[113] ocena bloga: kill-all-your-friends.blogspot.com

Adres bloga: Kill All Your Friends
Autorka: Hiroki
Tematyka: dark fantasy, młodzieżowe
Oceniająca: Dhaumaire


W końcu jest. Choć większość opowiadania przeczytałam na początku roku szkolnego, ocenę oddaję dopiero teraz – matura i te sprawy. No i to, że przez tyle miesięcy trochę wybiłam się z rytmu, co skończyło się kilkudniowym sprawdzaniem i poprawianiem gotowej ocenki... W każdym razie, mam nadzieję, że jakoś Ci ona pomoże i zmotywuje choć trochę do wznowienia prac!

Przede wszystkim podobają mi się barwy szablonu. Masz jeden motyw kolorystyczny, jest prosto, a przy okazji ładnie. Czuję się trochę dziwnie, bo szata graficzna w połączeniu z tytułem wywołuje u mnie lekki niepokój – tylko nie bardzo wiem dlaczego.
Nie jestem pewna, czemu ramka z… opisem tudzież cytatem po lewej zatytułowana jest blurb, to odrobinę groteskowe, jeśli spojrzeć na klimat bloga. No nie wiem, to takie luźne spostrzeżenie. Zastanawia mnie też ten gif, ale to po prostu moja minimalistyczna dusza, nie sugeruj się za bardzo. Poza tym nie mam się do czego przyczepić jeśli chodzi o wygląd strony, podoba mi się uporządkowanie i prostota.

Inspiracją były dla mnie anime Higurashi No Naku Koro Ni, może trochę Felix, Net i Nika oraz Pałac Snów, no i moje ukochane Lśnienie.
O, cholera. Higurashi porzuciłam po chyba czterech czy pięciu odcinkach...
Plus fakt, że wszystko dzieje się w Teksasie, który kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Teksańską masakrą piłą mechaniczną, której to szczerze nienawidzę…
Trzymajcie za mnie kciuki! Na szczęście czytanie horrorów lubię (z oglądaniem to już dużo gorzej, jak widać).

Już któryś raz w pogrubionym tekście przeczytałam s jako ś, ale tym razem… dżaśt nie brzmi dobrze… To ta czcionka tak dziwnie wygląda.

Oj. Rzucasz mi tu jakieś wyzwania! Ciekawa jestem, czy oceniający to wyłapią. Zostawiłam też celowo kilka innych rzeczy, które aż proszą się o skrytykowanie. Podejmuję (chociaż się boję)!

Słodkich snów, my friends…
Wydaje mi się, że lepiej by to brzmiało, gdyby było ujednolicone językowo, czy to po polsku, czy to po angielsku.

(...) Jaimego, Philipa i Monici.
Jaime’a czy Jaimego? W opowiadaniu pojawia się ta pierwsza odmiana.

Hm… kurczę. Zauważyłam, że w zakładkach dajesz dość dużo wskazówek, a nawet już spoilerów co do postaci. Nieszczególnie mi się to podoba. Zwłaszcza w zakładce w rolach głównych, gdzie już na wstępie dowiaduję się, kto jaką rolę odgrywa w opowiadaniu, co się będzie z nim działo i czy jest naprawdę istotny w całej historii… Nie przemawia do mnie ten pomysł. Już teraz wiem, że Dave to wilkołak, a Lisa – kujon, zaś Jaime wprowadzi Lisę w świat śniących (czymkolwiek oni są) i że ma zwyczaj znikania w najmniej oczekiwanych momentach (czyli de facto uzyskujesz efekt odwrotny, bo teraz już się tego spodziewam). Trochę mnie to rozczarowało.

Zatem do treści. Widzę, że używasz pierwszoosobówki w czasie teraźniejszym, a to wielkie wyzwanie. Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.


Prolog
Zaczyna się od wypadku i muszę przyznać, że naprawdę podoba mi się prowadzona przez Ciebie narracja. Czyta się naprawdę lekko i szybko, być może dlatego, że narrator opisuje wrażenia zmysłowe w bardzo konkretny sposób i czuć w jego zachowaniu emocje, choć nie nazywasz ich bezpośrednio.

Zauważam, że moja koszulka jest brudna od wymiocin, ale wszystko mi jedno. Samochód zdaje się przybliżać w nieskończoność, ale w końcu zatrzymuje się i ze środka wyskakuje Monica.
Powtórzenie konstrukcji zdania.

Monica wyciąga plastry i zmusza, żebym usiadła na fotelu.
Co lub kogo zmusza? Nie można zostawić zmuszać samego, ono zawsze występuje z odbiorcą czynności.

— Ale… — Nie wiem, jak zareagować. – Był tutaj! (...)
Zamiast półpauzy na końcu – pauza. Żeby była jedność znaków w zapisie dialogów.

— Może — zaczyna moja przyjaciółka – potrąciłaś sarnę?
To samo co wyżej.

Musi gdzież tu być!
Gdzieś.

Przyznam, że prolog jest dziwny i wywołał ukłucie niepokoju w moim żołądku. Jednocześnie mnie zaciekawił. Tylko dlaczego Moniki i Jaime’a [Jaimego?] nie zastanowiło, jakim cudem po zderzeniu, nawet jeśli z sarną, zniknęła z drogi krew? Wydaje mi się, że ranne zwierzę nie byłoby w stanie za bardzo się oddalić… To ich powinno zaniepokoić, ale zobaczę, jak rozwiązałaś to później.


Rozdział 1.
Od października zaczynałyśmy razem college w Houston. Właśnie stamtąd wracałam, obejrzawszy kawalerkę, którą udało nam się na ostatnią chwilę wynająć.
Nie jestem pewna co do tego fragmentu. Niezbyt pasuje mi do narracji, jaką prowadzisz – w pierwszej osobie czasu teraźniejszego. Trąci ekspozycją. No i czy to naprawdę istotne? Czy Lisa w takiej chwili by o tym myślała? A przecież wszystko dzieje się na bieżąco. 

— Jest świetne! Do centrum mamy tylko kilka przystanków. – Monica skutecznie odwraca moją uwagę od wypadku.
Myślałam, że Monica zaczęła rozmawiać sama ze sobą. Jednak dobrze by było Monica skutecznie (...) przerzucić do nowego akapitu albo zaznaczyć, że odzywa się Lisa, której uwaga została odwrócona od wypadku dzięki przyjaciółce.

Matko, chyba mam jakieś lagi, bo cały czas do tej pory czytałam imię Jaime po francusku. Ratunku.




Jakoś dziwnie załamał się czas, skoro Lisa wzięła łyk herbaty, po czym po pojawieniu się matki rodzeństwa i wymianie trzech zdań z nią nagle wszystkie trzy kubki są puste. 

W czasach high school bywałam w tym domu prawie codziennie. 
...? Dlaczego high school, dlaczego nawet bez żadnego cudzysłowu czy kursywy, skoro istnieje polskie słowo, które oznacza dokładnie to samo? Nie rozumiem zamysłu. Nie dopełnia amerykańskiego klimatu.

Nie byli do siebie podobni. Monica miała dość jasną skórę jak na pół-Meksykankę, była wysoka, zgrabna i miała piękny, szeroki uśmiech. Brat był trochę niższy, miał ciemniejszą karnację i wyraźniejsze kości policzkowe, ale włosy proste – proste i długie, związane w kucyk. 
Nie byli, a teraz? Piszesz w czasie teraźniejszym, a nagle cofasz się do przeszłego tak, jakbyś chciała naprowadzić postać na jakąś konkluzję (pomijając, że Lisa nie znała Jaime’a wcześniej, więc czas przeszły jest tu bzdurny). No i nie wygląda to na myśli Lisy: gdyby opis kończył się jakimś wnioskiem, to wyglądałoby to na bardziej sensowne. Teraz dziewczyna zupełnie bez powodu zaczyna kontemplować ich cechy fizyczne i to, że nie są do siebie podobni – jeśli tylko taki był cel, można by to umieścić w innym miejscu, gdzieś, gdzie bohaterka naturalnie to zauważy. 

— Dobra, ty śpisz tu[,] na kanapie. 

Może w okolicy zaginął jakiś jedenastolatek?
Pudło. W dodatku mam jedenaście nieodebranych połączeń od mamy. 
Przypadek? Nie sądzę! 

O matko kochana, czyli jednak go przejechałam.
Dlaczego kursywą?

Podnoszę to, zanim którykolwiek zdąży zrobić krok. Podnoszę i wystrzelam.
Kula przeszywa go na wylot. 
Wygląda na to, że z dwóch nagle zrobił się jeden. Było którykolwiek, nagle jest go bez określenia, że to jeden z dwóch mężczyzn. 

Och, co tu się dzieje… Muszę przyznać, że akcja toczy się dość szybko, wszystko jest takie dziwne i nierealne, ale to sprawia, że bardziej interesujące.

Włosy i oczy mam jasnobrązowe, cerę bladą i miliony piegów. 
To brzmi trochę tak, jakby dziewczyna pierwszy raz widziała się w lustrze i właśnie odkryła, jak wygląda. Połącz to jakoś z poprzednim zdaniem tak, żeby brzmiało mniej odkrywczo, a bardziej na zasadzie szary źle wygląda z moimi jasnobrązowymi (...). Tak będzie bardziej naturalnie w tym typie narracji. 

Zdobycie tytułu najlepszego ucznia na roku może tu być trudniejsze niż w high school.
Przyznam, że drażni mnie to high school. Zgrzyta bardzo. 

Za college udało mi się zapłacić dzięki stypendium naukowemu. Monica pracowała przez wakacje i wzięła kredyt. 
Ekspozycja. Niech te informacje wynikną z opowiadania, a nie zostaną sucho podane przez narratora, który jest przecież pierwszoosobowy. Mogłabyś to ewentualnie wpleść w jakiś ciąg myśli, ale tak samo z siebie, bez powodu, nie ma prawa się pojawić.

Dyrektor również nie okazuje się geniuszem, sądząc po prozaicznej przemowie. 
Nie okazuje się, sądząc po? Nie jest, jeśli narrator go osądza. Nie okazuje się oznaczałoby, że już po czymś wysnuła taki wniosek, a zatem to pleonazm. 

Nieznośna temperatura w połączeniu z pustym żołądkiem i pustą lodówką, zachęca mnie do ponowienia próby wyjechania gdzieś autem. 
Bez przecinka albo z dodatkowym przecinkiem przed w połączeniu.

Mam nadzieję, że Monica będzie o tym pamiętać. 
Nie napisała do niej? To w sumie szczegół, ale mogła to zrobić. 

Chcę zapomnieć[spacja]o całej sprawie. 

Serce bije mi trochę szybciej niż[spacja]normalnie, ale póki co nikt nas nie zaczepił.

Że wystarczyłoby tylko postawić na nich stopę i można by spracerować w górę, lekceważąc grawitację [kropka] 

Nie, to szaleństwo, muszę myśleć[spacja]logicznie, przecież to niemożliwe, żeby… 

Nie mogę w to uwierzyć, ale to podobieństwo…
Jedno z to jest zbędne.

Jak na razie opowiadanie to niezła psychodela, więc, przynajmniej na etapie pierwszego rozdziału, osiągnęłaś swój cel. Zobaczymy jak będzie dalej. Fajnie, że zdecydowałaś się na tę pierwszoosobówkę – dzięki temu wszystkie wydarzenia wydają się bardziej niepokojące, bo na początku czytelnik nie wie nawet, czy Lisa jest zdrowa na umyśle. Z drugiej strony, tak jak pisałaś w jednej z zakładek, to utrudnia rozwinięcie pozostałych postaci. Przez tę narrację (lub dzięki niej?) mam wrażenie, że czas strasznie się załamuje, tu jest ranek, tu nagle wieczór, bohaterka jedzie samochodem i nagle jest w domu. To dosyć dziwne, sprawia, że mam poczucie, że coś jest z Lisą nie tak (to tylko ja?). Jak na razie Twój styl przypomina mi film, tak jakbyś w sceny właściwe wrzucała tylko poszczególne, niewiele znaczące, krótkie kadry, które mają trochę zapełnić akcję i przedłużyć ją, a upływ czasu jest domyślny jedynie po przedstawianych obrazach. Jeszcze nie wiem, co o tym myślę. Zobaczymy dalej.


Rozdział 2.
Wow. Początek rozdziału naprawdę mnie urzekł. Cała ta sytuacja i sposób, w jaki Laura postrzega świat, są doskonałe. Jej perspektywa oderwała mnie od Lisy w dość przyjemny sposób; melancholia, senność i niezwykłość tej postaci (tym o świecie przez łzy naprawdę mnie urzekłaś) są cudowną alternatywą dla surowej narracji Lisy. 

Próbowała interpretować świat na nowo, przez łzy, abstrakcyjnie. 
Jest to de facto zwięźlejsze powtórzenie treści poprzedniego akapitu. Rozumiem, jaki był zamiar, ale trzeba by to jakoś inaczej ująć, żeby nie streszczać tego, co chwilę wcześniej napisałaś. 

A temu co znów odwaliło… 
Pytajnik na końcu. 

Materia nie jest ultimatum.

(...) i skończyła na pastiszu. 
Pastiszu czego? 

(...) muszę je stamtąd wyciągnąć jest prostsze, niż wyobrażenie sobie materializujących się znikąd przedmiotów. 
Bez przecinka przed niż

Mogłam jej skłamać (...). 
Bez jej albo: mogłam ją okłamać (...)

Przyjaciółka nowu mnie szuka. 
Znowu. 

— Och, Lisa, nie wiedziałem, że to cię zgryzie
Literówka?
Twoje pomysły szczerze mnie zadziwiają. Cała ta idea śnienia jest niesamowita. Tak naprawdę opowiadanie, jak na razie, nie ciągnie mnie do siebie akcją, ale właśnie samym tematem. Czytam dalej, bo chcę się dokładniej dowiedzieć, czym jest śnienie. Niestety prawda, że przez ten typ narracji bohaterowie nie mają za bardzo szansy się rozwinąć. Ale też pewnie postrzegam to tak ze względu na wczesny etap historii. Z jakiegoś powodu czuję surrealizm w jej przepływie czasu, ale wiem, że to tylko kwestia sposobu, w jaki piszesz.
Zauważyłam, że Lisa praktycznie nie zwraca uwagi na otoczenie. Nie wiem, jak wygląda Taco Bell, nie wiem, jak wygląda college ani nic oprócz mieszkania. Właściwie nie masz żadnych opisów, a jakiekolwiek odwołanie do zmysłów pojawia się rzadko. Chyba tego brakuje mi najbardziej. Mam wrażenie, że postać nie odczuwa bodźców fizycznych, a tylko różne emocje… Choć niekiedy mało wiarygodne, bo sposób myślenia Lisy wcale ich nie ukazuje, a tylko stwierdza, że są. Brakuje mi wyraźniej zaznaczonej sfery ciała. Teraz przedstawiasz jedynie czynności. Wymieszaj jej zmysły, jej przemyślenia, nadaj im większą emocjonalność (nie tylko wykrzyknienia), pokaż też, że uczucia objawiają się nie tylko w jej głowie, ale też reakcjami ciała (choć nie na zasadzie czuję, że chce mi się płakać). Pod tym względem najlepiej wypadł prolog.
Podobał mi się fragment, w którym Lisa analizowała zjawisko śnienia. To było bardzo interesujące. Cieszę się, że nie jest to kolejna bohaterka z serii: nie mam pojęcia, o co może chodzić, nie umiem myśleć ani wyciągać logicznych wniosków. 


Rozdział 3.
(...) i wyciągam, z wciąż nierozpakowanej jeszcze walizki, lakiery do paznokci. 
Wystarczy jedno: wciąż albo jeszcze. Bez przecinków. 

Jedzenie chipsów świeżo pomalowanymi paznokciami jest prawdziwym wyzwaniem.
Paznokciami się nie je. Mając świeżo pomalowane paznokcie, na przykład. Ze świeżo pomalowanymi paznokciami teoretycznie też mogłoby być, chociaż… widzę wtedy, jak Lisa i Monica siedzą w towarzystwie wielkich paznokci i gadają, jedząc chipsy (paznokieć: och nie! pobrudziłam się, a dopiero co nałożyłem świeży lakier…!).
Okej, może się czepiam. Albo to moja dzika wyobraźnia.

— Ale i tak przeżyła na koniec, więc się nie liczy — mówię. — Idę sobie zaparzyć werbeny, chcesz trochę?
Monica kiwa głową.
Przez najbliższy tydzień większość czasu przesiaduję w bibliotece. 
Te fragmenty mam na myśli, kiedy wspominam o traceniu poczucia upływu czasu. Dość niespodziewanie przerzucasz czytelnika z jednej sceny w drugą, nijak o tym nie informując, ot, bum, nagle jesteśmy gdzieś indziej. To ma swój urok, choć na dłuższą metę może być męczące.
I na końcu streszczasz. Tę informację możesz zawrzeć wśród jej przemyśleń w czasie przeszłym, żeby było bardziej naturalnie.  

— Że Katniss musi wrócić w na arenę drugi raz.


Powinnam się teraz cieszyć pierwszym miesiącem college, (...). 
W college’u.

Kiedy miałam osiem lat, jeden omal mnie nie zabił. Bawiłam się w ogrodzie, chciałam zebrać trochę patyków — już nie pamiętam, co budowałam. Schylona rozgarniałam ręką stos gałęzi, szukając najodpowiedniejszych. Nie zauważyłam węża ani przed wypadkiem, ani po nim. W jednym momencie poczułam po prostu straszny ból w ręce.
Nie pamiętam tego dokładnie. Karetka przyjechała szybko i od razu podali mi surowicę. Mieli doświadczenie, w tym rejonie często zdarzały im się podobne akcje. Przez kilka dni leżałam z gorączką w szpitalu, ale szybko wróciłam do siebie. Tylko od tego czasu boję się chodzić pieszo, jeżeli gdziekolwiek widzę potencjalną kryjówkę drapieżnika — czyli praktycznie wszędzie.
Ekspozycja. Szczególnie kiepsko brzmi w narracji pierwszoosobowej, bo nagle bohaterka sama sobie zaczyna tłumaczyć, dlaczego boi się węży. Jeśli to wspomnienie, powinno być bardziej żywe; trzeba zaznaczyć, że narrator nie objaśnia zachowania postaci czytelnikowi, ale że to wydarzenie do niej powraca. 


Nie mogę się poddać, nie[,] kiedy otrzymałam szansę studiowania na wymarzonym college’u. 

Nie śpij, nie śpij[,] debilko… 
Najważniejsze teraz jest college. 
Najważniejszy. 

I jeszcze zarobiłam kolejne nieobecności w college. 
W college’u. 

Szelest.
Zjadł się akapit. 

Dlaczego niektóre myśli zapisujesz kursywą? Dlaczego przy części piszesz mówię sobie albo myślę? Koniec końców to narracja pierwszoosobowa. Postać tu cały czas pokazuje świat ze swojej perspektywy, cały czas czytamy to, co przewija się przez jej głowę i nie ma sensu wyróżniać tego kursywą, a już tym bardziej bezsensowne jest pisanie, że narrator sobie coś pomyślał. Przecież trzy czwarte tego, co czytam, to jego myśli… 
Jeszcze tę kursywę niekiedy masz uzasadnioną, bo wyraźnie narrator kładzie na coś nacisk, ale niekiedy jest trochę od czapy (np. Nie, nie, proszę...!).

Siadam na łóżku, ale zanim zdążę wybrać numer – zasypiam.

Generalnie człowiek nie wie, kiedy zasypia. Zwłaszcza kiedy jest tak zmęczony, jak Lisa. Warto by to zasypiam zamienić jakimś onirycznym opisem, czymś, co wskazałoby czytelnikowi, że bohaterka zasnęła, bo ona sama nie wie, kiedy dokładnie miało to miejsce. A jednak to dzieje się w jej teraźniejszości.

Przynajmniej, kiedy ja tu byłam.
Bez przecinka. 

Cudownie jest jechać (...). 
Jaime zatrzymuje się (...). 
Znów brakuje akapitów. 

—Dave to moushimasu. Yoroshiku onegai shimasu.
—Ee… 
(...) 
— Jesteś z Japonii? —pytam. 
Zjadły się spacje po myślnikach. 

Bardzo intryguje mnie Laura, nie mogę się doczekać, aż opowiadanie lepiej ją pokaże i uchyli rąbka tajemnicy. Co do reszty postaci jednak… Mam wrażenie, że są dość martwe. Główną bohaterkę i postaci poboczne opisujesz w taki sposób, że nie czuję żadnych emocji. Szczególnie drażni mnie to w przypadku Lisy, bo świat przedstawiasz z jej perspektywy, ale mam wrażenie, że dziewczyna nie tyle nie myśli, co nie czuje. W sposobie, w jaki opisuje wydarzenia, w jaki o nich myśli, nie ma uczuć. To jest sucha relacja, która zawiera sporo drobiazgów odnośnie fizycznego samopoczucia bohaterki… Ale też nie doznań zmysłowych, a jedynie gotową ich interpretację. Odbierasz jej także tę naturalność poprzez zapisywanie myśli kursywą lub dopisywaniem mówię sobie do nich. Inne postaci mogą być trochę suche, bo, jak pisałaś, Lisa jest dość skupiona na własnej osobie, ale… Ale nie czuję tego mętliku niekiedy, Lisa zawsze wyraża się nienagannie, a jej myśli zawsze są składne. Niby tak przeżywa, jest taka emocjonalna i zapatrzona w siebie, ale w Twoim stylu nie do końca to czuć, nie ma równowagi między poszczególnymi elementami relacji (o czym pisałam wcześniej). Ta suchość sprawdza się przy Laurze znacznie bardziej, gdyż podkreśla tajemniczość, ekscentryczność oraz obojętność tejże bohaterki.


Rozdział 4.
Jak to jest, że najpierw tygodniami nie czuje żadnych emocji i dławi się swoim otępieniem, a potem nagle wszystko przygniata ją w jednej chwili? 
Powinno być w czasie przeszłym, tak jak cała reszta fragmentu. 

— Wiesz, co? To nie jest głupi pomysł. 
Bez przecinka. 

— Tutaj zawsze wisi nasza Czarna Lista. 
Zeżarło akapit. Nie tylko tu, w kilku miejscach w całym rozdziale się to zdarzyło. 

Opowiadam mu swój ostatni sen o chłopcu oglądającym film z różowym słoniu w latającym wózku. 
Film o różowym słoniu czy z różowym słoniem? Nie jestem pewna, co miałaś na myśli. 
No i… Mogłabyś to opisać jako scenę. Mogłaby urozmaicić relację bohaterów, lepiej przedstawić tego drugiego poprzez jego reakcje, wprowadziłaby też odrobinę humoru – w horrorach szczególnie je się ceni. ;) 

Poprzedniej nocy zwracałam pilną uwagę na trasę, więc trafiam na miejsce bez problemu. 
To mi jakoś dziwnie brzmi. Uważnie przyglądałam się może? 
Mogłabyś to też udowodnić w scenie, w której opisujesz drogę Lisy i Jaime’a na Klepisko, rozdział wcześniej. Tam Lisa tylko uznała, że przyjemnie jechać nocą po mieście, ale nie było nic, co wskazywałoby, że przyglądała się, jak jechali. 

Skóra nadal jest lekko zaczerwieniona po uderzeniach, w jednym miejscy nawet zaczął pojawiać się siniak. 

Przyznam, że po tym rozdziale zaczęłam się trochę niepokoić. Punkt kulminacyjny, Łowcy, no i wątek z Laurą oraz tajemniczym chłopakiem wciągają. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. No i cieszę się, że postaci są różnorodne. 


Rozdział 5.
Nie wyobrażam [sobie] w wieku jedenastu lat pogodzić się z własną śmiercią. 
Zduszam parknięcie śmiechem i udaję, że zachciało mi się kaszleć. 
Parsknięcie.

Młody, wytłumacz koleżance o co chodzi z tą pełnią, bo zaraz ci tu się zesika z ciekawości. 
To niby nie jest błąd, ale ci tu się jest trudniej wymówić. Czytając, zacięłam się na tym momencie, bo mój mózg nie chciał przetworzyć takiej kolejności wyrazów. To luźna sugestia, ale lepiej czytałoby się ci się tu.

Zagryzam zęby ze złości; (...).
Zagryza się wargi, zęby się zaciska bądź się nimi zgrzyta.

Potem pobudka przez Dave i od nowa.

Dave’a.

Wydłużony pysk, ślina cieknąca spomiędzy żółtych głów, wybałuszone ślepia.
Kłów.

Nie ma, nie ma, co ratować.
Bez przecinka przed co.


x bonus 1.
Widzę, że historia kogoś, o kimś już wspominałaś. To ciekawe, bo Haley wydaje się raczej nietypową osobą. Interesujące jest też pierwsze zdanie, które znam przecież z prologu... 

Przynajmniej, póki nie otworzy ust. 
Bez przecinka. 

Oj, to było takie krótkie… Ciekawe, ale w sumie to w dalszym ciągu nic nie wiemy o Haley. Ani o Drake’u. 
Za to muszę przyznać, że rozmowa bohaterów była fajnie napisana. Sam pomysł – ten ze Spidermanem i Jokerem – też świetny, nie spodziewałabym się czegoś takiego. Urozmaicił tę dosyć ponurą i pełną niepokoju historię, dał możliwość popatrzenia na śnienie z innej perspektywy – a to bardzo fajne. Mimo że koniec raczej nie napawa optymizmem…



PODSUMOWANIE


Sny są bezpieczneha, ha, ha! Dobry żart, Hiroki! :)

Przede wszystkim opowiadanie czytało się piorunem (szkoda, że ocenki się tak nie pisało, Dhau ;)). Wydaje mi się, że głównie z powodu dość prędko toczącej się akcji. Mimo tego nie odniosłam wrażenia, jakby to było za szybko – dobrze zbalansowałaś akcję momentami spokoju oraz przemyśleniami Lisy. Podobało mi się też, że skoncentrowałaś się na najważniejszych rzeczach. A raczej że oddałaś stan bohaterki-narratorki. W końcu sytuacja, w której się znalazła, była dla niej traumatyczna i niezwykle trudna. 
Z drugiej strony, czasami wędrowałaś w czasie. Zdarzyło Ci się napisać streszczenie, tak jak z tym, że po wymienieniu trzech zdań bohaterowie wypili po kubku herbaty (a Lisa wzięła dopiero łyk!). Czasem nie widziałam w ogóle upływu czasu, tak jakby wszystko działo się tuż po sobie. Bywało też, że odczuwałam, że wydarzenia następują odrobinkę za szybko. To nie prawda, akcja jest dobrze zbalansowana, tylko te przeskoki między scenami tak załamują czasoprzestrzeń.
Np.: 
Wyskakuję z auta. Ten jeden raz mogę sobie pozwolić na taksówkę.
Wielkość gmachu college’u robi wrażenie, (...).
Mimo wszystko ten zabieg jest dość urokliwy. Ma w sobie coś takiego… interesującego. Bardziej przypomina mi to operowanie kadrami z filmu. Wprowadza świeżość. Sama nie wiem, co tak naprawdę czułam, choć wydaje mi się, że nie przeszkadzało mi to w czytaniu. 
Po przemyśleniach ten filmowy efekt mnie zachwycił. Tylko trudno było się przyzwyczaić, biorąc pod uwagę, że większość tego, co czytam, wyraźnie zaznacza granice między scenami. Obawiam się tylko, iż po pewnym czasie może okazać się męczący dla czytelnika. Musisz to odrobinę zrównoważyć, jak już wcześniej pisałam.

I z tego dochodzę do kolejnego punktu: masz niewiele opisów. Dość trudno niekiedy wyobrazić sobie świat, w którym żyją bohaterowie. Rozumiem, że Lisa jest na tyle przyzwyczajona do miasta i okolic, że właściwie nie zwraca na nie uwagi, ale przydałoby się choć odrobinę więcej opisów wrażeń wzrokowych dziewczyny. Tylko troszkę. Wzbogaciłoby to klimat opowieści. 
Zakładam, że wiesz, co robisz, pisząc w taki sposób, więc potraktuj to jako luźną sugestię, a nie coś koniecznie do zmiany. W końcu fragmenty pisane z punktu widzenia Laury pokazują, że potrafisz manipulować opisami tak, że choć proste, to silnie wpływają na wyobraźnię.

W ogóle trudno ocenia mi się narrację pierwszoosobową, bo to wszystko zależy od postaci, z perspektywy której prowadzisz historię… Lisa jest bardzo skupiona na sobie. Napisałaś o tym w odpowiedniej zakładce, ale też pokazałaś to w opowiadaniu. Kurczę, całkiem nieźle wychodziło Ci pisanie z jej punktu widzenia, naprawdę. Szczególnie podobały mi się fragmenty, które skupiały się na jej procesach myślowych i na jej priorytetach. Lisa jest bardzo inteligentna, dzięki czemu uniknęłaś efektu bohaterki, która nie potrafi wnioskować (wnioski, do których dochodziła, nie były tak banalne, jak często to się zdarza – były logiczne i interesujące). Bardzo duży plus.

Zdarzają Ci się ekspozycje. Streszczenia także, ale one nadają Twojemu stylowi tej filmowości i szkoda by było ten efekt zepsuć. Prowadzona przez Ciebie narracja sprzyja omijaniu tego: drobne spostrzeżenia Lisy mogą stać się tym, dzięki czemu czytelnik poznaje świat i jego mieszkańców. Ten punkt niejako łączy się z tym o opisach. Wydaje mi się, że dopełniłabyś swój filmowy styl niedbałymi uwagami o otoczeniu. O rzeczach, o których nie myślimy, ale które podświadomie zauważamy i które budują naszą wizję świata.

Fabuła… Trudno ją ocenić na tym etapie. Sam pomysł o śnieniu, o jego funkcjonowaniu, o zasadach kierujących społecznością śniących, ich historią – niezwykle kreatywny. Sny są częstym motywem w kulturze. Ty wycisnęłaś z nich coś nowego, coś, co potrafi zainteresować. Udało Ci się też uchwycić oniryzm z innej perspektywy – mówię tutaj choćby o śnie Laury, którym zapoznajesz czytelnika z tą postacią. 
Na razie rozwija się dość powoli. Zauważyłam schemat, w który wpasowuje się wiele opowiadań młodzieżowych. Młoda bohaterka w przełomowym momencie życia wpada w tarapaty z jakiegoś powodu, te tarapaty prowadzą ją do grupy nieznanych ludzi, wśród których zaczyna uczyć się nowych umiejętności, by przeżyć i/lub nie skrzywdzić innych… Mamy oczywiście zagadkową Laurę, której historia nie wiadomo jak łączy się z główną opowieścią, są ci cali łowcy... Jest potencjał. Ale właściwie nic więcej nie mogę powiedzieć, to dopiero piąty rozdział.

Postaci? Wydały mi się dość suche. Pewnie ze względu na to, że dostęp do ich przeżyć wewnętrznych jest zupełnie odcięty – na razie poza Lisą i Laurą, oczywiście. To też sprawia, że są tajemnicze, nie do końca wiadomo, co o nich myśleć. Jak na razie wydają się być dobrze skonstruowane. Jesteś konsekwentna w opisywaniu ich zachowań. Potrafisz (przynajmniej do tej pory tak czułam) oddać ich charaktery. Ale – raz jeszcze – trudno to ocenić w tej chwili, gdy każda z postaci, prócz Lisy, będącej główną bohaterką, brała udział zaledwie w kilku scenach, zazwyczaj takich, które skupiają się na jednej jej cesze.
Fajnie, że nie każdy jest tu przeintelektualizowany. Tak jak to, w jaki sposób Jaime myśli o śnieniu. 
No właśnie, Lisa. Tutaj też jesteś konsekwentna. To, co mnie w niej urzekło, to inteligencja i realizm przeżyć. Trauma, jaką przeżyła, jej późniejsze próby pogodzenia się z wydarzeniami, w ogóle sposób przeżywania emocji… Potrafisz bardzo dobrze ująć świat z perspektywy Lisy. Tak, że czytelnik jest w stanie uwierzyć w jej realność. Tylko że starasz się pisać bardzo ładnym językiem, a to niekiedy nie pasuje do myśli bohatera, który w danym momencie coś przeżywa. Pokomplikuj je czasem. Daj nam odczuć jej zmieszanie, niepewność, emocje w ogóle – nie tylko poprzez doznania wewnętrzne, ale też zmianami w monologu wewnętrznym. 
Inną sprawą jest Laura. Śliczna, fascynująca postać. I jej relacja z tym tajemniczym chłopakiem, i to, kim on tak naprawdę jest… Nawet przebiegło mi przez myśl, że to Jaime, ale to tylko moje urojenia, bo żadnych dowodów nie ma. W każdym razie urzekło mnie jej postrzeganie świata. Sam opis tych emocji – tak niejednoznacznych, zmiennych, dziwnych, niekiedy nienaturalnych czy nawet nieludzkich – jest niesamowity. Sprawia, że mam ochotę czytać dalej nie tylko po to, by dowiedzieć się więcej o śnieniu, ale też po to, by lepiej poznać tę wyjątkową dziewczynę.

W ogóle jest więcej zagadek niż odpowiedzi. To się sprawdza, ale pamiętaj, żeby nie zamęczyć tym czytelnika. Mam nadzieję, że uda Ci się to dawkować – tak jak do tej pory.

To teraz zajmijmy się stroną techniczną. 
Tylko że nie za bardzo mam się do czego przyczepić… 
Okej, po pierwsze. Nie robisz wielu błędów, większość z nich to wynik nieuwagi lub zwykłe literówki. To, co rzuciło mi się w oczy, to że czasami słowa nie pasują do kontekstu. Musisz uważniej je dobierać. Masz bogate słownictwo, więc w tej kwestii też za bardzo nie mogę się przyczepić. 
Nie stawiamy przecinków przed niż gdy nie rozdzielamy zdań składowych: http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Przecinek-przed-niz;17490.html
Generalnie od strony językowej jesteś czysta.

W związku z tym wystawiam ocenę dobrą. Opowiadanie jest bardzo dobre, jednak właśnie szczątkowość opisów odebrała mu trochę klimatu. Bohaterowie mają duży potencjał i wierzę, że jesteś w stanie go wykorzystać, tak jak zrobiłaś to z Lisą. Największymi zaletami historii są jej podwaliny, koncept śnienia, który wręcz błaga, by wracać do historii i dowiedzieć się więcej. Niestety to wciąż dość mało materiału, jest przez to trochę luk, których nie jestem w stanie nijak wypełnić, dlatego liczę, że uda Ci się powrócić do pisania i gdy wejdę w przyszłości na Kill All Your Friends, to będę miała co nadrabiać! 

Za betę dziękuję: Dafne, Elektrowni, Skoiastel i Fenoloftaleinie! ♥

9 komentarzy:

  1. Od razu przepraszam za formatowanie, ale jak zwykle mi świruje. Kombinuję w html-u, ale ciężko dość do satysfakcjonującego stanu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aghhh, jak ja nie lubię pisać komentarzy z komórki... Dhau! Ale się jaram tą ocenką. Dziękuję! 💜💜💜

    @zakładki – w sumie fakt, spoilerują mocno. Chyba po prostu oznaczę je jakimś spoiler alert, bo wstawiam rozdziały na tyle rzadko, że mogą się moim zaniedbanym czytelnikom przydać.

    A właśnie. *SPOILER ALERT* Mój komentarz zdradza kilka ważnych faktów. Jak ktoś z mojego bloga tu się zabłąkał, to nie polecam psuć sobie zabawy.

    @prolog – tak, Jaime nie jest zdziwiony brakiem krwi przy wypadku (wyłapałaś pułapkę na oceniających! xd). Jest ku temu bardzo konkretny powód, ale wyjdzie na wierzch dopiero pod koniec opowiadania. Moje pytanie – czy to wygląda bardzo mało wiarygodnie? Nie chcę zostawiać czytelnika z takim niesmakiem już w prologu, ale z drugiej strony... no Jaime musi tak zareagować, inaczej później scena nie będzie miała sensu. xd

    Dobra, druga "pułapka", którą zostawiłam, to sprzeczność w mechanizmie śnienia. Philip popełnił samobójstwo jako Śniący, a Laura nie potrafi tego zrobić. Ciekawa byłam, czy to rzuca się w oczy i czy razi. Ta sprzeczność ma być dla czytelnika podpowiedzią, że coś tu nie pasuje – i takim pierwszym sygnałem, że Jaime przeinacza fakty i manipuluje Lisą. A jeśli tego się na pierwszy rzut oka nie wyłapuje, to tym lepiej. Może uda mi się później osiągnąć ten efekt, który występuje często w powieściach detektywistycznych – co czytelnik łapie się przy rozwiązaniu zagadki za głowę "aa, rzeczywiście tak było, jak mogłem tego nie zauważyć?". 😈

    @wplatanie angielskiego high school – o! I takich właśnie uwag potrzebowałam od kogoś. Jak nie pogłębia amerykańskiego klimatu, tylko zgrzyta, to czymś zastąpię.

    @ekspozycje – uuugh, jak to czytam po tych paru miesiącach przerwy, to rzeczywiście widzę, że... no dobrze nie jest. Muszę zdecydowanie przekazać te informacje w inny sposób, tylko pewnie czeka mnie jeszcze sporo kombinowania, jak to zrobić w tej narracji.

    @Nie napisała do niej? To w sumie szczegół, ale mogła to zrobić. – E, rzeczywiście. Tak będzie logiczniej. Dzięki za pomysł!

    @odmiana imion – oj, zjadam placek pokory za tę Monici. Palmface. A poprawną odmianę imienia brata mam gdzieś w notatkach; pamiętam, że na początku odmieniałam je źle i potem poprawiałam – jak widać, niektóre miejsca musiałam ominąć.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @opisy – jesteś już chyba czwartą osobą, która zwraca mi na to uwagę, więc rzeczywiście muszę gruntownie przerobić rozdziały pod tym względem. Mam problem z opisami w pierwszej osobie. Nie wiem, jak je wstawić, żeby były naturalne. Planuję przestudiować kilka dobrze napisanych książek w pierwszej osobie, może się nauczę.

      @jedzenie paznokciami – w Texasie tak właśnie się je chipsy – pałeczkami zrobionymi z paznokci. Nie wiedziałaś o tym? A towarzystwo wielkich paznokci – piękne.

      @myśli kursywą – moja maniera. Od lat tak robię, nie pamiętam nawet, skąd to zaczerpnęłam. Ale wyplenię!

      @suchość postaci i bezemocjonalność Lisy – coż, to chyba u mnie ten sam problem z przekazywaniem pewnych informacji, co przy opisach. Jak to zrobić w tej narracji, żeby nie walnąć ekspozycją ani nie zanudzić wyjaśniającymi wszystko dialogami (które opóźnią mi akcje i będą nienaturalne przy introwertycznej protagonistce). Chyba znowu muszę postudiować prace bardziej doświadczonych skryb. Wiedziałam, że wybierając taką narrację, decyduję się na ciężki kawałek chleba, ale nie chcę przerabiać tego na klasyczną trzecioosobówkę. Myślę, że historia dużo by na tym straciła – i z tej całej psychodeli, i z oniryzmu, który mam nadzieję coraz bardziej pogłębiać każdym rozdziałem. Marzy mi się osiągnąć efekt, który powtarza się u Dostojewskiego – wręcz gorączkowego wymieszania się rzeczywistości ze snem. Poprzeczka wysoko. xd Ale może dzięki Twoim radom uda mi się tego do końca nie zepsuć.

      @opowiadanie czytało się piorunem – yessss! Na tym mi zależało. Cel osiągnięty. Hiroki jest szczęśliwa.

      @przeskakiwanie w czasie i streszczenia vs filmowość – o! Nawet się nie spodziewałam, że to będzie czuć. Bo pisząc to opowiadanie rzeczywiście miałam bardziej wrażenie, że pracuję nad scenariuszem do filmu (czego przy pisaniu innych rzeczy nie mam). Cieszę się, że to przypadło do gustu. 💜 No właśnie, tylko pojawia się problem z czasem. Spróbuję to trochę załagodzić, żeby nie utracić zamierzongo efektu, ale też nie zamęczyć czytelnika. Co myślisz?

      @Zauważyłam schemat, w który wpasowuje się wiele opowiadań młodzieżowych. Młoda bohaterka... – Obiecuję przełamać ten schemat ^^ Później wyjdzie na to, że Lisa była tylko jednym z wielu pionków w grze Jaime'go. W tej chwili rzeczywiście to wygląda jak typowa historia dla młodzieży. Zastanawiam się, czy to w jakiś sposób zawodzi czytelnika na tym etapie. Co uważasz, Dhau? Bo prawdę mówiąc, nie mam pomysłu, żeby wyłamać się z tej powtarzalności wcześniej. xd

      Właśnie, to od razu inne pytanie. Czy uważasz, że Lisa i Laura są zbyt podobne do siebie? Niby charaktery zbudowałam inaczej, ale czasami przyłapywałam się, że z rozpędu nadawałam przemyśleniom Lisy jakiejś artystycznej wrażliwości, która bardziej pasowałaby do Laury. Z drugiej strony może właśnie moje wysiłki, by odebrać Lisie poetyckość sprawiły, że wydaje się taka sucha. Aaaah, trudno jest opisać myślenie bohatera, który ma inny charakter niż ty sam. Ale na tym właśnie polega praca pisarza, czyż nie tak? Lisę i Laurę łączy przede wszystkim introwertyzm i boję się, że będą zbyt podobne.

      Pytanie kolejne: czy heroiczne wysiłki Lisy, by nikogo nie skrzywdzić swoim śnieniem, to całe "samobójstwo" Philipa i ostatnia scena, kiedy Dave się focha, bo myśli, że Lisa uważa go za potwora – czy to nie jest zbyt dramatyczne, patetyczne? Tę ostatnią rzecz zwłaszcza zamierzam zmienić, ale chciałabym jeszcze poznać odczucia innych. Nie chcę pisać taniego dramatu dla nastolatków, ale potrzebuję niektórych rzeczy do fabuły. Staram się to załagodzić cynizmem Lisy, ale nie jestem pewna, czy mi się to udaje, bo sam cynizm też jest zaskakująco modny w takich młodzieżowych tragedyjkach.

      Bardzo mało piszę o rodzinie Lisy i o życiu w college'u, bo mi to do niczego w fabule niepotrzebne. Tu mi się wciskają te wszystkie streszczenia. Teraz się zastanawiam, czy temat rozwijać (może oszczędzi mi trochę ekspozycji), czy lepiej zostawić tak na drugim planie, żeby nie tracić wartkości akcji.




      Usuń
    2. Dzięki za cenne uwagi o monologu wewnętrznym Lisy. A co do chłopaka Laury...
      .
      .
      .
      .
      .
      Nie, no foch! Zepsułaś wszystko. Tak, to Jaime. Ale bystrzak z tej Dhau. Phi! Tak szybko się domyślić.
      Mam wielką nadzieję, że reszta moich czytelników jest mniej ogarnięta. To miało być zaskoczenie, a nie...
      Focham się.

      Jeszcze jedno pytanie. Koncept śnienia nie jest taki oczywisty i musiałam wiele akapitów poświęcić na jego wyjaśnienie. Nadal zostały mi pewne elementy, których jeszcze nie opisałam czy jakieś fakty o Klepisku – staram się to dawkować, jak mogę, ale i tak mam wrażenie, że robię z Jaime'go wykładowcę, a luźne opowiadanie zamienia się w podręcznik. Jak to odczułaś w czasie czytania? Za dużo?

      @inne błędy – nie skomentowałam, bo się zgadzam. I nad wskazanymi fragmentami też popracuję. (Łomatkuuu, gdzie ja zmieściłam tyle literówek?).

      Dhau! Dziękuję! Ocenka jest cudowna i dała mi to, czego potrzebuję. Dzięki za poświęcony czas, wszystkie uwagi, również te pozytywne – czuję się zachęcona do dalszego pisania. Teraz mam motywację, żeby wrócić do KAYF. Aaah, tyle jeszcze chcę napisać, tyle rzeczy poprawić, tyle opracować od początku... Głupie studia. Ale powieść skończyć muszę koniecznie. Może dobrze, że trafiłam do tego szpitala. Teraz dostałam kopa energii, to mam chwilę, by w końcu coś napisać. Dziękuję jeszcze raz, kochana.



      Jesteś wielka i przytulam (choć nadal mam focha)!
      Hiro

      Usuń
    3. Cieszę się, że Ci się podoba! :D

      Jeśli chodzi o tę krew, to jeśli faktycznie będzie się to wyjaśniało później, to jak najbardziej w porządku. To znaczy, jeśli to własnie Jaime tam poszedł, to jakby są różne przesłanki, żeby się tym nie zdziwił, jak zresztą sama napisałaś. Rozumiem zamysł, z drugiej strony – krew na samochodzie została... Czy to by ich nie zdziwiło? Nawet nie Jaime'a, a choćby Monicę... Odrobinę się to gryzie.

      Co do drugiej pułapki. Wyobraź sobie, że o tym myślałam! Ale nie pisałam o tym, bo myślałam, że to nie było samobójstwo i że Jaime chce coś ukryć w związku z tym. Nie wiedziałam tylko dlaczego, ale uznałam to za część fabuły...

      Schemat, cóż... To na razie pięć rozdziałów, prawda? Zdaję sobie sprawę, że typowe początki często bywają wstępami do niezwykłych historii, dlatego wybaczam. :D Nie jest to też coś bardzo złego, bo przypuszczam, że to najbardziej logiczne rozwiązanie. W czytaniu nie przeszkadzało. Tak długo, jak Lisa nie jest Mary Sue (a nie jest), jest w porządku!

      Tak jak pisałam, Lisa i Laura są inne i zdecydowanie to czuć. Narracja Lisy jest znacznie bardziej surowa (możliwe też, że umknęły mi takie fragmenty, ale nie przypominam sobie, bym zauważyła jakiś niepasujący artyzm), zaś to, jak przedstawiasz Laurę jest znacznie bardziej... Tajemnicze i malownicze. Fakt, obie są introwertyczkami, ale nie wydaje mi się to dużym problemem. Laura wydaje się mieć wyegzaltowane emocje i nie rozumieć do końca świata, w jakim się znajduje. Niekiedy jej uczucia są zupełnie niezrozumiałe, dziwne. Z pewnością to kwestia zupełnie innego postrzegania świata. Jest postacią dość surrealistyczną, ale niezwykle piękną. Lisa zaś ma to myślenie logiczne, analityczne. Odczuwa... hm, nazwijmy to „normalnie”, adekwatnie do sytuacji.
      Jej wysiłki... Może nie były do końca realistyczne. Wydaje mi się, że tak silna reakcja byłaby uzasadniona dopiero, gdyby faktycznie kogoś skrzywdziła. Nie wiem, czy zwykły człowiek miałby wolę na tyle potężną (bo już nawet nie silną), by utrzymywać się przez taki czas bez snu. Zwłaszcza znając konsekwencje długotrwałego braku snu. Najprawdopodobniej w pewnym momencie zacząłby myśleć, że jest już tak zmęczony, że na pewno nie będzie śnić, że wszystko będzie dobrze, to tylko krótka drzemka, tylko troszkę, pięć minut... W jakiś sposób przetłumaczyć sobie, że nic się nie stanie, nic się nie może stać, byle sobie usprawiedliwić bezlitośnie morzący sen. Samobójstwo Philipa jest chyba wydarzeniem fabularnym, no nie? Nie wiem, jak dla mnie było w porządku. Trochę dramy musi być! A to, że Dave się obraził... Według mnie, mógł się trochę zezłościć. Jeśli jest na tym punkcie uczulony, to dlaczego nie? W końcu to wciąż dzieciak, zwłaszcza w tym wieku mógłby mieć wewnętrzne problemy z akceptacją. Nawet, jeśli sam by sobie z tego nie zdawał sprawy. W końcu nie zaczął wrzeszczeć czy coś, było okej. Zależy też, na jak długo się fochnął, bo z tym łatwo przesadzić.

      O rodzinie i college'u możesz od czasu do czasu wspominać, gdy Lisa rozmawia z Monicą. Takimi scenami też dałabyś trochę odpoczynku od ciągłego napięcia, no i też w pewien sposób rozwinęła główną bohaterkę, ukazując ją z tej cieplejszej i bardziej wyluzowanej strony, nie wspominając już o tym, że miałabyś szansę ujawnić trochę jej historii i motywów w bardziej przystępny sposób.

      Nie fochaj się! :( Ja po prostu od początku miałam wrażenie, że coś jest z Jaimem nie tak (czyli zgodnie z zamierzeniem), a że on czegoś Lisie nie mówi, to było widać choćby po tym samobójstwie. Na początku myślałam, że może Laura będzie jakąś antagonistką, ale dość szybko to wykluczyłam. Z tym, jak wątki Jaime'a i Laury się połączyły... sama nie wiem, skąd mi się to wzięło. Jakoś sobie analizowałam te fragmenty i zachowanie tego chłopaka skojarzyło mi się z Jaimem. Dlaczego? Mnie nie pytaj. Może pisarska intuicja. :D

      Usuń
    4. Jaime dobrze sprawdza się w roli mentora. Fajnie urozmaiciłaś jego rozmowy z Lisą, więc nie brzmią jak wymienianie suchych faktów, a po prostu wymiana doświadczeń i domysłów. W końcu dziewczyna jest w tym wszystkim nowa, oczywistym, że będzie zadawała dużo pytań i dużo o tym myślała. Zwłaszcza, że chłopak nie jest taki sztywny. Że nie wyjaśnia jej tego tak dokładnie, krok po kroku, tylko... na swój „chłopski rozum”, tak jak było z tą supermocą. No i zawsze lepsze to niż jakieś ekspozycje i streszczenia! Pieczesz trzy pieczenie na jednym ogniu: tłumaczysz, o co chodzi w przystępny sposób, rozwijasz postaci, no i sprawiasz, że wszystko jest bardziej realistyczne.

      A, no i nie rezygnuj z pierwszoosobówki! Wychodzi Ci naprawdę dobrze, jeszcze trochę pracy i wierzę, że będzie nawet lepiej. Ten typ narracji dodaje mnóstwo klimatu i sprawdza się przy Twoim zamierzeniu, bo Lisa nie domyśla się, że Jaime nią manipuluje.

      Cieszę się, że udało mi się pomóc. ♥ I super, że zamierzasz wrócić, bo z chęcią przeczytam resztę tej historii. Wspominałam może, że bardzo mnie zainspirowała? Więc jeszcze raz dużo weny, dużo siły i cierpliwości do tworzenia! Trzymaj się cieplutko i nie daj się tam.

      Odsyłam przytulasa (i nie fochaj!).

      Usuń
    5. No dobra, cofam focha. 😀
      To teraz wiem już wszystko, co chciałam! Hm, może rzeczywiście pozbawianie się snu przez tyle czasu to przesada? Pomyślę nad tym, bo w sumie to pozbawianie się go zajęło mi całkiem sporo miejsca na przestrzeni tych pierwszych rozdziałów, a wcale takie ważne nie jest. Dodam też w prologu coś z tą krwią, jakiś komentarz od Moniki (nie Monici!). Dzięki za resztę spostrzeżeń, to wszystko jest dla mnie cenne. 💜 A jeśli chcesz poznać ciąg dalszy i treść Cię zainspirowała, to już w ogóle dałaś mi największą możliwą pochwałę dla autora!
      Dzięki jeszcze raz.

      xoxo

      Usuń