[92] ocena bloga: akinese.blogspot.com

Adres: Bezruch
AutorkaNiah
Tematyka: FF Harry Potter – czasy Huncwotów
Oceniająca: Forfeit


Cześć, Niah. Długo czekasz na ocenę, co? Mam nadzieję, że przynajmniej jej treść wynagrodzi Ci czas oczekiwania.

Przejdźmy na początku do wyglądu Twojego bloga. Jest bardzo schludny. Prosty, minimalistyczny, przejrzysty. Wszystko poukładałaś, dodałaś różne efekty do szablonu, pomieszałaś ładnie kolorki, przez co mam wrażenie, że akinese to przytulny kącik z lekturą do poczytania w wolnym czasie. Zatrzymałabym się na dłużej. Na temat zakładek nie mam wiele do powiedzenia. Wszystkie są uporządkowane, zawarłaś tam najważniejsze informacje – nie za dużo i nie za mało. Bez zbędnych dodatków, spoilerów, za to szczegółowo opracowałaś informacje o rozdziałach i historii (przydatne są rody szlacheckie i chronologia urodzeń! – masz tam jednak  mały błąd. Zamiast Bartemiusz napisałaś Bertemiusz). Jest przede wszystkim estetycznie, za co należy Ci się wielki plus na samym starcie. I mogę z łatwością poruszać się po stronie.
Twoja favikona przypomina mi wątrobę i kojarzy się z reklamą Hepatilu.
Myślę, że nie ma sensu dłużej rozwodzić się nad wyglądem czy zawartością zakładek. Czas przejść do głównej treści.
Wedle życzenia, rozdziały czytane są w kolejności publikacji. Zacznijmy więc od pierwszego posta.
A tak przy okazji, ciekawy pomysł podziału na cykle. Tylko czy czytelnik nie gubi się z pomieszaną chronologią i kolejnością dodawania rozdziałów?
Na samej górze masz informację, że spis był aktualizowany ostatnio 11 marca 2016 roku, a widnieje w nim rozdział z maja br. Czyżbyś dodawała resztę rozdziałów na końcu, zamiast według chronologii czasowej?
Wspomnę również, że numerków nie oddzieliłaś od tytułów spacją.
Na początku powypisuję Ci błędy gramatyczne i drobne uwagi odnośnie szczegółów. Szerszą opinię zawrę w podsumowaniu.


1. Muzyka

W salonie na parterze stała stara, zaczarowana jeszcze przez dziadka Polluksa, szafa grająca, którą pani Black włączała tylko wtedy, kiedy wszyscy czworo zbierali się w pokoju.
Pan Black siadał wtedy na swoim wysłużonym fotelu obitym oliwkową skórą.

Wyciągała powoli różdżkę (heban, włos z ogona Testrala, siedem i jedna czwarta cala, twarda) z rękawa sukni i obracała ją chwilę w wąskich palcach zakończonych długimi, czerwonymi paznokciami.
Zastanawiam się, po co nam ten opis różdżki? Słabo pasuje w tekście, psuje płynność czytania. Nic też nie wnosi, proponuję wyrzucić.

W następnej kolejności przenosiła wzrok na młodszego syna.
Czarne, gęste włosy odrastały Regulusowi w zastraszająco szybkim tempie, po jakimś czasie zasłaniając ciemne brwi i wywijając się lekko za uszami.
To brzmi tak, jakby te włosy odrastały właśnie w tym momencie. Polecam dodać coś w stylu zawsze odrastały.

Był szalenie podobny do Oriona, gdy tamten był w jego wieku.

Szczupła buzia o ciemniejszym odcieniu skóry niż ta Regulusa, z prostym nosem nakrapianym kilkoma jasnymi piegami i różowawe usta.
Strasznie brakuje mi tu czasownika.

Białą koszulę miał krzywo zapiętą i niestarannie włożoną w czarne spodenki. Jedna skarpetka zsunęła mu się trochę w dół i była wyraźnie ubrudzona od spodu.
Pani Black chowała wtedy różdżkę z powrotem do rękawa i podchodziła do Syriusza. Kazała mu stanąć przed nią, by mogła poprawić jego ubranie. Podciągała luźną skarpetkę, wyciągała koszulę ze spodenek, rozpinała po kolei guziczki i zapinała w odpowiedniej kolejności, wsadzała ją z powrotem do spodni i na koniec układała mu włosy tak, by nie wpadały do oczu. Czasami musiała sobie pomóc zaklęciem.
Skoro pani Black robiła to za każdym razem, to mało prawdopodobne, że ciągle ta jedna skarpetka była zsunięta i brudna. I że zawsze koszula była krzywo zapięta. Przecież Syriusz nie robił tego specjalnie, więc to mało prawdopodobne.

Czasami musiała sobie pomóc zaklęciem.
Później wracała spokojnie do szafy grającej z różdżką w ręku i rzucała na nią krótkie, niewerbalne zaklęcie.

Smukła szyja, skryta pod koronkowym kołnierzykiem czarnej sukni z mocno ściśniętym gorsetem i luźno spadającym dole.
Luźno spadającym dołem/o luźno spadającym dole.

Odpowiedziała mu, że owszem, ma, ale są tak stare, że ledwo kto potrafi je już wymówić.
Mało kto/ledwo ktokolwiek brzmi lepiej.

Miniaturka sama w sobie jest bardzo ładna. Zgrabnie napisana, pokazuje poprzez drobne, normalne gesty, jak wielka miłość łączy rodzinę Blacków. Jedyne, co mnie uderzyło w tym tekście, to ogromne skupienie na szczegółach. Jest to pierwszy opublikowany post. Rozumiem, że chciałaś przekazać podstawowe informacje o bohaterach, opisać ich i tak dalej. Zwróć jednak uwagę na to, że osoby czytające chronologicznie, zaczną od postów później pisanych i nagle w trakcie natkną się na miniaturkę przedstawiającą Blacków bardzo szczegółowo. To trochę się gryzie.

2. 24 listopada

Syriusz Black co roku (od zakończenia trzeciej klasy, kiedy to profesor McGonagall odwiedziła osobiście Grimmauld Place, by „opowiedzieć” Walburdze Black o wspaniałych i nietuzinkowych umiejętnościach jej syna) obiecywał sobie, że w tym roku będzie lepiej.

Problem polegał na tym, że ci dwaj nie przepadali za sobą do tego stopnia, że czasami, siedząc na błoniach i żując źdźbło trawy podczas podziwiania pośladków Emmeliny Vance, Syriusz czuł się jak pomiędzy młotem a kowadłem, gdy Reg mierzył się z Jimem morderczym wzrokiem, ponieważ chcieli czegoś od niego akurat w tym samym momencie.
Troszkę przydługie to zdanie, nie sądzisz?

Dlaczego do Regulusa zwracają się per Książę, a z pięknego imienia James zrobiłaś zdrobnienie: Jim? Przecież to zupełnie inne imię. Nie pasuje i nie mogę się do niego przyzwyczaić; Rowling nigdzie tak nie pisała. Za to rzadko używasz zwrotu Rogacz. A Książę kojarzy się ze Snape’em. To taka zmyła?

— Musimy wygrać. — Flegmatyczny ton głosu brata doprowadzał Blacka do szału. Reg robił to specjalnie. To niewymuszane przeciąganie głosek i mówienie prawie szeptem było tylko przykrywką dla naprawdę wrednego charakteru Regulusa.
Ekspozycja.

Syriusz nie mógł kazać mu, by przestał grać w Quidditch, bo coś może mu się stać, skoro on sam chciał go oglądać na miotle.
Ta nazwa sportu jest odmienna. Dodatkowo zapisujemy ją małą literą, jak naszą koszykówkę czy piłkę nożną.

Syriuszowi na tyle spodobały się loczki koleżanki, że postanowił sobie je wziąć na własność i na śniadaniu odciął jej je nożem.
Aż tak ostre są noże do masła, że da się nimi przeciąć garść włosów (wcześniej była mowa o włosach związanych w kitkę)? Nie lepiej było napisać, że zrobił to różdżką?

Na policzku miał trochę bitej śmietany, pozostałości po ptysiach podanych do obiadu, ale żaden z nich nie kwapił się, by mu o tym powiedzieć. No, może Remus, ale w naturze Lupina leżało to, by opiekować się słabszymi od siebie.
Żaden z ptysiów nie kwapił się, żeby powiedzieć? Remus to ptyś? I skoro Lupin chciał się odezwać, to czemu tego nie zrobił od razu?

Remus zamrugał gwałtownie, marszcząc przy tym jasne brwi i zacisnął ręce na podręczniku do OPCMu.
Zapisywanie nazw skrótami nie jest dobrym zabiegiem, szczególnie, jeśli wypowiada się tutaj narrator. A tak na marginesie, skróty odmienia się z dywizem.

Nie tyle, co nie wierzę, co znam mojego brata.
Pierwsze co jest zbędne (wtedy również przecinek).

— To proste, podoba mu się Jena i chce jej zaimponować.
Skoro Jena to skrót od Jennefer, to nie powinno być pisane przez podwójne n?

Tłuczek w końcu dosięgnął Mary Mcdonald, zrzucając ją z miotły.
Nazwisko Mary pisze się Macdonald.

Ten, kto wymyślił, że pokoje szóstoklasistów znajdują się naprzeciwko pokoi piątoklasistów, nigdy nie miał młodszego rodzeństwa. A już na pewno nie miał młodszego, uciążliwego brata.
Generalnie jest to trochę bez sensu. Jeśli naprzeciwko pokoju szóstoklasistów byłaby sypialnia czwartoklasistów, a ktoś miałby dwa lata młodszego brata, wyszłoby na to samo.
I co wspólnego z tym wszystkim ma wspomniana później łazienka? Rowling nie napisała też, gdzie znajdują się toalety, oprócz tych, które są na korytarzach.

Odkrzykiwanie bratu spod prysznica przypomniało Łapie ich dawną zabawę, kiedy to przechodzili pomiędzy szczelinami w ścianach (ściany w domu Blacków były puste w środku i miały taka szerokość, by mogła spokojnie przejść nimi dorosła kobieta. Co jakiś czas można było minąć klapę do schodzenia na niższą kondygnację i ukryte przejścia do pokoi. Dla dzieci było to idealne miejsce zabaw) i naśladowali odgłosy różnych zwierząt, strasząc tym swoje kuzynki i ich koleżanki.
Taką; nie bardzo rozumiem, co wnosi do tej miniaturki fragment zawarty w nawiasie.

W dodatku, pałkarze Gryfonów uwzięli się na Rega i nie dawali mu możliwości skupienia się na szukaniu znicza.
Pierwszy przecinek zbędny.

Jego skostniałe ręce oderwały się od miotły, a on sam odleciał od niej na odległość trzech metrów z powodu pędu piłki.
Podkreślone możesz wyrzucić; to raczej oczywiste i nie trzeba dopowiadać, a psuje płynność tekstu.

Chwilę później jego plecy spotkały się ze słupem drewnianej konstrukcji trybun, a murawa podskoczyła do pionu z zawrotną prędkością i uderzyła go w twarz.
Jakoś nie bardzo potrafię sobie wyobrazić podskakującą murawę.


Po pierwsze, siedział tutaj dlatego, że Reg i Jim nie obudzili się jeszcze od czasu piątkowego meczu. Wprawdzie Potter coś tam mruczał, ale na pewno nie był przytomny.
Po drugie, siedział pomiędzy łóżkami obu poszkodowanych też po to, by w razie czego, rozdzielić Ślizgonów odwiedzających Regulusa od znajomych Jamesa z różnych domów.
Remus, będąc całkowicie neutralną personą, stał obok jego krzesła.
Po trzecie, on cały czas tutaj siedział i był pewien, że jeśli wstanie, to padnie na podłogę i już się nie podniesie.
Przy podkreślonym on chodzi o Remusa? Chyba nie, a tak wynika z tekstu. A przez to i zamierzone powtórzenie brzmi kiepsko.

Zaskoczyłaś mnie tym, że umieściłaś Dorcas w Slytherinie. Raczej to mało spotykane, aby osoby z tego domu dołączały do Zakonu Feniksa i były zabite przez samego Voldemorta za działania przeciw niemu.

— Mógłbyś się tak nie drzeć… ?
(...)
— Co jest zabawne… ?
W tych dwóch przypadkach zrobiłaś niepotrzebną spację między wielokropkiem a znakiem zapytania.

— Pielęgniarka — powiedział poważnie Remus, jakby szkolna siostra była co najmniej Dumbledorem, a jej decyzje były nie do odwołania.
Może szkolna medyczka? Uzdrowicielom z fandomu nie są przypisywane raczej nazwy mugolskie (prócz pielęgniarki).

Łapa klasnął w dłonie entuzjastycznie.
Przecież ledwo siedział na krześle. Skąd w nim nagle tyle zapału i werwy?

— Co z meczem? — Mózg Jamesa wrócił na właściwe tory, skoro Quidditch znów był na pierwszym miejscu.
— Sto pięćdziesiąt do stu czterdziestu dla… Gryfonów. — Reg jęknął cicho.
A skąd Regulus znał wynik meczu? Chyba powiedział to ktoś inny. Powinnaś przenieść reakcję Rega do następnego akapitu, bo brzmi to tak, jakby był osobą wypowiadającą to zdanie.

Końcówka rozdziału była dość zaskakująca. Miniaturka podobała mi się, bardzo ładnie rozwinęłaś akcję i stworzyłaś świetną scenę, gdzie spotkanie Syriusza, jego brata i najlepszego przyjaciela było poparte argumentami i wypadło wyśmienicie.

3. Zostań

— Dyrektorze… ?
Zbędna spacja miedzy wielokropkiem a znakiem zapytania.

Nieopodal niego stała Minerwa McGonagall, blada jak ściana i nienaturalnie wyprostowana, zaciskając wąskie usta tak mocno, że zlały się z resztą skóry. Brązowe włosy powypadały jej z ciasno związanego koka, ale zdawała się tego nie dostrzegać.
Nigdzie nie widziała Syriusza i to chyba było najgorsze w całej tej sytuacji.
Minerwa nie widziała Syriusza? Bo chyba chodziło o Walburgę, która właśnie przybyła.

Tak sobie myślę, Walburga nie zastanowiła się nawet, co stało się z głową jej męża?

— Syriuszu… ?
Jak wyżej.

Walbura bez trudu rozpoznała w wyższym chłopcu Oriona, chociażby po jego nieśmiertelnym, seledynowym szaliku, który, z racji czarno białej fotografii, był jasno szary.
Walburga. Czarno-białej. Jasnoszary.

Kilkadziesiąt różek zapaliło się jednocześnie mdłym, białawym światłem i wzbiło w górę na kształt płatków śniegu, by po chwili opaść na czarne wieko trumny.
Różdżek. To brzmi trochę, jakby to te różdżki opadały na wieko trumny.

Walburga zastanawiała się, jakby zareagowała jej rodzina, gdyby wiedzieli, że pochowała Oriona w mugolskim garniturze.
Dlaczego to zrobiła? Po co ten dopisek, skoro nie jest wyjaśniony? Przecież Blackowie to ród czystej krwi. Powinnaś dodać coś na ten temat; sama Walburga była negatywnie nastawiona do mugoli. I to bardzo, na co wskazują choćby jej krzyki, które Rowling opisała w Zakonie Feniksa.

— Żegnaj, Orion.
Imię powinno być odmienione (lecz jest to wypowiedź bohatera, więc nie jest to konieczne, choć rody szlacheckie wypowiadały się raczej, odmieniając imiona w wołaczu).

Fran pokręcił głową, strzepując śnieg z włosów, całkiem nie przejmując się leżącymi na nim Blackach.
Blackami.

Jest jeszcze jedna rzecz, która nie zgadza się z kanonem. Orion umarł w tym samym roku, co Regulus (1979). Rozumiem, że zmieniasz ten fakt na rzecz swojego opowiadania, ale możesz gdzieś napisać o ewentualnych, delikatnych zmianach w kanonie.

4. Listy do M.

Tamten próżny i wyniosły nastolatek na pewno nie spędziłby dwudziestu minut w jednym miejscu, wykonując samą czynność.
Tę.

Brat spojrzał na niego zaskoczony. Pokonał dzielący ich dystans kilkoma krokami i przyłożył mu rękę do czoła.
A kiedy drzwi zostały odblokowane, że Regulus przez nie wszedł?

— Czegoś się o nim dowiedzieć — dokończył Reg. Syriusz nie odpowiedział. Udał, że jest zajęty segregowaniem listów, co było marną wymówką, biorąc pod uwagę fakt, że były ułożone chronologicznie. — Syriuszu, odpuść sobie, nie poznasz już taty lepiej. — W tonie Regulusa była jakaś miękka nuta, podobna do remusowej, która poruszała odpowiednią strunę i zmuszała do cichej kapitulacji. Łapa nauczył się ją ignorować. Z trudem, ale zawsze.
Często popełniasz ten błąd. Wypowiedź należy do Regulusa, a potem piszesz o Syriuszu. Powinnaś przenieść to zdanie do kolejnego akapitu, ponieważ Syriusz nie jest związany z wypowiadanymi słowami.

Zauważyłam, że masz źle zapisaną datę urodzenia Minerwy McGonagall (1925 zamiast 1935) i nie zaznaczyłaś, że zmieniłaś ją na potrzeby opowiadania (choć znalazłam też tę datę, którą podajesz jako poprawną, jednak w mało wiarygodnym źródle).
Według Ciebie, Minerwa jest cztery lata starsza od Oriona, co byłoby wygodne na potrzeby opowiadania. Jednak według innych, wiarygodnych źródeł, Minerwa była sześć lat młodsza. Mogłabym prosić o link do strony, z której wzięłaś 1925 rok za datę urodzin McGonagall? Czy było to specjalnie (lecz nie zaznaczyłaś zmiany, jak w innych przypadkach)?

Matka, siedząca naprzeciwko niego w ogromnym, skórzanym fotelu, uniosła wzrok znad książki, zaciekawiona, dlaczego jej syn zaczął nagle mamrotać pod nosem. Zdjęła okulary z nosa, patrząc na niego pytająco.

Nie rozumiem też związku ostatniej sceny z odkryciem prawdy o McGonagall. Do tej części nie przechodzi się płynnie z poprzedniej, tak jak było to wcześniej.
Niby ciąg dalszy ma nastąpić, jednak od parunastu miesięcy go nie widać. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o tym cyklu.

5. Problemy w domu Blacków

Pierwszym, co Orion zobaczył po otworzeniu oczu, było zaniepokojone oblicze Walburgi. Później był ciemny sufit nad jej głową i zarejestrowanie tego, że jest środek nocy.

Po prostu… ufał temu, co widział. Pani Black nie starała się tego zrozumieć, po prostu to akceptowała.

Wiele Walburga mogła wybaczyć swojemu mężowi, ale na pewno nie przyprowadzenia brudnego, zmokniętego i wystraszonego co nie miara dziewczęcia do domu.
Przyprowadzenie.

Niechętnie, bo niechętnie, ale pani Black musiała przyznać, że od kiedy Gretha pojawiła się w ich domu, to było lepiej. Przynajmniej jeżeli chodzi o kwestię fobii Syriusza.
To jest zbędne, ewentualnie dla mocniejszego akcentu możesz dać myślnik. Powinno być: chodziło.

Chłopiec był zaskoczony, gdy zobaczył dziewczynę sprzątającą jego pokój i nie tylko.
Nie rozumiem, czego tyczy się to i nie tylko. Chodzi o sprzątanie czy zaskoczenie? Ta część zdania nie bardzo tutaj pasuje.

Miała miły i dobrotliwy uśmiech oraz przyjazne spojrzenie, ale czy tacy ludzie nie byli zazwyczaj rasowymi mordercami?
— Nie, ja to zrobię. — Wzięła od niej kawałek ciasta i poszła na górę.
Trochę to nielogiczne, że Walburga bała się wpuścić Grethę do pokoju Syriusza, a jadła przygotowane przez nią potrawy. Przecież zawsze ciasto mogło być zatrute, prawda?
W dodatku miły i dobrotliwy raczej ciężko od siebie odróżnić; jedno określenie wystarczy.

— Syriuszu, co myślisz o Grecie? — zapytała nagle.
Chłopiec oblizał łyżeczkę w zamyśleniu.
— Jest miła. I zna dużo fajnych piosenek. Zawsze śpiewa, gdy sprząta. Robi dobre ciasta. — Wskazał na pusty talerzyk. — I mleko na noc dla Rega. Dlaczego pytasz? — Spojrzał na matkę ciekawie.
— Chciałam po prostu wiedzieć, co o niej myślisz.

— … co?
Zbędna spacja po wielokropku.

Od kiedy Druella dowiedziała się o Grecie, to wiedzieli już wszyscy.
Zbędne to.

— Stwierdziła, że zostało jej tylko dwa lata darmowej pracy.
Zostały.

6. Muzyka II

Każda noga opowiadała swoją własną historię, a Regulus, który zawsze lubił fantastyczne opowieści, pełne rzeczy nie z tej ziemi, potrafił siedzieć godzinami na zimnej posadzce przez fortepianem i wpatrywać się w dębowe nogi.
Przed.

Farby, pomimo upływu lat, nadal miały mocne i wyraziste kolory, które cieszyły oko. Zapewne jakieś zaklęcie utrwalające miało w tym swój udział.

Miała wrażenie, że szumi jej w uszach, ale ten szum zmieniał się w muzykę im bliżej była końca korytarza.
To zdanie brzmi kulawo. W dodatku brakuje przecinka oddzielającego dwa orzeczenia. Polecam poprawić na: Miała wrażenie, że szumi jej w uszach, ale im bliżej była końca korytarza, tym wyraźniej szum zmieniał się w muzykę.

Ciemne włosy były zabawnie potargane i nie pasowały do skupionego wyrazy twarzy.
Wyrazu.

Na początku miniaturki pisałaś, że występuje przeplatanie się dwóch płaszczyzn czasowych. Myślałam, że będą dwa wydarzenia opisywane na zmianę, trwające w różnych latach. Tutaj były cztery różne wydarzenia w różnym czasie, stąd nie rozumiem Twojego komunikatu.

7. Epistolografia Blacków

Przejrzałam na początku tę miniaturkę pod względem zapisu i zauważyłam, że całość składa się z listów. W poprzednich częściach opowiadania listy były zaznaczane w rameczce. Tutaj zrezygnowałaś z tego; czytanie tekstu pisanego samymi dużymi literami byłoby męczące. W sumie czerwona czcionka też nie jest do końca dobrym pomysłem, bo szybko męczyłaby wzrok.

Może, gdyby to był któryś z moich kolegów, to bolałoby mniej, ale zawiozłaś mnie Ty, kobieta, która mnie urodziła i ból, który teraz odczuwam, jest nieporównywalny z żadnym bólem, jaki Ty odczułaś kiedykolwiek.
Zawiodłaś. I proponuję więc zamiast i.
Kobieta, która mnie urodziła można potraktować jako wtrącenie, które lepiej wyglądałoby z myślnikami (jednak przecinek po urodziła powinien stać).

Zważywszy na to, że dwa tygodnie temu wróciliście z domu, nie wyślę Ci złota.
Raczej pytamy: wrócić dokąd? Lepiej brzmiałoby wyjechaliście z domu lub opuściliście dom.

Zauważyłam, że Twój brat zachowuje się dość nieswojo, ale nie możesz od razu zakładać, że jest chory psychicznie. Dobrze wychowany czarodziej się tak nie zachowuje.

Syriusz, ja niczego nie sugeruję, po prostu się o Ciebie martwię.
Syriuszu.

Wiesz, że profesor McGonagall jest animagiem i potrafi zamienić w kota?
Zmieniać się w kota. Bo aż narzuca się pytanie: kogo? I mogła robić to wiele razy, dlatego zmieniać.

I nie słuchaj tego, co mój Reg, bo to on dramatyzuje.
Chyba miało być mówi.

Możesz mi opisać swoje stosunki z Rudolfem Lestrangem?
W nazwisku Lestrange występuje nieme e, tak jak przy Snape. Powinno się zatem odmieniać Lestrange’em.

Mam nadzieję, że do 18 się już „przełamie”.
Do godziny osiemnastej czy do osiemnastego? Dlatego polecam zapisywanie liczb słownie, aby nie było niedomówień. Z resztą, w Wielkiej Brytanii stosujemy dwunastogodzinny system zegarowy, więc szósta po południu brzmi lepiej.

Nie rozumiem końcówki i tego, dlaczego ucięłaś temat Lestrange’a. Pozostawiło to niedosyt i mam nadzieję, że w przyszłości wyjaśnisz tę sprawę.
Czy ślub Walburgi i Frana to tylko czysto formalna rzecz? Czy oni naprawdę się pokochali? Wydaje mi się, że bardziej niż na pani Black, zależy Franowi na opiece nad chłopcami. Szczególnie, że nie zapomnę sceny, gdy wyrzucał jakiegoś mężczyznę ze swojego domu po gorącej nocy. Czy Fran jest homoseksualistą, czy biseksualistą? Ta postać mnie ciekawi coraz bardziej, więc liczę na więcej tekstów z jego udziałem.
Szczerze mówiąc, myślałam, że Twoje opowiadanie będzie skupiać się raczej na Huncwotach z perspektywy Syriusza czy Regulusa, a na ten moment mam do czynienia niemal wyłącznie z rodziną Blacków. Na razie jednak odnajduję się w tekście i nie gubię w chronologii. Oby tak dalej.

8. Wila

Przy czytaniu tej miniaturki chciałam się wspomóc drzewem genealogicznym rodziny Liebleu, jednak obrazek wygasł. A szkoda.
Na szczęście zawarłaś opis, który i tak obrazuje, kto jest kim w tej rodzinie, więc jakoś dałam sobie radę.

W prawdzie Allura Liebleu-Perrault, żona milionera, który dorobił się na sieci magicznych
aptek
, nie powinna nawet pomyśleć o tym, by zaprosić Oriona Blacka pod swój dach (...).
Między magicznych a aptek na blogu wkradł się spory odstęp.

Jego włosy nadal miały odcień ciemnego blondu, nie było w nich niechcianych nitek siwizny, a szczęka była gładko ogolona.

— Allura jest nieznośna, znów zaprosiła wile.
Wilę.

Nieopodal, otoczona wianuszkiem mężczyzn, stała dziewczyna w zwiewnej sukience i rozwianych, platynowych włosach.
Dziewczyna we włosach, tego jeszcze nie grali!


Słyszał wściekłe krzyki wili, której wybitnie nie spodobała się ucieczka kochanka oraz jej pośpieszne kroki.
Nie spodobała się jej ucieczka kochanka i własne kroki też się nie spodobały?

Jeden świstoklik i mnóstwo przekleństw później a Fran stał przed kamienicą przy Grimmauld Place.
Przed a powinien stać przecinek. Lepiej brzmiałoby to zdanie bez a; wtedy bez przecinka.

Spomiędzy numeru jedenaście a trzynaście zaczęła wsuwać się dodatkowa kondygnacja.
Raczej: wysuwać.

W odpowiedzi Orion zaczął głupio chichotać i znów słaniać na nogach.
Kogo/co słaniał na nogach?

Nie patrzył na nagie, prężące się ciało wili tylko myślał o czymś innym.
Przecinek po wili.

Zastanawiam się, czemu Orion nie powiedział żonie, że kobieta, z którą ją zdradził, była wilą. Przecież to również by wiele wyjaśniało.

9. Punkty mocy

Tak więc James, wyglądając jak zniedołężniały staruszek przy wyprostowanym Regulusie, oczekiwał przyjścia gospodarza. Oczekiwali go tak obaj od jakiś dziesięciu minut.

Jim wygrzewał się właśnie w wodzie, czując jak wraca mu czucie do małych palców u stup, gdy ktoś zapukał do drzwi.
Serio, Niah?
Stóp!


Przecinek przed jak.
A czucie powinno wracać w małych palcach.

Dawniej ludzie, głównie czarodzieje, zakładali miasta właśnie w takich miejscach, albo nieopodal nich, a w centrum punktów odprawiali swoje czary i obrzędy. A to jest totalne pustkowie bez żywego ducha.
Lepiej pasuje: tu.

Miała starszego brata, Christophera, który był rok starszy od Jamesa, i trzy lat młodszą od Regulusa siostrę, Katherinę.
Lata.

— Mijaliśmy już ten obraz, Reg.
Faktycznie. Kościsty staruszek w pomarańczowej szacie z rozdwojoną, szarą brodą już trzeci raz podrygiwał, szukając ich wzrokiem.
Szata z brodą?

Cała jego głowa była odwrócona o sto osiemdziesiąt stopni. Ramiona i nogi były wykręcone na odwrót względem tułowia. Miały dwa razy większą długość i zakończone były szponiastymi rękami.

Potterowi udało się odejść na tyle, by zauważyć, że teraz monstrum na niesprawne dwie kończyny i może się tylko czołgać za pomocą dwóch przednich.
Ma zamiast na.

— Jim, żeby była jasność – nie mam ci za złe tego, co zdarzyło się w Szkocji, to jak nie mam za złe ci tego, co zdarzyło się w Zakazanym Lesie.
Tak zamiast to.

Dlatego zdecydowaliście się wtajemniczyć obcą osobę w tajemnice Zakonu?
Wtajemniczyć w tajemnicę brzmi jak pleonazm. Polecam: zapoznać obcą osobę z tajemnicami.

Nie trzeba było być geniuszem, by zgadnąć, że jej mąż był na misji ze Śmierciożercą, który naprawdę mógł go zabić w każdym momencie.
Nazwę śmierciożerca piszemy małą literą.

Skoro ta miniaturka opisuje wydarzenia po ukończeniu Hogwartu, to znaczy, że masz bardzo mało tekstu na temat życia szkolnego głównych bohaterów. Cóż, myślałam, że skupisz się na tym, a nie na wojnie. Miałam nadzieję, że przeniesienie Syriusza do Slytherinu ma coś na celu, lecz widzę, że raczej nie bardzo wpływa na fabułę. A szkoda, fajnie byłoby poczytać więcej o Huncwotach z perspektywy Syriusza, paradujących po szkolnych korytarzach z Regulusem na karku. A tu proszę, zaledwie siedem tekstów (licząc od 24 listopada do cyklu Wybory, których dokonujemy).

10. Wybory

Krople deszczu wlewały mu się za kołnierz, a on sam nie zdawał sobie sprawy, ile sterczał
w jednym miejscu niczym kołek.
Między sterczał a w jest zbyt duży odstęp na blogu.

W prawdzie, nie było go prawie pół roku, ale żywił cichą nadzieję, że dalej mógł nazywać to miejsce domem.
Pierwszy przecinek zbędny plus wprawdzie.

Jeżeli przez ten czas mnie nie nie szukali, to poczekają jeszcze trochę.

— Daj spokój, Luniek. Zbyt długo nie widziałem Sy... Regulus? — Black był pewien, że teraz wszystko się wyda. Przecież z Pottera można było czytać jak z otwartej księgi. Na pewno się domyślili, że Reg zabrał list i podszył się pod pożądanego Pana Blacka. Tylko, że było za późno, by się tak po prostu wycofać.
— Syriusz nie wrócił, prawda? — zapytał Jim z zawodem w głosie. Regulus miał ochotę wstać i wycałować jego policzki.
Nie rozumiem, po co po pierwszym dialogu ciągniesz akapit. Powinnaś zrobić nowy. A tak wychodzą Ci dwa wcięcia dialogowe pod rząd, należące do tej samej osoby. A to już błąd.
Plus zbędny przecinek po tylko.

Regulus powoli budował swój domek z kłamstw, dokładając po kolei kolejne.
Pogrubione jest zbędne, to pleonazm.

Reg zawzięcie walczył z obrzydzeniem, wyobrażając sobie, jak ostary Albrecht Blishwik go dotyka.
Stary.
Blishwick.

Black zamknął oczy i zmarszczył, zastanawiają się, czemu nie wpadł na to od razu.
Zastanawiając.
Jak można zmarszczyć oczy? Prędzej brwi. Albo czoło.

James Pottera nigdy nie wyobrażał sobie w tej roli.
Jamesa.

James wyszedł bez słowo z pokoju, oglądając się przy samych drzwiach na Regulusa.
Słowa.

Potter nie powiedział Blackowi, ile owa łapówka wyniosła, ale widząc jego niezadowoloną minę, Black mógł się tylko domyślać, że na pewno nie mało.
Niemało piszemy łącznie, gdyż jest to przysłówek z nie w stopniu równym.

Przeżyłem bardzo poważny cios, gdy podczas zajęć ze Ślimakiem, przedstawiła mi się, jakby mnie w ogóle nie kojarzyła, kiedy ja zbierałem się mentalnie do tego, by z nią porozmawiać od czasu tego nieszczęsnego kałamarza — wyznał Regulus.
Przecinek po Ślimakiem zbędny.

Syriusz mnie wyśmiał, gdy powiedział mu, że nawet jej nie pocałowałem.
Powiedziałem.

Nie takie odpowiedzi spodziewał się Jim.
Takiej.

James dobrze znał Jonah Selwyna.
Jonah się odmienia.

11. Amerykański styl

Interesowały go pieniądze, kwoty, które wydawała jego żona na ubrania i oceny jego dzieci.
Żona wydawała pieniądze na oceny dzieci?
W dodatku pieniądze są w kwotach, więc polecam: Interesowały go pieniądze – kwoty, które wydawała jego żona na ubrania – i oceny jego dzieci. I pozbywamy się problemu z wydawaniem na oceny.

Środkowe dziecko, Jennefer, nie miała blond włosów matki, ani ciemnych oczu ojca.
Jennefer to wtrącenie, więc środkowe dziecko nie miało.
Przecinek przed ani jest zbędny.

Była jak najbardziej poważna i nie zamierzał zmienić swojej decyzji.
Zamierzała.

(Regulus stwierdził, że ta nazwa jest tak idiotyczna jak sami Amarykanie).
Amerykanie.

Kontynuował, że przejście do magicznej dzielnicy jest w każdej kawiarni Starbucksa w ostatniej toalecie po lewej stronie. Niczym w Ministerstwie Magii, tyle że nie musi się spłukiwać (a jest to wręcz niepożądane), tylko uderzyć dwa razy różdżką w ścianę.
Przecież przejścia do Ministerstwa Magii przez spłukiwanie w toalecie wystąpiły dopiero w siódmej części Harry’ego Pottera. Skąd więc Regulus wziął to porównanie?

Przyniosłem pani burito.
Burrito.

Rozmowa z Charlie’em była dość sztuczna. Widać, że chciałaś ją jak najszybciej zakończyć, a przejście do informacji o tym, że Jena ma chłopaka, wypadło lekko nienaturalne. Tę scenę spisuję na minus, w ogóle nie mogłam się w nią wczuć i wydała mi się wymuszona.

Jena spodziewała się jakiś niesamowitych magicznych sklepów, ale pierwszym, który rzucił jej się oczy, była piekarnia, z której rozchodziły się niesamowite zapachy. Po drugiej stronie był sklep z ingrediencjami, obok niego księgarnia, zieleniak i antykwariat. Reszta sklepów była w głębi uliczek.
Jakichś.

Fabien zamknął za nimi drzwi i zastawił ciasto na szafce z butami.
Zostawił.

Jennefer przełknęła ślinę, patrząc na jednego a później na drugiego.
Przecinek przed a.

Regulus, był przyzwyczajony do tego, że mógł nawet tańczyć w swoim pokoju, jeżeli chciał, a w tym miejscu ciężko było się swobodnie poruszać. Zmarszczył swój arystokratyczny nos, stawiając kufer obok drzwi.
Zbędne swój; wiadomo, że jego.
Przecież Regulus mieszkał w Hogwarcie przez ładnych siedem lat. Jeszcze się nie przyzwyczaił do dormitorium ciaśniejszego niż jego pokój?

Black złapał go za ramię i wciągnął do swojego nowego pokoju, zamykając drzwi i przypierając Jamesa do nie.
Nich.

— Moja droga, to nie jest średniowiecze, by kobiety rodziły dzieci w domu bez wykwalifikowanej kadry i nadzoru lekarzy.
Chyba uzdrowicieli lub magomedyków. Zakładam, że bracia Levou są czarodziejami, skoro prowadzą czarodziejski sklep w czarodziejskiej dzielnicy. Dlaczego nie posługują się czarodziejskim słownictwem? Tak, pamiętam, że w Ameryce czarodzieje i mugole są silnie powiązani, ale wątpię, by zmieniali nazwy swoich zawodów na mugolskie.

Podeszłą do kobiety przy okienku, uśmiechając się do niej miło i ustawiając wózek tak, by wiedzieć, co Nath tam robi.
Podeszła.

Ostawiła wózek pod schodami i wzięła Nathaniela na ręce, idąc z nim do kuchni.
Zostawiła.
Jednocześnie wzięła i szła? Czy wziąwszy Natha poszła do kuchni?
Pod schodami w domu, ma się rozumieć? Bo pamiętam, że przed domem były jedynie trzy schodki.

Nie bardzo rozumiem ostatnie słowa Jennefer. Czy ta głupota, którą zrobiła, to nadanie dziecku nazwiska panieńskiego? Przecież zawsze może je ewentualnie zmienić. I ciekawe jak zareagowałby Charlie na widok Rega. Tego mi troszkę zabrakło.

12. Psia Gwiazda, Lwie Serce

„Musisz urodzić dziedzica, Walburgo.”
Kropkę piszemy zawsze po cudzysłowie, nawet jeśli należy do cytowanego zdania. Klik.

— Moja droga, jesteś pewna, że powinna się wybierać gdziekolwiek w takim stanie?
Powinnaś.

Żadna, nawet najpiękniejsza suknia świata, nie wygląda korzystnie, jeżeli najpierw wchodził twój brzuch a później ty.
Przecinek przed a. Ten po świata wygląda na zbędny. Wchodzi.

Tylko, że Walburga miała problem.

Walburga spojrzała w dół na swoją mokrą suknię i małą kałuże w której stała.
Kałużę. Przecinek przed w której. I to dość logiczne, że spojrzała w dół.

Łoże było tak wielki, że nie czuła nawet tego, że Orion usiadł na skraju materaca.
Wielkie.

Walburga całkiem nie rozumiała, jakby ten maleńki chłopiec mógłby sobie z tym poradzić.
Jak ten maleńki chłopiec mógłby/jakby ten maleńki chłopiec mógł.

Zdecydowanie, w Syriuszu było coś fascynującego.
Przecinek jest zbędny.  

3 luty 1961r.

Chcę, byś na niego uważał, a nie zajmował się dokumentami i dzieckiem w tym samym momencie, bo jak na razie organizowanie kolejnych rozgrywek Quidditcha jest ważniejsze od twojego syna.
Quidditch zapisujemy małą literą.

Nie mógł, a też nie chciał, bo to była jak na razie najlepsza praca w jego życiu i nie zamierzał jej stracić przez brak zaangażowania, a dobrze zdawał sobie sprawę, że na tę posadę czeka wiele innych osób.
Czekało.

Potokowi słów, jakie wykrzyczała później pani Black, nie było końca i ponowne tłumaczenie, że Walburga nie powinna się stresować w tym czasie, tylko bardziej rozwścieczyły kobietę, przez co Orion spędził noc w sypialni dla gości na własne życzenie, gdy kobieta zaczęła wymachiwać różdżką.
Trochę przydługie i poplątane to zdanie.
Rozwścieczyło.

Walburga nie była pewna, czy znowu ma napad mdłości spowodowanych ciążą czy to wina Molly i jej fatalnego podejścia do dzieci.
Miała.
Przecinek przed czy.

— Czy tak przypadkiem nie nazywał się twój wuj, Orionie? — rzucił mimochodem, udając niezainteresowanego. Pan Black wyraźnie stracił humor.
— Tak, Igniatiusie, masz rację. Regulus był młodszym bratem mojego ojca. Został zamordowany, gdy miałem dziewiętnaście lat — wytłumaczył zwięźle.
Błąd, Regulus zmarł dwa lata przed narodzinami drugiego syna Oriona.
Dodatkowo mimochodem oznacza przy okazji; bez zainteresowania, a z tekstu wynika, że bohater jednak był ciekawy.

Nic więc dziwnego, że pod koniec swojego ostatniego roku w Hogwarcie wyżyła się na młodym Orionie, który o całej sprawie nie miał bladego pojęcia i z przerażeniem słuchał tego, co mu mówiła, a raczej co wykrzyczała mu prosto w twarz.
Nie miała pojęcia o tym, że pocieszała go później sama Minerwa McGonagal.
McGonagall.

Chyba nawet obiło jej się o uszy, że to była bardzo skromna ceremonia, a tego, że Lucteria odmówiła przyjścia, dowiedziała się dopiero później od Abraxasa Malfoya.
Lucretia.

(...) mieszkałaby w jakimś tanim mieszkaniu w mugolskiej dzielnicy ledwo wiążąc koniec z końcem, zostałaby panną do końca życia.
Przecinek przed ledwo.

Przynajmniej już wiem, skąd wzięła się ksywka Regulusa, jednak wciąż twierdzę, że za bardzo kojarzy się z Severusem.

Po tej miniaturce stwierdziłam, że szkoda, że w chronologii urodzeń nie umieściłaś rodziców Jeny.

13. Pan i skrzat

Ogromne oczy, prawie wypadające z poszarzałych oczodołów, rejestrujące każdy ruch, sprawiały że Syriusz czuł jak włosy na karku stają mu dęba.
Przecinek przed że.

Zastanawiam się… Skoro Syriusz miał złamaną nogę, to Walburga nie powinna go ruszać z podłogi ot tak. Mogła uszkodzić nóżkę malca jeszcze bardziej. I to wręcz dziwne, że przy poruszeniu się Syriusz nie odczuł bólu. Wiadomo, szok, strach przed skrzatem, ale gdy został podniesiony, musiał poczuć, że coś jest nie tak. Nie kupuję tej sceny, przecież Łapa był malutki. To oczywiste, że mógł płakać przez sam fakt spadnięcia na podłogę z regału i potłuczenia się, nie mówiąc o złamaniu.

Jest jeszcze jedno kłamstwo, które pojawiło się w tej miniaturce.  
Czytając Problemy w domu Blacków natknęłam się na zdanie: Cóż, w tamtej rodzinie syn na pewno nie bał się skrzatów i w wieku trzech lat nie złamał sobie przez jednego z nich nogi, oglądając przez chwilę własną kość wystającą na zewnątrz.
Po czym mam do czynienia ze zdaniem:
Noga Syriusza była ściśle zabandażowana, a magomedycy powiedzieli, że kość była złamana, na szczęście bez przemieszczenia, ale chłopiec może odczuwać ból przez zmianach pogody.
Przy zmianach pogody.
Albo to było złamanie otwarte z przemieszczeniem (skoro widział swoją kość), albo wewnętrzne bez przemieszczenia. Opisałaś oba te przypadki – zdecyduj się na jeden.

14. W gnieździe węży

W tym roku miało się to zmienić i Reg obiecał sobie, że nie podda się tak łatwo. A poprzeczkę ustawił sobie bardzo wysoko, bo aż na poziomie Jennefer Selwyn...

Ona i jej siostra Katherina były odprowadzane przez całą rodzinę – ich ojca, Jonah Selwyna o srogim spojrzeniu, który wyglądał jakby miał usztywniany kołnierzyk i nie mógł się schylać, lekko rozmarzoną matkę, Almeę, która gruchała coś do młodszej córki i Christophera, ich brata, który spoglądał na wszystkich niechętnym wzrokiem, jakby byli gorszym gatunkiem.
Przecinek po wyglądał. Przez konstrukcję zdania brzmi to tak, jakby ojciec miał matkę, Almeę. Polecam wstawiać średnik, aby zdanie było bardziej zrozumiałe.

A tak zrobiło mu się tylko niedobrze, bo wiedział, że wyniknął z tego kłopoty, a nie miał bladego pojęcia dlaczego.
Wynikną.

Pan Crouch sztywno przestrzegał zasad w każdej dziedzinie życia, a pani Crouch bała się własnego cienia. Barty, który był naprawdę ciekawską osobą i nie lubił sztywno wyznaczonych reguł, nie mógł się z nimi dogadać w żaden sposób.

Nawet parami. — Regulus odwzajemnił na krótko uśmiech i spojrzał na zegarek. Nie byli nawet w połowie drogi.

Zresztą, znasz Frana. Wiesz, że jak już podchwyci jeden temat, to może o nim mówić godzinami.
Regulus twierdzi, że Barty zna Frana. Skąd? Sam chwilę wcześniej przyznał, że nigdy nie zapraszał Croucha na wakacje do siebie.  

Prawdopodobnie ustanowił jakiś nowy rekord, ale dopóki Reg siedział w Wielkiej Sali, spożywając kolację, żaden z nich nie pisną ani słówka.
Pisnął.

Co się, cholera jasne, stało w tej Anglii?
Jasna.

Croch pochylił się w jego stronę z poważną miną.
Crouch.

Już na wstępie zauważył, że jedno łóżko było puste. Adam Brown spał na nim od pierwszej klasy i zawsze kładł na szafce nocnej zdjęcie całej swojej rodziny podczas rozgrywek Mistrzostw świata w Quidditchu. W tym roku jego szafka oraz łóżko było puste.
Regulus bez słowa usiadł na swoim materacu, wpatrując się w łóżko Adama.
Quidditch małą. Plus były puste, bo i szafka i łóżko.

15. Kwestia współpracy

Fawley był sympatycznym Krukonem o długim języku, zaś Campbell wrzutem na tyłku.
Czym?
Po Campbell idealnie pasuje myślnik.

Fakt bycia Śmierciożercą, dezercji z szeregów Voldemorta, (stosowanie niewybaczalnych) a ten dzieciak dostawał od dyrektora kolejne szanse, jakby Albusowi zależało na tym, by Regulus został po ich stronie.
Przecinek po nawiasie.

Moody spojrzał na Haneya O'Neila i Metherw Todda.
Methrew. I czy przypadkiem to imię się nie odmienia?

Za nim pokój opuścił czujący się nieswojo Potter, a na końcu Black, który wyglądał jakby cała sytuacja go nie dotyczyła.
Przecinek po wyglądał.

Mam wrażenia, że ten dupek nas wystawił.
Wrażenie.

— Kto był tym kolegą, Black? — Regulus milczał.
Regulus pyta sam siebie, milcząc?

Lepiej powiedz teraz, to będzie kolejny nasz sekret.
Nasz kolejny sekret brzmi o wiele lepiej i czyta się płynniej. Czasami masz tak dziwnie ułożone słowa w zdaniach, że aż się prosi o inwersję. Choć są poprawne — źle brzmią.

To ostatecznie uciszyły Regulusa i jest urażoną pańską dumę.
Uciszyło. Jego.

Campbell zawitał do nich dopiero po kolejnych dwudziestu minutach informując ich oschłym tonem, że chce, by znaleźli dla niego wszystkie informacje związane z punktami mocy jak najszybciej i oddali mu te zapiski najlepiej następnego dnia.
Przecinek przed imiesłowem: informując. W dodatku przerzuciłabym jak najszybciej między by a znaleźli.

Ani Regulusowi, ani Jamesowi nie podobała się wizja całego dnia spędzonego przed księgami, które i tak nie wniosą niczego nowego do sprawy, bo wszystkie ważne informacje zostały zawarte już w raporcie doręczonym Moodyemu do rąk własnych.
Moody odmienia się tak, jak Harry, więc w celowniku z apostrofem.

Regulus odchylił się na krześle rozmasowując nasadę nosa.
Przecinek przed imiesłowem.

Jak byłem mały i dopiero zaczynałem mieć problemy ze wzrokiem, czasami zabierałem ojcu okulary, by pograć z Jeną w Quidditcha u niej w ogródku.
Małą literą.

Jego brat w tym momencie był do niego bardzo podobny, gdy delikatnie uniósł kąciki ust i spojrzał niewidzącym wzrokiem na zapisane kartki, prawdopodobnie wyobrażając sobie małego Jamesa-muchę i Jenę grających w Quidditcha.
Jak wyżej.

Opowieści o piratach i Indianach szybko nam się skończył, więc czytaliśmy wszystko, co było pod ręką.
Skończyły.

Jim założył okulary i siorbnął kakaa.

— Sugerujesz, że ktoś był tam po nas i dobił potwora? — James stwierdził, że w niektórych przypadkach nie można być szczerym.
Dobiło? Kpisz sobie ze mnie, Potter?
Dobił.

Wierciła jakąś potworna dziurę, której James za wszelką cenę chciał się pozbyć, a nic mu na to nie pozwalało.
Potworną.

Już za czasów Hogwartu żałował, że ktoś pokroju Antonina Dołohowa czy tego paskudnego Severusa Smape'a może spędzać więcej czasu z Syriuszem niż on, jego najlepszy przyjaciel.
Snape’a.

Wraz z nadejściem maja pogoda się rozpogodziła, słońce częściej zerkało zza chmur i zrobiło się naprawdę przyjemnie. Obaj, Regulus i James, łapali się na tym, że coraz częściej zerkają w okna, marząc o przejściu się przez park czy posiedzeniu przy fontannie – wyjściu z tego zawilgotniałego domu.
Zerkali w drugim przypadku.
Rozpogodzona pogoda brzmi dziwnie. Może pogoda się poprawiła?

Arystokratyczny nos Blacka, nie przyzwyczajony do zapachu zjełczałego oleju i przypalonego mięsa, został skrzywdzony, co idealnie wyrażała mina właściciela.
Łącznie.
Plus są wymienione dwa zapachy, więc zapachów.

Całkowicie nie przystosowane do pracy w terenie.
Łącznie.

Moody dał mi cynk, że Śmierciożercy mogą mieć jakieś dojścia w mugolskim Londynie.
Małą literą.

Potrzebujecie jakiś pieniędzy?
Jakichś.

Nie było go na żadnym spotkaniu Śmierciożerców.
Małą literą.

Nie możesz tak po prostu kazać Regulusowi wejść do Gringotta i wypłacić pieniędzy, bo sami nie wiemy, kto tak naprawdę jest po jakiej stronie. Podejrzewam, że jego skrytka jest monitorowana i tylko czekają, aż zabranie mu pieniędzy.
Zabraknie.

James był pełen obaw co do planu Campbella, a Reg, ten cholerny wąż, nie dość, że się zgodził z tym parszywym aurorem, to jeszcze wyglądał jakby nie mógł doczekać się wyjścia na Pokątną.
Przecinek przed jakby.

Pokątna
Brak kropki na końcu.

Dzisiaj było na niej dziesięciu zakonników, który mieli pilnować bezpieczeństwa wabika w postaci Regulusa.
Którzy.

Na początku wyglądało to na luźne spotkanie, dopóki mężczyźnie nie zaczęli skrupulatnie otaczać Blacka i odciągać go w stronę Śmiertelnego Nokturnu.
Mężczyźni.

James przyśpieszył kroku, przeciskając się poprzez tłumy podejrzanych czarodziejów na Nokturnie, próbując wypatrzeć w tłumie Blacka.

Jedna z nich trafiłą Jamesa prosto w prawy bark, niebezpiecznie blisko głowy.
Trafiła.

James od razu wbiegł do częściowo zawalonej uliczki i zaczął się nerwowo rozglądać za Regulusem. Gdy wypatrzył kilka błysków przedzierających się przez kłęby kurzu, na oślep wbiegł wprost między walczących.

Czym ty się różnisz od Śmierciożerców, co?
Małą literą. Nie będę już kopiować cytatów z tą nazwą, tak jak i z quidditchem, zapisanymi wielką literą. Musisz przejrzeć pod tym kątem wszystkie rozdziały.

Koszula z białej zrobiła się żółtoszara a marynarkę zgubił jeszcze na Pokątnej.
Przecinek przed a.

To teraz już nie Jim?— Reg spojrzał na niego uważnie.
Spacja między pytajnikiem a myślnikiem.

16. Powrót do gry

Na nic zdały się nakazy i krzyki Walburgi, by się uspokoił lecz gdy rzucił butelką z brandy, która rozbiła się o ścianę, omal nie wylądowawszy na głowie pani Leiebleu, Fran przestał znosić jego humorki.
Przecinek przed lecz.

Biorąc po uwagę to, co się zdarzyło następnego dnia...
Pod.

Ledwo zarejestrował, że monstrum wpadł na drzewo.
To monstrum więc: wpadło.

Gdyby miał jakieś czterdzieści lat, z przyjemnością zapuściłby brodę, by dodać sobie klasy, ale teraz zarost postarzył go o jakieś dziesięć lat!
Drugie lat jest zbędne. Bez tego można zrozumieć, o co chodzi, a w tym wypadku tworzy powtórzenie.

Była drobniutka, ubrana w niebieskawą poszewkę o którą musiała dbać, ponieważ nie było na niej ani jednej plamki.
Przecinek przed o.

Mimo tego, że na pierwszy rzut oka w pokoju powinno być brudno, nawet ten nieporządek był idealnie wysprzątany z każdej drobinki kurzu. Syriusz był pewien, że nawet rękaw marynarki wystający z szafy jest idealnie wyprasowany.

Zimną, nieprzyjemna Szkocję, daleko za Edynburgiem, gdzie ponurak mówi dobranoc. Macie tam jakiś znajomych?
Nieprzyjemną. Jakichś.

Trochę się pozmieniało od kiedy się wyprowadziliście.
Przecinek przed od.

Strzeliłbyś mi zaklęciem między oczy?
Barty spojrzał mu prosto w oczy, gdy Syriusz do niego podszedł.

Stworek w przeciągu kilku minut pojawił się ponownie z tacką na której stała filiżanka, dzbanek z kawą, cukiernica, srebrna łyżeczka i talerzyk z kanapkami.
Przecinek przed na. Plus stały, bo wymieniasz kilka rzeczy.
Czy ta srebrna łyżeczka też stała na tacy?

Cała zastawa była malowana w zielone węże, które za pomocą magii pełzały po porcelanie i posiadała srebrne wykończenia.
Podkreślona część to wtrącenie, więc powinna być oddzielona przecinkami z obu stron.

Nie zaszkodziło i tutaj spróbować zebrać jakiś informacji.
Jakichś.

Musiał to wszystko samemu przemyśleć.
Sam/samotnie.

17. Prezenty mają swoją cenę

Czyżby pierwsze raz, gdy spakował się bez asysty Grethy, był zarazem pierwszym razem w którym nie wziął szkolnego uniformu?
Pierwszy. Plus przecinek przed w którym.

Sytuacja nie przejawiała się różowo, ponieważ tylko szaty pierwszorocznych, do czasu Ceremonii Przydziału, były jednolicie czarne.
Przedstawiała brzmi lepiej.

— Powinieneś być już przebrany — zauważył chłodno, stojąc przed Syriuszem w idealnie wyprasowanej szacie spod której wystawał rąbek bielutkiego kołnierzyka.
Przecinek przed spod.

Brat wepchnął mu szatę w ręce, z hukiem zatrzaskując własny kufer w momencie w którym pociąg się całkiem zatrzymał.
Przecinek przed w którym.

Hogwart Express miał to do siebie, ze zaskakująco szybko odjeżdżał i trzeba było żwawo wychodzić z pociągu, by złapać jakiś powóz, bo spóźnialskim pozostawała piesza wędrówka do szkoły.
Że.
Pociąg wcale nie odjeżdżał tak szybko. Nie zapominajmy, że w Księciu Półkrwi Malfoy załatwił Harry’ego zaklęciem Petrificus Totalus, przykrył peleryną niewidką i zostawił na podłodze. Harry zdążył sobie poleżeć, porozmyślać, krew ze złamanego nosa zdążyła trafić mu do ust (gdy leżał bez ruchu), spróbował rzucić zaklęcia niewerbalne, dojść do tego, że jest w beznadziejnej sytuacji i dopiero wtedy wagonami szarpnęło. A zanim pociąg się rozpędził, znalazła go Tonks, odczarowała i jeszcze udało im się opuścić pociąg, wyskakując na peronie. Tak więc raczej Syriusz zdążyłby narzucić na siebie szatę i wyjść, szczególnie, że uczniowie nadal opuszczali pociąg.

Syriusz, dla pewności, jeszcze warknął na jakiś trzecioklasistów z Hufflepuffu, by nie wpadło im przypadkiem do głowy, by zająć upatrzony przez Syriusza powóz.
Jakichś.

Tak naprawdę, wolał by Regulus oddał mu Szekspira i zabrał same słodycze.
Przecinek sprzed wolał ląduje za.

Niepokoi mnie tu sprawa z kuframi. Jako że mogłam w tym momencie sprawdzić tylko w Kamieniu Filozoficznym i Księciu Półkrwi, jak wyglądała sytuacja z bagażem, nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że uczniowie nie zabierali do Hogwartu kufrów ze sobą. W Kamieniu jest napisane, że głos na korytarzu pociągu kazał uczniom zostawić bagaże w przedziałach, gdyż zostaną zabrane do szkoły osobno. Skoro głos był na korytarzu, to znaczy, że informację skierowano do wszystkich uczniów. W szóstej części Harry miał nadzieję, że Ron i Hermiona wezmą jego rzeczy na peron, gdyż on leży sparaliżowany. I tutaj też nie jest powiedziane, że uczniowie biorą te bagaże do dyliżansów, a przecież na ucztę też walizek nie zabierają. Wszystko zastają w swoich dormitoriach, więc mogę się tu kłócić i nie przyznać Ci racji – Regulus i Syriusz raczej nie wzięli rzeczy do dyliżansu.

Właściwie, sprawa ze Snapem była mocno skomplikowana.
Snape’em.

Black nie widział, by ten miał jakiś bliższych znajomych, poza tą kujonką z Ravenclaw, Lily Evans.
Lily też zmieniła dom?
Z Ravenclawu. Nazwa tego domu pisemnie się odmienia.

Lily zrobiła sobie nawet cała planszę, czego ma się uczyć poszczególnego dnia, by na pewno przerobić cały materiał.
Całą.

Czy ja komentuję twoje zauroczenie do Evans?
Zauroczenie kim? czym? Evans. Nie do Evans.

Syriusz sięgnął po kanapkę i pogryzła ją w przerwie na zaciągnięcie się.
Pogryzał.

Glizdogon nie pochodził z zamożnej rodziny, ani nawet czystokrwistej, więc zawsze zazdrości Syriuszowi i Jamesowi bogactwa i tego, że mogli pozwolić sobie na wszystko, na co mieli akurat ochotę.
Zazdrościł.

(...) na służeniu drobnych uprzejmości kolegom ze szkoły?— W bladych, niebieskawych oczach Petera (...).
Spacja między myślnikiem a pytajnikiem.

(...) włącznie z odpowiedni zawiązaniem krawata, co zazwyczaj pomijał (...)
Odpowiednim.

— Nie przesadzajmy, aż tak stare nie są. Jeszcze się jakoś trzymają. — Reg posłał mu sugestywne spojrzenie.
Wypowiedź należała do Syriusza, więc reakcja Regulusa powinna być zapisana od nowej linijki.

Teraz też dla Syriusza stało się jasne, dlaczego Reg tak przeżywał stratę miotły – Kaius nie dałby mu żyć, gdyby zobaczył Regulusa na szkolnej miotle, a gdyby ten pojawił się bez miotły, mógłby nawet wylecieć z drużyny.
Kaius nie dałby żyć Syriuszowi, bo Regulus nie ma swojej miotły?

Zwyczajnie uważał, że to prości ludzie z mała ilością problemów
Małą.

Tak, panie Black, to prawda, że podczas przemiany czarodziej zaczyna myśleć bardziej jak zwierze niż człowiek.
Zwierzę.

Syriusz wychylił się, by sprawdzić czy nikt nie idzie, ale za zakrętem nie było żywej duszy. Wyszedł pierwszy, sprawdzając skąd dochodzą dźwięki.
Przecinek przed skąd. Plus dochodziły.

Postukiwanie obcasów świadczyło o tym, że Harmies Greengrass zostawiła Kaiusa samego obok kolumny, a sama, prawdopodobnie, wróciła do Pokoju Wspólnego.
Pokój wspólny zapisujemy małą literą.

Syriusz zaczynał się denerwować, przez co Glizdogon zaczynał mu działać na nerwy, chociaż Black wcale nie chciał się złościć na przyjaciela.

Padało, chociaż lepszym określeniem było, że lało niemiłosiernie od południa, dlatego Pokój Wspólny był pełen znudzonych Ślizgonów, którzy grali w szachy, eksplodującego durnia, wymieniali się kartami z czekoladowych żab, gadali lub czytali książki gdzieś po kątach.
Czekoladowe Żaby to nazwa własna. A pokój wspólny zapisujemy małą.

Wbrew pozorom, nie było to typowo mugolski wynalazek, bo opracował go czarodziej na podstawie przepływu fal, ale że był on w połowie mugolakiem i ożenił się z mugolką, opatentował go głównie dla niemagicznych.
Był.
Zastanawiam się, czy ten gramofon działał na magię? Był napędzany eliksirem, czy jak? Powszechnie wiadomo, że w Hogwarcie nie ma prądu.

Syriusz za to ruszył w kierunku Regulusa, który siedział na dwuosobowej kanapie w kacie Pokoju Wspólnego z kubkiem herbaty i książką w ręce.
Kącie. Pokój wspólny zapisujemy małą literą.

Po okładce Syriusz poznał, że brat czyta Szekspira, którego dostał i ku jego zdziwieniu, jest już w połowie.
I nikt się nie zdziwił, że Regulus czyta mugolską literaturę? Przecież na sam fakt, że Syriusz włączył gramofon, parę osób się obruszyło, mimo że była to płyta z czarodziejskim zespołem. Na Rega nikt nie zwrócił uwagi? Przecież już prędzej Syriusza by podejrzewali o zamiłowanie do mugolskich książek.
Ale w tym jednym zdaniu namieszałaś z czasami! Czytał, był.

Reg zamknął książkę, zakładając ja na czytanej stronie i spojrzał wyczekująco na brata.
Ją.

Nie głupi plan, chociaż Harmies się trochę łamie.
Niegłupi.

Wyglądała identycznie jak miotła Regulusa, zanim dobrały się do niej bliźniaki Greengrass.
Na ich widok Rogacz uśmiechnął się z lekka wrednie i wstał.
Na widok Greengrassów?

Kącik ust James zadrżał, widocznie kierując się ku dołowi.
Jamesa.

Na śniadaniu były śladowe ilości osób. Właściwie, oprócz drużyny Slytherinu i jego, był jeszcze Puchon Neill Collins, jego rówieśnik o nieznajomym dla Syriusza imieniu i Lily Evans siedząca przy stole Ravenclaw. Właściwie, to Black nigdy nie widział tak śladowej ilości uczniów w Wielkiej Sali.
Zbędny przecinek po właściwie.

Można ją napompować y balon, ale jest bardziej przystosowana do odpowiednich kształtów...
W.

Powiedz Denisowi żeby zaczął używać eliksirów, jak wszyscy normalni ludzie, bo takie fikuśne skarpety mogą wystraszyć jakaś dziewczyną, a nie ją podniecić.
Jakąś dziewczynę. Przecinek przed żeby, zaś ten przed jak wygląda na zbędny.

Wszedł do niezbyt czystej i wcale nie dobrze pachnącej knajpy i od razu owioną go zaduch niewietrzonego pomieszczenia i cienkich papierosów. Usiadł przy barze, od razu łapiąc wzrok Aberfortha, właściciela spelunki i barmana w jednym.
Zapach cienkich papierosów różni się od zapachu grubych?
Plus owionął.

Nie zamawiałem jeszcze w tym roku twoim Pall Mallów, Black
Twoich.

Będzie prowadził sklep, Black?
Będziesz.

Syriusz nie tracił dobrego humor.
Humoru.

Polecisz do niego i walniesz „ej, Reg! Twoja dziewczyna chce się zrobić w chuja. Wiesz o tym?”.
Cię.

Nawet Peter i Remus wyglądami na zatroskanych.
Wyglądali.

Jeżeli będę chciał, rozwiążę swoje zaręczyny z Dorcas i znajdę sobie taką dziewczyną, jaką będę chciał.
Dziewczynę.

Przez chwile pozostali Huncwoci kontemplowali zawartość piwa w swoich kuflach.
Chwilę.

Dobrze się bawiłeś niszcząc moją miotłę?
Przecinek przed imiesłowem.

Nie rozumiem zbytnio, po co w ogóle ta cała gadka o biznesie i sprzedawaniu kawy w Hogwarcie, bo nie wyszedł z tego żaden wniosek. To taki trochę wątek-zapchajdziura. Dobrze się sprawdził jako pretekst do odwiedzenia Hogsmeade, ale zajął połowę tekstu, a puenty zabrakło.

18. Teddy

Teddy teleportował się spod baru. Dlaczego nie zabrał swoich rzeczy (a przynajmniej nie było o tym mowy)? Przecież zostały w pokoju na górze.

Mogłaby uchodzić za ładną, ze swoimi wysokimi kośćmi policzkowymi i dużymi, niebieskimi oczami, gdyby mia miała filetowych sińców pod nimi i zapadniętych policzków.
Nie.

Nie żeby byli bardzo kłopotliwi, bo nic w ich otoczeniu nie wybuchało w powietrze, ale byli wyjątkowo zgryźliwi i lubili dokuczać, więc trzeba było na nich uważać.

Ja też cię lubią, a Allura... Allura dzięki tobie ma się lepiej.
Lubię.

Długo trwało, nim Nicolaus wypuścił do ze swoich objęć.
Go. Zbędne swoich.

Teddy niepewnie chwycił go za rękę,. Była lodowata.
Zbędny przecinek.

Chciałbym, by jednak zaszła pewna zmiana — wyznała Allura, nim wszyscy mieli się rozejść.
Chciałabym.

Teddy zajął wolny przedział. Już dawno odmachał Allurze i Zachariemu, który po krótkim pożegnaniu deportowali się z peronu.
Którzy.

Gdyby mniej się garbił i nie wyglądałby na przestraszonego, wyglądałby dużo lepiej od Oriona.

Nie rozumiem, dlaczego nie wymieniłaś całej jedenastki dzieci w tej miniaturce, tak jak opisywałaś to wcześniej? Trochę się przez to pogubiłam.
I kolejna rzecz, z którą się nie zgadzam: sama napisałaś, że gdyby Teddy nie zastąpił Frana, dostałby list z Hogwartu. Jak wiadomo, McGonagall, a wcześniej jakiś inny nauczyciel, miała listę uczniów, którym trzeba wysłać list. Jakim cudem Teddy został z niej anulowany? To przecież magiczna lista. No i co z rodzicami Teddy’ego? Przecież musieli zgłosić zaginięcie, śmierć, cokolwiek. Chłopak pozostał w rejestrach. A prawdziwy Fran? Co ze zdjęciami identyfikacyjnymi? Karta chorób Frana? Nagle by się cudownie wyleczył? Nie, jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
Poza tym ta miniaturka zepsuła według mnie wizerunek Frana, który do tej pory miałam w głowie. Poczułam się dziwnie okłamana, a szkoda.

19. Chłopiec o niebieskich oczach

I... ma wspaniała osobowość
Wspaniałą.

— I ja pocałujesz?
Ją.

Spotkanie przyszło szybciej niż Orion się spodziewał. Pomógł mu w tym sam Albus Dumbledore, który przy śniadaniu ogłosił, że przejmuje obowiązki dyrektora, a jego miejsce nauczyciela transmutacji zamie nie kto inny, jak Minerwa McGonagll.
Przecinek przed niż.
Czy to nie dziwne, żeby tak w maju zmieniać nauczycieli? Wydawało mi się, że Dippet raczej odszedł na koniec semestru szkolnego, a nie trzeciego maja, bo tak. Imperatyw opkowy bardzo, bardzo.



Oczywiście, starał się grać tak samo niezadowolonego jak zwykle, by Fran nie nabrał podejrzeń, że... że kocha się w nauczycielce.
Pierwszy przecinek zbędny.

Duży, typowo męski, z szeroki metalowym paskiem.
Szerokim plus przecinek.

Jeżeli ojciec się mnie wyprze, będę musiał znaleźć prace.
Pracę.

Przysunął się do niej i wziął ją raz ręce.
Za.

Chce byś we mnie uwierzyła.
Chcę. Przecinek przed byś.

(co nie było prawdą, bo jego wuj Regulus założył swoją stadninę koni wyścigowych zaczynając od jednego ogiera i nikt mu w tym nie pomógł)
Przecinek przed imiesłowem.

Arcturus był surowym i bezwzględnym człowiekiem, który nigdy swojej żony nie uderzył, bo nie tak zachowują się prawdziwi dżentelmeni, ale gdy coś poszło nie po jego myśli, wyżywał się psychicznie na żonę, obwiniając ją o wszystko.
Żonie, choć na niej brzmi lepiej, a osoba wynika z poprzedniego zdania.
A czyjąś żonę uderzył?

Przywołał go wtedy ruchem ręki i posadziła na swoich kolanach, co jej się nigdy wcześniej nie zdarzało.
Przywołała.
Swoich jest zbędne, bo wiadomo, że to jej kolana.

Carmenly Town było niewielką wioską w górach niedaleko Yorku. To niewielkie miasteczko przynależało do zamku Carmenly, który zajmowała jego rodzina.
Wioska nie równa się miasteczko.

To była grecka tragedia tylko, że w wykonaniu rodziny Black.
W konstrukcji tylko że nie stawiamy przecinka, o czym już wspominałam.

Na miękkich nogach Orion udał się do gabinetu ojca i przetrząsnął cały, by znaleźć dokument, który mówił o tym jakoby on, Orion Arcturus Black, miał wziąć za żonę Walburgę Irmę Black. Z dziką radością go podarł na strzępy.
Nikt mu nie będzie już mówił, jak ma żyć.
A takie dokumenty nie były przypieczętowane magicznie, czy coś? Bo wiesz, wydaje mi się, że nie wystarczy podrzeć kawałka świstka, napisać sobie rezygnację i cieszyć wolnością. Generalnie niby rodzice Oriona, którzy podpisali ten dokument, umarli, jednak nadal ciężko mi przełknąć, że podarcie papierka to wszystko.

Nawet babcia Cilliana przyszła na pogrzeb i ukradkiem wycierała nas w chusteczkę, gdy myślała, że nikt na nią nie patrzył.
Nos.

Skórę miała białą jak porcelana, a niebieskie oczy były widoczne na jej bladej twarzy jak dwie latarnie morskie. Jej twarz miał kształt serca z pełnymi policzkami.
Miała.
To brzmi trochę, jakby ta skóra twarzy była blada niczym latarnie morskie. Plus przy tym opisie często powtarzałaś zaimki.

Dopiero gdy trumny zostały złożone do wspólnego grobu, a każdy uniósł swoją różdżkę by podarować zmarłym białe światło na drogę, Orion mógł podejść do wuja.
Dość często w ostatnich notkach zdarza Ci się zapominać przecinka przed by, aby, żeby.

— Biedna dziewczyna. — Orion rzucił Regulusowi mordercze spojrzenie, na które wuj się tylko zaśmiał. — Zaskoczysz niczego nieświadomą kobietę. Zero przyzwoitości.
Wypowiedź należy do Regulusa, więc reakcja Oriona powinna zostać przeniesiona do nowej linijki. Zdarza Ci się to dość często (np. kilka linijek niżej przy wypowiedzi Walburgi).

— Teraz, gdy nie wiążą nas żadne umowy przypieczętowane horrendalnymi sumami pieniędzy, powinniśmy próbować i brać to, co chcemy. Nieprawdaż? — zapytała, zerkając w stojącej na uboczu kobiety, z którą przyszedł.
Orion pewnie chwycił jej dłoń ukrytą w jedwabnej czarnej rękawiczce i ucałował jej wierzch.
— Masz zupełną rację, Walburgo.
Ucałował wierzch dłoni Walburgi, tak? Nie kobiety, z którą przyszedł? Bo tutaj trochę można się pogubić.
I przed stojącej zapomniałaś dodać stronę. Przed czarnej przecinek.

20. Dzieci

Cepheus chwycił swoją marynarkę agresywnym gestem i wyszedł z salonu Syriusza trzaskając drzwiami.
Przecinek przed imiesłowem.

— Podać także kolację? — Zapytał skrzat, skłaniając się nisko.
Zapytał małą literą.

Z jeden strony było to wygodne, z innej nie.
Jednej.
Jak z jednej, to i z drugiej. A przed nie pasuje myślnik.

(...) więc odszukał tylko papierosów w płaszczu i przeszedł się wzdłuż ulicy do magicznego Londynu.
Odszukał papierosy/odszukał paczkę papierosów.

Mimo to, nie poczuł ulgi, widząc życie na Nokturnie, bo skupiło się ono przy zniszczonej kamienicy, gdzie grupka ludzi rozmawiała między sobą, komentując to zjawisko.
Jakie zjawisko? Zniszczoną kamienicę?
Zbędny przecinek po mimo to.

W takim razie wiem, że obroniłem osobę, co trzeba.
Tę.

Od razu lepie, gdy się już nie płacze.
Lepiej.

— A nie mam racji? — zmierzyła go spojrzeniem.
Zmierzyła wielką literą.

Oczy Marleny rozbłysły zaskoczeniem a następne chciwością.
Przecinek przed a.
Następnie.

Teraz musisz go tych ululać.
Miało być tylko?

Nie bardzo rozumiem, po co to całe wplątywanie dziecka do domu Syriusza. Już lepiej czytało mi się o relacjach Regulusa z synem. Było to ciekawe, uzupełniało fabułę itp. Rigel wydaje mi się trochę wciśnięta na siłę.

21. Rozmowy

Istniała też opcja, że obie hipotezy są prawdziwe, ale była tak sama wiarygodna, jak to, że obie są fałszywe.
Samo.

Najmniej przekonany do tego pomysłu był Peter, który uważał miotłę za najgorszego wroga, ale wspólnie z Jamesem obiecali, że będą go asekurować, gdyby miał spaść.
James i Peter umówili się, że Peter będzie asekurowany?

Lot na miotle był odprężający. Czuł, że zostawił wszystkie zmartwienia na ziemi, a tutaj, między chmurami, jest bardziej wolny niż nigdy dotąd.
Czas: był.
Lot zostawił zmartwienia? To miło, że jest już szczęśliwy!



Polecam: bardziej niż kiedykolwiek/wolny jak nigdy dotąd.

Nasłuchałem się tego przez siedem lat po uczy, więc pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było udanie się do niego.
Uszy.

22. Nieśmieszny żart

Co do cech charakteru, nie miał upodobania, bo wychodził z założenia, że każda kobieta jest inna i w każdej jest coś fascynującego, dlatego nie wybierał żadnych dominujących cech. Chociaż nie. Jak ognia unikał bardzo dominujących kobiet.
Zamiast pierwszego przecinka polecam myślnik.

Nie zwracał na nią uwagi, nie pod względem rozpatrywania jej kandydatury na przyszłą dziewczynę. Była Ślizgonką, wiedziała czego chciała, chodziła z nim od piątej klasy na eliksiry, a na domiar tego wszystkiego, miała najbardziej denerwującego bliźniaka jaki stąpał po tej ziemi.
Przecinek po bliźniaka i wiedziała, a zbędny po wszystkiego.
Skoro byli na tym samym roku, w dodatku oboje w Slytherinie, to dlaczego chodzili na eliksiry razem dopiero od piątej klasy, a nie od pierwszej? To tak, jakby Hermiona i Harry zostali rozdzieleni, a uczęszczali na te same zajęcia razem przez wszystkie lata.

Jej włosy były tak jasne, że te krótkie włoski tuż przy skórze wyglądały tak, jakby były białe. Miała wysokie kości policzkowe podkreślające ładny kształt twarzy i pełne usta, które, jak już się przekonał, był bardzo miłe w dotyku.
Zamiast był, powinnaś napisać były, choć to nie rozwiązuje problemu powtórzeń.  

Była naprawdę ładna, czego on tego wcześniej nie zauważył?
Dlaczego.

Wychowano ją w przeświadczeniu, że czarodzieje z rodzimy mugoli są gorsi i mimo że nie traktowała ich jakoś wyjątkowo źle, nie zachowywała się względem nich zbyt uprzejmie.
Rodziny.

Wprawdzie, Syriusz nie odważył się zapytać jej koleżanek, czy nie wiedzą może, gdy podziewa się Harmies, by nie rozsiewać plotek, a jego znajomi nie utrzymywali z nią kontaktu, więc jego wywiad był z góry skazany na niepowodzenie.
Pierwszy przecinek zbędny.
Gdzie.
Plus to zdanie jest nieco przydługie; dość topornie się je czyta.

Antoni ścisnął palcami nasadę nosa, mocno się nad czym zastanawiając.
Antonin.

Anonin wygonił go od swojej stolika i powrócił do randkowania z podręcznikiem.
Swojego.

Syriusz rozejrzał się po pokoju wspólnym i wtedy dostrzegł tę znaną mu głowę o mlecznym blondzie.
Wybacz, Niah, ale głowa o mlecznym blondzie brzmi po prostu idiotycznie.


Remus przyszedł z kubkiem ciepłej czekolady i swoją zabawną czapką z uszami, która dobrze grała z szalikiem Ravenclaw.
W co grała czapka z szalikiem?
Nie powinno być współgrała?

Nic nie zapowiadało tego, że z samego ranna w sobotę zaatakuje ostry deszcz ze śniegiem (...).
Rana.

Efektem ubocznym wyciągu z kalosza woźnego był fakt, że gdy Syriusz przekroczył prób własnego pokoju, ogarnęło go tak przeraźliwe zmęczenie, że od razu padł na łóżko i zasnął, nawet się nie rozbierając.
Próg. Plus zaznaczyłabym nazwę jakąś kursywą, cudzysłowem.

Ale lubię Harmies, która ślicznie się śmieje, nie jest zapatrzona w siebie i po ludzku miła.
Nie jest zapatrzona i nie jest po ludzku miła?

Myślisz, że ktoś, kto nie czuje magii i pojmuje ją tylko rozumiem, zrobiłby coś takiego?
Rozumem.

Mary McDonald mało nie spadłą z miotły, przestraszona przez fioletowego trolla, który nagle pojawił się przed jej twarzą.
Spadła.

Wszystkie będzie dla ciebie żartem, Syriuszu?
Wszystko.

W opowiadaniu mecz Gryffindoru i Ravenclawu odbywa się dziesiątego kwietnia i jest ostatnim w semestrze. Chwilę przed nim powinnaś wcisnąć mecz Hufflepuffu i Slytherinu. Co więcej, obie rozgrywki co roku odbywają się w maju.

23. Tajemnica goni tajemnicę

Tyle, że Harmies nie poświęcała uwagi ogrodowi po to, by pijane towarzystwo, sprowadzone przez Kaiusa, rzygało jej w krzewy.
W konstrukcji tyle że nie używamy przecinka. W dodatku robienie wtrącenia z sprowadzone przez Kaiusa odbiera lekkość czytania.

Każdy wiedział, że Black to jedna z najbardziej niewdzięcznych partii, gdy jego rodowym motto było „bycie Blackiem czyni się królem”, a w szeptach dodawano, że „bycie żoną Blacka czyni cię służącą”.
Cię.

Ale nie wiedziała do jakiego kominka przenieść się w Walii. Musiał do nich napisać, a zrobienie tego z domu było niemożliwe.
Musiała.

Niewiele myśląc dopadła kominka, zaczerpnęła z pudełeczka garść proszku Fiuu i przeniosła się prosto na Pokątną.
Przecinek przed dopadła.

Upadła na krzesło. Nie miała pojęcia, kto je postawił tuż przed kominkiem, ale inteligencją się nie odznaczał. Omiotła wystraszonym spojrzeniem pomieszczenie i rozpoznała w nim sklep Borgina i Burkesa. Nie dobrze. Chciała trafić do Dziurawego Kotła, a nie wprost do czarnomagicznego sklepu.
Wszystko super, tylko że sklep Borgina i Burkesa był na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, a nie na Pokątnej.
Niedobrze piszemy łącznie.

Na pewno słyszeli nazwę ulicy, która wykrzykuje w płomienie.
Ulica wykrzykuje coś w płomienie? Plus czas.

Jak nawet zamknęła oczy, w ciszy czekając na klątwę, gdy nad nimi coś zaszurało, przesunęło się i skrzypnęło.
Nie jestem pewna, ale chyba chodziło Ci o już.

Zdała sobie też sprawę z tego, że nie zna nikogo, kto tutaj mieszkał.
Czas: znała.

A czuła podziw dla jego umiejętności. Bo przecież stworzenie czegoś takiego wymagało pracy i właśnie umiejętności.
Tutaj również powtórzenie źle brzmi.

Schudł, jego rysy tworzy zrobiły się ostre, przerysowane, blond włosy był spięte z tyłu w krótkiego kucyka, a jego spojrzenie było zimne i nieprzyjemne.
Zrobiły brzmi dziwnie. A w pierwszym był jest literówka. Polecam zmienić na miał.

Pod palcami czuła miękkość ręcznika. Jego obraz lekko się rozmazał.
Obraz ręcznika?

Były na nią za duże, ale nie czuła się w nich źle. Fakt, że nie miała gorsetu, był średnio komfortowy, ale jej był wbudowany w suknię, nie miał dziennego przy sobie, więc musiała z niego zrezygnować.
Komfortowy fakt?

Musiałą napisać do rodziców, koniecznie.
Musiała.

Faktycznie, uczucie było średnio przyjemne, gdy Natalie zbliżała się zbyt blisko do samego zranienia, ale obmywanie twarzy z krwi, której sama wcześniej nie zmyła, było dość miłe.
Zbliżać się zbyt blisko brzmi źle.

Nigdy nie chodziłam na Astronomię, uważałam ją za zbędny przedmiot.
Astronomia była obowiązkowym przedmiotem przez pięć pierwszych lat nauki.

Chyba, że wyszły z tego jakieś konsekwencje, które sprawiły, że ich związek został przekreślony?
W konstrukcji chyba że nie stawiamy przecinka.

Modelka miała na imię Nicole czy Natalie? Raz używasz jednego imienia, raz drugiego.

24. Plany

(...) a teraz miała dość prostą, błękitną suknię to ziemi i naszyjnik z bursztynem.
Do.

— Na ja długo? — zapytał, nie odrywając wzroku od gobelinu.
Jak.

Syriusza nagle coś tknęło, gdy tak spoglądał na podobiznę swojego brata (dodajmy, że wyjątkowo mało udaną). Odwrócił się do matki ze zmarszczonymi brwiami.
— Dlaczego nie ma tutaj syna Regulusa?
Syriusz wiedział, że jego brat ma dziecko, ale tylko tyle. Nie było mowy o tym, czy to chłopiec, czy dziewczynka.
Plus matka marszczyła brwi czy Syriusz?

Matka zrobiła tak oburzoną minę, jak co najmniej stado nagich mugoli zatańczyło na stole przed jej oczami.
Jakby/jak gdyby.

Reigel nie jest okropna.
Rigel.

— Jeśli trzeba byłoby.
To brzmi źle. Lepiej: Trzeba by było.

Robiła to tak długo, że Black nie był pewien, jak długa była ta bestia, ale wolałby nie mieć z nią do czynienia.

Nie powinien przypominać sobie tego moment, który rozwiązał wstążkę i otworzył pudełko.
Tego moment, który rozwiązywał wstążkę?
Chyba: momentu, w którym.

25. Bycie Blackiem czyni cię królem

Domyślam się, że polityka Czarnego Pana jest dla nich w wielu aspektach korzystna, bo odnosi się do tego, o czym zawsze się w domu mówiło – do niechęci do niemagicznych i wyjściu z ukrycie.
Ukrycia.

I nie mogę wymyślić nic, co by mi ułatwiło zrozumienie tego, dlaczego ten kurwisyn, który zwyczajnie podsłuchał to i owo, ma taką siłą przebicia.
Siłę.
Tego jest zbędne.

— Silly? — Dziewczynka włożyła dużo wysiłku w to słowo i zrobiła niezadowoloną minę. — Silly!
Dziewczynka była raczej zbyt mała, żeby wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Ona przecież jeszcze nie chodziła, nie było mowy nawet o tym, że siadała, a co dopiero zaczynała mówić.

— Jakie mam imię wpisać?
Szyk:  Jakie imię mam wpisać?

Kobieta, zapisując Rigel w papierach, nie zapytała choćby o jej datę urodzenia?

Głos Syriusza zatrzymał go, im przekroczył próg jadalni.
Nim.

Reg ma Jenę, oboje mają Nata.
Nie było wcześniej sceny, gdy Syriusz poznaje imię chłopca.

Pewnie chciałby odebrać swój wkład powielony kilkukrotnie i byłby strasznym wrzutem na dupie w późniejszym czasie.
Wrzodem. Już wcześniej błędnie napisałaś ten frazeologizm.

Nie miałaś żadnego prawo mi jej zabrać!
Prawa.

Wyszedł, nawet się a siebie nie oglądając.
Za.

Znaczył, był jeden niezawodny, sprawdzony sposób, ale potrzebował do niego partnerki.
Znaczy. Sposób potrzebował partnerki?

Dym zleciał w dół i z powrotem zmienił się w człowieka, który z pół obrotu, jakby dalej wirował w swoim widmowym ja, wystrzelił w jego stronę w niebo Flgrate.
To w jego stronę czy w niebo?
Jak to: dym zleciał w dół?
Półobrót piszemy łącznie.
Flagrate.

(...) zawołała za nim recepcjonistka, ale nawet się nie odwrócił
Brak kropki na końcu zdania.

Okolice wokół oczy miała zapuchnięte i czerwone, jakby płakała całą noc.
Oczu.

Jeżeli już miałby wybierać kogoś na żoną, stokroć wolał ją od Tatiany, która może i teraz nie pokazywała swojego charakteru, ale nie znaczyło to, że go nie miała.
Żonę.
Przecież każdy ma jakiś charakter…

— Jestem Ślizgonem, muszę myśleć o sobie, prawda? — Uśmiechnęła się do niego lekko.
A nie Ślizgonką? To się odmienia też przez rodzaje.

26. Ta, która przekazuje plotki

Ale on nie wiem, że to byłeś ty.
Wie.

Thorfinn lubił, gdy ubierała się dziewczęco, a ona lubiła sprawić mu przyjemność.
Sprawiać.

Choler, Tiana, jeżeli Lord się dowie, że tak na prawo i lewo rzucasz niewybaczalnymi, ukarze cię.
Cholera.
Rzuca na prawo i lewo, a gdzie Ministerstwo? Nikt nie reaguje na tak jawne łamanie prawa?

Widziała dokładnie, jak z klatki wychodzi wysoka kobieta z wózkiem i nie zwróciła na nią na początku uwagi, póki nie zobaczyła, jak odgarnia włosy z twarzy i jej nie poznała.
To zdanie brzmi strasznie kulawo. Po wózkiem przecinek plus strasznie pomieszałaś czasy.

— Takim malutki, o takim.
Malutkim.

Na korytarzu stała jej macocha, uśmiechając się radośnie do niej. Prawdopodobnie wszystko słyszała.
Blondynka podeszła do niej pośpiesznie.

Za złości podarła liścik w rękach.
Ze.
Dobrze, że nie w stopach.

Oby Syriusz jej nie znalazł pierwszy, bo wtedy na pewno ta idiotka mu się o wszystkim wygada, a ona nie dość, że zostanie z niczym, to jeszcze trafi przez Wizengamot.
Przed.

Nie było odzewu, więc podskoczyła do góry, (...).
A da się podskoczyć do dołu?

— Najprostsze rozwiązanie są najlepsze, Finn — pouczyła go, kucając przy nim i też zerkając pod łóżko.
Rozwiązania.

I czy ona tego w ogóle chce chce być normalna.
Co tu się stało?


27. Czuć lekkość

Minęło dziesięć minut, nim doszli do zdobionej bramy, które ciągnęły się prawie jak godzina.
To brzmi źle. Jakby bramy się ciągnęły. Proponuję inwersję.
Dziesięć minut… Dość precyzyjny ten Twój narrator.

Mógł się tylko domyślać, że chłód bijący za ścian nie był czymś nowym w tym miejscu.
Ze/zza.

— Bo tego pokoju nie dało nam się oczyścić.
Nie dało się /nie udało nam się.

Korytarz kończył się owalnym pomieszczeniem, na końcu które, na podwyższeniu, stała misa.
Którego.

Chłopak wyglądał, jakby faktycznie był ledwo przytomny, a jego oczy powędrowały gdzieś w głąb jego czaszki, gdy wyciągnęli po trzynasty sekundach jego dłoń.
Trzynastu.

Przeczytał nawet fragment dłuższego tekstu, który zdawał się być fragmentem opowiadania, ale przelatując wzrokiem szybko wzdłuż całego tekstu, Syriusz zorientował się, że każdy fragment jest o czymś innym i porzucił dalszą lekturę.

Od incydentu z uderzeniem Regulusa, obaj odnosili się do Polluksa z chłodem i przestali do nazywać „dziadkiem”, zwracając się bardziej bezosobowo.
Go. Zbędny przecinek po Regulusa.

Widać było po nim, że chce naprostować sytuację z wnukami, a przez to też z własną córką, ale jego napięte relacje z Franem temu nie sprzyjały, a dodając do tego dość uparte charaktery Syriusza i Regulusa, Polluks znajdował się na straconej pozycji.
Ekspozycja. Nie pokazałaś tego sceną, a szkoda.
Plus chciał.

Deportował się prosto przed furtkę i jak na skrzydłach wbiegł do domu, niedbale zdejmując buty w przejściu, a kurtkę przerzucając całkiem na półkę nad wieszakami.
Jak można całkiem coś przerzucić?

Tyle, że przyszłość wyglądała całkiem inaczej.
Bez przecinka.

Wspomnę tylko, że to jeden z najlepszych rozdziałów Bezruchu.

28. Przywiązanie

Przestronna sala z przyćmionym światłem nadawała pomieszczeniu intymnego klimatu, a suszone kwiaty, które wisiały na ścianach i stały w wazonach, idealnie komponowały się ze stonowanymi ścianami oraz przyjemnie kojarzyły się kobiecie z jej ukochanym, wiekowym domem i niesamowicie pachniały (co prawdopodobnie było już zasługą zaklęcia).
Lepiej: stonowanymi kolorami.

— A, tak, przepraszam. — Pośpiesznie wyszedł z przepraszającym uśmiechem na ustach i zamkną drzwi najciszej, jak umiał.
Skoro przeprosił, to przepraszający uśmiech jest dość oczywisty.

Pachniało jej wywar z rozgotowanego gumochłona, a gdy się napiła, smakowało podobnie.
Jak.

— Nie czuję nóg — poskarżył się.
— Już nie przeszkadzaj.
Raczej: przesadzaj.

— Słucham? Przecież to twój dom! To jedna z najbardziej zamożnych posiadłości rodu Blacków!
— Tak i zginęli tam moi rodzice.
Ta odpowiedź jest dość nienaturalna. Po tak postawiłabym kropkę lub chociaż przecinek. Brzmiałoby to o wiele lepiej z przerwą oddechową.

Szczególnie, że od tej strony jej jeszce nie miał okazji oglądać.
Jeszcze.
Proponuję inwersję: Szczególnie, że od tej strony jeszcze nie miał okazji jej oglądać.

Walburga nigdy tutaj nie była i z ciekawością oglądała się na czarodziei, który żyli tutaj dość spokojnie tuż obok mugoli i zdawali się nie zwracać uwagi na dwór, który mieścił się na wzniesieniu.
Którzy.

Gdy tylko przekroczyła prób, przeszedł ją też dreszcz, jakby coś zimnego przebiegło po jej kręgosłupie, ale nie dała tego po sobie poznać.
Próg.

Orion oprowadził ją po czterech salonach, gdzie każdy miał okna na inną stronę świata, pokazał jej dwa skrzydła z sypialniami dla gości, kuchnię ze spiżarnią pod ziemią, bibliotekę wysoką na dwie kondygnacje z regałami pod sufit, wypełnionymi książkami aż ciemno i gdy mieli już wracać, zachwiał się niebezpiecznie i usiadł na najbliższym krześle.
Podkreślony fragment nie ma sensu, a zdanie jest za długie i łatwo się w nim pogubić. Podzieliłabym je na dwa. A po ciemno powinien być przecinek.

One [wizje] się po prostu pojawiają, a ja je zapisują i zazwyczaj wtedy odchodzą.
Zapisuję.
Nie bardzo rozumiem, o co chodziło Orionowi. Jak to wizje odchodzą? Gdy je zapisze, więcej się nie pojawiają czy urywają się w trakcie pisania?

29. Pomyłka

Gdy po którymś tańcu z kolei i wypitym na szybko drinku, bo przecież dżentelmen nie może pozwolić damie czekać, Regulus opadł na kanapę z szerokim uśmiechem na ustach.
To zdanie jest nielogiczne. Gdy po tańcu, opadł na kanapę. Coś nie gra, prawda? Nie ma skutku.
Dodatkowo coś wesoła ta kanapa, prawda?

Nie żeby Reg lub któryś z jego kolegów poświęciłby się do tego stopnia, by mieszkać z Thorfinnem, ale to była już inna sprawa.
Poświęcił. Masz żeby, więc końcówka -by w poświęcił jest zbędna.

Odwracając wzrok od wspomnianego wcześniej wrzuta na tyłku, Regulus zauważył Tatianę.
Nie wiem, skąd Ci się ten wrzut wziął, ale już trzeci raz go widzę.

Najchętniej by ją wyrzucił ze swojego łóżka, ale nawet na to miał siły.
Lepiej brzmi: wyrzuciłby. Plus nie miał siły.

Reg spodziewał się, że zaboli, gdy zobaczył furię w oczach zaspanego Thorfinna, gdy ten ich dostrzegł.
Dziwne, że wcześniej ich nie zauważył. Albo jak przyszli, chyba że już spał. Mogłaś jednak wyjaśnić, dlaczego Finn zobaczył parę na sąsiednim łóżku dopiero rano. Tak się upił? Hałasy go nie obudziły?

Ale nim Rowle się choćby odezwał, wykonał jakikolwiek ruch, za plecami Regulusa odezwała się Tatiana:
— Odpuść, Finn.
Odruchowo odwrócił wzrok od twarzy Thorfinna, nie chcąc widzieć grymasu, który się tam pojawił.
Ostatnie zdanie brzmi, jakby czynność wykonywał Finn, a nie Reg.

Dopiero gdy drzwi trzasnęły tak mocno, że prawdopodobnie obudziły połowę Pokoju Wspólnego, przeniósł wzrok na dziewczynę, zauważając u niej rozmazaną szminkę i ciemne półkola pod oczami od makijażu. Jej włosy były całe potargane, a Regulus zaczął zastanawiać się, czy on sam wygląda podobnie w tym momencie. Zapewne tak.
No, może i Reg miał szminkę, jeśli się całowali, ale cienie pod oczami od makijażu?
Podkreślony fragment brzmi źle. Masz tu wypowiedź narratora, a to potocyzm.

Mógł go nazwać przyjacielem, ale owy przyjaciel miał zbyt długi język i prędzej czy później by poszło na szkołę, że Reg stracił swój pierwszy raz po pijaku i nawet go dokładnie nie pamiętał.
Stracił dziewictwo/przeżył swój pierwszy raz.
Ów przyjaciel.

Słodki Salazarze, dalej był pijany.
Wielki plus za te wstawki, gdzie bohaterowie nawiązują do magii i czarodziejów. To nadaje opowiadaniu bardzo fajnego klimatu i łatwiej wczuć się w potterowski świat.

Najgorsze jednak było, gdy w najmniej spodziewanym momencie, gdy Reg chciał sięgnąć po swój pierwszy posiłek, jakim miało być jabłko, a Carrow stwierdziła, że to idealny moment, by go pocałować.
A jest zbędne, bo część o posiłku Rega jest wtrąceniem. Ta jedna literka psuje zdanie.

Regulus jednak nie był w nastroju, by wspominać najgorszy kac swojego życia, więc jedynie rzucił poduszką, trafiając prosto w środek twarzy bruneta i otworzył książkę na pierwszej stronie.
Najgorszego kaca.
Po co to swojego? Wiadomo, że chodzi o jego życie.
Rzucił i trafił poduszką jednocześnie?

Coś tam słyszał, że miała problemy w domu i gdyby faktycznie, i tak jako jej narzeczony, byłby uznany za jej chłopaka, mogłoby to jej pomóc w wojnie z ojcem, ale Reg nie był pewien, czy był aż takim altruistą.
Matko, co to za pokręcone zdanie?

To nie był pierwszy raz, kiedy kogoś dziwił jego wybór przedmiotów, ponieważ Zielarstwo nieodłącznie kojarzyło z Puchonami, a oni w Slytherinie nie mieli dobrej opinii.
Kojarzyło się/kojarzono.

Umysł Rega na kilka sekund przestał działać, a na pewno przyswajać informację.
Informacje. No chyba że chodzi o jedną, konkretną, w co wątpię.

— Skąd twój ojciec mógł powiedzieć, co Czarny Pan wysyczał do węża?
Raczej: wiedzieć.

30. Blackowie

Widząc Syriusza, który już pierwszego dnia przy śniadaniu dostał ogromną paczkę słodyczy od rodziców, a jego dwie starsze kuzynki opowiadały mu o wszystkich urokach Hogwartu, czuł uczucie zazdrości, że jego rodzina tak nie wyglądała.
Wystarczy czuł zazdrość.

Widziałeś, za trzy godziny będziemy mieć razem zaklęcia?
Widziałeś, że za trzy godziny.../Widziałeś? Za trzy godziny…

Tego dnia Severusowi humor poprawiła rozmowa z Lily, gdy razem siedzieli na Histori Magii i opowiadali sobie o tym, jak wyglądały ich Domy. Całkowicie zapomniał o tym, co się stało zeszłej nocy, a o sytuacji między Syriuszem i Potterem tym bardziej.
Szkoda, że nie ukazałas rozmowy Snape’a i Lily sceną.
Historii.

Wiec zachowaj to dla siebie.
Więc.

Blondyn niechętnie zszedł i posyłając Snape'owi nieprzychylne spojrzenie, przeszedł na swoją stronę pokoju, również zdejmując mundurek.
Przecinek przed posyłając.

Najgorsze było jednak to, że reszta szkoły zdawała się żyć swoim normalnym trybem, jakby wszyscy inni zapomnieli o tym, co się stał.
Stało.

Właściwie to Slytherin podzielił się na dwoje – z jednej strony byli Blackowie ze swoimi oddanymi przyjaciółmi – Markusem Maxem, Antoninem Dołohowem, Bartym Crouchem, Lucasem Averym i Adamem Brownem – a z drugiej był on, wspomniany Mulciber i Bulstrode, a do tego Kaius Greengrass, Anthony Mulson i Bain Flint. Właściwie to dwaj pozostali przyszli za Greengrassem, który nie lubił Blacka prawdopodobnie dlatego, że miał większe powodzenie u dziewczyn, czy co też Kaius mógł sobie myśleć.

Wpół do szóstej do jego drzwi ktoś załomotał. Severus, z wyciągniętą różdżką podszedł do drzwi i uchylił je minimalnie, sprawdzając kto go nawiedził.
Przecinek przed kto.

Rozdział z perspektywy Snape’a był dość dziwny. W jednej notce streściłaś jego życie przez siedem lat w Hogwarcie, a kończysz sceną, gdy mieszka już sam i pomaga Czarnemu Panu. I umieściłaś ten rozdział pod koniec, choć tak naprawdę nie ma dla niego dobrego miejsca między innymi miniaturkami. Można ewentualnie potraktować te czasy szkolne jako wspomnienia Severusa. Ale o samym rozmieszczaniu rozdziałów będzie niżej.

31. (Niemy) krzyk

Mój znajomy pracuje w Gringocie.

— Dobrze się czujesz? — zapytał zmartwiony jego stanem.
Przecinek po zapytał, bo może to brzmieć, jakby jakaś zmartwiona osoba pytała.

W pewnym momencie upadła, tylko drżąc, a łuski zaczęły zachodzić same na siebie i zmieniać kolor, by na samym końcu kończyn uformować się w łapy.

Gdyby udało nam się ja schwytać i przekazać Zakonowi...
Ją.

Niestety, cierpliwość i względnie przyjazne nastawienie potwora się diametralnie zmieniło, a on, okręcając się wokół własnej osi, zniszczył długim ogonem pół kamienicy, robiąc w niej wyrwę i mało nie trafił w stojącego Syriusza.
Zmieniły.

James z trudem uświadomi sobie, że gdzieś tam dalej z bocznej uliczki wychodzi blady jak ściana Lucjusz Malfoy i idzie w stronę Syriusza.
Uświadomił.

Pozwolił mu na te kilka sekund słabości, w czasie których pod Regulusem ugięły się nogi i wręcz go wciągnął na podwórka, a później do domu.
Podwórko. Przecinek po nogi.

Po przemyciu rany okazała się, że wcale nie jest duża ani głęboka.
Okazało.

— Tak. Obok kosza, Reg! — dodała jeszcze i weszła do łazienki, by faktycznie puścić dla niego wody i dodać trochę olejków, by przestał pachnieć krwią.

Scena walki była zbyt mało emocjonująca. Tworzysz za długie zdania, które nie budują napięcia podczas czytania. Nie ma praktycznie żadnych onomatopeji, świstów, gwizdów i tym podobnych, które lepiej wprowadziłyby w klimat. Jedyne, co mnie choć trochę poruszyło, to przeraźliwy krzyk Syriusza. Opisałaś tę scenę trochę tak, jakbyś pisała o niedzielnej herbatce. Użyłaś wielu słów relacjonujących zachowania postaci, szkody spowodowane przez potwora, ale to wszystko wydało się takie… puste. Jednak opis wyglądu ulicy po wszystkim i rozrzuconych szczątków był bardzo dobry.
W dodatku przez cały rozdział myślałam, że śmierć Harmies to żart. Nie przekonałaś mnie. Miałam wrażenie, że to jakaś pomyłka, coś zamienionego w Harmies. Dopiero po krzyku Blacka uwierzyłam. Lecz wciąż miałam nadzieję, że później okaże się to kłamstwem. A dlaczego? Za mało emocji bohaterów podczas przemiany.

32. Serce różdżki

W pewnym momencie wyszedł z salonu, by po chwili wrócić z pojemnikiem, do którego włożył szczątki Harmies Grenngrass.
Greengrass.

— Jest podłączony do siebie Fiuu?
Sieci Fiuu.

Tylko jak będziesz fiukać to o jakiś normalnych godzinach, co?
Jakichś. Przecinek przed to.

(...) mokre włosy, zakrwawiona koszulę i ta nienaturalną szarość skóry (...).
Koszula. Nienaturalna.

(...) i wbrew czemukolwiek i komukolwiek ją pocałował – zachłannie i gwałtownie, zdarzając się zębami o jej zęby i przytrzymując drobną twarz w swoich dłoniach, brudząc jej skórę krwią.
Zderzając. Zbędne się. I znów niepotrzebnie użyłaś swoich.

Lord chciał z tobą porozmawiać o twojej przyszłości — odpowiedział gorzko ojciec, nawet na nią nie patrząc.
Wydaje mi się, że słudzy mówili o Voldemorcie raczej per pan, szczególnie w jego obecności, aby okazać mu szacunek.

33. Zwrot akcji

Ten rozdział mnie zaskoczył, nawet bardzo. Przeskoczyłaś w wydarzeniach daleko w przód, łatwo było się pogubić w tym, co już się stało. Minusem jest, że zdradzasz nam, co będzie się działo w międzyczasie (podobno masz zamiar to opisać), a psuje to element zaskoczenia.

(...) odburknął Mark i usiadł na łóżku, dalej unikają wzroku kogokolwiek.
Unikając.

Urodziłem się biały, wtedy jeszcze z białymi włosami, a ona prawie nie umarła.
Prawie umarła.

Przekazał jakieś informacje nieodpowiednim osobom, zrobić coś wbrew woli Czarnego Pana, nie wiem, chciał zdezerterować?
Zrobił.

W przeddzień mojego ślub z tobą.
Ślubu.

— … To jest już bardzo ślizgońskie.
Wydaje mi się, że wielokropek i spacja zbędne.

Po jego zdjęciu nastąpiło do wybuchu i przemiany.
Nastąpił wybuch i przemiana/doszło do wybuchu i przemiany.

— Na pewno. Jednak mówimy o ponad półrocznym truchle potwora, pilnie strzeżonym przez Ministerstwo. Przypomnę też wam, że Prorok tej informacji nie dostał i nikt, oprócz kilku osób, nawet o tym nie wie. Sprawę z Harmies określili jako wtargnięcie „dzikiego i nieznanego gatunku smoka na ulice Londynu”. Cholera wie, gdzie go trzymają.
Smoka? Bo chyba chodziło o truchło potwora.

BONUS
1. W krainie dzikich węży

Późnymi wieczorami w Pokoju Wspólnym zbierali się wszyscy jego mieszkańcy, by odrabiać zadania domowe, czytać książki, pić gorącą herbatę i trochę poplotkować przed snem.
Pokój wspólny zapisujemy małymi literami.

Gruba Dama zachichotała za cicho, zawstydzona i ukryła pół twarzy za wachlarzem.
Jak można śmiać się za cicho? Za cicho by co? By usłyszeć śmiech?

Na pewno przekonałoby to Grubą Damę do złamania regulaminu, ale i bez tego wstrzymała dech, słysząc te płynące prosto z serca błagania. Zakryła oczy dłonią i powiedziała załamującym się tonem:
— Idźcie!
Co jak co, ale Gruba Dama nie wpuściłaby do środka nikogo, kto nie znał hasła, więc w tę bajeczkę nie uwierzę.

Blackowie bez chwili wahania weszli do środka i dopiero teraz przyszło zwątpienie, gdy cały pokój Gryffindoru spojrzał na nich w głęboki szoku.
Głębokim. Wtedy (czas).

Sytuacja zakrywała na abstrakcyjną i James nie miał co do tego żadnych wątpliwości.

Po jednej swojej stronie miał spokojnego, wyjątkowo wyluzowanego Syriusza, a z drugiej milczącego i poważnego Regulusa.
Po jednej; po drugiej/z jednej; z drugiej.
I znów zbędne swojej.

Gdy weszli do środka wszystkie pary oczu zwróciły się w ich stronę.
Przecinek po środka.

O dwudziestej obaj pojawili się punktualnie pod schodami wieży Gryffindoru, a Książę, z bólem wypisanym ma twarzy, zapytał[przecinek] czy pożyczę mu mojego Nimbusa.
Nimbusa? Cofnijmy się do poprzednich rozdziałów.
Jego Strzała 1001 leżała na kolanach, a rączka połyskiwała w świetle świec. Wyglądała identycznie jak miotła Regulusa, zanim dobrały się do niej bliźniaki Greengrass. (Notka numer 17.)
Więc James nie latał na Nimbusie, tylko na Strzale.

Do tego użył jeszcze słowa proszę i nawał mnie po imieniu, takie tam.
Nazwał.

No i niech sobie Wysoki Sąd wyobrazi tę sytuacją.
Sytuację.

Blondaś stwierdził jeszcze, że pewnie sprawia ci to jakaś przyjemność.
Jakąś.

Ja nie wiem, o jakich nieprzyzwoitych rzeczach on myśli, ale nie ładnie tak komuś narzucać swoich fetyszy.
Swoje fetysze. Nieładnie piszemy łącznie.

Blondynka wyszła z tłumu Ślizgonów i usiadła posłusznie na prześle, składając od razu ręce na podołku.
Krześle.

Zakładam, że ten rozdział miał być parodią. Niestety, elementy parodii prawie w ogóle nie wystąpiły i, mimo że tekst był delikatnie absurdalny, nie miał tej ironii, by uznać go za parodię. Ni to satyra, ni tekst humorystyczny. Po prostu luźniejszy, trochę nierealistyczny wątek. Pomijając to, czytało się lekko. Miła odskocznia od poważnych tematów wojny w potterowskim świecie.

PODSUMOWANIE:

Podczas oceniania rozdziałów czułam się trochę jak beta. Miałam bardzo mało uwag dotyczących fabuły tekstu. Jest staranny, dopracowany, czy to pod względem logicznym, czy gramatycznym. Jeśli chodzi o poprawność, zdarzały Ci się głównie literówki. Najbardziej irytujące były złe znaki diakrytyczne (ą zamiast ę) lub całkowite ich pominięcie (i wpisanie a zamiast ą). Tego była cała masa i nie myśl, że wypisałam wszystkie błędy ze wszystkich rozdziałów. Zwróć uwagę na stawianie przecinków przed a oraz przed który w jakiejkolwiek odmianie (w formie podstawowej zwykle to robisz, jednak przy wyrażeniach o którym, w którym, spod którego itp. czasem zapominasz o przecinku). W każdym zdaniu, gdzie powinnaś napisać jakichś, piszesz jakiś. Jest zasadnicza różnica między tymi słowami, bo jeden tyczy się liczby pojedynczej, a drugi mnogiej. Dołączam link: klik. Stawiasz często zbędne przecinki po popularnych partykułach i innych: właściwie, wprawdzie, w sumie itp. Przed wielokropkami masz zbędne spacje. Wielokropek to znak interpunkcyjny jak przecinek, kropka czy średnik. Nie poprzedza się go odstępem. W konstrukcjach chyba że, tyle że, tylko że nie stawiamy przecinka. Wyżej linkowałam już stronę z informacjami na ten temat.
Zdarzało Ci się pomylić czas. Zauważyłam również, że czasem piszesz nie z przymiotnikami oddzielnie, gdy powinnaś zapisać łącznie. Jednak najbardziej mnie irytowało, to zapisywanie słów pospolitych wielką literą. Znaczy, jeśli chodzi o świat potterowski. Quidditch jest jak nasza piłka nożna. W dodatku ta nazwa się odmienia. Notorycznie pisałaś ją błędnie, wiec polecam przejrzeć pod tym względem cały tekst. Podobnie sprawa ma się ze śmierciożercami. Czy hippisów zapisujemy wielką literą? Nie. Śmierciożerców również. Ach, zapomniałabym. Pokój wspólny także zaczynamy małą literą. Jeśli mamy połączenie: pokój wspólny Gryffindoru – jedynie Gryffindor zapiszemy wielką. Pokój wspólny to taka sama nazwa jak kuchnia czy salon. Łatwo skojarzyć, prawda?
Pamiętaj również, że w dialogach, gdy po wypowiedzi bohatera A opisujesz czynność bohatera B, musisz przenieść tę część do nowej linijki. Notorycznie popełniałaś ten błąd, przez co czasami trzeba się było zastanawiać, kto co mówił. To dość ciężkie, bo gdy w dialogach brały udział dwie osoby, nie było większego problemu, jednak w trzyosobowych i liczniejszych zaczynają się schody. Czasem musiałam się zastanawiać po kilka razy, czy na pewno dobrze rozumiałam przekaz. I w takim momencie sam fakt przerywania czytania jest już irytujący.
Jeszcze jedna ważna sprawa – czas. Notorycznie zmieniasz przeszły na teraźniejszy. Zwracaj większą uwagę na formę czasownika. Czasami nie wiem, czy piszesz z przyzwyczajenia czy przez nieuwagę, a może nie wiesz, jak powinnaś to zrobić poprawnie. Wyżej wypisałam dość sporo przykładów, w których popełniałaś błędy. Potrafiłaś wrzucić dwa czasy do jednego zdania, co czytało się źle i aż dziwię się, że tego nie zauważyłaś podczas bety. Musisz nad tym zapanować.
Ogólnie całość tekstu jest klarowna. Są akapity, pauzy i półpauzy zamiast powszechnych dywizów, wyjustowana całość. Dzięki temu czyta się szybko i przyjemnie, zaś drobne potknięcia możesz łatwo wyeliminować.

Tak naprawdę bardzo ciężko mi pisać ocenę Bezruchu. Nie ze względu na jego długość, lecz przez to, że tworzysz opowiadanie z miniaturek. Może ktoś powie, że to wszystko jedno, bo i tak są chronologiczne i łączą się logicznie. Nie. Nie ma tu wyraźnie zarysowanych wątków na zasadzie akcja-reakcja. Gdy ktoś czyta nie po kolei, musi przemyśleć tekst, ułożyć sobie wydarzenia w głowie i dopiero wtedy jest wiadomo, co z czego wynikło, kiedy i z jakiego powodu. Zdarzało się, że czytałam o czymś, co już się stało, a dwie części później dopiero opisujesz to wydarzenie. Gdy przeczytałam, że Syriusz nie lubi skrzatów, a później doszłam do miniaturki, w której opisujesz, jak Łapa złamał nogę przez Stworka, było to dla mnie proste i oczywiste. Lecz gorzej jest, gdy w jednej miniaturce wplatasz kilka płaszczyzn czasowych. Nie dość, że piszesz nie po kolei swoje posty, to jeszcze przeskakujesz w jednej notce o kilka miesięcy czy lat. Albo się cofasz. Zauważyłam, że dużo łatwiej jest ogarnąć tekst i chronologię, kiedy cała miniaturka jest pisana na temat jednego, konkretnego wydarzenia, które trwa dzień, tydzień, miesiąc; o wiele trudniej jest, gdy piszesz o roku 1978r, następnie 1982r, a potem przeskakujesz do 1974r w jednym poście. Zauważ też, że potrafisz pisać o styczniu, lutym i kwietniu 1978r, aby w następnej miniaturce, która chronologicznie jest ułożona na drugim miejscu, opisywać marzec 1977r. I niby początek pierwszej miniaturki jest wcześniej, ale druga dzieje się tak naprawdę gdzieś pośrodku zupełnie innego rozdziału. Czasami jest to różnica miesięcy, a czasem dni. Gdy opisujesz wydarzenia, które są ściśle powiązane, da się ogarnąć, która część którego tekstu była najpierw. Jednak jeśli dwa skrajnie różne wątki mają się przeplatać, jest gorzej. Przyznam, że gdyby nie daty, pogubiłabym się. Tak jak życie Regulusa i Jennefer było powiązane z jego powrotem do domu i rzuceniem kariery śmierciożercy, co łatwo ogarnąć (plus reakcja Syriusza), tak samo nie potrafiłam wpleść w to wszystko kiedy, jak i z kim zadawał się Barty Crouch. Na razie (sama nie wierzę, że to piszę) tekstu nie jest jeszcze aż tak dużo, by całkowicie móc się w nim pogubić, jednak jeśli będziesz wplatała coraz więcej szczegółowych scen w to, co już napisałaś (szczególnie tam, gdzie miniaturki dzieli różnica kilku dni/godzin), nie zdziwię się, jeśli się stracę wątek, czytelnicy również. Szczególnie, że są tacy, którzy czytają Bezruch od początku, a to już paręnaście miesięcy, prawda? Chyba łatwiej zapamiętywać wydarzenia po kolei, niż przypominać sobie, co się kiedy działo i zastanawiać, gdzie umiejscowić sobie w głowie kolejny post? Przyznam też, że o ile nie miałam problemu zapamiętaniem zdarzeń do czasu skończenia przez Regulusa szkoły, tak później zaczęły się schody. Napisałaś dużo więcej tekstu o akcji z jednego roku, niż poprzednich lat razem wziętych. Właśnie w tych szczegółowych wydarzeniach się gubiłam.
To teraz, skoro jesteśmy już przy sieci połączeń rozdziałów – tak, łączą się ze sobą. Tak, tworzą logiczną całość. Ale mają luki. I tak jak pojedyncze opowieści z życia Blacków, czy nawet te z czasów szkoły, wypadają dzięki tej metodzie genialnie – to pojedyncze wątki z życia bohaterów, gdy próbujesz je łączyć w całość, już nie. Wrzucasz drobne informacje nawiązujące do innej części tekstu. I to mi się akurat podoba. Jednak gdy w grę wchodzą późniejsze wydarzenia – jest trudniej. Za dużo za bardzo szczegółowych informacji na raz. I są to wątki tak ściśle związane ze sobą czasowo, że nie sposób ich dobrze ogarnąć, gdy piszesz je losowo w dużych odstępach czasu. To już nie są pojedyncze wydarzenia. To cały ciąg zdarzeń, których akcja powinna działać na zasadzie przyczyna-skutek. A w tym wypadku dostaję trzy skutki jakiegoś wydarzenia, które opiszesz za dwa miesiące. Dostanę te dwie przyczyny skutków, o których już czytałam jakiś czas temu, a przy okazji kolejne informacje, które są bezpodstawne, bo te podstawy dopiero ukażesz w przyszłości. I wtedy ciężko sobie poukładać całość w głowie. Ułatwieniem jest oczywiście to, że układasz rozdziały chronologicznie, lecz nie wiem, czy to wystarczy. W dodatku, przykładowo, czytając rozdział 33, dostałam tak wiele informacji, iż w pewnym momencie nie wiedziałam, czy coś przeoczyłam, czy znów tak bardzo wybiegłaś w przód. I wiem – napisałaś ostrzeżenie, że jeszcze wszystko wytłumaczysz. Tylko zobacz, jak wiele traci czytelnik – nie ma elementu zaskoczenia. I nawet jeśli czytam o śmierci Finna, robię wielkie oczy i zastanawiam się, co się mogło stać, tak w momencie, gdy napiszesz miniaturkę opisującą jego śmierć, będę pewna zakończenia. I nie ma efektu zaskoczenia. A wtedy i emocje mniejsze.
Wiesz, Niah, Twój sposób ma swoje zalety. Bo, jeśli nie chcesz pisać jakiejś sceny, możesz ją pominąć lub odłożyć na później. Nie musisz zastanawiać się jaka scena pasuje, o czym należy pisać, bo piszesz o tym, o czym w danej chwili chcesz. Jednak musisz wziąć pod uwagę rozbieżność czasową. Ja miałam o tyle szczęście, że czytałam wszystko (w miarę możliwości) na raz. Nie wiem, co czują osoby, które są z Tobą od początku. Może część zapomniały? A może właśnie przez te przerwy między rozdziałami wszystko ułożyły sobie w głowie? Wiem, że musiałam zaglądać do wcześniejszego tekstu, żeby sobie przypomnieć to i owo, a nie zawsze znalazłam potrzebny fragment, bo zwyczajnie nie został jeszcze napisany. Tu jako przykład mogę podać przemianę Harmies. Podejrzewam, że tak wielkie zło mógł jej uczynić jedynie jakiś sługus Voldemorta. Usiłowałam sobie przypomnieć, co się stało z biedną panną Greengrass, bo przecież Tatiana aż tak okrutna raczej nie była, żeby mutanta z niej zrobić. No i okazało się, że w sumie to nie wiadomo, bo tej części jeszcze nie napisałaś (ani nic nie wyjaśniłaś w żadnym poprzednim tekście). Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi.
To teraz kolejny minus spowodowany podziałem na miniaturki i publikowane niechronologicznie – nie rozwijasz postaci na bieżąco. Pokazujesz, jakie były w dzieciństwie, a potem jakie są po paru latach. Albo odwrotnie. Parę wydarzeń w międzyczasie nie ukarze rozwoju ich charakteru, szczególnie, gdy czyta się posty według daty dodatnia, a nie po kolei. Dużo ciężej jest utożsamić się z taką postacią. A jeszcze trudniej ją opisać w częściach. Czytelnik nie przeżywa przemiany bohatera wraz z nim. Co innego, gdy mamy, powiedzmy, szczęśliwego mężczyznę, który nagle dowiaduje się o brutalnym morderstwie swojej rodziny; jest opis, przeżywamy te same emocje, co protagonista i idealnie rozumiemy, czemu po jakimś czasie staje się zgorzkniałym facetem unikającym towarzystwa ucieszonych rodzin. A teraz spójrzmy odwrotnie. Mamy nieprzyjemnego gościa, a potem wnikamy w przeszłość i widzimy scenę morderstwa jego rodziny. To nie to samo, prawda? I tu też opieramy się o element zaskoczenia. Jeśli ktoś jest w niebezpieczeństwie – boimy się, że umrze. Jeśli wiemy, że ktoś umarł, a wspominamy o wypadku, nie ma już tego napięcia. Dajmy taki przykład: poznaję kogoś dorosłego, oceniam jego zachowanie na przestrzeni kilku tekstów, mam wyrobione o nim zdanie i tak dalej. A tu nagle każesz cofnąć mi się w czasie o parę lat i pokazujesz tego bohatera jako dzieciaka, zupełnie innego, nie tak wychowanego. Okazuje się, że połowa jego życia to kłamstwo, a ja nie potrafię spojrzeć na tę postać tak, jak wcześniej. I sympatia do niej spada. Chodzi tu o Frana. Zaburzyłaś jego wizerunek historią z dzieciństwa. I gdybym na początku poznała tę historię, albo chociaż trochę wcześniej, może patrzyłabym na nią inaczej. Ale mam dorosłego chłopa, mam sporo informacji, widzę jego zachowanie, znam jego rzekomą przeszłość, a Ty nagle tę przeszłość skreślasz. I sypią się też moje wnioski, które wyciągnęłam. Bo myślałam, że zachowuje się tak, a nie inaczej przez takie i takie wydarzenie. A teraz to wydarzenie to ściema, trzymaj inne. To trochę nie fair tak po czasie rozwalić komuś wizję postaci. To było zbyt niespodziewane, ot tak. Bez żadnych przejawów, nie przygotowałam się. A Frana uwielbiałam.
Bo widzisz, jeśli chodzi o Bezruch, bardzo dobrze go rozplanowałaś. To opowiadanie ma sens i Ty widzisz ten sens. Czytelnik, który czyta ze zrozumieniem, też go widzi. Sęk w tym, że łatwiej przypomnieć sobie szczegóły historii, która jest pisana chronologicznie (masz punkt zaczepienia i po kolei przypominasz sobie co się działo) niż historii, gdzie masz jakieś puzzle, kilku brakuje, a Ty musisz sobie przypomnieć, które zgubiłaś, a których jeszcze nie dostałaś od autora. Jednak to jest problem czytelnika. Widać, że panujesz nad wydarzeniami. Wiesz co, kiedy, gdzie i jak. Masz pod kontrolą tę siatkę połączeń. Pytanie tylko, ile jeszcze wątków możesz dołożyć, aby ta siatka się nie rozpadła. Jeden drobny błąd, a będzie po wszystkim. I tutaj podziwiam Cię za to, że dajesz radę. Bo scen zaczęłaś mnóstwo, aż nie sposób nad tym wszystkim zapanować, nie zapomnieć o jakimś szczególe. Jak na razie radzisz sobie bardzo dobrze i życzę Ci, żebyś tak trzymała.

Twoja wersja wydarzeń trzyma się kanonu. Pokrywa się z tym, co stworzyła Rowling. Jak już pisałam, pominęłaś sprawę ucieczki Syriusza i zmieniłaś parę dat urodzin/śmierci. Jednak te drobne zmiany nie wpływają na późniejsze wydarzenia opisane przez autorkę sagi, więc można sobie wyobrazić, że opowiadasz prawdziwą historię rodu Blacków i pokolenia Syriusza. Trochę nie pasuje mi tu jednak wątek założenia przez Łapę kolejnej organizacji. To trochę nieprawdopodobne i gryzie mi się z wiernym Syriuszem, którego znamy z książki.
Podoba mi się to, że rozdziały są długie, a czyta się je jednym tchem. Nie zanudzasz, nie wieje sztampą, dzieje się wiele rzeczy na raz. Potrafisz połączyć logicznie wątki, przez co jest ciekawie. Żadnego filozofowania, „schodzenia na śniadanie” czy ścian opisu wyglądu zewnętrznego w każdym szczególe. Przeważają dialogi, jednak w międzyczasie ładnie wplatasz zachowania bohaterów i opisy (których, swoją drogą, mogłaś wrzucić troszkę więcej). Nie masz raczej bezsensownych scen, nic nie wnoszących do tekstu.

Jeśli mowa o Twoich bohaterach, mają plusy i minusy. Nie chodzi mi tu o ich zalety i wady (chociaż je posiadają – nie robisz z nich merysujek), a o kreację. No bo widzisz, niby piszesz o Huncwotach i Blackach, ale jak na takie opko, strasznie mało masz Lunatyka, nie mówiąc nawet o Glizgodonie, który w ogóle występuje w co dziesiątym poście. Nawet w opisie fabuły Bezruchu wspomniałaś, co by było, gdyby każdy z Huncwotów był w innym domu? Mnie bardziej zastanawia, po co zawarłaś taki opis, skoro Huncwotów (jako drużyny) prawie nie ma? Owszem, cała opowieść opiera się na Blackach. Wydaje mi się, że głównymi bohaterami są Syriusz, Regulus i James (przynajmniej w większości notek). Remus czasem się przewinie, Peter jeszcze rzadziej. A ja chciałabym poczytać więcej o ich relacjach. O tym, jak sobie radzą, gdy każdy jest w innym domu. Czy nadal byliby tak wspaniali? Nadal byliby Huncwotami i robili kawały? A może w ogóle by się nie lubili i cała historia potoczyłaby się całkiem inaczej? Huncwoci zdaliby do kolejnych klas bez Remusa? Zadajesz te pytania w opisie. Po opowiadaniu spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Myślałam: a, będą żarty w Hogwarcie w trochę innej odsłonie. A co dostałam? Obraz pierwszej wojny z Voldziem. Nie mówię, że to źle. Ale skoro Twoja historia skupia się głównie na tym, co się działo po szkole z dwoma Blackami i Potterem, to przygotuj na to czytelnika. Bo na razie czuję się trochę okłamana. Obiecanki-cacanki, a tu wojna. Nie poznałam odpowiedzi na żadne z pytań, które zadałaś, twierdząc, że odpowiedź znajdę w tekście. Nie skupiałaś się na pracach domowych bohaterów, na ich nauce, relacjach z innymi uczniami (chodzi o Glizdogona i Lunatyka; Potter to chyba tylko z Evans rozmawiał oprócz Huncwotów).
Ale biorąc pod uwagę same charaktery, to bardzo ładnie operujesz postaciami. Każda jest inna, wyjątkowa. Mają swoje powiedzenia, zachowania, ruchy. Nie są płascy, nie są papierowi. Oni żyją, a czytelnik żyje ich emocjami. Trochę już pośrednio o bohaterach pisałam. Nie będę wszystkich opisywać, bo nie ma takiej potrzeby. Umiesz ich wykreować. Weźmy więc na celownik tylko tych, o których chciałabym dodatkowo wspomnieć; niektóre zachowania wydają mi się dziwne.
1. Regulus – przecież on w szkole się trochę z Syriuszem kłócił, nie? I trochę bardziej niż bardziej przeszkadzało mu to, że jego braciszek trzyma się ze szlamami. Brakuje mi tu jakiegoś dogryzania bratu, zaczepek. Jednak jest czystokrwisty, a Walburga dbała o poglądy rodziny.
2. James – on naprawdę nie miał innych kolegów? Jedyne, o czym czytam, to albo czwórka Huncwotów razem, albo James i któryś Black, albo James latający za Lily. Serio? Tylko do takich scen się nadaje? Nawet tego quidditcha jakoś tak omijasz. Jedna miniaturka i dwa razy wspomniane później latanie na miotle nie tworzą jego postaci mistrzem gry – a przecież nim był! Wydaje mi się, że zapominasz o potencjale tej postaci. Gdzie to podpadanie nauczycielom? Same wzmianki o jakichś żartach Pottera nie zrobią z niego dowcipnisia. Pokaż te żarty, nie rób z tego ekspozycji!
3. Lily – tu trochę jak wyżej. Albo Potter o niej wspomina, albo ona podaje mu ręczniki, gdy jest zakrwawiony. No ale skupmy się na czasach szkoły, bo to tu mogłaś potencjał Evans wykorzystać. Była bardzo dobrą uczennicą. Niech choć raz się zgłosi podczas wspólnych lekcji ze Ślizgonami. Niech James przyjdzie smutny, bo Lily nie chce mu pomóc w Eliksirach. Cokolwiek. Niby ta postać jest tak ważna, a tak mało o niej wspominasz. Przecież pierwsza myśl, gdy słyszy się James (obok quidditcha) to Lily!
4. Harmies – napiszę o Harmies, bo uwielbiam Harmies. Jak już wspomniałam, jej śmierć była dla mnie mało prawdopodobna. Sądzę, że powinnaś wyjaśnić, co się z dziewczyną stało po schwytaniu przez Tatianę, bo bez tego przemiana jest mało wiarygodna. Ale sama Harmies jest świetna. Ładnie przedstawiona, fantastycznie opisujesz jej charakter. Podoba mi się lekkość, z jaką o niej piszesz. Greengrass jest naturalna, inteligentna, wyróżnia się na tle innych bohaterów. Uważam ją za odważną dziewczynę, która naprawdę zasłużyła na uwagę Syriusza. Jedna z lepszych postaci Bezruchu.
5. Minerwa – co za genialny pomysł z jej romansem! Świetnie to wymyśliłaś, tylko te daty urodzin mnie niepokoją. I szkoda, że wspominasz o niej tylko do pewnego momentu. Po skończeniu przez Blacków szkoły, jej temat ucichł na dobre.
6. Dołohow – tu tak jak i przy Harmies, jestem pod wrażeniem tego, jak świetnie wykreowałaś postać. Nie sądziłam, że można przerobić znanego nam okrutnego śmierciożercę na tak fascynującego i wrażliwego chłopca, jak Twój Tony za czasów szkoły. Imponujące jest to, że naturalnie uwydatniasz jego cechy charakteru. To milczenie i nieśmiałość, a zarazem inteligencja sprawiły, że go uwielbiam.
7. Barty Crouch – jak ja go kocham, tego nie wie nikt. Ubóstwiam Cię za to, że wprowadziłaś tę postać. Pokazałaś Barty’ego jako dobrego przyjaciela, ale ukazałaś też odrobinę jego szaleństwa. Trochę śmieszny, trochę podły, do tego bardzo sprytny – fantastyczny Barty.
8. Tatiana – cały czas utwierdzasz czytelnika w przekonaniu, że jest wredna i podła, choć wydaje mi się, że jest odwrotnie. Pokazujesz zagubioną dziewczynę nie mającą wyboru. Szczęśliwie zakochana, choć nie może być z Finnem. Prześladowana przez ojca, pragnąca czerpać radość z życia. Czy taki opis pasuje do mściwej, wrednej suki? Z tego, co pamiętam, ktoś Ci wytknął to w komentarzu. Napisałaś, że jeszcze poznamy wredny charakter Tatiany. Narrator wciąż nas o nim zapewnia. Jednak ja w ogóle tego tak nie odczułam. Jest raczej zagubiona i gotowa zrobić wszystko, by znaleźć szczęście i zyskać wolność.
9. Syriusz – Syriusza lubię bardziej niż Regulusa. Nie wiem czemu. Wydaje mi się, że to przez starszego Blacka poznajemy, jak to jest być szlachcicem wchodzącym w dorosłe życie. Ma trudniej. Regulus zakłada sobie rodzinę. Syriusz to samotnik, za to z masą obowiązków na głowie. Jest trochę niedorosły, lekko nieodpowiedzialny, ale próbuje sobie radzić. Brakuje mi jego buntowniczego charakteru i brawury, jednak, jak na Syriusza Blacka, wyszedł Ci bardzo dobrze. Chciałabym jednak poznać go bardziej za czasów szkolnych. Tak jak przy Jamesie, tak i tutaj brakuje mi jego żartów. Udowodnij, że ze swoją paczką dorównują Fredowi i George’owi Weasleyom!
10. Walburga – bardzo lubię Twoją Walburgę, ale im bardziej rośnie moja sympatia do niej, tym mniej przypomina ona tę kanoniczną, a to mnie już smuci. Bo widzisz, chyba trochę zapomniałaś o tym, że nasza pani Black, którą znamy z książki Rowling, strasznie tępi szlamy i zdrajców krwi. W dodatku drze się wniebogłosy, nawet będąc malowidłem na obrazie. Pamiętasz jak cichutko wchodziło się na Grimmauld Place, gdy w piątej części Zakon Feniksa miał tam kwaterę główną? Nikt nie chciał budzić podłej pani Black. A Twoja Walburga jest dobrą matką. Poważną, ale ciepłą i kochającą kobietką, która zatrudnia charłaka na gosposię. I to mi się trochę gryzie.
Będąc przy Syriuszu i Walburdze, nawiążmy raz jeszcze do kanonu. Ja wiem, że matka kocha swoje dzieci. Wiem, że Walburga to poważna kobieta ze szlacheckiego rodu, a Syriusz był w młodości buntownikiem i wiem, że starasz się wplatać te cechy w tekst. Ale dlaczego pominęłaś najważniejsze chyba wydarzenie, o którym wiemy od Rowling, tyczące się wspomnień na temat Blacków? Może zrobiłaś to specjalnie, lecz wydaje mi się, że ucieczka Syriusza z domu powinna mieć miejsce. Syriusz pisał Jamesowi, że ciągle kłóci się z matką. Zjawił się u Pottera, mieszkał u niego. Ba! Nawet został wydziedziczony! Czemu w tak obszernym tekście nie ma o tym słowa? Wydawało mi się, że idziesz w miarę kanonicznie, a teraz nie wiem nawet, czy jest sens wciskać ten wątek na siłę między tekst. A szkoda, bo byłaby to naprawdę ciekawa miniaturka.

Narracja. Potrafisz prowadzić dobrą narrację trzecioosobową i wiesz, jakimi prawami się rządzi. Umiesz rozgraniczać mowę pozornie zależną i narratora wszechwiedzącego. Bohaterowie mają swoje charakterystyczne toki myślenia i da się je rozróżnić (również na przestrzeni mowy pozornie zależnej). Mogę tu zarzucić jedną rzecz – lekkość narracyjną odbierają logiczne określenia, co jest czyje, kiedy jest to oczywiste. Gdy bohater nosi coś na rękach, wiadomo, że są to jego ręce, a nie kogoś innego. Nie musisz podkreślać takich faktów przy każdej okazji, a często Ci się to zdarzało. Bez zbędnych słów czytałoby się o wiele lepiej.

O świecie przedstawionym nie będę się rozpisywać, bo tworzysz tyle miejsc, że nie sposób za Tobą nadążyć. A wszystkie ładnie opisujesz. Zrobiłaś dobry research, wiesz jak mniej więcej wyglądały lata, w których rozgrywa się akcja (głównie pięćdziesiąte-osiemdziesiąte), potrafisz opisać mieszkanie szlachetnego rodu, pokój wspólny w Hogwarcie, domek w USA, dwór we Francji… Wszystko wychodzi Ci bardzo dobrze. Tworzysz klimat, wiesz co wypada, a co nie i jak dane rzeczy wyglądają. Nie mam zastrzeżeń, jeśli chodzi o Twój świat, bo bez problemu mogę go sobie wyobrazić.

Twoje opisy nie są wygórowane. Mogę stwierdzić, że masz bogate słownictwo, ale nie stosujesz niezrozumiałych dla przeciętnego czytelnika pojęć. Nie potrzebujesz wielu środków stylistycznych, aby napisać dobry opis. Wystarczy, że właściwie je dobierasz. Zero patosu, zero sztywnych zdań – potrafisz stworzyć plastyczny opis, czy to osoby, czy pomieszczenia, czy uczuć. Tu również nie mam do czego się przyczepić – wszystko jest dobrze, choć tych opisów mogłoby być ciut więcej.  
W niektórych scenach miałaś problem z tempem akcji. Stosowałaś zbyt długie zdania. Używałaś za mało opisów, które podsyciłyby dynamizm sceny. Akcja wydawała się za bardzo sucha. Słowa nacechowane emocjonalnie oddziałują na czytelnika, a krótkie zdania nadają tempa. Powinnaś trochę nad tym popracować.

Styl. Tu będzie dość ciężko. Z jednej strony strasznie lekko czyta się Twoje twory. Nie wpychasz tego, co niepotrzebne, potrafisz dostosować się do sceny. Ma być poważnie – jest poważnie. Chcesz rozbawić – rozbawiasz. Tworzysz proste zdania wyrobionymi przez lata konstrukcjami. Nie robisz w tym przypadku kroku na przód, nie bawisz się zdaniami. Twój problem polega na tym, że składanie prostych zdań nie jest takie łatwe, bo, jak widać na przestrzeni oceny, mnóstwo w nich powtórzeń. Być, mieć, który, gdy, ale i że to te najczęstsze. Przykład:
„Gdy tylko zauważyła Mulcibera, Rowle'a i Bulstrode'a, wiedziała, że trzeba było się wyrwać Tatianie, gdy jeszcze była okazja. Teraz, gdy trzej mężczyźni przenieśli na nią wzrok, ucieczka nie wchodziła w grę”. – Gdy, gdy, gdy i być, być. Wykorzystane środki są strasznie proste. Ma to swoje zalety, bo łatwo oczyścić tekst z błędów, z drugiej jednak strony na dłuższa metę taki styl może stać się nudny. Owszem, jest lekki, ładnie operujesz słowem, postaciami, ale nie czarujesz stylem. Choć prosty – jest dobry, ale nie wspaniały. A powtórzenia rażą. Sama spójrz:




Twój styl na przestrzeni wszystkich rozdziałów za bardzo się nie zmienił. Nie wiem, czy uznasz to jako pochwałę, czy raczej jako obelgę. Sama nie mam pojęcia, jak powinnaś to odebrać. Na pewno Twoje miniatury są coraz dłuższe i bardziej dopracowane. Masz świeże pomysły i umiesz ładnie poprowadzić akcję. Poszerzasz horyzonty. Pierwsze części były mniej obszerne i zawierały również mniej informacji. Skupiałaś się głównie na jednym wątku, jednej akcji, którą prowadziłaś do końca. Z czasem zaczęłaś przeplatać sceny ważniejsze z tymi mniej ważnymi, lecz zawierającymi istotne informacje na temat postaci – ich charakteru, relacji. Przykładem jest to, że w rozdziale dwudziestym drugim Syriusz wcale nie musiał zwierzać się przyjaciołom ze swojej relacji z Harmies. Mogłaś porzucić tę scenę. Zbudowałaś nią jednak tę otoczkę przyjaźni Huncwotów, której brakuje szczególnie w rozdziałach, gdzie opisujesz samych Blacków. Na początku ciężko mi było uwierzyć w przyjaźń czwórki bohaterów, szczególnie, że u Ciebie postaci nie rozwijają się wraz z fabułą. Mam tylko części historii i muszę sobie je poukładać niczym puzzle. Im więcej przewija się wątków o spotkaniach Syriusza, Remusa, Petera i Jamesa, tym łatwiej mi uwierzyć, że są blisko (choć tych spotkań było zdecydowanie za mało!). Przyznaję, na początku strasznie źle mi się o nich czytało. Przedstawiłaś z wejścia silną więź, jaka ich łączy. Nie było subtelnego wprowadzenia w treść. To działa trochę jak imperatyw – myślałam, że nie przekonam się do przyjaźni chłopców. I wciąż myślę, że trochę zbyt mało napisałaś o ich psotach w murach szkoły.

Bardzo podoba mi się to, że w fanfiku o czarodziejach faktycznie piszesz o czarodziejach. Spotkałam się z masą opowiadań potterowskich, gdzie magia była nic nieznaczącym dodatkiem. U Ciebie jest bardzo ważna, spełnia swoją rolę, na każdym kroku czuć, że bohaterowie są czarodziejami. Pokazujesz to ich codziennym zachowaniem, myślami, a także podczas rozmowy (wszystkie powiedzonka nadają świetnego klimatu!). Cała magiczna otoczka jest ciągle odczuwalna i to nadaje Bezruchowi uroku. Wciąż czuję w tym opowiadaniu magię.

Najbardziej brakuje mi Huncwotów. Ich spotkań, żartów, planów, prac domowych, lekcji – wszystkiego z nimi związanego. Kojarzą mi się z dobrym humorem, radością, a tego jest mało w Twoim tekście. Oczywiście, są potyczki słowne bohaterów, śmieszne akcje, jednak nie ma tego czegoś na większą skalę. A przecież sama mnie na to nakręciłaś opisem Bezruchu. Myślę, że powinnaś pomyśleć nad stworzeniem czegoś, co opisze jakiś duży numer Huncwotów albo jakąś śmieszną akcję. Tylko niech to choć raz nie będzie ściśle powiązane ze Slytherinem, bo wszystko sprowadza się do Ślizgonów na pierwszym planie, z Regulusem na czele. Brakuje mi czegoś nieślizgońskiego. Co Ty na to?

No, to chyba koniec, Niah. Długo zastanawiałam się nad oceną dla Ciebie. Tekstu masz sporo. Włożyłaś kupę roboty w to, co stworzyłaś, a jest to coś wspaniałego. Tylko do perfekcji jeszcze troszkę brakuje. Dlatego stawiam Ci zasłużone cztery z maleńkim minusikiem (za te perełki, które pojawiły się w tekście: stup, nie ładnie, straszne mieszanie czasów i powtórzenia).
Wybacz, że praktycznie Cię nie komplementowałam, ale chyba nie za bardzo potrafię chwalić. Naprawdę dobrze się bawiłam, czytając Bezruch. Jest to kawałek porządnego tekstu, który ma parę wad, jednak przy odrobinie pracy dasz radę wyeliminować te nieścisłości.
Życzę rozwijania warsztatu pisarskiego i czerpania z tego radości.
Pozdrawiam serdecznie, buziaki!



11 komentarzy:

  1. A żebyś wiedziała, że się naczekałam!

    Pozwolisz, że nie skomentuję pochwał o wyglądzie (chociaż bardzo za nie dziękuję!), bo to nie one mnie przywiodły do Twojej kolejki. (A za literówkę dziękuję! Czort wie, skąd się tam wzięła ;P).

    1.Muzyka
    Ojeju, wyciągamy brudy sprzed trzech lat... To może ja wyjaśnię, dlaczego Muzyka tak... odbiega (?) od reszty postów. Bo to oryginalnie był dodatek do poprzedniej wersji (poprzednia wersja była słaba jak barszcz, nie chcesz wiedzieć, jak wyglądała) i on tak jakby zrewolucjonizował moje postrzeganie tego opowiadania. Dlatego od niego zaczęłam nową wersję i mam bardzo, ale to bardzo duży sentyment do niego. Dlatego może wydawać się dziwny, ale... ale jest taki mój. Oczywiście, nie jest idealny, ale to przemilczmy.

    2.24 listopada
    Myślę, czy pseudonim Książę był jakoś wyjaśniony i chyba... chyba nie. To od jego imienia: Regulus, łac. mały król, czyli trochę jak książę. Co to Jima – Jim to jak najbardziej zdrobnienie od James. Rowling nie miała za dużo czasu antenowego, by zdrabniać mu imię... A Rogacza jest faktycznie mało, przyznaję się bez bicia!
    (Remus to totalnie ptyś, zapytaj max. Dobrze, nie mydlę oczy, mój błąd z tymi ptysiami).
    Skrót od Jennefer powinien być w ogóle Jen, ale ja lubię jednak, gdy damskie imiona się odmieniają, więc wyszła Jena. I tak myślę, że na to nie ma żadnej reguły, czy przez jedno, czy przez dwa. No cóż, ja się przy swoim będę upierać, nie?
    Dyskusja o toaletach! Wiesz, dlaczego musiały być małe łazienki gdzieś na terenie pokoju wspólnego/dormitoriów? Bo nie można było po ciszy nocnej chodzić po zamku, a wtedy od 22 do 6 byłby ban na sikanie. Dlatego musiały być jakieś kibelki na miejscu, a ja dodałam prysznice, bo kolejka na cztery osoby jest mniejsza, niż ta, gdzie cały dom ma się iść myć.
    Gif z murawą <3 Jak zauważyłaś, tutaj jest dużo POV-ów i one szaleją, tak zasadniczo, w tekście. To był akurat, powiedzmy, fragment z perspektywy Regulusa, gdzie on miał wrażenie, że murawa uderzyła go w twarz, bo był ogłuszony wcześniejszym uderzeniem.
    Nie tylko umieściłam Dorcas w Slytherinie, co byłam wtedy pewna, że tam powinna być. Ale jak mówiłam, błędy młodości!

    3.Zostań
    Czasu antenowego nie starczyło, by Walburga zastanawiała się nad brakującą głową. Poza tym to się później wyjaśnia, więc ja, jako autor, czasem pomijam te naturalne pytania, które powinni sobie zadawać bohaterowie. Tak, wiem, leniwa jestem. Ale już tak nie robię! (Chyba).
    Zaraz, przyczepiłaś się do zmiany daty śmierci Oriona, a Syriusza w Slytherinie przyjęłaś ot tak, bo tak napisałam w zgłoszeniu? To AU, wiadomo, że jedna zmiana pociągnie za sobą lawinę innych zmian.

    4.Listy do M.
    Ależ proszę bardzo. Znalazłam tę informację na Leksykonie HP LINK. Wgl. To Rowling w jednym z wywiadów powiedziała inaczej, później zmieniła i ogólnie to żadna wersja nie jest ani prawdziwa, ani fałszywa... Tak to się z Jo żyje.
    To się wyjaśnia, ale... w innym poście. Ale to już przecież wiesz ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5.Problemy w domu Blacków
      Uch, skończmy te pierwsze posty, bo ja się za nie dalej wstydzę... one tak mało wnoszą do faktycznej fabuły, że to aż strach.

      6.Muzyka II
      Odniosę się szybko do tych płaszczyzn. Bo kiedyś było tak, że na każdy okres (dzieciństwo Syriusza, czasy szkolne, dorosłość) był inny obrazek i stąd te dwie płaszczyzny. Gdy to zmieniałam, miałam już wiele postów na karku i nie przez wszystko przebrnęłam.

      7.Epistolografia Blacków
      Tak, ze względu na to, że zazwyczaj posty mam wsadzone w cytat (a w szablonach cytaty są jakieś mega ozdobne i fajne) to ten post został w tej formie, by był czytelny mimo wszystko.
      To ja już z tego miejsca przeproszę, że dla Frana nie ma zbyt wiele miejsca w kolejnych rozdziałach. No tak wyszło niestety.

      8.Wila
      Obrazek wygasł!? Co za niemiłe zaskoczenie...
      — Allura jest nieznośna, znów zaprosiła wile – nah, wile, bo było ich więcej, niż jedna, ale tylko o jedną się później rozchodzi.
      Wiesz, tutaj też jest kwestia tego, że wila uwiodła go czarem, więc to świadczy o jego dużej uległości na magiczne stworzenia, a to nie jest coś, czym chciałbyś się chwalić przed żoną. Czym chciałbyś się chwalić przed kimkolwiek.

      9.Punkty mocy
      … należał mi się ten Snape. Bardzo. Za te stopy. Wgl. Mój mózg potrafi czasami napisać sfeter, jak jest w cugu, więc mnie już nic nie dziwi.
      Em, spodziewałam się trochę więcej informacji o tym tekście. Może później?
      Już ci nie będę pisać, że tutaj linia fabularna wygląda jak linia, którą rysowało dziecko, bo się zdążyłaś zorientować.

      11.Amerykański styl
      No tak, ale nikt nigdy nie powiedział, że toaletami zaczęli się spłukiwać dopiero w siódmej części i że nie był to powszechny środek transportu. To, że one się dopiero pojawiają w Insygniach, nic nie znaczy.
      A to nie była scena, w której Jana specjalnie chciała spławić nowego sąsiada? Poszłam, sprawdziłam. To dokładnie ta scena, więc raczej miało wyjść sztucznie, skoro chciała jak najuprzejmiej i jak najbardziej stanowczo wyprosić gościa z domu.
      A właściwie dlaczego nie? Skoro do magicznej dzielnicy wchodzi się przez Starbucksa, to dlaczego nie mogą mówić lekarze? Nie uargumentowałaś swojego zdania jakoś zbyt mocno, bym się czuła w obowiązku to poprawić.
      Walnę cytatem: „Domek był mały, wąski i jedno piętrowy”. Więc schody były w środku i prowadziły na piętro. Co więcej, Jena później planuje, jak urządzi pokoje na piętrze, więc musiały być w tym domu schody, pod którymi postawiła wózek, by jej nie zawadzał.
      Głupotą było wysłanie listów do rodziny, bo miała się przecież ukrywać. Reg ją wywlókł na drugi koniec świata, a ta poszła na pocztę, stempel i do rodziców zdjęcia dziecka.

      12.Psia Gwiazda, Lwie Serce
      Uch, już miałam się łapać za głowę, że coś pomieszałam z latami, ale nie, to tylko Ty się trzymasz drzewa genealogicznego Blacków. Hm, może na nim też powinnam zmienić daty... Taaak, to może nie być głupi pomysł.
      O, dzięki za sugestię. Dopiszę Selwynów w takim razie (trzeba to zakualizować jakoś...).

      Usuń
    2. 15.Kwestia współpracy
      Mathrew? Czytane jako Matiu? Jakbyś odmieniła Matiu?
      Bezczelnie pomijam wszystkie błędy, które mi wypisujesz, bo najbardziej interesuje mnie treść, więc jak się do jakiś zmian nie będę stosować, to odniosę się do nich później.

      16.Prezenty mają swoją cenę
      Owszem, ten motyw z kuframi jest kopnięty, ale – jak sama podałaś, nastąpiły zmiany. Więc kilkanaście lat wcześniej też mogły być inne zwyczaje. Znaczy, na pewno nie musieli ich taszczyć ze sobą na ucztę lub po drodze zachodzić do dormitoriów, ale ten motyw z powozem sobie zostawię. Tylko jakoś rozwiążę tę drugą kwestię...
      No mieli magiczny gramofon, działający na magię. Skoro w Muzyce była szafa grająca, później fortepian to czemu gramofon nie mógł być zaczarowany?
      „Na Rega nikt nie zwrócił uwagi? Przecież już prędzej Syriusza by podejrzewali o zamiłowanie do mugolskich książek” – teraz to ty namieszałaś. To się w końcu rzucasz o to, że Rega podejrzewali o te książki, czy że nie podejrzewali Syriusza? Bo oni Regulusa nie podejrzewali o to właśnie z powodu tego, że to Syriusza ciągnęło do takich rzeczy. No i nie zauważyłam, by książki mugolskie różniły się od czarodziejskich (z drobnymi wyjątkami), więc sąd mieli wiedzieć? Przecież im centralnie z okładką przed oczami nie czytał...

      18.Teddy
      Listy były magiczne i wypisywały się tam, gdzie ktoś faktycznie mieszkał, więc jeżeli Teddy zajął miejsce Frana, miał jego pokój i inne atrakcje, można było wmówić komuś, że pomyliliście dzieci (do tego blond włosy, jasne oczy, we Francji?). Rodzice go nie szukali, bo oni go notabene zostawili. A lekarzy można przekupić, to nie jest problem, jak się ma dużo pieniędzy, a oni je mieli. Tu chodzi o sam fakt tego, że Liebleu chciał go na miejsce syna, by on mógł być jego synem też w oczach innych, by mógł mu przepisać część pieniędzy i wpływów.
      No ale... jak mogłam go zniszczyć, skoro lubisz dorosłego Frana. On jest sobą. On dorósł i tak naprawdę nigdy nie musiał kłamać w swoim wizerunku, tylko używał innego imienia. To dalej ta sama osoba.

      19.Chłopiec o niebieskich oczach
      No ale oni się umówili na to małżeństwo i podpisali w świetle prawa. No przecież nie będą tych dzieci jeszcze magicznie wiązać jakimiś przysięgami, bo one w czarodziejskim świecie były poważną sprawą, której ludzie unikali. Od tego się umierało.

      22.Nieśmieszny żart
      To był chyba skrót myślowy, że Harmies dalej chodziła na eliksiry po sumach...

      23.Tajemnica goni tajemnicę
      Pomyliłam imiona? Znaczy pamiętam, że zmieniałam jej imię, bo mi się nie spodobało, ale nie sądziłam, że gdzieś to zostawiłam.

      27.Czuć lekkość
      Ten najlepszy? Ale... dlaczego? Tam się prawie nic nie dzieje! Syriusz dostaje pierścień, a potem Fran przynosi im psa. Koniec.

      28.Przywiązanie
      Opowiem to na podstawie uratowania Grethy z pierwszych rozdziałów. Bo Orion miał wtedy przez kilka dni ten sam sen, ta wizja go dręczyła i odeszła, gdy zabrał tę dziewczynę z ulicy. On tu mówi, że gdy zapisze wizję, zazwyczaj ona mu daje spokój, ale czasem musi coś zrobić, by odeszła.

      Ojej, w pierwszy fragment podsumowania wcisnęłaś mi logikę, ciągłość fabularną, poprawność i zapis. Masa rzeczy, a poruszyłaś tylko poprawność (znaczy wiesz, ja już większość tych rzeczy wiem, bo nauczyłam się tego przez ten czas, a literówki to błędy, które wypatrzeć najgorzej). No i mam wrażenie, że te pauzy i półpauzy pomagały ci szybciej czytać, a nie sama konstrukcja zdań... No przynajmniej tak zostało ułożone zakończenie.

      Usuń
    3. Czekaj, zagalopowałam się i teraz będę odpowiadać na kilka wątków jednocześnie. Zacznijmy od tego poruszanego przez cały wywód, czyli chronologii:
      Ja się nudzę. Szybko i to okropne, bo kocham niektóre historie i chciałabym je dokończyć, ale mój wewnętrzny leń mi nie pozwala. I fajnie, że widzisz zalety tego, że ja mogę te nudne fragmenty wyciąć i od razu rzucić kogoś na głęboką wodę. Boi ja się tam lepiej czuję.
      Fakt, nie widzisz, jak zmieniają się bohaterowie, ale masz różne ich charaktery w różnych czasach. Dziecko to dziecko, a nastolatek to nastolatek. Masz czas, by sobie to zestawić i zobaczyć, w bliskim sąsiedztwie, jak bardzo postać ewoluuje. Nie masz wrażenie, że ktoś z pierwszych rozdziałów to całkiem inny bohater, niż ten z końcowych. Ty wiesz, że to ten sam gość, tylko życie go zmienia i nie masz takie uczucia, że wolisz jego gdy miał 17 lat niż jak ma 21, bo zawsze wrócisz do tej 17. Nie ma tego żalu, że musisz teraz czytać tylko o kimś, kogo już nie lubisz (tutaj mówię głównie o Regulusie, bo część osób lubi go tylko z czasów szkolnych, gdy ma całkiem inny charakter. Wojna go bardzo zmienia). Jasne, ja cię za rękę nie prowadzę, ale ja to robię specjalnie.
      Bezruch jest tak specyficzny, że gdybym chciała pisać go chronologicznie, to wtedy bym się zgubiła. Bo spójrz na ten cholerny maj, którym rzygam już, bo zajął mi mnóstwo czasu (chyba z rok go pisałam tak ogólnie). Tam się dzieje tyle różnych rzeczy, jest tyle punków wiedzenia, tyle odniesień i wskazówek, że nie sposób tego pisać inaczej niż skakać. Tego się nie da napisać chronologicznie. Musiałabym to robić jak Grę o Tron, czyli dawać przerywniki i akcję, i przerywniki, i akcję. Łatwiej, dla czytelnika, jest, gdy mu napiszę, ze laska była na imprezie i z niej uciekła, a podczas jej poszukiwania jej oprawcy zabili inną kobietę, niż to jakoś łączyć z tym, że tutaj Syriusz się kłócił z Marleną, Regulus rozwalił kamienicę, ktoś tam coś jeszcze zrobił i ostatecznie czytelnik zapomni, że ona z tego domu uciekła.
      Ja to miałam pisać normalnie. I nie wyszło. Po prostu są trzy obozy – śmierciożercy, zakon i Syriusz, i tego się nie da pisać inaczej. Mogłabym jeszcze pisać rozdziały w takiej kolejności: jeden u Voldka, drugi u Dumbla, trzeci u Syriusza, ale wtedy siedzisz w kręgu tych samych informacji, wałkujesz je, powtarzasz i ty już nimi rzygasz i czytelnik. A tego nie chcę.

      O borze szumiący, For... przecież ten Syriusz w Slytherinie to ogromna zmiana! Ten dom go inaczej ukształtował. Właśnie o to chodzi – Syriusz-Gryfon nie założyłby własnej organizacji, nie miałby ludzi z różnych kręgów, bo nie miałby znajomych w Slytherinie, więc ten pomysł by umarł w oryginale. Regulus nigdy by nie pomyślał, że robi źle, nigdy by nie poprosił nikogo o pomoc, nigdy by nie robił dobrych rzeczy z myślę o tym, że Syriusz może mu wybaczy. James nigdy by nie pomógł Regowi, gdyby ten nie był kochanym młodszym bratem Syriusza. Walburga by nigdy nie wspierała starszego syna, gdyby był Gryfonem. Ten przydział wywraca wszystko do góry nogami!

      Powinnam opisać wszystkich bohaterów, ale zacznę tak, jak mi najwygodniej:
      Walburga – ale ona jest kochającą matką, bo ma takich synów, jak chciała (no tak z przymrużeniem oczu). Są czystokrwiści, zdolni i są Ślizgonami. Syriusz trochę jej na głowę rodu nie pasuje, ona go zna, ona wie, że on jest inny, a to, co słyszy o Regulusie, to przyprawia ją o zawał (ale jaki Zakon, jakie dziecko? Jaka Jena Selwyn!?). Weź pod uwagę to, że ma nowego męża, a mimo wszystko to ona z tym rodzicielstwem została sama. Fran jej pomaga, ale Fran nie jest ojcem jej dzieci. Im [Blackom] jest ciężko, bo w ich idealnym, czystokrwistym świecie, Orionowi nie powinno się nic stać, a umarł. I to już każe im wątpić i trzymać się razem. Nawet jeżeli się ze sobą nie zgadzają.

      Usuń
    4. Ło jeżu... Syriusz nie ucieknie z domu. Nie i koniec. Nie, bo nie ma do tego podstaw – bo on widzi wszystko z obydwu stron. Wie, jakie są szlamy, bo ma znajomych, którzy mu je pokazują z innej strony, ale jednocześnie siedzi między wężami i widzi, kiedy są okłamywane przez rodziców. To jego poczucie sprawiedliwości, które wywiodło oryginalnego Syriusza z domu, nie pozwoli mu odejść i się wypiąć na Slytherin, bo on się wychował między nimi. Mark, Tony, nawet Barty są dla niego takimi kolegami z domu, jak Gryfoni dla oryginalnego Syriusza. On ich nie zostawi i przede wszystkim – nie będzie z nimi walczył. On im chce pokazać, że można inaczej, że szlamy to nie zło, on chce pomóc im przejrzeć na oczy. Dlaczego miałby uciekać i to wszystko za sobą zostawić?
      Dlaczego miałby zostawić Regulusa? Przecież, pomijając Walburgę, to jego brat, którego kocha. Na którego się złości, gdy ten niszczy sobie życie i którego szuka, bo boi się, że ta ciemnota sobie tylko krzywdę zrobi (no trochę ma w tym racji, nie oszukujmy się).

      Regulus – ale Regulus przecież się trochę kłóci z bratem. Jego jako pierwszego podejrzewa o zabranie miotły, prosi go o rzeczy, których Syriusz wolałby nie robić i jest główną przyczyną, dla której James i Syriusz przestają być przyjaciółmi. Znaczy wiesz, ja mogę opisać ich kłótnie o randki ze szlamami i interesowanie się czarną magią, ale mam wrażenie, że wolałabyś, by tej braterskości między nimi było mniej.

      James – ale my Jamesa poznajemy tylko okiem Syriusza w szkole. A Syriusz spotyka się tylko z jednym Gryfonem. James ma swoją narrację dopiero po szkole, gdy jest wojna, brudno, zimno i ponuro. Ciężko tu o relacje z innymi Gryfonami. A co do śmieszków... no czas mnie nagli i czasem ciężko wrzucić zabawny rozdział, pełen żartów. Tych smutnych jest o niebo więcej.

      Hermies- jest jeden tekst w planach, który powie, co takiego jej się stało. Ale ogólnie cieszę się, że wypadła na taką... dobrą i ciepłą. Bo to ideał kobiety Syriusza. Dobra, ciepła blondynka. Tak w przeciwieństwie do jego rodziny, nie?

      Na Minerwę już chyba czasu nie będzie... znaczy, Syriusz wie, że ona i Orion coś tam, coś tam, ale nie wiem, czy on chciałby poruszyć z nią ten temat. To bądź co bądź życie romantyczne jego ojca i nauczycielki.

      Tatiana – For, należy Ci się nagroda, bo chyba jako jedyna zauważyłaś tak dobitnie, że Tatiana naprawdę się waha. Że ona nie wie, co jest dobre i czego powinna chcieć, a czego chce. I to głównie POV-y innych bohaterów kreują ją na sucz, niż ona sama. Po prostu... taka ma renomę. Łatwiej być jej wredną, by ludzie się jej obawiali, niż by miała być miła. To jest jej spryt, jak uchronić się przed bólem. Ale czasem jej nie wychodzi (ona w ogóle wygrała tego Syriusza na loterii. Czy ona wie, ile kobiet stało w kolejce do tego pana?).

      Syriusz – zaraz, jak to Syriusz miał łatwiej? No jak!? Przecież to Regulus został zostawiony sam sobie, musiał przejsć na stronę ludzi, który widzą w nim tylko czarnomagiczny pomiot, wszędzie musi się legitymować imieniem brata, a to nie zawsze otwiera drzwi, ma dziewczyną z dzieckiem na głowie, więc musi się o nich stale bać i Syriusz ma łatwiej? Syriusz, który ma non stop kogoś przy sobie, komu może się wyżalić? Który i tak znajduje czas na randkowanie i miłosne uniesienia? Którego kumple (np. Tony) nie chcą mieszać w cały ten burdel? Jasne, on jest głową rodu i mierzy się z tym, jak umie, ale nie mierzy się z samotnością.

      Usuń
    5. Oczywiście, że odbiorę brak poprawy stylu na negatywnie (ale nie jako obelgę, przecież nie starasz się mnie ocenić, chcesz mi pomóc. Chyba że nie chcesz...? :P), ale... no trochę się z tym nie zgodzę. Znaczy tak, ja klepię łopatologicznie to opowiadanie, nie wymyślam, nie czaruję, bo – bo mam od tego inne teksty. Lubię jak coś jest zwarte, więc jeżeli Bezruch był prosty, pozostanie prosty. Może przy poprawianiu się zabawię i pozmieniam, ale to będą długie prace. Jeżeli teraz się zastanawiasz, czy to był zabieg celowy – tak, był. By całość miała jeden wydźwięk. Bo ja nie lubię, jak coś jest nie spójne. Jeżeli szukasz zaprzeczenia, że nie, nie rozwinęłam się, otwórz Non omnis moriar, Niekompletnych lub miniaturki potterowskie z dołu. Tam się bawię. Bo lubię. Ale te zabawy nie pomagają mi w pisaniu, bo na nich płynę. Wiesz, przerost formy nad treścią.

      Właśnie powiedziałaś Ślizgonowi, by napisał coś nieślizgońskiego. No i tak generalnie, to opowiadanie jest o Ślizgonach, więc opis to tak się rozminął jakieś dwa lata temu...

      Ok, i tak szybko – brakuje mi twoich krótkich spostrzeżeń. Takiego punktu zaczepienia dla mnie, czy odbierasz świat i bohaterów tak, jak chcę. Tam powyżej jest trochę różnic, ale ogólnie, opis Tatiany był tym, co chciałam usłyszeć. Hermies też. Ale o jeszcze było „lubię, nie lubię, tego daj więcej”, a ja bym wolała, byś pokazała mi, jak ty odbierasz tych bohaterów.
      Jak odbierasz ich w tej akcji, bo mam dziwne wrażenie, że Regulus-ojciec w ogóle Cię nie ruszył, jakby to było oczywiste, że to on, ze wszystkich bohaterów, mógł wpaść. Jasne, piszesz mi, że nie ma emocji, np. w rozdziale, gdzie Harmies umiera, ale łatwiej by mi było, gdybyś mi napisała, jak się odbiera taki rozdział z punktu czytelnika. Że byli, przyszli i się zabrali, a później świętowali w innym miejscu. I wtedy ja wiem, że coś nie gra, bo nie tak sobie wyobrażałam tę scenę, nie tak chciałam ją przedstawić.

      Za ocenę oczywiście dziękuję. Domyślam się, ile musiałaś włożyć w nią serca i ile czasu poświęcić. Ocena jak najbardziej mnie satysfakcjonuje (bo wiesz, umówmy się, że za te stopy to powinno być dwa. Ewentualnie z plusem).

      Gorąco pozdrawiam, Niah.

      P.S. Nie sprawdzałam tych komentarzy! Za błędy przepraszam.

      Usuń
    6. Z toaletami uważam podobnie, byłam ciekawa Twojego stanowiska na ten temat. Szkoda, że Rowling tego nie uściśliła.
      Od razu uprzedziłaś, że Syriusz jest w Slytherinie, więc od początku byłam do tego nastawiona. Wypisałam wszystkie niezgodności z kanonem, żebyś o nich wiedziała. Czy świadomie ominęłaś np właśnie ucieczkę Syriusza z domu, czy zapomniałaś - wolałam się upewnić.
      Spłukiwanie w toaletach - mogę się mylić, ale czy to nie był nowy środek transportu do Ministerstwa Magii z powodu wojny z Voldemortem, który kontrolował kominki (dość dawno czytałam Insygnia i nie pamiętam wszystkiego)?
      „Na Rega nikt nie zwrócił uwagi? Przecież już prędzej Syriusza by podejrzewali o zamiłowanie do mugolskich książek” – teraz to ty namieszałaś. To się w końcu rzucasz o to, że Rega podejrzewali o te książki, czy że nie podejrzewali Syriusza? Bo oni Regulusa nie podejrzewali o to właśnie z powodu tego, że to Syriusza ciągnęło do takich rzeczy. No i nie zauważyłam, by książki mugolskie różniły się od czarodziejskich (z drobnymi wyjątkami), więc sąd mieli wiedzieć? Przecież im centralnie z okładką przed oczami nie czytał...
      Nie rozumiem, dlaczego napisałaś, że się rzucam. I nie wiem, w czym namieszałam. Nie rozumiem co ma do rzeczy różnica w wyglądzie książek (chociaż często te magiczne są oprawiane w skórę), lecz chodziło mi o to, że Syriusz od razu rozpoznał książkę, a nikt inny nie. Gdyby komuś się udało, zwróciłby mu uwagę, bo w końcu to Syriusz jest tym, którego łączy cokolwiek z mugolami, anie Reg. Nigdzie też nie napisałaś, jak ją czytał; czy trzymał na kolanach, na blacie czy też opierając o podkulone nogi (jak często np ja robię, a wtedy idealnie widać tytuł).
      Co do Frana, po prostu miałam zakodowane w głowie jego pochodzenie, szczęśliwe dzieciństwo itd itp. Zmieniło się moje nastawienie do tej postaci, tyle.

      Co do całego podsumowania - napisałaś mi, żebym skupiła się na logice między wątkami. Napisałam Ci, jak odbieram Twój tekst czytając według publikacji. A teraz piszesz, że wolałabyś abym się odnosiła bardziej do bohaterów, niż siatki połączeń? Aż przekopiowałam fragment naszej rozmowy do pliku, żeby być pewną, na czym się skupić.

      Syriusz vs Reg - nadal twierdzę, że Syriusz miał gorzej. Matka namawiała go do tego i tamtego. Reg miał wsparcie w Jenie, miał dla kogo walczyć, oprócz matki i brata. Wiedząc, że postępuje źle, nawrócił się. Potem zyskał kontakt z Jamesem. W moich oczach miał większe wsparcie niż Syriusz, który nikomu tak naprawdę nie mógł w stu procentach zaufać. A Syriusz ucieka w miłosne uniesienia i randkowanie z tęsknoty za kimś, kto go wysłucha.

      Co do ciągłości stylu - masz rację. Lepiej zachować ten sam przez całe opowiadanie. Chodziło mi tu bardziej o to, że nie starasz się urozmaicać swojej pisaniny. Twój styl przez cały Bezruch jest prosty. Dlatego napisałam, że nie wiem, jak to odbierzesz.

      Skupiłam się na podsumowaniu, bo nie za bardzo miałam do czego się przyczepiać, jeśli chodzi o drobne spostrzeżenia. Z tym "lubię/nie lubię" - tak wykreowałaś bohaterów, że tego polubiłam, tego nie. Nie chciałam Ci streszczać, więc miałam Ci opisać śmierć Harmies? Napisałam, że brakowało mi emocji, że było za mało dynamicznie i tak dalej. W większości nie miałam się do czego przyczepiać, dlatego wyszło tak, a nie inaczej.

      Mam wrażenie, że jesteś zawiedziona oceną, ale nie chcesz, żeby było mi przykro.
      To nie Twoja wina, że nie spełniłam Twoich oczekiwań.

      Komć również niesprawdzany. (Brak życia pozwolił mi dopiero dzisiaj napisać ten komentarz. Wybacz za późny odzew).
      Pozdrawiam również, For

      Usuń
    7. @toalety: eee... nie? Wydaje mi się, że nie? Ale jeszcze dopytam max, bo ona jest pewnie lepiej zorientowana.

      @książka: Syriusz wiedział, co Reg szyta, bo sam mu tę książkę podarował. Wydaje mi się to logiczne, że Reg zabrał się za swój prezent od razu (nie? Nie logiczne?). Nie chciałam, byś odebrała to „rzucasz się” agresywnie, nie taki był mój zamiar. Nieodpowiednie dobranie słów.
      Co do samego problemu: piszesz o tym, że nikt nie zwrócił uwagi na to, co czyta Regulus, a za powód podajesz to, że Syriusza by o to podejrzewano. I to mi się tak nie zgadza, bo jednak Ślizgoni żyli z nimi przez kilka lat, wiedzą jacy są i nie podejrzewaliby o nic Rega przez wzgląd na to, kto jest jego bratem. Oni po prostu wiedzą, że Reg by tego nie zrobił (a że Reg zrobił to już inna sprawa).

      To nie jest tak, że mi się logika między wątkami nie podoba. podoba mi się bardzo, że ty, jako osoba postronna, się we wszystkim zorientowałaś (i bardzo cieszę się, że napisałaś mi o swoich obawach). Chodzi mi o to, że bohaterowie wypadli... blado przy tym? Raczej tak.

      @wsparcie: ok, rozumiem twój punkt widzenia i go akceptuję. Jeżeli chodzi o wsparcie, Regulus się ustawił. Poleciał do najszlachetniejszego Gryfona dekady, dziewczyna do niego przyjechała i gdyby go jeszcze w Zakonie nie podejrzewali o największe zło świata to by się nawet częściej uśmiechał. Syriusz nie ma pewności, kto jest po jakiej stronie (a wręcz jest pewien, że jego rodzina w większości jest po złej stronie), ale nie jest w środowisku, które non stop go nie akceptuje. On po całym domu wraca do domu i... i stara sobie ulżyć jak może. Obaj mają źle, bo nie są razem ;_;

      @styl: For, ja zaczęłam teraz redagować wszystko i mam takie „przepisałabym to od nowa”. Ale na to mi szkoda życia XD Znaczy, ja teraz siedzę w narracji z POV-em ale w czasie teraźniejszym i jest mi dziwnie. Bardzo.

      Dostałam informację co jest dobrze, co jest źle (głownie z mankamentów warsztatowych) i brakowało mi... takiej rady co do wątków. Bo mam takie wrażenie, że we wszystko uwierzyłaś, że nic cię nie uderzyło tak mocno, by mi to wypomnieć (oprócz braku żartów i spostrzeżenia, że Rigel jest zapchajdziurą), że wątki cię tak naprawdę nie poruszyły. Albo ja oczekuję zbyt wiele emocji od ciebie, skoro ty podchodzisz do tego w czysto obiektywny sposób.

      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    8. @książka: Gdyby Syriusz czytał mugolską książkę, raczej nikogo by to nie zdziwiło i do niego bardziej pasuje takie zachowanie. Na widok Regulusa ślizgonów zapewne ogarnąłby szok. O to mi chodzi - takie zachowanie pasuje do Syriusza. Z drugiej strony, masz rację z tym, że to prezent, więc Reg chciał przeczytać.

      @styl: Nie musisz przepisywać całości od nowa ;_;. Niah, pozbądź się powtórzeń (i stup!), ale nie ma sensu pisania całości od nowa, bo akcję prowadzisz dobrze. ;)

      @emocje: Przedstawiłaś wątki tak, że mogłyby się naprawdę wydarzyć w przeszłości. A może to ja jestem łatwowierna?
      Pisałam, że nie umiem chwalić. Pomysł z Regiem jako ojcem, z morderstwem Oriona, romansem Minerwy... Naprawdę nie umiem chwalić. Ale kreatywna jesteś, bardzo.

      Ponownie pozdrawiam.

      Usuń
    9. @książki: no bo to nie tak, że on by sam z siebie tę książkę chciał przeczytać. Ale dostał ją na prezent i był ciekaw, co to. No i tam pojawiają się motywy magiczne i to go bardzo interesowało (wgl. planuję jeszcze Hobbita wrzucić, jak wystarczy czasu antenowego!).

      @styl: musiałabym na głowę upaść, by to zrobić xD Już raz zaczynałam od nowa! (Na szczęście szybko się tego tworu pozbyłam!) Drugi raz się na to nie nabiorę.
      Poprawiam teraz stylistyczne kwestie, czyli siedzę z twoją ocenką, patrzę gdzie zaznaczyłaś błędy, ale i redaguję czasem całe zdania, bo wydają mi się za proste i zbyt kanciaste. Odświeżam trochę ten ficzek.

      @emocje: wyszło szydło z worka, szukałam poklasku :D Nie no, przez chwile miałam takie wrażenie, że nic o tym nie napisałaś, to może się nudziłaś jakoś strasznie czy coś. Wiesz, ja sobie domyślam, to u mnie norma... Ale cieszę się, że jest autentycznie (na tyle, na ile autentyczne może być AU).

      Pozdrawiam, Niah.

      Usuń
    10. Hobbit! <3
      Jakbym się nudziła, to bym napisała, że się nudzę.
      Autentycznie jest, jak zauważyłaś, jak na AU. :P

      Usuń