Nie będę oceniać – jak w przypadku
opowiadania – każdej notki. Przeczytam wszystkie, opiszę kilka, a w
podsumowaniu skupię się na ogóle, biorąc pod uwagę całą zawartość tematyczną bloga.
Pominę kwestię szaty graficznej; wystarczy wspomnieć, że dobrze robi oczom.
Zacznę od wytknięcia baboli w zakładkach.
.: O BLOGU :.
Ę-Ą to blog o sztukach wizualnych. Zarówno
o tych współczesnych, przeszłych i najnowszych. – Wykorzystana konstrukcja porównania paralelnego wymaga dopowiedzenia:
„zarówno, … jak i…”.
Sztuka nie musi być nudna i kojarzyć się
tylko z muzealnymi, czy galeryjnymi ścianami i poważnymi kuratorami. – W tym przypadku zbędny jest przecinek przed „czy”.
.: PROPOZYCJE :.
ĘĄ ma w swoim zamyśle pisać o sztuce w
sposób taki [przecinek] by każdy [przecinek] kto chce się czegoś ciekawego dowiedzieć o najnowszych kierunkach
artystycznych [przecinek] mógł spokojnie tutaj zajrzeć i
znaleźć, co potrzebuje. – Zdanie wielokrotnie złożone składa się ze zdań składowych, które
charakteryzuje obecność czasowników. Niektóre oddziela się od siebie spójnikami
niewymagającymi przecinków (chociażby i), inne oddziela się
spójnikami, które tego przecinka wymagają (że, aby, by, bo, więc, lecz,
który etc.). Jeszcze inne – samym przecinkiem.
No i „potrzebować” – wszystkie potrzeby
zaspokaja się tylko i wyłącznie za pomocą dopełniacza (kogo? czego?), a nie
biernika (kogo? co?). A więc: znaleźć to, czego potrzebuje.
Jeżeli interesuje się jakieś zagadnienie a
jeszcze go na blogu nie ma to pisz śmiało, chętnie uzupełnię! – Interesuje cię; dodatkowo
podkreślony element zdania to tzw. wtrącenie. Jeżeli wytnie się część zdania,
bez której wszystko nadal ma ręce i nogi (a znajduje się w niej czasownik), to właśnie mamy do czynienia z wtrąceniem –
oddziela się je przecinkami z dwóch stron.
Na blogu znajduje się 28 postów, a każdy
na temat – a jakby inaczej – sztuki. Zacznę ocenę treści właściwej od kilku
starszych postów, by wyciągnąć na końcu wnioski o ewentualnym progresie bądź –
oby nie! – regresie.
W niektórych tytułach notek używasz dywizu
zamiast myślnika. Tyczy się to na przykład wszystkich notek opublikowanych w
lipcu 2015. Zdarza ci się to również w tekstach – warto więc poznać różnicę
między tymi znakami.
Istnieją trzy rodzaje kresek służących
oddzielaniu słów w tekście: pauza [—], półpauza [–] oraz tzw. dywiz (łącznik,
ćwierćpauza). Ten ostatni jest najkrótszym znakiem interpunkcyjnym z wyżej
wymienionych [-] i, jak wskazuje jego nazwa, jest stosowany do różnych łączeń,
przykładowo: biało-czerwony. Wtedy nie stawia się pomiędzy nim a wyrazami
spacji. We wszystkich innych przypadkach stosuje się pauzę (tzw. myślnik) lub
półpauzę i oddziela się je od wyrazów spacją z dwóch stron.
BIO-ART – NIEPOKOJĄCY ROMANS NAUKI I
SZTUKI?
Ładny wstęp – szkicuje względne pojęcie o
tym, z czym będę się za chwilę mierzyć. Każde zdanie jest kontynuacją
wcześniejszej myśli; idealnie wychodzi ci sterowanie ciągiem
przyczynowo-skutkowym, naprawdę ciężko byłoby nie nadążać za twoją myślą. Z
twoim tekstem się płynie.
Całość przybiera formę naukowego artykułu.
Nie używasz sztampowego słownictwa, które przyciągałoby młodszą, mniej obeznaną
w tematyce sztuki część czytelników – wszystko dopinasz na ostatni guzik,
unikając jak ognia powtórzeń i kolokwializmów, co jest interesujące dla ludzi
wyprostowanych – myślących. Unikasz przy tym moralizatorstwa czy sztucznego
patosu, których po prostu nie znoszę w publikacjach humanistycznych, a których
odrobinę się obawiałam. Gdy zaczynają się grube kwestie, uprzedzasz lub
wtrącasz dopowiedzenie w stylu:
Zrobiło się poważniej, więc może
korzystają z napięcia trzeba kontynuować poważniejsze tematy?
Brakuje tylko przecinka w części składowej
z imiesłowem i końcówki „c”.
Jednocześnie piszesz na tyle zrozumiale,
że taki laik jak ja wie, o czym czyta i z łatwością wyciąga wnioski. Natomiast
odrobinę większy laik, który nie zna pojęcia GMO – a to pojawia się w tekście
bez żadnego wytłumaczenia – może się pogubić, chyba że wpadnie na pomysł
wykorzystania Google. Nie powinien jednak tego robić – jeśli nie chcesz
tłumaczyć łopatologicznie wszystkiego od deski do deski, zawsze możesz
podlinkować niezrozumiałą czy trudniejszą definicję pod termin, o którym nie
wszyscy słyszeli.
Efekt jest taki, że nikt nie widział jak
Alba świeci. Nie wiemy więc tak naprawdę, czy modyfikacja
genetyczna naprawdę spowodowała mutację skóry Alby. – Skojarzyło mi się to z kotem Schrödingera. Brak przecinka przed
„jak”.
Cały tekst jest mocno kontrowersyjny i
cieszę się, że nie boisz się podejmować takich tematów. W komentarzu nawet
stwiedziłaś, że mogłaś kwestię odrobinę zdemonizować – ale nie musisz się tym
martwić. Przedstawienie faktu istnienia intrygującego nurtu sztuki nie jest od
razu propragowaniem idei, na które powołuje się ten nurt. W żaden sposób nie
wyczułam w tekście specjalnych wychwalań pomysłu lub – odwrotnie – tłamszenia
ideologii BIO-ART. Zadajesz w tekście pytania i nie udzielasz jednoznacznych
odpowiedzi. Osobiste odczucia uzewnętrzniasz dopiero w komentarzach, co jest
bardzo trafnym zabiegiem i sprawia, że artykuł naukowy pozostaje nim do końca.
W kwestii technicznej – posypało ci się justowanie. Totalnie olałaś też kwestię przecinków.
Czasem stawiasz go przed „który”, a czasem nie; pewnie jest to zależne od
kaprysu albo przynajmniej tak to wygląda. Wymienię kilka potknięć językowych,
co by nie być gołosłowną:
To sztuka która wciąż potrafi wzbudzać
wiele kontrowersji. – A tu brak go przed „która”.
Bio-art to między innymi próba odpowiedzi
na pytania takie o to [przecinek] jakie są granice naszych możliwości
na polu badań transgenicznych, jakie mogą być ich konsekwencje
społeczne, czy nawet jak będzie się formował nasz dalszy stosunek wobec fauny i
flory oraz naszego ciała [przecinek] w czasie gdy mamy dostępne takie narzędzia [przecinek] jakie daje nam
dzisiejsza biologia.
Takie – zbędne (tudzież pasuje także);
Podkreślone „ich” powinno odnosić się do
możliwości na polu badań, natomiast tutaj zgubił się podmiot i wychodzi na to,
że mówimy o konsekwencjach społecznych granic tych możliwości. Zdanie nie
ma zamierzonego sensu.
Czerwony fragment jest uogólnieniem.
Czytelnik nie wie, jakie narzędzia daje dzisiejsza biologia. To nie działa
dobrze na artykuł naukowy, bo nie wiem, do czego konkretnie się odnosisz.
Krótko mówiąc artysta zaszczepił gen
fluorescencji – wszczepił. + Brak przecinka w
zdaniu z wykorzystanym imiesłowem zakończonym na -ąc.
(...) nie mamy tu do czynienia z projektem
hodowlanym ale z transgenicznym dziełem sztuki. – Brak przecinka przed spójnikiem ale.
Nawet na plaży, mogą nas dopaść
egzystencjalne rozterki z królikiem w tle. – A ten jest
kompletnie zbędny. Sama na chłopski rozum zastanów się, czy pełni on w tym
zdaniu jakąś konkretną funkcję?
Innym transgenicznym projektem Kaca, jest
wyhodowanie a potem opieka nad roślinami(...) – tu nie trafiłaś. Niepotrzebnie przed „jest”, ale brakuje przed „a”.
Jako, że – ta konstrukcja
nie wymaga przecinka.
Dzięki niciom, lalki, zachowują w czasie
wzrostu kształty – oba zbędne.
Wyhodowanym przez kolektyw TC&A lalkom
też można się zwierzać, że swoich niepokoi na specjalnym forum. – Ze + zbędny przecinek.
DOTKNIJ MNIE - CZYM JEST SZTUKA HAPTYCZNA?
No dobrze, ale czym właściwie jest sztuka haptyczna? Z pomocą przyjdzie nam Słownik
Języka Polskiego: haptyczny – związany z komunikowaniem się za pomocą zmysłu
dotyku.
No dobrze, czy w takim razie dzieło sztuki haptycznej odbieramy za pomocą
dotyku?
Takie powtórzenie źle wygląda.
Początek notki wydaje się dużo bardziej
łopatologiczny i przyjazny laikom niż początek notki, o której pisałam
wcześniej, ale przez to traci naukową formę i staje się luźniejszy.
Dopiero z czasem zdaję sobie sprawę, że o
ile początek był dla mnie totalnie zrozumiały, to dalszy ciąg – już
niekoniecznie. Ja rozumiem, że im dalej w las, tym więcej drzew, ale zaczynasz
tekst tłumaczeniem najprostszej definicji cytatem z PWN-u, a potem nagle
wyskakujesz z:
Poza tym Marta Smolińska swoją wystawą
zaproponowała przegląd sztuki haptycznej po 1945 roku, a jakby nie patrzeć
ciężko mówić o konceptualizmie już w roku 1945. Owszem, można powiedzieć, że
odwołanie się do intelektu nie zostało po raz pierwszy przywołane wraz z
manifestami konceptualistów (lata 70 XX wieku)(...).
Za szybko przeszłaś przez taki natłok
nowych informacji. O ile w poprzedniej notce płynęło się i ciąg
skonkretyzowanych myśli był wytłumaczalny i przyswajalny, tak tutaj czuję się
oderwana zupełnie i nie wiem właściwie, co czytam. Niczego nie zrozumiałam z
tego akapitu, z którego podałam cytat – co ma idea odnosząca się do intelektu
ludzkiego do sztuki haptycznej? Do końca akapitu nie dostałam odpowiedzi, a
potem zmieniłaś temat, więc w sumie odebrałam to jako nieprzemyślane
przedłużenie notki.
Czy skoro dzieł sztuki zazwyczaj się nie
dotyka, to jak można stwierdzić, że chcemy ich dotknąć? – Przecież to, że nie ma można czegoś dotknąć, nie jest żadną tezą
potwierdzającą fakt, że nie chce się tego zrobić. A jak można stwierdzić, że
ktoś chce lub nie? No nie wiem, może… zapytać go? Coś w rodzaju: ej, chciałbyś
tego dotknąć? To pytanie zadane przez ciebie ma tak prostą odpowiedź, że aż się
dziwię, że znalazło się w tekście.
Wszystkie inne pytania z tego akapitu mają
sens, zmuszają do przemyśleń, ale odpowiedzi na nie nie narzucają się
same. Jak najbardziej na plus.
Świetnie, że podajesz dużo przykładów,
które obrazują kwestię poruszanego w artykule problemu. Do niektórych dodajesz
fotografie, do innych nie. Niektóre hasła chętnie wystukuję w Google, aby
chociaż pobieżnie zapoznać się z tematem, a niektóre linkujesz w notce – dla
ułatwienia czytelnikowi zadania. Super sprawa.
Co do źródeł, zastanawia mnie kwestia
wykorzystanych gifów czy fotografii. Do niektórych źródła podajesz, do innych
wcale. Staraj się tego pilnować, gdyż plagiat nie jest w cenie.
Kilka fotografii zawartych w tym poście
wygasło.
I standardowo – część wybranych potknięć
interpunkcyjnych:
Zatem dzieła haptyczne to [nie] tylko te [przecinek] które [ych] możemy dotykać, ale też takie [przecinek] które pobudzają nasz zmysł dotyku, [ten przecinek
zbędny] lub takie [przecinek] które do zmysłu dotyku się
odnoszą.
Choć na pewni[o] wśród nich znalazłby się performans Valie Export [przecinek] w którym zachęca przechodniów do dotykania swoich piersi,
czy niektóre performansy Mariny Abramović.
Jeżeli miałabym podawać przykłady dzieł
całkowicie haptycznych z Polski [przecinek] prawdopodobnie wspomniałabym o, również prezentowanych na przywoływanej już wystawie
(Nie)dotykaj!, rozbieranych pracach Basi Bańdy czy Object in possession (Obiekt
w posiadaniu) Oli Ska [czy nie przypadkiem „Ski”? –
Polskie nazwiska zakończone na „a” się odmienia].
Znamiennym okazało się to właśnie w
Toruniu, bo mimo, że [ta konstrukcja nie wymaga przecinka] prace można było dotykać [przecinek] to jednak, [ten przecinek zbędny] część ekspozycji udostępniona widzom do głaskania, przytulania i
miętoszenia była naprawdę niewielka.
MANGA W GALERII - „JAPOŃSKI WARHOL”
TAKASHI MURAKAMI
Nie ukrywam, że wybrałam tę notkę głównie
ze względu na tematykę – wyjątkowo powinnam wiedzieć, o czym piszesz, bo mangą
(jak i animacją japońską) interesuję się od dłuższego czasu.
A to i tak nic przy artyście [przecinek] który wypełnia najważniejsze galerie świata mangowymi grafikami i
rzeźbami - zatem dzisiaj parę słów o Takashim Murakamim. – Dziwnie w tym kontekście brzmi mi słowo „najważniejsze”. Są galerie ważne
i ważniejsze? Może to głupie pytanie, przepraszam, ale osobiście nie
dzieliłabym tego w taki sposób. Może mniej lub bardziej popularne, cenione,
prestiżowe, wielkie… ale czy warto je klasyfikować pod względem ważności? No i
tu też wdarł się dywiz – nie pierwszy i ostatni raz w tej notce.
Ucieszyło mnie, że, pisząc „otaku”, nie
przedstawiłaś tylko tej jasnej strony, ale i wspomniałaś, że hasło to odnosi
się w głównej mierze do psychofanów fandomu m&a.
Cieszy mnie też wzmianka o możliwości
zakupienia kolekcjonerskich figurek przez „Kowalskiego”. Choć zamówienie przez
eBay z Japonii (sprawdzałam, cena przeważnie między 100-440$ za figurkę) plus
cło wychodzi troszkę drogo, to jednak można. Repliki obrazów stoją drożej, bo
te bardziej unikatowe, z jego pracowni, wahają się w przedziale 1200-1700$.
Frajdę sprawiają mi ciekawostki. Dodatkowe
zdjęcia, odnośniki do produkcji na YT czy tytuły książek i publikacji – dla
bardziej zainteresowanych tematem. Muszę przyznać, że wyczerpałaś go do końca,
nie odczułam niedosytu czy – w drugą stronę – przesytu. Wydoiłaś krowę do
końca, a ja delektowałam się mlekiem. Jestem zadowolona, że w notce przewijały
się tematy trudne i brutalne (wspomniano o trzęsieniu ziemi czy wybuchu bomby
atomowej w Nagasaki), również zabawne produkcje Mr. DOB i (bo jakby mogło tego
braknąć…) nie do końca płaskie figurki nie dokońca płaskich kobiet. Całość
miała charakter równie ambiwalentny, co twórczość Takashiego, więc wbiłaś się
idealnie. Szkoda tylko, że kulejesz z popranwością. Kilka przykładów:
Takashi zresztą po latach stwierdził, że
Japonia, a właściwie jej kultura, wciąż maja [ma] poczucie bycia gorszym [gorszą] niż kultura zachodu. – Poza tym jak kultura sama w sobie może
mieć poczucie?
Lata obserwacji kultury i wyrobiona przez
to umiejętność jej analizy doprowadziła do powstania tej, [przecinek zbędny] tak pociągającej
dla zachodniego runku [rynku? kierunku?] sztuki, [lepiej średnik] słodko-gorzka [gorzkiej] mieszanka [mieszanki] [przecinek] którą stała się twórczość Takashiego.
Dwoistość swoich działań, Murakami również
przedstawia w swojej współpracy z biznesem. – Pomyśl, w jakim
celu postawiłaś tu przecinek? Co on niby od siebie ma oddzielać?
To, co jeszcze łączy Andy'ego i Takashiego, to ambiwalentnych [-ny] charakter prac, pozycja celebryty(...).
CATWOMAN Z GŁOWĄ BATMANA I RAMBO CAŁY W
CEKINACH
Wpis bardziej informacyjny – nie skupiasz
się na wyjaśnianiu definicji, po prostu pokazujesz artystów parających się
sztuką w odniesieniu do współczesnej popkultury. I takie foto-wpisy też są
potrzebne! Nie musisz wypełniać ich tekstem, jeśli nie masz nic do dodania –
nie rób tego na siłę.
Ech, tym razem znów wyszło więcej obrazków
niż treści (Czy taka forma też wam odpowiada, czy wolicie jak więcej napiszę [przecinek] niż pokażę? A może raz tak, raz tak?), dlatego po prostu uzupełnię
ten wpis próbką twórczości Heather Theurer, której obrazy to nic innego jak
realistyczne portrety disneyowskich bohaterów.
Zanim dotarłam do tego momentu notki,
miałam wrażenie, że jest ona stricte ukierunkowana na pop-art; oczywiście
Disney jak najbardziej się do tego zalicza, ale mimo to mam przeczucie, że
tworczość Heather Theurer i tak zasługuje na wyczerpanie tematu w innym poście.
Poczułam niedosyt. Takie wspomnienie po łebkach, żeby załatać dziurę, nie jest
super pomysłem. Tym bardziej, że nikt nie będzie ci przecież narzucał, jak
długi i wyczerpujący musi być każdy post. O jednym temacie można napisać
więcej, o innym mniej. Jeden post będzie miał charakter fotorelacji, a drugi –
artykułu naukowego czy felietonu. I ta różnorodność jest dobrym pomysłem. Nie
bój się jej.
Na potrzeby tego zestawienia skupię się
jednak na rzeźbiarskiej działalności Kordiana [przecinek] zaczynając od pracy, [przecinek zbędny] prezentowanej na 6 Triennale Młodych w Orońsku.
I właśnie tam, [przecinek zbędny] Lewandowski zaprezentował nowe spojrzenie
na „Pietę” Michała Anioła.
(...) skupiają się na zestawieniu banalnej
popkultury, z jej super heroinami z prawdziwymi zabójstwami kobiet. – Nie wiem dokładnie, co chciałaś osiągnąć w tym zdaniu. Sugeruję: (...) skupiają
się na zestawieniu heroin – bohaterek banalnej popkultury – z przykładami
kobiet, które zamordowano.
Jedno z płócien z balonowym Hulkiem, [średnik zamiast przecinka] nie pytajcie, [przecinek zbędny] mnie "co artysta miał na myśli" [przecinek] bo myślę, że artysta po prostu się bawi z konwencją – zbędne „z”, brak kropki na końcu zdania; niepoprawny
cudzysłów [ „(...)” ] oraz czas (miał – przeszły; bawi – teraźniejszy).
FOOD-ART? CZYLI ZABAWA SZTUKĄ MIĘSA W
KUCHNI I NIE TYLKO
Zdaję sobie jednak sprawę [przecinek] jak mocno kontrowersyjne są te prace. (I wcale nie zdziwiłabym się
gdyby takie miały być.) – kropka na końcu zdania; Wiesz,
dziewczyna stworzyła obraz ilustrujący damskie i męskie narządy płciowe za
pomocą… mięsa. Sugerujesz użyciem „gdyby”, że nie jesteś pewna, czy autorka
wywołała kontrowersję celowo? Zastanawiam się, czy trzeba być niewidomym, by w
ogóle pomyśleć, że to totalny przypadek:
Cytowane słowa Marcina Berdyszaka powinnaś
ująć w cudzysłów lub zapisać kursywą.
Mały, chaotyczny przeskok znów do lat
PRL-u nie zrobił nikomu krzywdy – notkę czytało się bardzo dobrze; masz talent,
bo potrafisz zainteresować tematem nawet dość banalnym, bo kto by pomyślał, że
połączenie jedzenia ze sztuką wywoła takie emocje? Fakt, że wykorzystałaś do
tego dzieła, które wzbudzają uczucia w czytelnikach – uśmiech, fascynację lub
chęć zwrócenia właśnie pożartego obiadu. Whatever. Ważne, że coś się dzieje. A
u ciebie dzieje się dużo, nawet gdy temat wydaje się prosty – przedstawiasz go
w sposób interesujący, podajesz też przykłady, które znasz. Widać, że poruszasz
się w obrębie swojej prawdziwej pasji, a nie idziesz na łatwiznę i nie wrzucasz
banałów. Czegokolwiek, byleby napisać i opublikować. I to cenię w twojej pracy
najbardziej.
W temacie Food-Artu i wspomnieniu o pracy
Natalii i jej sztuce konsumpcjonizmu skojarzył mi się utwór rapera LUC-a
„Pukagastrofazy godzina”. Jest to odniesienie do konsumpcjonizmu w formie
muzycznej. A już sama myśl, że w ogóle coś mi się kojarzy i mam ochotę zostać w
temacie dłużej, sama ewentualnie poszperać gdzieś dalej, to największy dowód na
to, że twoja praca mnie wciąga i inspiruje.
bardziej z mrugnięciem oka – poprawny frazeologizm brzmi: z przymrużeniem oka.
Nie wiem, takie prace najlepiej zostawiać
właśnie bez komentarza, bo najważniejsze jest to, jak oddziałują same z siebie, zatem i tak je
pozostawię. Przechodząc do, przynajmniej w mojej opinii, o wiele bardziej
ciekawego dzieła autorstwa Kluz-Knopek, czyli czekoladowej dłoni. – Drugie zdanie jest nieskończone. Nie ma puenty. Połącz je z pierwszym
średnikiem, zaczynając je małą literą.
Myślę, że znalezienie w tabliczce włosa,
od razu pohamuje nasze zamiary. (...) Nasz zmysł zapachu, lubi też drażnić inny
poznański artysta – A twój zmysł interpunkcyjny lubi
wstawiać przecinki tam, gdzie nie są w ogóle potrzebne.
VANITAS VANITATUM, CZYLI O MOTYWIE
PRZEMIJANIA W SZTUCE WSPÓŁCZESNEJ
Temat pasujący do okresu, w którym
opublikowałaś post. A w nim nie tylko suche biografie artystów i ich prace; urozmaicasz
ciekawostkami. Najdrożej sprzedane dzieło żyjącego artysty? Kto by się
spodziewał czaszki kupionej za 500 funtów, a sprzedanej za 50 milionów.
W tym poście postanawiasz wyrazić własną
opinię na temat podobnych dzieł. Notka przestaje mieć formę naukowego artykułu,
lecz bardziej skłania się do opisu osobistych przemyśleń odnośnie poruszonego
tematu. Ale czy właśnie ten temat nie wymaga mówienia o refleksjach w taki
sposób? Osobisty? Uważam to za słuszny zabieg. Nie każdy post musi rządzić się
takimi samymi prawami.
Nie zmienia się tylko ostateczny punkt
programu – rzucanie pytań bez odpowiedzi:
W końcu same z siebie nie znalazły się na
obrazach klasycznych mistrzów. Pytanie [dwukropek] co może być mniej etyczne? Zdjęcie gipsowego negatywu z czaszki, [przecinek zbędny] czy ustawienie jej na stole [przecinek] żeby przez kilkanaście godzin ją malować?
Mówisz o etyce i moralności. I faktycznie,
dobrze. Niech każdy odpowie sobie sam. Osobiście w żaden sposób nie razi mnie
artyzm oparty na czaszce – czy to jej modelu, czy prawdziwej kości. Martwemu
już nic nie zaszkodzi, ale to już moja prywatna opinia i oczywiście w żaden
sposób nie będzie rzutować na ocenę; bądźmy poważni.
Zręcznie urwałaś we właściwym momencie i
zmieniłaś temat, ale jednocześnie nadal kręcimy się w obrębie motywu
przemijania. Pomysł z zamrożeniem kwiatów wzbudził moje zainteresowanie, ale
prawdziwe wrażenie zrobiło na mnie dopiero przedstawienie przykładu martwej
natury czasów współczesnych. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak skrajnie odbiega od
znanych wszystkim starymi wazonami i koszy z owocami. No cóż…
człowiek uczy się całe życie.
Końcówka troszkę mnie rozczarowała.
Oglądam przecudownie pleśniejący dżem i spodziewam się jakiegoś trafnego
komentarza poniżej, a tu nagle… koniec notki. Ough. Jaka szkoda! No nic. Należy
się zabrać za błędy. Wypiszę kilka przykładów z tej notki, ale z każdą kolejną
wskażę ich coraz mniej – co nie znaczy, że mniej ich robisz; o fatalnej
interpunkcji wypowiem się jeszcze pod koniec oceny.
Choć nieco w innej formie – w nieco innej formie.
A okres w sztuce [przecinek] w którym powstały, uważam za wciąż nie przepracowany [łącznie!] i kładący się ponurym cieniem na
historię sztuki współczesnej.
(...) pozwala nam spojrzeć nieco inaczej, [zbędny] na dość trafny bon-mot [rozłącznie, bez dywizu] [przecinek] jakim jest stwierdzenie, że Dając [małą literą] kobiecie cięte kwiaty, dajemy jej śmierć.
ZWIERZ A CZŁOWIEK, ZWIERZ A KULTURA, CZYLI
CO NIECO O ZWIERZĘTACH W SZTUCE WSPÓŁCZESNEJ #1
Bardzo podoba mi się założenie, że nie po
to masz blogi, aby na nich nie pisać, ale iść na łatwiznę i podrzucać same
źródła wiedzy. Posty masz tak wyczerpujące, a tematy ciekawe, że ciężko byłoby
czepiać się wyimaginowanych problemów. Na dodatek polecasz blogi innych
arystów, umieszczasz ich prace i mimo że zauważasz, że ktoś już się para akurat
taką tematyką posta, to i tak zamierzasz pisać o tym po swojemu. Super
podejście.
Tak jak w wielu innych przypadkach
motyw zwierząt pojawia się w wielu praca w nieco innym kontekście,
nadając mu inne znaczenie. – Takie coś, z takim czymś, a bez takieg0 czegoś...
Fotka szkicu widoku na wystawę jest w bardzo słabej
jakości. Samo zdjęcie zawiera wiele szczegółówych elementów, których nie mogę
dostrzec, bo ostatecznie fotografia to odrobina rozmazanej szarości na białym
tle. Napisów zapisanych drobnym maczkiem nie przeczytam, choćbym i skupiała się
pół dnia. Rozpoznaję psa, ryby, jakieś popiersia i to by było na tyle. Ty się
zachwycasz, a ja nie wiem czym.
Nie musisz wrzucać w poście tak wielkich
zdjęć, gdyż Blogger ma opcję powiększania ich po kliknięciu, każdy też
może otworzyć je większe w nowych oknach przeglądarki. Duże fotki
wydłużają ci posty i przytłamszają tekst pisany dość małą czcionką,
nieproporcjonalną do zdjęć.
Jest to bardzo poetycki obraz i mówiący,
parafrazując pewną reklamę, więcej niż tysiąc słów. – Nie sparafrazowałaś reklamy, ale zacytowałaś jej tekst 1:1.
Być może w tym momencie ocena przestanie
być nadal oceną, gdyż zainteresowałaś mnie formą bloga na tyle, że chcę
wymienić się poglądami na temat opisywanych prac. W samym temacie dopowiem, że
osobiście bardziej zachwycił mnie obraz Nemo niż ten z kogucim
paluchem. Głowa koguta świetnie wpasowała się w twarz starszej pani, ukazując w
jednej całości dwie różniące się od siebie organiczne formy. Tak odmienni i tak
dopasowani – jednocześnie. Tym bardziej, że białe upierzenie koguta tworzy
przedłużenie siwych włosów staruszki. Dla mnie bomba.
Ten wpis zaczął się już
dłużyć [przecinek] a miałabym jeszcze dla
Was trochę przykładów, a chciałabym [przecinek] żeby jednak wpisy na ĘĄ były bardziej zwięzłe. – Trudno być zwięzłym w temacie sztuki, musiałabyś bardziej
rozgraniczyć się względem poruszanego tematu. Jeżeli chcesz mieć notkę o
zwierzętach w sztuce – nie wyczerpiesz tematu kilkoma fotografiami i nazwiskami
artystów, którzy malują obrazy czy robią sobie zdjęcia ze zwierzakami. Wtedy
notka z jednej strony jest już za długa, a z drugiej – tak naprawdę wciąż za
mało w niej informacji. Już pomijając, że w tym temcie sztuki warto byłoby
wspomnieć jeszcze na przykład o taksydermii.
Sztuka sama w sobie jest pojęciem szerokim
– tyczy się grafiki, malarstwa, rzeźby, blachy, teatru, poetyki, muzyki,
scenicznych happeningów... Jeżeli chcesz skupiać się na fotografowanych
zwierzakach – zatytułuj post jakoś w rodzaju „zwierzęta w obiektywie”. Jeżeli
to nadal jest za dużo – musisz się ograniczyć jeszcze bardziej – niech to
będzie wtedy relacja człowiek-zwierzę w obiektywie. Jeżeli relacja
człowiek–zwierzę to nadal za duży obszar, ogranicz się do kilku artystów:
relacja człowiek-zwierzę okiem takiego i takiego artysty. Wtedy przygotujesz
tytułem notki i wstępem czytelnika na to, o czym będzie dziś czytał.
Film przedstawiający performance nie
działa – „Joseph Beuys : I like Ameri…” Konto YouTube, które jest
powiązane z tym filmem, zostało usunięte z powodu wielu powiadomień o
naruszeniu praw autorskich przesłanych przez osoby trzecie.
Już wcześniej przyszło mi do głowy, że
wielokrotnie spotkałam się na blogu z zaznaczeniem, iż jest on de facto o
sztuce. I owszem – jest, ale w pojęciu dość okrojonym. No bo spotykam się
głównie z malarstwem, fotografią i ewentualnie rzeźbą (także cyfrową), czasem
gdzieś tam przewinie się temat architektury, przedstawiasz artystyczne
przykłady performance'u, ale nie poruszasz tematu sztuki z perspektywy innych
kategorii – chociażby muzyka, teatr i literatura. Jest mało sztuki w sztuce.
Ucieszył mnie więc post STOS
POZYCJI NA PÓŁCE CZYLI O SZTUCE KSIĄŻEK CZYTANIE, ale jest to literatura o…
sztuce. Np. Historia sztuki dla bystrzaków. Z jednej strony
super, że tematycznie poszłaś o krok dalej, ale dzięki tej notce zauważyłam też inny
mankament – powtarzalność kompozycji każdego posta. Zawsze jakiś zgrzyt się
znajdzie, nieprawdaż?
Chodzi o to, że:
Mamy tytuł -> luźniejszy wstęp ->
przykład pierwszego artysty -> przykład jego twórczości (np. zdjęcie) ->
krótki opis -> przykład drugiego artysty (np. zdjęcie) -> krótki opis
-> tak jeszcze z trzy razy -> zakończenie notki. (Gdzieniegdzie stawiasz
pytania retoryczne, które zmuszają czytelnika do wyciągnięcia własnych wniosków
– zabieg poprawny, ale też po którymś razie przewidywalny).
I ten wzór sprawdził się nawet w poście o
książkach. Taka monotonia nie jest w cenie. Urozmaicaj, baw się blogiem. Jeżeli
ma on być o sztuce w całej jej okazałości, zmieniaj koncepcję i nie pozwól, by
mogła się znudzić. Odejdź od tego tradycjonalizmu, którym – jak w szkole –
prezentowałaś do tej pory czytelnikom temat w sposób sztampowy, po kolei każde
nazwisko honorując jakimś artem.
Pokaż światu swoje prace, o ile takie
masz. Stwórz serię postów z etykietą o tym, jak bawić się sztuką i zacząć coś
robić samemu. Poszerz działalność na przykład o poradniki albo o słowniczki.
Twórz posty nie tylko stricte o sztuce obrazowej – malarskiej, graficznej,
rzeźbionej. Recenzuj całe prace i sklejaj biografie artystów – jak w
notce o Takashim. Była całkowicie o nim, więc wyczerpałaś temat. W notce o
zwierzętach rzuciłaś kilka nazwisk, których już nie pamiętam. Temat nie był
nudny, ale forma – po tylu postach – już wymęczona. Możesz też mieć serię
postów o galeriach, zapowiedziach wystaw. Niech ten blog stanie się autentyczną
ostoją dla każdego fanatyka sztuki – jak zapewnia jego opis.
Post CIEMNA STRONA ZJAWY - CZYLI
HISTORIA PEWNEJ PROWOKACJI był odbiciem od takiej nudnej struktury –
tematycznie dotyczył krótkiej ciekawostki, ale przedstawionej w sposób
interesujący. I na pewno Zjawa zapadnie mi w pamięci na dłużej niż te kilka
nazwisk, które przewinęły się w innych postach. A to wcale nie jest tak,
że nie mam ochoty przyswajać wiedzy. Tylko ty robisz to w mało interesujący
sposób, przewidywalny już po kilku wpisach, chociaż tematycznie – w porządku.
Dom Aukcyjny Polswiss Art również wciąż
działa, 11 lutego odbędzie się kolejna aukcja, którą mimo wszystko polecam [przecinek] jak macie kilka tysięcy w portfelu [przecinek] ponieważ będzie parę dobrych
nazwisk. – Parę dobrych nazwisk na sprzedaż? A to ciekawe.
ZA MAŁO EROTYKI? CZYLI O KRYTYCE
ARTYSTYCZNEJ
Posypały ci się akapity. Robisz je
spacjami „na oko”, a wiadomo, że na to, to ewentualnie chłop w szpitalu umarł.
Granica się zaciera, krytyka się
demokratyzuje. A jednak dwie młode krytyczki piszą, że czas ogłosić stan
krytyczny krytyki artystycznej. I zyskują poparcie, [przecinek zbędny] nie tylko krytyków wyjadaczy, ale również krytyków początkujących. – „A jednak” jest zbędne, gdyż jego użycie wskazuje na jakieś
przeciwieństwo, a przecież zdobycie poparcia nie jest ewenementem, ale
potwierdzeniem tezy, że granica się zaciera.
Podobają mi się memy. Śmieszą, ale nie
odbiegają od tematu. Szkoda tylko, że notka kończy się praktycznie bez
jakiegoś bardziej sensownego zakończenia. Po kilku akapitach przemyśleń
dotarliśmy do martwego punktu i co w sumie dalej zrobić z tematem…? Znów
postawiłaś ostatecznie pytanie retoryczne – z jednej strony fajnie jest zmusić
czytelnika do dyskusji, z drugiej – w koło Macieju te same metody w końcu się
przejadły.
Swoją drogą... tytuł nawiązuje do
ostatniego cytatu w notce, ale – może wyjdę na płytką – myślałam, że post
będzie stricte bardziej… erotyczny. Tymczasem zachowałaś się jak rasowa
dziennikarka serwisu Pudelek – kontrowersyjne słowo w tytule,
notka omija je zgrabnie, dopiero w kończącym cytacie słówko pojawia się znów.
OCH AKADEMIO! CZYLI O STUDIACH
ARTYSTYCZNYCH SUBIEKTYWNA OPINIA
W tytule brakło ci przecinka między ochem a
akademią.
Obiegowa opinia w Polsce mówi, że sztuka
powinna być tworzona z potrzeby serca, że tworzenie jej to sama przyjemność. – W dalszej części tego akapitu podkreślasz, że komercyjna sztuka
godna jest pogardy, a przynajmniej tak mówią ludzie. Jacy ludzie? Nie znam
takich ludzi, a obiegowa opinia Polaków zaczepionych na ulicy czy w sieci
zapewne też będzie inna. Mogę więc podejrzewać, że chodzi ci o krążącą w pewnym
gronie opinię. Nie odważyłabym się jednak stwierdzić, że jest to jakaś
fundamentalna zasada. Mogłabyś poszerzyć ten początek? Dlaczego ci ludzie w
ogóle tak twierdzą? Skąd taki podział?
Temat studiów nie jest mi obcy aż tak,
gdyż mam w rodzinie osoby, które po studiach z architektury i technologii
bioenergetycznej artystycznej mają swój wkład w wernisaże blach. Trochę się
więc nasłuchałam, więc kompletnym laikiem też nie jestem. Tym bardziej, jeśli
przybliżasz nam strukturę studiów artystycznych i piszesz o tym, że to nie
tylko rysowanie ołówkiem czy malowanie dla stron à la DeviantArt, a
frajda zaczyna się od płótna metr na metr, to dlaczego jeszcze nie pochwaliłaś
się żadną pracą?
Po kilku akapitach przestał podobać mi się
klimat, w jaki wprowadzasz czytelnika. Zrobiło się ponuro…
Zapomnij też o imprezach ze studentami
innych kierunków. W końcu ci się znudzi słuchanie, jak bardzo
niepoważne są twoje studia. W końcu co poważnego może w życiu
robić artysta? Podobnie będzie na spędach rodzinnych, ale te niestety, [przecinek zbędny] pewnie musisz wytrzymać.
Rozumiem, że piszesz z perspektywy swoich
doświadczeń, ale dlaczego to brzmi, jak gdyby wszyscy mieli mieć tak samo
przechlapane? Przy okazji bliskiego spotkania z ludźmi z takiego artystycznego
otoczenia (głównie z Uniwersytetu Jana Długosza) sparafrazowałam kilka linijek
twojego tekstu i zapytałam, jak to właściwie jest, że oni faktycznie są
zmęczeni, nie mają na nic czasu, a sześć godzin grafiki pod rząd to i tak za
mało, by cokolwiek uciułać i walą potem nocki w pracowniach, ale mimo wszystko
są bardzo usatysfakcjonowani, a rodzina też im jakoś specjalnie nie płacze, że
rodzi się pokolenie artystów. Tutaj natomiast czytam o rzeczach dość smutnych,
o zupełnej odwrotności. Zastanawiam się też, czy głównym motywem przewodnim tej
notki celowo ma być zniechęcenie świeżaka do podjęcia takich studiów. W pewnym
momencie odebrałam część notki jako wylanie żali, autentycznie. Rozumiem
pisanie o tym, że jest ciężko, że siła przebicia i konkurencja jest dość spora,
że studia to nie wakacje na All Incl. Jasne, że wpis może być groteskowy,
zabawny dla ludzi z twojego środowiska, bo całość napisałaś z przymrużeniem
oka, moim zdaniem gdzieniegdzie mocno koloryzując sytuację. Ale tego bloga
mogą czytać też laicy, a takim uprzedzenia bardziej zaszkodzą. Nie wiem też,
czy chciałabym jako świeżak wchodzić w takie smutne, sarkastyczne otoczenie
pełne jadu i zazdrości, o których piszesz.
Dopiero ostatni akapit pokrzepił mnie
troszkę, taka też pewnie była jego funkcja. Tylko jest on tak krótki i tak
słabo zapada w pamięć po tym całym studenckim horrorze, że właściwie dalej
przed oczami mam rozproszkowaną studentkę, której nie wyszedł brąz w pracy
licencjackiej wartej tysiąc złotych. A to już dużo kasy. Widzę jednak
komentarze czytelników – studentów przeróżnych kierunków. I widzę, że dużo
odnajdują z siebie w tym horrorze, na różnych płaszczyznach, a i podoba im się
twój czarny humor. Więc może i dobrze jest tak, jak to napisałaś? Co czytelnik,
to opinia.
Przejdę teraz jednak do punktu nieco mniej
przyjemnego, a mianowicie:
KWESTIA POPRAWNOŚCI
Wszystkie babole wypisane przeze mnie
wyżej to tylko zalążek. Polecam ci pracę z BETĄ. Beta nie gryzie, a jej
działania zawyżają poziom bloga. Twoje artykuły są dość długie, wyczerpujące i
czasem aż żal patrzeć, jak miotasz przecinkami od niechcenia, bez
zastanowienia. To razi czytelników bardziej rozgarniętych w tej kwestii, a po
co ich męczyć i jednocześnie tracić na profesjonalizmie? A tracisz bardzo dużo.
Odsetek tych upierdliwych kreseczek stoi na swoim miejscu, ale duża część to
efekt totolotka – a może tak, a może nie, bo kto to wie? A
przynajmniej takie to po sobie zostawia wrażenie. Już pal licho, że czasami
brakuje przecinka przed imiesłowem współczesnym, no ale przed „który” – ten
poziom wiedzy szacuje się gdzieś na końcówkę szkoły podstawowej, czyż nie?
www.prosteprzecinki.pl – warto rozwiać
wątpliwości i doedukować się. Jeżeli nie jesteś pewna, czy przed „czy” stawia
się przecinek, od czegoś masz słownik, stronę PWN lub inne kompetentne źródła
wiedzy.
Powtórzenia – nie ma ich zbyt wiele, ale warto przed każdą publikacją przeczytać kilkukrotnie
tekst na głos i wyeliminować te uciążliwe, które źle brzmią. Najczęściej
męczysz „być”, „mieć”, „który”, „że”, „ale”, „gdy” lub „też”. Jeśli ciężko ci
zastąpić wyraz synonimem, warto pokombinować z szykiem albo zastanowić się, czy
dany zwrot w ogóle jest ci w zdaniu potrzebny.
Z kilku wymienionych przykładów w ocenie
widać też, że czasem masz problem z fleksją i niepoprawnie odmieniasz końcówki
wyrazów. To również rozwiązuje czytanie postów na głos.
Różnice między myślnikiem a dywizem przedstawiłam
już wyżej i radzę ci sprawdzić wszystkie posty pod tym względem, bo u ciebie
górują łączniki. To samo tyczy się poprawnego cudzysłowu: „(...)”. Wyrównaj też
wcięcia akapitowe, Blogger ma nawet opcję zakodowania sobie równomiernych wcięć
w każdym poście.
PODSUMOWANIE
Na początku świetnie się bawiłam, ale z
każdą kolejną notką błędy gryzły coraz mocniej, a treść przyciągała coraz mniej
ze względu na sztampową formę przekazu. Próbuj nowych form, zastanów się nad
sztuką blogowania.
Radzę się rozbudować na przyszłość, bo
SZTUKA jak SZTUKA – jest tak ogólna, że mogłabyś pisać o wszystkim i niczym,
masz wielkie pole do popisu, a ograniczasz się do nazwisk artystów i ich kilku
zdjęć, przy okazji opisując swoje wrażenia na ich temat. Za którymś razem można
pod nosem mamrotać (szczególnie, gdy czyta się wszystko po kolei, naraz), że
forma ta wieje nudą. Chociaż każdy post jest długi i ma się wrażenie, że
wyczerpuje temat, to jednocześnie zawsze znajdzie się coś, co można by jeszcze
w tym samym temacie ugryźć, więc pomysł na różne cykle tematyczne nagle zyskuje
na wartości.
Za publikowanie przesadnie niepoprawnych
interpunkcyjnie postów plus bardzo podobny wydźwięk notek pisanych na jedno
kopyto – dziś czwóra z minusem. Powodzenia w dalszym
działaniu!
Ponieważ zawiesiłam bloga nie oczekuję oceny :) Ewentualnie zgłoszę się później, gdy zacznę od nowa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję za taki wnikliwy komentarz. Rzeczywiście beta mi się przyda do przecinków, są moją ewidentną słabą stroną.
OdpowiedzUsuńCo do ilości sztuki w sztuce - tu się nie zgodzę, w opisie bloga jest jak byk, że mowa o sztukach wizualnych. ;)
Powoli zabieram się za restart bloga i poprawę błędów, dlatego twoja ocena tym bardziej mi się przyda.
Co do kontrowersji - przeceniasz mnie. Właśnie cykl o zwierzętach to pokazał - nie potrafię go dokończyć, m.in. właśnie z powodu wykorzystywania ciał zwierząt.
Co do cykli - niby na blogu jest ich kilka, ale fakt faktem, chcę popracować nad zróżnicowaniem. Bo widzę, że teraz po przerwie zdrowotnej nie bardzo nawet mam motywację do pisania, najprawdopodobniej przez zmęczenie formułą.
I szczerze, nie myślałam, że ktoś może nie znać pojęcia GMO. Hah, nauczka dla mnie, że warto czasem wykorzystać formę bloga i podlinkować parę info dla pewności.