Adres: Los
wybierze za ciebie
Tematyka: fantasy
Autor: Tajemnicza
Oceniający: Forfeit
Z reguły nie czepiam się szablonu, jeśli tekst jest czytelny. U Ciebie jest
w porządku, jednak pasek menu wygląda strasznie nieestetycznie. Wydaje mi się,
że niektóre podstrony mogłaś połączyć, nie byłoby dwóch linijek z zakładkami,
które burzą estetykę. Co więcej, nazwy nie są w żaden sposób oddzielone od siebie, prócz większych odstępów, jednak zlewają się, przez co wyczuwam
zaburzenie harmonii na Twojej stronie.
Po co Ci w kolumnie bocznej dodatkowe menu z zalinkowaną stroną główną?
Przecież masz wszystkie zakładki w poziomym pasku (a właśnie w tej bocznej kolumnie powinny być). Niżej wrzuciłaś swój profil Bloggera, w którym upchałaś mnóstwo informacji. Ciągły, długi tekst odstrasza i
zapycha stronę główną. Pod tym umieściłaś archiwum bloga. Po co, skoro masz
spis treści? Najbardziej zaskoczyły mnie ankiety. Po co one? Przecież
Czytelnicy mogą wyrażać swoje zdanie w komentarzach.
Na samym dole widnieje translator i licznik odwiedzin. Myślę, że również są
zbędne, jednak jeśli zależy Ci na liczniku, możesz spokojnie przenieść go do
kolumny.
Na początku chcę wspomnieć, że skupię się na fabule opowiadania. Potem
przejdę do poprawności i reszty kryteriów.
PROLOG
Głowna bohaterka idzie sobie przez miasto nocą i myśli, jak to inni się z
niej śmieją, bo ma białe pasemka. To chyba dziwny powód, by nabijać się z
szesnastolatki. I to, że włosy są naturalne, nie powinno mieć wiele do rzeczy.
Nie wiem, jakoś pasemka na włosach jako przedmiot obelg mi nie podchodzi. Chyba
że są one spowodowane zazdrością. I argument, że jest to normalne jedynie u
emerytek, jest słaby.
Szczególnie źle wspominam
podstawówkę, gdzie musiałam się powstrzymywać, żeby komuś nie przywalić. Taka
osoba by się pożegnała z paroma zębami i byłby spokój.
Głowna bohaterka w podstawówce miała tyle siły, aby wybić komuś zęby?
Lepiej: pożegnałaby się.
Wzbudziło to [bójka] w klasie
poruszenie, bo, zacytuję moją byłą przyjaciółkę ,,Jesteś przecież taką
nieśmiałą osobą, nie możesz się wreszcie otworzyć?"
Czyli... pobicie się z kimś równa się otworzeniu na świat?
Ale przecież to nie było nic
wielkiego, mogłabym kogoś zabić, nawet by się nie spostrzegł. Dajmy na to
wciśnięcie kciuków do oczodołów, a następnie rozwalenie głowy o ścianę.
Szesnastoletnia bohaterka twierdzi, że będąc w podstawówce, mogłaby kogoś
zabić? Czy to nie jest zbyt makabryczne? Czy ona pochodziła z patologicznej
rodziny?
Prolog jest króciutki, ma jedynie 321 słów, choć rozdział pierwszy (380
słów) też długością nie grzeszy. Nie dowiedziałam się prawie nic oprócz tego,
że była noc, a rówieśnicy wyśmiewają się z Sarah, która twierdzi, że jest
zdolna zabić.
ROZDZIAŁ 1
Nie mam zamiaru błąkać się tylko
po ulicach. W dzień jest tam za tłoczno, za to w nocy nigdzie nie ma żywej
duszy. Ale rzadko mogę wyjść z domu chociaż wieczorem.
Dlaczego? Napisałaś, że mama wygania bohaterkę w dzień na dwór, ale ona nie
lubi tego, bo jest za dużo ludzi. W nocy nie ma nikogo, więc też musiała
odbywać nocne spacery po mieście. Skoro o tak późnej porze wychodziła z domu,
dlaczego nie mogła wieczorem?
Wstałam i podeszłam do kuchni,
gdzie od razu zobaczyłam moją mamę, krzątającą się przy garach.
Do kuchni można wejść; podejść do
czegoś, to znaczy stanąć obok czegoś.
I czyją mamę miała zobaczyć we własnej kuchni? Koleżanki? Gdy piszesz w
pierwszej osobie, takie oczywistości możesz pominąć.
Ja dobrze wiem, że tobie się nie
chce. Niedługo skończysz siedemnaście lat, za dwa lata już może się
wyprowadzisz, znajdziesz sobie męża...
Dlaczego Sarah po uzyskaniu pełnoletniości miałaby się wyprowadzić? Na
studia, do innego miasta, czy tak bez powodu? I czemu za dwa lata, jak wynika z
tekstu, miałaby znaleźć sobie męża? To są przypuszczenia matki, nie rozumiem,
czemu chciałaby wydać za mąż osiemnastolatkę. I tu nie chodzi o kreację złej
postaci, tylko o złą kreację postaci.
Scena na zewnątrz wydawała mi się lekko nieprawdopodobna. W końcu któryś z
przechodniów powinien rzucić się na pomoc dziewczynie, gdy nietrzeźwi ją
zaatakowali. Dobrze jednak, że wspomniałaś o tłumie, który się zebrał. Plus za
to, że pamiętasz o otoczeniu. Wynik tej przepychanki, mimo że dość
prawdopodobny, trochę mnie zaskoczył. Ciekawe zakończenie rozdziału.
ROZDZIAŁ 2
Opisałaś przeniesienie się Sarah do jakiejś dziwnej krainy, a jedyny opis
otoczenia to trawa, góry i pola. Trochę słabo, prawda? Powinnaś rozwinąć go, a
zamiast tego skupiłaś się na wyglądzie dziewczyny.
Wydaje mi się, że zbyt szybko wszystko do niej dotarło. Przecież dopiero co
brała udział w wypadku, obudziła się całkiem zdrowa w jakimś innym wymiarze, a
zamiast być zdziwiona, ogląda się, od razu dostrzegając wszystkie swoje nowe
cechy i różnice w wyglądzie. Zero zainteresowania otoczeniem, tym, gdzie jest,
dlaczego nic ją nie boli i jak to w ogóle możliwe, że znalazła się w innym
miejscu.
Opisałaś również nową bohaterkę, ale wiesz, opis nie składa się jedynie z
wzrostu postaci i jej ubrania. Nie musisz od razu opisywać osoby, którą właśnie
wprowadziłaś. I to nieprawda, że nie da się napisać dobrego opowiadania bez
opisu bohatera, bo da się. Musisz nauczyć się wplatać cechy wyglądu między
wypowiedzi i czynności bohaterów. Wtedy wypadnie to o wiele bardziej
naturalnie.
-A właściwie, to po co ja cię mam
gdzieś zaciągać, skoro i tak nas nikt nie podsłucha?
Więc dlaczego kobieta ze skrzydłami stwierdziła najpierw, że łąka nie jest
odpowiednim miejscem na takie rozmowy? To bez sensu. I skąd pewność, że nikt
ich nie podsłucha?
Ty po prostu masz dar. Nie wiesz
jaki, ale jedno jest pewne. Tylko ty na świecie taki masz.
To trochę zbyt przewidywalne. Zwykła nastolatka, z której śmieją się
rówieśnicy, bo ma pasemka na włosach, jest jedyną osobą, która może uratować
świat przed apokalipsą. Wiesz, to dobry motyw na opowiadanie, ale kurczę, jest trochę naciągane. Nie mogła to być grupa
ludzi z różnych części świata? To byłoby bardziej prawdopodobne, bo idziesz w
kierunku kreowania Mary Sue.
A czemu nie twoja
mama…[spacja]Ona też odziedziczyła, ale dopiero po przybyciu tu by mogła odblokować
wszystkie moce. Ale twoja matka...Nie nadaje się. Jest zbyt zabiegana, zajęta
pracą. Nie dałaby sobie rady w walce. Ty jesteś zwinna, szybka, mądra, no i
można cię było przydzielić do grupy.
Czyli rozumiem, że szesnastolatka musi uratować świat, bo jej matka się nie
nadaje, gdyż jest zbyt zajęta pracą, przez co walczy gorzej niż zwykła
uczennica? I nie jest tak mądra jak córka?
masz [w] sobie coś z demona, wróżki wojownika... Dużo by wymieniać.
-Dlatego jestem tak ubrana?
-Dokładnie.-Dziewczyna się uśmiechnęła.
Masz powinnaś napisać wielką
literą.
Czyli... ubrano Sarah tak, a nie
inaczej, bo jest wróżko-demono-wojowniczką? Co ma ubiór do mocy?
Mam jakieś moce. Ale jakie?
Telekineza? Kiedyś ćwiczyłam, nawet coś tam wyszło, wypadałoby jeszcze
poćwiczyć.
Bohaterka twierdzi, że kiedyś ćwiczyła telekinezę i jej to wychodziło. Czy
nie uważasz, że to nie jest normalne w realnym świecie? I Sarah w ogóle się nie
zorientowała, że nadprzyrodzona moc u nastolatki to nic zwyczajnego?
ROZDZIAŁ 3
Zaczynasz krótką notką odautorską:
Chciałabym też poinformować, że
zdjęcia na dole nie są od tak sobie, żeby były, tylko one pokazują[przecinek]
jak niektóre miejsca lub osoby mniej więcej wyglądają.
Ot tak. Ale wiesz, że powinnaś to opisać, a nie wstawiać zdjęcia? Co więcej,
żadnych na dole nie znalazłam.
Wszędzie rosły drzewa, nieznane
mi rośliny, a dzięki strumykom i wodospadom było jeszcze piękniej. Wszystko
było takie... Idealne.
To jest cały opis otoczenia, jaki napisałaś. Wiesz, to trochę mało, to tak
samo można opisać jakiś lasek w górach. Nie czuć w ogóle, że to miejsce jest
jakieś fantastyczne. Bohaterka nas o tym zapewnia, ale nie ma w tym opowiadaniu
ani jednego potwierdzającego argumentu.
Rzekła, przyglądając się swoim
paznokciom, które były bardzo podobne do moich.
To znaczy jakie? Długie? Pomalowane? Poobgryzane? Czemu porównujesz coś do
rzeczy, o której wyglądzie nie mamy pojęcia? Gdybyś wcześniej wspomniała o
paznokciach Sarah, byłoby to na miejscu, jednak w tym momencie to bez sensu.
Czy w takim razie nie powinnaś
być oryginalna i łazić z kosą po cmentarzach?
Powiedziała Sarah do straszydło-ducho-potwora, czy kim tam była kobieta.
Uwierz mi, autorko, to nie byłoby oryginalne. To przereklamowane.
Powiedziała i zniknęła we mgle.
-Że co?-spojrzałam w jej stronę.
Jak mogła spojrzeć w stronę czegoś, czego nie było? Lepiej napisać: Spojrzałam
w stronę, gdzie chwilę temu stała.
A tak w ogóle, jestem Manyssa,
ale znajomi mówią na mnie po prostu Mania.
Takie zdrabnianie imienia nie pasuje do magicznej istoty – kobiety zamieniającej
się w jednorożca. Jeśli jest to tajemnicza, dostojna postać, to i jej
zachowanie, maniery, sposób zwracania (jej i do niej) powinny być wyrafinowane.
W dodatku, z tego, co wiem, jednorożce to magiczne stworzenia, które nie
zmieniają się w ludzi (czy na odwrót). Są rzadkimi, silnie magicznymi istotami.
Wątpię też, by była to zwierzęca forma jakiegoś człowieka. To dość naciągane.
ROZDZIAŁ 4
Ona? A taka jedna, wynajęta...
(...)
Ona ci chce wszystko wyjaśnić,
wytłumaczyć, objaśnić i wszystko inne.
To trochę zbyt kolokwialne odzywki, jak na magiczną istotę, którą próbujesz
przedstawić jako dumną i poważną.
Mania przerwała. Spojrzałam w jej
stronę i tam właśnie zobaczyłam Naravi.
Sarah spojrzała na Manię, a tam była Naravi? Przecież to niemożliwe, by tak
nagle zamieniły się miejscami.
Chwyciłam rękojeść miecza i go
wyciągnęłam. Dopiero teraz zauważyłam, jaki był długi, błyszczący i ostry.
Przyjęłam pozycję obronną i powoli się obróciłam.
I szesnastolatka nie zwróciła uwagi na ciężar miecza? Przecież to metal,
musi trochę ważyć, a szczególnie dla dziewczyny. W dodatku, skąd dziewczyna zna
pozycję obronną? Na wuefie w podstawówce tego uczą?
Znów na polu walki posiałam
gdzieś moją jedyną broń. Trzymała go moja rywalka.
Go, czyli kogo/co? Bo brakuje Ci podmiotu do tego zaimka.
Broń – ją;
Miecz – go.
-Tak jakby to powiedział ktoś z
twojej klasy, telekineza level hard.
Wątpię, by magiczna postać z innego wymiaru posługiwała się takim językiem
lub cytowała nastolatków ze świata ludzi, gdzie nie przebywa. Skąd ma taką
wiedzę? Nie dostosowujesz sposobu wyrażania się postaci do ich charakteru i
sposobu bycia.
Powoli zbliżała ostrze do mojego
gardła. Spróbowałam się jeszcze uratować. Przechyliłam się w prawą stronę i
zaszłam ją od tyłu, czego najwyraźniej się nie spodziewała.
Ale jak ona mogła po prostu podejść do napastniczki od tyłu, gdy chwilę
wcześniej miała ostrze przy gardle? Przecież to było widoczne i oczywiste.
(...) przez co krew leciała mi
już nie tylko z ust i rany na brzuchu, ale także z twarzy.
Przecież leciała jej też z nosa. I jak to z twarzy? Rozcięła sobie brew?
Skaleczyła policzek? Bo usta to też część twarzy.
Czy podczas walki Sarah nie wydobywała z siebie żadnych dźwięków? Jęki,
krzyki, cokolwiek. Ona przecież walczyła! Przeciwniczka zadawała jej mocne
ciosy, głębokie rany. A oprócz bólu, łez i krwi nie opisałaś prawie nic. Nie
ściemniało jej przed oczami, nie zaszumiało w głowie, nie pisnęła. A szkoda, bo
opis walki był w miarę dobry i rozbudowany.
I zaciekawiłaś mnie postacią Naravi.
ROZDZIAŁ 5
Zaczynasz opisywać wszystko wokół po przebudzeniu się Sarah, jednak robisz
to trochę nieumiejętnie. Wiemy, że Naravi patrzy przez okno, a nie wspomniałaś,
że obie dziewczyny są w pomieszczeniu. W ogóle cały opis jest dość chaotyczny.
Zachowanie Naravi wydaje się zupełnie nielogiczne. Najpierw zaatakowała i
poturbowała Sarah, a potem żałuje i „upija się” piwem (zwykłe piwo w magicznym
świecie?).
Postanowiłam spróbować wstać.
Moje mięśnie były obolałe, ale dało się wytrzymać. Przynajmniej musiałam.
Podeszłam do biurka i zobaczyłam tam mój miecz. Bez wahania go chwyciłam i
przypięłam gdzieś do pasa. Wzięłam także moją pelerynę i nałożyłam na siebie,
zarzucając kaptur na głowę. Zapach krwi był uciążliwy, ale jeżeli chciałam
uciec musiałam się przyzwyczaić.
Przecież ona miała bardzo poważne rany, była poturbowana i obolała. Materac
był ponoć we krwi, co oznacza, że nie powinna ruszać się przez kilka dni, a nie
ot tak wstać, chwycić ciężki miecz (słabo stała na nogach, a ostrze dźwigała!)
i próbować uciekać. Sama stwierdziła, że straciła sporo krwi. Człowiek nie
regeneruje się tak szybko (nawet jeśli posiada jakieś moce po babce
pół-czarownicy) z poważnych ran.
I nie musisz wciąż powtarzać, że Sarah nałożyła na samą siebie swoje własne
rzeczy. To dość oczywiste.
Dopiero po chwili zobaczyłam
kilka metrów dalej szarego jednorożca. Manyssa. Chwyciłam pierwszy lepszy mały
kamień i rzuciłam w jej stronę. Momentalnie się obudziła i wstała, patrząc, od
kogo dostała.
Nie wspomniałaś w ogóle o tym, że Mania spała. Za późno wprowadziłaś tę
informację.
Wątpię, by jednorożec był tak mało czujny, aby nie przebudzić się, gdy ktoś
się zbliżył. I chyba nie tylko Manyssa może być jednorożcem, nie? Więc skąd
Sarah wiedziała, że to na pewno ona? W dodatku zbudzenie poprzez uderzenie
kamieniem raczej nie było mądrym posunięciem. Stworzenie mogło zaatakować,
przecież jednorożce mogą być niebezpieczne. Albo Sarah mogła zranić Manyssę. A
tamta tylko wstała i spokojnie podeszła.
Dowiadujemy się, że Sarah spała cały tydzień. Więc dlaczego nie napisałaś,
że krew, którą widziała, była zaschnięta? Że rany zaczynały się goić? Przecież
to bardzo istotne!
-Podwieziesz mnie gdzieś? Jesteś
aktualnie jako takim koniem, więc chyba byś dała radę?
-Mogłabym, ale gdzie? Nawet nie
znasz tej krainy.
-No jak najdalej od tego miejsca.
Mania, proszę! Jeszcze nigdy tak kogoś o nic tak nie poprosiłam!
Manyssa chyba zbyt łatwo uległa prośbom Sarah, która, jak widać, kłamała i
brała ją na słodkie oczka. Nie sądziłam, że Manyssa jest tak uległa, a Sarah
zachowuje się jak małe dziecko, proszące mamę, by oddała zabawkę zabraną za
karę.
Jechałyśmy powoli. Zdziwiło mnie,
że tak łatwo dało mi się ją na to namówić. Coś mi się wydawało, że za łatwo
poszło.
Przynajmniej Sarah jest tego świadoma. Dobrze, że to napisałaś.
-Manyssa-wycedziłam przez
zęby.-Zawracamy. Teraz.
Ona zamiast zawrócić lub
chociażby zwolnić, zaczęła kłusować w jej stronę. Szybko nas
spostrzegła. Wyrwana z zamyśleń wstała i z lekkim uśmiechem zaczęła
iść w naszą stronę.
Kto spostrzegł, kto wstał, w czyją stronę kłusowała Manyssa? Swoją własną?
Bo to właśnie Mania jest podmiotem, nie Naravi.
I wkradło się powtórzenie.
(...) zeskoczyłam z
niej[przecinek] wpadając w krzaki. Szybko się otrząsnęłam[przecinek] choć
sprawiło mi to lekki ból i zaczęłam biec między drzewami.
Otrząśnięcie sprawiło Sarah ból? Zresztą ona była cała poturbowana i ranna,
więc lekki ból to za mało. Dopiero co ledwo na nogach stała. Zbyt szybko
odzyskuje siły.
Naravi tylko podeszła, usiadła
koło mnie, przytuliła i zakryła białym skrzydłem.
To znowu miała skrzydła? Znów o tym nie uprzedziłaś.
Masz dziwną manię informowania o ważnych rzeczach na ostatnią chwilę. Nie
rób tak, wprowadzaj opisy wcześniej, bo to naprawdę spore zaskoczenie, gdy
opisujesz elementy, które jakby nagle pojawiły Ci się w głowie. Jak gdybyś w
tym momencie sobie o nich przypomniała.
ROZDZIAŁ 6
Akurat miałaś szczęście, bo
rękawiczki choć cienkie trochę pomogły, mogłabyś teraz mieć blizny.
Czy to znaczy, że gdy ma się rękawiczki, nie będzie blizn, a gdy się nie
ma, są pewne? Mi się wydaje, że to raczej miejsce i głębokość cięcia na to
wpływa.
I polecam zrobić wtrącenie z „choć cienkie”.
Dookoła rany była jeszcze
zaschnięta krew, która nie dodawała mi uroku.
Skoro rana na dłoniach była głęboka, to raczej trzeba ją było zszyć. I
wątpię, by po tygodniu krew nie wsiąknęła w bandaże na dłoniach, zamiast
zaschnąć na ranie.
Po chwili poczułam coś dziwnego
na brzuchu. Okazało się, że to Mania, której chyba lepiej było w ciele
jednorożca[przecinek] zaczęła ciągnąć za bandaże, które na moje
szczęście szybko zeszły.
Przecież Sarah była ranna na brzuchu! Ciągnięcie mogło ją bardziej zaboleć.
Należało delikatnie rozwiązać bandaż, żeby nie otworzyć rany. Podobno była
głęboka, hę?
No i Sarah poczuła na brzuchu Manyssę? Niefartownie sformułowałaś to
zdanie.
Gdybym tak teraz była u siebie w
domu, mogłabym straszyć uliczne bachory.
W domu by je straszyła?
pokiwałam na to przecząco głową.
Pokiwać oznacza potwierdzić, pokręcić to zaprzeczyć. I nie trzeba dodawać
przecząco/twierdząco, bo wyjdzie pleonazm. Ty, w zdaniu wyżej, zestawiłaś dwa
przeciwne określenia.
Podobało mi się to, że mimo morderczego treningu i podstępów, Sarah nie
dała rady złapać Manyssy. Wielki plus dla Ciebie za to, że nie kreujesz
bohaterki na idealną; nie wszystko udaje jej się od razu. To bardzo dobrze, że
pokazujesz, jak małymi kroczkami uczy się walki, ponosząc przy tym porażki.
Odstępujesz od motywu Mary Sue, co bardzo mnie cieszy. Oby tak dalej.
ROZDZIAŁ 7
Wybacz, ale zachowujesz się
trochę dziwnie. Też mam zmienny charakter, ale ty codziennie zachowujesz się
inaczej. I chyba mam prawo dostać odpowiedź? Wiedzieć z kim idę, w jakim
miejscu przebywam?
Ja, oprócz sytuacji z eliksirem, nie zauważyłam żadnej charakterystycznej
zmiany w zachowaniu Naravi. Nie rozumiem, o co chodzi Sarah. Może i ma rację z
tym, że chce poznać dziewczynę, ale wyciąga bardzo dziwne wnioski, niepoparte
zachowaniem bohaterki.
Ostatni trening nawet jak może,
może, miał w sobie trochę sensu[przecinek] prawie przyprawił mnie o zawał.
Nie rozumiem tego zdania. To tam robi „może”?
Myślałam, że z tobą pójdzie
łatwiej. Od zawsze byłaś trochę zbyt ciekawska.
A skąd Naravi wie, jaka zawsze była Sarah, skoro jej nie znała?
Wymyśliłaś historię Naravi, w którą jestem skłonna uwierzyć. Ale to, jak
się wypowiadała, nie wzbudzało emocji. Mówiła nijak, nie robiła przy tym
żadnych gestów, nie urywała zdań, jakby w ogóle nie obchodziło jej to, co się
stało. Nawet na koniec opowieści zepsułaś klimat szybkim odbiegnięciem od
tematu, które zaburzyło rytm czytania. A to, czego najbardziej mi brakowało, to
emocje Sarah po usłyszeniu całej historii. Bo żal względem dziewczyny i złość
na siebie to trochę za mało. Poczułam niedosyt.
ROZDZIAŁ 8
-Muszę poznać twój styl
walki.-Powiedziała i wyciągnęła miecz, a ja odsunęłam się kilka kroków.
Przecież Sarah nigdy nie walczyła. Chyba wypadałoby najpierw nauczyć ją
podstaw, postawy bitewnej, jak trzymać miecz, cokolwiek?
Dzisiaj pouczę cię magii i walki,
potem wyruszasz na wyprawę, pokonujesz wszystkich[przecinek] co będą cię
próbować zabić, ratujesz zwierzęta, koniec.
Dzisiaj to przenośnia, czy Naravi naprawdę ma zamiar jednego dnia nauczyć
Sarah magii i walki?
Starałam się
stosować jej zasad.
Czemu przeniosłaś do linijki niżej część zdania?
Powinno być: dostosować do jej zasad lub stosować jej zasady.
Pazury praktycznie jak u
wilka,[zbędny przecinek] może nie wyglądały zbyt elegancko, ale na pewno były
użyteczne.
Już wiemy, o co chodziło kilka rozdziałów wcześniej z tymi paznokciami. Zbyt
późno wprowadziłaś tę informację.
-Ten zakazany eliksir jednak
dobrze działa.
-A czemu jest zakazany?
-Gdy moi jakże opiekuńczy rodzice
mnie wygnali, wcześniej wykradłam tą[tę] miksturę. Dzięki niej sprawność
fizyczna jest poprawiana. Czarodziej, taki gbur, rzucił na mnie coś w stylu
klątwy[przecinek] przez co nie mogę wrócić do domu. Ale hej, warto chyba?[spacja]-[spacja]Naravi
starała się być optymistycznie nastawiona.
A ja wciąż nie rozumiem, dlaczego ten eliksir jest zakazany.
Wcześniej pisałam, że bardzo dobrze, że Sarah nie udaje się wszystko od
razu. W tym rozdziale zepsułaś to, bo telekinezę opanowała z marszu, nie mając
z nią jakichkolwiek problemów. Z wodą było jeszcze gorzej. Wydawało mi się, że
magia nie jest prostą sztuką, a tu proszę. Wystarczy wystawić rękę, a już
formujesz wodne zwierzęta i rośliny. Nie, to nie jest okej. Przecież Sarah powinna
pracować nad tym godzinami. Nawet jeśli ma super umiejętności, nic nie zrobi
się samo. I znów zaczynasz idealizować główną bohaterkę, a szkoda.
A ogniem będzie tak samo jak z
rzeczami?
Z ogniem.
I co to są za rzeczy? Bo nazywanie władania wodą lub telekinezę rzeczami
raczej nie pasuje.
I następna sytuacja, gdzie Sarah od razu opanowuje kolejną umiejętność.
Znów idziesz w stronę idealizacji postaci, a to nie jest fajne. To robi się
nudne, bo wiadomo już, że bohaterce wszystko się uda. Zresztą, nauka wcale nie
była taka trudna – wręcz banalna, jak i uwagi Naravi. Ta scena wypadła
sztucznie, a Sarah się nie starała. Przez to czuję, jakby w ogóle
nie była przygotowana na wyprawę, a jej umiejętności się nie rozwinęły. Ten
rozdział mi się wyjątkowo nie podobał.
ROZDZIAŁ 9
Tyle czasu minęło[przecinek] a ja
nadal nie mogłam zrozumieć. Że muszę uratować świat.
Czemu podzieliłaś to zdanie na dwa? Teraz jest bez sensu.
Do kompletu by się jeszcze
przydały czarne włosy, ale nie. Moje były białe. Jak to się stało? A nie,
srebrne. Kolor księżyca. Tak, lubiłam noc. Tylko czy to był
powód, żebym tak wyglądała? Tak. Dokładnie, to śmieszne. Dla kogo? Dla mnie.
Czyli bohaterka miała srebrne włosy, bo lubiła noc, a wtedy świeci Księżyc?
Wciąż jechałam, nie byłam sama.
Jestem dziwna. Tak, to dobre określenie. Manyssa nadal ze mną była. Myślała.
Każdy kogo spotkałam dużo myślał. To pewnie dlatego moją głowę
zaprzątało tyle myśli.
Kogo spotkałam to
wtrącenie.
Jak związek ma bycie samą z byciem dziwną? Skąd bohaterka wie, ile kto
myśli? Dlaczego niby myślenie innych ma wpływać na myśli Sarah? To bez sensu.
Robisz z myślenia jakiś wyjątkowy dar, a jest to przecież normalna czynność.
Pierwsza będzie Darkness... o jej
charakterze nie wiem z byt wiele, jedynie z opowiadań niektórych osób. Podobno
kiedyś oszalała,[myślnik zamiast przecinka] porzucona miłość, uraz głowy i te
sprawy. Prawdopodobnie jest ,,wlanięta". Źle odbiera otaczającą ją
rzeczywistość. Podobno gdy raz się do niej pójdzie, już nigdy się nie wraca.
Zbyt. Więc szlachetne stworzenie mówi jak typowa nastolatka? „Walnięta” to nie
jest dobre określenie w ustach jednorożca.
I skoro od tej przeciwniczki się nie wraca, to jak powstały
opowiadania o niej?
o, mieszka w trochę zniszczonym,
praktycznie czarnym zamku.
A teoretycznie różowym?
-,,Cieszę się, że zostało mi to
wytłumaczone tak ogólnie, jak wszystko inne zresztą. A może to tak miało być?
Może to ta dziwna aura działa na moją psychikę, żebym myślała, że muszę
wszystko analizować?"-zaczęłam w myślach zadawać sobie pytania.
Jeśli zaznaczasz myśl, wystarczy cudzysłów. Nie zaczynaj dodatkowo od
myślnika, gdyż to nie jest wypowiedź.
Podobno gdzieś na Ziemi już
wybuchł wulkan. Ludzie wpadają w panikę.
Skąd Mania to wiedziała? Ktoś jej wiadomość do umysłu przesłał?
Wcześniej była mowa o tym, że na Ziemi wystąpiła powódź, teraz, że wybuchł
wulkan. Wiesz, autorko, to wcale nie są takie dziwne zjawiska. Myślałam, że te
kataklizmy będą inne. Niespodziewana zmiana pogody, gwałtowne, niezwykle silne
burze z wichurami, które szybko przechodzą, zbyt wysokie/niskie temperatury...
A Ty raczysz nas zwykłą powodzią i erupcją. Może byś chociaż coś do tego
dodała? No nie wiem, jakieś unikalne skutki tego, co się wydarzyło? Bo nie
sądzę, żeby na całym świecie ludzie bali się z powodu dwóch naturalnych
zjawisk, które mogą zdarzyć się nawet kilka razy dziennie, biorąc pod uwagę
wielkość Ziemi.
Odwróciłam się na prawo i
zauważyłam pole pszenicy. Po prawej to samo.
Co dwie prawe to nie jedna.
Widok rozświetlało mi jedynie
kilka świec. Nagle stało się coś, czego mogłam się spodziewać. Uderzyłam głową
w ścianę.
Przecież, skoro świeciły świece, to widziała, gdzie biegnie, nie? Więc
czemu uderzenie w ścianę nie było zaskoczeniem?
Po chwili poczułam ukłucie
i zrobiłam się senna. Poczułam, że ten ktoś złapał mnie w talii, dzięki
czemu nie upadłam.
ROZDZIAŁ 10
Ściany były szare. Można było
dostrzec w nich liczne dziury i zdartą farbę.
W ścianach można było dostrzec farbę?
W pierwszych akapitach masz od groma powtórzeń.
Z jednej kieszeni wyjęła sztylet.
Była na nim zaschnięta krew, ale ostrze i tak się błyszczało, jakby przy
polerowaniu ktoś nie chciał, żeby ona zeszła.
Skoro sztylet był polerowany, to jak mogła zostać na nim krew?
Ja za to poczułam coś ciepłego w
dłoni. Okazało się, że to płomyk. Zmieniłam szybko jego kształt na cienki i
długi, tworząc tym samym swoje ostrze. Przejechałam nim raz po twarzy Darkness,
która najwyraźniej nic sobie z tego nie zrobiła, jedynie lekko się odsunęła.
Nie sądzisz, że Sarah umie zbyt zaawansowane sztuczki, skoro uczyła ich się
tak krótko? I dlaczego Darkness nie zareagowała inaczej? To trochę mało prawdopodobne.
Pierwszym co zrobiłam to
porozglądałam się.
Co tu się stało? Pierwsze, co zrobiłam, to rozejrzałam się.
-Co cię tu sprowadza?-zapytała po
chwili i oparła się o ścianę.
Tak po prostu zapytała? I nie bała się, że Darkness ją usłyszy?
Ściany były zbudowane z szarych
kamieni. Szczeliny między nimi były czarne, dzięki czemu można było ujrzeć
najróżniejsze wzory. Podłoga była zrobiona z tych samych kamieni co ściany.
Szczeliny między kamieniami układały się we wzory? Serio?
Łatwiej chyba było napisać, że tunel został zrobiony z szarych kamieni,
zamiast tworzyć parę zdań. Uniknęłabyś powtórzeń.
Gdy przekroczyłam próg[przecinek]
pochodnia zgasła. Zrzuciłam winę na nagły podmuch wiatru. Rzuciłam ją za
siebie, a ona gdy tylko dotknęła podłogi znów się zapaliła.
Winę rzuciła za siebie?
Tak jak mówiła dziewczyna, było
tu trochę drzwi.
A nie parę drzwi? Trochę brzmi po prostu źle – tak się nie mówi.
PODSUMOWANIE
Po przeczytaniu wszystkich rozdziałów, przejdźmy do konkretów. Zacznijmy od
podstaw.
Narrator jest bardzo ważny, bo od niego zależy, jak przedstawiasz swoją
historię. Możesz pisać w pierwszej osobie (wtedy narratorem jest główny
bohater, z którego perspektywy widzimy opowiadanie) lub w trzeciej (tu narrator
nie należy do opowiadania; jest obserwatorem). Dobrze jest wspomnieć, że
narrator pierwszoosobowy ma wiedzę ograniczoną, to jest nie zna myśli innych
postaci, nie wie, co robią w danym momencie w innym miejscu itp. Narrator
trzecioosobowy ma wiedzę nieograniczoną i często jest obiektywny. Musisz trzymać
się jednej i wybranej formy. Każda ma swoje plusy i minusy, jednak ważna jest
konsekwencja. [klik]
Jeśli już wybrałaś narratora pierwszoosobowego i skupiasz się na
przedstawieniu historii z perspektywy Sarah, musisz pamiętać, że siedzisz tylko
i wyłącznie w jej głowie. Czytelnik wie wtedy, że piszesz jej myśli, opisujesz
sny i tak dalej. Dobrze by było jednak, gdybyś zaznaczała te fragmenty na
przykład kursywą, bo w ciągłym tekście bardzo łatwo jest się pogubić. Czytelnik
przyswaja właśnie ścianę opisu, aż tu nagle, nie wiadomo kiedy, wyskakujesz z
jakąś myślą. Wytrącasz wtedy z rytmu i całość traci na płynności. Dodam
jeszcze, że jeśli piszesz w formie pierwszoosobowej, postać nie może mówić
wciąż moja mama, moja ręka, moja peleryna, bo jeśli mówi o samej sobie czy do
siebie, jest to logiczne, a przez takie nagminne dopowiadanie, autor zabija
płynność tekstu.
Weźmy się za główną bohaterkę. Jest marudna, to po pierwsze. Zbyt szybko
wszystko opanowuje. Nie docenia tego, co ma. Oczywiście, każda postać, aby być
realistyczną, musi posiadać wady i zalety, jednak mam wrażenie, że Twoja ma
wahania charakteru. Raz robisz z niej poszkodowaną istotkę, innym razem idealną
pannicę. To wszystko skłania się ku motywowi Mary Sue, a to już błąd. Irytowało
mnie głównie to, że wyjęłaś randomową dziewczynę z realnego świata, przeniosłaś
do innego wymiaru, czy gdzieś, i każesz jej machać mieczem. A ona potrafi.
Dlaczego? Nie da się w jeden dzień nauczyć sztuki walki. Jeszcze żeby ona coś
trenowała, to rozumiem, ale ot tak? Podobało mi się, gdy Sarah walczyła z
Naravi. A dlaczego? Bo przegrała. Była świadoma tego, że jest świeżakiem.
Jednak co się działo potem? Wszystko się Sarah udawało, co było wręcz irytujące.
Nie zauważyłaś tego, że dziewczyna podnosi rękę i już opanowuje moc? To zbyt
banalne. Bo wiesz, czytelnicy nie lubią czytać o kimś, komu od razu wszystko
wychodzi. To jest nudne i przewidywalne. A taka właśnie jest Sarah. Ma parę
pozytywnych, ładnie eksponowanych cech, np. inteligencję, ale to i tak zwraca
się w kierunku robienia z niej Mary Sue.
Naravi jest dziwna, nietuzinkowa. Niby szlachcianka, a jednak podczas walki
czuje się jak ryba w wodzie. Jest to chyba najbardziej tajemnicza postać.
Zaskakująca również, na przykład wtedy, gdy przedstawiła się Sarah, a chwilę
później walczyła z nią na śmierć i życie. Dobrze też, że nie podałaś wszystkich
informacji o niej na tacy, lecz przytrzymałaś czytelników w niepewności.
Generalnie niewiele o Naravi wiemy, ale to w porządku. Rozwijaj ją stopniowo,
tylko pamiętaj – niech nie będzie idealna, bo jak na razie wad nie widzę.
Manyssa to trzecia i ostatnia bardziej zarysowana postać tej historii.
Według mnie to takie trochę ciepłe kluchy, bo oprócz zamiany w jednorożca i
wożenia Sarah, niewiele wnosi. Nie wiem, po co w ogóle ta postać jest w
opowiadaniu i tak naprawdę, nie lubię jej. A to dlatego, że jest nijaka,
bezpłciowa, bez charakteru. Jedyna scena, jaką z nią zapamiętałam, to
opowiadanie o Naravi. A już sam fakt bezczeszczenia jednorożców poprzez zamianę
w nie (lub ich w ludzi, jak kto woli) złamał moją chęć do czytania o tej
postaci.
Generalnie nie jest źle. To, czego mi brakuje, to konsekwencja i
argumentacja. Twoi bohaterowie trochę się zlewają. Nie mają własnych cech (może
to dlatego, że tekstu jest niewiele), nie uwydatniasz poszczególnych zachowań.
A jeśli już coś dana postać zrobi, często nie wiemy, dlaczego tak reaguje.
Psychika tych osób jest jeszcze niestabilna. Dlaczego przykładowo przy próbie
trzeba wypić eliksir? Kto zleca przechodzenie tych prób? Postacie same z siebie
są masochistami? Brakuje tu realizmu w kreacji. Musisz panować nad bohaterami,
przecież Ty pociągasz za sznurki.
Skoro już przy postaciach jesteśmy, poruszmy kwestię opisów. Jakieś tam
masz, jakieś wciskasz, ale bez konsekwencji. Czasami są zupełnie zbędne i nic
nie znaczące. Ot, taki zapychacz fabuły. W opisach chodzi o to, aby wiedzieć,
które są potrzebne, a które nie. Bo wiesz, niewiele interesuje nas przykładowo
rozmiar nadruku na czyjejś koszulce, ale za to wygląd miecza Sarah jest już
ważny. Więc którego opisu się pozbywamy? Tak, tego pierwszego. Skoro wiemy już,
które opisy są potrzebne, a które nie, zastanówmy się, jak je poprawnie
formułować. Nie napychamy od groma epitetów. Ukazujemy to, co ważne i co pomaga
nam sobie wyobrazić daną rzecz. Przykładowo jakiś kwiatek. To, że jest piękny,
cudowny, wspaniały i tak dalej nie jest niezbędne. Ale kolor, kształt, może
jakieś zastosowanie w lecznictwie? Tak, to już ciekawsze. O ile jest to istotny
kwiat. Powiedzmy, że potrzebny Sarah do czegoś. Jeśli wyłącznie się na niego
natknęła, nie musimy go szczegółowo opisywać. Rozumiesz? A co się dzieje w
Twoim opowiadaniu? Pomieszanie z poplątaniem. Czasem mamy ścianę opisu, czasem
w ogóle go brakuje. Szczęście, że nie określasz postaci mianem „ciemnowłosa”
lub „brązowooka” i tym podobne. Powtarzające się tego typu zwroty sprawiają, że
tekst traci na wartości.
Zaczepiliśmy o opisy, więc przejdźmy do świata przedstawionego. Jest go
mało. Zacznijmy od tego, że w pierwszym rozdziale jesteśmy w normalnym świecie.
Gdzie dokładniej? Nie wiemy. Może to Polska, ale są anglojęzyczne imiona. Więc
może Wielka Brytania? Albo USA? Nie zapominajmy, że wiele krajów posługuje się
językiem angielskim. W takim razie nie wiemy, gdzie jesteśmy, jakie są realia
kraju, bo nie zostały opisane, istnieje na pewno cywilizacja. I nagle co?
Przenosimy się do jakiegoś innego wymiaru, sennej krainy, gdzie są lasy, łąki,
góry, strumienie i jakiś opuszczony zamek. A były tam niegdyś zwierzęta, jest
tam magia i człekopodobne istoty. I tyle. O ile zamek opisałaś w miarę dobrze,
o tyle resztę już gorzej. Ciężko jest mi sobie wyobrazić miejsce, w którym
Sarah zmaga się ze złem. Szczególnie że rozdziały są strasznie krótkie i
opierają się głównie na dialogach, ewentualnie jakiejś akcji. Zauważyłam też,
że dobrze opisujesz sceny walki. Ogarniasz dynamikę, przez co potyczki wychodzą
realistycznie. Wiesz, że trzeba stosować więcej krótkich zdań, dobierać
odpowiednie słowa. Ale poza walkami opowiadanie jest takie... nijakie. Nie
ubarwiasz opisami, światem przedstawionym, niczym szczególnym. A suche dialogi nie
pociągną tego opowiadania daleko. Szczególnie że wszystkie wypowiedzi są takie
same, nie różnią się od siebie, a powinny.
Mam dla Ciebie radę. Zrób szczegółowy plan tego opowiadania. A potem pisz
według niego. To ułatwi Ci pracę nad rozdziałami i będzie Ci łatwiej
kontrolować przebieg akcji. Bo jak na razie, akcja jest taka sobie. Widać, że
masz w głowie opracowane pewne punkty, ale luki między nimi wypełniasz
pomysłami na szybkiego, oby coś było. To strasznie razi, bo często są to banały
i tak nierealne akcje i głupoty, że aż źle się o tym czyta. I ciężko w tę
historię uwierzyć. Rozbudowuj również poszczególne sceny. Rozmowa z Darkness
jest takim przykładem dobrze przedstawionej sceny, pełnej dialogów, myśli,
opisów. Oby takich więcej!
To opowiadanie ma potencjał, naprawdę, brakuje tylko planu i konsekwencji.
Panuj nad postaciami. Staraj się realistycznie przedstawiać to, co rodzi się w
Twojej głowie. Rozbudowuj wszystko. Więcej opisów. Czytaj książki, próbuj się
wzorować, ćwicz, ćwicz i ćwicz. Masz potencjał i jak na swój wiek piszesz
dobrze. Staraj się, a na pewno będzie jeszcze lepiej.
POPRAWNOŚĆ
Po pierwsze, nie justujesz teksu, co znacznie wpływa na estetykę i wygodę
czytania. Po drugie, nie masz akapitów. Wcięcia w tekście powinnaś robić przy
każdej nowej myśli, gdy zaczynasz tekst od kolejnej linijki, także przy
dialogach.
Właśnie, dialogi. Może zacznijmy od tego, czym jest dialog. To wypowiedź
bohatera zaczynająca się myślnikiem. Zazwyczaj kończy się ją również
myślnikiem, po którym mamy czynność. Jeśli jest to komentarz na temat
wypowiedzianych słów, zaczynamy zdanie małą literką, a wypowiedzi nie kończymy
kropką.
Twoje zdanie:
-Ja bym nie
uciekła.-Powiedziałam, ale w głowie zaczęłam obmyślać plan ucieczki.
Jak powinno wyglądać?
– Ja bym nie uciekła –
powiedziałam, ale w głowie zaczęłam obmyślać plan ucieczki.
Jeśli zaś komentarz po myślniku to czynność niezwiązana z wypowiedzią,
kończymy ją kropką, a po myślniku zaczynamy zdanie wielką literą.
Twoje zdanie:
-Hm...-odchyliła się lekko do
tyłu i założyła nogę na nogę.-Od dawna mieszkasz w tych terenach?
Jak powinno wyglądać?
– Hm... – Odchyliła się lekko do
tyłu i założyła nogę na nogę. – Od dawna mieszkasz na tych terenach?
Mam nadzieję, że zauważyłaś także niepoprawną długość Twojego „myślnika”.
Wynika to z tego, że w całym opowiadaniu wstawiasz dywizy (-), a nie myślniki,
czyli pauzy (—) lub ewentualnie półpauzy (–), które również się stosuje
(trzymaj się jednego rodzaju!). Przed i po myślniku należy zrobić spację.
Więcej na temat pisania dialogów możesz przeczytać tu: klik.
Wspomnę jeszcze, że dziwi mnie Twój cudzysłów. Dolny masz w porządku, za to
górny jest niewłaściwy. Prawidłowy wygląda tak: „(...)”. Musisz przejrzeć tekst
pod tym względem i go ujednolicić. Word wstawia poprawny cudzysłów
automatycznie przy wstawianiu angielskiego – tego z klawiatury.
Przejdźmy może do interpunkcji. Jestem pod wrażeniem, że, jak
na swój wiek, nie masz z tym aż takiego problemu. Poniżej parę przykładów, na
które musisz zwrócić szczególną uwagę:
(...) mój oddech stał się
nierówny a z ust poleciała mi krew.
Przed a stawiamy przecinek. Wyjątkiem jest sytuacja, gdzie korzystamy z
konstrukcji: między X a Y. Polecam lekturkę: klik.
Nie obchodzą ich losy świata w
którym mieszkasz.
Przed który również stawiamy przecinek, to święta zasada! (Choć wydaje mi
się, że to kwestia przeoczenia, gdyż raczej się nie powtarza).
Dziewczyna, albo raczej kobieta,
bo wyglądała na starszą ode mnie przesunęła swoje krzesło w moją stronę tak, że
odległość między nami nie przekraczała metra.
Zdania złożone to takie zdania, gdzie występuje więcej niż jeden czasownik.
Wtedy każdą część z tym czasownikiem trzeba oddzielić przecinkiem. Gdzie więc
brakuje tego znaku? Po „mnie”.
Jeżeli Darkness się dowie, że
cię przed nią schowałam i jeszcze pomogłam wywali mnie stąd.
Zaznaczona część to zdanie podrzędne, czyli wtrącenie – bez niego reszta
nadal miałaby sens. Wtrącenia zawsze oddzielamy przecinkami, wiec brakuje go po
„pomogłam”.
Gdy tylko rozeszła się plotka, że
siostra Darkness, nie pamiętam jak miała na imię chce zdobyć zwierzęta,
różne osoby próbowały jej to uniemożliwić dla własnego zysku.
To samo co wyżej – wtrącenie.
Postanowiłam nie zamykać drzwi, ponieważ
okropnie skrzypiały a po korytarzach szło echo.
Znowu brakuje przecinka przed a,
co zdarzało Ci się dość często.
Teraz dam Ci dwa przykłady zdań, gdzie powinnaś postawić przecinek przed
imiesłowem (kończy się na -ąc, -łszy lub -wszy). Było ich oczywiście więcej,
więc musisz przejrzeć tekst pod tym kątem.
-O, Sarah, nie zasnęłaś na tym
fotelu?[spacja]-[spacja]powiedziała soląc zupę.
Brak przecinka przed „soląc”.
Przykucnęłam unikając stracenia
głowy.
Brak przecinka przed „unikając”.
No, chyba tyle na temat przecinków. Wtrącenia i przed a to Twoja największa
zmora. Pracuj nad tym!
Zdarzało Ci się mieszać czasy. Bo wiesz, pisząc opowiadanie,
wybieramy rodzaj narratora i czas, w którym piszemy. Ty wybrałaś przeszły, więc
wszystko powinnaś pisać właśnie w przeszłym.
Przykłady z zaznaczonymi czasownikami:
Nigdy nie lubiła, jak się lenię.
Ale jeżeli jestem przystosowana do takiego tryby życia?
Zamiast „lenię”, „leniłam”. Zamiast „jestem”, „byłam”.
Ogólnie,[zbędny przecinek] to wydawała
mi się trochę dziwna. Raz jest miła, chce mnie chronić, potem
próbuje mnie zabić[przecinek] a przy następnej okazji męczy mnie,
jakbym była jakimś niewolnikiem.
Tutaj strasznie namieszałaś. Widzisz to? Wszystkie czasowniki zamień na
formy przeszłe!
Tak, nawet sobie nie potrafię
odpowiedzieć. Jedynie czułam wewnętrzną pustkę.
„Potrafię” na „potrafiłam”.
W późniejszych rozdziałach jest coraz mniej tych błędów czasowych, jednak
zalecam poprawić wszystko i się pilnować.
Powtórzenia to kolejna
zmora, z którą musisz walczyć. Zaznaczę słowa, które występują za często, a Ty
postaraj się znaleźć jakieś synonimy, które nie zmienią sensu zdania, albo je
przekształcić. Niektóre słowa są zupełnie zbędne i można je po prostu wyrzucić.
Cisza to właśnie coś, co właśnie
bardzo ceniłam u ludzi.
Nie zdążyłam się podnieść,
a człowiek prowadzący auto nie zdążył wyhamować...
Straciłam wszystkie siły,
a to wszystko w parę sekund.
Prawdą było, że wyczynem było
mnie przestraszyć, ale w tym miejscu było inaczej.
Niby miała lekki uśmiech
na ustach, ale wydawała się bardzo poważna.[spacja]Wyglądała, jakby miała bardzo
ważną misję do wypełnienia. A może faktycznie miała?
Po chwili mnie puściła i
zaczęła podchodzić. We mnie zaczęły się nagle zbierać emocje, czego
naprawdę nie lubiłam(...).
Próbowałam tak jeszcze parę razy,
ale za każdym razem linka albo wylądowywała na mnie, albo gdzieś obok.
(Plus: lądowała zamiast wylądowywała)
(Plus: lądowała zamiast wylądowywała)
Treningi będą musiały być
ciężkie, bo życie tutaj w takich czasach nie jest takie kolorowe.
Sarah-spacja]-[spacja]moje imię wypowiedziała bardzo wyraźnie, jakby chciała
przemówić mi do rozsądku-życie tu nie będzie takie kolorowe.
Ale pamiętaj, wszystko ma swoją
cenę. Nie możesz długo używać swoich mocy, bo energia się może
wyczerpać.
-Dobrze idzie, przypilnujesz jej chwilę?[spacja]-[spacja]spytała
Naravi i nie czekając na odpowiedź gdzieś pobiegła.
Odczekałam chwilę aż
straciłam ją z oczu i popatrzyłam na Manyssę. Widać było, że patrzyła
na mnie z zaciekawieniem.
Rozmawiałam z
dziewczyną, która wygląda na dziewiętnaście lat. I teraz pytanie, [dwukropek
zamiast kropki, spacja]jak to możliwe, że rozmawiała z moją babcią?
Jedynym wyjściem było wejście
przez okno. Poszukałam jakiegoś wybitego. Było. Z wejściem
nie było problemu.
(...) ujrzałam kilka kości
leżących kilka metrów za mną.
Wejdź tam i
idź ciągle przed siebie. Powinnaś natrafić na schody, wejdź na
samą górę. Gdy wyjdziesz, powinno ci się ukazać kilka drzwi.
Nie szłam na szczęście
długo. Tak jakbym szła na piąte piętro w bloku.
Jej zachowanie było
dziwne. Nie zachowywała się tak, jakby robiła sobie ze mnie żarty.
A tutaj wrzucę resztę błędów, które popełniasz:
A tak pozatym, on
[alkohol] śmierdzi, no i można się uzależnić.
Poza tym piszemy oddzielnie.
Niedawno wszystkie zwierzęta
zostały, chm, wykradzione, bo rozpętała się całkiem duża wojna.
Hm.
Mogłabym przysiądz, że
wcześniej były białe, ale to pewnie wina światła.
Przysiąc.
-Acha-odpowiedziałam
bardzo oryginalnie
Aha.
Z jakiś powodów mnie
odstraszała, ale jednak czułam, że muszę jej ufać.
Jakichś.
Ale nie zostałam wybrana od
tak, miałam jakieś wrodzone moce.
Ot tak.
Przynajmniej na tą chwilę.
Tę chwilę.
-Nie, nie znam jej całe życie,
nie wiem.
Całego życia.
Jak widzisz, masz sporo rodzajów błędów, jednak jesteś dopiero w szóstej
klasie. Biorąc to pod uwagę, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Pod
względem poprawności nie jest źle i możesz być z siebie dumna. Dopracowanie to
kwestia ćwiczenia, a jestem pewna, że wkrótce opanujesz i trudniejsze zasady,
bo na chwilę obecną idzie Ci bardzo dobrze.
No, to chyba tyle w kwestii poprawności.
SŁOWEM KOŃCZĄCYM
Długo się zastanawiałam, jaką ocenę Ci wystawić. Opowiadanie kuleje pod
względem fabuły, masz jeszcze sporo pracy przy bohaterach i opisywaniu ich oraz
otoczenia. Nie brakuje Ci jednak pomysłów, chęci i trochę się na tym znasz.
Szkoda tylko, że rozdzialiki są tak króciutkie. Myślę, że jeśli będziesz
ćwiczyć, na pewno w przyszłości stworzysz coś świetnego.
Dlatego właśnie, z powodu Twojego młodego wieku, stwierdziłam, że wystawiam
tę ocenę bez noty końcowej. Jak na dwanaście lat piszesz nieźle. Naprawdę.
Wierzę, że rozwiniesz umiejętności i życzę powodzenia!
Podziękowania dla Shun za betę.
Podziękowania dla Shun za betę.
Po chwili zauważyłam schody. Albo mi się wydaje, albo wszystko tu było zniszczone.
OdpowiedzUsuń„Wydaje” na „wydaję”.
A nie wydawało? Bo wydaję... emm... o, wydaję ci bilet. Raczej tak...
Czas to jedno, ale poprawka jest błędna. (To) mi się wydaje (trzecia osoba), nie (ja) mi się wydaję (pierwsza). Więc e, nie ę.
UsuńRety! Macie rację, zaraz naprawię. :)
UsuńDzięki za czujność!
Najpierw chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować za ocenienie mojego bloga i poświęcenie swojego czasu. :)
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od szablonu. Wiem, że może wyglądać trochę ,,dziwnie”, ale to dlatego, że jeszcze go dobrze nie ogarnęłam. A o zakładkach już myślałam i również wydaje mi się, że jest ich za dużo.
Co do fabuły i bohaterów, rozumiem, że Sarah wszystkiego się za szybko uczy, ale to ma swój cel, tak samo jak zachowanie Naravi. Wszystko zostanie wytłumaczone w następnych rozdziałach, a fabuła, która teraz może wydawać się bardzo dziwna, nabierze jako takiego sensu. :D
Powtórzenia. Są moim ogromnym problemem już od czwartej klasy podstawówki. Podczas gdy ja zajmuję się jednym, gdzieś tam, umykając mojej uwadze, powstaje następne.
Z pisaniem dialogów też miałam mały problem, niedawno dowiedziałam się o ich poprawnym zapisie, ale dziękuję za wytłumaczenie.
Jestem bardzo wdzięczna za wypisanie i omówienie moich błędów. :) Sama nie zdawałam sobie z nich sprawy, lub czasem tylko coś mi nie pasowało, ale nie wiedziałam, co. Teraz mi się już trochę w głowie rozjaśniło. Hm... to chyba tyle, najwyżej jak coś mi się jeszcze przypomni, to dopiszę. Postaram się jak najlepiej zastosować do rad i pozdrawiam, a także przepraszam za chaotyczność tego komentarza.
Rozumiem. :) Cieszę się, że ocena pomogła i życzę sukcesów.
UsuńPozdrawiam :)
Hej, a więc byłoby, mi bardzo miło gdybyś zgodziła się ocenić moje opowiadanie:
OdpowiedzUsuńmy-dirty-dancer.bloga PIT.com
Gdzie mogę znaleźć ewentualne kryteria do spełnienia?
Pozdrawiam gorąco i czekam na odpowiedź od ciebie!
:)
Wybacz:
Usuńmy-dirty-dancer.blogspot.com
To jest poprawny adres.
Raz jeszcze pozdrawiam i czekam na twoją odpowiedź.
Zapraszam do odwiedzenia zakładek, które są w pasku na górze, przeczytania regulaminu i zgłoszenia się do oceny na odpowiedniej podstronie. ;)
UsuńPonieważ zgłosiłem się do waszej oceny (w sensie na waszą stronę), to postanowiłem też coś poczytać i może przy okazji znaleźć coś dla siebie, bo w katalogach opowiadań nie mogę na nic ciekawego trafić. Po tytule "Nie ufaj nikomu" spodziewałem się obyczajówki, a nie fantastyki, więc lecę dalej.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z autorką, że czasami coś co z początku wydaje się być bez sensu, może później okazać się mieć duży sens, ale mnie samego irytuje, gdy z takich sierotek, z których każdy się naśmiewa, nagle tworzy się heroski co potrafią wszystko i to w zupełnie obcym świecie. Czyli w tym, który znały od dziecka, nie umiały sobie poradzić, ale w nowym, nieznanym, obcym świetnie się odnajdują, wszystko potrafią i nawet przyjaciół zdobywają, tak? Trochę to moim zdaniem głupie, nierealne i naciągane.
Pozdrawiam ;-)