «o rzece,
jeziorze: wystąpić z brzegów»
4. przen.
«objąć coś swoim zasięgiem»
Czyjaś
charyzma nie można rozlać się po czymkolwiek. Po prostu nie.
To ich małej
wojny znów ktoś dołączył. – Do.
Triple threat tornado match (...) – mecz Triple Threat Tornado.
„- I dalej
uważam, że to idiotyzm, by ten człowiek-protista o jednej szarej komórce i bez
nawet minimum odpowiedzialności miał swój talk show. Ambrose to najgorszy wrzód
tej federacji! - Nie przesadzaj. Jak dla mnie jest znośny”. – Nie mam
pojęcia, do kogo należy myśl (nie zaznaczyłaś tego w żaden sposób w tekście),
ale z kontekstu wnioskuję, że na pewno nie do osoby mówiącej, więc powinnaś tę
myśl zapisać w nowym akapicie).
Cały czar
prysł [,] gdy rozległa się muzyka Charlotte (...).
Póki Dana
nie wstała, Tara wstała. – To zdanie to brzydka kaleka.
Napięła
silne mięśnie swoich rąk i podniosła Danę, zakładając sobie
blondynkę na ramiona, [przecinek zbędny] niczym sztangę, po czym wybiła w
górę jej nogi, rzucając dziewczyną z całej siły i matę, na której
wylądowała razem z nią, zbijając Brooke łokieć w szyję. – To zdanie (jako
przykład, tak naprawdę w scenie walki masz tego sporo) jest za długie i zbyt
poplątane. Na jego końcu nie pamiętam już początku. Na dodatek błędnie używasz
imiesłowów przysłówkowych współczesnych (zakończonych na -ąc). One oznaczają,
że coś dzieje się w tym samym czasie, a u ciebie w zdaniu podnoszenie Dany i
zakładanie jej na szyi, a także wybijanie i rzucanie dziewczyny to dwie pary
czynności, w których ruchy występują po sobie, a nie naraz. Najpierw Tara
podnosi Danę, a potem zakłada ją ramiona i tak samo najpierw wybija jej nogi, a
potem rzuca nią o matę.
I w ogóle to
bez sensu: rzuca i dziewczynę, i matę? Chyba coś niedobrego stało się w tym
zdaniu.
I to
cholernie bolesną. ciągnęła szyję Tary w górę, tym samym prawie wyłamując jej
kręgosłup w odcinku lędźwiowym. – Brak wielkiej litery na początku zdania. Widać, że
spieszysz się do końca notki, bo potem z każdym zdaniem masz coraz większy
bałagan. Poza tym serio? Napisałaś, że ktoś ciągnie kogoś za szyję, a kręgosłup
ma pękać w lędźwiach? Wiesz w ogóle, gdzie są lędźwie u człowieka?
Tymczasem
cała obolała Tara skulgała się z maty poza ring. – Chyba
raczej skulała się/sturlała się.
Brunetka
napięła wszystkie swoje mięśnie, nie pozwalając Charlotte się podnieść,
i szybko wyrwała się z uścisku [,] i sama zaszła mistrzynię od tyłu.
Druga [z] The
Fire Sis, mknęła już w jej stronę. – Powiedz mi, po co tu ten przecinek?
Jaki miałaś na niego pomysł?
- Eveline,
teraz! - krzyknęła do przyjaciółki Tara. [akapit] Eveline wybiegła z drugiej części ringu i
złapała szarżującą murzynkę za kostki, po czym, wciąż trzymając przeciwniczkę
[ją] w uścisku, skoczyła na górną linę. – Murzynkę (wielką
literą!), do przyjaciółki to zbędny zapychacz.
Ciało jednej
z sis [z sióstr?] uniosło się w płaskiej pozycji nad ziemię
[ą]. Tara podskoczyła i złapała przeciwniczkę w powietrzu za
nadgarstki. Siła uścisku Tary i Eve sprawiła, że jedna z dziewczyn z The Fire
Sis z głuchym łoskotem upadła brzuchem na ziemię, rozpłaszczając się
wprost na swojej teamowej partnerce. – O! I łoskot po raz trzeci!
Sprzedane!
Ewentualnie
możesz Sis zacząć wielką literą.
- Stara,
jesteśmy w rosterze! - po policzkach obu dziewczyn poleciały łzy. – Komentarz
narracyjny wielką literą, no i przydałby się akapit.
006. No
noobs bus.
I wreszcie, [przecinek
zbędny] nie pamiętała, co w ogóle wydarzyło się na meczu.
Ostatnie [,] co pamiętała, to odliczający do trzech sędzia (...).
Już nigdy
nie będzie musiała w wakacje dorabiać w kawiarence na Benjamin Franklin's
Square. – Na placu Benjamina Franklina.
Ale doszła
na backstage, a to dalej się nie wydarzyło. – Co? Ani przed tym, ani po tym
zdaniu nie ma kontekstu o tym, co miałoby się wydarzyć. Nie widzę sensu.
Musicie się
za[a]klimatyzować,
załatwić sobie muzykę na wejście, kostiumy, gimmicki, pseudonimy, trenerów,
menadżera, a przede wszystkim, [przecinek zbędny] podpisać kontrakt.
Dalej też
mnożysz zbędne przecinki. To ostatnio twoja największa bolączka. Przykłady:
(...) jestem
w stu procentach zaskoczony, [przecinek zbędny] tym wynikiem.
Ogromny, [przecinek
zbędny] Demon Kane (...).
Tylko, [przecinek
zbędny] że Eveline znała możliwości Tary.
A przede wszystkim, [przecinek
zbędny] na jej twarzy widać było profesjonalizm.
Wydawała
się, [przecinek zbędny] jako jedyna naprawdę zadowolona z nowych
współlokatorek.
Eveline
chciałaby mieć w sobie taką wewnętrzną siłę, a tymczasem, [przecinek
zbędny] była średniouzdolnioną wrestlingowo dziewczyną odpowiedzialną za
trzymanie swojej dużo silniejszej i psychicznie [,] i fizycznie
przyjaciółki z dala od kłopotów. – Bezpieczniej: średnio uzdolnioną [źródło].
Kane
uśmiechnął się szeroko [,] ukazując szparkę w zębie. (...)
Otworzył drzwi z numerem jedenastym [,] wpuszczając je do małej,
opuszczonej szatni. (...) Oglądając w telewizji WWE [,] uważała Stephanie
(...). – A ta szparka, to tylko w jednym zębie była? A nie przypadkiem
między dwoma?
Kobieta ta
emanowała wręcz siłą, tak mocno, że nawet Tara milczała w jej
towarzystwie. (...) Dym papierosowy unosił się tu [zbędne]
wszędzie, tak mocno, że można było uznać go za mgłę. – A
tutaj, w obu przypadkach tak mocno nie jest wtrąceniem i nie może
oderwane od całości wisieć bezpańsko w eterze. Musi przynależeć do pierwszej
części zdania, czyli: Kobieta ta emanowała wręcz siłą tak mocno, że nawet
Tara milczała w jej towarzystwie. (...) Dym papierosowy unosił
się wszędzie tak mocno, że można było uznać go za mgłę
Jedyne [,] na
co Eveline liczyła, to Eventualny brak umiejętności Dany. – Ewentualny,
ewentualnie: eventualny (nadal małą literą + kursywa), jeżeli chcesz z
tego zrobić neologizm od słowa event (w wypadku wydarzenia
wrestlerskiego, w którym dziewczyny biorą udział).
Nie jednak
wystrój przykuwał tu największą odwagę, lecz to, co się tu
działo. – Lżej: Jednak nie wystrój.
Na samym
środku jednej z sof, rozłożony niczym pan i władca na swym tronie [,]
siedział (...).
Salon, do
którego prowadziło wejście do busa [,] połączony był z kuchnią. Było to
ładne miejsce, nieźle urządzone. z [wielką] obu stron od okien
postawione były czerwone, skórzane kanapy, (...). Umieszczony
był w tyle busu, dlatego wszystkie szafki, lodówka i inne stanowiska
umieszczone były w kształt litery U. Nie było nigdzie
stołu, a jedynie mały, rozstawiany z boku szafki, wysoki blat i dwa
krzesła barowe. Po drugiej stronie autobusu znajdowała się cienka
ściana, a w niej trzy drzwi [troje drzwi]. Jedne były szczelnie
zamknięte, drugie były najwyraźniej drzwiami do łazienki, bo zza nich
słychać było ściekającą wodę, Trzecie zaś były na oścież otwarte
[otwarte na oścież]. Znajdował tam się [się tam] jakiś mały
pokój (...). – Stanowiska mogły być ułożone albo ustawione
w kształt litery U. Na pewno nie były umieszczone.
Dom
wariatów, pomyślała Eveline, nie wiedząc, że prawdziwych wariatów tego busa. – Czegoś ci
w tym zdaniu zabrakło.
- A no
rzeczywiście, to przecież te laski [,] co to się rzuciły na Charlottę i Danę! - Becky
uśmiechnęła się ciepło do dziewczyn.
- Rzuciły się na plastik, nazywajmy rzeczy po
imieniu, Beksa - Dean z rozleniwieniem znów pojawił się w progu pokoju,
taksując Eveline i Tarę wzrokiem. Jego uwagę jednak na dłuższy czas
przyciągnęła Tara, odwzajemniając mu się ostrym spojrzeniem.
I tak jest
nam tu ciasno [,] i mamy jedną łazienkę na pięciu [pięcioro],
a teraz mamy mieć jedną łazienkę na siedmiu [siedmioro]? I to na trzy
kobiety?!
To ja już
wolę mieszkać a AJ! – Z? W? Nie mam pojęcia, bo nie rozumiem kontekstu.
(...)
wyszedł Dean Ambrose, po czym pokierował się do kuchni i pociągnął
potężny łyk z kartonu mleka, po czym pusty już kartonik rzucił na blat.
Również wydawał się mało zainteresowany zaistniałą sytuacją. – Kto?
Kartonik?
Blondyn
uśmiechnął się wrednie [,] po czym ustał tuż przed ekranem
telewizyjnym. (...)
- Też cię
uwielbiam - odparł Ambrose, po czym jak gdyby nigdy nic wrócił do
pokoju. – Raz stawiasz przecinek przed po czym, a raz nie. Brak
konsekwencji.
Rozdział był
pełen wielu innych baboli, ale o nich rozpisałam się już wyżej, więc nie będę
się powtarzać.
007. The
architect mind.
Czyjeś
głośne chichoty wybudziły go w środku nocy ze snu. Westchnął głośno.
Wiele
czynników składało się na jego złe samopoczucie. Chociażby jego
klaustrofobia. Jego pokój był naprawdę malutki.
A fakt, że
Seth był częścią The Authority [,] sprawiał, że traktował go jak szczura. –
Fakt traktował?
- Mogę robić
ze swoim życiem [,] co chcę.
- Ej, dupku,
przeszkodziłeś mi w...- Seth dopiero teraz zauważył, że ręka Deana dalej jest
pod kołdrą w okolicach miejsc strategicznych. - Przeszkodziłeś mi.- dokończył
szybko. – Słowa należały do Deana, a komentarz do Setha. Potrzebne akapity,
inaczej dialog jest mylący.
- Gówno mnie
to obchodzi. - odwarknął Seth. - Co to ma być, do jasnej cholery? -
Seth potrząsnął trzymaną w dłoni koszulką. – Nie musisz
powtarzać wykonawcy. Przecież się nie zmienił.
Zapewne
wymyśliłby bez trudu jakąś ciętą ripostę, bo [,] pomimo znikomej sympatii
wszystkich tych baranów, był inteligentny. Tyle, [przecinek zbędny] że
nie chciało mu się tego znów robić.
Szczerze
powiedziawszy [,] miał już dość.
Był nerwowym
człowiekiem, a w tym momencie frustracja buzowała w nim niczym woda w
czajniku. Był członkiem The Authority, a czasami miał wrażenie,
że wciąż jest za coś karany. – Bardzo głupie porównanie. A jak dopiero co nalano
wody do czajnika, to co? Przecież nie buzuje od razu. Już lepiej byłoby
dodać, że gotująca albo w ogóle wywalić czajnik i napisać: niczym
wrząca woda.
A jednak,
tkwił ciągle w busie z dawnymi członkami The Shield, a Stephanie jakby
na złość zapychała ich pojazd coraz to nowszymi lokatorami. Najpierw Punk, który,
bądź co bądź [,] mocno podłożył się wszystkim McMahonom (...).
I Hunter [,] i
Steph.
Po co daliby
mu wtedy tą walkę o mistrzostwo. – Tę.
Seth o mało
nie spadł z wejściowych schodków [,] gdy zobaczył zieloną maź porywającą jej
twarz. – Pokrywająca. Chociaż w sumie z literówką wychodziło
śmieszniej.
- Najeżdżasz
na nasz bus jak jakiś dzikus [,] a potem zaczynasz sypać pretensjami? –
Zwykle nie masz problemu z przecinkami przed a (a bardzo lubisz ten
spójnik i często go nadużywasz), jednak zdarzają się i takie potknięcia. Widać,
że do poprawności podchodzisz bardzo… lekko. Nie ma w tym żadnej konsekwencji,
nie trzymasz się zasad, tylko piszesz, jak akurat wyjdzie (to to widzę).
O jasny huj,
to poza bojowa… – Chuj!
- Tak,
zrozumiałem - odpowiedział potulnie [,] chociaż jego temperament gotował się w środku,
gotów do słownej przepychanki z niezatapialną McMahonówną. – Gotował się
gotów brzmi słabo.
Z jednej
strony strasznie starasz się, by opowiadanie było mocno amerykańskie, w
klimacie, a z drugiej strony wykorzystujesz odmianę żeńskiego nazwiska typową
dla Polski, na dodatek jako nazwę odojcowską wychodzącą już z użycia (na
szczęście!).
By dojść do
małego, zielono-żółtego busa [,] musiał przejść praktycznie [przez] cały
parking
Łatwiej było
uciec z Alcatraz [,] niż włamać się na parking strzeżony przez świtę
Vince'a McMahona.
- Seth...? - zapytała sennie wpatrując się w
twarz chłopaka. – Sennie pytała czy wpatrywała się? Od kontekstu
zależne jest miejsce przecinka.
Gdy skończył [,]
zszedł z niej niemal natychmiastowo i nałożył z powrotem swoje spodnie. –
Dziwne, gdyby nałożył czyjeś inne.
Ale dopóki
nie wypali całego papierosa [,] nie zamierzał wyjść, a rozmowę trzeba było
jakoś zagaić.
To był
prostu układ. – Prosty czy po prostu?
Jeśli któreś z nich było nerwowe, przychodziło, [przecinek
zbędny] lub wołało drugie [,] i na tym koniec.
(...)
kwestia kilku miesięcy [,] kiedy dostanie się w końcu do hall of fame,
więc powinni mu okazać trochę więcej szacunku w traktowaniu go. – Jak
inaczej można ukazywać komuś szacunek, niż poprzez jakieś traktowanie tego
kogoś?
(...) tylko
nie wiadomo [,] czemu wepchnęli tam ciebie.
(...) odparł
[,] po
czym wyszedł z busa.
- Kane, co
ty robisz, do cholery?! - zapytał, starając się jak najmocniej ściszać głos, by
nie pobudzić połowy parkingu. – Obudzić. Pobudzenie jest w tym wypadku dość…
dwuznaczne. No i wykrzyknik nie sugeruje w żaden sposób, że bohater starał się
ściszać głos.
Z resztą, [przecinek
zbędny] nieważne – zresztą.
008.
Neverending war.
Tak naprawdę
Poo Poo był psem Setha, ale w tajemnicy przed swoim niezrównoważonym
panem bardzo często przychodził do Becky, która, również konspiracyjnie,
trzymała dla niego pod łóżkiem paczkę psich smakołyków. Tak naprawdę,
gdyby Seth dowiedział się, [przecinek zbędny] o sympatii swojego
pupila do Becky, zapewne uznałby to za zdradę i zostawił go w najbliższym
możliwym schronisku.
Rozmawiał z
nim ja te wszystkie stare babcie ze swoimi pupilkami! – Jak.
(...) - mówiła
Becky. Eveline zauważyła, że Ruda ma bardzo dużą tendencje [ę] do
żywej gestykulacji, która już dzisiejszej nocy doprowadziła do zbicia jednej ze
szklanek. – Wypowiedź należała do Becky, więc komentarz narracyjny w
dalszym akapicie powinien dotyczyć tylko tej postaci. Drugie zdanie przenieś do
nowej linijki. Dalej też masz takie błędy, np.:
- Przymknij się teraz, Dean - uciszył go natychmiastowo Roman. [akapit] Blondyn wywinął teatralnie oczyma, ale, ku zdziwieniu Eve, już się nie odezwał. – Przewrócił.
- Przymknij się teraz, Dean - uciszył go natychmiastowo Roman. [akapit] Blondyn wywinął teatralnie oczyma, ale, ku zdziwieniu Eve, już się nie odezwał. – Przewrócił.
Tara w
napadzie śmiechu niechcący uderzyła głową w półkę, która, swoją drogą, była
zawieszona niebezpiecznie nisko, jakby tylko czekała na nieuważnych
przechodniów. – Przechodniów na łóżku? (Półka wisiała nad łóżkiem).
Strasznie nietrafione wyrażenie.
No i mnie
się to swoją drogą wcale nie podoba. Narrator za bardzo rzuca się w oczy
– śpiewka ta sama, co w przypadku bowiem.
Ale Dean mówi, że uwielbia tą mieścinę. – Tę.
(...)
zanieść go na własnych plechach do najbliższego wariatkowa. – Plecach.
(...) i
wrzucić do pasieki, za jedyny argument mając chęć zobaczenia [,] jak
by to wyglądało.
Póki co nie
podobała jej się tendencja CM Punka (...). – Póki co to paskudny
rusycyzm [źródło]. Do teraz, dotąd, jak na razie, na
razie, w tej chwili… Ewentualnie w ogóle z tego zrezygnuj, bo przecież logiczne
jest, że Eve myślała o tym właśnie w tym momencie, a nie wcześniej czy
później.
Na środku
salonu, [przecinek zbędny] Seth przygważdżał do ziemi Romana (...).
(...) a
przecierał swoją chwilę wcześniej nadwyrężoną przez Ambrose'a skórę głowy. –
Nadwyrężona skóra głowy? Kolejne nietrafione określenie.
(...)
odwrzasnął Seth, ani trochę nie zrażony wiszącym w powietrzu atakiem blondyna. –
Niezrażony.
Zobojętnienie
zniknęło z twarz[y] Romana, a jego miejsce zajęło
zdziwienie. Gęste, ciemne brwi Romana ściągnęły się ku sobie, a w oczach
szatyna Eveline dostrzegała konsternacje [ę]. – Konsternacja to
synonim zdziwienia. Skoro jedno pojawiło się na twarzy, to w oczach też. Nie
musisz lać wody.
Obawiała
się, że jej największe marzenie, [przecinek zbędny] mogło być jedynie złudzeniem,
skoro tak wygląda praca w WWE. – Według researchu tak nie wygląda wcale
praca w WWE, no ale nie wracajmy już do tego...
Choć
nieważne [,] jak by się nie starał (...). – Naprawdę zaskakujące jest to, że
zdarza się, że zapominasz o przecinkach między dwoma czasownikami. To przecież
podstawa podstaw, jeśli chce się pisać. Tym bardziej że ogólnie tekst robi
wrażenie, jakbyś po prostu miała tę poprawność gdzieś… bardzo głęboko.
- Nie wiem i
nie chcę wiedzieć [,] o czym mówisz, ale nie miałem z tym nic
wspólnego. Cały czas leżałem w łóżku, dopóki mnie z niego nie wytargałeś -
odparł Roman i zrobił to bez cienia niepewności, co wystarczyło Eve, by
wiedzieć, że chłopak nie kłamię [kłamał].
Jego
rozpuszczone włosy, [przecinek zbędny] na skutek wiecznie spiętej
fryzury były teraz falowane, niczym pociągnięte lokówką, a puszystości
dorównywały nawet jej ciotce Ally i jej trwałej ondulacji.
Perspektywa
spędzania tu minimum dwóch dni w tygodniu w No Noobs Busie
zaczynała coraz bardziej ją przerażać. – Jedno określenie miejsca starczy.
(...) i znów
powrócili do życia. Ambrose bez słowa wrócił do pokoju (...). –
oczywiście powtórzeń w rozdziale było więcej, ale powoli odpuszczam. Liczba
ogólna potknięć wciąż się nie zmniejsza; nie widać progresu, jeśli chodzi o
stronę techniczną.
Zobaczymy,
jak będzie dalej.
009. No
chance in hell.
(...)
autobusy zazwyczaj jeżdżą w nocy, [przecinek zbędny] lub, tak jak w tym przypadku,
kiedy droga nie jest daleka, z samego rana.
(...) że w
ogóle nie zauważył tego prawie dwumetrowego Smoańczyka. –
Samoańczyka. Ale to nie jest jedyny przypadek literówki w tym rozdziale, np.:
(...)
zawołała radośni Eveline (...). – Radośnie.
Teraz jednak
znajdowali się na parkingu tuż przed hotelem Santino w Detroit. Słońce
świeciło mocno, jednak jego [logiczne] ciepłe promienie
wypierane były, [przecinek zbędny] przez wciąż mocno wiejący,
typowy dla tego miasta wiatr.
Ni stąd [,] ni
zowąd pomiędzy nimi pojawił się Enzo Amore, ze swoją fryzurą niebezpiecznie
przypominającą zdechłe zwierze [ę] i [w] panterkowych spodniach.
(...) a
fakt, że Amore podchodził do tego tak żartobliwie [,] doprowadzało
ją do szału. – Doprowadzał.
Uzasadnienie
Eveline wydawało się dość logiczne. W gruncie rzeczy, [przecinek
zbędny] Tara pewnie i tak przesiadywałaby non stop w pokoju Eve,
[przecinek zbędny] lub na odwrót. – Lub na odwrót to brzydki
skrót myślowy. Nie wiadomo, co z niego wynika. że Tara nie siedziałaby non stop
w pokoju Eve? Czy że Eve siedziałaby u Tary?
Obie
jesteście równie uroczę. – Urocze.
Przecież nie
mówiła im [,] gdzie jest.
Całą
frustrację z tym związaną, [przecinek zbędny] starała się wyładowywać na
siłowni, ale ileż mogło to trwać? Nie mogła przecież wiecznie
uderzać w worek treningowy, lub robić pompki. – Dość często zdarza się, że
stawiasz przecinek przed lub. Niepotrzebnie. Warto zapamiętać.
A do tego, [przecinek
zbędny] minęły dwa dni.
Rodzice nie
odezwali się już do niej więcej, ale Tara wiedziała, że słowa McTudych, [przecinek
zbędny] nie są rzucane na wiatr i jak powiedzieli, tak zrobili. –
Czwarty raz! Olaboga. Ciekawe, ile tego naliczę do końca opka.
Biuro nie było
duże, ale widać było na pierwszy rzut oka, że należy do magnata
finansjery. Cała tylna ściana była jednym wielkim oknem ukazującym
panoramę Detroit. – Nadal masz też problem z opisami miejsc. Są… nudne.
Głównie przez powtórzenia.
(...) ale ta
druga wygląda, [przecinek zbędny] jak te modeliki, co zżerają
waciki nasączone wodą. Chyba muszę ograniczyć Shane'owi władzę. - Po ostatnim
zdaniu, [przecinek zbędny] uśmiech na twarzy Steph jeszcze się
powiększył (...). – Słowa wypowiedział Vince, a reakcja należy do Steph.
Potrzebny akapit.
Nie macie
moje [+go] poparcia ani szacunku.
(...) tak
długo, aż mi się to uda, albo [przecinek zbędny] wy udowodnicie mi, że jesteście
silne i znacie znaczenie ciężkiej pracy.
010. Harm
and betrayal.
Nadal te
same błędy; nie mniej ani nie więcej. Wklejam tylko przykłady:
Sasha
walczyła dla Shane'a, [przecinek zbędny] jako znak Nowej Ery (...). –
Znak tego polskiego wydawcnitwa?
Pomimo tego,
że i Charlotte [,] i Sasha [,] i Becky (...).
W czym Sasha
była lepsza? Jest bardziej kobieca? Ładniejsza? A może to wszystko dlatego, że
była kuzynką Snoop Dogga? – Czas. Zobacz, jaką bzdurkę wymyśliłaś. Bohaterka
podejrzewa, że Sasha była kiedyś lepsza, bo aktualnie jest kobieca i kiedyś
była – a już nie jest – kuzynką Snoop Doga.
Musisz
pilnować, by wszystko odmieniać w przeszłym.
(...) jak
zawsze prezentował się niemal idealnie. (...) Parę krzeseł dalej
stylistka Romana niemal błagała go na kolanach, by dał swojemu
fryzjerowi niemal o parę centymetrów skrócić swe samoańskie, czarne
włosy. (...) A Nattie... spędzała z nią niemal każdą
chwilę i gdyby nie fakt, że była mężatką i wszędzie zakwaterowana była z TJ'em [,]
to pewnie mieszkałaby z nią (...) tuż przed nimi niczym błyskawica
przebiegł Dean Ambrose, niemal wywracając fotel Becky. – Niemal
to nie jest słowo, które nie rzuca się w oczy...
Tara
siedząca na kanapie obok wydawała się bardziej zainteresowana swoim telefonem
niż pomocom przyjaciółce. – Pomocą.
- Cały
roster wiedział, że plotki o gwałtownosci [ś] Ruseva, [przecinek
zbędny] wcale plotkami nie były.
- Zupełnie
jak z Summer, Nikki a nawet z tą wuwuzelą z jajnikami Vicky Guererro -
wyliczyła Natalya na placach. – Placach. W wypowiedzi czegoś brakuje, ale nie jestem
pewna czego. Dodatkowo komentarz narracyjny powinien zaczynać się wielką
literą. Wyliczanie na palcach nijak ma się do mówienia.
Tym razem i
Becky [,] i jej towarzysze nie byli w stanie powstrzymać się od śmiechu
(...).
Gdy tylko
weszli na back, nikogo nie interesowała już walka (...). – Bo tył
jest taki passe...
(...)
żyjącego w świecie gier komputerowych i [myślnik] co jakiś czas- [spacja i myślnik
zamiast dywizu] sportu.
(...)
spoglądając na jego roześmiana twarz – roześmianą.
Chodź, X,
muszę zdjąć tą koszulkę. – Tę.
Big E umiał
lepiej odczytywać uczucia, [przecinek zbędny] niż niejeden biegły psycholog.
(...) bo
Dana zdążyła odbić łopatki od ziemi, przerywając liczenie. Blondynka zdążyła
przycisnąć Natalyę do lin ringu (...).
Lynch sama
nie wiedziała, czemu ten ruch miał służyć. Charlotte najwyraźniej też
niezbyt zadowolona była z ruchów swojej pomocnicy, bo jej twarz nabrała
wściekłego wyrazu. Tym jednym małym ruchem zdenerwowała jednak Natalyę.
Mogłaby trwać tak,
skacząc wesoło po ringu w nieskończoność, choć wiedziała, że tak nie może
być. – Czas. W ogóle konstrukcja tego zdania brzmi strasznie… prymitywnie.
Widziała
wtedy setki świateł wokół niej, okalającą [okalające] ją niczym aureolę.
Od kiedy
tylko pierwszy raz [,] latając po kanałach [,] trafiła na
powtórkę Wrestlemanii XX, wiedziała, że to jest właśnie to, co chce robić w
życiu.
(...)
zadowolonej z sytuacji Charotte. – Charlotte.
Wtem jednak
na ring [,] ku zdziwieniu Becky [,] wpadła Dana, chcąc ratować swą
Boginie. – Boginię.
011. Losing
own rules.
(...)
przegrana z kimś takim była po prostu nożem w jego serce. Ta cała
rywalizacja była tylko po to, by ją teraz przegrać? Pokazał wszystkim,
że jest od niego gorszy. – Czas. W ostatnim zdaniu brakuje podmiotu i wychodzi
na to, że bohater pokazał, że jest gorszy od noża.
Teraz
tymczasem, na ogromnym kacu budził się ledwo żywy (...). – Albo
teraz, albo tymczasem. A najlepiej ani jedno, ani drugie, tylko od razu: Obudził
się ledwo żywy, na ogromnym kacu.
Powoli podniósł
się z łóżka, podnosząc tułów na rękach, które rozrywał teraz ból.
– Tak.
Zdecydowanie za bardzo lubisz określenia czasu akcji.
Rozejrzał
się na podłodze wokół łóżka, jednak nie znalazł ani jednej pełnej. – Pełnej
co? Podłogi?
- Już nie…[spacja]-
odparł, odrzucając kolejną pustą butelkę na podłogę. [akapit] Roman miał
w tym momencie ochotę go tą butelką zabić. Wypił wszystko sam! Co za
bezczelność!
Starał się
trzymać nerwy na wodzy, ale jego pragnienie i gniazdo pustych butelek, jakie
wybudował, [przecinek zbędny] mniej lub bardziej świadomie,[przecinek
zbędny] Dean wokół swojego łóżka [,] mu w tym nie pomagały.
Jednak kac
morderca potrafił wydobyć z Romana gdzieś głęboko schowane w nim pokłady
agresji i, jak to zwykł mawiać Dean, wyrywał z łańcuchów swoją męskość. – Kac
morderca wyrywał męskość? (Błędny podmiot).
Która też w
sumie była niestałą emocjonalnie nerwuską. – Nerwuski
zwykle są niestałe emocjonalnie.
I gdyby ktoś
nie znał zasad Straight Edge, wyznawanych przez Punka, mógłby pomyśleć, iż
chłopak pił razem z nimi, bo jego twarz była soczyście czerwona, a oczy
podkrążone. Roman mieszkał jednak już z tą skłonną do ironii imitacją
człowieka wystarczająco długo, by wiedzieć, że Punk już tak wyglądał.
Spowodowane było to tym, że ten człowiek po prostu ciągle był
wściekły, a gdy był wściekły, to się czerwienił. Jego nerwica była
za to samoistna. Punka denerwowało wszystko- od porannego śpiewu ptaków, po
ruch na autostradzie, a kończąc na jego własnej żonie- AJ. Która też w sumie była
niestałą emocjonalnie nerwuską.
Maił po
prostu do końca rozwalić mu mózg. – Miał.
Poza tym, [przecinek
zbędny] jak to wszystko wygląda! Wszędzie walają się butelki, a Ci
[małą!] dwa [dwaj] idioci wyglądają, jakby (...).
- Stary [,] nie stresuj się tak.
- Usz ty
cholero! – Oż ty.
- Kochanie,
zapomniałaś, że wyznaję Straight Edge? - [małą literą] Odparował Punk [,]
unosząc wysoko brwi.
(...)
brzmiało to, [przecinek zbędny] przez jego opłakany stan niemal
tak niebezpiecznie jak: "Chodźmy do parku". – Niepoprawny
cudzysłów.
Zdegradują
go, [przecinek
zbędny] albo wyciągną Lesnara z kieszeni, by wygrał z nim tytuł (...).
Wścieķłość [,] jaka by
w nim wzrosła [,] sprawiłaby, że mecz z Jericho na Extreme Rules uważany
by był za delikatny.
Za to od
stały [+ch] związków stronił jeszcze bardziej [,] twierdząc, że: (...).
- Nie!
Oszalałeś? Skąd ci to przyszło do głowy? - [akapit] Wszyscy w
pokoju odetchnęli z ulgą. Punk w roli rodziciela byłby totalną
katastrofą, a jego dziecko, gdy tylko nauczyłoby się chodzić i mówić,
doprowadziłoby wszystkich do ostatecznego nerwowego załamania. –
Mężczyźni nie rodzą dzieci. W roli ojca, tak po prostu. A załamanie
nerwowe nie może być częściowe; logiczne, że będzie ostateczne.
Ale na samą
myśl tego wstydu, jaki odczuje, mijając się gdzieś z Sethem czy Dyrekcją,
przyprawiała go o ciarki. – Na samą myśl o tym wstydzie (...) dostawał ciarki.
Albo: Myśl o wstydzie (...). przyprawiała go o ciarki.
Stypulacje
do wolność. – To.
Dean już nie
raz udowodnił [,] jak spaczone ma patrzenie na świat, ale bez
niego, [przecinek zbędny] byłoby po prostu nudno w federacji.
Jakiś wariat musi tam być.
- Nie jestem
rudy. to jest blond [,] daltonistko. – Początek zdania wymaga
wielkiej litery.
No, [przecinek
zbędny] nie. Znów się zaczyna…[spacja]Pomyślał ze zrezygnowaniem
brunet.
- Dean,
którego znałeś był na równi z tobą i Sethem. Współtworzył The Shield i był ich
członkiem nie podczłonkiem.
Chcesz
wiedzieć [,] czemu to zrobiłem?
Dostawał [,] co
tylko chciał.
(...) main
eventowałeś Wrestlemanię i co chwila woziłeś się z głównym pasem federacji. – Co robił?
Po polsku proszę.
Projektanci,
jako, [przecinek zbędny] że mieli kontynuować pozycję ich Bloody Violence
(...).
Dziś miały
mieć swój oficjalny debiut na Raw. Tara miała zawalczyć z Paige, a Eve miała
towarzyszyć jej przy ringu. Obie były bardzo podekscytowane. Wręcz nie
mogły się doczekać. A Paige nie wydawała się zawzięta, [przecinek zbędny] czy
wredna, bo miały z nią styczność parę dni temu.
- Umowa jest
umowa, Seth. – Umowa to umowa/Umowa jest umową.
(...)
odparła McTudy [,] uśmiechając się wrednie.
- Eee..
sorry, nie zauważyłam cię. – Dwukropek ci się przewrócił.
Zapomnieli
tego, co stało się te trzy tygodnie temu (...). –
Zapomnieli o tym.
Gdy tylko
Roman odzyskał ostrość wzroku [,] rozejrzał się wokoło. – Ostrość widzenia.
012. And
live goes further.
Od dawna
prosił Dyrekcję o urlop (...). – Dlaczego zapisujesz dyrekcję wielką literą?
To nie jest nazwa własna.
Roman
słyszał w swoim życiu wield monologów, ale żaden nie poruszył go tak, [przecinek
zbędny] jak to, co powiedział Dean. – Wiele.
Zdrada na
Setha zadziałała na niegl bardzo mocno. – Zdrada Setha zadziałała na niego...
Chłopak ze
slumsów, któremu na niczym nie zależy [,] wrócił. – Zależało.
Seth też.
Nie zdradziłby ich [,] gdyby nie żył ciągle w cieniu Siły The Shield,
czyli jego [kogo? Setha?]. Zawsze musiał wszystko psuć [kto? Seth?].
Lej [,] Roman!
Jego ojciec
u was pracuję, więc żyjemy nadzieją (...). – Pracuje.
(...)
ryzykowałem wydaniem do mojego ojca [,] a ty mi tu takie rzeczy ciskasz? –
Wciskasz.
W ogóle ten
rozdział ma największą ilość literówek i leniwych błędów do tej pory. Większość
dałoby się wykluczyć, czytając notkę na spokojnie przed publikacją.
CEBULAKI NA
ZAWSZE! – Cebulaki ściśle kojarzą się z Polakami, powiedzonko jest typowo
polskie. Nie pasuje do realiów USA. [źródło].
Jeszcze nie
wiedzieli [,] co ich czekało.
(...)
dziewczyna wydawała się bardzo zapeszona. – Speszona.
Reigns nie
wiedział [,] skąd to zdjęcie się tu wzięło. Musiało wypaść z kieszeni którychś
spodni [,] gdy się pakował.
Dean tak
robi i spójrz [,] jaki jest zgorzkniały.
(...) nie
ważne [,] ile razy bym tego nie oglądał.
W jej oczach
było tylko smutku, że Reigns czuł, jakby ktoś wbił mi [mu] nóż
w serce. – Tyle.
Tak naprawdę
wiedziała, co jest grane [,] odkąd tylko zobaczyła Romana wychodzącego z
busa z walizkami. I nie była z tego powodu zadowolona. Eveline była
osobą (...).
Eveline
zastygła, a w jej oczach zalśniła wściekłość. Wyglądała [ta
wściekłość?], jakby chciała rozszarpać Setha na kawałki, potem rzucić te
kawałki psu na pożarcie, wyciągnąć je z żołądka i rzucić na pożarcie jeszcze
raz. – Podobna wiązanka padła w przypadku rozmowy AJ z CMPunkiem. Słabo
jest powtarzać takie kwiatki.
- Daj mi to,
złotko, bo się połamiesz - powiedział Rollins, po czym, nie zwracając uwagi na
protesty, zabrał z barków Tary sztangę.
- Za kogo ty
się uważasz, Rollins? I nie mów do mnie Złotko. – Za
pierwszym razem przezwisko zapisałaś małą literą. Za drugim wielką – brak
konsekwencji. Za drugim razem powinnaś też nazwę zapisać kursywą lub w
cudzysłowie, jako cytat.
Chyba nie
sądziłyście, że będę miły, [przecinek zbędny] dla dziewczyny zakochanej w
Romku?
(...)
odepchnął ją niczym szmacianą lalkę, [kropka] n[N]iestety, Tara wywróciła się o
sztangę i upadła prosto na półkę z ciężarkami, głęboko zawodząc,
gdy pięciokilowy hantel upadł na jej udo. – Zawodzenie ni w ząb nie
pasuje do tej sytuacji.
Widząc
zaistniałą sytuację, na jego twarzy wykwitła czysta furia. – Wykwitła
nie jest słowem, które pasuje do furii i twarzy, wierz mi. Pojawiła się?
Poza tym imiesłów odnosi się zawsze do podmiotu, z twojego zdania wynika więc,
że sytuację widziała… furia.
Jego uderzenie
było tak silne i szybkie, że Seth poleciał parę kroków do tyłu, odbijając się
od jednej z maszyn. Jego warga krwawiła, jednak gdy tylko wstał,
zamierzał rzucić się na Ambrose'a. – Z pierwszego zdania wynika, że Seth leciał i odbił
się jednocześnie, co jest bzdurą (błędne użycie imiesłowu przysłówkowego
współczesnego). Seth najpierw poleciał, a potem dopiero się odbił.
Ambrose w
tym czasie spojrzał przeciągle w stronę Tary, po czym podszedł do dziewczyny.
- Nic ci nie
jest? - zapytał, klękając przy dziewczynie [niej]. –
Dlaczego przeciągle? To oznacza, że robił to przewlekle, długo. Przecież
Tara leżała na ziemi i nie potrafiła wstać… To… bardzo miłe z jego strony, że
tak się spieszył.
Usz, Tara,
idź [,] ty
głupia cholero! – Oż.
Dziewczyn
się nie szarpię, nie popycha, ani nie biję i już. – Nie
szarpie, nie bije.
(...) nie
odrywając wzroku od stop Tary, która zaczęła strasznie szczypać (...). – Stopy.
Włosów nie
naoliwiał, nie nosił malunków na twarzy, [przecinek zbędny] ani dziwnych kostiumów, więc
była to kwestia paru minut. – Ze zdania (ani z poprzedniego) nie wynika, co
było kwestią paru minut. Zdanie nabierze sensu, gdy zamienisz więc na ale.
- Nie wiem [,] o
czym mówisz.
Dalej miał
zamiar dać Sethowi w twarz za tą sytuację na siłowni. – Tę.
Ambrose
jeszcze pare minit siedział sam (...). – Parę minut.
Ale The
Shield rozmawiało kiedyś w podcascię Steve'a Austina i już wtedy zdali sobie
sprawę, że Stone Cold nie chce już wracać do ringu. – W
podcaście, na ring.
Pomimo
obrzydliwego charakteru [,] jakim dysponował w realnym życiu, tu, w WWE, na
arenie był topowym face'em. – Charakterem się nie dysponuje, charakter się
po prostu ma.
Miło się
patrzy na takich dwóch idiotów, [przecinek zbędny] jak wy.
- Mówisz o main
eventowani Wrestlemanii, mały człowieczku, a zapomniałeś chyba, że The Rock
był main eventem na Największej Scenie ze Wszystkich pięć razy!
- Tak,
pamiętam też ten Main Event ze Stone Coldem, gdzie próbowałeś uciec -
zauważył Dean. – Raz wielką, raz małą, nie wiadomo o co chodzi...
(...) znała
JBL'a i jego uwielbienia do Natalyi (...). – Uwielbienie.
Najbardziej
zastanawiająca była jednak kwestia Tary. Jej mina, kiedy wycieńczony
Ambrose wyszedł z ringu, była zastanawiająca. Niemal natychmiast gdy go
zobaczyła [kto? mina Tary?], oderwała się od rozmowy z Punkiem i Kofim.
Tara wodziła
wzrokiem za Ambrose'em, [przecinek zbędny] za każdym razem, gdy ten
pojawiał się w zasięgu jej wzroku, za to Eveline non stop była
poddenerwowana. – Podenerwowana.
(...)
problem u McMahonów za nie uzgodnienie z nimi tej decyzji. –
Nieuzgodnienie.
Noga bolała
ją stanowczo za bardzo. W myślach zwyzywała Setha za to wszystko [kto? noga?],
bo uwielbiała walczyć. Choć wiedziała również, że w końcu przyszedł
czas na Eveline. Ona też musi w końcu zawalczyć.
Ale co to
miałoby wspólnego z nimi i Charlotte. – Brak znaku zapytania.
(...) ale
wciąż reagowano nie zbyt mocno. – Niezbyt.
Melodia za
plecami Tary denerwowała ją niesamowicie. Sama z autopsji wiedziała, że
dobra muzyka wejściowa, [przecinek zbędny] to gwarant lepszej reakcji
widowni. – Z drugiego zdania wynika, że to melodia wiedziała coś z
autopsji… Podkreślenie to pleonazm.
Marzyła [,] by
epatować taką siłą jak Stephanie McMahon. – Emanować. [źródło]
Nie jest wam
wstyd, [przecinek zbędny] za waszą mistrzynie, że boi się dwóch nowicjuszek?
Po słowach
Eveline tłum zaczął głośnio [głośno] szantować: Tchórz, tchórz, tchórz! –
Skandować.
Szanta to:
«pieśń śpiewana przez żeglarzy w rytm ich pracy; też: każda piosenka żeglarska»
[źródło]
Dlaczego na
Raw tłum miałby nagle zacząć śpiewać marynistyczne piosenki?
(...) fani
za chwile [ę] ze szczęścia oddadzą jej całe swoje majątki.
Na pewno
zasługuję na to bardziej, [przecinek zbędny] niż wy.
Eve oparła
się zmęczona o liny i otarła pot z czoła, po czym stała. – Wstała.
013. All
because of weed.
Nie
rozumiem, dlaczego od tego rozdziału czcionka w spisie treści zmalała.
Owszem, nie było
to szablonowe dziewięćdziesiąt sześćdziesiąt dziewięćdziesiąt, a raczej jakieś
sto siedemdziesiąt pięć sto, ale ideały zdaniem Deana były oklepane. – Powinnaś
umieścić dywizy między liczbami (np. dziewięćdziesiąt-sześćdziesiąt-dziewięćdziesiąt),
inaczej dalej to brzmi, jakby pierwszy wymiar Tary mierzył sto siedemdziesiąt
pięć.
(...) AJ,
mączącej się w Jacuzzi wraz z Paige i Taminą. – Moczącej.
Dlaczego Jaccuzi rozpoczęłaś wielką literą?
Sam nie był
w stanie powiedzieć, [przecinek zbędny] co.
Dean podejrzewał
[,] czym
spowodowany był tak dobry humor Brooksów.
- Może w
końcu da mi syna! - ekscytował się Punk, aż rozchlapując [rozchlapał]
wodę na wyjątkowo z tego niezadowolonych Fandango i Tylera Breeza,
zemszczących Brooksa za zniszczenie ich idealnych fryzur. – Zemszczących?
Co to za neologizm? Chyba raczej mszczących się na Brooksie, rety… I w tym
samym czasie zostali rozchlapani i zemścili się? Jak? Nie określiłaś.
Nogi Tary od
dołu wydawały się o wiele dłuższe niż w rzeczywistości. – Niż były
w rzeczywistości. Inaczej ze zdania wynika, że w rzeczywistości też się tylko
wydawały. Poza tym taka uwaga czyni z Deana strasznego… głupka. To, co
pomyślał, nie jest w żaden sposób odkrywcze. Przecież wiadomo, że z żabiej
perspektywy wszystko wydaje się dłuższe.
Nie.wiedzieć
czemu (...). – Zbędna kropka.
W sumie
jeszcze pamiętał, jak przed debiutem dziewczyny były ze sobą zżyte.
Teraz już nie były.
Za to brunetka
nie była taka, [przecinek zbędny] jak one. Była straszną
zawadiaką, co często dziewczynom przeszkadzało. Możliwe, że Eveline [,]
wstępując do WWE, odkryła, że są dla niej na świecie inni ludzie, [przecinek
zbędny] niż Tara i że czas jej uwiązania do narwanej przyjaciółki minął.
Tara za to, [przecinek zbędny] na razie była samotnym
wilkiem, choć często spędzała czas z Eve i Becky, to, gdy akurat ich nie
było, zostawała osamotniona. – Zostawała sama/czuła się
osamotniona.
To najgorsza
ksywka [,] jaką kiedykolwiek miałam (...).
(...) jakby dziękując
Bogu, [przecinek zbędny] za chlapiącą się z chłopakiem w basenie obok, [przecinek
zbędny] ciemnowłosą angielkę. – Nazwy członków ras, narodów, plemion,
szczepów oraz mieszkańców części świata, prowincji, krain, określonych obszarów
geograficznych, regionów geograficzno-politycznych i geograficzno-kulturowych,
zawierające nazwę strony świata pisze się wielką literą – [źródło].
Chciał
przestać myśleć o tym wszystkim. Cała ta perspektywa wyraźnie mu nie pasowała.
Życie było prostsze jeszcze przed Money in The Bank. Bardzo chciałby się do
nich cofnąć. – Do nich? To znaczy do kogo?
Dean wrócił
na chwilę na basen, bo najwyraźniej zostawił tam swój telefon, zostawiając
Punka samego z cudnymi skrętami.
W sumie
nawet nie pamiętał już, gdzie jest teraz AJ. – Była.
(...)
czując, że za chwile padnie mu przepona. – Chwilę.
Ale Tara już
tEvelineak miała, że nigdy nie chciała dostawać ochłapów. – Ekhm…
ups! Ktoś tu miał skopiowane imię swojej głównej bohaterki i mu się wkleiło, co
trochę wygląda, jakby – ups! – ktoś tu nie potrafił go poprawnie zapisywać i
ratował się wklejką… Ups!
Mówiłem ci,
że na dzisiejsze promo wyszykowałem coś, co zniszczy nie tylko Ambrose'a [,] ale
też te dwie!
014.
Apocarose is a sawft.
- Punk, co
do hu... – hultaja? Huśtawki? Huraganu?
Chuj się pisze
przez ch.
Ale teraz, [przecinek
zbędny] jakiekolwiek głębsze uczucie skończyłoby się źle.
Dean nigdy
nie powiedział sobie dość (...) – dość trzeba jakoś wyróźnić w tekście; kursywa
albo cudzysłów. (Aż chciałoby się zanucić: Kiedy powiem sobie „dość”…).
- Ale o co
chodzi, Steph? - zapytał, starając się ignorować to, jak Stephanie wzdrygnęła
się, słysząc z jego ust zdrobnienie swojego imienia. Seth na prawdę nie
rozumiał wzburzenia brunetki. – Imiesłów starając się ignorować wskazuje na to, że
zapytanie i ignorowanie reakcji Steph na zadane pytanie są jednoczesne w
czasie. Co jest oczywiście bzdurą, bo Seth najpierw zapytał, potem usłyszał
odpowiedź, a dopiero potem mógł ją zignorować. Takich błędów masz pełno, bo
generalnie nadużywasz imiesłowów przysłówkowych współczesnych (zakończonych na
-ąc).
Na dodatek
nadużywasz określania bohaterów kolorem włosów. W scenie bierze udział jedna
kobieta i jeden mężczyzna, naprawdę nie musisz posuwać się do takiej
desperacji. Otwórz sobie dowolną książkę, to zobaczysz, że nazywanie bohaterów
kolorem włosów jest manierą autorek-amatorek z sieci. Żaden autor, który już
coś osiągnął, nie będzie stosował takich tanich zabiegów.
Tara była
osobą tak irytującą do potęgi entej, że nie miałby skrupułów powiedzieć jej to
[tego] i poza wizją. – Albo była osobą tak irytującą, że..., albo była
osobą irytującą do potęgi n-tej.
Na prawie
każdym z nich narysowani byli jako słodka, zakochana para, [przecinek
zbędny] lub para świrusów (...). – W tym rozdziale bardzo często
stawiasz przecinek przed spójnikiem lub, co jest błędem (lub
łączy wartości równorzędne):
(...) jak to
Dean i Tara całowali się [przecinek zbędny] lub stali do siebie przytuleni,
czy, jakież to oryginalne, spuszczali Sethowi lanie.
(...) z
dziką, [przecinek zbędny] lub romantyczną muzyką w tle.
Wydawałoby
się, że nie wiedziałaś o tym, ale zdarzają się też momenty, gdy słusznie
brakuje przecinka:
(...) o zasnych
nazwach Apocarose Forever lub Apocarose is my life. – Zacnych.
Zupełny brak
konsekwencji.
- Poza tym, parringi
chodzą po gwiazdach (...). – Pairingi.
W sumie, [przecinek
zbędny] Seth nigdy nie zastanawiał się, czy ten romans, który ujawnił [,]
był prawdziwy. Patrząc na to, jak swobodnie Ambrose
zachowuje się [czas] w stosunku do Tary, mógł być. Jednak widząc,
jak ona zachowuje się wobec niego, można było w to wątpić. Pomimo to, [przecinek
zbędny] Seth czuł się nieswojo, patrząc na tę dwójkę.
Mimo dzielącej wspólnie między sobą niechęci, oni byli jakby...
połączeni jakąś dziwną, magnetyczną energią. Seth znał Ambrose'a jak własną
kieszeń i wiedział, co rudy czuje. Z jednej strony rozbierał Tarę
wzrokiem, [przecinek zbędny] za każdym razem, gdy ją widział. Za
to z drugiej strony…[spacja]jakby go obrzydzała.
Potrzebowaliśmy
cię tylko [,] by zniszczyć tę waszą żałosną zbieraninę.
(...) miał
się zacząć już za chwile. – Ę. Mam dość wypisywania brakujących lub nadmiernych
znaków diakrytycznych. Wybacz, ale sama musisz przejrzeć pod tym kątem cały
tekst.
Tara stała
jednak na tle ścianki sama, bowiem [ough] Eveline poprosiła ją, by poszła tam w
pojedynkę, chcąc przed walką porozmawiać jeszcze z mamą. Tara, która poniekąd
mamy już nie miała [,] nie mogła się nie zgodzić.
Westchnęła,
spoglądając na uśmiechniętą Eve machającą do mamy przez kamerkę w telefonie.
Wciąż nie czuła się zbyt swobodnie po ostatniej akcji Setha, a listy i maile od
ludzi przysyłających jej fanarty Apocarose jeszcze bardziej ją mierzwiły. – Mierziły.
Poza tym z drugiego zdania wynika, że listy mierziły Eve, nie Tarę.
Nigdy nie
wiadomo, na co taki idiota może wpaść, a co gorsza, znając jego
porywczość, to ta ryzykantka miałaby większe szanse [,] by wpaść.
– Ten szyk jest karkołomny.
Blondynka
niemal natychmiastowo upadła na ziemię, łapiąc się za zaczerwienioną część
twarzy. – Niemal natychmiastowo? To jak ona upadała? Trochę wolniej?
To, gdzie
trafi ona [,] było jednak dla niej wielką zagadką. By
poprowadzić dalej swój program z Charlotte [,] powinna trafić na
Raw (...).
Ludzie
witali ją wiwatam [wiwatami], [przecinek zbędny] jak zawsze,
teraz jednak trochę mniejszymi. Bloody Violence ściągnęło na siebie
trochę uwagi, to pewnie przez to.
Sasha szybko
wykorzystała sytuację, i zanim dziewczyna się zorientowała, założyła jej banks
statement. – Przecinek oddzielający wtrącenie powinien pojawić się po spójniku i,
a nie przed nim.
Dean nie
mógł uwierzyć w to [,] co widział.
Nagle poczuł [,] jak
kanapa obok porusza się i okazało się, że dosiadł się do niego nie kto inny,
jak Triple H. – Poczuć mógł nie jakąś kanapę obok, ale tę samą, na której
siedział… Może lepiej: poczuł, jak kanapa w miejscu obok niego zapada się?
Czy coś? Chociaż to też trochę przekombinowane. Najlepiej wprost, że zobaczył
siadającego obok Triple’a.
(...) bo
jeśli czujesz.... co The Rock, [przecinek zbędny] ci zgotuje, już nie zdążysz
uciec!
015. Egoism
tear us apart.
Takie
chuchro jak ty w ogóle nie poradziłoby sobie tutaj [,] gdyby
nie ja!
Ostatnie
zdanie Tara wyrzuciła z siebie tak, jakby te słowa były zatrute.
A najgorsza była porcja jadu, jaki w to wrzuciła.
Twarz
Eveline stężała, jakby nagle rozniósł się po niej jakiś mocny środek
znieczulający. Nie było na niej żadnych uczuć. Ani smutku, ani
wściekłości, nawet zawodu. Ta twarz była pusta... tak jakby...
jakby Eve już dawno spodziewała się usłyszeć takie słowa.
No, [przecinek
zbędny] bo przecież ty (...).
- Nawet Ci
na nim nie zależało! Nawet nie przejęłaś się po waszym rozstaniu! -
wydusiła Eveline, wściekle mierząc palcem w Tarę. – Zbędna
forma grzecznościowa w dialogu.
(...) Tara zawsze
zabierała jej to, na czym jej zależało. Eveline zawsze musiała w tej
przyjaźni się dla niej poświęcać. Ileż to razy Tara zabierała Eveline to, na
czym blondynce zależało, nic sobie z tego nie robiąc? – Okrutnie
lejesz wodę.
Na jej
twarzy nie było widać nic innego, jak złość. – Niczego innego jak złości.
Jutro jest
draft. – Będzie.
Daj mi to
gówno - rzuciła, po czym wyrwała e-papierosa z dłoni Rollinsa, po
czym mocno się nim zaciągnęła.
Jej doświadczenie
z paleniem kończyło się na trawce w szkolnych kiblach z Mickey'em, [przecinek
zbędny] albo paru innymi kolegami z dojo.
Zaledwie
parę lat temu, [przecinek zbędny] dzięki temu niepozornemu
sznurkowi z dwoma rączkami schudła siedem kilo.
Informacja,
że wyrwie się spod władzy Steph [,] ucieszyła ją tam [tak] bardzo, że
dziewczyna nie była w stanie skupić się na tygodniówce. – Cały czas mnożysz
zaimki i podmioty. Nieraz ich brakuje, ale w zdaniach, które są jasne same z
siebie, i tak dowalasz logicznościami. Wiadomo, że w tym jednym zdaniu chodzi o
Becky. To ona wyrwie się spod władzy Steph i ona nie potrafi się skupić na
tygodniówce. To po co to dziewczyna? Nic nie wnosi.
Wyczerpanie, jakie czuła
w czasie całej Drogi do Wrestlemanii [,] w końcu zaczęło dawać jej się
we znaki. Dziewczyna czuła się zbyt wyczerpana, nie dawała z
siebie wszystkiego w czasie meczy (...). – Meczów. Dlaczego Drogę
zaczęłaś wielką literą? Co chciałaś tym podkreślić. Na dodatek w posłowiach po
rozdziałach dziwisz się, że wychodzą ci takie długie rozdziały. No nic
dziwnego, skoro jedną informację podajesz w dwóch prawie takich samych
zdaniach.
Stracenie
jednej z trzech Horsewomen było na ten moment nie możliwe (...). –
Niemożliwe.
Przed
Wrestlemanią, [przecinek zbędny] jej grafik był tak zapchany, że
dziewczyna [zbędne] prawie nie miała czasu na sen.
I może i
brzmi to jak taki horror, ale tak też działo się tera.z. – Tani.
Brzmiało [czas]. Teraz.
Si,
compadre. - usłyszała [wielka litera] zza zakrętu czyjś dźwięczny głos.
[akapit] - Si... - zapalił światło [kto? głos?], najwyraźniej chcąc
zidentyfikować, kto tak dyszy. - O Boże, Becky! – Niepoprawny zapis
dialogu. Dawno żadnego nie opisywałam, ale problem jak najbardziej wciąż
występuje.
Ból już
odpłynął z jej ciała, mimo to, [przecinke zbędny] nie była w stanie wstać. – W
stanie wstać brzmi zabawnie..
Mały
luchador czuł za Becky dziwny rodzaj odpowiedzialności po tym [,] jak
znalazł ją na tym korytarzu, przez co czuł się
niemal w obowiązku zostać z nią te kilka minut w sali tuż po tym, jak
ją tu przenieśli. Lubił czuć się za coś odpowiedzialny. Becky
nie znała go dobrze, gadała z nim tylko parę razy [,] a dłuższą rozmowę
przeprowadzili ze sobą jakieś pół roku temu na backstage'u TLC.
Becky dalej
pamiętała [,] jaka ona [zbędny zaimek] była zestresowana, gdy to ona [zbędne]
miała pierwszy raz walczyć na większej gali.
Widzisz,
ludzie z rosteru, [przecinek zbędny] utorzsamiają R-Trutha z
synonimem plotkarstwa. – Utożsamiają! Poza tym nie da się utożsamiać z
synonimem. Utożsamiają R-Trutha z plotkarstwem – styknie.
Do tego, [przecinek
zbędny] nie wiem [,] czy widzicie, bo może jesteście na telefonach
(...).
016.
Un-fuckin-believable.
Zapewne
ledwo ją skończy, a wtedy pójdzie pracować naprzeciwko jego [swojego]
domu do zakładu spawarskiego i tak skończą się jego marzenia.
W końcu
Jonathan zaczął zauważać zbliżający się w jego stronę ludzki kształt. – Nie mógł zacząć
zauważać. Ile trwa zauważenie kogoś/czegoś? Sekundę? To jeden rzuk oka.
Dean po prostu zauważył zbliżającego się człowieka. I skoro widział, że kształt
jest ludzki, no to wydedukował od razu, że to człowiek, prawda? Czemu musisz
tak komplikować... ;_____;
Jonathan czuł,
że chłopak mówi mu prawdę. Takie rzeczy szło wyczuć (...). – Dało się
wyczuć. Kolokwializmom mówimy nie.
Andy pokiwał
tylko potakująco głową. – Kiwa się zawsze na tak.
Andy niemal
natychmiast zerwał się z ziemi i cały czas masując obolałe ramię puścił się pendem
w kierunku centrum. – Imiesłów przysłówkowy współczesny (zakończony na
-ąc) sugeruje, że coś się dzieje w tym samym czasie. Nie wyobrażam sobie
puszczania się pędem (!), co kojarzy się z mega szybkim biegiem, i
jednoczesnego masowania sobie ramienia. Gdy się gdzieś pędzi, ręce raczej
wspópracują z całym ciałem. Zrywanie też nie pasuje do masowania. Przestaw
zdania. Najpierw masowanie, potem zerwanie się z ziemi i pęd. Niemal jak
zwykle zbędne. Andy dostał nożem. Nie będzie zrywał się prawie szybko, więc
trochę powoli...
Naprawdę
sądziłeś, że ze Szczurem i jego ludźmi można zadzierać? - w oczach Andy'ego
wykwitły łzy. – Wypowiedź należy do Grubego, więc wymagany jest
akapit. Plus wykwitanie łez jest głupim sformułowaniem. Pojawiły się łzy –
tak po prostu. Łzy to nie kwiatki, żeby wykwitać..
Żebyś ty
wiedziała [,] ile Eve i Kelly się kłócą.
- Jak ty w
ogóle możesz być reprezentacyjną [-tywną] osobą dywizji kobiecej tutaj, zachowując
się tak? – Dywizji? A co one są? W wojsku? Poza tym tutaj i tak
na końcu zdań skłądowych... naprawdę nie brzmi.
Szczerze?
Było tego jeszcze trochę, szczególnie błędów w zapisie dialogów. Z przecinkami
jednak bywało znacznie gorzej, postanowiłam nie wypisywać już niczego więcej.
Uznajmy, że szesnastka wypadła do tej pory najlepiej ze wszystkich notek i
przejdźmy dalej.
017. The
Battleground.
To była
jedna z tych nielicznych rzeczy, które w WWE na przestrzeni lat się nie
zmieniały, [przecinek zbędny] i które Roman wciąż kochał.
Wtedy nawet nie
czuł, że to praca. To była dla niego bardziej... przyjemność, [przecinek
zbędny] niż praca. Był wtedy taki zjednoczony z Sethem i
Deanem. Byli jak trzej bracia podbijający cały roster.
A potem było
krzesło...
Co prawda,
po rozpadzie The Shield, Roman dalej w [zbędne] lubił swoją pracę. Ale, no
właśnie, wtedy zaczął w końcu czuć, że to jednak praca, obowiązek, a nie
hobby. – A potem okazało się, że ta praca była ciężka, bo była pracą i
czuł, że tą pracą była...
(...)
siedząc na kanapie w salonie rodzinnego domu Anoa'iów i oglądając Royal Rumble,
a w nim jego [swojego] ojca, [przecinek zbędny] walczącego o miano pretendenta
do pasa mistrzowskiego, ściskał z całej siły swoje małe kciuki (...).
Siostra
kiedyś podesłała mu jakieś fanowskie opowiadanie pod tytułem „Pięćdziesiąt
Twarzy Reignsa”, gdzie Seth robił za dokładnie odwzorowanie Anastasii i od tego
czasu Roman źle reaguje [czas] na to słowo.
I powiedz mi
lepiej, co jest między tobą, [przecinek zbędny] a Tarą?
Ale tą [tę]
walkę stoczy.
(...) Rock,
odbity od lin [,] wracał do Romana (...)
Odbił [,] natychmiast
wstając (...), póbując uderzyć Romana potężnym Clothesline. –
clothesline’em.
Rozdział
jest całkiem poprawny (pamiętaj jednak, że nie wypisuję wszystkich błędów), ale
efekt psują powtórzenia w opisie walki. Np. słowa: odbić (8 razy), uderzyć
(5), poczuć (4). Przykład:
(...) kiedy nagle
poczuł ból. Nie było w tym żadnej przenośni. Coś z całej siły wpadło na
niego, zbijając go z nóg. Nagle poczuł się, jakby leżał na środku
jakiejś kaźni. – Dodatkowo poczucie bólu nie mogłoby być
przenośnią. Tobie pewnie chodziło o przesadę.
018. Two
bodies.
Eveline
westchnęła tylko ciężko. – Szyk: Eveline tylko westchnęła ciężko.
Niemal
natychmiast pobiegła do jego garderoby, jednak ta była pusta. Okazało się, że
jest w punkcie opatrunkowym. – Chodziło ci o to, że Roman był w punkcie, a nie jego
garderoba, ale zapomniałaś o podmiocie. Dalej też popełniasz ten błąd:
Piękna
sprawa, naprawdę piękna. Czuła się [ta sprawa?], jakby robiła krok milowy w swojej
karierze, której ścieżek z resztą, gdyby nie przypadek, nigdy by tak nie
poprowadziła. – Zresztą.
O wiele,
wiele więcej, [przecinek zbędny] niż na zwykłych tygodniówkach.
„Boże, czym
mnie jeszcze zadziwisz?! Wrzasnęła Eveline w myślach, już po usłyszeniu
pierwszych nut dobrze znanego jej [zbędne] theme songu”. – Brak kursywy przy
myśli oraz myślnika po niej.
Eveline
czuła [,] jak ciepło zmieszane z bólem krąży [czas] po jej czaszce.
Tara ,
korzystając z chwilowego braku równowagi Sashy (...). – Zbędna
spacja.
Dźwignię,
którą Lita musiała już znać, bowiem bardzo szybko udało jej się z niej
wydostać (...). – Dawno nie wspominałam, że to słowo nie pasuje
absolutnie do wybranej przez ciebie stylizacji.
Mimo
wszystko trzeba jednak zauważyć, że im bliżej końca, tym mniej błędów w
rozdziałach. Od razu płynniej się czyta.
019. Future
stars now.
Dean wszedł
niepewnym krokiem do swojego busa. Nie wiedzieć czemu, chciał go zobaczyć.
TERAZ. – Busa chciał zobaczyć?
Nah, znowu
pomyliłaś podmioty.
Co było w
sumienowością (...) – w sumie nowością.
Trzeba było
być naprawdę wielką szychą, na miarę Johna Ceny, [przecinek
zbędny] czy Chrisa Jericho, by bez konsekwencji dopraszać się u Vince'a o
jakieś profity. – Znaczy się to trochę bez sensu. Konsekwencje są zawsze,
ale mogą być pozytywne albo negatywne. Z twojego zdania wynika, że trzeba było
być szychą, żeby dopraszać się o profity i ich nie dostawać, a to przecież
głupie.
Chciałby
zamienić to na stary pokój, który dzielił z Romkiem, prawdopodobnie chorym już
na raka płuc Punkiem i tą łajzą, Sethem. Przynajmniej nigdy nie czuł się tam
samotny. A Dean nienawidził jej. Była prawdopodobnie jedyną rzeczą, jakiej Dean
się bał. – Jakiej jej? Podejrzewam, że zapomniałaś napisać o samotności.
Wdychał
zapach świeżej trawy o poranku, marząc [,] by ta chwila mogła trwać
wiecznie (...). – Biorąc pod uwagę, o jakich rozrywkach wrestlerskich
pisałaś kilka rozdziałów temu, to zdanie jest mocno dwuznaczne.
(...)
Jonathanowi i tak było to obojętne. Jego kartoteka była gruba na pięć
centymetrów. Ale nie chciał robić kłopotu Lully. – No to
bohater nie chciał tego czy było mu to obojętne? Bo ze zdania wynika i jedno, i
drugie. Chęć nie robienia Lullu kłopotów z marszu wyklucza obojętność.
KURWA JEGO
MAĆ [,] NIE
PRZESTANĘ.
I nagle
doszło do kulminacyjnego momentu. Dirty deeds. Seth padł jak długi na
ziemię, a Dean przykrył go. Raz, dwa... w tym momencie coś dziwnego się
wydarzyło [wydarzyło się].
PRZYKŁADOWE
BŁĘDY W PRAWEJ KOLUMNIE:
" (...)
LICZĘ UDERZENIA W TWARZ SETHA ROLLINSA." ~~ DEAN AMBROSE – Błędny
cudzysłów. Nie powinno się używać tyld (~) zamiast myślników.
Brutalna
rzeczywistość. – Tytuły bez kropek.
Przekichane [,] nie?
Wcześniej
posiadałam już konto na blogspot (...). –
Blogspocie.
(...) to
znaczy, że potrącił mnie wcześniej tir, [przecinek zbędny] albo porwali terroryści.
Tu, w
magicznym świecie mojej chorej wyobraźni [,]
jestem żoną Deana Ambrose'a i noszę ringowy pseudonim[spacja]-
[myślnik] Sleepka Ambrose. W tym cudownym świecie jestem WWE
Hardcore Champion, a moja najlepsza przyjaciółka, Oliwia, żona Romana
Reignsa jest moją teamową partnerką.
Tu sprawiam
pozory mądrej, a wy mnie oszukujecie i udajecie, że w to wierzycie. W
tym świecie obżeram się lodami i nie tyję. Jestem bardzo odważna i
waleczna [,] i mieszkam w Los Angeles. Ukończyłam Hogwart kilka lat temu i
dzięki pewnym fajnym zaklęciom utrzymuję się na szczycie WWE. Tutaj nie
męczę się po przebiegnięciu stu metrów i jestem mega szczupła. –
Megaszczupła.
(...)
piętnaście lat różnicy między mną, [przecinek zbędny] a Deanem [,] to przecież
nie tak dużo!
A, jako, że
lubię mieć z siebie bekę, przyjęłam to. – Nie dajemy przecinka między jako że, tak jak
między mimo że, pomimo iż. W takich przypadkach następuje tzw.
cofanie przecinka. Zasada ta obejmuje połączenia partykuł, spójników i
przysłówków ze spójnikami.
Na blogu
wisiały też inne zakładki, z których zdążyłyśmy wypisać sobie przykładowe
błędy, ale zakładki z czasem zniknęły. Może ten spis baboli do czegoś ci się
jeszcze przyda, więc zostawiamy go w ocenie:
PRZYKŁADOWE
BŁĘDY Z ZAKŁADKI STRESZCZENIA:
Rzut oka na
walkę w klatce, w której tajemnicza bohaterka, walcząc z mężczyzną [,]
zostaje mocno ranna.
Tara wraca
do domu po bijatyce, nieszczęśliwie, [przecinek zbędny] zostaje nakryta przez swoją
mamę.
Chwile [ę] później,
[przecinek zbędny] okazuje się, że wylądowała wraz z Eveline [,] w
pokoju hotelowym Enzo i Cassa (...).
(...)
Eveline oskarża Tarę o całą sytuację, gdy uświadamia sobie, że zgubiła swój
zegarek, jaki dostała od swojego dziadka. – Który dostała, bo w kontekście
określonego, ograniczonego w jakiś sposób zakresu. Jaki używa się w
kontekście ogólnym [źródło].
Uznali [,] iż
mają dość pilnowania Tary i Enzo (...). – Enza.
Eveline [,] nie
myśląc o konsekwencjach [,] rzuca się na Charlotte.
(...)
ochroniarze wynoszą obie dziewczyny na backstage. – Nie
zapominaj, że istnieją też polskie słowa, wystarczy wpisać w słownik (diki.pl).
(...) którzy
namawiają Sahne'a, na tzw. One Chance Match. – Unikaj skrótów w prozie. +
Shane’a.
Seth oskarża
Romana o napisanie napisu na busie The Authority. –
Napisanie napisu brzmi kulawo.
Nagle
Natalya atakuje Becky, oskarżając ją o porażkę, a następnie odchodząc,
zostawiając byłą przyjaciółkę samą w ringu. – Naprawdę sporo tych imiesłowów
współczesnych. Nagle Natalya atakuje Becky, oskarżając ją o porażkę, a
następnie odchodzi, zostawiając byłą przyjaciółkę samą na ringu.
Roman budzi
się po szalonej nocy opijania zdobycia tytułu przez Deana. –
Zdobytego.
Uciekając od
atmosfery kłótni [,] Roman zabiera ze sobą ledwo żywego Deana [,]
i wraz z Becky i Eveline wybiera się na siłownię. – Zdecydowanie zbyt
często używasz tego spójnika.
W drodze na
siłownie [ę], [przecinek zbędny] Roman przypomina sobie, jak AJ
kokietowała go w czasie jego pierwszej gali PPV- TLC. – Szczerze przyznam,
że nie wiem, jak na razie, co to za skróty, ale albo myślnik zamiast dywiza i
zachowany odstęp od słowa, albo połącz dwa skróty dywizem.
(...) nie ma
czasu się nad tym zastanawiać, bo przyszedł czas na ich mecz, a dokładnie, na
mecz Paige z Tarą, której Eve ma towarzyszyć pod ringiem. – To zdanie
powinno być zwięzłe, niepotrzebnie je rozciągasz, tłumacząc błędnie. (...)
przyszedł czas na mecz Paige z Tarą.
PRZYKŁADOWE
BŁĘDY Z ZAKŁADKI INNE TYGODNIÓWKI:
"Witaj
w moim świecie, w którym parodiuję wszystko, na co mam ochotę :)" – błędny
cudzysłów, prócz tego jest on w tym miejscu zbędny (tak jak inne na tej
stronie). Emotikon nie zastąpi kropki na końcu zdania.
W tym fiku
zdrowy rozsądek i prawa fizyki, jak biologii nie mają prawa istnieć, bo gdy
jeden z nich zachodzi w ciążę, drugi traci penisa, a niebo zsyła nam zielonych
przyjaciół, świat WWE staje do góry nogami.
Czy zdrowy
rozsądek Vince'a McMahona zniknął, gdy z powodu zwycięstwa pasa mistrzowskiego
przez Romana, ilość subskrypcji całkowicie spadła [,]
powodując brak pieniędzy? – Czyj brak pieniędzy? Jego, ich?
A wśród nich
znajduje się ten jeden Archipelag Gorącego Łuku, razem ze sławetną
Słoneczną Pieśniarką, wyspą, na której znajduje się chyba najbardziej
zwariowane liceum w całej galaktyce, ze zbzikowaną, znerwicowaną kadrą i równie
szalonymi uczniami. – Przecinki oddzielające wtrącenia zamieniłabym na
myślniki.
Piszesz to
opowiadanie i nie jesteś przekonana, czy tam jest najbardziej zwariowane
liceum?
Poznasz
szalone rodzeństwo Żółkiewskonów, [przecinek zbędny] oraz ich dwójkę przyjaciół,
Halszkę oraz Prywoda, którzy każdego dnia doprowadzają poczciwego dyrektora
Sułkowiela do szału.
Podróżuj po
całych galaktykach wraz z Profesorem Dymitrem Hundywudem oraz dwójką jego
najlepszych akademów- Judo oraz Mickey'em odkrywając największe tajemnice
Galaktyki. – Ponownie ten nieznośny dywiz...
Judem i
Mickeyem – wyjaśnienie znajdziesz na tej stronie [źródło].
Do czasu,
kiedy do miejskiego liceum przeprowadza się Kelly. Przyjazd
dziewczyny napędza błędne koło wydarzeń, które wpływają na życie
bohaterów. Wraz z przyjazdem Kelly, [przecinek
zbędny] w Greymor doszło do samobójstwa, które mogło wcale
samobójstwem nie być.
Kto ukrywa
się w lasach Greymor? Czym naprawdę jest zaćmienie słońca w Greymor? – Kto
ukrywa się w lasach Greymor i czym naprawdę jest zaćmienie słońca w tym
mieście?
Okej, w
końcu czas na krótkie PODSUMOWANIE POPRAWNOŚCI:
☒ błędnie zapisujesz tytuły
rozdziałów;
☒ mylisz myślniki i dywizy;
☒ niepoprawnie zapisujesz cudzysłowy;
☒ robisz akapity ze spacji;
☒ gubisz wcięcia akapitowe;
☒ gubisz spacje;
☒ masz problemy z fleksją;
☒ mylisz tę i tą;
☒ mylisz zaimki (np. jej/swój);
☒ gubisz podmioty;
☒ używasz wyrazów w złym kontekście (np.
utożsamiać z synonimem, fakty będące wpływami itp.);
☒ wykorzystujesz niedopasowane w
kontekście związki frazeologiczne (np. spadać nagle jak syzyfowy głaz);
☒ tworzysz pleonazmy;
☒ siejesz powtórzenia (w tym
okropne niemal!)
☒ czasem udziwniasz szyk wyrazów w
zdaniu;
☒ rzadko, ale jednak, popełniasz błędy
ortograficzne;
☒ niepoprawnie wykorzystujesz
imiesłowy przysłówkowe współczesne (+ nadużywasz ich);
☒ niepoprawnie odmieniasz imiona/nazwiska/nazwy
własne/ciosy;
☒ wykorzystujesz angielskie wyrażenia,
które posiadają polskie odpowiedniki;
☒ brakuje ci konsekwencji przy zapisie
anglojęzycznych zwrotów (raz po angielsku, raz spolszczając, np. finiszer);
☒ niepoprawne spolszczasz i zdrabniasz
imiona angielskie;
☒ ogólnie brak ci konsekwencji interpunkcyjnej
(np. raz stawiasz przecinek przed a, a raz – w takiej samej konstrukcji
– nie);
☒ nie stawiasz przecinków przed spójnikami tego
wymagającymi w zdaniach złożonych (najczęściej przed jak);
☒ brakuje ci przecinków przy imiesłowach
przysłówkowych;
☒ ogranicz przecinki (tworzysz
wtrącenia bezczasownikowe i dopowiedzenia z przydawek);
☒ brakuje ci akapitów w dialogach (kiedy po
wypowiedzi znajduje się opis postaci, która nie wypowiedziała kwestii);
☒ błędnie zapisujesz myśli (myśli
tworzą osobne zdanie w środku akapitu; czasem zapominasz o kursywie);
☒ czasem zapominasz o kursywie przy
retrospekcjach i mieszasz w nich font;
☒ robisz literówki.
Część z niektórych wymienionych potknięć mogłaś sama wyeliminować w bardzo
prosty sposób (mowa na przykład o literówkach, niepoprawnym kontekście łapanym na
szybko czy fleksji). Wystarczyłoby nieco zwolnić po napisaniu rozdziału,
zapisać go i wrócić do niego następnego dnia. Zwykle jest tak, że część
potknięć wyłapuje się po czasie, bo dopiero wtedy znika takie pierwsze zachłyśnięcie
się świeżutkim rozdziałem. Przy drugim czytaniu i każdym kolejnym zachwyt
maleje, robiąc miejsce zdrowemu rozsądkowi. Oj, w tym, co opublikowałaś, bardzo
mało jest momentów, kiedy faktycznie widać ten zdrowy rozsądek świadomej
autorki. Dopiero pod koniec, po szesnastym rozdziale robi się coraz lepiej,
jakbyś dopiero wtedy zaczęła się skupiać.
Rada? Czytaj – przede wszystkim – powoli i na głos. Nie zajmuje to zwykle
za dużo czasu. Kiedy już przeczytasz notkę kilka razy, zacznij pracę z betą.
Jasne, że mogłabyś od razu przekazywać rozdział becie, ale wtedy nie wyrobisz
sobie nawyku sprawdzania samej siebie, nie nauczysz się pracować z napisanym
już tekstem i wyłapywać chociażby to, co mogłabyś. Bo nie wierzę, że nie wiesz,
że przed który albo jaki stawia się przecinek. Wiesz, wiesz –
widać to po większej części tekstu, kiedy znak stał tam, gdzie powinien. Tylko
czasami go olewałaś.
Obecnie błędy są w praktycznie każdej linijce, w każdym zdaniu można się do
czegoś doczepić. Przed tobą naprawdę dużo pracy.
RAMKI
Jesteśmy
absolutnie na nie, jeżeli chodzi o nazwy anglojęzyczne. Kwestia
taka sama jak z tytułami rozdziałów – żadna awangarda, tylko zwyczajny brak
konsekwencji. Chcesz pisać opowiadanie po polsku, dla polskich czytelników?
Więc rób to dla nich, całościowo. Chcesz się popisywać angielskim nazewnictwem?
Napisz cały tekst po angielsku. Czy widziałaś kiedykolwiek jakąś książkę, która
miałaby np. angielskie nagłówki, a polską treść? Na pewno nie. To po prostu
głupie.
Układ
szablonu jest prawokolumnowy; pośrodku masz wyłącznie posty. Z trudem
zauważyłyśmy wtopiony w nagłówek spis treści. Trochę nam zajęło, zanim
domyśliłyśmy się, że kursor trzeba nakierować na niewidoczną ramkę i wtedy
przesunąć w dół/górę, by móc poruszać się po tym rejestrze – to było irytujące.
Może i zakładka czy szeroka lista są mniej bajeranckie, ale na pewno
praktyczniejsze i nie sprawiałyby, że chciałybyśmy porzucić czytanie, bo nie da
się dostać do odpowiedniej notki. Opcja starszy/nowszy post okazała się
wybawieniem.
W
zakładce commercials and sponsors font linkowanych stron jest
za mały! (Tak samo w innych tygodniówkach). Miałyśmy trudności z
doczytaniem się jakiegokolwiek adresu. Dodatkowo utrudnia sprawę pomarańczowy
odcień liter.
W
zakładce streszczenia opisy wydają się miejscami zbyt
szczegółowe – nie powinnaś zawierać tam opinii np. o głupocie jednego z
bohaterów. To trudna forma do opanowania; nie wszystkie fakty są ważne. Tekst
jest także mocno chaotyczny. Zastawiasz w nim bardzo dużo imion oraz nazw
typowo wrestlerskich, co utrudnia zrozumienie fabuły komuś, kto w ogóle nie
przeczytał całości. A po co streszczenia tym, którzy przeczytali?
Prawa
kolumna zawiera naprawdę sporo treści – czy to wszystko jest naprawdę aż tak
ważne? Na samym początku powinnaś zawrzeć treść dotyczącą aktualności takich
jak: (nie)regularne pisanie, prawa autorskie, (nie)zgodność z WWE itd. Dopiero
potem pisz o m.in: pytaniach do ciebie, o czytaniu rozdziałów (w sumie nie
wiem, po co chcesz zniechęcać czytelników? To raczej logiczne, że jak ktoś
zobaczy rozdział i będzie dla niego za długi, to nie będzie czytał, więc nie
musisz go o tym informować i pokazywać, jakby ci nie zależało), o komentarzach.
Przypominamy tu też jeszcze raz – zdanie o braku kayfabe wygląda jak celowo
ukryte przed czytelnikiem, a wydaje się mega ważna, wręcz priorytetowa. Musi
być bardziej widoczna, chociaż nie ukrywamy, że mamy nadzieję, iż w nowej
wersji opka odejdziesz od tego głupiego pomysłu i wrestling stanie się w końcu
tym, czym naprawdę jest.
Mimo
wszystko posiadasz najistotniejsze zakładki oraz wskazujesz ważne dla
czytelników informacje, a także dodałaś gadżety wspierające twoich czytelników,
jak również tych, którzy chcieliby nimi zostać, a nie wiedzą, na czym polega
WWE. Poprawiłybyśmy wygląd prawej kolumny, jeżeli chodzi o ilość i rodzaj
treści w niej, także justowanie niekoniecznie dobrze robi tej ramce. Nie
zapomnij też, aby streszczenia skrócić oraz poprawić błędy widniejące w
zakładkach. Znajdziesz je w osobnym poście, w podpunkcie o poprawności.
DODATKOWE
PLUSY
– dopasowana
muzyka;
– estetyczne
przerywniki w postach ułatwiające organizację tekstu;
– tak trochę
na rozluźnienie – Skoia cieszy się, bo pierwszy raz oceniała RPF i mogła
wykorzystywać gify przedstawiające prawdziwe postaci opka. No i również Skoia
dziękuje ci, że zainteresowałaś ją wrestlingiem. Pewnie jest to efekt zmuszenia
nas do samodzielnego researchu, ale poniekąd zadziałało.
NA DZIEŃ
DZISIEJSZY: SŁABY (2)
Podziękowania
dla Forfeit i NieFikcyjnej za betę. :)
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń