Mała uwaga – dopiero w trakcie pisania oceny zauważyłam, że autorek jest więcej. Przez całą ocenę piszę do jednej osoby. Radziłabym informować o większej ilości autorów oceniających lub stworzyć oddzielne konta na Bloggerze, ewentualnie zmienić nazwę autora na wasze nicki, którymi się podpisujecie w postach.
PIERWSZE WRAŻENIE
Zaintrygowała mnie nazwa opowiadania „Między dwoma światami”. W rzeczy samej jest to napis na belce, a nie adres strony. Adres to katastrofalna katastrofa! Nie mówiąc już o braku myślników oddzielających słowa, aby można było chociaż normalnie go odczytać, to w dodatku jest za długi i bezsensowny. „Lynette Rosvelt na Olimpie” – to połączenie twojej nazwy (nie wypowiem się na temat błędu w drugim członie) z miejscem akcji w opowiadaniu.
Wracając do belki, napis pasowałby jako adres bloga. Może masz możliwość zmiany? Wprowadzasz nas w tematykę; występują dwa światy, między którymi główny bohater będzie przeskakiwał, borykał się, walcząc ze złem (albo dobrem), lub po prostu występuje u niego rozdwojenie jaźni.
Ten punkt zacznę od skomentowania całej szaty graficznej. Niestety, ale czytelnika atakuje nagromadzenie bodźców wzrokowych spowodowanych przez font, nagłówek, tło i przejrzystość. Wszystko będzie trzeba zmienić. Taki chaos źle wpływa na odbiór przekazywanej treści.
Nagłówek, jak zdążyłam zauważyć, jest twojej twórczości [edit: dopiero sprawdzając rozdziały, zauważyłam, że to jednak nie jest twoja twórczość]. Nie jest to estetyczne wykonanie. Na obrazie widzimy jedną z głównych bohaterek, Lynette, i wiem, że są to zdjęcia pewnej aktorki (imienia i nazwiska nie kojarzę, a dobrze by było, jakbyś w podstronie „Bohaterowie” podała jej godność). W tle dostrzegam wodospad, las, łąkę, kamienny łuk, koloseum, a nawet kwiaty i bańki wodne. W górnym lewym rogu zamieściłaś biały napis: „Między Dwoma Światami” (znajduje się także na belce), będący nazwą opowiadania. Pod tytułem widnieje szara informacja, zapewne krótki opis twojej twórczości: „Gdy świat teraźniejszy mija się ze starożytnością, a los całego Olimpu znajduje się w rękach jednej zagubionej w życiu i czasoprzestrzeni dziewczyny...” – przy okazji brakuje przecinka po „jednej”.
Całość grafiki znajduje się na ilustracji gór w niebieskich odcieniach kolorystycznie pasujących do nagłówka. Tekst zamieszczony jest na granatowym tle.
Font przez wszystkie rozdziały się zmienia; ma różne wielkości, w niektórych postach nie zmieniłaś tła tekstu. Wygląda to po prostu brzydko.
Blog nie jest do końca przejrzysty – za dużo w nim gadżetów na wierzchu i niedopasowanych do wielkości kolumn, przytłacza emotikonami (których, na twoim miejscu, wystrzegałabym się). Na twój plus, że łatwo znaleźć zakładki oraz archiwum.
Cała szata graficzna do zmiany. Sama możesz zająć się poprawą wyglądu tekstu oraz przejrzystością. Po szablon czy nagłówek możesz zgłosić się do szabloniarni, które funkcjonują w blogosferze i z chęcią wykonają zamówienie. Przynajmniej dzięki temu zyskasz ładny wygląd bloga, a czytelników to na pewno przyciągnie do przejrzenia zawartości bloga.
Najważniejsze przy zachęcaniu ludzi do czytania naszych wypocin jest dobre pierwsze wrażenie, a tego u ciebie zabrakło. Ucierpiało na adresie, ucierpiało na szacie graficznej. Jedynie, co cię ratuje, to napis na belce, który, jak już wspominałam, byłby idealnym adresem bloga.
(4/13)
TREŚĆ
Dobrze, przejdźmy więc do najważniejszej części oceny.
Prolog
Zajmujesz się wprowadzeniem czytelników w akcję opowiadania. Dziewczyna budząca się na marmurowych schodach... Zgubiłam się przy paru kolejnych zdaniach. Próbujesz dokładnie opisać miejsce, ale wyszło zbyt chaotycznie. Plus za próbę wzbudzenia ciekawości w czytelniku i zachęcenia do następnego rozdziału (nawet zadziałało).
[...]to miejsce które było głównym punktem (chyba) świątyni wyróżniało się tym, że wszystko tam było bogato zdobione z rozmaitymi wzorami i drogocennymi klejnotami [...] – to sam narrator nie jest przekonany? To kto ma wiedzieć?
Zauważyłam nie tylko że nie wiem skąd się tu wzięłam, ale nawet nie mam pojęcia gdzie mieszkam! – Dość oryginalne spostrzeżenie. Sądzisz, że pierwsze, co przyszło by ci do głowy w takiej sytuacji, to miejsce zamieszkania?
Właściwie wiedziałam tylko, że nazywam się Lynette Rosevelt i mam szesnaście lat. – Nie pamięta nic, prócz imienia oraz wieku. Zdaje mi się, że to także bardzo nietypowe.
Zdziwiona uświadomiłam sobie, że świątynia znajdowała się daleko w lesie. Kiedy moje myśli oderwały się od wielkiej budowli przypomniałam sobie, że zbliża się zmrok, a przerażała mnie perspektywa chodzenia lub spania w ciemnym lesie, więc postanowiłam przedostać się przez gęstwinę lasu i dojść do jakiejkolwiek cywilizacji. – Skąd stwierdzenie, że świątynia jest w lesie, skoro nie wyszła na zewnątrz? I jak mogła „przypomnieć sobie”, że zbliża się zmrok? Raczej „zauważyła”, na przykład przez witraże, dziury albo okna.
Rozdział I Kim ona jest?
Tytuł rozdziału dajemy w cudzysłów lub zapisujemy go kursywą. Nie wiem, czy ten rozdział ma chociaż trzy strony w Wordzie, a takie dla mnie są za krótkie. Kontynuujesz wydarzenia z prologu. Opisujesz tutaj retrospekcję głównej bohaterki, w której można się zagubić, zwłaszcza przez dialogi. Widnieje u ciebie widoczny problem z ich pisaniem – osobiście się pogubiłam i mimo przeczytania go z pięć razy, nie wiem kto i do kogo mówi. Rozmowa między bohaterami jest nierealistyczna i kulawa, strasznie wyczuwa się sztuczność tej mowy. Urzekł mnie opis nocy. Krótki, ale artystyczny.
[...] uśmiechał się do mnie i patrzył z czułością w moje oczy, w pewnej chwili podeszła do niego (chyba) moja mama uśmiechając się radośnie i przytulając się do mojego (chyba) taty (no tak w tym okresie mojego życia wszystko stoi pod znakiem zapytania). – Piszesz opowiadanie w narracji pierwszoosobowej. Wtrącenia głównej bohaterki umieszczone w nawiasie świadczą o jej nieporadności, co okropnie mnie irytuje – nie wiem, czy taki był twój zamiar, by kreować taką postać.
- Wybieraj - powiedział
- Straciłeś żonę i chcesz jeszcze stracić córkę?- Mówił prowokacyjnie
- Jeśli zrobię to czego odemnie żądasz, to wtedy ją zabije- odpowiedział mężczyzna mrocznym tonem, przystając. Przestał biec, przestał nawet iść staną, zamkną oczy i jedna łza spłynęła mu po policzku
- Żegnaj Lynette- szepnął i odwrócił się. A piekielne kościotrupy porwały mnie, krzyczałam pełnym nadziei i zaufania głosem
- Tato ratuj!- miałam nadzieję, a wręcz pewność że mnie kocha i logiczne dla mnie było to że mnie uratuje
-Tato, pomóż mi!- krzyczałam coraz rozpaczliwiej przez łzy, przerażona i zupełnie zbita z tropu
-Zapłacisz mi za to życiem! - wykrzyczał mężczyzna w płaszczu do mojego taty rozpływając się we mgle, a potwory mroku w całości już zabrały mnie do czarnej jak heban otchłani, cały obraz ogarnęła mgła przez którą było widać zarys postaci zginającej się wpół i krzyk śmierci. Na koniec słyszałam cichą melodyjną i kojącą kołysankę śpiewaną mi przez moją mamę... – To ten dialog, o którym piszę. Nie powinno na początku być „to wtedy jej nie zabiję”? Nie wiem, kto mówi, kto płacze, kto kogo żegna, kto odchodzi i dlaczego ma zapłacić życiem jednemu z tych nieznanych mi facetów?
[...] patrzyła na mnie z determinacją i wyraźną groźbą ale także niepewnością i nutką strachu. – Czy aby na pewno można patrzeć z groźbą? Jak już, to ze złością, wściekłością czy nienawiścią. I czy można być niepewnym przy tym?
[...] chaotycznie czołgając się tyłem aż nie uderzyłam połową pleców i głową w drzewo. – Raczej „niezręcznie przesuwając się do tyłu, dopóki nie uderzyłam plecami i głową w drzewo”. Takie mam przynajmniej wyobrażenie, gdy ktoś przystawia nóż do gardła, bo chyba leżała twarzą do napastnika.
W szoku i przerażeniu prawie nie poczułam bólu ale czarne plamki zamigotały mi w oczach, z zawrotami głowy wstałam i przylgnęłam ciasno całym ciałem do kory drzewnej [...] – Nie sądzę, że to „uderzenie” spowodowałoby aż takie skutki.
[...] zignorowałam ból próbują jeszcze ciaśniej wbić się w drzewo i wymyślić jak stąd uciec i o co jej chodzi. – To zdanie mnie, mówiąc kolokwialnie, rozwaliło. Bezsensowne sformułowanie i ujęcie całego wydarzenia.
[...] jedna łza spłynęła mi po policzku i nieokazywanie uczuć poszło się szczekać [...] – Gdzie ty poznałaś takie sformułowanie? Poszło się szczekać... bardzo ciekawe. Pierwszy raz się z nim spotykam.
[...] obudziłam się w jakiejś hejtowej świątyni [...] – „hejtowej” nigdy ci nie wybaczę. Nie ma takiego słowa w słowniku!
Rozdział II Księżyc daje siłę
Tutaj napotkałam pierwszy raz białe tło tekstu. Nie da się tego czytać. Sposób na jego uniknięcie – skopiować tekst do WordPada, skopiować tekst z niego i wkleić do posta. Drugi punkt rażący w oczy to długość rozdziału. Coś, co ma dwie strony w Wordzie, ciężko jest nazwać rozdziałem. Lepiej czyta się dłuższe notki.
Nie ma sensu kopiowania zdań z poprzednich rozdziałów. Streszczanie wcześniejszych akcji stosuje się w serialach, w literaturze ani trochę nie jest to potrzebne.
Dziewczyna rozmyśla na temat przestrzeni, która ją otacza. Później trochę akcji, a za chwilę opis ubrania. I na tym można powiedzieć koniec (na zakończenie błędnie zapisałaś dialog, nie wiadomo dlaczego z tamtą dziewczyną, która, jak mniemam, „zniknęła”, bo zamienia się w małe perłowe motyle rozpraszające się dookoła, którego powodu nie wyjaśniasz). Trochę ubogi ten rozdział. Fakt faktem – szybka akcja zaciekawiła.
Podniosłam wzrok i spojrzałam ponad jej ramię, prosto w szeroko otwarte, bijące żywym światłem oko księżyca. Czarna noc przykryła swym płaszczem już całe niebo, które zdobiły migoczące gwiazdy przypominające nieskazitelne diamenty. – Podobają mi się zdania z metaforami, których używasz. Na ogół są dobrze dobrane. Tylko szkoda, że zmieniają charakter postaci.
Ale zawsze (taa zawsze, to znaczy?) myślałam, że śmierć jest wypełniona strachem i cierpieniem albo przynajmniej trochę boli. – Niezrozumiałe i niepotrzebne dla mnie wtrącenie.
Otworzyłam oczy otrząwsznowszy (nie wiem jak to się pisze) [...] – O BOŻE, AUTORKO. Od czegoś jest Internet niż tylko od portali społecznościowych czy oglądania nie za mądrych obrazków. A jeśli już nie Internet, to każdy powinien mieć w domu coś takiego jak słownik ortograficzny albo poprawnej polszczyzny. NIGDY nie piszmy takich wtrąceń w opowiadaniach. Wielki minus.
Szybko, jakby machinalnie sięgnęłam do sakiewki przypiętej do pasa i wyjęłam garść mdląco pachnących ziół, które zaraz wyrzuciłam z impentem w stronę nieznajomej, a one w locie zmieniły się w jedwabny sznur połyskujący księżycowym blaskiem. – Skąd ona wiedziała, że ma zioła? Jak przypomnę, to niby nic nie pamiętała i nie wspomniałaś ani trochę o jakiejkolwiek sakiewce. Nagle stwierdziła „O! Mam coś przy pasie, to pewnie brzydko pachnące zioła, które mam od zawsze przy sobie, mimo że nic nie pamiętam!”. Tak, na pewno tak było. I nie „mdląco” tylko „ o mdlącym zapachu ziół”.
[...] miałam również skórzane greckie sandały zamiast moich zielonych konwersów. – Raczej chodziło ci o „Conversów”, bo „konwers” to brat zakonny bez święceń.
Rozdział III Tajemnica księżyca
Tutaj z długością rozdziału nieco lepiej. Ponownie niepotrzebne cytowanie ostatnich zdań z poprzedniego rozdziału. Ponownie gmatwam się w twoich dialogach. Wiem tyle, że nowo poznana osoba i główna bohaterka, ku mojemu zdziwieniu, się zaprzyjaźniają. Olimpia podaje za mało szczegółów, powinnaś rozwinąć temat „wtrącania się w rząd”. Nie nadążam nad zmianami pór dnia, czy o to tobie chodziło? Lynette podejmuje próbę nauki nowych umiejętności przetrwania, pomimo strachu. A później ponownie przygląda się swojemu strojowi. Nagle nie wiadomo skąd, spoglądając w księżyc, ujrzała siebie. Potem powracasz do umiejętności przeżycia. Najlepsza z tego rozdziału jest końcówka, która zachęca do dalszego zagłębienia się w lekturę.
- Nie wiedziałam, że to twoje podwórko - zaczęłam się tłumaczyć – ten sam problem. Nie możesz nazwać lasu „podwórkiem”. Chyba że Lynette użyła sarkazmu lub nie potrafi się odnaleźć w tym świecie. I po co dopowiedzenie „zaczęłam się tłumaczyć”, skoro wynika to z wypowiedzianej treści. Powinnaś opisać, jak zareagowała na tłumaczenie, np. zaczerwieniła się, burknęła pod nosem, było to dla niej obojętne.
Widocznie na coś czekała, popatrzyłam na pozłacany łuk, a potem na nią pytająco.Ona spojrzała na mnie z ironią [...] – nie przemawia do mnie sformułowanie „spojrzeć z ironią”, jak już to „spojrzała ironicznie”.
Rozdział IV Przygoda nad rzeką
Długość rozdziałów się nie polepszyła. Główna bohaterka pierwszy raz zapolowała. Zastanawia mnie, czy wiesz, że raczej nie jada się zwierząt mięsożernych, dlatego dziwi mnie wybór kojota na zwierzynę do zapolowania. Zwłaszcza, że kojoty występują na terenie od Alaski do Meksyku. Tu wprowadzasz kolejną postać będącą kobietą i nie lada zagadką dla czytelników. Nic ciekawszego już się nie dzieje, prócz opisów oraz dialogów. Podrzucę ci angielski filmik (powinny być polskie napisy): KLIK, abyś widziała i wiedziała, co to ironia i kiedy można używać tego pojęcia.
Co jeszcze dziwniejsze nigdy nie strzelałam z łuku, co więcej nigdy nawet nie trzymałam łuku! [tak przynajmniej mi się wydaje, wiecie, jak to jest, gdy się nic nie pamięta...] – Wtrącenie psujące odbiór tekstu.
- A...co właściwie się stało...?
- ... - brak odpowiedzi. – Nie piszemy tak. Jak nie odpowiada, to po prostu „nie usłyszałam odpowiedzi”.
Rozdział V Gdy otacza cię mrok...
Zrezygnowałaś z cytowania ostatnich zdań poprzedniego rozdziału, a zaczęłaś od retrospekcji Lynette. Przypomniała sobie ważne wydarzenie z jej dzieciństwa – śmierć bliskiej osoby. Później to niby piszesz o jej myślach, gdy wróciła wspomnieniami do chwili obecnej, parę zdań i ponownie zmieniłaś czas, przez co się zgubiłam. Tyle z tego mogę wywnioskować, że, mając sześć lat, poznała starszego eleganckiego mężczyznę o imieniu Stefan. Zna go od dłuższego czasu, wspominając o nadnaturalnych umiejętnościach. Czyżby był nieśmiertelny? A później powracamy do zakazanego motywu (mimo że pewnie nie miałaś tego na myśli). Dziewczyna uświadamia sobie, że ma siedemnaście lat i jest pewna, że ojciec ją kochał, a za tym ciągnie się refleksja, iż Stefan to podejrzany typ. (Widać, że pedofilia się szerzy). Najbardziej czytelny fragment z całości to ostatni fragment tekstu, kiedy bohaterkę pochłania czarodziejska mgła.
Podsumowując, tego rozdziału w ogóle nie zrozumiałam. Retrospekcje są fatalne, żadnej logiki, czytelnik nie jest świadomy, co się w ogóle dzieje. Zależało ci na dezorientowaniu nas? Zdaje mi się, że raczej nie.
Podsumowując, tego rozdziału w ogóle nie zrozumiałam. Retrospekcje są fatalne, żadnej logiki, czytelnik nie jest świadomy, co się w ogóle dzieje. Zależało ci na dezorientowaniu nas? Zdaje mi się, że raczej nie.
Jedna łza... Jedna łza... Jedna łza.................. – To raczej nie buduje klimatu, a irytuje. Wystarczy „Jedna łza...” i koniec.
Przed oczyma miałam dzieci w moim wieku(tak dla jasności Lynn ma w tym momencie około 6lat :)), wesołe, beztroskie, biegające i śmiejące się, a na drugim końcu moja mama, sama siedząca na ławce i wpatrująca się w jakiś martwy punkt, wyglądała jak czarna plama mącąca tę beztroskość spowijającą to miejsce. – To jest z d a n i e, przy którym zgubiłam się w twoich skokach czasowych. NIE UŻYWAMY EMOTIKON.
Gawędziliśmy jeszcze przez chwilę gdy zaproponował mi coś dziwnego – i co biedny czytelnik ma sobie w tej sytuacji pomyśleć? Propozycja „czegoś dziwnego” od starszej o wiele lat osoby do małej dziewczynki.
- Możesz odejść od mamy, zamieszkać u mnie i mojego syna, tam już nigdy nie będziesz płakać, a poza tym jak już mówiłem jesteś mi potrzebna- powiedział całkowicie poważnie – a to kontynuacja powyższego.
Nagle wszystko zaczęło tracić sens [...] – raczej bohaterka chciała powiedzieć, że ten rozdział nie ma w ogóle sensu.
[...] moja pamięć zniknęła całkowicie i niczego już nie byłam pewna, znowu stałam się tą Lynette która nic nie pamięta, miałam tego dość, to wszystko mnie przytłaczało, chciałam spokoju, chciałam również zatonąć w tej mgle i od wszystkiego się uwolnić, zostać jej częścią, pozbawioną życia i duszy. – To po co były te retrospekcje, skoro Lynette z n o w u nie pamięta? Nie ma tu dla mnie żadnego logicznego wyjaśnienia.
Rozdział VI Spacer po starożytności
I tu niestety znowu postanowiłaś podać zdanie z poprzedniego rozdziału, tym razem nie ostatnie. Prawdę mówiąc, ma ładne brzmienie oraz przesłanie – byłoby dobrym motywem przewodnim bloga. No, no, i długość poprawiona. Prawie cztery strony! Cóż za pozytywne zmiany.
Oczywiście zdanie jest zaczęte bez sensu, odsyłam do fragmentu oceny „błędy”. Lynn wróciła w końcu do siebie. Tutaj rozwijasz akcję i tłumaczysz retrospekcje Lynn Mrokiem Hadesu. I to, co czytaliśmy w V rozdziale, to była walka o duszę głównej bohaterki. Za chwilę zaczynają się jej rozterki, jak ubrać typowy dawny strój grecki i czy wygląda on dobrze (kto się będzie przejmował jakąś tam duszą). Dziewczyny w końcu poszły do miasta. Zastanawia mnie fakt, że jakoś nie zmartwiła się żadna z nich, że Olimpia jest poszukiwana. Samo udawanie staruszki miałoby podziałać i bohaterka mogłaby ominąć strażników (o których nic nie wspomniałaś)? Nie sądzę. Zakończyłaś rozdział zagadkową buteleczką z listem.
Usiadłam przerażona z szybko bijącym sercem, powtarzając sobie w myślach że to sen
- To tylko sen- szepnęłam łapiąc głośno oddech – po co informuje nas narrator, że powtarza sobie w myślach, a potem jeszcze podkreślasz wypowiedzenie tego? Bez sensu.
Olimpia używała dużo nie zrozumiałych dla mnie określeń na przykład jak "Hades" co to jest??? I czy jest więcej takich stworzeń jak Senny żar?? – Nope, nie piszemy tyle znaków zapytania.
W ogóle nie wiedziałam o co w tym życiu chodzi. – Naprawdę? Życiu? Nie miała na myśli obecnej chwili?
Wtedy Olimpia zaczęła opowiadać mi o bogach i mitach, jak również o samej Grecji nie mogłam w to wszystko uwierzyć... Było to takie dziwne i straszne, z tego co mówiła to najwyraźniej podpadłam komuś z dołu... Zaczęły mnie nachodzić różne myśli, czy ja sprzedałam dusze diabłu(bądź Hadesowi) i on chce ją zabrać?? Poczułam się wyjątkowo podle we własnym ciele, czy ja mogłam kogoś zabić??? Przeszły mnie dreszcze. – Okropny skrót. Na twoim miejscu przytoczyłabym mit i opowiedziała więcej, bo może są osoby, które nie znają tych opowieści?
[...] było widać imponujący grecki styl, otaczały nas małe domy i większe kamienne posiadłości. – Ponowny skrót myślowy. To mogłabyś trochę bardziej opisać.
Zaczęły coś szeptać, nie wiedziałam co bo Olimpia zostawiła mnie 5 metrów z tyłu widziałam tylko jak tamta coś daje Olimpii a ona jej, przez chwile jeszcze coś mówiły do siebie a potem Olimpia pokazała na mnie i odeszła. – Lepszy opis u pięciolatka zobaczę bądź usłyszę. Czy ty czytasz książki? Jeżeli tak, to powinnaś robić to częściej.
- Teraz jesteśmy już w domu więc możesz mi pokazać co jest w tej paczce...- powiedziałam robiąc słodkie oczy – w mojej wyobraźni wygląda to przerażająco...
Rozdział VII Spotkanie
Lynette Rosevelt (nadal nie wiem, jak prawidłowo zapisuje się to nazwisko) postanowiła pozwiedzać okolicę. Rozmyślała, leżąc na trawie, o poranku i ptaku wielkości orła, który jest Sennym żarem. Czuje się nieswojo, mimo że jej pomógł. Zastanawia się, zastanawia... Postanawia sprawdzić, czy ją zrozumie. W ogóle skąd na polanie nagle pojawił się ten ptak? Przecież nic nie wspomniałaś o tym, aby leciał za nią. Zaskoczeniem jest, iż nieznajomy, który przybył, nazwał bohaterkę jej imieniem. Nasza Lynn wpadła w histerię i nagle... olśnienie! Krótka retrospekcja, w której nazywa go Ethanem.
Pomyślałam, że Olimpia może jest z tym ptakiem w jakiejś " przyjaźni " (o ile człowiek może się przyjaźnić ze zwierzęciem). – Specjalnie kreujesz Lynette na osobę nieznającą przyjaźni między człowiekiem a zwierzęciem?
On tymczasem sfrunął na trawę i usiadł mnie. – Popraw to jak najszybciej, bo „usiadł mnie” brzmi koszmarnie.
Nie pomagało też to, że Olimpia opowiadała mi, że to feniks, i może podpalić co chce... – A kiedy ona o tym wspominała?
Nie zważałam na to, że chropowata kora boleśnie raniła moją skórę[...] – kora raczej nie rani w skórę od przytulenia się do drzewa.
[...] magicznym sposobem wsiąknąć w drzewo, żeby ten " ciemny facet " mnie nie znalazł. – Powiało rasizmem... Ale tak naprawdę, nie nazywaj go „ciemnym facetem” skoro jest ubrany na czarno, bo brzmi to okropnie. Raczej groźnym, podejrzanym, niebezpiecznym, mrocznym.
"Dziękuję Ethan, (zdaje się że miał tak na imię) tylko ty i twój ojciec nigdy nie odwróciliście się ode mnie, jesteś moim najlepszym przyjacielem..." – Ponownie bohaterka nie ma pojęcia, co wie.
Rozdział VIII Morderca
Tutaj poszalałaś z długością, ale w końcu wyszłaś na prostą i nie ma za krótkich rozdziałów, oby tak dalej! W lesie dzieje się jakaś akcja, ale kompletnie bez uczuć – nie jest warta wspomnienia. Tyle że na pomoc przyleciał do dziewczyny Senny żar, robiąc czary-mary i zaprowadzając ją do świątyni. Tam poznajemy następnego bohatera naszej opowieści – tajemniczą kobietę (zapewne tę samą, która pomogła upolować kojota).
Dzikie kłosy delikatnie falowały, przymknęłam oczy i nim się zorientowałam już głęboko spałam. – A w ogóle usiadła, by zasnąć, czy potrafi, jak niektóre zwierzęta, spać na stojąco?
[...] nim się zorientowałam już głęboko spałam. Gdy się zbudziłam znowu miałam pełno energii i postanowiłam iść dalej. – Czy to miało w ogóle coś wnieść do fabuły?
Idąc rozmyślałam o sennym żarze, o Olimpii i o tym co do tej pory mnie spotkało... (oczywiście tylko o tym co pamiętam) myślałam też o Ethanie. – Co? Po co wstawiłaś to wtrącenie, kompletny bezsens.
[...] okazało się, że było tam wyżej niż myślałam, drżącymi rękami trzymałam się wilgotnej skały, równocześnie szukając oparcia dla stóp. W połowie drogi, gdy już stwierdziłam, że dobrze mi idzie, nagle poślizgnęłam się i zawisłam na samych rękach. – Czy ona próbowała zejść po pionowej górze, klifie czy co to tam było? W ogóle ten opis jest bezuczuciowy (mimo dalszych wspominek o przerażeniu).
Rozdział IX Delfy
Tutaj zaczynasz podział na oddzielnych bohaterów jako narratorów; w tym momencie poznajemy dokładniej Olimpię. Ładnie się zaczynało, ale jednozdaniowy opis przymusowego zabicia nie jest ekscytujący. Zabrakło dodatkowych szczegółów, np. jak bohaterka się z tym czuje, co się stało, jak teraz reaguje na myśl o zabiciu. Następnie Olimpia przygotowuje kolację i szyje wdzianko dla Lynette. Naprawdę potrafi szyć tak szybko? Doszło do zapytania, dlaczego mieszka na odludziu – w tym momencie Olimpia okłamuje główną bohaterkę. Miała powód? Czy coś to dało? I nie wiem, w jaki sposób przechodzi do tematu wyroczni Delfickiej. Zapewne dziewczyny muszą tam jechać, aby dowiedzieć się więcej o Lynn. Za szybkie przeskoki wydarzeń.
-Aha to dlatego przychodzisz tutaj dygocząc i wyglądając jak przerażony trup-powiedziałam – czy można wyglądać jak przerażony trup? Trochę ciężko.
-Ja powinnam mieć szacunek?! A ty co? To ty nazywasz mojego chłopaka tworem Hadesu!!!-wykrzyknęła z furią, a zaraz potem zrobiła się cała czerwona i zakryła dłonią usta spuszczając głowę w dół. – No, no. Widać, że szybko przeszła do rzeczy.
Rozdział X Wierząc w sen...
Tutaj znowu dzielisz rozdział ze względu na narrację pierwszoosobową opisywaną z perspektywy różnych bohaterów. Pierwsza część zaczyna się od Lynette i jej snu, a dokładniej nastolatka miała wrażenie, że jest w czyimś śnie. Spotkała tam Ethana. Nazwał ją Rose, znowu. Nie jest to dziwne, że używa innego imienia? Może to jego jakaś była dziewczyna i po prostu myli imię? Osobiście bym była zła i zwróciła na to uwagę, a ona w ogóle na to nie reaguje. Dziewczyna starała się przejść w stan świadomego snu. Ponownie spanikowała i zaatakowała chłopaka, aby móc uciec (mimo że nie znała kompletnie tego miejsca). Wydaje mi się, że bohater rzuca na nią jakieś czary, bo ni stąd, ni zowąd postacie zaczęły rozmawiać o Olimpii (chyba to jednak nie był sen). Chłopak miał zamiar znaleźć Lynn nowe lokum, ale dlaczego rozmawiają o tym z takim spokojem, skoro ona w ogóle go nie pamięta? A jednak okazuje się, że rozmawiali we śnie... czyżby motyw z Akademii Wampirów? Lynette została wybudzona i postawiona przed ciężkim wyborem – Ethan albo Delfy. Dziewczyny pokłóciły się między sobą (kłamstwo ma krótkie nogi, jak widać). I znowu szybka akcja bez należytej składni.
Na chwilę zastygłam w bezruchu a on zdezorientowany patrzył w moje oczy i lekko poluzował uścisk, to mi wystarczyło i tym razem szarpnęłam się z całej siły i udało mi się wyrwać dłonie, szybko złapałam to co miałam pod ręką (czyli wazon XD) i rozbiłam mu go o głowę – zabiję. Za. Emotkę. Wystarczyło napisać bez nawiasu.
- Bogowie!!! Lynette co ty robisz?! Znów mnie zapomniałaś?!- wydarł się już porządnie poirytowany i wkurzony – znów mnie zapomniałaś? Chyba „znów mnie nie pamiętasz”.
Nie wiem dlaczego ale, kochałam go... – Bardzo dziwne spostrzeżenie. Nie znając człowieka, bojąc się go, odczuwać, że się go kocha.
- Jeszcze minute temu rzucałaś we mnie meblami! – Od kiedy to figurka jest meblem?
ten wstrętny i zarazem uroczy uśmiech nie schodził mu z gęby – raczej nie używałabym tak ostrych słów, zwłaszcza w tym kontekście, kiedy go kocha. Chyba że taki był pomysł na bohaterkę.
Rozdział XI Starcie
Zaczynamy od Olimpii idącej między chaszczami ze swoim łukiem i bawiącej się w podchody... tak naprawdę śledząc Lynn. Przed pojawieniem się Ethana rozmyślała o uczuciach do niego i niepewności z jego strony. Jestem przekonana, że chłopak rzucał na nią urok. I jest to bardzo ciekawy wątek, który, mam nadzieję, w przyszłości się wyjaśni. I tutaj ponownie „wchodzimy” do głowy Olimpii, która opacznie zrozumiała całą sytuację i zaatakowała bohatera. Gdy Lynette dołączyła do walki, to Ethan walczy już z wbitym w brzuch sztyletem! Przecież to mało prawdopodobne. Mógł zginąć na miejscu, powinien się wykrwawić! A on był w stanie stać na nogach i jeszcze się tłuc z również ranną kobietą. A co zrobiła Lynette? Dołączyła do walki z kijem! Zamiast pomóc któremuś, zaprzestać walk, ona zachowała się jak głupia. Czy to normalne? Zabrakło w tej całej scenie przede wszystkim realności, przez co ciężko mówić o innych aspektach tego wydarzenia.
Spróbowałam dosięgnąć go sztyletem, lecz zrobił błyskawiczny unik, podniósł średniej wielkości kamień i uderzył mnie nim w plecy, nie pozostawałam mu dłużna i gdy zamachnął się na mnie szybko się uchyliłam, złapałam go za nadgarstki i z całych sił odepchnęłam. – Ten kamień doprowadziłby zapewne do zatrzymania tchu. A Olimpia ani trochę nie zareagowała? Nawet nie widać, aby ją zabolało.
Olimpia spojrzała na mnie i chyba chciała coś powiedzieć, ale nie dokończyła, ponieważ Ethan wstał, podniósł z ziemi kamień i udeżył ją z całych sił w głowe. Ona zatoczyła się, lecz już po chwili wbiła mu w brzuch sztylet. – Chodzi mi o to, że dalej piszesz, że walczą. Jakim cudem? Takim uderzeniem kamieniem w głowę mógł ją od razu zabić, a przynajmniej rozłupać czaszkę. A ona wbiła mu sztylet w brzuch; ciężko byłoby się poruszać.
Rozdział XII Prawda
Ponownie rozdział zaczyna się perspektywą Olimpii. Jest to kontynuacja poprzedniej walki. Ni stąd, ni zowąd Lynn zaczęła denerwować się na Olimpię z powodu śledzenia jej, rzucenia się na jej „chłopaka” i innych, mniej ważnych przewinień. Ale to, że Lynette rzuciła się z kijem, to już nikt nie wspomni – przecież chciała ich jeszcze dobić. Ciemnowłosa zainicjowała kłótnię (warto przynieść popcorn do czytania tej sceny, bo jest dość absurdalna). Niestety dziewczyną zawładnęła nadnaturalna siła, dzięki której wyrosły z ziemi pnącza i owinęły Olimpię. Ethan próbował uspokoić groźną niewiastę. Dziewczyna strzeliła focha i poszła, dzięki czemu Olimpia i Ethan mogli przez chwilę na drodze pokojowej porozmawiać. A wcześniej blondynka dostała za to, że odbiera jej faceta... skoro jest taka przewrażliwiona, dlaczego ostatecznie zostawia ich samych tak nagle?
- No... Nie.... - powiedziałam trochę zbita z tropu - Ale to przez ciebie dostała ADHD i uciekła. - dodałam już bardziej wojowniczym tonem. – Nie wiem, czy nazywanie zachowania Lynette ADHD jest odpowiednie.
Rozdział XIII Bogowie...
A niech to, co cię skłoniło do ponownego cytowania poprzedniego rozdziału? A było już coraz lepiej...
Pięknie opisałaś las i moment polowania (tym razem na sarnę). W tak majestatycznej chwili, gdy dziewczę doganiało leśną zwierzynę (raczej Hermes musiał użyczyć jej swoich butów) i nagle potknęło się o korzeń, wysmarowało się w wilgotnej trawie. Ku mojemu zdziwieniu zaśmiała się z dziewczęcia... Artemida. Okazuje się, iż bogini uwielbia uprzykrzać życie Olimpii. Czy to prawda? Może to z powodu jej imienia? Gdy dziewczyna wyprowadziła z równowagi Artemidę, pojawił się Apollo. Dlaczego Oli robi jej przykrość? Powinna się jej bać. Z tego, co dalej czytamy, można wywnioskować, że Apollo zaleca się do młodej damy (pierwszy raz poznaję bohaterkę, która umawia się na randki z bogiem). Widać, że został przedstawiony w wysoce prześmiewczy i prymitywny sposób. Jednak bardzo stara się o serce Olimpii, przygotowując cudowny, romantyczny wieczór. Tylko dlaczego zależy mu na zwykłym śmiertelniku? Niestety końcówka jest pisana od niechcenia; tempo akcji przyśpieszone, żadnych konkretów.
-Lepiej uważaj co mówisz, bo jednym machnięciem dłoni mogę zamienić cię w robaka!- powiedziała podniesionym tonem – śmieszna jak dla mnie groźba, ale podoba mi się.
Po raz nie wiem który w ciągu tego spotkania oniemiałam z wrażenia, wten z za kolumny wyskoczył Apollo rymując wiersze – byłoby jeszcze lepiej, jakbyś parę przytoczyła, czyli sama napisała :)
Ze śmiechem przysłuchiwałam się rozmowom nimfy z bogiem słońca więc w końcu też spróbowałam, ale w jednej chwili o mało co nie spadłam do środka, gdy skały osunęły się ja już leciałam dół ale Apollo złapał mnie i przyciągną do siebie a potem spojrzał na mnie z bliska swoimi kobaltowymi oczami. Poczułam nagły przypływ paniki i szybko próbowała wyrwać się z uścisku, mówiąc
-Chodźmy nad morze – mało porywający opis. Jakbyś dyktowała przepis na ciasto (to nie pierwszy taki opis).
-Chodźmy nad morze – mało porywający opis. Jakbyś dyktowała przepis na ciasto (to nie pierwszy taki opis).
Gdy Hermes odfruną Apollo podszedł do mnie i oznajmił z głęboką rozpaczą i frustracją że musimy się pożegnać, również udałam smutną ale bez przesady [...] – pewnie miało być śmieszne, ale jest sztuczne.
Lynett? Apollo? Etan? – Dlaczego piszesz błędnie imiona swoich bohaterów... bez sensu.
Rozdział XIV Ruiny myśli, życia i świątyni...
Wracamy do Lynette i sytuacji, w której odeszła od Olimpii i Ethana. Dziewczę stwiedziło, że czuje się opętane. Jak ją coś zasmuci bądź zirytuje, wpada w furie, których ja nie dostrzegam. Do dziewczyny podleciał Senny żar, którego zaczęła obwiniać o całą sytuację. Tylko czemu winne może być ptaszysko? Lynette postanowiła ruszyć w kierunku świątyni i nie wyjść z niej, dopóki nie uzyska nowych informacji (ciekawy protest). Dziwne, że się nie boi, bo większość na jej miejscu nie umiałoby się postawić bogowi. Świątynię zniszczono, zostały po niej same ruiny. Podczas oglądania miejsca zmaterializowała się ta dziwna kobieta, która chce uratować ciemnowłosą bohaterkę. Jednak przed czym? Nie poinformowałaś nas. Tworzysz niby zagadkę, tajemnicę, jednak na tyle nieumiejętnie, że czytelnik się gubi. I oto druga bogini, która zamienia w robaka (albo to ta sama). Później zachodzi „dialog” pomiędzy Lynette a Sennym żarem i dowiadujemy się, że dziewczyna wybiera się do Akropolu, bo i tak nie ma gdzie zatrzymać się na noc. Zadziwiające, iż ptak został z Lynn, a nie poleciał do Olimpii, którą zna o wiele dłużej niż główną bohaterkę.
Po tych słowach przed oczami pojawiła mi się twarz dziwnej kobiety którą spotkałam w świątyni – nie za bardzo pasuje określenie „dziwny”, nie jest plastyczne i praktycznie niemożliwe do wyobrażenia sobie przez czytelnika.
Zaczęłam podchodzić do największej kolumny jak się ostała, wyciągnęłam rękę, nie mogąc dowierzać oczom, chciałam ją dotknąć sprawdzić czy to wszystko jest realne. – Nie móc dowierzać oczom? Chyba „nie dowierzam własnym oczom” to znany frazeologizm.
-Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, bo pożałujesz- warknęła
-Bo co... – Naprawdę zadziwia mnie brak szacunku do boga. B O G A. W mitologii mała zniewaga szybko kończy się odesłaniem do Tartaru.
-To brzmi jak imię jakiegoś smerfa- nie mogłam opanować rozbawienia – skąd ona znała smerfy, będąc w II w. p.n.e?
ROZDZIAŁ XV Przedsionek Hadesu...
Dlaczego zmieniony jest zapis „rozdziału”?
Lynette stała na Akropolu, podziwiając tutejszą panoramę miasta, która skłoniła ją do refleksji nad wydarzeniami z całego dnia. Ciekawe jest uważanie się za chorą psychicznie. Dziewczyna spanikowała, widząc Apolla bandażującego ją, i zaatakowała go, co oczywiście odbiło się na jej obecnym stanie. Ważne sprostowania: dlaczego bóg leczy i opatruje bandażami rannego człowieka, czemu bohaterka zaatakowała boga, pomimo surowego zakazu i jak ranna dała w ogóle radę atakować? Bardzo ładnie opisujesz Hades, gdzie mieści się dom naszego głównego bohatera.
Na dworze zaczęło się robić zimno, słońce już chowało się za horyzontem, a na ulice zaczęły wpełzać złowrogie cienie – raczej „wypełzać” niż „wpełzać”.
Zobaczyłam tylko błysk szponów i poczułam przeraźliwy ból na ramieniu, z którego teraz spływała ciemna ciecz, nie było wątpliwości, że to krew. – To nie pierwsza informacja, która opiera się na widzeniu i zarazem niewidzeniu. O co mi chodzi? O to, że wcześniej mówiłaś o niesamowitych egipskich ciemnościach, a już któraś z informacji opiera się jednak na widzeniu czegoś.
Mimo wielkiego bólu i przerażenia nie mogłam odegnać od siebie senności, która potęgowała się przy każdym zadanym ciosie. – Odegnać senność? Rozumiem, że chodziło o omdlenie z powodu utraty krwi.
[...] ja zająłem się maskowaniem śladów obecności życia w Hadesie i dowiedzeniem się jak wygląda sytuacja i czy ktoś wyczuł Lynette [...] – jak to maskowanie wyglądało?
- Co ty z ***orszaku mojej siostry się wyrwałaś? - prychną rozcierając szyję – co to ma znaczyć? Jakieś przekleństwo? Proponowałabym je napisać i na początku rozdziału uprzedzić o występowaniu wulgarnych zwrotów. Sposób zapisu nie jest komunikatywny dla czytelnika.
-To ****lamia- pomyślałem przypominając sobie że Minos mówił mi o tym spotkaniu – i tutaj to samo.
Rozdział XVI Intrygi Hadesu...
W całą sytuację wplątał Hekate, prosząc Olimpię o pomoc w uratowaniu Lynette. Tylko dlaczego bogini z taką łatwością im pomaga? Obszerny opis wyglądu i nawet zapachu kobiety (jestem pod wrażeniem tej części rozdziału. Najlepszy jak dotąd opis. Zawarłaś wszystkie elementy i szczegóły; czyta się z łatwością oraz przyjemnością). Występują tu szamańskie rytuały w celu ratowania Lynn, co raczej jest twoją ciekawą inwencją. W dialogu między Ethanem a Minosem dowiadujemy się, że Lynette jest zdrajczynią... Dlaczego nią jest? I z jakiego powodu ona nadal o tym nie pamięta?
Rozdział XVII Coś zawsze musi pójść nie tak...
Na Lynn rzuciła się Mantikora, która okazała się domowym zwierzątkiem bogini magii. Tylko dlaczego nie jakieś zwierzę z grona tych, które są jej atrybutami? Między innymi: krowa, dzik, wąż? Bohaterka została wyprowadzona z mieszkania i trafiła do Hadesu. Po drodze „podziwiała” widoki. Nudy na pudy, bo nic wnoszącego tutaj nie przeczytamy. Słabe, bardzo słabe zakończenie.
Na dole w nie mającej końca kolejce wolno posuwały się miliony, a może nawet miliardy na wpół przeźroczystych ludzi, o twarzach nie mających wyrazu. – Ogarnęła tyle ludu wzrokiem?
[...] odsłaniając trzy komplety długich i ostrych jak brzytwa kłów, gotowych przegryźć na pół ciężarówkę. – Skąd w tamtych czasach ciężarówka?
Świeciło tam miniaturowe słońce i wiał ciepły wiatr... – Skąd wie, że wiał tam ciepły wiatr skoro jej tam nie ma? Narrator pierwszoosobowy nie wie i nie widzi wszystkiego...
Nawet za klamkę robiła piszczel jakiegoś nieszczęśnika. – Też skąd to wie, skoro z daleka patrzy? A w mojej wyobraźni z dalekiego daleka.
- Takie starożytne pieniądze - Wyjaśniła szybko Hekate – wtedy dla nich to nie była starożytność, tylko normalne czasy. I dlaczego nazywają pieniędzmi? Podejrzewam, że miało to kompletną inną nazwę oraz wartość, jak np. ziarna kakao, sztabki złota, dukaty.
Były tam lalki, pluszowe misie, ale też dokumenty, zdjęcia itp. – Zdjęcia? w II w.?
Rozdział XVIII Podróż...
Nie musisz w każdym tytule używać wielokropka. Nadużywasz go.
Olimpia okropnie przeżywa utratę „przyjaciółki”. Dość szczegółowo to opisujesz i czytelnicy są w stanie odczuć jej emocje. Pełna emocji bohaterka postanowiła wykonać zlecenie w Kartaginie, które wcześniej jej przekazano (wyraźnie do tego fragmentu opisuje uczucia. Mamy dowód na bohatera z krwi i kości, a nie papierową postać). Wyruszyła na statek, gdzie działy się bardzo ciekawe rzeczy (w ogóle dość szybko przeszłaś do sedna sprawy. Krótki opis, co zabiera i hop! Znajduje się na statku, gdzie nas informujesz dopiero, że planowała akcję całą noc). Zastanawia mnie jedna rzecz – Oli trochę zwlekała z wykonaniem tej misji i nie zaczęła jej przygotowywać od razu po dostaniu listu, to skąd wiedziała, kiedy będzie jej statek, aby wyruszyć do Kartaginy, oraz, że akurat wtedy tam będzie „jej” człowiek? Wracając, Olimpia została zmuszona do szybszego opuszczenia pokładu, ponieważ pokazała nam swoją drapieżność – intrygująca szarpanina na koniec.
Rozdział XIX Tajemnica przeszłości
Ethan spotkał się z Persefoną (dziwne, że Hades nie robił większych problemów, pomimo problemów z Zeusem, o którym ani słowa nie wspominasz). Bogini zaprowadziła młodzieńca do lochów, gdzie powinna być Lynette. Niestety Persefona miała rację... Ethan powracał wspomnieniami do ich wspólnych chwil, o których Rose nie pamięta – i dlaczego, cholera, Rose?! Dalej tego nam nie zdradzasz! Trochę przyśpieszyłaś akcję – szukanie Hekate, biblioteka, osłabienie – w której czytelnik może się pogubić. Powinnaś odrobinę przedłużyć każdy z wątków. Nagle wspominasz o jakichś zamrożonych duszach, w tym dziecko, ojciec Lynn i jego żona... nie rozumiem tego wątku ani trochę. Napisany został strasznie chaotycznie. Z dalszych wariackich zapisków mogę wyczytać, że ktoś z rodziców Lynn miał związek z podróżami w czasie i ona też może takowe problemy mieć. Rozdział kończy się skrótowo opowiedzianym koszmarem Ethana i czytaniem ksiąg Hekate, o których nie mamy wielu informacji. Dziwne, że w wyobrażeniu miałam, iż wyniósł sporo tych ksiąg, a potem się okazuje, że były to wyłącznie trzy egzemplarze.
Ale jutro, bo teraz nawet patrzenie mnie boli. – Jak patrzenie może boleć? Mogą boleć oczy od zmęczenia, opuchniętych powiek etc.
Rozdział XX "(...) A zacznie się wszystko od niezgody..."
Ciekawe czy tak naprawdę wyglądały przesłuchania w tamtych czasach, czy to wyłącznie twój wymysł? Jakimi prawami kierowali się bogowie? Trochę o nich wspominasz, ale nie za wiele. Lynn nie polubi się z może przyszłym teściem. Dlaczego wszyscy uważają ją za zdrajczynię? Co taka bezbronna, młoda kobiecina mogła zrobić bogom?
Jej groteskowe oczy, szeroko otwarte z przerażenia tak bardzo przypominały mi przerażony wzrok Lynette z mojego snu – nie wiem, czy jest możliwe mieć „groteskowe oczy”. Jak już, to wzrok lub spojrzenie.
Na sali pojawiła się dziwna, zakapturzona postać, która była wręcz upiornie podobna do kobiety z mojego snu. Odrzuciła kaptur na plecy i oczom zebranych ukazała się kobieca twarz. – Trochę dziwna myśl. Niby kobieta ze snu i twarz kobiety (eureka!). Albo tak działa powtórzenie na odbiór tych zdań, albo naprawdę zdania są bez sensu.
Narracja trzecioosobowa – chyba za szybko zaczynałam być zachwycona poprawą pisania... Zostawię to bez komentarza, a ty przemyśl swój błąd. Najlepiej zajrzyj do pierwszej lepszej książki i zobacz, czy w ogóle umieszczane są tam informacje o narracji.
Rozdział XXI Bohater z zemsty.
Bez kropki w tytule.
Serio trzeba bawić się czasem? Co Ethan takiego jej zrobił razem z ojcem? Jeżeli dobrze zrozumiałam, udał się do Hekate, która ma ochotę go... zamordować? Tak, chyba tak można o tym powiedzieć. I nagle, jak staremu przyjacielowi, chętnie udzieliła mu pomocy. Przy takiej złości i chęci mordu powinna być wściekła, i to na parę dekad! Nie wiedziałam, iż Ethan ma wpływy u bogów (zwłaszcza żeńskich). Nie wierzę w to, że jego ojciec dał się nabrać na kłamstwa swojego syna. A tutaj właśnie odpowiadasz na moją niewiarę... Było wiadome, że z winem jest coś nie tak. Ta akcja w tym miejscu jest dla mnie niezrozumiała. Teść ją uratował? Przecież miała być zesłana na pola kary. A w dodatku Ethan ją nienawidzi? Przestałam to rozumieć.
On chciał zemsty teraz niedostępnej, czy Minosowi naprawdę to wystarczyło? – nie rozumiem tego zdania.
Podeszła do mnie, a ja przybrałem pozę wojenną – chyba pozę wojownika.
Rozdział XXII Burza
Wracamy do trochę normalniejszych, mniej zawiłych i spokojniejszych klimatów. Udało się Olimpii dostać na królewski okręt płynący w delegację na Sycylię. Widzę, że albo interesujesz się żeglarstwem, albo musiałaś poszukać informacji o tym, kiedy żagiel się rozkłada, a kiedy zwija. Osobiście tego nie wiedziałam, co jest wielkim plusem dla ciebie. Warto wplatać tak drobne, ale jak istotne elementy opisów. Bohaterka przypadkiem podsłuchała rozmowę dotyczącą jej osoby. Nikt jej nie ufa, co raczej było nie do uniknięcia. Tylko zastanawia mnie, jak przyjęli ją na statek ot tak sobie po prostu na służbę? Dziewczyna ma dylemat – chce odejść od tej tajemniczej organizacji, dla której pracuje, ale z drugiej strony wie, że gdy to zrobi, to ją zabiją. Za dnia, gdy chciała wyjść z pokoju, zauważyła, że nie jest w stanie. Drzwi stawiły jej opór, który w końcu udało się jej przełamać. Zostało jej jedyne... uciekać? No cóż, na płynącym statku jest to raczej trudne, a i tak nadszedł sztorm, więc ta czynność ją ominęła. Dziwne, że rozdział kończy się uspokojoną sytuacją, w dodatku Olimpia wraca do swojej kajuty, chcąc się przespać, jakby wcale przed chwilą nie była w niej zamknięta...
Rozdział XXIII On o czymś zapomniał, mi wróciła pamięć(do połowy)...
Tytuł jest beznadziejny.
Dlaczego Lynette zaczęła „żyć”? I dlaczego z n o w u czuje pustkę w głowie? To może jakiś inny rodzaj demencji? Możliwe, bo kto próbuje patykiem zrobić dziurę w prętach? Wpadamy w wir akcji (bijatyka z kobietą widmo), który ciężko idzie zrozumieć przez ilość błędów i niespójne zdania. I ten cudowny, przyszły mąż, Ethan, stał się potworem bez uczuć. Zaczął czuć to samo, co ojciec do Lynn – nienawiść, chęć zemsty. Taki w końcu powinien być syn Cieni. O! I ciemnowłosa przypomniała sobie Olimpię, pomimo pustki w głowie. Rozdział kończy się „wciągnięciem” Lynn do jakiegoś miejsca, co okazuje się jej dzieciństwem, jej rozmyśleniami.
Przewinęłam pamięć w tył i okazało się że pamiętam wydarzenia z czasu przed tym jak byłam w tej świątyni. – Czy można powiedzieć „przewinęłam pamięć w tył”?
Tylko najwięcej mam dziewięć lat w tych wspomnieniach... – Raczej „najwyżej mam dziewięć lat w tych wspomnieniach”.
Rozdział XXIV Ucieczka
Lynette ponownie ogarnia klaustrofobia, tak jak w poprzednim rozdziale. I nie wiem, dlaczego pamięta swoje dzieciństwo do sześciu lat, skoro wyraźnie powiedziała, że w swoim wspomnieniu miała dziewięć. Kontynuując, dziewczyna zostaje wyciągnięta siłą na spotkanie z Minosem, obecnie panem jej życia. Nie wiem, czy to mądre postępowanie, ale nasza bohaterka postanowiła kłamać w żywe oczy ex-teściowi, który chciał TĘ rzecz, a ona żadnego pojęcia nie miała, o czym on mówił (my razem z nią się nie dowiemy). Czym dłużej bohaterka przebywała w celi, tym szybciej zapominała, o czym myślała. Ktoś już próbował wniknąć do jej umysłu, lecz zauważył, że nie próbuje się temu poddać, to zaatakował ją tynkiem i ścianą (tak, tak to wygląda w mojej wyobraźni: Jednak nie dane mi było długo się tym cieszyć, ponieważ już za chwilę w moją stronę poszybowały ostre odłamki tynku i ściany). O dziwo z jej „więzienia” została ruina i potem się dowiadujemy, że to przez potwory, które biją się o Lynette (coraz ciekawiej)! Należały one zapewne do Hadesa i poszukiwały owej duszy dziewczyny, bo Minos ją ukradł. Czyż nie? W późniejszym czasie nasza bohaterka niestety musi uciekać przed swoim kochankiem (najpierw jest w stanie o niego walczyć, później po kłótni o niego uciekła, wpadła do dziury i w ten sposób musi teraz przed nim uciekać. Piękny melodramat).
Wprawdzie tylko do sześciu lat, ale to jednak postęp. – Dobrze, że chociaż do sześciu. Niektórzy, a raczej większość, nie pamięta wcale swoich pierwszych lat.
Na środku komnaty stał wysoki, blady mężczyzna, który najwidoczniej był tym całym „ Minosem”. – Umiesz używać prawidłowych cudzysłowów! Chociaż jedna dobra nowina od dłuższego czasu.
Rozglądając się dookoła obaczyłam jeszcze jedną postać stojącą przy ścianie, prawie całkiem skrytą w mroku. – Obaczyłam? To straszny archaizm.
To ten pokój tak na mnie działa, powinnam się była tego domyślić… Nagle poczułam lekkie drżenie. Uczucie wzmagało się, a do niego dochodziło jeszcze coraz głośniejsze dudnienie. – Czy ta przerwa jest specjalnie (zapewne trzeba wejść w link do rozdziału, aby zobaczyć)? Robi się kolejny akapit, a nie... to coś.
Wpatrywałam się w niego szklanymi oczami, a łzy groziły, że popłyną. – Ciekawa metafora, a dokładniej animizacja. Jednak raczej ciężka do wyobrażenia (łzy mafioza to jest coś).
Rozdział XXV Niechciany towarzysz
Miłe zaskoczenie, że Olimpia spokojnie dopłynęła na Sycylię. Dziewczyna ma okazję pobawić się w szpicla. Osoba, z którą płynęła na statku, wydała jej się nieco podejrzana. Śledziła ich jakiś czas, lecz po co, skoro potem, jak ich zgubiła i tak stwierdziła, że ma potrzebne wszystkie informacje? Niestety wieczorem Olimpia, uruchamiając swój instynkt łowcy i atakując jakiegoś biednego mężczyznę (poza tym, podchodzi to pod kanibalizm), została sama jego ofiarą. O dziwo, ten mężczyzna o imieniu Ischyrion informuje ją, że jej przełomowe odkrycie jest pułapką. Dlaczego ona ufa obcemu facetowi? Dlatego, bo jest legendą wśród szpiegów? I to, czego można było się spodziewać – mają „współpracować”, raczej nieoficjalnie, razem. Czyli on robi robotę, a ona się nie wpieprza.
Obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem i mruknął coś do siebie, wyciągając do mnie swoją popękaną dłoń w naglącym geście. – Dłoń raczej nie może być popękana, chyba że uległa złamaniu. Jak już to „popękana skóra”.
(mój stary został doszczętnie zniszczony przez sztorm) – W jaki sposób płaszcz mógł zostać zniszczony przez sztorm? Nic nie było o jego np. zaczepieniu się o jakieś deski czy inne rzeczy.
- Na razie nie, ale poradzę sobie. – Nie ma to sensu. Jak może nie mieć niczego na oku i sobie poradzić?
- Eh, nieważne –starał się wycofać – Może chodźmy do mnie, omówimy plan. – Niecna zachętka? A ona na to poszła. W końcu coś musi się dziać. Kobitka, dająca się skokietować pierwszemu lepszemu (a Apollowi się nie dała. Też mi coś!).
Podsumowanie:
Akcja opowiadania odbywa się pomiędzy IX a II w. p.n.e., bo istniała wtedy Kartagina, o której wspomniałaś. Dziwi mnie jednak ubiór bohaterki; dżinsy, Conversy... Tak się wyglądało w starożytności? Chyba że jest to pokazanie tych wspomnianych podróży w czasie, które gdzieś uleciały, bo ani razu o tym w opowiadaniu nie wspomniałaś (tyle, co na nagłówku). Jest to dla mnie nieprzemyślany zabieg, gdyż na pewno Olimpia i Lynette zorientowałyby się, widząc siebie nawzajem. A tak – zero realnej reakcji z ich strony. Warto przy tym punkcie wspomnieć o poważnym problemie, jakim jest jedność czasu. Do opisywania używa się albo czasu teraźniejszego, albo przeszłego. Ty używasz obu nawet w jednym zdaniu. Zdecyduj się na jeden i pilnuj go. Miejscowości są pobieżnie opisane, tylko wspomniane. Miło by było, jakbyś dodała więcej szczególików miejscowości, ludności, pogody oraz nie myliła faktów (np. z pieniędzmi)! Research, research i jeszcze raz research.
Bohaterowie różnią się cechami oraz charakterystycznymi reakcjami każdego z nich na kolejne wydarzenia. Występują u ciebie prześmiewczy bogowie z uwydatnionymi cechami, niekoniecznie pozytywnymi, co jest oryginalnym pomysłem, gdyż większość ludzi ukazuje ich jako lepszych ludzi (człowiek służył do zabawy losem). Taki zabieg pasuje do parodii i o to chodziło? Jeżeli nie, to nieźle skopałaś sprawę z charakterem bożków, którzy wszędzie są przedstawiani jako najlepsi, najwyżsi nadludzie itd. Masz strasznie infantylne postaci. I muszę powiedzieć, że wszystkie takie są. Od Lynette do Hadesa włącznie. Dlaczego zwykli śmiertelnicy zawracają im głowę jakimiś głupotami? Ethan to jeszcze rozumiem, ale co oni chcą od Olimpii? Lynette? Minos jako ojciec wyraża się bardzo prostacko, Hades jest miły i nie zwraca zbytniej uwagi, kto się z jego żoną spotyka. Najmniej widoczne jest to u Ethana. Wspomnę jeszcze o niskim poziomie intelektualnym postaci. Czy to celowy zabieg? Przy czytaniu tych rozdziałów przeszła mi przez myśl banda ludzi niemyślących i robiących totalnie to, co im się podoba. Powinnaś widzieć w nich ludzi. Tak powstały papierowe – czyli nudne, głupie, puste, bez duszy – postacie, nie z krwi i kości. Główni bohaterowie przez tyle rozdziałów wyraźnie się nie rozwinęli. Ich postawa psychologiczna pozostała raczej taka sama, jak na początku (nie licząc magicznej mikstury, która zaczarowała Ethana, przez co stał się mścicielem). Jedynie Olimpia przechodzi powolną metamorfozę. pojawiła się w niej iskierka wahania, czy zostać skrytobójcą, czy zrezygnować z owej pracy, bo ma tego dosyć. A także ukazuje dylemat dotyczący Lynn i poznajemy odrobinę jej życia oraz prawdziwe uczucia. Ethan i Lynette nie dorównują jej, poprzez tę zmianę oraz poznanie bohaterów, do pięt.
Narrację prowadzisz z różnych perspektyw. Zabrakło u ciebie zróżnicowania wypowiedzi bohaterów, swoistego wyrażania myśli przez nich oraz zgranej kompozycji między nimi. Przechodziłaś dość płynnie od jednego bohatera do drugiego, lecz równomiernie ich roli nie rozłożyłaś.
Dialogi masz beznadziejne. Brak poprawnego zapisu; nie wiadomo, kto mówi i często trzeba się tego domyślać. Zero emocjonalności, okropna papierowość. Każdy bohater powinien mieć swój własny sposób wypowiedzi. Nad dialogami musisz mocno popracować, bo niszczą spójność tekstu, a także odbiór jego spada diametralnie.
Wątki poboczne w przeciągu 2-4 rozdziałów się kończyły, co jest pozytywne. Jeden z głównych dość długo trwa, ten o amnezji Lynette. Po XXV rozdziałach jeszcze się nie wyjaśnił, ale bohaterka już coś sobie przypomina. Nie jest to przypadkiem na siłę przeciągane? Zwłaszcza, że trochę się w tym sama gubisz. Wcześniej wspomniałam o podróżach w czasie – powiesz mi, co się z nimi stało? Jeszcze ani razu do końca nam o nich nie wspomniałaś. Czytelnicy mogą snuć domysły, ale brak konkretów niczego nie ułatwia. Główny pomysł, widać, odleciał na bok. Tak się zdarza, jednak warto zmienić opis, aby nie zapowiadał czegoś, czego nie ma.
Styl masz raczej na niskim poziomie. Odczuło się niejednolitość stylistyki. Naprawdę masz szesnaście lat? Tekst jest napisany jakby przez ucznia z podstawówki. Podstawy interpunkcji, a także pierwsze kontakty ze zdaniami złożonymi zaczynają się bodajże w trzeciej klasie. Choć niektóre opisy naprawdę były na wyższym poziomie wiekowym. Gdybyś sprawdzała rozdziały i starała się pisać składnie (bo książki niby czytasz), to wyglądałoby to o niebo lepiej. W rozdziałach z tego roku widnieje lekka poprawa. Myli ci się szyk wyrazów w zdaniach, często zapominasz o podstawowych znakach interpunkcyjnych i jedno zdanie ciągnie się okrutnie. Nie wykorzystujesz zbyt wielu środków stylistycznych, a twoja pisanina jest wciąż nieukształtowana i wymaga wielu poprawek, i lat praktyki.
Słownictwo to samo. Są słowa z wysokiej półki, których ja osobiście nie znałam i musiałam sprawdzić znaczenia (np. obsydianowe, sarna kerynejska, chiton, morganit), ale masz tyle powtórzeń, używasz słów i zwrotów z języka potocznego, co psuje gdzieś tam przenikające dobre wrażenie.
Mimo że można zauważyć sporo moich zastrzeżeń, to opowiadanie jest oryginalne. Interesujesz się eposami? Bo występuje u ciebie motyw jednej osoby będącej ulubieńcem jakiegoś boga, który mu pomaga. I pomysł zachęca do czytania twoich wypocin, jednak wykonanie odpycha.
Opisy niektóre masz tak dobre, aż sprawiały radość, a niektóre są sztuczne, bez emocji, odpowiedniego doboru słownictwa i sposobu przedstawienia. Tak, jakby pisały to dwie różne osoby (i wiem teraz, że tak mogło być). Opisując, skup się na tym, jaki to ma być opis. Jeżeli jest to pewnego rodzaju wstęp, ważne są wszystkie zmysły – wzrok, węch, słuch, a także i smak. A jeżeli toczy się walka, to nikt nie będzie oglądał terenu wokół, podziwiając ptaszki, a raczej skupi się na zachowaniu oraz ruchach przeciwnika, a także swoich własnych odczuciach, np. czy go coś boli; potrzeba dynamizmu! Zapomniałaś o opisie bohaterów. Kojarzę znikome informacje, ale żadnych konkretów. Warto powracać od czasu do czasu do ich wyglądu, atrakcyjności, gestów. Tego bardzo mi zabrakło, bo nie mam żadnego obrazu w głowie (zdjęcia mają być pomocą dla ciebie, a nie pójściem na łatwiznę). Sceny opisywałaś z udziałem bohaterów, dzięki którym fabuła szła do przodu. Starałaś się przedstawiać ich myśli, uczucia, jak i zachowanie, wydarzenia z postaciami związane. Dałaś nam możliwość domyślania się niektórych faktów (co wspomniałam wyżej), lecz o charakterze bohaterów mówiłaś wprost, często nie ukazując wcześniejszych reakcji, abyśmy mieli chociaż nikłą szansę na podejrzliwość (np. z furiami Lynn, którą miała tylko jedną).
Widnieje u ciebie wyraźny brak pracy nad umiejętnościami pisarskimi. Nic a nic nie próbujesz się dokształcić w tym kierunku. Może m i n i m a l n i e potrafisz teraz napisać rozdział. Gdyby nie dobijały mnie błędy i styl, i w niektórych sytuacjach infantylność, to byłoby to nawet niezłe opowiadanie. Przygniotła mnie sztuczność i flegmatyczność. Bywało sporo nielogicznych momentów, a później brak wyjaśnień. Także pojawiły się nagłe przeskoki akcji. Pozytywne wrażenie po długim okresie czytania wywarł na mnie XV rozdział i opisana tam akcja. Także spodobały mi się przebłyski przypomnienia sobie, co było wcześniej, i łączenia wątków. Ten rozdział zaczął mnie zachęcać do dalszego poznania historii. Początki pisania były koszmarne. Ale im dalej, tym widzę lekką poprawę. Sporo pracy cię czeka, ale jestem dobrej myśli.
(23/50)
BŁĘDY
Prolog
Usiadłam, i ze zdziwieniem rozejrzałam się dookoła, zobaczyłam że znajduje się w dziwnym i podejrzanie znajomym miejscu. Nie przypominałam sobie skąd się tu wzięłąm i to mnie przerażało. Zszokowana wstałam i postanowiłam iść schodami ku górze obejrzeć to tajemnicze miejsce.
Nademną rozciągał się piękny, trochę poszarzały i zwięczony łukiem sufit, naokoło mnie stały rzędy obrośniętych mchem dużych kamiennych ław. – Znajduję. Zielony to powtórzenia. Wzięłam, nade mną, zwieńczony. Zapomniałaś przecinków lub wstawiłaś je w złym miejscu. Źle użyty przyimek. „Usiadłszy, ze zdziwieniem rozejrzałam się dookoła. Zobaczyłam, że znajduje się w dziwnym i podejrzanie znajomym miejscu. Nie przypomniałam sobie, skąd się tu wzięłam – przerażało mnie to. Zszokowana wstałam i postanowiłam iść schodami ku górze, aby obejrzeć to tajemnicze miejsce. Nade mną rozciągał się piękny, trochę poszarzały, zwieńczony łukiem sufit, a wokół mnie stały rzędy obrośniętych mchem, dużych, kamiennych ław”.
Było to dosyć małe (w porównaniu do reszty tego miejsca) pomieszczenie, więc gdy tylko obeszłam je dookoła skierowałam się ku krawędzi i oparłam ręce na zrobionej z brązu poręczy, ułożonej w pięknym wzorze. – Czy w ogóle jest sens w tym zdaniu? Najlepiej wyglądałoby to tak: „Było to dość małe pomieszczenie, w porównaniu do reszty tego miejsca. Gdy tylko obeszłam je dookoła, skierowałam się ku krawędzi i oparłam ręce na zrobionej z brązu, ozdobnej poręczy.
Około sześć metrów podemną moim oczom ukazała się reszta owej budowli, na samym przedzie przed gipsową pożłółkniętą ścianą stał wielki dziesięciometrowy jakby zupełnie nie dotknięty biegiem czasu posąg kobiety która była ukazana na ścianach. – „Około sześć metrów pode mną moim oczom ukazała się reszta owej budowli. Na samym przodzie, przed gipsową, pożółkniętą ścianą stał wielki, dziesięciometrowy, jakby zupełnie nie dotknięty biegiem czasu posąg kobiety, która była ukazana na ścianach”. Przedzie używamy najczęściej, jako idąc/będąc przed innymi, a przodzie jako na przedniej części czegoś. KLIK
Stała w dumnej postawie z łukiem w ręku i kołczanem na ramieniu, obok niej znajdowała się łania kerynejska cała z brązu. – „Stała dumnie z łukiem w ręku i kołczanem na ramieniu, a obok niej znajdowała się łania kerynejska, cała z brązu”. A to przypadkiem nie ta, na którą polowała Olimpia, gdy potknęła się o korzeń?
Włosy, łuk i strzały owej dziewczny były wykonane ze złota, sandały oraz kołczan z brązu, krótka do kolana przepasana na ramieniu, zwiewna szata z gipsu, a korona w kształcie sierpu księżyca z klejnotów. Cała skóra posągu była z połyskującego w świetle wieczora srebra.
Przed posągiem stały trzy wielkie srebrne misy,a po prawej stronie kobiety stał stół nakryty płóciennym obrusem. – „Włosy, łuk i strzały owej dziewczyny były wykonane ze złota, sandały oraz kołczan – z brązu. Nosiła krótką do kolan szatę z gipsu. Na głowie miała koronę w kształcie sierpa księżyca z klejnot. Cała skóra posągu w świetle wieczora połyskiwała srebem”.
Wszystko to znajdowało się na na obszarze kilkunastu metrów kwadratowych, było podwyższone o trzy stopnie schodów od reszty "komnaty", to miejsce które było głównym punktem (chyba) świątyni wyróżniało się tym, że wszystko tam było bogato zdobione z rozmaitymi wzorami i drogocennymi klejnotami, ścianę za posągiem obrastał gęsty bluszcz który zdołał się przedostać przez ukruszony kawałek ściany. – „Wszystko, co wybudowano na obszarze kilkunastu metrów kwadratowych, znajdowało się na podwyższeniu o wysokości trzech stopni schodów w przeciwieństwie do reszty „komnaty”. Miejsce, które było głównym punktem świątyni, wyróżniało się bogatymi zdobieniami, rozmaitymi wzorami z drogocennych klejnotów. Ścianę za posągiem obrastał gęsty bluszcz, który zdołał się przedostać przez ukruszone kawałki ściany”. To, co wy wstawiłaś jako cudzysłów, owym cudzysłowem nie jest. Prawidłowo zapiszesz go dzięki wykorzystaniu kodów na klawiaturze numerologicznej: Alt+0132 i Alt+0148.
Resztę pomieszczenia wypełniały kamienne ławy a na ścianach znajdowały się małe płaskorzeźby i ogromne okna przez które wpadały ostatnie promienie słońca, świątynia była wypełniona zapachem letniego deszczu i fiołków, które wystawały z każdej wnęki w ścianie i bujnie rosły w dwóch wielkich wazach po obu stronach wielkiego posągu.
– Jak mogą wystawać z wnęk fiołki i rosnąć w wazonach? „Resztę pomieszczenia wypełniały kamienne ławy, a na ścianach znajdowały się małe płaskorzeźby i ogromne okna, przez które wpadały ostatnie promienie słońca. Świątynia była wypełniona zapachem letniego deszczu i fiołków wystających z każdej wnęki w ścianie, jak również bujnie rosnących w dwóch wazach po obu stronach wielkiego posągu”.
Zdezorientowana poszłam schodami na dół i próbowałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam, ale w mojej głowie pustka, nie pamiętałam nic z mojego wcześniejszego życia. – „Zdezorientowana poszłam schodami na dół i próbowałam sobie przypomnieć, jak się tu znalazłam, ale miałam pustkę w głowie. Nie pamiętałam nic z mojego życia”. Nie możesz powiedzieć wcześniejszego, skoro bohaterka nie przechodziła reinkarnacji.
Wyszłam przez wielkie żelazne gdzieniegdzie pokryte rdzą wrota które skrzypiały przy nagłym ruchu jakby nikt ich nie otwierał przez wiele lat, każde skrzypnięcie roznosiło się głośnym echem po całej opuszczonej budowli, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę. – ODDECHU MI BRAKUJE. „Wyszłam przez wielkie, żelazne, gdzieniegdzie pokryte rdzą wrota, które skrzypiały przy nagłym ruchu, jakby nikt ich nie otwierał przez wiele lat. Każde skrzypnięcie roznosiło się głośnym echem po całej opuszczonej budowli, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę”.
Stare porośnięte mchem drzewa zdawały się mnie obserwować i złowrogo uginać swoje gałęzie przedemną, idąc dalej przez las próbowałam coś dojrzeć wśród złośliwie urodzajnych drzew i krzewów które skutecznie przysłaniały mi cały widok na las, szłam na oko z pięć kilometrów, powoli opadałam z sił i miałam ochotę usiąść na kamieniu i ryczeć, bo wydawało mi się,że wciąż krążę wokół tego samego miejsca chociaż na wszelkie sposoby zmieniałam kierunek, wciąż dochodziłam do tego samego głazu, czułam się jak w jakimś zaklętym labiryncie z którego nie da się wyjść,byłam już całkowicie wypalona z energii, że myślałam iż lepiej żeby mnie jakiś wygłodniały wilk zjadł niż bym miała powoli umierać z przerażenia, wycieńczenia, pragnienia i głodu! – No no, na blogu to tylko sześciolinijkowe zdanie, a w Wordzie tylko ośmiolinijkowe z połówką. „Stare, porośnięte mchem drzewa zdawały się mnie obserwować i złowrogo uginać gałęzie przede mną. Idąc dalej przez las, próbowałam dojrzeć cokolwiek wśród urodzajnych drzew i krzewów. Szłam około pięciu kilometrów, powoli opadając z sił. Kusiło mnie, aby usiąść na kamieniu i ryczeć, bo wydawało mi się, że wciąż krążyłam wokół tego samego miejsca; mimo że na wszelkie sposoby zmieniałam kierunek, to wciąż dochodziłam do tego samego głazu. Czułam się jak w jakimś zaklętym labiryncie, z którego nie dało się wyjść. Byłam już całkowicie bez energii. Pomyślałam, że lepiej byłoby, gdyby zjadł mnie wygłodniały wilk, niż żebym umarła z wycieńczenia, pragnienia czy głodu". Bez wykrzyknika, bo skoro nie ma energii, to i na krzyczenie sił nie znajdzie.
Gdy nagle między liśćmi zamajaczyły jakieś światła, iskierka nadziei na wydostanie się z lasu która z czasem wędrówki już przygasła, zapłonęła nagle oślepiającym blaskiem i na moje usta wpełzł delikatny, jaśniejący uśmiech szczęścia, że jeszcze trochę sobie pożyje. – Skoro coś się stało „nagle” to nikt nie powinien tego komentować tak długimi zdaniami. „Nagle, gdy między liśćmi zamajaczyły jakieś światła, iskierka nadziei na wydostanie się z lasu zapłonęła oślepiającym blaskiem, a na moje usta wpełzł delikatny, jaśniejący uśmiech szczęścia, że jeszcze trochę sobie pożyję”.
Na to właśnie wzgórze skierowałam swoje kroki, pomyślałam, że było to dość wysokie miejsce, które by górowało nad gęstymi koronami drzew. Szłam powoli rozglądając się uważnie - zdawało mi się, że jakaś czarna postać co chwile szybko przemyka wśród drzew najwyraźniej mnie śledząc... Szybko odrzuciłam te myśl, zwalając wszystko na zanik pamięci i ból głowy towarzyszący mi od czasu przebudzenia się w starej opuszczonej budowli. – „Na to właśnie wzgórze skierowałam swoje kroki. Pomyślałam, że to dość wysokie miejsce, które górowało nad gęstymi koronami drzew. Szłam powoli, rozglądając się uważnie. Zdawało mi się, że co chwilę jakaś czarna postać szybko przemykała wśród drzew, wyraźnie mnie śledząc... Natychmiast odrzuciłam tę myśl, zwalając winę na zanik pamięci i ból głowy towarzyszący mi od czasu przebudzenia w tamtej starej, opuszczonej budowli”.
Z nieskrywanym lękiem stanęłam na wzgórzu i ostatni już raz spojrzałam na całkowicie ginącą w mroku gęstwinę lasu, a zaraz potem pobiegłam na samą krawędź wzgórza, nie pozostawiało wątpliwości co było źródłem światła moim oczom ukazało się ogromne starożytne i legendarne miasto - Ateny. – „Z nieskrywanym lękiem stanęłam na wzgórzu i ostatni już raz spojrzałam na całkowicie ginącą w mroku gęstwinę lasu. Zaraz potem pobiegłam na sam wzgórza. Źródło światła nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Moim oczom ukazało się ogromne, starożytne i legendarne miasto – Ateny”.
Oniemiała wpatrywałam się w przepiękną nocną panoramę tego niesamowitego miasta, odetchnęłam z ulgą bo, znajdowałam się blisko cywilizacji, stwierdziłam, że tu mi nic już nie grozi i poczułam się bezpieczna. Jednak niesłusznie, bo już w następnej chwili poczułam ostry ból głowy skrzywiłam się, a potem była już tylko ciemność... – „Oniemiała wpatrywałam się w przepiękną, nocną panoramę niesamowitego miasta. Odetchnęłam z ulgą. Cywilizacja była tak blisko! [buduj stronę emocjonalną bohaterki] Stwierdziłam, że tutaj mi już nic nie grozi i poczułam się bezpieczna. Jednak niesłusznie, gdyż w następnej chwili dopadł mnie ostry ból głowy. Skrzywiłam się, a potem była już tylko ciemność”.
Rozdział I Kim ona jest?
(Pomijam rodzaje błędów, które przytoczyłam wcześniej)
Kim ona jest? – Zapisz to w prawidłowym cudzysłowie, który kopiujemy np. STĄD bądź wybieramy za pomocą klawiatury numerycznej [alt+0132 ; alt+0148]
- Wybieraj - powiedział
- Straciłeś żonę i chcesz jeszcze stracić córkę?- Mówił prowokacyjnie
– to jest dywiz (to na czerwono). Powinno używać się pauzy lub półpauzy: KLIK. Dwa pierwsze zdania wypowiada jedna osoba, to dlaczego zapisałaś je jedno pod drugim? „ – Wybieraj – powiedział. – Straciłeś żonę i chcesz jeszcze stracić córkę? – prowokował”.
-Może nie widujesz wielu ludzi zamieszkujących las ale jak nie zaczniesz dokładniej odpowiadać na pytania zadane tobie, to się źle dla ciebie skończy, bo to nie ja mam nóż przytknięty do gardła- odpowiedziała bezlitośnie, coraz głośniej mówiąc i coraz mocniej przyciskając nóż do mojego gardła. – Powtórzenia. Brak przecinków.
Odwróciłam głowę jak najbardziej w bok żeby nie zobaczyła mojej twarzy a jedna łza spłynęła mi po policzku i nieokazywanie uczuć poszło się szczekać, nie wiedziałam kim jestem obudziłam się w jakiejś hejtowej świątyni w środku lasu w którym się zgubiłam i ledwo co zmęczona głodna i wogóle wyszłam z tych rombniętych chaszczy po to żeby jakaś psychopatka rzucała się na mnie z nożem informując iż jestem na "jej terenie". – W ogóle. Rąbniętych. „Odwróciłam głowę jak najbardziej w bok, żeby nie zobaczyła mojej twarzy. Kilka łez spłynęło mi po policzku i nieokazywanie uczuć poszło się jebać. Nie wiedziałam, kim jestem. Obudziłam się w jakiejś beznadziejnej świątyni położonej na środku lądu, na którym się zgubiłam. Zmęczona i głodna wyszłam z tych przeklętych chaszczy po to, by jakaś psychopatka rzuciła się na mnie z nożem, informując mnie, iż jestem na jej terenie”.
- A przede wszystkim nie wiem czemu jak tylko mnie zobaczyłaś miałaś ochotę mnie zabić i koniecznie się dowiedzieć kim jestem, nic ci nie zrobiłam i nie miałam pojęcia że to miejsce jest czyjeś, więc ogarnij się i mnie puść- mówiłam coraz głośniej a na końcu się okazało że się na nią wydzieram. -No pięknie teraz na pewno mnie zabije- pomyślałam – A kropki na końcu zdania są tak magicznie zjadane. Nie używamy kolokwializmów, chyba że zależy ci na stylizacji środowiskowej. „– A przede wszystkim nie wiem, czemu jak tylko mnie zobaczyłaś, to wyglądałaś, jakbyś miała [bohaterka nie może wiedzieć, co chciała ta druga, może się domyślać] ochotę mnie zabić. Nic ci nie zrobiłam i nie miałam pojęcia, że to miejsce jest czyjeś, więc uspokój się i mnie puść – mówiłam coraz głośniej. W końcu zaczęłam krzyczeć”.
„No pięknie, teraz na pewno mnie zabije”. – Swoje myśli zapisujemy pochyłym fontem i albo jako dialog, albo dalszy ciąg tekstu. Zwracaj uwagę na wcięcia akapitowe.
Rozdział IV przygoda nad rzeką
- Widziałaś tą ... kobietę? – Tę kobietę.
Rozdział V Gdy otacza cię mrok...
Ona zaś nawet na mnie nie spojrzała, siedziała na ławce ze wzrokiem wbitym w swoje żałobne jedwabne rękawiczki, położone na głęboko-czarnej kopertówce – „Ona zaś nawet na mnie nie spojrzała. Siedziała na ławce, ze wzrokiem wbitym w swoje żałobne, jedwabne rękawiczki położone na czarnej kopertówce”.
Jedna łza... Jedna łza... Jedna łza.................. – Czy jeśli wykorzystasz tyle kropek, to zmieni to znaczenie zdania? Wystarczyło napisać „Jedna łza...”, nie musisz wstawiać trzech słów i namnożeń kropkowych, bo czegoś takiego nie ma (istnieją tylko wielokropki składające się z trzech kropek). Pamiętaj, w książkach nie ma echa, jeżeli o tym nie napiszesz.
I wtedy wśród szumu wiatru usłyszałam męski głęboki gło – nie zjadamy liter.
Wokół placu zabaw piętrzyły się bloki wysokie na 50 metrów a przed, główna ulica którą cały czas przejeżdżał jakiś samochód. – „Wokół placu zabaw piętrzyły się bloki wysokie na pięćdziesiąt metrów, a przed nimi, główną ulicą, cały czas przejeżdżał jakiś samochód”.
Rozdział VI Spacer po starożytności
Który uderzył w moją twarz i całe ciało, poczułam rozrywający ból i wydałam z siebie ostatni przeraźliwy pełen bólu wrzask. – „Który uderzył w moją twarz. Poczułam rozrywający ból i wydałam z siebie ostatni, przeraźliwy, pełen bólu wrzask” albo „Który uderzył w moje ciało [...]”. I po „ostatnim” powinnaś coś dodać, bo brzmi, jakby umarła.
Olimpia używała dużo nie zrozumiałych dla mnie określeń na przykład jak "Hades" co to jest??? I czy jest więcej takich stworzeń jak Senny żar?? – „Olimpia używała wielu niezrozumiałych dla mnie określeń, na przykład „Hades”. Co to jest? I czy istniało więcej takich stworzeń jak Senny Żar?”.
- Co to jest Hades i czy w tym świecie jest dużo takich Sennych żarów i Mroków które chcą moją dusze??- spytałam poirytowana – „– Co to jest Hades i czy w tym świecie istnieje dużo takich Sennych Żarów oraz Mroków, które chcą mojej duszy?”.
-Zaraz wejdziemy do miasta udawaj że jestem staruszką żeby nikt mnie nie rozpoznał, najpierw udamy się do Amaranty a potem na agore - powiedziała zakładając duży kaptur na głowę. – „– Zaraz wejdziemy do miasta. Udawaj, że jestem staruszką, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Najpierw udamy się do Amaranty, a potem na agorę – powiedziała, zakładając duży kaptur na głowę”.
Rozdział XIV Ruiny myśli, życia i świątyni...
- A propos, nie żeby było mi źle ale mogłabyś zejść ze mnie?-spytał unosząc brew i nonszalancko się uśmiechając
– jak używamy słów z obcego języka, zaznaczamy pochyłą czcionką.
Raczej nie zamierzam sprawdzać całości rozdziałów, bo prolog mi wystarczy. W każdym masz te same rodzaje błędów. Prolog prawie cały przekopiowałam do oceny, a reszta wcale się nie wyróżnia ilością pomyłek.
Wystąpiły u ciebie błędy ortograficzne. Raczej nie muszę tłumaczyć? Aby ich uniknąć, uważnie się przyglądaj, czy Word bądź Blogger nie podkreśla na czerwono jakiegoś słowa. Jeżeli tak – upewnij się, czy jest mu nieznane, czy jednak to błąd w pisowni. W sytuacji, gdy nie jesteś pewna danego słowa, to lepiej sprawdź je w słowniku, np. na sprawdzonych stronach w Internecie, takich jak PWN.
Źle używasz przyimków, taki jak naokoło, wokół, dokoła. Tak jak wspomniałam wyżej, sprawdź w słowniku znaczenie słów, jeżeli nie jesteś przekonana, czy aby na pewno pasuje do opisywanej sytuacji.
Bardzo dużo występuje w twoim tekście powtórzeń spójników i oraz a, a także innych wyrazów. Może znajdziesz w domu słownik synonimów bądź wyrazów bliskoznacznych. Jeżeli nie, to ponownie skorzystaj ze sprawdzonych stron np. KLIK w poszukiwaniu zastępstwa dla konkretnego wyrazu. Niektórych powtórzeń nie da się uniknąć, lecz te, które można – zamieniamy. W innym wypadku musimy zmienić konstrukcję zdania lub coś pominąć, bo powtórzenia, które nie są zabiegami stylistycznymi, to błąd.
Już wspominałam o poprawnym zapisie dywizów, pauz oraz półpauz. Odsyłam do jednego z artykułów na ten temat KLIK.
Najobszerniejszy temat dotyczy poprawnego wstawiania przecinków. Warto, abyś przeczytała o tym w słowniku ortograficznym, ale także od czego jest Internet? Jeden ze sprawdzonych serwisów opisujących problematykę interpunkcji znajdziemy TUTAJ. Jednak najbardziej zachęcam do zapoznania się z tym tematem w słowniku ortograficznym.
Występuje u ciebie kłopot z zapisem dialogów i myśli bohatera. W ogóle nie stosujesz żadnych zasad, a swoje własne. Odsyłam do artykułu maximilienne na WK: KLIK.
Tytuły zapisujemy w cudzysłowie i to tym poprawnym.
Nie używamy kwadratowych nawiasów zamiast zwykłego nawiasu. Tu także odsyłam do krótkego i jasnego artykułu Katarzyny Kupracz: KLIK.
Błędnie dodajesz „tą” i „tę” w bierniku. Powinno się używać formy „tę”, np. tę książkę. A „tą” w narzędniku, np. z tą książką.
Nie stawiasz kropek na końcu zdań. Brak odstępów między słowami oraz zdaniami lub ich za dużo.
Zapominasz także o końcówkach „ę” oraz „ą”. Tego raczej nie muszę Tobie tłumaczyć.
Błędów, nie da się ukryć, jest dużo. I zapewne większość z nich wynika z czystego lenistwa, co się łączy z brakiem chęci sprawdzenia tekstu przed publikacją. Zalecam zacząć to robić, bo przez takie pozornie małe błędy czytelnicy się zniechęcają. A świadczy to także o dojrzałości autora. I na pewno znajomość zasad pisowni się przyda w codziennym życiu.
(2/10)
RAMKI
Szablon ma układ trójkolumnowy. Po lewej stronie znajdują się linki do blogów specjalistycznych, informacja „o mnie”, ankieta „jak oceniacie naszego bloga?” i „lista fajnych blogów”. Po prawej mamy archiwum, obserwatorów, „Google+ Followers” i liczbę wyświetleń. Nad kolumnami widnieją strony: „Strona główna”, „Bohaterowie”, „One shoty”, „Nagłówki na bloga :)”, „Pytania”.
Zajmijmy się najpierw lewą stroną. Listę linków ustawiłabym w bardziej estetyczny sposób (nie jest to trudne, wystarczy dodać odpowiedni gadżet, wpisać nazwę i odnośnik w należytych miejsach). Ankietę zlikwidujcie albo zróbcie nową, bo wisi na stronie bez możliwości zagłosowania i wprowadza dodatkowy zamęt. Nazwę listy zmieniłabym na „polecam”, dodatkowo zostawiając tylko adresy blogów, ponieważ macie ich dużo i strasznie się rozciąga. Ewentualnie poszerzcie lewą kolumnę, w ustawieniach strony jest taka możliwość. Na waszym miejscu zmniejszyłabym ilość wyświetlanych postów na stronie do minimum – sześć postów na głównej to za dużo! Jeżeli ktoś będzie miał ochotę zobaczyć wcześniejsze posty, poradzi sobie dzięki archiwum lub funkcji „starsze posty”. Z prawej za to przesunęłabym liczbę wyświetleń nad archiwum albo w ogóle ją usunęła. Obserwatorów i followersów można zostawić lub przenieść na sam dół. A teraz przejdźmy do omówienia podstron:
Bohaterowie – osobiście jestem przeciwniczką owej zakładki. W książkach z reguły nie wstawia się listy bohaterów, a co dopiero zdjęcia (chyba że w książkach dla dzieci). Jednak na blogach to często spotykana podstrona. Nie wstawiałabym zbyt wielu bohaterów – ograniczyłabym się do minimum; dwie, trzy, maksymalnie cztery osoby. Podałabym jak najmniej informacji, ponieważ większości czytelnicy mają się dowiedzieć z treści rozdziałów, prawda? Wstawiajcie po jednym zdjęciu. Błędy:
brązowe długie włosy, duże ciemne oczy, śniada cera, pełne usta – „brązowe, długie włosy, duże, ciemne oczy, śniada cera, pełne usta”.
Młoda, dobra, niekiedy głupio odważna i impulsywna, zmieszana całym swoim życiem którego nie pamięta. Ale z czasem odkrywa coraz więcej mrocznych tajemnic i dawnych przewinień swoich i swojej rodziny..., jest silna, mądra i niesamowicie radzi sobie w walce ale czy uda się jej zapobiec temu przez co zginął jej ojciec? Czy nie przezwyciężą jej, jej własne wady i słabości? Wydaje się bezsilna jako zwykły człowiek do stania przeciw siłom hadesu, ale nikt nie wie, a na początku nawet ona sama że ma w swojej obronie wielką boginię... – Ło matko. Na różowo zaznaczone zdania, których sensu nie zrozumiałam. Na pomarańczowo mniejsze bądź większe pomyłki. Cały tekst do poprawki. Błąd na błędzie, pomieszanie całości...
wysoki, kruczoczarne włosy,morskie,lazurowe oczy,bladoróżowe usta i blada cera. – Nie mogą być i morskie, i lazurowe oczy. Brak spacji po przecinkach.
Władający mocami Hadesu syn pradawnego króla jest opanowany i potrafi racjonalnie myśleć. Jest Poddany ojcu i myśli że ma dobre plany, lecz z czasem odkrywa że jego celem jest śmierć Lynette i zdobycie władzy. No właśnie Lynette... To dość skomplikowana sprawa. Początkowo nic dla niego nieznacząca dziewczyna staje się bardzo bliska jego sercu, nagle znika, bez śladu. Jego ojciec próbuje mu wytłumaczyć, że zwróciła się przeciwko nim, lecz on nie ma zamiaru w to uwierzyć. Z czasem udaje mu się ją odnaleźć... – Tak jak wcześniej – cały tekst do poprawki.
Złota blondynka o kręconych włosach i szafirowych oczach, raczej niewysoka – Złota? Złota kobieta? Czy o złotawym odcieniu włosów? Kropka na koniec.
Tajemnicza, niebezpieczna i nieufna dziewczyna która zaprzyjaźnia się z Lynett. Nie mówi więcej niż to potrzebne i zawsze zachowuje samokontrolę (w przeciwieństwie do Lynette) jest chłodna w stosunkach z ludźmi. Ma raczej kryminalną przeszłość o której dowiecie się czytając opowiadanie, poszukują ją w całej Grecji pod oskarżeniem sprzeciwiania się rządowi i dużej niesubordynacji. Ale pod maską chłodu i arogancji kryje się wrażliwa dziewczyna z ambicjami na przyszłość kobiet tak dyskryminowanych w jej ojczyźnie, która za wszelką cenę zamierza wywalczyć tyle ile może i zostawić ten świat choć trochę lepszym. Lepszym by spełnić to czego chciał BP. – To jest informator czy opis? Zła interpunkcja. Niepotrzebne porównania. „[...] o której dowiecie się czytając opowiadanie [...]”, unikamy takich wtrąceń. Pomieszanie stylu opisów. BP? Żadnych skrótów. Konkrety! Całość do poprawki (zalecając usunięcie wszystkich opisów).
One shoty – piszemy z dywizem. Na twoim miejscu opowiadania niezwiązane z fabułą wstawiałabym jako główną notkę, a tutaj dodawała wyłącznie odnośniki do danych postów. Po co tyle zdjęć? W dodatku są chaotycznie wstawione. Nie będę sprawdzać tego one-shota, ponieważ błędy ma te same, co w głównym opowiadaniu.
Nagłówki na bloga :) – czy naprawdę ta podstrona jest potrzebna? Na twoim miejscu bym ją usunęła. A jeżeli zależy ci na publikowaniu swoich prac, to zmień nazwę na „nagłówki”. Unikamy emotikon. Czy te nagłówki są dla innych? Jeżeli tak, napisz o tym, że pozwalasz wykorzystywać swoją pracę. I nagłówki na bloga, nie do bloga (błąd pojawił się w treści).
Pytania – unikamy emotikon! Jezus Maria. Po co tyle... namnożeń kropkowych? Po co tyle znaków zapytania? Po co dłuuuuuuuugie słowa? Nie pisz tak, jeżeli bierzesz własną twórczość na poważnie.
Strony, jakie mogłabyś dodać to:
autor – trochę informacji na swój temat, o zainteresowaniach, co cię skłoniło do pisania blogów i tym podobne. Czytelnicy są zachwyceni możliwością poznania ciebie bliżej. W tej zakładce warto zaznaczyć, że jest was więcej niż jedna i aby każda oddzielnie napisała o sobie.
spam – miejsce, gdzie osoby chcące się zareklamować będą wstawiać komentarze.
historia (albo „o blogu”) – można, lecz nie jest to obowiązkowy punkt. Nie wypisuj tutaj całej fabuły, jedynie np. gatunek, tytuł opowiadania, w jakim czasie się dzieje akcja, kiedy stworzyłaś bloga, przewidywana ilość postów, informacja o czym jest opowiadanie, i tym podobne.
(1/4)
DODATKOWE PUNKTY
Doceniam tworzenie własnych nagłówków.
(1/3)
PODSUMOWANIE
Uzyskałaś 31 na 80 punktów możliwych. Jest to 38,75%, co równa się ocenie: fatalny z plusem.
Nie ma co się martwić tym wynikiem. Dużo pracy was czeka, a wiem, że będzie widoczny rezultat. Macie niebanalny pomysł na opowiadanie – doskonalcie się, aby wyszło wam lepiej, byście dzięki temu zyskały jeszcze większe grono czytelnicze, bo macie na to szansę.
Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo za wystawienie opinii i oceny, i za pracę jaką Cię to na pewno kosztowało. Wiem, że blog wymaga jeszcze bardzo wiele pracy, ale cieszę się że są chociaż minimalne postępy. Szczerze twoje opisy rozdziałów bardziej by mnie by zachęciły do czytania bloga niż ich rzeczywista zawartość. Cieszę się że wypowiedziałaś się z każdej strony o błędach i mam nadzieję że to pomoże. Postaram się poprawić dialogi i resztę błędów o których wspomniałaś. Moją piętą achillesową zawsze była interpunkcja, ale nigdy się za to na poważnie nie zabrałam, co było błędem. W samej mojej wypowiedzi pewnie jest pełno błędów których nie widzę i nie potrafię poprawić. Ogólnie uświadomiłaś mi jak wiele aspektów trzeba poprawić, i tak naprawdę nawet nad najmniejszymi rzeczami pracować. Na pewno wezmę sobie do serca wszystkie rady i wyperswadowane mankamenty. Już nawet zdobyłam betę który regularnie będzie sprawdzał wszystkie niedociągnięcia i defekty .
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuje za wkład włożony w tworzenie tej oceny i pozdrawiam
(w imieniu wszystkich autorek bloga)Mima
PS Jeżeli za jakiś czas przypomnisz sobie o tym blogu i będziesz miała chęć wpaść, to cenna będzie chociaż krótka wiadomość o poprawie która jak mam nadzieję niebawem nastąpi
PS2 Mam nadzieję że moja wypowiedź nie brzmi zbyt sztucznie, chociaż trochę tak mi się wydaję. Nie chciałam załamywać autorki opinii przynajmniej tą wypowiedzią :D (jedna ostatnia emotikona do wybaczenia)
a jeszcze propos tych gwiazdek w XV rozdziale to miały być odnośniki ale źle to wyszło, dlatego nie praktykowałam tego później
UsuńNie zabraniam pisania emotikon :) Ale w opowiadaniu bym się ich wystrzegała. W komentarzach, jak najbardziej jest to praktykowane.
UsuńBardzo cieszę się, że pomogłam. Z chęcią zajrzę od czasu do czasu i wypowiem się na temat waszego tekstu. Na pewno ucieszą mnie widoczne nawet najmniejsze zmiany w sposobie pisania.
Raduje mnie fakt, że się nie zraziłyście, więc życzę powodzenia i... do dzieła!
Cześć! Dostałam komentarz, że zapomniałam wstawić na bloga linku do Waszej strony. Faktycznie, mój błąd. Wszystko już poprawione.
OdpowiedzUsuńZapraszam ponownie :)
https://hauntedunicorn.blogspot.com/
Radziłabym informować o większej ilości autorów oceniających lub stworzyć oddzielne konta na Bloggerze, albo zmienić nazwę autora na wasze nicki, którymi się podpisujecie w postach (możecie zamienić na Mima, i Zonia, i Juliet zamiast godności bohaterki opowiadania).
OdpowiedzUsuńLOOOOOOOOL!
Zaintrygowała mnie nazwa opowiadania „Między dwoma światami”. W rzeczy samej jest to napis na belce, a nie adres strony.
No nie może być!
Adres to katastrofalna katastrofa! Nie mówiąc już o braku myślników oddzielających słowa, aby można było chociaż normalnie go odczytać, to w dodatku jest za długi i bezsensowny. „Lynette Rosvelt na Olimpie” – to połączenie twojej nazwy (nie wypowiem się na temat błędu w drugim członie) z miejscem akcji w opowiadaniu.
No tak, lepsza opcja to Mima, Zonia i Juliet, totalnie. xD
lub po prostu występuje u niego rozdwojenie jaźni.
Dwa światy = rozdwojenie jaźni. Yup.
czytelnika atakuje nagromadzenie bodźców wzrokowych spowodowanych przez font, nagłówek, szablon, tło i przejrzystość.
Bowiem font, nagłówek i tło to nie są składowe szablonu, a przejrzystość nie jest jego cechą, o nie, dlatego trzeba je wymienić OBOK szablonu, każdy to wie. ;D
jakbyś w podstronie „bohaterowie”
Brak wielkiej litery w nazwie podstrony.
To słodkie, że tak szczegółowo opisujesz szablon. Autorki na pewno nie wiedzą, co mają na swoim blogasku i są ci wdzięczne za wyjaśnienie.
O szablon czy nagłówek możesz zgłosić się do szabloniarni
Po.
Przynajmniej dzięki temu zyskasz ładny wygląd, a czytelników to na pewno przyciągnie do przejrzenia zawartości bloga.
Jej wygląd przyciągnie, no tak. xD
Sądzisz, że pierwsze co przyszło by ci do głowy w takiej sytuacji to miejsce zamieszkania?
Przecinek przed co i to. ?? Przyszłoby.
Wyszłam przez wielkie żelazne gdzieniegdzie pokryte rdzą wrota które skrzypiały przy nagłym ruchu jakby nikt ich nie otwierał przez wiele lat [...]. – wyszła z pokoju czy na zewnątrz?
No jak patrzę na te wielkie żelazne wrota, to od razu widzę pokój, yup.
Skąd stwierdzenie, że świątynia jest w lesie skoro nie wyszła na zewnątrz?
Przecinek przed skoro.
moim oczom ukazało się ogromne starożytne i legendarne miasto - Ateny. – Skąd te światła i nagłe stwierdzenie, że to właśnie to miasto?
Cechy charakterystyczne, mówi ci to coś?
Jednak niesłusznie, bo już w następnej chwili poczułam ostry ból głowy skrzywiłam się, a potem była już tylko ciemność... – Dobrze, że zdążyła się jeszcze skrzywić. Normalnie człowiek raczej nie miałby na to czasu.
Bo skrzywienie się trwa pół godziny, yup.
Rozdział I Kim ona jest?
Tytuł rozdziału dajemy w cudzysłów lub zapisujemy go kursywą.
A jakby go zapisała po myślniku, to co byś zrobiła?
nie wiem kto i do kogo mówi.
Przecinek przed kto.
Sposób na jego uniknięcie – skopiować tekst do WordPada, skopiować tekst z niego i wklej do posta
Wkleić.
Nie ma sensu kopiowania zdań z poprzednich rozdziałów. Takie zabiegi raczej stosuje się w serialach, by przypomnieć, co się działo.
W serialach kopiuje się zdania z poprzednich rozdziałów? Och.
- Jak znalazłaś się na mojej posesji? – Posesja to raczej jak jest dom. Tutaj mówiłaś o lesie. Nie każdy synonim jest dobry – trzeba sprawdzać znaczenie, jeżeli nie jest się go pewnym. Tutaj użyłabym: „obszar”, „ziemia”.
http://sjp.pwn.pl/sjp/posesja;2572168.html
A jak już robisz wtrącenia, to zwykłym nawiasem, nie kwadratowym.
No popatrz, a ty wyżej użyłaś kwadratowego. ;)
Zrezygnowałaś od cytowania ostatnich zdań poprzedniego rozdziału
Zrezygnowałaś z.
Tyle z tego mogę wywnioskować, że, mając sześć lat, poznała starszego eleganckiego mężczyznę o imieniu Stefan (widać, że pedofilia się szerzy).
KWASERIO? Każdy dorosły facet, którego pozna dziecko, jest z automatu pedofilem? Aha.
Gawędziliśmy jeszcze przez chwilę gdy zaproponował mi coś dziwnego – i co biedny czytelnik ma sobie w tej sytuacji pomyśleć? Propozycja „czegoś dziwnego” od starszej o wiele lat osoby do małej dziewczynki.
UsuńYyy, na przykład to, że kolo ma supermoce, w końcu to opcio o olimpijskich bogach czy cuś? Ale nieeeee, to na pewno pedofil, w końcu wszyscy faceci to zboczeńcy, apfu!
Lynn (nie wiem, dlaczego zdrabniasz jej imię w taki sposób, skoro ma przez jedno „n”, ale niech ci będzie)
A dlaczego nie? To całkiem naturalne. http://www.behindthename.com/name/lynn
że jakoś nie zmartwiła się żadna z nich, iż Olimpia jest poszukiwana.
Ta składnia, to obowiązkowe iż...
Samo udawanie staruszki miałoby podziałać i ominąć strażników
Udawanie staruszki mogłoby ominąć strażników? Och.
- Teraz jesteśmy już w domu więc możesz mi pokazać co jest w tej paczce...- powiedziałam robiąc słodkie oczy – w mojej wyobraźni wygląda to przerażająco...
Yyy, współczuję.
Ciekawe, po wuj streszczasz opcio. Czyżbyś sądziła, że autorki nie wiedzą, co napisały? Plus w tym całym streszczeniu mieszasz czasy, bardzo to słabe.
Starała się podejść przeciwnika i go obezwładnić gałęzią, lecz los jej nie sprzyjał. Zaskoczeniem jest, iż nieznajomy użył imienia bohaterki.
Zablokował nim cios gałęzią, skubaniec.
Nasza Lynn wpadła w stan nerwicy poszokowej (czyt. histerię).
Lolwut.
[...] magicznym sposobem wsiąknąć w drzewo, żeby ten " ciemny facet " mnie nie znalazł. – Powiało rasizmem...
No nie wiem, mnie się skojarzyło z głupotą. ;)
ubrany na czaro
Czarno.
Lynetta znowu siedziała przed domem
Lynette.
Olimpia postanowiła zdobyć informację na temat tajemniczego mężczyzny
Ale tylko jedną.
która nie chciała ich przekazać Koleżanka zdradziła
Brak kropki.
Do morderstwa nakłoniła ją pragnienie pomszczenia matki
Ta pragnienia ją nakłoniła?
jednak tajna organizacja daje jej coraz częściej zleceń skrytobójczych
Tajna organizacja daje jej coraz częściej zleceń. Znów zaczynasz pisać po polzkiemu?
jednak tajna organizacja daje jej coraz częściej zleceń skrytobójczych, wbrew jej woli. Olimpia przygotowuje kolację dla nich
Dla tych zleceń przygotowuje kolację? A może dla kolesi z tajnej organizacji?
Widać, że szybko przeszło do rzeczy.
I się zobojniaczyło przy okazji.
Borze, myślałam, że czasy pisania łocenek strumieniem świadomości już dawno za nami...
potem puścił moje ramiona, odwrócił się i w geście irytacji złapał za głowę – za czyją głowę złapał?
Użyj mózgu, Luke. ;)
Chyba że taki był zamysł i pomysł na bohaterkę.
Dorzuć jeszcze parę synonimów. ;)
Tutaj zaczynamy patrzeć oczami tejże bohaterki.
W następnym rozdziale będzimy patrzeć jej uszami.
ognisto-zieloną kulę
Lol, jaką?
zaczęła się walka płci.
KWACO. xD
Taki kamień napędzony męską siłą, który uderzył kobietę w plecy, doprowadziłby zapewne do zatrzymania tchu.
Gniję razem z kanapą i podłogą. xD
rzucenia się na jej „chłopaka” i innych, mniej ważnych przewinień.
Wsadzenie komuś noża w brzuch mniej ważnym przewinieniem. <3
Ale to, że Lynette rzuciła się z kijem, to już nikt nie wspomni, iż chciała ich jeszcze dobić.
Borze.
A wcześniej blondynka dostała za to, że odbiera jej faceta... to po co zostawia ich samych?
No tak, bo jak zostawisz faceta bez opieki, to się momentalnie zacznie gzić z pierwszą lepszą. xD
W tak majestatycznej chwili, gdy dziewczę doganiało leśną zwierzynę (raczej Hermes musiał użyczyć jej swoich butów), potknąwszy się o korzeń, wysmarowała się w wilgotnej trawie.
Serio, ktoś to w ogóle czytał przed publikacją? Bo już mnie czoło boli od facepalmów.
pojawił się Apollin.
Nope, w mianowniku występuje tylko forma Apollo.
którego zaczęła obwiniać za całą sytuację.
Obwinia się o coś, nie za coś.
Chyba „nie dowierzam własnym oczom”, to znany frazeologizm.
Po wuj ten przecinek?
będąc w II w.p.n.e?
Brak spacji przed p.n.e.
Ciekawe jest spostrzeżenie uważania się za chorą psychicznie.
UsuńSpostrzeżenie uważania się, aha.
postanowiła zejść na dół
Ale potem zmienia zdanie i postanawia zejść na górę.
Dziewczyna przeżywała wszelakie doznania katuszy
Borzeborzeborze...
Niestety dziewczę odleciało w objęcia Morfeusza. Czy jeszcze się obudzi?
Kwaserio, to jest jakiś megatrolling, to nie może być pisane na serio...
dlaczego bóg bandażuje i nim leczy
Czym leczy? Jeżu jak byku, dziewczyno, kiedy ty przestaniesz bełkotać?
i, jak ranna dała radę atakować?
WTH?! Z jakiej racji wstawiłaś tu przecinek?
Dziewczyna zaczyna tracić na jego punkcie głowę
Traci się głowę dla kogoś. Na czyimś punkcie można oszaleć.
Informuje nas narrator będący Ethanem, że musiał spowić dziewczynę swoim mrokiem
Raczej jakąś nędzną podróbką Mistrza Yody.
i za razem niewidzeniu.
Zarazem.
Jakby to były cytaty z książek, twoje własne czy znanych twórców to, co innego.
Drugi przecinek powinien stać przed to.
JKJP, TA ŁOCENKA TO JEST JAKAŚ KPINA...
który zarządził zamknięcie ją w lochach
Jej.
A w mojej wyobraźni z dalekiego daleka.
Jeżu jak byku...
to skąd wiedziała, kiedy będzie jej statek, aby wyruszyć do Kartaginy oraz, że akurat wtedy będzie „jej” człowiek?
Ostatni przecinek powinien stać przed oraz.
Rozdział kończy się skrótowo opowiedzianym koszmarem Ethana i czytaniu ksiąg Hekate
Rozdział kończy się czytaniu ksiąg. Aha.
Młody mężczyzna okazał się nie dość sprytny, na jakiego mógłby wyglądać.
Ja pierdolę, tego serio nikt nie czytał, nie wmówicie mi, że było inaczej. Przecież ta łocenka to jest jakiś koszmar. 2/3 to pełne błędów streszczenie, reszta to jakiś bełkot z dupy...
Książki od Hekate niewiele mu powiedziały, których w końcu miał niewiele.
KRRRRWASERIO.
Ethanowi zostało mu wyłącznie
No ja nie wiem, naćpałaś się przed napisaniem tej pożal się Borze łocenki?
Trafił na odbywające się przesłuchanie, dotyczącą Lynette.
Albo schlałaś?
albo naprawdę zdania są bez sensu.
Jak i cała ta łocenka. Serio, cofam się w rozwoju, jak to czytam.
Teściu ją uratował?
Teściu ją pieściu na podeściu.
On chciał zemsty teraz niedostępnej, czy Minosowi naprawdę to wystarczyło? – nie rozumiem tego zdania.
Ja mam wrażenie, że nie rozumiesz ani tego, co czytasz, ani tego, co piszesz...
iedy żagiel się rozkłada, a kiedy chowa.
Żagli się nie rozkłada ani nie chowa.
jak przyjęli ją na statek od tak sobie
Ot tak. Jeżu, naprawdę się cofam w rozwoju, jak to czytam. To jest poziom Rajku...
Ważni ludzie zawsze mieli przy sobie zaufaną kadrę.
Oesu.
Klaustrofobia jest przy zamkniętych pomieszczeniach, a ona przecież ma tam wysoko jakieś okienko z prętami.
A to okienko tak bardzo daje możliwość opuszczenia pomieszczenia, że nic tylko sikać w majty ze szczścia. (Nope, poczytaj o klaustrofobii jeszcze raz, a potem się wypowiadaj, kotuś).
skoro miała klaustrofobię, a światło powietrza nie da.
Kurwa mać, co ty bredzisz?
Należały one zapewne do Hadesa, które poszukiwały owej duszy dziewczyny, bo Minos ją ukradł.
Ja pierdolę...
Nie używamy tyldy w piśmiennictwie,
Nie, wcale.
uruchamiając swój instynkt łowcy na jakiegoś biednego mężczyznę
Uruchomić instynkt łowcy na kogoś, totalnie.
poza tym, podchodzi to pod kanibalizm
WUT. Pewnie tak, jak wcześniej z tą pedofilią.
Stereotypowy mężczyzna uważający się lepszy od kobiety?
Przecież ja nawet tego nie muszę komentować, dokonujesz tą łocenką perfekcyjnego samozaorania...
W tamtych czasach nie wiem, czy w ogóle występowały kobiety-skrytobójczynie (raczej morderczynie własnych mężów).
No popatrzcie sami.
zaczepieniu się o jakieś deski, czy inne rzeczy.
Bez przecinka.
W końcu, coś musi się dziać.
UsuńBez przecinka.
Do opisywania używa się albo czasu teraźniejszego, albo przeszłego. Ty używasz obu nawet w jednym zdaniu.
Przyganiał kocioł garnkowi.
Research, research i jeszcze raz research.
Lol, i kto to mówi.
(nie robili tego, co większość ludzi by zrobiło, np. od razu pomogło drugiej osobie, nie histeryzowałoby za szybko, nie krzyczało do koleżanki, że odbija jej faceta, a
potem sobie szła, jakby nagle przestało jej zależeć).
Zrobiła; pomogła; histeryzowałaby; krzyczała, bo TA większość.
Bohaterów masz zaskakująco ciekawie skonstruowanych.
Tak powstały papierowe – czyli nudne, głupie, puste, bez duszy – postacie, nie z krwi i kości.
Mta. xD
Naprawdę masz szesnaście lat? Tekst jest napisany jakby przez ucznia z podstawówki.
Nie chcesz widzieć, co ja myślę o twoim. xD
Myli ci się szyk wyrazów w zdaniach,
Kwiiiiiik, no popatrz, Miszczu Jodo. xD
Opisy niektóre masz tak dobre, aż sprawiały radość samym czytaniem,
A czym jeszcze mogły? ;>
Jeżeli jest to pewnego rodzaju wstęp; ważne są wszystkie zmysły – wzrok, węch, zapach, słuch, a także i smak.
Po pierwsze: ten średnik powinien być przecinkiem. Po drugie: pogrubienie. xDDDDD
Kojarzę znikome informację
Informacje.
Warto powracać od czasu do czasu do ich wyglądu, kształtu ciała, atrakcyjności, gestów.
Kształt ciała się przecież nie zalicza do wyglądu, tylko charakteru.
Zobaczyłam, że znajduje się w dziwnym i podejrzanie znajomym miejscu.
Znajduję.
Przedzie używamy najczęściej, jako idąc/będąc przed innymi, a przodzie, jako na przedniej części czegoś
Na wuj przecinki przed jako?
klejnotową koronę
Kwik.
znajdowało się na podwyższeniu o wysokości trzech stopni schodów
Borze, jakie to cudownie toporne...
Ścianę za posągiem obrastał gęsty bluszcz, który zdołał się przedostać przez ukruszone kawałki ściany.
Oesu.
Prawidłowo go zrobisz poprzez skopiowanie go
Dobry Jeżu Anaszpanie. xD
(trochę łatwiej to wygląda w kwestii używania Apple'ów.
Brakuje zamknięcia nawiasu.
ale w mojej głowie widniała pustka.
Kwik.
No no, na blogu to tylko sześcio linijkowe zdanie, a w Wordzie tylko ośmiozdaniowe z połówką.
Sześciolinijkowe. Ośmiozdaniowe zdanie? Aha.
próbowałam dojrzeć cokolwiek wśród urodzajnych drzew i krzewów, które skutecznie przysłaniały mi cały widok na las.
Drzewa i krzewy zasłąniały las? Matko Borska Tucholska. xDDDDDDD
próbowałam dojrzeć cokolwiek wśród urodzajnych drzew i krzewów, które skutecznie przysłaniały mi cały widok na las.
Krawędź wzgórza. Och.
blisko![buduj stronę emocjonalną bohaterki]
Ale nie zjadaj przy tym spacji.
pół-pauzy:
Półpauzy, łoceniajonco.
prowokował.”
Kropka po znaku zamknięcia cudzysłowu, nie przed.
Nie wiedziałam kim jestem.
Razem z pamięcią zniknął przecinek.
„jej terenie””.
Nope, serduszko, cudzysłów w cudzysłowie nie wygląda w ten sposób. ;)
jakbyś miała (...) ochotę mnie zabić i koniecznie się dowiedzieć, kim jestem.
Na pewno by się dowiedziała, jakby ją wcześniej zabiła. xD
Wystarczyło powiedzieć „Jedna łza...”
Napisać.
Wokół placu zabaw piętrzyły się bloki wysokie na 50 metrów a przed, główna ulica którą cały czas przejeżdżał jakiś samochód. – „Przed główną ulicą, którą cały czas
przejeżdżał jakiś samochód, wokół placu zabaw piętrzyły się bloki wysokie na pięćdziesiąt metrów”.
Nie ma to jak zmienić sens zdania.
Czytelnicy są zachwyceni możliwością poznania ciebie bliżej.
Yup.
*Przecinek przed co i to. // Przyszłoby.
Usuń*sikać w majty ze szczęścia.
*Drzewa i krzewy zasłaniały las?
Dziękuję za betę. W najbliższym czasie postaram się poprawić notkę.
UsuńChyba sobie, kurwa, kpisz. Tu nie ma co poprawiać, to się nadaje tylko do oblania benzyną i podpalenia, żeby nikt prócz mnie nie wylądował na onkologii...
UsuńLeno, z tego, co widać, nie poprawiłaś błędów, które wskazałyśmy Ci ze Skoią. Szkoda trochę naszej pracy, nie?
UsuńPoprawiałam wszystko co mi zaznaczałyście jeżeli chodzi o błędy interpunkcyjne, składniowe itd. Nie poprawiałam niektórych rzeczy, które uważałyście za bezsensowne (ale braki wniosków dodawałam wszędzie, gdzie zwróciłyście uwagę). Ja odczuwałam potrzebę zostawienia niektórych wzmianek, jak np. szczegółowy opis wyglądu, czy tekst o rasizmie (bo autorki wiedzą, że to był żart, bo znają swój tekst).
UsuńShun, nie wiedziałam, że się sprostytuowałaś i jesteś betą dziewcząt z WS XD. Takie newsy zawsze fajne.
OdpowiedzUsuńI w ogóle jesteście urocze z tymi swoimi małymi docinkami ogólnie, Jezu, chociaż się ogarnijcie i wywalcie tę ułomną półpauzę Degausser-Frank na jakiejś pseudozakładeczce. W ogóle ta potrzeba lansowania się moim nickiem, mózg rozjeban XD. Ale niektórzy tutaj zawsze mieli ciśnienie na prestiż i bycie rozpoznawalną jednostką...
Też nie wiedziałam, lol, prędzej fapałabym do Gyllenhaala, noale. xD
UsuńSkoro już jesteś betą łoceniających z WS, niedługo będziesz i fapać, wierz mi :D...
UsuńOborze i chlewie. D;
Usuń„Potrzeba lansowania się moim nickiem”.
OdpowiedzUsuńNitk by chyba na to nie wpadł, gdybyś sama o tym nie napisała. O ile rzadko siedzę na ocenialniach i nie znam już szycia blogowego jak kiedyś, tak od niepamiętnych czasów wszędzie gdzie widzę samolansującą się Deg, rzygam tęczą.
Niee, szczególnie już nie Shun, która doskonale zna z doświadczenia to, o czym pisałam, i Szałt, który dał mi cynk xD. No i popatrz, słonko, gdzie mnie ten samolans doprowadził - większość blogosfery ma tak nasrane we łbach, że na to poszła, wytworzyła się wokół mojego nicku otoczka fejmu, przez który autorzy kasują blożki, jak napiszę dwa komcie pod ich opkami, wyrobiły się obozy hejterów i fanów (ach, jak idiotycznie to brzmi, równie idiotycznie jak pół blogosfery <3), miałam fanblogaski i antyblogaski, a ludzie zabiegali o chwilę bycia mną (Szunke też zna, całusy) i przez ponad pół roku bawili się w podszywanie się pode mnie, bo mam taki prestiż xD. Naprawdę niewiele trzeba, żeby sobie wypracować fejma w internetach, ale dla niektórych to trudne do pochytania ;).
UsuńDetektor pasywnej agresji: bzzzt! bzzzt! bzzzt!
UsuńDetektor kija w dupie: eeeo! eeeeo! eeeeeeo!
Zanim celebrytka się oburzy - nie, nie znam Cię i nie mam pojęcia, czym wypracowałaś sobie "fejma". Tak czy inaczej gratuluję posiadanej, hm, renomy. Chcę tylko zaznaczyć, że zachowujesz się w tak wysoce antypatyczny sposób, że te obozy hejterów nijak mnie nie dziwią. Rozumiałbym jeszcze, gdybyś występowała w roli obrońcy (w końcu nie każdy potrafi bronić się przed chamstwem z klasą), ale w tym momencie sama kręcisz gównoburzę, czepiając się... czego właściwie?
I no tak - dwie osoby myślą tak samo jak Ty, czyli to MUSI być prawda.
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja kpię ze swojego statusu celebrytki, zawsze tak strasznie mnie to męczyło :D. Nie no, naprawdę zachowuję się w antypatyczny sposób? Może dlatego, że mam totalne wyjebongo, bo koniec z blogosferą, takie sprawy, heheheheszki. Opinię randomów z internetu mam sam wiesz gdzie, ale nie sprecyzuję, bo mi jeszcze komcia usuną i co ftedy;(. Rozpacz. (Chociaż piękne słowa Shun wiszą i jestem z niej dumna :D).
UsuńNo tak, dwie osoby - jedna niepowiązana z ocenobagnem i druga spod świeżutkiego konta mają coś do powiedzenia na mój temat, załamię się i... nie wiem, zmienię zdanie na temat ludzi, których jazdy w internetach widziałam nie raz. Taaaak. Już lecę, czekaj, jeszcze spiszę testament blogaskowy (ktoś musi dostać te betowane przeze mnie opeńka, ahuehue) i rzucę blogosferę... Oooups.
Łoo, co ja czytam.
UsuńA cofnij się kilka postów w tył, to znajdziesz zupełnie idiotyczny fakt, że sama się zapisała na staż pod innym nickiem na WS, żeby pośledzić dziewczyny i popatrzeć, co tam sobie ocenkują. A potem po miesiącach sama się przyznała i przywołała narody swojego fejma. Hueh. A Skoiastel chyba miała nadzieję do końca, że Deg jako Deg coś oceni, bo Deg chyba umie w ocenki.
Sie okazało, że tylko w burze umie.
Totalne wyjebongo, a jednak zaglądasz tu co chwilę i sprawdzasz, czy nie ma nowych komentarzy? Nie ustawiłaś sobie przypadkiem WS jako strony startowej? ;>
UsuńMniej jadu i więcej czytania ze zrozumieniem. Przecież napisałem, że dwie osoby mają takie samo zdanie jak "Ty". Zagadka, o kogo mogło chodzić - o mnie i Alittykę... a może o Shun i wspomnianą przez Ciebie Szałt? Ot, zagwozdka. Mała podpowiedź: nie zauważyłem, żebyśmy (dla ułatwienia uściślę: ja i Ty) mieli zbieżne poglądy.
I co w związku z tym idiotycznym faktem, że miałam tutaj drugie konto (zresztą nie ja jedyna)? :D Nie ja pierwsza i nie ostatnia bawiłam się w zakradanie do ocenkowalni, czas zimą był, a zorientowanie się, że ja to ja, było jakże niecelowo banalne :P. Z dziewczyną z mojej kolejki wszystko mam załatwione, za brak ocenki zbetowałam jej opko, więc jaki problem w tym, że poza stażową nie napisałam żadnej ocenki?:)
Usuń@Narrator Ten argument stary jak świat, czekałam, czekałam nań! <3 Masz aktualnie czas, robisz coś = nie masz rzycia, haha, jesteś rzałosny, idź żryj gruz i kop se dół, bo kres twych dni nastał. No nie wiem, słyszałeś kiedyś o czymś takim jak opcja powiadamiania mailowego o nowych komentarzach? Bo ja się nauczyłam od starych wyjadaczy :P.
Serio nie wiem, po co tłumaczysz mi, co napisałeś wcześniej, skoro się już do tego odniosłam i mimo twojego pasywno-agresywnego traktowania mnie jak debila nie zmieniam swojej odpowiedzi xD... No chyba że wymagasz ode mnie innej reakcji, taką, jaką sobie wymarzyłeś, niestety peszek... coś tam xd. Bo jeżeli zamierzasz się powtarzać, tylko innymi słowami i zarzucać mi brak czytania ze zrozumieniem, chociaż szczerze mówiąc, prędzej podpięłabym go tobie, to wiesz, może sobie podarujmy :D.
Jeżu, gniję z tych komci. Ale widzisz ten buldupki, że trzeba było założyć świeże konto, bo z anonima nie można było ci pojechać, Deggie? xD
Usuń#soNerdy #najpierwOcenkujopotempłaczo #Kohamtakieakcje
Anonim wyłączony, ze swojego skomciać nie można, bo... nie wiem czemu, czas zakładać multikonto xD.
UsuńWoah, woah. Akurat argument o braku życia nie padł - gdzie to wyczytałaś, dziewczyno? Sugeruję tylko, że na pewno nie jest tak, że Ci kompletnie nie zależy, skoro chce Ci się śledzić tę dyskusję i dalej brać w niej udział.
UsuńOdniosłaś się... gdzie...? Bo jeśli chodzi o ten fragment: "No tak, dwie osoby - jedna niepowiązana z ocenobagnem i druga spod świeżutkiego konta mają coś do powiedzenia na mój temat, załamię się i... nie wiem, zmienię zdanie na temat ludzi, których jazdy w internetach widziałam nie raz. Taaaak. Już lecę, czekaj, jeszcze spiszę testament blogaskowy (ktoś musi dostać te betowane przeze mnie opeńka, ahuehue) i rzucę blogosferę... Oooups." Cóż. Dalej jesteś pewna, że zrozumiałaś moją wypowiedź? To absolutnie nie jest odpowiedź na nią.
A może to pionki Sileany? Le Gasp! ;O
UsuńWiesz, co to jest hiperbola? Nie? Proszę: http://sjp.pwn.pl/sjp/hiperbola;2560463.html
UsuńPrzeczytałam twoją wypowiedź i tak się do niej odniosłam. Nieodpowiednio? Wystosować jakąś inną? A może listownie? Jakie lubisz znaczki? :)
No to znaczy, że oh nie, nie można już zakładać nowych kont Google i stworzyć nowego imidżu (niektórzy unikają fejmów), bo zaraz krzyki i wonty.
UsuńJa tam nie wiem, Deg, ale argumenty o życiu czy czerwoym krzyżyku jeszcze z Onetu wcale nie są wbrew pozorom takie słabe. Bo mimo wszystko nie wyprzesz się, że zawsze zdążysz w komcie, czy to na Kaktusie, czy Armadzie, czy WS, czy KDO, czy NP, Inkwizytorni, Mackalni, Sznaucerku (o nie, taka stara jestem) czy gdziekolwiek indziej, gdzie cię przeglądarka poniesie.
...
UsuńAlittyka: Nitk by chyba na to nie wpadł, gdybyś sama o tym nie napisała.
Deg: Niee, szczególnie już nie Shun, która doskonale zna z doświadczenia to, o czym pisałam, i Szałt, który dał mi cynk xD.
Ja: I no tak - dwie osoby myślą tak samo jak Ty, czyli to MUSI być prawda.
Deg: No tak, dwie osoby - jedna niepowiązana z ocenobagnem i druga spod świeżutkiego konta mają coś do powiedzenia na mój temat, załamię się [...]
Ja: to nie jest odpowiedź.
Deg: OMG HIPERBOLA ZROZUM DEBILU.
Podtrzymuję zdanie - to wciąż nie jest odpowiedź. Inaczej, bo prościej już nie umiem: pisząc o dwóch osobach miałem na myśli Shun i Szałta.
Czy teraz rozumiesz?
@Narrator, dokładnie, wielokropkiem mogłabym podsumować ten fragment. Dzięki za podpowiedź, zaraz tego chwytu użyję. Ten jakże trudny do połapania fragment odpowiedzi odnosił się bezpośrednio do "dwie osoby myślą tak samo jak Ty, czyli to MUSI być prawda." w taki sposób, że hej, dwie osoby myślą inaczej, no i co? Wyjebongo.
UsuńDalej nie rozumiesz?
Proszę:
...
Co z tymi znaczkami?
@Allityka Jasne, że możesz, mnie to tam rybka. Pojazd rodem z zaczątków blogosfery tak niezrozumiany.
Nie są? A myślałam, że kpienie z ludzi za rodzaj ich guilty pleasure cechuje tylko bachory, które nie mają innych argumentów, ale dobrze, zanotuję w dzienniczku i będę żyć teraz w zupełnie nowy sposób. Dzięki za objawienie.
No i ta hipokryzja level hard, jak zarzuca się komuś brak rzycia, równocześnie wiedząc, że ta osoba zawsze jest na czas w odpowiednim momencie, w odpowiednim miejscu, na Inkwi, na Sznaucerku, na WS, Mackalni, KDO, NP (na NP nigdy nie komciałam, o ile dobrze pamiętam, bo Skoia chyba była z NP (?), a ją poznałam dopiero na WS), Kaktusie... Na Armadzie? Teraz już sobie po przecinku wypisujesz, co ci tam do głowy wpadnie? :D Kiedy ja brałam udział w czymkolwiek na Armadzie?! :D
UsuńNie, ja byłam z Shibuyi ^^
UsuńKIEDYŚ KOMCIAŁAM NA OSTRZU! Dopisz sobie do listy, Allityka.
UsuńNa Shibuyę bałam się zaglądać. :)
Wiesz - wyrażanie swojej myśli w czytelny sposób to też cnota. Dla przejrzystości wyróżniłem Ci tę wypowiedź w dialogu; logicznie rozumując, pisząc dalej o dwóch osobach powinnaś mieć na myśli ten sam podmiot wypowiedzi, co ja. Skoro nie miałaś - albo mnie nie zrozumiałaś, albo źle skonstruowałaś wypowiedź. Serio, przeczytaj sobie tę wymianę zdań raz jeszcze.
UsuńBo wiesz - nawet Twoją interpretację przyjmując za słuszną, to ciągle nie jest odpowiedź. Bo dziwnym trafem zdanie tych osób, które Cię popierają, jest ważne, a Tobie przeciwnych już nie (bo nie mamy fejmu, nasze konta zostały założone zbyt niedawno... serio?). Ile wyświetleń profilu trzeba mieć, by być godnym Zabrania Głosu w Sprawie Celebrytki Deg? Komcie na blogu też wliczają się według Ciebie do wartości słowa danej osoby?
Uff, to dobrze, przynajmniej obie żyłyśmy spokojniej. Mogę cię więc już śmiało wykreślić z listy osób, przed którymi pozostał wstyd za tamte ocenki. Tyle wygrać.
UsuńGniję. Podaruj sobie pseudointelektualny bełkot, bo naprawdę ci nie wychodzi. Przepraszam, że czasem oczekuję od rozmówcy żywotności mózgowej i przepraszam jeszcze bardziej, że wymagałam jej od ciebie. Teraz idę się biczować porem, taka paskuda ze mnie.
UsuńNo raczej, że mam wyjebane na zdanie osób, które a) wyglądają na świeżynki, b) w ogóle nie siedzą w oceanosferze. Ogarnij to, serio, bo rysować w paincie tego złożonego konceptu mi się nie chce, a rysunkowo może bardziej byś zrozumiał.
Komcie na blogu najbardziej :).
Skoia, wszyscy będziemy żyć w wiecznym wstydzie, ja mam na koncie słabo zbetowane rozdziały opek, w których wciąż roi się od błędów i pod którymi wisi mój nick, ty masz słabe ocenki... Żyćko xD.
UsuńWiem, że pogrążę się jeszcze bardziej. Ja tylko chciałam napisać, że zjadło mi wypowiedź i tam miało być: o czerwonym krzyżyku czy nieposiadania życia przez obecność w sieci – to nie są słabe argumenty mimo wszystko, bo jak Skoiastel napisała, nie ogląda się kupy w toalecie. No a fakt, że nie ma ktoś życia można zaobserwować z faktu, że pojawia się wszędzie. Z przykładami poleciałam po bandzie może i łatwo mi to udowodnisz, ale wiadome jest, co miałam na myśli.
UsuńIdę założyć nowe konto Google. To już jest spalone.
Allityka http://www.quickmeme.com/img/a7/a772f62f11a0d1e1521263cf45955e7dd485d8d147bd4b0615de9143fe55f96a.jpg
UsuńSpodziewałem się takiej odpowiedzi, cieszę się, że mnie nie rozczarowałaś. :)
UsuńNieporozumienia zdarzają się także między inteligentnymi osobami - chyba że z góry zakładasz, że każdy, kto rozumuje inaczej niż Ty ma IQ w granicach 40 punktów.
Aż zapytałbym, czym różni się zdanie osoby, która dopiero co weszła w blogosferę od takiej, która już w niej siedzi od lat. Zauważ, że nie zaatakowałem Cię amatorską psychoanalizą na Twój temat, zwróciłem tylko uwagę, że jesteś niesympatyczna i masz wysokie mniemanie o sobie, co zresztą potwierdziłaś. Ale - uch, wyjebongo, co? Na decydowanie, czy jesteś głupia czy nie, raczej bym się nie porywał; jedna dyskusja, w której głównie rzucasz argumentami ad personam to trochę za mało, by wydać jakikolwiek osąd.
Kapituluję, bo widzę, że poziom już całkiem spadł na obrzucanie się błotem - szkoda mi na to czasu. Trzymaj się.
Zdecydowałam, że czas dać ci to, czego tak bardzo chcesz, żebyś mógł iść dalej i fapać do samego siebie. To nas łączy.
UsuńNo serio nie jarzysz, czym się różni dla mnie zdanie takich osób? Wróć na początek rozmowy albo spójrz jeszcze raz na ten kawałek mojej wypowiedzi, który tak skasował ci mózg, a który tak ochoczo cytowałeś.
Ale słoneczko, tobie też mam hipokryzję wskazać paluszkiem? Kto zaczął z "argumentami ad personam"? Bo na pewno nie ja :).
O nie, o nie, o nie. Tylko nie hurr durr D:
OdpowiedzUsuńNo wiecie, serc nie macie. Człowiek chce sobie spokojnie zacząć dzień w blogosferze, bo w biurze cisza, a tu wita go takie bagienko. No ale padł mój nick, to napiszę coś od siebie.
W sprawie starej – tak, chciałam, by Deg coś opublikowała jeszcze. Kapnąć się było łatwo i stworzyć inną grupę na FB, a z tamtej zrobić informacyjną – też łatwo. Ale dzięki, Deg, za info o autorce.
To może teraz pójdę już wyrzucić twój nick z zakładki, jak tak nie chcesz tym fejmem świecić. Oka?
Tylko jeszcze się chwilę zastanowię, czemu wygrzebujecie śmieci sprzed miesiąca zamiast, nie wiem, przy ocence, która wydaje się wam gówniana, przejść obojętnie [normalni ludzie nie patrzą na kupę w kiblu u kolegi, tylko wychodzą z łazienki, bo śmierdzi – albo ja świata nie znam] [no może poza Shun, bo ciebie chyba jara wolontariat :) i lubisz sprzątać], a przy jakiejś fajnej napisać, że fajnie wyszło i dodać motywacji?
Tak, lubię pomagać ludziom, którzy wykazują spore braki w inteligencji. Naiwnie liczę na to, że może dzięki temu czegoś się dowiedzą. Czas najwyższy, w końcu trochę siara, gdy studĘtki prezentują poziom z podstawówki. :)
UsuńYup, usuń komcie, Skoia, żeby nie było śladu po pierdoletach, jakie produkujecie. <3
Ale ja nie umiem pozytywnie komciać i co teraz? :(
UsuńUmrzyj. :<
UsuńZa późno.
UsuńNawiaskwadratowyGwiazdkaNawiasKwadratowy. Na zawsze w naszych sercach.
Usuń[*[
Usuń[*[
UsuńNie rozumiem, jakim cudem mi się sam z siebie zdublował komentarz 20 minut później XD. Nie wnikam.
UsuńZ takim talentem trzeba się urodzić. ;>
UsuńShun, dobrze wiesz, że ja osobiście zawsze ci dziękuję za pomoc, pod swoją starą oceną napisałam, że zawdzięczam ci betę, bo nią niewątpliwie jesteś. Natomiast każdy swoje oceny poprawia osobiście i wynosi z nich lekcje. Być może ktoś uznał, że się poprawił, już pisze lepiej i, nie wiem, może się wstydzi? Cha wie. Poza tym, o co w ogóle chodzi? Przecież to tylko blożek, tylko komcie. Aż błędy – fakt.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą – z zupełnej ciekawości – gdzie żeś wyczytała tę studętkę? :)
Loooooool, z której strony ja jestem betą, kotuś? To, że czasem wpadnę tu i ówdzie pośmiać się z bzdurek i wskazać parę błędów, nie czyni ze mnie bety. To tak samo jak fakt, że zdarza mi się piec ciasta, nie czyni ze mnie cukiernika. xD
UsuńPlażo, proszę, przecież taka np. Lena nie ma już 14 lat. Poza tym nie rżnij głupa, widziałaś to gunwo, puściłaś to dalej, a teraz się dziwisz, że ludzie dostają raka po kilku zdaniach.
Słonko, jesteś naszą betą i tak cię będę nazywać, czy tego chcesz, czy nie, bo wskazujesz nam błędy, a my je poprawiamy i usuwamy niektóre komcie, które uważamy za nieaktualne ;) na końcu dziękujemy w ocence za współpracę. Nie podoba się? Napisz wniosek i wyślij mi na prywatny adres drogą listowną.
UsuńChodź, wpuszczę cię na docsa ocenki, na którym tak samo jak ty wrzucam linki do PWN-u. I nigdzie nie napisałam, że się dziwię, nie dopowiadaj sobie.
http://static.tumblr.com/9eebc87e7e07baf6fd3ca333f177693a/jjfg9gf/hxOn3dwgl/tumblr_static_tumblr_n39oc5cgh71r0mo2oo4_250.gif
Usuńhttp://33.media.tumblr.com/cf32b189ac25c004b8b951f18ea08bf3/tumblr_ntffoabq0P1qeidy7o2_500.gif
A to wszystko zawdzięczanie mi i moim poszukiwaniom Maski, bo mi się przypomniało! Nie ma za co.
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą tyle stażystek, to się zainteresowałem, wszedłem sobie do zakładeczki, śmiechłem i tyle.
Aaaa kiedy wraca szałt? Bo nie pogardziłabym marchewką albo dwiema...
Szałt, jak tam twój staż na Recenzowisku? :D
UsuńBo nadal wisisz w ekpie, a marchewek pewnie też nie ma z tego wiele.
Szałt, szanuj się trochę.
UsuńA chwalę sobie ten staż, chwalę. I wcale o nim nie zapomniałem! Fcale!
UsuńDałabyś marchewkę, Skoia, a nie tylko smaka robisz...
Oj tam, Deggie. :P