Autor: Evelyne
Tematyka: romans, obyczajowe
Oceniająca: Elektrownia
PIERWSZE WRAŻENIE (5/10)
Blog zainteresował mnie głównie przez wzgląd na tematykę zawartą w zgłoszeniu i adres. Wpisałaś „romans, obyczajowe”, ale nazwa „Pretenatural Friend” zasugerowała mi, że całość będzie miała coś wspólnego ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Nie wiedziałam, czy ta myśl jest trafiona, dopóki nie zaczęłam czytać. Moje podejrzenia były słuszne, co już po pierwszym poście ucieszyło mnie na tyle, że do reszty podchodziłam z dużą dozą optymizmu, choć czytałam na raty.
Uderzyła mnie suchość komentarza, który pozostawiłaś w naszej Księdze. Większość osób zgłaszających się dodaje tam coś od siebie, jeśli nie w uwagach, to chociaż przywitanie, zachętę, cokolwiek, co sprawi, że oceniający spojrzy przychylniejszym okiem na zgłoszenie lub po prostu je zapamięta. Twoje ogranicza się raptem do pięciu słów i adresu. Nie wiedziałam, czy to wina lenistwa, czy może czegoś innego, pozostało mi jedynie doszukać się tego w treści. Jestem jednak zdania, że pisanie powinno bawić, a podchodzenie do tego w tak wyprany z uczuć sposób jest męczące.
Całość estetyki wygląda, jakbyś zajmowała się tym raptem pięć minut. Nie ma tu nic, co przyciągałoby wzrok i prosiło, by czytelnik został na dłużej. Nie wiem, jak u Ciebie z zajęciami z marketingu, ale nie trzeba być specem, by wiedzieć, że odpowiednia oprawa jest nie tyle przydatna, co wręcz konieczna. Zastanów się, co mogłabyś zrobić, by blog był bardziej Twój, bo aktualnie wygląda jak niczyj.
WYGLĄD (1/7)
Nienawidzę tej kategorii w momencie, gdy szablon jest jednym z wielu gotowców w Internecie i to średnio pasującym do treści, ale usunięcie jej działa na dużą niekorzyść osób, które zadbały o ten aspekt bloga.
Twoja bohaterka jest ruda, na nagłówku mamy szatynkę, co już raczej wyklucza jakiekolwiek powiązanie z Twoim opowiadaniem. Odnoszę wrażenie, że dziewczyna znajduje się na jakimś balu, widzę góry i pałacową budowlę – żadna z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z opowiadaniem. Nie wiem, co podkusiło Cię, by złapać pierwszy lepszy szablon i wstawić go u siebie, ale miałaś wystarczająco dużo czasu, bo kilka miesięcy, żeby znaleźć lepszy lub zamówić coś własnego. Pisałam już wyżej, że nie tylko treść jest ważna, ale również to, w jaki sposób zostanie ona zaprezentowana. Prędzej przeczytamy wydrukowaną książkę w mocnej oprawie niż porozrzucany stos luźnych kartek.
Strasznie razi brak dbałości o szczegóły. Jest różnica pomiędzy minimalizmem a olewactwem. W Twojej szacie graficznej nie ma niczego, czego nie da się znaleźć na tysiącu innych, podobnych blogów Może i miałaś jakiś pomysł, ale wykonanie jest tandetne.
Lubię prostotę i choć Ty wybrałaś fikuśnego gotowca, to mogłaś się chociaż postarać, żeby to miało ręce i nogi.
Jedynie wybrana barwa działa na Twoją korzyść. Przyjemnie mi się na niej czytało, kolory pasują do siebie. Co innego czcionka – ta zmienia się jak w kalejdoskopie. Powinnaś chyba zauważać takie rzeczy, gdyż część jednego z postów ma czcionkę kilka razy większą niż reszta. Oznacza to, że najzwyczajniej w świecie olałaś ten drobny błąd.
Zero wkładu własnego, punkt tylko za kolorystykę. Patrząc na całość odnoszę wrażenie, jakbym widziała blog próbny, na którym szabloniarki dostosowują ustawienia motywu.
TREŚĆ (10/50)
I: (…) pomimo dużej, mokrej plamy z tyłu miałam na szczęście niewielką dziurę na samym środku. O co chodzi? To miał być związek przyczynowo-skutkowy? Wielka plama, ale na szczęście jest dziura?
- Daj rękę. Pomogę ci wstać - Sky wyciągnęła rękę w moją stronę. Powtórzenie, to raz. Dwa: kto normalny mówi coś takiego? Gdyby Twoja koleżanka upadła, to co byś zrobiła?: a) bez słowa pomogłabyś wstać b) powiedziała „daj rękę” i pomogłabyś wstać c) pomogłabyś wstać, wygłaszając przy tym epopeję na temat tego, co właśnie zamierzasz zrobić? Dziewczyno, trochę realizmu.
- Udało się. Jesteś cała? Niesamowite! Toż to osiągnięcie godne mistrza Miyagi! Udało jej się wstać po tym, jak klapnęła na tyłek na lodowisku! Ludzie, dzwońcie po telewizję!
Judite również przyprowadziła nowego chłopaka - Issaca. To by oznaczało, że któraś z jej koleżanek także dopiero rozpoczęła związek. Tylko czemu kilka linijek wyżej pisałaś, iż obie wymienione wcześniej pary są ze sobą już jakiś czas? Stworzyłaś w tym miejscu kolosa, który miał na celu wytłumaczyć nam, kto jest z kim. Jednocześnie zaczęłaś się już gubić we własnym opisie. Takich rzeczy powinniśmy dowiadywać się wraz z fabułą, a Ty ciskasz nimi na prawo i lewo niczym śnieżkami zimą. Przystopuj.
Wszyscy wiedzieliśmy, że dla Nory ta impreza była bardzo ważna, w końcu tylko raz kończy się szesnaście lat. Siedemnaście, osiemnaście i trzydzieści cztery też, to nie jest argument. Jeśli w Twoim opowiadaniu jest to granica wkroczenia w dorosłość, to musisz nas o tym poinformować.
Większość gości poszła około północy. Nasz paczka, jak zwykle, została po imprezie, żeby posprzątać i oczywiście poplotkować. Uwielbiasz zwroty „jak zwykle” i „oczywiście”. Może to dla Ciebie niespodzianka, ale to PIERWSZY post. To NIE JEST oczywiste. I gdzie ci goście poszli? Wyszli chyba.
(…) zapytał Colin, rozsiadając się z Adamem i Issaciem na kanapie w salonie, który był wielkości normalnego mieszkania. Cały urządzony był w starym stylu, jak większość domu. Skórzna kanapa, na której rozłożyli się chłopacy (…) Nie poczuwam się do bycia tumanem, nie trzeba mnie informować dwukrotnie, że siedzą na tej gigantycznej kanapie, co właśnie zrobiłaś. A „chłopacy” to paskudne słowo, które powstało ze skrzyżowania „chłopcy” i „chłopaki”. Radzę używać tych poprawnych. I jaka jest wielkość normalnego mieszkania?
(…) pomimo to Sky i Ruby od raz siedziały przy swoich sympatiach. Judite usiadła na fotelu. Issac przysiadł się do niej. Ja i Ab zajęłyśmy dwa fotele koło siebie. Na środku stał szklany stoliczek do kawy. Postawiliśmy tam kilka przekąsek z imprezy. A ja siedzę teraz na łóżku. To ważna informacja, prawda? Wręcz niezbędna! A że masz kilku bohaterów, to musisz ten jakże ciekawy news powtórzyć po wielokroć! Opis płytki jak woda w kałuży, bez obrazy.
Film wszystkich wciągnął przez pierwsze czterdzieści minut filmu nikt się nie odzywał i wszyscy wpatrywali się w ekran. Primo: gdzie jakikolwiek znak przystankowy? Secundo: w pierwszej części napisałaś dokładnie to samo, co przedstawiłaś w dłuższej wersji później. Tertio: powtórzenie. Po co?
- Nie, Adam jest bardzo fajny, ale nie o to chodzi. Czy wiesz, do czego służy spójnik „ale”? [link] Łączy on zdania przeciwstawne. Więc jeśli dziewczynie chodzi o coś innego, to po co tam to wcześniej?
(…) nie umiałam się przyznać do tego, że boję się, że wszyscy mnie wyśmieją, że nigdy wcześniej nie miałam łyżew na nogach. I że nadużywam „że”.
(…) ponieważ przypomniałam sobie o mojej dziurze na samym środku moich spodni. Czy jej dziura mogłaby być na czyichś innych spodniach? Albo na jej spodniach dziura kogoś innego?
- Nie lubię tego (sprzętu) z wypożyczalni - uśmiechnął się. - Gotowe. Mogłam już uwolnić swoją nogę z tej okropnej łyżwy. Wedle Twojego tekstu chłopak właśnie zmienił płeć i zdejmuje łyżwy, które leżą obok niego, a do tego stał się narratorem.
Przez całą drogę do domu zastanawiałam się czy to nie były halucynacje po moim upadku na lodzie. Nie fantazjujesz nieco? Od kiedy można mieć halucynacje po klapnięciu tyłkiem na lód? To tak, jakbyś próbowała wywołać amnezję u bohatera, którego kolega przyjacielsko trzepnął w tył głowy. Chociaż… nawet nie, bo potylica jest bardzo daleko od mózgu...
Post o niczym. Kompletnie. Ilość pierdół, jakie zdążyłaś tu wymienić, jest koszmarna i zupełnie zbędna. Naprawdę musisz opisywać KAŻDĄ czynność, którą wykonują Twoi bohaterowie? Wstała, poszła do łazienki, umyła zęby, wróciła, założyła ubranie, wyszła z domu… Tak wygląda Twój tekst. Nie ma w nim konkretów, tylko zalewająca nas fala niczego. Nie po to pisze się książkę lub opowiadanie, by czytać o rzeczach, które każdy z nas robi codziennie. Powinno w tym być coś niezwykłego, co wciągnie i zaciekawi. A tu mam ciepłe kluchy.
Ciężko było mi dotrwać do końca tej notki.
I wytłumacz mi, jak można stworzyć cały post o tym, czemu główna bohaterka jest na lodowisku? Sądziłam, że największy nacisk położysz tu na pierwsze spotkanie z (oh, ah, super boskim) Stilasem, a tu klops. Lepiej użyć w jednym krótkim poście dziewiętnaście (19!) razy słowa „łyżwa” niż stworzyć coś realistycznego. Teraz, gdy odpaliłam opcję alt + f, zauważyłam, że w kolejnych fragmentach dalej ciągniesz ten temat – dramat.
Całość to mocno wyidealizowana scenka z życia nastolatki. Sześć szczęśliwych przyjaciółek, ich partnerzy, film i chipsy. Stilas, który ma być chyba jednym z głównych bohaterów Twojego dzieła, wystąpił w kilku linijkach. Nie byłby to aż tak nietrafiony zabieg, gdyby wcześniejsze zdarzenia miały znaczenie. Ale przed tym cała „ekipa” ogląda telewizję, gdy główna bohaterka zastanawiała się nad sensem życia. Bo przecież zginie, jeśli nie będzie umiała jeździć na łyżwach! Życie nastolatki jest takie ciężkie, toż to klęska na skalę globalną!
Zawiodłam się. Bardzo. Sama wzięłam to opowiadanie z wolnej kolejki, bo zanosiło się całkiem nieźle, ale zamiast stworzyć fabułę, piszesz o dupie Maryni.
II: Mój pokój jest chyba moim ulubionym pomieszczeniem w domu. To tam spędzam większość czasu. Nadszedł czas na pisanie oczywistych oczywistości i to zupełnie bez znaczenia w fabule?
Jest już około godziny dziewiętnastej, ale w domu powinna być tylko moja siostra. Mama ma dzisiaj nocny dyżur w szpitalu. Na tym fragmencie przystanę, gdyż tutaj jest jeden z najpoważniejszych błędów, jakie robisz w całej fabule. Gdy piszesz w czasie teraźniejszym, to jakbyś miała na myśli, że postać ta wykonuje konkretną czynność przez całe Twoje opowiadanie. Nie zmieniaj narracji, skoro zaczęłaś już całość w pierwszej osobie. Nigdy. Kropka. Opisujemy czynności jedynie w czasie przeszłym, teraźniejszego używasz tylko w dialogach lub opisując rzeczy niezmiennie np. stare dęby mają gruba pnie.
Po zdjęciu kurtki i butów skierowałam się do kuchni, po coś do zjedzenia. Chwyciłam talerz z kawałkiem lasage, pozostałość po obiedzie Madi i kubek z colą. Boże, widzisz i nie grzmisz. Niedługo zaczniesz opisywać, jak sika i zmienia majtki. Ponadto widziałaś kiedyś „lasage”? Bo ja tylko lasagne.
Pod oknem stoi moje łóżko, przekryte zieloną kapą i masą poduszek, uwielbiam je. Od zawsze na moim łóżku leży sterta najróżniejszych podusi. Obok łóżka jest mała szafka nocna, a na przeciwko stoi drewniane biurko, a przy nim skórzany fotel. Pod ścianą znajduje się bardzo duża szafa z przeszklonymi drzwiami. I chyba mój najukochańszy kąt w moim pokoju, to miejsce gdzie stoi moja perkusja. Błagam, przeczytaj to powoli i zastanów się, jak ten fragment brzmi. Bo dla mnie żałośnie płytko. Powtórzenia i opis rodem z języka angielskiego, gdzie nauczyciel każe opisać wygląd pokoju przy użyciu nowopoznanych słów. Wieje tandetą, nie uważasz? Jeżeli zamierzasz tworzyć takie opisy, to lepiej, gdyby nie było ich wcale.
Przez cały wieczór myślałam o tym co się dzisiaj wydarzyło. Pominę interpunkcję, ale czy Ty chociaż czytasz, co piszesz? To chyba nie miało być opowiadanie fantastyczne, więc czemu zaginasz czasoprzestrzeń? Dziewczyna wróciła do domu o dziewiętnastej, zjadła, ogarnęła się, potem dwie godziny sprzątała, a Ty piszesz, że usiadła w pokoju i zaczęła rozmyślać. To ile ma jej doba? Czterdzieści osiem godzin? Czy może od razu tydzień? Zmień na przez resztę wieczoru.
Madison zrobiła dla wszystkich kanapki. W kuchni byłyśmy tylko we dwie, ponieważ mama jeszcze spała po nocnym dyżurze. Od dzisiaj będę wiedziała, że „wszyscy” oznacza dwie osoby. Pouczające.
- Avery co będziesz dzisiaj robić? - Madi zapytała się mnie biorąc kolejną kanapkę, jednak przez cały poranek zastanawiałam się co powinnam na siebie włożyć na dzisiejsze spotkanie z Stilsem.
- Halo ziemia do Ave! Jesteś tutaj ze mną? - Madi krzyknęła i dopiero wtedy się ocknęłam.
Musisz się nauczyć, że narracja pierwszoosobowa ma to do siebie, że osoba mówiąca nie jest wszechwiedząca. Wedle Twojego rozumowania bohaterka zgrywa upośledzoną, gdyż zastanawia się nad ciuchami, gdy jej siostra zadaje jej pytanie. Ewentualnie ją zlewa, ale to by oznaczało, że jej nie lubi, co chyba powinno być wyjaśnione w tekście. Bądź że jest upośledzona. Mniejsza o większość.
- Idę dzisiaj na łyżwy, a ty?
- Ze Sky? - zapytała z dużą dociekliwością.
Od kiedy pytanie „z kim wychodzisz?” jest dociekliwe?
Miałam wrażenie, jakby Madi czytała w moim myślach i wiedziała, że coś się dzieje.
- To już wiem dlaczego od wczoraj jesteś nieprzytomna.
- Nie wiem o co ci chodzi Madi - uśmiechnęłam się do niej, bo wiedziałam, że zaraz mi wszystko wyjaśni.
Twoje bohaterki rozmawiają dość miło, czyli jednak się lubią. Oznacza to więc, iż parę linijek wyżej sugerowałaś, że jedna z nich jest tępa lub potwornie upośledzona, a teraz nowość – one czytają w myślach! Kto by pomyślał. Tak samo realistyczne, jak Bóg w postaci Potwora Spaghetti.
Ja nigdy nie miałam ochoty wybrać się na tę imprezę. Czyli nasza bohaterka już od lat wie, że nie zamierza iść na tę jedną, konkretną domówkę, tak?
- Madi co to znowu wymyśliłaś? - to nie była nowość, Madi zawsze ma plan jak osiągnąć swój cel, tylko coś mi mówiło, że tym razem ten plan dotyczy także mnie. Znowu to samo. Tylko mi się wydaje, czy to opowiadanie miało być osadzone w świecie realistycznym, a Ty robisz ze swojej bohaterki medium? Nie dość, że zachowuje się, jakby miała rozdwojenie jaźni, bo ma wahania poziomu intelektualnego z mensy do idiotki, to teraz co kilka linijek nas uświadamiasz, że ma niesłychane zdolności paranormalne.
Wiesz, że nienawidzę takich imprez. Gromada małolatów, która za wszelką cenę zdobędzie alkohol i większość upije się do nieprzytomności – nigdy nie miałam dobrego zdania o domówka wśród młodych. Hm. Czy Ty aby nie wspominałaś, że on jest tylko o rok młodszy? Ona się jeszcze mieści ze swoim ego do autobusu?
Byłam raczej typem mola książkowego i takie rozrywki nie należały do moich ulubionych. Od dzisiaj każda osoba, która dużo czyta, ma kategoryczny zakaz korzystania z tak niskich i ubogich rozrywek jak impreza. Nie i już!
Zawsze mam pilnować Madison, pomimo iż ona się nigdy mnie nie słucha i tak naprawdę jestem tylko rok starsza od niej to mama i tak zawsze mi powierza całą odpowiedzialność. W tym fragmencie nie byłoby nic aż tak niesłychanego, gdyby nie fakt, że parę linijek wcześniej dziewczyna zgodziła się pilnować siostry na imprezie pod warunkiem, że ta będzie się jej bezwarunkowo słuchać. I nawet słowem wtedy nie wspomniałaś o tym malutkim problemie, jakim jest wieczne nieposłuszeństwo Madison. Twoja bohaterka ma czasową sklerozę czy lubi zaprzeczać samej sobie? Ewentualnie jest bardzo naiwna. Należałoby taki stan rzeczy odnotować w którymkolwiek miejscu Twojego opowiadania, rozmowa z młodszą siostrą o wyjściu byłaby idealnym momentem.
- Nie tylko, czy Nora może dzisiaj u nas nocować? - i tak z reguły siedziałyśmy z Madi same wieczorami i dlatego od czasu do czasu dziewczyny wpadały na noc.
- Tylko Nora? Jak ostatnio pozwoliłam wam to z rana okazało się, że zrobiła się cała szóstka - zrobiłyśmy małe piżama party.
Potwornie mnie razi ten chaos w Twoim opowiadaniu. Nie wiadomo za bardzo, co jest myślą bohaterki, co dialogiem, a co narratorem. Większości zdań w dialogach nie kończysz. Nie tylko tych, gdzie powinna istnieć kropka, ale również znaki zapytania wydają Ci się obce. I po co zaczynać nowe zdanie wielką literą, prawda? Przecież to bezsens. Lepiej pisać ciągiem i mieć nadzieję, że czytelnik domyśli się, kto co mówi. Jak mówisz, to też nie używasz znaków przystankowych i nie kładziesz żadnych akcentów w zdaniu? Mam nadzieję, że jednak to robisz, w innym wypadku czeka Cię śmierć przez uduszenie przy próbie skonstruowania dłuższej wypowiedzi. Byłoby fajnie, gdyby udało Ci się przenieść umiejętność brania wdechów również na tekst.
No nawet jakby dziewczyny wpadły to i tak siedzimy dzisiaj z Madi same w domu - próbowałam przekonać mamę.
- Oj Avery - mama zawsze czuła się trochę winna, że przez większość czasu ja i Madi siedzimy same w domu.
Zastanawiam się, czy według Ciebie czytelnicy to idioci, że powtarzasz im wszystko co najmniej dwa razy. Mogłabym jeszcze zrozumieć, gdyby to było w oddzielnych postach, a ktoś długo czekał na nowy fragment, ale Ty to nagminnie praktykujesz zdanie po zdaniu. Może od razu połowę tekstu wyrzucę? Chyba nie ujęłoby to zbyt wiele opowiadaniu z logiki.
- Oj skąd te podejrzenie, że chodzi o jakiegoś chłopaka? - Nora zawsze czytała mi w myślach. Widzę, że nie tylko Madison ma zdolności paranormalne. Przystopujesz to, czy serio zamierzasz ze wszystkich robić medium? To się staje nudne.
Było mi trochę głupio, że zawracam dziewczynom głowy takimi błahostkami. Interwencje przeprowadzałyśmy nawet kilka razy w tygodniu, ale chyba najrzadziej z mojego powodu. Jeżeli interwencją jest dla Ciebie wjazd na kwadrat do którejś z nich, to wszystkie mają poważną depresję. I jesteś świadoma, że tydzień ma tylko siedem dni?
Abby i Ruby usiadły na podłodze koło łóżka. Skyler jak zwykle na fotelu stojącym koło biurka. Zawsze lubiła się na nim kręcić. Judite i Nora usiadły ze mną na łóżku. Znowu to samo. Umyśliłaś sobie od groma bohaterek. Samo z siebie nie jest to zbyt fajne, ale fakt, że zaraz poświęcisz oddzielne zdanie dla każdej, gdy będą zakładały skarpetki sprawia, że ciężko to czytać. Wystarczy użyć słowa „dziewczyny”, nie trzeba każdej wymieniać z imienia, skoro już wiemy, że są w domu wszystkie. Jeśli któraś zrobiła coś specjalnego, napisz o tym, ale nie o takich pierdołach.
- Oj Ruby nie przesadzaj. O tyle co mi wiadomo Carter kończy szesnaście lat więc jest tylko rok młodszy od nas, a my wcale nie jesteśmy takie stare. Powinnyśmy iść, może być fajnie. Główna bohaterka naprawdę lubi zaprzeczać samej sobie. Jeszcze niedawno sama narzekała, że będzie tam najstarsza i że to gówniarze, a teraz co? Broni organizatora, że to jednak nie jest aż tak poważna różnica wieku. Rozdwojenie jaźni?
Na koniec, gdy sądziłam, że już dotrwam do ostatniej linijki bez zbędnego stresu, znowu wydłużyłaś wieczór o jakąś dobę. Ave zdążyła wrócić do domu, zadzwonić do koleżanki, pogadać, zadzwonić do reszty, zamówić pizzę, pogadać, wszystko to odbywało się wieczorem, a Ty… serwujesz mi informację, że przez resztę wieczoru oglądały filmy, co wskazuje na ich liczbę mnogą. Wydawało mi się, że jako „wieczór” ludzie rozumieją czas gdzieś od zachodu słońca do dziesiątej lub jedenastej, więc musiałyby chyba wytworzyć jakąś czarną dziurę, bo już sama „Pretty Woman” trwa dwie godziny.
Nie jestem w stanie nawet ustosunkować się za bardzo do całości tego posta, bo nie widzę w nim nic konkretnego. Chłopak nie przyszedł na umówione spotkanie. Dramat. Siostra chce iść na imprezę. Drugi dramat. Potem dziewczyny robią „to co zwykle” i spać. Typowy dzień nastolatki. Nie dzieje się tutaj nic, co zasługiwałoby na oddzielny rozdział. Mam wrażenie, że fabuła będzie miała konsystencję rozgotowanego makaronu, wszystko ciągnie się niemiłosiernie i większość tekstu niczego nie wnosi do mojej wiedzy. Ale ciągle jest iskierka nadziei, jeszcze nie zgasła.
III:
Help me, mom! Nie wiem już, w jaki sposób mam Ci pokazywać, jak wiele powtórzeń istnieje w Twoich postach. Już jeden przykład dałam w błędach. Ten jest drugi, by udowodnić, że to nie jednorazowa przygoda, wiekopomna bowiem będzie ta impreza. Istnieje coś takiego, jak celowe powtórzenie, ale nie sądzę, by akurat tutaj miało ono rację bytu. Mam nadzieję, że to było niezamierzone i z czasem będzie lepiej, bo chwilowo potwornie to ciężkostrawne.
Główna bohaterka jednak nie jest chyba taką idiotką, jaką udaje od początku. Wynalazła czajnik do gotowania pod ciśnieniem! Tylko taki byłby zdolny zagotować wodę w kilka sekund! Ewentualnie jest to jakaś inna sztuczka magiczka, którą bardzo chciałabym poznać. A tak serio: dziewczyny zdążyły wymienić ze sobą raptem... dziewięć zdań, w tym czasie Ave zdążyła powyjmować kubki, wyjąć kawę, herbatę, włożyć je do odpowiednich naczyń, wziąć czajnik (w którym woda już się chyba zagotowała, skoro bohaterka niewątpliwie zamierzała przygotować napoje wymagające wrzątku) i zacząć nalewać wodę do sześciu szklanek. Że co, proszę? Błagam o nieco realizmu. Ja wiem, że na potrzeby fabuły część rzeczy się skraca i nie opisuje wszystkich pierdół, ale coś takiego to już przesada. Można przecież stworzyć dłuższy dialog lub dopisać, że zajęło jej to kilka minut.
A pojęcie synonimu to Pani zna? Nie? Zapraszam do słownika. [synonim]
Budynek sięga czasów Pierwszej Wojny Światowej, pomimo to ma znakomicie wyposażone pracownie i bardzo dobrze wykwalifikowaną kadrę pedagogiczną. Co ma piernik do wiatraka? Stary budynek nie może mieć odnowionego wnętrza? I po jakie licho dodajesz tutaj fragment o pedagogach? Sugerujesz, że stare szkoły mają gorszą kadrę czy jak? Wychodziłoby na to, że większość uniwerków powinno leżeć w gruzach, a jeśli nie, to w ich wnętrzu możemy się natknąć na opady deszczu, brak kaloryferów i drewniane okiennice, bo to przecież stare budynki są!
- Ok to już dzwonię do mamy.
- Mój tata już jest na dole - powiedziała Judite.
A parę linijek niżej:
- Ok tylko się pośpiesz, już był dzwonek.
Po kilku chwilach byłyśmy już na pierwszym piętrze pod salą biologiczną. Dziewczyny już były w środku.
Odsyłam z powrotem do definicji słowa „synonim”.
I w pewnym momencie miejsce miała następująca sytuacja: spóźniona dziewczyna leci do szatni zostawić kurtkę, idzie na zajęcia i na następnej przerwie stwierdza, że musi znowu zejść do szafki (ponownie), by odłożyć torbę. Główna bohaterka ma sklerozę, czy chciałaś coś innego nam tutaj pokazać i pogubiłaś się we własnym wyobrażeniu?
Obracając się w stronę hali gimnastycznej Sky dostrzegła Adama. Niestety wiedziałam, że na widok Natalie jej wyraz twarzy zmienił się. Mimo to ruszyła w ich stronę, a ja chcąc nie chcąc za nią. Może ja jestem staroświecka, ale widząc jakąś zdzirę (bo nie da się określić dziewczyny podrywającej zajętego chłopaka słowami cenzuralnymi) na kolanach swojego faceta, nie tylko miałabym niezadowolony wyraz twarzy, ale również chętnie udałabym się na szybką i konkretną rozmowę z ową niewiastą. Dlatego uważam, że słowo „niestety” jest tu zbędne, a „mimo to” nie ma najmniejszego sensu, gdyż to dość oczywiste, że to zrobiła. I jak można pomylić imiona Natalie i Valerie?
Bardzo się zdziwiłam i zaczęłam iść w tym kierunku. Gdy dobiegłam do schodów niestety nie było go tam, po prostu tak, jakby się rozpłynął. Po raz kolejny nie czytasz chyba tego, co piszesz. Dziewczyna zaczęła iść, a potem nagle gdzieś dobiegła? Zdecyduj się.
W Twoim opowiadaniu wielokrotnie urywa od logiki. Dziewczyny poszły do toalety, więc po drodze obeszły pół szkoły, wyszły na zewnątrz, posiedziały na ławce, pogadały, by wreszcie Nora trzeźwo zapytała, czy może jednak pójdą do tej łazienki. Masz tendencję do wymyślania głupich wymówek, gdy chcesz wymusić akcję. Czasem nawet masz sensowny pomysł, ale gdy musisz do niego doprowadzić fabułę, gubisz się w kiepskich sytuacjach. Musisz nad tym popracować.
Post o niczym. Dziewczyny obudziły się, rozeszły do domów, następnego dnia szkoła, znowu Stilas, płytkie rozmowy i tyle. Uważam, że w notce powinno być choć jedno wydarzenie godne uwagi, by w ogóle ją tworzyć. Nie doszukałam się tutaj niczego takiego.
IV: Nie mam jeszcze odpowiednich butów do takiej kreacji, ale mam nadzieję, że moje kochane trampki będą pasować. Sukienka balowa i trampki? Chyba już wystarczająco dużo wad ma Twoja bohaterka, by być jeszcze bezguściem.
Zdążyłam upić łyk herbaty i wziąć gryza kanapki. O tym właśnie mówię. Bo wzięcie kanapki w rękę jest przecież bez sensu. Lepiej ugryźć i zostawić napoczętą na talerzu, by później ktoś musiał to posprzątać. Szczególnie, że parę linijek dalej dziewczyna twierdzi, że jest bardzo głodna. Ale przecież kanapka była taka ciężka! Nie uważasz, że pisanie o takich pierdołach jest daremne?
Powinnam pomyśleć o kursie na prawo jazdy. Już za niecałe pół roku będę miała siedemnaście lat i będę mogła przystąpić do egzaminu. Muszę pogadać z tatą, żeby pouczył mnie do tego czasu. To ja nie wiedziałam nawet, że bohaterka ma ojca! I tam nie istnieją przepisy o tym, że bez prawa jazdy można kierować tylko pod opieką przeszkolonego instruktora? Ktoś tu ma chyba nieco nieodpowiedzialnych rodziców.
- Avery - pani Evans powitała mnie promiennym uśmiechem - dawno cię nie widziałam, od zeszłego tygodnia? - pyta pogodnie
- Tak, niestety w tym tygodniu miałam sporo nauki.
Kolejny przykład zaprzeczania samej sobie. Na początku notki pisałaś, że w tym tygodniu nic się w szkole nie działo poza jednym sprawdzianem, a z tekstu wynika, że biblioteka jest bardzo blisko szkoły. Czemu więc szukasz takich wymówek wziętych z miejsca, gdzie światło nie dochodzi? Nie musisz nam podawać powodu, dla którego dziewczyna odwiedziła bibliotekę dopiero w czwartej notce, ale jeśli już go podajesz, to niech brzmi logicznie lub podkreśl, że bohaterka szukała go na siłę.
Jest już może dostępna książka Wichrowe wzgórza? Ale… że co, proszę? Ave jest częstym bywalcem biblioteki, widać, że przychodzi tu już dłuższy czas, więc raczej odpada opcja, żeby przez cały czas książka była wypożyczona. Nie określiłaś dokładnie czasu, w którym osadziłaś swoje opowiadanie, ale masz świadomość, że ta książka została wydana w 1847 roku i pytanie czy „już” jest dostępna jest bez sensu?
- Oj, przepraszam - odwróciłam się gwałtownie, gdy poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przypomnę, że dziewczyna w tym momencie gra na bębnach we własnym pokoju. Kto normalny stawia sprzęt tyłem do drzwi?
Nigdy nie mieliśmy w zwyczaju jeść razem, całą rodziną. Zawsze każdy jadł w swoim pokoju, lub w salonie przed telewizorem. Poza zbędnym przecinkiem przed „lub”, to naprawdę nie musisz nam wszystkiego mówić po pięć razy. Pisałaś już o tym we wcześniejszym poście.
- " Insurgent", bardzo ciekawy film akcji. Czyli jednak istnieją w naszych czasach!
Około południa nie miałam co ze sobą zrobić, ponieważ lekcje miałam odrobione już na cały tydzień, a pokój był już wysprzątany. Niestety w telewizji też nie było nic sensownego do obejrzenia, więc z nudów zaczęłam przymierzać sukienkę od Madi i szukać do niej butów. A tę książkę to tak dla picu wypożyczyła.
- Jak tam gotowa? - zapytała się Sky. A czy one nie przyszły przypadkiem tylko po to, by pomóc jej wybrać ciuchy? Widocznie nie tylko głównej bohaterce brak elokwencji.
- Nie jesteście pierwsze, ale zaraz pewnie przyjdą. Bardzo dobry przykład tego, jak interpunkcja zmienia sytuację. Te dwie przybyły w pierwszej kolejności, jednak brak jednego przecinka sprawił, że powinnaś była umieścić jeszcze kogoś przed nimi. Ktoś się teleportował? Język polska trudny być. Jak to powiedział pewien mądry profesor: uważaj, jest różnica, gdy robisz komuś łaskę czy laskę.
- I w czym idziesz? - zapytała Sky, robiąc dziesiąte kółko na moim krześle. A Ave stała i te wszystkie obroty liczyła na palcach. Lepiej byłoby napisać „kolejne”.
Nie lubię mieć nic na twarzy i nie rozumiem, dlaczego dziewczyny zawsze nakładają sobie tony tapety. Makijaż =/= tona tapety, chyba za dużo seriali lub samouczków w Internecie się naoglądałaś.
- Nie mam nawet żadnych rzeczy do malowania - powiedziałam z lekko ulgą. Miałam tylko nadzieję, żadna z dziewczyn nie ma nic z tych rzeczy. Pomijając powtórzenie, to właśnie odjęłaś całej grupie koleżanek kolejne punkty IQ, których i tak nie mają za wiele. Nie mówię, żeby każda nosiła przy sobie oddzielną torebkę z kosmetykami, ale nie wychodzi się na całą noc nie mając przy sobie niczego takiego. Szminka czy kredka w torebce nie gryzie, a tutaj mamy… pięć dziewczyn, które nie mają przy sobie NICZEGO. I „lekką”.
Posadziły mnie na krześle na środku pokoju i okrążyły, a ja nie byłam pewna co z tego wyniknie. Kazały mi zamknąć oczy, a ja tylko czułam jak nakładają na mnie różne mazidła i tusze.
Po kilkunastu minutach pozwoliły mi otworzyć oczy i przejrzeć się w lusterku. Szczerze mówiąc nie wierzyłam, że ja to ja. Nigdy nie sądziłam, że trochę pudru i tuszu do rzęs tak potrafi zmienić człowieka.
Pierwszy fragment jak z taniej kreskówki. Brakuje jeszcze momentu, gdy krzesło zaczyna się kręcić z niesamowitą prędkością, w koło tylko lata puder, a nagle dziewczyna ma na sobie cały makijaż. I możesz mi wyjaśnić, czemu najpierw piszesz o „różnych mazidłach i tuszach”, a chwilę później, że człowieka zmienia „trochę pudru i tuszu do rzęs”? W ciągu dwóch akapitów całkowicie zaprzeczyłaś samej sobie.
- I jedziecie z nami, szofer przyjedzie za pół godziny. Więc… mamy nastolatkę, która wczoraj była na pierwszej randce z właścicielem owej limuzyny, a raczej jego synem. Zarządza ona, że pojadą razem, w siedem osób. I wszystko brzmi tak, jakby ustaliły to przed rokiem, chociaż do godziny przed imprezą nawet nie było wiadomo, że wszystkie startują z jednego miejsca, bo przyszły tam tylko na prośbę Ave. A do tego żadna nawet nie miała przecież w planie, by udać się na imprezę razem ze swoim chłopakiem, co by było chyba dość oczywiste. I (och!) żaden nawet nie pytał, z kim jego dziewoja jedzie, jeśli nie z nim! Widzę, że to stado dżentelmenów jest, skoro dzwoni do nich dziewczyna i mówi „hej, kochanie, pojadę na imprezę z kimś innym, jedź sam” i żaden nie zadaje żadnych pytań. Jak się ktoś przy nich zatrzyma fajną furą, gdy będą wracać ze szkoły, to też od razu wskoczą, a żaden z chłopaków słówka nie piśnie?
Wielkość tej limuzyny w środku była porównywalna z moim pokojem. A z zewnątrz wyglądała jak mały cyrk. Ewentualnie była wielkości główki od szpilki, bo przecież tylko w środku była taka duża.
Jedyny plus tej notki to rozmowa Ave i siostry o limuzynie. W sposób daleki od poprawnego udało Ci się przedstawić realistycznie konwersację nastolatek. Jednak sądziłam, że post będzie miał nieco więcej ważnych momentów, nie tylko luksusowy samochód i makijaż. Znowu się zawiodłam.
V: Były wyodrębnione trzy strefy: kręgielnia, parkiet do tańca i strefa dla DJ'a. A stoliki? Krzesła? Cokolwiek? Wypada myśleć o takich rzeczach, skoro już chcesz opisywać całe wnętrze.
Wyszłyśmy z biblioteki i skierowałyśmy się do pokoju obok, w którym była spora grupka nastolatków. Już mnie dobijają takie błędy. Zdążyły wyjść, wymienić kilka zdań, w tym czasie przejść pewnie przez jakiś korytarz, a potem Ty wstawiasz takie zdanie. Czytaj czasem to, co piszesz.
Wszyscy byli niepełnoletni na tej imprezie. A główna bohaterka to zajrzała każdemu w legitymację, że to wie. Skoro zdecydowałaś się na narrację pierwszoosobową, to główna bohaterka nie jest wszechwiedząca, więc i narrator nie powinien taki być. Poza tym: skoro Ave brakuje ledwie kilku miesięcy to bycia pełnoletnią, to nawet w jej roczniku są już osoby, które tę granicę mają za sobą, więc… czemu nie?
(…) powiedział przepraszającym tonem, próbując pozbyć się z objęć dziewczyny. Nie bardzo rozumiem. Jeżeli on ją miał w objęciach, to wystarczyło ją jedynie puścić czy odepchnąć. Jeśli ona jego, to czego mógł się pozbywać? Ciuchów? Mógł się wyrwać ewentualnie i uciec.
Sky wypiła już chyba ze cztery kubki, a poncz raczej jej nie służy i nie wygląda na to, żeby zaprzestała tylko na czterech. Bogowie. Ave zdążyła podejść do koleżanki przy ścianie, potem na parkiet, a w tym czasie Sky obaliła cztery kubki ponczu? Nie miała prawa zdążyć nawet z przełykaniem, nie mówiąc już o nalewaniu. Abstrakcja. I znowu mamy nieco nieodpowiedzialnych rodziców – skoro piszesz, że nie ma tu osób pełnoletnich, to kto kupił alkohol?
- Ale nie bądź taka drętwa - Sky zaczęła już lekko bełkotać - bawimy się! I to też w ciągu tych kilkudziesięciu sekund, w których zdążyła wypić te cztery kubki. Ty wiesz w ogóle, jak działa alkohol?
Wiedziałam, że lekko się rządzę, ale ktoś musi zachować zdrowy rozsądek. A „zdrowy rozsądek” to od dzisiaj psucie wszystkim koleżankom imprezy, bo natychmiast muszą zacząć szukać zagubionej w domu szesnastolatki? Ona swoją siostrę o udział w sekcie podejrzewa, że nie może jej spuścić z oka na minutę?
Nie było łatwo przedzierać się przez tłumy nastolatków, niektórych już kompletnie pijanych. Jak przyszły jakieś piętnaście minut temu, a przynajmniej tyle im daję po Twoich opisach, to jeszcze prawie nikogo nie było, a teraz już wszyscy nawaleni? Co oni biorą?
Nie widziałam go od tego dnia na lodowisku, nie miałam jak się z nim skontaktować. A szkoła? To znaczy, że do listy chorób umysłowych bohaterki mogę dołożyć jeszcze sklerozę?
- Spokojnie Carter chciał mi tylko pokazać swoje prace - Madi wskazała ręką na kartki leżące na biurku. - Carter od niedawna maluje i chciał mi zaprezentować swoje najlepsze szkice. I ta informacja jest tak niesamowita, że musiała ją powtórzyć dwa razy w ciągu dwóch zdań.
Nikt nie miał nic przeciwko. Judite znalazła jaką pustą butelkę, a Issac zaproponował, żebyśmy poszli na górę poszukać trochę wolnego miejsca. Po drodze na piętro zgarnęliśmy Madison i Cartera, którzy również chcieli z nami zagrać. Nie jestem pewna, co powinnam teraz powiedzieć. Czy to ja jestem taka stara, że na imprezach głównie tańczę i bawię się na parkiecie i przy barze, a nie zaszywam się ze znajomymi w oddzielnym pokoju i gram w butelkę? Oni serio mają po siedemnaście lat? Bo scenę przedstawiłaś, jakby chodzili do podstawówki, najwyżej. Sytuacja jest tak żałośnie płytka, że aż miałam ochotę przeskoczyć ten fragment i nie psuć sobie krwi, ale taki ból oceniającej, że przyda się przeczytać wszystko. Długo zbierałam się na odwagę.
A teraz werble proszę… Nastąpiła tak drastyczna zmiana czcionki, że prawie wyłupiło mi oczy. Poczułam się jak człowieczek z mema, który wkłada sobie mikser w oczodoły. Co to ma być? I Ty tego nie zauważyłaś?
- To teraz ja wam zakręcę - Ruby zaczęła już lekko bełkotać, taka dawka jej wystarczyła, żeby ją upić. Autorko, czy Ty naprawdę sądzisz, że objawy upojenia alkoholowego są widoczne po trzech sekundach po wypiciu pierwszego trunku? Ty piłaś kiedyś? Bo mi tu powiało American Pie. A po stwierdzeniu żeby ją upić można wnioskować, że ktoś to zaplanował i zrobił to specjalnie, a ona przecież sama piła.
- Ja nie i wydaje mi się, że Issac też nic nie pił - powiedział, a ja cieszyłam się, że są oni z tych chłopaków, na których zawsze można liczyć i nie zależy im tylko na upiciu się. Picie =/= upicie się, jesteś tego świadoma? A wypicie piwa nie jest wyznacznikiem tego, czy na kimś można polegać.
Chyba pierwszy post, w którym coś się dzieje. Główna bohaterka dowiaduje się, że jej ideał faceta to jedynie urojenie, chwilę potem poznaje nowego chłopaka i momentalnie zapomina o tym, że widzi duchy, bo to przecież normalne. W tym czasie jej koleżanka zostaje zdradzona przez chłopaka, ale jedyne, co robi, to idzie się schlać ze słowami, że zamierza się dobrze bawić, bo przecież to jedyny sposób, żeby takowy stan osiągnąć. Siostra Madison ogląda rysunki ze swoim nowym chłopakiem. Za to akurat lekki plusik, przynajmniej nie napisałaś nic oczywistego.
Minus wielkości naczepy tira za grę w butelkę. Jedyna logiczna scena, która się z tego wywinęła, to moment, gdy Judith wymienia wady swojego chłopaka, za co ten się obraził śmiertelnie. Wyszło Ci to w miarę realistycznie, ale nawet to nie przekona mnie do tak płytkich pomysłów.
VI: Na pewno nie powiedziałaby "chrząszcz brzmi w trzcinie w Szczebrzeszynie", ale po niej nie widać, że aż tyle wypiła. Błagam, dziewczyno, trzymaj się jakiegoś planu. Masz angielskie nazwy ulic, szkoły, filmów, a tu nagle wypalasz ze Szczebrzeszynem. Nie możesz popełniać takich błędów. Jeśli już założyłaś sobie, że Twoi bohaterowie funkcjonują w anglojęzycznym świecie, to bądź konsekwentna.
Bawi mnie czasami Twój dobór słów. Czytam, że dziewczyny mają „przygotować coś do zjedzenia, gdy chłopaki rozpalą ognisko”. Pomyślałam o jakiś kanapkach lub czymś podobnym. Okazało się, że dwie z nich (reszta nie nadawała się do życia) wyjęły z szafek kiełbaski, chleb i talerzyki i… to tyle. Lepiej by było, gdybyś napisała, że „znajdą coś do zjedzenia”, bo słowo „przygotować” w tym wypadku to duże wyolbrzymienie.
Dookoła przy ogrodzeniu rosną średniej wielkości tuje, które zapewniają prywatność od innych sąsiadów, pomimo iż najbliższy dom jest kawałek drogi od niej. Po co piszesz coś tak idiotycznego? Zdążyłaś nawet zauważyć, że zaprzeczasz samej sobie, a jednak zostawiłaś to zdanie, chyba jako zapychacz akapitu, bo nie widzę w tym żadnego sensu.
Nora poszła po instrument, a chłopacy próbowali nie zwęglić naszych kiełbasek.
Znowu ci „chłopacy”. Odnoszę wrażenie, że Twój zasób słownictwa jest wyjątkowo skromny. I jest ich tam czterech, naprawdę uważasz, że żaden z nich nie posiadł umiejętności obsługi kija nad ogniskiem? Bo mi się wydaje, że właśnie od wiedzy, jak wykorzystać ten żywioł, rozpoczął się rozwój cywilizacji. Do tego sekundę później jeden z chłopaków dostaje po głowie za wsadzenie na sekundę kiełbaski w ogień. Ty kiedyś byłaś na ognisku? Uważasz, że mięso w ciągu mrugnięcia powieką spali się na węgiel? Poza tym część osób w ten sposób pozbywa się tłuszczu, to normalne. Po raz kolejny dokładasz nic nieznaczące zdania, by zapchać fabułę.
Wszystko fajnie – mamy normalne ognisko, normalnych nastolatków, kiełbaski, takie tam. A nagle dowiadujemy się, że cała młodzież to zakamuflowane gwiazdy muzyki. Umiejętność gry na gitarze jest powszechna, również nie ma osoby, która nie potrafi śpiewać, każdy solo wygrałby „Mam Talent”. Nie widzisz, jak bardzo idealizujesz postaci? To staje się aż żenujące, gdy czytasz coś takiego, bo dobrze wiadomo, co się stanie dalej i że wszystko pójdzie wręcz idealnie. Takie sytuacje nie są realne.
Issac stwierdził, że jedzenie już gotowe i można już konsumować. Judite nałożyła każdemu po jednej. A normalny nastolatek na ognisku używa słowa „konsumpcja”. I do tego jeszcze przed chwilą każdy trzymał swoją kiełbaskę i w normalnym świecie wygląda to tak, że każdy przygotowuje własną i potem je, a tutaj nagle jedna osoba musiała zabrać wszystkie przygotowane przekąski i rozdzielić? Dziewczyno, myśl…
Trochę się rozgrzejemy, ponieważ robi się zimno. Jaki pijany nastolatek wygłosiłby taką kwestię nad ogniskiem? I czy ktoś tam wie, że alkohol działa rozgrzewająco? A ognisko to oni mają z papieru i wcale nie dają ciapła? W ogóle to aż dziwne, że nikt się tam jeszcze nie pospał, skoro wszyscy taaacy nawaleni.
Na szczęście sąsiedzi Nory nie mieszkali zbyt blisko i byli bardzo wyrozumiali, ponieważ nie zachowywaliśmy się zbyt cicho, a było już grubo po północy. Przed chwilą pisałaś, że inne domy są kawałek drogi dalej, a teraz nagle słyszą ich sąsiedzi? Młodzież ma jedną klasyczną gitarę, nie elektryka z głośnikiem, muzykę puszczają z telefonu, trochę sobie pośpiewali i co? Może jeszcze napiszesz, że widać ich z kosmosu, bo to przecież mega impreza?
Na górze kilka pokoi gościnnych jest przygotowanych. Szlag mnie zaraz trafi. To jest dom jednorodzinny czy willa? Piszesz, co Ci się żywnie podoba. Idąc Twoim tokiem rozumowania, to w kawalerce mogłabym się spodziewać trzech łazienek i dwupoziomowej kuchni. I zmień, proszę, ten szyk, bo powala.
Był duży prysznic i toaleta oraz wielka umywalka. Dodatkowo wszystko było ozdobione złotymi dodatkami. To toalety mają rozmiary i fajnie jest, jak są duże? Uważaj, jeszcze jakaś drobniejsza dziewczyna utopi Ci się w ubikacji. Chociaż zginąć w złotym kiblu…? Może ktoś by tak chciał.
VII: Judite zwinięta w kokon po drugiej stronie łóżka (…) Eee… Nope. [kokon] Zwinięta może być w kłębek lub w pozycji embrionalnej, ale kokon jest tu wzięty z miejsca, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę.
Schodząc po schodach, usłyszałam jakieś dźwięki dobiegające z kuchni. Nie byłam pewna co mam zrobić, mądrzejszym rozwiązaniem byłoby obudzić chłopaków i zejść z nimi, ale moja ciekawość wzięła górę. Ona ma paranoję czy jak? Godzina siódma rano po imprezie, jest w domu z jakąś dziesiątką innych osób, ale człowiek, który w tym momencie jest w kuchni, to na pewno złodziej. Albo zombie. Albo taki sam psychopata jak bohaterka. Chociaż nie! Ave wymyśliła, że to kot! Bo to przecież oczywiste, że każdy domowy zwierz robi sobie kanapki o siódmej nad ranem.
Zeszłam lekko się skradając (…) Nie da się skradać lżej lub ciężej. Co, jedną stopą tupie, a drugą szura?
Stał przy kuchence i zalewał sobie herbatę. Nie byłoby w tym nic niesamowitego, gdyby nie fakt, że po paru zdaniach wyłączył dopiero czajnik i wziął go do ręki, by przyrządzić sobie napar. Najpierw piszesz, że bohater wykonuje daną czynność, później, że dopiero ją rozpoczyna. To nie pierwszy raz, gdy popełniasz ten błąd, musisz nad tym popracować, bo znowu gubisz sens.
(…) powiedziałam biorąc spory łyk ciepłego napoju. Ciasteczko temu Lucas zalał herbatę (wrzącą wodą, skoro już ten czajnik tak strasznie gwizdał), a tu nagle dziewczyna pociąga spory łyk i nie odparza sobie jakimś cudem języka. Najpierw myśl, potem pisz.
- Takie zwariowane rzeczy tylko u nas - powiedziałam. Pochwała za skromność. Dziewczyna powtarza już tę kwestię ze trzeci raz.
A kilkunastozdaniowa rozmowa, w trakcie której bohaterowie pili jeszcze wrzącą kawę, zajęła Ci godzinę i piętnaście minut. No, pięknie. Zastanawiam się, czy Ty w ogóle znasz pojęcie czasu.
- Jesteście głodni? - spytała Nora, gdy wszyscy zajęli miejsca koło nas na sofie i fotelach. Bogowie, dało się użyć słowa „wszyscy” i zamknąć to w jednym zdaniu! Nie wiem, czemu zajęło Ci to tyle czasu, ale jestem z Ciebie dumna. Tylko czemu nagle mieści nam się dziesięć osób na fotelach i sofie w jednym pomieszczeniu?
Samochód z dużą prędkością, ślizgał się na drugi pas ruchu i nikt nie był w stanie tego powstrzymać. Już nie tylko czas u Ciebie nie istnieje, ale i przestrzeń. Chłopak gwałtownie skręcił, z Twojego opisu wynika, że droga to jednopasmówka, ale zanim dojedzie na przeciwległy pas, zdąży minąć epoka lodowcowa. Do tego z naprzeciwka jechał samochód, w który huknęli, dziewczyna zdążyła poczuć ból, zarejestrować potłuczoną szybę, jej siostra wyartykułowała pełne zdanie, a ta dopiero zemdlała? Masz świadomość, że w takich wypadkach raczej nie ma czasu na przemyślenia typu „boli mnie głowa” albo „o, szyba pękła”, a przytomność traci się w momencie zderzenia? U Ciebie bohaterowie jeszcze zdążyliby sobie zrobić kanapkę i popcorn, by podziwiać ten seans w odpowiednich klimatach. Do tego nowoczesne miasteczko, wszyscy super bogaci, chłopak edukuje się w domu, więc też do najbiedniejszych nie należy, a samochód nie ma poduszek powietrznych?
Koszmarnie zawiodłaś mnie tym zakończeniem. Naprawdę nie udało Ci się wymyślić nic bardziej twórczego?
VIII: Woda stykała się na horyzoncie z błękitnym niebem, zacierając granice między sobą, co dawało złudzenie, jakby była to jedna, wielka lazurowa plama, bez żadnych linii podziału. Podmiotem w zdaniu jest „woda”. Piszesz, że „zacierała granice miedzy sobą”, czyli co? Między wodą i wodą? A używania porównania tylko po to, by zestawić obiekt z plamą, to bezsensowny zabieg. Poza tym dotychczas narratorką była nastolatka, pisała w prosty sposób, wręcz dziecinny, a tu nagle takie coś?
Chciałam krzyknąć, ale mój głos ugrzązł mi w gardle i nie byłam wstanie wypowiedzieć, ani wykrzyczeć żadnego słowa. Masz świadomość, że skoro to był jej głos, to nie miał prawa ugrzęznąć w żadnym innym gardle? I „w stanie”.
Wszystko powoli traciło swój sens. Nie żeby od początku go miał, ale to wszystko było coraz dziwniejsze. A może czyjś sens? Po jaką cholerę wstawiasz w ogóle coś takiego? Dwa zdania, które są zupełnie niepotrzebne, a jedynie pokazują, że nie masz pomysłu na to, co napisać. Takie fragmenty udowadniają, jak duże braki ma Twoja fabuła. To nie pierwszy raz, kiedy używasz takiego zapychacza tylko po to, by napisać cokolwiek. Równie dobrze mogłabyś tu wstawić przepis na omlet.
Czułam się jak w ukrytej kamerze, nie miałam tylko pojęcia, jak ja się tu znalazłam? Dziewczyna w aktualnym położeniu nie ma pojęcia o niczym, co jest wokół, co podkreślasz wielokrotnie we wcześniejszych akapitach, a teraz używasz słowa „tylko”? Do tego zbędny znak zapytania na końcu zdania. Autorko, mam wrażenie, że cały ten fragment piszesz na, przysłowiową, pałę, bo tracisz wątek co drugie zdanie, mówisz o tym samym w kółko i chyba sama już nie wiesz, co miałaś na myśli. Widać, że nie przeczytałaś rozdziału wnikliwie choćby raz, bo wierzę, że wtedy zauważyłabyś, jak bardzo te akapity są z miejsca, gdzie światło nie dochodzi.
Jednak z każdym jego krokiem rozpływał się jak mgła. Po pierwsze: przecież on tylko wyciągnął rękę, więc czemu teraz nagle idzie? Po drugie: słowo „jego” jest zbędne, bo przecież ona stoi, a nikogo innego tam nie ma. Nie wiem sama, może on na rękach do niej idzie?
Czysta woda z jeziora zamieniła się w czarne, śmierdzące bagno. Przecież przed sekundą stworzyłaś wielką metaforę dotyczącą wyglądu owego skupiska wody, tylko po to, by napisać, że dziewczyna nie wie, czy to jezioro, czy rzeka. A teraz co? Zaświeciła się żaróweczka z pomysłem i rozwiązała zagadkę? I już jej się nie łączy ta woda z niebem i nie tworzy plamy?
Nie zauważyłam, gdy nagle wbiegłam do ciemnego lasu, który wyglądał przerażająco. Wszędzie były bardzo wysokie drzewa, które nie przepuszczały promieni słonecznych. W oddali było słychać pukanie dzięcioła i odgłosy dzikiego zwierzęcia za krzakami. Bogowie, nawet nie wiem, co napisać. Rozumiem, że osoba zapłakana lub zamyślona może nie zauważyć, gdy gdzieś wlezie. Ale Twoja bohaterka zdążyła zauważyć WSZYSTKO, nawet stukanie dzięcioła, ale nie to, gdzie jest? Wie, że las jest przerażający, ale że to las to już nie? Jestem zmuszona ponowić pytanie: czy Ty w ogóle czasem czytasz, jakie bzdury wypisujesz?
Ptak nie ruszał się, był cały czas w jednym miejscu. Przecież przed sekundą wypadł na nią z krzaków…
Ponowiłam próbę podniesienia niewiarygodnie ciężkich powiek, tym razem z większym skutkiem. Skutek nie może być mniejszy lub większy. Skutkiem zarażenia grypą żołądkową jest wymiotowanie, niezależnie, czy mniejsze, czy większe, wciąż jest to wynik wirusa. Efekt może być jedynie lepszy lub gorszy.
Część w szpitalu to jeden wielki bełkot, czyli niestety nie mamy zmiany klimatów po scenie ze snem, który również zaliczał się do tej kategorii. Na powitanie dostajemy kilka osób w kitlach w pokoju pacjentki, której stan jest ustabilizowany, a ona leży na oddziale już dobę. Odwiedziłaś kiedyś owy przybytek? Na obchodzie zdarza się, że jest dwóch lekarzy na sali, w ciągu dnia odwiedza Cię jednocześnie najwyżej jedna siostra, bo i po co i więcej? A tu nagle mamy naradę okrągłego stołu, czy co Ty tam innego wymyśliłaś. Chwilę później okazuje się, że jeden z lekarzy jest niezwykle utalentowany i określił stan pacjentki tylko po sprawdzeniu źrenic, dzięki czemu od razu zaprosił rodzinę. W szpitalach wykonuje się badania, wiesz? Dziewczyna jest po wypadku, po którym prawie kopnęła w kalendarz, a ten zaświecił latareczką i już? Ale to nie koniec niesamowitych historii. Ave nie może odwrócić głowy, bo ledwo żyje, ale już sekundę później kiwa nią gorliwie i próbuje się podnieść na łokciach. Ta latarka to jakiś kosmiczny strumień energii, po którym ozdrowiała w ciągu kilku sekund? Podsumowując: szpital to od dziś magiczne uzdrowisko, gdzie całodobowo nad Twoim łóżkiem czeka sztab lekarzy, licząc, że w końcu się obudzisz, a za różdżkę służy latarka. Super.
- Ave, wszystko ok? - zapytał tata. Tak, tatusiu, wyrżnął we mnie samochód, leżę połamana w szpitalu i właśnie się obudziłam po dobie, ale wszystko jest ok!
Zaczęłam się zastanawiać nad tym co mi powiedziała - śmierć kliniczna. Kiedyś o tym słyszałam zanikają wszystkie widoczne oznaki życia organizmu między innymi bicie serca, akcja oddechowa, czy krążenie krwi. Ty tak serio? Masz świadomość, że właśnie odebrałaś swojej bohaterce ostatnia szare komórki? Ona ma siedemnaście lat. Nie da się „kiedyś słyszeć” o śmierci klinicznej. Przecież to temat poruszany wielokrotnie na zajęciach, w mediach, w książkach, których ponoć dużo czyta. To po prostu się wie. „Kiedyś słyszeć” można o tym, że kolega zbiera unikatowe karty albo znaczki, nie o śmierci klinicznej. Pomijam fakt, że zatrzymanie pracy serca =/= natychmiastowe zaprzestanie krążenia krwi. Mogłabyś również postawić dwukropek po słyszałam i średnik po organizmu.
Dotychczas chyba Twój najgorszy post. Nic nie trzyma się kupy, negujesz oczywiste życiowe fakty, a pierwszy większy opis, o jaki się kiedykolwiek pokusiłaś (sen), jest konsystencji rozgotowanych kluchów. Nie jestem w stanie nic tutaj ocenić pozytywnie. Cały pomysł jest oklepany i bez odpowiedniej oprawy, notka do wywalenia, bo nawet poprawić się nie da, należałoby ją napisać od początku.
IX: Zmusiłam się, żeby otworzyć oczy. Leżałam na szpitalnym łóżku, przypięta masą kabli do jakiś dziwnych urządzeń stojących obok. Nasza bohaterka jest napędzana bateriami? [kabel] To Ci dopiero nowina. Polecam użyć słowa „rurka” bądź innego, które nie sugeruje, że w ciele dziewczyny znajduje się wtyczka.
Napędziłaś nam niezłego stracha. Na szczęście już sytuacja opanowana. Dziewczyna już ocknęła się po śmierci klinicznej, a teraz jedynie zemdlała. Sądzę, że lekarz pracujący na takim oddziale niejednokrotnie miał sytuacje bardziej krytyczne. Czy gdybyś usłyszała takie słowa z ust swojego doktora – że ma stracha, to czułabyś się bezpiecznie w szpitalu? Bo ja nie. Do tego czy kiedykolwiek, gdziekolwiek, w jakiejś odległej galaktyce i innym wymiarze jakikolwiek lekarz byłby zdolny do wypowiedzenia takich słów?
Temat z babcią szukającą wnuczce męża jest masakrycznie oklepany. Kolejny zapychacz treści, który zastosowałaś tylko po to, by pokazać, że oni do siebie pasują. Ups. Zdążyłaś to już podkreślić kilka/kilkanaście razy, więc nie dość, że pomysł niezbyt nowatorski, to scena zupełnie bezużyteczna.
Zostałam sama w sali, jednak czułam, że moje powieki same się zamykają. Co ma piernik do wiatraka? Słowo „jednak” sugeruje, że dzieje się coś, co w danej sytuacji nie powinno się zdarzyć. Skoro została sama w sali, nagle zapadła cisza, to chyba całkiem prawdopodobne, że zrobiła się bardziej śpiąca. Z drugiej strony to chyba kwestia zmęczenia, nie odwiedzających, więc jedno nie ma nic wspólnego z drugim.
Notka króciutka, a i tak roi się od nonsensownych stwierdzeń. Poza tym nie wiem, po co taki fragment w ogóle wstawiać jako oddzielny post. Dziewczyna obudziła się, odwiedziła ją babcia, koleżanki, nic konkretnego się nie wydarzyło i poszła z powrotem spać. Mogłaś to zamknąć w dwóch lub trzech akapitach, a zawarłabyś w tym tyle samo informacji.
To był ostatni post. W sumie jest ich dziewięć, co oznacza, że miałaś wystarczająco dużo czasu, by rozpocząć właściwą akcję, a nam się ciągle przewija jeden jedyny wątek – wyimaginowany chłopak Ave. Tego, że tylko nasza bohaterka go widzi, dowiedzieliśmy się w pierwszych trzech rozdziałach, a o czym jest cała reszta? O niczym. Jedyne konkretne wydarzenie to moment, gdy dowiadujemy się, że jest to Stiles – brat nowego chłopaka Madison.
Ostatnie dwa rozdziały mówiące o wypadku głównej bohaterki są napisane bez głowy, w dużej mierze to bełkot, nie fabuła. Zostaje siedem. Trzy opiewają niesamowite wydarzenie, jakim jest przyszła impreza. Cztery. Trzy następne są o owej niesamowitej balandze. Pozostaje jeden, który jeszcze ujdzie, a jest nim ten pierwszy, bo przy nim miałam jeszcze nadzieję, że fabuła będzie miała ręce i nogi.
Używasz angielskich nazw ulic i nazwisk. Problem leży w tym, gdzie to Twoje angielskie/amerykańskie cudo w ogóle się znajduje. Nigdzie o tym nie wspomniałaś, Twój świat istnieje chyba gdzieś w alternatywnej czasoprzestrzeni, może to Matrix, skoro bohaterka jest podłączona do sprzętu kablami. Wnioskuję po czerwonych kubeczkach z ponczem i standardowych scen z seriali amerykańskich, że to nie Anglia, brakuje tylko drużyn bejsbolowych i cheerleaderek. Cała fabuła jest wyidealizowana do granic możliwości. Jedyny moment, kiedy spotkałam się z jakąś niedogodnością w tym tekście, to ten, gdy piszesz o korytarzach w szkole. A tak, to co widzimy? Ekstremalnie duże domy, wygodne autobusy, doskonałą opiekę lekarską, przyjemnych nauczycieli, kasę nie wiadomo skąd, by każdy mógł mieć wszystko, totalny brak wpływu rodziców na życie młodzieży, a wisienką na torcie jest przyjaźń kilku dziewczyn bez ŻADNEJ sprzeczki przez całą treść. To, co tutaj opisałaś, to nie jest realne życie, tylko wyssana z palca bzdura, marzenie ściętej głowy, by świat był piękny i cukierkowy. Nigdy tak nie będzie. Nie wiem, czego musiałaś się naczytać, by takie było Twoje wyobrażenie normalnie funkcjonującej społeczności, ale radzę wyjść za próg i zacząć obserwować świat rzeczywisty, bo to nie ma z nim nic wspólnego. Do tego przydałoby się określić miejsce akcji i poczytać o nim w Internecie, żeby wszystko było bardziej realistyczne.
Drugą rzeczą są angielskie imiona. Przekręcasz je tak potwornie, że ciężko się czyta. Nie istnieje imię Issac, jest Isaac. To samo tyczy się Judite, która powinna być Judith. Jeśli już starasz się, by cokolwiek w tym opowiadaniu brzmiało w miarę realistycznie, to nie możesz nagle wplatać w to elementów fantastycznych i tworzyć własnych imion.
Skoro przy bohaterach jesteśmy. Istnieją u Ciebie tylko typowe Mary Sue. Wystarczy zajrzeć w zakładkę o postaciach, by rzuciły się na nas gify najbardziej rozpoznawalnych aktorek młodego pokolenia, nad których urodą zachwyca się połowa Hollywood. A gdzie realizm? Bo mam wrażenie, że kona gdzieś w kącie. Każda śliczna, nieskazitelna, zgrabna, powabna, normalnie rzygam tęczą. Spodziewałam się, że Twoje opowiadanie będzie na poziomie „Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów”, gdzie każda z czterech dziewcząt miała swoje wady i zalety, a tu klops. Mamy ciepłe kluchy.
Bohaterek jest zbyt dużo. Nie dałaś rady stworzyć charakteru żadnej z nich. Chociaż… może to zbyt mocno powiedziane. Wszystkie te cechy, które udało Ci się wykreować, przy dużej dozie dobrej woli, starczyłyby na opisanie jednej osoby, chociaż i tak nie grzeszyłaby ona osobowością.
A tak nawiasem… Czemu ja dopiero z gifa dowiaduję się, że główna bohaterka jest ruda?
Jeśli chodzi o chłopaków, to oni również są bez twarzy. Wszystkich można by określić ideałami we współczesnym świecie – mili, dobrze wychowani, wszyscy przystojni i wysportowani Po raz kolejny odbija mi się tęczą. Nie uważasz, że nazbyt to piękne, żeby było prawdziwe?
A teraz największe Twoje dzieło – główna bohaterka. Przyjaciółek jest kilka, wszystkie są ponoć równe, a nagle okazuje się, że świat kręci się wokół Ave. Żadna inna nie ma problemów, życia prywatnego też z resztą nie posiadają, najważniejsza jest ich kochana przyjaciółeczka, która traci rozumiem. Super, że wszystkie przyszły do szpitala po jej wypadku, ale nie wyobrażam sobie, by po jednym telefonie pięć dziewczyn zbiegło się w ciągu dwudziestu minut przed samą imprezą, gdy same musiały się przyszykować, by pomóc Ave wybrać pomiędzy marynarką i swetrem. Nagle okazuje, że każda odpicowana jak na sylwestra stoi w drzwiach swojego wypasionego domu i tylko czeka, aż zadzwoni telefon. Ja rozumiem, że nie chciało Ci się nadawać im cech osobistych, ale mózgów mogłaś im rozdać kilka, nie muszą pracować jak jeden organizm.
Problem pojawia się w momencie, gdy zdajemy sobie sprawę, że główna bohaterka nie jest nikim wybitnym. Opisujesz głównie codzienne życie: jak myje zęby, je śniadanie i gada o imprezie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że takie pierdoły to znaczna większość treści. Świat powinien się chyba kręcić wokół kogoś bardziej wartościowego.
Strasznie dużo miejsca poświęcasz na ekspozycję. Opisujesz nam wszystko po kolei, zamiast pokazać w treści choćby cechy bohaterów czy ich wygląd. Taki zabieg jest do zaakceptowania tylko na początku lektury, gdy musisz przedstawić czytelnikowi świat, chociaż Ty akurat ten fragment pominęłaś, bo po dziewięciu rozdziałach nadal nic nie wiemy o miejscu, w którym dzieje się akcja. Zamiast tworzyć klimat poprzez wydarzenia, działania bohaterów i ich słowa – Ty wolisz wszystko skrócić i w prostych słowach zaserwować nam wszystko na talerzu. Sprawiasz przez to, że czytelnik zna jedynie suche fakty, ale nic nie wie o uczuciach, które towarzyszą postaciom, wszystko jest bezbarwne i mdłe. Brak tu również jakiegokolwiek zaskoczenia, odbiorca tak na dobrą sprawę nie musi używać szarych komórek.
Masz tu parę pomocnych linków:
BŁĘDY (0/10)
Język leży i kwiczy. Piszesz po polsku, a z uporem maniaka wstawiasz angielskie cudzysłowy. Dywizy u Ciebie w ogóle nie istnieją. Od groma powtórzeń, nawet po dwa różne w jednym zdaniu. Zjadasz większość ogonków w „ę” i „ą”, a zdarza Ci się postawić je w miejscu, gdzie są zbędne. Twoje słownictwo to ledwie nędzny początek tego, co mogłabyś osiągnąć przeczytawszy chociaż kilkanaście książek. Nie masz żadnych podstaw, wiesz jedynie, jak klepać w klawiaturę, żeby stworzyć tekst na komputerze, jednak jest to bełkot.
Justowanie nie gryzie.
I: - Mówiłam, że to jest zły pomysł, Skyler - zawiązując drugą łyżwę próbowałam przekonać ją abyśmy wróciły do domu. A co to za nowy sposób zapisu dialogów? Istnieje tylko jeden w pełni poprawny i wygląda tak: [dialogi]
- Będzie dobrze Avery, nie marudź. Przydałby się przecinek przed imieniem. Zawsze go używamy przez apostrofą.
Niestety, zauważyłam także kilka osób z naszej szkoły. Ten za to zbędny. Zdanie nie jest złożone.
Kiedy już byłyśmy na lodzie bałam się ją puścić, nawet na sekundę. Znowu dwa orzeczenia, których nie oddzieliłaś. Za to jedyny istniejący tym zdaniu przecinek jest zbędny.
Sky po woli wyjaśniłam mi co robić (…) Tyle błędów w kilku słowach! Z jednej strony mogłabyś to odebrać jako sukces, ale nie radzę, bo to tragedia. Jak piszemy „powoli”? Kto tu komu wyjaśnia? I gdzie jest przecinek przed „co”?
Strach, który ogarnął mnie przy pierwszym kroku z każdą sekundą był coraz mniejszy. Po kilku okrążeniach, które zrobiłam, trzymając się Skyler zdałam sobie sprawę, że łyżwy to naprawdę nie samo zło. Niestety, poczułam się zbyt pewnie. To przerażające, ale potrafisz stawiać poprawne przecinki tylko przed „który”. Reszta jest do niczego. Brakuje Ci podstawowych umiejętności. Zapraszam do dalszej edukacji pod tym względem, bo z losowymi znakami przystankowymi w tekście ciężko widzę Twoją przyszłość pisarską.
Po lekkim wysiłku ustałam na nogach. Ustać by mogła, gdyby już wcześniej była w pionie. „Stanęłam” lub „podniosłam się”. A skoro już to zrobiła, to raczej nie na rękach.
Sky może już koniec na dziś? Tutaj też imię oddzielamy przecinkiem.
- A tak po za tym, co sądzicie o najbliższej wycieczce szkolnej - Ruby zmieniła temat. Pytajnik by się zdał. I „poza tym”.
- Uważam, że kręgle mogą być fajne, ale te muzeum jak zawsze będzie nudne - powiedziała Abby, sięgając po swoją szklankę. A teraz zastanów się poważnie. „Te” to jaka liczba? Mnoga czy pojedyncza? A „muzeum”? I co Ci tu nie pasuje?
Gdy pierwszy raz przyszłam do domu Nory nie wierzyłam, że można mieć pięć pokoi przeznaczonych tylko i włącznie dla gości. Przecinek przed „nie wierzyłam”, masz przecież dwa orzeczenia.
Do tego każdy urządzony jest w innym stylu. My spałyśmy w bardzo nowocześnie urządzonym. Powtórzenie. I znowu miesza Ci się czas.
Gdy nocowałyśmy u Nory zawsze wybierałyśmy ten pokój. Przecinek przed „zawsze”.
- Nie pomysł jest naprawdę fajny...
- Bo, jeśli chodzi o Adama, to powiedz... Najpierw nie stawiasz przecinka w miejscu, gdzie powinien być (przed „pomysł”), a zdanie później wciskasz go na siłę tam, gdzie jest zbędny. Wybacz, że pytam, ale czy posiadasz jakiekolwiek, chociażby śladowe, informacje na temat interpunkcji?
Sky dziwnie spojrzała na zegarek, wiedziałam co się kroi. Przecinek, przed „co”.
Tak. Sky niech zgadnę Adam? Przydałby się jakiś znak przystankowy.
Nie, dlaczego tylko się pytam czy... Tu też. Spróbuj przeczytać tekst na głos i się nie udusić.
-Jak masz na imię? Zjadłaś spację.
To naprawdę miłe, ale dzisiaj musze już wracać do domu. „Muszę”.
Przez całą drogę do domu zastanawiałam się czy to nie były halucynacje po moim upadku na lodzie.
II: - Wróciłam - chodząc do domu rzuciłam moją torbę na schody. Znowu w pierwszej linijce wita mnie ten sam błąd, co na początku poprzedniego rozdziału. Tak już będzie zawsze? I „wchodząc”.
(…) ale w moim wolnym czasie z reguły można zobaczyć mnie z książką, albo z pałeczkami w rękach. Zbędny przecinek przed „albo”.
Wchodząc do pokoju położyłam moją torbę przy wielkim biurku. Mój pokój nie był duży, ale dobrze zagospodarowany. Dwa orzeczenia, a gdzie przecinek? I powtórzenie goni powtórzenie. I skoro jest taki duży, to czemu biurko jest od razu przy progu, że dała radę zrobić to jednocześnie?
Avery ü wynieś śmieci (…) Gdy wkleiłam ten fragment do Worda, to wyskoczył mi ptaszek. Niestety po zachowaniu samego tekstu, bez formatowania, wyskakuje umlaut, to samo stało się na blogu.
Nie maiłam innego wyboru tylko szybko się ubrać i z nią wyjść. „Miałam” i przecinek przed „tylko”.
Avery co będziesz dzisiaj robić? Przecinek przed „co”.
(…) uśmiechnęłam się do Madi w nadziej, że się na mnie nie obraziła. Ale… że co proszę? Takich błędów dzieci w podstawówce nie robią.
Nie, to nie prawda. Przecież to nieprawda! Mamo, ona kłamie!
To jak z kim dzisiaj idziesz? Przydałoby się podzielić na dwa zdania.
Madi jest typem bardzo rozrywkowego człowieka, który nie przepuści żadnej zabawy. To samo, co wcześniej: opowiadanie piszemy w czasie przeszłym. Nie będę Ci już wypominać tego błędu, resztę musisz sama poprawić. Jeszcze tylko ten:
Madi mówiła spokojnie, ponieważ wie, że ostatnią rzeczą do czego jest mnie wstanie namówić to pójście na imprezę pełną ludzi. Teraz masz dwa czasy w jednym zdaniu, super! Im więcej, tym lepiej! O interpunkcji nawet nie wspomnę. I „w stanie”.
Powtórzenia są fajne! Chcę więcej! A może nie, bo już mi się cofa. Jest wiele takich słów, do których jak już raz się przyssiesz, to nie odpuszczasz przez pół posta. To wygląda i czyta się koszmarnie. Wyobrażam sobie taką radosną trzynastolatkę, która aż podskakuje przez tydzień, bo ma pierwszy raz wyjść z domu na wieczór. Dramat.
Dobra możesz mnie pościć, bo mnie udusisz. Nie wiedziałam, że post może pozbawić oddechu. Biedni katolicy, pewnie padają jak muchy z niedoboru tlenu. I przecinek przed „możesz”.
Gdy weszłam do galerii od razu skierowałam się na lodowisko. Przecinek przed „od”.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc usiadłam w kawiarni znajdującej się na przeciwko lodowiska. Przecinek przed „co”. I sposób, w jaki opisujesz myśli, jest wybitnie nienaturalny.
Wiedziałam, że taki chłopka jak on i ja szara myszka kompletnie do siebie nie pasuje (…) „Pasuje” to liczba pojedyncza. Nie pasuje mi godzina czy sukienka. Jeśli wymieniasz dwie osoby, to przydałaby się liczba mnoga. „Szara myszka” to wtrącenie, przecinki lub myślniki.
- Jak się udała jazda - mama zawołała do mnie ze swojego gabinetu. A znak zapytania?
Wchodząc do swojego pokoju rzuciłam się na łóżko i wyjęłam telefon z kieszeni. Przecinek przed „rzuciłam”. I znowu robi dwie wykluczające się rzeczy jednocześnie (wchodzi do pokoju i rzuca się w tym samym momencie).
- Cześć tu Ave, musimy pogadać. Przed „tu” też by się przydał.
Ok zaraz będę u ciebie. I przed „zaraz”.
Avery ktoś puka! Przed „ktoś”.
- Cześć - Nora weszła i powiesiła kurtkę w przedpokoju. Kropka po „cześć”, przecież zakończyłaś zdanie.
- Mamo o której wychodzisz? - mama siedziała przy laptopie. A tu zgadniesz, co powinno się stać? Przecinek przed „o” i „mama” dużą literą, do tego od nowego akapitu. W tym samym może się znaleźć tylko to, co robi osoba wypowiadająca kwestię. To nie takie trudne.
Dobra teraz opowiadaj co się stało? Mile widziana kropka po „opowiadaj” i przecinek po „dobra”.
- Przepraszam czy nie spotkaliśmy się wcześniej, wydaje mi się, że skądś cię znam. Przecinek przed „czy”, zamiast przecinka mogłabyś się poświęcić i postawić znak zapytania.
- Nie raczej nie jestem tu nowy. Oj, niechciane są u Ciebie te przecinki…
Nie martw się dla ciebie też coś mam w końcu musisz wyglądać jakoś na tej imprezie. Autorko, przyjrzyj się dokładnie temu zdaniu i zastanów, gdzie powinnaś wziąć oddech, gdybyś miała to wymówić. Podziałało? Już wiesz?
Chłopaka, który ma ville z basenem i własną stadninę koni? Powiało ingliszem. I to takim przez duże „i”. Istnieję polski odpowiednik tego słowa i nie polecam wtrącać zagranicznych wersji w opowiadaniu. I przydałoby się „ę” na końcu.
- Dobra to ustalone idziemy na imprezę - Judite zawsze potrafiła szybko podjąć decyzję. Znowu brak przecinków i kropki.
W tym miejscu kończę wypisywać błędy interpunkcyjne. Jest ich od groma, nawet w tych dwóch rozdziałach nie było sensu, żebym wskazywała wszystkie, bo zajęłoby to większą część oceny. Mam nadzieję, że przybliżyłam Ci chociaż podstawy, ale musisz na ten temat poczytać, wszystko zrozumieć i zacząć stosować w praktyce.
III: - Ej Ave - Sky chyba sobie coś przypomniała.
- Tak... - nie byłam pewna o co chodzi. Ty chyba naprawdę nie lubisz znaków zapytania. Masz jakąś fobię czy jak?
Ciszej, moja mama już jest i się dopiero położyła. „Dopiero się położyła” wyglądałoby znacznie lepiej.
Judite zawsze była najbardziej kręconą osobą z nas wszystkich i z nią nigdy nie można się nudzić. Koleżanki ją tak kręciły? Skoro woli dziewczyny, to czemu ma chłopaka? Nic nie wspominałaś, że jest bi. Poza tym znowu masz dwa czasy w jednym zdaniu, co wygląda koszmarnie. Proponuję „nie można się było nudzić”.
O właśnie macie jakiś pomysł Pomijając interpunkcję, to gdzie uwięziłaś ten cholerny pytajnik, że nie może się wyrwać na wolność mimo tak bezmiernej potrzeby egzystencji?
Wybiegłam na autobus pełna nadziej, że tym razem się nie spóźnię. A moja nadzieja właśnie skonała w bólach i męczarniach. Gdzie Ty masz serce? „Nadziei”.
Nigdy nie można się na nich nudzić. Znowu niepoprawny czas.
Sky musimy już iść, zaraz jest dzwonek, a chce iść jeszcze do sklepiku. Przecinek po „Sky” i kto chce? Bo jeżeli osoba mówiąca to „chcę”.
(...) i od razu po szkole mogła udać się z dziewczynami na podbój galerii handlowej. Gdy ostatnia lekcja dobiegła końca udałam się w stronę mojej szafki po torbę. „Mogłam” i powtórzenie, do tego przecinek po „końca”.
Pomimo, iż szkoła jest bardzo duża (...) Zbędny przecinek. Stawiamy go przed całą frazą „pomimo iż”.
Za często mam ostatnio przewidzenia i robi się to troszkę niepokojące, ale może to tylko z przemęczania? „Przywidzenia”.
Nie ma co sobie dłużej zaprzątać tym głowy teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Powtórzenie goni powtórzenie.
Była w duchu wdzięczna, że Madi chce mnie wyciągnąć na tę imprezę. „Byłam”.
Siedzenie w każdy piątkowy wieczór w domu jest już trochę nudny. „Nudne” i znowu czas.
Po lekkim rozproszeniu tłumu na korytarzu udałam się do głównego wyjścia. Kto ich rozproszył? Jednostki specjalne? Bo jeśli zrobił to sam, to „rozproszył się”.
Mój mózg widzi to, co chce, żeby widział. „Chcę”.
IV: Wszystkie wiedziałyśmy jak ona na niego patrzy. Przecinek przed „jak” i zbędna „ona”. I znowu czas.
Wiesz ja nie chce iść, ale raczej samej cię nie puszczą, a poza tym sama mnie tam chciałaś zaciągnąć. Powtórzenie „sama”, przecinek po „wiesz”, „chcę” zamiast „chce” i pogubiłaś podmiot, wypadałoby dodać, kto nie puści jej samej.
Chłopak zaprasza ją na randkę, a następnego dnia oferuję podwózkę limuzyną na własną imprezę. „Oferuje”.
Madi zawsze wiedziała jak zagadać mamę, żeby zgodziła się ona na wszystko. Zbędna „ona”.
Była lekko zdziwiona, ale powiedziała ok i nic więcej, była zajęta odbieraniem jakiejś faktury. Cudze słowa powinnaś umieścić w cudzysłowie.
- " Insurgent", bardzo ciekawy film akcji. Zbędna spacja po cudzysłowie. I prosiłabym o używanie polskich – „(...)”, a nie angielskich.
Do czasu ich przybycia zabiła sobie czas muzyką i wygłupami przed lustrem. „Zabiłam” i przecinek przed.
V: Judite jak zwykle pewna siebie ruszyła na przód w kierunku drzwi, a my za nią próbując ją dogonić. Sky nie zdążyła nawet dotkną kołatki wiszącej na drzwiach (…) „Naprzód”, „dotknąć” i powtórzenie „drzwi”.
Całość stanowiło bardzo zgraną kompozycje (…) „Stanowiła”, bo ta całość i „kompozycję”.
(…) ale najbardziej moją uwagę zwrócił ogromnej wielkości obraz, wiszący tuż nad schodami. Nie da się mniej lub bardziej zwrócić uwagi. „Przykuł”.
Sky zawołała, a ja lekko podskoczyłam do góry. A jak inaczej można podskoczyć? Miała zaryć w podłogę?
Gdy podeszłyśmy bliżej Madi rzuciła się na szyje chłopaka i dała mu mały prezent, który był od nas wszystkich. „Szyję”.
(…) a ja wiedziałam, że musze ją dzisiaj bardzo pilnować. „Muszę”.
- Wiem, zaraz coś wymyśle, ale teraz muszę znaleźć Madison. Znowu.
(…) ale niestety bez skutecznie. „Bezskutecznie”.
(…) musze wszytko jakoś ogarnąć (…) I znowu.
(…) a była razem z Carterem i coś czuje, że ich zniknięcie nie przyniesie nic dobrego. „Czuję”.
(…)a nie, ja latam i cie szukam po całym domu! „cię”.
Dopiero wtedy go poznałam, bez firmowego ubrania i kartonowego pudełka wygląda trochę inaczej. „Wyglądał”, znowu mieszasz czasy.
(…) a chłopacy mieli wielki ubaw. Paskudne słowo. „Chłopacy” lub „chłopaki”, nie ma nic pomiędzy, a już na pewno nie ma takiego potworka.
- Tak - uśmiechnęła się - pokaż, że nie jesteś nudziarzem. Judite czasami ma cięty język po alkoholu, miałam tylko nadzieję, że Issac to zrozumie. A myślnik gdzie zjadło? Przydałoby się chyba oddzielić dialog od narracji.
VI: - Ruby dobrze się czujesz? - Colin zapytał się z troską dziewczyny. „Dziewczynę” i zbędne „się”.
- Niekoniecznie - Ruby przyłożyła rękę do ust - łazienka... Jeśli już to „powiedziała Ruby, przykładając rękę do ust” skoro już nie zakończyłaś zdania kropką. A „łazienka” dużą literą.
Colin jest osobą bardzo opiekuńczą i czuły. Co to za potworek? „Czułą”.
Colin wyraźnie się o nią martwił. Colin jest osobą bardzo opiekuńczą i czuły. Mając trzech młodszych braci Colin zawsze musiał zajmować się nimi i być tym rozsądnym i przykładnym. Ruby naprawdę dobrze trafiła, ponieważ każdy potrzebuje w życiu osoby, która potrafi się o nią troszczyć i wspierać ją, takiej jak Colin. Pomijając interpunkcję i składnie – naprawdę nie potrafisz znaleźć synonimu do imienia?
- Co robimy? - zapytała Sky, gdy wszyscy zajęli miejsca w salonie, a Nora przyniosła napoje i kubki dla wszystkich. Powtórzenie „wszyscy”.
(…) a chłopacy niech idą rozpalą ognisko. Albo „rozpalić”, albo musisz dodać „i”.
Czasami było to lekko irytujące, ale z reguły przeważnie przydaje się osoba, która kontroluje wszystko. Albo „z reguły” albo „przeważnie”, zdecyduj się.
Już nie dużo ich zostało, ale dla nas akurat. „Niedużo”.
- Czegoś mi tu brakuje -powiedziała Abby rozglądając się po wszystkich zebrany. „Zebranych”.
- Nasz ulubiona play lista? - zapytała Nora. „Playlista”.
- Tak to jest genialne - powiedziała Judite już wyraźnie znudzona trzymaniem kiełbasek i staniu blisko ognia. Znowu mieszasz czasy. Skoro „trzymaniem” to „staniem”.
Lukas zaczął grać, a my przyłączyliśmy się w śpiewaniu. „Do śpiewania”.
Jednak wszystko do koła zawirowało. „Dookoła” i przydałoby się słówko „nagle”.
Taniec w blasku ognia palącego się pomiędzy nami oraz pełni księżyca. Składnia tak bardzo. Ogień pomiędzy pełnią księżyca?
- Piłaś coś dzisiaj? - spytała się Abby uważnie mi przyglądając. Bez „się” po „spytała”, za to „mi się przyglądając”.
(…) i po chwili leżał koło nie również się śmiejąc. „Mnie”.
Ataki śmiechu mam raz na jakiś czas, ale jak już naszyły to nie mogłam się ich pozbyć. Na szycie jej się w środku nocy zebrało?
- Pewnie - powiedział i dopiero wtedy wróciłam uwagę, że faktycznie jest trochę zimno. „Powiedziałam” i „zwróciłam”.
W tym miejscu przestaję poprawiać błędy w Twoim opowiadaniu, chyba że znajdę coś naprawdę godnego uwagi. Większość to literówki, cały czas powtarzają się dokładnie te same, więc nie ma sensu, żebym betowała Ci całość, nie na tym to polega. Powodzenia z poprawkami.
Gdy po dłuższej chwili nie nic się nie zmieniło (…) Zbędne „nie”.
VII: - Nie śpisz już? - zapytał znienacka Lukas, a ja podskoczyłam do góry ze strachu. Znowu pleolazm.
Halucynacje stają się coraz bardziej realne i nie umiem nad nimi panować. Oni chyba nie są w wirtualnym świecie, więc wszystko jest realne. „Realistyczne”.
Nie byłam pewna jaki film wybrał, ale cieszyłam się, że to nie ja muszę podejmować tej decyzji. „Tę decyzję”.
Było bardzo ślisko, a z przeciwka jechał samochód. „Z naprzeciwka”.
VIII: Pomimo to miałam gęsią skórkę i nie wiedziałam, dlaczego jest w sukni (…) „Jestem”, a dodatkowo w sześciu linijkach, na tej rozpoczynając, powtarza Ci się czterokrotnie słowo „dlaczego”.
Wiedziałam, że to jest to jedno z marzeń sennych (…) Podwójne „to”.
Było to dziwne uczucia (…) „Uczucie”.
IX: - Babciu... - babcia każdego mojego znajomego traktowała jak mojego potencjalnego męża. Dwa powtórzenia w jednym zdaniu.
Kto normalny ma halucynacje. Pytajnik.
Dziewczyny posiedziały jeszcze jakieś dobre dwie godziny. „Jakieś” lub „dobre”, jedno z dwojga.
Poprzednia autorka, której bloga oceniałam, miała ten sam problem z błędami, co Ty, jednak ona progresowała wraz z opowiadaniem, chciała się uczyć. U Ciebie nie widzę żadnego postępu w trakcie pisania, widocznie nikt Ci wcześniej nie pokazał Twoich błędów. Mam nadzieję, że dzisiejsza lektura coś Ci przybliży.
RAMKI (2/10)
Tutaj również się nie wysiliłaś. Na podstronie bohaterów mamy jedynie gify, które zdobyły dla Ciebie dwa punkty w tej kategorii. Mówiłam już, że Twoje postacie dostały twarze znanych aktorek, prawdopodobnie dzięki temu udało Ci się znaleźć naprawdę ładne animacje, nie jest to więc Twoja zasługa. Jednak nadal powinnaś opisywać ich wygląd również w opowiadaniu, a jedyne, co zdarza Ci się omówić, to ich ubiór. Bardzo mi tego brakowało w czasie lektury.
„Katalogi” to ledwie kilka linków, nazwa zakładki nie jest jednak trafna, gdyż umieściłaś tu odnośniki również do ocenialni. Nie mam pojęcia, czemu te pierwsze posiadają bannery, a Wspólnymi Siłami załapało się jedynie na suchy adres strony, ale to tylko kolejny podpunkt do listy rzeczy, o które nie zadbałaś – skoro zaczęłaś wstawiać obrazki, to powinnaś to ciągnąć.
Archiwum nie ma podziału na rozdziały, trzeba grzebać w poszczególnych miesiącach, to bardzo słabe rozwiązanie, a szkoda. Każde opowiadanie powinno mieć porządny spis treści.
I to by było na tyle. Chyba sama przyznasz, że mizernie całość wygląda.
DODATKOWE PUNKTY (1/3)
+ Za zwiastun.
CAŁOŚĆ (19/90) – FATALNY
Szczerze mówiąc, nie wiem, co nakłoniło Cię, by zacząć pisać. Rozumiem, że każdy powinien próbować rzeczy, które go interesują, gonić za marzeniami i takie tam. Problem tkwi w tym, że po treści widać, że średnio tolerujesz jakiekolwiek lektury, a już na pewno nie górnolotne. Do pisania zabierają się głównie osoby, które lubią czytać i chciałyby stworzyć coś własnego. Często za tym postanowieniem stoją lata pochłaniania wszelakich dzieł literackich, dzięki którym osoba ta poznaje jakiekolwiek podstawy. Nie mówię, że na wejściu musisz pisać bezbłędnie, że wszystkie Twoje pomysły muszą być nowatorskie i dobrze opisane, bo człowiek uczy się całe życie i po to piszesz, żeby kiedyś móc powiedzieć, że robisz to dobrze. Jednak u Ciebie nie widać podstaw, nie widać chęci, by to, co tworzysz, było dobre. Jest tylko pusty tekst o niczym, w którym nie da się zauważyć osobowości i pomysłowości autorki.
Ale ciągle wierzę, że jednak coś z tego będzie, chociaż powinnaś zacząć to pisać od nowa, ze świeżym zapałem i nowymi pomysłami.
"Pomijając powtórzenie, to właśnie odjęłaś całej grupie koleżanek kolejne punkty IQ, których i tak nie mają za wiele. Nie mówię, żeby każda nosiła przy sobie oddzielną torebkę z kosmetykami, ale nie wychodzi się na całą noc nie mając przy sobie niczego takiego. Szminka czy kredka w torebce nie gryzie, a tutaj mamy… pięć dziewczyn, które nie mają przy sobie NICZEGO."
OdpowiedzUsuńMoje IQ spadło do piwnicy, wszak wychodzę na miasto nie dość, że nieumalowana, to jeszcze bez szminek, kredek itp. w torbie.
Borze, czytał to ktoś przed publikacją? Macie jakieś wewnętrzne betowanie tam u siebie, czy po prostu nie daliście rady przebrnąć przez ten ocean bełkotu?
W sumie nawet nie potrafię za bardzo potępiać, ja bym się chyba pocięła suchą bułką, przecież to trzeba praktycznie przepisać od nowa.
UsuńI szczerze mówiąc, już bym wolała to sama zrobić, niż podejmować próby wytłumaczenia Elektrowni, co jest nie tak (wyszłoby kilka razy dłużej niż ocenka, a i tak powątpiewam, czy by dotarło).
Też mam wątpliwości. :D
Usuń"Czy to ja jestem taka stara, że na imprezach głównie tańczę i bawię się na parkiecie i przy barze, a nie zaszywam się ze znajomymi w oddzielnym pokoju i gram w butelkę? Oni serio mają po siedemnaście lat? Bo scenę przedstawiłaś, jakby chodzili do podstawówki, najwyżej. "
OdpowiedzUsuńMuszę wrócić do podstawówki, bo na imprezach gramy w karcianki. ;-;
Ja ostatnio na imprezie przyglądałam się, jak koleżanka idzie na raid w WoWie. Podstawówka motzno [*]
UsuńTo dlatego, że nie macie życia, a Elektrownia to wiecie, miała dwie prace i przygotowała się do studiów.
UsuńDorosłe, pełnowartościowe życie. No i w ogóle jesteście za mało ważne. ;>
UsuńW ogóle na imprezach mało piję, bo głównie idę pogadać ze znajomymi. To albo starość, albo podstawówka.
UsuńWypisujcie miasta!
Toruń [*]
Miasta. [*]
UsuńA ja prawie nie piję, bo mi po prostu alkohol z reguły nie smakuje, a w efektach nie widzę nic fajnego. #sohipstah #specjalnypłatekśniegu #starość
UsuńW ogóle muszę przyznać, że podziwiam oryginalność, zwykle to osoby chlejące i tylko tańczące się piętnuje jako pustaki, a nie uważa to za dowód wyższości (oba podejścia uważam za kretyńskie, jakby się ktoś nie domyślał).
Borze, już drugi akapit ocenki mnie zamordował...
OdpowiedzUsuńChłopacy to JEST poprawna forma. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/b-chlopacy-b;1738.html
"jakąś zdzirę (bo nie da się określić dziewczyny podrywającej zajętego chłopaka słowami cenzuralnymi)" - Da. Nazywa się to kultura i umiejętność wysławiania bez bluzgów (i też potępiam zjawisko, a imaginuj sobie, potrafię powiedzieć dziewczyna podrywającego zajętego chłopaka zamiast zdzira).
"- Nie mam nawet żadnych rzeczy do malowania - powiedziałam z lekko ulgą. Miałam tylko nadzieję, żadna z dziewczyn nie ma nic z tych rzeczy. Pomijając powtórzenie, to właśnie odjęłaś całej grupie koleżanek kolejne punkty IQ, których i tak nie mają za wiele. Nie mówię, żeby każda nosiła przy sobie oddzielną torebkę z kosmetykami, ale nie wychodzi się na całą noc nie mając przy sobie niczego takiego. Szminka czy kredka w torebce nie gryzie, a tutaj mamy… pięć dziewczyn, które nie mają przy sobie NICZEGO. I „lekką”." - Ja przepraszam, ale co? Poważnie pytam, patrzę na ten fragment i próbuję zrozumieć. Może to dla ciebie trudne do uwierzenia, ale ja np. nigdy się nie maluję (bo mi się nie chce). Nie, na wyjścia też nie. Jedynym kosmetykiem, jaki przy sobie noszę, jest bezbarwna pomadka na suche usta. Znam multum ludzi, którzy robią tak samo. Fajnie wiedzieć, że odejmuje nam to punkty IQ xDDDDDD. (Serio, z jechaniem za makijaż się już spotkałam nieraz, za jego brak jeszcze nie).
"Problem tkwi w tym, że po treści widać, że średnio tolerujesz jakiekolwiek lektury, a już na pewno nie górnolotne" - Lol, to chyba dobrze, że nie lubi przesadnie wzniosłych treści? (tak, to oznacza słowo górnolotny)
Borze, chciałam przejrzeć dokładniej, ale tkwię w stuporze. Ocenki Elektrowni zawsze niezawodne.
"Autorko, czy Ty naprawdę sądzisz, że objawy upojenia alkoholowego są widoczne po trzech sekundach po wypiciu pierwszego trunku? Ty piłaś kiedyś? Bo mi tu powiało American Pie. A po stwierdzeniu żeby ją upić można wnioskować, że ktoś to zaplanował i zrobił to specjalnie, a ona przecież sama piła."
OdpowiedzUsuń- Nie bronię tu autorki, ale osobiście znam osobę, która po jednym redd'sie niemal zgonuje.
(a i pardĄ, że tak sram komentarzami, ale jestem na biedalaptopie i lada chwila może wszystko wysadzić w kosmos, więc, wiecie, względy bezpieczeństwa)
Ja po raz pierwszy upiłam się połową szklanki whisky z colą [*]
UsuńAle w ogóle upicie się zależy od różnych czynników. Czasem można (ofc hiperbola) lać w siebie litrami, czasem wystarczą dwa kieliszki, żeby się zalać całkowicie. Zmęczenie, jakieś leki (nie mówię, że to odpowiedzialne, tylko zaznaczam możliwość), choroba, w ogóle osłabienie organizmu, mieszanie alkoholi, albo po prostu na jeden alkohol reaguje się bardziej, na inny mniej.
UsuńTrochę niedokładnie się wyraziłam: w sensie ja np. szybciej się upijam piwem niż wódką. Dunno why, tak mam.
Usuń"Bo mi się wydaje, że właśnie od wiedzy, jak wykorzystać ten żywioł, rozpoczął się rozwój cywilizacji." - mów mi jeszcze :D
OdpowiedzUsuń"Trochę się rozgrzejemy, ponieważ robi się zimno. Jaki pijany nastolatek wygłosiłby taką kwestię nad ogniskiem? I czy ktoś tam wie, że alkohol działa rozgrzewająco? A ognisko to oni mają z papieru i wcale nie dają ciapła?"
OdpowiedzUsuń1. Jakikolwiek nastolatek.
2. Alkohol daje poczucie rozgrzania, ale w rzeczywistości wychładza organizm. To nie jest jakaś tajemna wiedza.
3. Ciepła, nie ciapła.
4. Jak na zewnątrz jest zimno, to ciepło jest tylko bezpośrednio przy samym ognisku, kilka kroków dalej piździ już jak w kieleckim.
"Przed chwilą pisałaś, że inne domy są kawałek drogi dalej, a teraz nagle słyszą ich sąsiedzi? Młodzież ma jedną klasyczną gitarę, nie elektryka z głośnikiem, muzykę puszczają z telefonu, trochę sobie pośpiewali i co? Może jeszcze napiszesz, że widać ich z kosmosu, bo to przecież mega impreza?"
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie słyszałaś może o czymś takim, że nocą, szczególnie na jakieś wsi, hałasy się niosą? Często słychać psa szczekającego dupą na drugim końcu ulicy. Wejdź do pustego pokoju i krzyknij, a później wejdź do pełnego pokoju i krzyknij, usłyszysz różnicę. Zabudowane otoczenie wycisza dźwięki do pewnego stopnia.
O kurwełe, mocny stuff. xD
OdpowiedzUsuńWciągamy nosem!
UsuńSłyszałam, że tak się robi na PRAWDZIWYCH imprezach!!!
Usuń"Do tego z naprzeciwka jechał samochód, w który huknęli, dziewczyna zdążyła poczuć ból, zarejestrować potłuczoną szybę, jej siostra wyartykułowała pełne zdanie, a ta dopiero zemdlała? Masz świadomość, że w takich wypadkach raczej nie ma czasu na przemyślenia typu „boli mnie głowa” albo „o, szyba pękła”, a przytomność traci się w momencie zderzenia?"
OdpowiedzUsuńNie zawsze w momencie uderzenia. Można stracić przytomność z bólu, przez utratę krwi, ze strachu. Powodów jest mnóstwo.
"Chciałam krzyknąć, ale mój głos ugrzązł mi w gardle i nie byłam wstanie wypowiedzieć, ani wykrzyczeć żadnego słowa. Masz świadomość, że skoro to był jej głos, to nie miał prawa ugrzęznąć w żadnym innym gardle? I „w stanie”. "
OdpowiedzUsuńJprdl. Skoro to narracja pierwszoosobowa, to narrator ma prawo tak powiedzieć. Nie jest to jakiś błąd, za który należy wbijać na pal.
Nah, ale to nadzaimkoza, którą trzeba tępić, a i narracja pierwszoosobowa nie musi aż zabijać potocyzmem, nie?
Usuń"jest konsystencji rozgotowanych kluchów."
OdpowiedzUsuńTE kluchy więc TYCH kluch.
No bo przecież nie ten kluch i tych kluchów. Dżizas.
Ja wiem, że opko najwyższych lotów nie jest, ale wypowiadasz się tak szaletowo, że mam wrażenie, że się brandzlujesz wyższością nad autorką.
To mój ostatni komć, bo nie mam siły dalej czytać.
Przynajmniej nie podchodzi do tego w sposób wyprany z uczuć, nie? xDDDDD
Usuń(No nie mogę, dalej ryczę z tego, że jak zostawisz normalne zgłoszenia zamiast srania się tęczą nad swoim opkiem, to jesteś leniwy, wyprany z uczuć i weź się zastanów, co piszesz. Teach me, senpai, też pragnę takiej psychoanalizy).
#takbyło #mnieśmieszy
UsuńAkurat w słownikach jest i ten kluch. :P
UsuńA to pardon.
Usuń„Jest już może dostępna książka Wichrowe wzgórza? Ale… że co, proszę? Ave jest częstym bywalcem biblioteki, widać, że przychodzi tu już dłuższy czas, więc raczej odpada opcja, żeby przez cały czas książka była wypożyczona". – Są ludzie, którzy przetrzymują książki z biblioteki rok, a czasem jeszcze dłużej, więc raczej jest taka opcja.
OdpowiedzUsuńW ogóle kto normalny, słysząc takie pytanie, pomyśli o roku wydania, no ludzie...
UsuńJuż nie mówiąc o tym, że może jest częstym bywalcem biblioteki, ale książkę chciałaby pożyczyć od niedawna, a nie odkąd się tam zapisała, ale trudno wpaść na taki rewolucyjny pomysł, nie?
Akurat z zapisywaniem się bywa różnie, bo w mojej lokalnej bibliotece nie ma takiej możliwości. ;<
UsuńUderzyła mnie suchość komentarza, który pozostawiłaś w naszej Księdze. (…) Jestem jednak zdania, że pisanie powinno bawić, a podchodzenie do tego w tak wyprany z uczuć sposób jest męczące.
OdpowiedzUsuńCo.jpg
Nie wiem, jak u Ciebie z zajęciami z marketingu, ale nie trzeba być specem, by wiedzieć, że odpowiednia oprawa jest nie tyle przydatna, co wręcz konieczna. Zastanów się, co mogłabyś zrobić, by blog był bardziej Twój, bo aktualnie wygląda jak niczyj.
Czy ja wiem, Inkwi się jakoś trzyma, a wygląda jak pierwszy lepszy Oneciak.
Odnoszę wrażenie, że dziewczyna znajduje się na jakimś balu, widzę góry i pałacową budowlę - żadna z tych rzeczy nie ma nic wspólnego z opowiadaniem.
O nie, toż to niemożliwe! Niespotykane, żeby szablon miał niewiele wspólnego z tematyką bloga!
- Daj rękę. Pomogę ci wstać - Sky wyciągnęła rękę w moją stronę. Powtórzenie, to raz. Dwa: kto normalny mówi coś takiego? Gdyby Twoja koleżanka upadła, to co byś zrobiła?: a) bez słowa pomogłabyś wstać b) powiedziała „daj rękę” i pomogłabyś wstać c) pomogłabyś wstać, wygłaszając przy tym epopeję na temat tego, co właśnie zamierzasz zrobić? Dziewczyno, trochę realizmu.
Czepiasz się szczegółów, ta wypowiedź brzmi całkiem prawdopodobnie. Ludzie często dopowiadają oczywistości.
- Udało się. Jesteś cała? Niesamowite! Toż to osiągnięcie godne mistrza Miyagi! Udało jej się wstać po tym, jak klapnęła na tyłek na lodowisku! Ludzie, dzwońcie po telewizję!
Mam za dużo czasu, chyba uruchomię Inkwi.
W ogóle nie ma to jak przypierdalać się do kompletnie normalnych rzeczy, a nie zwracać uwagi na ewidentnie brednie. Np. w tym fragmencie o makijażu znajome lasi KILKANAŚCIE minut mazały ją ODROBINĄ tuszu i pudru, to by trzeba było wskazać, a nie pisać jakieś kretynizmy, że brak kosmetyków odejmuje IQ.
UsuńLeleth, nie mogę przebrnąć przez czwarty akapit „treści”, ale skoro mówisz, że dalej jest tak źle...
UsuńLeleth, bo ty się nie znasz na makijażu. One po prostu chciały, żeby rzęsy lasi dotykały jej brwi.
UsuńNo, że się nie znam, to akurat prawda, but still.
UsuńDodam jeszcze, że w ocence jest, że blogasek dostał "fatalny", a w etykietach oznaczony jest jako "słaby"...
OdpowiedzUsuń"Spodziewałam się, że Twoje opowiadanie będzie na poziomie „Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów”, gdzie każda z czterech dziewcząt miała swoje wady i zalety, a tu klops" - Ale to ma jakieś uzasadnienie w tekście, czy tak sobie rąbnęłaś randomowy tytuł powieści dla nastek bez żadnego uzasadnienia?
OdpowiedzUsuńW sumie szkoda, że już nie oceniam, mogłabym pisać zbulwersowane komcie "spodziewałam się, że twoje opko będzie na poziomie Nędzników".
"ZOSTAŁAM OSZUKANA!!!!1111 JEDEN POMIOCIK!!"
UsuńDodam jeszcze, że w większości przypadków kompletnie nie rozumiem, jaki związek mają gify z fragmentami tekstu, przy których się znajdują.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, czepiasz się. Gifki nie mają mieć sensu, gifki mają być w łocence, najlepiej w ilości dwóch pierdyliardów (ubogo pod tym względem tu, oj, ubogo ;___;).
Usuń„Primo: gdzie jakikolwiek znak przystankowy?" – xD
OdpowiedzUsuń„Znowu pleolazm". – ???
Tępi za dywizy (czy tam ich brak), a sama bodaj 6 razy użyła dywizu zamiast myślnika. Choć w sumie to chyba najmniejszy z problemów tej ocenki...
UsuńTy się śmiejesz, a skąd będziesz wiedziała, gdzie się zatrzymuje autobus? ;p
UsuńDobra, już się nie śmieję. Rozumiem, że można się zgubić.
Usuńblogtransportowy.blox.pl/2015/05/Citaro-G-z-Kedzierzyna-w-ruchu.html
O, prawie widać mój blok :D
UsuńChyba nikt nie pamięta, że impreza wisiała we wspominkach...
OdpowiedzUsuńP.S. Babciu, kiedy mój kaktus?
Wchodziłeś ostatnio na kaktusa?
UsuńJA WESZŁAM I CHCIAŁAM CI POWIEDZIEĆ, ŻE IŻ JESTEM ROZCZAROWANA I KIEDY KAKTUS????
UsuńChciałam sobie ostatnio poczytać jakiegoś starego kaktusa, a tam nie da się niczego wyświetlić T_T. Czemu tak?
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńAhahaha, skopiowałam ocenkę do Worda i trafiłam na cudo, które od dawna mnie prześladuje w przeróżnych formach:
OdpowiedzUsuńColin wyraźnie się o nią martwił. Colin jest osobą bardzo opiekuńczą i czuły. Mając trzech młodszych braci Colin zawsze musiał zajmować się nimi i być tym rozsądnym i przykładnym. Ruby naprawdę dobrze trafiła, ponieważ każdy potrzebuje w życiu osoby, która potrafi się o nią troszczyć i wspierać ją, takiej jak Colin. Pomijając interpunkcję i składnie – naprawdę nie potrafisz znaleźć synonimu do imienia?
Tak, zapewne ma użyć tego sławnego brązowooka albo zielonowłosa.
Ten towar jest za mocny. :C
W ogóle "synonim do imienia". <3 Priceless.
UsuńBył duży prysznic i toaleta oraz wielka umywalka. Dodatkowo wszystko było ozdobione złotymi dodatkami. To toalety mają rozmiary i fajnie jest, jak są duże?
UsuńNIE, TOALETY NIE MAJĄ ROZMIARÓW, WSZYSTKIE SĄ ROBIONE NA JEDNO KOPYTO.
Elektrownia, dlaczego ty mi to robisz. :C
Dzięki za wszystkie mniej i bardziej merytoryczne uwagi : )
OdpowiedzUsuńMyślniki zjadło, gdy wrzucałam plik na dysk, poprawię jak będę na PC.
Pozdrawiam
Dostajesz takie przy każdej ocence, a dalej się nie ogarnęłaś. Co ty z nimi robisz? Rytualnie palisz na ołtarzyku alternatywności?
UsuńKomciam z anonimka. Hurra!!!
OdpowiedzUsuńJeeeej! Można hejtować z anonima!!!
OdpowiedzUsuńPowiadam wam tego serce jest czarne kto nie docenia małych rzeczy, należy wyciągać rękę do bliźnich i ich wspierać, bez tego niewiele da się zrobić, a widać to na przykładzie dyskusji, jaka miała tu miejsce. Ciężkie dusze tych, którzy wyzywają mało zaznajomionych, nie dzielą się wiedzą, a niedługo przyjdzie baranek boży i wszyscy pójdziecie do piekła.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, coś mi się pomyliło
UsuńStrona spowodowała problemy i mój komentarz ujawnił się w złym miejscu. Jeszcze raz. Piękna dusza tego, kto potrafi wskazać ucho igielne w swoim oku, a nie bić bliźniego belką. Należy brać przykład z Elektrowni.
OdpowiedzUsuńBeep bee beep.
OdpowiedzUsuń#kurwacotegify
OdpowiedzUsuńCzy tylko mnie się wydaje, że użycie słowa "dziewczyna" sześć czy siedem razy na jakieś półtorej, dwie strony tekstu to nie jest aż tak olbrzymie przestępstwo?
OdpowiedzUsuń