Od Skoi, 08.02.2020
Przeczytałam tę ocenę dziś, po ponad czterech latach i... kompletnie mi się nie podoba. Zupełnie nie jestem z niej dumna. Dziś napisałabym ją zupełnie inaczej – na pewno znacznie bardziej merytorycznie, używając terminów takich jak ekspozycja czy lazy writing (wtedy nie do końca je znałam), a mniej prześmiewczo. Dobrze pamiętam, jak źle czytało mi się to opowiadanie i jak wiele bolących absurdów w nim dostrzegłam, jak mocne miałam ciarki cringe'u w czasie czytania. Dziś takie same ciarki miałam, czytając ockę. Absolutnie nie sądzę, by wtedy konieczne było epatowanie bólem zadka co akapit. Z drugiej strony, pamiętam, ocena ta stała się dla mnie w pewnym sensie przełomowa, dzięki niej nauczyłam się, jak nie oceniać. I jak długo ocena powinna odleżeć przed publikacją, gdy tekst budzi takie emocje. Z trzeciej strony, pamiętam, że kilka z nas było na becie i trochę żałuję, że nikt nie pokiwał na mnie palcem, mówiąc: hola, Sko, easy. Oddychaj. Najwyraźniej każda z nas potrzebowała właśnie takiego doświadczenia; aby dojrzeć do odbierania krytyki, trzeba było ją przeżyć i to zadziałało tu w dwie strony.
Dziękuję Ci, Raylie, że swoim tekstem dałaś mi tak ważną lekcję, przetestowałaś moją ówcześnie paskudnie niską cierpliwość i jednocześnie przepraszam Cię za niedojrzałość moją oraz reszty ekipy.
Adres bloga: Inna wersja
Autorka: Raylie
Tematyka: ff Xiaolin
Oceniająca: Skoiastel
Tym razem mierzę się z fikiem. I pierwszy raz z fikiem o kanonie, którego zupełnie nie znam. Xiaolin – Pojedynek Mistrzów? Nie widziałam. Coś słyszałam, ale właściwie nie wiem, w którym kościele biją te dzwony. Tym bardziej masz poprzeczkę do przeskoczenia zawieszoną wyżej, bo wkraczam tu jako ktoś zupełnie nieogarnięty w kwestii uniwersum. Jest to jednocześnie twoją szansą i przekleństwem, bo opko będzie musiało być napisane klarownie dla czytelników niedoinformowanych, ale – jeśli uda ci się ta sztuczka – być może zainteresujesz mnie kreskówką na dłużej. Coby rozwiać wszelkie wątpliwości, jeszcze tylko przed rozpoczęciem właściwej oceny zaznaczę na swoją obronę, że od samego początku deklarowałaś, iż znajomość kanonu n i e j e s t w y m a g a n a:
Co mnie zdziwiło, ale skoro tak twierdzisz, to do roboty!
Kilka słów o szacie graficznej na wstępie. Właściwie nie wiem dlaczego i nie potrafię tego w żaden sposób opisać, ale nie czuję się na twoim blogu jakoś specjalnie komfortowo. Nie odejmę za to żadnych punkcików ani nie obniży to noty końcowej, ale z chęcią wyrażę swoje zdanie na ten temat. Na co zwróciłam uwagę? Na ramkę po lewej stronie. Ma cholernie małą czcionkę – zupełnie nieproporcjonalną do szerokości gadżetu. Na dodatek brakło w niej spacji, chociaż nic nie musisz ścieśniać, bo miejsca masz tam aż zanadto.
Menu tak samo – tekst jest krótki, elegancko wyśrodkowany i nawet posiada efekt rozstrzelenia liter, ale wygląda drobniutko na tle tych przykuwających uwagę czarnych linii. Powstały przez to kontrast i zbyt dużo pustego tła w ramce z aktualnościami rozpraszają moją uwagę.
Na sam dół bloga drugi raz nie zjeżdżam, bo zrobiłam to przy wcześniejszym rekonesansie i wiem, że znajduje się tam pełno elementów, które kompletnie mnie nie interesują. Na dodatek są nieobramowane, zawieszone na tle dość chaotycznie, a odstępy między nimi nierównomierne.
Koniec o szacie. I od tej pory wszystko, co napiszę, będzie miało wpływ na ocenę końcową bloga.
ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ
(...) iż nie potrafiłam zła wynikającego z takiego związku odpowiednio mocno wyeksponować, ale równocześnie wydaje mi się, że wielokrotnie oraz na tyle mocno w narracji zaznaczałam, żeby nikim nie targały wątpliwości, iż bohaterka cierpi.(…) Ona nie jest szczęśliwa. Ona siebie samą nienawidzi. Zachowuje się wbrew naturze wojowniczki obozu reprezentującego dobro.(…)
Pomijając braki spacji i powtórzenia, muszę ci zadać pytanie i upewnić się, czy na pewno mam to czytać, zanim zapoznam się z tekstem właściwym? Bo przecież ta podstrona to jeden wielki… spoiler. Dawno przekroczyłaś granicę między nakreśleniem tematu a zdradzeniem fabuły. Zamiast lać wodę o tym, że poruszasz tematykę niewolnictwa i twoje opko zakrawa o BDSM, wystarczyło… napisać, że piszesz o niewolnictwie i BDSM. Tadam! Mnie to zajęło jedno zdanie, a tobie referat na dwie strony. Dodatkowo ostatnie zdanie budzi moją wątpliwość. Obóz reprezentujący dobro? No, dziewczyno. Jak masz tak pisać w opku, to ja odpadam w przedbiegach.
Dlatego(och, wyobrażam sobie, jak tym obwieszczeniem wprowadzam niejednego czytelnika w zdumienie), gdy opracowywałam fabułę IW, zależało mi nie tyle na pokazaniu Chamiko, co pewnej myśli teologicznej. Jakkolwiek to brzmi, koncept miałam jasno wytyczony: pierwsze skrzypce grać tu ma następstwo poddania się złu zewsząd otaczającego człowieka, kiedy zatraca on samego siebie na rzecz pozornie łatwiejszego(a w tym wypadku pełnego przyjemności seksualnych) życia; gdy przestaje walczyć o to, w co wierzy, bo tak prościej.
Wychodzisz do czytelników z grubą rozkminą na temat, jak sobie życzysz, aby twój tekst odbierać. I tym samym zabierasz czytelnikom całą frajdę z czytania. Z wyciągania wniosków. Z siania domysłów i zamyślenia nad treścią. Takie coś mogłabyś napisać na samym końcu, jako podsumowanie całości, by czytelnik mógł porównać sobie swoje doznania z twoimi. A ty je w tym momencie narzucasz. Koniec zabawy.
Nie mam zamiaru spojlerować nowym czytelnikom, a tylko chcę zaznaczyć, że ów brak wyższych wartości, pod którymi skrzydłami można się skryć, boleśnie dotknął Kimiko, otworzył furtkę na kolejne, przykre doświadczenia, jakim nie potrafiła się oprzeć, a przecież mogła. Komentujący niejednokrotnie podkreślali, czemu ona jest taka słaba, podatna i gdzie się podziała jej siła? Zewnętrznie Kimiko do pewnej chwili była silna, lecz jak się okazało, tylko pozornie. To, co zaznała, pozostawiło rany na jej psychice.
Jak można skryć się pod skrzydłami wyższych wartości? Daj spokój z pseudometaforycznym moralizatorstwem. Nie baw się w Coelho. Nie zaprzeczaj też sama sobie. Nie masz zamiaru spoilerować? Ale w tym samym czasie odpowiadasz na pytania czytelników poza tekstem i jeszcze każesz to czytać świeżakom. Wszystkie uwagi powinny znaleźć odniesienie przede wszystkim w fabule. Nie widzę sensu w istnieniu tej podstrony. Myślałam, że po prostu chcesz zaznaczyć, że tekst jest napisany dla grupy, która lubi brutalne seksy, ale wybiegłaś daleko poza ten temat. Przy okazji, chyba cierpisz na wodolejstwo i celowo utrudniasz zrozumienie najprostszego przekazu, owijając w bawełnę i nadając słowom nieraz po pięć emocjonujących epitetów. Spójrz, jak długie zdania sadzisz i jak bardzo są pompatyczne.
Mam nadzieje, że dostrzeżesz, ile w tej kobiecie jest sprzeczności i to właśnie warstwa psychologiczna skłoni Cię do czytania mojego opka oraz refleksji nad nim. Chciałam(ale czy mi wyszło, pozostawię do oceny czytelnikom) stworzyć opowiadanie oryginalne, poważne, ambitne – co z tego, że oparte na bajce dla dzieci?
Dzięki, że mnie uprzedziłaś. Teraz dojrzę na pewno… chyba że tego nie znajdę. Wtedy będę kiwać palcem. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego mi to tłumaczysz i cechy, które powinny być uwydatnione w treści, zapowiadasz w przedmowie? Boisz się, że może ci nie wyjść?
Tak długi tekst przed rozpoczęciem przygody z twoimi rozdziałami odrzuca. Tym bardziej, że napisałaś go dość topornym stylem, ciężko przyswajalnym. Sadzisz długie i pokrętne zdania. Trzeba je czytać niekiedy i trzy razy, aby dojść do sedna. Mnie się już nie chce, a jak pomyślę, że jeszcze tyle przede mną, to mam ochotę wyjść.
Kończąc, bądź pewny: epilog kroi się jeszcze dziwniejszy oraz bardziej pokręcony(kompletnie nie do przewidzenia, jak pewnie wielu po lekturze zakładki stwierdzi) od obecnego stanu rzeczy na IW. – A piszesz o tym, bo...?
O mnie + O innej wersji
Dlaczego masz dziwną manierę niestawiania spacji przed nawiasem? Powtarzasz tę dewiację, gdy tylko znajdujesz do tego okazję. Napisałam raz, więcej nie będę się powtarzać w tej kwestii. Przy tytułach używaj kursywy lub cudzysłowu.
(...) czyli od Kronik Xiaolin, jakie uważam po części za odgrzany kotlet(taki bardzo niestrawny) – jakie nie zawsze jest synonimem dla które;
polskiej blogsfery (…) w bogsferze – polskiej blogosfery, w blogosferze;
(...) zaś to wszystko odbędzie się oczywiście przy uwzględnieniu ciągu przyczynowo-skutkowego, logiki, po prostu zdrowego rozsądku.(…) Jakkolwiek jednak fabuła jest nielogiczna i durna – to jak to w końcu jest? Zdecyduj się. Na co mam się przygotowywać?
W miarę porządnych fików o Xiaolin można na palcach dwóch rąk wymienić – masz strasznie pokręcony szyk i sama się w nim gubisz: W miarę porządne fiki o Xiaolin można policzyć na palcach dwóch rąk. Nie jesteś Yodą. Nie zostawiaj czasowników na końcu.
Przykro mi z tego powodu, więc w swej nadal dziecięcej nadziei głęboko wierzę, iż tacy blogerzy pojawią się i stworzą tak odpałowe opowiadania, że kiedy nadejdą czasy przystawiania dziecka do cyca, żółć a równocześnie radość zalewać mnie będą, zaś na usta cisnąć przekleństwa i pytania: czemu ja tak nie potrafiłam pisać?
To nie jest Pismo Święte, abyś stosowała tak abstrakcyjny i archaiczny szyk z czasownikami na końcu zdania przy niedopasowanym do reszty słownictwie – wrzucając chociażby odpałowe. Wyjeżdżasz z tym jak filip z konopi. Ciśnie mi się na usta przykład Nearyh, który zapadł mi w pamięć, bo rugała mnie kiedyś za to samo: Azaliż drogi dresie, wpier*** to zacne jadło. Sama przyznaj, że brzmi średnio.
Zanim przejdę do treści właściwej, zaznaczę, że będę wymieniać drażniące mnie błędy językowe i jednocześnie opisywać momenty fabularne, które obudzą we mnie choćby najmniejsze wątpliwości. Ale nie jestem betą i nie wymienię wszystkich baboli, ewentualnie wskażę po kilka sztuk z jednej paki. W twoim interesie jest pod ich kątem sprawdzić cały tekst raz jeszcze.
PROLOG
Troje młodych ludzi oraz przemieniony w kota Omi ustawili się gęsiego i powlokło przed tron Chase'a – powlekli;
Na razie wszystko jest jasne. Mam tylko nadzieję, że patos był tu zamierzonym zabiegiem stylistycznym kreującym prolog, ale nie będzie się przewijał przez całe opowiadanie. Sporym wyzwaniem i sztuką jest taka pisanina, wychodzi nielicznym, a reszta prób kończy się przeważnie stworzeniem parodii. A tego byśmy nie chcieli.
[Update: Wiem, że nie powinnam już od początku zakładać twojej porażki i ocena już na wstępie może cię urazić, ale nawias stawiam po przeczytaniu całości i... moje obawy niestety się sprawdziły. To dlatego nie wycięłam tego komentarza; wiedz, że czytelnik jest w stanie przewidzieć już po pierwszym wrażeniu, zakładkach i prologu, z czym będziesz miała problem i wcale się pozytywnie nie zaskoczy].
NIEWOLNICA CZ. 1
(...) musiała przyznać, że dziewczyna wywiązuje się nieźle ze stawianych przed nią zadań, jest bystra i pojętna – istnieje coś takiego jak jedność czasu w tekstach literackich, więc jeśli zaczęłaś tworzyć w przeszłym, to się go trzymaj do ostatniego słowa epilogu. Odsyłam do ciekawego materiału na ten temat: KLIK (Punkt: Zmiana czasu narracyjnego, chociaż warto przeczytać całość).
(...) oczywiście o myciu garów, naczyń oraz o sprzątaniu – KLIK – pewnie nie o piec hutniczy ci chodziło. Gary są naczyniami. Zmywanie naczyń jest formą sprzątania, podejrzewam więc u ciebie niechlujne wielosłowie;
– Dobrze, dobrze – odparła pośpiesznie wojowniczka ognia (...) Kiedy chowające się za horyzontem słońce znikło zupełnie, Cho oznajmiła, że oto nastał wyczekiwany przez Japonkę koniec pracę (…) gdzie już czekał na nią koci niewolnik – koniec pracy;
Czasem wrzucasz w narrację niezdarne określenia swoich bohaterów. Na tym etapie opowiadania nie mam pojęcia, kim są koci niewolnicy, koci wojownicy czy wojownicy ognia. Wcześniej pisałaś, że Cho to Chinka, a teraz wpychasz tu Japonkę. Czasem mam wrażenie, że dodajesz kolejne bohaterki, a ty po prostu nadajesz już wcześniej poznanym nowe określania, ale robisz to w nieodpowiednim momencie i w nieodpowiedni sposób. Koniec końców wszystko się miesza. Na pewno bardziej narażony na niezrozumienie przekazu jest ten, kto nie zna uniwersum. Proszę, nastaw się również na takich odbiorców i na bieżąco tłumacz niejasności. Nie zostawiaj tego na potem, bo jeszcze kilka razy użyjesz sformułowania koci niewolnik, zanim dowiem się (o ile w ogóle się dowiem), co ono oznacza. Nie wiem nawet, jak sobie taką postać wyobrazić. Jest kotem czy należy do kota?
Ale muszę cię pochwalić za myśli głównej bohaterki. Są wyraziste, nadają jej charakteru. Szkoda, że tylko tu, bo potem nagle znikają. O tym później. W tym fragmencie świetnie wplatasz je między opisy, które nie są jedynie suchym wymienianiem poszczególnych mebli i określaniem ich położenia. A nie spodziewałam się czegoś tak przyjemnego po przedmowie i prologu. Zaskoczyłaś mnie na plus.
Tutaj nazwałaś też Kimiko smokiem ognia. Czy to nie jest przypadkiem nazwa własna? Nie wyjaśniłaś też tego, ale akurat w tym przypadku przynajmniej jestem pewna, że słowa odnoszą się do danej bohaterki. Lecz czemu smokiem, a nie smoczycą? Mam paskudny mętlik w głowie, który spowodowany jest tylko i wyłącznie brakiem wiedzy odnośnie uniwersum. Przez to wydaje mi się, że piszę bzdury, ale jednocześnie mogłabyś jednak porządnie kreować świat, aby rozwiewać wątpliwości, a nie je namnażać. Fanfiction nie jest wymówką, by nie zadawać sobie trudu i spełniać swoje pisarskie wizje, ratując się bohaterami oraz sytuacjami stworzonymi przez kogoś innego. A wszystko, by uniknąć tłumaczeń i opisów. Stop takim fikom – czytelnik przez nie nie wie, gdzie się znajduje i co go otacza. Możesz śmiało rozpowszechniać swój tekst w kręgu osób zainteresowanych uniwersum, ale nowych czytelników spoza niego raczej jak na razie nie przyciągniesz.
W środku nocy zapotrzebowanie na tę życiodajną substancję drastycznie malało – uśmiechnęłam się pod nosem i pomyślałam o spermie, a nie wodzie. To jeszcze nie ta charakterystyczna dla opek „przeźroczysta ciecz”, ale nazywanie wody „życiodajną substancją” też pozostawia wiele do życzenia.
W środku nocy zapotrzebowanie na tę życiodajną substancję drastycznie malało, stąd pracujący przy hydraulice ludzie, zgodnie z rozporządzeniem księcia, który nie przepuszczał żadnej okazji, by poznęcać się nad podwładnymi, majstrowali przy kanalizacji, jaka doprowadzała wodę do tych gorszych części pałacu, czyniąc ją rdzawobrązową i cuchnącą. – To zdanie jest za długie. W połowie nie pamiętam już początku. Potnij je, pozbądź się podwójnych spacji i zamień jaka na która, bo to nie są – wbrew pozorom – synonimy. KLIK – [podpunkt o zdaniach złożonych].
Wolała na razie nie myśleć o tym, co zrobi, gdy dostanie okresu – dostać (kogo? co?) okres; to zdanie wydało mi się totalnie absurdalne. Naszkicujmy tę sytuację: bohaterka jest w celi, bardzo chce jej się pić. Narzeka na brudną i śmierdzącą wodę, po czym rozbiera się do naga i wspomina o braku czystej bielizny. Nie chce myśleć o miesiączce, której aktualnie nie ma, ale którą przewiduje mieć. Podejrzewam, że gdyby to mnie zamknięto w takim lochu bez podstawowych środków do życia, nie martwiłabym się przyszłą menstruacją, raczej przyszłoby mi do głowy, że może jej ewentualnie nie dożyję. Ciąg myślowy jest w tej scenie przerażający. Problem braku wody pitnej przeobraża się w strach przed miesiączką. No i Kimiko nie spędzi w tej celi miesiąca, ale kilka lat. Jak będzie radziła sobie z deficytem podpasek? Nigdy tego nie wyjaśniłaś, po co więc ta myśl tutaj? Tylko mnoży pytania. Odbijam od tego, że to zdanie totalnie kłóci się z moim wyczuciem dobrego smaku. Po prostu nie w tym momencie. I absolutnie nie tak sformułowane.
Kobiety mają dużo gorzej niż mężczyźni, gdyż ci nie muszą dbać o tyle spraw co właśnie one, myślała ze złością. – Wcześniej jej myśli przedstawiałaś za pomocą cudzysłowu, a nie wciskałaś ich w usta narratora, który tylko sucho opisuje. A jeśli chcesz zrobić z tego myśl Kimiko, napisz: właśnie my.
[Wracając do okresu] W tych nieludzkich warunkach bycie przedstawicielką płci żeńskiej równało się z wyrokiem śmierci. Śmierci w powolnych męczarniach natury fizjologicznej – napisałaś to tak, jak gdyby faktycznie brak tamponu od razu wiązał się z niechybnym zejściem. I to w przypadku każdej kobiety – nawiązując do wcześniejszego zdania. Tu już nawet nie chodzi o Kimiko zamkniętą w celi.
Chase Young osiągnął to, do czego dążył – rządzi światem, a na wyciągnięcie ręki ma dosłownie wszystko. Nic i nikt nie może się mu sprzeciwić, nie istnieją dla niego granice moralne oraz nic go nie ogranicza. – CZAS. Zdecyduj się w końcu na jeden. Takich błędów będziesz miała masę, więc poproś którąś betę o pomoc, tymczasem ja przestaję zwracać uwagę na tego typu potknięcia.
Zaraz… czuję się, jakbym nadal była w przedmowie i dalej spoilerujesz. Co to za miałki opis?
Nie mogła płakać, bo płacząc pozbyłaby się z organizmu cennej wody – przecinek po płacząc; jeżeli bohaterka faktycznie wpadła na pomysł, że kilka kropli łez może przyspieszyć odwodnienie całego organizmu, to jej przesadna przezorność w tym momencie kojarzy mi się jedynie ze skrajną fobią, której prawdopodobnie nie będzie miała już później. Czego to się nie robi z bohaterami, aby ukazać trochę dramaturgii w pojedynczej scenie, co nie?
A może gdyby była szybsza, silniejsza Chase nie wytrąciłby jej piłki? – brak przecinka przed Chase;
NIEWOLNICA CZ. 2
Nie musiały nawet minąć przepisowe dwadzieścia cztery godziny, by znienawidził tę robotę – a więc do tej pory według regulaminu, by ją nienawidzić, musiała minąć doba? I co, oni tam mieli dwudziestoczterogodzinną szychtę?
Poczucie winy, zaprzepaszczonej szansy na zmienienie parszywego losu a także zwyczajne upokorzenie, że on, smok wiatru został sprowadzony do roli sługusa, nie umilały mu czasu, bowiem kiedy tylko skończył z podłogą i potoczył się bez entuzjazmu w stronę pisuarów, naciągając na dłonie gumowe rękawiczki, gnębiące go poprzedniej nocy myśli oraz wątpliwości wróciły ponownie ze zdwojoną siłą. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest jedno zdanie, prawda? Cholernie długie i męczące zdanie. Skróć je lub podziel. Rozkładając je na czynniki pierwsze, wychodzi na to, że poczucie winy umilałoby bohaterowi czas, ale akurat mył kible i wróciły do niego wątpliwości. Na pewno chcesz, by to odbierać w taki sposób? Postaw przecinki przed a oraz został. Bowiem po czasowniku.
(…) nie powinni wygrać i tej, bo najważniejszej w swym życiu walki? Czy przyczyna tkwiła w ich słabości i niewystarczającej woli walki?
(…) żal na siebie samego – żal do siebie samego;
(…) najchętniej wsadziłby im obu szczotkę do czyszczenia kibli w miejscu, o którego nazwy autorce nie wypada nawet pisać – twój narrator wcześniej nie przejawiał objawów rzucania czymś… podobnym. Silisz się już drugi rozdział na to, by wprowadzić czytelnika w klimat, chcesz, by postacie były jak najbardziej realistyczne i aby czytelnicy bez problemu widzieli je oczami wyobraźni? Tak. To jaki ma cel nagle przypominać o tym, że gdzieś tam ktoś to napisał?
Poza tym piszesz opowiadanie o seksie i niewolnictwie, a narrator z dupy robi tabu? Wow.
(…) prześladowała go bardzo długo, dopóki zasnął, utulony własnym płaczem.
Dopóki nie zasnął. Chyba że w czasie snu, to: dopóki spał. Drugi przecinek zbędny.
(…) wydobywając z jego czeluści grzechoczące fanty, ustawiał na podłodze, prezentując ich walory – co ustawiał?
Szczoteczka do zębów, pasek oraz… czekoladowa babeczka trafiły w moje serce. Ta sytuacja to do tej pory najprzyjemniejsza i najbardziej płynnie opisana część opowiadania. Dialogi z hazardzistą to majstersztyk, a cud wyrobu przemysłu obuwniczego tylko dopieścił całość. Widzisz, w tym momencie mogłaś pozwolić sobie na tak wybujałe określenie zwykłego buciora, bo sytuacja od samego początku była groteskowa i aż się o to prosiła.
„Ciekawe, co się z nim teraz dzieje? Może uciekł w góry albo ukrył się w podziemiach klasztoru, albo...” Rozmyślenia chłopaka zostały dość brutalnie przerwane – po cudzysłowie powinien nastąpić myślnik, a rzeczownik powinien rozpocząć dalszą część małą literą.
(…) odwróciła się w jej stronę
– Chodź tutaj, pomożesz mi – warknęła – brakło mi kropki przed wypowiedzią bohatera;
(…) i w napięciu wyczekiwała, na to co się miało stać – a tutaj przecinek zmienił swoje położenie. Postaw go przed co;
(…) nabierając chochlą cuchnącą ciecz. Starała się nie oddychać. Wlała zawartość do naczynia i zanurzyła chochlę ponownie. Kiedy ciecz wypełniła po brzegi porcelanową miskę – pozbądź się podwójnej spacji i powtórzenia;
Scena z rozlaniem zupy również mi się spodobała. Twój styl ma bardzo dużo walorów, jednak pamiętam, że do tego fragmentu miałam też jeden przytyk. Nazywanie głównej bohaterki wojowniczką, kiedy od samego początku historii to zniewolona kuchareczka, jest nie na miejscu. Może wypadałoby do wojowniczki dodać w końcu przedrostek była i przyzwyczaić czytelników do obecnego stanu rzeczy?
Docierało do niej tylko tyle, że oto znalazła się w środku koszmaru, z którego jedynym paradoksalnie wyjściem mogło być tylko zaśnięcie. „Wieczne” należy dopowiedzieć. – Albo jedynym, albo tylko. I dlaczego było to paradoksalnie jedynym wyjściem? To zdanie jest zupełnie nad wyrost, gdyż czytelnik dobrze wie, że bohaterka mogłaby też dać się zabić, być nieposłuszna, próbować uciec… W ostatnim zdaniu pozbądź się cudzysłowu i postaw przecinek przed należy.
Czerwony odcisk palców kociego niewolnika momentalnie pojawił się na delikatnej, białej cerze. Przyłożyła rękę do miejsca uderzenia – ta cera?
Czerwony odcisk palców kociego niewolnika momentalnie pojawił się na delikatnej, białej cerze. (…) Na jednym z nich znajdował się masywny pierścień z wysuwanymi za pomocą specjalnego mechanizmu czterema wystającymi złowrogo kolcami: dwa po zewnętrznej stroni dłoni, pozostałe od wewnętrznej – właśnie one pozostawiły na delikatnej skórze twarzy soczyście czerwoną ranę.
Nie musisz tyle razy podkreślać, że skóra była delikatna, jasna i z czerwoną szramą. Nie musisz też pisać rzeczy oczywistych. Wystarczy, że wspomnisz o istnieniu kolców. Czytelnik sam sobie dopowie resztę, nie odwalaj wszystkiego za niego.
– Jutro przyrządzisz księciu amandelpruimentaart*.
*czyli z holenderskiego: Ciasto migdałowo-śliwkowe
A ja właśnie czytam story i palę cigarette. Dlaczego, pisząc po polsku, nie napisałaś po prostu ciasto migdałowo-śliwkowe? No i czemu w przypisie, a nie wyniknęło to z treści opka? Jeśli bohaterka wie, o czym mowa, może to wytłumaczyć w narracji. Jeśli nie wie, powinien się wywiązać dialog na ten temat. Poza tym nazwę tę zapisz z łącznikiem, gdyż pruimentaart oznacza ciasto śliwkowe, a amandel to migdały.
Czytając dalej, doszłam do wniosku, że obca nazwa potrzebna ci była w fabule. Okej. Ale dlaczego akurat holenderska, skoro wykorzystała ją w niecny sposób akurat Chinka? Ile Chinek zna holenderskie specjały kulinarne i potrafi wypowiadać ich nazwy? Dlaczego to nie mógł być od razu polski, skoro szukałaś pomysłu na aż tak cudaczną scenę?
Zazdrościła smokowi ognia urody i – co najważniejsze – młodości, gdyż sama była już leciwą i brzydką kobietą. Chciała zabawić się jej kosztem, skorzystać z sytuacji, uprzykrzyć życie oraz zemścić na swej pomocnicy za to tylko, że mężczyźni na nią samą nigdy nie zwracali uwagi. – Dlaczego nie stworzysz sytuacji, dzięki której czytelnik sam będzie mógł to wywnioskować po zachowaniu i wyglądzie Cho, tylko pozwalasz narratorowi wykładać to jak kawa na ławę od razu, w pierwszych rozdziałach? Ja chcę się tego dowiedzieć, ale nie w taki spłycony sposób. Ten opis brzmi jak streszczenie fabuły w wypracowaniu szkolnym. I, z przykrością stwierdzam, że przez całe opko popełniasz właśnie ten błąd.
(…) wtargnąć do domostw a następnie rządzić niepodzielnie aż do nastania świtu (…) Czuła gorycz a także strach ludzi zabijanych przez sługusów Younga (…) To nie ból krzywdził a świadomość – przecinek przed a. Ten błąd będzie się powtarzał bardzo często, bo lubisz ten spójnik, lecz najwyraźniej nie znasz zasad interpunkcyjnych z nim związanych. Więcej nie wymienię, ale podeślę źródełko: KLIK.
Tak właśnie wygląda świat, w którym nie rządzi pokój, dobro i miłość, lecz okrutny, nie uznający granic moralnych człowiek. Egoista o zatwardziałym sercu – i znów. Ciągle czytam o tym, że książę jest antagonistą. Że jest zły, egoistyczny i nieczuły. Ale pokaż mi to za pomocą sytuacji, w której weźmie on w końcu udział, bo do tej pory tylko zapowiadasz jego rolę. Z góry decydujesz o wszystkim, już nie tyle spoilerując, co rzucając słowa bez pokrycia i każąc się do nich jakoś ustosunkować. Daj mi dowód, że Chase taki jest. A nie robi to tylko rozwlekła relacja narratora, który brzmi, jakby bajdurzył. Czasem jest świetny, ma poczucie humoru, ale i potrafi zbudować klimat grozy, chociaż przez dużą część rozdziału raczej męczy wodolejstwem i rzuca niektóre opisy zbyt wcześnie i niepotrzebnie, odbierając zabawę z czytania.
(…) więzionych w lochach, torturowanych, cierpiących z jego powodu – to wszystko jest jednym wielkim cierpieniem, więc w sumie podkreślanie tego wszystkiego po przecinkach w jednym zdaniu jest zbombardowaniem emocjonalnym, które miało nakreślić klimat, a w ostateczności go psuje. Dawkuj emocje.
(…) gorąc odbierał rozum – gorąco – jeśli już.
PORTRET
Albowiem, bowiem, albowiem, bowiem… narrator wciąż daje nam o sobie znać, zamiast wycofać się, udawać, że wcale go nie ma i dyskretnie przedstawiać nam opisywane sytuacje.
Wcześniej jednak zmuszeni byli do utraty sił harować – szyk;
Siedząc na prostym krześle z oparciem, uczesała swe czarne, lśniące
włosy – wiadomo, że włosy należały do niej. Nie musisz tego podkreślać;
(…)
przypadkiem pokazał jej owo zdjęcie, na którym się znajdowała, a widząc
pragnienie posiadania fotografii, staruch zażądał w zamian
przygotowywania przez miesiąc ciepłych obiadów –
pogrubiony tekst to wtrącenie, które należy poprzedzić przecinkiem. I dlaczego
to brzmi tak topornie? Jak wygląda pragnienie posiadania fotografii? Zacznij
może w końcu obrazować zachowaniem, a nie tylko eksponować narracją, hmm?
Twarze wojowników zastygły na nim
z wyrazem wiecznej radości, jakiej wydawało się nic nie zmąci (…) – twarze wojowników zastygły na nim z wyrazem wiecznej radości,
której – wydawało się – nic nie zmąci; jakby nie można było napisać, że
postacie na zdjęciu się cieszą.
Prawdopodobnie –prócz wspomnień – spacja – bardzo często zapominasz o niej w takiej sytuacji;
(…) ich książę Chase Young – brak myślnika lub przecinka przed imieniem;
Po patetycznym wstępie opisującym
sucho okropieństwo rządów Younga od razu przechodzimy do Kimiko, która, pełna
nostalgii i zamyślona nad swoją przeszłością oraz losem przyjaciół, chowa
fotografię i… klaszcze w dłonie. Zupełnie nie wiadomo dlaczego. Nie zrobiła nic,
co by mogło mnie nakierować na motyw jej działania. Bez sensu.
Kimiko nie mogła pozwolić, aby
sprawy potoczyły się swoim biegiem, więc wzięła je we własne ręce. Mimo
doznawanych od Cho upokorzeń, całej surowości i pogardy, którą na każdym kroku
dziewczynie okazywała, była jej jednak wdzięczna – to brzmi, jak gdyby Cho albo Kimiko okazywały pogardę bliżej
nieokreślonej dziewczynie. Znów wrzucasz określenia, które mylą. Gdy piszesz
wśród kobiet o kobietach, w końcu nie wiadomo, o którą pannicę ci chodzi.
Dziwnie się zachowuje ta twoja
Kimiko. Bez powodu, po smutnym wstępie narratora, klaszcze w dłonie, a potem
cieszy się, że ma duże pole do popisu w nowym pokoju. Na końcu, tuż przed
wyjściem, zaciska palce w pięści, bo zauważa w lustrze, że ma na policzku bliznę,
którą miała od pięciu lat. To byłoby sensowne, gdyby Kimiko dopiero teraz
pierwszy raz przejrzała się w tym lustrze i w ogóle pierwszy raz weszła do
nowego pokoju. Ale ona już tam trochę pomieszkuje, narrator sam wspominał o
tym, jak farbowała sobie włosy i w końcu mogła mieć do czynienia z podstawowymi
środkami do utrzymania higieny. Powinna więc zachowywać się wobec takich
elementów rutynowo.
Rozdział kompletnie przegadany.
Mogłaś go spokojnie połączyć z poprzednim albo następnym, bo tylko narrator tak
właściwie pojawia się w tym fragmencie. Mam wrażenie, że wydarzenia, zaledwie
muśnięte górnolotnym opisem, umknęły ci gdzieś między palcami w czasie pisania.
Pozostał po nich tylko raport teatralnego opowiadacza. Ta notka, parafrazując
Mickiewicza, jest jak świątynia. Bogata, wypełniona drogimi zdobieniami… ale
pusta. Wśród tych pięknych epitetów i powykręcanych, długich zdań, nie ma
fabuły. Lub jestem zaledwie obok niej, czytam o niej, ale nie uczestniczę w
opisywanych wydarzeniach. W tej przygodzie nie ma najwyraźniej miejsca na
przygodę.
Przyszło mi do głowy również, że
myśli Kimiko o wykorzystaniu jej ciała oraz wcześniejsze docinki Cho są bardzo
mocną wskazówką dla czytelnika odnośnie dalszej fabuły (po stokroć za dużą dla
kogoś, kto czytał tę nieszczęsną przedmowę). Potem nagle mija pięć lat,
bohaterka staje się dorosłą kobietą, a ja mam uwierzyć w to, że niczym ciekawym
nie zmierzyła się przez ten czas i dlatego ominęliśmy go, by szybciej ruszyć w
kierunku planowanych wydarzeń. Których się boję, bo wiem, co napiszesz. I
domyślam się, jak to wypadnie jakościowo. Do tej pory główny wątek jest dość…
przewidywalny.
POMYŁKA
W tej notce w niektórych miejscach brakuje ci wcięć akapitowych.
(…) pojawienie się w kuchni pałacowego doręczyciela [–] szybkonogiego Francuza.
Tego samego bohatera raz nazywasz
dwunastoletnim malcem, a za chwilę dryblasem o twarzy aniołka. Dryblas kojarzy
się z byczyskiem, który nosi pod pachą telewizory i wozi się po mieście. Jakoś
kłóci mi się to z postacią dwunastolatka.
(…) po to tylko [,] by (...)
Iwan (…) miał przede wszystkim
obowiązek trenowania pod okiem kocich wojowników zabójczych sztuk walki, po to
tylko by (…) przemocą szerzyć wśród ludzi chwałę Chase'a Younga. Oczywiście
najłatwiej wyprać mózg dziecku. Szkoda jej było Iwana – czyli tej chwale?
Armia pomocników w kuchni też nie brzmi wybitnie. Zastąp to czymś.
Nie jestem zwolenniczką takich
krótkich rozdziałów. Po pierwsze dlatego, że zanim zdążę się wczuć w klimat
notki, ona się kończy. Pal licho, jeśli czytam – jak teraz – wszystko naraz.
Ale gdybym miała czekać tydzień na, za przeproszeniem, taki ochłap, to bardzo
szybko zrezygnowałabym z komentowania na bieżąco i poczekała, aż opublikujesz
całość.
Po drugie, w tych krótkich
rozdziałach praktycznie niewiele się dzieje. Jedyną przedstawioną sytuacją była
tu pomyłka listonosza. Pomijam ogrom informacji, które powinnaś przedstawić
czytelnikowi de facto nie w postaci suchego opisu, jak to robisz. Brakuje scen. Na dobrą
sprawę, jeśli to opowiadanie ma się toczyć w takim tempie (wolno, chociaż
przelecieliśmy już pięć lat z życia bohaterów), to – znając wodolejstwo
narratora – do głównego motywu dojdę za pół roku.
JACK I WUYA
Bieg między czarnymi kolumnami
podtrzymującymi nieckowaty sufit, a później przez plątaninę niebieskich
korytarzy, na których to ścianach widniały reliefy, a także płaskorzeźby
przedstawiające przeróżne scenki był nędzną namiastką treningów lub pojedynków,
co nie znaczyło, że w jakimś stopniu nie wyzwalał – jasne. Jestem fanką opisów. Tak. Ale nie takich pokrętnych i
składających się z jednego, długiego i wypchanego do granic możliwości zdania.
Spróbuj budować opisy wnętrz bardziej luźne. Nie musisz wszystkich informacji
wciskać na siłę. Dawkuj je. Może wstyd przyznać, ale nie mam wykształcenia
architektonicznego i nie mam pojęcia, czym są nieckowaty sufit i reliefy. Wiem
jedno. Produkcje, które zmuszają do otwierania Google, są kijowe.
Nie zrozum mnie źle. To nie tak, że nie lubię się dokształcać. Po prostu w
opisie prostego korytarza nie jest koniecznością wykorzystywanie
specjalistycznego słownictwa. Takie opisy powinny być tam, gdzie spełniają
jakąś funkcję (np. przedstawiają coś istotnego, na co bohaterka zwróciłaby uwagę,
bo byłoby to ważne fabularnie), a tutaj jedynie zapychają zdanie i
opóźniają akcję, która i tak wlecze się niemiłosiernie.
Przecież skoro ktoś biegnie, to trzeba się spieszyć, prawda? Tempo czytania ma znaczenie, wpływa na odbiór sceny. Nie przeżywam emocji, nie czuję, że twój bohater się spieszy. Raczej truchta rekreacyjnie, podziwiając aranżację.
– Żadna z tych kiecek nie
wydobywa głębi mojej urody! – Udając, że nie widzi cierpień chłopaka, odezwała
się dużo ostrzej – Co za konowały pracują w szwalni? – KLIK.
Ramionka Jacka dygotały jak w
febrze, zaś pot spływający po czole zlepiał mu rude włosy. Generalnie nie
sprawiał wrażenia chętnego do rozmów – pot
okazał się niemową. A to ci dopiero niespodzianka; zamień po prostu zdania
miejscami.
(…) czując w swym ciele
pulsowanie uśpionego przez lata ognia. Tak bardzo pragnął on wybuchnąć; dać
komuś nauczkę. – Dobrze, że nie czuł tego
w ciele kogoś innego. On też zbędne;
Kimiko zupełnie straciła
zainteresowanie Wuyą, w chwili gdy obok niej przeszedł sponiewierany Spicer – straciła zainteresowanie Wuyą w chwili, gdy;
Rozdział krótki. Za krótki. To
już przesada. Poznałam w nim dwie, dość mocno charakterystyczne postacie.
Obydwie opisane na plus, bez zarzucania czytelnika sztampą. Dialogi pourywane.
Niewiele ich, ale jakieś są. Właściwie nie mam nic więcej do dodania na temat
tej notki, bo niewiele zdążyło się w niej wydarzyć.
NIC ZA DARMO
W miejscu gdzie… tam gdzie… – ten szyk aż się prosi o przecinek.
„W imię nauki, oczywiście,
usprawiedliwiała swój niedorzeczny i dziecinny pomysł. „Nauki i rzecz jasna
Czegoś Tam Jeszcze”. – Zgubiłaś zamknięcie do
pierwszego cudzysłowu; z rzecz jasna zrobiłabym wtrącenie i
oddzieliła je przecinkami z dwóch stron.
Narrator stał się adwokatem
Kimiko. Zamknęłaś jej usta całkowicie i mam się sama domyślać jej czynów,
myśli, pragnień i… miejsca, w którym bohaterka się obecnie znajduje. Czuję się
zmęczona.
(…) były wróg – określenie jest nieaktualne. Minęło pięć lat, odkąd Kimiko
pracuje dla Younga i ten epitet wygląda na taki z braku laku;
(…) poczuła ulgę słysząc – brak przecinka przed imiesłowem;
(…) nie powinna patrzeć księciu w
jego złote, przywodzące na myśl jaszczurze oczy – nie powinna patrzeć księciu w jego złote, kojarzące się z
jaszczurzymi, oczy.
(…) śmieje się do rozpuku: „a nie
mówiłam?” Chase nadal nie zadał sobie trudu – brakło kropki, myślnika, whatever;
Spojrzał dziewczynie w oczy. Ten
przenikliwy wzrok, zagadkowy uśmiech, ton głosu – od całej jego postaci biła
pewność siebie oraz ironia – dobrze, że biła z
całej postaci, a nie tylko z trzech-czwartych; z postaci;
Mężczyzna pochylił się nad
wojowniczką i ujął w dłonie jej podbródek (...). Young zdawał się być konserwatorem
dzieł sztuki, oglądającym dokładnie obraz, który ktoś kiedyś zbezcześcił,
plamiąc drogocenne płótno sosem z obiadu.
Sosem… z obiadu? W jedynym (od
samego początku) naprawdę emocjonującym momencie porównujesz główną bohaterkę
do dzieła sztuki, a bliznę na jej twarzy do… sosu? Naprawdę? Ta scena nabierała
kolorytu, już odkąd Chase pojawił się w pokoju Wuyi, a ty, jak za machnięciem
czarodziejskiej różdżki, zabiłaś klimat. To powinno być karalne.
Przejechał palcami wzdłuż ich
chropowatych wypukłości – pięcioletnie blizny
nie są już chropowate;
Jej szeroko otwarte ze zdziwienia oczy rejestrowały nadzwyczajne
bladozielone światło, które emanowało z brzegów dwóch szram. – Jak? Przecież miała je na swoim policzku. Czy potrafisz
dostrzec swoje policzki, nie przyglądając się w lustrze?
Z rozchylonych ust Kimiko
wydobyło się cichutkie westchnienie; pełznące po policzku ciepło pozostawiało
na jej skórze przyjemne łaskotanie. Tak jakby muskały ją skrzydła motyla. – Bo jej wróg, którego sekundę temu chciała opluć i nazywała dupkiem,
dotknął jej policzka. To na pewno połechta serca nastoletnich czytelniczek,
ale, logicznie rzecz biorąc, ona nie wiedziała, co jej robił w tamtym momencie.
Powinna się bać albo nienawidzić go jeszcze bardziej, bo ktoś, kto zamknął ją w
lochu na kilka lat, ją dotyka. Powinna przypomnieć sobie słowa Cho, a nie się
podniecać. Tak na logikę.
Poza tym tam, gdzie akcja powinna
iść do przodu, narrator się wlecze (np. w trakcie opisu biegu). A gdy wypada od podstaw zbudować
emocjonalne podłoże do rozwijającej się w przyszłości relacji – pruje w przód
na złamanie karku. Gdyby to pominąć, dalej rozdział był przyjemny. Zakończyłaś
go w intrygującym momencie, nie przesadziłaś z emocjami, a te kilka słów
księcia ciemności wypadło realistycznie.
TYMCZASEM W PODZIEMIACH
Im więcej analizowała możliwe
pobudki, jakimi kierował się książę, tym okazywały się one bardziej idiotyczne – im bardziej analizowała możliwe pobudki, którymi kierował
się książę, tym okazywały się idiotyczniejsze;
(…) dziewczyna [,] z którą kilka miesięcy temu zdążyła się zakolegować (...).
Pierwsze akapity absolutnie nie
pasują do tytułu, ale zauważyłam, że narrator odrobinę wyluzował i nie dodaje
napuszonych epitetów do każdej rzeczy. Oczywiście nadal szyje frazesy jak dywan
niezmąconej ciszy i wciska te swoje bowiem/albowiem. A jednak jest tego już mniej i tekst czytało się lżej, w
efekcie czego nawet nie zauważyłam, kiedy rozdział się skończył.
W podziemiach niebezpieczeństwo
czai się za każdym kamieniem, bowiem nie ma chwili, w której koci strażnik nie
mógłby cię nakryć – a jednak jest taka
chwila, skoro grupa rebeliantów bez problemu spotyka się raz na jakiś czas i
snuje konspiracyjne plany;
Bić się, czy czekać? – przecinek zbędny;
Brakowało im ludzi, zorganizowania, planu, wszystkiego. Jednak siłę dodawała im świadomość, iż mieli odwagę się zorganizować;
Smok wiatru zignorował fakt, że
Michael porównał go do łajzy, bo choć kompletnie mijało się to z prawdą – dla
starego każdy, kto gabarytami nie dorównywał Clayowi, był ofermą włącznie z
księciem ciemności – na głowie miał inny problem; musiał ponownie przekonać do
siebie Nefraima. Nieposłuszeństwo jednego pociąga za sobą bunt wszystkich. A
któż inny poprowadzi ich do walki? Zsunął z siebie wyświechtany płaszcz.
Uff. Udało się przebrnąć. Serio.
Po raz kolejny w połowie pierwszego zdania nie pamiętałam już jego początku. Na
dodatek pełno tu myślników, przecinków, średników, co czyni je nieźle
popieprzonym. Znów pomieszał ci się czas, brakło przecinka przed „choć” oraz,
co uderzyło mnie najmocniej, przy tym bombardowaniu informacji nie ogarnęłam
już, kto na końcu zdjął płaszcz. Przez co musiałam się cofać do początku
akapitu. Nie powinno się zmuszać czytelnika do tak desperackich czynów, nawet
jeśli wena aż z ciebie kipi i prosi się o wylanie.
Były pamiątką ostatniej potyczki
z wojownikiem. Chase darował mu karę śmierci – w
tym opowiadaniu wszyscy są wojownikami, więc właściwie znów pojęcia nie mam, o
kim mowa. Na dodatek mam pewność, że Chase darował karę śmierci komuś zupełnie
innemu niż wspomnianemu wojownikowi, a to wcale tak nie brzmi.
Dziwię się, że Nefraim ma obiekcje
i jest nieufny wobec dwójki rebeliantów, skoro działają razem od samego
początku. Z tekstu wynika, że kilka miesięcy trzymali sztamę i nagle pojawiło
się ale. Zupełnie bez
powodu, bo, chociaż Clay i Raimundo się spóźnili, to jednak ich wytłumaczenie nie
pozostawiało wątpliwości, biorąc pod uwagę sytuację, w której znaleźli się
wszyscy buntownicy.
Między dialog, który powinien być
dość ścisły i płynny, powkładałaś opisy przeszłości. Jest to dość niezgrabne i
wybija z rytmu czytelnika. Tym bardziej, że w twoich rozdziałach dialogów nie
ma prawie żadnych. Od wcześniejszej rozmowy na temat sromotnej, karcianej
przegranej, niewielki procent bohaterów w ogóle udowodnił, że potrafi mówić. A
dialogi to twoja mocna strona, więc żałuję, że jest ich tak niewiele, a gdy już
są – przerywasz je na rzecz kolejnych opisów afektowanego narratora.
Gdyby nie obecność i słowa otuchy Claya [,] już dawno postradałby zmysły (...)
– Myślisz, że Kimiko radzi sobie
z tą nową rzeczywistością? – spytał z niepokojem. – Myślę, że pięć lat to wystarczający szmat czasu, aby
rzeczywistości nie nazywać nową;
Uśmiech opromienił twarz kowboja.
Słowa Claya działały jak miód na skołatane serce, tym bardziej, że sam zdawał
się w nie głęboko wierzyć. – Sam, to znaczy kto?
Uśmiech? Miód?
Łapczywie wciągała ciężkie, przesiąknięte wilgocią i zielenią powietrze.
Jakiś przekaz podprogowy?
Odskoczył z zręcznością – ze zręcznością;
Zabawa nie trening. – Brakuje mi tu myślnika;
(…) doskwierająca wojownikowi nuda, budziła frustrację – przecinek zbędny;
(…) coś, o czym marzył, pragnął od pierwszej chwili – o czym marzył, czego pragnął;
(…) nieosiągalne dla człowieka [,] nowe umiejętności (...)
Ostatni wybryk smoka
wiatru, tego buńczucznego błazna wzbudził w nim szczere wątpliwości. – Pogrubiony fragment to wtrącenie, oddziel go przecinkami z
dwóch stron.
Trzeba będzie byłych mnichów
infiltrować. Jeśli lata harówki nie zmiękczyły ich charakterów i nie nauczyły
pokory, książę nie będzie się z dzieciakami cackał, zabije je. Choć właściwie
szkoda będzie marnować takie okazy. Wojownicy dostarczyliby mu rozrywki, zanim
przyzwyczaiłby się do ich sposobów walki.
I to mnie boli najbardziej. Że
narrator opisuje, co Chase ewentualnie zrobi, zamiast pokazać to za pomocą
książęcych myśli lub w ogóle jego czynów. Young nie zrobił jeszcze niczego, co
świadczyłoby o tym, że jest zły. Poza tym, że trenuje swoich wojowników, ale
przecież każdy władca tak robi. Naprawił twarz Kimiko i nie ukarał jej za
pchanie nosa w nieswoje sprawy oraz ciała w nieswoje ciuchy. Całkiem spoko z
niego facet, nie sądzisz? Do tej pory tylko narrator wmawia mi, że jest
inaczej, a ja mam mu uwierzyć, chociaż nie dostałam żadnego dowodu.
uformowały wokół niego zabójczą pętle – pętlę;
NIESPODZIANKI
(…) a kiedy nie wyczuła pod palcami wyuczonego w ciągu lat układu blizn, zamarła – wyuczony układ blizn nie.brzmi.dobrze.
Ta noc nie należała do najlepszych, choć nawet nie była w stanie odtworzyć dręczących ją koszmarów – koszmary odtwarzała bohaterka, a nie noc. Zgubiłaś podmiot;
Dbała więc, aby każda potrawa
przygotowana była perfekcyjnie, a gdy ktoś nie dawał rady, Kimiko pozbywała się
go. Nie interesowało ją, jak bardzo praca jest potrzebna, czy też ile dzieci ma
do wykarmienia – Kimiko nie ma
dzieci, a drugie zdanie brzmi, jak gdyby właśnie o niej była mowa;
Początek notki to opis poranka
smoczycy ognia. Powoli zaczyna mnie to denerwować, chociaż na pierwszy rzut oka
opowiadanie jest poprawne, a fabuła, którą przygotowałaś, interesująca. Masz
predyspozycje do pisania, szczególnie, że bohaterowie (poza Kimiko, ale o tym
później) nie są przerysowani. Z drugiej strony przez opisową formę zdaję sobie
sprawę z tego, że prawie w ogóle ich nie znam. Gdzie podziały się dialogi? Ten
tekst wyprany jest z emocji. Faktycznie…
...to po prostu dobre wypracowanie szkolne. Charakterystyka pomieszana z relacją wydarzeń.
Nagle dowiaduję się, że minął drugi tydzień od zniknięcia blizn, a
Kimiko nadal nie może się przyzwyczaić do nowej siebie. Po tym, gdy
zaczęłaś rozdział od ostrego powitania podwładnych w kuchni, pomyślałam, że
upłynęło dopiero kilka godzin:
Nie zadawać pytań – kojarzy się stricte z sytuacją, gdy Kimiko zbywała Dianę
we wcześniejszej notce. A właśnie… jeszcze chwilę temu była to koleżanka.
Wcześniej nie zauważyłam też w Japonce braku szacunku do chociażby
dwunastolatka z kuchni. A chwilę później piszesz, że Kimiko wprowadza ostrą
dyscyplinę wśród bandy niekompetentnych żółtodziobów. Skąd ta
zmiana? Co się faktycznie wydarzyło przez te dwa tygodnie?
(…) nie chciała spędzać w gronie trzęsących przed nią portkami
ludzi – szyk: gronie ludzi trzęsących
przed nią portkami. Inaczej to brzmi, jak gdyby jacyś oni trzęśli
gaciami innych. Przed nią.
A mijał już drugi tydzień od
tamtego wydarzenia! (...) dzień po budzącym grozę i niepewność incydencie – to w końcu w tym akapicie piszesz o tym, co wydarzyło się
od razu po usunięciu blizn? Czy o tym, co działo się po dwóch tygodniach od
tamtego zdarzenia? Notorycznie wprowadzasz czytelnika w błąd. Jasne, niżej
wszystko wyjaśniasz, ale po co naprawiać pomyłki? Nie lepiej ich po prostu nie
robić?
Praktyczny umysł Kimiko – znam ją już od kilku notek. Jej obraz przed pięcioma laty
ukazywał mi dziewczynkę wystraszoną i wycofaną, martwiącą się o tampony i
odwodnienie. Ale ta sama osoba życzyła Cho i Chase'owi śmierci. Jej myśli były
bezczelne w stosunki do księcia czy kucharki, lecz przynajmniej wtedy Kimiko o czymś
myślała. O czymś, co mogło pomóc mi ją poznać. Potem minęło pięć lat i nagle
mamy babeczkę, która deklaruje się robić wszystko z polecenia księcia; chociaż,
gdy była z nim sama w pokoju, w myśli nazywała go dupkiem. Boi się, nie boi
się. Narrator komentuje, że podobno Kimiko ma gdzieś, co Chase będzie
chciał z nią zrobić, ale potem dziewczyna niepokoi się, później ten niepokój
mija. Sam z siebie. Bohaterka myśli różnie, w zależności od sytuacji, w której
ją postawisz i właściwie nie wiem, jaka jest naprawdę. Podejrzewam, że dzieje
się tak, ponieważ chcesz, aby jej charakter pasował do danej sytuacji. Tu i
teraz, losowe cechy. Przez co właściwie nie mogę się z nią utożsamić. Nie ma
sensu nawet się przyzwyczajać, bo zaraz będzie inna.
Możesz mi napisać, że to dlatego,
iż jest kobietą. Kobieta jest zmienną – wszyscy to wiemy. Tag. Stara śpiewka.
Ale, kurczę, jednak niektóre cechy powinny dominować, określać ją,
charakterystyczny tylko dla niej sposób myślenia powinien mi pomóc ją opisać.
Takiego sposobu nie stworzyłaś. Dla ciebie może to wyglądać zupełnie inaczej,
bo ty obraz Kimiko masz w głowie, a ja mogę bazować tylko na tym, co opowie mi
narrator. Kimiko w twoim tekście to pomylona niemowa. I bezmyślna – dosłownie.
Oczywiście, że musiałaś nakreślić
nam akapit wcześniej (ogólnikowo, ale długim wywodem), że kucharka obrała
poddańczą taktykę w stosunku do księcia, bo akurat pasuje to idealnie do tego,
co dzieje się chwilę później. A mianowicie bohaterka znajduje w swoim pokoju
list. Od razu wiemy od kogo, tym bardziej że dodatkowo wskazówka o zamkniętych
oknach i drzwiach kieruje do Younga. Tylko on, w pokoju Wuyi, udowodnił, że
potrafi rozpływać się w powietrzu. Budowane więc napięcie odnośnie tego, od
kogo Kimiko dostała list, jest zbędne. Nie ma miejsca na tajemnicę w tej
kwestii.
Czytała tą zdawkową wiadomość – ta wiadomość (rodz. żeński) – (z biernikiem: kogo? co?) tę
wiadomość, (z narzędnikiem: kim? czym?) z tą wiadomością;
Dziewczyna chwyciła w obie ręce
tacę z ostrygami polanymi pomidorowym sosem i żwawym krokiem oddaliła w stronę
jadalni – oddaliła się;
Zabawne. Pięć lat temu pokonywała
tę samą trasę. – Czy próbujesz mi
powiedzieć, że ona, przez pięć lat nosząc codziennie szamę do książęcej
jadalni, wspominała wydarzenie z rozlaną zupą? Czy może akurat teraz to
wspomnienie było ci potrzebne? Tym bardziej że narrator podkreślał kilkukrotnie
jej obojętność, chłód i przyzwyczajenie do dóbr związanych z jej awansem –
chociażby nowej komnaty z toaletką. Smoczyca ognia odrzuciła honor wojowniczki.
Miała być potulna i obojętna, a tymczasem narrator się rozmyślił i wskazuje na
zupełnie coś innego.
Rozumiem, że list mógł ją
zdenerwować, ale pyskówka do podobno – według narratora – bardzo złego,
bezdusznego, mrocznego i niebezpiecznego księcia (dzięki któremu Kimiko nie
jest jeszcze kocim wojownikiem i pracuje sobie całkiem wygodnie na kuchni, na
dodatek bez blizn na twarzy) nie była trafionym pomysłem. I gdzie się podziało
zaklinanie się Kimiko, że przecież zrobi dla niego wszystko?
zażądała machając mu przed nosem kartką – przecinek przed imiesłowem;
Po plecach Kimiko rozeszły się
dreszcze. Przegryzła wargę – przygryzła.
Chyba że krwawe pocałunki zaliczają się do klimatów BDSM, o których pisałaś w
przedmowie.
Na tym etapie nie mam pojęcia, co
złego jest w byciu ozdobą księcia na jego balu. Kimiko w pokoju wpada w
histerię, a ja zastanawiam się nad tym, co czyni i dlaczego tak rozpaczliwie.
Bo przecież nie ma się czego bać, jedząc i pijąc do oporu, prezentując się w
ładnych fatałaszkach. To na pewno lepsze niż gnicie w kuchni przez pięć
ostatnich lat. Kiedy ta dziewczyna ostatni raz się rozerwała i tańczyła?
Słuchała muzyki? Miała być oschła i posłuszna. Deklarowała to jeszcze chwilę
temu. Gdybyś napisała coś więcej o tym, na czym polega rola ozdoby,
przestałabym się dziwić. Ale nie zrobiłaś tego, bo pewnie chciałaś zrobić
czytelnikom niespodziankę. I zrobiłaś. Ale kosztem tego, że póki co Kimiko jest
w moich oczach histeryczką i marudą, której nie da się dogodzić. Śmierdzące i
gorące lochy? Źle. Bycie diwą na balu, u boku księcia? Wychodzi na to, że
jeszcze gorzej.
No i tytuł nie pasuje do treści. W notce czekała na mnie tylko jedna niespodzianka: list.
NIESPODZIANEK CIĄG DALSZY
Kimiko znowu przeżywa bal –
rozumiem, ale chyba przesadza. Grubo przesadza. Nie opisałaś, jak będzie on
wyglądał i jaką funkcję pełni ozdoba, chociaż minął rozdział. Na przykład na
podstawie wcześniejszych rocznic objęcia tronu, dlatego nie wiem właściwie,
czym ona się tak przejmuje już drugą notkę.
Hiperbolizujesz:
(…) pędzący w stronę Ziemi
meteor, który starłby ludzkość z powierzchni planety, tym samym skracając jej
męki? (...) Przez myśl jej przeszło, że mogłaby wyskoczyć przez jedyne w
sypialni okno, na zawsze uwalniając się od ziemskich cierpień
Kimiko przeżyła setki walk jako wojowniczka, poniżanie Cho,
lata spędzone w lochach, samotność i z takim bagażem doświadczeń boi się balu.
Spędzając wieczór na ładnym wyglądaniu i uśmiechaniu się. Wcześniej nie wyła w
poduszkę i nie myślała o samobójstwie. Co ten narrator z niej robi?! Jak mam ją
polubić? Daj mi powód, by teraz było mi jej żal. Na dodatek martwi się, że
będzie niebezpiecznie, ale przecież nie ma bezpieczniejszego miejsca na balu
niż przy boku najpotężniejszego księcia na świecie. Gdyby chciał zrobić jej
krzywdę, zrobiłby ją wcześniej. Gdzie się podział tak zachwalany praktyczny
umysł Kimiko?
W tych czasach nawet zabicie się jest nieekonomiczne! –
http://sjp.pwn.pl/sjp/ekonomiczny;2556157.html – przecież wystarczyłoby, by wyskoczyła z okna. Poza tym, co
w tym nieekonomicznego?
Potrząsnęła głową, jakby miało to przegonić złe myśli i, w
nieoczekiwanym przypływie siły, podniosła się raptownie z podłogi, pchnęła
drewniane drzwi, wychodząc z sypialni. Należała do niego. Bez względu na to,
jak bardzo Chase'a Younga nienawidzi oraz nie chce mieć z nim nic wspólnego,
musi mu być posłuszna. Wola walki umarła w Kimiko. – Czy coś przegapiłam? Dlaczego ta przemiana jest tak nagła,
nieoczekiwana i niewytłumaczona? Przecież niczego nie pominęłam, a Kimiko
zmienia zdanie, wstaje i wychodzi. Nawet nie ociera tych łez, które wcześniej
wypłakała i nie wysmarkała porządnie nosa. Przed chwilą chciała się zabić, więc
o jakiej my woli walki rozmawiamy?
(…) ubrana została, umalowana i
uczesana przez zespół najlepszych – została
ubrana; w kilku miejscach tej notki pominęłaś spację. Przejrzyj ją pod tym
względem raz jeszcze.
„Gdyby Chase Young zapragnął mieć
harem, te tutaj puste dziewuchy wstąpiłyby bez wahania.
Oczywiście przy aprobacie rodziców” (...) Nowe koleżanki Kimiko,
które zdążyła poznać po kilkunastu odbytych próbach, piszczały z podekscytowania. – No proszę… urządziłaś Cocomo w pałacu księcia. Nie
spodziewałam się. Ale powinnam cię pochwalić, bo po tych koleżankach do
końca notki wszystko było napisane na wysokim poziomie. Tutaj dałaś czadu
fabularnie i stylistycznie. Narrator w końcu nabiera tupetu i nie rzuca ogólnikami
– lub przeciwnie – nie zabija tekstu charakterystycznym dla siebie ślimaczeniem
się przez nadawanie przeróżnych, kwiecistych epitetów do… praktycznie
wszystkiego. Chase chociaż raz miał okazję pokazać swoją mroczną stronę i z
tego cieszę się najbardziej. Chociaż, jakby się bliżej przyjrzeć, po prostu
pochwalił się znajomym swoim trofeum. Prawdziwy władca, więc nie ma się co
dziwić. Gra pierwsze skrzypce i, gdy Kimiko pełni rolę kukiełki, on rządzi całą
sceną. Ale już pisałam gdzieś wyżej, że podoba mi się, jak prowadzisz tę
postać. Mam wrażenie, że nagle wszystko uległo znaczącej poprawie. Aż chce się
czytać!
Zaraz, zaraz…
Kiedy połączył ich usta, Kimiko odniosła wrażenie, jak cała rozpada się na milion kawałeczków.
14:35
Nie mogłam się powstrzymać. Tak mi się tylko skojarzyło... Z oczywistych względów staraj się unikać tego określenia; autorka Greya niestety wydoiła tę krowę do końca.
Ach, byłabym zapomniała o twoim posłowiu.
Żeby mi to było ostatni raz!
POSŁUSZEŃSTWO
po to tylko by z nim walczył – przecinek przed by;
Wydawać się mogło, że sytuacja
boleśnie urąga dumnemu, szlachetnemu, posiadającemu wysokie mniemanie o sobie,
honorowemu wojownikowi – po co wymieniać to
wszystko po przecinku? Tym bardziej, że te przymiotniki wszystkie należą do
jednego zbioru. Nie musisz perorować w jednym zdaniu o wspaniałości bohatera.
Podkreślaj jego cechy bardziej subtelnie.
Czy nadal potrafił myśleć, czuć i
zachowywać się jak człowiek? (…) Gdy Chase pozwalał smokowi wody
przybierać ludzką formę, po to tylko by z nim walczył i dostarczał rozrywki,
wojownik odzyskiwał właściwy człowiekowi rozum, wyobraźnię jak również
wspomnienia. (…) Wydawać się mogło, że sytuacja boleśnie urąga dumnemu (…)
wojownikowi, jednak dla Omiego straciło znaczenie niemal wszytko, co wiązało go
z chwalebną przeszłością. – Kolejny raz.
Po co mi ten wywód? Po co narrator o tym mówi, skoro w tym samym czasie Omi
myśli o mięsie? Również o tym powinien teraz pisać narrator, a nie wybiegać gdzieś zupełnie indziej... Pokaż mi to, o czym on mówi, ale nie przez taki opis, bo ci... świat nie żyje.
Swoją drogą, zastanawiam się, z iloma takimi przykładami jeszcze się zmierzę?
Nic nie wskazuje na to, abyś miała zrezygnować z takiej narracji.
„Przybyły, by upewnić się, że
dziewczyna wykona rozkaz, a w razie czego pomóc jej się przygotować”. – W tym
przypadku kursywa zbędna. One naprawdę pełniły taką funkcję. Nie musisz silić
się na ironię.
Nie jestem już typową, nastoletnią czytelniczką z blogosfery, a jednak, gdy Chase pojawia się na horyzoncie, przyłapuję się na tym, że przyspieszam z czytaniem. Jednocześnie delektuję się tekstem, ale zależy mi, by już wiedzieć, jaki jest kolejny ruch księcia. Jego postać przyciąga, interesuje, a także podnieca. Słowa, które wypowiada, oraz wszystkie gesty są realistyczne na tyle, że praktycznie czuję jego obecność obok siebie. Chase Young to twój majstersztyk. No, może nie do końca twój, bo kreskówkowy, ale to, jak go wykreowałaś… chapeau bas. Każda scena, w której książę bierze udział, jest dobra. Chociaż zauważyłam też, że gdy wychodzi ci sztuka fabularna, wtedy przecinki leżą i kwiczą, i często są tam, gdzie nie trzeba, a nie ma ich tam, gdzie być powinny.
ŻAR
Dwa kolory, czerń i biel, dominowały w wystroju wnętrza przywodzącego na myśl salę medytacji, aniżeli sypialnię (…) sprawiał wrażenie raczej pełnego rezerwy wojownika, niż nastawionego na zaspokojenie pragnienia kochanka – KLIK.
W tekście, który zapisałaś kursywą, wystrzegaj się rozstrzelania liter. Tutaj nie buduje to napięcia, ale zwraca uwagę na wystarczająco przewidywalny bieg wydarzeń. Czytelnicy i tak nie mogą doczekać się tego, co sobie zaplanowałaś i wszystkim opisałaś w pierwszej przedmowie. Nie uwydatniaj tego jeszcze bardziej.
W dysproporcje i zwierze brakło ci ę.
Choć w pokoju panowały ciemności, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wzrok mężczyzny nic sobie z niego nie robi, bo jest w stanie przebić się przez mrok bez udziału światła. – Wzrok mężczyzny nic nie robił sobie z pokoju, tak? Na pewno o to ci chodziło? + czas.
W czasie pocałunków nie musisz po raz setny wspominać o tym, że Chase jest najwspanialszym władcą świata. Nieważne, jak ubierzesz to w słowa, skoro za każdym razem wniosek nasuwa się jeden. To monotonne i, jakby tego było mało, przeciągasz kombinowaniem scenę pocałunku, który wydaje się trwać nieskończoność. Ten narrator naprawdę jest nieznośny.
To samo ciśnie mi się na usta,
gdy okazuje się, że Kimiko nie decyduje się jednak na ucieczkę. Narrator dał mi
do zrozumienia to trzy razy w bardzo krótkim odstępie czasowym. Co z tego, że
wspomniał o tym w poprzednim rozdziale? Nie wydarzyło się nic, co zmieniłoby
jej postawę w tej kwestii, więc nie musisz tego podkreślać tak dosadnie. Ja nie
zdążyłam wcale o tym zapomnieć. Nie martw się.
Co ja mam z tobą zrobić? Hmm? Na
początku wspominałaś, że nie będzie żadnego Greya, a tymczasem Kimiko to
odzwierciedlenie Any. Waha się, boi, chce – nie chce. Całuje, wycofuje,
decyduje się na seks, by szybciej skończyć koszmar, ale podnieca się. Tylko że
Ana w swoim niezdecydowaniu była w dużo lepszym położeniu niż twoja Kimiko. Bo
– w przeciwieństwie do niej – nie została publicznie poniżona na tle
seksualnym. Podejrzewam, że dla Kimiko było to wtedy jej pierwsze intymne
doświadczenie. Po nim często płakała. Wcześniej, gdy Chase pocałował ją w jej
pokoju, przez tygodnie ciężko jej było zasnąć, a gdy już zapadała w sen, to
śniły jej się koszmary. A teraz piszesz o niej, używając słów takich jak:
fascynacja, ekscytacja, płomienie, żar, pragnienie, wilgoć. Nie chcę się
wymądrzać ani psycholożkować, ale w takim przypadku posunę się do wygdybania
sobie, że istnieje coś takiego jak trauma. Tym bardziej, że dotykanie bohaterki
przed gośćmi balowymi miało miejsce zaledwie dzień wcześniej. Dlaczego, kiedy
(podobno bardzo zły) Chase zachowuje się racjonalnie, jak na prawdziwego władcę
przystało, Kimiko wydaje się oderwaną od rzeczywistości, zmienną i tanią
bohaterką?
Napomknę jeszcze, że podoba mi
się to, jak zbudowałaś napięcie tej notki. Motywu próby wydobycia ognia ze
smoczycy kompletnie się nie spodziewałam, co niewątpliwie działa na twoją
korzyść. Nie mogę również nie pochwalić konspiracji. Udał ci się pomysł na
drugi wątek. Mimo wewnętrznej kłótni, rebelia naprawdę dobrze się spisuje, a
jej członkowie wywołują u mnie pozytywne emocje.
KARA UDAJĄCA NAGRODĘ
(…) jak to jest dzielić łóżko z
Chase Youngiem? – No nie... Trzynasta notka, a ty nie wiesz, jak odmieniać imię
swojego bohatera? http://sjp.pwn.pl/zasady/;629620 –
Chaese’em Youngiem.
Coś mi w tym tytule zgrzyta. Może dlatego, że uosobiłaś nagrodę, pozwalając jej na udawanie kogoś/czegoś. To raczej człowiek wmawia sobie, że jedna rzecz przypomina drugą. Może zamień słowo udająca na przypominająca?
Ciemna noc, której nie było w
stanie przeniknąć światło ciał niebieskich niewidocznych z ziemi, bo
zasłanianych przez potężne kłęby chmur, skutecznie utrudniała obserwację fal
uderzających o skały, jednak po szumie jaki temu zjawisku towarzyszył, dało się
wyczuć, jak bardzo morze jest wzburzone i żądne nowych ofiar, mających spocząć
na jego piaszczystym dnie.
Po co komplikujesz życie czytelnikom?
Żeby musieli czytać każde zdanie po trzy razy, aby zrozumieć, co masz im do
przekazania? Czasami mam wrażenie, że mnie torturujesz. Najczęściej sadzisz
takie poematy na początku notki, gdy opowiadasz o pogodzie, porze dnia lub
ogólnej sytuacji na dworze księcia. Zaczynasz górnolotnie, potem ta nieznośna
tendencja przez część rozdziału odrobinę spada. Zatrzymuje się gdzieś w połowie
na poziomie minimalnym i aż do końca piszesz już znośnie, ewentualnie upychając
gdzieś w jednym miejscu za dużo wyrażeń bliskoznacznych.
Plecy od leżenia na twardej ziemi
przeszył kolejny ból, podobnie jak kości oraz mięśnie. Cholernie chciało jej
się pić. – Ziemia była twarda, bo była
spragniona.
Od razu doszły do niej
wspomnienia tych ostatnich kilku minut – nim omdlała, jakich sen nie mógł
zatrzeć. – Nim omdlała, doszło do niej
wspomnienie ostatnich kilku minut, których nie mógł zatrzeć sen. – Ta wersja
odrzuca wszelkie wątpliwości związane z tym zdaniem. Przyznam, zastanawiałam
się nad nim dość długo.
Z trudem zaprzestała wicia się w
jego ramionach, bo łono, w którym kipiała gorąca krew, żądało natychmiastowego
zaspokojenia, a to doprowadzało do szału – to
zdanie jest mocno przesycone. I dlaczego przyszło mi na myśl, że tym razem
Kimiko ma miesiączkę? Litości. Pewnie będę musiała tłumaczyć się twoim
zawiedzionym czytelnikom, ale spójrzmy logicznie na całą sytuację. Mam
wrażenie, że karmisz mnie randomowymi scenami z intymnego życia Kimiko i po raz
kolejny minęło nie wiadomo ile czasu. Bo bohaterka absolutnie taka nie była.
Wcześniej, podejrzewam, nie uprawiała nigdy seksu. Widzisz, i muszę to
podejrzewać, a powinnam to po prostu wiedzieć. Po poniżaniu, o którym
wspominałam wyżej, i w scenie po treningu, gdy przyłapuje księcia na medytacji,
praktycznie rzuca się na niego sama, dając mu powody do zabawiania się jej
kosztem. Dąży do zaspokojenia jego oraz samej siebie. A narrator opisuje
wszystko tak spójnie i, owszem, z dozą pikanterii. Ale nie ma w tym Kimiko. Jej
odczucia są zbyt jasne jak na osóbkę z takim bagażem doświadczeń. Narrator
nazywa rzeczy po imieniu. Gdy Chase dotyka kobiecych piersi, piszesz o znajomym
dreszczu namiętności, jak gdyby byli kochankami już jakiś czas. Mam też
wrażenie, że książę położył dłoń na jej biuście tylko dlatego, bo Kimiko sama
tego chciała. Widział po jej zachowaniu, jak bardzo go pragnęła. Ale… dlaczego?
W tym wszystkim Kimiko wydaje się jednocześnie doświadczona i niedoświadczona.
A, później, znając życie – będzie płakać w pokoju.
Kiedy Chase wspomina o lodach,
powinna wstać i podać mu puchar lodów, a nie grzebać przy jego rozporku; liczba
mnoga akurat w tej sytuacji ma wartość kluczową. Ta końcówka miała być chyba
zabawna… mnie nie rozbawiła, a zażenowała. Coś jak żart o Xboxie w Pięćdziesięciu twarzach. Kimiko wyszła na
głupią, w dodatku niedoruchaną nimfę. Za szybko. Nie zauważyłam jej rozwoju
emocjonalnego. Znów najprawdopodobniej coś mnie ominęło.
Czy zawsze, gdy ktoś przechodzi
korytarzem, musisz pisać o tym, co robią cienie na ścianach? Wcześniej
tańczyły, teraz jeden z nich odzwierciedla stan umysłu swojego właściciela… dlaczego bohaterowie nie mogą po prostu iść, nie
napotykając przeróżnych, dziwnych, czasem aż przerażających zjawisk? Co pali
ten narrator? Bo, nie powiem, kusi mnie ten stuff. Ale raczej nie opowiadałabym
po nim żadnych historii.
Poza tym słowo właściciel sugeruje
mężczyznę, a potem nagle, kilka zdań niżej piszesz: poszła. Taka wciskana na
siłę tajemnica, kiedy faktycznie można napisać Kimiko szła jest kolejnym
przedobrzeniem. Przez całą scenę wyobrażam sobie faceta, a tu nagle psikus.
Później bohaterka wróciła do
pokoju. Narrator po czymś sobie wywnioskował, że nienawidziła księcia. W takim
razie skąd ta fascynacja nim? I gdzie się podziało podniecenie, które odczuwała
jeszcze chwilę temu? Gdyby była faktycznie tak napalona, jak wynikało z akapitu
wyżej, to mogłaby sobie ulżyć sama, ale ona po prostu chciała zająć się pracą –
jakby nigdy nic. A pod prysznicem dowiadujemy się, że wstydzi się i obrzydza ją
własne ciało, szczególnie srom. Ale przed chwilą bez oporów sama przed księciem rozłożyła uda. To jest cytat. I
bądź tu mądry, kiedy główna bohaterka opowiadania zachowuje się jak dzieciuch.
W pokoju zastanawiała się nad
swoim wyglądem i najwyraźniej nie podobało jej się posiniaczone i obolałe
ciało. Z tego powodu zrobiło jej się przykro i chciała sobie popłakać, ale…
przecież była wojowniczką. Nieraz musiała wyglądać podobnie, prawda? Pomyślała
o płaczu, lecz automatycznie wyparła te myśli. Dlaczego? Tak po prostu… bo tak.
To znaczy, to wszystko zrobił za
nią narrator. Zmieniał zdanie w jednym… zdaniu. On tłumaczył, co podobno Kimiko
miała w głowie i co obecnie robiła. Znów nie spotkałam się z najmniejszą jej
myślą wypływającą wprost z niej.
(…) a strugi zimnej wody
wprawiały w nieprzyjemne drżenie całe ciało, oczyszczając go potu i
krwi – oczyszczając je z potu;
Określenie kotki charakteryzujące
dzikich gwardzistów Jego Królewskiej Mości to zupełnie niepasujący eufemizm.
Nie brzmi nawet jak ironia, chyba że posłużyłaby się nią Kimiko. To nie jest
rola narratora.
Pokornie zajęła wskazane miejsce,
zachowując najbardziej neutralną pozycję; wystarczająco ją dziś upokorzył – ale on do niczego jej nie zmuszał! Ona w sali treningowej
upokorzyła się sama. I zrobiła to kolejny raz, teraz naiwnie myśląc, że
zaniesie mu lody i wróci do pokoju po tym, jak wcześniej dobrowolnie dobierała
się do jego spodni. Nie lubię jej. Jest nieznośna.
Słodki smak rozlał się w utach – ustach;
Dlaczego nie chciała zjeść lodów?
Przed chwilą pod prysznicem dotykała swoich żeber i przyznała, że musi przytyć.
Na dodatek, nie oszukujmy się, Kimiko fascynuje się księciem. Zwilgotniała, gdy
włożył jej kawałek brzoskwini do ust i delikatnie odgryzł końcówkę! Dlaczego ta
bohaterka jest taka… nielogiczna! Aaa! Zaraz nie wytrzymam!
Fala poniżenia nadana przez umysł, zderzyła się z falą podniecenia rodzącą się w podbrzuszu.
Załkała, gwałtownie kręcąc głową. – Ta fala. Tag. Na pewno.
Raptem popatrzyła na niego spode
łba, zastanawiając się, czy kpi, czy o drogę pyta – ten frazeologizm tak bardzo pasuje do wzrastającego
napięcia, że nie jestem w stanie go skomentować.
– Pieprzyłam się w spiżarni z
twoim wojownikiem – wykrzyczała, znajdując w sobie ostatnie pokłady śmiałości – nie. Jak to bardzo nie pasuje. Jeszcze bardziej niż ten
frazeologizm wyżej. Do przejęcia, podniecenia, chęci płaczu, frustracji,
nienawiści, nieśmiałości… tu nic do niczego nie pasuje. Ta notka jest okrutnie
pomieszana, jakbyś sama do końca nie wiedziała, jaka właściwie jest Kimiko.
Jakbyś nie miała na nią żadnego planu i płynęła z prądem. To tak nie działa.
Tłumaczysz to tym, że bohaterka chomikowała pokłady energii na czarną
godzinę. Dobrze. Spodobało mi się to stwierdzenie. Pasowałoby jednak
bardziej, gdyby Kimiko prezentowała inny charakter. Była bardziej spójna, a jej
zachowanie logiczne. Coś musi wynikać z czegoś, a ja tu widzę po prostu wiele
słów, które ładnie brzmią i podniecają czytelników. Nie było przypadkiem tak,
że postanowiłaś je wrzucić w tekst wszystkie naraz? W losowej kolejności?
W tym momencie dowiaduję się, że Kimiko nie jest jednak dziewicą. Agrrr! Czuję się zawiedziona, że napisałaś o tym dopiero teraz, bo przecież dla opowiadania prowadzonego w klimatach BDSM jest to ważne. To nie jest opko tylko seksie, ale o intymnej relacji partnerskiej rozwijanej głównie dzięki buduarowym sytuacjom, których umiejętne przedstawienie naświetla czytelnikowi, kim są postaci i dlaczego zachowują się tak a nie inaczej. Przez ukrywanie niedziewictwa głównej bohaterki w opku o charakterze erotycznym, nie mam szans zrozumieć Kimiko, bo nie wiem, co ma w głowie. Ty rzucasz fakty na chybił trafił. Jak ci się podoba. Mieszanie w chronologii, kiedy chodzi o sprawy związane z psychiką, zwykle kończy się rozczarowaniem, bo czytelnik nie ma do czego się odnieść i z czego wyciągać wniosków. A tu dochodzi jeszcze kwestia tego, że Kimiko jest bezduszna i bezmyślna, wypowiada się średnio raz na kilkanaście akapitów, a jedynym źródłem informacji o niej jest narrator, który – sama już nie wiem – czy jest auktorialny (przez te wszystkie albowiemy), czy personalny (chowa się za bohaterem pierwszoplanowym w scenie [jakiej scenie? tu nie ma scen...]). Jasne, typy narracji można mieszać. Ale trzeba to robić umiejętnie. A ja tej umiejętności nie widzę w tym tekście. Polecam na początek prosty w przekazie artykuł: KLIK.
I oczywiście przerywamy spotkanie
z księciem, aby narrator na kilka akapitów przeniósł nas do przeszłości. Mimo
dobrych zamiarów, jest to dość niezgrabne, bo po chwili zupełnie zapominam,
gdzie przed chwilą byłam i nie do końca wiem, gdzie zmierzam.
Dzień później, myśląc o
rozkosznym rozpadaniu się na kawałki męskich ramionach – to już było; w męskich ramionach;
I choć z roku na rok uparcie
przekonywała się, że przeżycia tamtych dni poszły w zapomnienie, cienie
przeszłości lubiły dawać o sobie znać, chwytać w swe szpony oraz wyrzucać
niegodne zachowanie – to dlaczego dowiaduję się
tego dopiero teraz? Dlaczego narrator nie sugerował tego wcześniej? Mam
odpowiedź. Ponieważ akurat uznałaś, że ta wiedza będzie potrzebna. Pasowała ci
do scenerii rozdziału. Wszystko sucho wyjaśniasz, ale ja nie widzę żadnych
dowodów. Rety.
Opowiadając księciu ciemności o
swej „przygodzie” (…) Skończyła relacje. – W
miejscu kropek pojawił się fragment o tym, że Kimiko zacinała się w czasie
wypowiadania słów i tym podobne. Narrator tylko opisuje jej czyny, a ona sama
była tak przejęta, że właściwie do końca rozdziału sama z siebie wydukała kilka
pojedynczych zdań zupełnie pozbawionych emocji. Jej impresja była tak
ekspresywna, że omal nie zasnęłam.
Słowo kutas absolutnie w
tej scenie nie pasuje do Younga. Od samego początku był wyrachowany, ale
delikatny i… subtelny. Rozochocał Kimiko swoim postępowaniem, a ona sama nie
miała tej świadomości, jak bardzo na nią działał. Taką obrał taktykę, gdy byli
sami. Myślę, że nie wyleciałby z czymś tak dosadnym, gdy kilka linijek wyżej
narrator określił go przymiotnikiem pruderyjny.
Jęknęła, zakrywając dłońmi oczy.
Wkrótce na drżących palcach poczuła gorące łzy – dlaczego? Przed chwilą sama wykrzyczała, że pieprzyła się
z kimś w spiżarni, opowiada dokładnie scenę, a dosłownie moment później wybucha
płaczem, bo Chase stwierdza, że dziewczyna nie uprawiała seksu, tylko petting.
Czyli jednak jest dziewicą! W przeciągu kilku minut sytuacja zmienia się o
trzysta sześćdziesiąt stopni i jestem w punkcie wyjścia. Płaczę!
BTW uwaga, bo chyba natrafiłam na perełkę:
Zło tępi ludzi, kiedy zaczynają
oni rozumieć wagę swych czynów, nie przepuszczając przy tym okazji do
zabawienia się ich kosztem.
Po co tu taka wstawka? Co to ma
do dziewictwa Kimiko i jej płaczu, i lodowego deseru (który już pewnie dawno
się roztopił). Aby znowu pokazać na przykładzie bez dowodu, że Chase jest zły?
O co w tym chodzi? Dlaczego ludzie mają nie przepuszczać okazji do zabawiania się kosztem
swoich czynów? Przecież to jest bez sensu.
– E, nie wsadził ci kutasa.
Jesteś czysta i niewinna jak w dniu narodzin. – Machnął ręką, nie przestając
się wrednie uśmiechać. (…) – Wstań – powiedział stanowczo, kiedy nieco się
uspokoiła. Nie było już w jego głosie cienia wesołości – Co się zmieniło? Przed chwilą dobrze się bawił, Kimiko nie
zdążyła nic zrobić poza tym, że załkała, co robiła już wcześniej i Chase nie
zwracał jakoś na to uwagi. Dlaczego spochmurniał, gdy się uspokoiła? Mam
rozumieć, że w jego oczach histeryczki są seksowniejsze?
Ujął ją za podbródek, marszcząc
brwi. Drugą ręką zaczął sunąć po szyi kobiety, którą ni stąd, ni zowąd zaczęło
zalewać ciepło. Znajome ciepło – należy dodać. – Tak od razu. Jedno maźnięcie palcem i Kimiko od razu
zalewa ciepło. Mimo że sekundę temu była posmarkana i chlipała pod nosem,
wściekała się na księcia… jego palec to jakaś czarodziejska różdżka jest. Skoro
tak na nią działa, to ciekawe, jak zareaguje Kimiko, gdy książę w końcu zdejmie
spodnie. Biedaczce serce stanie.
Nieuchronnie poddawała się panice. (…) Nie podobała jej się własna
słabość, ale równocześnie miała wrażenie, że tak wypada; trzeba by była uległa. – To dlatego właśnie wpadała w częste histerie albo
pyskowała do Younga. Tak. Teraz to ma sens. Poza tym jakiej panice? Przed
chwilą czuła przyjemne, znajome ciepełko.
Drugą ręką poluzował zapięcie
spodni kobiety, z premedytacją wjeżdżając w nie z prędkością żółwia – no to sobie przynajmniej palców o rozporek nie połamie.
– Dreszcz na skórze, rumieńce na
policzkach a także szyi – wyliczał, nachylając się nad nią, dotykając lewej
piersi – płytki oddech, twardniejące sutki, no i z pewnością wilgoć. (…)
Wymienił ot tak oznaki zdradzające faktyczny stan ciała Kimiko.
Dlaczego tłumaczysz mi, co przeczytałam ledwo ze dwa zdania temu?
– Nie! – pisnęła słabo, jakby
łapiąc się ostatniej deski tonącego statku „Honor” w wodach oceanu Pożądanie. – Serce mnie boli, jak czytam takie tanie farmazony.
(…) nie chciała powstrzymać biegu
rzeczy, tylko pozwolić mężczyźnie na kontynuowanie, danie milczącej zgody.
– DAFUQ?
Mocne, szybkie ruchy kciuka, które Kimiko przyjmowała z radosnymi westchnieniami (…) Potrzebowała go. Potrzebowała mężczyzny, który odciążyłby ją od zmartwień, zabierając wszystkie problemy – Droga Kimiko, pocieranie kciukiem łechtaczki nie sprawi, że twoje życie stanie się bezproblemowe. Jeżeli tak mało ci do szczęście potrzeba, już wyżej proponowałam ci masturbację.
Po prostu chciała na parę chwili
ziścić marzenie o posiadaniu partnera, drugiej połówki, nawet jeśli książę
ciemności nigdy nim nie będzie – do tej
pory przez ani jeden moment opka Kimiko nie odczuwała takich potrzeb. Nie
wspominała o samotności, nie wykazywała niczego, co by świadczyło o tym, że
brakuje jej stałego związku. Pomiatała znajomymi w kuchni i ubrała lodowatą
maskę obojętności, czy jak to tam było. A przynajmniej chciała, bo –
jak było naprawdę – wszyscy wiemy. Narrator to dostrzegł dopiero teraz i
wyleciał z tym z grubej rury. Kimiko powinna rzucić o tym już wcześniej jakąś
uwagę. Właściwie co jakiś czas powinna przejawiać objawy samotności. Mogłaby
się chociażby wyżalić Dianie. Whatever.
Chcąc rozładować rosnące w niej
napięcie, odruchowo chwyciła za nadgarstki Chase'a, których jedna dłoń
wyprawiała najprawdziwsze cuda, zaś druga przytrzymywała głowę. – Dalej o tych nadgarstkach nie ma ani słowa, więc zapytam…
jak miało jej pomóc trzymanie jego rąk? Poruszała nimi? Nadawała mu tempo?
Uwolniła głowę z uścisku? To raczej brzmi przeciwnie, jakby zatrzymała go i nie
pozwoliła kontynuować. Nie wiem, na czym stoję.
Krople potu usiały górną wargę, podbródek oraz czoło rozochoconej
kobiety, a skręcające się od wilgoci drobne włoski, tworzyły urocze loczki. – Kurde. Ona tylko stała. Stała i trzymała go za nadgarstki.
Chwilę temu brała kąpiel i podawała mu deser. Nie brała udziału w maratonie.
Czym się tak zmęczyła? Strach pomyśleć jak zacznie się pocić, gdy przejdą do
konkretów. To się chyba nazywa nadpotliwość.
Rozbiegane, pełne szaleństwa oczy próbowały zogniskować się na jednym punkcie, na jaszczurowatych źrenicach. Z otwartych ust co sekundę płynęły coraz głośniejsze, słodkie jęki, a to w rytm wibracji między rozwierzganymi nogami. – Dlaczego rozwierzganymi, skoro stała w miejscu?
Perła w kobiecej muszli sekretów
– ja rozumiem, że chcesz być romantyczna, ale
uwierz mi, że to nie jest wcale poetyckie, a twój narrator nie jest
dekadenckim, romantycznym wieszczem. Takie teksty nie rozpalają w tego typu
gatunkach literackich, tylko tworzą parodię, więc zapomnij o nich. Bo kobieta
więcej sekretów ma w swojej głowie niż cipce. Poza tym on ślizgał palcami po
łechtaczce, a ta nie znajduje się wewnątrz pochwy, wiec metafora tym bardziej
upadła. Ja mam cię uczyć anatomii?
Sycące się przyjemnością ciało
zdradzało nadciągający orgazm, wyginając w łuk. – Ale co wyginając? Orgazm?
Tuż przed mającym nadjeść spełnieniem,
zatrzymał się, świdrując złośliwie niebieskie oczy –http://sjp.pwn.pl/sjp/%C5%9Bwidrowa%C4%87;2528270 –
tak go te złośliwe oczy zirytowały, że je przewiercił.
Poza tym smacznego (nadejść).
Zasłaniającej sobie oczy ręką
Kimiko znów nie było dane ujrzeć twarzy swego pana – le gasp, przecież ze wstydu sama je sobie zasłoniła; poza
tym przed chwilą Chase przewiercił jej oczy.
Zażenowanie wraz z wyrzutami
sumienia zaczynały swą cichą litanię – jej orgazm
trwał kilka sekund mimo że Chase podobno straaaasznie ją torturował, drażniąc
się z nią i nie pozwalając dojść. Albo to on jest słaby, albo to ona stuka się
gdzieś po kątach i tylko udaje taką niewyżytą cnotkę.
– Czy chcesz, abym teraz ja zrobiła...
– odezwała się nieśmiało, przeganiając wizję czubku masztu jej statku,
zanurzającego się w zdradliwym oceanie. – Czubków
statków nie chce mi się już komentować, bo to dla mnie za dużo na jedną
erotyczną scenę. Właściwie nawet nie wiem, o co chodzi – o penisa? Ale to chyba
w tym kontekście znaczyłoby, że tego penisa ma Kimiko (maszt JEJ statku).
By the way, Kimiko zaproponowała
to sama od siebie. W takiej sytuacji musiała śmiesznie wyglądać z dłońmi na
oczach.
Wypowiadając te słowa,
nieoczekiwanie chwycił nadgarstki Japonki, przyciskając je do ziemi. Nie lubił,
gdy nie patrzyła mu w oczy. Syknęła z bólu, wodząc przerażonym wzrokiem po
suficie. Czuła, jak hańba okrywa ją niczym całun pogrzebowy. – Wiedziałam, że jak tylko skończą, to ona okryje się hańbą. Czułam to, było to okropnie przewidywalne.
Ale bardziej nie mogę przestać się dziwić, że co ona sobie myślała? Że zrobi mu
dobrze całkowicie bez używania rąk? Litości…
Słowo „więcej” odbiło się
radosnym echem po czaszce dziewczyny, którą na myśl o
dłuższych, wymyślniejszych pieszczotach przeszły dreszcze. – A jednak. Nie dość, że niewyżyta nimfa, to jeszcze z pustą
głową.
Świadomość, iż wojowniczkę
ujarzmił, a teraz ma absolutną władzę nie tylko nad jej ciałem, ale też
psychiką, stanowiła napęd do wymyślania coraz to nowszych i lepszych sposobów,
by poniżyć ją do końca – nie strasz, nie
strasz, bo… no. On jeszcze nic nie zrobił! Dlaczego mi zdradzasz takie
szczegóły, zamiast je pokazać? Przedstawić? Udowodnić?
Gdy Japonka położy się do łóżka,
w ciszy i samotności jakie nastaną, dorwą ją w swe szpony wyrzuty sumienia. Ból
fizyczny przeniesie się do sfery psychicznej... będzie cierpieć. Pustoszące
umysł myśli nie dadzą żyć. – Był
narrator-adwokat, a teraz przebranżowił się na wróżbitę. Może od razu niech
napisze, jak się skończy to opowiadanie, to nie będę musiała czytać go do końca? [Sarkazm? No sarkazm, ale sama widzisz, że psujesz czytelnikowi zabawę z czytania... Po co mam czytać, skoro każdą opinię wkładasz mi do gardła?].
– Kochasz mnie? – wysyczał
przepojonym nienawiścią głosem. – Sorry. Może
teraz się przyczepiam, ale wydaje mi się, że przesadzasz. Nienawiść przy
miłości wypada bardzo skrajnie. Możesz zupełnie w inny sposób przedstawić, że
chciał z niej zakpić. Nienawiść nie pasuje do tego, co on z nią robi. Dobrze
wiemy, że Chase jej nie nienawidzi, bo inaczej nie robiłby jej dobrze. I nie
tłumacz się, że to tylko dlatego, by poniżać Kimiko. Być może, ale książę nie
robi tego z nienawiści, lecz dla rozrywki. Powinien być usatysfakcjonowany.
Rozbawiony, by pokazać bohaterce, że wziął sobie to, na co miał ochotę i to ona
raczej winna być teraz wroga w stosunku do niego. Nie ma żadnego powodu, by w
tym momencie pokazywać jej swoją nienawiść. Jest to – chyba powinnam się
przyzwyczaić – nielogiczne.
Kimiko wodziła za nim, a kiedy
zniknął za drzwiami – http://sjp.pwn.pl/slowniki/wodzi%C4%87.html –
a miała zostać i zająć się lodami…
To był najgorszy do tej pory
rozdział. Absurd ścielił się gęsto, a uczucie zażenowania tylko rosło. Zastanawiam się, czy już mogę to pod tym względem porównać do słabych opisów seksów z Demona Żądzy, czy
jeszcze się powstrzymać i wrócić do tego za chwilę...?
Przepraszam, że staję się
opryskliwa, ale naprawdę boli mnie to opowiadanie. Boli mnie, że fabuła, jej
główny zarys, myśl przewodnia i wszystkie wątki poboczne mają ogromny
potencjał, a są tak marnie wykorzystane i tęsknią za rozumem. Opowiadanie na
pół gwizdka napisałaś stylem rozwlekłym, pompatycznym, kwiecistym (na pół, bo jednocześnie jest wulgarnie i kolokwialnie), na dodatek
narrator czasem pomija istotne fakty, a rozwodzi się nad pierdołami. Główna
bohaterka to najprawdopodobniej fembot prowadzony przez narratora – imperatora.
On to Jedyna Wyrocznia, pewnie jeszcze z Sondy Ostatecznej. Wie, co było, co jest
i co dopiero nadejdzie.
ROZLICZENIE
Przeszłaś do tematu Wuyi i Jacka,
od razu zrobiło się poprawniej i spójniej. Jack przyniósł swojej przełożonej
herbatę, gdy czarownica leżała w łóżku. I ona sobie tę herbatę piła,
rozmyślając o tym, jak cudownie było kiedyś i jak cudownie mogłoby być, gdyby
związała się z księciem. Ale gorącej herbaty raczej nie pije się jednym
haustem. Więc co? Jack przez te kilka akapitów stał sobie skamieniały z tacą
przy łóżku? Zawieszony w czasie i przestrzeni?
(…) gdzie flora wraz z fauną rozkwitały – rozkwitająca zwierzyna to wspaniały początek dnia. Bo chciałam napisać tę ocenę w jeden dzień, ale nie podejrzewałam, że poprzedni rozdział mnie tak zabije. I musiałam zregenerować mózg.
Regularnego doświadczania doznań estetycznych nawet książę ciemności potrzebował. – Szyk: Nawet książę potrzebował regularnych doznań estetycznych.
(…) kazało jej się wymalować jak wampirzyca oraz wylać na siebie pół butelki perfum (…) – tak wyekwipowana wiedźma wyruszyła na poszukiwania. – To nazywasz ekwipunkiem?
(…) w ustępach na ósmym piętrze młody przywódca tajemnej, podziemnej czeredy zbierał wszystkie siły, by zapanować nad niebezpiecznymi skurczami żołądka, jakie powodował cudowny widok i woń towarzyszących mu w pracy nieczystości – w ilu toaletach znajdował się jednocześnie? Tyle pytań, tyle pytań…
Ucieszyłam się z powrotu do wątku
konspiry. Ale tu też świecą pustkami luki, które należy wypełnić dawką
informacji. Wiele razy podkreślałaś – gdzieś wyżej nawet cytowałam – że
praktycznie niewykonalne jest ukrywać się przed kocimi wojownikami. Przez
ostatnie uniesienia i histerie Kimiko temat buntowników został chwilowo
porzucony, a teraz dostaję taki ochłap:
Już wkrótce, tylko czekać na
właściwy moment, wyjdą z podziemi, a wtedy wszystko się rozegra. Mają więcej
sprzymierzeńców, zyskali dostęp do broni i...
Skąd ta broń? Dlaczego pominęłaś
tak ważną kwestię i dajesz czytelnikom suchą informację, którą mają po prostu
przyjąć do wiadomości, i tyle? Na dodatek Chase wspominał wcześniej, iż sam
zajmie się rozpracowywaniem rebelii, a wcale nie widać, żeby się tym parał.
Jedno jest pewne. Na pewno przypomni sobie o tym w odpowiednim momencie. Ale wtedy
znów będzie to suche streszczanie. Tu nie ma scen. Nie potrafisz ich zbudować.
Dlaczego informacje nie wypływają z dialogu, z myśli, z opisywanych wydarzeń?
Jasne. Piszesz w narracji trzecioosobowej, więc narrator zawsze będzie kimś
obok, kto relacjonuje poszczególne sceny. Ale sceny. A nie wydarzenia sprzed
jakiegoś czasu, które po prostu byle jak wciskasz, żeby czytelnicy dostali
odpowiednią dozę informacji. Wyjaśnienie czegoś na siłę nigdy nie będzie
udowodnieniem. Nie chce ci się wszystkiego opisywać i streszczasz. Najgorsze,
że weszło ci to w nawyk. Ale jak weźmiesz do ręki dobrą książkę, zobaczysz, że
tam streszczeń nie ma.
Mimo wszystko nadal czuł coś z pogranicza strachu o klęskę – bać się porażki a bać się o porażkę to dwie różne sprawy;
„– W sumie to tylko mi mignęło, jak ściągnął z niej płaszcz i zaczął macać. Ale mówię ci: cukiereczek! Taka Japoneczka...” – po co tu ta kursywa?
Ciemnooki mężczyzna podrapał się po brodzie, na której od kilku dni rósł w najlepsze gęsty zarost – wcześniej mężczyzna mógł się pochwalić jedynie dziewiczym wąsem, bo zarost na podbródku i szczęce odmówił posłuszeństwa. Dopiero kilka dni temu przestał mieć focha i zaczął rosnąć.
Pod wpływem świeżo usłyszanych
relacji przywódca buntowników nabrał ochoty wyć z rozpaczy, bo co jeśli
dziewczyna jest w gorszych opałach niż oni? –
To oni nie byli aż tak bliskimi przyjaciółmi, skoro Rai nie zastanawiał
się nad tym wcześniej.
Wuya przyłapała ją z księciem in
flagranti. Kimiko siedziała mu na kolanach i znowu się pociła, chociaż on tylko
bawił się jej piersiami. No błagam.
Był wściekły, ponieważ ktoś miał czelność przeszkodzić mu w „posiłku” –
to zabrzmiało, jak gdyby spijał z niej mleko... to obrzydliwe. Jasne, że można
to „posilanie się” jeszcze ewentualnie podpiąć pod konsumpcję związku, ale on
tylko ssał jej sutki! Na dodatek… Narrator wyraża się o Kimiko w tej sytuacji
chamsko, nazywając ją ździrą, prostytutką i pindą. Jest
więc to narracja trzecioosobowa, ale przewodnia myśl wypływa od Wuyi. I
narrator opisuje popodgryzane piersi i porobione na nich malinki, ale wciąż nie
nazywa Kimiko po imieniu. Jak gdyby do końca chciał utrzymać w tajemnicy, że to
o nią chodzi. Ale wszyscy się już dawno domyślili i koniec końców efekt jest
nieudany, a sam pomysł – nietrafiony.
Czy każdy orgazm kobiety kończy się wygięciem w łuk?
Bo u Kimiko zdarza się to
notorycznie. Ktoś tu się albo naczytał zbyt wielu Harlequinów, albo naoglądał
taniego porno. Cieszę się, że tym razem żaden z bohaterów nie rozpadł się na
milion kawałków, ale przedstawianie każdego szczytowania w taki sposób nadal
jest mocno podkolorowane, a przez to wypaczone. Zniszczysz czytelniczkom seks.
Zobaczysz, jak się rozczarują za kilka lat.
Tłumiąc jej pełen boleści jęk,
przycisnął głowę Kimiko do swego krocza, przesuwając nią po nim jak ręcznikiem.
– Dlaczego Chase miałby przejeżdżać ręcznikiem
po swoim kroczu? Dlaczego porównujesz Kimiko do takiego ręcznika? Co tu się
dzieje? Przecież jego spodnie ani nie były mokre, ani brudne, żeby je w tym
momencie wycierać.
Całą jadalnię wypełniły
rozochocone ryki kotów. Część z nich zaczęła przybierać swe prawdziwe oblicza:
walecznych mężczyzn oraz kobiet z różnych epok i z różnych części świata. – Kiedy Chase robił dobrze Kimiko, koci wojownicy grzecznie
sobie spali. A kiedy ona ma zająć się jego penisem, nagle wszyscy
zainteresowali się tematem i przeistoczyli w ludzi. Po co? Nie wiadomo. Wuya
wybiegła z pomieszczenia, rozdział się skończył.
ŁASKA
Narrator opowiada o tym, że
Kimiko w przerwach między posiłkami księcia zamyka się w pokoju, ogląda zdjęcie
z dzieciństwa i płacze. Przed chwilą chętnie zabawiała się z Youngiem, a teraz
odstawia przewidywalną dramę. Nie wiem dlaczego, bo u Kimiko brakuje strony emocjonalnej.
Brakuje też jej charakteru, więc nie mam pojęcia, czy zachowuje się logicznie.
Różni ludzie różnie reagują na różne sytuacje. A u ciebie wszystko jest
randomowe. Wait… gdzieś już chyba o tym wspominałam. Wiem tylko, że czytanie
takich skrajnie dramatycznych scen mnie nudzi.
Nagle dowiedziałam się, że Kimiko
od zawsze chciała kochać i być kochana. Powinna więc o tym myśleć częściej niż
raz na piętnaście rozdziałów. Jeżeli z tego powodu płacze, te myśli w pewien
sposób ją przytłaczają. Przeżywa je dość mocno. Ale u ciebie nie ma czegoś
takiego jak ciągłość wątków. W tym momencie potrzebne jest to, by Kimiko miała
powód do robienia dramy, narrator więc sucho opisuje jej młodość, gdy
interesowali się nią chłopcy z Tokio. Dlaczego akurat teraz czytam o jej
młodzieńczym życiu towarzyskim? I, idę o zakład, zaraz narrator wyleje długi,
rozwlekły i nieożywiony akapit o przeszłości Kimiko, aby powiedzieć wszystko,
poinformować czytelników raz a porządnie i nigdy więcej do tego nie wrócić.
Nie potrafisz budować scen. Dla
ciebie jedna scena wiąże się z przekazaniem jednej informacji, więc opisujesz
byle co, byle jaki ruch (byle jak najbardziej emocjonalny) i przy okazji
narrator dopowiada potem, o czym bohaterka aktualnie myśli.
Źle.
To pójście po linii najmniejszego
oporu, bo scenę buduje się za pomocą wielu informacji. Pokażę ci, być może na
sztampowym przykładzie, co mogłabyś zrobić, aby Kimiko stała się żywą postacią,
a nie kukłą prowadzoną za rączkę.
Powiedzmy, że w pewnym momencie
historii chcesz przedstawić – bez rozgrywania dramy – że bohaterka tęskni za
przyjaciółmi i życiem wojowniczki, a jednocześnie nie może przestać myśleć o
Youngu. To często jej się zdarza, więc przykład jest akuratny i niewyssany z
palca. Jako że do tej pory Kimiko nie ma charakteru, przedstawię dwie różne od
siebie opcje jej myśli, z których czytelnik będzie mógł sobie sam wywnioskować,
z jaką bohaterką ma do czynienia.
Jak możesz zbudować taką scenę,
dzięki której czytelnik sam wyciągnie informacje o tym, jaki Kimiko ma
charakter i o czym myśli? Posłużmy się fotografią, o której pisał
narrator. Przykładowo:
Kimiko wchodzi do pokoju i zamyka
się (co daje czytelnikowi już na wstępie do zrozumienia, że bohaterka nie chce
z nikim rozmawiać, chce być sama, jest przygnębiona), siada na łóżku i wyciąga
zdjęcie. Uśmiecha się do niego, przejeżdżając po nim palcami (czytelnik
dowiaduje się, że bohaterka przeżywa chwilę nostalgii). Wzrusza się. Wstaje,
wykonuje kilka ruchów (które mogłyby przypominać jej postawy waleczne). To, bez
wtrąceń narratora opisujących jak kawa na ławę, co Kimiko ma w głowie, już daje
czytelnikowi do zrozumienia, że bohaterka tęskni za wojowniczym trybem życia
(bawi ją to – udaje, że jest wojowniczką, cieszy się). Jest to dla niej forma
rozrywki.
Dalej: narrator opisuje jej czyny
i emocje wypływające z jej twarzy. Nic więcej. Nic, co wskazywałoby, o czym
myśli. I nagle bohaterka spogląda w lustro. Powiedzmy, że przez przypadek
zobaczyła swoje oblicze, zatrzymała na nim wzrok. Natychmiast spoważniała i
spochmurniała. Czytelnik automatycznie domyśla się, że się zawstydziła. Że nie
czuje się komfortowo. A ona podchodzi do lustra i myśli: nie mam mięśni, psia mać.
Young mnie zabije albo ciekawe, dlaczego książę się
mną interesuje. Przecież straciłam formę.
Pierwsza myśl przedstawiałaby
czytelnikowi Kimiko w postaci twardej babeczki, dla której powrót do
przeszłości nadal jest bardzo ważny, ale mimo to Young przewija się w jej
myślach jako pan. To znaczy, że nadal jest silna psychicznie – jak na samym
początku opka – ale zdaje sobie sprawę z tego, że należy do kogoś. Seks dla tej
Kimiko nie byłby aż tak ważny co przeszłość i honor. Chęć walki, być może teraz
już po stronie księcia ciemności. Z rozdziału na rozdział to mogłoby się
zmieniać, ale delikatnie. Subtelnie. Pod wpływem wydarzeń, które byłyby motywem
do tej zmiany.
Natomiast drugi sposób myślenia
przedstawia osóbkę, dla której ważniejsze jest to, że Chase się nią
zafascynował, ale Kimiko zauważa też przy okazji, iż nie jest tą samą
wojowniczką, którą była kiedyś. Tej Kimiko bardziej zależy na Youngu i już
mniej skupia się na tym, co było. W takim przypadku zupełnie nielogiczny byłby
histeryczny płacz za przyjaciółmi, bo ona – owszem – uśmiecha się do zdjęcia,
ale ostatecznie Chase w myślach pojawił się pierwszy, a to samo mówi przez się.
Jest więc jej wygodnie i nie będzie chciała zmieniać swojej sytuacji. Chyba że
pod wpływem wydarzeń, które byłyby motywem do tej zmiany. Na przykład pod
wpływem spotkania przyjaciół ze zdjęcia gdzieś w pałacu.
Dwa różne charaktery, dwa różne
sposoby wyrażania emocji w jednej, jasnej sytuacji. Bez użycia jakiegokolwiek
streszczenia i mdłego opisu. Da się? Da się. Nie musisz papugować, ale zacznij
tworzyć opowiadanie, a nie wypracowanie czy suchą relację.
Kiedy Kimiko wchodzi do pokoju,
zajmij ją czymś. Niech przeczesze włosy przed toaletką i pomyśli o tym, że
dawno nie zmieniała ich barwy. Niech zrobi sobie makijaż, wtedy czytelnik
wysunie wnioski, że lubi o siebie dbać. Dzięki pojedynczym scenom powinnam
wyciągać ogrom wniosków. Daj mi to. Daj mi w końcu prawdziwą frajdę z czytania.
Do tej pory Kimiko wracała do pokoju tylko, żeby sobie popłakać. Ona ma w ogóle
jakieś zainteresowania? Co lubi robić po pracy? O czym myśli?
I to też nie jest tak – nie
zrozum mnie źle – że płacz jest zły. Ale kiedy Kimiko płacze, nie pisz od razu
o tym, co ma w głowie. Cytuj, co mówi do siebie półszeptem. Co myśli. Jak się
zachowuje w tej agonii. Kiedy wydaje jej się, że to wszystko to koszmar, niech
się uszczypnie. Kiedy chcesz opisać, że nienawidzi swojego ciała – niech się
czymś okryje. Kiedy boli ją to, że jest nierządnicą, niech wskoczy pod prysznic
i zmywa z siebie wstyd – jakkolwiek to metaforycznie nie brzmi, to wszyscy będą
wiedzieć, o co chodzi. Obrazuj charakter czynami, a nie podawaj na tacy odpowiedzi. Jeżeli to sprawia ci
trudność, postaw sobie poprzeczkę troszkę niżej. Wróć do pierwszych rozdziałów
i wmów wszystkim, raz na jakiś czas wspominając, że Kimiko lubiła kiedyś pisać.
Niech poprosi Younga o zeszyt. Niech pisze pamiętnik albo maluje obrazy, które
będą uosobieniem jej myśli. Albo w ogóle zmień narrację na pierwszoosobową, bo
ta ma większy potencjał w historii zakrawającej o tematykę BDSM. W ogóle jest prostsza dla
początkujących pisarzy, którzy mają problem z układaniem scen i mają jednego
głównego bohatera, z którym chcą się utożsamić i lepiej przedstawić jego
położenie w tekście. Łatwiej nią
dotrzeć do czytelników i przedstawić głównego bohatera, chociaż wtedy
musiałabyś zrezygnować z konspiry. Coś kosztem czegoś, moja droga.
Spójrz na ten krótki filmik. To
fragment filmu Legenda, kultowa już scena
tańca porwanej przez władcę ciemności dziewczynki, która przechodzi przemianę:
\
Jeżeli chcesz opisywać, opisuj myśli poprzez ruchy i mimikę. Pisanie to również sztuka wizualna, bo porusza wyobraźnię. Poruszają ją sceny, a nie relacje. Nie komentuj dodatkowo. Pozwól czytelnikowi samemu wyciągnąć wnioski.
O dziwo, myślenie o nim i o jego nadal, bądź co bądź, sekretnej mapie ciała przychodziło zaskakująco łatwo. – Kimiko masturbuje się, myśląc o Youngu. Nie wiem dlaczego myślenie o nim zawsze działa na nią podniecająco, ale nie o tym. Chodzi mi o tę przeklętą tendencję do układania takich durnych fraz jak perła w kobiecej muszli sekretów czy sekretna mapa ciała. Poza tym nie mam pojęcia, o co ci chodzi. O to, że Kimiko nie widziała jeszcze księcia w stroju Adama? Dlaczego nie napiszesz, że podniecało ją wyobrażanie sobie go nago, chociaż jej wzrok nie spotkał się jeszcze z każdą częścią jego ciała, czy coś takiego… to i tak jest lekko podkolorowane, ale już brzmi o niebo jaśniej.
Gorąc uderzył jej do głowy – gorąco uderzyło;
Niemal czuła zachłanną dłoń Younga wędrującą po jej nabrzmiałych piersiach, ba, całym lepkim od potu ciele. – Co ona ma z tym potem? Kiedy tylko Chase dotyka jej piersi (lub Kimiko wyobraża to sobie), znowu pojawia się jej spocone cielsko. A jeszcze ani razu nie współżyli!
Poduszka – jaką znaczyły plamki śliny oraz ściekającego z twarzy potu (…) – przytłumiła ostatni, przeciągły jęk. (…) Patrzyła na ciepłą, miejscami przesiąkniętą potem, wymiętą pościel – ileż to się trzeba napocić w czasie ocierania się o poduszkę, doprawdy. Dziwne. Słowo pot wcale nie należy do typowo podniecających wyrazów nałogowo wykorzystywanych przez autorów powieści erotycznych. No chyba że bohaterowie naprawdę kopulują przez pół dnia ostro jak króliki.
Kilka orgazmów, choćby nie
wiadomo jak wspaniałych, nie sprawi przecież, że poczuje się szczęśliwa i
odzyska radość płynącą z życia – no nie wiem.
Kilka notek temu sądziła, że chce, aby Young zrobił jej dobrze, bo to rozwiąże
wszystkie jej problemy. Soł…
Kimiko przypomina sobie, że
miała już w ustach penisa księcia ciemności i zawstydziło ją to. Lizała swój
rękaw, by pozbyć się obrzydzenia do samej siebie i wyprzeć, że jej język
dotykał męskiego członka: Teraz,
leżąc na łóżku w swej sypialni i przywołując w pamięci tamte wydarzenia –
bijące od Chase'a ciepło, zapach oraz przesiąknięty goryczą zła smak –
odruchowo wierzgała nogami, krzycząc: „Nie!”.
Dziwne. Logika na poziomie
zerowym, biorąc pod uwagę, że we wcześniejszych notkach Kimiko sama chciała zrobić
Youngowi dobrze. Dwa razy. I to wcale nie w przypływie nagłego podniecenia,
gdyż była już po orgazmie i nic nie wskazywało, że od razu pragnęła następnego.
Ach, no i zapisałaś kursywą moment, w którym Kimiko wspomina wydarzenia z przeszłości. Ale w nich po pierwszym znów czytam, że jest w pokoju, więc zastanawiam się, czy wracasz do czasu teraźniejszego i zapomniałaś wyłączyć kursywę, czy to raczej dalej jest przeszły, tylko zmieniłaś lokalizację bohaterki. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Ja nie powinnam się zgubić! A wybacz, ale czytanie ze zrozumieniem nie sprawia mi żadnych trudności.
(…) przy okazji przycisnąć dziewczynę bardziej do siebie. Kimiko, nie zaprzestając dzikich ruchów języka i warg, podniosła ciekawskie oczy, by spojrzeniem objąć twarz wojownika, sprawdzić, czy nadal wyraża lodowatą obojętność wobec tego, co działo się wokół – skoro przycisnął ją do siebie, to znaczy, że aktualnie widziała jego podbrzusze. Gdyby podniosła wzrok, mogłaby w najlepszym wypadku zobaczyć jego brzuch, ewentualnie podbródek. Ale nie ma takiego wszechświata, w którym dostrzegłaby to, co opisałaś.
Wreszcie ciepła, gorzka w smaku, bo przesiąknięta Lao Mang Long ciecz wlała się do ust dziewczyny. – Nie rozumiem, jaką funkcję w tym zdaniu pełni informacja o zupie. Zresztą, nie ma to znaczenia, bo i tak jest błędnym założeniem. Sperma nie przesiąka smakami wszystkiego, co jada mężczyzna. Faktycznie. Jakby Chase przez kilka dni nie spożywał niczego innego prócz ananasów, miałaby pewnie odrobinę ananasowy posmak, ledwo wyczuwalny. Ale nie byłaby nim przesiąknięta. Gdyby palił papierosy, byłaby bardziej gorzka. Poza tym pisanie ciecz o spermie jest tak samo nieprofesjonalne jak o wodzie. To nieudolne. Jakbyś nazwała rękę częścią ciała albo książkę przedmiotem. Albo wodę życiodajną substancją, czy jak to tam szło. Świadczy to o naprawdę słabym warsztacie literackim.
Teraz biaława ciecz spływała wolną strużką – skoro podkreśliłaś wcześniej, że była gęsta, lepka oraz było jej niewiele, to jakim cudem spływała?
Wojowniczka, walcząc z ogarniającą sennością, wstała, udała się do małej łazienki, gdzie opróżniła pęcherz – zabawne, po wszystkim czuła, jakby wypiła trzy szklanki wody – obmyła twarz, przeczesała włosy, a następnie spryskała ciało wodą toaletową z przemytu, chcąc zamaskować towarzyszący od chwili masturbacji kwaśny odór wstydu wymieszanego z potem. – Dwie kwestie. Co ma do rzeczy pełny pęcherz z masturbacją oraz dlaczego Kimiko się tak nałogowo poci?
Rozgniewałabyś go bardziej, odcinając mały narząd skryty tam, na dole... – bo penis to słowo tabu.
Niedojrzałość głównej bohaterki
osiąga apogeum w momencie, w którym nie chce spać na łóżku, bo wcześniej
masturbowała się na nim. Postanawia zasnąć na ziemi w ramach swojej pokuty.
Przychodzą jej do głowy różne wizje, w których okalecza swoje podbrzusze i
obrzeza się niczym Masajka nożem do steków, wyobrażając sobie od razu, że Chase
uprawia z nią potem seks, a ostatecznie po wszystkim pozwala jej się wykrwawić.
Czemu od razu nie pomyślała o samobójstwie? I dlaczego myśli po
czynach, na dodatek myśli tak rozbieżnie, że zaraz znów zacznie się
masturbować? Wszak przed chwilą liczyła na to, że może przeleci ją jakiś koci
wojownik. Pewnie nie powinnam streszczać w tym momencie opowiadania, ale… chcę,
abyś zobaczyła, jak absurdalnie to wszystko brzmi. Jak bardzo Kimiko jest
płytka i nielogiczna. Nie ma drogi, która by ją prowadziła, którą czytelnik
mógłby z nią podążać, rozumiejąc ją i wczuwając się w nią, by jej chociaż
trochę współczuć. Nie znam motywów jej cudacznego drama-zachowania, które
tworzyłyby spójną całość będącą jej obrazem w mojej głowie. A przez to jak ona
strasznie mnie irytuje! Pieprzona Merysujka, która nie ma żadnych wad, jest
tylko w tragicznym położeniu, ale w sumie dostaje orgazm za orgazmem, więc
wszystko jest koniec końców z nią okej. Jest biedna, poniewierana, poniżana, a
narrator i tak stoi za nią murem, chociaż to naprawdę bierna postać, która nie
robi NIC, by zmienić swoje położenie, tylko liczy na cud. Ale sama nic nie
zrobi, nie podejmie żadnych środków. Potrafi tylko płakać albo myśleć o seksie. I wiesz, co jest najgorsze w
tym wszystkim? Że, pisząc o Merysujkach, nie zna się umiaru, więc będziesz
ciągnąć tę historię przez czterdzieści rozdziałów, nie wiedząc, kiedy ją
skończyć. Bo Kimiko zawsze będzie się mogła rozmyślić. Zawsze będziesz miała opcję – teraz Kimiko
myśli, że Chase jest zły, o, a teraz jednak, że dobry. I ta chora sytuacja może
trwać właściwie do momentu, w którym ci się nie znudzi. Opowiadanie nie ma żadnej
głębszej fabuły, donikąd nie zmierza, jakbyś nie miała na nie planu, wątek
konspiry zostaje stale chamsko pomijany na rzecz seksów i wyrzutów sumienia po
seksach. To jest po prostu nudne.
Ledwie zdusiła jęk pełen
zniecierpliwienia, gdy palce jego dłoni musnęły spragnione – jak widać
niezależnie od pory dnia i okoliczności – miłości łono, rumieniąc się
przy tym koszmarnie. – A teraz z Kimiko
kpi nawet sam narrator! Dlaczego? Rumieniących się palców też jeszcze nie było.
Fabuła obroniłaby się sama, gdyby
szła w przód i zmierzała do jednego konkretnego celu. Scena, w której Chase
wymusza na Kimiko spalenie fotografii, przy okazji trenując jej siłę ognia oraz
sprawdzając jej wierność, jest świetna. W sensie Chase jest świetny. Lubię
takie charaktery. Mocne, zdecydowane, pewne. Kimiko przy nim wypada na lelum
polelum, które zmienia zdanie w sekundę, właściwie niezależnie od tego, co się
wokół niej dzieje. Jest nieznośna. Gdybyś tylko potrafiła bardziej operować
postaciami za pomocą ich zachowań, ich słów, gestów, myśli, a nie jedynie
suchej relacji narratora… och, wait. Przecież ty to robisz. W scenach, w
których pojawia się Young. Dlaczego w przypadku Kimiko absolutnie ci ta sztuka
nie wychodzi? Bo nie masz doświadczenia. Napisałaś tyle rozdziałów i dalej nic.
Nie pracujesz nad warsztatem. Zaczęłaś jak zaczęłaś, od streszczeń, i dalej
lecisz tą samą metodą.
Chase jest prostszy do
prowadzenia. To zły antagonista, pewny siebie, silny wojownik, pan świata. Mówi
krótko, czego chce. Bierze, co chce. Rozdaje wszystkie karty. Jego psychologia
pozostaje niezmienna i od samego początku jest zachowana w łatwych do
rozgraniczenia ramach. Bohater jest przewidywalny i łatwo zadecydować, czy
działa logicznie, czy raczej nie jest sobą.
Kimiko natomiast to postać, która
musi się rozwijać. Dostosowywać do sytuacji, w której się znajduje, bo to z jej
punktu widzenia najczęściej wypowiada się narrator. Od początku była nijaka,
przedstawiona jako wydmuszka. Jak Bella Swan, dziewczyna bez wyrazu.
Nie poznawałam charakteru Kimiko od początku, z
biegiem fabularnym, i to spowodowało, że potem stawała się coraz bardziej
irytująca, bo robiła coś kompletnie z dupy wyjętego, randomowego, jakbyś sama
testowała na niej, co czytelnicy łykną. To sprawiło, że ona dalej stoi w
miejscu, mimo że czas akcji brnie w przód. Bohaterka niewiele różni się od tej
Kimiko, która w celi przeżywała brak tamponów. Postać nie rozwija się, w
opowiadaniu istnieje jak na razie tylko po to, by cierpieć i uprawiać seks, a
potem cierpieć jeszcze z powodu jego uprawiania i tak w kółko.
Chase odkrywa, że Kimiko
masturbowała się, więc wypomina jej to. Dziewczynie ciśnie się na usta
pretensja, że mężczyzny nie było, gdy odczuwała silną potrzebę ulżenia sobie. W
tym samym czasie myśli o nim, nazywając go potworem. Wybrałaś
sobie bardzo trudną do prowadzenia postać, bo sprzeczną. Ja wiem, co chciałaś
osiągnąć. Chciałaś pokazać, że Kimiko jest rozchwiana emocjonalnie i rozdarta
jak sosna Judyma. Da się to napisać, aby na twarzy czytelnika nie gościł
permanentny mindfuck, ale to wymaga pewnych środków. Przede wszystkim wyrażania
myśli bohatera za pomocą… bohatera, a nie narratora. I SCEN. Po drugie, aby
rozwijać postać, ona musi mieć podstawy, więc nie naprawisz jej od środka, ale
musisz się cofnąć do samego początku i sprawić, by czytelnik uczestniczył w
rozwoju bohaterki i poznał ją dość dobrze już na wstępie. Tam mamy się
dowiedzieć, że jest dziewicą i myśli jak dziewica. Tam mamy się dowiedzieć, jak
spędza czas i jaki ma stosunek do miłości, jak często wspomina i do czego ma
tendencje. Bo teraz każde zachowanie Kimiko jest dziwne, sprzeczne,
nielogiczne, niepasujące, żałosne, z dupy wzięte. Czytelnik niczego nie rozumie,
ale bierze to na klatę i czyta opko o seksach, bo fajne. Mniej
wymagający nie zada sobie podstawowych pytań i przyjmie wszystko tak, jak
piszesz. Wracając do tematu, moment, w którym Kimiko szargają sprzeczne emocje,
musi być uwypuklony. Mocno zarysowany. Jeżeli ona non stop się waha nad
wszystkim od samego początku opka, czytelnik nie zauważy różnicy i przejdzie
obok każdej kolejnej zmiany obojętnie, choćby ta była bardzo ważna. No i tutaj
wchodzi kwestia emocji. Spójrz: teraz dopiero Kimiko przeżywa coś naprawdę dla
niej ciężkiego. Musiała spalić fotografię. Jedyny namacalny dowód, że miała
kiedyś przyjaciół. Że była kiedyś wojowniczką. Ze zdjęciem była związana dość
mocno, więc scenę trzeba przedstawić drastycznie. Walczy sama ze sobą. Chce i nie
chce. Ale tobie brakło określeń, bo wszystkie dosadne określenia wykorzystałaś
we wcześniejszych dramach. To samo tyczy się scen zbliżenia. Jeżeli Kimiko
przeżywać będzie każdy orgazm tak samo, jej pierwszy stosunek nie zrobi na
nikim wrażenia, bo już brakuje ci słów, by wyrazić rozkosz, którą
przeżywa. I kombinujesz, tworząc sekretne muszle czy mapy. I wtedy będziesz
musiała wykorzystać narratora, który wyjaśni, co Kimiko ma w głowie, bo
czasowniki opisujące jej zachowanie będą dla czytelnika takie same jak zawsze i
nic z nich nie wyniesie. Zapętlasz sobie koło, bo narrator-adwokat to najgorsze, co może ci się
przytrafić. Ups! To już się przytrafiło.
– To ja proszę. Nigdy nie
widziałem kobiety robiącej tego przy mnie. – Po części mówił prawdę, ponieważ jak
dotąd żadna masturbująca się przy nim kobieta nie była równocześnie jego dawnym
wrogiem. – Narratorze! Czemu wciskasz mi,
że po części mówił prawdę, skoro kłamał jak z nut! Co ma kobiecość do wrogości?
Kobieta to kobieta. Masturbowały się przy nim, sam przyznał. Fakt, że Kimiko
była kiedyś wojowniczką, nie miał tutaj nic do rzeczy.
Wtuliła się w klatę wojownika;
woń spoconego, kobiecego ciała była słodkomdląca, a jednak podobała mu się, tak
samo jak pełen pasji ruch pocierania się o jego nogę.(…) dziewczyna leży obok niego, zarumieniona i
spocona.
– Moja piękna – szeptał, całując dłonie dziewczyny - Nigdy nie zwrócił się do niej inaczej niż smok ognia. – Ten narrator to perfidny kłamczuch jest. Jakby wciąż nie był wystarczająco nieznośny.
– Tylko ja mam być odpowiedzialny
za myślenie w tym związku? Marzy ci się rodzenie bachorów? (…) Trzeba
wyeliminować zagrożenie, rozumiesz?
Potulnie przytaknęła. Zachowywała się jak w transie. Słyszała obrzydliwe słowa, lecz zupełnie do niej nie docierały. Rozbijały się gdzieś między poczuciem winy, a pragnieniem rychłego stosunku, tak bliskiego spełnieniu jak nigdy dotąd. – O! To mi się spodobało. Naprawdę taki opis jest jasny. Dociera do czytelnika swoją prostotą i poprawnością językową (poza przecinkiem przed a). Dodatkowo opisuje naturalnie, luźno, nie rozlewa opisu na trzy akapity.
Chase wspomniał, że to, co będzie
się działo w ich związku od tej pory, jest ścisłą tajemnicą i za zdradę lub
długi język Kimiko straci życie. Oto, co nasunęło się jej na myśl:
(…) naszła ją wizja krwawych plam oraz żółtych kawałków mózgu rozbryzganych na ścianie i podłodze. – I tym zdaniem zepsułaś dobre wrażenie po ostatnim, wyżej cytowanym fragmencie. Bo Kimiko była podniecona i prędzej powinna pomyśleć o tym, jak już przechodzą w końcu do sedna sprawy, niż wyobrazić sobie coś tak obrzydliwego. Poza tym wybijasz czytelników w rytmu. Najpierw silisz się na super klimat, po chwili psując go w taki błazeński sposób.
Jeśli popełni samobójstwo, cóż –
odznaczy się to stratą, wszak jako pierwsza i możliwe jedyna osoba w ciągu
tysiąca pięciuset lat dostarczała mu takiej frajdy. Zaraz pójdzie do kotków,
wyda polecenie, by znaleźli mu dziewczynę o podobnym do Kimiko – w drugim zdaniu podmiotem jest Chase, ale brak dokładnego
określenia sprawia, że chwilę zastanawiałam się, jak martwa Kimiko może
pójść do kotków.
ZAWÓD
Nie wiem, ile minęło czasu od
wydarzeń z ostatniej notki, ale dużo się zmieniło w myśli Younga. Chociaż
wcześniej odkładał to na dużo późniejsze potem, to teraz
przyznał, że chce bez pardonu zerżnąć Kimiko. Co kompletnie nie
pasuje do sposobu wyrażania się narratora, bo nie zdarzało mu się wcześniej
rzucanie mocnych słów.
Natomiast u Kimiko nie zmieniło
się nic. Marzy o penisie Younga, ale jednocześnie nazywa swoją żądzę haniebną.
Myślenie dwóch różnych rzeczy w tym samym czasie podsuwa mi pomysł, że może Kimiko
nie tyle jest judymowską sosną, co po prostu ma schizofrenię. Inaczej jej
działania mówiłyby co innego niż myśli – lub odwrotnie. Bo na razie to wygląda,
jakby to właściwie narrator sam nie wiedział, co takiego miała w tej swojej
pustej głowie.
Po co wyjaśniasz czytelnikom,
czym jest petting? Rychło w czas, skoro Kimiko ma za sobą już jakieś
doświadczenia z tym związane. To nie jest encyklopedia ani nie prowadzisz
wychowania seksualnego. Jeśli już chcesz edukować czytelników, to nazwij to i
pokaż opisem czynów.
Niczym kochankowie, wśród
własnych westchnień i jęków, doprowadzą się wzajemnie do szczytowania, które
zostanie zwieńczone – a wiedziała to ze stuprocentową pewnością – jej
nabrzmiałym wdzięcznością krzykiem oraz jego spuszczeniem się w środku. Niczym kochankowie? –Czyli oni tylko uprawiali seks jak
kochankowie, ale tak naprawdę nimi nie byli… Nie. Skąd.
Bardzo chciała zbadać, czy odczuje ciepłą ciecz zalewającą mokre
od śluzu łono. – Łono. Ł O N O.
Kontemplowanie nowych, mających
rychło nadejść doświadczeń pomagało szybciej przekroczyć granicę oddzielającą
krainę snów od jawy – ten sam narrator w tym
rozdzialiku używa słów takich jak rżnąć oraz kontemplować.
Łono oraz ostry seks. To mieszanie stylów (naruszenie
zasad harmonii stylistycznej). Pod to zalicza się tez nadużywanie
poetyzmów wpływających na kwiecistość. Nie wiem, czy nie czujesz, że coś tu nie
gra?
Jeśli w porę nie zdążyła uchylić
drzwi, lwiątko znaczyło teren pokoju moczem, a czasem czymś gorszym. – A jak je uchylała, nagle przestawało mieć wszystkie
potrzeby fizjologiczne.
Nawet największe niewolnice
seksualne mają coś poza wielką, nieustającą chcicą. Mają inne potrzeby, myśli,
marzenia, cele, plany na spędzenie dnia. Podejrzewam, że robią w swoim życiu
coś jeszcze, prowadzą jakieś życie wewnętrzne poza seksem lub myśleniem o
seksie i jego wszystkich możliwych odmianach. Kimiko już nie jest nawet
wydmuszką. Teraz to inkubator, który najchętniej przyjąłby każdą ilość
książęcej spermy, jak gdyby Chase rozdawał ją na kartki. W czasie zwykłego
treningu siły wojowniczki ognia książę dotknął jej uda, a na jej ciele: od razu pojawiły się czerwone
plamy. WTF?
(…) spojrzenie młodą ko kobietę – kobietę;
Nie omieszkał skomentować jej zachowania:
– I co, czym się znów podnieciłaś?
Zdecydowanie brały ją we władanie
schizy. – Schizy? Serio?
Narrator wychodzi na niedojrzałego. Schizę to mam ja, gdy czytam to opowiadanie
i wyobrażam sobie setki sposobów na wymiganie się od tej roboty. Łącznie z wyrzuceniem
laptopa przez okno.
Natychmiast podeszła do trzeciej
dziewczyny, odruchowo biorąc potężny haust czystej wody, która miała za zadanie
zniwelować nieprzyjemny smak w ustach, a jaką Young w swej powszechnie znanej
wielkoduszności ofiarowywał świeżo upieczonej prostytutce w zamian za grzeczne
zażywanie lekarstwa. – No nie przesadzaj. Nie rób
z niego takiego wielkiego badassa, który łaskawie pozwala swojej niewolnicy
napić się wody po zażyciu środka antykoncepcyjnego. Po prostu takimi
komentarzami przekolorowujesz postać i całą scenę, w której bierze udział.
Czasem odpuść. Nie musisz powtarzać co każdy jego krok, że mężczyzna jest
przesiąknięty złem.
Próbowała sobie tłumaczyć, że
przecież już małolaty chodzą do ginekologa, co zresztą naturalną rzeczą jest
(...) Chase chyba by śmiechem ją później zabił – szyk.
– Moja pani, zrelaksuj się – Kimiko miała być określana tylko mianem smoka ognia. Mam
nadzieję, że to celowa zmiana i rozwój postaci, a nie fakt, że się zapomniałaś.
Rozdzielił nogi dziewczyny od
siebie, torując sobie drogę do tego, z czym oboje tak ochoczo lubili szaleć. – Kolejne słowo tabu: cipka. Dlaczego narrator może używać
słów: rżnąć i kutas a wagina nie przechodzi
mu przez gardło?
(…) zerkając co rusz to na pokrytą czerwonymi plamami twarz – nadpotliwość Kimiko zmieniła się w plamicę. Biedaczka! Całe
życie pod prąd. Biednemu i piach w oczy, i ch** w dupę.
W środku Kimiko wszystko aż
krzyczało z bólu, wołało, by ktoś dokończył dzieła – zaspokoił wzbudzone łono.
Syknęła z oburzenia. Jakże mógł przerwać w takim momencie? Chciała szczytować,
a wyrachowany, lubiący poniżać przy każdej nadarzającej się okazji książę,
wpierw ją pobudził, a potem przerwał.
– Koniec zabawy – oznajmił najspokojniej w świecie, splatając ręce na
plecach. – Naprawdę, narrator nie musi się wysilać, aby z całych
sił pokazać mi, że Chase jest okrutnym stręczycielem. Po pierwsze dlatego, że
sama sobie to mogę wywnioskować z jego czynów. A po drugie dlatego, że Kimiko
podniecają takie klimaty.
Kobieta upadła na podłogę, nawet nie próbując zakryć kimonem ceglastoczerwonego krocza – ty wiesz, jaki to jest kolor, prawda? I co, tam też miała plamy? Na boga, powinna iść do lekarza! Przecież podniecenie nie sprawia od razu, że skóra staje się czerwona. Owszem, policzki mogą być zarumienione, okolice bikini również. Ale to, co ty wpisujesz… ach, nie chce mi się kolejny raz komentować.
Koci niewolnik potrząsnął łbem – natychmiast dopadał nic nierozumiejącego smoka ognia, zupełnie niezdającego sobie sprawy, jak bardzo rozsierdził swego władcę. Bez zgody księcia sięgnęła po przyjemność, wykorzystując moment, gdy stracił czujność, gdyż nie przewidział śmiałej reakcji ze strony Japonki. Nie lubił, gdy coś układało się samoistnie, bez jego wpływu, lub co gorsza, wbrew planom. – W pierwszej chwili dajesz do zrozumienia, że Kimiko znów dopada księcia i bez jego zgody zabawia się z nim drugi raz. Potem zdaję sobie sprawę, że po prostu powtórzyłaś się, tłumacząc czytelnikowi to, co chwilę temu przeczytał i wyobraził sobie, jakby był ślepy albo upośledzony. Dodatkowo potrząsanie łbem kojarzy się z odmową, a jednak koci niewolnik zrobił, co rozkazał mu Chase.
Polecnie – polecenie;
problemy jak na złość nie nie chciały oddalić się – zbędne nie.
NIE TAKI GÓWNIANY DZIEŃ
a gorący ser spływał równo po wyjętych z pieca bułeczek – bułeczkach;
Głupcem jest człowiek, który sądzi, że uda mu się ujarzmić i kontrolować swój los. Możne on próbować go ukierunkować poprzez doskonalenie się i samozaparcie, lecz nigdy nie powinien być pewnym tego, co zmienna Fortuna z nim zrobi; podrzuci pod nogi kłody, zostawiając bez cienia szans na wygraną, by wreszcie dobić w momencie, gdy jej ofiara chwyci się niczym rozbitek ostatniej deski tonącego statku. – To brzmi jak mantra, którą powinniśmy sobie codziennie powtarzać przed snem. Tylko że nie działa. Narrator, między długaśnymi fragmentami o psychice Kimiko, nagle na dwa zdania staje się psychiatrą ludzkości. Pominę kwestię o tym, że kompletnie nie zgadzam się z jego słowami, bo to moja opinia; przejdę do tego, że drugie zdanie jest za długie. Poza tym piszesz, że człowiek nie powinien być pewien, co zrobi z nim los, a jednak dalej podajesz tylko jedną opcję, jakby nie było innej. Gdybyś wcisnęła w to jeszcze spójnik lub i opisała drugą bramkę, zdanie stałoby się pewnie dwukrotnie dłuższe. Lecz bez tej drugiej opcji fragment o zastanawianiu się jest bez sensu, bo nie ma nad czym deliberować. I tak źle, i tak niedobrze.
Kokon złudnej mocy smoka ognia, w jakim chciał się ukryć, ostatecznie pękł, odsłaniając ukryte za nim prawdziwe oblicze – przestraszoną, kruchą istotkę nie umiejącą już sobie radzić ze złem wokół niej, a przede wszystkim złem wewnątrz niej. – Jeśli pękł, logiczne jest, że Kimiko się odsłoniła; Ale dlaczego muszę o tym czytać, a nie mogę zobaczyć tego oczami wyobraźni poprzez najmniejszy przykład jej zachowania? Litości.
Bla, bla, bla – tak odbieram większą część tego rozdziału. Nie mam o czym już pisać, bo wszystko zostało wyjaśnione wyżej. Twoje postacie właściwie nie biorą udziału w opowiadaniu. Narrator o nich opowiada i tyle. Wszystkie istotne informacje o bohaterach wiszą u ciebie na nudnej ścianie tekstu.
Nadal jeszcze wierzyła
naiwnemu przekonaniu o tym, iż jeszcze może cokolwiek
naprawić. – A Kimiko naprawdę przejawiała
takie objawy swoim zachowaniem? Bo ja nie spotkałam się z tym nigdzie. Teraz
pewnie jest ci to potrzebne fabularnie, by czytelnicy przejęli się i współczuli
jej, lubili ją, widzieli, jak walczy sama ze sobą. Jak się męczy. Tylko że taki
opis nie nakreśli tego wystarczająco mocno. Ba! Nie nakreśli tego wcale!
Narrator coś sucho wspomina, ale nigdzie nie widziałam, by Kimiko faktycznie
wierzyła, że jest w stanie cokolwiek naprawić. I jakoś próbuje to robić. Ona
uprawia seks, pracuje w kuchni, myśli o seksie, wyobraża sobie seks, masturbuje
się, bierze prysznic i trenuje. Faktycznie. To na pewno pomoże jej naprawić
swoje życie i uwolnić się od depresji, której nie ma.
Znów przylazła do pokoju, by
sobie w nim popłakać. I będzie to robić, dopóki w scenie nie pojawi się inny
bohater, łatwiejszy do prowadzenia, który uratuje beznadziejną sytuację.
– Czemu mój smok płacze?
Nie dowierzając, drgnęła,
szepcząc imię tego, który niespodziewanie stanął tuż obok, przeszywając ją
wzrokiem pozbawionym wyrazu.
O! A nie mówiłam?! Przyszedł Chase, co było naprawdę łatwo przewidzieć, i od razu bohaterka wykonała ruch. Widzisz, jakie to opowiadanie jest przewidywalne? Tylko szkoda, że przeszywający to według PWN-u przenikający do głębi, intensywny, zwykle niemile odczuwany. Faktycznie bez wyrazu.
W kolejnej scenie ulubienicą
narratora stała się Diana (bo na słowo bohaterka nie
zasłużyła). Narrator opisuje jej przeszłość, przyzwyczajenie się do pracy w
pałacu (jakby była w nim od wczoraj) i generalnie spojrzenie na świat oraz to,
co dziewczyna ma w swojej głowie. Przewinęłam ten fragment, bo wydawał się
nudny jak flaki z olejem. Jest w nim kilka flashbacków i flashbacków tych
flashbacków, że w koncu nie wiem, czy Diana jest tu, gdzie była na początku
akapitu, czy gdzieś indziej.
Kilkaset zdań o tym, jakim
człowiekiem jest kuchareczka, nie zastąpi dowodów na to, czyli głównie scen, w
których bierze ona udział. Cały fragment powinien wylądować w koszu.
Gdzieś pomiędzy wersami moje oko
zatrzymało się na tym, że Diana rozsypała cukier, więc nie jest z nią do końca
tak samo pusto i prostacko jak w przypadku Kimiko. Ona coś robi, ale pomiędzy
jednym a drugim czynem następuje narratorskie wyjaśnienie, co chciała przez
dany ruch wyrazić, jak gdyby czytelnik nie miał mózgu i potrzebował pomocy w
wyciąganiu wniosków.
Scena z odcinaniem palców
kucharki była zaskakująca na plus. W sensie jej idea. Bo wykonanie jest
fatalne, biorąc pod uwagę, że siekiera z ciężkim ostrzem nagle stała się
toporkiem, który przecinał powietrze ze świstem. Miało być pewnie jak w filmach
Tarantino, ale na końcu nie dowiadujemy się, ile palców straciła bohaterka i
czuję się, jakbyś przerażona swoim własnym pomysłem uciekała od drastycznego
opisu i natychmiast zaczęła inny wątek. Nie po to przygotowuje się podwaliny
dla naprawdę przerażającej i emocjonującej sceny, by ją banalnie przerwać.
Na dodatek w kolejnej scenie
pojawiają się postacie Pierwszego Głosu i Drugiego Głosu. Narrator do tej pory był w
dziewięćdziesięciu procentach wszystkowiedzący, a nawet przepowiadający
przyszłość, więc nie rozumiem, dlaczego silisz się na sztuczną tajemnicę, skoro
on wie, kim te Głosy są. Tym bardziej, że niewiadoma przestaje nią być zaledwie
kilka linijek niżej.
Ach, no i jakby tego było mało,
grupka rebeliantów oznajmia, że Diana straciła mały palec, ktoś ją pocieszył,
ktoś inny zaproponował wstąpienie do nich (podejrzewam,
że do konspiry). Tak po prostu. Bez żadnych pytań, bez zawahania. I dlaczego
rebelianci tak sobie paradują po lochach i zgarniają pierwszą lepszą ofiarę
kocich wojowników? A czy to nie ryzykowne, krzyczeć w takiej sytuacji (bo w
dialogu pojawiają się wykrzykniki oznajmiające wysyczanie słów)? Gdzie
logika?
SZACUNEK
Również tego dnia Kimiko i Diana
nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa – Dlaczego również? Przecież wcześniej zdarzało im się
rozmawiać.
Jak to… Diana drapała się po
zagojonej ranie? To ile goi się rana po odcięciu palca? Ktoś ją w ogóle
pozszywał? Bo w poprzednim rozdziale było napisane, że rebelianci założyli tylko
opatrunek. Nie wiem, nie znam się, ale podejrzewam, że w takim przypadku trochę
gazy i jodyny może nie wystarczyć.
Obawiam się, że znów mam do
czynienia z timeskipem, ale zawsze wprowadzasz go tak kaleko, że właściwie nie
wiadomo, o co chodzi.
Kimiko – zgodnie z nabytą w
niewoli pełną bezwzględnego zimna naturą – podchodziła do diametralnej zmiany w
relacjach ich obu z obojętnością. – Tak. Jej
zimna natura objawiała się podniecaniem, gdy tylko Chase pojawiał się na
horyzoncie, albo histerią, gdy siedziała sama w pokoju i wyła w poduchę.
Normalnie królowa lodu z niej.
Przysięgła, iż będzie
usłuchanym, potulnym smokiem, odpowiadającym oczekiwaniom Chase'a.(...) // –
Zapieprzaj po nie na jednej nodze – dodał sucho, skacząc po programach. –
Zapamiętaj drogę; kot już się oddalił. // Zmrużyła groźnie oczy. // „Faktycznie,
duży problem pstryknąć palcami i kazać mu tu przyleźć z powrotem!”. – Kto
obiecuje w swoich myślach poddaństwo Youngowi, a zaraz potem kwestionuje jego
decyzje? Czy to ptak?
Czy to samolot?
Nie!
To Kimiko.
Dzięki morderczym treningom pod
okiem najwspanialszego wojownika wszech czasów – odnoszę wrażenie, że narrator jest równie mocno zakochany w Youngu
jak Kimiko. Wszechczasów piszemy łącznie;
Możliwe, że gdyby nie pośpiech,
dostrzegłaby zarys ukrywającej się za półkami pary, chcącej najwyraźniej
zamaskować kiełkujące uczucie przed zawistnymi, a może i pogardliwymi
spojrzeniami osób, którym pałacowe środowisko wywróciło postrzeganie spraw do
góry nogami oraz ukierunkowało na bezmyślne zaspakajanie prymitywnych żądz;
zaślepiło serca na cichy głos dobra słyszany tylko przez nielicznych
nieszczęśników, rozbitych na oceanie zepsucia podległego siłą zła.
Japier****. To jest po prostu złe. Złe na tylu płaszczyznach, że naprawdę
ciężko mi pozbierać myśli i zacząć komentarz. Dlaczego sugerujesz, że wszyscy w
pałacu są zawistni, pogardliwi i przesiąknięci złem do szpiku kości? Dlaczego w
każdym zakamarku dworu ci wszyscy niegodziwcy potajemnie uprawiają seks? O,
Sodomo i Gomoro! Dlaczego ktoś, kto słyszy cichy głos dobra, miałby
być nieszczęśnikiem rozbitym na oceanie zepsucia? Czy, skoro już
się w nim rozbił i w nim tonie, to nie powinien tym złem przesiąkać? Czy
określenie ocean zepsucia już wystarczająco nie daje nam do
zrozumienia, że chodzi o coś niedobrego i trzeba go dopieszczać siłami
zła? Dlaczego to zdanie jest takie długie?
Na końcu tego akapitu Diana
wykrzykuje: Koleżanka?!, gdy Nefriam
pyta ją, czy przechodząca kobieta przypadkiem nie była jej znajomą. Czyli seks
z kucharką był słaby na tyle, by mężczyzna zainteresował się pierwszą lepszą
przechodzącą obok babeczką, a główna bohaterka opka nagle ogłuchła w
niewyjaśnionych okolicznościach, by nie dosłyszeć krzyku zaledwie kilka metrów
od siebie.
W
międzyczasie Chase Young stał się posiadaczem dwustucalowego telewizora. Serio.
Policzyłam sobie, że miałby on przekątną niewiele ponad pięciu metrów. Od tego
momentu to, co się dzieje w pokoju księcia, jest niesamowicie głupie i kłóci
się z wizją, którą przedstawiasz na początku opka. Wtedy pisałaś o zgliszczach,
o rzeźniach na niewinnych. I o potężnym, niewzruszonym księciu, który chwali
się swoimi trofeami i uwielbia napawać się swoimi sukcesami. Mam wrażenie, że
teraz zmieniłaś poważną, przytłaczającą i żałobną rzeczywistość w przerysowaną
parodię z kreskówki. Mianowicie dowiadujemy się z odbiornika, iż powstaje właśnie
kolejne muzeum na cześć Younga, do którego mogą sobie przyjść rodziny z dziećmi
i oglądać projekcje filmowe o wspaniałym władcy świata. On sam dodatkowo
przyznaje, że jeden z archeologów odnalazł starą matę, na której Chase podobno
po raz pierwszy uprawiał seks. Kanał telewizyjny nazwałaś HeylinSat, a koncern
medialny – Heylin Broadcasting Corporation. Dziecięcy kanał rozrywkowy – Hey
Kids. Jakby tego było mało, Younga znudziły informacje i
stwierdził, że woli pooglądać… kreskówki.
Akurat natrafili na reklamę soków
KittyPlay gwarantujących zdrowy rozwój dzieci dzięki witaminowej mocy marchewki
i owoców. Maskotką marki był oczywiście pluszowy koci wojownik ubrany w trampki
i koszulkę z nadrukiem: HeylinKitty.
Parodia. No po prostu parodia.
– Hej, a o „Prawdziwych
Przygodach Smoka Wawelskiego” słyszałaś? – Hej! A o czymś takim jak logika słyszałaś?
Akcja nie dzieje się w Polsce. Nikt nie będzie nadawał za granicą słabo
zanimowanych komunistycznych produkcji puszczanych w okresie PRL-u. Cała
historia chińskiego smoka – który osiadł w Krakowie i zaprzyjaźnił się z
królewną, w czasie gdy w Polsce każdy dymał, co tylko się ruszało – była
żałosna. Tak samo opowieść o kreskówce, na której podstawie piszesz farfocla.
Proszę o dojrzałość, chyba że odechciało ci się pisać pomieszany erotyk i
przebranżowiłaś się na kabarety.
– Anime? – Zduszony szept, choć
zdradzający, iż nadal zafrasowana, ujawniał nutkę zaintrygowania tym, jakież to
heylińskie propagandowe niespodzianki kryją się pod hasłem produkcji z kraju
kwitnącej wiśni. (...) Xiaolion Showdown.
Xiaolin nie ma nic wspólnego z anime ani stereotypami animacji
japońskiej. To przykład amerime (amerykańskiego serialu animowanego).
I na tym zakończę kwestię na
temat tej notki. Była słaba, nudna, nieśmieszna, przerysowana i męcząca. Nie
spodziewałam się takiego odmóżdżenia. Rozdział został dobity na sam koniec
przez wątek niespodziewanie rozkwitłej miłości, która pojawia się między
Nefriamem a Dianą. Cieszę się, że rozwijasz poboczne wątki.
HONOR I LOJALNOŚĆ
Przyjrzała się dokładnie
uwięzionemu w szkle obliczu Japonki – dlaczego
od razu uwięzionemu?
Wystarczyłoby odejść od lustra…
rety;
Przedmiot kupna i sprzedaży
stanowiły głównie artykuły kosmetyczne, a okazyjnie gry elektroniczne. – A te gry co?
Oderwał wzrok od przecinających
powierzchnię zaparowanych szyb wodnych cieków – cieki zawsze są wodne, więc popełniłaś pleonazm. Poza tym to http://sjp.pwn.pl/sjp/ciek;2449104, a tobie pewnie chodziło o zwykłe ściekanie kropel po szybie;
pokrywałaś je ohydną zieloną
farbą, albo co gorsza, różową – zieloną farbą
albo, co gorsza, różową;
– Chciałam ci się podobać...
(...)
– Ach tak... Czemu?
– Bo nie chcesz mnie bzyknąć! (...) Masz inne kobiety?
Nie rób mi tego! Naprawdę nie
wiem, jak to skomentować. Generalnie fragment ten pokazuje, że nie pracujesz w
żaden sposób nad poważną powieścią psychologiczną prowadzoną na lini fabularnej
w erotycznych klimatach BDSM. Ale piszesz żałosny farfocel o niestabilnej
emocjonalnie masochistce z syndromem sztokholmskim, której każda kolejna
wypowiedź jest coraz bardziej nielogiczna, pusta i doprowadza do śmiechu. Z
drugiej strony nie powinnam zbyt wiele wymagać od bohaterki, która nie posiada
mózgu. Tylko że ty tego nie tworzysz specjalnie, z premedytacją. Bo nigdzie nie
przeczytałam o tym, byś pisała parodię.
Tak naprawdę wciąż popełniasz
jeden i ten sam błąd. Cała ocena to opis tego jednego błędu, który psuje
dosłownie wszystko. Chodzi o niekonsekwencję. Na początku miałaś dobry start
(nie wierzę, że to piszę, ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że każdy
kolejny rozdział będzie coraz słabszy), jakąś główną bohaterkę, konkretnie
nieokreśloną, aby dać czytelnikowi możliwość poznania jej i sprecyzowania swoich
uczuć odnośnie tej postaci. Pojawiły się pewne sytuacje, wprowadziłaś innych
bohaterów. Istniała w tej powieści linia fabularna i chociaż nie wykorzystałaś
w żaden sposób jej potencjału, to jednak przedstawiałaś za jej pomocą swoją
wizję. Ale mimo że masz ją w swojej głowie, za nic nie potrafisz w przystępny sposób ukazać jem czytelnikowi.
Lub robisz to fatalnie – bez scen, pisząc samymi streszczeniami i operując udziwnionym niekonsekwentnym narratorem. Doceniam generalny zarys fabularny, ale to za mało. Zauważ też, że nie chcę cię w żaden sposób demotywować. Po prostu naucz się opisywać
dobrze rozplanowany świat. A żeby on taki był – musisz go dobrze zaprojektować. Przemyśleć.
Czy dana postać wypowiada się w
sposób logiczny, zgodnie ze swoim kręgosłupem moralnym, doświadczeniem
życiowym? Czy w tak ważnym momencie dla fabuły, w którym Kimiko wciąż zaklina,
że staje się suką dla swojego pana, powinna wypowiedzieć taką i taką kwestię?
Czy widząc Younga już wcześniej z innymi kobietami, słowa wykrzyczane przez
Kimiko powinny mieć prawo bytu? Czy farbowanie włosów któryś raz z kolei (co
nigdy nie przynosiło efektów) było dla niej mądre? A jeśli doszliśmy do
wniosku, że nie, to w końcu jak mam, do jasnej cholery, polubić tę skrajną,
pustą ofiarę syndromu sztokholmskiego? Przecież Chase torturował ją, bawił się
jej kosztem, wywołał w niej lęk i samotność, zastraszał na każdym kroku, grożąc
śmiercią, i ostatecznie pogardzał, zmuszając swojego podwładnego, by opróżnił
na niej swój pęcherz. A ona godzi się na to i wykrzykuje mu prosto w twarz
pretensje: nie chcesz mnie bzyknąć! Cudownie, kutwa.
Miłość po grób! To się nazywa patologia. I być może miałoby to ręce i nogi,
stało się poważnym i godnym uwagi opowiadaniem psychologicznym, gdybyś
przedstawiła wszystko w bardziej przemyślany sposób. By Kimiko rozwijała się, a nie przyjmowała randomowe cechy bez pokrycia. Aby każda myśl bohatera
miała swoje odzwierciedlenie w jego zachowaniu i konsekwentnie kreowało to
przyszłość aż do punktu kulminacyjnego, a potem sensownego zakończenia – potrzebny jest plan na postać i prowadzenie jej. U
ciebie wszystko chaotycznie ujawnia się w akcie desperacji pt. Trzeba przecież jakoś ruszyć
akcję w przód.
Gdybyś była moją narzeczoną, nie
prostytutką, i miałbym absolutną pewność, że jesteś tą jedyną, przeznaczoną mi
ukochaną, z którą przejdę przez życie, analogicznie, rok w tą, czy w tamtą,
również nie robiłby mi problemu. Tylko musiałaby stać za takim postanowieniem
wyższa intencja, cel. (...) Owszem, lecz jak już wspominałem, dla mnie dziwka
nie jawi się jedynie jako narzędzie, które napełniam spermą. Pragnąc twojego
towarzystwa, wyrażam ochotę nie tylko na seks, ale i coś więcej. Że mnie
zabawisz, zachwycisz, że będę z tobą mógł porozmawiać, podroczyć się. Te
i n n e kobiety są tylko na chwilę (...) tym mnie kręcisz (...) Oczy.
Drugich takich w całych Chinach nie znajdę. Równie niebieskich, jak ściany
pałacu, w którym mieszkamy. Tak niebieskich, co kolor szat, jakie nosiłem
jeszcze w Klasztorze.
Zepsułaś Younga. Ostatnio w
rozmowach wciąż wypowiadał zimne Smoku Ognia. W każdym jego
opisie narrator emanuje do niego nienawiścią, nastawiając wszystkich przeciwko
niemu i starając się nieudolnie udowodnić, że co by Chase nie zrobił, to i tak
jest totalitarnym władcą bez serca. A tu nagle wyjeżdża z takim czymś! Albo spieszy ci się do
opisywania seksów, albo do ożenku. Pisanie opowiadania nie polega na rzucaniu raz na jakichś czas mocnych
dialogów, które z dupy kierują czytelnika na inny tor. Teraz nagle Chase jest
całkiem sympatycznym romantykiem. Niby czytałam wszystko pomiędzy tą sceną a
wydarzeniem sprzed kilku notek, gdy kazał słudze odlać się na na nagą Kimiko.
Nie widziałam natomiast, by jego sposób myślenia i działania zmieniał się
miarowo, pod wpływem dozowania informacji o nim i rozwoju uczuć w stronę Kimiko. Ty po prostu zrobiłaś: BANG! I
to jest. Update: Chase Young jednak nie jest bydlakiem. Ale pytanie
brzmi: DLACZEGO?! Przecież nic nie zrobił w kierunku, by się zmienić?!
REWELACJE
Do tej pory akcja się wlokła,
mieliśmy do czynienia z przeskokami czasowymi, wieloma niewyjaśnionymi
kwestiami, nowymi wątkami. Wszystko działo się w tempie ślimaczym, ale szło,
miałam nadzieję, do rozwiązania wątków. A w tym rozdziale namnożyło się ich
okropnie, poznaliśmy nowych bohaterów, przed Kimiko otworzyła się szansa. Tyle
jednocześnie! Nie jestem przyzwyczajona do takiego sunięcia. Ale to dobrze,
tylko szkoda, że tak mocno. Spróbuj tempo tego rozdziału przelać na wszystkie
poprzednie nudzące notki.
Co do możliwości Kimiko… dostała
propozycję pozbycia się Younga raz na zawsze. Wahała się, źle spała, ale na
okazję ostatecznie przystała i otrzymała fiolkę z trucizną. Niewiele znalazło
się tu przemyśleń i nie jestem przekonana (again), czy nie powinna się czasem
oburzyć. Przecież chciała, by uprawiał z nią seks! Marzyła o tym, by sypiać
przy jego boku, w jego komnacie. Na pewno wyobrażała sobie ich ewentualną,
świetlaną przyszłość, gdy wiją sobie gniazdko. Bo przecież aż z niej biły
przywiązanie i zafascynowanie. A ona? Nic. Najmniejszego ale. Popłynęła z prądem, mając w tyłku swoje uczucia jeszcze z
poprzedniej notki. Zero konsekwencji.
Porozmawiała też z prostytutkami
księcia, które odrobinę ją połechtały, więc tym bardziej poczuła się
dowartościowana. Chciała tego i wiedziała, że potrzebuje oparcia w Youngu,
jeszcze zanim Nefraim pojawił się w jej pokoju z trucizną. Nie powinna więc tak
po prostu go słuchać. Dlaczego ona zawsze musi znajdować się w sytuacji, w
której ktoś jakoś z nią postępuje, manipuluje nią, a Kimiko jedynie potakuje i
działa w totalnie bezmózgi sposób? Co jej rzuca los, to ona bierze w ciemno, a
potem płacze. To nudne. Losowe i do niczego nie prowadzi. Jak ja mam chcieć
czytać o tej kukle?
INERCJA
Jego znakomite wyczulenie na kłamstwa kazało dla własnego dobra
ograniczyć odpowiedź do wyartykułowania spomiędzy bladych ust – może mi ktoś wytłumaczyć, jak wyczulenie może cokolwiek
rozkazywać?
Jakże miała rozkoszować się pieszczotami, które serwował
Kimiko w to oto późne popołudnie – gdy leżeli razem w łóżku sypialni
przylegającej do kuchni – skoro serce przepełniały wątpliwości oraz strach,
jakich źródła za nic nie pozwoli mu odkryć?
Widzisz, oto kolejny błąd z półki
tych najczęściej popełnianych. W zdaniu, w którym piszesz o emocjach i
uczuciach dziewczyny, informacja o położeniu sypialni jest po prostu do kitu.
Kilka literek tworzy sztuczny tłum, przedłużając niepotrzebnie zdanie i
wybijając czytelnika z klimatu. Tak właściwie nikogo nie obchodzi w tym
momencie, gdzie się ta sypialnia znajduje.
– Boisz się – stwierdził pełnym
rozgoryczenia głosem, zabierając palce z suchej muszelki dziewczyny, śmiało
mogącej w tym momencie konkurować z Saharą. – No na pewno. Sahara ma 9 064 300 km². Chcesz mi
wmówić, że cipka Kimiko była większa i bardziej sucha? Specjalnie weszłam sobie
na Wikipedię, by poszukać powierzchni, a tam co? W niektórych miejscach
znajdują się oazy z dostatkiem wody i bujną roślinnością. Nie chcę
sobie wyobrażać bujnej roślinności okolic bikini Japonki. Ja
wiem, że miała być metafora, ale wyszło zabawnie.
– Boję się... – zaczęła, nie
będąc do końca pewna, jaką bzdurą chce go nakarmić. – Że mnie opuścisz. –
Spuściła oczy, modląc się, by kupił tę po części porywającą się z
prawdą wymówkę.
O, święty Barnabo! Younga nie
było dwa tygodnie z powodu jakiegoś tam mało istotnego wyjazdu, z którego
przywiózł Kimiko drogie prezenty. Narrator poinformował mnie o tym łaskawie
przed momentem. Kiedy relacja głównego pairingu rozwinęła się na tyle, by
bohaterowie rozmawiali w taki sposób? Nie opuściłam przecież ani jednej notki.
Ani jednego zdania. To się robi powolutku jak Moda na Sukces. Dużo kłótni,
seksu, rozstań i powrotów. Tylko że Kimiko miała być seksualną niewolnicą. W
którym kierunku podążasz i dlaczego tak źle? To nawet nie jest za szybkie. To
po prostu chaos.
Kimiko wyznała księciu, że boi
się o jego dalsze panowanie na tronie wszechświata. W myśli krzyczała o tym, że
buntownicy przygotowują spisek, który ma już niedługo zakończyć karierę
Chase’a. Czy gdyby faktycznie była tak bardzo w nim zakochana i świata nie
widziała poza wylegiwaniem się w jego ramionach na książęcym łóżku, to nadal
ukrywałaby tak istotny fakt, że ktoś dybie na jego życie? Nie mówię ci, co masz
pisać. Ale proszę, być podążała logicznym torem myślenia. Bo gdybyś czymkolwiek
zasugerowała, dlaczego Kimiko milczy na ten temat, jej działanie miałoby
sens... Ale to już stara śpiewka w tej ocenie. Teraz to wygląda bardziej tak, że ona milczy, bo nie potrafi mówić, a nie dlatego, że ma jakiś plan.
Kilka zdań dalej bohaterka ma
wątpliwości. A może mu powiedzieć? A może jednak nie? Nagle wróciły
wspomnienia. O tym, jak podwładny Younga odlał się na nią i jakim okropnym
władcą jest Chase. Ale chwilę potem Kimiko stwierdza coś w rodzaju: uzależniłam się od niego. Te słowa są tak
suche, że wyczuwam w nich obojętność, jak gdyby dziewczynie wszystko było
jedno. Potem kilka zdań napisałaś o tym, że jednak z tego związku nic dobrego
nigdy nie wyniknie. Ostatecznie bohaterka rozmawia z Youngiem, zbywając jego
pytania na temat jej strachu i pojawia się magiczne: łyknął bajeczkę. Czyli jednak
dopuści się zdrady i będzie chciała współpracować z rebeliantami! Aha. Przed
chwilą znowu bawiła się w sosnę Judyma, w głowie miała mętlik, kochała Chase’a
i nie kochała jednocześnie. Ale głos w jej myśli mówi: ł y k n ą ł b a j e c z k ę!!! Agrrr... !
Takich słów mogłaby użyć, gdyby planowała to od początku. Gdyby nie walczyła
sama ze sobą zaledwie kilka zdań wyżej. Nie płakała przy nim i nie wtulała się
w jego ramię. Te zdanie jest tak cwaniackie i czuć w nim takie wyrachowanie, że
na pewno pasuje do zagubionej, kruchej i niepewnej kobiety z burdelem w głowie (aż zacytuję Happysad) jak w damskiej torebce. No na bank pasuje
jak ulał.
Zaprzeczyła energicznie głową,
wtulając się w klatę mężczyzny. – Jeśli
zrobiła to jednocześnie, a o tym świadczy użyty imiesłów, to jej głowa musiała
nieźle przygrzmocić w tę klatę. Poza tym od kiedy narrator stał się taki słony?
Jakby klatka piersiowa źle brzmiała…
Suma sumarum ich związek nie przynosił korzyści – http://sjp.pwn.pl/sjp/;2525273
Scena z recytowaniem wiersza
zacna. Stworzyłaś odpowiednią oprawę z emocji i ciekawe fragmenty utworu. Mam
nadzieję, że są twojego autorstwa, a nie że spisałaś je skądśtam. To nie byłoby
w porządku.
Chase domyślił się, iż przerwa
wynika z bólu nadal kłębiącego się w duszy, nie stanowi natomiast
częśćcideklamacji – coś się stało niedobrego w tym
zdaniu. [deklamacji]
Japonka zatrzymała się w progu, lecz pozostało w niej tyle
wyniosłości, żeby nie dać dawnej koleżance satysfakcji, jakoby wygrała. // –
Dopraw sos – rzuciła oschle przez ramię.
O tej
wyniosłości sama zdołałabym się przekonać po przeczytaniu wypowiedzi Kimiko.
Uprzedzasz fakty. Psujesz niespodziankę. Zwracam na to uwagę dopiero po skończeniu
całego rozdziału. Rozmowa Kimiko z Dianą była naprawdę dobrze napisana. Luźna.
W odpowiednim klimacie. Nie wyczułam przesytu, a martwiłam się, jak daleko
pociągniesz tę wymianę zdań. Obawiałam się dramy. Łez. A tu policzek. Kilka kurw dla
smaku. Pyszota. Tylko ten zacytowany wyżej fragment felerny.
IRYTACJA
Zastanawiam się, dlaczego nie
pokazujesz czytelnikowi, że Kimiko jest naprawdę spoko główną bohaterką? Że
warto o niej czytać? Że warto się z nią utożsamiać? Narrator wciąż podkreśla,
że dziewczyna jest smutna/ma smutne oczy/zachowuje się dziwnie. W takim przypadku
Chase nie wychodzi na super przebiegłego antagonistę, który rozpozna w kimś
kłamstwo. Wychodzi na kogoś, kto widzi czyjś smutek i zwyczajnie o niego pyta.
A Kimiko nie wychodzi na kobietę, która w końcu wybrała jedną słuszną drogę i
stara się ze wszystkich sił nie zdradzić Yougowi tajemnicy o działaniach
rebeliantów. Po niej po prostu wszystko widać, dziewczyna ciągle płacze. Ciągle
się waha. Coś postanowiła, ale jednak nie. Piszesz to opko jak E. L. James
historię Greya. Do samiuśkiego końca trzymała wszystkich w niepewności, czy Ana
zgodzi się podpisać umowę, czy nie. A na końcu Ana stroi fochy i koniec
książki. U ciebie natomiast bohaterka zastanawia się, czy być w ogóle blisko
Younga. A który mamy rozdział? Nie czas na takie zagrywki, które powinny
dziać się miesiące temu. Przewidziałam, że nie będziesz wiedziała, kiedy to
skończyć? Ano przewidziałam.
Po dwudziestu dwóch notkach chyba
powinno być to już stonowane, a fabuła zmierzać do rozwiązania, prawda? Tym
bardziej, że nic się nie dzieje. Wątek konspiry porzuciłaś i tylko czasem
wspomina się plany rebelii. Chase robi sobie, co chce. Jest i nagle znika, ma
jakieś wyjazdy, które niczego nie wnoszą. Przed nimi gardzi Kimiko, a po nich
obdarowuje ją prezentami. Połowa opka to przerwy w fabule opisywane przez
narratora-reportera. Donosi, co się działo, kiedy bohaterowie nie występowali w
żadnej scenie. I najczęściej są to takie dwa tygodnie wycięte z ich kalendarza,
w których opisie podziwiać możemy jedynie ścianę trzecioosobowego, suchego
tekstu. Pokaż mi trzy książki, które były tak napisane i nie okazywały się gniotami.
„W sumie logicznie mówi”,
pomyślała, wsadzając słowa mężczyzny do reszty wytworzonej w przeciągu lat
niewoli dokumentacji archiwizowanej w grubych teczkach opatrzonych nalepkami:
„Ehe, kłamstwo, mała frajerko!” – gdyby
faktycznie istniały takie nalepki, Kimiko nie pomyślałaby, iż jego słowa mają
sens. Nie brałaby ich pod uwagę. A tak udowadnia tylko swoją ignorancję i
głupotę, bo wychodzi na to, że myśli jedno, a robi drugie.
Pamiętasz, jak chwilę temu
cytowałam fragment, z którego wynikało, że Chase Young jest przyzwoicie
wykreowaną postacią i sceny z jego udziałem z jego strony wypadają dobrze, i
wszystkie złe kwestie należą do Kimiko i narratora, który źle pełni swoją funkcję?
Bo narrator w tym opowiadaniu to już w ogóle jedna z postaci. Odczuwam jego
irytującą obecność w większości historii. Tak, także w tym rozdziale pojawiła
się ściana tekstu. Tym razem o tym, jak rozwinęła się postać księcia. Opis.
Zero jakiejkolwiek możliwości wydedukowania tego z zachowania bohatera. I na
tym etapie Chase Young także staje się źle wykreowaną postacią. Doszło do tego,
że nudziłam się na scenie z jego udziałem, bo narrator odwalił wszystko za
niego.
Uwaga do czytelników!
Nie wiem, czy poradzicie sobie z tak długim zdaniem. Żeby ktoś nie zszedł na zawał.
Nie wiem, czy poradzicie sobie z tak długim zdaniem. Żeby ktoś nie zszedł na zawał.
Cytuję:
Teoretycznie powinna cieszyć się
z drogich prezentów, wszak w pogrzebanej depresją przeszłości uwielbiała stroić
się, niszczyć włosy piankami koloryzującymi, zwyczajnie wyróżniać na tle reszty
mnichów, demonstrując wśród zbieraniny chłopców swą odmienność poprzez posiadanie
kształtujących się atrybutów, jakimi poszczycić się mogą wyłącznie
przedstawicielki płci żeńskiej. Lecz poczucie zbliżającej się straty,
nieuchronności chwili próby mającej zaznaczyć się jako ostateczny rozrachunek,
której notabene nic nie dawało gwarancji powodzenia, groźby straszliwych tortur
w przypadku porażki, nawet de facto niewiedzy, kiedy owa chwila prawdy
nadejdzie, zbijało się w huragan najczarniejszych myśli, scenariuszy
finalizujących się zwykle śmiercią całej trójki dawnych mnichów Xiaolin, o
reszcie współspiskowców nie wspominając.
Ja nic z tego bełkotu nie
pojmuję, przysięgam. Zadam więc ponownie to pytanie. Dlaczego z wcześniejszego
zachowania Kimiko nie wynikało to, że posiadanie drogich ciuchów i dużych
piersi jakoś szczególnie ją jara [tak, z pogrubienia wywnioskowałam tekst o
piersiach, ale właściwie nie jestem pewna, czy dobrze wnioskuję]? Dlaczego
narrator mi to tłumaczy w tej chwili? I w końcu, na bora, dlaczego robi to w
tak okrutny sposób?
Ileż ja muszę komórek ruszyć, aby
dotrzeć do sensu tych zdań! Olaboga! One ładnie brzmią. Z nimi się płynie, tak.
Jak komuś się nie chce myśleć, to odpłynie na pewno.
Ale o co w nich chodzi? Seria kolejnych dziwnych metafor spływa na mnie i przez chwilę nie wiem, gdzie jestem. Co to znaczy: strojenie się w depresji? Czy depresja nie polega właśnie na niechęci do wszystkiego i braku jakiegokolwiek zainteresowania czymkolwiek? Kimiko była apatyczna. Nigdzie nie było o strojeniu się, poza sytuacją, gdy Chase przyłapał ją przebraną w suknię czarownicy. No i raz zafarbowała włosy. Tyle w temacie. Gdy miała wystroić się na bal, nie chciała wyglądać jak dziwka i brzydziła się strojami koleżanek. Potem nienawidziła swojego ciała. Coś przegapiłam? Kiedy ona zdążyła tak wyewoluować? W którym kierunku chciałaś rozwinąć tę postać? Nic tu do siebie nie pasuje. Dalej:
poczucie zbliżającej się straty (...) której nic nie dawało
gwarancji powodzenia (...) zbijało się w huragan (...) myśli.
Skróciłam to jak najbardziej mogłam
i dalej jest beznadziejnie. Jak strata może dostać gwarancję powodzenia i
zbijać się w huragan myśli?
Jakim my tokiem rozumowania
idziemy, skoro w dwóch zdaniach przeszliśmy z informacji o prezentach do
zmieniania swojego wizerunku, dalej zahaczając o piersi bohaterki.
Później przebrnęłam przez ostateczny-rachunek-stratę, tak to nazwijmy,
aby dotrzeć do gróźb o strasznych torturach (ale czy ta strata nie niwelowała
takich tortur przypadkiem?) i skończyć na śmierci przyjaciół z zakonu.
DWA ZDANIA. Diagnoza: ciąg przyczynowo-skutkowy za mocno.
Dochodzę do kolejnego wyjątkowego cytatu.
Narrator o Kimiko:
Z własnej inicjatywy nie umiałaby
zdradzić planowanej rebelii; po prostu pisnąć słówkiem na temat zamachu
szykowanego w podziemiach pałacu i to tuż pod nosem księcia (w końcu pod
latarnią najciemniej), dlatego podskórnie życzyła mu – także sobie – by
przewidział zamach.
Zaraz, ona wiedziała przecież o
zamachu. Dlaczego więc życzyła sobie, by go przewidzieć? I czy ona przypadkiem
w poprzednim rozdziale nie cisnęły jej się na usta myśli: twoje chwile są policzone,
sukinsynie? Bo ja to pamiętam
doskonale.
Kilka zdań niżej już nie krzyczy.
Boi się. Chase na nią spojrzał, potrząsnął nią i przypomniało jej się, że to
nie jest jednak wybranek serca, tylko pan wszechświata i jest, bądź co bądź,
niebezpieczny. Dlaczego Kimiko, gdy sobie raz coś postanowi, nie będzie się
tego trzymać? Ja wiem, że jest jej ciężko. Ale ona ciągle mówi o podejmowaniu
decyzji. Narrator ciągle podkreśla to, opisując, jak ona się strasznie męczy i
głowi, i cierpi z tego powodu tak strasznie. I ciągle wybiera jakąś stronę, po
czym wycofuje się i wraca do punktu wyjścia. Halo! Narratorze! To nie taką
główną bohaterkę sobie wymarzyliśmy. Mamy dwudziestą drugą notkę i za chwilę
skończy się wątek z rebelią. A Kimiko dalej jest zagubiona. Nie ma na to czasu
teraz!
Kimiko ma pretensje do Younga, że
nie traktuje jej tak samo jak innych swoich prostytutek. Na prezenty narzekała.
Ale stroić się podobno lubiła. Na balu jego gejszą być nie chciała. Potem
farbowała dla niego włosy, by czuć się wyjątkowa. I była też w międzyczasie
zazdrosna o Chase’a, gdy przyłapała go z inną. Ale mimo wszystko, gdy jakaś
jego panna do niej przychodzi i mówi coś w rodzaju zazdroszczę ci, bo Chase cię
bardziej szanuje, ona nagle
zmienia decyzję i już nie chce być wyjątkowa. Teraz chcem być taka jak te
wszystkie twoje panny, księciuniu! Czy coś w ten deseń. Jeżu, ile Kimiko ma
lat? Kto ją w ogóle kiedyś nominował do tytułu smoka? Bo przecież ta postać to
chodząca katastrofa. Jak ona z takim charakterem (brakiem charakteru?) mogła być jakąkolwiek wojowniczką? Wojowniczką o co?
PRZYSIĘGA
Wita nas taki oto początek ostatniego rozdziału:
Krople wody od pierwszego dnia
istnienia wzniesionego za pomocą magii pałacu powoli, acz sukcesywnie, drążyły
w obsydianowych skałach sieć kanalików.
Skąd te krople spływały? Ze
stropu? Czy woda na piętrze wyżej przeciekała? I jak długo już Chase rządzi w
krainie? Czy nie jakieś sześć lat, odkąd mnisi przegrali pojedynek? Czy myślisz,
że sześć lat to wystarczająca ilość czasu, by kropla wydrążyła w czymś kanalik?
Bo ja śmiem wątpić w taką teorię.
Długich zdań ciąg dalszy:
Teraz skapywały cyklicznie z
mieniącego się czarnego stropu, a napotkawszy przeszkodę w postaci srebrzystej
głowni miecza wyłaniającej się z półmroku dzięki mdłemu blasku rzucanemu przez
stojący na skrzyni kaganek, rozbijały się na kilkanaście mniejszych,
rozbryzgując wkoło kropelkami nasuwającymi skojarzenie drobnych perełek
nawleczonych na niewidzialny sznurek naszyjnika należącego do kobiety o oczach
równie niebieskich co nieskażone żadnym obłokiem czerwcowe niebo, jakiego nikt
na zatrutej Heylinem planecie od pięciu lat nie widział.
Moja wersja brzmiałaby: kropla rozbryzła się na ostrzu
miecza. Ewentualnie to
wyłanianie się z mroku też dałabym radę wykorzystać. Po cholerę opisywać cały
skomplikowany proces, a potem porównać kropelki do perełek na szyi kobiety i…
opisać tę kobietę lepiej niż którykolwiek z bohaterek biorących udział w
opowiadaniu? Problem masz taki, że ładnie opisujesz duperele, a kiedy przychodzi co do czego, to główne ważne wątki i sceny (still, jakie sceny?) to nudne i niczym niezajmujące ściany streszczeń i charakterystyk. Popisujesz się, ale nie tam, gdzie trzeba.
– Mówiłem ci kiedyś, że Kimiko
była z nas najsilniejsza, pamiętasz? – zaczął, ostrożnie dobierając słowa. – Przy tej kwestii uśmiecham się sarkastycznie. Ta Kimiko? Ta,
którą poznałam w trakcie tej historii? No kto by pomyślał.
Kolejna scena akcji, a oto jej początek:
Promienie słońca wyzierającego
raz za razem zza płynących nisko po horyzoncie ciągnących się kilometrami
ołowianych chmur wydobywały z przepastnych wnętrzności biblioteki kontury półek
dźwigających ciasno ułożone książki oraz stosy sztywno nawiniętych na drążki
zwojów. Miedziane snopy przebijały się przez lśniące czystością okna,
prześlizgując wzdłuż metalowych regałów o ozdobnych spojeniach.
Wcześniej wspominałam o tym, że
większość twoich rozdziałów zaczyna się w takim ciężkim klimacie. Od
niezręcznego opisu pogody za oknem czy sytuacji, w której bohaterowie idą nocą
korytarzem. Wtedy ciągną się za nimi cienie; rankami promienie słońca nie
świecą, tylko nagle wyzierają z wnętrzności bibliotek. I teraz to się dzieje
nawet w środku rozdziału.
Właściwie nie wiem, co się w tym
rozdziale stało. Zupełnie się pogubiłam. Kimiko uczyła się spokojnie, nagle coś
sobie przypomniała. Pobiegła przeszkodzić Youngowi w jakimś spotkaniu i wyznała
mu miłość, myśląc o tym, że robi to wszystko dla przyjaciół z rebelii.
Niesamowity zwrot akcji, ale właściwie niewiele zmienił, bo nic nie rozjaśnił,
tylko bardziej namącił. W tej notce wspomnę jednak o tym, że podobał mi się
fragment, w którym Chase rozkazał wymienić swoje prostytutki na lepszy model, a
poprzednie zabić. Był w tej scenie smaczkiem, za którym się stęskniłam. Jego
wypowiedzi są naturalne i dopieszczane przez delikatne wstawki narratora. Co
mnie cieszy, bo ostatnio było często na odwrót. Zwykle u ciebie to bohater jest ledwo dodatkiem do narracji...
Już wiem, jak ta ocena się
skończy. Doszłam do wniosku, że daruję sobie podsumowanie głównie dlatego, że
każdy błąd, który zauważyłam, dość obszernie opisałam i nie ma sensu wspominać
o tym samym raz jeszcze. Wymienię je tylko pobieżnie i na tym zakończymy ocenę:
1. Przede wszystkim jest to
narracja – sposób, w jaki ją prowadzisz. Bardzo
dużo miesza (flashbacki, timeskipy, suche streszczenia), nie daje możliwości rozwinąć się bohaterom
(ściany tekstu o ich przeszłości, charakterystyki) i odbiera radość z czytania (wyprzedzanie
faktów, które dopiero mają się wyjaśnić, wyniknąć z zachowania czy dialogu;
masowe spoilery);
2. Patetyzm – srogi przeciwnik znośnej powieści. Tekst nafaszerowany seksem i
brutalnością nie idzie w parze z dekadencką prozą.
A. Z tego wynikają kiepskie
metafory. W opku o seksualnych nierządnicach nie
ma miejsca na kryształowe łzy (update: fakt, tych nie było, chociaż pewnie mało brakowało), perły w muszli kobiecych sekretów, życiodajne
płyny, cielesne mapy sekretów i tak dalej.
B. Nie wiesz, kiedy
przestać. Z tego wynikają te poplątane kolosy na kilka linijek.
3. Kimiko – od początku narrator próbuje mi udowodnić, jak bardzo jest
interesującą bohaterką, jak bardzo wartościową jest osobą. A wcale nie. Pod
względem tragizmu i drama_queen to chodząca marysujka. Jest idealnie
dramatyczna. Jej motywy nigdy nie są logiczne, nieobarczone jakimkolwiek sensem,
związkiem przyczynowo-skutkowym. Ona po prostu znalazła się w tarapatach i
musimy jej współczuć, chociaż… to bohaterka totalnie bierna, więc nawet lubić
jej się nie chce/nie da. Wychodzi na niezdecydowaną sierotę, której nikt nie
lubi, bo w swoich rzadkich myślach się wymądrza i udaje cwaną, ale narracja
pokazuje jednak przenudną sierotę, która nie podejmuje żadnych decyzji mających
wpływ na rozwój fabuły. Kimiko nie ma charakteru, jest kukiełką – tańczy tylko
tak, jak zagra jej imperatyw narracyjny. Poza tym poziom jej inteligencji
też w niektórych sytuacjach pozostawiał wiele do życzenia.
4. Chase –
druga strona medalu. Od początku narrator daje z siebie wszystko, by opisać mi
go jako okrutnego pana wszechświata, zdolnego do najgorszych rzeczy.
Niebezpieczny antagonista serii. Tylko szkoda, że ze scenariusza wynika co
innego. To w porządku koleś, no patrz: wszedł w zakład, postawił warunek,
wygrał ostateczną walkę. Dostał, co sobie zażyczył. Interesuje się Kimiko,
usuwa jej blizny, ubiera ją i czesze, uczy sztuki miłości, ona zakochuje się w
nim z miejsca. On jest dla niej całkiem miły. Daje jej nowy pokój, rozdaje
kolejne przywileje. Fakt, że gdy Kimiko ociera się o niego bez jego zgody,
robiąc sobie dobrze, karze ją i następuje pamiętna scena opróżniania pęcherza.
Ale czy nie taka była umowa, na którą się zgodziła dobrowolnie? Zdawała sobie
sprawę z tego, że ma być grzeczna. Chase to całkiem spoko bohater. Gdzie tu ten
straszny książę? I jeszcze lubi kreskówki!
5. Poboczne wątki… jednak nie istnieją (lub nie mają znaczenia). Konspira na samym
początku historii pełniła dość sporą funkcję, ale w połowie opka nagle została
zdegradowana i już tylko raz na jakiś czas pojawiała się wzmianka, co tam się
właściwie dzieje. Rozpaliłaś ognisko i nie dorzucałaś do ognia. Płomień maleje.
Ten wątek to czarny koń tej fabuły. Mógłby ją uratować, ale jest go za mało. Na
początku liczyłam na to, że będziesz poruszała ten temat częściej i głębiej
(pokażesz działania rebeliantów, rekrutację kolejnych członków, rozwiniesz
temat planowania sposobu na obalenie króla i uratowanie Kimiko). Ale okazało
się, że całe przedsięwzięcie jest tylko po to, by Kimiko miała ostateczny powód
do rozterek i… dalej nic z nimi nie robi, nie ułatwiają jej w podjęciu decyzji.
Trochę słabo.
6. Seks – ciśnie mi się na usta, że w twoich opisach: seks jaki jest
– każdy widzi. Bohaterce towarzyszą plamy, okresy, łona i nadpotliwość, a to
wszystko kończy się wygięciem się w łuk. Oczywiście Chase robi wtedy poker
face, bo przecież to jest Ten Zły. Czy to zawsze musi wyglądać tak samo i być
aż tak widowiskowe? To się większość czytelniczek zdziwi…
7. Parodia – nie daruję ci tej
sceny, w której parodiujesz Smoka Wawelskiego. No po prostu nie.
Dotarliśmy do takiego momentu
opowiadania, w którym wszystko jest na tak wielu płaszczyznach złe, że
właściwie musisz je zacząć pisać od nowa, by chociaż zmniejszyć ilość absurdu. Naprawdę cieszę się, że skończyłam tę ocenę i mogę ją
opublikować, bo w pewnym momencie pisania zaczęłam się bać, iż zanim skończę
swoje wywody (trudno pisać czterdzieści stron o tym samym, opisując jeden bubel
– ekspozycjo-streszczenio-imperatyw – na podstawie różnych przykładów), to
zdążysz opublikować kolejny rozdział. A im szybciej otrzymasz tę ocenę,
tym lepiej.
Zapamiętaj jedną rzecz: sceny,
sceny i jeszcze raz logika.
Na dzień dzisiejszy nie mogę dać ci więcej niż słaby.
Głównie dlatego, że wystawiłam już kilka fatalnych w życiu i
twoja praca reprezentuje trochę wyższy poziom. No i były momenty udane, których
czytanie sprawiało mi frajdę. Dialogi w konspirze? Ostatnia rozmowa Diany i
Kimiko? Całkiem miodzio. Początki Younga też były bardzo dobre. Generalna
koncepcja? Jestem na tak. Dwie pierwsze notki nie zapowiadały tego, że po
drodze aż tyle się spieprzy.
Życzę powodzenia w dalszym
pisaniu.
Z podziękowaniami dla Nerki, Koh, Forfeit i Leleth za betę :)
OdpowiedzUsuńgify z www.giphy.com
Proszę ;).
UsuńAle zaznaczę, że tylko początek betowałam, żeby sobie nie rujnować reputacji, jak później jest coś źle :D.
Kolejna gifowa biegunka...
OdpowiedzUsuńRaptem 50, powoli nadgifoza odchodzi. xD
UsuńAle ja pomiędzy nimi mam merytoryczną ocenkę, której treść nawiązuje do gifów. Nie widzę powodu, by nie wrzucać ich wtedy, kiedy uważam je za dostrojenie tekstu. Nie występują co linijkę, nie popadajmy w paranoję ;)
UsuńWiesz, w przypadku kiepskich opek to "dostrojenie tekstu" można zrobić w zasadzie wszędzie, więc... kiepski argument. Też uważam, że jest ich jednak za dużo, mimo że ocenka długa. Żeby tekst pomiędzy był trzecim Proustem czy drugim Joyce'em, to taka ilość migających obrazków jest po prostu irytująca i męcząca. Kilka, kilkanaście, jak ocena długa - to tak. Serio, zachłysnęłyście się tymi gifami, to miał być dodatek do ocenki, a nie coś zajmującego niemal tyle samo miejsca.
UsuńPoza tym dla niektórych wygląda to mało profesjonalnie!!!1111oneone
Ale to nie był argument, tylko pogląd, jak ja to widzę. Po prostu. Nie walczę z tym, bo to wiatrak.
UsuńTa ocena ma 45 stron a4. Chociaż dopiero, gdy Szałt policzył gify, to byłam w szoku samą liczbą. Gdy pisałam tę ocenkę, nie liczyłam ich. Wrzucałam na bieżąco, gdzie mi pasowały. Ale żaden z nich nie uważam za zbędny.
No to tu się różnimy, bo o ile kilka nieźle ilustruje fragmenty, to większość jest imo doskonale zbędna. Mogłaś to samo przekazać (i właściwie niekiedy to zrobiłaś) przez słowa.
UsuńAle jak masz wizję pstrokacizny i gifka na każdej stronie, to kimże jestem, żeby z tym walczyć. Nie moja ocenka, nie moja sprawa.
Czy ty, Skoia, sugerujesz, że maxi pomiędzy gifami nie miała merytorycznej ocenki?
UsuńA tak w ogóle to nie liczyłem tych gifów, zbyt leniwy na to jestem. Wszystko widać na podglądzie. :D
Ja tylko o swoim przypadku.
UsuńLel, przemyślałam i masz rację. Kilka jeszcze zniknęło :)
Ale BB-8 na głównej pochwalam bardzo.
UsuńA jednak wypada tego Greya przeczytać. Jesteś drugą oceniającą, która o nim wspomina, a ja nie wiem, o co chodzi i chyba mnie coś omija. xD
OdpowiedzUsuńDziękuję za poświęcony czas. Skomentuję ocenę, jak sama ten czas znajdę(może zdążę przed lutym xD).
Tak się wtrącę, że nie ma co życia na Greya marnować i warto uwierzyć na słowo, że to shit wysokiej klasy :D
UsuńPozdrawiam, Niah.
Tym bardziej muszę wiedzieć, do jakiego shitu mi opko porównują. :D
UsuńW ocence jest napisane, dlaczego równam do Greja. Więc wystarczy przeczytać wytłumaczenie, nie warto przechodzić przez całość :D Niah ma rację.
UsuńHe, jest napisane, ale co z tego wynika, jak ma się do opowiadania i na ile mi pomoże, to się zobaczy. :D Btw na bloggerze istnieje jakiś limit na ilość komentarzy? Kiedyś usłyszałam o czymś takim. xD
UsuńNic mi nie wiadomo o limcie komentarzy. Ale istnieją limity znaków wykorzystanych w jednym komentarzu.
UsuńSkoia.
Dopiero teraz zerknęłam w komentarze.
UsuńGreya przebolałam sto stron i mózg mi wyparował uszami. Do tego pracuję w kinie, gdzie na premierze tego arcy(tfu)dzieła pobiliśmy rekord dzienny. Polecam zobaczyć film i zabrać się za książkę dopiero, gdy nie zwrócisz śniadania. Przynajmniej w półtorej godziny dostaniesz zarys poziomu treści, na książkę więcej czasu zmarnujesz.
Ale... do odważnych świat należy, wiec powodzenia!
Chciałam przeczytać i skomciać ocenkę, ale potem przypomniało mi się, że Alan Rickman nie żyje i jakoś tak mi się odechciało.
OdpowiedzUsuńThat was deep maaan.
UsuńBabunia! <3 *podrzuca trochę smacznego gruzu*
UsuńCzym ty mje to tu przyprawiasz? ZA MOICH CZASÓW NIE BYŁO GLUTAMINIANU SODU I INNYCH SPULCHNIACZY!
UsuńSpokojnie, mamo, bo ci bajpasy rozwali. D:
UsuńBabciu, w trosce o twój rozruszacz, chciałem nieco ułatwić ci mielenie jedzonka. ;)
UsuńCzytam i płaczę. Ze śmiechu i zdziwienia ♥
OdpowiedzUsuńA co cię tak dziwi? :D
UsuńUwaga, zaczynam tworzyć komcia. Przyrzekam uczynić wszystko, aby jego treść została ujęta w jak najprostszym, jak najmniej zawiłym i nieskomplikowanym języku. Zdania nie będą dłuższe jak osiem słów, z czego każde z nich składać się będzie z maksymalnie czterech sylab. Jeżeli mi nie wyjdzie, pamiętaj, próbowałam. Komentuję to, z czym się nie zgadzam lub chcę wyjaśnić, z kolei całą resztę pokornie przyjmuję do wiadomości. Moje szczególnie masakryczne wpadki też omówię. :D
OdpowiedzUsuńNa dobry początek wymienię różnice między BDSM a Inną Wersją (wiedzę na temat czerpię z Wiki, BDSM-stronek oraz od psiapsiółek, które czytały Greya):
a) pejcze, kagańce, szpicruty i tym podobne gadżety – brak,
b) przemoc, bicie, klapsy, by wywołać podniecenie, rozkosz – brak,
c) wyuzdane seksy właściwe BDSM z sadyzmem – brak,
d) pluszasty pokój zabaw – brak,
e) występowanie zbereźnych, BDSM-owych haseł w rozmowach kochanków – brak (ostatecznie Chase zrezygnował ze swoich przekleństw, o czym napiszę niżej, bo nic nie dzieje się bez przyczyny. Normalnie rozmawiają, z kolei przez ostatnie rozdziały poruszają dogmaty filozoficzne i psychologiczne, których Ty nie skomciałaś albo wręcz nie spostrzegłaś),
f) w BDSM laska jest uległa i pragnie, by pan nad nią dominował i ruchał na ostro, tak? – Kimiko w rozdziale „Łaska” udowodniła, że skrycie marzy, by w seksie choć raz dominować nad Chase’em, a on, dowiadując się, był zachwycony, natomiast gdy to ujrzał na własne ślepka, aż się podjarał. Wniosek? Nie bije kobiet, żeby się podniecić. Stoi mu i bez takich wspomagaczy.
g) kary i niewolnictwo – pewnie, ale zjawisko występuje na większości szanujących się dworach, w bodaj każdym imperium, gdzie władza ma charakter rządów absolutnych. Idąc Twoim rozumowaniem, przeciętna służącą, która złamie jakikolwiek zakaz i zostanie ukarana, porównasz do laski będącej częścią rytuału BDSM? Biedna Diana.
h) bondage, odgrywanie roli, scen – brak.
i) dyscyplina? Jasne, ale wiesz, czemu Kimiko bardzo łatwo jest pozostać posłuszną? Bo tak ją uczyli od dzieciństwa (Japonia – kraj uszanowania przodków, rodziców, starszych. Uprawianie sztuk walk – a nie od dziś wiadomo, że one wpajają raz: pokorę, dwa: dyscyplinę, trzy: szacunek względem mistrza. Późniejsze mieszkanie w buddyjskim klasztorze. Dostosowywanie się do poleceń wrednej kucharki). Nie dopatruj się tu uległości charakterystycznej dla fetyszu BDSM. Nie ten rodzaj posłuszeństwa, naprawdę.
j) a może seks-ubranka? – kimono lub hanfu nazwiesz sado-maso ciuszkiem?
k) zaznaczmy, że Chase robi Kimiko dobrze, bo zobaczył, że ona jest niewyżyta, zaś te praktyki miały występować w formie po pierwsze: nagrody i motywacji, by na treningach bardziej się starała, po drugie: chciał ją upodlić, rozsyłając wszem i wobec, że mniszka ze szlachetnego klasztoru daje mu się dotykać. Istota tych działań pokrywa się z istotą głównych założeń BDSM? Nie wydaje mi się.
l) nazewnictwo: fakt, że Chase jest panem Kimi serio klasyfikuje mi opko do BDSM-owskich fantazji niewyżytych kur domowych i rozerotyzowanych nastolatek? Przecież słowo „pan” ma w tej historii wydźwięk „władca/książę/hegemon/suweren/koronowana głowa/monarcha/panujący/imperator”, nie zaś „dominujący/top/master/czyjakonisiętamnazywają”.
W świetle powyższego porównania, proszę, wskaż mi choć jeden przykład, jeden cytat, jedno uzasadnienie, za pomocą którego udowodnisz, że piszę BDSM. Jeżeli nie zbiję go swoimi argumentami, szczerze i uczciwie będę skłonna przyznać Ci rację. Jeśli natomiast nie udowodnisz mi, że Inna Wersja skupia się wokół problematyki BDSM, usuń w temacie ocenki, że to taki rodzaj fanfika, bo na ten moment rozsiewasz kłamstwo, szkodzisz mojemu blogowi (zainteresowany tematyką czytelnik ocenialni może się rozczarować, bo nastawi się na coś kompletnie innego niż w historii znajdzie), tracisz wiarygodność jako dobra oceniająca (w moich oczach na pewno), przez co odruchowo nie chce mi się brać Twojej opinii na poważnie.
Zanim przejdę do konkretów, zaznaczę, iż akcja toczy się w klimacie krajów Dalekiego Wschodu. Mimo obecnej technologii świadczącej, że bohaterowie żyją w XXI wieku, to i tak relacje między Chase'em a Kimi określa obyczajowość właściwa na długo, nim biali wpakowali się z butami do naszych skośnookich przyjaciół, niosąc ze sobą światło cywilizacji i oświaty kaganek. I to nie powinna być wiedza, którą posiedli tylko ci wtajemniczeni w realia kanonu. Czy za rzadko powtarzałam, że Chase ma 1500 lat? Nie dawałam wskazówek, że tkwi dość głęboko w duchu kultury, w której się wychował (Chiny, V wiek n. e., rola kobiety i mężczyzny jasno ustalona, czy się to komuś podoba, czy nie – stąd wynika księcia sposób traktowania Kimiko)? Że miłuje honor jako wyznacznik swej osobowości do tego stopnia, iż byłby w stanie zrezygnować z władzy, byleby zachować poczucie godności osobistej?
UsuńTo teraz analiza:
zaznaczę na swoją obronę, że od samego początku deklarowałaś, iż znajomość kanonu n i e j e s t w y m a g a n a: → Obronę? xD Jeszcze nigdy nikogo nie zaatakowałam z powodu jego nieobeznania z oryginałem. A z mojej perspektywy – owszem, to obeznanie nie jest wymagane. Nawet sobie sprawy nie zdajesz, ile czasu przy pisaniu kolejnych rozdziałów pochłania mi tłumaczenie faktów, o których każdy zaznajomiony z kreskówką wie, a o jakich muszę wspominać wyłącznie po to, żeby oceniający mniej więcej orientowali się w temacie.
Bo przecież ta podstrona to jeden wielki… spoiler. → Masz rację. Nadam jej tytuł: „jak już skończysz czytać”.
Zamiast lać wodę o tym, że poruszasz tematykę niewolnictwa i twoje opko zakrawa o BDSM, wystarczyło… napisać, że piszesz o niewolnictwie i BDSM! → A ja głupia w tej zakładce pisałam, że moje opko nie ma nic wspólnego z BDSM.
Obóz reprezentujący dobro? No, dziewczyno. Jak masz tak pisać w opku, to ja odpadam w przedbiegach. → Bo...?
Wychodzisz do czytelników z grubą rozkminą na temat, jak sobie życzysz, aby twój tekst odbierać. → Prawdę powiedziawszy ta zakładka powstała parę rozdziałów temu w 99% z myślą o oceniających (którzy, jakby się przyjrzeć, są właśnie tymi nowymi czytelnikami). Normalnie nie miałabym potrzeby jej tworzyć. Po komciach widzę, że ludzie kumają, o co się rozchodzi, między innymi dlatego, że wyjeżdżają mi w nich rozbrajającymi teoriami.
Jak można skryć się pod skrzydłami wyższych wartości? → Czepiasz się o istnieje metafory w tym zdaniu? Gdy inni obdzierają Cię ze wszystkiego – a w tym konkretnym przypadku odbierają prawo do wolności – możesz znaleźć ukojenie w wartościach, które wyznajesz, bo de facto żaden człowiek nie ma mocy Ci ich odebrać. Chyba że z nich zrezygnujesz przymuszona środowiskiem, w którym się znalazłaś, ale o tym niżej. Shit, zabrzmiało moralizatorsko i skomplikowanie.
Nie baw się w Coelho. → Nie znam pana.
Wszystkie uwagi powinny znaleźć odniesienie przede wszystkim w fabule. → He, bo znajdują. Widzę, że będę musiała tę zakładkę uzupełnić o kilka dodatkowych akapitów, ponieważ czekam w kolejkach jeszcze na paru ocenialniach. Wspominałam też wyżej, zmienię jej tytuł.
Ale nadal nie rozumiem, dlaczego mi to tłumaczysz i cechy, które powinny być uwydatnione w treści, zapowiadasz w przedmowie? Boisz się, że może ci nie wyjść? → Bałam się, że już coś mi nie wyszło przez panujące, durne przekonanie, że jeżeli o czymś piszesz, z automatu to popierasz. A spotkałam się już z takimi opiniami. :c
Sadzisz długie i pokrętne zdania. → Taki mój styl. Nawet jeśli w którymś momencie przesadziłam, zawsze mogę je skrócić. Z tego, co wiem od czytelników i innych oceniających (zgoda – reprezentowały różny poziom, a przeszłam przez Shibuye, Ostrza Krytyki, Opieprze, Mackalnie, Wszestronnych, Internetowe spisy i inne Euforie) nikt nie miał aż tak olbrzymich problemów z połapaniem się w treści co Ty. oO
UsuńTrzeba je czytać niekiedy i trzy razy, aby dojść do sedna. → Czyli sedno w nich jest, wystarczy się zastanowić. Czytać ze zrozumieniem.
Dzięki, że mnie uprzedziłaś. Teraz dojrzę na pewno… chyba że tego nie znajdę. → Był to przytyk dla dwóch osób, które zarzucały mi, że skoro piszę fika o kreskówce, to bohaterowie powinni się ganiać wokół drzewa, a ich najpoważniejszy problem to to, co zjedzą na śniadanie.
czyli wykluczasz istnienie BDSM, nie masz o nim świadomości, więc praktycznie nie wiesz, że jest, ale piszesz o nim połowę podstrony i temat zamieszczasz w swoim opowiadaniu, w którym też podobno tego zjawiska nie ma. Aha. To ma sens. → Ujmę więc jaśniej: BDSM jest tak obrzydliwe, że w głowie mi się nie mieści. Better?
Znasz to uczucie – czytasz definicję i ledwo wierzysz w to, co widzisz. Pisałam, że jesteś drugą oceniającą, która mi BDSM zarzuca (pierwszą była gimbuska z Euforii). Co więcej jakiś czas przed napisaniem zakładki, na fali jarających się Greyem koleżanek, doszło do mnie, że faktycznie takie uzupełnienie może się przydać dla choćby starych czytelników, nie tylko oceniających.
A piszesz o tym, bo? → Bo sądzę, że jakiś kochany czytelnik mógł tak mocno zasugerować się zakładką, iż wyobraził sobie pełny – a możliwe, że błędny – przebieg zakończenia. Intuicja taka.
jakie nie jest synonimem dla które → Czemu nie? :O
(…) Jakkolwiek jednak fabuła jest nielogiczna i durna – to jak to w końcu jest? Zdecyduj się. Na co mam się przygotowywać? → „Nierzadko, gdy wracam do wcześniejszych rozdziałów, żenuję się strasznie, gdyż widzę, jak miejscami są one przeraźliwie tandetne, opkowe, po prostu blogaskowe. Mam wówczas ochotę zapaść się pod ziemię. Jakkolwiek jednak fabuła jest nielogiczna i durna(...)” → Stosunek drugiego akapitu do pierwszego, którego nie przytoczyłaś, daje do zrozumienia, że pomimo moich starań, by opko było spójne, może w nim straszyć wiele utartych klisz, ostatecznie psujących obraz logicznego opowiadania, a wynikających z niedoświadczenia w pisaniu. Inna Wersja jest moim drugim opowiadaniem w życiu, a zaczęłam ją pisać w połowie swego pierwszego, którego nawet nie dokończyłam. Wiem, marne usprawiedliwienie, ale takie realia, a ich nie przeskoczę. Absolutnie zdaję sobie sprawę, że znajdą się tam irytujące momenty i sceny ocierające się o ałtoreczkowe brednie.
To nie jest Pismo Święte, abyś stosowała tak abstrakcyjny i archaiczny szyk z czasownikami na końcu zdania, przy niedopasowanym do reszty słownictwie – wrzucając chociażby odpałowe. Wyjeżdżasz z tym jak Filip z Konopi. → Po raz kolejny: taki mam styl. Lubię pisać podniośle, żeby na końcu wtrącić słowo czy dwa, które niszczą ten wizerunek, co czynię zresztą celowo. Stylu nie zmienię od tak. Jednym się podoba, innym nie. Nie da się zadowolić wszystkich, co więcej ten sposób pisania traktuje w kategoriach terapeutycznych. To mój ratunek przed nasiąknięciem kazuistycznym językiem, z jakim na co dzień muszę obcować przy analizowaniu orzeczeń sądów, ustaw, rozporządzeń ministrów i resztą w wuj nudną dokumentacją. :C Błagam, nie każ mi zmieniać stylu wypowiadania się na biurowy.
I czemu też nie uprzedziłaś, że przestajesz oceniać szablonowo? Może ja lubię punkciki, hę? xD
Mam tylko nadzieję, że patos był tu zamierzonym zabiegiem stylistycznym kreującym prolog → Był.
UsuńJest kotem czy należy do kota? → Oni są ludźmi zaklętymi w lwy, tygrysy, pumy, może jakieś oceloty się znajdą. Opisałam ich w późniejszych rozdziałach (ta, w czas doszło do mnie, że na tym etapie oceniający się nie połapią. Sorki. xD)
Ale muszę cię pochwalić za myśli głównej bohaterki. Są wyraziste, nadają jej charakteru → Dziękuję. <3 Tyle że ja opisuje jej myśli co rozdział, dlatego do tej pory nie kumam, czemu akurat tu przypadły ci do gustu, a potem paskudnie przezywasz ją Mary Sue, chlip. ;c
Czy to nie jest przypadkiem nazwa własna? → Właściwie jest to kwestia sporna. Smoków występuje niby czwórka, ale w środowisku fanów utarło się przekonanie, że w klasztorze zamieszkiwało ich sporo, w sensie inni mnisi. To tytuł określający rangę w kung-fu, nic ponadto.
Lecz czemu smokiem, a nie smoczycą? → Nie ma rozróżnienia na płeć. To wyłącznie tytuł.
ale nazywanie wody „życiodajną substancją” też pozostawia wiele do życzenia. → No wieeeem, ale kurczaczek, zabrakło mi synonimów na wodę, a z H20 nie będę się przecież wygłupiać.
Podejrzewam, że gdyby to mnie zamknięto w takim lochu bez podstawowych środków do życia, nie martwiłabym się przyszłą menstruacją, raczej przyszłoby mi do głowy, że może jej ewentualnie nie dożyję. → Częściowo masz rację, ale Ty to Ty, ja to ja, Kimi to Kimi. Ona nie wiedziała, jak teraz będzie wyglądało jej życie, jak ma funkcjonować, z kim się zakolegować. Wyrastające dziecko cechuje żywa wyobraźnia, hormony szaleją, scenariusze na przyszłość samoistnie piszą się okropne, zaś świat tonie w czerni. Należy brać pod uwagę każdą ewentualność i głowa pęka od najdziwniejszych pomysłów. Nie miała pojęcia, czy zostanie wyposażona, w co trzeba, co ma oszczędzać, o co zadbać. Z podmiotu stała się przedmiotem. Nic nie wiedziała, nic nie posiadała, była ubezwłasnowolniona. Rozkminy Kimiko wciąż uważam za jak najbardziej naturalne.
Nigdy tego nie wyjaśniłaś, po co więc ta myśl tutaj? → Aby naszkicować fakt, jak bardzo bohaterka ma przerąbane, żeby nie powiedzieć gorzej.
napisałaś to tak, jak gdyby faktycznie brak tamponu od razu wiązał się z niechybnym zejściem → Ej, ja na przykład nie chciałabym paradować bez. I to jeszcze w takim pałacu, ale o samym pałacu wypowiem się później.
że kilka kropli łez może przyspieszyć odwodnienie całego organizmu → W sumie brzmi to komicznie, ale na dobrą sprawę kto mówił o kilku kroplach? Jeśli chce się pić, jest gorąco, a jeszcze płaczesz całą noc, to kurde szklanka wody awansuje do stopnia luksusu.
Poza tym, piszesz opowiadanie BDSM, a z dupy robisz tabu? Wow → Proszę, przestań mi wmawiać coś, co nie jest prawdą. Odnośnie dupy, wiesz, na tym etapie blogowania nie chciałam brzmieć wulgarnie w ogóle. Dopiero potem stwierdziłam, że wuj, jak szaleć to szaleć.
„Może wypadałoby do wojowniczki dodać w końcu przedrostek była i przyzwyczaić czytelników do obecnego stanu rzeczy? „→ Masz rację, lecz gdybym używała tego przedrostka, to w połączeniu ze zwykłym był/była/było zagęszczenie słowa stałoby się nieznośne.
UsuńA ja właśnie czytam story i palę cigarette. Dlaczego, pisząc po polsku, nie napisałaś po prostu ciasto migdałowo-śliwkowe? → Wydaje mi się, że błąd popełniłabym, gdybym oryginalną nazwę ciacha przytoczyła w narracji. W dialogu pozwoliłam sobie „zaszaleć”, wkładając amandelpruimentaart w usta wrednej Cho. Kimi nie zna holenderskiego, przez co bardziej się skołowała (Mary Sue zwykle wszystko wiedzą i potrafią).
Poza tym nazwę tę zapisz z łącznikiem, gdyż pruimentaart oznacza ciasto śliwkowe, a amandel to migdały. → Tak pisało mi w przepisie, zatem nie zmienię tego. xD
Dlaczego nie stworzysz sytuacji, dzięki której czytelnik sam będzie mógł to wywnioskować po zachowaniu i wyglądzie Cho, tylko pozwalasz narratorowi wykładać to jak kawa na ławę od razu, w pierwszych rozdziałach? → Gdyby IW była książką, nie opkiem, w przytoczonym przez Ciebie przykładzie, owszem, mogłabym się pokusić o parę dodatkowych scen z Cho, w których taka – bądź co bądź – pierdoła urosłaby do rangi czegoś istotnego. Ale to opko, nie powieść. Sądzę, że na tym etapie dwie sceny z dokuczaniem wystarczą, by scharakteryzować środowisko, w którym obraca się Kimiko.
Ale pokaż mi to za pomocą sytuacji, w której weźmie on w końcu udział, bo do tej pory tylko zapowiadasz jego rolę. → Celowy zabieg. Opisuję bohatera, który nie miał jeszcze okazji się pojawić, byś – kiedy wreszcie wkroczy na scenę – sama zweryfikowała, jaki on jest naprawdę. W „Świętoszku” Moliera tytułowy bohater pojawił się bodaj w drugim akcie. Wcześniej inne postacie go opisywały, tworząc jego, jak się potem okazało, fałszywy obraz. Chciałam spróbować czegoś podobnego (przytaczam tytuły lektur, bo nie wiem, jakie książki czytasz, a te raczej każdy zna. Nie łącz sobie tego z zarzutem o szkolnym wypracowaniu, bo ostatnio pisałam je w gimnazjum, czyli naprawdę dawno temu).
Z góry decydujesz o wszystkim, już nie tyle spoilerując, co rzucając słowa bez pokrycia i każąc się do nich jakoś ustosunkować. Daj mi dowód, że Chase taki jest. → Nie będę Cię katować oglądaniem bajki, ale wierz mi na słowo, że w odcinku, którego zakończenie zmieniłam, świat był dosłownie w rozsypce, a sam księciuniek naprawdę paskudnym władcą.
Usuńchowa fotografię i… klaszcze w dłonie. Zupełnie nie wiadomo, dlaczego. Nie zrobiła nic, co by mogło mnie nakierować na motyw jej działania. → Jak to nie? Stwierdziła, że nie ma co rozklejać się nad przeszłością, czas wrócić do obowiązków.
To byłoby sensowne, gdyby Kimiko dopiero teraz pierwszy raz przejrzała się w tym lustrze i w ogóle pierwszy raz weszła do nowego pokoju. → Rzecz w tym, że patrząc na coś, co kojarzy się z traumatycznymi przeżyciami, mimowolnie możesz je sobie odtwarzać. Powinnaś zauważyć tu pewną sprzeczność: Kimiko sprawia wrażenia silnej i wypranej z uczuć, ale jednak siedzi w niej coś, co nie pozwala pogodzić się z rzeczywistością.
Rozdział kompletnie przegadany. → Bo opko psychologiczne (ups, coś się tematyka nie zgadza). Czytałaś „Granicę”? Tam to dopiero było szaleństwo z gadaniem. :D
Potem nagle mija pięć lat, bohaterka staje się dorosłą kobietą, a ja mam uwierzyć w to, że niczym ciekawym nie zmierzyła się przez ten czas i dlatego ominęliśmy go, by szybciej ruszyć w kierunku planowanych wydarzeń. → Jak to? Szkoliła się w tajnikach sztuki kulinarnej, by Cho nie złożyła raportowi, komu trzeba i Chase nie uznał Kimi za bezwartościową, a co za tym idzie, dostał powodów do pozbycia się jej. He, no i fakt, stało się coś jeszcze w życiu bohaterki związane z jej życiem seksualnym, lecz na tym etapie, czemu miałabym o tym mówić?
Których się boję, bo wiem, co napiszesz. → Rly? xD A uwierzysz, że w „Portrecie” sama jeszcze nie do końca wiedziałam, o czym chcę pisać? Dopiero w „Nic za darmo” zaczęłam intensywniej rozmyślać nad istotą opowiadania i wtedy wykluły się pomysły o wszechobecnym zepsuciu niszczącym bohaterów.
W tej notce w niektórych miejscach brakuje ci wcięć akapitowych. → Właśnie nie wiem, dlaczego. One mi w początkowych notkach zupełnie poznikały.
Nie jestem zwolennikiem takich krótkich rozdziałów. → Miałam głupi okres, że trzy pod rząd publikowałam co tydzień. Z drugiej to wymuszało u mnie pewną regularność.
Produkcje, które zmuszają do otwierania Googli, są kijowe. Nie zrozum mnie źle. To nie tak, że nie lubię się dokształcać. Po prostu w opisie prostego korytarza nie jest koniecznością wykorzystywanie specjalistycznego słownictwa. → A ja jestem fanką produkcji, przy których się uczę to słownictwa, to stylów architektonicznych, to zwyczajów właściwych danym kulturom itp. Nie wiadomo, czy teleturniejowym pytaniem punktowanym na milion nie okaże się właśnie pytanko o relief. Serio, za takie coś mnie karzesz? Bo używam precyzyjnych określeń, bardziej oddających charakter tego, o czym piszę? Bo zmuszam czytelników do dokształcenia się? W ocenkach wylewa się żale do autorów, że się powtarzają, brakuje im słownictwa, a gdy już ktoś serio sięgnie po synonim, to też źle. Jak dogodzić? Jak pisać? Jak żyć? xD Dodam, iż korytarze u Chase’a są wybitnie piękne i warte przynajmniej naukowego opracowania, jeśli nie dokładnego literackiego opisu.
Usuńa bliznę na jej twarzy do… sosu? Really? → Really. Chyba mamy odmienne wyczucie chwili i humoru. xD
Czy potrafisz dostrzec swoje policzki, nie przyglądając się w lustrze? → Nie, ale najprawdopodobniej potrafiłabym dostrzec podejrzane światło promieniujące z nich, bo światło nie jest pchełką, której nie widać, a zjawiskiem promieniowania.
Powinna się bać albo nienawidzić go jeszcze bardziej, bo ktoś, kto zamknął ją w lochu na kilka lat, ją dotyka. Powinna przypomnieć sobie słowa Cho, a nie się podniecać. → Ona się nie podnieciła, zacznijmy od tego, a była w szoku. Zresztą pod koniec rozdziału narrator wyraźnie mówi: „Nienawidziła go, a ten gest niczego nie zmienia. Nadal będzie myśleć o nim jak o największym wrogu. Zawsze tak będzie.” Ekhm, jakie podniecenie? Teraz napadają mnie wątpliwości, czy przytaczasz tylko to, co wygodne, żeby się czepiać i upierać przy nielogicznym BDSM (nie chcę w to wierzyć), czy przestałaś czytać ze zrozumieniem (tym bardziej nie wierzę. Przecież nie jesteś głupia).
Tym bardziej, że w twoich rozdziałach dialogów nie ma prawie żadnych. → Stosunek opisów do dialogów zawsze musi wynosić 1:1? To literatura czy matma? Do sienkiewiczowskiego opisu kwiatka na pięć stron jakże cudownej oraz miło wspominanej lektury „W pustyni i w puszczy” troszkę mi brakuje. :D
UsuńYoung nie zrobił jeszcze niczego, co świadczyłoby o tym, że jest zły. → W Xiaolin władza to synonim zła, a ktoś, kto pożąda władzy lub już ją osiągnął umieszcza się na szczycie listy wrogów publicznych. Chase ją zdobył, zatem automatycznie jawi się w oczach pozytywnych bohaterów jako zło wcielone. Ha, a w dodatku tych pozytywnych bohaterów zniewolił – czyż nie świadczy to o nim, że jest wrogiem, kimś z gruntu be?
A propos władzy (abyś mi przypadkiem nie wytknęła, że nie miałaś pojęcia, bo to wiedza, którą posiedli wyłącznie wtajemniczeni w realia kreskówki): przeważnie co rozdział powtarzam, że Kimiko cierpi na duszy, umyśle i honorze, nazywa się ździrą a także podłą zdrajczynią swego obozu, cierpi, Chase ją psychicznie dręczy, a ona cierpi i cierpi, chce się uwolnić, dostaje szansę, lecz złapał ją syndrom sztokholmski i znowu cierpi. Co z tekstu wynika? Związek opierający się na absolutnej dominacji jednej połówki względem drugiej jest, najnormalniej mówiąc, chory. IW podkreśla non stop jego szkodliwość. Jak mogłaś to przeoczyć? Pisałam wyżej, powtórzę raz jeszcze: władza=zło, ktoś to pożąda władzy=zły, a zatem związek opierający się na władzy=toksyczne zło. xD Zgoda, czasem publikuję luźniejsze rozdziały, gdzie niby jest, ha-ha, śmiesznie, ale tylko dlatego, że mnie samej by mózg nosem wypłynął od dramy bez odrobinki czegoś względnie przyjemnego. Ale nie daj się oszukać. To naprawdę bardzo zły związek! xD Wszytko wynika z treści.
Wcześniej nie zauważyłam też w Japonce braku szacunku do chociażby dwunastolatka z kuchni. A chwilę później piszesz, że Kimiko wprowadza ostrą dyscyplinę wśród bandy niekompetentnych żółtodziobów. Skąd ta zmiana? Co się faktycznie wydarzyło przez te dwa tygodnie? → Dziecko to dziecko. Starszych i mądrzejszych traktuje się inaczej, bo więcej od nich wymaga.
A mijał już drugi tydzień od tamtego wydarzenia! (...)dzień po budzącym grozę i niepewność incydencie – to w końcu w tym akapicie piszesz o tym, co wydarzyło się od razu po usunięciu blizn? Czy o tym, co działo się po dwóch tygodniach od tamtego zdarzenia? Notorycznie wprowadzasz czytelnika w błąd. Jasne, niżej wszystko wyjaśniasz, ale po co naprawiać pomyłki? Nie lepiej ich po prostu nie robić? → Dzień po budzącym grozę i niepewność incydencie Kimiko naszły rozkminy, a od czasu tych rozkmin minęły dwa tygodnie, albo dokładniej, trzynaście dni. W porządku, przyznaje, że mogłam się tu bardziej postarać.
Potem minęło pięć lat i nagle mamy babeczkę, która deklaruje się robić wszystko z polecenia księcia; chociaż, gdy była z nim sama w pokoju, w myśli nazywała go dupkiem → Kolejna sprzeczność, tak, celowa. Po pięciu latach Kimiko (pozornie) przestała się bać, stała się niby silna, wyprana z emocji, samolubna, bo tak ukształtowało ją środowisko. Ale nadal pozostało w niej coś z posłusznego mnicha, plus owa właściwa wojowniczce niegdyś zwalczającej zło nienawiść względem wroga. Taki też Kimi charakter, który staram się pokazać. Jest pełna sprzeczności, to jej cecha (cytaty na belce w 90% przypadków są debilne i niepasujące do bloga, lecz w przypadku IW przyznasz, trafnie go sobie dobrałam). Ludzie często są sprzeczni i skomplikowani. Jakbyśmy wszyscy myśleli logicznie, to wiesz, co to by było? Żadnych depresji, same słuszne decyzje, „idealne” życie.
UsuńBohaterka myśli różnie, w zależności od sytuacji, w której ją postawisz i właściwie nie wiem, jaka jest naprawdę. Podejrzewam, że dzieje się tak, ponieważ chcesz, aby jej charakter pasował do danej sytuacji. → Przy kreacji Kimiko zależało mi, aby była jak chorągiewka na wietrze; dynamiczna, zmienna wraz z rozwojem akcji, by środowisko odciskało na niej swe piętno, a każde zdarzenie – mniej lub bardziej przykre – wpływało na nią destrukcyjnie. Co w tym dziwnego?
Ale, kurczę, jednak niektóre cechy powinny dominować, określać ją, charakterystyczny tylko dla niej sposób myślenia powinien mi pomóc ją opisać. → True, i to jest właśnie jej problem z ukierunkowaniem się, bo wie, że ma być zimna, ale serce nadal pragnie pozostać dobre. Co, jeśli bohaterka sama nie wie, kim jest, jaka jest, czym ma się kierować? Nikt jej nie pomaga zrozumieć swojego zachowania, poddać właściwemu osądowi. To ją wyróżnia od jej przyjaciół z podziemi; w przeciwieństwie do nich pozostała kompletnie sama. Oni dzięki odrobinie szczęścia odnaleźli się, dzięki czemu mogli się wspierać, wzajemnie pocieszać, przypominać sobie zasady, według których żyli. Kimiko nie miała kogoś takiego, a los obszedł się z nią brutalnie. Zresztą przecież umiesz ją określać, robisz to cały czas w ocence: rozdarta babka, która zatraca umiejętność logicznego myślenia i swoje „ja”. Oto efekt życia w heylińskim środowisku. Ok, mogę to doprawić i dopieścić.
Kimiko w twoim tekście to pomylona niemowa → Kto mówi, że jest normalna? Btw: pomylona niemowa to negatywna cecha. Czemu więc Mary Sue? Mary Sue są idealne, sama tak Kimi określiłaś. Czyli w końcu jest tą idealną, czy nie?
UsuńOd razu wiemy od kogo, tym bardziej że dodatkowo wskazówka o zamkniętych oknach i drzwiach kieruje do Younga → A czytelnicy kombinowali, że to ktoś z jej rodziny albo kolegów. xD Dobra jesteś.
Czy próbujesz mi powiedzieć, że ona, przez pięć lat nosząc codziennie szamę do książęcej jadalni, wspominała wydarzenie z rozlaną zupą? Czy może akurat teraz to wspomnienie było ci potrzebne? → Nie, ona po prostu nigdy po tym wydarzeniu nie podawała do stołu. Wydaje mi się, że treść nasuwa odpowiedź. Sam Chase dziwi się na widok dziewczyny. „Osobiście chciałaś przynieść mi przystawkę?”, mówi. Przemierzając tą samą trasę co pięć lat temu, wspomnienia odżyły. He, traumatyczne wspomnienia dodajmy, bo właśnie wtedy odkryła, że trzyma w rękach miskę z truchełkiem przyjaciela pływającym w bulionie w towarzystwie marchewki i groszku. Sprezentowano jej też brzydkie szramy na buzi.
ale pyskówka do podobno – według narratora – bardzo złego, bezdusznego, mrocznego i niebezpiecznego księcia (dzięki któremu Kimiko nie jest jeszcze kocim wojownikiem i pracuje sobie całkiem wygodnie na kuchni, na dodatek bez blizn na twarzy) nie była trafionym pomysłem. I gdzie się podziało zaklinanie się Kimiko, że przecież zrobi dla niego wszystko? → Sprzeczność zachowań Japonki, o których pisałam wyżej. Ludzie pod wpływem silnych emocji zachowują się często nie tak jak w sytuacjach rutynowych, czy też względnie stabilnych. Ale faktycznie w tej scenie pyskowanie wyszło ciut kulawo. Wspominałam o ałtoreczkowych bredniach. :D
– przygryzła. Chyba że krwawe pocałunki zaliczają się do klimatów BDSM, o których pisałaś w przedmowie. → No żeż, literówka, a Ty od razu sprowadzasz do sadomasochistycznego seksu. Aha, ale rozumiem, że sama nawet nie masz do końca pewności, co do takich klimatów BDSM się zalicza, a co nie.
Bo przecież nie ma się czego bać, jedząc i pijąc do oporu, prezentując się w ładnych fatałaszkach → Tak, ale wreszcie stanęła przed porządną okazją, aby przypomnieć sobie, że jest dawną mniszką. Czym innym pozostanie przyjmowanie pokoju z łazienką za uczciwą pracę (zauważ, że koci niewolnicy rozdają w pałacu karty mimo na starcie dyskwalifikującego ich tytułu, a więc są ponad zwykłą służbą. Chase, jeśli okazują się godni i mogą pochwalić się jakimiś umiejętnościami, wyposaża ich w odpowiednie narzędzia), natomiast czym innym pozostanie picie, objadanie się, przyjmowanie ciuszków kompletnie za nic. Japonka jest podejrzliwa. Też bym była. :D
Na tym etapie opka nie mam pojęcia, co złego jest w byciu ozdobą księcia na jego balu. → Sam fakt, że została na niego zaproszona. Na bal złego księcia, który zniewolił świat. Jak miała się cieszyć? Party hard na imprezie ku czci wroga w pięcioletnią rocznicę przejęcia przez niego władzy? A parę dni po przejęciu tej władzy ona sama stała się niewolnicą. Faktycznie, ma co świętować.
UsuńHiperbolizujesz: → Nie-e. On nawet rozpiździł Biały Dom, co, nie wiedzieć czemu, wybitnie mnie śmieszy. xD A w biednych ludzi rzucał lawą. Tyle że ukazali to w kreskówce. Nie musisz takich rzeczy wiedzieć, bo i tak tworzę zamknięte środowisko pałacowe, gdzie jedynie od czasu do czasu pojawiają się przesłanki z zewnątrz.
Kimiko przeżyła poniżanie Cho, lata spędzone w lochach, samotność i z takim bagażem doświadczeń boi się balu(...). Gdyby chciał zrobić jej krzywdę, zrobiłby ją wcześniej. Gdzie się podział tak zachwalany praktyczny umysł Kimiko? → Pisałam wyżej – złe przeczucia, podejrzliwość, no i jednak strach mający swe źródło w instynkcie przetrwania, którego niełatwo obejść. Zwłaszcza w miejscu, gdzie spokojne życie graniczy z cudem. Kimiko według Ciebie jest zła, bo Ty uważasz, że zachowałabyś się w tej sytuacji inaczej, bo jesteś przekonana, że nie miałabyś żadnych złych przeczuć itp. Sprawdzasz, czy zachowanie bohatera zgadza się z Twoim. Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono, a jeżeli chcesz kogokolwiek oceniać, postaraj się wejść mu z butami w życie, by popatrzeć na świat z jego perspektywy.
Jak mam ją polubić? Daj mi powód, by teraz było mi jej żal. → Nie masz obowiązku jej lubić. Możesz utożsamiać się z bohaterami, współczuć im, nienawidzić, gardzić, możesz nawet, przepraszam za wyrażenie, srać na nich. Liczy się tylko, byś nie przeszła obok nich obojętnie.
przecież wystarczyłoby, by wyskoczyła z okna. Poza tym, co w tym nieekonomicznego? → Skoro już przeżyła te trzy naprawdę beznadziejne lata, a po śmierci Cho zyskała jakąś tam lepsiejszą pozycję, wyrobiła sobie przekonanie, że trzeba za wszelką cenę żyć dalej. Zresztą miałaby się targnąć na nie, skoro tyle lat walczyła o przetrwanie? W następnych rozdziałach tłumaczyłam też, że Kimiko boi się bólu.
Nie mogłam się powstrzymać. Tak tylko mi się skojarzyło, bo w przedmowie obiecywałaś, że nie będzie grejowania. → Spoko, ale co rozpadanie się z przerażenia ma wspólnego z rozpadaniem się od orgazmu? Chyba za bardzo się pośpieszyłaś albo faktycznie widzisz już tylko wstępy do BDSM. Czy połowę scen, w których nawet nie ma seksów, wsadzisz do worka sadomaso? To jakiś efekt aureoli, błąd atrybucji, samospełniająca się przepowiednia?
*przy okazji filmiku, „rozpadanie się na kawałki, jak program wirowania w pralce” → Jebłam po stokroć xD*
„Gdyby Chase Young zapragnął mieć harem, te tutaj puste dziewuchy wstąpiłyby bez wahania. Oczywiście przy aprobacie rodziców” (...) Nowe koleżanki Kimiko, → Nie jestem pewna, czy o to Ci chodziło, ale dziwisz się, czemu puste dziewuchy nazywam koleżankami, tak? W kontekście tego zdania słowo „koleżanki” nabiera pejoratywnego znaczenia. Jednak dam ten wyraz w cudzysłów, żeby nikt już nie miał wątpliwości.
Ach, byłabym zapomniała o twoim posłowiu. → Shiiiit, miałam to usunąć! xDDD Parę rozdziałów później zmieniłam koncepcję na opko, więc już nie musisz brać tego zdania na poważnie.
Nie musisz perorować w jednym zdaniu o wspaniałości bohatera. → Rzecz w tym, że bohater ma przerośnięte ego, a narrator – wypowiadając się z jego punktu widzenia – siłą rzeczy opisuje go tak, jak on sam siebie widzi. Omi jest tak cudownie a zarazem irytująco przejaskrawioną postacią, że w opowiadaniu po prostu musiałam go przedstawić jako chodzącą wspaniałość.
UsuńKolejny raz. Po co mi ten wywód? Po co narrator o tym mówi, skoro w tym samym czasie Omi myśli o mięsie? → Generalnie chciałam opisać, co się dzieje z wojownikami (odmóżdżenie), którzy bardzo długo pozostają w kociej postaci i rzadko kiedy wracają do ludzkiej. Z resztą nie jest tak źle jak z Omim. Między innymi z powodu odmóżdżenia Rai i Clay boją się przemiany w kotki.
Chase Young to twój majstersztyk. No, może nie do końca twój, bo kreskówkowy, ale to, jak go wykreowałaś… chapeau bas. → Ogromnie się cieszę, że chociaż księciunia lubisz! xD Chase jest narysowaną zajebistością, a próba porównania go do do jakiejkolwiek znanej mi postaci z seriali, filmów, książek czy anime równałaby się zbrodni ściganej z urzędu.
To samo ciśnie mi się na usta, gdy okazuje się, że Kimiko nie decyduje się jednak na ucieczkę. → Gdzie miałaby uciec? Kto by jej pomógł? Chase to kung-fu master, w dodatku umie trochę magii, co objawia się między innymi jego pojawianiem się i znikaniem, kiedy chce, o czym w bodaj „Nic za darmo” wspominałaś. Nie było sensu uciekać. Dopadałby ją wszędzie, zwłaszcza w pałacu rojącym się od kotków, z którymi pozostaje w telepatycznych kontaktach.
Nie wydarzyło się nic, co zmieniłoby jej postawę w tej kwestii, więc nie musisz tego podkreślać tak dosadnie. Ja nie zdążyłam wcale o tym zapomnieć. Nie martw się. → Będę bardziej uważała na to powtarzanie się. :)
a tymczasem Kimiko to odzwierciedlenie Any → Nie znam lasi ani motywów jej postępowania czy środowiska, które ją ukształtowało. Mam małe pole do popisu, by się bronić. Z drugiej strony stawiasz mi tu poważne zarzuty (ekhm, na lubimyczytac bardzo niepochlebne komentarze). Zwróciłam się do koleżanek z pytaniem o streszczenie ukazanego w książce związku. Na ich opinii w tym momencie szczerze polegam, a one zgodnie twierdzą: „Ana od początku, jak po raz pierwszy zobaczyła Greya, miała ochotę się do niego zbliżyć. Chciała z nim romansować, być jego dziewczyną, ale Grey nie pozwalał, bo on jak już się wiązał, to wyłącznie dla spełniania BDSM fantazji. Więc Ana, wówczas gdy dowiaduje się, że tylko poprzez seks i podpisanie umowy będzie mogła być blisko niego, pozwala mu się wprowadzać w świat BDSM. Przez cały czas kieruje nią chęć zbliżenia się do Greya, odkrycie jego tajemnic, aż na końcu książki, gdy się dowiaduje, że Grey ma pragnienie zadawania jej bólu, ucieka gdzie pieprz rośnie. ”
I teraz chcę postawić Ci pytanie, czemu sprowadzasz mi opko do greyowej powieści? Przecież Kimiko ani trochę nie myśli podobnie, jak ta lasia. x.x Ona właśnie nie chce mieć z Chase’em nic wspólnego, a poddaje mu się, bo dorywa ją syndrom sztokholmski, wcześniej chcica – zaczyna chcieć z nim seksu. Oto motywy postępowania Kimiko, pozostające inne niż Any, bo Ana koncentruje swe działania, by do Greya się zbliżyć i być jego dziewczyną.
Bo – w przeciwieństwie do niej – nie została publicznie poniżona na tle seksualnym. → Zabrzmiało to, jakby Kimi została zgwałcona. ;O
UsuńWaha się, boi, chce – nie chce. Całuje, wycofuje, decyduje się na seks, by szybciej skończyć koszmar, ale podnieca się. → Chęć zastosowania przez bohaterkę efektu Pollyanny. Jeśli seks jest nieunikniony, niech chociaż będzie fajny i niech go nie żałuje, ale o tym zaraz.
Podejrzewam, że dla Kimiko było to wtedy jej pierwsze intymne doświadczenie(...) A teraz piszesz o niej, używając słów takich jak: fascynacja, ekscytacja, płomienie, żar, pragnienie, wilgoć. → No właśnie nie. Z późniejszych rozdziałów wyniknie, że Kimi jest trochę niewyżyta. Posmakowała parę lat temu pettingu i spodobało jej się to. :3 Narzekałaś, że narrator ma manierę wykładania od razu wszelakich informacji, to teraz masz przykład sceny, która znajdzie wytłumaczenie dopiero za dwa rozdziały.
Sedno zachowania Kimiko zawiera się w zdaniach: „Było dla niej oczywiste, iż nie ucieknie, także jedynym, rozsądnym krokiem, jaki mogła powziąć, to znaleźć względnie dobrą stronę w chwili, z jaką przyszło jej się zmierzyć. Do głowy zawitała przygnębiająca konkluzja: Skoro zachcianka Chase'a i tak zostanie spełniona, Japonka powinna sprawić, aby urzeczywistniła się możliwie jak najprędzej, bo wtedy równocześnie oddalony zostanie problem.” → Chciałaś przykładu praktyczności umysłu Kimiko? Bardzo proszę. Dziewczyna nie miała problemów z wykonywaniem rozkazów Chase'a, gdy kazał jej się rozbierać. Cóż znaczy cnota w obliczu cierpień lub wręcz utraty życia za pospolite nieposłuszeństwo?
Wcześniej, gdy Chase pocałował ją w jej pokoju, przez tygodnie ciężko jej było zasnąć, a gdy już zapadała w sen, to śniły jej się koszmary. → Czekaj, gdzie? Pocałował ją tylko raz na jubileuszu.
Nie chcę się wymądrzać ani psycholożkować, ale w takim przypadku posunę się do wygdybania sobie, że istnieje coś takiego jak trauma. Tym bardziej, że dotykanie bohaterki przed gośćmi balowymi miało miejsce zaledwie dzień wcześniej. → Kurde, chyba nie umiałam tego pokazać, ale Kimiko targają rozbieżne uczucia. Z tym, jaka była kiedyś (szlachetna), za jaką chce uchodzić (silna), a jaka naprawdę jest (przerażona i słaba). To sprawia, że w mózgu robi się jej sieczka, którą później Chase dodatkowo spotęguje. Wszystko sprowadza się do tego, by żyć, nieważne, za jaką cenę. Na fali takiego rozdarcia coraz łatwiej będzie jej wyłączać myślenie, o zagłuszaniu sumienia nie wspomnę, żeby Young pozostał z niej zadowolony, nie miał powodów do zabicia niewolnicy (początki syndromu), a przy okazji… Kimi uspokoi chcicę. Według naturalistów ludźmi władają popędy, a ten seksualny jest najsilniejszy.
Dlaczego, kiedy (podobno bardzo zły) Chase zachowuje się racjonalnie, jak na prawdziwego władcę przystało, Kimiko wydaje się oderwaną od rzeczywistości, zmienną i tanią bohaterką? → Bo nieustanie kreuję ją na niezdecydowaną pizdeczkę uwikłaną w trudne do przezwyciężenia sytuacje, w których nie ma jasno wytyczonej granicy między białym a czarnym. To jeden z tych momentów, w jakich czytelnik (w tym również Ty) sam powinien zastanowić się nad postępowaniem postaci. Ja mu nie narzucam i nie wskazuje konkretnie, co jest właściwe, a co nie, co jest logiczne, co nie. Pewnych zachowań ludzi nie da się ocenić według sztywnego schematu, zwłaszcza gdy otoczenie wymusza na nich coś (w gruncie rzeczy) wbrew ich woli. Kimiko na tym etapie przestaje rozumieć, kim jest, choć temu zaprzecza, nieustanie wmawiając sobie, jaka to silna nie jest, a narrator jedynie uwypukla jej myśli, plany, odczucia.
UsuńMam wrażenie, że karmisz mnie randomowymi scenami z intymnego życia Kimiko i po raz kolejny minęło nie wiadomo ile czasu. Bo bohaterka absolutnie taka nie była. Wcześniej, podejrzewam, nie uprawiała nigdy seksu. → Dlaczego tak usilnie czepiasz się myśli, że Kimiko jest dziewicą? Na dobrą sprawę czytelnik wciąż nie wie, co działo się przez ostatnie pięć lat, a w tym fragmencie narrator daje do zrozumienia, że Kimi nie jest specjalnie święta (Mary Sue są święte, prawda?).
Widzisz, i muszę to podejrzewać, a powinnam to po prostu wiedzieć. → Nie, nie musisz. Frajdą w czytaniu jest między innymi dociekanie niuansów. Oczywiście za pomocą tropów pozostawionych przez autora.
Dąży do zaspokojenia jego oraz samej siebie → Popęd.
A narrator opisuje wszystko tak spójnie i, owszem, z dozą pikanterii. → To w końcu jest spójnie, czy nielogicznie?
Gdy Chase dotyka kobiecych piersi, piszesz o znajomym dreszczu namiętności, jak gdyby byli kochankami już jakiś czas. → Jej się po prostu skojarzył ten wojownik, z którym się w spiżarni figlała, ale o tym ciut niżej.
Mam też wrażenie, że książę położył dłoń na jej biuście tylko dlatego, bo Kimiko sama tego chciała. → Taki tysiąc pięćset letni bystrzak z niego, że wie, kiedy lasia potrzebuje, a zaczął się domyślać po akcji z rozdziału „Żar”.
W tym wszystkim Kimiko wydaje się jednocześnie doświadczona i niedoświadczona. → Kwestia dziewictwa Kimiko taka tajemnicza i nieoczywista. Puchnę z dumy, pławiąc się w pisarskim samouwielbieniu. xD
Ta końcówka miała być chyba zabawna… mnie nie rozbawiła, a zażenowała→ Nie miał brzmieć zabawnie, a jedynie pokazywać, jak Kimiko potrafi się zbłaźnić przed księciem, bo myśli o seksie, gdy teoretycznie nie powinna. Mimo to jedna czytelniczka z Ameryki czy z Anglii przytoczyła na tumbie przetłumaczony cytat, tocząc bekę z niewyżytej Kimi. xD
Usuńdlaczego bohaterowie nie mogą po prostu iść, nie napotykając przeróżnych, dziwnych, czasem aż przerażających zjawisk? → Bo Heylin pałac, to paskudny pałac, gdzie każdy cień napawa przerażeniem. Nie bez przyczyny opisuję opanowane przez mrok korytarze czy brzydką pogodę osaczającą budynek.
Co pali ten narrator? Bo, nie powiem, kusi mnie ten stuff. → Robi to, co każe autor. A autor czyta. Taki sekret.
To jest cytat. I bądź tu mądry, kiedy główna bohaterka opowiadania zachowuje się jak dzieciuch. → Znów zwracam uwagę: laskę męczy huśtawka nastrojów. Idąc długim, strasznym korytarzem libido spadło. Potem pojawił się wstyd, coś w stylu: „o kurffa, co się z mną dzieję? Jak mogłam być taka głupia i mu się wyłożyć jak na tacy?” – Kimi często po fakcie ma przebłyski. To jest jej sposób zachowywania się. Tak została wykreowana. Przepraszam, że ma inną osobowość od Twojej.
Pomyślała o płaczu, lecz automatycznie wyparła te myśli. Dlaczego? Tak po prostu… bo tak. → Bo spostrzegła, że coraz częściej przyłapuje się na płaczu i musi z tym skończyć. Lecz jak wiesz, słabo jej to wychodzi, ale chęci nie można dziewczynie odmówić. W psychice człowieka nie da się łatwo wszystkiego zdefiniować, wytłumaczyć. Natura ludzka skomplikowaną jest. Nigdy nie miałaś kaprysów? Nie zrobiłaś niczego niezrozumiałego, wbrew utartemu szablonowi? Zawsze byłaś logicznym, idealnie myślącym człowiekiem?
To znaczy, to wszystko zrobił za nią narrator. Zmieniał zdanie w jednym… zdaniu. On tłumaczył, co podobno Kimiko miała w głowie i co obecnie robiła. Znów nie spotkałam się z najmniejszą jej myślą wypływającą wprost z niej. → Kimiko ma mówić sama do siebie? xD Tam, gdzie psychologia gra pierwsze skrzypce, nie powinno to akurat nikogo dziwić. Ciężko, żeby bohater wygłaszał sam sobie na jednym wydechu monologi o długości trzech stron Worda opływające w Bóg wie jakie przemyślenia. Robi to za niego narrator. Chociaż takie monologi też się przecież zdarzają, jeśli autor lubi.
Określenie kotki charakteryzujące dzikich gwardzistów Jego Królewskiej Mości to zupełnie niepasujący eufemizm. → Ale Jego Książęca Mość nazywa ich w kreskówce kotkami/koteczkami, wiec narrator zachowuje tu zgodność z kanonem (w porządku, mogłaś nie wiedzieć. Wytłumaczę to jakoś w opku).
UsuńNa dodatek, nie oszukujmy się, Kimiko fascynuje się księciem. Zwilgotniała, gdy włożył jej kawałek brzoskwini do ust i delikatnie odgryzł końcówkę! Dlaczego ta bohaterka jest taka… nielogiczna! → Kimiko bije się sama z sobą. Z jednej strony Chase to fajny kawał faceta, w dodatku okazuje się być dla niej miły, a z drugiej nadal pozostaje oprawcą. Relacja: zły chłopiec – naiwna dziewczynka poziom hard. Można by się pokusić o stwierdzenie, że Kimi jest typem kobiety lecącej na niegrzecznych kolesi. Możesz się z tego śmiać, potępiać lub nie rozumieć, ale nie wmówisz mi, że taki typ baby nie istnieje.
”Raptem popatrzyła na niego spode łba, zastanawiając się, czy kpi, czy o drogę pyta” – ten frazeologizm tak bardzo pasuje do wzrastającego napięcia, że nie jestem w stanie inaczej tego skomentować → Czy wspominałam, że lubię od czasu do czasu wtrącić słowo czy dwa albo nawet całe wyrażenie zmieniające atmosferę sceny? xD
Pasowałoby jednak bardziej, gdyby Kimiko prezentowała inny charakter. Była bardziej spójna, a jej zachowanie logiczne → Ej. Siedzisz przed władcą świata. Bezwzględnym. Mającym moc Cię zabić, jeśli taki najdzie go kaprys, bo Ty nie dopasowałaś się do jego oczekiwań. A nie wiesz, jaki charakter mają te oczekiwania, bo ciągle trawi Cię podejrzliwość, czemu Chase z Tobą gada i karmi owocami. Jaki przyświeca mu motyw? Bądź tu mądrzejsza od Japonki.
W tym momencie dowiaduję się, że Kimiko nie jest jednak dziewicą. Agrrr! Czuję się zawiedziona, że napisałaś o tym dopiero teraz, bo przecież dla opowiadania prowadzonego w klimatach BDSM jest to ważne → Na dobrą sprawę wciąż nie mam pojęcia, czym właściwie charakteryzuje się opowiadanie prowadzone w klimatach BDSM. Czy naprawdę w tej chwili nie przyszło Ci do głowy, że to, co pisałam w przedmowie jest prawdą…? Czuję się skołowana i ponownie dopadają mnie wątpliwości dalszego czytania…
To nie jest opko tylko o mocnym seksie, ale o intymnej relacji partnerskiej rozwijanej głównie dzięki buduarowym sytuacjom, których umiejętne przedstawienie naświetla czytelnikowi, kim są postaci i dlaczego zachowują się tak a nie inaczej. Przez ukrywanie niedziewictwa głównej bohaterki w opku o charakterze erotycznym, nie mam szans zrozumieć Kimiko, bo nie wiem, co ma w głowie. Ty rzucasz fakty na chybił trafił. Jak ci się podoba. Mieszanie w chronologii, kiedy chodzi o sprawy związane z psychiką, zwykle kończy się rozczarowaniem, bo czytelnik nie ma do czego się odnieść i z czego wyciągać wniosków. → Nie mogłam wspomnieć wcześniej, czy jest dziewicą, bo kiedy? Przy rozkminie o menstruacji? Dopiero przy hot scenie taka informacja może wypłynąć w sposób naturalny. Poza tym zależało mi, żeby czytelnicy nie mieli pewności, czy Kimi jest nietknięta, czy nie. Chciałam zbudować aurę niepewności wokół tej kwestii. Nie udało mi się?
narrator, który – sama już nie wiem – czy jest auktorialny (przez te wszystkie albowiemy i wyraźny subiektywizm), czy personalny (wie wszystko o wszystkich, zawsze). → Narrator zmienia swój styl opisywania, nacechowanie, słownictwo, gdy akcja wiruje wokół innej postaci. Gdy swoje pięć minut miał Omi, trzymał się mocno Omiego i dopasowywał sposób opisywania pod jego charakter. Gdy była Wuya, trzymał stronę Wuyi. Gdy wiec bierze na tapetę Kimi, pisze z jej perspektywy. O Chasie nawet nie wspomnę. Taki typ narratora. Uwypukla też stany emocjonalne postaci, zmieniające się wraz z ich samopoczuciem.
UsuńI oczywiście przerywamy spotkanie z księciem, aby narrator na kilka akapitów przeniósł nas do przeszłości. Mimo dobrych zamiarów, jest to dość niezgrabne, bo po chwili zupełnie zapominam, gdzie przed chwilą byłam i nie do końca wiem, gdzie zmierzam. → Lubię retrospekcje. Niedobrze jeśli masz nadal problemy z czytaniem ze zrozumieniem, zwłaszcza że nie jest to pierwszy rozdział, żebyś nadal „uczyła” się stylu, jakim się posługuję. Każda książka, po którą sięgniesz, będzie dla ciebie na początku ciężka przez nowy styl, ale w trakcie czytania zaczynasz łykać słowa i wszystko rozumieć. Doprawdy nie wiem, czemu Tobie, jedynej oceniającej, tak trudno jest się do niego przyzwyczaić.
Dzień później, myśląc o rozkosznym rozpadaniu się na kawałki męskich ramionach – to już było. → Ta, ale nie w kontekście seksualnym. Ej… a gdyby ta autorka 50 twarzy pisała, że Grey: „macał Ane po cyckach”, to teraz każde opowiadanie, w którym „(wstaw imię) macał po cyckach (wstaw imię) będzie złe? xD Autorzy mają pokutować za kogoś innego? Dodam, że na wszystkie erotykomomenty tylko raz Kimi się „rozpadła”.
Dlaczego narrator nie sugerował tego wcześniej? → Sama pisałaś, że Kimi wydaje Ci się doświadczona, a zarazem nie. Subtelny trop.
Narrator tylko opisuje jej czyny, a ona sama była tak przejęta, że właściwie do końca rozdziału sama z siebie wydukała kilka pojedynczych zdań zupełnie pozbawionych emocji. → Narrator opowiedział Ci o niej w retrospekcji, bo, co tu dużo mówić, tak wypowiedziana przygoda dała mi większe pole do popisu, na przykład: dlaczego Kimi poszła z tym kolesiem (znalazł się ktoś sympatyczny w pojechanym środowisku zdominowanym przez wredną kucharkę i wrednych wojowników, w dodatku okazujący zainteresowanie, zabiegający o uwagę osamotnionej dziewczyny. Narrator wspominał, że wtedy Kimiko nie była jeszcze aż tak wyczulona czy podejrzliwa, bo dopiero zaczynała się jej katorga w pałacu. Chciała odrobinki ciepła, poczucia bliskości jak każda kobieta), jak to wydarzenie potem na nią wpłynęło (myślała naiwna, że zbuduje sobie trwały związek, a tu klops. Wojownik ją oszukał i se polazł powstania tłumić), wreszcie widać, że Kimiko jednak jest łatwa, za bardzo się nie szanuje, ale wynika to wyłącznie z jej potrzeby akceptacji, pragnienia miłości, co Heylin pałac wypaczył i obrócił przeciw niej. Oceniaj ją jak chcesz, masz prawo. Za każdym razem, gdy piszesz mi, jaka to głupia niemota, oceniasz ją swoimi kategoriami, z bezpiecznej rzeczywistości, gdzie wiele rzeczy jest czarne lub białe, a tylko czasami posiada inny odcień szarości. Jak ona może być Mary Sue? xD
Słowo kutas absolutnie w tej scenie nie pasuje do Younga. Od samego początku był wyrachowany, ale delikatny i… subtelny. → Sposób mówienia zależy od tego, z kim tę rozmowę prowadzisz. Inaczej zwrócisz do chłopaka, brata, rodzica, przyjaciółki. Inaczej do naiwnej mniszki pokonanego klasztoru, która „puściła” się w spiżarni z Twoim kocim wojownikiem. xD Przecież sposób mówienia postaci również ją charakteryzuje. Obrazuje relacje między bohaterami. Pokazuje, w których sytuacjach tracą na sobą panowanie.
UsuńChase się zdegustował, między innymi dlatego, bo w tej spiżarni znajdowały się składniki na jego żarłko, zresztą odkrył, że siedzi przed nim nie niewinna-niewyżyta dziewczyna, a łatwa, wciąż niewyżyta dziewczyna. Zdziwił się ciutek, ale jak to on, nie dał tego po sobie poznać.
Delikatny i… subtelny? Wodolejstwo też ci się zdarza.
Dlaczego? Przed chwilą sama wykrzyczała, że pieprzyła się z kimś w spiżarni, opowiada dokładnie scenę, a dosłownie moment później wybucha płaczem, bo Chase stwierdza, że dziewczyna nie uprawiała seksu, tylko petting. Czyli jednak jest dziewicą! → Bo on ujął w bardzo nieelegancki sposób to, z czego ona mu się z trudem „spowiadała”. Aczkolwiek mogłam sobie darować te łzy. Faktycznie jak tu się podniecać, skoro chwilę wcześniej się zapłakało? Wpadka. xD
W przeciągu kilku minut sytuacja zmienia się o trzysta sześćdziesiąt stopni i jestem w punkcie wyjścia. Płaczę! → Wybacz, że nic tu nie jest wyłożone na tacy. Zresztą, serio, czy stwierdzenie dziewictwa lub jego braku ma aż tak tak druzgocąco znaczący przebieg na dalszą akcję (a przynajmniej w tym momencie)? Biorąc pod uwagę, co się w tym rozdziale działo dalej, podejrzewam, że Kimiko wyda się jeszcze mniej spójna. xD
Po co tu taka wstawka? Co to ma do dziewictwa Kimiko i jej płaczu, i lodowego deseru (który już pewnie dawno się roztopił). → Chase (na ten w moment reprezentujący zło w oczach Japonki) zobaczył, że Kimi ma do siebie żal za tę akcje w spiżarni, a swoim tekstem o kutasie chciał ją zdenerwować. Udało mu się, a Kimi – pisałam wyżej – ma czasem przebłyski głębszych rozkmin, które obrazuje narrator.
Przed chwilą dobrze się bawił, Kimiko nie zdążyła nic zrobić poza tym, że załkała, co robiła już wcześniej i Chase nie zwracał jakoś na to uwagi. Dlaczego spochmurniał, gdy się uspokoiła? Mam rozumieć, że w jego oczach histeryczki są seksowniejsze? → Raczej biedne, naiwne dziewczynki, bo zabawniejsze. A spochmurniał, byleby Kimiko już się nie peszyła jego uwagami.
Tak od razu. Jedno maźnięcie palcem i Kimiko od razu zalewa ciepło. Mimo że sekundę temu była posmarkana i chlipała pod nosem, wściekała się na księcia… jego palec to jakaś czarodziejska różdżka jest. Skoro tak na nią działa, to ciekawe, jak zareaguje Kimiko, gdy książę w końcu zdejmie spodnie. Biedaczce serce stanie. → Jego palce mają naprawdę magiczną moc. W opku wszystkie kotki je kochają, uspokajają się wtedy. W bajce Chase często bawił się w czarodzieja. Posiada bardzo potężną siłę oddziaływania, więc gdy on się uspokoił, pełna powaga, Kimi zareagowała na jego humor, choć narrator nie opisał tego wprost. Zresztą ona musi być posłuszna, aby żyć. Syndrom sztokholmski nie należy do szczególnie powolnego procesu, bo może już po paru dniach się ujawnić. A Kimi poddawana jest od paru tygodni bardzo stresującym sytuacją (wyleczenie buźki, imprezka, groźba seksu z wrogiem).
UsuńCo tam spodnie, jak ściągnie gacie – to będzie odlot! xDDD
– To dlatego właśnie wpadała w częste histerie albo pyskowała do Younga. Tak. Teraz to ma sens. Poza tym, jakiej panice? Przed chwilą czuła przyjemne, znajome ciepełko. → Nie podoba jej się własna słabość + chciała podporządkować się woli Chase’a + przypomniało jej się, jak fajnie się z nim całowała w jego pokoju, potem na sali treningowej + gdzieś tam z tyłu głowy zrodziła się obietnica przeżycia czegoś przyjemnego, a podobnego do akcji z bezimiennym wojownikiem sprzed lat.
Drugą ręką poluzował zapięcie spodni kobiety, z premedytacją wjeżdżając w nie z prędkością żółwia – no to sobie przynajmniej palców o rozporek nie połamie. → A może to były spodnie na gumkę, bez rozporka, na przykład takie, co na wf się nosi? KLIK
– no nie. Niesamowite. Nie może być.
Dlaczego tłumaczysz mi, co przed chwilą przeczytałam? → Żeby podkreślić, że cokolwiek zrobi bohaterka, cokolwiek poczuje lub pomyśli, przed Chase’em tego nie ukryje. Co więcej on dla beki jej to wszystko później wygarnie.
– Nie! – pisnęła słabo, jakby łapiąc się ostatniej deski tonącego statku „Honor” w wodach oceanu Pożądanie. – Serce mnie boli, jak czytam takie tanie farmazony. → Serce mnie boli, gdy obrażasz moje metafory.
Nie. Nie wybaczę ci. Zepsułaś Younga. Chase kaput. Oto jego słowa, następujące zaraz po sobie. Pozwoliłam sobie zapisać je ciągiem:
„Co czujesz? Strach? No i dobrze. Tylko skończony idiota niczego się nie boi. Co się cykasz? Przecież, tak jak i wtedy, nie stracisz dziewictwa. → Shit, coś mi tu nie wyszło. Miało brzmieć inaczej. Masakryczna wpadka. No ale… serio jedna taka wpadka sprawia, że Chase już kaput?
nie chciała powstrzymać biegu rzeczy, tylko pozwolić mężczyźnie na kontynuowanie, danie milczącej zgody.
Usuń– DAFUQ? → dać milczącą zgodę. Sama się domyśliłam, dziękuję. Nie, gif mnie nie natchnął.
Droga Kimiko, pocieranie kciukiem łechtaczki nie sprawi, że twoje życie stanie się bezproblemowe. Jeżeli tak mało ci do szczęście potrzeba, już wyżej proponowałam ci masturbację. → Tylko że w tej kulturze (powiedzmy, iż możemy już mówić o haremowym układzie: cesarz-konkubina) mniejszym przestępstwem jest oddanie się swemu władcy, niż samemu się podotykać. Tu masz odpowiedź, dlaczego Kimiko się tak zachowuje. „Potrzebowała mężczyzny.” Czy to nie nasuwa odpowiedzi, dlaczego jest sprzeczna samej sobie?
do tej pory przez ani jeden moment opka Kimiko nie odczuwała takich potrzeb. Nie wspominała o samotności, nie wykazywała niczego, co by świadczyło o tym, że brakuje jej stałego związku. Pomiatała znajomymi w kuchni i ubrała lodowatą maskę obojętności, czy jak to tam było. A przynajmniej chciała, bo – jak było naprawdę – wszyscy wiemy. Narrator to dostrzegł dopiero teraz i wyleciał z tym z grubej rury. Kimiko powinna rzucić o tym już wcześniej jakąś uwagę. Właściwie co jakiś czas powinna przejawiać objawy samotności… → Została odcięta od przyjaciół. To świeża kobieta. Nie da się wszystkiego zmieścić w pierwszych rozdziałach. Opko ma to do siebie, że w każdym rozdziale narrator wyskoczy z czymś nowym, by kolejny wnosił coś do historii, był zaskakujący i ciekawy. Niczym układanie puzzli. Ok, następnym razem uprzedzę wszystkich w prologu, a potem ponownie napisze to w którymś rozdziale. Oh wait… Przecież wtedy będę się powtarzać… Zresztą chyba przygoda z bezimiennym kotkiem powinna dać do myślenia, że Kimiko chciała mieć faceta, tak?
Dalej o tych nadgarstkach nie ma ani słowa, więc zapytam… jak miało jej pomóc trzymanie jego rąk? Poruszała nimi? Nadawała mu tempo? Uwolniła głowę z uścisku? To raczej brzmi przeciwnie, jakby zatrzymała go i nie pozwoliła kontynuować. Noale… → A może chciała się do nich przykleić, nie tyle by naprowadzić Chase’a, gdzie jeszcze ma jej pogmerać, a po prostu, żeby trzymać się jego wyczyniających cudy rąk? To był odruch. Mam definiować odruch? A Chase jest silny, naprawdę, łapka Kimiko na jego nadgarstku nie wzruszyłaby go w innej sytuacji.
Kurde. Ona tylko stała. Stała i trzymała go za nadgarstki. Chwilę temu brała kąpiel i podawała mu deser. Nie brała udziału w maratonie. Czym się tak zmęczyła? Strach pomyśleć jak zacznie się pocić, gdy przejdą do konkretów. To się chyba nazywa nadpotliwość. → Ona nie tylko stała, ale bohater robił jej dobrze. Eee, nie była spocona na całym ciele (plecy, nogi), a na podbródku, wardze i tam, gdzie mamy linię czoła; cienkie włoski, które zazwyczaj stają się ciut wilgotne przy nawet lekkim wysiłku, a że są drobne, od razu się zwijają.
Dlaczego rozwierzganymi, skoro stała w miejscu? → Narrator jasno daje do zrozumienia, że Kimi nimi dość mocno poruszała. Jeśli Chase przyciskał jej głowę o swój bark, a wysokim facetem jest, to laska znajdowała się parę centymetrów nad ziemią i mogła swobodnie poruszać kończynami, jak ją takie silne emocje brały (wiercenie się też jest potnym wysiłkiem, lekkim, lecz jednak). Dlatego też kazał jej potem oprzeć nogi o stół.
”Perła w kobiecej muszli sekretów” – ja rozumiem, że chcesz być romantyczna, ale uwierz mi, że to nie jest wcale poetyckie, a twój narrator nie jest dekadenckim, romantycznym wieszczem. Takie teksty nie rozpalają w tego typu gatunkach literackich, tylko tworzą parodię, więc zapomnij o nich. Bo kobieta więcej sekretów ma w swojej głowie niż cipce. Poza tym, on ślizgał palcami po łechtaczce, a ta nie znajduje się wewnątrz pochwy, wiec metafora tym bardziej upadła. Ja mam cię uczyć anatomii? → To nie miało brzmieć romantycznie. Czytałaś oko, zatem wiesz, że akurat ja nie mam problemów z nazwaniem odpowiedniej części ciała po imieniu. Teoretycznie mogłabym przestawić się na opisywanie zbliżeń w sposób dosadny, anatomiczny, prosto z mostu, dlaczego nie? Tylko że wtedy prawdopodobnie spotkam się z większą krytyką i opiniami, że tworzę, hy-hy, pornola. Często daruję sobie ginekologiczne opisy – lub te wręcz wulgarne, gdy akcja wiruje wokół Chase'a – na rzecz okrężnych sformułowań i porównań, coby mi się czytelnicy nie podniecali. Następnym razem zapodam nazwy po łacinie, tego jeszcze nie było. Dodaj do porównania podpunkt ł) BDSM – prosty, dosadny język. IW – dekadencki i romantyczny.
Usuń– Ale co wyginając? Orgazm? → taa, zgubiłam „się” xD
”Zasłaniającej sobie oczy ręką Kimiko znów nie było dane ujrzeć twarzy swego pana „– le gasp, przecież ze wstydu sama je sobie zasłoniła; poza tym, przed chwilą Chase przewiercił jej oczy; → „Zasłaniającej sobie oczy ręką Kimiko znów nie było dane ujrzeć twarzy swego pana, na jaką padał bladoniebieski pas światła przedzierający się przez okno jadalni. To oblicze zdradzało fascynację mieszającą się z kpiną.”, czyli nie było lasi dane zobaczyć buźki Chase’a, na której malowały się jakieś uczucia.
– jej orgazm trwał kilka sekund mimo że Chase podobno straaaasznie ją torturował, drażniąc się z nią i nie pozwalając dojść. Albo to on jest słaby, albo to ona stuka się gdzieś po kątach i tylko udaje taką niewyżytą cnotkę; →No bo każdy orgazm kobiety musi trwać dokładnie tylke samo czasu. Co do setnej sekundy. Oki, to dodam tam parę zdań-zapychaczy, żeby podkreślić, że dłużej ją między nogami trzymało.
– Czy chcesz, abym teraz ja zrobiła... – odezwała się nieśmiało, przeganiając wizję czubku masztu jej statku, zanurzającego się w zdradliwym oceanie. – Czubków statków nie chce mi się komentować, właściwie nawet nie wiem, o co chodzi. Nie bardzo nawet już mi na tym zależy, ale good for her, że może sikać na stojąco. By the way, Kimiko zaproponowała to sama od siebie. W takiej sytuacji musiała śmiesznie wyglądać z dłońmi na oczach. Ciekawe, czy kiedykolwiek opuści ręce w jego towarzystwie? → Wat? xD
Ekhm, coś za coś: „zrobiłeś mi dobrze, to daj, teraz ja ci zrobię”.
Wiedziałam, że, jak skończą, to ona okryje się hańbą. Czułam to. Ale bardziej nie mogę przestać się dziwić, że co ona sobie myślała? Że zrobi mu dobrze całkowicie bez używania rąk? Litości… → Eee… jeszcze bardziej: Wat? xD No raczej tylko ręce. Chase zrobił jej dobrze ręką, to chyba jasne, że ona mu też chciała pomacać (nie, nie ustami. Samymi rękami też się da).
”Słowo „więcej” odbiło się radosnym echem po czaszce dziewczyny, którą na myśl o dłuższych, wymyślniejszych pieszczotach przeszły dreszcze.” – A jednak. Nie dość, że niewyżyta nimfa, to jeszcze z pustą głową. → Czy jak napisze „niebieskie oczy”, to znaczy, że to oczy są całkowicie niebieskie? Bez czarnej plamki źrenicy? No tak. Literatura to matematyka + biologia. Czarne zawsze jest czarnym, a białe białym. Nie ma miejsca na szarości, przewinienia, domysły, przenośnie.
Jak mogła upaść na tyle nisko, by potrzeby nędznego ciała stanęły w hierarchii wartości wyżej niż ducha?”– co to jest ducha? → Nie wiesz teraz, czym są potrzeby ducha, czy czym jest duch w sensie dusza?
Usuń– nie strasz, nie strasz, bo… no. On jeszcze nic nie zrobił! Dlaczego mi zdradzasz takie szczegóły, zamiast je pokazać? Przedstawić? Udowodnić? → Właśnie, żeby czytelników postraszyć i żeby chcieli brnąć dalej. Cóż takiego Chase dla Kimiko wymyślił?
– Był narrator-adwokat, a teraz przebranżowił się na wróżbitę. Może od razu niech napisze, jak się opko skończy, to nie będę musiała czytać do końca? → Jakby miał być ograniczony i pisać surowo z perspektywy Kimi, mogłabym równie dobrze pokusić się na pisanie w pierwszej osobie. Ale chce mieć narratora wszechwiedzącego, właśnie, by móc pisać takie rzeczy.
– sorry. Może teraz się przyczepiam, ale wydaje mi się, że przesadzasz. Nienawiść przy miłości wypada bardzo skrajnie. Możesz zupełnie w inny sposób przedstawić, że chciał z niej zakpić. → Kolejna moja masakryczna wpadka. xD
To był najgorszy do tej pory rozdział. Zastanawiam się, czy już mogę to porównać do Demona Żądzy, czy jeszcze się powstrzymać i wrócić do tego za chwilę. → Jeździj po Kimiko, jak tylko chcesz, nie bronię Ci, ale nie porównuj mi opka do tego syfu. Błagam. Czytałam analizę. Wiem, jakim językiem to gówno zostało napisane. Wiem, z iloma błędami. Wiem, z jak beznadziejnymi i żałosnymi seks-gwałtami. Wiem, z jakim nieprawdopodobieństwem i nielogicznymi postaciami. Wiem, z jakim motywem przewodnim (łaa, piekło takie fajne, demony takie podniecające, szatan taki seksi). W tej chwili mnie obrażasz. Naprawdę próbujesz mi wmówić, że jakikolwiek fragment bloga jest porównywalny do tych:
Byliśmy tylko my, nasze serca, nasze dusze, nasza miłość, którą chciano zniszczyć. Ale ona jest zbyt silna, nawet gdy nie będziemy razem, nie wygaśnie. Nikt jej nie zniszczył: ani wiedźma, ani Lukas, a już na pewno nie zniszczy jej jakiś władca piekła. → Nawet ja aż tak poetycko o miłości nie pieprzę… czekaj… przecież ja nawet romansu nie piszę.
UsuńJednak u nas, wśród aniołów, krąży legenda o kobiecie feniksie, która jest tak potężna, że może stać się niebezpieczna nawet dla pana piekła. → Zdecydowanie kreowanie bohaterki na Mary Sue. Kimiko nie jest wybrańczynią. Nie potrafi wszystkiego od tak. Nic jej łatwo nie przychodzi.
Długie i umięśnione nogi przechodziły w idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową. Przy każdym jego ruchu można było dostrzec prace jego mięśni pod skórą, która okazała się jego jedynym ubraniem. – Ta część twojego ciała też jest odporna? Na przykład na ogień? – Przyłożyłam dłoń do jego krocza. – Bo wiesz, mam takie fajne ogniste kule, ale na pewno wiesz, o co mi chodzi, bo użyłam paru takich na twoim sługusie. → TA CZĘŚĆ twojego ciała…
Ten pokój mógł mieć tylko jedno zastosowanie, jeśli był pozbawiony mebli. Służył do zaspokajania potrzeb Lucyfera. → Romans z niegrzecznym chłopcem =/= romans z diabłem.
Masz rozbudzić jej zmysły, postarać się, by obudził się w niej ogień, no, wiesz… rozgrzać ją swoim narzędziem → A u mnie penisy i członki można znaleźć. Okazyjnie kutasy.
– Masz na myśli, że mam ją…? – Resztę zdania powiedział mimiką twarzy, która dokładnie pokazywała to, co chciał zrobić → Ja walę prosto z mostu. A nawet gdy nie walę, to nie dlatego, bo się wstydzę, ale dlatego, ponieważ znam umiar. Nie wolno mi pisać pornoli. Erotykę. Nie pornole. Pornole be.
A w szczególności jedna część jego ciała prezentowała się niczym stalowy drąg gotowy do ciężkiej pracy. → Nie cackam się, jak to dziecinnie robi autorka Demona.
W końcu koszulka nocna została rozerwana, jej poły rozchyliły się na boki, ukazując nabrzmiałe piersi ze sterczącymi brodawkami. Pewnaś...
– Obyś bawiła się równie dobrze jak ja – wyszeptał i zaczął całować jedną z jej piersi. ...że Inna Wersja...
Powoli, namiętnie zostawiał mokre ślady, by w końcu złapać całą w usta i zacząć mocno ssać i przygryzać. .... jest w najmniejszym stopniu porównywalna...
Biorąc między wargi drugą pierś, dłoń zsunął na żar między jej nogami. ... do tego...
Czuł, że jest gotowa go przyjąć, ale wstrzymał się....obrzydliwego, żałosnego, pełnego upośledzonych psychicznie fetyszystów...
Dlatego odnalazł najczulsze miejsce na jej ciele i zaczął je mocno pocierać, po chwili jednak przeniósł dłoń niżej i wsunął dwa palce. Kiedy nimi kilka razy mocno poruszył, z ust dziewczyny wydobyły się ciche jęki, które były dla niego jak najwspanialszy dźwięk na świecie. ....gwałcącego mi wszelkie możliwe moralne i etyczne...
– Weź mnie – usłyszał słaby głos przy uchu....standardy...
Rozsunął jej nogi, położył się na niej i wszedł w nią jednym sprawnym ruchem. Czuł, jak przyjemnie ciało Emily obejmuje jego członka.....gówna?
Czuli przyjemnie bolesny ucisk w podbrzuszu, który spełniał obietnice osiągnięcia najwyższego szczytu, osiągnięcia rozkoszy, jaka nigdy wcześniej nie była im dana.Masz absolutną świadomość…
Wybuch, który nastąpił nieoczekiwanie, poczuli w każdej komórce. ...do czego w tej chwili porównałaś mi opko?
Doprowadziłaś mnie do płaczu
UsuńSpójrz w moje internetowe oczka i spróbuj napisać to raz jeszcze.
Zastanów się troszeczkę nad tym, co piszesz w ocenie. Nie przytaczaj bezmyślnie tytułu pierwszej lepszej książki.
Przeszłaś do tematu Wuyi i Jacka, od razu zrobiło się poprawniej i spójniej. → No spoko. Styl się niczym nie zmienił, zdania są długie i zawiłe jak wcześniej, a pierwszy akapit rozdziału składa się dokładnie z pięciu linijek i nie ma w nim żadnych przecinków. Może więc naprawdę oceniasz zbyt emocjonalnie i jak przechodzę do wydarzeń z Kimiko, której nie polubiłaś, z automatu wszystko zaczyna Ci przeszkadzać? Możesz jej nie lubić, naprawdę. Nawet chciałabym, by w oczach czytelników pozostała antybohaterką. Ale kwestia lubienia/nie lubienia postaci nie powinna decydować o oskarżaniu jej o bycie Mary Sue. Dlaczego Chase’a nie nazwiesz Gary Stu? Przecież wszytko ma. Wszytko wie. Wszytko umie.
*ŁAP GIFA*
Ale gorącej herbaty raczej nie pije się jednym haustem. Więc co? Jack przez te kilka akapitów stał sobie skamieniały z tacą przy łóżku? Zawieszony w czasie i przestrzeni? → Tak. Miał grzecznie czekać, dopóki jego pani nie napije się herbaty. Jak to sługa.
– rozkwitająca zwierzyna to wspaniały początek dnia. → Ups. xD
Bo chciałam napisać tę ocenę w jeden dzień, ale nie podejrzewałam, że poprzedni rozdział mnie tak zabije. I musiałam zregenerować mózg. → Chciałaś wyprodukować ocenkę w jeden dzień?
To nazywasz ekwipunkiem? → Pięć kilo tapety zdobiącej mordki wielu bab zakwalifikowałabym już jako bagaż rejestrowany.
Skąd ta broń? Dlaczego pominęłaś tak ważną kwestię i dajesz czytelnikom suchą informację, którą mają po prostu przyjąć do świadomości, i tyle? → Odpowiedzi znajdują się w rozdziałach, w których wspominam o takich „drobnostkach” jak przemyt. Gdybym wyłożyła wszytko w tym rozdziale, to – żeby opko miało ręce i nogi – owszem, musiałabym jakoś streścić tę sytuację. Ale wtedy byś narzekała, że za dużo informacji.
Na dodatek Chase wspominał wcześniej, iż sam zajmie się rozpracowywaniem rebelii, a wcale nie widać, żeby się tym parał. → Mówisz….?! xDDD
Jedno jest pewne. Na pewno przypomni sobie o tym w odpowiednim momencie. Ale wtedy znów będzie to suche streszczanie. → Pewnaś...?! xDDDD
A nie wydarzenia sprzed jakiegoś czasu, które po prostu byle jak wciskasz, żeby czytelnicy dostali odpowiednią dozę informacji. Wyjaśnienie czegoś na siłę nigdy nie będzie udowodnieniem. Nie chce ci się wszystkiego opisywać i streszczasz. Najgorsze, że weszło ci to w nawyk. Ale jak weźmiesz do ręki dobrą książkę, zobaczysz, że tam streszczeń nie ma. → Mam pisać jak King? Pół książki o niczym, a nim jakakolwiek akcja się zacznie, sceny są tak rozwleczone, zasypane nazwiskami, programami telewizyjnymi i nazwami sklepów, że czytelnik zasypia i nie wie, co się działo na początku? Pojęcie „dobra książka” jest zresztą relatywne.
Wcześniej mężczyzna mógł się pochwalić jedynie dziewiczym wąsem, bo zarost na podbródku i szczęce odmówił posłuszeństwa. Dopiero kilka dni temu przestał mieć focha i zaczął rosnąć. → Może dlatego, że od kilku dni przestał się golić?
To oni nie byli aż tak bliskimi przyjaciółmi, skoro Rai nie zastanawiał się nad tym wcześniej. A jeśli już o Japonce mowa… → W „Tymczasem w podziemiach” wyraźnie przejawiał troskę w rozmowie z Clayem.
Wuya przyłapała ją z księciem in flagranti. Kimiko siedziała mu na kolanach i znowu się pociła, chociaż on tylko bawił się jej piersiami. No błagam…→ Może ma problemy z poceniem się, hm? Chase jej powinien antyperspirant kupić zamiast kimona! xD Ona mu nie tylko siedziała na kolanach, ponieważ pociła się od czegoś.
to zabrzmiało, jak gdyby spijał z niej mleko... to obrzydliwe. Jasne, że można to „posilanie się” jeszcze ewentualnie podpiąć pod konsumpcję związku, ale on tylko ssał jej sutki! Na dodatek… narrator wyraża się o Kimiko w tej sytuacji chamsko, nazywając ją ździrą, prostytutką i pindą. → Bo opisywane z perspektywy Wuyi. Już któryś raz taka zmiana. Wszyscy to rozumieli, potrafili się zorientować, Ty jedna nie.
UsuńJak gdyby do końca chciał utrzymać w tajemnicy, że to o nią chodzi. Ale wszyscy się już dawno domyślili i koniec końców efekt jest nieudany, a sam pomysł – nietrafiony. → Trafiony, albowiem Wuya nie skojarzyła, kto zacz ta dziwka na stole.
Serio… czy każdy orgazm kobiety kończy się wygięciem w łuk? → Nie, nie zawsze, zależy od pozycji. Na przykład czy partner jej nie przygniata, czy wręcz przeciwnie, daje, no, swobodę jak w tym przypadku.
Ktoś tu się albo naczytał zbyt wielu Harlequinów → Narzekałam na Kinga, bo strasznie mi zbrzydł. Od prawie roku czytam tylko jego, od biedy innych autorów piszących horrory i to w tramwajach, bo wtedy mam czas. ;C Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek miała w ręce Harlequina (dzięki ci, Wikipedio, że istniejesz i otwierasz oczy na świat zwykłym śmiertelnikom).
albo naoglądał filmów romantycznych o zabarwieniu erotycznym. → Mamusia zasłania mi oczka na takich filmach. A tak serio: Romanse są beznadziejne. Kręcone na jedno kopyto.
Cieszę się, że tym razem żaden z bohaterów nie rozpadł się na milion kawałków, ale przedstawianie każdego szczytowania w taki sposób nadal jest mocno podkolorowane, a przez to wypaczone. → I bardzo dobrze. Ta scena miała być podkoloryzowana. Poważnie. Niczym w koszmarnym śnie, bajce Grimmów, bo jest to spełnienie horroru Wuyi.
Dlaczego Chase miałby przejeżdżać ręcznikiem po swoim kroczu? Dlaczego porównujesz Kimiko do takiego ręcznika? Co tu się dzieje? Przecież jego spodnie ani nie były mokre, ani brudne, żeby je w tym momencie wycierać. → Wiesz, narrator chciał ładnie – jak to ma w zwyczaju – dać do zrozumienia, czego Chase od Kimiko wymagał. A tym razem wymagał: „na kolana, szmato, i obciągaj”. Better?
Kiedy Chase robił dobrze Kimiko, koci wojownicy grzecznie sobie spali. → Nie spali, ponieważ ich obecność na przedstawieniu polegała na tym, żeby się gapić, aby móc obgadywać Kimiko, żeby wieści o tym, iż dawna mniszka daje się największemu wrogowi, dotarła do najdalszych części pałacu. Potem wyganiały Wuyę. Nie mogły spać.
A kiedy ona ma zająć się jego penisem, nagle wszyscy zainteresowali się tematem i przeistoczyli w ludzi. Po co? Nie wiadomo. → Przecież w rozdziale masz jak wół napisane. Błędnie myślałaś, że wojownicy spali, zatem napiszę raz jeszcze, tym razem prościej: Kotki odczarowane w ludzi skandują: „bierz go, dziw-ko, bierz go!”
Naprawdę muszę to komentować? Sorki za przekleństwa, ale taki klimat opka. Wulgarny, straszny, ale przedstawiony językiem dekadenckim.
Przed chwilą chętnie zabawiała się z Youngiem, a teraz odstawia przewidywalną dramę. → Jak przed chwila mogła zabawiać się z Youngiem? Godzina temu, a kilka dni temu robi różnicę.
Nie wiem dlaczego, bo u Kimiko brakuje strony emocjonalnej. Brakuje też jej charakteru, więc nie mam pojęcia, czy zachowuje się logicznie. → Ma stronę emocjonalną. Chyba widać, jaka jest wrażliwa. Przez brak charakteru mam rozumieć, że Kimiko jest słaba? Tak, jest słaba. To jej charakter.
Różni ludzie różnie reagują na różne sytuacje. A u ciebie wszystko jest randomowe. Wait… gdzieś już chyba o tym wspominałam. → No właśnie, każdy reaguje inaczej. Kimi reaguje w ten sposób, bo taka jest. O co Ci chodzi? Poza tym miałabym pisać o tym, jak się psychologicznie męczy podczas spożywania śniadania czy zakładania butów? Teraz jest jej przerwa na obiad, którą ona wykorzystuje nie po to, by jeść, ale aby pomyśleć. Wyjaśniłam w tym rozdziale, że Chase specjalnie naładował je plan zajęć, żeby nie miała kiedy przeanalizować rozbieżnych myśli i uczuć, uporządkować ich, aby obmyślić strategię do walki z nim lub by po prostu nie zwariować.
UsuńWiem tylko, że czytanie takich skrajnie dramatycznych scen mnie nudzi. → Mnie powoli nudzi tłumaczenie każdej sceny.
Nagle dowiedziałam się, że Kimiko od zawsze chciała kochać i być kochana. Powinna więc o tym myśleć częściej niż raz na piętnaście rozdziałów. → Przecież pisałam, że brakuje jej mężczyzny. Sama się czepiałaś. Czy to trop, czy to myśli prosto od bohaterki… wszytko źle. xD
Dlaczego akurat teraz czytam o jej młodzieńczym życiu towarzyskim? → Bo teraz jest okazja, w której ten fakt wypłynie w sposób naturalny, a samo jego wspomnienie rzutuje na tok myślowy bohaterki, a tym samym na dalszym jej postępowaniu.
Nie potrafisz budować scen. → Nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Teraz znowu jestem w kropce i zastanawiam się, czy jest sens komentować dalej, skoro nie wiesz, co z czego wynika, z czym się łączy, więc i tak za każdym razem będziesz powtarzać, że nadal nic nie rozumiesz.
Dla ciebie jedna scena wiąże się z przekazaniem jednej informacji, więc opisujesz byle co, byle jaki ruch (byle jak najbardziej emocjonalny) i przy okazji narrator dopowiada potem, o czym bohaterka aktualnie myśli. Źle. → Ale co w tym złego? ⅔ opka kręci się wokół rozkmin głównej bohaterki wyłącznie, bo to opko psychologiczne. Na samym początku chwaliłaś myśli bohaterki. Już ci zbrzydło? Strasznie zmienna jesteś.
To pójście linią najmniejszego oporu, bo scenę buduje się za pomocą wielu informacji. Pokażę ci, być może na sztampowym przykładzie, co mogłabyś zrobić, aby Kimiko stała się żywą postacią, a nie kukłą prowadzoną za rączkę. → Oj nie, błagam, Ty mnie lepiej nie ucz. xD
Przecież opisałam dość dosadnie, że Kimiko nie chce wracać do przeszłości, bo powroty do rzeczy, których nie może zmienić, bolą. Nie może bawić się w wojowniczkę, gdyż ona jest wojowniczką. Dawną, upadłą, zniewoloną, ale Chase nie odebrał jej tytułu na zawsze. Na ten moment przeznaczeniem Kimiko jest zostać kotką-wojowniczką. Przecież bez przerwy buduję sceny, w których czytelnik wyciąga informacje, multum informacji, jaki Kimiko ma charakter i o czym myśli. Ona dotykała fotografii, głaskała ją, wspominała, myślała. Zdjęcie znaczyło dla niej tyle, że gdy zobaczyła, iż znalazł go Chase, nie wahała się na niego rzucić, aby rozszarpać faceta. Kimiko często gapiła się w lustro. Gdy wychodzi z pokoju, by stawić czoła kolejnym dniom. Po masturbacji też się popatrzyła i potężnie zawstydziła. O formie wspominałam; pod prysznicem Kimiko widziałą, jaka jest chuda, co zresztą wytknął jej Chase.
Nie zrozum mnie źle, fajnie, że napisałaś coś od siebie, jakbyś ty widziała zachowania bohaterów. Czegoś takiego na żadnej ocenialni mi nie proponowali. Z drugiej strony to wówczas byłaby nie moja historia. A moja ma być o zepsuciu przeżerającym bohaterów.
Niech przeczesze włosy przed toaletką i pomyśli o tym, że dawno nie zmieniała ich barwy. → I zafarbuje te włosy na rudo, ale Chase’owi się to nie spodoba.
Niech zrobi sobie makijaż, wtedy czytelnik wysunie wnioski, że lubi o siebie dbać. → Właśnie. A nie robi tego. Wniosek? Chase nie lubi wymalowanych niuń, a tylko dla niego Kimiko ma wyglądać ładnie.
Dzięki pojedynczym scenom powinnam wyciągać ogrom wniosków. → Zaraz przejdę do sceny z telewizorem, gdzie kompletnie olałaś wszystkie wnioski.
Do tej pory Kimiko wracała do pokoju tylko, żeby sobie popłakać. Ona ma w ogóle jakieś zainteresowania? Co lubi robić po pracy? O czym myśli? → Nie ma, bo jest niewolnicą. Jej jedynym zainteresowaniem do pewnej chwili była właśnie praca, aby żyć. Obecnie wyłącznym zainteresowaniem, hobby oraz przyjemnością jest Chase.
UsuńAle kiedy Kimiko płacze, nie pisz od razu o tym, co ma w głowie. Cytuj, co mówi do siebie półszeptem. Co myśli. Jak się zachowuje w tej agonii. → No przecież często zdarza jej się wykłócać z sumieniem. To czego ona nie wypowie, wyszepcze, wykrzyczy, a pomyśli, ujmuję w cudzysłów. A argumenty jej sumienia oznaczam kursywą.
Kiedy wydaje jej się, że to wszystko to koszmar, niech się uszczypnie. → Szczypała się np. w scenie z kreskówkami. Ale z jakiś powodów nie wspomnisz na koniec o żadnym „progresie”.
Kiedy chcesz opisać, że nienawidzi swojego ciała – niech się czymś okryje. → Okrywała się, gdy miała nocne fantazje.
Kiedy boli ją to, że jest nierządnicą, niech wskoczy pod prysznic i zmywa z siebie wstyd → A jak dałam scenę z prysznicem, narzekałaś.
i wmów wszystkim, raz na jakiś czas wspominając, że Kimiko lubiła kiedyś pisać. Niech poprosi Younga o zeszyt. Niech pisze pamiętnik albo maluje obrazy, które będą uosobieniem jej myśli. → Ale to wtedy będzie ruch a’la Filip z Konopi. Sama sugerowałaś, że nie można nagle wyskakiwać z dupy informacjami.
Albo w ogóle zmień narrację na pierwszoosobową, bo ta ma większy potencjał w historii zakrawającej o tematykę BDSM. → Mów to autorkom, których opka faktycznie zakrawają o tematykę BDSM.
W ogóle jest prostsza dla początkujących pisarzy, którzy mają problem z układaniem scen. Łatwiej nią dotrzeć do czytelników i przedstawić głównego bohatera → Ale ich koszmarnie ograniczają.
chociaż wtedy musiałabyś zrezygnować z konspiry. Coś kosztem czegoś, moja droga. → No nie, bo oni mi są potrzebni do rozwiązania akcji [chociaż drani nie lubię i życzę im śmierci, tak jako profeszynal autor muszę podejść z zimnym dystansem do ich kwestii, jak zresztą do każdej innej w opku postaci i nie gloryfikować nikogo (Czeeeeejssss ;Q)]. Poza tym tworzą całkowicie odrębny wątek, współtworzą fabułę. Przenikanie się świata z podziemi i świata z, no, wyższych kondygnacji (xD) wpływa mi na bohaterkę, wymusza na niej nowy tok myślenia, stawia przed kolejnymi problemami. Jakbym pisała BDSM, owszem, prawdopodobnie nie potrzebowałabym konspiry… No ale...
Kimiko masturbuje się, myśląc o Youngu. Nie wiem dlaczego myślenie o nim zawsze działa na nią podniecająco, ale nie o tym. → Dlatego że myśli o nim pobudziły ją do masturbacji. Podnieca się, bo to on ją rozerotyzował (wkłada jej łapy między nogi, helooooł!), jest zatem głównym prowodyrem seks-myśli. I taki typ baby.
Poza tym nie mam pojęcia, o co ci chodzi. O to, że Kimiko nie widziała jeszcze księcia w stroju Adama? → Wyobraziłam sobie Chase’a Younga z listkiem. Błagam, nie rób mi tak więcej! xDDD
Tak, o to chodzi.
Dlaczego nie napiszesz, że podniecało ją wyobrażanie sobie go nago, chociaż jej wzrok nie spotkał się jeszcze z każdą częścią jego ciała, czy coś takiego… to i tak jest lekko podkolorowane, ale już brzmi o niebo jaśniej. → ….z każdą częścią jego ciała… Ta. Nie no, penisa widziała, bo mu loda robiła. Ale klata! Mrrr… ;3 Gdy pod koniec ostatniego sezonu Xiaolin pokazali, co on trzyma pod tą zbroją, to kurde, fankom „jajniki eksplodowały”. Takie sekretne wyznania z różnych stron świata. O taką mapę ciała chodzi.
UsuńCo ona ma z tym potem? Kiedy tylko Chase dotyka jej piersi (lub Kimiko wyobraża to sobie), znowu pojawia się jej spocone cielsko. A jeszcze ani razu nie współżyli! (...) Ileż to się trzeba napocić w czasie ocierania się o poduszkę, doprawdy. Dziwne. → Wiadomo, że chodzi nie o nogi czy ręce, ale tułów. Normalnie to facet mocniej się poci, bo on wykonuje bardziej męczącą część pracy. Jednakże Kimiko masturbowała się nie palcami, a jeździła biodrami o materac, czyli to ona przejęła tę męską rolę znaną z większości tandetnych seks-opek, bo tam pierwsze razy zawsze na misjonarza. Więc dlatego się spociła. Nie wierzę, że muszę to tłumaczyć. Czy widzisz, do czego mnie zmuszasz? xD Btw: Chase w „Rozliczeniu” nie tylko dotykał jej piersi, zatem nie pitol, bo dobrze wiesz, że robił jej palcówkę.
Słowo pot wcale nie należy do typowo podniecających wyrazów nałogowo wykorzystywanych przez autorów powieści erotycznych. → Jeszcze nie zauważyłaś, że opisuję seks specjalnie tak, by nie podniecać czytelników? Czy pisać o seksie = sprawiać, żeby ludzie od razu chcieli się dotknąć? Nie jest sztuką napisać pornola. Sztuką jest pisać erotykę bez śmiesznych wymijaczy typu: wypukłość w spodniach, skoro z Demonkiem się wypuściłaś, a przy tym ująć problem w taki sposób, by nie mieć potem wyrzutów sumienia, że jakiemuś biednemu dziecku zrobiło się mokro.
]
No chyba że bohaterowie naprawdę kopulują przez pół dnia ostro jak króliki. → No, akurat ci bohaterowie by mogli. Wiesz, Chase to goniący za nieśmiertelnością ogier. Kimiko niewyżyta.
no nie wiem. Kilka notek temu sądziła, że chce, aby Young zrobił jej dobrze, bo to rozwiąże wszystkie jej problemy. Soł… → Ale to było kilka notek temu. Kimiko zaczęła porządnie myśleć o sobie jako o pannie lekkich obyczajów, dlatego bardziej wstydzi się swych czynów. Tak, bohaterka się zmienia. Bohater dynamiczny, mówi ci to coś?
Dziwne. Logika na poziomie zerowym, biorąc pod uwagę, że we wcześniejszych notkach sama chciała zrobić Youngowi dobrze. → We wcześniejszych notkach. Czyli dawno temu. Wiesz, poglądy się zmieniają. Coś zaczyna do Kimi docierać… Ale co tam, parę fragmentów niżej i tak powiesz, że Kimi kompletnie się nie rozwija i nie zmienia. A potem dodasz, że jednak zmienia, więc nie jest spójna.
Ach, no i zapisałaś kursywą moment, w którym Kimiko wspomina wydarzenia z przeszłości. Ale w nich po pierwszym znów czytam, że jest w pokoju, więc zastanawiam się, czy wracasz do czasu teraźniejszego i zapomniałaś wyłączyć kursywę, czy to raczej dalej jest przeszły, tylko zmieniłaś lokalizację bohaterki. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Ja nie powinnam się zgubić → Nie powinnaś. Tym bardziej, że już raz taki zabieg zastosowałam.
czytanie ze zrozumieniem nie sprawia mi żadnych trudności. → To zapewnienie rozczuliło mnie wybitnie.
skoro przycisnął ją do siebie, to znaczy, że aktualnie widziała jego podbrzusze. Gdyby podniosła wzrok, mogłaby w najlepszym wypadku zobaczyć jego brzuch, ewentualnie podbródek. Ale nie ma takiego wszechświata, w którym dostrzegłaby to, co opisałaś. → Szyja jest naprawdę giętką częścią ciała. Mógł przycisnąć głowę Kimiko do siebie, ale czy przyciskanie jej mordki wyklucza, że laska nie ssałaby tak, aby nie móc odchylić głowy jak najbardziej do tyłu, tak że ten tułów dotykałby równocześnie pleców?
Nie rozumiem, jaką funkcję w tym zdaniu pełni informacja o zupie. → Chase pije magiczną zupę ze smoka. Nie mów, że nie powtarzałam
Zresztą, nie ma to znaczenia, bo i tak jest błędnym założeniem. Sperma nie przesiąka smakami wszystkiego, co jada mężczyzna. Faktycznie. Jakby Chase przez kilka dni nie spożywał niczego innego prócz ananasów, miałaby pewnie odrobinę ananasowy posmak, ledwo wyczuwalny. Ale nie byłaby nim przesiąknięta. Gdyby palił papierosy, byłaby bardziej gorzka. → Ale Lao Mang Long to magiczna zupa ze smoka, która daje facetowi nieśmiertelność, a przy tym zmieniła jego wygląd i sprawia, że jest zły (pisałam o historii Chase’a w pierwszych akapitach „Rozliczenia”, pisałam w Niewolnicy cz 2, powtarzam co rusz, gdzie się da, że żłopie ten eliksir). A zatem Chase pije magiczną zupę, więc karmi dziewczyny magiczną spermą. Daj się wreszcie ponieść wyobraźni i uwierz w takie niuanse występujące w fiku. Równie dobrze powinnaś się czepiać teraz o to, dlaczego koleś ma jaszczurze oczy, a tego mi nie wytknęłaś. Bo pije Laośkę. Bo ona sprawia, że jest przesiąknięty złem. Bo Kimiko odniosła takie wrażenie, ponieważ nigdy nie miała w ustach spermy, więc skojarzenie nasunęło się dziewczynie od razu. Gdyby miał zieloną, żrącą spermę to, jakkolwiek brzmiałoby to śmiesznie, także powinnaś w to uwierzyć.
UsuńJakbyś nazwała rękę częścią ciała albo książkę przedmiotem. Albo wodę życiodajną substancją, czy jak to tam szło. Świadczy to o naprawdę słabym warsztacie literackim. → Zabrakło mi synonimu, tak? xD
”Teraz biaława ciecz spływała wolną strużką – skoro podkreśliłaś wcześniej, że była gęsta, lepka oraz było jej niewiele, to jakim cudem spływała? → Bo grawitacja. Gęsta = ciężka. Ciężka = spada. Prawidłowość fizyczna. + Kimiko wcześniej się spociła, nie? Przecież to zauważyłaś. A pot czyni skórę śliską jak po mydle, czyli choć lepka, nie kleiła się aż tak. Zresztą sperma to nie klej, inaczej by tak nie strzelała z penisa. O, już wiem. Zrób sobie doświadczenie z budyniem. Zobaczysz, że wystrzeli ze strzykawki, jeśli jakąś masz, oraz że spłynie, choć jest gęsty i lepki. Budyń = sperma. Ja mam cię o spermie uczyć? Zwariowałaś?
(od teraz budyń już zawsze kojarzyć mi się będzie ze spermą. Zwłaszcza śmietankowy)
Dwie kwestie. Co ma do rzeczy pełny pęcherz z masturbacją oraz dlaczego Kimiko się tak nałogowo poci? → Bo po seksie chce się sikać. Kimiko masturbowała się w dość szczególny sposób, stąd jej pęcherz zareagował inaczej, niż gdyby miała sobie robić palcówkę. O pocie pisałam.
Usuń”Rozgniewałabyś go bardziej, odcinając mały narząd skryty tam, na dole... – bo penis to słowo tabu. → Po pierwsze chodzi o łechtaczkę. Po drugie jak powinnaś była zauważyć już wcześniej, narrator normalnie używa zarówno słów łechtaczka jak i penis, zatem wiesz, że często bez żenady wali prosto z mostu, dlaczego zatem nie wspomnisz o tym w ocenie i robisz ze mnie idiotkę, która pisze o seksie, ale tak jakby wstydziła się, bo nie używa określeń typu penis czy pochwa?Tutaj akurat masz cytat sumienia Kimiko. No sorry, że sumienie Kimi ma jakąś tą w sobie skromność i nie opisze tak prosto z mostu jak narrator.
Przecież ten zabieg też kreuje ci bohaterkę.
Po trzecie nie czytasz ze zrozumieniem, ale to już mówiłam.
Niedojrzałość głównej bohaterki osiąga apogeum w momencie, w którym nie chce spać na łóżku, bo wcześniej masturbowała się na nim. → Wiesz, Japońce na przykład popełniają harakiri, jeśli zaboli honor. To też MY uznamy za niedojrzałe i głupie. Dla Kimi spanie na podłodze było swoistym odpokutowaniem, bo zabijać się nie chciała. Przepraszam, że Japońce mają takie czasem niedojrzałe zachowania, jak czytanie kolorowych komiksów powyżej 40 roku życia. Konia za to, że ma duży łeb, też przeproszę.
Czemu od razu nie pomyślała o samobójstwie? I dlaczego ta bohaterka myśli po czynach, na dodatek myśli tak rozbieżnie, że zaraz znów zacznie się masturbować? → Wat? Co Ty mi w tej chwili przytaczasz? I tak, mądra Kimiko po szkodzie. Albo nie: przed szkodą i po szkodzie głupia. Taka jest.
Wszak przed chwilą liczyła na to, że może przeleci ją jakiś koci wojownik. Pewnie nie powinnam streszczać w tym momencie opowiadania, ale… chcę, abyś zobaczyła, jak absurdalnie to wszystko brzmi. Jak bardzo Kimiko jest płytka i nielogiczna. → A wiesz, dlaczego chciała, by ją przeleciał? By Chase dał jej spokój. By przestała być w jego oczach atrakcyjna. Ty te ocenę nadal piszesz dla mnie, czy pod publiczkę? Bo w tej chwili robisz z Kimiko nimfomankę, która chce, by ruchało ją wszystko, co się rusza, a nie masz ku temu żadnych podstaw. Tekst żadną miarą cię nie upoważnia do wyciągania takich wniosków.
A przez to jak ona strasznie mnie irytuje! Pieprzona Merysujka, która nie ma żadnych wad. → Faktycznie. Wzór cnót. Ideał kobiety. Nic tylko naśladować osobę, która chce się puszczać z wrogiem, a ten ją w nagrodę poniża. Narrator pokazuje jej złe cechy, ale co tam, powiesz co innego.
Jest biedna, poniewierana, poniżana, a narrator stoi za nią murem. → Narrator nikogo w opku nie ocenia. Pokazuje negatywne cechy bohaterów, ale ich nie ocenia, bo tę ocenę zostawia czytelnikom.
Ale sama nic nie zrobi, nie podejmie żadnych środków. Potrafi tylko płakać albo myśleć o seksie. → Mary Sue tak bardzo.
A TERAZ SAM NARRATOR Z NIEJ KPI! NO TEGO JESZCZE NIE GRALI! → TO W KOŃCU JEST TĄ MARY SURE, CZY NIE? CZY TEN NARRATOR TO ADWOKAT, CZY NIE? ZDECYDUJ SIĘ, BO TO JUŻ PRZESTAJE BYĆ NAWET OCENĄ SUBIEKTYWNĄ. Raz to ci przeszkadza, raz to. Wychodzi, że w żaden sposób nie idzie ci dogodzić, bo znowu i tak jest źle i tak jest. W tym momencie to nie jest ocenka. Ani nawet analiza.
UsuńPo opinii subiektywnej powinno dać się poczuć twoje gusta. Nie da się.
Rumieniących się palców też nie. → Ok, tu fakt, mam błąd.
Fabuła broni się sama. Scena, w której Chase wymusza na Kimiko spalenie fotografii, przy okazji trenując jej siłę ognia oraz sprawdzając jej wierność, jest świetna. W sensie Chase jest świetny. Lubię takie charaktery. → Jakim cudem ma tym etapie rozumiesz Chase’a, a z Kimiko robisz patałacha? Do tego rozdziału motywy i psychika Chase’a nie były specjalnie rozbudowane. On się tylko śmieje, maca i robi za zajebistość, bo paskudny narrator go tak określa. No i dowód znowu, że jednak umiem sceny pisać. Po prostu perspektywy narratora się zmieniają, więc i sposób opisywania.
Dlaczego w przypadku Kimiko absolutnie ci ta sztuka nie wychodzi? Bo nie masz doświadczenia. Napisałaś tyle rozdziałów i dalej nic. → Mówisz, że nie potrafię budować scen, ale zaraz, przy Youngu potrafię. Przy Youngu zmienia się sposób opisywania narratora, co wyjaśniałam wyżej. Narrator dostosowuje się do postaci.
Nie pracujesz nad warsztatem. Zaczęłaś jak zaczęłaś, od streszczeń, i dalej lecisz tą samą metodą. → Bo taki styl. Bo taka koncepcja. Jedno z drugim nierozerwalnie się przenika i nawzajem napędza. Hm. Wychodzi na to, że opko jest spójne.
Bohater jest przewidywalny i łatwo zadecydować, czy działa logicznie, czy raczej nie jest sobą. → Bo jeżeli zaczyna się zmieniać, ewoluować wraz z rozwojem akcji, to jest wówczas niewiarygodną postacią literacką.
Kimiko natomiast to postać, która musi się rozwijać. Dostosowywać do sytuacji, w której się znajduje, bo to z jej punktu widzenia najczęściej wypowiada się narrator. Od początku była nijaka, przedstawiona jako wydmuszka. Jak Bella Swan, dziewczyna bez wyrazu. → Tylko statyczni bohaterowie są godni szacunku, pozostali won. Bella Swan... Zmieniam sedno wcześniejszego pytania pozostawionego pod porównaniem IW do Demonka: Czy Ty wiesz, do kogo mi w tej chwili porównujesz bohaterkę? Kolejny raz spójrz w moje internetowe oczka i spróbuj mi to napisać raz jeszcze. Poza tym Kimiko się dostosowuje. Nie pyskuje już przy księciu, jest bardziej posłuszna, robi wszystko, co on chce.
Nie znaliśmy wnętrza Kimiko i to spowodowało, że potem stawała się coraz bardziej irytująca, bo robiła coś kompletnie z dupy wyjętego, randomowego, jakbyś sama testowała na niej, co czytelnicy łykną. → Ogólnie nikt nie zna wnętrza bohatera na samym początku. W trakcie czytania książki odkrywa się wszystkie jego tajemnice. W przeciwnym razie książki składałyby się wyłącznie z prologów. Nikt by nie chciał czytać tekstu, wiedząc o nim wszystko już od samego początku, bo wówczas zakończenie byłoby niesłychanie przewidywalne.
UsuńTo sprawiło, że ona dalej stoi w miejscu, mimo że czas akcji brnie w przód. Bohaterka niewiele różni się od tej Kimiko, która w celi przeżywała brak tamponów. → Czyli w trakcie czytania dowiadujesz się o niej nowych rzeczy, poznajesz ją coraz bardziej. Ale też pozostaje na tyle niezmienna, by jednak być jak Chase, skoro niewiele różni się od tej Kimi w celi. A Chase jest mega spójny, bo w ogóle się nie zmienia… Od dziś nie piszmy, że bohater się zmienia, dojrzewa, bo inaczej nie będzie już spójny! To w końcu jest spójna, czy nie?
Wybrałaś sobie bardzo trudną do prowadzenia postać, bo sprzeczną. Ja wiem, co chciałaś osiągnąć. → Chyba jednak nie wiesz.
Chciałaś pokazać, że Kimiko jest rozchwiana emocjonalnie i rozdarta jak sosna Judyma. Da się to napisać, aby na twarzy czytelnika [na twarzy Skoi] nie gościł permanentny mindfuck, ale to wymaga pewnych środków.
Przede wszystkim wyrażania myśli bohatera za pomocą… bohatera, a nie narratora. - No przecież są myśli Kimi cytowane! xD Cały rozdział ma być cytatem?
Tam mamy się dowiedzieć, że jest dziewicą i myśli jak dziewica. Tam mamy się dowiedzieć, jak spędza czas i jaki ma stosunek do miłości, jak często wspomina i do czego ma tendencje. → Wyłożę wszystko na tacy w prologu następnym razem, bo to źle, jeśli czytelnik w trakcie zostaje czymś zaskoczony i robi: „Aha, wiedziałem!”Albo: „Aaaa, tego to nie wiedziałem! Toś mnie zaskoczyła, Ray!”
Bo teraz każde zachowanie Kimiko jest dziwne, sprzeczne, nielogiczne, niepasujące, żałosne, z dupy wzięte. Czytelnik niczego nie rozumie, ale bierze to na klatę i czyta opko o seksach (opko o seksach… cztery erotyczne rozdziały na dwadzieścia trzy. Tak bardzo opko o seksach) Ale czekaj… zachowanie jest sprzeczne, nielogiczne i z dupy wzięte… Czy to nie mówi samo przez się? Że się zmieniła? Zdecyduj się wreszcie i nie mówi, że laska jest taka sama co Kimiko w celi.
Mniej wymagający nie zada sobie podstawowych pytań i przyjmie wszystko tak, jak piszesz → Szczególnie, że spotykam się z pytaniami, dlaczego Chase jest tyranem, a to co robi jest obrzydliwe. Czemu nie doceniasz moich czytelników? Ostatecznie zamykają buzie, kiedy im tłumaczę, że nie powinni miarą Europejczyka oceniać tysiąc pięćset letniego nieograniczonego żadnym prawem chińskiego księcia pijącego zły eliksir, który pozbawił go duszy. Człowieka, jakiemu we łbie się przewraca od skupiania w swych rękach władzy totalnej.
Wracając do tematu, moment, w którym Kimiko szargają sprzeczne emocje, musi być uwypuklony. → No przecież jest mocno zarysowany, a narzekasz na to.
Mocno zarysowany. Jeżeli ona non stop się waha nad wszystkim od samego początku opka, czytelnik nie zauważy różnicy i przejdzie obok każdej kolejnej zmiany obojętnie, choćby ta była bardzo ważna. → ???
Chce i nie chce. Ale tobie brakło określeń, bo wszystkie dosadne określenia wykorzystałaś we wcześniejszych dramach. → Czyli każdy dramat mam opisać tymi samymi słowami, zamiast szukać nowych określeń? To, że tobie nie pasują, jak i cały mój styl, nie upoważnia cię do twierdzenia, jakoby kurczył mi się zasób słów.
UsuńTo samo tyczy się scen zbliżenia. Jeżeli Kimiko przeżywać będzie każdy orgazm tak samo, jej pierwszy stosunek nie zrobi na nikim wrażenia, bo już brakuje ci słów, by wyrazić rozkosz, którą przeżywa. → Ale skąd wiesz, czy nie mam jakichś super słów zachowanych w zeszycie i przygotowanych specjalnie na ten wyjątkowy wieczór? xD
Czy piszesz te wróżby ze swoich doświadczeń (sorki za argument ad personam, ale powoli zaczynam tracić cierpliwość)?
I kombinujesz, tworząc sekretne muszle czy mapy. → Akurat muszle były przy pierwszym razie.
I wtedy będziesz musiała wykorzystać narratora, który wyjaśni, co Kimiko ma w głowie, bo czasowniki opisujące jej zachowanie będą dla czytelnika takie same jak zawsze i nic z nich nie wyniesie. Zapętlasz sobie koło, bo narrator-adwokat to najgorsze, co może ci się przytrafić. Ups! To już się przytrafiło. → Nie doceniasz mnie. Zresztą przy każdej nowej rozkminie staram się używać nowych określeń, które ją obrazują. Nie licząc rozpadania się na kawałki (które i tak było w różnych kontekstach), nigdzie za pomocą wytknęłaś mi, że się niby faktycznie się powtarzam i brakuje mi słów.
ponieważ jak dotąd żadna masturbująca się przy nim kobieta nie była równocześnie jego dawnym wrogiem – Co ma kobiecość do wrogości? Kobieta to kobieta. Masturbowały się przy nim, sam przyznał. Fakt, że Kimiko była kiedyś wojowniczką, nie miał tutaj nic do rzeczy. → Masz jak wół napisane. Czytaj między wierszami. I przytaczaj całe cytaty, bo tak pourywane brzmią bezsensu: „ponieważ jak dotąd żadna masturbująca się przy nim kobieta nie była równocześnie jego dawnym wrogiem, co automatycznie podnosiło rangę tego, co zaraz uczyni Kimiko, do wyższej ligi”. Rozumiesz? Chase inaczej będzie traktował kobietę-kobietę taką jak ja, czy ty, a inaczej swojego dawnego wroga, z którym walczył, a który zaraz odstawi przed jego oczami godny pożałowania cyrk. Zabawa razy dwa.
– Moja piękna – szeptał, całując dłonie dziewczyny - Nigdy nie zwrócił się do niej inaczej niż smok ognia. „– Ten narrator to perfidny kłamczuch jest. Jakby wciąż nie był wystarczająco nieznośny. → „Moja piękna” był pierwszym, innym sposobem nazwania Kimiko i narrator zwraca na to uwagę czytelnikowi. Mam to jeszcze precyzyjniej napisać, żebyś zrozumiała, że to nie zalicza się do błędu logicznego i narrator wcale nie kłamie? Powinnam napisać: „Nigdy WCZEŚNIEJ nie zwrócił się do niej?
Usuń”Potulnie przytaknęła. Zachowywała się jak w transie. Słyszała obrzydliwe słowa, lecz zupełnie do niej nie docierały. Rozbijały się gdzieś między poczuciem winy, a pragnieniem rychłego stosunku, tak bliskiego spełnieniu jak nigdy dotąd.” – O! To mi się spodobało. Naprawdę taki opis jest jasny. Dociera do czytelnika swoją prostotą i poprawnością językową (poza przecinkiem przed a). Dodatkowo opisuje naturalnie, luźno, nie rozlewa opisu na trzy akapity. → Podobny był opis uczuć z tonącym czubkiem statku Honor… Ale co ja tam wiem…
Chase wspomniał, że to, co będzie się działo w ich związku od tej pory, jest ścisłą tajemnicą i za zdradę lub długi język Kimiko straci życie. Oto, co nasunęło się jej na myśl: → Eee? Jaką tajemnicą? Cały pałac wie o ich związku i gada. Z fragmentu, w którym bohater mówi o jakimkolwiek sekrecie („będziesz przebywać najbliżej mnie jak również mojego otoczenia, w dużym skrócie: za zdradę, czy wyjawienie jakiegokolwiek sekretu, zginiesz, jasne?”) wynika, że nie chodziło mu o tajenie ich związku, bo o nim trąbią wszyscy, a o drugim otoczeniu Chase’a. Nie dworskim, a politycznym. Przebywając blisko władcy, możesz poznać jego sekrety, jesteś więc zobowiązana taką samą tajemnicą milczenia co lekarz czy ksiądz w konfesjonale.
I tym zdaniem zepsułaś dobre wrażenie po ostatnim, wyżej cytowanym fragmencie. Bo Kimiko była podniecona i prędzej powinna pomyśleć o tym, jak już przechodzą w końcu do sedna sprawy niż wyobrazić sobie coś tak obrzydliwego. → Bo jak powiesz komuś, że go zabijesz, to ten nie może sobie wyobrazić własnej śmierci, ale nadal powinien myśleć o seksie. Tak samo jeśli ja powiem teraz zielona gruszka, to wcale nie wyobrażasz sobie zielonej gruszki, ale kucyka.
Poza tym wybijasz czytelników w rytmu. Najpierw silisz się na super klimat, po chwili psując go w taki błazeński sposób. → Kawałki mózgu na ścianie takie śmieszne. Temat śmierci taki przyjemny.
”.Jeśli popełni samobójstwo, cóż – odznaczy się to stratą, wszak jako pierwsza i możliwe jedyna osoba w ciągu tysiąca pięciuset lat dostarczała mu takiej frajdy. Zaraz pójdzie do kotków, wyda polecenie, by znaleźli mu dziewczynę o podobnym do Kimiko” – w drugim zdaniu podmiotem jest Chase, ale brak dokładnego określenia sprawia, że chwilę zastanawiałam się, jak martwa Kimiko może pójść do kotków. → Czyli jak martwa Kimiko może pójść do kotków, by wydać im rozkaz, by znalazły jej dziewczynę podobną do siebie. A zdanie później, że pójdzie ją sobie wyruchać. Tak.
Nieraz można się domyślać, że chodzi o Chase’a. Nie trzeba sadzić co chwila podmiotów.
Teraz przyznał, że chce bez pardonu zerżnąć Kimiko. Co kompletnie nie pasuje do sposobu wyrażania się narratora, bo nie zdarzało mu się wcześniej rzucanie mocnych słów. → A ździra, a kutas?
UsuńNatomiast u Kimiko nie zmieniło się nic. Marzy o penisie Younga, ale jednocześnie nazywa swoją żądzę haniebną. Myślenie dwóch różnych rzeczy w tym samym czasie podsuwa mi pomysł, że może Kimiko nie tyle jest judymowską sosną, co po prostu ma schizofrenię → A może mieć i schizofrenie. Czy nie widzisz, że ona nie jest do końca zdrowa pod względem psychicznym? Że Chase osiągnął to, co zapowiadał pod koniec wcześniejszego rozdziału? On robi w mózgu Kimiko sieczkę. Na tym etapie opka dąży do tego, by Kimiko cierpiała, miała depresję, samobójcze myśli.
Inaczej jej działania mówiłyby co innego niż myśli – lub odwrotnie. Bo na razie to wygląda, jakby to właściwie narrator sam nie wiedział, co takiego miała w tej pustej głowie. → No to coś ma, czy nie ma w tej głowie? Jakby miała pustkę, to by myślała o niebieskich migdałach, nie zaś o tym, co się wokół niej dzieje. Przeżywa, emocjonuje się i płacze. Warzywa nie płaczą.
Po co wyjaśniasz czytelnikom, czym jest petting? Rychło w czas, skoro Kimiko ma za sobą już jakieś doświadczenia z tym związane. → Jak mogę wyjaśniać to, czym jest petting? To Kimiko rozkminia różnice między seksem, którego nie doświadczyła, a pettingiem, który już zna. Zastanawia się, czym jedno różni się od drugiego. To też mówi o tym, co ona ma w głowie i czym żyje. Jakimi fantazjami karmi się w nocy. Jak Chase ją rozerotyzował.
To nie jest encyklopedia ani nie prowadzisz wychowania seksualnego. Jeśli już chcesz edukować czytelników, to nazwij to i pokaż opisem czynów. → To czemu każesz mi pisać słownikowo, urzędowo, sucho, zamiast poetycko? T.T
Niczym kochankowie? – Czyli oni tylko uprawiali seks jak kochankowie, ale tak naprawdę nimi nie byli… Nie. Skąd. → W wyobraźni Kimiko m o g ą być kochankami, bo tak dziewczyna chce nazwać go w swych myślach. Korelacja: kochanek - kochanka, nie klient - dziwka.
Bardzo chciała zbadać, czy odczuje ciepłą ciecz zalewającą mokre od śluzu łono. – Łono. Ł O N O.
http://sjp.pwn.pl/sjp/%C5%82ono;2480014 → Dobra, zmienię na pochwę. Się zapędziłam.
Ten sam narrator w tym rozdzialiku używa słów takich jak rżnąć oraz kontemplować. Łono oraz ostry seks. To mieszanie stylów (naruszenie zasad harmonii stylistycznej). Pod to zalicza się tez nadużywanie poetyzmów wpływających na kwiecistość. Nie wiem, czy nie czujesz, że coś tu nie gra? → A ty ogarniasz, że w kanonie masz tak samo dzieła, które trzymają się zwięźle jednej stylistyki, jak i takich buntowniczych dzieł odrzucających pewne konwencje? Np. Ferdydurke? Czy nie dostrzegasz, że rżnąć było przy perspektywie Chase’a, a kontemplować przy Kimiko? Czy na podstawie języka nie pomagasz sobie zbudować charakterystyki bohaterów?
Jeśli w porę nie zdążyła uchylić drzwi, lwiątko znaczyło teren pokoju moczem, a czasem czymś gorszym. – A jak je uchylała, nagle przestawało mieć wszystkie potrzeby fizjologiczne. → Nie, wtedy uciekało do swojej kuwety, bo tam ma potrzeby fizjologiczne zaspakajać.
Nawet największe niewolnice seksualne mają coś poza wielką, nieustającą chcicą. Mają inne potrzeby, myśli, marzenia, cele, plany na spędzenie dnia. Podejrzewam, że robią w swoim życiu coś jeszcze
→ Grafik Kimiko został ułożony tak (a przynajmniej do rozdziału Rewelacje wyraźnie to widać), żeby biedna nie miała sposobności uspokoić rozbieżnych uczuć, przeanalizować informacji, uporządkować, obmyślić strategii. Najprościej mówiąc, Chase chciał, by się wykańczała, miała z mózgu sieczkę, wpadła i trwała w depresji. I co, nie udało mu się?
Ale o tym już mówiłam.
5:00 - pobudka, kąpanie się, ubieranie
Usuń6:00 - robienie księciu śniadania i przygotowanie posiłków dla innej elity, kocich wojowników zajmujących pałac
7:00 - przerwa, książę je śniadanie. Kimiko odsypia/przygotowuje się psychicznie na trening
8:00 - trening z księciem
13:00 - koniec treningu. Prysznic. Robienie obiadu dla wszystkich
15:00 - przerwa obiadowa. Kimiko śpi od tych wysiłków. Albo je obiad, jeśli akurat nie myśli i nie płacze.
16:00 - spędzanie czasu z księciem do godziny 18:30
18:30 - robienie kolacji dla księcia
19:30 - książę je kolacje przy dobranocce i dobrej dziwce. Kimiko nie ma przerwy, robi żarełko dla siebie i reszty sług (którzy będą pracować w nocy – np. wartownicy)
21:00 - Kimiko kończy prace. Idzie się myć.
22:00 - Kimiko udaje się zasnąć
A czasem Chase spędza z nią jeszcze więcej czasu. Kiedy ma robić coś więcej?
Poza tym w „Zawodzie” przechadza się po ogrodzie. Czy spacer to nie zajęcie? No i w następnych rozdziałach, owszem, masz więcej jej zajęć. Kimi gra, chodzi do biblioteki, aby się dokształcić, uczy się wierszy, chińskiego, bawi ze swoim kotkiem… Ale w dalszej części oceny już nie wspomnisz, że wywiązałam się z Twoich powyższych oczekiwań, by Kimiko robiła coś więcej.
...prowadzą jakieś życie wewnętrzne poza seksem lub myśleniem o seksie → Kimiko taka idealna Maryśka Zuzka.
i jego wszystkich możliwych odmianach. Kimiko już nie jest nawet wydmuszką. Teraz to inkubator, który najchętniej przyjąłby każdą ilość książęcej spermy, jak gdyby Chase rozdawał ją na kartki. → To, że ona myśli o seksie i chce łykać jego spermę to jedno, ale że on jej nie daje, to o tym już nie wspomnisz, bo wolisz z niej robić sex-shop lalkę.
W czasie zwykłego treningu siły wojowniczki ognia książę dotknął jej uda, a na jej ciele: od razu pojawiły się czerwone plamy. WTF? → Jakim ciele? Twarzy: „więc twarz Kimiko natychmiast pokryły czerwone plamy”. Zarumieniła się. Co ty w ogóle przytaczasz?
– Schizy? Serio? Narrator wychodzi na niedojrzałego. Schizę to mam ja, gdy czytam to opowiadanie i wyobrażam sobie setki sposobów na wymiganie się od tej roboty. Łącznie z wyrzuceniem laptopa przez okno. → Ja ci jeszcze nie napisałam, żebyś wiochy nie robiła, bo łocenka koszmarna i robi mi z mózgu pastę rybną do tego stopnia, że już gimbusiarska sraczka z Euforii otrzymana od Amnesii wydaje się mieć porównywalną wartość do Twoich wywodów.
Szli dosyć wolno, zatem Kimiko mogła podziwiać mijaną po drodze urodę pałacu ukrytego w wulkanicznej górze – nie żeby nie mieszkała w nim od prawie sześciu lat. → A ja dwudziesty pierwszy rok mieszkam w Krakowie i ciągle jakoś potrafię się zapatrzeć na jego budowle, podziwiać ich piękno, gdyż mnie nie nudzą. Z treści dalszych opisów wynika, że pałac Chase’a był na tyle bajerancki, że aż godny fascynacji. Przy fragmencie z korytarzem narzekałaś, dlaczego zwykły hol opisuję specjalistycznym językiem. Właśnie po to. Budowle też są dziełami sztuki. Ludzkość od tysięcy lat zachwyca się na przykład nad monumentalną prostotą piramid i ciągle nie ma dość.
No nie przesadzaj. Nie rób z niego takiego wielkiego badassa, który łaskawie pozwala swojej niewolnicy napić się wody po zażyciu środka antykoncepcyjnego. → Gdy byłam mała, moi rodzice nie pozwalali mi od razu popić paskudnego w smaku antybiotyku herbatą (czystej wody nie piłam. Do dziś nie piję xD), byleby lekarstwo lepiej zadziałało. Skoro rodzice potrafią odmówić czegoś takiego własnemu dziecku, to powiedz mi, dlaczego Chase Young – lubiący podokuczać Kimiko książę – miałby obowiązek ułatwiać jej życie?
UsuńPo prostu takimi komentarzami przekolorowujesz postać i całą scenę, w której bierze udział. Czasem odpuść. Nie musisz powtarzać co każdy jego krok, że mężczyzna jest przesiąknięty złem. → Narzekałaś na brak dowodów, że Chase jest be. Masz dowód. Jego dokuczliwość. Każda sytuacja charakteryzuje bohaterów.
”– Moja pani, zrelaksuj się „– Kimiko miała być określana tylko mianem smoka ognia. Mam nadzieję, że to celowa zmiana i rozwój postaci, a nie fakt, że się zapomniałaś. →. Co tytułowanie bohaterki innym sposobem przez Chase’a niż do tej pory ma do jej rozwoju postaci? Przecież masz napisane w tekście, że to zabawa i Chase blefował. Nie uczynił z niej żadnej pani, co nawet idzie wyciągnąć potem znowu z dalszej części tekstu. Nie wiem więc, czemu tu o tym piszesz.
”Rozdzielił nogi dziewczyny od siebie, torując sobie drogę do tego, z czym oboje tak ochoczo lubili szaleć. „– Kolejne słowo tabu: cipka. Dlaczego narrator może używać słów: rżnąć i kutas a wagina nie przechodzi mu przez gardło? → No właśnie, narrator potrafi używać takich słów, jak i penis. Ale czy musi zawsze wulgarnie pisać? Poza tym jakby ten opis wyglądał? „Rozdzielił nogi dziewczyny od siebie, torując sobie drogę do cipki, z którą oboje tak ochoczo lubili szaleć.” Czy nie sądzisz, że w tym momencie robi się… kijowo? Parodia? Śmiech na sali?
”zerkając co rusz to na pokrytą czerwonymi plamami twarz” – nadpotliwość Kimiko zmieniła się w plamicę. Biedaczka! Całe życie pod prąd. Biednemu i piach w oczy, i chuj w dupę. → Komuś się humor na żarty udziela. Ale to na privie z koleżankami, a nie w ocence.
*ŁAP GIFA*
Naprawdę, narrator nie musi się wysilać, aby z całych sił pokazać mi, że Chase jest okrutnym stręczycielem. Po pierwsze dlatego, że sama sobie to mogę wywnioskować z jego czynów. A po drugie dlatego, że Kimiko podniecają takie klimaty. → Mówiłam, że leci na bad boyów. Czy to nie moment, w którym znów możesz określić osobowość dziewczyny? Jej upodobania?
”Kobieta upadła na podłogę, nawet nie próbując zakryć kimonem ceglastoczerwonego krocza” – ty wiesz, jaki to jest kolor, prawda? I co, tam też miała plamy? Na boga, powinna iść do lekarza! Przecież podniecenie nie sprawia od razu, że skóra staje się czerwona. Owszem, policzki mogą być zarumienione, okolice bikini również. Ale to, co ty wpisujesz… ach, nie chce mi się kolejny raz komentować. → Krocze może być tak samo czerwone jak policzki. Bo w czasie stosunku, tak jak w przypadku sytuacji, gdy ludzie czerwienią się na buzi, następuje szalenie szybki przepływ krwi, właśnie do tych intymnych miejsc, które się rozgrzewają, nabrzmiewają itp.
A Chase przeleciał ją jęzorem na tym tronie, więc o podnieceniu only nie możemy mówić.
W pierwszej chwili dajesz do zrozumienia, że Kimiko znów dopada księcia i bez jego zgody zabawia się z nim drugi raz. Potem zdaję sobie sprawę, że po prostu powtórzyłaś się, tłumacząc czytelnikowi to, co chwilę temu przeczytał i wyobraził sobie, jakby był ślepy albo upośledzony. → Jak możesz nie rozumieć, o co chodzi? Jak możesz pisać, że się powtarzam? T_T
To brzmi jak mantra, którą powinniśmy sobie codziennie powtarzać przed snem. Tylko że nie działa. Narrator, między długaśnymi fragmentami o psychice Kimiko, nagle na dwa zdania staje się psychiatrą ludzkości. → Nie zdarzają ci się czasem rozkminy życiowe poruszające sprawy całej ludzkości? Narrator wciąż wypowiada to, co czuje i myśli Kimiko.
Pominę kwestię o tym, że kompletnie nie zgadzam się z jego słowami, bo to moja opinia → Bo nie masz obowiązku zgadzać się z tym, co twierdzi narrator. To, co mówi narrator, nie zawsze obrazuje nawet moich myśli. Gdyby narrator sadził długie rozważania na temat, jak fajnie dziwką być, też byś czuła potrzebę, żeby zaznaczyć, jak to się z tym nie zgadzasz? Rozumiem, że twoje zgadzanie się/nie zgadzanie się z filozofią tekstu ma wpływ na ocenę? Zgłaszałam się do osoby oceniającej obiektywnie, dostaje „ocenę” przesadnie subiektywną. Może jeszcze zaserwujesz mi tu swoje poglądy?
Usuńprzejdę do tego, że drugie zdanie jest za długie. Poza tym piszesz, że człowiek nie powinien być pewien, co zrobi z nim los, a jednak dalej podajesz tylko jedną opcję, jakby nie było innej. Gdybyś wcisnęła w to jeszcze spójnik lub i opisała drugą bramkę, zdanie stałoby się pewnie dwukrotnie dłuższe. Lecz bez tej drugiej opcji fragment o zastanawianiu się jest bez sensu, bo nie ma nad czym deliberować. I tak źle, i tak niedobrze. → I tak źle, i tak źle. Nie masz czasem takiego przeczucia, że twoje ocenianie staje się przerysowane i zbyt czarne, i że to mogło zejść na złą drogę?
Jeśli pękł, logiczne jest, że Kimiko się odsłoniła → Ja przy Tobie tracę poczucie logiki. Pierwsza część zdania łączy się drugą (tak samo jak jedno zdanie łączy się z sąsiednim. Tak samo jak akapit łączy się z sąsiednimi. Tak samo jak rozdział pierwszy łączy się z rozdziałem drugim).
Wszystko się ze sobą łączy, wynika, a wspólnie coś tworzy.
Ale dlaczego muszę o tym czytać, a nie mogę zobaczyć tego oczami wyobraźni poprzez najmniejszy przykład jej zachowania? Litości. → Przed chwila narzekałaś po raz wtóry, że nie masz pojęcia, o czym ona myśli. No to masz wyjaśnienie. Wybacz, że to opko psychologiczne, które tak to tłumaczy.
Bla, bla, bla – tak odbieram większą część tego rozdziału. → A ja tak odbieram większą część tej oceny. xD
-Nie mam o czym już pisać, bo wszystko zostało wyjaśnione wyżej. Twoje postacie właściwie nie biorą udziału w opowiadaniu. Narrator o nich opowiada i tyle. → Narrator opowiada w opowiadaniu – jest to złe. Całe życie w kłamstwie…
– A Kimiko naprawdę przejawiała takie objawy swoim zachowaniem? Bo ja nie spotkałam się z tym nigdzie. → Gdybyś czytała ze zrozumieniem, wiedziałabyś, że tak, chciała coś zmienić. Każdy człowiek podświadomie chce zmieniać coś w swoim życiu, jeżeli to życie jest beznadziejne, a przyznasz chyba, iż życie Kimi podpada pod ową kategorię.
UsuńTeraz pewnie jest ci to potrzebne fabularnie, by czytelnicy przejęli się Merysujką i współczuli jej, lubili ją, widzieli, jak walczy sama ze sobą. Jak się męczy. Tylko że taki opis nie nakreśli tego wystarczająco mocno. Ba! Nie nakreśli tego wcale! → Narrator po raz kolejny uwypukla myśli i pragnienia. Narrator nie ocenia. Bohater wydaje osąd o sobie. A czytelnicy wydają osąd o bohaterze.
Narrator coś sucho wspomina, ale nigdzie nie widziałam, by Kimiko faktycznie wierzyła, że jest w stanie cokolwiek naprawić. I jakoś próbuje to robić. → Narrator wspomina o tym teraz, bo właśnie teraz w bohaterce następuje przemiana. Bo coś w niej pęka, zostaje odkryte.
Ona uprawia seks → Uprawia seks, cały czas pozostając dziewicą. Cuda.
Btw: żart tego bloga polega na tym, że dziwką jest dziewica (dziewica z biologicznego punktu widzenia, bo dziewictwo nie jest równoznaczne z posiadaniem błony).
pracuje w kuchni, myśli o seksie, wyobraża sobie seks, masturbuje się, bierze prysznic i trenuje. Faktycznie. To na pewno pomoże jej naprawić swoje życie i uwolnić się od depresji, której nie ma. → Czy wspominałam już, że Chase tak ułożył jej plan zajęć, by nic oprócz niego nie miała do roboty? Praca-trening-on. I nie-e, nie ma depresji. Wcale. Notorycznie płacze, męczą ją myśli samobójcze, pragnienie okaleczenia się, co widać wciąż jest za słabe, byś stwierdziła, że dziewczyna ma depresję. Powinna się pociąć żyletką jak gimboemo, żebyś uwierzyła?
Znów przylazła do pokoju, by sobie w nim popłakać. → O czym ty mówisz? Kimiko siedziała cały czas na korytarzu, czekając na spóźnionego Chase'a. Przestań przeinaczać fakty.
O! A nie mówiłam?! Przyszedł Chase i od razu bohaterka wykonała ruch. → Przecież wcześniej płakała, rozglądała się za Chase’em, kucała, przygryzała wargę, włosy… To nie są czynności?
Widzisz, jakie to opowiadanie jest przewidywalne? → Widzisz w jakim złym kierunku ta ocenka zeszła? Chase się spóźnił, a zatem jego pojawienie się nie było przypadkowe. Nie stosuję tak banalnych chwytów, jakie w swoim wachlarzu możliwości oferuje Imperatyw Blogaskowy.
Tylko szkoda, że „przeszywający” to według PWN-u „przenikający do głębi, intensywny, zwykle niemile odczuwany”. Faktycznie bez wyrazu. → Dziękuję, poprawę.
Wybacz, że opowiadam, nakreślam sytuacje, co się działo po przejściu czasowym i dopiero po tym opisuję ruchy… Następnym razem będę opisywać najpierw ruch, potem nakreślać sytuacje. Wyjdą retrospekcje. Oh wait… Tak też jest źle!
W kolejnej scenie ulubienicą narratora stała się Diana (bo na słowo bohaterka nie zasłużyła). Narrator opisuje jej przeszłość, przyzwyczajenie się do pracy w pałacu (jakby była w nim od wczoraj) i generalnie spojrzenie na świat oraz to, co dziewczyna ma w swojej głowie. Przewinęłam ten fragment, bo wydawał się nudny jak flaki z olejem. → Przewinęłaś, bo WYDAWAŁ ci się nudny... Ej, wiesz co? Może w ogóle rób tak: że na przykład zamiast dziesięciu rozdziałów oceniaj prolog, notkę piątą oraz epilog. Powiedz mi, jak mam traktować twoją opinie o tekście na poważnie? Jakim prawem możesz się o nim wypowiadać, skoro nie czytasz ze zrozumieniem oraz omijasz fragmenty? Jesteś jasnowidzem, że wiesz, kiedy fragment nie zawiera żadnych istotnych informacji i można go sobie darować? W tej chwili przestaję się produkować, żeby pomóc ci zrozumieć tekst. Po co?
UsuńKilkaset zdań o tym, jakim człowiekiem jest kuchareczka, nie zastąpi dowodów na to, czyli głównie scen, w których bierze ona udział. Cały fragment powinien wylądować w koszu. → Albowiem scen z Dianką już nie będzie. Po co pisać o tym, co siedzi jej w głowie, dlaczego znajduje się w pałacu, jak wygląda funkcjonowanie w nim z punktu widzenia nie niewolnicy (rozhisteryzowanej Kimiko, której tak nie możesz zdzierżyć), a zwykłej służącej? Po co opowiedzieć coś o postaci? Po co w ogóle opowiadać w opowiadaniu? Do kosza.
Gdzieś pomiędzy wersami moje oko zatrzymało się na tym, że Diana rozsypała cukier, więc nie jest z nią do końca tak samo pusto i prostacko jak w przypadku Kimiko. Ona coś robi, ale pomiędzy jednym a drugim czynem następuje narratorskie wyjaśnienie, co chciała przez dany ruch wyrazić, jak gdyby czytelnik nie miał mózgu i potrzebował pomocy w wyciąganiu wniosków. → Ale ty paskudnie łżesz.
„ Trzęsła się cała tak, że kiedy wyciągnęła rękę po pojemnik z cukrem, niefortunnie strąciła go z blatu – jego zawartość rozsypała się po podłodze. Kucnęła, rozglądając się wokół z trwogą, upewniając, czy aby nikt nie widział niezdarności skromnej służki. Świadomość, że jest przecież sama, kompletnie wyparł strach; Kimiko dałaby jej popalić, gdyby zobaczyła, jak zmarnowała cukier.
Westchnęła, sprzątając dywanik słodkich kryształków, jakie nie nadawały się już na składnik ciasta. W szafce nie zostało prawie nic, więc wstała i powlokła się w stronę doskonale zaopatrzonej spiżarni. Ten dość osobliwy magazyn podzielony był...” → Potem następuje opis magazynu, a potem kolejne sceny. W tym rozdziale masz w ogóle całą masę scen, o czym nie chciałaś wspomnieć. Gdzie w tej masz narratorskie wyjaśnienia? Przecież właśnie ich nie ma. Jest, tak jak żądasz, czynność, z której czytelnik ma wyciągnąć wnioski: trzęsła się – towarzyszyło jej napięcie; westchnęła – oznaka, że cieszy się, iż nikt jej nie przyłapał. Jedyne, jakie masz opisy, to opisy przedmiotów, pomieszczeń…
Miało być pewnie jak w filmach Tarantino, ale na końcu nie dowiadujemy się, ile palców straciła bohaterka i czuję się, jakbyś przerażona swoim własnym pomysłem uciekała od drastycznego opisu i natychmiast zaczęła inny wątek. → Odsyłam do fragmentu z kodeksem. Jeśli go przeczytałaś.
Na dodatek w kolejnej scenie pojawiają się postacie Pierwszego Głosu i Drugiego Głosu. Narrator do tej pory był w dziewięćdziesięciu procentach wszystkowiedzący, a nawet przepowiadający przyszłość, więc nie rozumiem, dlaczego silisz się na sztuczną tajemnicę, skoro on wie, kim te Głosy są. Tym bardziej, że niewiadoma przestaje nią być zaledwie kilka linijek niżej. → Bo narrator pisze z perspektywy Diany, a ona nie wie, do kogo należą te głosy.
W opku jest masa zabiegów, w których narrator coś opisuje, a zaraz po kropce pojawia się myśl bohatera, która to zwieńcza. O innych zabiegach pozwalających na to wpaść, nie będę powtarzać.
ktoś inny zaproponował wstąpienie do nich (podejrzewam, że do konspiry). Tak po prostu. Bez żadnych pytań, bez zawahania. → Czy jeżeli pierwszy raz zaproszę cię do swojego domu, to od razu powiadomię cię, ile kosztuje czynsz, pokażę, że w zamrażalniku trzymam rybę, a mój chomik ma dostatecznie dużo wody? Gdzie w tekście oni ją w cokolwiek zaangażowali?
UsuńI dlaczego rebelianci tak sobie paradują po lochach i zgarniają pierwszą lepszą ofiarę kocich wojowników? A czy to nie ryzykowne, krzyczeć w takiej sytuacji (bo w dialogu pojawiają się wykrzykniki oznajmiające wysyczanie słów)? Gdzie logika? → Bo mają dobre serduszka i nie toną w oceanie zepsucia.
”Również tego dnia Kimiko i Diana nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa” – Dlaczego również? Przecież wcześniej zdarzało im się rozmawiać. → To swoista sugestia, że po akcji z karą przestały ze sobą gadać. Diana i Kimiko = wrogowie. Serio tak trudno się połapać? Masz nakreślenie sytuacji w jednym zdaniu, a nie w kilku jak narzekałaś. I co? Okazuje się, że też jest źle.
Jak to… Diana drapała się po zagojonej ranie? To ile goi się rana po odcięciu palca? Ktoś ją w ogóle pozszywał? → No nie wiem, może dlatego, że minął nie jeden dzień, a na przykład miesiąc? „Również i tego dnia” chyba mówi o przeskoku czasowym?
Obawiam się, że znów mam do czynienia z timeskipem, ale zawsze wprowadzasz go tak kaleko, że właściwie nie wiadomo, o co chodzi. → Ja po komcianiu będę sobie musiała psychiatrę znaleźć.
Tak. Jej zimna natura objawiała się podniecaniem, gdy tylko Chase pojawiał się na horyzoncie albo histerią, gdy siedziała sama w pokoju i wyła w poduchę. Normalnie królowa lodu z niej. → Albo do bycia wrednym i pomiataniem żółtodziobami. Zapomniałaś, jak narzekałaś, jaka to ona wredna dla nich, a dla dzieciaka już nie?
Kto obiecuje w swoich myślach poddaństwo Youngowi, a zaraz potem kwestionuje jego decyzje? Czy to ptak? Czy to samolot? Nie! To schizofreniczka Kimiko. → Kto nie rozumie podstawowych mechanizmów rządzących światem zagubionych śmiertelników?
”Dzięki morderczym treningom pod okiem najwspanialszego wojownika wszech czasów” – odnoszę wrażenie, że narrator jest równie mocno zakochany w Youngu jak Kimiko. „Wszechczasów” piszemy łącznie; → On był tak tytułowany w kreskówce, ale ok, mogłaś tego nie wiedzieć. KLIK
Japierdole. → Zazdroszczę elokwencji i umiejętności panowania nad emocjami. Wiem, że nikt wam za to nie płaci, do CV też nie wpiszecie ocenkowania blogów, ale serio, to twoja praca, ktoś na tobie polega, chce, żebyś mu pomogła. Wyobrażasz sobie przedszkolankę bluzgającą na dzieci tylko dlatego, bo są niegrzeczne?
Dlaczego w każdym zakamarku dworu ci wszyscy niegodziwcy potajemnie uprawiają seks? → Jaki seks? W tym rozdziale nie ma seksu. Ach tak, przecież ty nie czytasz ze zrozumieniem.
Dlaczego sugerujesz, że wszyscy w pałacu są zawistni, pogardliwi i przesiąknięci złem do szpikukości? → Bo to pałac księcia ciemności. Tam kucyki pony nie wymiotują tęczą gdzie popadnie.
O, Sodomo i Gomoro! Dlaczego ktoś, kto słyszy cichy głos dobra, miałby być „nieszczęśnikiem rozbitym na oceanie zepsucia? „Czy, skoro już się w nim rozbił i w nim tonie, to nie powinien tym złem przesiąkać? → Tak. Zło zmienia ludzi. W obliczu zła wychodzą najgorsze cechy człowieka. Ale jednak znajdują się jednostki, które są w stanie mu się oprzeć. Nie zawsze, ale się starają, przez co są lepsi niż ci, którzy sprawę olewają.
Czy określenie „ocean zepsucia” już wystarczająco nie daje nam do zrozumienia, że chodzi o coś niedobrego i trzeba go dopieszczać „siłami zła”? → Tak, bo podkreślam, że zepsucie bierze się ze zła. A złem w uniwersum Xiaolin jest Heylin. Tak często używam tej nazwy, więc nie mów, że nie widziałaś.
Dlaczego to zdanie jest takie długie? → Wybacz. Już. Nie. Będę.
Rzygam. → Nie hamuj się. Chodź, rzygnijmy razem.
Na końcu tego akapitu Diana wykrzykuje: „Koleżanka?!,” gdy Nefriam pyta ją, czy przechodząca kobieta przypadkiem nie była jej znajomą. Czyli seks z kucharką był słaby na tyle, by mężczyzna zainteresował się pierwszą lepszą przechodzącą obok babeczką, a główna bohaterka opka nagle ogłuchła w niewyjaśnionych okolicznościach, by nie dosłyszeć krzyku zaledwie kilka metrów od siebie. → Dobra. Wskaż mi zdanie, w którym ktokolwiek jęczy, stęka, POCI SIĘ, w którym pada słowo seks, muszelka, perełka, mapa, cokolwiek, co by sugerowało, że to właśnie robią. Ja wiem, że czasy pod tym względem paskudne, szesnastoletnie matki tułają się po opiekach społecznych, ale pojęcie „randka” nie zawsze oznacza, że skończy się ona w łóżku. Albo na szybkim numerku w kuchni.
UsuńChase Young stał się posiadaczem dwustucalowego telewizora. Serio. → Propagandę dobrze śledzić.
Policzyłam sobie, że miałby on przekątną niewiele ponad pięciu metrów. → Faktycznie, mały i lamerski.. KLIK ← a to jest zaledwie 152 calowy, Chase posiada jeszcze większy.
Mianowicie dowiadujemy się z odbiornika, iż powstaje właśnie kolejne muzeum na cześć Younga, do którego mogą sobie przyjść rodziny z dziećmi i oglądać projekcje filmowe o wspaniałym władcy świata. → Propaganda. Heylin. Zło dominuje wszędzie.
On sam dodatkowo przyznaje, że jeden z archeologów odnalazł starą matę, na której Chase podobno po raz pierwszy uprawiał seks. → Yyy… Chase to powiedział. Ale równie dobrze mógł kłamać. By zdenerwować Kimiko. Nie udało mu się?
Kanał telewizyjny nazwałaś HeylinSat, a koncern medialny – Heylin Broadcasting Corporation. Dziecięcy kanał rozrywkowy – Hey Kids. Jakby tego było mało, Younga znudziły informacje i stwierdził, że woli pooglądać… kreskówki. → Propaganda, propaganda taka fajna, kontrolujesz media = kontrolujesz świat. Chase Young nie debil. Nie urodził się wczoraj. A cząstka „Heylin” w każdym z tych tytułów daje wskazówkę, jak wygląda świat, co w nim dominuje.
Parodia. No po prostu parodia. → Tak, parodia. A przy dramatach było źle.
”– Hej, a o „Prawdziwych Przygodach Smoka Wawelskiego” słyszałaś?” – Hej! A o czymś takim jak logika słyszałaś? Akcja nie dzieje się w Polsce. → Hej! A o czymś takim jak „władza nad całym światem” słyszałaś?
A właśnie, nie oceniaj Japonki takimi samymi kategoriami co siebie.
Nikt nie będzie nadawał za granicą słabo zanimowanych komunistycznych produkcji puszczanych w okresie PRL-u. → A nawet nie wiem, co w PRL puszczali. xD Bolka i Lolka kojarzę.
Cała historia chińskiego smoka – który osiadł w Krakowie i zaprzyjaźnił się z królewną, w czasie gdy w Polsce każdy dymał, co tylko się ruszało – była żalosna. → Chase Young w tym momencie wyśmiewa się z Zachodu, w tym i Polski. Serio. On. Obywatel Państwa Środka. Czy nie widzisz, jak ta scena charakteryzuje ci bohatera? Jak pokazuje ci, jaki ma stosunek do kobiet? Że bierze je, gdy chce, bo nikt mu nie zabroni? Jak możesz mieć takie klapki na oczach? Chase urodził się w V wieku naszej ery, gdy w Europie szaleli barbarzyńcy. Wędrówki ludów. On sam wędrował, o czym dobrze wiesz. Chyba… jakby co, odsyłam do tekstu. Zbierał armię wojowników. Przemierzał również Europę. Zrobił szum pod grodem Kraka. Ludzie się go bali, myśleli, że to smok. Wyjaśnili sobie jego obecność, tak jak potrafili. Obwieś z gminu chciał go owcą z siarką nakarmić, ale on się nie dał, wziął se królewnę i polazł dalej. Pamięć o nim pozostała w świadomości Krakowian-debili, którzy nie potrafili odróżnić humanoidalnego jaszczura od smoka (w tym rozdziale jak wół masz napisane, że Chase zmienia się w jaszczura, jak nie wierzysz, wpisz sobie w Google). Krak się wkurzył, rozesłał plotkę, że niby Wanda rzuciła się do Wisły. Potem, nie wiem, jego prawnukowie paleni wstydem, że takie cuda działy się za panowania ich przodka – założyciela grodu – dopieścili plotkę, dopowiedzieli nowe szczegóły, na przykałd, że akcja miała miejsce po śmierci Kraka. Legendy przekazuje się ustnie, więc przez wieki ulegają przekształceniu. A te o Kraku, Wandzie i Smoku pochodzą z czasów, nim tu piśmiennych sprowadzono. Ta o jaszczurce nabrała kształtu takiego, jakiego dziś ją znamy. Tu się przedszkola imieniem smoka nazywa, maskotki z jego podobizną robi, ludzie czekają jak kołki pod jego pomnikiem, żeby zobaczyć, jak zionie ogniem, a wszystko to żywi się jedną wielką ułudą, którą Chase po przejęciu władzy chciał zmienić. Pokazać, że wcale się nie zjadł tej owcy, nie wychlał pół Wisły i nie pękł z przepicia. I przepraszam, że wykorzystuję legendy własnego miasta, by podpasywać je pod realia fikcyjnego opowiadania, a tym samym sama się z nich naśmiewam.
Usuń*ŁAP GIFA*
Tak samo opowieść o kreskówce, na której podstawie piszesz farfocla. → Ale wiesz, że Chase w dwóch zdaniach streścił ci sedno tej kreskówki? „Fabuła skupia się wokół czwórki nastolatków szukających po świecie magicznych przedmiotów, które pewien kretyn tysiąc pięćset lat wcześniej inteligentnie rozrzucił po świecie. Istnieją w tym uniwersum pojedynki toczone o właśnie te przedmioty, odbywają się zaś między Xiaolinem, a jego wrogami pochodzącymi z Heylinu – i to one ustalają zasady wzajemnego współistnienia obydwu obozów, nadążasz?” → Nadążasz?! xD
Proszę o dojrzałość, chyba że odechciało ci się pisać erotyk o BDSM i przebranżowiłaś się na kabarety. → Do parodii upoważnia mnie sama kreskówka. Tak, zachowuję jej charakter, co widać w tym rozdziale.
Nie pisze erotyku.
O BDSM to mnie się już nie chce powtarzać.
Słowo „anime” może odnosić się do określania:
Usuń– wszystkich filmów animowanych (znaczenie stosowane jedynie przez Japończyków)
– japońskich filmów animowanych (definicja najbardziej rozpowszechniona poza Japonią)
– filmów animowanych (niezależnie od kraju produkcji) nawiązujących do stereotypów związanych z japońską mangą i animacją.
Xiaolin nie ma nic wspólnego z anime ani stereotypami animacji japońskiej. To przykład amerime (amerykańskiego serialu animowanego). → Przegięłaś. Tym fragmentem udowodniłaś po raz kolejny, że nie rozumiesz tego, co czytasz. Najgorsze, że publicznie robisz ze mnie idiotkę.
Po przeczytaniu rozdziału mogły ci się nasunąć dwa wnioski:
1. „ałtorka jest kretynką, że nawet nie wie, o czym pisze fika (mimo iż w zakładce „O…” wyraźnie podkreśla patronat Warner Bros).”
2. „ja, oceniająca, tym razem czegoś nie zrozumiałam. Może przeczytam jeszcze raz, tym razem uważniej, zamiast jej tłumaczyć, czym jest anime?”
Oczywiście ty wolałaś stwierdzić, że jestem kretynką, zamiast przed samą sobą przyznać się do błędu.
Chociaż udawałabyś, że masz do mnie szacunek i uwierzyła, że wiem, o czym od dwóch lat piszę, a od sześciu jestem fanką. Doprawdy, twoje ego jest odwrotnie proporcjonalne do umiejętności czytania.
Rozdział został dobity na sam koniec przez wątek niespodziewanie rozkwitłej miłości, która pojawia się między Nefriamem a Dianą. → Wreszcie jakiś pozytyw.
Cieszę się, że rozwijasz poboczne wątki. Ale nie rób tego tak z dupy. To nie wróży niczego dobrego. → Jak z dupy? Przecież kilkanaście akapitów wcześniej mięli randkę i właśnie ją zakończyli. A nie, przepraszam. Seksili się. Albowiem najpierw seks, potem rozwijająca się miłość, tak. I według ciebie tacy bohaterowie mieliby robić za tych ocalałych w oceanie zepsucia?
Przyjrzała się dokładnie uwięzionemu w szkle obliczu Japonki – dlaczego od razu „uwięzionemu”? Wystarczyłoby odejść od lustra… rety; → Wtedy nie brzmiałoby tak ładnie.
Przedmiot kupna i sprzedaży stanowiły głównie artykuły kosmetyczne, a okazyjnie gry elektroniczne.– A te gry co? → A okazyjnie ludzie kupowali gry elektroniczne.
cieki zawsze są wodne, więc popełniłaś pleonazm. Poza tym to http://sjp.pwn.pl/sjp/ciek;2449104, a tobie pewnie chodziło o zwykłe ściekanie kropel po szybie; → Fakt.
Nie rób mi tego! Naprawdę nie wiem, jak to skomentować. Generalnie fragment ten pokazuje, że nie pracujesz w żaden sposób nad poważną powieścią psychologiczną prowadzoną na lini fabularnej w erotycznych klimatach BDSM. Ale piszesz żałosny farfocel o niestabilnej emocjonalnie masochistce z syndromem sztokholmskim, której każda kolejna wypowiedź jest coraz bardziej nielogiczna, pusta i doprowadza czytelników do śmiechu. → Niemożliwe! A biorąc pod uwagę, że nie zrozumiałaś prawie nic z tego opowiadania, przyznałaś się do omijania fragmentu, olałaś postawy bohaterów sprzężonych z ich kulturą oraz przeszłością czy środowiskiem, przeczyłaś sama sobie, przytaczałaś wygodne dla siebie cytaty, a w dodatku przez cały czas trwałaś w przekonaniu czytania czegoś wzorowanego na Greyu, bezrefleksyjnie rzucałaś Demonkami i Belkami, pozwól, że śmiechnę z twojej opinii.
Z drugiej strony nie powinnam zbyt wiele wymagać od bohaterki, która nie posiada mózgu. Tylko że ty tego nie tworzysz specjalnie, z premedytacją. Bo nigdzie nie przeczytałam o tym, byś pisała parodię. → Z drugiej strony może nie powinnam wymagać zbyt wiele od oceniającej, która słabo ogarnia świat literatury. Choćby to, że formy można mieszać, tworzyć coś nowego, bo gdyby nie istniało zjawisko mieszania i tworzenia czegoś nowego, nie powstałby taki gatunek jak na przykład powieść i wszyscy tworzylibyśmy teraz średniowieczne eposy o rycerzach.
Cała ocena to opis tego jednego błędu, który psuje dosłownie wszystko. → Cała ta ocena to stek bzdur.
Chodzi o niekonsekwencję. Na początku miałaś dobry start (nie wierzę, że to piszę, ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że każdy kolejny rozdział będzie coraz słabszy) → Chodzi o czytanie ze zrozumieniem. Na początku miałaś dobry start (nie wierzę, że to piszę, ale wtedy naiwnie ufałam w twoją zdolność czytania i kojarzenia). Serio, początkowe rady i autentyczne wytykanie błędów na pewno się przydadzą w przyszłości przy pisaniu nowego tekstu.
UsuńIstniała w tej powieści linia fabularna i chociaż nie wykorzystałaś w żaden sposób jej potencjału, to jednak przedstawiałaś za jej pomocą swoją wizję, której nie potrafisz w poprawny i przystępny sposób ukazać czytelnikowi. Lub robisz to fatalnie. → Hej, hej, masz jeszcze pięć rozdziałów przed sobą, wszytko może się zmienić! Chociaż nie, ty już postawiłaś na mnie krzyżyk.
Doceniam jednak generalny zarys fabularny. Zdaj sobie sprawę z tego, że w tym całym bałaganie istnieje odrobina pozytywu. Zauważ więc, że nie chcę cię w żaden sposób demotywować. → Nie, serio? xD Teraz na końcu coś takiego sadzisz, żebym nie wybuchała, bo poczułaś, ze mogłaś trochę przesadzić, tak? xD Rozumiem, że to dla pokazu, by nikt z czytających nie pomyślał, że przeginasz, a przeginasz. Ja tej bajki na ten moment nie kupuje. Zobaczymy, jak będziesz ocenkować dalej. Nie chcę ci stawiać krzyżyka.
*ŁAP GIFA*
Po prostu naucz się opisywać dobrze rozplanowany świat. A żeby on taki był – musisz go dobrze zaprojektować. Przemyśleć. → Powiedz mi coś, czego nie wiem.
”– Bo nie chcesz mnie bzyknąć! (...) Masz inne kobiety?” GIFEK→ Wielka szkoda, że ocenzurowałaś ten fragment, bo to wygląda tak, jakby lasia spytała, czemu Chase nie chce jej bzyknąć, a potem, czy ma inne kobiety. A dobrze wiemy, że w tekście jest inaczej.
Ona była zazdrosna, bo wie, że jako dziwka ma większe szanse na przetrwanie, tak? Narrator w „Szacunku” wyraźnie mówi: „Nauczyła się wierzyć, iż koci wojownicy, pomocnicy, mieszkańcy pałacu spiskują przeciw niej, żeby ją odsunąć od księcia, splugawić w jego złocistych oczach, a na to nie mogła sobie pozwolić. Paradoksalnie dzięki uregulowanej hańbiącą ją jako wojowniczkę Xiaolin umowie była w tym pozbawionym cnót świecie k i m ś.” Powinnaś już wiedzieć, że na względnie bezpiecznym życiu Kimiko zależy. Pojawienie się innych bab = zagrożona pozycja. Dziewczyna się martwi i zadaje pytanie, czy Chase ma inne panny, a mówiąc prościej: czemu woli korzystać z usług innych kobiet, skoro to ją uczynił swoją oficjalną dupą?
Czy widząc Younga już wcześniej z innymi kobietami, słowa wykrzyczane przez Kimiko powinny mieć prawo bytu? → Widziała go z JEDNĄ kobietą. Co gorsza przyłapała ich na szybkim numerku. Widzi faceta, paradoksalnie będącego równocześnie gwarantem jej bezpieczeństwa, jak rucha obcą laskę zamiast niej, a więc zaistniało swoiste niebezpieczeństwo, że Chase o Kimiko zapomni na rzecz innych bab.
A jeśli doszliśmy do wniosku, że nie, to w końcu jak mam, do jasnej cholery, polubić tę skrajną, pustą ofiarę syndromu sztokholmskiego? Przecież Chase torturował ją, bawił się jej kosztem, wywołał w niej lęk i samotność, zastraszał na każdym kroku, grożąc śmiercią, i ostatecznie pogardzał, zmuszając swojego podwładnego, by opróżnił na niej swój pęcherz. A ona godzi się na to i wykrzykuje mu prosto w twarz pretensje: nie chcesz mnie bzyknąć! Cudownie, kutwa. Miłość po grób! To się nazywa patologia. → TAK, to jest patologia. Bingo. A co ty myślałaś, że romans tworzę (czytałaś zakładkę “Zanik zaczniesz czytać”. Masz tam wszytko wyłożone jak na tacy)? I tak działa też syndrom sztokholmski, na który Kimiko cierpi. Pomimo tego całego zła, jakie Chase jej wyrządza, zrobił dla niej parę dobrych rzeczy, przez które na niego leci. I ty niby oceniasz psychologię?
Ostatni raz piszę o psychice Kimiko, jej kulturze i środowisku:
UsuńJeżeli lasi zależało, aby dostać się do buddyjskiego klasztoru szkolącego wykokszonych wojowników (a takie miejsce charakteryzuje się poświęceniem i wyrzeczeniami oraz bezwzględnym posłuszeństwem wobec mistrza), musiała już wcześniej przygotowywać się do egzaminu na smoka, co zaznaczałam: przez uprawianie sztuk walki cierpiało jej życie towarzyskie; nie mogła sobie pozwolić na np. miłostki (a nie od dziś wiadomo, że hormony ogłupiają), ponieważ trenowała i nic nie mogło jej rozpraszać (ostatecznie Kimi żałowała swego wyboru, bo jednak wolałaby teraz mieć fajnego chłopaka, kochać i być kochaną. A tu ni ma, siedzi pod pantoflem śmiertelnego wroga). I teraz patrz, znalazła się w niewoli u kogoś, kto na długie lata odciął ją kompletnie od dóbr typu: dostępu do kultury, nauki, INTERNETU. Ba! Groźba odebrania zupełnie prymitywnych środków czy warunków do bytowania również nad nią wisiała. Dziewczyna przestawiła się; nastąpiła rewolucja w piramidzie wartości. Chcesz żyć? Mieć co zjeść, gdzie spać? Dostosuj się do środowiska, bo nikt nie wyciągnie do ciebie pomocnej dłoni. Prawo dżungli. Co więcej dojrzewanie jednak robi swoje. Zabrakło surowych zasad, klasztoru, dyscypliny, pewności egzystowania zgodnie z zasadami honorowego mnicha, wreszcie wartości, a znalazł się w zamian fajny chłopak na horyzoncie, przyszła chcica, to Kimi też poszła. Do spiżarni się z nim figlować. Niemal doszczętnie wykorzeniono jej osobowość. I taką miałaś ją poznać.
Ta dziewczyna jest pełna sprzeczności. Z jednej strony egoistka, wyprana z wartości, pozbawiona honoru. Z drugiej chce się zmienić, wyzwolić spod terroru. Z trzeciej boi się bólu towarzyszącemu karom przewidzianym za zdradę. Z czwartej jako kochanka paradoksalnie jest chroniona – nikt palcem jej nie tknie. Z piątej Chase ją pociąga, bo ładny, bo silny, bo mądry, bo zły chłopiec (relacja: zły chłopiec-naiwna dziewczynka level hard, o czym wspominałam). Z szóstej koleś krzywdzi ją, sprawia przykrości. Z siódmej chcica nadal daje o sobie znać. W dodatku facet ma na boku inne babki i pojawia się zazdrość (zagrożenie bezpieczeństwa…). Laska nie ma nawet czasu sobie tego przemyśleć, nie odpoczywa, bo nie jest w stanie. Jeszcze chwila, a wyląduje w Heylin-psychiatryku, rozumiesz?
Ale czekaj… czemu ja się powtarzam? Ach tak, bo ty powtarzasz głupoty.
W każdym jego opisie narrator emanuje do niego nienawiścią, nastawiając wszystkich przeciwko niemu i starając się nieudolnie udowodnić, że co by Chase nie zrobił, to i tak jest totalitarnym władcą bez serca. A tu nagle wyjeżdża z takim czymś! → A jak było ze Snape’em? Przez siedem tomiszczy robił za antagonistę, a w ostatnim autorka (też mogę powiedzieć, że z dupy) pokazała, że to jednak nieprawda.
I taka ja: „Och! Toś mnie zaskoczyła, Jo!
Generalnie motywy postępowania bohaterów na pierwszy rzut oka nie zawsze muszą być jasno określone. Nierzadko trzeba samemu się domyślać, o co chodzi, mając oczywiście do dyspozycji tropy, jakie zostawia autor (co pisałam). Na przykład w pierwszym rozdziale napiszę, że Chase jest taki a taki, lubi to i to, zachowuje się tak i tak. W drugim natomiast wypowie przy okazji dialogu coś, co zrujnuje obraz pierwszej notki, żeby trzy rozdziały później swoim postępowaniem wytłumaczyć, dlaczego tak powiedział. W ostatnim poście może wyjść totalne combo. Wreszcie nadchodzi epilog, okazuje się, że treść z pierwszego najpełniej oddawała charakter postaci, a 3/4 opka to zmyła.
Albo spieszy ci się do opisywania seksów, albo do ożenku. → Po jednej ocence już mi się nie spieszy (widzisz, nie jestem takim typem autorzyny, która wywyższa opko ponad wszytko inne, dlatego twoja ocena jest be, ja się znam lepiej. Znalazł się oceniający, którego radą się pokierowałam i co? Okazuje się, że też jest źle). Jakiego ożenku? Nie widzisz, że on się wyśmiewa ze współczesnej Zachodniej koncepcji małżeństw?
Pisanie opowiadania nie polega na rzucaniu raz na jakichś czas mocnych dialogów, które z dupy kierują czytelnika na inny tor. → Pisanie opowiadania nie polega… Daruj sobie, bo sama nie masz pojęcia o zbyt wielu rzeczach, jak się okazuje. I z jakiej dupy, skoro wszystko masz opisywane w tym rozdziale, w rozkminach bohaterki? Przepraszam, że piszę opko i fizycznie nie jestem w stanie zamieścić wszystkich informacji w jednym poście, jak to Rowling może sobie pozwolić, tworząc 50-stronnicowe rozdziały.
UsuńTeraz nagle Chase jest całkiem sympatycznym romantykiem. → Chase (prywatnie) w ogóle jest sympatyczny, ale bohaterka tego nie widzi. Ma klapki na oczach. Myśli, że jak chce władzy = jest dupkiem. Ale o koncepcji zła w tym fiku już mówiłam.
Niby czytałam wszystko pomiędzy tą sceną a wydarzeniem sprzed kilku notek, gdy kazał słudze odlać się na na nagą Kimiko. → Niby, słowo klucz. Kimiko nie była całkowicie naga.
Nie widziałam natomiast, by jego sposób myślenia i działania zmieniał się miarowo, pod wpływem dozowania informacji o nim. Ty po prostu zrobiłaś BANG! I to jest. Update: Chase Young jednak nie jest bydlakiem. Ale pytanie brzmi: DLACZEGO?! Przecież nic nie zrobił w kierunku, by się zmienić?! → Nie, wcale. Poza tym, że na samym początku od tak usunął Kimi blizny. Że ma honor, który miłuje nad życie. Honor, który wymusza na nim, aby się hamował. Który został mu z czasów, gdy sam walczył ze złem jako mnich Xiaolin. Który po akcji ze szczynami zaczął mu dawać się we znaki i wyrzucać (personifikacja), że nawet on, władca świata, powinien zastanowić się nad swoim postępowaniem w stosunku do najwierniejszej mu osoby (a tak nazwał Kimiko w „Karze udającej nagrodę”). On może i od władzy dziczeje, ale pozostało mu coś, co wskazuje drogę. Coś co nie pozwala zatracić własnej osobowości.
A w tym rozdziale namnożyło się ich okropnie, poznaliśmy nowych bohaterów, przed Kimiko otworzyła się szansa. → Bohaterów? Raczej bohaterkę. Jedną.
Nie jestem przyzwyczajona do takiego sunięcia. Ale to dobrze, tylko szkoda, że tak mocno. Spróbuj tempo tego rozdziału przelać na wszystkie pozostałe notki. → A ja jestem przyzwyczajona. xD Fajnie, że jeszcze dostrzegasz coś pozytywnego. I btw: to jest rozłożone na pozostałe notki.
Co do możliwości Kimiko… dostała propozycję pozbycia się Younga raz na zawsze. Wahała się, źle spała, ale na okazję ostatecznie przystała i otrzymała fiolkę z trucizną. → Przyjęła fiolkę tego samego dnia, nie mogła wcześniej spać. Wzięła truciznę w afekcie. Dosłownie wcisnęli ją jej.
Niewiele znalazło się tu przemyśleń i nie jestem przekonana (again), czy nie powinna się czasem oburzyć. Przecież chciała, by uprawiał z nią seks! Marzyła o tym, by sypiać przy jego boku, w jego komnacie. Na pewno wyobrażała sobie ich ewentualną, świetlaną przyszłość, gdy wiją sobie gniazdko. Bo przecież aż z niej biły przywiązanie i zafascynowanie. A ona? Nic. Najmniejszego ale. Popłynęła z prądem, mając w tyłku swoje uczucia jeszcze z poprzedniej notki. Zero konsekwencji. → Okazało się, że jej dawni przyjaciele żyją, mają się nieźle, kombinują, jak tu się księciunia pozbyć, Kimi dostaje szanse naprawienia swych błędów jako dziwka (a dziwką nigdy być nie chciała. Godziła się, ale niekoniecznie zgodnie ze swą wolą), przypomniała sobie, iż jest dawną mniszką, następuje więc walka z syndromem, bo oto dziewczyna stoi przed realną okazją do uwolnienia, na którą podświadomie czekała, a którą mi sama wypominałaś przy okazji rozdziału „Nie taki gówniany dzień”.
Porozmawiała też z prostytutkami księcia, które odrobinę ją połechtały, więc tym bardziej poczuła się dowartościowana. → Jedna prostytutką.
Chciała tego i wiedziała, że potrzebuje oparcia w Youngu, jeszcze zanim Nefraim pojawił się w jej pokoju z trucizną. → W kuchni.
Nie powinna więc tak po prostu go słuchać. Dlaczego ona zawsze musi znajdować się w sytuacji, w której ktoś jakoś z nią postępuje, manipuluje nią, a Kimiko jedynie potakuje i działa w totalnie bezmózgi sposób? → Afekt. Ponawiam pytanie: ty serio oceniasz psychologie? Bo pojęcia nie masz o wielu czynnikach psychologicznych, syndromach, efektach. Dla ciebie ma być logiczny jak twój tor myślenia, inaczej bohater jest sprzeczny.
UsuńCo jej rzuca los, to ona bierze w ciemno, a potem płacze. To nudne. Losowe i do niczego nie prowadzi. Jak ja mam chcieć czytać o tej kukle? → Ja jeszcze się dziwie, że czytam tę ocenkę.
I czemu nie zanalizowałaś rozmowy z prostytutką, skoro właśnie ta rozmowa była jak do tej pory najważniejszą wymianą dialogów począwszy od prologu? Nie uwierzę, że nie miałam tam ani jednego błędu. Czytałaś ją w ogóle? Ach tak, przecież myślałaś, że tam kilka prostytutek gada z Kimi.
Dziwisz się potem, że pojawiają się z dupy informacje. One są. Trzeba czytać.
Sama przytoczę:
“Prostytutka zaspakaja prymitywną potrzebę bez ujęcia uczuciowego gruntu, podczas gdy kochanka oprócz seksu syci intelektualne, a może nawet duchowe pragnienia. Podkreślałam na początku: rozmawia z tobą. Rozmawia. Czyż nie świadczy to na twoją korzyść? “→ Chase z nią nie gada? Nie trenuje? Nie jada obiadki? Nie gra w szachy? Nie odwiedza jej? Lasce z ogrodu nawet „cześć” nie powiedział, mimo że ją przeleciał.
„Nie możesz Chase'a Younga oceniać miarą wykształtowaną przez krzywiące obraz niskobudżetowe komedie romantyczne.” → Mówiłam wyżej o romansach. A akurat tu prostytutka obrazuje stricte moje myśli. xD
„Każdy z nas jest inny, nie zawsze wiesz, czego się po ludziach spodziewać, choć poznałaś ich pewne, jak sama określiłaś, mechanizmy. Prawidła właściwe im jako jednostkom oraz prawidła przypisywane w ramach ogółu społeczeństwa. Lecz przecież odbieramy świat inaczej, często wbrew utartym schematom, nie powinnaś więc oczekiwać od księcia tego, czego wymagałaś od reszty mężczyzn.” → Chase - Chińczyk - 1500 lat na karku.... Kimiko - Japonka - kiblująca o faceta żyjącego mentalnością w V wieku, a więc automatycznie dostosowująca się do jego oczekiwań...
Nigdy nie poznasz myśli innych osób, nieważne, w czym by cię oni zapewniali. → Rozmowy Chase’a i Kimi w 90% mogą być kłamstwem z punktu widzenia samego księcia.
„Nie zależy mu na twoim ciele, do którego ma przecież niekwestionowane prawo, co sercu, o jakie już musi walczyć. Ale przez złą naturę determinującą poczynania, nie potrafi okazać tego w należyty sposób, inny niż przez zadawanie ci psychicznego cierpienia. Co gorsza, broni się przed tym, czego nie rozumie. Prawdopodobnie rani cię, mając w ten sposób zamiar uprościć potrzebę rodzących się w nim pragnień, które chcą wymusić na księciu zrewaloryzowanie uformowanych w ciągu wieków zachowań. On ani myśli być niewolnikiem, a takim uczyniłby go podwyższony poziom fenyloetyloaminy i dopaminy; hormonów odpowiedzialnych za zakochanie.” → Tak tylko mówię, że słowa te wypowiada dziwka, są więc z trzeciej ręki. Równie dobrze ona mogła kłamać, Chase ją podesłał, by zrobić w głowie Kimi większy bigos. A mogę taż okazywać się prawdą.
I wiele, wiele innych cytatów…
Droga Skoio. Narzekałaś, że nic nie zaczyna się sceną. No więc rozdział Inercja zaczyna się sceną. Zaczyna się dialogiem. Dlaczego nie zechciałaś pochwalić mnie chociaż raz w tej ocence, że zrobiłam według twojego gustu? To tylko jedno zdanie, a może zaważyłoby na czyjejś opinii, Na przykład twojej przy wystawianiu oceny końcowej. Dlaczego przemilczałaś i przeszłaś od razu do środka? Tworzysz normalnie cenzurę, która w krzywym, czarnym świetle przedstawia moje opko.
Usuń“Jego znakomite wyczulenie na kłamstwa kazało dla własnego dobra ograniczyć odpowiedź do wyartykułowania spomiędzy bladych ust” – może mi ktoś wytłumaczyć, jak wyczulenie może cokolwiek rozkazywać? → Personifikacja.
Tak właściwie nikogo nie obchodzi w tym momencie, gdzie się ta sypialnia znajduje. → Ok, tu faktycznie informacja była zbędna.
No na pewno. Sahara ma 9 064 300 km². Chcesz mi wmówić, że cipka Kimiko była większa i bardziej sucha? → Sucha. Nie większa. W porządku, zmienię na Atacamę, najsuchszą pustynię świata, żeby nie było wątpliwości. Na upartego jak tak spoglądam na atlas, mogę pokusić się o stwierdzenie, że Atacama przybiera kształt szparki.
Specjalnie weszłam sobie na Wikipedię, by poszukać powierzchni, a tam co? “W niektórych miejscach znajdują się oazy z dostatkiem wody i bujną roślinnością.” Nie chcę sobie wyobrażać bujnej roślinności okolic bikini Japonki. Ja wiem, że miała być metafora, ale wyszło zabawnie. → Ta sama Wikipedia mówi, że Azjaci posiadają naprawdę słabe owłosienie (tak, jesteśmy dla nich małpami), z kolei w „Zawodzie” wyraźnie napisałam, że laska ma obowiązek chodzić gładka. W całym fragmencie chodziło o to, że Kimiko była tak zestresowana sytuacją z trucizną, że nie była w stanie się podniecić (co z kolei daje dowód, że jednak zdarza jej się myśleć nie tylko cipą).
O, święty Barnabo! Younga nie było dwa tygodnie z powodu jakiegoś tam mało istotnego wyjazdu, z którego przywiózł Kimiko drogie prezenty. → Faktycznie, tłumienie powstań na „prowincji” o powierzchni 3 287 262 km² bezpośrednio przylegającej do jego podwórka, czyli Chin, można uznać za coś mało istotnego.
Kiedy relacja głównego paringu rozwinęła się na tyle, by bohaterowie rozmawiali w taki sposób? → Wspominałam o honorze? Kimiko ma sumienie, Chase honor. Chase ma też silną moc oddziaływania, o czym przy analizie „Kary…” wspominałam. To honor dyktuje Chase’owi, jak ma postępować, więc kiedy w czasie dwutygodniowego odpoczynku od Kimiko (prawdopodobnie przy wypruwaniu trzewi nieposłusznych poddanych), doszło do niego, że zachowywał się względem niej nieładnie, postanowił ją „przekupić” prezentami, na które jednak ona nie zwróciła szczególnej uwagi (wniosek? Kimiko nie jest płytka).
Nie opuściłam przecież ani jednej notki. Ani jednego zdania. → Czemu kłamiesz?
To się robi powolutku jak Moda na Sukces. Dużo kłótni, seksu, rozstań i powrotów. Tylko że Kimiko miała być seksualną niewolnicą. W którym kierunku podążasz i dlaczego tak źle? To nawet nie jest za szybkie. To po prostu chaos. → O, był Grey, Demonek, Zmierzch, teraz Moda na Sukces. Dawaj więcej tytułów. I ściemniaj dalej, już mi to różnicy nie robi. Chyba nie dasz rady mocniej mi opka oczernić (tfu, tfu, bo jeszcze się tak stanie!).
Kimiko wyznała księciu, że boi się o jego dalsze panowanie na tronie wszechświata. W myśli krzyczała o tym, że buntownicy przygotowują spisek, który ma już niedługo zakończyć karierę Chase’a. Czy gdyby faktycznie była tak bardzo w nim zakochana i świata nie widziała poza wylegiwaniem się w jego ramionach na książęcym łóżku, to nadal ukrywałaby tak istotny fakt, że ktoś dybie na jego życie? → Ona się bije sama ze sobą. Wie, że powinna pomóc pozbyć się faceta, ale coś jej przeszkadza. Ona nadal (choć narrator twierdzi, że jest bezduszna, nie pamięta przeszłości, chce spełniać zachcianki Chase’a) naiwnie pragnie pielęgnować dobrą przeszłość, znaleźć cel i nadzieję, że może coś się wreszcie zmieni. W Kimiko uchowało się pragnienie pozostania szlachetny mnichem, ale w praktyce wychodzi coś innego, bo człowiek nie zawsze działa w zgodzie z sumieniem, z tym co wydaje się słuszne (ze strachu lub dlatego, bo tak łatwiej), a odwraca się plecami od zła, choć oczywiście wie, że powinno się z nim walczyć. Złem Kimiko jest pozostawanie z Chase’em w związku.
UsuńNie mówię ci, co masz pisać. → Nie, wcale. Dawałaś przykłady, jak mam sceny pisać, bo niby nie umiem. Nie pamiętasz?
Ale proszę, być podążała logicznym torem myślenia. Bo gdybyś czymkolwiek zasugerowała, dlaczego Kimiko milczy na ten temat, jej działanie miałoby sens... Ale to już stara śpiewka w tej ocenie. → A mnie się nie che powtarzać ciągle tego samego.
Kilka zdań niżej bohaterka ma wątpliwości. A może mu powiedzieć? A może jednak nie? Nagle wróciły wspomnienia. O tym, jak podwładny Younga odlał się na nią i jakim okropnym władcą jest Chase. Ale chwilę potem Kimiko stwierdza coś w rodzaju: uzależniłam się od niego. Te słowa są tak suche, że wyczuwam w nich obojętność, jak gdyby dziewczynie wszystko było jedno. Potem kilka zdań napisałaś o tym, że jednak z tego związku nic dobrego nigdy nie wyniknie. Ostatecznie bohaterka rozmawia z Youngiem, zbywając jego pytania na temat jej strachu i pojawia się magiczne: łyknął bajeczkę. Czyli jednak dopuści się zdrady i będzie chciała współpracować z rebeliantami! → Streszczaj mi opko, streszczaj, streszczaj.
Aha. Przed chwilą znowu bawiła się w sosnę Judyma, w głowie miała mętlik, kochała Chase’a i nie kochała jednocześnie. Ale głos w jej myśli mówi: ł y k n ą ł b a j e c z k ę!!! Agrrr... ! Takich słów mogłaby użyć, gdyby planowała to od początku. Gdyby nie walczyła sama ze sobą zaledwie kilka zdań wyżej. → Nie sądzisz, że „kochała” to za mocne określenie? Zresztą ona jest pewna, że go nie kocha, bo: „Miłością? W żadnym razie, czego była zupełnie pewna, wszak tylko idiota pokochałby kogoś do szpiku zepsutego, kto lubował się w wyrządzaniu psychicznych krzywd.”
Nie płakała przy nim i nie wtulała się w jego ramię. Te zdanie jest tak cwaniackie i czuć w nim takie wyrachowanie, że na pewno pasuje do zagubionej, kruchej i niepewnej kobiety z burdelem w głowie (aż zacytuję Happysad) jak w damskiej torebce. No na bank pasuje jak ulał. → A ja je odbieram jako ulgę. Ulga =/=wyrachowanie.
Zaprzeczyła energicznie głową, wtulając się w klatę mężczyzny. – Jeśli zrobiła to jednocześnie, a o tym świadczy użyty imiesłów, to jej głowa musiała nieźle przygrzmocić w tę klatę. Poza tym, od kiedy narrator stał się taki słony? Jakby “klatka piersiowa” źle brzmiała…→ Jakby klata źle brzmiała… o co ci chodzi? Zresztą wtulanie się w klatę i jednoczesne ruszanie głową nie jest niemożliwe. Chyba że to ja jestem dziwna. xD
Scena z recytowaniem wiersza zacna. Stworzyłaś odpowiednią oprawę z emocji i ciekawe fragmenty utworu. Mam nadzieję, że są twojego autorstwa, a nie że spisałaś ich skądśtam. To nie byłoby w porządku. → Dzięki. Ale przecież napisałam, skąd jest ten wiersz; „Baquet: 100 dni cesarza”.
Rozmowa Kimiko z Dianą była naprawdę dobrze napisana. Luźna. W odpowiednim klimacie. Nie wyczułam przesytu, a martwiłam się, jak daleko pociągniesz tę wymianę zdań. Obawiałam się dramy. Łez. A tu policzek. Kilka kurw dla smaku. Pyszota. Tylko ten zacytowany wyżej fragment felerny. → Niemożliwe. Udaje się trafić w twój gust!
UsuńZastanawiam się, dlaczego nie pokazujesz czytelnikowi, że Kimiko jest naprawdę spoko główną bohaterką? Że warto o niej czytać? Że warto się z nią utożsamiać? Narrator wciąż podkreśla, że dziewczyna jest smutna/ma smutne oczy/zachowuje się dziwnie. → No bo nie piszę o Mary Sue. A Mary Sue są zazwyczaj zajebiste. Dodaje się im tyle pozytywnych cech, żeby czytelnik żałował, że nią nie jest. Ale co tam. I tak nazwiesz ją Mary Sue. + Skąd wiesz, czy Kimi nie zacznie być fajna dla ciebie na końcu? Nie znasz jej przyszłości. Może przejdzie przemianę? Obierze ostateczny kierunek? Na przykład przejdzie na stronę Heylin i nie będzie już płaczącą Kimiko, a Heylin księżniczką? Albo lepiej – wybuja buntowników i Chase’a, sama przejmie rządy niczym Wu Zetian (nie no, koloryzuję xD)?
W takim przypadku Chase nie wychodzi na super przebiegłego antagonistę, który rozpozna w kimś kłamstwo. Wychodzi na kogoś, kto widzi czyjś smutek i zwyczajnie o niego pyta. → Jesteś pewna? A może on tym razem się z nią cacka? Może on wie, że Kimiko kłamie, lecz ma pewien motyw, który nie pozwala mu jeszcze jej za kłamstwo ukarać?
A Kimiko nie wychodzi na kobietę, która w końcu wybrała jedną słuszną drogę i stara się ze wszystkich sił nie zdradzić Yougowi tajemnicy o działaniach rebeliantów. → I dobrze, że na taką wychodzi. Ma być „kukiełką”?
Piszesz to opko jak E. L. James historię Greya. Do samiuśkiego końca trzymała wszystkich w niepewności, czy Ana zgodzi się podpisać umowę, czy nie. A na końcu Ana stroi fochy i koniec książki. → Czemu mną manipulujesz? W zanalizowanej przez ciebie zakładce „Zanim zaczniesz czytać” wyraźnie napisałam, ze nie czytałam tego. Wiec jakim prawem porównujesz mi opko do książki, której nawet nie miałam w ręce, a jedyne co o niej wiem, to od przesłanek znajomych? Dobrze więc wiesz, że z automatu jestem na gorszej pozycji aniżeli osoba, która to czytała.
U ciebie natomiast bohaterka zastanawia się, czy być w ogóle blisko Younga. → Czyli w końcu jest jak „50 twarzy”, czy nie?!
Po dwudziestu dwóch notkach chyba powinno być to już stonowane, a fabuła zmierzać do rozwiązania, prawda? → Nie. W sumie zastanawiam się nad stoma rozdziałami. Tak jak w serialach. Wątek o konspirze będzie występował przez ¼ opowiadania, potem się zmieni na rzecz innych.
Tym bardziej, że nic się nie dzieje. Wątek konspiry porzuciłaś i tylko czasem wspomina się plany rebelii. → Oni nie są głównymi bohaterami, a postaciami epizodycznymi. Mam pełne prawo takich mieć, nie czepiaj się. Ich rola zawiera się w: zobrazowaniu kontrastu między nimi, a Kimiko oraz wymuszeniu na bohaterce określonych działań. Resztę zaliczaj do dodatku.
Chase robi sobie, co chce. Jest i nagle znika, ma jakieś wyjazdy, które niczego nie wnoszą. → Chase może robić, co chce. Jak to władca. Miał tylko jeden wyjazd (czemu znowu piszesz w liczbie mnogiej? Po raz kolejny czegoś nie zrozumiałaś, czy specjalnie dodajesz opku „wad”). Jak to nie wniosło? Dzięki opuszczeniu przez Chase’a pałacu bohaterka miała okazję spotkać prostytutkę, od której uzyskała szereg informacji.
Przed nimi gardzi Kimiko, a po nich obdarowuje prezentami. → „O, jakie ładne! W domu trzymam dziewczynę, dla której postanowiłem być grzeczniejszy i przestać kląć jak prostak w jej obecności. W końcu nie zasłużyła na te siki. Dziewczyny lubią prezenty. Wybaczy mi. No bo dlaczego swojemu księciu miałaby nie wybaczyć? :3 Oczywiście nie przyznam się, że to w ramach przeprosin! Poza tym Kimiko nie jest zwykłą prostytutką. Musi ładnie wyglądać i cieszyć moje ślepka” – tak mniej więcej przebiegał tok myślenia Chase’a, co w „Irytacji” wyjaśniałam.
UsuńPołowa opka to przerwy w fabule opisywane przez narratora-reportera. Donosi, co się działo, kiedy bohaterowie nie występowali w żadnej scenie. I najczęściej są to takie dwa tygodnie wycięte z ich kalendarza, w których opisie podziwiać możemy jedynie ścianę trzecioosobowego, suchego tekstu. → ??? Dobrze wiesz, że tak nie jest. Jest masa scen i dialogów, których ty nie zauważasz, bezdusznie kłamiąc, że są same “narratorskie wyjaśnienia”.
gdyby faktycznie istniały takie nalepki, Kimiko nie pomyslałaby, iż jego słowa mają sens. Nie brałaby ich pod uwagę. A tak udowadnia tylko swoją ignorancję i głupotę, bo wychodzi na to, że myśli jedno, a robi drugie. → Nie pomyślałaby. I nie baw się w boga, bo nie wiesz, kto co może pomyśleć, a co nie. Myśli o tym, choć podświadomie wie, że sama się oszukuje.
Pamiętasz, jak chwilę temu cytowałam fragment, z którego wynikało, że Chase Young jest przyzwoicie wykreowaną postacią i sceny z jego udziałem z jego strony wypadają dobrze, i wszystkie złe kwestie należą do Kimiko i narratora, który źle pełni swoją funkcję? Bo narrator w tym opowiadaniu to już w ogóle jedna z postaci. Odczuwam jego irytującą obecność w większości historii. Tak, także w tym rozdziale pojawiła się ściana tekstu. → Rozumiem, że wszystkie książki, jakie lubisz to takie, w których jest dużo dialogów, a mało opisów i nie trzeba się za dużo zastanawiać (za argumenty ad personam już nawet nie będę cię przepraszać)?
Tym razem o tym, jak rozwinęła się postać księcia. Opis. → Opisy to zło! Powinno być dialogiem, dialogiem jak książki dla dzieci! Już w szkole uczą, że należy opisywać, bo wtedy wyciąga się tekst na wyższy poziom, a ty przez całą ocenkę mnie za to karzesz.
Zero jakiejkolwiek możliwości wydedukowania tego z zachowania bohatera. → Nieprawda, bo masz wiele scen, w których bohater coś robi bez “narratorskiego objaśnienia”, i to od początku opka, ale wtedy nie załapujesz, dla przykładu sam początek, gdy Kimiko klasnęła w dłonie po tym, jak przestała się mazać. I ty nie byłaś w stanie się wydedukować z jej zachowania, o co chodzi.
I na tym etapie Chase Young także staje się źle wykreowaną postacią. Doszło do tego, że nudziłam się na scenie z jego udziałem, bo narrator odwalił wszystko za niego. → Przecież ten opis masz urywany na sceny, w której Chase się wścieka, podnosi Kimi, potrząsa nią, potem rzuca pudełkiem z biżuterią. Jego dialogi są przesiąknięte gniewem. Jaki ty masz problem…? A i jeszcze były sceny we wcześniejszych rozdziałach, które dawały możliwość czytelnikowi samemu dojść do tego, o co w nich chodzi, bez “narratorskich objaśnień”. Jak na przykład rozmowa w “Honor i lojalność” albo ta potem z prezentami, albo fakt, że Chase dał Kimi możliwość znowu grania w ukochane gry…
Uwaga do czytelników! Nie wiem, czy poradzicie sobie z tak długim zdaniem. Żeby ktoś nie zszedł na zawał. → Helooooł, piszesz ocenkę dla mnie? Przytaczasz te moje długie zdania, po co? Próbujesz zrobić z tego pośmiewisko? Mam ci równie długie przytoczyć z książek? Tak mój styl.
KLIK/
Ja nic z tego bełkotu nie pojmuję. → Bełkotu….. Nie pojmujesz. Nie wiem, czy dobrze to o tobie świadczy. Wiesz jeszcze czemu to, co piszesz, jest śmiechu warte? Przez ponad dwadzieścia rozdziałów miałaś do czynienia z moim stylem. Jak czyta się jakiś tekst, jakąś książkę, jakieś opko, można mieć problemy na początku, bo jak mówiłam, czytelnik musi przywyknąć. To jest prawda ogólna, o której wszyscy powinni wiedzieć. Po tylu rozdziałach to już się wie i czai, jakimi mechanizmami działa treść, w jaki sposób jest pisana. Nikt z czytelników nie ma problemu z przyswajaniem informacji zawartych w rozdziałach, bo przywykł, co wiem po komciach. Ty masz widać z tym problemy, bo albo mało czytasz, albo jeszcze więcej tekstu omijałaś, niż tutaj się przyznałaś.
UsuńZadam więc ponownie to pytanie. Dlaczego z wcześniejszego zachowania Kimiko nie wynikało to, że posiadanie drogich ciuchów i dużych piersi jakoś szczególnie ją jara? → Jakich dużych piersi? Co ty ZNOWU bredzisz? Żeby móc sobie obrazek wstawić?
Dlaczego narrator mi to tłumaczy w tej chwili? I w końcu, na bora, dlaczego robi to w tak okrutny sposób? → Gif z walącym się po łebku Puchatkiem ci się udał. Tak sobie ciebie w tym momencie wyobrażam.
Ileż ja muszę komórek ruszyć, aby dotrzeć do sensu tych zdań! → Weź nie przeginaj, bo serio się pogrążasz. Młodsze od ciebie czytają i wszystko łapią, w dodatku takie teorie wysuwają, że mi szczęka opada, jak wszystko są w stanie przewidzieć, bo czytają ze zrozumieniem.
Olaboga! One ładnie brzmią. Z nimi się płynie, tak. Jak komuś się nie chce myśleć, to odpłynie na pewno. → Nie chce myśleć? xD To jak ty czytasz? Jeździsz oczami po tekście i myślisz o czymś innym?
Przecież sama piszesz, że musisz wysilać komórki, by kumać. A więc tekst zmusza do myślenia, nie odpływania, chyba że ktoś serio nie czyta albo leci oczami po literkach.
Pod koniec liceum nauczycielka zaproponowała nam, abyśmy sobie poczytali w wakacje, tak dla wysilenia szarych komórek, pewną powieść. Masz tu cytat:
“Człowiek tak czasem o coś spyta, ale nie oczekuje odpowiedzi. Są przecież pytani, które sobie wystarczą. Zwłaszcza, że żadna odpowiedź i tak by ich nie zadowoliła. I wcale to nie zależy od tego, o co się pytamy. Tylko kto kogo. Nawet gdy sami siebie pytamy, zawsze jest, kto kogo. To może jedynie tak się wydawać, że ten, kto pyta, ten sobie i odpowiada. Jeśli się jednak nad tym zastanowić, zawsze kto inny pyta, a kto inny odpowiada. Czy nie odpowiada, bo może się zamyślił. Każde pytanie wybiera sobie w nas kogoś odpowiedniego. I nawet najbłahsze pytanie kogoś innego. A nie tylko tego, który ma na nie odpowiedzieć, także tego, który ma je zadać. I za każdym pytaniem i ten, i ten będzie to kto inny. Jest w nas przecież i dziecko, i starzec, i młodzieniec, i ktoś, kto umrze, i kto wątpi, i kto ma nadzieję, i kto nie ma już żadnej. I tak dalej, i tak dalej. Gdyby było inaczej, nikt nie musiałby siebie i nic pytać, nie musiałby sobie na nic odpowiadać. Tymczasem nikt nie może o sobie powiedzieć, że to on, jak był on i będzie on. Nikt nie może sam sobie zakreślić granic ani ustanowić siebie jako siebie. dlatego wciąż musimy zadawać sobie pytania, raz przez tego, raz przez tamtego, to znów przez kogoś innego, zadawane raz temu, raz tamtemu, raz komuś innemu, mimo że i tak wszystkie pozostaną bez odpowiedzi.”
Milusi, przyjemny, dla świeżo upieczonych absolwentów. Na pierwszy rzut oka wydaje się bełkotem. Wiesz, czym charakteryzuje się dobry tekst? Że możesz go sobie smakować, wracać do niego i odkrywać za każdym razem coś nowego, przez co dochodzisz do dwudziestego siódmego dna i ciągle nie masz dość.
A IW w porównaniu jest p r o ś c i u t k a.
Ale o co w nich chodzi? Seria kojenych dziwnych metafor spływa na mnie i przez chwilę nie wiem, gdzie jestem. → Kolejnych. I pomyśl, zamiast głupio się pytać.
UsuńCo to znaczy: “strojenie się w depresji”? Czy depresja nie polega właśnie na niechęci do wszystkiego i braku jakiegokolwiek zainteresowania czymkolwiek? Kimiko była apatyczna. Nigdzie nie było o strojeniu się, poza sytuacją, gdy Chase przyłapał ją przebraną w suknię czarownicy. → Miałaś scenę, w której Kimiko się stroiła. Przecież błagasz o sceny i tłumaczysz, że mają taką wielką moc, że czytelnik załapie, co lubi bohater. No i miałaś tę scenę oraz wcześniejsze farbowanie włosów. Wszystko jeszcze wzbogacone słowami narratora, który zaznacza, że uwielbiała się niegdyś stroić. Czy widzisz ten brak logiki w twoich kryteriach, których nie da się w żaden sposób zaspokoić? Ty już nie wiesz, czego się czepiać.
Zresztą Kimiko stroją służące z rozkazu Chase’a. On chce, by ładnie wyglądała. Kimiko nie ma ochoty, co wywołuje w księciu furię.
No i raz zafarbowała włosy. Tyle w temacie. Gdy miała wystroić się na bal, nie chciała wyglądać jak dziwka i brzydziła się strojami koleżanek. Potem nienawidziła swojego ciała. Coś przegapiłam? Kiedy ona zdążyła tak wyewoluować? W którym kierunku chciałaś rozwinąć tę postać? Nic tu do siebie nie pasuje. → Tak wiem. Nic nie pasuje. Styl do bani. Sceny do bani. Wszystko do bani.
“poczucie zbliżającej się straty(...)której nic nie dawało gwarancji powodzenia(...)zbijało się w huragan(...)myśli.”
Skróciłam to jak najbardziej mogłam i dalej jest beznadziejnie. Jak strata może dostać gwarancję powodzenia i zbijać się w huragan myśli? → To są metafory. Rusz wyobraźnie, to przestanie być tak beznadziejnie. Potrafisz czytać tylko twardym, betonowym myśleniem człowieczka, który za dużo opisów nie łyknie, bo system w mózgu się przegrzewa?
Po drugie, błędnie przytaczasz fragmenty:
Lecz poczucie zbliżającej się straty, nieuchronności chwili próby mającej zaznaczyć się jako ostateczny rozrachunek, której notabene nic nie dawało gwarancji powodzenia, groźby straszliwych tortur w przypadku porażki, nawet de facto niewiedzy, kiedy owa chwila prawdy nadejdzie, zbijało się w huragan najczarniejszych myśli, scenariuszy finalizujących się zwykle śmiercią całej trójki dawnych mnichów Xiaolin, o reszcie współspiskowców nie wspominając.
Jakim my tokiem rozumowania idziemy, skoro w dwóch zdaniach przeszliśmy z informacji o prezentach do zmieniania swojego wizerunku, dalej zahaczając o duże piersi bohaterki. → Jakie duże piersi?! Widzisz co się dzieje, jak omijasz, albo przestajesz czytać ze zrozumieniem, bo emocje biorą górę, a ty już idziesz na tor zwykłego narzekania, że musisz to czytać? Ile ty informacji przegapiłaś o tym, że Kimiko jest płaska… ;_____;
Później przebrnęłam przez “ostateczny-rachunek-stratę”, tak to nazwijmy, aby dotrzeć do gróźb o strasznych torturach (ale czy ta strata nie niwelowała takich tortur przypadkiem?) i skończyć na śmierci przyjaciół z zakonu. → DWA ZDANIA. Diagnoza: ciąg przyczynowo-skutkowy za mocno. Tak, bawię się w internetowe psychoanalizy.
Zaraz, ona wiedziała przecież o zamachu. Dlaczego więc życzyła sobie, by go przewidzieć? I czy ona przypadkiem w poprzednim rozdziale nie cisnęły jej się na usta myśli: twoje chwile są policzone, sukinsynie? Bo ja to pamiętam doskonale. → Bo targają nią rozbieżne uczucia. Stale walczą o dominację, ścierając się na polu walki zwanym umysłem Kimiko. Wybacz, metafora.
Ja wiem, że jest jej ciężko. Ale ona ciągle mówi o podejmowaniu decyzji. Narrator ciągle podkreśla to, opisując, jak ona się strasznie męczy i głowi, i cierpi z tego powodu tak strasznie. I ciągle wybiera jakąś stronę, po czym wycofuje się i wraca do punktu wyjścia. Halo! Narratorze! To nie taką główną bohaterkę sobie wymarzyliśmy. Mamy dwudziestą drugą notkę i za chwilę skończy się wątek z rebelią. A Kimiko dalej jest zagubiona. Nie ma na to czasu teraz! → Bo przecież trzeba tworzyć zawsze bohaterów, o jakich czytelnik marzy, czyli ani trochę bez wad, jak Kimi. Twórzmy więc Mary Sue. Oh wait… Druga sprawa, tu chodzi wciąż o czytelników. Robię sondy na blogu, w których komentujący i niekomentujący oddają głosy na to między innymi, jakie zakończenie by chcieli. I wiem, że takimi zagraniami trzymam ich w napięciu i wywołuję emocje, bo jedni drżą o los Chase’a, który okazuje się spoko i według nich należy mu się druga szansa, a pozostali liczą, że Kimi go jednak zdradzi. Potraktuj to jak zagrywki z Gry o Tron, z serialu Zagubieni, czy jeszcze innych tym podobnych. To jest typowy zabieg na trzymanie ich w napięciu. Akcja zmierza do końca, co jest jasna. Finałowa decyzja zaraz się pojawi. Więc po raz drugi: nie wypowiadaj się za innych, a mów tylko w swoim imieniu, bo to twoja opinia. Jedyna taka opinia, jaką kiedykolwiek dostałam. A dostaję ją od laski, która nie czyta ze zrozumieniem, nawet nie stara się przyznać do błędu, co najpełniej widać po akcji z anime. A, i omija fragmenty.
UsuńKimiko ma pretensje do Younga, że nie traktuje jej tak samo jak innych swoich prostytutek. Na prezenty narzekała. Ale stroić się podobno lubiła. Na balu jego gejszą być nie chciała. Potem farbowała dla niego włosy, by czuć się wyjątkowa. → Kimiko nie rozumie, dlaczego ma być lepsza od reszty jego niuń. O to ma pretensje. Ona nie chce być tak traktowana, bo nie rozumie powodów, dla których Chase jest dla niej miły.
I była też w międzyczasie zazdrosna o Chase’a, gdy przyłapała go z inną. Ale mimo wszystko, gdy jakaś jego panna do niej przychodzi i mówi coś w rodzaju “zazdroszczę ci, bo Chase cię bardziej szanuje”, ona nagle zmienia decyzję i już nie chce być wyjątkowa. Teraz chcem być taka jak te wszystkie twoje panny, księciuniu! Czy coś w ten deseń. Jeżu, ile Kimiko ma lat? → Ona nie zmienia decyzji od tak. Ona nadal nie rozumie gry Chase’a i nie wie, czego ma się po nim spodziewać. Dlaczego jest niunią? Dlaczego ma przywileje?
Kto ją w ogóle kiedyś nominował do tytułu smoka? → Mistrz. A działo się to ponad pięć lat temu. Ponad pięć lat temu, kiedy otoczenie jej nie zniszczyło.
Bo przecież ta postać to chodząca katastrofa. To Panna Paradoks. → Nie powiem, ile razy mnie kusiło, żeby cię tak nazwać, ale jeszcze posądziliby mnie o ałtoreczkowe oburze i tupanie nóżką!1!!!!!!111 Chociaż nie, założę się, że z koleżankami czytasz tego komcia (najdłuższy w historii waszej ocenialni i coś mi mówi, że nikt nie pobije mojego rekordu) i pewnie wciąż nie rozumiesz, co do ciebie piszę, więc stawiasz mi krzyżyk. Znowu.
Skąd te krople spływały? Ze stropu? Czy woda na piętrze wyżej przeciekała? I jak długo już Chase rządzi w krainie? Czy nie jakieś sześć lat, odkąd mnisi przegrali pojedynek? Czy myślisz, że sześć lat to wystarczająca ilość czasu, by kropla wydrążyła w czymś kanalik? Bo ja śmiem wątpić w taką teorię. → Pisałam. Pałac Chase’a został wykuty górze wulkanicznej (magiczna liczba 1500. A więc 1500 lat temu). Lochy, jako ta najniższa część pałacu, znajdują się pod ziemią. Ale nie muszą znajdować się w obrębie stożka, a poza nim. Ale nadal poniżej poziomu ziemi, pod skalną kopułą. Woda może wsiąknąć, drążyć i skapywać.
Długich zdań ciąg dalszy:
UsuńMoja wersja brzmiałaby: kropla rozbryzła się na ostrzu miecza. Ewentualnie to wyłanianie się z mroku też dałoby radę wykorzystać. Po cholerę opisywać cały skomplikowany proces, a potem porównać kropelki do perełek na szyi kobiety i… opisać tę kobietę lepiej niż którykolwiek z bohaterek biorących udział w opowiadaniu? → Rozbryzła?
Może dlatego, że Rai, z którego perspektywy wypowiada się narrator, ma skojarzenie, iż krople wody rozbryzgujące się o powierzchnie jego miecza nasuwały mu skojarzenie z Kimiko? Może jest to subtelny trop, że Raimundowi wybitnie nie podoba się, że jego przyjaciółka robi za dziwkę? A w jego rozumieniu dziwka dostaje zapłatę. Zapłata = jakiś tam naszyjnik.
Wcześniej wspominałam o tym, że większość twoich rozdziałów zaczyna się w takim ciężkim klimacie. Od niezręcznego opisu pogody za oknem czy sytuacji, w której bohaterowie idą nocą korytarzem. → A zauważyłaś, że akcja nie dzieje się na zewnątrz pałacu, a wewnątrz? Jedynie w “Rozliczeniu” opisywałam widoki za oknem. Pogoda również nadaje klimat. Nadała klimat w trzech rozdziałach, bo tylko w tych rozdziałach pisałam o pogodzie (3 rozdziały na 23: “Rozliczenie”, “Zawód”, “Przysięga” Och, ja paskudna o pogodzie non stop piszę). Nocny korytarz był tylko raz (“Kara…”). I kto tu hiperbolizuje?
Wtedy ciągną się za nimi cienie; rankami promienie słońca nie świecą, tylko nagle wyzierają z wnętrzności bibliotek. I teraz to się dzieje nawet w środku rozdziału. → Akcja nie działa się rano. Działa się po południu. Wtedy promienie słońca grzeją najmocniej. W tekście masz trop: Kimiko od paru godzin uczyła się chińskiego pisma, Chase miał zebranie szych, potem narrator wspomina o przerwie na obiad. Dzień już trwał. A pogodę to ja sobie mogę tak samo na początku, tak samo w środku i tak samo na końcu rozdziału napisać. Chcesz mi zabronić?
Właściwie nie wiem, co się w tym rozdziale stało. → Nie masz pojęcia, co się w większości rozdziałów stało. ;)
Zupełnie się pogubiłam. → Przynajmniej się do tego przyznajesz.
Kimiko uczyła się spokojnie, nagle coś sobie przypomniała. → Wpadła na pewien pomysł.
Pobiegła przeszkodzić Youngowi w jakimś spotkaniu → Czekała spokojnie, aż skończy. Nie jakimś, tylko bardzo ważnym, politycznym, a odbywającym się co kwartał.
i wyznała mu miłość → Brzmi to, jakby Kimiko była głupia. A wiesz, czemu ją wyznała? Nie wiesz, bo nie czytasz ze zrozumieniem. Kimiko kłamała, żeby pomóc buntownikom. Żeby znów wrócić do łask Chase’a. Żeby być ponownie blisko niego i mieć sposobność użycia trucizny. Czemu wszystko spłycasz i uogólniasz? Nie widzisz w scenach drugiego dna? Tym bardziej, że nie trzeba się go akurat tu dopatrywać, bo masz napisane:
“> albo nigdy! Robię to dla szajbusów...<
Na drugi plan odrzuciła honor, wszak i tak osiągnęła już dno. Reputacja przestała się liczyć. Nie obchodziło jej bynajmniej, co mieszkańcy pałacu powiedzą, kiedy plotka rozejdzie się po zionących złem murach. Liczyło się wsparcie buntowników, wkradnięcie w łaski władcy, ponowne zbliżenie się do niego.”
myśląc o tym, że robi to wszystko dla przyjaciół z rebelii. Niesamowity zwrot akcji, ale właściwie niewiele zmienił, bo nic nie rozjaśnił, tylko bardziej namącił. → Niesamowity. Ale i tak beznadziejny, bo zamiast rozjaśnić, namącił. Ja już nie mam do ciebie sił.
W tej notce wspomnę jednak o tym, że podobał mi się fragment, w którym Chase rozkazał wymienić swoje prostytutki na lepszy model, a poprzednie zabić. Był w tej scenie smaczkiem, za którym się stęskniłam. Jego wypowiedzi są naturalne i są dopieszczane przez delikatne wstawki narratora. Co mnie cieszy, bo ostatnio było często na odwrót. → Serio? Kiedy? Jedyne, co ci w Chasie przeszkadzało to to, że dałam mu drugą stronę, rozbudowałam.
UsuńA gdzie pochwała za sceny? W opku jest ich tyle. Tyle czynności. Kimi nie płacze. Pisze, recytuje wiersz, tupie nogami przed wartownikami, pokazuje swój temperament, czeka na księcia, składa mu przysięgę na oczach polityków, na jednego spogląda przerażona. Tak samo w wielu poprzednich rozdziałach też są sceny. Ale ty ich nie widzisz, bo nie chcesz ich widzieć.
Już wiem, jak ta ocena się skończy. Doszłam do wniosku, że daruję sobie podsumowanie głównie dlatego, że każdy błąd, który zauważyłam, dość obszernie opisałam i nie ma sensu wspominać o tym samym raz jeszcze. Wymienię je tylko pobieżnie i na tym zakończymy ocenę: → Ja też już wiedziałam, że będzie źle, gdy nazwałaś mi opko BDSM. A i wcześniej przeczuwałam katastrofę w momencie, w którym przypadkowo zobaczyłam, że w trakcie ocenkowania IW, nie uprzedzając mnie, przeszłaś z szablonówek na nieszablonówki. Wprawdzie zgłaszałam się do oceny szablonowej, ale i nieszablonowe chętnie łykam, o ile pozostaną rzeczowymi opiniami, a nie swoistą vendettą za to, że musiałaś czytać. Konstruktywnej krytyki zapodałaś mi tyle, co nic.
1. Przede wszystkim jest to narracja – sposób, w jaki ją prowadzisz. Bardzo dużo miesza (flashbacki, timeskipy), nie daje możliwości rozwinąć się bohaterom (ściana tekstu o ich przeszłości) i odbiera radość z czytania (wyprzedzanie faktów, które dopiero mają się wyjaśnić, wyniknąć z zachowania czy dialogu; masowe spoilery);
“Jakkolwiek następstwo samych scen w powieści nie wystarcza, gdyż musi to być taki rodzaj następstwa po sobie, który rodzi świadomość istnienia więzi miedzy tymi scenami. To samo tyczy się obrazu filmowego”
„Z kolei narracja to rodzaj dyskursywnej aktywności związanej z przedstawianiem (samym opowiadaniem bez dialogów) zdarzeń bądź sytuacji (samych scen z dialogami) składających się na opowiadanie.”
~Alicja Helman, Andrzej Pitrus - „Podstawy wiedzy o filmie”
A jeszcze słowo do tego co napisałaś (trochę się powtórzę): na blogu występują rozdziały zarówno takie, które pękają od ilości scen, jak i takie, które są samym opowiadaniem. Wiele razy sobie zaprzeczałaś w tej ocenie, bowiem zdarzało, że była scena, a po niej opis wyjaśnienia – i wtedy było źle – oraz że najpierw było nakreślenie tego, co się stało, a potem scena otwierająca to zdarzenia – też było źle.
2. Patetyzm – srogi przeciwnik znośnej powieści. Tekst o BDSM-ie, nafaszerowany seksem i brutalnością, nie idzie w parze z dekadencką prozą. → Naprawdę nie wiem w jaki sposób ty sobie ustalasz te kryteria gatunków.
.
1. Z tego wynikają kiepskie metafory. W opku o seksualnych nierządnicach nie ma miejsca na kryształowe łzy, perły w muszli kobiecych sekretów, życiodajne płyny. → EJ! Kryształowych łez nie miałam. Nie kłam. Znowu.
2. Nie wiesz, kiedy przestać. Z tego wynikają te poplątane kolosy na kilka linijek.
„Styl to człowiek” → maksyma hrabiego de Buffon
“Wollen (...) nie podaje żadnej ogólnej definicji stylu, widzi go jako składnik niezależnego życia form, przejawiających się w indywidualnych różnicach, gdyż styl to nie norma, to odstępstwo od normy”
Roman Polański i jego filmy - Grażyna Stachówna
Wybacz, że manifestuje swoje autorskie „ja”. Obiecuję już być grzeczna i zmienić się w szarą blogową masę.
Żartowałam.
3. Kimiko – od początku narrator próbuje mi udowodnić, jak bardzo jest interesującą bohaterką, jak bardzo wartościową jest osobą. A to chodząca Merysujka. Jest idealna. Jej motywy są zawsze logiczne, decyzje najlepsze. Ona po prostu znalazła się w tarapatach i musimy jej współczuć. Tylko szkoda, że nie widać tego w jej zachowaniu. Wychodzi na niezdecydowaną sierotę, której nikt nie lubi, bo się wymądrza i udaje cwaną. Poziom jej inteligencji też w niektórych sytuacjach pozostawiał wiele do życzenia. Kimiko nie ma charakteru, jest kukiełką. → Czyli podsumowanie bredni.
Usuń4. Chase – druga strona medalu. Od początku narrator daje z siebie wszystko, by opisać mi go jako okrutnego pana wszechświata, zdolnego do najgorszych rzeczy. Niebezpieczny antagonista serii. Tylko szkoda, że ze scenariusza wynika co innego. To w porządku koleś, no patrz: wszedl w zakład, postawił warunek, wygrał ostateczną walkę. Dostał, co sobie zażyczył. Interesuje się Kimiko, usuwa jej blizny, ubiera ją i czesze, uczy sztuki miłości, ona zakochuje się w nim z miejsca. → No właśnie! xD Tak jak Snape! Dlaczego uważasz, że to błąd, że odsłaniam skrywaną naturę bohatera? Od kiedy to źle, że zaskakuje czytelników? A zresztą, co ja się będę produkować pod koniec i tłumaczyć po raz kolejny to samo. Nie, Kimiko nie zakochała się z miejsca. Ona w ogóle się nie jest zakochana... w normalnym tego słowa znaczeniu.
5. Poboczne wątki → Ale ich rola od początku miała taka być. Ale ok, nie zaszkodzi dolać nieco oliwy do ognia. :D
6. Seks – ciśnie mi się na usta, że w twoich opisach: seks jaki jest, każdy widzi. → Czytelnicy IW widzą. Czytelnicy oceniali widzą go takim, jakim ty go przedstawiasz.
Bohaterce towarzyszą plamy, okresy, łona i nadpotliwość, a to wszystko kończy się wygięciem się w łuk. Oczywiście Chase robi wtedy poker face, bo przecież to ten zły jest. → Żadnych plam sobie nie przypominam. Chodzi ci o takie, co zawsze niby na pościeli zostają po rozdziewiczeniu? Huehue. Skąd ty to wytrzasnęłaś? I co ma okres do seksu? Łono taka brzydka nazwa; cipa lepsza. O pocie nie będę się powtarzać. A wygięcie w się w łuk było tylko raz.
Czy to zawsze musi wyglądać tak samo i być aż tak widowiskowe? To się większość czytelniczek zdziwi… → Nie, nie sądzę.
7. Parodia – nie daruję ci tej sceny, w której Chase Young ogląda kreskówki. No po prostu nie. → Nie daruję ci momentu, w którym tłumaczyłaś mi, co to anime i dlaczego Xiaolin się do niego nie zalicza.
Dotarliśmy do takiego momentu opowiadania, w którym wszystko jest na tak wielu płaszczyznach złe, że właściwie musisz je zacząć pisać od nowa, by chociaż zmniejszyć ilość absurdu. → Nie wierzę, że dotarłam do końca tej absurdalnej ocenki.
Naprawdę cieszę się, że skończyłam tę ocenę i mogę ją opublikować, bo w pewnym momencie pisania zaczęłam się bać, iż zanim skończę swoje wywody (trudno pisać czterdzieści stron o tym samym, opisując jeden bubel na podstawie różnych przykładów), to zdążysz opublikować kolejny rozdział. A im szybciej otrzymasz tę ocenę, tym lepiej. → Tak, wiem, jakbyś się cieszyła, gdybym dałam kolejny. Widać, jak pobieżnie przeczytałaś ostatni. Gdzieś w środku przestało ci się chcieć mi pomóc, inaczej byś się przyłożyła; chciałaś po prostu mieć to za sobą. Widziałam raz na szałcie, że entuzjazmem do czytania nie pałałaś, gdy dodałam kolejny rozdział. No ciekawe, czy często takie marudzenie ci się zdarza?
Na dzień dzisiejszy nie mogę dać ci więcej niż “słaby”. Głównie dlatego, że wystawiłam już kilka “fatalnych” w życiu i twoja praca reprezentuje trochę wyższy poziom. → Och, ty łaskawa. Wuj z oceną końcową. Ja chciałam rad. Dostałam przekłamany bełkot.
Generalna koncepcja? Jestem na tak. → Czyli BDSM…?
Dwie pierwsze notki nie zapowiadały tego, że po drodze aż tyle się popsuje. → Po nazwaniu mi fika BDSM już wiedziałam, że będzie źle (pamiętasz, mam nadzieję, co masz usunąć w temacie).
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu. → Ja natomiast życzę powodzenia autorom, którzy się do ciebie zgłoszą.
Wzięłam się za odpisywanie i mam już trochę, ale lecą Gwiezdne Wojny... soł...
UsuńAlbo dobra, wkleję to teraz. Ale nie umiem zrobić tak ładnie, z kolorkami i cytatami, więc zrobię to po mojemu. Ponumeruję swoje odpowiedzi. Będę odpisywać tylko na to, z czym się nie zgodzę lub do czego będę miała jakąkolwiek uwagę.
Usuń1. BDSM? No niestety, ale przedmowa i pierwsze notki utwierdziła mnie w przekonaniu, że o takiej tematyce jest twoje opowiadanie. Nie wyssałam sobie tego z palca. Napisałaś: „Mam na myśli związek głównych bohaterów: kobiety i mężczyzny w korelacji niewolnica – pan (...) Bohaterka zostaje niewolnicą swego wroga, a co za tym idzie, podlega jego woli (...)”. Opowiadanie pełne jest momentów ostrych. Czasem aż wydaje się, że piszesz je, by czytelnicy fapali do niego. Jeżeli nie chcesz, by tak odbierano twoje opowiadanie, to po prostu ci nie wyszło. Ale jeżeli taka jest twoja wola, oczywiście usunę tematykę z nagłówka.
2. Obrona/znajomość kanonu — zbyt poważnie do tego podeszłaś;
3. Obóz reprezentujący dobro — bo to brzmi ciężko. Wystarczyło napisać „dobra wojowniczka” czy coś. Sadzisz zdania, myślisz, że wychodzą poematy, a w ostateczności czytelnik się męczy.
4. Skryć się pod skrzydłami wyższych wartości — tak. Czepiam się o stylistykę wypowiedzi. Rozumiem przekaz, po prostu pisanie takim stylem jest toporne. Okropne. Be.
5. Zakładka — nie uzupełniaj jej, broń borze! Tylko to, co w niej jest, wsadź do fabuły, bo tam odnajduję zupełnie coś innego niż w tej podstronie.
6. Toporny styl — ty nie masz robić ludziom na złość, by sadzić pokrętne i długie zdania. Bo tak ci się podoba. Sedno w nich jest, ale kto będzie marnował czas, by każde z nich czytać po wyrazie i dochodzić, o co ci mogło chodzić. Czytałaś kiedyś tak kwiecistą i poetycką książkę? Przecież takie pisanie zabija klimat, bo zamiast płynąć z tekstem, ciągle trawisz literki.
7. JAKIE/KTÓRE — http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/jaki-ktory;10624.html
8. Smok/smoczyca — oj, jestem feministką i musiałam się przyczepić.
9. Bez sensu jest teraz w kółko powtarzać mi przy d okazji, że to nie jest BDSM. Wystarczyło raz, a zaoszczędziłybyśmy kilka linijek.
10. była wojowniczka — ale „była” to nie jest jedyne rozwiązanie. Zaproponowałam je, chociaż możesz przecież sama wymyśleć inne.
11. przepis — aha. A jak w książce znajdziesz błąd tłumacza, to też go ominiesz, bo książka? Napisz: Pruimentaart met amandelen (ciasto śliwkowe z migdałami) albo z dywizem (http://www.evavzw.be/recept/amandel-pruimentaart), siostra siedząca w Emmerich przez Skype podpowiada mi natomiast, że w jej kucharskiej napisane jest bez myślnika, ale nie stosuje się pisowni łącznej.
Usuń12. „Gdyby IW była książką, nie opkiem (...) mogłabym się pokusić o parę dodatkowych scen z Cho (...) Sądzę, że na tym etapie dwie sceny z dokuczaniem wystarczą, by scharakteryzować środowisko, w którym obraca się Kimiko” — tylko że to opowiadanie w siedemdziesięciu pięciu procentach jest suchym OPISEM. NIE MA SCEN.
13. „Celowy zabieg. Opisuję bohatera, który nie miał jeszcze okazji się pojawić, byś – kiedy wreszcie wkroczy na scenę – sama zweryfikowała, jaki on jest naprawdę”. — nie. To tak nie działa. Czytelnik wyciąga wnioski ze scen, w których bohater bierze udział i z jego wypowiedzi, a nie z mdłych opisów narratora.
14. „ Nie będę Cię katować oglądaniem bajki, ale wierz mi na słowo, że w odcinku, którego zakończenie zmieniłam, świat był dosłownie w rozsypce, a sam księciuniek naprawdę paskudnym władcą”. — nie zrozumiałaś w ogóle i boję się, że nie zrozumiałaś większości oceny. Chodzi o formę opisów. ŹLE BUDUJESZ SWÓJ ŚWIAT. Bohaterowie nie biorą udziału w opku, o wszystkim mówi narrator. To upierdliwe.
15. „Rzecz w tym, że patrząc na coś, co kojarzy się z traumatycznymi przeżyciami, mimowolnie możesz je sobie odtwarzać. Powinnaś zauważyć tu pewną sprzeczność: Kimiko sprawia wrażenia silnej i wypranej z uczuć, ale jednak siedzi w niej coś, co nie pozwala pogodzić się z rzeczywistością”. — Kimiko sprawia wrażenie nieogarniętej i sprzecznej. I taka jest od początku do samego końca, bo tak ją kreujesz. To nie moja wina.
16. „Granica” — wyżej napisałaś, że nie piszesz książki, tylko opowiadanie. W tak krótkich rozdzialikach nie powinno być na to miejsca. Sceny, sceny i jeszcze raz sceny.
17. „Jak to? Szkoliła się w tajnikach sztuki kulinarnej, by Cho nie złożyła raportowi, komu trzeba i Chase nie uznał Kimi za bezwartościową, a co za tym idzie, dostał powodów do pozbycia się jej. He, no i fakt, stało się coś jeszcze w życiu bohaterki związane z jej życiem seksualnym, lecz na tym etapie, czemu miałabym o tym mówić?” — ty nie tłumacz tego mi, tutaj. Tylko idź to napisz w opku, żeby inni o tym wiedzieli, bo nie ma na to tam żadnych dowodów.
18. Wcięcia akapitowe — przegrzeb sobie kod HTML tej notki w Bloggerze. Sprawdź, jaki jest kod przed zdaniem, które rozpoczyna się od akapitu i ten sam kod wklej tam, gdzie go nie ma.
19. Kijowe opisy zmuszające do otwierania Google — a co ja napisałam niżej? Że wyszukane słownictwo ma sens w przypadku scen, w których ta skomplikowana rzecz pełni ważną rolę, spełnia funkcję. A ty doprowadziłaś do sytuacji, w której bohater idzie sobie korytarzem, ty tam wpakujesz kilka specjalistycznych wyrazów, a ja mam się dokształcać, bo to nie mógł być po prostu... korytarz. Przy czym nie ma to żadnego znaczenia dla całej fabuły i bohaterki. Wyrywasz mnie z rytmu czytania bez powodu.
20. sos — to w ogóle nie było śmieszne, no ale co kto lubi.
Usuń21. Scena z policzkami — dla ciebie „podniecać” oznacza tylko sferę seksualną? Kimiko podnieciła się całym wydarzeniem. Napisałaś, że cichutko wzdychała, że ugięły się pod nią nogi, że była w szoku, że czuła muskanie skrzydeł motyla...
22. „Tym bardziej, że w twoich rozdziałach dialogów nie ma prawie żadnych. Stosunek opisów do dialogów zawsze musi wynosić 1:1?” — Czy dla ciebie „prawie żadne” oznaczają taki stosunek? Nie popadajmy ze skrajności w skrajność.
23. „Dziecko to dziecko. Starszych i mądrzejszych traktuje się inaczej, bo więcej od nich wymaga”. — To napisz o tym. Wytłumacz to tekstem, a nie mi tutaj.
24. „Ludzie często są sprzeczni i skomplikowani „— są. I nikt nie mówił, że pisanie o nich jest łatwe. Uwierz mi, że gdyby Kimiko ci wyszła, poznałabym w niej opisywane sprzeczności. Ty wiesz, o co ci chodziło i jak chciałabyś, aby była odbierana. Ja tylko zauważam, że co innego tłumaczysz tu, a co innego wynika z całego tekstu.
25. „Przy kreacji Kimiko zależało mi, aby była jak chorągiewka na wietrze; dynamiczna, zmienna wraz z rozwojem akcji” — tylko że akcja czasem stoi w miejscu, a ona i tak jest zmienna. Zmienia się nielogicznie.
26. „Nie, ona po prostu nigdy po tym wydarzeniu nie podawała do stołu. Wydaje mi się, że treść nasuwa odpowiedź. Sam Chase dziwi się na widok dziewczyny. „Osobiście chciałaś przynieść mi przystawkę?". — Z jego odpowiedzi można to na siłę wywnioskować, ale właściwie bardziej nasunęło mi się, że to tylko taka jego uwaga, a Kimiko nosiła ją częściej. Nie wywnioskowałam po niczym, że to pierwszy raz.
27. Przegryzanie/przygryzanie — ależ mi dogryzasz z tym BDSM-em. Chodzi o to, że właśnie bardzo dobrze wiem, co to jest i w jakim celu pisze się o tym opka, i właśnie Twojego do niczego innego podpiąć nie potrafiłam, mimo twoim zapewnieniom, że to opcio psychologiczne. Fakt, nie zawiera stricte elementów, które wymieniłaś w pierwszym komciu, ale całość właśnie tak się prezentuje, na dodatek ten cały wstęp o niewolnicy i władcy sam nasuwa skojarzenia.
28. „Bo przecież nie ma się czego bać, jedząc i pijąc do oporu, prezentując się w ładnych fatałaszkach” — twoje wyjaśnienie jest mi kompletnie niepotrzebne. Ja już nic z nim nie zrobię, jak z pozostałą większością. Bo twoje są tu zbędne. Ty masz to przedstawić w opowiadaniu. Nakreślić tak, aby inni już nie mieli wątpliwości, a nie tłumaczyć mi, co miałaś na myśli, gdy pisałaś rozdział. I ta rada będzie odnosić się do większości komentarzy, więc połowę pewnie sobie daruję.
29. „Liczy się tylko, byś nie przeszła obok nich obojętnie”. — Ależ własnie taka jest dla mnie Kimiko. Zupełnie obojętna. Chase i wątek konspiry ujmowały mnie bardziej niż każda jej tragedia.
30. „Rozpadanie się na kawałki” — to po prostu tak bardzo sztampowy opis, powtarza się wielokrotnie (nawiązałam do Greja, bo modne, ale tak naprawdę w większości opek czy powieści erotycznych ten opis sprawia, że czytelnicy wymiotują)
Usuń31. „Rzecz w tym, że bohater ma przerośnięte ego, a narrator – wypowiadając się z jego punktu widzenia” — Ale ty przez całe opko nie korzystasz z takiej narracji! U ciebie narrator to osobna jednostka. Koleś, który stoi obok i wszystko sztywno opisuje. Poza tym czyny. Czyny to nie jest opis narratorski. Czyny są w scenach. U ciebie scena to rarytas.
32. „Generalnie chciałam opisać, co się dzieje z wojownikami (odmóżdżenie), którzy bardzo długo pozostają w kociej postaci i rzadko kiedy wracają do ludzkiej. Z resztą nie jest tak źle jak z Omim. Między innymi z powodu odmóżdżenia Rai i Clay boją się przemiany w kotki” — znów mnie nie zrozumiałaś. Opis jest zły. Cały opis. Nie ważne, jakie miałaś chęci i co chciałaś napisać w nim, jego forma jest zła. W tej niescenie (a ścianie tekstu) pojawia się Omi. Dlaczego nie zaprezentujesz, jak to działa, na jego przykładzie? Dlaczego czegoś nie zrobi, nie zamruczy, aby pokazać, jak zachowują się przemienione koty? Tylko to sucho opisujesz?
33. Ana — no to twoje koleżanki nie czytały Greja ze zrozumieniem. Cała książka to wahania Any. Czego chce? Czego nie chce? Same sprzeczności, a pomiędzy każdą niepodjętą decyzją — Kriszczan. Napisałam o tym w ocenie. Po co pytasz koleżanek, skoro wyjaśniłam, na jakim tle porównuję? Nie znaczy, że równam do każdej jej cechy.
34. „Bo – w przeciwieństwie do niej – nie została publicznie poniżona na tle seksualnym. → Zabrzmiało to, jakby Kimi została zgwałcona”. — Bo została. Gwałt to nie tylko wkładanie penisa w dziurkę, gdy kobieta nie chce. Gwałt to dotyk, którego kobieta sobie nie życzy. A Kimiko przecież na balu została publicznie poniżona na tle seksualnym. Czy nie?
35. „Posmakowała parę lat temu pettingu i spodobało jej się to. :3 Narzekałaś, że narrator ma manierę wykładania od razu wszelakich informacji, to teraz masz przykład sceny, która znajdzie wytłumaczenie dopiero za dwa rozdziały”. — aha. To ma sens. Na serio. Pisać rozdział. Wuj, że czytelnik nic z niego nie zrozumie. Za dwie notki wszystko się wyjaśni... ech.
36. „Kurde, chyba nie umiałam tego pokazać, ale Kimiko targają rozbieżne uczucia” – nie tłumacz mi tego, tylko pokaż to w tekście.
37. „To jeden z tych momentów, w jakich czytelnik (w tym również Ty) sam powinien zastanowić się nad postępowaniem postaci”. — no to ci napisałam, że zachowuje się jak lalka, kukła, tania bohaterka i niemowa. W całej ocenie użyłam wielu takich porównań i wszystkie zmierzały w to samo miejsce... w złe opisywanie swojej bohaterki. Złe ukazywanie jej emocji. Złą narrację. Brak scen. Brak myśli. Brak dialogów. Brak ciągu przyczynowo-skutkowego. I wiele innych.
38. „Dlaczego tak usilnie czepiasz się myśli, że Kimiko jest dziewicą?” — bo tak mi się wydaje po tym, co o niej czytam.
39. „Jej się po prostu skojarzył ten wojownik, z którym się w spiżarni figlała, ale o tym ciut niżej”. — Nie powinno być niżej. Ja już na tym etapie opka powinnam wiedzieć o przeszłości Kimiko, a ty ją przedstawiłaś dopiero wtedy, gdy było ci to potrzebne, przez co cała ta konstrukcja wydaje się wymuszona i wymyślona na poczekaniu lub w ogóle po czasie.
40. „Kwestia dziewictwa Kimiko taka tajemnicza i nieoczywista. Puchnę z dumy, pławiąc się w pisarskim samouwielbieniu. xD” — tu nie ma się co samouwielbiać, że ci opis nie wyszedł.
Usuń41. „laskę męczy huśtawka nastrojów” — mnie też, gdy o niej czytam. Kimiko jest okropna. Ja wiem, co chciałaś przedstawić, ale nie wyszło. Efekt jest odwrotny. Zamiast wiedzieć, jak bardzo jest rozchwiana emocjonalnie i mieć na to dowody, ona prezentuje się jako kukiełka wykonująca randomowe ruchy opisywane ścianą przez narratora. Ile razy mam to powtarzać?
42. „Nigdy nie miałaś kaprysów? Nie zrobiłaś niczego niezrozumiałego, wbrew utartemu szablonowi? Zawsze byłaś logicznym, idealnie myślącym człowiekiem?” — to wyjaśnij je w tekście, a nie każ mi się domyślać. Po czym mam wysuwać wnioski, jak ona zachowuje się (nie zachowuje się — nie ma scen, przepraszam), to znaczy narrator opisuje, że ona jest taka i taka? Po czym mam to wiedzieć? Czy każdy czytelnik zadaje ci takie pytania, na które odpowiadasz po godzinach? Bo chyba nie na tym polega pisanie, prawda?
43. „Kimiko ma mówić sama do siebie? xD” — Nie. Kimiko ma brać udział w opisywanych scenach. Robić coś, rozmawiać z kimś i to wszystko tworzyłoby postać i jej wizerunek. Narrator powinien zamknąć dziób, kiedy rodzi ścianę tekstu o tym, co Kimiko myśli. Poza tym myśli Kimiko można przedstawiać za pomocą cudzysłowu, kursywy, whatever. I ostatecznie mogłaby czasem powiedzieć coś sama do siebie. Przecież jest stuknięta.
44. „kotki/wojownicy” - narrator to nie Chase!
45. „Możesz się z tego śmiać, potępiać lub nie rozumieć, ale nie wmówisz mi, że taki typ baby nie istnieje” — istnieje. Ale Kimiko to nie jest szczur doświadczalny, żebyś w nią wpychała wszystkie znane cechy charakteru i zobaczyła, co z tego wyjdzie =.=
46. „Czy wspominałam, że lubię od czasu do czasu wtrącić słowo czy dwa albo nawet całe wyrażenie zmieniające atmosferę sceny?” — nie ma się czym chwalić.
47. „Czy naprawdę w tej chwili nie przyszło Ci do głowy, że to, co pisałam w przedmowie jest prawdą…? Czuję się skołowana i ponownie dopadają mnie wątpliwości dalszego czytania…” — Nie. Absolutnie nie trafiło do mnie to, co zapisałaś w przedmowie, bo ona tylko bardziej utkwiła mnie w przekonaniu (na tle prologu i pierwszych notek), że takie a nie inne opko piszesz. Nie wyssałam tego z palca. Tak po prostu je odebrałam.
48. „Chciałam zbudować aurę niepewności wokół tej kwestii. Nie udało mi się?” — nie. Trzymanie w niepewności często irytuje, bo nie wiesz, jak masz odbierać zachowanie bohatera. Na czym opierać jego decyzje? Z czego wnioskować? Kiedy wyjaśniło się, że Kimiko jest dziewicą, ręce mi opadły. Powinnam to wiedzieć po tym, co stało się na balu. Po tym, jak to przeżywała. Ta kwestia nie powinna zostawiać wątpliwości. Tylko że Kimiko zachowuje się różnie. Jak ci się podoba. Raz tak, a raz tak. Więc niczego nie można o niej powiedzieć, na dodatek wszystko robi za nią narrator. Tak. To na pewno nazywa się poprawnym budowaniem postaci.
49. „Taki typ narratora”. - Twój narrator jest niepoprawny. Zaznaczyłam to w tak wielu momentach tej oceny, że ta kwestia nie powinna już podlegać dyskusji.
50. „Doprawdy nie wiem, czemu Tobie, jedynej oceniającej, tak trudno jest się do niego przyzwyczaić” — bo jest toporny? Okropny? Miesza w głowie?
Usuń51. „Narrator opowiedział Ci o niej w retrospekcji, bo, co tu dużo mówić, tak wypowiedziana przygoda dała mi większe pole do popisu, na przykład” — narrator nie powinien tego robić. To powinny robić sceny. Mam wrażenie, że walisz tę ścianę tekstu z lenistwa, bo nie chce ci się budować opowiadania.
52. „Udało mu się, a Kimi – pisałam wyżej – ma czasem przebłyski głębszych rozkmin, które obrazuje narrator” — Dziękuję ci, że napisałaś to za mnie. Obrazuje narrator... czyli jednak widzisz problem?
53. „A spochmurniał, byleby Kimiko już się nie peszyła jego uwagami”. — to napisz to tam, a nie tu.
54. „A może to były spodnie na gumkę, bez rozporka, na przykład takie, co na wf się nosi?” — chodziło mi o to, że pomyliły ci się podmioty w zdaniu. Nie interesuje mnie, jakie Young nosi gacie.
55. „Dlaczego tłumaczysz mi, co przed chwilą przeczytałam? → Żeby podkreślić, że cokolwiek zrobi bohaterka, cokolwiek poczuje lub pomyśli, przed Chase’em tego nie ukryje. Co więcej on dla beki jej to wszystko później wygarnie”. — Super. Tylko że sama sobie strzelasz w stopę czymś takim.
56. „Serce mnie boli, gdy obrażasz moje metafory”. — Ale ty nie piszesz poematu, tylko opko o seksie. O tym, że ktoś komuś wkłada szczotkę w dupę. O tym, że Kimiko przechodzi jakąś tam metamorfozę. O tym, że Chase Young to zły władca świata. Istnieje coś takiego jak mieszanie stylów (np. używanie słownictwa urzędowego w języku potocznym lub potocznego w oficjalnym, czyli naruszenie zasad harmonii stylistycznej). I do tej kategorii błędów zaliczamy również nadużywanie poetyzmów wpływających na kwiecistość stylu. Twój narrator raz pisze tak, a raz tak. I ja mam potem się przestawiać, kiedy ci się podoba.
57. „Tylko że w tej kulturze (powiedzmy, iż możemy już mówić o haremowym układzie: cesarz-konkubina) mniejszym przestępstwem jest oddanie się swemu władcy, niż samemu się podotykać. Tu masz odpowiedź, dlaczego Kimiko się tak zachowuje. „Potrzebowała mężczyzny.” Czy to nie nasuwa odpowiedzi, dlaczego jest sprzeczna samej sobie?” — Nie. To nie daje odpowiedzi. To mi mówi, że Kimiko chce mieć faceta. Wróć do opisywania opowiadania de integro. I zamieść w nim wszystkie uwagi, które mi tu wypisałaś, bo ich na dzień dzisiejszy w opowiadaniu nie ma. To, że ty znasz pewne fakty, nie znaczy, że wszyscy dookoła je sobie wydedukują z powietrza.
58. „A może chciała się do nich przykleić, nie tyle by naprowadzić Chase’a, gdzie jeszcze ma jej pogmerać, a po prostu, żeby trzymać się jego wyczyniających cudy rąk? To był odruch. Mam definiować odruch?” — Tak. Tutaj powinnaś zdefiniować.
59. „Perła w kobiecej muszli sekretów” — tylko że to jest tak samo zjedzone, jak rozpadanie na kawałeczki. Wszyscy to muszą mieć, kutwa. Wszyscy. I nikt nie zada sobie trudu, by przemyśleć i stwierdzić „ło faktycznie, to nie ma sensu, przecież łechtaczka nie jest w pochwie!”
60. „czyli nie było lasi dane zobaczyć buźki Chase’a, na której malowały się jakieś uczucia” — tak, o to mi chodziło. Że to tautologia. Piszesz coś, co jest logiczne i wydłużasz sobie rozdział. I jeszcze tym topornym stylem.
Usuń61. „No bo każdy orgazm kobiety musi trwać dokładnie tylke samo czasu”. — nigdzie tego nie napisałam, wyciągnęłaś kolejny raz niepoprawne wnioski. Chodziło mi o to, że Kimiko była zmaltretowana, daaaawno nie miała faceta, a tu jeb. I już. Możemy się zająć wyrzutami sumienia w następnym zdaniu.
62. „Wat? xD” — nie zrozumiałam, o co chodzi ci z czubkami statków. Plus cały czas Kimiko miała ręce na oczach. To mnie zdziwiło właśnie. Że potem pytała, czy zrobić Youngowi dobrze... i ciągle zasłaniała sobie twarz.
63. „Czy jak napisze „niebieskie oczy”, to znaczy, że to oczy są całkowicie niebieskie?” — nie rozumiem, do czego pijesz. Mnie chodziło o słowo „echo”.
64. „Nie wiesz teraz, czym są potrzeby ducha, czy czym jest duch w sensie dusza?” — w zdaniu, które cię dziwi, miałaś zły szyk.
65. „Właśnie, żeby czytelników postraszyć i żeby chcieli brnąć dalej. Cóż takiego Chase dla Kimiko wymyślił?” — znów pudło. Jak ty czytasz tę ocenkę? Nie zrozumiałaś mnie kompletnie. Chodziło o narrację. Narrator wszystko opisuje, a nie przedstawiasz tego w formie dowodów (scen).
66. „Ale chce mieć narratora wszechwiedzącego, właśnie, by móc pisać takie rzeczy”. — le'gasp, a to ci niespodzianka, bo takiego masz i to w większej części opka.
67. Demon Żądzy — naprawdę musiałaś zapychać WS tym syfem, cytując fragmenty?
I napiszę to, tak. Zdarzały się momenty, gdy KIMIKO zachowywała się TAK SAMO jak główna bohaterka wyżej wymienionej produkcji. Nie przytoczyłam niczego bezmyślnie. Wiele porównań odnaleźć można w nieprzemyślanej kreacji bohaterki, zatraceniu wątków oraz... oł gasz, pisałam o tym 43 strony i kilka komentarzy. Nie chcę dłużej tego ciągnąć.
68. „Zawieszony w czasie i przestrzeni?” — chodzi o to, że nie wspomniałaś o nim i czytelnik ma takie „wtf, on tam był cały czas i nawet się nie poruszył, nawet nie oddychał? Lol, zapomniałam o nim”.
69. „Odpowiedzi znajdują się w rozdziałach, w których wspominam o takich „drobnostkach” jak przemyt”. – Aha. Czyli twoim zdaniem napisanie w jednym rozdziale, że Kimiko ma kosmetyki z przemytu jest wystarczające i nie trzeba już potem pisać w zupełnie innym wątku, że z tego samego źródła konspira ma broń?
70. „Mam pisać jak King? Pół książki o niczym, a nim jakakolwiek akcja się zacznie, sceny są tak rozwleczone” – no tak piszesz właśnie. Chociaż nie, bo u ciebie nie ma SCEN tylko OPISY.
Usuń71. „Może dlatego, że od kilku dni przestał się golić?” – nie zrozumiałaś. Napisałam tak, by podkreślić źle wykorzystaną formę: „od kilku dni rósł” nasuwa, że wcześniej nie rósł wcale.
72. „Bo opisywane z perspektywy Wuyi. Już któryś raz taka zmiana”. – To niech to łaskawie Wuya pomyśli, powie, whatever. A nie się narracją nieudolnie zabawiasz.
73. „Trafiony, albowiem Wuya nie skojarzyła, kto zacz ta dziwka na stole”. – Nietrafiony, bo przez zabawy narracją nie czuję tam Wuyi.
74. „Serio… czy każdy orgazm kobiety kończy się wygięciem w łuk? → Nie, nie zawsze”. – a w twoim opku zawsze, gdy kobieta ma do tego możliwość. No popacz.
75. „Wiesz, narrator chciał ładnie – jak to ma w zwyczaju – dać do zrozumienia, czego Chase od Kimiko wymagał” – narrator daje źle.
76. „Jak przed chwila mogła zabawiać się z Youngiem? Godzina temu, a kilka dni temu robi różnicę” – Taką masz popieprzoną narrację, że nie zawsze wiem na bieżaco, ile czasu i kiedy minęło. Przypominam, że ocena była pisana właśnie na bieżąco z czytaniem opka. Tylko podsumowanie wyniosłam z całości.
77. „Przez brak charakteru mam rozumieć, że Kimiko jest słaba?” – Nie. Przez to masz rozumieć, że nie ma żadnego charakteru, tylko losowo wrzucone cechy.
78. „Mnie powoli nudzi tłumaczenie każdej sceny” – nie wiem, po co je tłumaczysz tutaj. Wytłumacz je lepiej opkiem.
79. „Bo teraz jest okazja, w której ten fakt wypłynie w sposób naturalny”. – Właśnie nie. Wybrałaś najgorszy moment. Teraz jest okazja, bo czytelnik musi poznać historię, aby ją skontrastować z aktualnym zachowaniem Kimiko. Okazja jest zawsze, tylko ani razu jej nie wykorzystałaś. Od pierwszych zdań opka do ostatnich. Dawanie sygnałów. Nie streszczanie życiorysu.
80. „Skoro nie wiesz, co z czego wynika, z czym się łączy, więc i tak za każdym razem będziesz powtarzać, że nadal nic nie rozumiesz” – Dlaczego nie pomyślisz, że źle opisujesz? Że coś źle dałaś do zrozumienia i stąd błędne wnioski?
Usuń81. „Na samym początku chwaliłaś myśli bohaterki. Już ci zbrzydło? Strasznie zmienna jesteś” – Bo nie wiedziałam, że to samo będzie przewijać się dalej. Wtedy przynajmniej wykorzystałaś kilka cudzysłowów, by przedstawić jej myśli. Potem już tylko narrator ma zabawę, a Kimiko myśli naprawdę sporadycznie.
82. „Przecież opisałam dość dosadnie, że Kimiko nie chce wracać do przeszłości, bo powroty do rzeczy, których nie może zmienić, bolą” – OPISAŁ NARRATOR. Nie widać tego było w zachowaniu, w słowach, w niczym innym. To wszystko zawdzięczasz narratorowi.
83. „A moja ma być o zepsuciu przeżerającym bohaterów” – aktualnie całe opowiadanie to przerażające zepsucie bohaterów.
84. „Niech zrobi sobie makijaż, wtedy czytelnik wysunie wnioski, że lubi o siebie dbać. → Właśnie. A nie robi tego. Wniosek? Chase nie lubi wymalowanych niuń” – Aha. Czyli skoro nie opisujesz, że Kimiko spożywa posiłek czy chodzi do kibla, to mam wysuwać wniosek, że tego nie robi, tak? Jak czegoś nie piszesz, to tego nie ma? Dzięki za radę! Makijaż był przykładem czegokolwiek. Nie napisałam, że ma tak być i kropka. Tylko żeby Kimiko jakoś, kutwa, spędzała czas. Ale tak, aby scena mogła nam pokazać, kim ta bohaterka w ogóle jest.
85. „No przecież często zdarza jej się wykłócać z sumieniem” – Często, czyli raz na trzy rozdziały? Cztery? Pięć?
86. „Kiedy chcesz opisać, że nienawidzi swojego ciała – niech się czymś okryje. → Okrywała się, gdy miała nocne fantazje” – Ale wtedy miała nocne fantazje! Więc jak mogła w tym samym czasie okrywać się z powodu nienawiści do samej siebie?
87. „A jak dałam scenę z prysznicem, narzekałaś” – Bo była ułomna. Nie przedstawiała tego, co mogła. Nie wykorzystałaś jej potencjału. Zwyczajnie wsadziłaś Kimiko pod prysznic, gdzie ponarzekała na swoją sylwetkę i smutny los. To znaczy, w większości odwalił to za nią narrator.
88. „Ale to wtedy będzie ruch a’la Filip z Konopi. Sama sugerowałaś, że nie można nagle wyskakiwać z dupy informacjami” – No tak, bo ja cały czas w ocenie biorę poprawkę na to, że może będziesz to pisać od nowa.
89. „Dlatego że myśli o nim pobudziły ją do masturbacji. Podnieca się, bo to on ją rozerotyzował (wkłada jej łapy między nogi, helooooł!), jest zatem głównym prowodyrem seks-myśli. I taki typ baby” – przedstaw to w opku, nie mi.
90. „Wiadomo, że chodzi nie o nogi czy ręce, ale tułów” – Nie wiadomo, bo piszesz, że się poci, a nie zawsze piszesz, gdzie.
Usuń91. „Jeszcze nie zauważyłaś, że opisuję seks specjalnie tak, by nie podniecać czytelników?” Tak się składa, że nie. Bo to opko zakrawa o opko pisane dla fapania. W sensie sceny seksów i to, jak Chase podchodzi do Kimiko i jak ona to przeżywa wszystko. No nic, tylko fapać, serio.
92. „Bohater dynamiczny, mówi ci to coś?” – Mówi. Ale nie tu. Tu jest bohater, którego masz w głowie, ale którego umiejętnie nie potrafisz przedstawić innym.
93. „Szyja jest naprawdę giętką częścią ciała. Mógł przycisnąć głowę Kimiko do siebie, ale czy przyciskanie jej mordki wyklucza, że laska nie ssałaby tak, aby nie móc odchylić głowy jak najbardziej do tyłu, tak że ten tułów dotykałby równocześnie pleców?” – Napiszę wprost, bo chyba mnie nie zrozumiałaś: jak chcesz wygiąć w tył łeb przy robieniu loda, żeby widzieć oczy kolesia, któremu ssiesz i który na ciebie aktualnie nie patrzy? I ewentualnie, jak dużego musiałby mieć penisa, żeby aż tak odchylić głowę w tył, jak to opisałaś?
94. „Chase pije magiczną zupę ze smoka. Nie mów, że nie powtarzałam” – Kto tu kogo nie rozumie? Akurat w tamtym fragmencie opka ta zupa to dopiero Filip z Konopii. Bo wspomnienie o niej było nietrafione.
95. Sperma o smaku zupy – idź z tym tłumaczeniem do opka.
96. „Sperma a grawitacja” – w opku podkreśliłaś, iż jest jej mało, była gęsta i lepka. Wystarczy. Ale w sumie to kłótnia o niewielką ilość płynu, który jednocześnie jest gęsty i lepki, a z drugiej strony jest go na tyle dużo, by sobie płynąć… darujmy sobie te wywody. Masz z opkiem większe problemy niż nielogicznie zachowującą się spermę.
97. Po seksie chce się sikać? Jaki Kimiko seks uprawia?
98. Ta sama Kimiko nie może powiedzieć „łechtaczka”, ale „pieprzyć” czy „bzykać” już tak?
99. „Dla Kimi spanie na podłodze było swoistym odpokutowaniem, bo zabijać się nie chciała. Przepraszam, że Japońce mają takie czasem niedojrzałe zachowania, jak czytanie kolorowych komiksów powyżej 40 roku życia. Konia za to, że ma duży łeb, też przeproszę” – Nie przepraszaj, tylko opisz to w opku porządnie.
100. „Ty te ocenę nadal piszesz dla mnie, czy pod publiczkę?” – Dla ciebie. Ty to opko piszesz naprawdę niespecjalnie w tak nieudolny sposób, a potem tłumaczysz mi to, co próbowałaś i nie wyszło? Czy jednak specjalnie?
Usuń101. „Narrator nikogo w opku nie ocenia. Pokazuje negatywne cechy bohaterów, ale ich nie ocenia, bo tę ocenę zostawia czytelnikom” – Kłamstwo. Wróć do swojego opowiadania.
102. „Jakim cudem ma tym etapie rozumiesz Chase’a, a z Kimiko robisz patałacha?” – sama ją zrobiłaś. Chase jest banalny w prowadzeniu, a na Kimiko podniosłaś poprzeczkę i poległaś?
103. „Bo taki styl. Bo taka koncepcja. Jedno z drugim nierozerwalnie się przenika i nawzajem napędza. Hm. Wychodzi na to, że opko jest spójne” – spójnie kulawe.
104. Bella – Raz jeszcze? Proszę bardzo. Kimiko to wydmuszka Bella. Zdania nie zmienię, bo napisałaś mi kilka komentarzy wyjaśnień, których nie odnajduję w tekście. Są w twojej głowie, cieszę się, naprawdę. Tylko naucz się je opisywać w treści, a nie poza nią.
105. „Wyłożę wszystko na tacy w prologu następnym razem, bo to źle, jeśli czytelnik w trakcie zostaje czymś zaskoczony” – Dobrze wiesz, o co mi chodziło, nie popadaj teraz w skrajność dla fejmu.
106. „Szczególnie, że spotykam się z pytaniami, dlaczego Chase jest tyranem, a to co robi jest obrzydliwe” – Aha. Czyli są pytania. Czyli nie ma odpowiedzi w tekście, a są poza nim. No doprawdy, idealne opko.
107. „Wracając do tematu, moment, w którym Kimiko szargają sprzeczne emocje, musi być uwypuklony. Mocno zarysowany. Jeżeli ona non stop się waha nad wszystkim od samego początku opka, czytelnik nie zauważy różnicy i przejdzie obok każdej kolejnej zmiany obojętnie, choćby ta była bardzo ważna” – czego nie rozumiesz? Kimiko jest ciągle taka sama. Na wszystko reaguje tak samo. A w życiu są sceny ważne i ważniejsze, więc jak pojawi się ta ważniejsza, a Kimiko zrobi to samo, co w ważnej, to czytelnik nie wyczuje różnicy tej wagi.
108. „To, że tobie nie pasują, jak i cały mój styl, nie upoważnia cię do twierdzenia, jakoby kurczył mi się zasób słów” – ale tak to własnie wygląda.
109. „Czy piszesz te wróżby ze swoich doświadczeń (sorki za argument ad personam, ale powoli zaczynam tracić cierpliwość)?” – Nie. Piszę tylko i wyłącznie na podstawie tego, co napisałaś w opku.
110. „Rozumiesz? Chase inaczej będzie traktował kobietę-kobietę taką jak ja, czy ty, a inaczej swojego dawnego wroga, z którym walczył, a który zaraz odstawi przed jego oczami godny pożałowania cyrk. Zabawa razy dwa” – pokazałaś mi drugi raz cytat, który sama zacytowałam. Bo napisałaś w nim, że Chase nie widział masturbującej się kobiety, a potem, że widział. I ja się będę trzymać mojej wersji. Bo nie naświetliłaś różnicy problemu odpowiednio, więc nadal wychodzi, że narrator albo Young kłamie. Naświetlenie tu się nie liczy. Wracaj wyjaśniać w opku.
Usuń111. „Podobny był opis uczuć z tonącym czubkiem statku Honor… Ale co ja tam wiem…” – nie. Bo w cytowanym fragmencie nie ma STATKU HONORU W MORZU PORZĄDANIA! To kluczowa różnica!
112. „Bo jak powiesz komuś, że go zabijesz, to ten nie może sobie wyobrazić własnej śmierci, ale nadal powinien myśleć o seksie” – ja wyciągam wnioski z zachowania Kimiko i opisów narratorskich. Sama to opisałaś! Ty tworzysz to opowiadanie, na bora!
113. „Kawałki mózgu na ścianie takie śmieszne. Temat śmierci taki przyjemny” – Tak. Właśnie tak go odebrałam. Nie był ani poważny, ani obrzydliwy. W tamtym momencie słowa, których użyłaś, mnie rozbawiły. Tak bardzo nie pasowały, że aż śmiechłam.
114. „Nieraz można się domyślać, że chodzi o Chase’a. Nie trzeba sadzić co chwila podmiotów” – akurat w tym przypadku, w tamtym zdaniu trzeba, bo jest to błąd językowy.
115. „A ździra, a kutas?” – sama napisałaś, że podobno wtedy narrator był stronniczy. A tu odpowiadał za siebie. Tak się kończą zabawy z narracją. Jest poplątany tak samo jak Kimiko.
116. „To czemu każesz mi pisać słownikowo, urzędowo, sucho, zamiast poetycko? T.T” – nigdzie tak nie kazałam? Myślisz, że jeden przypadek, jeden przykład to od razu całe opko?
117. „A ty ogarniasz, że w kanonie masz tak samo dzieła, które trzymają się zwięźle jednej stylistyki, jak i takich buntowniczych dzieł odrzucających pewne konwencje?” – A ty ogarniasz, że w twoim przypadku jest to błąd językowy? Bo u ciebie wszystko kręci się wokół jednej sceny, a Ferdydurke to powieść metaforyczna, pełna pure nonsensu i surrealizmu? A ty masz opko o seksie? (Wiem, że miało być psychologiczne podejście do tematu zniewolonej kobiety, ale narazie nie ma psychiki Kimiko, a jest seks więc aktualnie mamy seksopko).
118. „Grafik Kimiko został ułożony tak (a przynajmniej do rozdziału Rewelacje wyraźnie to widać)” – ty to wyraźnie widzisz. Ale tego nie ma w opku.
119. „To, że ona myśli o seksie i chce łykać jego spermę to jedno, ale że on jej nie daje, to o tym już nie wspomnisz, bo wolisz z niej robić sex-shop lalkę” – bo opisuję ją i jej wnętrze?
120. „Jakim ciele? Twarzy” – zapomniałam, że twarz to nie ciało.
Usuń121. „Ja ci jeszcze nie napisałam, żebyś wiochy nie robiła, bo łocenka koszmarna i robi mi z mózgu pastę rybną do tego stopnia, że już gimbusiarska sraczka z Euforii otrzymana od Amnesii wydaje się mieć porównywalną wartość do Twoich wywodów” – Kurczę, a jednak mogłam ci odpisać trzema zdaniami i mieć to tak mocno w dupie.
122. „Z treści dalszych opisów wynika, że pałac Chase’a był na tyle bajerancki” – Nie wątpię. Ale Kimiko robi takie rzeczy randomowo. Robi coś raz, potem już nie ma o tym ani słowa.
123. „Czy widzisz ten brak logiki w twoich kryteriach, których nie da się w żaden sposób zaspokoić? Ty już nie wiesz, czego się czepiać” – rzucasz scenę opisaną ruch po ruchu. Potem jest kilkustronicowy opis tego, co przeczytaliśmy i wnętrza bohatera. Ty to nazywasz opowiadaniem. Ja to nazywam żenadą. Nawet jeżeli scena pokryła się z przykładami, które wyżej ci proponowałam, to jednak jest różnica między ich wykonaniem i spełnieniem ich funkcji, a po prostu napisaniem sobie scenki, z której nikt nic nie wyniesie, bo podkreśliłaś w niej nie to, co trzeba.
124. „To są metafory. Rusz wyobraźnie, to przestanie być tak beznadziejnie” – uwierz mi, że próbowałam i nie przestało. Jak je zaczynam rozumieć, to robi się tylko... dziwniej.
125. „Po drugie, błędnie przytaczasz fragmenty” – dobrze. Wycięłam z nich to, co je przedłużało, a sens cytowanego fragmentu i tak zostaje taki sam (główny podmiot i orzeczenia zostają na miejscu)
126. „Ile ty informacji przegapiłaś o tym, że Kimiko jest płaska… ;_____;” – Jak wół było gdzieś, że ma duże piersi. Nie przytoczę ci teraz dokładnie, ale było tak. I też mnie to zdziwiło, bo jak przymierzała strój Wuyi, to było napisane, że jest faktycznie płaska. Jeżeli coś przegapiłam, to przepraszam. Nie uważam się w żaden sposób za nieomylną.
127. „Kimiko nie rozumie, dlaczego ma być lepsza od reszty jego niuń. O to ma pretensje. Ona nie chce być tak traktowana, bo nie rozumie powodów, dla których Chase jest dla niej miły” – OPISZ TO W ROZDZIAŁACH.
128. „Dostaję ją od laski, która nie czyta ze zrozumieniem” – ale przynajmniej jest laską :3
129. „Ona nie zmienia decyzji od tak. Ona nadal nie rozumie gry Chase’a i nie wie, czego ma się po nim spodziewać. Dlaczego jest niunią? Dlaczego ma przywileje?” – OPISZ TO W OPOWIADANIU
130. „Mistrz. A działo się to ponad pięć lat temu. Ponad pięć lat temu, kiedy otoczenie jej nie zniszczyło” – OPISZ TO W OPOWIADANIU
Usuń131. „Lochy, jako ta najniższa część pałacu, znajdują się pod ziemią. Ale nie muszą znajdować się w obrębie stożka, a poza nim. Ale nadal poniżej poziomu ziemi, pod skalną kopułą. Woda może wsiąknąć, drążyć i skapywać” – OPISZ TO W OPOWIADANIU
132. „Czemu wszystko spłycasz i uogólniasz? Nie widzisz w scenach drugiego dna?” – Nie. Nie widzę. Nie widzę tego w twoim tekście, wybacz. Gdyby było inaczej, napisałabym o tym.
133. „EJ! Kryształowych łez nie miałam. Nie kłam. Znowu” – tym razem był to już tylko przykład dla czytelników. Jejku. Ocena nie jest tylko dla ciebie. Inni też mogą coś z niej wyciągnąć, a te łzy powtarzają się wszędzie nagminnie tak jak wyginanie się w łuk czy miliony kawałeczków, więc stwierdziłam, że warto przypomnieć, że też wchodzą w rachubę.
134. „Czyli podsumowanie bredni” – jeśli tak to widzisz, nie będę z tym walczyć. Widzę, że to wiatrak i zupełnie się nie zrozumiałyśmy.
135. Łono wielokrotnie wykorzystujesz w złym znaczeniu, bo jako cipkę, a nią nie jest. Plamy –chodziło mi o te wszystkie zarumienienia i ceglaste odcienie.
136. „Xiaolin nie ma nic wspólnego z anime ani stereotypami animacji japońskiej. To przykład amerime (amerykańskiego serialu animowanego). → Przegięłaś. (...) Nie daruję ci momentu, w którym tłumaczyłaś mi, co to anime i dlaczego Xiaolin się do niego nie zalicza” – Dlaczego? To definicja. Xiaolin to amerime.
137. Połowę twoich komci nie opisałam, bo stwierdziłam, że nie będę się powtarzać. Większość tyczy się tego, że coś wyjaśniasz mi tu, a w opku tego ni ma.
Wielka szkoda, że do połowy zarzutów, i to tych najpoważniejszych z omijaniem fragmentów czy porównywaniem mi bloga do Demonka, się nie odniosłaś. I nadal widzę, że nie czytasz ze zrozumieniem. xD
UsuńOdpowiem, ale do paru dni, bo do piątku nie będę mieć jak. :c
Odniosłam się do tego, co uważałam za konieczne. Napisałam na początku, że nie odniosę się do wszystkiego, bo niektóre zarzuty biorę na klatę, inne się powtarzają, a jeszcze innych przypadkach - to ja musiałabym pisać to samo.
UsuńZ czystej ciekawości: które zarzuty bierzesz na klatę?
UsuńDeg, brutusie :D
UsuńWypiszę je jutro, obiecuję. Tylko teraz już muszę się położyć, bo mi oczy monitor wypala.
Deggie, mam dla ciebie specjalnie:
Usuń1. „Ha, a w dodatku tych pozytywnych bohaterów zniewolił – czyż nie świadczy to o nim, że jest wrogiem, kimś z gruntu be?” — Z perspektywy autorki tak, ale gdyby nie opisy narratora, że mnisi są dobrzy, a Chase jest ultrazły, to w sumie na tym etapie opka nie dostałam na to innych dowodów, w postaci np. SCENY.
2. „Mary Sue” — autorka ma rację, Kimiko nie jest merysujką przez całe opko. Ale ja przyrównałam do niej raz, gdy narrator się nad nią pochylał i pokazywał kolejnym opisem, jak bardzo jest biedna, ma przewalone i jak bardzo ludzie dookoła niej są źli i oj, oj, oj. To, że rzuciłam to raz, nie oznacza, że musi zachowywać się jak merysujka przez całe opko. Raylie nie musi więc silić się, by udowodnić mi w innych przykładach, że Kimiko nie jest Zuzką. Bo mi chodziło tylko i wyłącznie o tamtą sytuację.
3. „Japonka jest podejrzliwa. Też bym była”— dziękuję za wyjaśnienie. Tylko że ona wtedy nie była podejrzliwa, a zwyczajnie histeryzowała. To są dwie różne kwestie, no ale inaczej Raylie widzi to w wyobraźni, a inaczej najwyraźniej wyszedł jej opis.
4. „Nie masz obowiązku jej lubić” — znów prawi dobrze. Na szczęście nie muszę.
5. O kociej kuwecie — mój błąd. Przesadziłam.
6. „Pocałował ją tylko raz na jubileuszu” — ma rację, przy drugim czytaniu miałam usunąć ten fragment oceny.
7. „To w końcu jest spójnie, czy nielogicznie?” — źle się wyraziłam w tym zdaniu. Chodzi mi o to, że narrator opisuje często różne sytuacje rzeczowo, ale opisywane zachowania są nielogiczne, bo Kimiko zachowuje się nieadekwatnie do tego, co o niej wiem na tym etapie opka.
8. „Bo Heylin pałac, to paskudny pałac, gdzie każdy cień napawa przerażeniem. Nie bez przyczyny opisuję opanowane przez mrok korytarze czy brzydką pogodę osaczającą budynek” — co innego opisy, a co innego nędzne poematy.
9. „Chase się zdegustował, między innymi dlatego, bo w tej spiżarni znajdowały się składniki na jego żarłko, zresztą odkrył, że siedzi przed nim nie niewinna-niewyżyta dziewczyna, a łatwa, wciąż niewyżyta dziewczyna. Zdziwił się ciutek, ale jak to on, nie dał tego po sobie poznać” — przepraszam, że nie wyczułam tego w tekście. Przepraszam, że nie czuję wyimaginowanego drugiego dna.
10. „Dlaczego rozwierzganymi, skoro stała w miejscu?”— wyjaśnienie przyjmuję. Raylie ma rację.
11. „Albo na szybkim numerku w kuchni” — nie wiem jak to się stało, że wywnioskowałam, że oni bzykali się za regałem. Naprawdę nie wiem.
To ja będę przytaczała całe twoje wypowiedzi, bo tak łatwiej. :D
Usuń1. BDSM? No niestety, ale przedmowa i pierwsze notki utwierdziła mnie w przekonaniu, że o takiej tematyce jest twoje opowiadanie. Nie wyssałam sobie tego z palca. Napisałaś: „Mam na myśli związek głównych bohaterów: kobiety i mężczyzny w korelacji niewolnica – pan (...) Bohaterka zostaje niewolnicą swego wroga, a co za tym idzie, podlega jego woli (...)”. Opowiadanie pełne jest momentów ostrych. Czasem aż wydaje się, że piszesz je, by czytelnicy fapali do niego. Jeżeli nie chcesz, by tak odbierano twoje opowiadanie, to po prostu ci nie wyszło. Ale jeżeli taka jest twoja wola, oczywiście usunę tematykę z nagłówka. → No spoko, ale niewolnictwo istniało w bodaj każdej starożytnej cywilizacji (w samej bajce temat został dość mocno rozwinięty. Co rusz powtarzałam: koci NIEWOLNICY, żeby nikt nie miał wątpliwości, że u Chase’a niewolnictwo występuje niestety na porządku dziennym). W na przykład Egipcie związki panów z niewolnikami też zaliczały się do takich klimatów? Kiedy słyszę „BDSM” widzę przed oczyma TO. A mój blog nie zahacza o takie pojechane fetysze. Nie uogólniajmy i nie mylmy pojęć. Odsyłam do punku l) nazewnictwo.
2. Obrona/znajomość kanonu — zbyt poważnie do tego podeszłaś; → Bardzo mocno zaznaczyłaś, że oceniasz, nie znając kanonu, między innymi wstawiając tu screen mojego komcia.
3. Obóz reprezentujący dobro — bo to brzmi ciężko. Wystarczyło napisać „dobra wojowniczka” czy coś. Sadzisz zdania, myślisz, że wychodzą poematy, a w ostateczności czytelnik się męczy. → „Dobra wojowniczka” oklepanie brzmi. Ty się męczysz, inni zachwycają (co widzę po komciach; nie biorę tego zapewnienia z kosmosu).
4. Skryć się pod skrzydłami wyższych wartości — tak. Czepiam się o stylistykę wypowiedzi. Rozumiem przekaz, po prostu pisanie takim stylem jest toporne. Okropne. Be. → Be, okropne, a mnie się zajebiście podoba. Kwestia gustów.
5. Zakładka — nie uzupełniaj jej, broń borze! Tylko to, co w niej jest, wsadź do fabuły, bo tam odnajduję zupełnie coś innego niż w tej podstronie. → Znajduj się w fabule.
6. Toporny styl — ty nie masz robić ludziom na złość, by sadzić pokrętne i długie zdania. Bo tak ci się podoba. Sedno w nich jest, ale kto będzie marnował czas, by każde z nich czytać po wyrazie i dochodzić, o co ci mogło chodzić. Czytałaś kiedyś tak kwiecistą i poetycką książkę? Przecież takie pisanie zabija klimat, bo zamiast płynąć z tekstem, ciągle trawisz literki. → A widzisz, ja na przykład gubię się, gdy mam do czynienia z bardzo prostym stylem. O wiele szybciej czytam teksty ze skomplikowanymi zdaniami, a przy konstrukcjach, gdzie co drugie słowo to: „był”, „żeby” i tak dalej, wymiękam. Poważnie. ;_; Pisałam też, że składanie misternych zdań traktuję jako terapię.
7. JAKIE/KTÓRE — http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/jaki-ktory;10624.html → Dzięki. :D
8. Smok/smoczyca — oj, jestem feministką i musiałam się przyczepić → Do „pani kapitan”, „pani minister” również byś się przyczepiła? ;D
9. Bez sensu jest teraz w kółko powtarzać mi przy d okazji, że to nie jest BDSM. Wystarczyło raz, a zaoszczędziłybyśmy kilka linijek. → NO NIE WIEM, NIE WIEM.
10. była wojowniczka — ale „była” to nie jest jedyne rozwiązanie. Zaproponowałam je, chociaż możesz przecież sama wymyśleć inne. → Przecież używam określeń „dawna”, „upadła”. xD
11. przepis — aha. A jak w książce znajdziesz błąd tłumacza, to też go ominiesz, bo książka? Napisz: Pruimentaart met amandelen (ciasto śliwkowe z migdałami) albo z dywizem (http://www.evavzw.be/recept/amandel-pruimentaart), siostra siedząca w Emmerich przez Skype podpowiada mi natomiast, że w jej kucharskiej napisane jest bez myślnika, ale nie stosuje się pisowni łącznej. → Oki, wierzę.
Usuń12. „Gdyby IW była książką, nie opkiem (...) mogłabym się pokusić o parę dodatkowych scen z Cho (...) Sądzę, że na tym etapie dwie sceny z dokuczaniem wystarczą, by scharakteryzować środowisko, w którym obraca się Kimiko” — tylko że to opowiadanie w siedemdziesięciu pięciu procentach jest suchym OPISEM. NIE MA SCEN. → Nie, kompletnie nie ma scen. Wyolbrzymiasz dokładnie tak, jak hiperbolizowałaś, że większość moich rozdziałów zaczyna opis pogody, a bohaterowie robią sobie nocne eskapady po strasznych korytarzach.
13. „Celowy zabieg. Opisuję bohatera, który nie miał jeszcze okazji się pojawić, byś – kiedy wreszcie wkroczy na scenę – sama zweryfikowała, jaki on jest naprawdę”. — nie. To tak nie działa. Czytelnik wyciąga wnioski ze scen, w których bohater bierze udział i z jego wypowiedzi, a nie z mdłych opisów narratora. → Wygarnij Molierowi, że napisał dramat złą koncepcją.
14. „ Nie będę Cię katować oglądaniem bajki, ale wierz mi na słowo, że w odcinku, którego zakończenie zmieniłam, świat był dosłownie w rozsypce, a sam księciuniek naprawdę paskudnym władcą”. — nie zrozumiałaś w ogóle i boję się, że nie zrozumiałaś większości oceny. Chodzi o formę opisów. ŹLE BUDUJESZ SWÓJ ŚWIAT. Bohaterowie nie biorą udziału w opku, o wszystkim mówi narrator. To upierdliwe. → Tak jak ty nie zrozumiałaś opka? Możliwe, bo w połowie to czytałam ocenkę o kompletnie innym tekście niż napisałam.
15. „Rzecz w tym, że patrząc na coś, co kojarzy się z traumatycznymi przeżyciami, mimowolnie możesz je sobie odtwarzać. Powinnaś zauważyć tu pewną sprzeczność: Kimiko sprawia wrażenia silnej i wypranej z uczuć, ale jednak siedzi w niej coś, co nie pozwala pogodzić się z rzeczywistością”. — Kimiko sprawia wrażenie nieogarniętej i sprzecznej. I taka jest od początku do samego końca, bo tak ją kreujesz. To nie moja wina. → Ponieważ ona jest nieogarnięta oraz sprzeczna. I wychodzi na to, że jednak spójna.
16. „Granica” — wyżej napisałaś, że nie piszesz książki, tylko opowiadanie. W tak krótkich rozdzialikach nie powinno być na to miejsca. Sceny, sceny i jeszcze raz sceny. → Jak to nie powinno być miejsca? Czy to znaczy, że wyznaczyłam nowy trend w opkowym świecie? Wyłamałam się z utartych ram? Za to mnie karzesz? Bo mam opko inne niż wszystkie te, jakie do tej pory oceniałaś i przez to z góry niepoprawne? xD
17. „Jak to? Szkoliła się w tajnikach sztuki kulinarnej, by Cho nie złożyła raportowi, komu trzeba i Chase nie uznał Kimi za bezwartościową, a co za tym idzie, dostał powodów do pozbycia się jej. He, no i fakt, stało się coś jeszcze w życiu bohaterki związane z jej życiem seksualnym, lecz na tym etapie, czemu miałabym o tym mówić?” — ty nie tłumacz tego mi, tutaj. Tylko idź to napisz w opku, żeby inni o tym wiedzieli, bo nie ma na to tam żadnych dowodów. → Jest napisane jak wół w „Niewolnicy cz 1”.
19. Kijowe opisy zmuszające do otwierania Google — a co ja napisałam niżej? Że wyszukane słownictwo ma sens w przypadku scen, w których ta skomplikowana rzecz pełni ważną rolę, spełnia funkcję. A ty doprowadziłaś do sytuacji, w której bohater idzie sobie korytarzem, ty tam wpakujesz kilka specjalistycznych wyrazów, a ja mam się dokształcać, bo to nie mógł być po prostu... korytarz. Przy czym nie ma to żadnego znaczenia dla całej fabuły i bohaterki. Wyrywasz mnie z rytmu czytania bez powodu. → Ale wiesz, że ja ci nie wstawiłam opisu budowy telewizora, tylko korytarza? Użyłam słów takich jak relief, nieckowaty, płaskorzeźby…
20. sos — to w ogóle nie było śmieszne, no ale co kto lubi. → Nie da się nie zauważyć, że cechują nas zupełnie odmienne gusta.
Usuń21. Scena z policzkami — dla ciebie „podniecać” oznacza tylko sferę seksualną? Kimiko podnieciła się całym wydarzeniem. Napisałaś, że cichutko wzdychała, że ugięły się pod nią nogi, że była w szoku, że czuła muskanie skrzydeł motyla… → Od początku sadzisz, że to erotykofarfocel oraz BDSM, więc z automatu „podniecenie” odbieram w tym jednym kontekście. Podniecenie jak każdy stan emocjonalny jest odruchem, pojawia się nagle. Dopiero po zidentyfikowaniu można z nim walczyć, tak jak dziewczyna zrobiła to w tym przypadku.
22. „Tym bardziej, że w twoich rozdziałach dialogów nie ma prawie żadnych. Stosunek opisów do dialogów zawsze musi wynosić 1:1?” — Czy dla ciebie „prawie żadne” oznaczają taki stosunek? Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. → Sama napisałaś, że niby 70% to opis.
23. „Dziecko to dziecko. Starszych i mądrzejszych traktuje się inaczej, bo więcej od nich wymaga”. — To napisz o tym. Wytłumacz to tekstem, a nie mi tutaj. → Wynika samo przez się. Narrator, wypowiadający się w imieniu Kimiko, sam nazywa go słodkim, co znaczy, że dziewczyna miała do niego cieplejszy stosunek. Można się domyśleć. I nie mów, że narrator wypowiadający się w imieniu postaci jest błędem, bo to znaczy, że wszystkie lekturki, począwszy od podstawówki, również są złe.
24. „Ludzie często są sprzeczni i skomplikowani” — są. I nikt nie mówił, że pisanie o nich jest łatwe. Uwierz mi, że gdyby Kimiko ci wyszła, poznałabym w niej opisywane sprzeczności. Ty wiesz, o co ci chodziło i jak chciałabyś, aby była odbierana. Ja tylko zauważam, że co innego tłumaczysz tu, a co innego wynika z całego tekstu. → Wiesz, że często nie czytałaś ze zrozumieniem, co wyżej przytaczałam i udowadniałam, nie wypieraj się więc tego. Twoje ocenianie Kimiko jest zatem obarczone błędem i nigdy, nieważne co byś mi tu nie pisała, nie wezmę go na poważnie. Nie mogę, nie dam rady, bo nie mam podstaw wierzyć w twoje argumenty, tyś która łechtaczkę z penisem pomyliła, seksu między półkami się dopatrywała, kuchni od pokoju oraz korytarza nie rozróżniła, śpiące-odganiające Wuye kotki widziała, o dużych piersiach Japonki rozprawiała, Dianę w konspirę od razu zaangażowała, rozmowom z kilkoma prostytutkami się „przysłuchiwała” i wielu innych.
25. „Przy kreacji Kimiko zależało mi, aby była jak chorągiewka na wietrze; dynamiczna, zmienna wraz z rozwojem akcji” — tylko że akcja czasem stoi w miejscu, a ona i tak jest zmienna. Zmienia się nielogicznie. → Zmienia się pod wpływem własnych rozkmin, w które się zapętla. Chcesz powiedzieć, że rozkminy są gorszą częścią opowiadania od sceny wkładania butów, tak?
26. „Nie, ona po prostu nigdy po tym wydarzeniu nie podawała do stołu. Wydaje mi się, że treść nasuwa odpowiedź. Sam Chase dziwi się na widok dziewczyny. „Osobiście chciałaś przynieść mi przystawkę?". — Z jego odpowiedzi można to na siłę wywnioskować, ale właściwie bardziej nasunęło mi się, że to tylko taka jego uwaga, a Kimiko nosiła ją częściej. Nie wywnioskowałam po niczym, że to pierwszy raz. → Ok, mogę doprecyzować.
27. Przegryzanie/przygryzanie — ależ mi dogryzasz z tym BDSM-em. Chodzi o to, że właśnie bardzo dobrze wiem, co to jest i w jakim celu pisze się o tym opka, i właśnie Twojego do niczego innego podpiąć nie potrafiłam, mimo twoim zapewnieniom, że to opcio psychologiczne. Fakt, nie zawiera stricte elementów, które wymieniłaś w pierwszym komciu, ale całość właśnie tak się prezentuje, na dodatek ten cały wstęp o niewolnicy i władcy sam nasuwa skojarzenia. → Podniosłaś mi tym ciśnienie. Zresztą wytłumacz mi, jak opcio, które nie zawiera żadnych stricte elementów, wydało się BDSMowskie?
Usuń28. Twoje wyjaśnienie jest mi kompletnie niepotrzebne. Ja już nic z nim nie zrobię, jak z pozostałą większością. Bo twoje są tu zbędne. Ty masz to przedstawić w opowiadaniu. Nakreślić tak, aby inni już nie mieli wątpliwości, a nie tłumaczyć mi, co miałaś na myśli, gdy pisałaś rozdział. → Przedstawiłam zdenerwowanie Kimiko + uzupełnienie narratora.
29. Ależ własnie taka jest dla mnie Kimiko. Zupełnie obojętna. → Bo jej nie lubisz, co zresztą w punkcie 4 w komciu do Degausser się przyznałaś.
30. to po prostu tak bardzo sztampowy opis, powtarza się wielokrotnie (nawiązałam do Greja, bo modne, ale tak naprawdę w większości opek czy powieści erotycznych ten opis sprawia, że czytelnicy wymiotują) → A wiesz, jak mnie obchodzi, co jest teraz modne w opkach? ;D Ciekawe tylko, skąd mi się takie określenie wzięło... No ale na przykład z czymś w rodzaju „program wirowania w pralce” nigdy bym się nie wypuściła, bo w wuj wstyd.
31. „Rzecz w tym, że bohater ma przerośnięte ego, a narrator – wypowiadając się z jego punktu widzenia” — Ale ty przez całe opko nie korzystasz z takiej narracji! U ciebie narrator to osobna jednostka. Koleś, który stoi obok i wszystko sztywno opisuje. Poza tym czyny. Czyny to nie jest opis narratorski. Czyny są w scenach. U ciebie scena to rarytas. → Sceny są, co wyżej udowadniałam. Zastrzel mnie za zróżnicowaną narrację.
32. znów mnie nie zrozumiałaś. Opis jest zły. Cały opis. Nie ważne, jakie miałaś chęci i co chciałaś napisać w nim, jego forma jest zła. W tej niescenie (a ścianie tekstu) pojawia się Omi. Dlaczego nie zaprezentujesz, jak to działa, na jego przykładzie? Dlaczego czegoś nie zrobi, nie zamruczy, aby pokazać, jak zachowują się przemienione koty? Tylko to sucho opisujesz? → Przecież masz scenę, jak poszedł się łasić do Chase’a i lizać go po facjacie, i że był zazdrosny o inne koty.
33. Ana — no to twoje koleżanki nie czytały Greja ze zrozumieniem. Cała książka to wahania Any. Czego chce? Czego nie chce? Same sprzeczności, a pomiędzy każdą niepodjętą decyzją — Kriszczan. Napisałam o tym w ocenie. Po co pytasz koleżanek, skoro wyjaśniłam, na jakim tle porównuję? Nie znaczy, że równam do każdej jej cechy. → Aha, czyli każda wahająca się postać od razu dostanie łatkę „Ana”? Pytam się niewtajemniczonych w moje blogowe życie koleżanek, ponieważ dobrze korzystać z wielu źródeł, oceniająco.
34. „Bo – w przeciwieństwie do niej – nie została publicznie poniżona na tle seksualnym. → Zabrzmiało to, jakby Kimi została zgwałcona”. — Bo została. Gwałt to nie tylko wkładanie penisa w dziurkę, gdy kobieta nie chce. Gwałt to dotyk, którego kobieta sobie nie życzy. A Kimiko przecież na balu została publicznie poniżona na tle seksualnym. Czy nie? → Oki, ałtoreczkowa brednia.
35. — aha. To ma sens. Na serio. Pisać rozdział. Wuj, że czytelnik nic z niego nie zrozumie. Za dwie notki wszystko się wyjaśni... ech. → Dokładnie, za dwa rozdziały wszytko się wyjaśni. Tak bardzo nie kumam, czemu mam rzucać każdą informacją czytelnikowi w pysk, skoro ostatecznie wszystko znajdzie uzasadnienie, a wcześniej czytelnik pożyje w niepewności, od której zresztą nie umrze.
36. „Kurde, chyba nie umiałam tego pokazać, ale Kimiko targają rozbieżne uczucia” – nie tłumacz mi tego, tylko pokaż to w tekście. → Tyle że to jest pokazane i zastanawiam się, czemu ty tego nie widzisz? Jeszcze chwila a zacznę się obwiniać, zamknę w sobie i cofnę w rozwoju do etapu, w którym gimnazjalistki tworzą produkcje o schodzeniu na śniadanie.
37. no to ci napisałam, że zachowuje się jak lalka, kukła, tania bohaterka i niemowa. W całej ocenie użyłam wielu takich porównań i wszystkie zmierzały w to samo miejsce... w złe opisywanie swojej bohaterki. Złe ukazywanie jej emocji. Złą narrację. Brak scen. Brak myśli. Brak dialogów. Brak ciągu przyczynowo-skutkowego. I wiele innych. → W połowie oceny, a nawet jeszcze wcześniej, w ogóle zaczęłaś się gubić, więc o ciągu przyczynowo-skutkowym mi nie pisz.
Usuń38. „Dlaczego tak usilnie czepiasz się myśli, że Kimiko jest dziewicą?” — bo tak mi się wydaje po tym, co o niej czytam. → Jednakże kwestia dziewictwa nigdy dotąd nie była poruszana, więc, że tak to ujmę, wkroczyłaś na świeży grunt. Sama twierdziłaś, że wydaje się doświadczona a zarazem nie.
39. „Jej się po prostu skojarzył ten wojownik, z którym się w spiżarni figlała, ale o tym ciut niżej”. — Nie powinno być niżej. Ja już na tym etapie opka powinnam wiedzieć o przeszłości Kimiko, a ty ją przedstawiłaś dopiero wtedy, gdy było ci to potrzebne, przez co cała ta konstrukcja wydaje się wymuszona i wymyślona na poczekaniu lub w ogóle po czasie. → Konstrukcja jest akurat przemyślana. Tobie się nie podoba, bo nie lubisz się domyślać, gdyż chcesz mieć od razu wszytko wyłożone jak na tacy (patrz: punkt 35).
40. „Kwestia dziewictwa Kimiko taka tajemnicza i nieoczywista. Puchnę z dumy, pławiąc się w pisarskim samouwielbieniu. xD” — tu nie ma się co samouwielbiać, że ci opis nie wyszedł. → A wiesz, że „xD” sadzę nieprzypadkowo? Sama w ocenie napisałaś, że dla opka BDSM to bardzo ważne widzieć, czy bohaterka nią jest, czy też nie: „W tym momencie dowiaduję się, że Kimiko nie jest jednak dziewicą. Agrrr! Czuję się zawiedziona, że napisałaś o tym dopiero teraz, bo przecież dla opowiadania prowadzonego w klimatach BDSM jest to ważne” Jeżeli wciąż uważasz, że scena mi nie wyszła, bo nie spełnia kryteriów opowiadania prowadzonego w klimatach BDSM (a widzę, że chyba nadal masz problem ze zrozumieniem i uwierzeniem), to ja się z tego faktu bardzo cieszę oraz biorę za zaletę.
41. „laskę męczy huśtawka nastrojów” — mnie też, gdy o niej czytam. Kimiko jest okropna. Ja wiem, co chciałaś przedstawić, ale nie wyszło. Efekt jest odwrotny. Zamiast wiedzieć, jak bardzo jest rozchwiana emocjonalnie i mieć na to dowody, ona prezentuje się jako kukiełka wykonująca randomowe ruchy opisywane ścianą przez narratora. Ile razy mam to powtarzać? → Oki, Nearyh lepiej wyjaśniła, o co ci się rozchodzi. Ale nie zgadzam się z twoją opinią, bo w opku ekspozycja ma miejsce, gdy opisuję procesy myślowe bohaterów (a w przypadku Kimiko dodatkowo poprzecinane jej słowami) wraz z całą towarzyszącą im otoczką le filozofii oraz przeszłości. Rozumiem, że ta koncepcja ci nie odpowiada, a wręcz drażni.
42. Po czym mam wysuwać wnioski, jak ona zachowuje się (nie zachowuje się — nie ma scen, przepraszam), to znaczy narrator opisuje, że ona jest taka i taka? Po czym mam to wiedzieć? Czy każdy czytelnik zadaje ci takie pytania, na które odpowiadasz po godzinach? Bo chyba nie na tym polega pisanie, prawda? → Nie musisz się domyślać, bo masz to napisane, podane do wiadomość. A akurat czytelnicy rozkminiają, co będzie dalej i jak to widzą.
43. „Kimiko ma mówić sama do siebie? xD” — Nie. Kimiko ma brać udział w opisywanych scenach. Robić coś, rozmawiać z kimś i to wszystko tworzyłoby postać i jej wizerunek. Narrator powinien zamknąć dziób, kiedy rodzi ścianę tekstu o tym, co Kimiko myśli. Poza tym myśli Kimiko można przedstawiać za pomocą cudzysłowu, kursywy, whatever. I ostatecznie mogłaby czasem powiedzieć coś sama do siebie. Przecież jest stuknięta. → Przecież ona rozmawia, uczestniczy w wydarzeniach, bezpośrednie myśli są ujęte w cudzysłów, wykłóca się z sumieniem. Jak patrzysz na opko, to nie kłam, że tych całych dialogów nie widzisz.
44. „kotki/wojownicy” — narrator to nie Chase! → Ujmę inaczej: narratorowi zdarza się przedstawiać bohaterów, przedmioty, miejsca słownictwem adekwatnym do realiów kreskówki.
Usuń45. „Możesz się z tego śmiać, potępiać lub nie rozumieć, ale nie wmówisz mi, że taki typ baby nie istnieje” — istnieje. Ale Kimiko to nie jest szczur doświadczalny, żebyś w nią wpychała wszystkie znane cechy charakteru i zobaczyła, co z tego wyjdzie =.= → Kimiko nie jest szczurem eksperymentalnym o osobowości zapełnionej wszystkimi znanymi cechami charakteru. Powiedz tak sama, czy ona kiedykolwiek się śmiała z radości? Przejawiała oznaki gadatliwości? Wspaniałomyślności? Optymizmu? Próżniactwa? Chciwości? I tak dalej, i tak dalej.
46. „Czy wspominałam, że lubię od czasu do czasu wtrącić słowo czy dwa albo nawet całe wyrażenie zmieniające atmosferę sceny?” — nie ma się czym chwalić. → Owszem, jest, bo dzięki temu czytelnik nie „męczy się” z dramatem, a otrzymuje tekst od czasu do czasu ubogacony czymś, na przykład, lżejszym.
47. „Czy naprawdę w tej chwili nie przyszło Ci do głowy, że to, co pisałam w przedmowie jest prawdą…? Czuję się skołowana i ponownie dopadają mnie wątpliwości dalszego czytania…” — Nie. Absolutnie nie trafiło do mnie to, co zapisałaś w przedmowie, bo ona tylko bardziej utkwiła mnie w przekonaniu (na tle prologu i pierwszych notek), że takie a nie inne opko piszesz. Nie wyssałam tego z palca. Tak po prostu je odebrałam. → Błąd atrybucji. Ok. Ale początkowe rozdziały w końcu się skończyły, a ty nadal ignorowałaś wszelkie oznaki, że nie pisze BDSMa, a i jeszcze dawałaś rady, co robić, by było.
48. „Chciałam zbudować aurę niepewności wokół tej kwestii. Nie udało mi się?” — nie. Trzymanie w niepewności często irytuje, bo nie wiesz, jak masz odbierać zachowanie bohatera. Na czym opierać jego decyzje? Z czego wnioskować? Kiedy wyjaśniło się, że Kimiko jest dziewicą, ręce mi opadły. Powinnam to wiedzieć po tym, co stało się na balu. Po tym, jak to przeżywała. Ta kwestia nie powinna zostawiać wątpliwości. Tylko że Kimiko zachowuje się różnie. Jak ci się podoba. Raz tak, a raz tak. Więc niczego nie można o niej powiedzieć, na dodatek wszystko robi za nią narrator. Tak. To na pewno nazywa się poprawnym budowaniem postaci. → Ale w tym wypadku chodzi wyłącznie o dziewictwo. Rozumiem, że wszystkie blogi, które dotąd oceniałaś, miały tę informacje już w prologu lub w zakładce: „Bohaterowie” figurujące pod zdjęciami?
49. „Taki typ narratora”. — Twój narrator jest niepoprawny. Zaznaczyłam to w tak wielu momentach tej oceny, że ta kwestia nie powinna już podlegać dyskusji. → Tak samo jak to, że niby nie mam scen?
50. „Doprawdy nie wiem, czemu Tobie, jedynej oceniającej, tak trudno jest się do niego przyzwyczaić” — bo jest toporny? Okropny? Miesza w głowie? → Okropny i toporny dużo mi mówią, tak. Ale z mieszający w głowie jestem skłonna ci ustąpić. Nie znam twoich gustów, nie wiem, z jakimi dotąd tekstami miałaś do czynienia i może, w przeciwieństwie do mnie, nie drażnią cię krótkie zdania wypełnione powtórzeniami. Przepraszam, że zaserwowałam ci coś z goła odmiennego.
Usuń51. „Narrator opowiedział Ci o niej w retrospekcji, bo, co tu dużo mówić, tak wypowiedziana przygoda dała mi większe pole do popisu, na przykład” — narrator nie powinien tego robić. To powinny robić sceny. Mam wrażenie, że walisz tę ścianę tekstu z lenistwa, bo nie chce ci się budować opowiadania. → Wrażenie masz mylne. a gdybym była leniwa, rozdziały stałyby dialogiem.
52. „Udało mu się, a Kimi – pisałam wyżej – ma czasem przebłyski głębszych rozkmin, które obrazuje narrator” — Dziękuję ci, że napisałaś to za mnie. Obrazuje narrator... czyli jednak widzisz problem? → Nie, nie widzę. A Kimiko nie będzie mówić sama do siebie.
53. „A spochmurniał, byleby Kimiko już się nie peszyła jego uwagami”. — to napisz to tam, a nie tu. → Ale to wynika z treści... ;-; Więcej empatii. Wyobraźni. Gdzie ty to czytałaś? Na wariackich papierach? Gdybyś chodziła do szkoły, zapytałabym, czy przy okazji dziesięciominutowych przerw?
54. „A może to były spodnie na gumkę, bez rozporka, na przykład takie, co na wf się nosi?” — chodziło mi o to, że pomyliły ci się podmioty w zdaniu. Nie interesuje mnie, jakie Young nosi gacie. → To tak do mnie mów. Sarkastyczny komentarz bez wyjaśnienia nie pomaga.
55. — Super. Tylko że sama sobie strzelasz w stopę czymś takim. → Ale taki urok bohatera.
56. „Serce mnie boli, gdy obrażasz moje metafory”. — Ale ty nie piszesz poematu, tylko opko o seksie. → Czekaj, opko o czym?
O tym, że ktoś komuś wkłada szczotkę w dupę. O tym, że Kimiko przechodzi jakąś tam metamorfozę. O tym, że Chase Young to zły władca świata. Istnieje coś takiego jak mieszanie stylów (np. używanie słownictwa urzędowego w języku potocznym lub potocznego w oficjalnym, czyli naruszenie zasad harmonii stylistycznej). I do tej kategorii błędów zaliczamy również nadużywanie poetyzmów wpływających na kwiecistość stylu. Twój narrator raz pisze tak, a raz tak. I ja mam potem się przestawiać, kiedy ci się podoba. → Tyle że to jest wulgarne opowiadanie celowo napisane kwiecistym językiem, nie wyrok Sądu Najwyższego poprzeplatany wierszami Słowackiego.
57. To nie daje odpowiedzi. To mi mówi, że Kimiko chce mieć faceta. Wróć do opisywania opowiadania de integro. I zamieść w nim wszystkie uwagi, które mi tu wypisałaś, bo ich na dzień dzisiejszy w opowiadaniu nie ma. To, że ty znasz pewne fakty, nie znaczy, że wszyscy dookoła je sobie wydedukują z powietrza. → NO PACZ, a jakoś potrafią to sobie wydedukować.
58. „A może chciała się do nich przykleić, nie tyle by naprowadzić Chase’a, gdzie jeszcze ma jej pogmerać, a po prostu, żeby trzymać się jego wyczyniających cudy rąk? To był odruch. Mam definiować odruch?” — Tak. Tutaj powinnaś zdefiniować. → Idę o zakład, że wtedy czepiałabyś się, że wszytko jest logiczne, więc czemu wciąż dopowiadam i tłumaczę?
59. „Perła w kobiecej muszli sekretów” — tylko że to jest tak samo zjedzone, jak rozpadanie na kawałeczki. Wszyscy to muszą mieć, kutwa. Wszyscy. I nikt nie zada sobie trudu, by przemyśleć i stwierdzić „ło faktycznie, to nie ma sensu, przecież łechtaczka nie jest w pochwie!” → Co mnie obchodzi, co mają inni? A w tym momencie powtarzam pytanie: czy w opowiadaniu nie może być miejsca na przenośnie, metafory?
60. „czyli nie było lasi dane zobaczyć buźki Chase’a, na której malowały się jakieś uczucia” — tak, o to mi chodziło. Że to tautologia. Piszesz coś, co jest logiczne i wydłużasz sobie rozdział. I jeszcze tym topornym stylem. → Ty mi nie pisz o logice.
Usuń61. „No bo każdy orgazm kobiety musi trwać dokładnie tylke samo czasu”. — nigdzie tego nie napisałam, wyciągnęłaś kolejny raz niepoprawne wnioski. Chodziło mi o to, że Kimiko była zmaltretowana, daaaawno nie miała faceta, a tu jeb. I już. Możemy się zająć wyrzutami sumienia w następnym zdaniu. → No widzisz, sumienie jednak miało taką potężną moc, że aż weszło w konflikt z milusim orgazmem i nie pozwalało zbyt długo trwać w błogostanie.
62. „Wat? xD” — nie zrozumiałam, o co chodzi ci z czubkami statków. Plus cały czas Kimiko miała ręce na oczach. To mnie zdziwiło właśnie. Że potem pytała, czy zrobić Youngowi dobrze... i ciągle zasłaniała sobie twarz. → Czy to błąd pytać się kogoś o cokolwiek mając zasłonięte oczy (szczególnie że narrator w tym momencie z perspektywy Kimiko wkroczył w perspektywę Chase’a)?
63. „Czy jak napisze „niebieskie oczy”, to znaczy, że to oczy są całkowicie niebieskie?” — nie rozumiem, do czego pijesz. Mnie chodziło o słowo „echo”. → Właśnie. Echo… echo… myśli bohaterki odbijały się po jej czaszce, co znaczy, że długo w Kimisiowej główce brzmiały, a ona nie rozumiała, co ze sobą niosą.
64. „Nie wiesz teraz, czym są potrzeby ducha, czy czym jest duch w sensie dusza?” — w zdaniu, które cię dziwi, miałaś zły szyk. → Zaproponuj zatem lepszy.
65. „Właśnie, żeby czytelników postraszyć i żeby chcieli brnąć dalej. Cóż takiego Chase dla Kimiko wymyślił?” — znów pudło. Jak ty czytasz tę ocenkę? Nie zrozumiałaś mnie kompletnie. Chodziło o narrację. Narrator wszystko opisuje, a nie przedstawiasz tego w formie dowodów (scen). → Zadaję to samo pytanie: jak ty czytasz to opko?
66. „Ale chce mieć narratora wszechwiedzącego, właśnie, by móc pisać takie rzeczy”. — le'gasp, a to ci niespodzianka, bo takiego masz i to w większej części opka. → No… czyli dobrze.
67. Demon Żądzy — naprawdę musiałaś zapychać WS tym syfem, cytując fragmenty? → Musiałam. Sama mnie sprowokowałaś.
I napiszę to, tak. Zdarzały się momenty, gdy KIMIKO zachowywała się TAK SAMO jak główna bohaterka wyżej wymienionej produkcji. Nie przytoczyłam niczego bezmyślnie. Wiele porównań odnaleźć można w nieprzemyślanej kreacji bohaterki, zatraceniu wątków oraz... oł gasz, pisałam o tym 43 strony i kilka komentarzy. Nie chcę dłużej tego ciągnąć. → Mam ci przytoczyć wszystkie fragmenty tego gówna? Dobrze wiesz, że Demonek a IW to niebo a ziemia, zaś Kimiko a Emilka, czy jak jej tam było, to dwa inne światy (inne kultury, inne otoczenia, inne wydarzenia, inna psychika, inne motywy, inne osobowości).
68. „Zawieszony w czasie i przestrzeni?” — chodzi o to, że nie wspomniałaś o nim i czytelnik ma takie „wtf, on tam był cały czas i nawet się nie poruszył, nawet nie oddychał? Lol, zapomniałam o nim”. → Bo Jack w tej scenie nie jest ważny. Czekał, aż Wuya skończy. Skończyła, odłożyła filiżankę, każąc mu wyjść. Wyszedł. Czepiasz się o pierdoły. W dodatku pierdoły, które nawet nie są błędami.
69. „Odpowiedzi znajdują się w rozdziałach, w których wspominam o takich „drobnostkach” jak przemyt”. – Aha. Czyli twoim zdaniem napisanie w jednym rozdziale, że Kimiko ma kosmetyki z przemytu jest wystarczające i nie trzeba już potem pisać w zupełnie innym wątku, że z tego samego źródła konspira ma broń? → Przecież Michaś mówił do Nefcia o ich umowie z dostawą (scena z poznaniem Diany). W dodatku oni są tylko epizodycznymi postaciami.
70. „Mam pisać jak King? Pół książki o niczym, a nim jakakolwiek akcja się zacznie, sceny są tak rozwleczone” – no tak piszesz właśnie. Chociaż nie, bo u ciebie nie ma SCEN tylko OPISY. → A faktycznie, teraz to widzę. Nawet dialogów w moim opku nie ma. Żadnych kłótni, dyskusji, psykówek, scen pseudo-seksu, palenia zdjęć, grożenia śmiercią, przyjmowania środków antykoncepcyjnych, pichcenia, podawania do stołu, imprezy też nie było, zebrania z zarządcami prowincji, scena z wkurffem Chase’a i rzucaniem biżuterią również nie istnieje, treningi to samo, oglądanie tv, spotkanie z prostytutką, o szybkim numerku pod kolumną, spaceru po ogrodzie, przyłapania przez Wuye Chase’a i Kimiko, o karze Diany i jej spotkania z buntownikami też nie możemy mówić. No przecież. Ja piszę opko o niczym. Same puste posty.
Usuń71.„Może dlatego, że od kilku dni przestał się golić?” – nie zrozumiałaś. Napisałam tak, by podkreślić źle wykorzystaną formę: „od kilku dni rósł” nasuwa, że wcześniej nie rósł wcale. → Ok
72. „Bo opisywane z perspektywy Wuyi. Już któryś raz taka zmiana”. – To niech to łaskawie Wuya pomyśli, powie, whatever. A nie się narracją nieudolnie zabawiasz. → Krew jej się gotowała, zwijała kościste łapska w pięści, nie widziała twarzy nowej dziwki, wrzeszczała z oburzenia, opierała się tygrysom. Bohaterka nie musi mówić, by czuć było jej emocje. Komunikacja niewerbalna obrazuje nieraz więcej.
73. „Trafiony, albowiem Wuya nie skojarzyła, kto zacz ta dziwka na stole”. – Nietrafiony, bo przez zabawy narracją nie czuję tam Wuyi. → Ty w nic ogóle nie czujesz. Nie masz duszy, pamiętasz?
74. „Serio… czy każdy orgazm kobiety kończy się wygięciem w łuk? → Nie, nie zawsze”. – a w twoim opku zawsze, gdy kobieta ma do tego możliwość. No popacz. → Przy minetce Kimiko się nie wyginała, przy masturbacji też nie, prostytutka przy numerku w ogrodzie też nie.
75. „Wiesz, narrator chciał ładnie – jak to ma w zwyczaju – dać do zrozumienia, czego Chase od Kimiko wymagał” – narrator daje źle. → Następnym razem napiszę opko na samych dialogach.
76. „Jak przed chwila mogła zabawiać się z Youngiem? Godzina temu, a kilka dni temu robi różnicę” – Taką masz popieprzoną narrację, że nie zawsze wiem na bieżaco, ile czasu i kiedy minęło. Przypominam, że ocena była pisana właśnie na bieżąco z czytaniem opka. Tylko podsumowanie wyniosłam z całości. → W „Rozliczeniu” Wuya cały dzień szukała Chase’a. Znalazła go pod wieczór z Kimiko. Kolejny rozdział — „Łaska” — otwiera rozmyślająca sobie w spokoju Kimiko, która wykorzystywała „przerwę między podaniem obiadu a szykowaniem kolacji”. Obiad zazwyczaj je się, powiedzmy, 12-16. Nie mógł być więc to ten sam dzień co w „Rozliczeniu”, tak? Równie dobrze mógł minąć miesiąc. Ale dobrze, doprecyzuję.
77. „Przez brak charakteru mam rozumieć, że Kimiko jest słaba?” – Nie. Przez to masz rozumieć, że nie ma żadnego charakteru, tylko losowo wrzucone cechy. → Jak losowo? Każda jej cecha z czegoś wynika.
Usuń78. „Mnie powoli nudzi tłumaczenie każdej sceny” – nie wiem, po co je tłumaczysz tutaj. Wytłumacz je lepiej opkiem. → Bo ty nie zrozumiałaś, tak tylko przypomnę. *macha karteczką ze 102 wpadkami Skoi”.
79. „Bo teraz jest okazja, w której ten fakt wypłynie w sposób naturalny”. – Właśnie nie. Wybrałaś najgorszy moment. Teraz jest okazja, bo czytelnik musi poznać historię, aby ją skontrastować z aktualnym zachowaniem Kimiko. Okazja jest zawsze, tylko ani razu jej nie wykorzystałaś. Od pierwszych zdań opka do ostatnich. Dawanie sygnałów. Nie streszczanie życiorysu. → Wybacz, że nie pisałam o seks-przygodach Kimiko, gdy ta na przykład myła naczynia.
80. „Skoro nie wiesz, co z czego wynika, z czym się łączy, więc i tak za każdym razem będziesz powtarzać, że nadal nic nie rozumiesz” – Dlaczego nie pomyślisz, że źle opisujesz? Że coś źle dałaś do zrozumienia i stąd błędne wnioski? → *Nadal macha karteczką*. A jeszcze przypomnę, że omijałaś fragmenty.
81. „Na samym początku chwaliłaś myśli bohaterki. Już ci zbrzydło? Strasznie zmienna jesteś” – Bo nie wiedziałam, że to samo będzie przewijać się dalej. Wtedy przynajmniej wykorzystałaś kilka cudzysłowów, by przedstawić jej myśli. Potem już tylko narrator ma zabawę, a Kimiko myśli naprawdę sporadycznie. → W następnych rozdziałach doszły jeszcze jej dialogi.
82. „Przecież opisałam dość dosadnie, że Kimiko nie chce wracać do przeszłości, bo powroty do rzeczy, których nie może zmienić, bolą” – OPISAŁ NARRATOR. Nie widać tego było w zachowaniu, w słowach, w niczym innym. To wszystko zawdzięczasz narratorowi. → Narrator dopasowuje się do bohatera. To on uwypukla myśli postaci.
83. „A moja ma być o zepsuciu przeżerającym bohaterów” – aktualnie całe opowiadanie to przerażające zepsucie bohaterów. → Nie baw się w ironizowanie, tylko przyjmij do wiadomości fakty, szczególnie że sama się skarżyłaś, jaki to pałac taki be i wszyscy się tam sekszą. To nie podpada pod zepsucie? Byle jak, byle z kim i byle gdzie?
84. „Niech zrobi sobie makijaż, wtedy czytelnik wysunie wnioski, że lubi o siebie dbać. → Właśnie. A nie robi tego. Wniosek? Chase nie lubi wymalowanych niuń” – Aha. Czyli skoro nie opisujesz, że Kimiko spożywa posiłek czy chodzi do kibla, to mam wysuwać wniosek, że tego nie robi, tak? Jak czegoś nie piszesz, to tego nie ma? Dzięki za radę! Makijaż był przykładem czegokolwiek. Nie napisałam, że ma tak być i kropka. Tylko żeby Kimiko jakoś, kutwa, spędzała czas. Ale tak, aby scena mogła nam pokazać, kim ta bohaterka w ogóle jest. → Oki, następnym razem napiszę, jak Kimiko wstaje, ścieli łóżko, myje zęby, czesze się, wybiera ciuszki, kroi ser, kładzie go na chleb… hrr… czytelnik odpływa… A chodzenie do kibla miałaś, miałaś kąpiel, miałaś pichcenie, miałaś spacerowanie, miałaś karmienie owocami, miałaś masturbacje, miałaś podglądanie Wuyi i Jacka, miałaś bieganie z przesyłką, miałaś uczenie się, miałaś strojenie jej… i te pe i te de.
85. „No przecież często zdarza jej się wykłócać z sumieniem” – Często, czyli raz na trzy rozdziały? Cztery? Pięć? → Wykłócanie się z sumieniem zaczęło od pierwszej hot sceny, potem pojawia się regularnie często przy rozkminach bohaterki.
Usuń86. „Kiedy chcesz opisać, że nienawidzi swojego ciała – niech się czymś okryje. → Okrywała się, gdy miała nocne fantazje” – Ale wtedy miała nocne fantazje! Więc jak mogła w tym samym czasie okrywać się z powodu nienawiści do samej siebie? → Nocne fantazje wykluczają okrycie się, gdy ich świadkiem jest lew, którego ona początkowo posądzała o bycie szpiegiem?
87. „A jak dałam scenę z prysznicem, narzekałaś” – Bo była ułomna. Nie przedstawiała tego, co mogła. Nie wykorzystałaś jej potencjału. Zwyczajnie wsadziłaś Kimiko pod prysznic, gdzie ponarzekała na swoją sylwetkę i smutny los. To znaczy, w większości odwalił to za nią narrator. → A dotykanie się w „Rozliczeniu”? A zmywanie z siebie sików tak mocno, że aż ją skóra piekła w „Zawodzie”?
88. „Ale to wtedy będzie ruch a’la Filip z Konopi. Sama sugerowałaś, że nie można nagle wyskakiwać z dupy informacjami” – No tak, bo ja cały czas w ocenie biorę poprawkę na to, że może będziesz to pisać od nowa. → Bierz poprawki na to, co zgłaszający się mogą teraz zrobić ze swoimi opowiadaniami, bo nie każdy będzie chciał pisać teksty od nowa.
89. „Dlatego że myśli o nim pobudziły ją do masturbacji. Podnieca się, bo to on ją rozerotyzował (wkłada jej łapy między nogi, helooooł!), jest zatem głównym prowodyrem seks-myśli. I taki typ baby” – przedstaw to w opku, nie mi. → Tłumaczę, bo nie zrozumiałaś. Masz scenę, jak Kimiko zamknęła oczy, pomyślała o księciu, coś ją między nogami zaczęło swędzić (przyczyna-skutek).
90. „Wiadomo, że chodzi nie o nogi czy ręce, ale tułów” – Nie wiadomo, bo piszesz, że się poci, a nie zawsze piszesz, gdzie. → Tak bardzo wierzę w czytelników, iż oni będą wiedzieć, w których przede wszystkim miejscach człowiek się poci.
91. „Jeszcze nie zauważyłaś, że opisuję seks specjalnie tak, by nie podniecać czytelników?” Tak się składa, że nie. Bo to opko zakrawa o opko pisane dla fapania. W sensie sceny seksów i to, jak Chase podchodzi do Kimiko i jak ona to przeżywa wszystko. No nic, tylko fapać, serio. → A z ocenki da się wywnioskować, że piszę ułomnie i śmiesznie.
92. „Bohater dynamiczny, mówi ci to coś?” – Mówi. Ale nie tu. Tu jest bohater, którego masz w głowie, ale którego umiejętnie nie potrafisz przedstawić innym. → Patrz punkt o tym, że nie mogę brać twoich opinii na poważnie.
Usuń93. „Szyja jest naprawdę giętką częścią ciała. Mógł przycisnąć głowę Kimiko do siebie, ale czy przyciskanie jej mordki wyklucza, że laska nie ssałaby tak, aby nie móc odchylić głowy jak najbardziej do tyłu, tak że ten tułów dotykałby równocześnie pleców?” – Napiszę wprost, bo chyba mnie nie zrozumiałaś: jak chcesz wygiąć w tył łeb przy robieniu loda, żeby widzieć oczy kolesia, któremu ssiesz i który na ciebie aktualnie nie patrzy? I ewentualnie, jak dużego musiałby mieć penisa, żeby aż tak odchylić głowę w tył, jak to opisałaś? → Bo nie każda lasia do końca utrzyma go w buzi. Oki, mogę to dopieścić.
94. „Chase pije magiczną zupę ze smoka. Nie mów, że nie powtarzałam” – Kto tu kogo nie rozumie? Akurat w tamtym fragmencie opka ta zupa to dopiero Filip z Konopii. Bo wspomnienie o niej było nietrafione. → Trafne, bo pisałam o zupie w „Niewolnicy cz.2”, „Niespodziankach”, „Rozliczeniu”, wreszcie w „Łasce”.
95. Sperma o smaku zupy – idź z tym tłumaczeniem do opka. → Ale jest w opku. Sama się czepiałaś i zaczęłaś mi prawić o ananasach.
96. „Sperma a grawitacja” – w opku podkreśliłaś, iż jest jej mało, była gęsta i lepka. Wystarczy. Ale w sumie to kłótnia o niewielką ilość płynu, który jednocześnie jest gęsty i lepki, a z drugiej strony jest go na tyle dużo, by sobie płynąć… darujmy sobie te wywody. Masz z opkiem większe problemy niż nielogicznie zachowującą się spermę. → Zależy, ile rozumieć przez słowo: niewielka.
97. Po seksie chce się sikać? Jaki Kimiko seks uprawia? → Tak, po seksie chce się sikać. Pęcherz znajduje się tuż przy pochwie, a że sama cewka moczowa u baby jest krótsza niż u faceta, po wstrząsach zdarza się, że pęcherz reaguje. Kimiko robiła sobie dobrze w szczególny sposób, o czym już wspominałam, więc jej pęcherz zareagował tak, jak po normalnym seksie.
98. Ta sama Kimiko nie może powiedzieć „łechtaczka”, ale „pieprzyć” czy „bzykać” już tak? → Kimiko nie jest swoim sumieniem.
99. „Dla Kimi spanie na podłodze było swoistym odpokutowaniem, bo zabijać się nie chciała. Przepraszam, że Japońce mają takie czasem niedojrzałe zachowania, jak czytanie kolorowych komiksów powyżej 40 roku życia. Konia za to, że ma duży łeb, też przeproszę” – Nie przepraszaj, tylko opisz to w opku porządnie. → „Będę dziś spała na ziemi!” – Taką pokutę powziął smok ognia za dzisiejsze czyny, w czym o mało niezamordowanie człowieka wydało mu się, o dziwo, najlżejszym grzechem.
100. „Ty te ocenę nadal piszesz dla mnie, czy pod publiczkę?” – Dla ciebie. Ty to opko piszesz naprawdę niespecjalnie w tak nieudolny sposób, a potem tłumaczysz mi to, co próbowałaś i nie wyszło? Czy jednak specjalnie? → Tłumaczę ci, bo nie czytałaś ze zrozumieniem.
„Błagam, jeśli jesteś samcem, przeleć mnie. Wtedy on będzie się mną brzydził, a może nawet zabije. Wszystko mi jedno!”
Bardziej banalnych i oczywistych tekstów (dodatkowo wypływających prosto od bohaterki) sobie nie wyobrażam.
101. „Narrator nikogo w opku nie ocenia. Pokazuje negatywne cechy bohaterów, ale ich nie ocenia, bo tę ocenę zostawia czytelnikom” – Kłamstwo. Wróć do swojego opowiadania. → Znam je na pamięć. Narrator uwypukla myśli bohaterów. „Oceniał” Chase’a, gdy wypowiadał się z perspektywy Kimiko. „Ocenia” Kimiko, bo ta wypowiada ocenę pod własnym adresem.
Usuń102. „Jakim cudem ma tym etapie rozumiesz Chase’a, a z Kimiko robisz patałacha?” – sama ją zrobiłaś. Chase jest banalny w prowadzeniu, a na Kimiko podniosłaś poprzeczkę i poległaś? → Tylko że ty widać nie rozumiesz, dlaczego ona taka jest. A właśnie, nadal nie odniosłaś się do Chase’a-Snape’a (bo niby bohater odsłaniający swoją lepszą stronę jest niewiarygodny).
103. „Bo taki styl. Bo taka koncepcja. Jedno z drugim nierozerwalnie się przenika i nawzajem napędza. Hm. Wychodzi na to, że opko jest spójne” – spójnie kulawe. → Opinia osoby, której się nawet nie chciało zastanowić nad tym, co pisze.
104. Bella – Raz jeszcze? Proszę bardzo. Kimiko to wydmuszka Bella. Zdania nie zmienię, bo napisałaś mi kilka komentarzy wyjaśnień, których nie odnajduję w tekście. Są w twojej głowie, cieszę się, naprawdę. Tylko naucz się je opisywać w treści, a nie poza nią. → Przytoczyłam w pierwszych komciach, jak również w tym, że opisy są, ale ty ich nie widzisz. Co więcej egzystencja Kimiko nie kręci wokół płytkiego wyboru pomiędzy dwoma frajerami.
105. „Wyłożę wszystko na tacy w prologu następnym razem, bo to źle, jeśli czytelnik w trakcie zostaje czymś zaskoczony” – Dobrze wiesz, o co mi chodziło, nie popadaj teraz w skrajność dla fejmu. → Nie, nie wiem, bo nie potrafisz wytłumaczyć. Fejmem w fandomie już jestem, a jakaś ocenialnia mi go nie dostarczy za wiele.
106. „Szczególnie, że spotykam się z pytaniami, dlaczego Chase jest tyranem, a to co robi jest obrzydliwe” – Aha. Czyli są pytania. Czyli nie ma odpowiedzi w tekście, a są poza nim. No doprawdy, idealne opko. → Ich ocena wynika z tego, że porównują IW do innych blogów o Xiaolin. Starych, przedawnionych, tworzonych jeszcze na onecie, gdzie Azjaci obchodzili Gwiazdkę i korzystali z GG. Zrób mi tę przyjemność i wpisz w wyszukiwarkę Xiaolin blog, a co pierwsze ci wyjdzie na onecie sprzed pięciu lat oceń do IW, to wtedy zrozumiesz.
107. „Wracając do tematu, moment, w którym Kimiko szargają sprzeczne emocje, musi być uwypuklony. Mocno zarysowany. Jeżeli ona non stop się waha nad wszystkim od samego początku opka, czytelnik nie zauważy różnicy i przejdzie obok każdej kolejnej zmiany obojętnie, choćby ta była bardzo ważna” – czego nie rozumiesz? Kimiko jest ciągle taka sama. Na wszystko reaguje tak samo. A w życiu są sceny ważne i ważniejsze, więc jak pojawi się ta ważniejsza, a Kimiko zrobi to samo, co w ważnej, to czytelnik nie wyczuje różnicy tej wagi. → Jak może reagować tak samo? Na przykład przed rozpoczęciem farsy z Chase’em nawet nie płakała, dopiero później zaczęła.
108. „To, że tobie nie pasują, jak i cały mój styl, nie upoważnia cię do twierdzenia, jakoby kurczył mi się zasób słów” – ale tak to własnie wygląda. → Przytocz mi jakieś fragmenty, to ci uwierzę.
109. „Czy piszesz te wróżby ze swoich doświadczeń (sorki za argument ad personam, ale powoli zaczynam tracić cierpliwość)?” – Nie. Piszę tylko i wyłącznie na podstawie tego, co napisałaś w opku. → To co w punkcie 108.
110. Pokazałaś mi drugi raz cytat, który sama zacytowałam. Bo napisałaś w nim, że Chase fnie widział masturbującej się kobiety, a potem, że widział. I ja się będę trzymać mojej wersji. Bo nie naświetliłaś różnicy problemu odpowiednio, więc nadal wychodzi, że narrator albo Young kłamie. Naświetlenie tu się nie liczy. Wracaj wyjaśniać w opku. → Chase KŁAMAŁ!
111. „Podobny był opis uczuć z tonącym czubkiem statku Honor… Ale co ja tam wiem…” – nie. Bo w cytowanym fragmencie nie ma STATKU HONORU W MORZU PORZĄDANIA! To kluczowa różnica! → Ale wciąż jest metaforą. Morze Pożądania, jeśli już.
Usuń112. „Bo jak powiesz komuś, że go zabijesz, to ten nie może sobie wyobrazić własnej śmierci, ale nadal powinien myśleć o seksie” – ja wyciągam wnioski z zachowania Kimiko i opisów narratorskich. Sama to opisałaś! Ty tworzysz to opowiadanie, na bora! → Źle wyciągasz.
113. „Kawałki mózgu na ścianie takie śmieszne. Temat śmierci taki przyjemny” – Tak. Właśnie tak go odebrałam. Nie był ani poważny, ani obrzydliwy. W tamtym momencie słowa, których użyłaś, mnie rozbawiły. Tak bardzo nie pasowały, że aż śmiechłam. → Faktycznie, mamy inne poczucie humoru i chwili.
114. „Nieraz można się domyślać, że chodzi o Chase’a. Nie trzeba sadzić co chwila podmiotów” – akurat w tym przypadku, w tamtym zdaniu trzeba, bo jest to błąd językowy. → W porządku, mogę ustąpić.
115. „A ździra, a kutas?” – sama napisałaś, że podobno wtedy narrator był stronniczy. A tu odpowiadał za siebie. Tak się kończą zabawy z narracją. Jest poplątany tak samo jak Kimiko. → Jak za siebie? Teraz fragment odnosi się do Chase’a, a Chase lubi sobie poprzeklinać.
116. „To czemu każesz mi pisać słownikowo, urzędowo, sucho, zamiast poetycko? T.T” – nigdzie tak nie kazałam? Myślisz, że jeden przypadek, jeden przykład to od razu całe opko? → Czepiasz się metafor, porównań, przenośni, specjalistycznego języka.
117. „A ty ogarniasz, że w kanonie masz tak samo dzieła, które trzymają się zwięźle jednej stylistyki, jak i takich buntowniczych dzieł odrzucających pewne konwencje?” – A ty ogarniasz, że w twoim przypadku jest to błąd językowy? Bo u ciebie wszystko kręci się wokół jednej sceny, a Ferdydurke to powieść metaforyczna, pełna pure nonsensu i surrealizmu? A ty masz opko o seksie? (Wiem, że miało być psychologiczne podejście do tematu zniewolonej kobiety, ale narazie nie ma psychiki Kimiko, a jest seks więc aktualnie mamy seksopko). → Ładne wyrażenia są przy Kimiko, brzydkie przy księciu. Mogę je sobie mieszać, bo język także charakteryzuje bohaterów. Jeśli chce mogę i pisać rozdział codziennie z perspektywy innego, nowego bohatera, mieszać, prowadzić rewolucje… Skoro mam taki kaprys, to mam prawo wyłamywać z szablonów pisania. Natomiast seks występuje, bo to jedno z tych przeżyć, które najmocniej wpływa na psychikę człowieka (pozytywnie bądź negatywnie) i zawsze rodzi konsekwencje (nie tylko dzidziusia), a skoro tak, muszę mieć seks-sceny, bo one rzutują mi na relacjach między bohaterami.
118. „Grafik Kimiko został ułożony tak (a przynajmniej do rozdziału Rewelacje wyraźnie to widać)” – ty to wyraźnie widzisz. Ale tego nie ma w opku. → Jest kucharką. Jest uczennicą. Jest dziwką. To z opka wiesz. + „Kimiko nieprędko odkryje jego podstęp, bowiem specjalnie ułożył plan dnia wojowniczki, aby nie miała sposobności przeanalizować szalejących po głowie myśli, a w efekcie otrząsnąć się, uwolnić spod kontroli. Nadmiar nieuporządkowanych spraw miał ją wykończyć, doprowadzić na skraj obłędu, postradania zmysłów, do czego Chase umyślnie dążył.”
119. „To, że ona myśli o seksie i chce łykać jego spermę to jedno, ale że on jej nie daje, to o tym już nie wspomnisz, bo wolisz z niej robić sex-shop lalkę” – bo opisuję ją i jej wnętrze? → W sposób obarczony błędem.
120. „Jakim ciele? Twarzy” – zapomniałam, że twarz to nie ciało. → Twarz a ciało robi różnicę. Z twojego komentarza: „a na jej ciele: od razu pojawiły się czerwone plamy. WTF?” wynika, że czerwone plamy mogły jej się pojawić równie dobrze na dupie.
Usuń121. „Ja ci jeszcze nie napisałam, żebyś wiochy nie robiła, bo łocenka koszmarna i robi mi z mózgu pastę rybną do tego stopnia, że już gimbusiarska sraczka z Euforii otrzymana od Amnesii wydaje się mieć porównywalną wartość do Twoich wywodów” – Kurczę, a jednak mogłam ci odpisać trzema zdaniami i mieć to tak mocno w dupie. → Też mogłam ci napisać tylko to jedno zdanie, a tymczasem patrz: cytowałam i nadal cytuję odpowiednie fragmenty, pokazywałam i nadal pokazuję tytuły rozdziałów, w których co znajdziesz.
122. „Z treści dalszych opisów wynika, że pałac Chase’a był na tyle bajerancki” – Nie wątpię. Ale Kimiko robi takie rzeczy randomowo. Robi coś raz, potem już nie ma o tym ani słowa. → Gdyby robiła co rozdział, czepiałabyś się, że za dużo i w moim opku niby nie ma scen.
123. Potem jest kilkustronicowy opis tego, co przeczytaliśmy i wnętrza bohatera. Ty to nazywasz opowiadaniem. Ja to nazywam żenadą. Nawet jeżeli scena pokryła się z przykładami, które wyżej ci proponowałam, to jednak jest różnica między ich wykonaniem i spełnieniem ich funkcji, a po prostu napisaniem sobie scenki, z której nikt nic nie wyniesie, bo podkreśliłaś w niej nie to, co trzeba. → Jaki „opis tego co przeczytaliśmy”? Jeśli już, to tylko opis bohatera. Zresztą piszesz tak, jakby przedstawianie wnętrza bohatera zaraz po scenie z nim było raz: złe, dwa: wypełniało 100% opka.
124. „To są metafory. Rusz wyobraźnie, to przestanie być tak beznadziejnie” – uwierz mi, że próbowałam i nie przestało. Jak je zaczynam rozumieć, to robi się tylko... dziwniej. → Gdybyś je faktycznie rozumiała, nie musiałabym ci wszystkiego teraz tłumaczyć.
125. „Po drugie, błędnie przytaczasz fragmenty” – dobrze. Wycięłam z nich to, co je przedłużało, a sens cytowanego fragmentu i tak zostaje taki sam (główny podmiot i orzeczenia zostają na miejscu) → Ale wycięłaś otoczkę zdania, bez towarzystwa której nie oddaje ono tego, co oddawać ma.
126. Nie przytoczę ci teraz dokładnie, ale było tak. I też mnie to zdziwiło, bo jak przymierzała strój Wuyi, to było napisane, że jest faktycznie płaska. Jeżeli coś przegapiłam, to przepraszam. Nie uważam się w żaden sposób za nieomylną. → Ja ci przytoczę, bo domyślam się, o jaki fragment chodzi: „zwyczajnie wyróżniać na tle reszty mnichów, demonstrując wśród zbieraniny chłopców swą odmienność poprzez posiadanie kształtujących się atrybutów, jakimi poszczycić się mogą wyłącznie przedstawicielki płci żeńskiej” — na tle reszty mnichów nawet miseczka A ją wyróżniała.
127. „Kimiko nie rozumie, dlaczego ma być lepsza od reszty jego niuń. O to ma pretensje. Ona nie chce być tak traktowana, bo nie rozumie powodów, dla których Chase jest dla niej miły” – OPISZ TO W ROZDZIAŁACH. → Nie ma opisów, są dialogi. Dialogi, o które tak błagasz: „– To nie daje odpowiedzi na najważniejsze pytanie: dlaczego mnie? Czemu chce mnie? W czym mam być wartościowsza od was?” Kimiko sama się zastanawia.
128. „Dostaję ją od laski, która nie czyta ze zrozumieniem” – ale przynajmniej jest laską :3 → Ale nadal nie czyta ze zrozumieniem, a i omija fragmenty. :3
129. „Ona nie zmienia decyzji od tak. Ona nadal nie rozumie gry Chase’a i nie wie, czego ma się po nim spodziewać. Dlaczego jest niunią? Dlaczego ma przywileje?” – OPISZ TO W OPOWIADANIU → Wynika z opowiadania, ale ty nie chcesz się domyślać na podstawie tropów (btw nie kumam; każesz zostawiać aluzje, by czytelnik mógł sobie sam coś wydedukować, a gdy tak robię, wtedy jesteś zła, ponieważ nic nie rozumiesz i gubisz się).
Usuń130. „Mistrz. A działo się to ponad pięć lat temu. Ponad pięć lat temu, kiedy otoczenie jej nie zniszczyło” – OPISZ TO W OPOWIADANIU → Wynika z opowiadania, ale ty nie chcesz się domyślać na podstawie tropów.
131. „Lochy, jako ta najniższa część pałacu, znajdują się pod ziemią. Ale nie muszą znajdować się w obrębie stożka, a poza nim. Ale nadal poniżej poziomu ziemi, pod skalną kopułą. Woda może wsiąknąć, drążyć i skapywać” – OPISZ TO W OPOWIADANIU → Wynika z opowiadania, ale ty... nie chcesz się domyślać na podstawie tropów!
132. „Czemu wszystko spłycasz i uogólniasz? Nie widzisz w scenach drugiego dna?” – Nie. Nie widzę. Nie widzę tego w twoim tekście, wybacz. Gdyby było inaczej, napisałabym o tym. → Nie w każdej scenie jest drugie dno, ale gdy jest, ty już w ogóle przestajesz czytać ze zrozumieniem. Nie moja wina.
133. „EJ! Kryształowych łez nie miałam. Nie kłam. Znowu” – tym razem był to już tylko przykład dla czytelników. Jejku. Ocena nie jest tylko dla ciebie. Inni też mogą coś z niej wyciągnąć, a te łzy powtarzają się wszędzie nagminnie tak jak wyginanie się w łuk czy miliony kawałeczków, więc stwierdziłam, że warto przypomnieć, że też wchodzą w rachubę. → TO NAPISZ TO W OCENIE. Kryształowe łzy nie występują w moim opowiadaniu, a czytelnik ocenialni, gdy zobaczy, co wypisałaś w podsumowaniu oceny bloga, skojarzy sobie, że takie łzy też znajdzie.
134. „Czyli podsumowanie bredni” – jeśli tak to widzisz, nie będę z tym walczyć. Widzę, że to wiatrak i zupełnie się nie zrozumiałyśmy. → No nie zrozumiałyśmy się, taki peszek.
135. Łono wielokrotnie wykorzystujesz w złym znaczeniu, bo jako cipkę, a nią nie jest. Plamy –chodziło mi o te wszystkie zarumienienia i ceglaste odcienie. → Ok.
136. „Xiaolin nie ma nic wspólnego z anime ani stereotypami animacji japońskiej. To przykład amerime (amerykańskiego serialu animowanego). → przegięłaś. (...) Nie daruję ci momentu, w którym tłumaczyłaś mi, co to anime i dlaczego Xiaolin się do niego nie zalicza” – Dlaczego? To definicja. Xiaolin to amerime. → Bohaterowie żyją w uniwersum Xiaolin. U nich nie ma więc bajki: Xiaolin. Chase po przejęciu władzy, stwierdził, że sobie taką zrobi dla fejmu + propagandy. A kazał ją zrobić w konwencji anime, bo ludzie jarają animcami i wszystkim, co Japońce wytworzą. Ty natomiast kompletnie to olałaś, bo nie czytasz ze zrozumieniem oraz wolałaś przytoczyć mi definicję, czemu (w naszym świecie) Xiaolin nie jest anime, jakbym sama tego nie wiedziała.
PODSUMOWANIE
OdpowiedzUsuńJak już pisałam na samym początku, po komciach widzę, że ludzie kumają, o co się rozchodzi, między innymi dlatego, że wyjeżdżają mi w nich rozbrajającymi teoriami. Żadna z oceniających (nieznających kanonu) dotąd nie miała aż tak olbrzymich problemów ze zrozumieniem, co ty, ale co ja się dziwię, skoro po tekście skakałaś? Dowodzą o tym nie tylko zdania, w których się łaskawie przyznałaś, ale momenty, gdy przekłamujesz treść. Wprowadzasz informacje, które nie miały miejsca, pogrążając opko albo zatajasz fakty, które mogłyby udowodnić, że nie jest tak źle, jak ty to przedstawiasz, bo jednak znajdują się w tekście fragmenty spełniające twoje kryteria. Zresztą problem z czytaniem pojawił się już na samym początku – błędnie określiłaś tematykę bloga, ponadto w trakcie widziałaś, że nic się nie trzyma założeń BDSM, więc wyjeżdżałaś z poradami, co mam zrobić, żeby to opko BDSM-owe było. ._____. Ani przez chwilę się nie zastanowiłaś się nad tym, czy przypadkiem nie popełniłaś błędu, czy nie przeczytałaś źle, czy coś cię rozproszyło… zero. Po prostu brnęłaś dalej ze swoimi kłamstwami i z klapkami na oczach, jak gdybyś chciała jak najszybciej zakończyć robotę. W efekcie dostałam “ocenkę” na pół gwizdka. I nie wierzę, że nieznajomość oryginału miała tu najsilniejszy wpływ na twoje ocenianie, skoro prędzej czy później wytłumaczyłam wszelkie niuanse dotyczące tła, zaś samych bohaterów przedstawiałam tak, jak miał ich poznać czytelnik niezaznajomiony z kanonem (oceniający). Zatem próba zasłaniania się w tym momencie nieznajomością kreskówki (jeśli taka przychodzi ci właśnie do głowy) jest głupia.
Twój wywód był nielogiczny, niespójny, a na dodatek brakło ci kompetencji, jaką powinna już dawno posiąść doświadczona oceniająca. Nie dość, że cenzurowałaś, to zaprzeczałaś sama sobie. Ciągle wychodziło, że i tak jest źle, i tak jest niedobrze, a tobie w żaden sposób nie dało się dogodzić. Właściwie nie wiedziałam już, o co ci chodziło poza tym, że nie pasował ci styl oraz linia fabularna, więc całość jest do napisania od nowa: czyli stylem i pomysłami Skoi.
Proszę, nie każ mi zmienić mojego stylu, który jest moim wyznacznikiem, i który ma mi pomóc wyróżnić się spośród tłumu bloggerów tylko dlatego, że tobie on nie pasuje. Przez całą ocenkę uczepiłaś się go. A ja głupia sądziłam, że podejmując się oceniania blogasków, trzeba się liczyć z tym, iż sposób pisania autora owszem może się wydać ciężkim, ale to trzeba uszanować oraz przebrnąć. Tym bardziej, że ani razu nie dałaś mi rady, jaką zwykle się podsuwa początkującym: czytaj więcej książek, używaj synonimów. Styl nie miał prawa wydać ci się słaby, zbyt prosty, Demonkowy... Tobie się po prostu szyk zdań nie spodobał, ich długość czy specjalistyczne słownictwo, przez co bezrefleksyjnie przekreślałaś ich sens. A sens w nich jest. Szukałaś dziury w całym, a wystarczyło uważniej czytać. Cała ocenka to jedno wielkie kazanie, że posługuję się językiem podpadającym pod zbrodnię i trzeba go zmienić. Złośliwe komentowałaś: Japierdole; Rzygam; Bełkot; Źle; Źle i źle; bla-bla-bla, żałosny farfocel. O wklejaniu cytatów, jakby w celu zrobienia pośmiewiska i udowodnieniu wszystkim, przez jakie straszne katusze przechodzisz, nie wspomnę. Mam według ciebie zmienić coś, co mnie cechuje. Może i wzięłabym twoją opinię do serca, gdybym nie wiedziała, że nie czytałaś ze zrozumieniem (łechtaczka to dla ciebie penis – więcej przykładów przytaczać nie będę, bo komć mi się rozrośnie, ale ten jest chyba dość dosadny). Dlaczego nie brałaś pod uwagę możliwości trwania w błędzie?
Dlaczego w ogóle uogólniałaś swoje pretensje z resztą świata? Oceniałaś IW według nowego systemu, a on mówi - “ocena końcowa jest wynikiem moich osobistych odczuć na temat twojego bloga” - daje do zrozumienia, że to tylko twoje gusta, a nie każdy myśli tak jak ty. Zatem opinia wyżej zawarta jest tylko i wyłącznie twoja, a w pewnych momentach wypowiadałaś się za wszystkich (na przykład: „by czytelnicy przejęli się Merysujką i współczuli jej, lubili ją, widzieli, jak walczy sama ze sobą.”, „i doprowadza czytelników do śmiechu”). Gdy się zgłaszałam w twoim opisie wisiało, tak jak zresztą teraz: “Bo jestem wymagająca, konkretna i obiektywna”.
UsuńTo w końcu obiektywna czy subiektywna?
Dopiero w trakcie oceniania mojego bloga postanowiłaś bez ustalenia tego ze mną zmienić swój system oceniania. Efekt mamy, jaki mamy. Szczerze? Czuje się wrobiona. I zmień, że oceniasz psychologię, bo kompletnie się na niej nie znasz. Dla ciebie bohater musi się zgadzać z logiką twojego rozumowania, inaczej jest sprzeczny. Wszystkie efekty (jak Pollyanny) niewidoczne. Do syndromu sztokholmskiego doszłaś, gdy było już za późno.
Mogłabym jeszcze pisać, że olałaś podłoże kulturowe zaważające na relacji między bohaterami. Zarzuca się autorom wprowadzanie polskich standardów w opciach o Ameryce (nie wiem... jedzenie pierogów? O, z analizy Demonka – oczy rozszerzające się jak pięć złotych), więc dlaczego oceniać Azjatę miarą Europejczyka? Nawet dziś to odmienne kultury, odmienne religie, odmienne zwyczaje. Piętnaście wieków wstecz było jeszcze śmieszniej, a przecież Chase mentalnością siedzi dość głęboko w duchu kultury, w jakiej się chował i wobec której zachowuje wierność. Te podróże po świecie mogły go tylko utwierdzić w przekonaniu, że jednak Chińczycy rządzą. A to chyba jasne, że w układzie z Kimiko (Japonką, dawną mniszką przyzwyczajoną do posłuszeństwa wobec woli rodzica, potem mistrza) to on narzuca warunki, jakie rzutują na ich chory związek, a ona na nie przystaje, bo wydają jej się naturalne.
Zupełnie nie rozumiem, czemu podeszłaś do historii: o, niewolnictwo? O, seks? O, Grey!
Nie obchodzi mnie, ile blogów porusza problematykę BDSM albo czy 50twarzy jest popularne i jak mocno autorzy się na nim wzorują. Do każdego bloga podchodź z nastawieniem, że przyjdzie Ci oceniać coś nowego, indywidualnego, nawet jeśli na pierwszy, drugi czy trzeci rzut oka wydaje się tym, co oceniałaś nie raz. Więcej wiary w zgłaszających się.
Sugerujesz też, żebym napisała Inną Wersję od nowa, taa? A jakie są ku temu powody? Bo nic nie trzyma się założeń BDSM. Ani nawet erotyku. Nic ci nie gra. Styl za dekadencki. Obawiam się, że to tylko opko, a nie książka, żadne moje życiowe dzieło. Jakkolwiek je lubię i wypruwam sobie żyły, żeby było ekstra, tak nadal pozostanie jedynie opkiem - czymś niedoskonałym o kruchym potencjale (zresztą, kurde, ja nie bloguję od podstawówki. xD Inna wersja to moje drugie w życiu opowiadanie, nieskończone w dodatku tak samo jak pierwsze). Tak, wiele informacji nie wychodzi w prologu (pff… jakby od tego służył prolog, do bycia od razu tekstem o zakończonej fabule), a dopiero w czwartym rozdziale. Powtórzę, to nie jest książka. Tu tak dzielę fabułę, by posty nie były za długie (40 stron A4) ani nie pojawiały się za rzadko (raz na trzy miesiące) i aby zakończenie pozostało na tyle zaskakujące, żeby czytelnik zechciał wrócić po jeszcze. Zastanowiłaś się jakimi kryteriami oceniasz?
Tak jak ta ocenka była na początku faktycznie niezła, tak potem zaczęłaś pierdolić. Ale co się dziwić, jeśli podchodziłaś z, nie wiem, negatywnym nastawieniem? Z leniem? W efekcie zaczęłaś omijać teksty, przestawać czytać ze zrozumieniem. Pozwoliłam sobie zrobić tabelkę i patrz, co mi wyszło:
UsuńIle razy zaprzeczałaś samej sobie/w twoich wypowiedziach brakowało logiki, spójności: co najmniej 36
Ile razy zabrakło umiejętności czytania ze zrozumieniem, albo po prostu czystego, logicznego myślenia: co najmniej… 102!
Ile razy łgałaś, albo zatajałaś, albo przeinaczałaś dla cenzury, by w jak najgorszym świetle opko się prezentowało: co najmniej 28 (parę z nich powtarza się ze wcześniejszymi razami)
Do tego ileś tam razy (bo już nie chciało mi się liczyć) przeginałaś tj. dawałaś się ponieść negatywnym emocjom, przez co nic dobrego z tego nie wychodziło.
Te liczby nie są z dupy wzięte. Wystarczy słowo (twoje, kogokolwiek z załogi, bet czy zwykłych przybłęd chcących stanąć w twojej obronie), a przytoczę każdy fragment, w którym naliczyłam ci błąd.
Za pomocą tej oceny dokonałaś kilku cudów:
1. Macie najdłuższego komcia w historii ocenialni. Ten fakt proszę odnotować we Wspominkach. xD
2. Przez trzy miesiące wakacji nie napisałam tyle, co w ciągu niecałych dwóch tygodni, mając na karku sesję.
3. Odkąd podłączyli mnie do internetów, nikt w sieci nie zirytował mnie tak mocno, co ty teraz. Choć irytacja to zbyt eleganckie słowo.
4. Patrz, nauczyłaś mnie stawiać spacje przed nawiasem. xD
Przykro mi, że ocenianie Innej Wersji okazało się męczarnią, skąd niestety mogłam wiedzieć, że osoba, która reklamuje się jako rzeczowa, konkretna i sprawiedliwa, postanowi mi urządzić odwet za to, że napisałam opko stylem niepasującym do jej gustów? Gdybym wiedziała wcześniej, że nie dajesz rady, naprawdę zrozumiałabym i zwolniłabym cię z tego smutnego „obowiązku” oceniania bloga. Tak to wyszedł koszmarek. Praktycznie nic mądrego z niego nie wyniosłam.
Chase serdecznie pozdrawia. xd
ŁAP GIFA
Hm... naprawdę nie wyszło z krótkimi zdaniami. Sorki, próbowałam. xD
UsuńZachłysnęłam się.
UsuńJeszcze trochę i Skoia otrzymałaby dłuższy komentarz pod oceną niż sama ocena, a sądziłam, że to nieosiągalne.
Brawo dla tej Pani!
Też łap gifa.
UsuńTo jeszcze o twoim podsumowanku. Nie chce mi się wylewać, że nie zrozumiałaś ocenki tak samo jak ja nie zrozumiałam twojego opka. Ja nie umiem pisać ocenek, a ty opek – najwyraźniej.
UsuńOpko wydawało mi się BDSM-owe, bo tak właśnie zostało zaprezentowane przez ciebie, treść i ogólny wgląd na to, co piszesz.
Styl masz toporny, owszem. Ale nie on mi tak bardzo przeszkadza, chyba że do stylu zaliczasz te wszystkie pięcioliniowe zdania, w których można się pogubić. I złe podmioty w nich. I złe prowadzenie narracji? No to nie mamy o czym dyskutować.
W ocenie znajduje się masa rad. Tylko trzeba dostrzec swoje byki, aby je wykorzystać, a nie przechodzić obok nich obojętnie „bo ja znam swoje opko, wiem, co mam w głowie, Kimiko naprawdę jest taka jak myślę, tak mi wyszło, tak jest dobrze, inni się nie znajo”.
„czytaj więcej książek, używaj synonimów” – naprawdę chciałabyś dostać tak spłyconą ocenę? A co ja jestem, Skyfallgirl?
Co do zmiany systemu oceniania, jak wielką różnicę robią ci punkciki? Postanowiłam zmienić system oceniania, zanim zaczęłam twoją ocenę. O tym informowałam na swojej podstronie, było to mówione w podsumowaniu miesiąca i dodatkowo w aktualiach WS. Jeszcze raz: zanim w ogóle dotknęłam twój blog.
„więc dlaczego oceniać Azjatę miarą Europejczyka?” – ano dlatego, że nie podkreśliłaś różnic kulturowych w tekście. Nie przywiązałaś do niej wystarczającej wagi, by ktoś zwrócił na to uwagę. A jeżeli to zrobiłaś, to tak, by człowiek nie czuł różnicy i nie przykładał do niej wagi.
„Sugerujesz też, żebym napisała Inną Wersję od nowa, taa? A jakie są ku temu powody?" – wszyskie opisałam w podsumowaniu.
+ Pewnie nie wszystkie, bo też mogłam się pomylić, ale większość liczb, które przedstawiasz, wynikają z tego, że nie umiesz pisać. Źle prowadzisz narrację. Wywołujesz mindfuck na twarzy czytelnika i potem musisz odpowiadać na jego pytania poza tekstem właściwym. Jak tu, teraz.
Na ten też odpowiem. :D
UsuńHej, nie odbieraj moich argumentów jako ałtoreczkowy oburz. Wiem, że w ocenie jest masa rad, co nawet przyznałam (na początku naprawdę było w porządku, no może "jedynie" poza tym, że fatalnie określiłaś kategorię), tylko one mi się nie przydadzą, a dlaczego to już się produkowałam. Luzik, mogę poprodukować się jeszcze.
Nigdzie nie napisałam, że to autoreczkowo odbierasz moje odpowiedzi. Ja również tylko odpowiadam na twoje wiadomości. Cieszę się, że mogę z tobą podyskutować, ale martwi mnie fakt, że wciąż piszę to samo i nie umiem tego napisać już jaśniej, a ty nadal nie potrafisz stanąć po tej samej stronie muru i zrozumieć, co piszę. Nie zależy mi na tłumaczeniach stricte fabularnych. Ja wiem, co przeczytałam (no dobra, z łechtaczką nie wyszło) i czuję, co przeczytam za chwilę. Chodzi mi o to, że opowiadanie jest napisane w sposób błędny, ponieważ znajduje się w nim masa "ale" wyniakjących z mojej niewiedzy oraz tego, że twój sposób pisania nie przemawia do mnie. Wydaje mi się, że pewne rzeczy uwydatniasz zbyt chaotycznie, inne pomijasz, a mają duże znaczenie. Narrator raz jest taki, siaki i owaki, główna bohaterka nie myśli, tylko wykonuje czynności jak maszyna. Sposób budowania zdań jest trudny i nie pasuje do tematyki opka, która wydawała mi się inna od tej, którą teraz opisujesz. Dlaczego? Albo faktycznie z opka wynika cokolwiek innego, albo masz jego inną wizję w swojej głowie. Nie dochodźmy do tego, kto ma rację, bo w tym momencie jest jak dupa - ja mam swoją, ty masz swoją. Postronny czytelnik też będzie miał swoją. Każdy będzie miał swoją.
UsuńOcena jest adekwatna do moich przemyśleń. Jest napisana tak, jak ja odebrałam twoje opowiadanie. Czy nie tak?
Chyba o to chodzi w ocenach. Mogłabym napisać, że uważam opowiadanie za majstersztyk, że zbudowałaś postać, którą rozumiem, że narracja jest perfekcyjna i nie pozostawia żadnych wątpliwości. Ja te wątpliwości jednak miałam i zaznaczyłam je. Możesz się z nimi nie zgadzać. Każdy, kto wejdzie na twojego bloga i przeczyta opowiadanie, będzie miał swoją opinię. Cieszę się, że do tej pory nikt nie miał żadnych obiekcji (inni oceniający również), bo to oznacza, że wylałam je, nie kierując się niczym innym niż swoje własne zdanie.
Nie musi ono jednak być jedyne, niepodważalne i fogle. Być może to ja piszę chujowe oceny. Być może się nie nadaję. Dostałam też przecież kaktusa. Ale poświęciłam swój czas, by opisać każdą myśl związaną z opowiadaniem, jaka mi przyszła do głowy.
Mogę cię przeprosić jedynie za to, że nie pochwaliłam wielu zalet, ale tak też mam w opisie mojej podstrony: "Mało wychwalam, bo skupiam się na rzeczach, które są błędne, a jeśli o czymś nie piszę lub zaledwie napomykam, to znaczy, że nie wymagasz wielu poprawek".
Wymienię kilka dodatkowych plusów tutaj:
1. Miejsce akcji - bardzo przyjemnie czyta się tekst w całości dziejący się w jednym miejscu. To duże pole do popisu, bo nie musimy katować czytelnika ścianą opisu wtedy, gdy jest nam to potrzebne (i zaraz zmieni się miejsce), ale możemy opis rozłożyć na cały tekst. Tego ostatniego niestety było niewiele, sam zamysł miałaś jednak dobry.
2. Recytacja wiersza - wspomniałaś o tym i faktycznie, nie pochwaliłam cię za to. Ale masz rację, wymaga o tym wspomnieć, bo fragmenty poezji urozmaicały sceny, pasowały do danych sytuacji i stawiały postać Kimiko w dobrym świetle.
3. Twoje opisy, chociaż są zbyt obszerne, nie są serią wyrażeń wymienianych po przecinku. Potrafisz pisać. Ładnie budujesz zdania, tylko zapędzasz się i niektóre są zbyt długie i pogmatwane. Czasem wystarczy kilka kropek więcej.
4. Jesteś poprawna - nie wiem, czy to kwestia bety, ale twoje komentarze jakoś przeświadczają mnie w przekonaniu, że sadzisz mało błędów. To podnosi jakość tekstu.
5. Sposób wyrażania się postaci. Nikt w twoim opku nie brzmi identycznie. Chase, chłopaki z konspiry, Diana, Wuya czy Kimiko. Trochę niewiele mówią, ale gdy już coś powiedzą, to zawsze brzmi to dobrze.
6. Sceny, w których nie gra Kimiko zawsze są spoko.
Nie chce mi się wylewać, że nie zrozumiałaś ocenki tak samo jak ja nie zrozumiałam twojego opka. Ja nie umiem pisać ocenek, a ty opek – najwyraźniej. → Oj, już bez takich. Zaraz zaczniemy sobie pisać o czerwonym krzyżyku i załóż własną ocenialnię.
UsuńOpko wydawało mi się BDSM-owe, bo tak właśnie zostało zaprezentowane przez ciebie, treść i ogólny wgląd na to, co piszesz. → Patrz punkty: 1, 27.
Styl masz toporny, owszem. Ale nie on mi tak bardzo przeszkadza, chyba że do stylu zaliczasz te wszystkie pięcioliniowe zdania, w których można się pogubić. I złe podmioty w nich. I złe prowadzenie narracji? No to nie mamy o czym dyskutować. → Lecz gdy są pięcioliniowe zdania bez Kimiko z automatu przestają przeszkadzać
W ocenie znajduje się masa rad. Tylko trzeba dostrzec swoje byki, aby je wykorzystać, a nie przechodzić obok nich obojętnie „bo ja znam swoje opko, wiem, co mam w głowie, Kimiko naprawdę jest taka jak myślę, tak mi wyszło, tak jest dobrze, inni się nie znajo”. → Spójrz, ile razy ja przyznałam ci rację w pierwszych komciach i teraz. Ty w natomiast w komentarzu, gdzie niby wypisujesz kilka [sic!] błędów, piszesz nieraz tak, jakbyś była „czysta”, bo to ja się mylę, to ja jestem ta zła, to ja nie chcę zaakceptować oceny. Więcej pokory, oceniająco.
„czytaj więcej książek, używaj synonimów” – naprawdę chciałabyś dostać tak spłyconą ocenę? A co ja jestem, Skyfallgirl? → Dobrze wiesz, o co chodzi, nie banalizuj moich uwag. „Tym bardziej, że ani razu nie dałaś mi rady, jaką zwykle się podsuwa początkującym: czytaj więcej książek, używaj synonimów. Styl nie miał prawa wydać ci się słaby, zbyt prosty, Demonkowy... Tobie się po prostu szyk zdań nie spodobał, ich długość czy specjalistyczne słownictwo, przez co bezrefleksyjnie przekreślałaś ich sens. A sens w nich jest. Szukałaś dziury w całym, a wystarczyło uważniej czytać.”
Co do zmiany systemu oceniania, jak wielką różnicę robią ci punkciki? Postanowiłam zmienić system oceniania, zanim zaczęłam twoją ocenę. O tym informowałam na swojej podstronie, było to mówione w podsumowaniu miesiąca i dodatkowo w aktualiach WS. Jeszcze raz: zanim w ogóle dotknęłam twój blog. → Widziałam, że pierwszym terminem na ocenę IW miał być koniec listopada, a wtedy jeszcze miałaś napisane, że robisz to szablonowo. Weszłam pod koniec grudnia i co zobaczyłam? Nieszablonowo. Nie mam obowiązku obserwować ocenialni, a ty nie powiadomiłaś mnie o nowym subiektywnym sposobie oceniania.
„więc dlaczego oceniać Azjatę miarą Europejczyka?” – ano dlatego, że nie podkreśliłaś różnic kulturowych w tekście. Nie przywiązałaś do niej wystarczającej wagi, by ktoś zwrócił na to uwagę. A jeżeli to zrobiłaś, to tak, by człowiek nie czuł różnicy i nie przykładał do niej wagi. → A Japonka? Chiński wojownik? 1500 lat co chwila poruszane? Klasztor (nie, nie katolicki, buddyjski). Kung-fu? Bicie czołem o podłogę? Sługa nie może być wyżej niż władca? Imprezka, na której Kimiko sama zastanawiała się, czemu jest jedyną ozdobą rasy żółtej? Wspomnienie o haremach? Jedzenie pałeczkami? Jedzenie na bambusowych parownikach? Dim sum? Kimona? Ubieranie laski przez służące w hanfu? W ogóle służba do dyspozycji w sprawach związanych z toaletą? Napis na wejściu do biblioteki, który jest chińskich przysłowiem? Nauka chińskiego, kaligrafii i Wschodniego wierszyka, w którym nawet pojawia się rzeka Xi Jang? Zwoje? Szczególny sposób kłania się (wyciąganie rak przed siebie)? Bronie strażników — Guan dao? Rozmowy o gejszach? Zachcianka Chase’a, żeby jako Japonka zaparzyła mu kiedyś herbatę z całym ceremoniałem? O tym, że Kimiko może wolałaby sobie oglądać anime? Teksty o eunuchach? Teksty o życzeniu cesarzowej tysiąca żyć po tysiąc lat? Chińskie patyki do włosów i w ogóle ta piękna biżuteria? Podkreślanie, żeby Kimiko jako Azjatka była dumna ze swoich czarnych włosów?Posłuszeństwo? Honor?
„Sugerujesz też, żebym napisała Inną Wersję od nowa, taa? A jakie są ku temu powody?" – wszyskie opisałam w podsumowaniu. → A ja wszystkie w swoim podsumowaniu zbiłam.
Usuń+ Pewnie nie wszystkie, bo też mogłam się pomylić, ale większość liczb, które przedstawiasz, wynikają z tego, że nie umiesz pisać. Źle prowadzisz narrację. Wywołujesz mindfuck na twarzy czytelnika i potem musisz odpowiadać na jego pytania poza tekstem właściwym. Jak tu, teraz. → W komentarzu: „nie umiesz pisać”, ale w połowie oceny: „masz predyspozycje do pisania”. Weź ustal sobie jedną wersję i jej się trzymaj.
Nigdzie nie napisałam, że to autoreczkowo odbierasz moje odpowiedzi. Ja również tylko odpowiadam na twoje wiadomości. → Wolę to zaznaczyć, ponieważ ty to może wiesz, ale komentujący na szałcie mogą myśleć co innego, bo gdy widzą długie komcie, do razu wrzucaliby je do worka: “oho, oburzona ałtorka, będzie gównoburza”. Internet to takie paskudne miejsce.
Albo faktycznie z opka wynika cokolwiek innego, albo masz jego inną wizję w swojej głowie. Nie dochodźmy do tego, kto ma rację, bo w tym momencie jest jak dupa — ja mam swoją, ty masz swoją. Postronny czytelnik też będzie miał swoją. Każdy będzie miał swoją. → Ekstra, ale ten koszmarek i tak tu pozostanie.
Ocena jest adekwatna do moich przemyśleń. Jest napisana tak, jak ja odebrałam twoje opowiadanie. Czy nie tak? → Albowiem oceniający posiadają dogmat o nieomylności.
Chyba o to chodzi w ocenach. Mogłabym napisać, że uważam opowiadanie za majstersztyk, że zbudowałaś postać, którą rozumiem, że narracja jest perfekcyjna i nie pozostawia żadnych wątpliwości. Ja te wątpliwości jednak miałam i zaznaczyłam je. Możesz się z nimi nie zgadzać. Każdy, kto wejdzie na twojego bloga i przeczyta opowiadanie, będzie miał swoją opinię. Cieszę się, że do tej pory nikt nie miał żadnych obiekcji (inni oceniający również), bo to oznacza, że wylałam je, nie kierując się niczym innym niż swoje własne zdanie.
Nie musi ono jednak być jedyne, niepodważalne i fogle. Być może to ja piszę chujowe oceny. Być może się nie nadaję. Dostałam też przecież kaktusa. Ale poświęciłam swój czas, by opisać każdą myśl związaną z opowiadaniem, jaka mi przyszła do głowy. → Ale odrzucałaś możliwość trwania w błędzie, gdy widziałaś, że nic w opku nie pasuje do BDSM. Już nie wspomnę o tym nieszczęsnym anime.
Mogę cię przeprosić jedynie za to, że nie pochwaliłam wielu zalet, ale tak też mam w opisie mojej podstrony: "Mało wychwalam, bo skupiam się na rzeczach, które są błędne, a jeśli o czymś nie piszę lub zaledwie napomykam, to znaczy, że nie wymagasz wielu poprawek". → Gdy się zgłaszałam, nic takiego tam nie było napisane.
Ej, jak już się tak rozpisałyście, to weźcie napiszcie za mnie ze dwa referaty na zaliczenie, co? :C ładnie proszę
OdpowiedzUsuńA teraz jeszcze kilka fragmentów, do których się przyczepiam, bo dzisiaj zwróciły moją uwagę. Pewnie na dniach jak jeszcze coś wyłapię, to może będę dopisywać:
OdpowiedzUsuń1. „Chęć zastosowania przez bohaterkę efektu Pollyanny” — naprawdę w opku nie widać, jak ten efekt się rozwija.
2. „Ale chce mieć narratora wszechwiedzącego, właśnie, by móc pisać takie rzeczy” — narrator wszechwiedzący nie jest od tego, by pisać, co wydarzy się za moment. I nie, nie pisałaś w trybie przypuszczającym.
3. „Może więc naprawdę oceniasz zbyt emocjonalnie i jak przechodzę do wydarzeń z Kimiko, której nie polubiłaś, z automatu wszystko zaczyna Ci przeszkadzać?” — Tak. Nie lubię Kimiko, bo jest źle wykreowaną postacią i psuje sceny, w których bierze udział. Przecież pisałam o tym całą ocenkę.
4. „Na dodatek Chase wspominał wcześniej, iż sam zajmie się rozpracowywaniem rebelii, a wcale nie widać, żeby się tym parał. → Mówisz….?! xDDD” — Nie wiem, czy zapominanie o własnych wątkach to powód do radości, no ale jeżeli mogłam cię rozbawić, to bardzo mi miło.
5. „Sorki za przekleństwa, ale taki klimat opka. Wulgarny, straszny, ale przedstawiony językiem dekadenckim” — próbowałaś kiedyś zjeść nutellę z keczapem? Są rzeczy, które do siebie nie pasują. Po prostu. Ale to tylko moja opinia, więc przepraszam, że wyraziłam ją w swojej ocenie. Może faktycznie nie umiem w dużo zdań.
6. „Oj nie, błagam, Ty mnie lepiej nie ucz. xD” — sama zgłosiłaś się przecież do mnie po ocenkę.
7. „Ale co w tym złego?” — dałam ci dokładne dowody na to, że scena nie polega przekazaniu jednej informacji i narratorskiej ścianie tekstu. Dałam ci przykład (Kimiko przy lustrze), który miał pokazać, jak buduje się sceny ogólnie. O co w tym chodzi i z czym to się je. A ty wyciągnęłaś z nich tyle, że nie pokazują twojej Kimiko, więc masz je gdzieś. Ja ci nic nie narzucam, po prostu udowadniam, że według mnie piszesz źle. To wszystko były przykłady. Czysta teoria, na czym w ogóle polega pisanie i tworzenie postaci, sekwencji czynów, które są odzwierciedleniem tego, co bohater ma w głowie. A u ciebie w głowie jest inaczej, narrator pisze coś innego i w sumie nic nie wiadomo.
Jeżeli ocena jest nieprzydatna, to nie korzystaj z niej, ale zdania nie zmienię, choćbyś i sto następnych komentarzy opublikowała o tym, co miałaś na myśli w trakcie pisania opka. Bo ja nie mam na to dowodów w opowiadaniu.
8. „Nie ma, bo jest niewolnicą” — ach, przepraszam, że zasugerowałam, że kobieta może mieć jakieś zainteresowania poza seksem i gotowaniem. W końcu jestem feministką.
9. „Btw: Chase w „Rozliczeniu” nie tylko dotykał jej piersi, zatem nie pitol, bo dobrze wiesz, że robił jej palcówkę” — to odnosiło się do wcześniejszych sytuacji i tego, jak Kimiko się zachowuje przy księciu.
10. „Sztuką jest pisać erotykę bez śmiesznych wymijaczy” — dlatego piszesz u siebie o perłach w muszlach i miejscach, o których autorce wstyd napisać. Aha. To ma sens.
Usuń11. „Tekst żadną miarą cię nie upoważnia do wyciągania takich wniosków” — ale właśnie takie z niego wnioski wyniosłam. I co?
12. „Nie doceniasz mnie. Zresztą przy każdej nowej rozkminie staram się używać nowych określeń, które ją obrazują” — znów źle mnie zrozumiałaś. Nie chodziło stricte o brak synonimów i używanie tych samych zwrotów, tylko o budowanie napięcia sceny. Kiedy Kimiko będzie się zachowywała tak samo w różnych scenach, przestanie być brana na poważnie, bo „zawsze to samo”.
13. „Eee? Jaką tajemnicą? Cały pałac wie o ich związku i gada. Z fragmentu, w którym bohater mówi o jakimkolwiek sekrecie („będziesz przebywać najbliżej mnie jak również mojego otoczenia, w dużym skrócie: za zdradę, czy wyjawienie jakiegokolwiek sekretu, zginiesz, jasne?”) wynika, że nie chodziło mu o tajenie ich związku, bo o nim trąbią wszyscy, a o drugim otoczeniu Chase’a” — nie, nie wynika. Ty to wiesz, bo ty to pisałaś, ale dla takiego przybłędy jak ja wynika dokładnie to, co opisałam ja.
14. „Bo jak powiesz komuś, że go zabijesz, to ten nie może sobie wyobrazić własnej śmierci, ale nadal powinien myśleć o seksie” – tak bardzo narrator skupił się na tym, by opisywać przywiązaną Kimiko, że w tamtym momencie scena z jej wyobrażeniem śmierci jest nielogiczna.
15. „W wyobraźni Kimiko m o g ą być kochankami, bo tak dziewczyna chce nazwać go w swych myślach” — skąd mam wiedzieć, co jest wyobraźnią Kimiko, a co opisem narratorskim z dupy wziętym, z perspektywy bór wie kogo, skoro u ciebie narracja jest zbyt popieprzona, by od siebie odróżniać każdą frazę?
16. „Przeważnie co rozdział powtarzam, że Kimiko cierpi na duszy, umyśle i honorze, nazywa się ździrą a także podłą zdrajczynią swego obozu, cierpi, Chase ją psychicznie dręczy, a ona cierpi i cierpi, chce się uwolnić, dostaje szansę, lecz złapał ją syndrom sztokholmski i znowu cierpi. Co z tekstu wynika?” — to, moja droga, opisuje ci narrator. Idąc twoim tokiem rozumowania, co rozdział opisuje też w drętwy i suchy sposób jęki ekstazy, wygięcia w łuk i masę innych sprzeczności. Co z tekstu wynika? Że brakuje w nim związku przyczyna-skutek.
17. „True, i to jest właśnie jej problem z ukierunkowaniem się, bo wie, że ma być zimna, ale serce nadal pragnie pozostać dobre” — źle to opisałaś w tekście, tam tego nie ma.
18. „gimbusiarska sraczka z Euforii otrzymana od Amnesii wydaje się mieć porównywalną wartość do Twoich wywodów” — zemsta za porównanie opka do Demona, Zmierzchu i Greja tak motzno.
19. „Skoro rodzice potrafią odmówić czegoś takiego własnemu dziecku, to powiedz mi, dlaczego Chase Young – lubiący podokuczać Kimiko książę – miałby obowiązek ułatwiać jej życie?” — hmm... bo na rękę mu było ruchanie bez gumki?
20. „Narzekałaś na brak dowodów, że Chase jest be. Masz dowód. Jego dokuczliwość. Każda sytuacja charakteryzuje bohaterów” — to nie jest dowód. To, że narrator sobie pisze, że Chase jest zły, nie jest dowodem! Bo nie ma sceny, która to potwierdza!
Usuń21. „Co tytułowanie bohaterki innym sposobem przez Chase’a niż do tej pory ma do jej rozwoju postaci?” — a gdzie napisałam, że uderzam do rozwoju postaci w tym fragmencie? Uderzyłam do tego, że Chase zmienił sobie zdanie i tytułowanie Kimiko.
22. „Czy nie sądzisz, że w tym momencie robi się… kijowo? Parodia? Śmiech na sali?” — nie. To wtedy brzmi, jak opko do fapania, za które wzięłam IW, więc zaproponowałam takie rozwiązanie w ocenie. Parodia to cały rozdział z kreskówkami na wielkim telewizorze.
23. „Czy to nie moment, w którym znów możesz określić osobowość dziewczyny? Jej upodobania?” — zrobiłam to i opisałam to. Dokładnie tak samo jak ty. Kimiko podnieca Chase. Widać to bardzo dokładnie w opku. To ty się ciągle tego wypierasz i podkreślasz na siłę, jak bardzo ona cierpi.
24. „Bo w czasie stosunku, tak jak w przypadku sytuacji, gdy ludzie czerwienią się na buzi, następuje szalenie szybki przepływ krwi, właśnie do tych intymnych miejsc, które się rozgrzewają, nabrzmiewają itp.” — no co ty nie powiesz. Szkoda tylko, że „ceglasty” tego nie odzwierciedla.
25. „Nie zdarzają ci się czasem rozkminy życiowe poruszające sprawy całej ludzkości? Narrator wciąż wypowiada to, co czuje i myśli Kimiko” – a właśnie brzmi, jak gdyby był osobną JEDNOSTKĄ! KOLESIEM OBOK! Gościem, który opowiada sobie opko. Nie ma nic wspólnego z KIMIKO! Narrator jest zły. Pisałam o tym całą ocenkę.
26. „Zgłaszałam się do osoby oceniającej obiektywnie, dostaje „ocenę” przesadnie subiektywną. Może jeszcze zaserwujesz mi tu swoje poglądy?” — wcałej ocenie nie ma moich poglądów tylko... fakty, w jaki sposób odebrałam twoje opko. Ja. Moja ocena. Rety. Ale piszę z perspektywy czytelnika, więc mogę pisać, że czytelnik, bo nim jestem, tak? Ja. Moja mieć.
27. „Wszystko się ze sobą łączy, wynika, a wspólnie coś tworzy” — tylko że mnie nie zrozumiałaś, bo w tamtym fragmencie zarzuciłam ci tautologię, a nie brak spójności.
28. „Narrator opowiada w opowiadaniu – jest to złe. Całe życie w kłamstwie…” — No o tym piszę! I jak się z tym czujesz?
29. „Notorycznie płacze, męczą ją myśli samobójcze, pragnienie okaleczenia się, co widać wciąż jest za słabe, byś stwierdziła, że dziewczyna ma depresję. Powinna się pociąć żyletką jak gimboemo, żebyś uwierzyła?” — nie? Wolałabym, gdybym bardziej czuła jej obecność w opku. Jej udział czynny w opku.
30. „Wybacz, że opowiadam, nakreślam sytuacje, co się działo po przejściu czasowym i dopiero po tym opisuję ruchy… Następnym razem będę opisywać najpierw ruch, potem nakreślać sytuacje. Wyjdą retrospekcje. Oh wait… Tak też jest źle!” — znów mnie nie zrozumiałaś. Chodziło o to, że popełniasz albo zaawansowaną tautologię, pisząc coś, a potem to tłumacząc. Albo odwrotnie — najpierw przygotowujesz jakieś kosmiczne wstępy do akcji. W obu przypadkach opisujesz za dużo, zamiast pozwolić bohaterom żyć.
Usuń31. „Przewinęłaś, bo WYDAWAŁ ci się nudny... Ej, wiesz co?” — tak. Bo to kolejna ściana tekstu, która pojawia się w każdej notce. Można od tego ocipieć.
32. „Albowiem scen z Dianką już nie będzie. Po co pisać o tym, co siedzi jej w głowie, dlaczego znajduje się w pałacu, jak wygląda funkcjonowanie w nim z punktu widzenia nie niewolnicy (rozhisteryzowanej Kimiko, której tak nie możesz zdzierżyć), a zwykłej służącej?” — nie na tym polega opisywanie, by wylać ścianą całą postać i mieć z głowy. Tym bardziej że Diana nie pojawia się w opku tylko raz.
33. „Ona coś robi, ale pomiędzy jednym a drugim czynem następuje narratorskie wyjaśnienie, co chciała przez dany ruch wyrazić, jak gdyby czytelnik nie miał mózgu i potrzebował pomocy w wyciąganiu wniosków” — to się odnosiło do Kimiko, nie do Diany. Nie łgałam, na dowód mam całą ocenę.
34. „Bo narrator pisze z perspektywy Diany, a ona nie wie, do kogo należą te głosy” — a miał być wszystkowiedzący...
35. „W opku jest masa zabiegów, w których narrator coś opisuje, a zaraz po kropce pojawia się myśl bohatera, która to zwieńcza” – to nie jest zabieg. To jest błąd, bo kończy się to ścianą tekstu. W jaki sposób wyróżniasz myśl bohatera?
36. „Bo mają dobre serduszka i nie toną w oceanie zepsucia” — ale to nie wyjaśnia tego, że robią wszystko, by zostać złapani, tylko dobry narrator jakoś chroni im tyłki.
37. „To swoista sugestia, że po akcji z karą przestały ze sobą gadać” — to nie swoista sugestia, tylko niepoprawne użycie słowa „również”.
38. „Wyobrażasz sobie przedszkolankę bluzgającą na dzieci tylko dlatego, bo są niegrzeczne?” — ale ja nie jestem przedszkolanką, tylko łoceniającą w blogosferze na blożku, do którego sama się zgłosiłaś.
39. „Tak. Zło zmienia ludzi” — nie zrozumiałaś tego, że skrytykowałam nie przekaz, a formę zapisu?
40. „Yyy… Chase to powiedział. Ale równie dobrze mógł kłamać. By zdenerwować Kimiko. Nie udało mu się?” — ani trochę.
41. „Czy nie widzisz, jak ta scena charakteryzuje ci bohatera?” — nie. Ja widzę, że Chase ogląda żałosne, przerobione bajki. Ta scena nie powinna mieć miejsca w opku.
42. „Nadążasz?! xD” — nadążyłam i nadal uważam to za głupie, wrzucać oglądanie amerime, o którym się pisze, do opka.
43. „Nie pisze erotyku” — no jak nie?
44. „Doprawdy, twoje ego jest odwrotnie proporcjonalne do umiejętności czytania” — spierdalaj.
44 :) idę odprawić czarną mszę. Sama spalę się na stosie w ramach pokuty za bycie niemiłą, więc nie wieszajcie na mnie psów, ok?
"Spierdalaj"? Zacna elokwencja, ale o niej już wspominałam. xD Nie, ja się nie mszczę; to dobre dla prostaków.
UsuńTwoje argumenty są zabawne, zwłaszcza: 28, 31, 38, 44.
Wybacz, że za bzdury, którymi mnie nakarmiłaś, nie pogłaszczę cię po główce.
Możesz obrażać wszystkie moje ocenki, opka i inne prace, ale od mojego ego paszoł won.
UsuńA kysz!
Jeśli chodzi o narrację, o którą pretensje ma Skoia - z tego, co wiem, problemem dla niej jest to, że zamiast pokazywać, informujesz. Stosujesz ekspozycje. Show, don't tell, takie tam hasełka *flies away*.
UsuńTo już wiem. Wytłumacz, czemu ekspozycja jest zła, jeśli przeplatają się przez nią sceny z dialogami?
UsuńEkspozycja jest zła, ponieważ to pójście na łatwiznę. Ekspozycja wkłada czytelnikowi do gardła opinię czy obserwacje, które powinien móc wyciągnąć sam - odbierasz mu zabawę. Ekspozycja ekspozycji nierówna, ale najbardziej elastyczna narracja, to taka, która nie potrzebuje ekspozycji, by nadawać bieg wydarzeniom.
UsuńEkspozycją może być "czuła się źle" - i już nic dalej, kropka, poinformowaliśmy, co czuje postać - jak i cała strona streszczania historii życiowej. I obu form należałoby unikać, by nabrać lekkości narracyjnej.
A jak napiszę: "czuła się źle, bo spadła ze schodów i złamała rękę", a potem nastąpi cała wiązanka nawoływań (okraszonych dodatkowo soczystymi przekleństwami), żeby zadzwonili pod 112, to też będzie niby złe? xD
UsuńOpisz proces. Opisz spadanie ze schodów zdaniami pojedynczymi, by akcja nabrała odpowiedniego tempa. Bez zbędnych metafor. Do tego dodaj na przykład krzyk i uwagi osób przyglądających się, w formie dialogu. Nie rozwlekaj, by scena nie stała się suchym opisem w formie jednego, wielkiego akapitu. To męczy wzrok. Nie tworzy napięcia. Buduj scenę. Wkręć nas w ten film, a nie pisz dramatu teatralnego, gdzie wyłożone jest horrendalnie topornie wszystko jak kawała na ławę. Pozwalaj czytelnikom wyciągać wnioski. Mamy myśleć nad historią i nad bohaterami, a nie wzdychać do pokrętnych zdań.
UsuńTaka scena wydaje się ważna dla tekstu, więc lepiej byłoby opisać ten wypadek, emocje mu towarzyszące, blablabla, łącznie z dzwonieniem i przekleństwami. Ogółem gdzieś czytałam o zasadzie, że dobrze jest unikać takich... blank statements w prozie. Ale to była rada od minimalistycznego amerykańskiego pisarza, nie każdy sobie radzi zupełnie bez ekspozycji (ja się nadal uczę). To jest trudne, ale też zupełnie zmienia spojrzenie na pisanie, sprawia, że to się robi zabawne. Wnika się bardziej w postać, żeby dobrze oddać jej emocje. Nazwać je jest łatwo, słów nam przecież nie brakuje. Ale zastanowienie się, jak postać to przeżywa, a potem pokazanie tego czytelnikowi, jest ciekawsze i bardziej wymagające.
UsuńDodam jeszcze, że to, że nie rozumiem Kimiko jest głównie zasługą tego, że całe opowiadanie to opowieść narratora, która niby po kolei tłumaczy, co się dzieje w życiu bohaterki. Ale ona się nie udziela, a jak już, to robi coś innego, niż mówi. Narrator ciągle zmienia ją, faktycznie jak tę horągiewkę, raz w prawo, raz w lewo. Ale ja nie mam poparcia tego dobrze opisanymi scenami, dlatego nie czuję tej jej przemiany tak mocno, jak ty masz ją w swoim obrazie. Popraw formę pisania. Zdecyduj raz a dobrze o narracji. Raz narrator wie wszystko, a innym razem słyszy Głosy. Raz opisuje tak, jakby szedł mężczyzna, a potem się okazuje, że Kimiko. W twoim opowiadaniu panuje bałagan. Opko ma potencjał - wymieniłam zalety. Tylko forma jest nieprzystępna i ciężka w przekazie. Jeżeli jednak odnajdujesz się w niej, masz czytelników, to nie musisz robić nic. Tylko wtedy nie złość się, że ktoś, komu się to nie podoba, ocenia opko na dwa.
Usuń
Usuń1. „Chęć zastosowania przez bohaterkę efektu Pollyanny” — naprawdę w opku nie widać, jak ten efekt się rozwija. → Przeczytaj sobie raz jeszcze zacytowany przeze mnie fragment wraz z poprzedzającymi go rozdziałami, w których Kimiko zarzeka się, że zrobi wszytko, by przeżyć.
2. „Ale chce mieć narratora wszechwiedzącego, właśnie, by móc pisać takie rzeczy” — narrator wszechwiedzący nie jest od tego, by pisać, co wydarzy się za moment. I nie, nie pisałaś w trybie przypuszczającym. → Może dlatego, bo postać, z punktu widzenia której odzywa się narrator, domyśla się, jak ta przyszłość będzie wyglądała?
3. „Może więc naprawdę oceniasz zbyt emocjonalnie i jak przechodzę do wydarzeń z Kimiko, której nie polubiłaś, z automatu wszystko zaczyna Ci przeszkadzać?” — Tak. Nie lubię Kimiko, bo jest źle wykreowaną postacią i psuje sceny, w których bierze udział. Przecież pisałam o tym całą ocenkę. → Ocenkę-bzdurę-bełkot (patrz: punkt 24).
4. „Na dodatek Chase wspominał wcześniej, iż sam zajmie się rozpracowywaniem rebelii, a wcale nie widać, żeby się tym parał. → Mówisz….?! xDDD” — Nie wiem, czy zapominanie o własnych wątkach to powód do radości, no ale jeżeli mogłam cię rozbawić, to bardzo mi miło. → Nie o to chodzi. xD A wątki znam na pamięć.
5. „Sorki za przekleństwa, ale taki klimat opka. Wulgarny, straszny, ale przedstawiony językiem dekadenckim” — próbowałaś kiedyś zjeść nutellę z keczapem? Są rzeczy, które do siebie nie pasują. Po prostu. Ale to tylko moja opinia, więc przepraszam, że wyraziłam ją w swojej ocenie. Może faktycznie nie umiem w dużo zdań. → Może faktycznie nie umiesz.
6. „Oj nie, błagam, Ty mnie lepiej nie ucz. xD” — sama zgłosiłaś się przecież do mnie po ocenkę. → Tak, ale nie przypuszczałam, że będzie taka kiepska.
7. „Ale co w tym złego?” — dałam ci dokładne dowody na to, że scena nie polega przekazaniu jednej informacji i narratorskiej ścianie tekstu. Dałam ci przykład (Kimiko przy lustrze), który miał pokazać, jak buduje się sceny ogólnie. O co w tym chodzi i z czym to się je. A ty wyciągnęłaś z nich tyle, że nie pokazują twojej Kimiko, więc masz je gdzieś. Ja ci nic nie narzucam, po prostu udowadniam, że według mnie piszesz źle. To wszystko były przykłady. Czysta teoria, na czym w ogóle polega pisanie i tworzenie postaci, sekwencji czynów, które są odzwierciedleniem tego, co bohater ma w głowie. A u ciebie w głowie jest inaczej, narrator pisze coś innego i w sumie nic nie wiadomo. → Patrz początkowe komcie: 12, 13, 35, 41, 43
8. „Nie ma, bo jest niewolnicą” — ach, przepraszam, że zasugerowałam, że kobieta może mieć jakieś zainteresowania poza seksem i gotowaniem. W końcu jestem feministką. → Wybaczam ci, nie twoja wina. Chociaż nie… bycie feministką nie usprawiedliwia braku logicznego myślenia czy ignorowania tropów — albo raczej oczywistych oczywistości oraz całych cytatów, że facet nie dopuścił w grafiku Kimiko nic poza pracą i nim samym.
9. „Btw: Chase w „Rozliczeniu” nie tylko dotykał jej piersi, zatem nie pitol, bo dobrze wiesz, że robił jej palcówkę” — to odnosiło się do wcześniejszych sytuacji i tego, jak Kimiko się zachowuje przy księciu. → Że… poci się? W jakich dokładnie fragmentach ona się poci, a które nie zahaczają o seks?
10. „Sztuką jest pisać erotykę bez śmiesznych wymijaczy” — dlatego piszesz u siebie o perłach w muszlach i miejscach, o których autorce wstyd napisać. Aha. To ma sens. → Perełka jest akurat słodka i urocza, zwłaszcza jeśli narrator używa głownie ginekologicznych nazw. ;D
Wypukłość w spodniach to inna kategoria.
11. „Tekst żadną miarą cię nie upoważnia do wyciągania takich wniosków” — ale właśnie takie z niego wnioski wyniosłam. I co? → Że nie czytasz ze zrozumieniem.
Usuń12. „Nie doceniasz mnie. Zresztą przy każdej nowej rozkminie staram się używać nowych określeń, które ją obrazują” — znów źle mnie zrozumiałaś. Nie chodziło stricte o brak synonimów i używanie tych samych zwrotów, tylko o budowanie napięcia sceny. Kiedy Kimiko będzie się zachowywała tak samo w różnych scenach, przestanie być brana na poważnie, bo „zawsze to samo”. → A to ciekawe. Aż się temu przyjrzę.
13. „Eee? Jaką tajemnicą? Cały pałac wie o ich związku i gada. Z fragmentu, w którym bohater mówi o jakimkolwiek sekrecie („będziesz przebywać najbliżej mnie jak również mojego otoczenia, w dużym skrócie: za zdradę, czy wyjawienie jakiegokolwiek sekretu, zginiesz, jasne?”) wynika, że nie chodziło mu o tajenie ich związku, bo o nim trąbią wszyscy, a o drugim otoczeniu Chase’a” — nie, nie wynika. Ty to wiesz, bo ty to pisałaś, ale dla takiego przybłędy jak ja wynika dokładnie to, co opisałam ja. → Rozdział wcześniej masz scenę z kotkami, których zadaniem było obserwować, a potem rozpowiadać. W “Łasce” zaś masz jeszcze napisane, jak Kimiko przeżywa, bo kotki wywiązały się z zadania. Masz kucharzy obłapiających Kimiko szyderczymi spojrzeniami. Masz Dianę chcącą ją z tego tytułu pocieszyć. WSZYSTKO MASZ.
14. „Bo jak powiesz komuś, że go zabijesz, to ten nie może sobie wyobrazić własnej śmierci, ale nadal powinien myśleć o seksie” – tak bardzo narrator skupił się na tym, by opisywać przywiązaną Kimiko, że w tamtym momencie scena z jej wyobrażeniem śmierci jest nielogiczna. → Dla ciebie nic nie jest logiczne poza swoją ocenką.
15. „W wyobraźni Kimiko m o g ą być kochankami, bo tak dziewczyna chce nazwać go w swych myślach” — skąd mam wiedzieć, co jest wyobraźnią Kimiko, a co opisem narratorskim z dupy wziętym, z perspektywy bór wie kogo, skoro u ciebie narracja jest zbyt popieprzona, by od siebie odróżniać każdą frazę? → Nie wiem, siebie się pytaj. To ty przestałaś rozumować i wyciągać poprawne wnioski.
16. „Przeważnie co rozdział powtarzam, że Kimiko cierpi na duszy, umyśle i honorze, nazywa się ździrą a także podłą zdrajczynią swego obozu, cierpi, Chase ją psychicznie dręczy, a ona cierpi i cierpi, chce się uwolnić, dostaje szansę, lecz złapał ją syndrom sztokholmski i znowu cierpi. Co z tekstu wynika?” — to, moja droga, opisuje ci narrator. Idąc twoim tokiem rozumowania, co rozdział opisuje też w drętwy i suchy sposób jęki ekstazy, wygięcia w łuk i masę innych sprzeczności. Co z tekstu wynika? Że brakuje w nim związku przyczyna-skutek. → Oczywiście, a sceny z „Łaski” i „Zawodu”, w których Chase zachowuje się jak tyran i które udowadniają to, co mówi narrator, nie istnieją. Btw: co ma koncepcja zła (władzy) do jęków?
17. „True, i to jest właśnie jej problem z ukierunkowaniem się, bo wie, że ma być zimna, ale serce nadal pragnie pozostać dobre” — źle to opisałaś w tekście, tam tego nie ma. → Bo masz klapki na oczach.
18. „gimbusiarska sraczka z Euforii otrzymana od Amnesii wydaje się mieć porównywalną wartość do Twoich wywodów” — zemsta za porównanie opka do Demona, Zmierzchu i Greja tak motzno. → Nie, to jest akurat fakt.
19. „Skoro rodzice potrafią odmówić czegoś takiego własnemu dziecku, to powiedz mi, dlaczego Chase Young – lubiący podokuczać Kimiko książę – miałby obowiązek ułatwiać jej życie?” — hmm... bo na rękę mu było ruchanie bez gumki? → Mógłby jej nawet dać gówno do zjedzenia i ona bez gadania musiałaby je zjeść. Rozkaz to rozkaz, ma pić ten eliksir i koniec. Bez popitki by przeżyła, a środek i tak by zadziałał, więc Chase dostałby to, czego chciał.
20. „Narzekałaś na brak dowodów, że Chase jest be. Masz dowód. Jego dokuczliwość. Każda sytuacja charakteryzuje bohaterów” — to nie jest dowód. To, że narrator sobie pisze, że Chase jest zły, nie jest dowodem! Bo nie ma sceny, która to potwierdza! → A scena chociażby z sikami? Omg, pamiętam, jak czytelnicy się nią zbulwersowali. Tyle komci wtedy dostałam. XD
21. „Co tytułowanie bohaterki innym sposobem przez Chase’a niż do tej pory ma do jej rozwoju postaci?” — a gdzie napisałam, że uderzam do rozwoju postaci w tym fragmencie? Uderzyłam do tego, że Chase zmienił sobie zdanie i tytułowanie Kimiko. → „Kimiko miała być określana tylko mianem smoka ognia. Mam nadzieję, że to celowa zmiana i rozwój postaci, a nie fakt, że się zapomniałaś.”
Usuń22. „Czy nie sądzisz, że w tym momencie robi się… kijowo? Parodia? Śmiech na sali?” — nie. To wtedy brzmi, jak opko do fapania, za które wzięłam IW, więc zaproponowałam takie rozwiązanie w ocenie. Parodia to cały rozdział z kreskówkami na wielkim telewizorze. → Najpierw BDSM, teraz opko do fapania.
23. „Czy to nie moment, w którym znów możesz określić osobowość dziewczyny? Jej upodobania?” — zrobiłam to i opisałam to. Dokładnie tak samo jak ty. Kimiko podnieca Chase. Widać to bardzo dokładnie w opku. To ty się ciągle tego wypierasz i podkreślasz na siłę, jak bardzo ona cierpi. → Raczej Chase podnieca Kimiko. xD A nie cierpi? Nie da się kogoś kochać i równocześnie nienawidzić (chociaż w przypadku Kimiko „kochać” to nietrafione określenie; zostańmy przy podniecaniu)?
24. „Bo w czasie stosunku, tak jak w przypadku sytuacji, gdy ludzie czerwienią się na buzi, następuje szalenie szybki przepływ krwi, właśnie do tych intymnych miejsc, które się rozgrzewają, nabrzmiewają itp.” — no co ty nie powiesz. Szkoda tylko, że „ceglasty” tego nie odzwierciedla. → „Czerwony” też nie odzwierciedla faktycznego stanu twarzy, gdy człowiek się „czerwieni”, a przecież jest intensywniejszym kolorem niż „ceglasty”.
25. „Nie zdarzają ci się czasem rozkminy życiowe poruszające sprawy całej ludzkości? Narrator wciąż wypowiada to, co czuje i myśli Kimiko” – a właśnie brzmi, jak gdyby był osobną JEDNOSTKĄ! KOLESIEM OBOK! Gościem, który opowiada sobie opko. Nie ma nic wspólnego z KIMIKO! Narrator jest zły. Pisałam o tym całą ocenkę. → NO NIE, W OGÓLE NIE MA Z NIĄ NIC WSPÓLNEGO. Narrator opowiada o pani Krysi z warzywniaka.
26. „Zgłaszałam się do osoby oceniającej obiektywnie, dostaje „ocenę” przesadnie subiektywną. Może jeszcze zaserwujesz mi tu swoje poglądy?” — wcałej ocenie nie ma moich poglądów tylko... fakty, w jaki sposób odebrałam twoje opko. Ja. Moja ocena. Rety. Ale piszę z perspektywy czytelnika, więc mogę pisać, że czytelnik, bo nim jestem, tak? Ja. Moja mieć. → Nie jesteś tylko czytelnikiem, jesteś też oceniającą. Ocenka nie jest miejscem na twoje kompletnie się nie zgadzam ze słowami narratora, nawet jeżeli potem dopowiadasz, iż to twoja opinia. To zwykły zapychacz, a w dodatku rodzi w ocenianym mocne wrażenie, że twoje zgadzanie się lub nie zgadzanie się z przekazem tekstu również ma wpływ na ocenę końcową.
27. „Wszystko się ze sobą łączy, wynika, a wspólnie coś tworzy” — tylko że mnie nie zrozumiałaś, bo w tamtym fragmencie zarzuciłam ci tautologię, a nie brak spójności. → Zrozumiałam. Część jednego zdania łączy się z drugim (kokon pęka, odsłaniając istotę w nim skrytą), a dopiero potem w nawiasie dodałam, że tak samo jak zdania, tak samo akapity, wreszcie rozdziały się ze sobą łączą, co z kolei nawiązywało do twoich uwag, że informacje powinny być od razu umieszczone na początku opowiadania, bo niby nie mogą wypłynąć w trakcie.
Usuń28. „Narrator opowiada w opowiadaniu – jest to złe. Całe życie w kłamstwie…” — No o tym piszę! I jak się z tym czujesz? → Idź spal 99% światowych zasobów książek.
29. „Notorycznie płacze, męczą ją myśli samobójcze, pragnienie okaleczenia się, co widać wciąż jest za słabe, byś stwierdziła, że dziewczyna ma depresję. Powinna się pociąć żyletką jak gimboemo, żebyś uwierzyła?” — nie? Wolałabym, gdybym bardziej czuła jej obecność w opku. Jej udział czynny w opku. → Chodzi ci o sceny, których niby nie ma?
30. „Wybacz, że opowiadam, nakreślam sytuacje, co się działo po przejściu czasowym i dopiero po tym opisuję ruchy… Następnym razem będę opisywać najpierw ruch, potem nakreślać sytuacje. Wyjdą retrospekcje. Oh wait… Tak też jest źle!” — znów mnie nie zrozumiałaś. Chodziło o to, że popełniasz albo zaawansowaną tautologię, pisząc coś, a potem to tłumacząc. Albo odwrotnie — najpierw przygotowujesz jakieś kosmiczne wstępy do akcji. W obu przypadkach opisujesz za dużo, zamiast pozwolić bohaterom żyć. → Zapominam cały czas, że u mnie nie ma scen. Ja powtarzam się na okrągło z… zaraz. Co ja właściwie powtarzam? Skoro nie ma scen, to znaczy, że mam puste posty.
31. „Przewinęłaś, bo WYDAWAŁ ci się nudny... Ej, wiesz co?” — tak. Bo to kolejna ściana tekstu, która pojawia się w każdej notce. Można od tego ocipieć. → Możesz ocipieć, bardzo proszę, ale tekst masz czytać, bo — przykro mi, że to ja cię muszę uświadomić — jesteś oceniającą.
32. „Albowiem scen z Dianką już nie będzie. Po co pisać o tym, co siedzi jej w głowie, dlaczego znajduje się w pałacu, jak wygląda funkcjonowanie w nim z punktu widzenia nie niewolnicy (rozhisteryzowanej Kimiko, której tak nie możesz zdzierżyć), a zwykłej służącej?” — nie na tym polega opisywanie, by wylać ścianą całą postać i mieć z głowy. Tym bardziej że Diana nie pojawia się w opku tylko raz. → Masz sceny z Dianą, a w połowie następuje jeden jedyny moment, w którym przybliżam informacje o niej, jakich czytelnik wcześniej nie otrzymał. Tak strasznie czepiasz się o pierdoły, które nawet nie są błędami...
33. „Ona coś robi, ale pomiędzy jednym a drugim czynem następuje narratorskie wyjaśnienie, co chciała przez dany ruch wyrazić, jak gdyby czytelnik nie miał mózgu i potrzebował pomocy w wyciąganiu wniosków” — to się odnosiło do Kimiko, nie do Diany. Nie łgałam, na dowód mam całą ocenę. → Ty nawet nie wiesz, co w tej ocenie piszesz: Gdzieś pomiędzy wersami moje oko zatrzymało się na tym, że Diana rozsypała cukier, więc nie jest z nią do końca tak samo pusto i prostacko jak w przypadku Kimiko. Ona coś robi, ale pomiędzy jednym a drugim czynem następuje narratorskie wyjaśnienie, co chciała przez dany ruch wyrazić, jak gdyby czytelnik nie miał mózgu i potrzebował pomocy w wyciąganiu wniosków. → Cały akapit poświęcasz Dianie, porównujesz ją do Kimiko, a przy tym twierdzisz, że przy ruchach następuje narratorski opis tego, co chciała wyrazić. Otóż tego nie ma. Na dowód mam całe opowiadanie. No chyba że „ona coś robi, ale pomiędzy jednym a drugim…” odnosi się faktycznie do Kimiko, więc wówczas zapomniałaś podmiotu.
34. „Bo narrator pisze z perspektywy Diany, a ona nie wie, do kogo należą te głosy” — a miał być wszystkowiedzący... → Narrator wie to, co co wie lub czego domyśla się „jego” bohater.
Usuń35. „W opku jest masa zabiegów, w których narrator coś opisuje, a zaraz po kropce pojawia się myśl bohatera, która to zwieńcza” – to nie jest zabieg. To jest błąd, bo kończy się to ścianą tekstu. W jaki sposób wyróżniasz myśl bohatera? → To nie ściana tekstu, to dialogi jednego bohatera wplecione między opisem narratora (który z kolei przedstawia to, co drugi bohater myśli). Taka „awangarda”.
36. „Bo mają dobre serduszka i nie toną w oceanie zepsucia” — ale to nie wyjaśnia tego, że robią wszystko, by zostać złapani, tylko dobry narrator jakoś chroni im tyłki. → Właściwie nic złego ani budzącego podejrzenia nie robią. Mogą grać sobie w karty.
37. „To swoista sugestia, że po akcji z karą przestały ze sobą gadać” — to nie swoista sugestia, tylko niepoprawne użycie słowa „również”. → Również/także? „Także tego dnia nie zamieniły ze sobą słowa?” To jest niepoprawne użycie?
38. „Wyobrażasz sobie przedszkolankę bluzgającą na dzieci tylko dlatego, bo są niegrzeczne?” — ale ja nie jestem przedszkolanką, tylko łoceniającą w blogosferze na blożku, do którego sama się zgłosiłaś. → A na owym blożku piszecie o sobie: „Zależy nam na rzetelności wykwalifikowanego składu oraz spełnieniu wymagań zgłaszających się do nas autorów.” No to trafiła ci się wyjątkowo wymagająca autorka.
39. „Tak. Zło zmienia ludzi” — nie zrozumiałaś tego, że skrytykowałam nie przekaz, a formę zapisu? → Ty nie zrozumiałaś metafory.
40. „Yyy… Chase to powiedział. Ale równie dobrze mógł kłamać. By zdenerwować Kimiko. Nie udało mu się?” — ani trochę. → Nie, jasne. Kimiko wcale się nie oburzyła. A Chase nie odpowiedział, że nie będzie się przejmował uczuciami narzędzi, w tym również jej. Nawet tego fragmentu nie skomentowałaś!
41. „Czy nie widzisz, jak ta scena charakteryzuje ci bohatera?” — nie. Ja widzę, że Chase ogląda żałosne, przerobione bajki. Ta scena nie powinna mieć miejsca w opku. → To znaczy, że masz klapki na oczach.
42. „Nadążasz?! xD” — nadążyłam i nadal uważam to za głupie, wrzucać oglądanie amerime, o którym się pisze, do opka. → Patrz: punkt 136.
43. „Nie pisze erotyku” — no jak nie? → No nie. Mam 23 posty. Tylko 4 z nich mają taki charakter. Od siedmiu rozdziałów nie napisałam żadnych seksów. I jeszcze trochę ten stan rzeczy będzie się utrzymywał (ale to już na marginesie).
44. „Doprawdy, twoje ego jest odwrotnie proporcjonalne do umiejętności czytania” — spierdalaj. → Zdania nie cofnę. Zamiast zastanowić się chwilę nad tym, co czytasz, zaczęłaś tworzyć bełkot wynikający chyba z przekonania o własnej nieomylności.
44 :) idę odprawić czarną mszę. Sama spalę się na stosie w ramach pokuty za bycie niemiłą, więc nie wieszajcie na mnie psów, ok? → Żadnych czarnych mszy po ocence mojego bloga (PS chyba ci podpadłam, więc raczej nie mam szans dostać się na stażżżż, co? xDDD).
Ja już natomiast nie będę odpisywać, ponieważ napisałam już wszystko. Jeżeli nadal nie rozumiesz, że ekspozycja jest zła, a wyjaśniłam to jak krowie na rowie, to nic i nikt już cię najwyraźniej z błędu nie wyprowadzi. W każdym razie spieranie się dalej niczego nie wniesie - typowy wiatrak tu widać. Nadal opisujesz swoje opko, zamiast dawać mi dowody w postaci scen. Tak, masz puste, narracyjne i nudne posty. Piszesz mi to, co wiem, ale co ignoruję, bo jest napisane źle, co udowodniłam. Jeśli się nie zgadzasz, udawaj, że ta ocenka nigdy nie miała miejsca.
UsuńMyślę, że w tym momencie warto zakończyć dyskusję.
Pozdrawiam.
Skoia, tym "spierdalaj" strzelilas sobie w stope tak bardzo, ze powaznie jest mi za ciebie az wstyd, a nie jestem z wasza ocenkowalnia powiazana. Serio, ponizej jakiegokolwiek poziomu, nawet jesli autorka sobie w komciach pofolgowala. Normalnie powrot do piaskownicy.
OdpowiedzUsuńEe, no i jak mozna nie rozumiec, czemu ekspo jest zla :D. Chryste, toz to podstawy pisania sa.
Jak to jak? Pani od polskiego nie nauczyła. ;D
UsuńJak pisałam, że odpowiem w piątek, to uprzedzam, że może się to przedłużyć. Wifi mnie nie lubi. :c
I autorka nie odpowiedziała... Nikomu już nie można ufać na tym paskudnym świecie!
OdpowiedzUsuńJeżeli napisałam, że odpiszę, ale z opóźnieniem, to znaczy, że odpiszę, ale... z opóźnieniem. xD
UsuńSzałcie, zrobiłeś to. Mogę cię kochać? <3
UsuńJuż marzec, a tu nic...
OdpowiedzUsuńKolego anonimie...Widać jesteś niedoinformowany, więc też info dla wszystkich: dyskusja tutaj już dawno się zakończyła wynikiem 1:1, każda miała swoje racje, nie osiągnięto z tego co widziałam kompromisu; na przekonywaniu na szałcie do swoich poglądów się skończyło. Nie ma co dalej rozgrzebywać niczym głodomor internetowych sensacji.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem
E.
Po latach wracam do oceny i (tak jak wtedy) nie mogę na nią patrzeć.
OdpowiedzUsuńNo bo jakim cudem mogłam być tak odporna na twoje uwagi? Kreowałam się na jakieś pisarskie objawienie, eksperymentatora i przewodnika dusz ludzkich, a jedyne, co udało mi się stworzyć, to tanie opko z masą błędów raczkującego autora. Pocieszam się myślą, że tamto głupie dziecko zdążyło wydorośleć. Pisałam do ciebie parę lat temu, ale myślę, że mogę to zrobić również teraz, publicznie. Twoja ocena wciąż działa na mnie jak kubeł zimnej wody. Jak dobrze, że wyrwałaś mnie z bańki nieomylności i przeświadczenia o swojej zajebistości. Jak dobrze, że zakończyłam tamten etap życia. Inna Wersja kurzy się na moim komputerze i niech na nim pozostanie. Ilekroć o niej myślę, dopadają mnie ciary żenady. Z drugiej strony nie mogę powiedzieć, że pisanie jej było totalnym błędem. Z IW popełniłam wszelkie możliwe błędy raczkującego autora i (dodam z dumą) wraz z każdym nowym opowiadaniem tych błędów popełniałam coraz mniej. Dzięki twojej ocenie zaczęłam krytycznie podchodzić do mojej pisaniny. Podpisuję się pod każdą uwagą, którą tu zamieściłaś. Jestem pod wrażeniem, że nie znając uniwersum, tak trafnie odnajdywałaś się w tekście i byłaś w stanie wytknąć mi wszystkie, nawet najdrobniejsze potknięcia. Jestem również mile zaskoczona, czytając o niektórych fragmentach z pierwszych rozdziałów, które ci się spodobały. Pod wpływem emocji nie chciałam ich widzieć.
Do komentarzy pod oceną nawet się nie wypowiem. Przemilczmy je.
Jakiś czas temu natrafiłam na autora, który pisze dokładnie tak ja wtedy i na każdą sugestię z mojej strony zareagował dokładnie tak, jak ja wtedy. Na własnej skórze odczułam, co to znaczy rozwalić się o ścianę. Kiedy ktoś błądzi oraz zamyka się na konstruktywną krytykę, wierząc, że podstawowe błędy są jego stylem, a stylu nie powinno się komentować, bo jest kwestią gustu i tak dalej… Myślę, że poczułam to, co wy czujecie, gdy musicie dyskutować z autorami odpornymi na wiedzę, pierwszy raz doświadczającymi niepochlebnych opinii o ukochanym tekście.
Nie mogę wyjść z podziwu, że działacie już tyle lat. Naprawdę cieszę się, że w internecie jest takie miejsce.
Skoiastel, krytyka IW była jedną z cenniejszych lekcji w życiu. Nauczyła mnie pokory. Dopiero po latach mogłam do tego dojrzeć. Wiem, że moja ocena nie była jedyną dramową w historii WS, dlatego liczę, że autorzy, którzy tak jak ja toczyli pianę, po latach, wracając do swoich ocen, są w stanie po cichu przełknąć dumę i przyznać, że tak naprawdę nikt ich tu nie skrzywdził, jedynie napisał prawdę.
Choć to za tobą będzie się ciągło to nieszczęsne "spierdalaj", powiedzmy sobie szczerze, z nas dwojga to ja nie popisałam się niczym. Ani wiedzą, ani inteligencją, ani dojrzałością. Dziękuję ci za cierpliwość, chęci i zaangażowanie, które wtedy okazałaś. Teraz zrozumiałam, ile ocena musiała kosztować cię nerwów, a w zamian nie otrzymałaś niczego prócz mojego bólu dupy.