Autorka: Cavaletti
Tematyka: fantasy, przygodowe
W tym odcinku głównie szczotkowanie konia i omdlenia – ale też niesamowity
młody talent: Cavaletti, dwunastoletnia pisarka, która swoim warsztatem może
zawstydzić wielu starszych blogerów. Enjoy!
Z uwag technicznych: pogrubiam powtórzenia, a podkreślam błędy lub wyrazy,
do których chcę się odnieść w komentarzu. Wewnątrz nawiasów kwadratowych
zamieszczam krótsze uwagi, zwykle dotyczące interpunkcji.
WYGLĄD, ZAKŁADKI, MUZYKA
Sam szablon jest naprawdę ładny i od razu wprowadza nas w klimat
jeździecki. Kolorystyka świetna, posty czytelne, na blogu na pewno zgubić się
nie da. Ze smakiem, estetycznie, przejrzyście. Jedyne, do czego bym się
przyczepiła, to zdjęcia dodawane na początku każdego posta. Widać, że
przyłożyłaś się przy ich wyborze, ale wpychają się w dobraną już kolorystykę i
blog robi się pstrokaty.
Ach, i jeszcze jedno. Nie podoba mi się mieszanie fontów w lewej kolumnie –
pięć to już trochę za dużo. Ujednolicenie ich (chodzi mi szczególnie o
„Informacje niecodzienne”) sprawi, że całość będzie wyglądać schludniej. To
samo dotyczy rodzajów, kolorów i wielkości fontów użytych w postach, rozmiaru
interlinii oraz obecności lub braku odstępów między paragrafami. Jednolity równa się estetyczny.
Nazwy zakładek za wiele nie mówią, trudno domyślić się ich zawartości.
Przygotowane są jednak starannie i dostarczają wszystkich podstawowych informacji.
Spis treści trzeba uaktualnić – masz linki tylko do pierwszych dziesięciu
rozdziałów.
Przy cytatach w „Spisie Ludności” przydałoby się podać autorów. Cytatach…
Jak to jest, że właśnie w nich widzę błędy? Nie w opisach opowiadania ani
autorki. W cytatach.
Dlaczego nie chcę [chce] się wpuścić do Stanów Zjednoczonych
człowieka, który ma śmiałość sprzeciwiać się każdej wojnie, poza tą jedną
nieuniknioną - [myślnik zamiast dywizu] z własną żoną?
Kto nie potrafi pytać [przecinek] nie potrafi żyć.
Prosiłaś o ocenę również muzyki, ale nie wiem, co mogę Ci tu napisać – to
jednak kwestia gustu. Widzę, że utwory (przynajmniej niektóre) dobrane są
tematycznie – nie włączają się też z automatu, co również jest plusem. Linki do
piosenek w formie nutek to udany, minimalistyczny pomysł.
Zwiastunów fanką nie jestem, ale widać, że dbasz o bloga, więc na plus.
Generalnie pierwsze wrażenie bardzo dobre; na pewno zatrzymałabym się tu na
dłużej.
PROLOG
Muszę powiedzieć, że naprawdę jestem pod wrażeniem. Prosiłaś, żebym w
czasie oceniania nie zwracała uwagi na młody wiek, ale aż mi trudno spojrzeć na
prolog, który jest kawałem dobrej roboty, i zacząć czepiać się niuansów.
Zwróciłabym na nie uwagę starszemu blogerowi, więc zwrócę i Tobie, lecz jestem
zdania, że naprawdę świetnie sobie poradziłaś.
Prolog pełni swoją rolę i intryguje. Od razu nasuwa się skojarzenie z
„Alicją w Krainie Czarów” Tima Burtona – bohaterka odkrywa, że wydarzenia,
prawdopodobnie sprzed lat, które zaczęła już uznawać za sen, miały jednak
miejsce naprawdę.
Zawiodłaś Teraźniejszość.
— Teraźniejszość to osoba?
„Alicji po drugiej stronie lustra” niestety nie widziałam, ale zacytowane
zdanie trochę za bardzo przypomina to ze zwiastuna: „Czas to osoba?”. Brzmi
interesująco w prologu, prawda, jednakże pozostawia nieprzyjemny „plagiatowy”
posmak. Mam nadzieję, że reszta opowiadania nie będzie odtwórcza.
Postać Białej Królowej… To na pewno nie fanfiction? Przydałoby się
zaznaczyć gdzieś na blogu, czym się inspirowałaś.
Piszesz w narracji pierwszoosobowej i wychodzi Ci to znakomicie. Bohaterka
jest żywa, jej myśli brzmią naturalnie, stawia logiczne pytania, świetnie widać
emocje.
Dopiero na koniec zdradzasz, że rozmówczynią protagonistki była właśnie
Biała Królowa – kolejny udany zabieg. Udało Ci się uchwycić charakterystyczny
dla władcy sposób wysławiania się. Jest pewna siebie, wyniosła.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zobaczyłam tylko wszechobecną czerń,
przed którą wyraźnie rysowała się Biała Królowa. Byłam sama. To musiało
wreszcie się skończyć.
Zobaczyłam czerń – tak jak: słyszę ciszę, czuję nicość, widzę ciemność… Na
granicy błędu. Okay, można widzieć kolor czarny, oczywiście, że tak; ale tu
chciałaś podkreślić, że pokój tonie w mroku, prawda? Wystarczy napisać, że jej
oczy nie dostrzegały w ciemności nic oprócz sylwetki Królowej. Na przyszłość
unikaj podobnych połączeń.
Zobaczyłam tylko wszechobecną czerń – jeszcze nadmiernie
podkreślasz, że nic nie widać... ale widać. Bo przed czernią (ale że
materialną czernią? jak coś może znajdować się przed ciemnością?)
rysowała się czyjaś postać.
Co musiało się wreszcie skończyć? Że była sama? Proponuję wrzucić ostatnie
zdanie do nowego akapitu.
Jak już mówiłam, generalnie prolog bardzo mi się podoba i jestem pełna
dobrych przeczuć.
RODZIAŁ 1.
Oczko wodne było otoczone drzewami, dzięki czemu w upalny dzień
można było schować się w ich cieniu. – Powtórzenie.
Podniosłam się z drewnianej ławki. Szłam przez ogród szybkim krokiem
– lepiej: przeszłam.
Treść listu oddziel od reszty tekstu odstępami – możesz też zapisać ją
kursywą.
W imieniu moim i moich pracowników chciałam zaprosić Panią na (...)
– chciałam kiedyś (czas przeszły), ale teraz już nie chcę? „Chciałabym” albo
„pragnę”.
W miejscu, które opisałaś w liście adresem, rzeczywiście znajdują się Tory
Wyścigów Konnych. Podoba mi się, że szukałaś prawdziwego miejsca – przydałoby
się jednak określić, o który z licznych budynków kompleksu chodzi.
Kalina była niską dziewiętnastolatką [z] burzą brązowych
włosów. Jej brązowe oczy idealnie pasowały do niezbyt dużych ust i
grzywki czesanej na bok. Była sarkastyczna i odrobinę dziecinna, ale
niezawodna i lojalna. – Brakujące „z”. W opisach postaci trudno unikać
powtórzeń „był” „miał” itp. Bardzo ładnie zróżnicowałaś konstrukcje zdań,
wymknęło się tylko to jedno „była”.
Podoba mi się, że od początku starasz się, aby bohaterowie mieli charakter,
ale w tym miejscu wyszła Ci mało subtelna ekspozycja. I znowu – normalnie w
ogóle nie przyczepiłabym się do tego ze względu na wiek, masz jeszcze czas
popracować nad warsztatem – ale jak chcesz znać błędy, to proszę (w reszcie
oceny nie będę już tego co chwila podkreślać, naprawdę). Ekspozycja to fragment
książki, który wyjaśnia czytelnikowi, jakie cechy posiada dana postać, jakie
zasady rządzą światem itp. Oczywiście nie możemy takich wprowadzeń zupełnie
uniknąć, ale fajnie byłoby nie rzucać ich czytelnikowi prosto w twarz. Lepiej
pokazać w dialogu czy konkretnych sytuacjach, że Kalina była sarkastyczna, niż
po prostu o tym napisać. Kolejna sprawa – mając narrację pierwszoosobową,
opisujesz, co się dzieje w głowie głównej bohaterki. Raczej wątpliwe, aby bez
żadnego powodu zaczęła ona myśleć nad cechami charakteru swojej przyjaciółki,
kiedy postanawia do niej zadzwonić. Wygląd również lepiej wprowadzić, kiedy
rzeczywiście czytelnik będzie mógł „zobaczyć” Kalinę (kiedy główna bohaterka,
Magda, spotka się z nią twarzą w twarz).
...I dostałam zaproszenie na Zjazd Polskich Jeźdźców! – Małą literą, kontynuujesz
rozpoczętą wcześniej myśl.
— Ta... — przytaknęłam głową w myślach. – Skinęła głową w swojej
wyobraźni? „Przytaknęłam” wielką literą. Albo samo „przytaknęła” (i wtedy
małą).
... Ona lubi się drzeć? – Czasem stawiasz spację po wielokropku na
początku zdania, czasem nie. Obie formy są akceptowane (to nietypowa sytuacja i
zasady nie określają jej jednoznacznie), ale nie mieszaj ich w jednym tekście i
zdecyduj się na którąś. Powinnaś zacząć również małą literą – dokańczasz
przerwaną wypowiedź.
– ... Ona lubi się drzeć? To akurat odkryłem dawno [kropka] — zaśmiał
[wielką literą] się cicho.
Pokręciłam głową. Trzy, dwa, jeden...
– COŚ TY POWIEDZIAŁ, ZAWSZONY PUDLU NIEWYDARZONY?
Dobre. Chyba była kiedyś podobna sytuacja w jakimś filmie czy serialu… ale
nadal się uśmiałam.
W swoim tekście nie używasz dywizów jako myślników (brawo), mieszasz jednak
pauzy (—) i półpauzy (–). Zdecyduj się na jedną opcję albo stosuj w dialogach
pauzy, a w pozostałyś sytuacjach (w środku tekstu) półpauzy.
— Magda, kara Kalino, za moment wrócę. – Musiałam spytać się
reszty ekipy WS, czy wiedzą, co mogłaś mieć na myśli, pisząc to „kara”. Czy
chciałaś nawiązać do serialu „Karino”? Bez pomocy Elektrowni nigdy bym na to
nie wpadła, więc jeśli rzeczywiście taki był Twój zamysł, to proszę, rozwiń to
w tekście albo chociaż zrób dopisek pod rozdziałem – dla czytelników, którzy
mogą nie zrozumieć. [uptade: Dobra, to jednak ksywka. Może wplotłabyś ją gdzieś
w początkowy opis postaci, bo łatwo się zgubić?].
— Zaraz się przekonasz o moim prawdziwym charakterze, bo mimo tylu lat
spędzonych w twoim towarzystwie, jeszcze dokładnie mnie nie znasz...
W ogóle się tym nie przejmowałam. Byłam spokojna nie tylko o moje,
ale także i jego życie.
To wypowiedź Kaliny, tak? Brakuje sprecyzowania, nie wynika to jasno z
sytuacji.
Czym Magda się nie przejmowała? Że nie znała Kaliny (jeszcze dokładnie
mnie nie znasz)?
Poza tym pomieszałaś podmioty. Zaraz [ty, Magdo] się przekonasz o
moim prawdziwym charakterze, bo mimo tylu lat spędzonych w twoim [Magdo]
towarzystwie, jeszcze dokładnie [ty] mnie nie znasz. Magda spędziła
lata w towarzystwie Magdy. Aha.
Osz ty kłamco – oż.
Wyprowadziłam je na pastwisko, po czym wzięłam się za Eyre. Wzięłam
szczotkę ryżową i, [zbędny przecinek] zaczynając z lewej, [zbędny przecinek]
przedniej strony, usuwałam wszelkie zaklejki, co chwila uspokajając
klacz. – Powtórzenie. Lepiej „usunęłam” zamiast „usuwałam” – będzie
spójniej z pierwszą częścią zdania, gdzie masz czasownik w formie dokonanej
(„wzięłam”).
Uwaga od Elektrowni: czyszczenie zaczyna się od głowy – to raz; a dwa – od
zgrzebła, nie od szczotki ryżowej.
Poszłam do siodlarni i wzięłam czarne siodło oraz ogłowie. Osiodłałam klacz
[...] – „siodlarnia”, „siodło” i „osiodłałam” niby nie są powtórzeniami, ale
brzmią dość topornie użyte obok siebie.
Początek rozdziału na plus – zapoznajesz nas z głównymi bohaterami,
zawiązujesz jakąś fabułę (wiemy, że wkrótce odbędzie się Zjazd Polskich
Jeźdźców). Dialog wydaje mi się trochę sztuczny, ale chcę przeczytać więcej
rozdziałów, zanim się wypowiem na ten temat. Podoba mi się scena z
przygotowaniem konia do jazdy. Widać, że wiesz, o czym piszesz. Nie jest to też
tylko wyliczenie konkretnych czynności – dodajesz zabarwione emocjonalnie
uwagi, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie.
Z ostatnimi akapitami rozdziału jest trochę gorzej. Mam wrażenie, jakby nie
chciało Ci się go już kończyć. W czterech zdaniach streszczasz coś, z czego
można by zrobić cztery sceny. Poszłyśmy na płyciznę, a ja wepchałam ją do
wody. Podczas gdy jeszcze były na koniach? Wcześniej dokładnie opisałaś
wszystkie czynności w stajni, a teraz – rach, ciach! – pojechała, było ładnie,
wepchnęła ją do wody, zrobili sobie piknik. Rozwiń tę sytuację, wiem, że
potrafisz.
Nie do końca rozumiem, dlaczego główna bohaterka chciała się zemścić.
Kalina okłamała Sebę i tym zmusiła Magdę do wyjazdu na piknik z przyjaciółmi…
Czy to takie straszne? Zwłaszcza że przyjaciółka strzegła tym samym jej
prywatności i nie opowiedziała Sebie o liście? Trudno mi też jednoznacznie
wskazać miejsce, gdzie kończy się rozmowa telefoniczna i bohaterowie zaczynają
rozmawiać w realu. Trochę to mylące.
ROZDZIAŁ 2.
Drugi raz pod rząd zaczynasz rozdział od opisu przyrody latem. Nie zanudź
czytelnika.
— No, Eyre, dalej! — popędziłam siwą klacz, gdy ta stanęła i za
żadne skarby nie chciała ruszyć dalej.
Słyszę coś, Magda. Usłyszałam w głowie głos. Zawróćmy, proszę.
— Uspokój się, robimy tylko okrążenie leśnymi drogami.
No… dobrze. Wysłuchałam w myślach głosu konia. Eyre. Mówiłam do niej i
ona słyszała. Niezwykłe, przynajmniej dla mnie.
Reakcja Magdy nie wydaje mi się zbyt naturalna. Normalnie człowiek by się
przestraszył, zafascynował albo zignorował głos, myśląc, że to halucynacja.
Tymczasem bohaterka... uspokaja konia. Przeciwstawia mu się. Cóż, gdyby to do
mnie odezwałoby się zwierzę, to przynajmniej zastanowiłabym się nad jego
słowami. Jeśli coś słyszało, to może rzeczywiście jazda dalej była
niebezpieczna. Zapytałabym, o jakie odgłosy chodzi.
Niezwykłe, przynajmniej dla mnie. – I chyba dla każdego. Zbędne
dopowiedzenie, odbiera scenie napięcie.
Od razu przypomina mi się, jak Balaam poganiał swojego osła, kiedy ten nie
chciał iść dalej, bo widział na drodze anioła – i w końcu zwierzę przemówiło
ludzkim głosem. Znasz tę historię biblijną?
Obudził mnie silny ból głowy. Migrena, jak nic. Poczułam, jak
coś trącało [trąca] moje ramię. Odwróciłam się w stronę tego czegoś. Eyre.
Pogłaskałam ją po pysku i powoli wstałam. Wszystko mnie bolało. – To już
tak opcjonalnie, ale moim zdaniem fajnie by było wziąć „Eyre” do osobnego
akapitu.
No i migrena to choroba, nie można jej dostać od walnięcia się w głowę.
Miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem. Bryczesy obowiązkowe. – Obowiązkowo bryczesy.
Usłyszałam za plecami śmiech. Nie była to chyba Eyre. Zobaczyłabym śmiejącą
się twarz w głowie. – Jeśli to byłaby Eyre, to Magda zobaczyłaby w głowie śmiejącą się twarz?
Huh?
Odwróciłam się. Ujrzałam kobietę w niebieskiej sukni, powoli przybliżającą
się do mnie. Dzieliło mnie od niej kilka metrów. – Lepszy byłby szyk:
powoli się do mnie przybliżającą. Albo w ogóle: „Ujrzałam przybliżającą się
kobietę w niebieskiej sukni” – od razu pozbywasz się powtórzenia, a sens
pozostaje ten sam.
— Magda! Magda, obudź się! — usłyszałam męski głos. Znajomy męski
głos. — Magda, żyjesz?
Słyszałam to jak przez ścianę.
Ujrzałam twarze, że nade mną stali Seba i Kalina. – Popraw.
(...) nie zdołałam ani zejść z łóżka, ani nawet zrzucić kołdrę. – Kołdry („zdołałam
zrzucić kołdrę”, ale „nie zdołałam zrzucić kołdry”).
Eyre już dawno została pożarta, a ja najwyraźniej zostałam
sama. Po krzykach gdzieś obok mnie dało się zrozumieć, że tamci — albo zabici,
albo zjedzeni. – Niepotrzebnie pozbyłaś się orzeczenia (czasownika). Zamiast myślnika
wystarczy najprostsze „byli”.
Szybko spadłam (bo nie można było nazwać tego wstaniem) z łóżka, po czym [przecinek] powłócząc
nogami [przecinek] podeszłam do szafy. Otworzyłam ją, wzięłam —
[zbędny myślnik] jakąś ładniejszą, starą bluzkę i czarne bryczesy. –
Przed imiesłowem zakończonym na -ąc (i jego określeniami) piszemy przecinek,
np. „Sprzątałam kuchnię [przecinek] jednocześnie słuchając muzyki“. Ponadto
powstaje Ci tu wtrącenie (stąd drugi przecinek).
Nie rozumiem, jaką funkcję ma pełnić ten myślnik. Nawet przy czytaniu
zdania na głos nie brzmi mi tu dobrze żadne zawieszenie głosu. To bardzo
przydatny znak interpunkcyjny (o różnych jego zastosowaniach możesz przeczytać tutaj), ale do powyższego
przykładu nie pasuje.
Swe brudne [przecinek] żółte zęby.
Brakuje informacji, że to siostra śpiewa piosenkę. Na początku zmyliła mnie
kursywa i wzięłam ją słowa Eyre albo myśli Magdy, a nie faktyczne słowa, które
słyszy. Rymowanka pojawia się znikąd w środku tekstu, nie wiadomo, o co chodzi.
Oczywiście trudno jest zapisać to jako wypowiedź bohatera, bo straciłoby się
podział na wersy. W tym przypadku dobrze sprawdzi się dwukropek. Poniżej
przykład z „Harry’ego Pottera i Księcia Półkrwi”:
Pod koniec rozdziału znowu mam wrażenie, że odechciało Ci się go pisać. Kolejny
tydzień minął jak każdy inny. – Taki sposób dawania czytelnikowi znać, że
minął pewien czas, jest mało wyrafinowany. Oczywiście, że nie będziesz opisywać
każdej godziny każdego dnia po kolei. Opowiadanie składa się ze scen, opisów różnych
momentów i nie muszą one rozgrywać się jedna po drugiej. Wcześniej takie
odstępy czasu oznaczałaś trzema gwiazdkami – tutaj to również wystarczy. Jeśli
chcesz podkreślić, że minęło już siedem dni, niech bohaterka rzuci jakąś luźną
uwagę w stylu: „Tydzień od otrzymania listu strasznie mi się dłużył. Nie mogłam
doczekać się wyjazdu! Ale w końcu stałam tu, przed bramą domu, ze spakowaną
walizką, czekając już tylko na Sebastiana i Kalinę”. Widzisz, o co mi chodzi?
Nie streszczam wydarzeń ostatnich dni, tylko opisuję myśli bohaterki tu i teraz
– przy okazji przemycając, że od ostatniej sceny minęło już trochę czasu.
W tym miejscu chciałabym jeszcze dorzucić uwagę, że przydałoby się
ujednolicić odstępy pomiędzy tekstem a owymi trzema gwiazdkami; czasem nie ma
żadnej przerwy, czasem jest to kilka pustych linijek.
Ogółem zrobiłaś na mnie wrażenie. Rozdział nie jest idealny, ale niektóre
akapity piszesz z niesamowitym wyczuciem. Wiesz, jak wprowadzać nowe
informacje, umiesz budować napięcie, entery są w odpowiednich miejscach.
Szczególnie dobrze wychodzą Ci opisy snów/wizji, a w związku z tematyką
spodziewam się ich jeszcze sporo.
ROZDZIAŁ 3.
— Dodzwoniłeś się, kurde, do nich? — niecierpliwiła się Kalina, coraz
bardziej denerwując się. [brakująca spacja] — Nie będę tu
wiecznie stać. – Po pierwsze wtrącenie narratora rozpocznij wielką literą.
Więcej o interpunkcji w dialogach możesz przeczytać tutaj. Przejrzyj pod tym
kątem resztę tekstu. Inna sprawa – jeśli Kalina się niecierpliwi, to dopisanie,
że jeszcze się denerwuje, nic nie wnosi do jej obrazu w tej scenie.
Wyobraziłabym ją sobie dokładnie tak samo bez tego coraz bardziej denerwując
się, które, nawiasem mówiąc, ma nienaturalny szyk (powinno być: „coraz
bardziej się denerwując”, co niestety podkreśla jeszcze powtórzenie słowa
„się”).
Myślnik powinno się oddzielać spacjami z obu stron. Popraw to, proszę, w
reszcie tekstu; już po wtępnym przejrzeniu widzę więcej takich zagubionych przerw.
Pójdziemy coś zjeść. Wreszcie. Tkwiliśmy w tym luksusowym samochodzie już
całe dwie godziny. Zauważaliśmy zmiany górskiego krajobrazu w wyżynny. Niedługo
nizinny.
Czekaliśmy i czekaliśmy. Każdy zajęty swoimi sprawami.
Trochę dziwnie brzmi opis zmieniającego się terenu za oknem, kiedy
bohaterowie stoją w miejscu. Znowu – spróbuj opisać myśli bohaterki w tej
chwili i przemycić tę informację. Może denerwuje się, bo wcześniej przynajmniej
mogła obserwować krajobrazy, a teraz się nudzi?
Nie podobają mi się te równoważniki zdań. Niedługo nizinny. Każdy
zajęty swoimi sprawami. Nie brzmią naturalnie, nie w tych akapitach.
Spróbuj przeczytać fragment na głos. Pozbywanie się orzeczeń niekoniecznie
sprawia, że narracja staje się lżejsza.
Każdy był zajęty swoimi sprawami? W sensie, że co? Ktoś słuchał muzyki,
ktoś czytał, siedział na telefonie, uczył się, może układał Kostkę Rubika?
Takie uogólnienia nie wnoszą za wiele. Nie musisz rzecz jasna teraz opisać
każdej drobnej czynności – zanudziłabyś czytelników – ale spróbuj, nie wiem,
pokazać irytację bohaterki zaistniałą sytuacją. Może siedzieli tam już tak
długo, że skończyły im się tematy do rozmowy? Albo wręcz przeciwnie, bohaterka
chciałaby trochę pogadać z przyjaciółmi, ale każdy zapatrzony jest w swoją
komórkę, przez co Magda czuje się samotna i rozdrażniona? Poza tym to idealna
okazja do rozbudowania bohaterów – to, co robią podczas podróży, może wiele o
nich powiedzieć.
— No, to co zamawiacie? — zapytałam, kiedy weszliśmy do restauracji. — Ja
chyba... shake i nuggetsy. – Shake’a.
Tym razem muszę pochwalić sposób przedstawienia bohaterów. Wiem już, że
Sebastian ma ciemne włosy i nie lubi barów z fastfoodami. Przekazałaś te
informacje ukradkiem, subtelnie, zamiast walnąć ekspozycję postaci na kilka
akapitów. Dobra robota.
Stanęła w kolejce, a ja za nią. Kiedy już dostaliśmy swoje jedzenie,
zajęliśmy jakiś wolny stolik i powoli jedliśmy. Kara pożarła wszystko w
mgnieniu oka, a potem bawiła się. Tak, zabawką. Figurka [figurką] Hello Kitty
siedząca [siedzącą] na [w] samolocie. A może na
[w] rakiecie kosmicznej…? [?...] – Powoli czy w
mgnieniu oka? Jeśli tylko Kalina jadła szybko, to dodaj „jedynie” albo „tylko”.
Myśląc o niewiadomo czym, zaczęłam wyciągać mapę z torebki. – Opisujesz myśli Magdy.
Chyba wie, o czym sama myśli, prawda? „Nie wiadomo” rozłącznie.
Właśnie, jestem już w połowie trzeciego rozdziału, a dotąd Magda nawet
przez chwilę nie zastanawiała się nad swoją dziwną przygodą – rozmową z koniem,
tajemniczym snem, wizją. Masz świetną okazję do opisania jej niepokoju
(niedowierzania, zaciekawienia czy czego tam nie wymyślisz) w czasie jazdy
samochodem. Naturalnym by było, gdyby od czasu do czasu wracała do tego w
myślach. W tej chwili zachowuje się, jakby to nigdy nie miało miejsca.
— Seba, w czasie twojej nieobecności zawiozłeś konie do stajni, prawda?
Sebastian wtedy tajemniczo orzekł, że gdzieś idzie i poszedł. Nie było go
dwie godziny, a my z Kaliną [przecinek] zdane na super ciekawe
czekanie, czytałyśmy jakieś reklamy na budynkach.
— Jasne, niby kiedy miałbym to zrobić? —mruknął, nawet na mnie nie patrząc.
Przyznam, że poczułam się ciut zraniona. Chociaż zachowywał się tak od
rana.
— Eee... Nie wiem, może wtedy, kiedy nam powiedziałeś: Dziewczyny, idę
zawieść konie? — ironizowałam, wściekła przez jego dziecinne zachowanie.
Wymamrotał coś pod nosem i szliśmy dalej w milczeniu.
Już po raz któryś nie rozumiem, co się dzieje, chociaż fabuła nie jest
przecież skomplikowana. Sebastian tajemniczo zniknął po pytaniu Magdy? Czy też
narrator wspomina wydarzenie sprzed paru godzin? Chłopak w końcu zawiózł te
konie czy nie? W ogóle nie rozumiem, gdzie w ciągu całej podróży były
wierzchowce ani gdzie są teraz.
Ten coś buchnął i tylko poszedł dalej. – To słowo również nie
znaczy tego, co myślisz [klik]. Może chodziło Ci o
„burknął”?
Na szczęście weszliśmy na taką ulicę [przecinek] gdzie było ciasno, ale mało
ludzi.
Mam odciski, ciekawe, jak dam radę z Kongo, [zbędny przecinek] z
takimi bolącymi nogami. – Kongo jest imieniem konia czy nazwą jakiejś
dyscypliny? Jeśli to pierwsze – możesz napisać „moim Kongo”. [update:
Doczytałam w zakładce, że Kongo rzeczywiście jest koniem – ale ta informacja
musi znaleźć się we właściwym tekście].
Różowo-włosa – różowowłosa (tak samo jak „złotowłosa”, „ciemnoskóry”).
Najwyraźniej oni [zbędne] coś usłyszeli, bo tylko
[zbędne] odwrócili się w naszą stronę. Dziewczyna uśmiechnęła
się do nas. Odwzajemniłam uśmiech, a przede mnie wypchnął się
Seba. – Wypchnąć to można kogoś z pociągu. Wepchnął.
Bartek nawet na nas nie zaglądał. – Spojrzał.
Podobno pierwsze piętnaście sekund pozwala stworzyć opinię człowieka.
– Wyrobić sobie opinię o człowieku.
Zauważyłam średniej wielkości beżowy budynek. Pewnie tam mieliśmy mieszkać.
(...)
Zobaczyłam podłużny — beżowy — budynek. Najwyraźniej mieściła się tam stajnia.
– Mowa jest o tym samym budynku?
Zajęłam się rozglądaniem po stajni. Wyglądem przypominała jakąś
sławną stajnię, tyle że zapomniałam już, [zbędny przecinek]
jaką. Minimalnie w połowie po bokach były dwa pomieszczenia. Jedno to
siodlarnia, a drugie — paszarnia. – Jak coś może być minimalnie w połowie?
I ten równoważnik, błagam. „W połowie długości stajni znajdowały się siodlarnia
i paszarnia” – bez zbędnych komplikacji, zrozumiale.
Wybrałaś sobie miejsce, które istnieje naprawdę, więc musisz bardziej
zadbać o research. Poszukaj sobie w internecie zdjęć Służewca. To przedwojenne
budynki, niemal rozpadające się – mają tam problemy z wodą, kanalizacją,
ocieplaniem… Twój opis zupełnie się nie zgadza.
— My mamy tutaj konie [konie tutaj], a wy przy
końcu — uśmiechnęła się Justyna i poszła do siodlarni.
Szliśmy, a ja kątem oka obserwowałam konie.
Przepiękne araby, silne fryzy. – O, a ten równoważnik jest w porządku.
Spróbuj w czasie czytania jakiejś książki przyjrzeć się, w jakich sytuacjach
można opuścić orzeczenie. Z czasem będziesz to rozpoznawać intuicyjnie.
Nie dość, że udało Ci się stworzyć bohaterów, którzy mają w jakimś tam
stopniu rozbudowany charakter (jesteś na dobrej drodze), to jeszcze
przedstawiłaś nam relacje między nimi. Dziewczyny ciągle przekomarzają się z
Sebą, który chyba ma zły dzień. A może coś przed nimi ukrywa? Widać, że Kalina
i Magda są do siebie przywiązane – ale na chwilę obecną chyba najbardziej mnie
urzeka stosunek głównej bohaterki do Eyre. Widać, że to kontakt z koniem ją
uspokaja; widać, jak się o nią troszczy.
Trochę gorzej z umiejscowieniem akcji. Gdzie niby w wybranym kompleksie
widzisz miejsce do przeprowadzenia tego typu imprezy? Jest tam niewielka hala
należąca do Poland Parku i tyle… Poza tym jak zmieścić setkę lub więcej
dodatkowych zwierząt w miejscu, gdzie już ich jest ponad pół tysiąca? Nawet
treningi wyścigowych koni odbywają się poza Torem, bo na terenie po prostu nie
ma miejsca.
ROZDZIAŁ 4.
Pierwsze, co się rzuca w oczy, to zmiana formatowania. We wcześniejszych
rozdziałach oraz w pierwszych akapitach tego masz odstęp pomiędzy paragrafami.
Dalej ów odstęp znika:
Jego obecność lub brak zazwyczaj kopiuje się do Bloggera z edytora tekstu.
W Wordzie na przykład możesz ustawić go tutaj:
Blog wygląda schludniej, kiedy takie rzeczy są ujednolicone.
Chyba coś krzyknęłam, bo potem straciłam przytomność. – Ten spójnik tu nie
pasuje. Krzyknęłam, bo straciłam przytomność? Lepiej: a.
Wszystko biło we mnie, [zbędny przecinek] niczym fala uderzająca o brzeg
morza.
Wzruszyłam ramionami. Ile to takich napisów przewijało się w filmach, [zbędny przecinek] i
jakoś nic się nie działo? Mało. – Wait, wait, wait. Pytaniem (które powinno
zostać retoryczne) sugerujesz, że w wielu filmach znajdowały się takie napisy.
A potem – zaraz potem – temu zaprzeczasz. Chciałaś pokazać, że bohaterka chce
się uspokoić, ale jednak zaczyna wątpić? Musisz to rozdzielić. Dać pytaniu
wybrzmieć. Tutaj świetnie sprawdzi się przeniesienie odpowiedzi do nowej linijki
albo dodanie kilku słów pomiędzy (chociażby: „zastanowiłam się, a potem nagle
zwątpiłam. No dobra, w niewielu filmach”).
Jeszcze na siłę można by uznać to pytanie za ironiczne – ale w takim
wypadku na pewno nie poprzedzałoby go wzruszenie ramion.
Magda wspięła się na drzewo przypominające kosodrzewinę? Na pewno
chodzi Ci o ten gatunek? Labirynty są często bukszpanowe lub cisowe.
Jak tam było gęsto! Wyjście było ukryte obok pnia jednego z
drzew.
Na razie nie znalazłam żadnych owoców ni nic, co mogłabym
zjeść i ja, i klacz. – Ani niczego. Mogłybyśmy (liczba mnoga).
Dlaczego Magda szuka czegoś, co obie będą mogły zjeść? Nie może
poszukać osobno posiłku dla konia i osobno dla siebie? Może nie o to Ci
chodziło… ale takie właśnie znaczenie ma zdanie przy obecnej składni.
Z drugiej strony, jeśli przejdę przez takie coś [przecinek] będę
herosem i niejakim bohaterem. – Przecinkiem rozdzielasz
orzeczenia (podkreślone i pogrubione). Heros i bohater to jedno i to samo.
Już tradycyjnie kończysz rozdział jednym wielkim streszczeniem. Spójrz na
ten kontrast – na początku szczegółowo opisujesz części ubrania jeźdźca,
kolejne czynności wykonane przed zawodami, przygotowywanie konia, przechodzenie
ze stępu, przez kłus, do galopu. Mam wrażenie, jakbym czytała plan wydarzeń.
Emocje i przemyślenia prawie się nie pojawiają, zarzucasz nas za to całą masą
suchych faktów. Czytelnika aż tak nie interesuje sprawdzanie obecności ani inne
pierdoły. Przydałoby się za to dużo więcej szczegółów w drugiej części
opowiadania, gdzie to w kilku akapitach streszczasz… tydzień. I to
tydzień spędzony w alternatywnym świecie – na szalonym torze przeszkód.
Bohaterce wielokrotnie grozi śmierć. Nie wiadomo, dlaczego znalazła się nagle w
obcej rzeczywistości, ale nie poświęca temu ani jednej myśli. Więcej
emocji ukazujesz, kiedy Magda szuka bryczesów, niż gdy staje na przeciwko
miotaczy ognia.
Na razie najgorszy rozdział. Te wyliczanie kolejnych działań bohaterki i
bezemocjonalne streszczanie rzekomo niesamowitych przygód jest męczące. Do
gruntownej przeróbki.
RODZIAŁ 5.
Znowu inne formatowanie – plus zmieniony font. Ujednolicone posty naprawdę
dobrze wpływają na estetykę bloga.
Włosy swobodnie okalały jej twarz. Były tak jasne, że w pewnej chwili pomyślałam:
To na pewno naturalny blond? Ano przecież, był platynowy Malfoy.
Przez skrócenie toku myślowego bohaterki wyszło trochę niezgrabnie.
Powinnaś to trochę rozpisać:
Niemożliwe, żeby istniały aż takie jasne włosy! —> Nigdy takich nie
widziałam. —> Zaraz, a może jednak? —> No, tak. Był przecież Malfoy.
—> Jak się nazywał ten kolor? Platynowy!
Kiedy wreszcie weszliśmy do jadalni. [przecinek zamiast kropki + małą literą
dalej] Zobaczyłam kilka osób.
(...) wskazała na drzwi po lewej stronie — a tutaj Sebastiana.
Pamiętajcie, że drzwi są naprzeciw siebie.
— Madzia, Madzia! Ja śpię tu — powiedziała, wskazując ręką na —
jedyne! — ogromne łóżko z baldachimem, po czym machnęła ręką [kropka i dalej wielką
literą] — a ty... śpij gdzieś na podłodze, [zbędny przecinek] czy
coś...
— W naszej szafie jest full wypas garnitur — powiedziałam donośnie.
— BIORĘ! — krzyknął (...).
Już chciałam zacząć się czepiać, że trójka przyjaciół w ogóle nie przejmuje
się trafieniem do innego świata, ale ostatnim zdaniem trochę się
zrehabilitowałaś. Jeśli jednak spojrzeć na rozdział w całości, masz tu głównie
opisy pomieszczeń i uczty. Brakuje mi emocji głównej bohaterki (może jakiegoś
zmęczenia po przejściu labiryntu?) i wspólnych rozmów między przyjaciółmi o
tym, dlaczego tu trafili. Znaleźli się w bardzo podejrzanej i niepokojącej
sytuacji, a zachowują się całkowicie na luzie. Dowcipkują. Głównym tematem
rozmowy są kreacje na bal. No coś tu nie halo.
Udało Ci się zaskoczyć mnie obecnością w zamku Kaliny i Sebastiana.
Intrygujesz.
ROZDZIAŁ 6.
— Omajgat — wychrypiała Kalina. – Takie spolszczenia kursywą.
(...) popijał szampan[a], [zbędny przecinek] czy coś takiego.
Sebastian upija się, zarywa do Magdy, a potem ni stąd ni zowąd nazywa ją
szmatą, szarpie, rzuca na podłogę… Nie rozumiem, co się stało – jeszcze.
[update: I najwyraźniej już się tego nie dowiem]. Ale same opisy przeżyć
bohaterki wyszły Ci naprawdę dobrze.
Mimo woli wzdrygnęłam się. Otwierałam powoli oczy, a pierwsze, co ujrzałam
— Kalinę ze śmieszną miną. – Już drugi raz wyłapuję to „otwieranie oczu” w czasie
ciągłym. Nie „otwierałam”. Otworzyłam. Czynność zakończona. Kiedy czytam obecną
wersję, mam wrażenie, jakby bohaterka otwierała te oczy i otwierała przez kilka
minut bądź godzin i ciągle nie mogła ich otworzyć.
Po raz kolejny dziwnie wykorzystany myślnik – nie wiadomo, jaką rolę pełni.
„Pierwszym, co ujrzałam, była Kalina robiąca śmieszną minę”. Co Ty na to?
Położyłam się i czekałam na Kalinę. Seba się nie zjawił, a była to
najlepsza wiadomość dzisiejszego dnia.
— Magda, Sebastian uciekł!
Przed wykrzyknieniem Kaliny przydałoby się jeszcze jakieś wprowadzenie.
„Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Wróciła. Nie trzymała jednak w rękach
żadnych kosmetyków, a cały jej entuzjazm jakby wyparował”. Albo chociaż: „nagle
usłyszałam głos mojej przyjaciółki”.
Piszesz, że jesteś zadowolona z tego rozdziału i całkiem słusznie. Pojawia
się napięcie pomiędzy bohaterami. Opisy emocji bohaterki wyszły Ci naprawdę na
poziomie. Nie wiem jeszcze, o co dokładnie chodziło w tym konflikcie, ale mam
nadzieję, że wszystko się wyjaśni w dalszych postach. [update: Naprawdę szkoda,
że tego nie pociągnęłaś dalej – jeden z najlepszych wątków].
ROZDZIAŁ 7.
Pospiesznie wstałam. Rzuciłam krótkie Chodź! i pobiegłam z Kaliną do
stajni. – Niepotrzebna wielka litera w środku zdania. Przydałby się też cudzysłów
zamiast kursywy [side note: cytaty z ocenianego bloga zaznaczam zawsze italiką,
więc jeśli w oryginale coś było pochyłe, to po skopiowaniu już nie jest – tutaj
wyróżnione słowo jako jedyne jest niesformatowane; mówiąc prościej, wszystko na
odwrót].
— Magda! — pisnęła Kalina. — Nie przewracaj się!
Rzeczywiście, przewróciłam się. – Yyy… Co? Dziewczyny biegną, Kalina
krzyczy do Magdy, żeby się nie przewracała, a do tej nagle dociera, że już leży
na ziemi?
*Magda przewraca się i leży na ziemi*
Kalina: Nie przewracaj się!
Magda: O, rzeczywiście, przewróciłam się.
Magda:
Magda:
Magda:
Magda:
Magda: Zara, zara, czemu mówisz mi o tym po fakcie?
Znowu nie pasuje mi ten czas ciągły. Zamiast „nie przewracaj się” powinno
być „nie przewróć się”. Teraz. Ten jeden raz, kiedy biegnie, a nie nie
przewracaj się przez najbliższy rok.
Zgłupiałam. Magda na wieść o ucieczce Seby biegnie na łeb na szyję do
stajni (chce go dogonić czy jak?), a potem nagle – bach! – dajesz opis
zaplecionej grzywy konia. Wszystkie emocje znikają, Magda głaszcze Eyre,
szczotkuje ją (już po raz trzeci w tych kilku krótkich rozdziałach! Ileż można
o tym czytać?) i następnie jadą z Kaliną na przejażdżkę. To nie jest zbyt
wiarygodne psychologicznie. Och, a potem bohaterka zachwyca się lasem. Heloł?
Przed chwilą kumpel zwyzywał ją od szmat i uciekł!
Kalina wcale nie wydaje się przejmować bardziej od Magdy. Mówi o – a
jakżeby inaczej – makijażu. Znowu. Potem powtarzasz dokładnie ten sam schemat.
Chwila grozy, ucieczka przed jakąś bestią, a następnie… Odprowadźcie konie,
zaraz kolacja. Ach, i cała dobrze zbudowana scena zepsuta.
— Kongo nie da rady! Od kiedy fryzy wysoko skaczą? — mówiła, [powiedziała] kiedy
tylko to zobaczyła. — Ona została przecież trenowana specjalnie do skoków...
— A mi się wydaje, że to drzewo zawaliło drogę specjalnie (...).
Czyli fryzy nie nadają się do skakania (no tak, prawda), ale… ona była
trenowana specjalnie do skoków. Wut?
A mi się wydaje (...). – Przez to, że zaczęłaś wypowiedź Magdy w taki sposób,
myślałam, że odpowiada ona na pytanie przyjaciółki. Ale nie, bohaterka zmienia
temat. To strasznie frustrujące, brakuje płynności w dialogu.
— Nie wchodźcie do tego lasu! — krzyknęła. — Jak już raz weszłyście, to nic
nie powstrzyma was przed kolejnym... Ale nigdy nie idźcie same! – Nic nie powstrzyma was
przed kolejnym wejściem do lasu czy czym? Piszesz tak skrótowo, że nie
rozumiem. [update: Kolejny porzucony, potencjalnie ciekawy wątek].
(...) zalegamy tylko puste pokoje tego zamku! – zalegamy w pokojach
albo zajmujemy pokoje.
Znowu to samo. Dziewczyny dowiadują się, że w ich rodzimym świecie nikt o
nich nie pamięta – wymazano im pamięć. Magda coś tam niby wykrzykuje, ale nie
wygląda na zbyt przejętą, po czym obie idą spać. Och, no ja bym w życiu nie
zasnęła po takiej informacji! Może chociaż niech zaśnie od wyczerpania płaczem?
Pokazywała nam, jak się strzela. Musiałam przyklęknąć, nałożyć
strzałę, naciągnąć łuk i strzelić.
Moment, dobrze zrozumiałam? Dziewczyny uczyły się strzelać z łuku przez
cały dzień bez chwili przerwy czy posiłku?
Znowu marnujesz świetną okazję, aby pokazać czytelnikom przemyślenia Magdy,
a przecież ma o czym myśleć – wymazanie jej z pamięci bliskich, ucieczka
Sebastiana, bestia w lesie.
ROZDZIAŁ 8.
Te nieregularne zmiany koloru fontu to tak specjalnie? Jeśli taki był Twój
zamysł artystyczny – to okay – ale pisz wtedy w ten sposób wszystkie rozdziały.
[update: Doszłam już do wyjaśnienia kilka postów dalej – wypowiem się o tym
niżej].
(...) zapytałam, uśmiechając się pod nosem. Ona nie widziała tego gestu. – Uśmiech to nie gest.
Na świecie jest miliardy ludzi, więc czemu padło na mnie, Kalinę czy
Sebastiana? – Są.
Ubrałam to samo, co poprzedniego dnia, z różnicą taką, iż włosy spięłam w
kompletnie nieudanego kucyka. – Od kiedy to fryzura jest częścią ubioru?
(...) zbiegłam na dół, wcześniej mówiąc jej, że
będę czekać na nią na dole. – Powiedziawszy, bo w czasie przeszłym.
Jak to jest, że we wszystkich opkach miejsce spotkania musi być „na dole”?
Czemu zawsze bohaterowie mieszkają na piętrze? Tylko po to, żeby „schodzić” na
śniadanie? Jedno z bardziej powszechnych cliché – postaraj się ich unikać.
Błękitna Dama przechadzała się po [brakująca spacja] polu treningowym
tam i z powrotem. – Dlaczego zaznaczyłaś „pole treningowe” kursywą? To nie
jest nazwa własna, nie widzę też żadnego innego powodu, aby je wyróżnić.
Usłyszałam kroki lekkich butów, zbiegających po schodach. – Nie wiedziałam, że
buty potrafią same biegać.
Stały tam także pomniki czegoś w stylu ryb. Płynęła tam
także bardzo wąska rzeczka. – Ludzie się wściekają, że na Pottermore
wychodzi im patronus-łosoś, a tu proszę – na Twoim blogu rybom stawia się nawet
pomniki. Co ja mówię! – czemuś w stylu ryb. To dopiero!...
Szła w kierunku wejścia do Pałacu, a ja poszłam
za nią. Kiedy doszłyśmy (...).
W szafce, [zbędny przecinek] stojącej w rogu, [zbędny przecinek] zobaczyłam
wszystkie eliksiry. – Co masz na myśli, pisząc „wszystkie”?
Wszystkie, jakiekolwiek istnieją? Wszystkie z tego pokoju? Lepiej: różnorodne.
— Dziewczyny, zapraszam na śniadanie — powiedziała Błękitna Dama, kiedy
tylko weszła do naszego pokoju.
Od razu wyszła i najwyraźniej poszła oznajmiać to dalej.
(...) Siedziałam więc z praktycznie obcymi mi ludźmi. – Strasznie brakuje mi w
tekście (zwłaszcza na początku pobytu w zamku!) informacji o obecności innych
osób. Ilu ich tam jest? Czy pochodzą z tego samego świata, co główni
bohaterowie? Są nastolatkami? Jedzą wspólnie posiłki i nie zagadali do siebie
ani razu? Jedna wielka niewiadoma. Naprawdę ledwo się domyśliłam, że jest tam
ktoś oprócz ich dwójki.
ROZDZIAŁ 9.
Następne dwa tygodnie stały się rutyną. – Rutyna to postępowanie według
utartych schematów. Tydzień nie może stać się rutyną, ale w ciągu tygodnia
można wpaść w rutynę.
Najpierw do perfekcji ćwiczyłyśmy puszczanie strzał do celu podczas jazdy,
potem trzeba było zaatakować z mieczem, też konno.
— Nic wam nie odpadło? — zapytała wieczorem Błękitna Dama. – Nie rozumiem pytania.
Ręce im nie odpadły ze zmęczenia? Nie wiem, może w niektórych częściach Polski
tak się mówi, ale ja słyszę to pierwszy raz.
Płynął tam mały strumyczek, nad nim mostek. – Mostek też płynął?
Nad nim był/znajdował się mostek.
(...) poczułam okropny, wszechobecny ból w kręgosłupie. – Poczuła ten ból w
kręgosłupie czy też w całym ciele (skoro był wszechobecny)?
Zamknęłam oczy, a potem nie słyszałam już nic.
Po jakimś czasie nareszcie coś usłyszałam. – Bardzo często używasz
takich sformułowań, jak: „po jakimś czasie”, „potem”, „po czym”. Mam przez to
wrażenie, jakbym czytała tylko streszczenie skupiające się na kolejności wydarzeń.
Spróbuj pokazać upływ czasu w inny sposób. Może to być zapchanie tekstu
przemyśleniami bohaterki, których notorycznie brakuje. Możesz napisać, że
słońce zmieniło swoją pozycję. Że Magda straciła poczucie czasu w tym wszechobecnym
bólu. Kiedy ją wiozą karetką – to samo. Wygodnie jest napisać ani się
obejrzałam, byłam na miejscu, ale coś trudno jest mi sobie
wyobrazić, aby podróż i wniesienie na wieżę nie wywołały w niej jeszcze
większego bólu albo utraty świadomości. To na pewno nie był przyjemny przejazd,
który minął raz-dwa.
— Obudziła się! Słyszysz mnie? — [enter zamiast myślnika] Kiwnęłam
głową. [enter] — Spadłaś z konia, pamiętasz? Musiałaś mieć operację i...
nie obyło się bez skutków ubocznych. – Komentarz narratora (między
myślnikami) nie dotyczy wypowiedzi Błękitnej Damy, tylko jest odpowiedzią Magdy
i jako taki powinien znajdować się w osobnej linijce.
W moim położeniu plusem było to, że mogłam leżeć, ale nie przypięta
do różnych urządzeń. – Nieprzypięta. Lepiej brzmiałoby: na szczęście nie musiałam być przypięta
do żadnych urządzeń.
Przechyliłam się na krawędź łóżka. – Nad krawędzią/przez krawędź.
Jak lewak zeszłam po schodach (...).
Dlaczego niby osoby o politycznych poglądach lewicowych miałyby mieć
problem ze schodzeniem po schodach? Rozumiem, że chciałaś po prostu użyć
jakiegoś obraźliwego słowa, ale tutaj ten lewak nie pasuje.
(...) wykrzyknęła Kalina, kiedy tylko zobaczyła mnie, [zbędny przecinek]
przekraczającą próg.
Nie powiem, jeżeli powiesz mi (...).
ROZDZIAŁ 10.
Ja słyszałam [przecinek] jak mówili (...).
– Oddzielasz czasowniki.
W poprzednim rozdziale Magda ledwo jest w stanie zwlec się ze schodów i
grozi jej utrata władzy w nogach. A tutaj – zakładam, że od poprzedniej sceny
minęło kilka minut, ewentualnie kilkadziesiąt – Magda biegnie. Przy
pisaniu nowego rozdziału nie zapominaj, na czym ostatnio skończyłaś, bo potem
wychodzą takie dziwactwa. [update: W następnych rozdziałach zupełnie porzucasz
wątek chorego kręgosłupa. Magda wyrusza w daleką wyprawę konno, a miała
przecież nie być w stanie jeździć przez pół roku!].
Nagle przypomniało mi się coś [coś mi się przypomniało]. Znałam tę
kobietę... To była matka mojej przyjaciółki z przedszkola, Fiony (...).Weszłam,
kiedy tylko Biała Królowa zawołała mnie [mnie zawołała]. Zajęłam jedyne
wolne miejsce — koło owej kobiety.
— O, Madeleine, siadaj — powiedziała wesoło. — Herbatki?
Pisząc „owa kobieta” masz na myśli matkę Fiony, tak? Czy to ona proponuje
Magdzie herbatę? Najpierw tak zrozumiałam, bo jest ostatnim wymienionym
podmiotem – ale z ciągu dalszego wnioskuję, że są to jednak słowa Białej
Królowej/Błękitnej Damy, która z niewiadomych powodów nazywa Magdę z francuska (co
jeszcze bardziej myli czytelnika).
Uśmiechnęłam się delikatnie, ale ona nie odwzajemniła tego gestu. – Again, uśmiech to nie
gest [klik].
„Madeleine” piszesz raz z kursywą, raz bez (i to bez niej jest poprawnie).
Pod względem opisów emocji rozdział stoi na bardzo wysokim poziomie.
Fantastyczny dialog między Magdą a Kaliną. Fajnie ujęłaś sposób wypowiadania
się Marie – Francuzki, która nie do końca zna polski. Znowu udało Ci się mnie
zaintrygować i widzę, że to nie jest takie sobie podstawówkowe opowiadanko bez
konkretnej fabuły – masz jakąś tajemnicę. Pojawienie się wątku Marie i Fiony
jest niespodziewane i przypomina nam, że Magda już tu kiedyś była. Niestety
znowu mam problem ze zrozumieniem, co się właściwie stało. Protagonistka
podsłuchuje rozmowę Marie – matki swojej zmarłej przed laty w wypadku
samochodowym przyjaciółki, Fiony. Kobieta niejasno wspomina śmierć córki, że
coś tam wyszło dość dramatycznie, ale oni musieli. Whatever it means.
Parę akapitów dalej Magda wpada w płacz, bo z tego jednego enigmatycznego
zdania wywnioskowała (jakimś cudem), że wypadek był upozorowany i tak naprawdę
Fiona została zamordowana (?) przez swoją matkę i Białą Królową (?), aby
chronić Magdę (?). [Yet again, w następnych rozdziałach bohaterka nie poświęca
temu ani jednej myśli].
ROZDZIAŁ 11.
Marie oznajmiła mi i Kalinie, że można takową znaleźć w Pałacu. Wzruszyła
ramionami. – Kto wzruszył ramionami? Marie?
Seba odjechał Bóg nie [zbędne] wie dokąd, wcześniej psując mi
psychikę.
Przedtem nie dawał żadnych znaków prowadzących do tego celu. Nie mogłam się
spodziewać, że tak zrobi. Czułam się bezsilna. – Aghhr, znowu nie wiem,
o kogo chodzi. Sebastiana czy Boga? Tego drugiego trudno jest traktować jako
ostatni występujący podmiot, bo pojawił się w zwrocie „Bóg wie dokąd”, który
funkcjonuje jako związek frazeologiczny. I o jakim celu mówi bohaterka?
Wait, a może jednak chodzi o Sebastiana? Nie dawał jej znaków… do celu…
Chodzi Ci o to, że nic w jego wcześniejszym zachowaniu nie wskazywało na taki
obrót sprawy? W sumie kilka rzeczy to sygnalizowało – był bardzo drażliwy i
jakiś nieswój. No i się upił.
Oboje byli chłopakami – obaj.
Oboje byli chłopakami, na oko w moim wieku. Jeden z nich był
wysokim blondynem. Odziany był w typowe ubrania — brązowe spodnie i
obcisłą bluzę na długi rękach. Jego nogi nie były długie;
nie mogłam też powiedzieć, że krótkie. – Bluzę na długi rękach? Nogi wystarczy
powiedzieć, że miał przeciętne (ale kogo interesują one w opisach?!).
Kalina uśmiechnęła się, po czym gwałtownie dygnęła. Zakręciła się i
myślałam, że straci równowagę. Ta [zbędne] jednak odeszła na drugi koniec
sceny i dyskretnie pomachała do mnie [mi pomachała]. – Czemu kręci
się przy dyganiu?
Okay, do mikrofonu podchodzi drugi facet i Magda od razu zauważa, że ma… oczy
brązowe niczym skarogniady koń.
Proszę, nie. Raz, że wątpliwe, by zobaczyła spod sceny aż taki szczegół
(zresztą oczy wyglądają inaczej w różnym oświetleniu), a dwa – nie używaj
takich dziwnych porównań. Wiem, że Magdzie mogło się tak skojarzyć, jest
koniarą, okay. I skarogniade konie mają absolutnie przepiękną barwę. Ale dla
czytelnika z zewnątrz to brzmi śmiesznie… Naprawdę.
Problem jest właściwie jeszcze większy. Parafrazuję Elektrownię: Po
pierwsze ze zdania wynika, że każdy skarogniady koń ma oczy takiego koloru, jak
ów chłopak. A po drugie – wierzchowiec tej maści charakteryzuje się tym, że
jest niemalże kary, ale podpalany w typowych miejscach (np. pysk, słabizna).
Czyli on miał, przepraszam, oczy czarne z elementami brązu?
Korzystając jeszcze z chwili bez zamieszania, dodam, że Kalina i
Magda zostają tutaj chwilę w pewnych sprawach (...). – Och, ale
dziwnie to ujęłaś. Zostaną w pewnych sprawach? Nie lepiej napisać po prostu, że
muszą jeszcze omówić pewne sprawy?
Kalina, ty czekaj w Pałacowym Ogrodzie – brakuje „w”.
Kiedy naliczyłam dziesiąty raz takiego zachowania – kiedy po raz dziesiąty
przyłapałam ją na takim zachowaniu.
— Aj, niewinne zauroczenia, no [kropka i dalej wielką literą] —
zmarszczyła brwi (...).
Rozdział właściwie kręci się wokół wprowadzenia postaci Wojtka. I coś
czuję, że go polubię. Post chyba najbardziej spójny do tej pory – mamy
konkretne, powiązane ze sobą sceny.
ROZDZIAŁ 12.
Szybko odwróciłam się, odruchowo unosząc prawą dłoń i uderzając
napastnika prosto w twarz. Cios został jednak powstrzymany. – Spróbowałam uderzyć. No
bo tego nie zrobiła. Pozbyłam się też końcówki „-ąc”, bo imiesłów współczesny
oznacza, że opisywane w zdaniu czynności dzieją się jednocześnie. Czy
Magda w tej samej chwili odwracała się, unosiła dłoń i uderzała napastnika?
Nie, ona odwróciła się i dopiero po podniesieniu dłoni go uderzyła.
Odruchowo. A gdzież to ona nabyła taki odruch – żeby od razu walić w twarz? Nie
przypominam sobie u Błękitnej Damy fakultetów z boksu.
— Ej! [powiedział Kaspian – przyp.]
[Kaspian] Rzucił Wojciechowi mordercze spojrzenie. Ten tylko uśmiechnął
się i dodał:
— Masz pelerynę i leć, bo komuś tutaj trzeba będzie dać lekcję dobrego
wychowania…
Zaznacz, że te ostatnie słowa skierowane są do Magdy, bo w tej chwili to
brzmi, jakby ich odbiorcą był Kaspian.
Podobno jak ten blondyn Franek błysnął białymi
zębami. – Podobnie.
Lubię Wojtka, kurczę. Czyli dobrze go wykreowałaś (czy ja mam właśnie
crusha na postać stworzoną przez dwunastolatkę?).
ROZDZIAŁ 13.
pięknie pachnących, różowo-wiśniowych drzew – chodzi Ci o kolor?
Różowy jak wiśnie, kwiaty wiśni? Jeśli tak, to napisz to razem,
różowowiśniowych (tak jak: kruczoczarny, stalowoszary).
Pierwszy raz podróżowałam konno z łukiem przewieszonym przez ramię. – Do dłuższych podróży
(kiedy nie musisz być gotowym do strzału w każdej chwili jak na bitwie czy
polowaniu) zdejmowało się cięciwę i wkładało łuk do kołczanu razem ze strzałami
albo do pokrowca. Znaczy, okay, tutaj akurat kompania dobrze na tym
wyszła, bo natknęli się na niedźwiedzia – ale trochę mało prawdopodobne wydaje
mi się, żeby wszyscy mieli nałożone cięciwy. Może Wojciech kazał być
przygotowanym części z nich? Albo przed podróżą ostrzegł, żeby mieli broń pod
ręką, bo mogą napotkać dzikie zwierzęta?
— Kiedy księżyc będzie stykał się z koniuszkami tych sosen — mówił [powiedział] Wojciech,
pokazując ręką drzewa — budzisz [zbudzisz] mnie. Jeśli zauważysz
coś niepokojącego, budź [zbudź] mnie i chłopaków.
W czasie warty Magda zauważa niedźwiedzia, więc budzi wszystkich chłopaków…
dając im z liścia? No nie wiem. Nie mogła ich po prostu szturchnąć? Zwłaszcza
że jest ciemno (skąd wie, gdzie mają twarze?), no i jakoś trudno kogoś
porządnie walnąć w policzek, kiedy ta osoba leży, prawdopodobnie, z połową twarzy
w śpiworze. Mogła ich tą ręką co najwyżej pogłaskać.
Nagle usłyszałam koło ucha świst strzały, dwóch, trzech. (...) Odwróciłam
się, ale ujrzałam trzy postacie okalane czarną peleryną. – Okalać (otaczać) to
może mur albo aureola, nie peleryna. Właśnie – „peleryny”, w liczbie mnogiej
(chyba że w trójkę założyli jedną).
Jak to jest, że oni nie trafili Magdy, skoro stała im na drodze? Widzą w
ciemności czy jak? Nawet za dnia to niebezpieczne posunięcie, mogli ją zabić.
No i ogromny niedźwiedź nie padłby tak momentalnie po trzech strzałach (chyba
że trafiły w mózg). Raczej by się jeszcze trochę miotał, wykrwawiał, wył, takie
tam.
Chwyciłam łuk i bez ponagleń wyskoczyłam z ciepłego legowiska, a potem z domku. – „Domek”
nie jest synonimem namiotu. Nah.
Wystrzelił jedną czy dwie strzały, a następnie dosiadł Arlekina i szybkim
galopem ruszył. – Gdzie wystrzelił, w kogo, dlaczego? Jacy Dzicy?
Popatrzyłam na Kaspiana, któremu na głowę zsypała się z drzewa góra śniegu.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, a reszta drużyny zanosiła [zaniosła] się
śmiechem.
Teraz pytanie — gdzie ten domek? Powinien być gdzieś tutaj, na oku.
Przepraszam za mały szał kolorów w innych rozdziałach, ale po prostu
kopiuję z LibreOffice’a i jeden napis zielony, a drugi czarny. Jeśli ktoś wie,
jak to naprawić, proszę o kontakt. – Już mówię. Na Bloggerze masz taką opcję,
jak usuwanie formatowania. Ustawia Ci się wtedy czcionka domyślna Twojego
szablonu. Daj znać, czy pomogło.
Znowu brakuje mi przemyśleń bohaterki. Wyrusza właśnie w podróż, która
zajmie jej miesiące – to dobry moment, aby napisać, że tęskni za domem albo boi
się na dłużej rozstawać z Kaliną i Eyre.
ROZDZIAŁ 14.
Z zewnątrz nie wydawała się duża; wydawała się być
śmiesznych rozmiarów w porównaniu do Pałacu.
W oddali ujrzałam niewielkie jeziorko; nie było zamarznięte.
A, no tak, „udawana zima”. – Nie rozumiem.
Spojrzałam spod kaptura na Wojciecha, ale jego twarzy nie było widać, [zbędny przecinek] przez
to, że osłaniał ją cień nakrycia głowy. – Nakrycie głowy to taki synonim na
siłę. Lepiej: jego twarz była ukryta w cieniu, więc jej nie widziałam. I tyle.
Wojciech stał za mną, uśmiechnięty od ucha do ucha, podczas gdy ja stałam
z — sądząc po wyrazie jego twarzy — dziwaczną miną. – Z jego miny (uśmiechu)
wywnioskowała, jaką ona sama ma minę. Nie kupuję tego.
Zaśmiałam się cicho ze swojej naiwności. Dopiero po paru latach
zorientowałam się, że to był mój największy błąd. – Nagle komentujesz coś
z dużej perspektywy czasowej, po raz pierwszy w całym tekście. To jest
niespójne.
Po kolejnych sekundach oczy stopniowo zachodziły [zaszły] mi mgłą
(...).
Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać, jednak kiedy tylko
zobaczyłam dwóch mężczyzn siedzących przy stole, znieruchomiałam, jednak
było za późno.
Nóż naruszył skórę na szyi. Poczułam, jak ciepła krew spływa po mojej
szyi (...). – Zbędne „mojej”. Raczej nie na czyjejś, prawda?
Zostałam sama, jeśli nie licząc zaschniętej krwi na szyi. – Jeśli traktujesz krew
jako osobę, to powinnaś tak traktować również – hmm – ręce, włosy, ubrania,
podłogę, okno.
Magda została sama. Obecność krwi tego nie zmienia, nieważne, jak fajnie
brzmi zdanie.
Kurczę.
Gdyby ktoś pokazał mi ten rozdział i poprosił, bym zgadła wiek osoby go
piszącej, obstawiałabym 17-19 lat. Serio. Aż ciężko mi uwierzyć, że to Twojego
autorstwa.
PODSUMOWANIE
Wcześniejsza część oceny przypominała betę – zdaję sobie z tego sprawę –
ale mam nadzieję, że podsumowanie spełni Twoje oczekiwania i uda Ci się z niego
coś wyciągnąć.
A. POPRAWNOŚĆ, JĘZYK
Zacznijmy od najczęściej pojawiających się błędów. Notorycznie używasz
czasowników niedokonanych tam, gdzie powinny być dokonane. Te pierwsze nazywają
czynności niezakończone, ciągłe („mówił”, „biegł” vs dokonane „powiedział”,
„pobiegł”). Sięga się po nie, kiedy chce się podkreślić, że jakaś czynność
trwała przez dłuższy czas; za przykład weźmy zdanie: „Szłam do domu”. W
kontekście może być na przykład odpowiedzią na pytanie: „Co robiłaś wczoraj o
piętnastej?” – „Szłam do domu”. Może określać, jak długo trwała czynność:
„Szłam do domu przez dwie godziny”. Nie powiesz przecież: „Poszłam do domu
przez dwie godziny”. Inna opcja – pokazujesz, że podczas jakiejś dłuższej
czynności miało miejsce konkretne wydarzenie: „Kiedy szłam do domu, zadzwoniła
do mnie Kalina”. Zauważ, że użyłam czasownika dokonanego „zadzwoniła” zamiast
niedokonanego „dzwoniła”. Bo co, dzwoniła, dzwoniła – i w końcu się dodzwoniła
czy nie? Stwierdzam fakt. Zadzwoniła. Koniec. W czasie chodzenia.
Niedokonanego. Nie koniec.
Przyjrzyjmy się zdaniom z rozdziału ósmego. Takich przykładów jest dużo w
Twoim tekście, część wypisałam powyżej, żebyś mogła wyczuć, o co mi chodzi.
Szybkim krokiem szłam do Eyre. – W tym zdaniu powinno być „poszłam”. To
nie było tak, że Magda szła i szła, i szła, po drodze opisując, co widzi. Nie.
Była w jakimś budynku, poszła do stajni i do niej doszła. Fakt dokonany.
Nim się obejrzałam, zachodziło słońce. – I zachodziło, i zachodziło, i zachodziło
przez następny tydzień? Nope. Zaszło. Krótkie wydarzenie. Punktowe określenie
czasu. Zakończone.
Dosyć często zdarzają Ci się powtórzenia. I znowu, nie wypisywałam w ocenie
wszystkich – jedynie te naprawdę drażniące. Trochę szkoda, bo wcale nie
potrzeba ogromnej wiedzy ani dużego doświadczenia w pisaniu, aby ich uniknąć.
Wracaj do napisanych rozdziałów po kilku dniach, tygodniach. Możesz je czytać
na głos albo drukować – jestem pewna, że uda Ci się wyłapać większość
powtórzeń. Pozbywać się ich można na trzy sposoby:
- Zastosowanie synonimu – rozwiązanie najprostsze
(bo w internecie są całe zbiory wyrazów bliskoznacznych), ale mające też
swoje wady. Czasami widać, że synonim jest wciśnięty do tekstu na
siłę i potrafi brzmieć bardzo nienaturalnie – „czerwona ciecz”
jako zastępstwo „krwi” itp.
- Stosowanie zaimków – sprawdzi się chociażby w
przykładzie z ostatniego rozdziału: Nóż naruszył skórę na szyi.
Poczułam, jak ciepła krew spływa po mojej szyi. => Nóż
naruszył skórę na szyi. Poczułam, jak spływa po niej krew.
- Przebudowanie zdania – wymagające największej
wprawy, ale posługujesz się słowem na tyle wprawnie, że i z tym powinnaś
sobie poradzić. Przykład również z rozdziału czternastego: Z zewnątrz
nie wydawała się duża; wydawała się być śmiesznych
rozmiarów w porównaniu do Pałacu. => Z zewnątrz nie wydawała się
duża; była raczej śmiesznych rozmiarów w porównaniu do Pałacu.
- O, albo z jedenastego: Obaj byli
chłopakami, na oko w moim wieku. Jeden z nich był wysokim
blondynem. Odziany był w typowe ubrania — brązowe spodnie i obcisłą
bluzę z długim rękawem. => Obaj byli chłopakami, na oko w moim wieku.
Ten wyższy miał blond włosy. Ubrany był typowo — w brązowe spodnie i
obcisłą bluzę z długim rękawem.
Zdarza Ci się stosować w zdaniu dziwny szyk [wersję poprawioną zapisywałam
w takich nawiasach]. Proszę, przyjrzyj się wymienionym błędom. Spróbuj
przeczytać je na głos. Czy to brzmi naturalnie? Szyk zdania niestety trzeba
wyczuć, nie podam Ci krótkiej, prostej regułki. Polecam czytać dużo książek –
chociaż po Twoim pisaniu czuję, że i tak to robisz.
Budowa dialogów – często nie wiem, kto co mówi. Kiedy indziej nie rozumiem
całych sytuacji. Rozwiń. Nic innego Ci nie doradzę. To samo dotyczy
przemyśleń bohaterki. Jej tok myślowy jest strasznie skrócony – czytelnikowi
przedstawiasz właściwie tylko wyciągnięte wnioski.
Operujesz fachowym słownictwem jeździeckim, co dodaje opowiadaniu klimatu i
wiarygodności (w końcu Magda kocha konie, więc powinna się na nich znać), a
jednocześnie jako czytelnik nie czuję się nim przytłoczona i nie miałam
problemu ze zrozumieniem większości terminów.
Twoją najmocniejszą stroną są opisy uczuć, emocjonalne dialogi. Nie mam nic
szczególnego do zarzucenia. Odwalasz kawał dobrej roboty.
Błędów wcale nie jest tak dużo jak na twój wiek. Ucz się wyłapywać
powtórzenia, a resztę poznasz krok po kroku z czasem – możesz czytać inne
oceny, jeśli czujesz, że Cię to rozwija. Lekcje polskiego z dobrym nauczycielem
też bardzo dużo wnoszą. Rzadko osobom na tym etapie kariery pisarskiej
udaje się wyrobić swój własny styl – a Ty go masz. Powtórzę po raz kolejny,
jestem pod ogromnym wrażeniem. Do tego dochodzi bogata wyobraźnia i Twoje
charakterystyczne poczucie humoru. Ja jestem na tak.
B. BOHATEROWIE
Również z tym sobie poradziłaś. Magda, Kalina, Sebastian, Wojtek – każdy ma
od początku swój własny charakter i spójnie ich w tym kreujesz aż do końca.
Och, oczywiście nie są to głębokie, wielopoziomowe sylwetki psychologiczne,
jakich oczekuję od dobrych książek – ale idziesz w dobrym kierunku. Rozwijaj
się tak nadal.
Magda jest… wulgarna. Na początku trochę mnie denerwowało to jej urywanie
słów w połowie i rzucanie „kurczętami”, kiedy wiadomo było, że chce powiedzieć
coś cięższego. Koniec końców jednak uważam, że to nadało jej postaci koloru.
Denerwuje mnie za to, jak mówi sama do siebie. Okay, każdemu się to zdarza – ale od pewnego poziomu to już brzmi trochę schizofrenicznie. A
przede wszystkim jest nienaturalne.
Biała Królowa i Błękitna Dama strasznie mi się zlewają. Prawdę mówiąc,
dopiero w którymś rozdziale zorientowałam się, że to dwie różnie osoby (a
przecież starałam się czytać uważnie).
Reszta bohaterów nie jest zbyt rozbudowana – może ze względu na krótki czas
antenowy – ale też najważniejsi w tej chwili nie są.
Nie dałabym Magdzie i Kalinie dziewiętnastu lat. Piętnaście, o. Może
szesnaście. Ze względu na ich sposób myślenia. Ale nie mam o to do Ciebie
pretensji. Trudno jest stworzyć wiarygodnych bohaterów starszych od siebie. Z
czasem będziesz pisać inaczej. Może na razie próbuj kreować młodsze postaci?
C. FABUŁA, KOMPOZYCJA ROZDZIAŁÓW
Na początku niechlujnie kończyłaś rozdziały, ale muszę przyznać, że dalej
nastąpił zdecydowany progres. Notki też on the whole stają się lepiej
skomponowane.
Powtarzasz się. W kółko mamy Magdę szczotkującą konia lub mdlejącą oraz
Kalinę paplającą o makijażu, fryzurach i ciuchach. Główna bohaterka zresztą też
zaskakująco dużo czasu poświęca opisom ubrań i budynków. Można się tym zmęczyć.
Refleksje. To, o co najbardziej się czepiałam. Magda zdaje się nie
przejmować aktualnymi, niezwykłymi wydarzeniami. Ważniejsze jest
wyszczotkowanie konia lub znalezienie bryczesów. Czasami, jak Ci się przypomni,
robisz te nawiązania do rodzimego świata przyjaciół, ale pojawiają się
zdecydowanie za rzadko i są… hmm, za mało intensywne emocjonalnie. Już
zdążyłam się przekonać, że jeśli chcesz, potrafisz świetnie opisać uczucia
bohaterki. Pokaż mi to tutaj. W tej chwili jest za mało wiarygodnie
psychologicznie. Mam wrażenie, jakbyś zepchnęła pierwszy świat na bok, bo nie
jest Ci już potrzebny. Okay, może rzeczywiście nie jest – chcesz w fabule
skupić się na czymś innym. Tylko spróbuj przeprowadzić to trochę subtelniej.
Jeśli byś chciała, żeby Magda mocno przeżywała rozstanie z domem i wymazanie
jej z pamięci bliskich, to musiałabyś poświęcić temu dużo miejsca – i właściwie
mogłoby to negatywnie wpłynąć na historię. Kto by chciał czytać kilka
rozdziałów o nastolatce, która po trafieniu do innego świata nie przeżywa
przygód, tylko ciągle się rozkleja? Byłoby to wiarygodne psychologiczne – ale
również nudne. O co mi chodzi: skup się na swojej opowieści, na przygodach, ale
też wymyśl jakąś wymówkę dla rzadkiego nawiązywania do rodzimego świata. Może
im dłużej dziewczyny przebywają w tej fantastycznej krainie, tym bardziej
zapominają swój dom? (Taka tam zgapa z Narnii). Nie wiem, co się wydarzy dalej
w Twojej opowieści, więc też nie chcę wymyślać za Ciebie i wtrącać się w jakieś
założenia – ale spróbuj pokombinować w tym kierunku. Jeśli na nic nie
wpadniesz, pozostaje Ci częstsze wtrącanie dosadniejszych refleksji na ten
temat.
Wydaje mi się, że masz jakiś pomysł na dalsze wydarzenia – a przynajmniej
wydawało mi się na początku. Ilość porzuconych bezpodstawnie wątków jest
ogromna jak na taką ilość tekstu. Nadal nie wiem, co oznaczał prolog. Eyre
nagle przestała przemawiać ludzkim głosem. Sebastian zniknął, bo tak. Magda
była wciągnięta do tego świata z powodu jakiejś misji czy czegoś, ale teraz
wyrusza w wielomiesięczną wyprawę. Rozwaliła sobie kręgosłup, ale jakoś szybko
o tym zapomina. Była jakaś Fiona, ale już jej nie ma. Wprowadziłaś trzy ekstra
postaci w Warszawie, ale jakoś specjalnie nie zdążyły nic wnieść.
Tę fabułę naprawdę można pociągnąć w ciekawym kierunku. Pisanie sobie
najpierw kolejności wydarzeń, planowanie, naprawdę nie jest takie złe. Kiedyś
tego nie znosiłam. Jak pisałam nowe rozdziały, wiedziałam o przyszłości
bohaterki tyle, co ona sama. Ale w to da się wciągnąć. Słowo daję. Teraz mam
najwięcej funu właśnie w komponowaniu powieści jako całości i zmierzaniu do
jakiegoś punktu kulminacyjnego. Ja bym się na przykład chętnie dowiedziała
więcej o Fionie i ostatniej wizycie Magdy w tym świecie. Coś o Sebie też by się
przydało. Nie masz tam czasem jakiejś kluczowej tajemnicy, do której odkrycia
zmierzamy? Zastanów się, w jakim kierunku idzie fabuła.
KOŃCZĄC
Talent masz niewątpliwie i zastanawiam się, co będzie za kilka lat, jeśli
nie przestaniesz pisać. A nie przestawaj, proszę Cię. Masz taki potencjał, że
aż szkoda byłoby go nie rozwinąć. Trójka. Bo miałam nie zważać na młody
wiek. Ale moja opinia jest absolutnie pozytywna i, proszę, potraktuj to jak
piątkę. Powodzenia w dalszym pisaniu!
Ogromne podziękowania za betę dla Skoiastel, Fenoloftaleiny, Dhaumaire i Elektrowni –
zwłaszcza dla tej ostatniej, która przejrzała całą ocenę pod kątem koni i
dopisała wiele uwag.
Kalina była niską dziewiętnastolatką z burzą brązowych włosów. Jej brązowe oczy idealnie pasowały do niezbyt dużych ust i grzywki czesanej na bok. Była sarkastyczna i odrobinę dziecinna, ale niezawodna i lojalna. – Brakujące „z”.
OdpowiedzUsuńGdzie? (Jeśli chodzi ci o słowo czesanej, to lepiej wyglądałoby ZAczesanej niż zczesanej.
Tymczasem bohaterka.... uspokaja konia.
Kropki ci się rozsypały.
Zapytałabym się, o jakie odgłosy chodzi.
To siebie czy konia?
Kolejny tydzień minął jak każdy inny. ˜– Taki sposób dawania czytelnikowi znać
Ta tylda została skopiowana z opka czy tobie się dodała?
Przejrzyj pod tym kątem tesztę tekstu.
Resztę.
siedział na telefonie
Biedny telefon. ;___;
shake i nuggetsy. ˜–
Kolejna dzika tylda.
Figurka [figurką] Hello Kitty siedząca [siedzącą] na [w] samolocie. A może na [w] rakiecie kosmicznej…?
No właśnie NA. Na promie kosmicznym, że tak uściślę.
(Na zdjęciu ta w zielonym kombinezonie: https://i.ytimg.com/vi/MOZiQZug6ig/hqdefault.jpg
Tu filmik z unboxingu (lol), jest pokazana od 2 do 3 minuty: https://youtu.be/gNpu4aNK1Cs ).
niedowierzania, zaciekawienia czy czego tam wymyślisz
Co tam wymyślisz. Ewentualnie czego tam nie wymyślisz, ale na pewno nie to, co jest.
Chłopak w końcu zawiózł te konie czy nie?
Ale przecież on powiedział, że idzie zawieŚĆ konie, to poszedł. Konie na bank są zawiedzione, wszystko gra. ;>
Czytelnika aż tak nie interesuje sprawdzanie obecności ani inne pierdoły Przydałoby się za to dużo więcej szczegółów w drugiej części opowiadania
Brakuje kropki przed przydałoby.
(już po raz trzeci w tych kilku krótkich rozdziałach! ileż można o tym czytać?)
Brak wielkiej litery w ileż.
Raz, że wątpliwe by zobaczyła spod sceny aż taki szczegół
Przecinek przed by.
nieważne jak fajnie brzmi zdanie.
Przecinek przed jak.
To nie było tak, że Magda szła i szła, i szła, po drodze opisując co widzi.
Przecinek przed co.
Dzięki, Shun, na Ciebie zawsze można liczyć <3
Usuń(czterokrotna beta, tjaaa)
Hello Kitty.
Okay.
Wygrałaś.
@Kalina była (...) – „z”, o które mi chodzi, nie jest zaznaczone kursywą (=jest dopisane przeze mnie). Ale rzeczywiście, na blogu to wyszło mało czytelnie. Naprawię.
@Konie na bank są zawiedzione, wszystko gra. ;> – Dziękuję za uspokojenie, martwiłam się :)
Było nieczytelnie napisane. Było.
Buziaki
Hiro
Uhuhu, jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuń@fonty: To ich jest aż pięć?! Nie miałam o tym bladego pojęcia! Aaa, to już wiem czemu tyle. Nie umiem tego naprawić, ale zrobię starą prehistoryczną sztuczkę. O, działa :>
@spis: No właśnie zapominam uaktualniać - na drugim blogu miałam napisane trzy, a zalinkowałam tylko prolog. XD Taka gapa ze mnie.
@zdjęcia: No, w sumie racja. W wolnym czasie (którego mam aż nadto) usunę je - chyba będzie lepiej.
@cytaty: Oj... Poprawię.
@prolog: Jakoś muszę kiedyś spróbować zobaczyć czerń... XD
@01: Ten pierwszy akapit poprawiany był tyle razy, chyba z pięć-sześć, że aż nie mogę uwierzyć, że nadal tam coś nie gra! Ten opis Kaliny... Hmm... Najlepiej bym go wyrzuciła. Nie miało go tam być. Zrzućmy winę na autokorektę.
"Kara" to ksywka - oj, problem z tym był, i to nie mały. :) Gdzieś to tam wplotę - kiedy wezmę się za poprawianie.
oż: Całe życie w błędzie. Zawsze byłam pewna, że pisze się "osz"... Całe życie w błędzie, cóż więcej powiedzieć. :D
@końcówka: Dopracuję. Obiecuję, poprawię to i będzie perfecto - przynajmniej w mojej wyobraźni...
@02: Dziękuję za uwagę! Achh, jakie to smutne, kiedy chcesz coś napisać fajnie, a wychodzi po prostu... mdłe. Później też - ale to jutro, pora na pisanie rozdziału na blożka
Na razie to na tyle. Jutro postaram się skomentować całość - a z moim szczęściem pewnie się uda :D
Pozdrawiam!
Cav
Już widzę dobre zmiany w kolumnie na blogu. To zawsze cieszy, kiedy autor bloga rzeczywiście coś poprawia :)
UsuńOsz to naprawdę często popełniany błąd więc się nie martw ^^ (Ostatnio przyłapałam na nim jedną z naszych oceniających – ale ciii).
Cóż, zatem czekam na dalsze komentarze i miłego pisania!
XOXO
Hiro
Pominę już to, że usunęło mi cały poprzedni komentarz, więc go tu teraz streszczę XD
UsuńPrimo: Powtórzenia, spacje, przecinki, myślniki (te niepotrzebne, oczywiście) - wszystkich ich postaram się pozbyć.
Secundo: Streszczenia (np. rozdział 4.) rozpiszę - to będzie moje najważniejsze zadanie. Powolutku, spokojnie, z przemyśleniem doprowadzę (!) tę powieść, opko czy jak kto woli do należytego stanu.
Tertio: Platynowe włosy (05.) = faza na Harry'ego Pottera :D
Quarto: Wszelkie sztuczne sceny spróbuję "naprawić" (niczym jak Złota Rączka :P), żeby były bardziej naturalne i bez tony tapet na sobie.
I Quinto: Przechodzimy dalej.
@07:Oj, to aż tak strasznie brzmi...? Aż do teraz nie zdawałam sobie z tego sprawy! Widzę, widzę... Boże, czy ja czasami w ogóle uprawiam jakiś sport i dotleniam się, a nie tylko przed komputerem i pisu-pisu?
@Kongo: A z nią to w ogóle dziwna sprawa... Nie wiem, pisanie o tej klaczy jakoś mi nie wychodzi, no
@Wątek: On zostanie kontynuowany... No, w najbliższej przyszłości nawet.
@08: To pałac! Na dole mieszkały sprzątaczki
@buty: Ano potrafią, to magiczna kraina. Nie no, żarcik. Za dużo energii przyswoiłam dzisiaj (brak wuefu)
@Ryby: Muszę znaleźć tego screena... O, tutaj mam. Taki dekor, cóż, BK interesowała się rybkami na śniadanie (ciekawostka B) ) (Takie cuś tylko białe XD https://pixabay.com/static/uploads/photo/2015/04/22/00/17/fish-734101_960_720.jpg)
@inni: kurczęta, muszę wspomnieć o sprzątaczkach
@09: Gdzieś kiedyś przeczytałam o tych "odpadających rękach". A nie, to były chyba nogi XD
@potemitp: Jakoś tak przyswoiłam - chyba w swoich rozmowach, jakoś tak
@lewak: OMG to-to-to... Ja użyłam tego sformułowania nie wiedząc o jego znaczeniu! (Research, człowieku, research się kłania)
@10: Powtarza się motyw z mojego pierwszego opka - tam było tak samo!
@Fiona: O niej też będzie, spokojnie
(Czy tylko ja widzę coraz mniej błędów? :D)
@11: No są oczy z ciemnymi... albo jasnymi, w zależności od koloru... plamkami
B)
@12: Błękitna Dama ma znajomości B)
@13: "Zwiadowcy" - moja ulubiona książka, to właśnie tam bohaterowie mają zawsze przygotowaną do strzału cięciwę.
Dom na oku, niezły obrazek :D
Dam znać, czy pomogło :)
@14: "Udawana zima" - wcześniejsze rozdziały, tekst Błękitnej Damy: "To nie prawdziwa zima... Udawana" czy jakoś tak
B) Dziękuję - wiedza o takich scenach nabyta przez "Zwiadowców"
CDN Tamto na dole się nie liczy
UsuńDokonane czasowniki... właściwie nie wiem, dlaczego tam są - może się spieszyłam i po prostu nie zastanowiłam się, zanim to napisałam. Z szykami w zdaniu także mam dosyć spory problem - może dlatego, że nie przerabialiśmy tego jeszcze na polskim XD ("Tajemniczy ogród" tag bardzo).
Dialogi - zawsze wychodziły mi sztucznie i raczej na razie będą. Może za parę lat będzie lepiej :)
Podziękowania będą na dole :D
Magda miała być wulgarna. Od razu taką ją sobie zaplanowałam, więc i taka będzie, może się zmieni - nie będę spojlerować, no
Błękitna Dama i Biała Królowa... Hmm... One... Tak miało być.
Młodsze postacie nie są złe - kiedy skończę któreś opko - na pewno nie w najbliższym czasie - wezmę się za kreowanie postaci w moim wieku. Naprawdę :D
Powtarzanie... To także jedna z moich słabszych stron.
Wiem, o co chodzi - nie będę komentować, bo wyszłoby to niechlujnie i brzydko, ale wiem, o co chodzi. Do tego dążę.
Mam założenie ogólne - wątki (chociaż niektóre) postaram się dokończyć. Mam jeszcze dużo, bardzo dużo rozdziałów do napisania, a w nich powinnam to wszystko zmieścić. :)
Dziękuję, dostałam bardzo dobrą ocenę - cieszę się, bo myślałam, że jednak będzie gorzej :D
Śledziłam progres, i patrzyłam codziennie, i biło mi serducho, bo nie mogłam się doczekać! Dziękuję tym, które tak cierpliwie betowały - i Elektrowni za uwagi o koniach - przyda się :)
A przede wszystkim dziękuję Tobie, Hiroki, za ocenę i za włożenie w nią serca. Te wszystkie rady naprawdę mi się przydadzą - dziękuję. :)
A skomentowanie nowego rozdziału... Jeśli masz czas - możesz, bo nie zabraniam :D Masz też inne ocenki, ale pięć minutek czy mniej... :D
Pozdrawiam! :3
Cavaletti
Czytam Twoje komentarze z uśmiechem :))
Usuń@pomnik ryby — cudowny!
@Harry Potter forever <3
@Zwiadowcy — przeczytałam tylko pierwszą część i to dosyć późno; zmarnowane dzieciństwo ;(
I naprawdę mega się cieszę, że chcesz dalej pracować nad tym tekstem – i że nie porzuciłaś wątku Fiony i innych.
Do nowych rozdziałów zatem zajrzę – może w długi weekend znajdę chwilę :) Ale tak szczerze to najchętniej przeczytałabym coś Twojego za, powiedzmy, 5 lat ;) Please, nie przestawaj pisać, masz mega potencjał. I jakby Ci się gdzieś tam w liceum przypomniało o tej ocenialni i Hiroki, byłabym zachwycona, jakbyś mi przesłała jakiś nowy tekst. E-mail z mojej podstrony nie powinien się zmienić. Będziesz o mnie pamiętać? :3
Do przeczytania!
Hiro
Polecam się na przyszłość : ) A na tor kiedyś zapraszam, to moje miejsce pracy.
Usuń@Hiroki: Jasne, że będę pamiętać... Raczej. Ale pamięć póki co mam dobrą, na pewno napiszę ;)
Usuń@Elektrownia: Marzenia... ;3