Adres bloga: Alexandra Apostenu
Autorka: Semirkowa
Tematyka: opowiadanie obyczajowe, YA
Oceniająca: NieFikcyjna
Wygląd
Na pierwszy rzut oka blog prezentuje się dobrze. Jest schludny, czytelny. Nagłówek trochę za bardzo napchałaś (albo raczej napchał ten, kto tworzył szablon) „efektami specjalnymi”, jakieś kwiatki, szlaczki, te dwa zdjęcia tej samej kobiety... Mam co do niego mieszane uczucia. Tło wewnętrzne jest niebieskie, zaś zewnętrzne czerwone z dziwnym wzorkiem. Mam wątpliwości, czy te dwa kolory do siebie pasują, ale jedno wiem na pewno – tło zewnętrzne odciąga uwagę. Kolor czerwony jest „silniejszy” niż niebieski, w dodatku jeszcze ten wzorek. Pomyślałabym nad zmianą.
Wątpiłam w to, czy będzie się dobrze czytało, bo w notkach używasz jaśniejszego odcienia tego koloru, który masz w tle wewnętrznym. Jednak nie kolor okazał się dla mnie problemem, a wielkość czcionki. Nie noszę okularów, ale wydaje mi się za mała. Więc pomyśl sobie, jaki to problem dla ludzi z wadą wzroku. Zwiększyłabym ją – czcionkę, nie wadę – nieco. Poza tym wszystko wydaje się być w porządku. Prosiłabym tylko, abyś zmieniła odnośnik do naszej ocenialni – zamiast Niebieskim Piórem powinien się tam znaleźć button Wspólnymi Siłami.
4/5
Treść
Treść, czyli to, o co nam wszystkim chodzi. Jedziemy...
00. Idealny świat w Jej życiu
Ożeszty... Co to za ściany tekstu? Na początku zwodziłaś mnie tymi akapitami, a potem poczułam się, jakbym dostała obuchem w głowę... Lekką ręką zrobiłabym tam jeszcze z dziesięć akapitów.
A więc tak... Nie wiem, po co wypisujesz wszystkie cechy wyglądu i charakteru Alexandry, to jest najprostsze, co można zrobić. I najgorsze. Ja tu widzę wielką ścianę tekstu, który kompletnie mi się nie podoba, a wręcz nuży i wzbudza jakieś takie obrzydzenie... Wykreowałaś piękną, seksowną, ale nadętą, głupią, prymitywną i wstrętną do granic możliwości główną bohaterkę.
Styl mnie odstrasza – jest pełen kolokwializmów, słownictwa z najniższej półki, miejscami brzmisz, jakbyś miała trzynaście lat (nie wiem, ile masz, tak w sumie) i na siłę próbowała pokazać, że powiedzenie jakiegoś „brzydkiego słowa” wcale nie wypali Ci języka. Wulgaryzmy, kolokwializmy, mowa potoczna – okej, ale w dialogach, nie w narracji, zwłaszcza nie w trzecioosobowej.
Przechodząc do treści prologu... Czekaj, muszę przebić się przez ścianę opisu... O, jest. Alexandra wsiada do samochodu i ktoś puka w szybę, a ona panikuje, bo może to morderca, może gwałciciel, olaboga, co robić, ratunku! Halo, czy ten samochód nie ma szyb? Nawet jakby na parkingu było ciemno jak w pupie (co później ośmieliłaś się wtrącić), to i tak z odległości trzech centymetrów da się zobaczyć, kto tam stoi. Zwłaszcza że jest to – jak się okazało – przyjaciółka Alexandry, czyli ktoś znajomy.
Plotka. Alexandra puściła plotę, że jest członkiem największego rumuńskiego gangu.
Wytłumacz mi sens tego wszystkiego. Kto przy zdrowych zmysłach przyznałby się publicznie do tego, że należy do mafii? Już mniej bym się zdziwiła, gdyby powiedziała, że przespała się z prezydentem...
01. Asystentka Ana i służka Selene
I znów długi jak stąd do Paryża opis Any... Na tacy podajesz jej wygląd i charakter. To jest zwyczajnie nudne. I naprawdę nie interesuje mnie fakt, że posiada własny pokój (szok i niedowierzanie), samochód i konto w banku.
Czy to jest ważne? Czy to zmieni jakoś fab... A nie, czekaj, tu nie ma fabuły, posługujesz się tylko opisem.
Selene. Kolejna postać, kolejny opis. (Obudźcie mnie, kiedy to się skończy...)
„Jako szesnastolatka rzuciła szkołę, ale zapisała się na kurs sprzątaczki, pomocy”.
A w programie: Rury jako najlepsze przyjaciółki kobiety, czyli odkurzacze, mopy i miotły; Kici kici, miau miau – czym karmić kota z kurzu?; Moda w kuchni – jaki kolor ścierek modny jest w tym sezonie?
KURS SPRZĄTACZKI? Jak mi ktoś powie, że coś takiego naprawdę istnieje, to...
…się zapiszę... (ku uciesze mojej mamy).
Rozdział nie porywa. Nic się nie dzieje.
02. To tylko śmierdząca wariatka.
Czytam, patrzę i oczom nie wierzę. Nareszcie zaczęło się coś dziać! W dwóch pierwszych rozdziałach zaserwowałaś mi opisy, właściwie w pierwszym Alexandra gdzieś pojechała, a teraz nagle teleportowała się na granicę Niemiec. Brak spójności między rozdziałami, ale jest akcja, zmierzamy w lepszym kierunku niż ciągłe opisy wyglądu.
A więc Alexandra jest pod wpływem alkoholu/narkotyków (raz piszesz tak, a raz inaczej), nie wie, co się z nią działo, jak się znalazła w Niemczech, nogi odmawiają jej posłuszeństwa, upada na zamarzniętą ziemię, a trzej policjanci, którzy raczyli wybiec z posterunku (w ogóle to raczej straż graniczna, co?), od razu uznają ją za wariatkę z psychiatryka, gapią się na nią jak na muzealny eksponat i nie wykazują żadnej troski o jej zdrowie – w końcu każdy czasem lubi potarzać się nago w śniegu i nic mu potem nie jest – tylko kpiąco pytają, skąd się tam wzięła. „- Jesteś naga, zmuszasz mnie do patrzenia. Prawdziwa z ciebie wariatka – zaśmiał się ironicznie [...]” – no tak, wszystko jasne! Jak jest naga, to przecież można się w nią wpatrywać do woli. Co z tego, że ma pokaleczone dłonie, że jest cała zapłakana i zdezorientowana. Policjant zapomina o tym, że jest policjantem, bo zobaczył kawałek nagiej piersi. Gwałt? Porwanie? No przecież są ważniejsze rzeczy, przecież rzadko trafia się zupełnie naga kobieta ot tak, za darmo.
„- Nazywa się Alexandra Apost. Jest rodowitą Niemką. Policjanci znaleźli jej dowód osobisty – powiedział Frank, który przywiózł kobietę, po czym szybko dodał – W raporcie opisali, że marudziła coś po rumuńsku, niekiedy użyła angielskiego, a za to kaleczyła niemiecki. Twierdziła, że jest jakąś piosenkarką, i musi wracać do Rumunii. Zachowywała się nietypowo, śliniła się, a nawet obsmarkała policjanta i nie krępowała pokazywać swojej nagości przy funkcjonariuszach. Dodatkowo miała ludzką kupę wtartą we włosy, prawdopodobnie swoją, bo i tyłek miała obsrany za przeproszeniem”. Poziom wypowiedzi tego pana mnie przeraża. Czuję, jak mi mózg ciurkiem wylatuje przez ucho... Chociaż intryguje mnie to, skąd u niej niemiecki dowód osobisty. No i oczywiście każdy jest w stanie rozpoznać, że ktoś inny mówi po rumuńsku.
„Przez chwilę straciła łączność ze światem, a gdy ocknęła się, ujrzała, że jest w jakimś pomieszczeniu przypominającym pokój”. NO NIEMOŻLIWE.
„Podeszła do szafy i otworzyła je, z dziwną miną zaczęła przeglądać skromną garderobę. Dwie kremowe kurtki wisiały na wieszaku, kompletnie bezgustowne jak dla niej. Na półce leżała biała zimowa czapka oraz trzy pary czarnych rękawiczek. Na niższej półce znajdowała się jasna piżama w kropki wyglądająca jak przydługa koszula aż po kolana. Jedną z nich brunetka miała założoną, czuła się w niej jak stara babcia. Obok piżamy ułożone były dresy składające się ze spodni oraz bluzy. Kilka par majtek oraz staników ukrywało się w szufladzie. Oprócz tego były także skarpetki. Kapcie znajdowały się pod łóżkiem, a buty w szafie pod wiszącymi kurtkami”. Okej, jak zapomnę zrobić pranie, to wpadnę do Alexandry, dzięki, że wiem, gdzie wszystko leży!
„- Niepokoi mnie choroba Alexandry Apost. Kobieta ma upośledzenie w stopniu lekkim, schizofrenię. Jest po próbie samobójczej, także ma myśli erotyczne, dziś dostałem kolejny raport z komisariatu. Alexandra pragnęła oddać się komisarzowi Krügerowi, by ten wywiózł ją do Rumunii – opowiedział Johann”. Taka diagnoza po trzyminutowej rozmowie. Specjalista, nie ma co. Chociaż bajkopisarz byłby z niego lepszy, bo dalej wymyśla na poczekaniu to, co się przydarzyło Alexandrze. Nie ma żadnych dowodów, nie może tego poprzeć medyczną diagnozą, ale to przecież w niczym nie przeszkadza.
03. Karta pacjentki
I jakiś krzywy r... *ekhm* Jakaś pani robiąca dziwną minę. Pomysł z kartą pacjentki całkiem fajny, ale zdjęcie mogłaś sobie darować. Nigdy nie będę popierała wstawiania zdjęć i w ogóle pisania w osobnych zakładkach o postaci, to odbiera całą frajdę czytelnikowi, nie działa w ogóle na wyobraźnię. (Nie myśl, że przeoczyłam zakładki po lewej. Widziałam je. Widziałam zdjęcia. Widziałam też „dodatkowe informacje” ze spoilerami. Nie podoba mi się to w ogóle).
„Niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim (upośledzenie umysłowe lekkie, dawniej debilizm – niestosowana z uwagi na negatywne znaczenie w języku potocznym) – poziom intelektualny osób dorosłych charakterystyczny dla 12. roku życia. Ta forma deficytu intelektualnego stanowi najwięcej rozpoznań. […] IQ w skali Wechslera: 55 – 69”. Rany... Ty NAPRAWDĘ skopiowałaś artykuł z Wikipedii! Słowo w słowo. Po pierwsze, kopiujesz nie swoją pracę i podpisujesz się pod nią, po drugie: po co w ogóle informacja o tym, czym jest dana choroba, w karcie pacjentki?! Lekarz chyba zna jej charakterystykę (chociaż skoro ten lekarz ustalił przyczyny choroby za pomocą gdybania, nie podając żadnych argumentów, to nigdy nic nie wiadomo).
„W skrócie jest upośledzona i ma debilizm oraz niedorozwój”. Od niedorozwojów to się wyzywało inne dzieci w wieku ośmiu lat. Myślisz, że psychiatrzy piszą właśnie w ten sposób? „Ma debilizm i niedorozwój”? A gdzie jakaś terminologia medyczna, kompletnie niezrozumiała dla przeciętnego człowieka? Gdzie jakieś dziwne, długaśne nazwy chorób, najlepiej jeszcze po łacinie, z równie dziwnymi objawami? Ten lekarz sam wygląda, jakby miał debilizm i niedorozwój.
04. Wykorzystana.
Alexandra jest w szpitalu już ponad dwa tygodnie. Próbują zrobić z niej wariatkę, myślą, że sama wymyśliła sobie to, że jest piosenkarką. Okej, powiedzmy, że nie musi być sławna na całym świecie. Może być znana tylko w Rumunii. W porządku. Ale prawdopodobnie informacja o tym, że zaginęła piosenkarka, dotarłaby i za granicę. Prędzej czy później w telewizji pojawiłoby się jej zdjęcie, powiedziano by, kim jest. I lekarzowi poszłoby w pięty, że uznał to, co mówi, za gadanie niedorozwoja.
Ale, na szczęście, to opowiadanie i realne wyjścia z sytuacji ustępują miejsca tym nierealnym. Uff.
Alexandra została zgwałcona przez Krügera. Nie bardzo rozumiem to, że pielęgniarze z nim współpracują. Zrozumiałabym spisek tego pana i całego personelu z psychiatryka, może facet po prostu ma interes w tym, że ją tam zamknie. Tylko że lekarz zachowuje się tak, jakby o niczym nie wiedział, a przecież to on wystawia diagnozę. To chyba jeden z tych cudownych, opciowych zbiegów okoliczności, że uznał Alexandrę za wariatkę, inaczej Krüger miałby problem.
05. Bez stylisty, bez makijażu.
„- Dziś narysowała dwa obrazki. Potrafi obsługiwać się ołówkiem, nie wiem, czy jej chorobę mam zaliczyć tylko do schizofrenii. – zastanawiał się”. Jak wynika z karty pacjentki, choroba Alexandry charakteryzuje się tym, że dorosły człowiek ma poziom intelektualny dwunastolatka. Nie wiem, może ja jakimś geniuszem byłam, ale w wieku dwunastu lat umiałam posługiwać się ołówkiem. Swoją drogą, ten lekarz jest cudowny. Tak przekracza granice absurdu, że nie mogę wyjść z podziwu. Na podstawie dwóch rysunków chce zmienić diagnozę. Niesamowite.
O ile wiem, w szpitalu psychiatrycznym pacjenci nie robią samemu prania. Tak samo jak nie gotują i nie sprzątają itd. To jest szpital, od takich rzeczy jest personel. Pacjenci są tam po to, aby się leczyć, a nie po to, by sprawdzać się w czynnościach dnia codziennego.
06. Nie wiem kim jestem.
Ooo! Informacja w radiu mnie zaskoczyła. Cofam moje marudzenie powyżej o tym, że wiadomość o zniknięciu piosenkarki dotarłaby za granicę (chociaż jej zdjęcie mogłoby się pojawić w telewizji czy prasie... chyba że Alexandra wygląda zupełnie inaczej bez tony tapety na twarzy, nie zdziwiłabym się). Ktoś tutaj bardzo jej nie lubi, skoro zaplanował wszystko w ten sposób. Właściwie wydawało mi się, że to ten Krüger, a przynajmniej, że maczał w tym palce, ale zwątpiłam po tym zdaniu: „Mężczyzna westchnął, nie mógł pojąć, że taka kobieta padła ofiarą własnego umysłu”. Nie wiem, co o nim myśleć. Zachowuje się, jakby sam miał schizofrenię.
07. Rita – nowy problem.
„Alexandra cieszyła się, że mogła częściej przesiadywać na zewnątrz budynku. Zdążyła zajrzeć w każdy kąt ogrodu, ale niestety nie znalazła drogi ucieczki. Wysokie mury, monitoring, oraz druty kolczaste były niemal wielkim wyzwaniem, a także najgorszą przeszkodą nie do pokonania”. Co to za głupie wyobrażenie o szpitalach psychiatrycznych. Druty kolczaste? Może jeszcze ogrodzenie pod napięciem? Szpital to nie więzienie. Mieszkam całkiem niedaleko jednego szpitala psychiatrycznego i uwierz, wygląda całkiem normalnie. Żadnych drutów, żadnego wysokiego muru, zdaje się, że jedynie okna są zabezpieczone, ale idę o zakład, że to tylko ze względu na bezpieczeństwo pacjentów, a nie na wypadek, gdyby przyszło im do głowy uciekać.
„Jednak zamiast tego, wpatrywała się w dwudziestolatkę jakby chciała usilnie przypomnieć kim ona jest”. Aha, widzi kobietę pierwszy raz, ale wie, ile ma lat, bo ma to wypisane na czole. Wspomnę o tym jeszcze w podsumowaniu, ale wskazywanie na jakąś osobę słowami „brunetka”, „zielonooka” czy właśnie „dwudziestolatka” świadczy o raczej ubogim warsztacie autora.
08. Omamy po psychotropach.
„Richardson zatelefonował do pielęgniarzy, którzy po chwili zjawili się w gabinecie, widząc pacjentkę, która wyżywa się na przedmiotach unieruchomili ją i potraktowali zastrzykiem. Po raz kolejny kaftan bezpieczeństwa był nieunikniony, a zdezorientowaną Alexandrę zaprowadzili do pokoju, a następnie wstrzyknęli lek, który miałby na kilka godzin uśpić myślenie i normalną funkcjonalność”. Kolejne głupie wyobrażenie o szpitalu psychiatrycznym – lekarze używający strzykawek na prawo i lewo i nieustanne widmo kaftana. Nie byłam i nigdy nie miałam bezpośredniej styczności z takim szpitalem, ale aż nie chce mi się wierzyć, że tak jest naprawdę. Wszystko, co dzieje się w szpitalu z Twojego opowiadania, wydaje mi się grubymi nićmi szyte. Wygląda to tak, jakbyś chciała uprzykrzyć życie swojej bohaterki do granic możliwości, tylko że nie zauważyłaś, że już dawno temu przekroczyłaś granicę realności.
Sen Alexandry pokazuje, że gdybyś ćwiczyła swój warsztat i zrezygnowała z dziwnych, przesadzonych pomysłów, potrafiłabyś pisać naprawdę dobrze i interesująco. Wprowadziłaś fajny, lekko mroczny, tajemniczy klimat, takie uczucie niepokoju, które pobudza wyobraźnię. Ten sen trochę przypominał mi wizję Scrooge'a z „Opowieści wigilijnej”, zgodzisz się? Ten pierwszy, gdy Duch Wigilijny Przeszłości pokazuje mu błędy, jakie kiedyś popełnił. Z Alexandrą było podobnie, dopiero w swoim śnie czy omamach przekonała się o tym, że jej fani przez nią cierpią. Ten kawałek (właściwie większa część rozdziału) jest chyba pierwszym, który mi się tak naprawdę spodobał.
09. Mały eksperyment.
Ja nie wiem, z całym moim zrozumieniem dla Twojej wyobraźni, opowiadania i w ogóle, nie potrafię ogarnąć tego, że lekarzom nie wydaje się podejrzane to, o czym mówi Alexandra – o swojej karierze, pochodzeniu – a także to, że wchodzą na jej stronę, widzą jej zdjęcia i uznają, że ich pacjentka jest jedną z tych fanek, które usilnie próbowały się upodobnić do swojej idolki. Żadnego formalnego sprawdzenia, wykonania telefonów, upewnienia się, nic. Oni polegają tylko na swoich domysłach. Naciągana historia.
„- To nie możesz być ty. Ta piosenkarka ma zupełnie inne nazwisko niż ty, Alexandro”. Zupełnie inne?! Halo, proszę pana, ono różni się jedną, w dodatku końcową literką!
„Wyglądała na niewinną młodą kobietę, która okazywała niepewność w oczach. A to z powodu słów pielęgniarki, która zagroziła, że zamknie ją z jakimś facetem, który lubi się bawić chorymi kobietami”. Kolejne głupie wyobrażenie. Takie groźby może i miały miejsce, ale kilkadziesiąt lat temu, w czasach, gdy elektrowstrząsy uznawano za dobrą karę. Akcja Twojego opowiadania ma miejsce w XXI wieku, w Niemczech, czyli cywilizowanym państwie (bo na jakąś Rosję czy Białoruś dałoby się jeszcze przymknąć oko).
„Pielęgniarka trzymała w ręce paralizator, by w razie czego zareagować natychmiastowo”.
10. Morderstwo?
„Apost była przyzwyczajona do lesbijskich zabaw, choć jej orientacja nie zmieniła się – nadal kochała się w facetach”. Jeśli ktoś lubi „zabawy” z kobietami i mężczyznami, to jest biseksualny. Może sobie wmawiać, że tak nie jest, nie akceptować tego, ale skoro lubi obie płcie, to nie może być homo czy hetero.
„Na jej liście była nie tylko potulna Selene, ale i Sophie, do której wzdychała seksualnie”. Mam bujną wyobraźnię, ale tego nie potrafię sobie wyobrazić.
Chociaż jakby się tak zastanowić...
„- Nie potrzebujesz przyjaciółki. Tutaj są same niedorozwoje, którzy chcą z ciebie zrobić lesbę, prywatną dziwkę, ale ja na to nie pozwolę”. E, Markus, a Ty to co chcesz z niej zrobić? Bo na pewno nie uwięzioną w szpitalu niczym w wieży księżniczkę, którą trzeba uwolnić, zabijając po drodze smoka.
„Brunetka szybko dokończyła obiad, po czym pośpiesznie podeszła do pielęgniarki. Kobieta wyjęła paralizator, który służył do obrony w razie zaatakowania przez pacjenta. Była przygotowana na ewentualność”. I po raz kolejny to samo. Zamiast w psychiatryku, mogłaś umieścić ją w więzieniu, przynajmniej takie odruchy byłyby uzasadnione. W szpitalach psychiatrycznych nie przebywają sami psychopaci, którzy bez skrupułów zabiją każdego, kto im się nawinie.
11. Smętna Wigilia
Hmm... Zastanawiam się, kiedy coś się wydarzy. Bo jak na razie te rozdziały są do siebie podobne – gadanie o karierze Alexandry, wmawianie jej, że jest wariatką, Krüger, kaftan i psychotropy. Czas w Twoim opowiadaniu mija, jest już Wigilia, ale właściwie nic szczególnego się nie dzieje. Przez jedenaście rozdziałów to samo. Akcja się w ogóle nie posuwa naprzód. Nie chcę zabrzmieć niegrzecznie, ale cóż – jest nudno.
Zwracasz uwagę na Biankę, ale mam wrażenie, że to będzie kolejny zapychacz albo raczej przypadkowe wtrącenie tego wątku do opowiadania. Wygląda to tak, jakbyś nie miała żadnego planu. Okej, są różne techniki pisania, jedni wolą wszystko szczegółowo zaplanować, inni idą na żywioł. Sama zaliczam się do tych drugich, ale zawsze mam określone ważne punkty, do których zmierzam, nigdy nie piszę bez jakiegokolwiek pomysłu, bo to wypada nijako. W przypadku Twojego opowiadania chyba właśnie tak jest. Miałaś pomysł, ale on gdzieś tam zniknął pośród powtarzania w kółko tego samego, tylko za każdym razem w może trochę inny sposób.
12. Komisja.
„Zadaniem takiej komisji było zbadać określoną ilość pacjentów i stwierdzić, czy taki chory ma opuścić mury szpitala, czy ma jeszcze pozostać, i czy powinien żyć, jeśli jego choroba jest straszna niepozwalająca na wyzdrowienie to lekarz ma prawo bezboleśnie odebrać pacjentowi życie”. Dobra... Właśnie powstrzymałam się przed takim facepalmem, że usłyszałabyś go u siebie, gdziekolwiek mieszkasz. To jest nienormalne. Nawet jeśli dopiszesz to: „Taki zabieg był nielegalny, i musiał być wykonany w dyskrecji. Jeśli chory posiadał rodzinę, lekarze informują ją, że owy pacjent zmarł z przyczyn choroby, bądź zginął tragicznie (np. został zaatakowany przez drugiego pacjenta, czy upadł nieszczęśliwie)”. To nadal jest nienormalne i ja tego absolutnie nie kupuję. Mimo że piszesz... no właśnie, w jakim gatunku Ty piszesz? Okej, załóżmy, że to dramat. W Twoim dramacie jest tyle realizmu co w Harrym Potterze. Nie piszesz fantastyki, ale, rany, powieść realistyczna to to też nie jest. Przesadzasz, bardzo grubo przesadzasz.
„Kiedyś stosowane były elektrowstrząsy, które były skuteczne na osiemdziesiąt procent. Teraz uznano ten sposób za bestialski i zabroniony, podobnie co lobotomię”. Na szczęście w każdej chwili możemy cię zabić – oczywiście bezboleśnie – i nikt się o tym nie dowie. Uff.
13. Pierwsze silne psychotropy.
Nooo, bo tamte przecież były jak cukierki.
„Gdy usiadła obok chorej zrobiła kilka kolejnych, by później pochwalić się swoim znajomym, że napastuje upośledzoną, a tym zyska większe grono przyjaciół, którzy będą ubóstwiać Ritę”. Faktycznie, jest za co podziwiać. Autorko! Apeluję do Ciebie! Nie twórz już więcej takich głupich, pustych postaci!...
„ - Skoro jestem już zdrowa i poza leczeniem, chciałam coś zrobić z wolnym czasem. Ponieważ siedząc w pokoju, czy chodząc bez celu strasznie mi się nudzi, chciałabym pomóc szpitalowi za to, że wyleczył mnie ze skłonności samobójczej – odezwała się.
- Co masz na myśli Bianko? – zapytał.
- Chciałabym być sanitariuszem do końca pobytu w tym szpitalu. Trochę pieniędzy mi się przyda, a poza tym szybciej zleci czas – odpowiedziała.
- Nie mamy wielu sanitariuszy. Sądzę, że przydałaby się twoja pomoc – rozmyślał”. Osłabiło mnie znów. Okej, wiem, że wcześniej mówiłam, że szpital to nie więzienie, ale... Myślisz, że więzienie zatrudniłoby byłego więźnia, który właśnie skończył odsiadkę, jako strażnika więziennego? Czy jak napiszę maturę, to dostanę pracę jako nauczyciel w szkole? Czy jak dostanę zapalenia płuc, trafię do szpitala, to po wyleczeniu zostanę pielęgniarką? Nie. To dlaczego Bianka, osoba leczona psychiatrycznie, po próbie samobójczej, bez żadnych kwalifikacji, ot tak dostaje pracę jako sanitariusz? Gdyby życie było takie proste, to nie byłoby problemu bezrobocia. Okradłabym bank i zaraz dostałabym tam pracę.
„- W świetle prawa nie możesz być sanitariuszem, ale skoro jesteś zdrowa…zobaczymy jak się sprawisz w tym. Od razu ci powiem, że nie będzie tak łatwo się nią zajmować. Trzeba robić niemal wszystko przy niej. – powiedział”. No tak. Fajnie, że pan doktor o tym wie. A ja głupia znów zapomniałam, że w tym szpitalu panują odwrotne reguły do tych powszechnie przyjętych. Głuptas ze mnie!
14. Pomoc przyjaciółki.
Po pierwsze primo: No jasne, już widzę, jak pacjent sobie żyje w szpitalu psychiatrycznym i nikt się nim nie zajmuje. Chodzi brudny, w brudnych ciuchach, śpi w brudnym pokoju w brudnej pościeli. Alexandra dostała silne leki, nie jest w stanie nic ze sobą i wokół siebie zrobić, ale nikogo to nie obchodzi – personel jest tam przecież od tego, żeby łazić z paralizatorem za pacjentami, a w razie ataku albo nim traktować, albo wsadzać w kaftan i raczyć pysznym, świeżutkim zastrzykiem. Na szczęście Bianka, właściwie nadal pacjentka, ale po leczeniu, wie, jak zajmować się chorymi.
Nie chcę być złośliwa, ja chcę tylko pokazać absurdy Twojego opowiadania. Aż boję się czytać dalej.
Po drugie primo: Nie ma takich leków, które tak zmieniłyby myślenie przyjmującego, że „porzuciłby” swoje dotychczasowe życie, wspomnienia z nim związane itd. i uwierzył w inne, zmyślone, które próbowali wkręcić mu wszyscy wokół. Co ma do tego farmakologia? Uwierzyłabym w hipnozę, siłę autosugestii, ale nie leki.
15. A Ciebie spiorę do krwi.
„Apost nadal pamiętała, kim była, lecz bała się na tyle, że udawała zupełnie kogoś kim nie była”. O! To mnie teraz zaskoczyłaś, przyznaję. Myślałam, że na Alexandrę tak leki podziałały, a ta spryciula udaje. Punkt dla Ciebie.
„Niemal od razu przybliżyła się do swojej wybranki, wtedy ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Obie brunetki potrzebowały wzajemnego ciepła, czuły do siebie wielką przyjaźń, która nie miała granic”. No właśnie widać, jak nie ma granic. Przyjaźń to przyjaźń, ja tu widzę zadatki na miłość jednak. Normalni przyjaciele nie całują się i nie uprawiają ze sobą seksu. Nie wiem, dlaczego usilnie próbujesz przekonać czytelnika, że Alexandra nie jest lesbijką, ale pakujesz ją co rusz w sytuacje takie jak ta.
„Tam mam przyjaciela, który jest gejem, ale ma kilka domów na własność”. Czy wiadomość o tym, że jest gejem, jest ważna? Nie. Czy wiadomość o tym, że ma kilka domów na własność i jeden może im udostępni, jest ważna? Tak. Czy to, że jest gejem, może wykluczać posiadanie przez niego kilku domów? Nie. To co robi tam wiadomość, że jest gejem? I co robi tam to „ale”, które w tym momencie wyklucza to, że geje mogą mieć kilka domów? Brać ślubu nie mogą, ale spokojnie, domów mogą mieć do woli.
16. Wolność
„Obie kobiety zachowywały się normalnie, ordynator był pewny, że jego szpital psychiatryczny zbierze pozytywne oceny za uleczanie chorych”. Bo tych, dla których nie było szans, przecież zabito, żeby podnieść statystyki wyzdrowień. Dla statystyki wszystko.
„Brunetka rżnęła zdrową całkowicie, ale zrobiła to dla własnego dobra”.
Domyślam się, o co Ci chodziło. Mówi się „rżnąć głupa”. Tak i tylko tak. Nie można używać „rżnąć” w tym znaczeniu, w jakim występuje w wyrażeniu „rżnąć głupa”, bo to słowo działa pod takim znaczeniem tylko tam. W zdaniu, które Ty napisałaś, wychodzi na coś innego, dobrze wiemy, co znaczy słowo „rżnąć” w wulgarnym języku. W każdym razie – nie, nie, nie, „udawać zdrową” i owszem, ale nie „rżnąć zdrową”.
„Miała ubraną ciepłą bluzę i kozaki, oraz rękawiczki”. A kilkanaście linijek wyżej: „Kwiecień, 2014”. Tak tylko zwracam uwagę, bo parę lat temu przecież mieliśmy śnieżne święta wielkanocne.
17. Cień przeszłości.
Ten sen nie był już taki dobry jak ten poprzedni. Nie miał tego czegoś. Zaczęłam się właśnie zastanawiać, dlaczego te dziewczyny ją tak ubóstwiają, chodzą na koncerty, a potem mówią o niej najgorsze rzeczy, bo nie dostały autografu. No i w ogóle dlaczego ci wszyscy „fani” (fani chyba się tak nie zachowują?) pałają do niej taką nienawiścią, przecież Alexandra w czasie swojej kariery nie zachowywała się inaczej niż 90% gwiazd popkultury. Nie jest wyjątkowa pod tym względem. Wydaje mi się to trochę naciągnięte, nie masz takiego wrażenia? Rozumiem, że można się zdenerwować, jak idol przechodzi obok ciebie, ty prosisz o autograf, a on cię ignoruje. Ale żeby zaraz wyzywać go od najgorszych, w dodatku denerwować się na to, że ma kasy jak lodu, świetne ubrania i mocny makijaż? Taki jest show-biznes, żadna nowość. Chyba że Alexandra ma fanów w przedziale wiekowym 10-12.
18. Historia Krügera.
„Biankę wsadzę do więzienia za uprowadzenie, a Alexandrę w pokoju za karę”. Sprawiedliwy podział kary. Jakbym się dała uprowadzić, to rodzice też by mnie zamknęli w pokoju za karę. Albo dali szlaban na tydzień na komputer.
Markus stracił żonę w październiku 2012 roku. „Dopiero pod koniec 2012 roku psychicznie doszedł do siebie i ponownie wrócił do pracy w policji”. Dopiero? Dwa miesiące to mało na całkowite otrząśnięcie się z takiej straty. Nie jestem pewna, czy po takim czasie pozwolono by mu wrócić do pracy w policji. Na pewno nie obyłoby się bez badań, a z takimi skłonnościami, jakie wykazał później, raczej nie przeszedłby ich pozytywnie. Warto dodać, że Alexandrę znalazł 1 stycznia 2013 roku, więc było to kilka lub kilkanaście dni po jego powrocie do pracy. Moim zdaniem czas Ci się trochę rozjechał. Wszystko zadziało się za szybko.
Ale oczywiście wątek wypadku, w którym zginęła żona Krügera, jest ciekawy i na pewno tłumaczy jego zachowanie względem Alexandry, chociaż nie usprawiedliwia. W każdym razie to ciekawy pomysł i chyba jedyny całkiem realny w Twoim opowiadaniu. Błagam, nie zepsuj tego.
19. Wizyta Any.
„W kącie pomieszczenia ujrzała Ritę Apost, która samotnie popijała czerwone wino z lampki”.
Uwaga, nadchodzi miszcz fotoszopa!
Musiałam. *spełniona*
Owszem, mówi się „lampka wina”. Z lampki jednak raczej się nie pije. (Oprócz tej pani).
Owszem, mówi się „lampka wina”. Z lampki jednak raczej się nie pije. (Oprócz tej pani).
Kogo jak kogo, ale Any bym się nie spodziewała. Myślałam, że nie jest w to zamieszana. Przynajmniej znów wkroczyła do akcji, po tym długim opisie na początku opowiadania byłabym bardzo, bardzo niezadowolona, gdyby nie odegrała większej roli. Alexandra pewnie mocno by się zdziwiła, gdyby wiedziała, że Ana maczała w tym palce.
20. Zaufanie.
Uch, nie lubię zmieniania sposobu narracji w trakcie opowiadania. Jeśli decydujesz się na narrację trzecioosobową, to bądź konsekwentna. Na kilkanaście linijek zmieniłaś narrację na pierwszoosobową z punktu widzenia Bianki, ale co to dało? Napisałaś tam tylko to, co już wiedziałam. Gdyby miało to jakiś wpływ na akcję, przymknęłabym na to oko, w gruncie rzeczy to może być dobry zabieg, ale tutaj nic szczególnego to nie dało. Nie umarłabym, gdybym się nie dowiedziała, że Bianka chowa majtki Alex pod poduszką. Serio.
21. Starania Markusa
Rita tak po prostu pojechała sobie do Rumunii, weszła do domu Alexandry i zabrała jej ciuchy? Przejechała taki kawał, żeby zabrać ubrania, naprawdę? Wow, co za poświęcenie. Nie wiem tylko, w jakim celu się tak poświęca. Przecież taka podróż musiała kosztować, musiała być długa i ryzykowna (bo rozumiem, że Rita się do tego domu włamała? Nie wiem, skąd mogłaby mieć klucze [chociaż w Twoim opowiadaniu wszystko jest możliwe]). Markus nie zorientowałby się, gdyby po prostu kupiła kilka ciuchów w rozmiarze Alexandry. No i nasuwa mi się coś jeszcze – skoro Alex była nadzianą gwiazdką, to przecież nie nosiła raczej „normalnych” ciuchów, raczej wszystkie markowe, drogie i niezwykłe. Skoro Rita chce wkręcić Alex, że nie jest piosenkarką, to chyba powinna zebrać zwykłe ciuchy, takie, jakie noszą normalni ludzie.
22. Czas na plan ostateczny.
„Klub był wyłącznie dla gejów i lesbijek, sam szef był gejem, podobnie, co pracownicy. Każdy z klubowiczów musiał być odmienny, normalnej osoby nie dało się znaleźć w owym miejscu”. Odmienny? Normalny? Jak już decydujesz się pisać o homoseksualistach, to, proszę, bez szerzenia głupich podziałów.
Plan ostateczny. Najazd na sąsiada Bianki. No nie, powiało grozą, nie ma co. Oczywiście sąsiad wie wszystko, trochę go wystraszą, więc im wszystko powie. Zgadza się?
23. Wolności nadszedł kres...
Zgadza się. Ech, dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Zero jakiegoś mrożącego krew w żyłach porwania, więzienia sąsiada, znęcania się nad nim, żeby powiedział, gdzie jest Bianka. Krüger, Rita i Ana dostają to, czego chcą, bez żadnego wysiłku. To jest zwyczajnie nudne i nie wprowadza niczego, co mogłoby mnie zainteresować. Żadnych emocji. To tak, jakbyś oglądała mecz piłki nożnej z wynikiem 15:0. Wiadomo, że drużyna z zerem na koncie już nie wygra. Oglądałabyś taki mecz? Może i tak, ale bez żadnych gwałtownych emocji, prawda? Dokładnie tak się czuję. Nie spodziewam się żadnego zwrotu akcji. A tam, gdzie nie ma zwrotów akcji, wieje nudą. Bo stronie z piętnastoma punktami przychodzi wszystko za łatwo.
No i rzecz jeszcze jedna: jeśli to ten sam sąsiad, z którym rozmawiała Bianka, to przecież on nie wie, gdzie dziewczyny uciekły. To jakim sposobem pisnął „Monachium”, kiedy tylko Rita przyłożyła mu nóż do szyi? I chyba nawet podał adres.
„Tego dnia Bianka Mouse wyszła z mieszkania, by przejść się do sklepu. […] - Bianka Mouse? – usłyszała swoje nazwisko. Odwróciła się, a wtedy ujrzała blondynkę. Poznała ją, to była Rita Apost pseudo kuzynka Alexandry, która znęcała się nad nią w psychiatryku”. Cóż za zbieg okoliczności, Rita znalazła Biankę, gdy ta akurat była w sklepie. Niesamowite.
„Blondynki są inteligentniejsze od brunetek. Chyba wiesz, że sonda nie kłamie”. Uwaga, miszcz nadchodzi znowu!
24. Żywy towar.
I znowu ta „zła” strona ma przewagę. Bianka została oddana, jak niechciane zwierzę, równie złemu przyjacielowi Markusa, także policjantowi. Który będzie ją traktował tak samo jak Markus Alexandrę. Ile razy jeszcze każesz mi czytać o tym samym? Na mnie to już przestało robić jakiekolwiek wrażenie.
Nie mam nawet już czego komentować. W kółko to samo.
25. Zobaczysz, jak to jest ciężko.
„Alexandra musiała znieść upokorzenia, jakie sięgały ją u boku Krügera. Facet siłą zaciągał ją do łazienki, rozbierał i mył”. Kąpiel – istna tortura, faktycznie.
„Dobrze wiedziała, kim był Markus, bo tak naprawdę nie straciła pamięci poprzez psychotropy, jakie miała podawane pod koniec pobytu w szpitalu psychiatrycznym. W końcu do niej doszło, że musiała tam udawać obywatelkę Niemiec, by lekarze dali jej wolność. Apost dobrze wiedziała kim była i co robiła”. Kobieto, od tej sprawy z mocnymi psychotropami, zdążyłaś zmienić zdanie już ze cztery razy. Raz mówisz, że nie pamięta nic, innym razem, że pamięta tylko strzępki tego, co się działo, a czasami tak, jak teraz – że Alexandra pamięta wszystko. Konsekwencjo, gdzie uciekłaś?
„Tym razem brunetka nie była w swojej posiadłości i tutaj nie miała przy sobie swojej służki Selene”. Akurat tym razem, no kurczę! Halo, przecież tak jest praktycznie od początku opowiadania, ja nie wiem, po co w ogóle wprowadzałaś tę Selene, i to tak dokładnie. Połowa rozdziału o niej była.
26. Nieudana ucieczka Bianki.
Znęcanie się nad Bianką, upokarzanie Alexandry – streszczenie rozdziału. Właściwie streszczenie całego opowiadania.
„Było jej przykro, że była tak traktowana”. To stwierdzenie jest chyba trochę za słabe, nie uważasz? Przykro może być dziecku, któremu mama zabawki nie kupiła. Alexandra jest poniżana, traktowana tak, jakby nic nie była warta, do tego wykorzystywana w różnym tego słowa znaczeniu. Co może czuć? Wściekłość, bezsilność, cierpienie, strach. Ale raczej nie byłoby jej przykro.
I to zdjęcie – po co? Wolę sobie sama wyobrazić, jak wygląda w tej chwili Alexandra. Twoim zadaniem, jako pisarza, jest przedstawić mi to za pomocą słów, nie zdjęć. W dodatku zdjęć osoby, która istnieje naprawdę.
Okej, pozwolisz, że komentowanie dwóch ostatnich rozdziałów sobie daruję. Wyłapałam tam tylko drobne błędy techniczne, treści nie mam jak skomentować.
Odłóżmy żarty na bok. Mam nadzieję, że nie odbierasz źle tego, co napisałam wyżej. Nie chciałam być złośliwa, ale po prostu sarkastyczne uwagi czasami nasuwają się same. W każdym razie przejdźmy do poważniejszej części.
Miałaś pomysł. Pomysł to już dobry początek, bez niego ani rusz. W dodatku Twój pomysł był całkiem dobry i oryginalny. Gwiazda popkultury, która ma wszystko, prowadzi bardzo hulaszcze życie i jest do szpiku kości zepsuta przez pieniądze i sławę, zostaje odurzona, porwana i wywieziona do obcego kraju. Znajduje ją psychopatyczny policjant, nagą, zmarzniętą, pokaleczoną i nadal pod wpływem narkotyków, przez które nie wie, gdzie się znajduje ani co działo się wcześniej. Policjant uznaje ją za pacjentkę pobliskiego szpitala psychiatrycznego, do którego ją odwozi. Gwiazda zostaje tam przyjęta, podejrzewana jest u niej choroba psychiczna, przez którą myśli, że jest piosenkarką, a w rzeczywistości jest tylko fanką ogarniętą obsesją na jej punkcie. Brzmi całkiem dobrze, na pewno lepiej niż kolejna historyjka o dziewczynie, która odkrywa u siebie tajemnicze moce i musi uratować świat u boku jakiegoś przystojniaka. Doceniam. Mimo wszystko nie da się ukryć, że potencjał pomysłu zniknął gdzieś pod warstwą usilnej chęci obrzydzenia życia głównej bohaterce i wszystkim tym, którzy by się do niej „przyłączyli”. Wpadłaś przez to w spiralę powtarzania tego, co już było. Twoje opowiadanie opiera się właściwie na tym, że Alexandra co rusz zostaje pobita albo chociaż w jakiś sposób upokorzona przez Markusa, Ritę i Anę czy też po części personel szpitalny, którzy trzyma z policjantem. Alexandra parę razy ma szansę uciec, ale to złudna nadzieja, bo ta „zła” strona ma w Twoim opowiadaniu przewagę, o której już wspominałam. A to przyczynia się głównie do jednego: brak realizmu. Ten brak przejawia się właściwie wszędzie. Na przykład w szpitalu, gdy Alexandra nie dostaje należytej pacjentowi opieki, gdy personel swobodnie używa paralizatora, zastrzyków i kaftana bezpieczeństwa, nawet sam wygląd szpitala jest nierealny, bo przypomina bardziej więzienie, w dodatku to z rzędu bardziej rygorystycznych. Postaci wypowiadają się tak, jakby nie skończyły trzynastu lat, co potęguje wrażenie braku realizmu. Realizmu nie ma też wtedy, gdy Markus „spotyka” Alexandrę po raz pierwszy (nie wygląda na to, żeby coś go łączyło z porwaniem i uprzykrzeniem jej życia – raczej na to, że Rita i Ana, które uknuły ten spisek, miały wielkie szczęście, że Markus zainteresował się Alexandrą) ani wtedy, gdy po raz n-ty ją bije, upokarza, wykorzystuje seksualnie. Leczenie Alexandry jest nierealne, co więcej: wystawienie diagnozy też, bo została oparta na widzimisię (czy raczej „zdajemisię”) człowieka, który śmie nazywać się lekarzem. Próbowałaś wtrącić jakieś sceny erotyczne, ale wyszło raczej kiepsko i właśnie nierealnie. Za bardzo wszystko nazywasz po imieniu, w za bardzo wulgarny, kolokwialny sposób. Tak więc opowiadanie leży na poziomie fabuły, która jest powtarzalna i po trzecim zatoczeniu koła staje się nudna, a także na poziomie świata przedstawionego i bohaterów, którzy są mało realni – a więc mało ludzcy – jednoznaczni i płascy, w dodatku tym, którzy stoją po złej stronie, wszystko przychodzi z nienaturalną wręcz łatwością. Alexandra zniknęła w państwie, w którym żyje ponad dwa razy więcej ludzi niż w Polsce? Spoczko, zapytamy sąsiada, bo przecież wiemy, że utrzymuje z nim przyjacielskie stosunki, zwierza się ze swoich problemów i planów i rozmawiała o tym, gdzie ucieknie – gdzie się schowa – tak w razie, jakby właśnie Markus, Rita i Ana zechcieli ją znaleźć. (Pomijam już to, że w rozmowie Bianki i jej sąsiada nie padło słowo na temat tego, gdzie się ukrywa). I znajdują dziewczyny z palcem w... nosie – w mieście wielkości Krakowa.
Przy czytaniu Twojego opowiadania, niestety, ale nie towarzyszyły mi żadne emocje, może poza zirytowaniem i wkrótce potem znudzeniem. Co zapewne widać było powyżej. Poziom absurdu przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Ani chwili nie współczułam Alexandrze czy Biance – dziewczyny zostały tyle razy skrzywdzone, że nie robiło to już na mnie wrażenia, bo ciągle czytałam o tym samym. Markus, Rita, Ana i później Johannes okazali się postaciami tak prostolinijnymi, że co najwyżej mnie bawiły. Czegokolwiek Alexandra by nie zrobiła, Markus ją bił, policzkował, poniżał, zmuszał do seksu, wyzywał – jest przerysowaną postacią. Właściwie tak jak wszystkie.
Gdybyś ostro wzięła się za swój styl, z pewnością wypadałabyś lepiej w narracji i dialogach. Bo to on głównie sprawia, że te dwie rzeczy odbiera się o wiele gorzej. Jako narrator nie spisujesz się najgorzej. Trochę przegięłaś z tymi dwoma czy trzema pierwszymi rozdziałami, gdy zaserwowałaś mi po prostu suche opisy. Myślałam już, że tak będzie cały czas i nie natknę się tam na akcję, ale w końcu zaczęło się coś dziać i do głosu doszedł narrator relacjonujący wydarzenia, a nie tylko opisujący wygląd czy charakter. Gorzej jest jednak z dialogami. Wiesz, co mi najbardziej zapadło w pamięć? To, że gdy ktoś chciał pokazać swoją wyższość czy też się „podlizać” Alexandrze czy Biance, mówił „kotku”, „kochanie” itd., a gdy chciał wyrazić pogardę, zwyzywać, dać upust swojej złości – zwracał się do nich „wariatko”, „debilko” i, moje ulubione, „niedorozwoju”. Niezmiernie mnie to irytowało. Ale jak już mówiłam, to, że nie spodobały mi się dialogi, wynika głównie z Twojego stylu. Posługujesz się tak fatalnym szykiem, używasz dziwnych wyrazów (kolokwializmów, wulgaryzmów, zdrobnionych itd.) albo mylisz ich znaczenie... Zapewne to głupie porównanie, ale Twój styl kojarzy mi się z obcokrajowcem próbującym nauczyć się polskiego – myli kompletnie szyk, źle odmienia wyrazy, źle je łączy z innymi, w ogóle niepoprawnie buduje zdania. Z tym że Ty nie masz prawa tego robić. I naprawdę się temu dziwię. Bo np. nie czujesz tego, że poniższe zdanie brzmi nieco dziwnie? „Bianka dobrze wiedziała kim była Alexandra, ale wolała to dla siebie zostawić”. Przeczytaj je na głos. Powiedziałabyś tak w rozmowie z kimś? Mnie się wydaje, że za bardzo przejęłaś się tym, że musisz coś napisać, za bardzo skupiłaś się na tym, żeby to ładnie brzmiało, w efekcie czego wyszło nienaturalnie. Pisz tak, jak mówisz. Przynajmniej jeśli chodzi o szyk. (Chyba że mówisz tak, jak piszesz. Wtedy mamy problem). Albo pisz, a potem czytaj na głos, to naprawdę pomaga.
Podsumowując:
- Spróbuj stworzyć bardziej realistyczne postaci i ich otoczenie.
- Zaplanuj chociaż szkielet opowiadania – tzn. wyznacz punkty kulminacyjne, zwroty akcji, przełomowe momenty, do których będziesz dążyć.
- Nie pisz ciągle o tym samym i nie podawaj swoim bohaterom wszystkiego na tacy. Jak inaczej chcesz zachęcić czytelnika?
- Działaj na emocje czytelnika – miałaś świetną okazję wprowadzić napięcie, gdy Markus zdecydował się „odwiedzić” sąsiada Bianki. Ale zamiast mrożącej krew w żyłach sceny, napisałaś kilka zdań. Facet wydał Biankę, gdy Rita wyciągnęła nóż. Koniec.
- Bądź konsekwentna, bo czasami zapominasz o tym, co pisałaś, a czego nie.
- Zrób research, zanim będziesz pisać o czymś, o czym nie masz pojęcia – mam tu na myśli wygląd i sposób działania szpitala psychiatrycznego oraz choroby psychiczne.
- Czytaj na głos, czytaj w ogóle. Nie wiem, co poradzić na tak dziwny szyk. Spotykam się chyba pierwszy raz z aż tak mocnym przekręcaniem zdań. Nie wiem, z czego to może wynikać. Musisz to zwalczyć, żeby nie brzmiało śmiesznie.
- Zastosuj proporcję między opisami a właściwą akcją. Uwierz, te dwa pierwsze rozdziały z opisami są bardzo złym początkiem. Zwłaszcza że o ile Ana jakąś tam rolę później, znacznie później, odegrała, o tyle Selene jak do tej pory żadnej.
- Pracuj nad pisaniem. Nie ukrywam, że tej pracy jest przed Tobą sporo. Jak na razie Twoje opowiadanie to zwykłe czytadło, wygląda bardziej na parodię, bo jest do bólu absurdalne.
18/50
Poprawność
Miałam szczere chęci poprawić wszystkie rozdziały. Po dwóch notkach zrezygnowałam, to byłoby jak rzucanie się z motyką na słońce, w dodatku czekałabyś chyba z dwa miesiące, a ta ocena miałaby kilometrową długość. Zdecydowałam więc, że ocenię (około) 1/5, czyli 6 rozdziałów. Błędów i tak wyszło dużo.
00. Idealny świat w Jej życiu
To „Jej” w tytule powinno być od małej litery.
Spełniała dla siebie niemal każde marzenie, [bez przecinka] i na wyciągnięciu ręki chwytała je drobnymi palcami, które przyozdobione były najróżniejszymi srebrnymi pierścionkami.
Spełniała swoje marzenie. Dla siebie czegoś się nie spełnia.
Na wyciągnięcie ręki, jeśli już, ale to wyrażenie w ogóle nie pasuje do tego zdania. Mówi się, że coś jest lub ma się na wyciągnięcie ręki, na pewno nie chwyta się czegoś na wyciągnięcie ręki.
Zdanie jest w ogóle pokraczne, za dużo chciałaś przekazać, za bardzo przyozdobić, popisać się. Marzenia to rzecz abstrakcyjna, nie da się ich chwycić palcami (w dodatku z pierścionkami). Owszem, można chwycić wymarzoną sukienkę, ale wtedy sukienka jest obiektem marzeń, a nie samym marzeniem.
Każdy ją pragnął, chciał mieć choćby na chwilę.
Zła odmiana. Każdy pragnął – kogo? czego? – jej.
Alexandra – bo tak miała na imię, była piękną kobietą.
„Bo tak miała na imię” to wtrącenie, a więc musisz się określić – z obu stron oddziel albo myślnikami, albo przecinkami.
Rumuńska piękność dobrze wiedziała [przecinek] kim jest, [bez przecinka] i ceniła się wysoko.
Kim była. Jeśli decydujesz się na czas przeszły, to pisz ciągle w tym czasie.
Zamykała się w 'trumnie' na kilkanaście minut, by osiągnąć efekt.
W „trumnie”, błędny cudzysłów. Możesz też to słowo zaznaczyć kursywą, wtedy nie używaj cudzysłowu.
W końcu zimowo-wiosenną porą nie miała jak naturalnie nabrać koloru, chyba, że wyjeżdżała do ciepłych krajów na urlop, [bez przecinka] czy kręcenie nowego klipu.
Przed spójnikami złożonymi (w Twoim wypadku „chyba że”) przecinek stawia się przed całym połączeniem (tutaj przed „chyba”, a nie pomiędzy „chyba” i „że”).
Kiedy nadchodziło lato, ceniła je sobie, [bez przecinka] nie tylko dlatego, że było przyjemne i ciepłe, ale i [to „i” jest zbędne] też dlatego, że mogła się rozebrać i leżeć na plaży [przecinek] korzystając z uroków morza i swojego ciała.
Ponieważ była piękną kobietą, mężczyźni [przecinek] przechodząc tuż obok niej, nie mogli tak po prostu przejść obojętnie.
Pomimo piękna nie była naiwna dla świata, każdy myślał, że jest niedostępna, ale czy aby na pewno?
Naiwna dla świata? Jeśli już iść w tę stronę, to bardziej pasuje „wobec świata”, ale mogłabyś równie dobrze skończyć na tym, że jest naiwna. A „aby” jest zupełnie zbędne.
Miała długie [przecinek] czarne włosy sięgające do pasa. [przecinek zamiast kropki] Piękne [przecinek] ciemnobrązowe oczy, zawsze mocno podkreślone czarną kredką, oraz śliczną [przecinek] uśmiechniętą twarz napudrowaną ciemnym fluidem, który był [przecinek] niestety [przecinek] widoczny.
Nie czuję się ekspertem w dziedzinie kosmetyków, ale fluid to chyba coś innego niż puder.
Jak na metr sześćdziesiąt, [bez przecinka] była zgrabna, szczupła [przecinek] z wystającymi żebrami.
Nad górną wargą z lewej strony miała mały pieprzyk, który dodawał jej uroku. Podkreślał naturalność, którą [przecinek] niestety [przecinek] ukrywała.
No ja nie wiem. Podkreślać coś ukrytego pod taką ilością tapety, że szpachelką można byłoby zbierać?
Swoją droga muszę być bardzo naturalna, bo mam miliony pieprzyków.
Jedyną fizyczną wadą [przecinek] jaką posiadała, były powykrzywiane palce u nóg.
Co do naturalności jej włosów też stało się wątpliwe, kobieta farbowała je na głęboki czerń, który aż lśnił pod wpływem światła słonecznego, jak i studyjnego.
Naturalność jej włosów też stała się wątpliwa. Głęboką czerń, która […].
Na paznokcie naklejała tipsy, [bez przecinka] i malowała u kosmetyczki, oczywiście nie tej byle jakiej.
Zaimek „tej” zbędny.
To oznaczałoby, że nie ma pieniędzy, [bez przecinka] czy gustu.
Jak na Bukaresztu ulice nie mało było lichych salonów kosmetycznych, jak i tych profesjonalnych.
Jak na ulice Bukaresztu. „Niemało” – nie z przysłówkami odprzymiotnikowymi w stopniu równym pisze się razem.
Dziewczyna zakładała ciemne okulary, [bez przecinka] i pewniej szła chodnikiem.
Jej wygląd zewnętrzy [zewnętrzny] każdy znał dokładnie, nie raz pojawiały się w gazetach [brakuje mi tu „jej”] nagie zdjęcia ze sztucznymi piersiami, [bez przecinka] i zakrytą pochwą jakimś rekwizytorem, [bez przecinka] bądź miała tylko założone gacie.
Według pwn rekwizytor to:
«pracownik teatru lub wytwórni filmowej zajmujący się rekwizytami»
Oj, niegrzeczni ci rekwizytorzy! (a Tobie chodziło o rekwizyt)
Gacie... gacie... wpisałam to w Google Grafikę (nie wiem dlaczego...). Nie róbcie tego.
Można jakoś ładniej? Majtki na przykład?
Na żywo puder na twarzy lśnił niemal brokatowo, gdyby skakała, [bez przecinka] bądź biegała, jej pot rozmyłby fluid, a brązowe smugi opaskudziły[by] ubranie.
Dlaczego jest taka piękna, [bez przecinka] i czemu to o niej jest tu wspomniane? Bo to historia o tym [przecinek] co przeżyje, [bez przecinka] i jak życie potrafi płatać figle.
Gdzie tu?
I lepiej będzie: czemu to ona jest tu wspomniana.
Mieszkała w Bukareszcie, stolicy Rumunii osadzonej na pięknym skrawku ziemi, w którym w dawnych czasach żył Hrabia Drakula.
Na którym.
Państwo znane jako osiedlisko wampirów i czarownic nie wymazało legend, a na odwrót - głosiło je.
Siedlisko. Myślnik (–) zamiast dywizu (-).
W ten czas przybywało dużo turystów, dzięki którym kraj bogacił się, a taka piosenkareczka mogła żyć dogodniej, bo była córką wpływowego biznesmena.
W tym czasie. Piosenkareczka mi się nie podoba.
Jako mała dziewczynka pokazała, że ma talent do śpiewania, bynajmniej głosił tak internet.
Bynajmniej to nie przynajmniej. Internet dużą literą.
Mogła utworzyć zmyśloną przeszłość, by nikt się nie haczył o szczegóły.
Nie haczył o szczegóły? Pierwsze słyszę, raczej „nie czepiał”.
Nie miała głowy do tłumaczenia się ze wszystkiego, a o tym [przecinek] co dawno temu robiła [przecinek] także nie lubiła wspominać.
Może tak naprawdę jej życie było nudne, jako mała dziewczynka bawiła się tanimi lalkami, chodziła do zwykłej szkoły, [bez przecinka] i dostawała słabe oceny. [tu to chyba znak zapytania]
Żyła chwilą, choć ciężko stąpała po ziemi [przecinek] dbając o to, by codziennie coś było o niej.
Mówi się, że ktoś twardo stąpa po ziemi.
Przesączone seksem teksty były w sam raz dla niej, [bez przecinka] i świata, który wymyśliła. Otwierając własny światek pod nazwą ‘Jestem wymiataczem klubowym’ [zły cudzysłów] [przecinek] sprawiła, że wiele dziewczyn zaczęło rozbierać się jak ona, [bez przecinka] i parodiować [paradować] w fatałaszkach, które odsłaniały pupę i piersi.
Usłyszała okrzyki uszczęśliwionych fanów, którzy [przecinek] wydzierając się [przecinek] wyznawali jej miłość.
Brunetka pochyliła się, [bez przecinka] i podniosła jednego, a następnie podziękowała [przecinek] uśmiechając się do publiki.
Rząd białych zębów rzucał się w oczy, Alexandra miała zadbane zęby, ale tylko powierzchownie, gdyż posiadała założone koronki, które co jakich czas trzeba było zmieniać.
Jakiś.
A na drugi dzień wracały do swoich domów z pustymi kieszeniami, [bez przecinka] i nie zawsze z autografem i zdjęciem brunetki.
Przeglądając strony w tablecie, szybko przejrzała pocztę [przecinek] na której było sporo e-maili.
Na innym portalu społecznościowym wyczytała [przeczytała? Albo raczej zobaczyła, bo nie sądzę, aby czytała tysiąc komentarzy] tysiące komentarzy [przecinek] z czego większa połowa składała się ze słów ‘’i love you’’, a także ‘’<3’’ [bez spacji tutaj].
Złe cudzysłowy. „<3” to nie słowa. A coś takiego jak większa połowa nie istnieje.
Jej chamstwo było nie do zniesienia, mało kto spodziewałby się, że reaguje ziewając, gdy czyta takie brednie.
Reaguje ziewaniem.
Nie dzieliła z nikim domu, chyba, że zapraszała kumpli, [bez przecinka] czy przyjaciółki.
Bez przecinka przed spójnikiem złożonym.
Alexandra wyglądała na pustą kobietę, bez uczuć, targały nią macki kariery, show biznesu.
Macki kariery? Eee...
Znalazły się osoby, które uważały ją za niedorozwoja psychicznego, który nie wie nic o poczuciu wartości.
Osobę niedorozwiniętą psychicznie.
Bez godności, [bez przecinka] i bez jakiejkolwiek miłości i ciepła ta znana osobowość żyła.
Lubisz „Gwiezdne wojny”? Bo to jak Yoda zabrzmiało.
Ona nie miała poukładane w życiu, wielki chaos, imprezy i durne klipy, a o piosenkach to już nie warto wspomnieć – potrafiła w człowieku rozbudzić gniew.
Poukładanego życia. Okropne zdanie... Zaczynasz od niepoukładanego życia, a potem piszesz o imprezach i piosenkach. Nie wiem, o co chodzi.
Spakowała rzeczy i ruszyła ku wyjściu, [kropka, nowe zdanie] gdy zobaczyła swoje auto na parkingu, od razu podbiegła i wsiadła do niego.
Przez myśl przeszło kilka nieprzyjemnych zdań: a może to jakiś psychofan, który zapragnął ją zgwałcić, [bez przecinka] lub okaleczyć.
Znak zapytania.
Brunetka nie wiedziała [przecinek] co o tym myśleć, [kropka, nowe zdanie] gdy usłyszała szarpanie za klamkę, wcisnęła gaz do dechy i wycofała się jak najdalej od feralnego miejsca.
Nie mogła wiedzieć [przecinek] kim była ta osoba, ciemność [przecinek] jaka zapanowała na parkingu [przecinek] była nie do zniesienia.
Niestety, kobieta też i nieprzyjaciół posiadała.
Musisz lubić „Gwiezdne wojny”.
Niestety, kobieta posiadała też nieprzyjaciół.
Blondynka wymachiwała rękoma [przecinek] pokazując, że jest wściekła. Alexandra odetchnęła z ulgą, [bez przecinka] i odczekała [przecinek] aż Ana dojdzie do samochodu.
Jeśli nawet pojawiała się bez ochroniarzy [przecinek] nikt nie miał czelności jej tknąć. Brunetka wywołała wielką furorę plotką [przecinek] w którą uwierzył prawie każdy. Sprytnym planem wytworzyła otoczkę ochronną wokół siebie, [bez przecinka] i żaden człowiek nie mógł jej skrzywdzić.
Furorę można zrobić, co będzie oznaczało to, że wywołało się duże wrażenie, odniosło sukces, wprawiło w zachwyt. Tutaj odpowiednie będzie słowo „poruszenie”, myślę, że o to Ci chodziło.
Niestety zbyt mocno przeceniała siebie i nie zważała na to, że znalazł się ktoś [przecinek] kto zna [znał] jej chorą grę, [bez przecinka] i pragnie [pragnął] w niej uczestniczyć, by zniszczyć karierę i pokazać, co w życiu jest [było] ważniejsze od pokazywania gołej cipy, [bez przecinka] i uprawianie [a] gorącego seksu z bogatymi, napalonymi mężczyznami.
Przecenić czyli ocenić kogoś za wysoko. Nie ma potrzeby dodawać do tego „zbyt mocno”.
Poziom merytoryczny tego zdania wypalił mi mózg.
01. Asystentka Ana i służka Selene
Ana, największa przyjaciółka Alexandry Apostenu – wielkiej gwiazdy [myślnik] żyła dogodnie, ale bardziej w cieniu swojej koleżanki. Z pozoru mogło się wydawać, że owa blondynka zaakceptowała swoje miejsce u przyjaciółki.
Miejsce u boku przyjaciółki? (Chociaż to zdanie i tak brzmi nieco dziwnie). A przyjaciółka i koleżanka to nie synonimy.
Przeważnie była milcząca, spokojnie siedziała u boku swojej przyjaciółki [przecinek] kierując spojrzenie gdzieś w dal.
Pomimo skromności [przecinek] jakiej pokazywała wśród mediów, była idealną imprezowiczką.
Jaką.
W mediach.
Miała temperament jak jej przyjaciółka, to w końcu z nią przeżyła większe pół życia na imprezach i innych baletach.
I znów ta większa połowa. Wystarczy „większość” przecież. Imprezy i balety to to samo.
Każde domówki zaczynały się wypałem, [bez przecinka] i kończyły się nad ranem kompletnym zalaniem głowy.
Niewypał to tak, ale wypał? Drugie „się” zbędne.
Idealnie mieszała drinki, potrafiła świetnie zatańczyć erotyczne tańce. Szczególnie te [to] ostatnie jarało Alexandrę, która uwielbiała przyglądać się uważnie [przecinek] jak jej młodsza przyjaciółka namiętnie tańczy [tańczyła] na rurze.
Jarało? I can't even... „Podobało się Alexandrze” zabrzmi lepiej.
Brunetka była nieufna co do ludzi, [bez przecinka] i zadawała się tylko z tymi, gdzie miała największą korzyść jak i zabawę.
Pomimo pieniędzy [przecinek] jakie posiadała, nie okazywała tego.
Ale czego nie okazywała?
Blondynka wolała nie wychylać się przed swoją przyjaciółką [ę], zawsze stawała tuż obok, [bez przecinka] czy też i [niepotrzebny spójnik] za nią.
Miała garstkę znajomych [przecinek] z którymi spotykała się na różnych imprezach, [bez przecinka] bądź na mieście.
Oceniana przez innych zawsze pozytywnie. [przecinek, mała litera] Nigdy nikomu nie podpadała.
Samodzielnie te zdania brzmią biednie, ale możesz je połączyć.
Ana mogła to sobie sama zawdzięczać, gdyż od najmłodszych lat była w stanie zrobić dla Apostenu wszystko.
Ana mogła zawdzięczać to sobie samej.
Wzdychała do niej, ale to [zbędne] na tym się kończyło.
Ana Neptescu – bo takie miała nazwisko, [myślnik zamiast przecinka] potrafiła się idealnie maskować.
Na zewnątrz pokazywała [przecinek] jak bardzo ceni [ceniła] Apostenu, [bez przecinka] i jak bardzo mocno ją lubi, podziwia [lubiła, podziwiała].
Lecz gdy wracała w swoje ściany, będąc sama, całkiem sama – wreszcie była sobą.
Koleżanka mogłaby jej odstrzelić jakieś mieszkanko. Wtedy Ana nie musiała by mieszkać w ścianie.
Chodziło Ci zapewne o „do swoich czterech ścian”.
Ana miała setki kompleksów, [bez przecinka] albo i jej się to wydawało.
Po co to „i”?
Patrząc w lustro [przecinek] widziała dziewczynę, [bez przecinka] całkiem zagubioną, samotną.
Silny, by żyć w świecie Alexandry; silny, by pracować wśród towarzystwa z bogatymi kontami w banku.
Konta nie mogą być bogate.
Ana, gdy wracała do domu [przecinek] często płakała.
Pokracznie brzmi. Tak będzie lepiej: „Ana często płakała, gdy wracała do domu”.
Może to też był idealny powód, by zrobić, [bez przecinka] coś [przecinek] o czym nawet nie śniła?
Pomimo tego, że była blisko gwiazdy [przecinek] nie czuła się na osobę, która miała farta.
Nie czuła się osobą.
To, że pracowała u niej jako służka, nie czyniło z niej kimś wyjątkowym.
Kogoś wyjątkowego.
Myślała tylko o tym, by pomoc domowa była młoda, kreatywna, [bez przecinka] i przede wszystkim pracowita.
Selene była zapisana do listy poszukujących pracę [przecinek] podkreślając jako służka.
Na listę. Podkreślając jako służka? Nie rozumiem tego zdania.
Długo nie musiała czekać na odpowiedź, gdyż w krótkim czasie musiała zjawić się w agencji, [bez przecinka] [a właściwie lepiej zabrzmi „a” zamiast „i”, ale wtedy z przecinkiem] i stamtąd pokierowali ją wprost pod dom Alexandry.
Trzy lata pracy u Alexandry były zniosłe, choć czasem zdarzało się, że na początku Selene płakała po nocach.
Znośne. „Czasem” jest zbędne, skoro miało to miejsce na początku.
Dziewczyna zarabiała ładnie, mieszkała u Alexandry, miała ładny pokój
Zarabiała dobrze. I już nie ma powtórzenia.
To, co działo się w murach [domu] Apostenu [przecinek] wiedziała tylko ona.
O tym, co działo się.
Mogła śmiało porównać ją do Any, lecz te dwie dziewczyny różniły się. Nie tylko wyglądem, ale i charakterami.
Połącz zdania. Pogrubienie: odkryłaś Amerykę. Gratuluję. Wiesz, że ja też różnię się od Ciebie wyglądem i charakterem? Szok!
Historia Selene jest [była] przygnębiająca, [bez przecinka] i dość smutna. Gdy na drodze spotkała Alexandrę [przecinek] wszystko miało się zmienić na lepsze, ale przez nią zmieniła jej się jedynie orientacja seksualna.
Co mi, [bez przecinka] dasz
Tak, chodziło bardziej o wygląd, [bez przecinka] niż charakter, bo do końca nikt nie wiedział [przecinek] jaka jest [była] Alexandra Apostenu.
Selene miała zabronione rozmowy z jakimkolwiek gościem, [bez przecinka] czy znajomym Alexandry.
Selene zabronione były rozmowy/Selene zabroniono rozmów.
Młoda brunetka trzymała się tego, [bez przecinka] jak dziesięciu przykazań.
Służąca trzymała pod poduszką swoje zdjęcie [przecinek] na którym była z Alexandrą.
Codziennie patrzyła na biednych rodziców, co wiązali koniec z końcem.
...którzy ledwo wiązali koniec z końcem.
Może, [bez przecinka] dlatego odważyła się iść na szkolenia i kursy, po czym zapisała się jako osoba poszukująca pracy.
Wcześniej mieszkała w ubogiej wiosce znajdującej się kilka kilometrów od Bukaresztu – stolicy Rumunii.
Nie musisz ciągle podkreślać, że Bukareszt to stolica Rumunii.
Selene była słabą psychicznie nastolatką, często nie radziła sobie z rzeczywistością, ale miała na tyle ambicję, by jednak któregoś dnia przerwać tą monotonię w swoim życiu.
Na tyle dużą ambicję/Na tyle dużo ambicji.
Tę monotonię.
Radziła sobie w świecie Alexandry, choć niekiedy widziała ją tylko raz w tygodniu, [bez przecinka] albo kilka razy w miesiącu.
Ponieważ musiała być na okrągło z Apostenu, a taka Selene tylko zmiatała w jej domu.
Zamiatała.
Po prostu tańczyła, [bez przecinka] tak [przecinek] jak zagrała jej Alexandra.
10. Morderstwo?
Brunetka poczuła, że pomiędzy nią, [bez przecinka] a Sophie wydarzy się coś ważnego.
Tamta młoda kobieta wywarła w niej pozytywne emocje, [bez przecinka] jak i ciekawość.
Wywrzeć na kimś można wrażenie. Emocje raczej się wywołuje, a więc: „Tamta młoda kobieta wywołała w niej pozytywne emocje jak i ciekawość”.
Miała tak samo długie, [bez przecinka] i czarne włosy, ten sam kolor oczu, pieprzyk.
Alexandra chciała znowu się z nimi spotkać, pragnęła je.
Pragnęła (kogo? czego?) ich.
Gdy ujrzała Markusa w swoim pokoju [przecinek] niemal stanęła na równe nogi. Jej zaskoczone spojrzenie zatrzymało się na twarzy mężczyzny, który bez wyrazu uczuć podszedł do swojej ‘’niewolnicy’’. Gdy wziął ją w swoje ramiona, spojrzał głęboko w jej oczy [przecinek] jakby chciał wyczuć, czy coś przed nim ukrywa.
Wstaw poprawny cudzysłów: „ ”
Bez wyrazu uczuć – tak się raczej nie mówi. Może bardziej „obojętnie”?
- To nie była moja wina. Ona… To było tak nagle [kropka] – Alexandra zwątpiła w siebie, gdyż policjant wyglądał na lekko zdenerwowanego.
Chyba, [bez przecinka] że biedna Selene znalazła jedną z jej tajemnic pod łóżkiem i masturbowała się przy tych fotografiach.
Spójnik złożony.
– Nudzi im się, [bez przecinka] i szukają jakiejś upośledzonej, by się nią zabawiać, a ty jesteś na tyle głupia i nieinteligentna, że po kilkuminutowej znajomości ofiarowałaś swoją przyjaźń.
Głupia = nieinteligentna. Jak już chcesz koniecznie powiedzieć, że taka i siaka, to napisz „głupia i naiwna”. Pasuje.
- Chciałam mieć przyjaciela – jęknęła ze smutku, po czym uroniła kilka słonych łez.
Dobrze, że nie słodkich, bo słodkiej wody na świecie jest mało. A tak poważnie: łzy zawsze są słone, nie musisz tego zaznaczać, bo to nie jest nic niezwykłego.
Nie chciała być w jego oczach zwykłą debilką, [bez przecinka] i niedorozwojem, ale on już taki był.
No i teraz wyszło na to, że on jest debilem i niedorozwojem. Chyba nie o to Ci chodziło.
Wcześniej każdy kochał i ubóstwiał Apostenu, nikt nie miał odwagi powiedzieć jej w oczy to, co w tej chwili wygadywał Krüger.
[…] tego, co […]
Alexandra poczuła [przecinek] co to znaczy szara rzeczywistość z perspektywy człowieka nic nie znaczącego. Poczuła, może nie tak mocno, ale poczuła [przecinek] co to znaczy być traktowanym obojętnie przez inną osobę.
- Ja jestem twoim przyjacielem. I to powinno ci wystarczyć – powiedział. – Jeśli jeszcze raz usłyszę, że ktoś zabawia się tobą, to będziesz błagała mnie o litość. [bez kropki] – ostrzegł. W jego oczach ujrzała gniew, ale tą bardziej opanowaną.
Skąd Ty wzięłaś gniew rodzaju żeńskiego?!
[…] gniew, ale ten bardziej opanowany.
- A co ja mam zrobić – zaczęła marudzić [przecinek] łkając. – Zabierz mnie do siebie, to nikt mnie nie tknie. – [duża litera] po tych słowach, które wypowiedziała popłakała się. Oczywiście będąc u tego typa [przecinek] próbowałaby sił w ucieczce [przecinek] nie wyobrażając sobie, że taki Markus miał tam już przygotowane pułapki.
Zaznaczenie jest niepotrzebne.
- Nie mogę cię zabrać, jeszcze nie teraz. Jesteś chorą kurwą, musisz się wyleczyć ze schizofrenii. [bez kropki] – powiedział [przecinek] podnaszając głos na nią. – Ty faktycznie wyglądasz jak zdzira. Spójrz na siebie, Alexandro. Gdybyś faktycznie była gwiazdą, kurwiłabyś się na prawo i lewo [przecinek] mając kutasa w ustach, tyłku i pochwie.
Podnosząc głos.
- Nie jestem kurwą – mruknęła [przecinek] ocierając łzy. – Szanuję się, [bez przecinka] i nikt mnie w tyłek nie rżnął. [bez kropki] – oburzyła się na jego słowa. Poczuła się nieco dotknięta, [bez przecinka] jak i urażona.
Nie wiedziała [przecinek] jakim cudem Krüger się dowiedział [dowiedział się] o Sophie, ale podejrzewała, że ordynator musiał coś napomknąć.
Nie mogła także pojąć, że nikt nadal nie chciał ją słuchać, [bez przecinka] i wierzył niejakiej Ricie.
Nie chciał słuchać (kogo? czego?) jej.
Zacierała rączki [przecinek] realizując dalsze punkty planu. Alexandra domyślała się, że Rita na pewno nie działała sama, a także mściła się z prywatnych celów.
Z prywatnych powodów/w celach prywatnych. Po co to zdrobnienie – „rączki”?
Pragnęła poznać Sophie, wierzyła, że tamta kobieta pomogłaby jej w ucieczce, [bez przecinka] bądź w czymś, co mogłoby dać wolność.
Chciał z nią pogadać i wyjaśnić, [bez przecinka] co nieco. Brunetka [przecinek] nie czekając [przecinek] aż się odezwie, zaczęła temat, [bez przecinka] jako pierwsza.
- Krüger chce ci pomóc. Angażuje się w to wszystko. Był zaniepokojony twoim zachowaniem, tak jak i ja. [bez kropki] – powiedział i usiadł obok pacjentki.
- A ty jej na to pozwoliłaś? Kolejne słowa Rity spełniają się, twoja kuzynka jest wiarygodna, a ty [przecinek] Alexandro [przecinek] niestety nie. [bez kropki] – powiedział.
Była zła na siebie, że od razu nie pojęła [przecinek] o co tu chodzi [chodziło].
Gdyby nie te leki, prochy, gdyby nie to miejsce i cała sytuacja, od razu wiedziałaby [przecinek] co zrobić i jak działać, by odzyskać to [przecinek] co jest dla niej najcenniejsze, a mianowicie idealne życie.
- Spokojnie. Po części masz rację, zamknąłem cię z nimi, ponieważ chciałem sprawdzić [przecinek] jak zareagujesz [przecinek] widząc podobne osoby do ciebie, ale nie miałem na myśli tego, co Sophie ci robiła.
– Zdarzało się, że dotykałam się, [bez przecinka] albo uwielbiałam dotykać inną kobietę, ale nie byłam zadumana w sobie, [bez przecinka] i nie zachowywałam się jak upośledzona. [bez kropki] – powiedziała.
Zadufana w sobie.
Musisz dać sobie pomóc, a nie uciekać, [bez przecinka] i syczeć na wszystkich, którzy według ciebie są wrogami i chcą źle. Spróbuj opuścić swój wymyślony świat, [bez przecinka] i wejść w ten nowy, prawdziwy – na koniec doradził, a następnie zostawił ją samą, by przemyślała sobie wszystko.
Alexandra podniosła swój talerz i podeszła do brunetki, po czym usiadła się obok niej.
Usiadła obok niej/Przysiadła się obok niej.
- Sophie…[spacja]Sophie nie żyje – powiedziała Bianka, która wyglądała na zmęczoną, osłabioną, [bez przecinka] jak i smutną.
- Jak to? To niemożliwe [kropka] – [duża litera] w jednej chwili i u Alexandry pojawiły się łzy w oczach, lecz powstrzymała je na tyle, żeby nie popłakać się.
Żeby się nie popłakać.
Na pewno tam umrze, nikt nie przeżyje tygodnia w takim pomieszczeniu – powiedziała [przecinek] patrząc na Alexandrę smutno.
To Sophie pokazała [przecinek] jaka jest miłość.
Bała się, że i tą [tę] brunetkę spotka pewna śmierć, a po drugie wolała być w związku z mężczyzną, ponieważ kobieta nie da tego, co on.
-[spacja]Ja też nie jestem, Alexandro. Ale lubię poprzytulać się do milutkich kobiet, a ty jesteś śliczna. [bez kropki] – powiedziała. – Pogadam z ordynatorem, może da nas razem na pokój.
Może umieści nas razem w pokoju.
Każdy pacjent musi sam być w pokoju. [bez kropki] – wytłumaczyła, po czym powróciła do swoich zajęć.
15. A Ciebie spiorę do krwi.
Po co ta duża litera w „ciebie”?
Chyba że mówisz do mnie...
Mogła mówić, sama poruszać się o własnych siłach i przede wszystkim kontaktowała z rzeczywistością.
Albo „sama się poruszać”, albo „poruszać się o własnych siłach” – to, co Ty napisałaś, to masło maślane.
Apost nadal pamiętała, kim była, lecz bała się na tyle, że udawała zupełnie kogoś [przecinek] kim nie była.
Ciągle to była i była... A trzeba naprawdę niewiele zmienić, by zabrzmiało lepiej. „Apost nadal pamiętała, kim była, lecz bała się na tyle, że udawała kogoś zupełnie innego”. Prawda?
Pamiętała wycieczkę do Berlina, gdzie znajdował się jej niby dom – wiedziała, że to nie prawda, że nie była Niemką, [bez przecinka] i tak naprawdę psychotropy nie zdziałały większego cuda.
Nieprawda razem. Większego cudu.
Gdy stanęła przed lustrem [przecinek] nie mogła uwierzyć [przecinek] kim jest [była], widziała w odbiciu zupełnie kogoś innego. W jej myślach tylko było jedno – wrócić do domu.
O szyku powiem niżej, strasznie mieszasz, a tu jest tego przykład.
Kogoś zupełnie innego. Było tylko jedno.
Myślała nad innym miastem, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć [przecinek] jakie miejsca [przecinek] oprócz Berlina [przecinek] zna [znała].
- Obawiam się, że ktoś będzie chciał nas rozdzielić. [bez kropki] – zasmuciła się brunetka [przecinek] przeczuwając coś.
Bianka zaczęła w myślach układać dobry plan, by policjant nie wiedział [przecinek] kiedy Alexandra prawdopodobnie wyjdzie
Bianka [przecinek] widząc go [przecinek] od razu wyszła, by uniknąć sprzeczki, wiedziała, że jest [był] złym człowiekiem, [bez przecinka] i na pewno będzie chciał skrzywdzić Alexandrę.
Krüger usiadł obok Apost, ujął jej dłoń, [bez przecinka] i delikatnie ją pocałował.
- Nie płacz, skarbie. Już niedługo zamieszkamy razem i wszystko powróci do normalności. [bez kropki] – pocieszał ją.
- Nie wiem [przecinek] ile już tu siedzę, ale mam dość. [bez kropki] – szepnęła.
- Zostań jeszcze chwilę – poprosiła [przecinek] odrywając się od niego. Wiedziała, że niedługo wyjdzie z tego pokoju, [bez przecinka] i znów pozostanie sama.
- Zostanę. [bez kropki] – obiecał. – Ale nie na długo, mam pracę.
Krüger nie czuł się winny, że okłamał ją [ją okłamał], ale w jakiś sposób chciał tą [tę] kobietę usidlić, zwabić do swojego domu i poczynić z niej służkę, którą oczywiście potraktuje z godnością. Nie miał na celu zrobienia z niej niewolnicy, ale kobiety na własną wyłączność, by czasem żaden inny nie zdobył ją [jej] i nie sprzątnął spod jego rąk.
Nie mówi się „spod jego rąk”. Jeśli już użyć podobnego sformułowania to raczej „sprzed jego nosa”.
Bianka stała za drzwiami, widziała i słyszała [przecinek] co mówiła do siebie ‘’para narzeczonych’’.
Popraw cudzysłów.
Nerwowo rozglądała się, oczekiwała [przecinek] aż wreszcie Krüger opuści szpital. Pragnęła rozmowy z Alexandrą, chciała jej uświadomić, że robi wielką pomyłkę [przecinek] ufając temu policjantowi.
Raczej: popełnia wielki błąd.
Apost powoli otworzyła oczy, [a] gdy ujrzała Biankę [przecinek] zadziwiła się.
- Co tutaj robisz? – zapytała [przecinek] siadając z pozycji leżącej.
- Dobry pomysł [kropka] – Bianka się uśmiechnęła.
Bianka cicho pomrukiwała [przecinek] głaszcząc jej włosy. Po chwili Apost zbliżyła się do ust i wsunęła język [przecinek] tym samym dając głębokie pocałunki. Niespodziewanie Bianka przejęła inicjatywę, zrzuciła z siebie brunetkę i położyła się na niej [przecinek] kontynuując pocałunek.
Dając pocałunki?
Wtedy Bianka zeszła z niej, [bez przecinka] i położyła się obok.
Bardzo ją kochała, [bez przecinka] i postanowiła uszanować jej decyzję.
Nad ranem Bianka wyślizgnęła się spod kołdry, [a; lecz; ale] zanim opuściła pokój pacjentki, pocałowała ją w czoło.
Cytując Skoię: „kłaczki i piórka z pierzyny nie weszły jej w usta?”
Zrobiłaś z kołdry podmiot (a w „ją” chodzi o Alexandrę – po prostu zastąp ten zaimek jej imieniem, będzie o niebo lepiej).
- Na dworze robi się ciepło, będę mogła cię zabrać na spacer. [bez kropki] – oznajmiła Bianka.
- Dobry pomysł, kochana. Chciałabym złapać trochę świeżego powietrza – powiedziała [przecinek] uśmiechając się do niej. Po chwili znów się odezwała. [dwukropek] – Bianko, musimy zamieszkać jak najdalej stąd.
- Spokojnie, gdy stąd wyjdziemy, pojedziemy do Berlina, spakujemy się, [bez przecinka] i wyjedziemy do Monachium. Tam mam przyjaciela, który jest gejem, ale ma kilka domów na własność. Pomoże nam, jestem tego pewna. [bez kropki] – opowiedziała Bianka.
Apost jęknęła z bólu [przecinek] nie mając pojęcia, że to był dopiero początek kary za kłamstewka.
Chwycił ją za włosy i ogromną siłą pchnął na ścianę. Kobieta tuż po zderzeniu z twardą ścianą osunęła się [przecinek] zostawiając pasmo czerwonej cieczy. Łkała [przecinek] nie mając sił wypowiedzieć ani jednego słowa. Z jej nosa leciała gęsta krew, a na czole pojawił się ogromny siniak.
Siniak pojawiający się sekundę po uderzeniu?
Brunetka wydzierała się z bólu [przecinek] prosząc go, by ten wreszcie przestał.
Wyjątkowo okrutny ten ból.
Skulona próbowała uśnieżyć ból [w] jakikolwiek sposób, ale nie ustępował.
Uśnieżyć? Co do tego ma śnieg?
Poprawne słowo to „uśmierzyć”. Tam jest „m”, nie „n”, no i oczywiście „rz”.
Płakała [przecinek] tuląc się do poduszki i kołdry.
Kilka czerwonych pręgów [pręg, bo jest ta pręga] pojawiło się na skórze, które wyglądały [przecinek] jakby miały zaraz zsinieć, zczarnieć. Łkała [przecinek] nie mając odwagi spojrzeć na Markusa.
Sczernieć.
20. Zaufanie
- Powiedziałem prawdę. Nie wiem [przecinek] gdzie jesteś i w którą stronę podążyłaś ze swoją koleżanką. [bez kropki] – odpowiedział.
Chciał koniecznie wiedzieć [przecinek] gdzie jesteście, ale mu nie pomogłem, bo nic na wasz temat nie wiem.
Kiedyś przyjadę w odwiedziny i opowiem panu, o co w tym wszystkim chodzi. [bez kropki] – powiedziała Bianka.
Gdy usłyszała o poczynaniach Krügera [przecinek] znów o krok odsunęła się ode mnie. Żałowałam, że przy niej rozmawiałam przez telefon, mogłam pójść do korytarzyka, [bez przecinka] bądź do kuchni.
Alex przypominała mi Sophie, ale była od niej bardziej delikatniejsza, mniej drapieżna, [bez przecinka] i przede wszystkim niemroczna. Pragnę, by ona była moją kobietą już na zawsze, gdybym mogła [przecinek] ożeniłabym się z nią.
Bardziej delikatna albo delikatniejsza.
Zaczęła delikatnie głaskać tamto miejsce, lecz po chwili poczuła [przecinek] jak ręka Alexandry chwyciła jej dłoń i wyjęła.
Co wyjęła? Chyba nie pierścionek zaręczynowy, nie?
Co wyjęła? Chyba nie pierścionek zaręczynowy, nie?
[...] lecz po chwili poczuła, jak ręka Alexandry chwyciła i wyjęła jej dłoń.
– Dobrej nocy [przecinek] śliczna.
Korzystając z okazji [przecinek] pogłaskała ją po policzku, a następnie zbliżyła się do jej ust i czule pocałowała.
- Kotku – wymruczała Bianka [przecinek] powoli otwierając oczy.
Może i poznałaby ją, [bez przecinka] albo i już nie.
Po co wszędzie na siłę wstawiasz to „i”?
Usiadła z pozycji leżącej [przecinek] zastanawiając się. Poczuła [przecinek] jak Bianka obejmuje ją.
Poczuła, że/jak Bianka ją objęła. Tak lepiej, bo w z Twojego zdania wynika, że Bianka obejmowała ją jeszcze wtedy, gdy leżała.
– A tak, [bez przecinka] czuję tą [tę] niepewność, [bez przecinka] i nie wiem [przecinek] czego mogę się spodziewać – odpowiedziała [przecinek] tuląc się do niej.
- Musimy wyjechać jak najdalej, co myślisz o Malediwach, [bez przecinka] albo Hiszpanii?
25. Zobaczysz, jak to jest ciężko.
Alexandra musiała znieść upokorzenia, jakie sięgały ją u boku Krügera.
Raczej nie spotkałam się z powiedzeniem, że kogoś sięgają upokorzenia. Jeśli już to raczej doświadcza się upokorzeń.
Szarpał ją [przecinek] wpychając pod prysznic, [bez przecinka] i odkręcał lodowatą wodę wprost na jej nagie ciało.
Pod kołdrą brunetka trzęsła się niemal godzinę [przecinek] zanim usnęła.
Tuż po niej, [bez przecinka] sam wchodził [przecinek] odkręcając sobie ciepłą wodę.
Traktował ją rzeczowo, jak i bez uczuć.
Można nie okazywać komuś uczuć, ale raczej nie traktować bez uczuć. Zresztą rzeczowo = bez uczuć.
Apost dobrze wiedziała [przecinek] kim była i co robiła.
Nawet jej ojciec, [bez przecinka] i chłopak, którego i tak zdradzała.
Codziennie przeglądała się w lustrze [przecinek] ubierając swe ciuchy, w których kiedyś chodziła po Bukareszcie. Tęskniła za swoim krajem, [bez przecinka] oraz swoim stylem życia. U Krügera było wszystko inaczej, dla niego była zwyczajną Niemką – Alexandrą Apost, która w rzeczywistości nie istniała. On poleciał na jej wygląd, [bez przecinka] i o tym dobrze wiedziała; nawet nie starał się tego ukrywać, bywał za szczery.
Pogrubienie: i dobrze o tym wiedziała.
Były dobrze wytresowane, [bez przecinka] i posiadały ostre kły.
Każdym porankiem musiała robić śniadanie dla niego. Siedziała naprzeciw i czekała [przecinek] aż zje. To, co zostawił [przecinek] było dla niej. Podobnie było z obiadem. Resztki z talerza należały do niej. Markus upadlał ją na tyle [przecinek] ile mógł.
Każdego poranka.
Jednak to czuła się winna, że wplątała ją w swoje porachunki z Krügerem.
„To” jest niepotrzebne.
– Chcę spokojnie zjeść, a ty ciągle mnie wypytujesz o tą [tę] dziwkę.
Alexandra czuła się nieco dotknięta, [bez przecinka] jak i upokorzona.
Pomimo tego, że ostatniego wieczoru myła podłogę, to i tak brzydziła się, [bez przecinka] cokolwiek jadać z niej.
Pogrubienie: to i tak brzydziła się, cokolwiek z niej jadając.
Pogrubienie: to i tak brzydziła się, cokolwiek z niej jadając.
Facet ponownie się nieco rozluźnił [przecinek] jakby w ogóle nic się nie wydarzyło.
Zobaczysz [przecinek] jak to jest ciężko pracować w domu, [bez przecinka] i ogrodzie.
Miała tylko otworzyć górną klapę i wrzucić ciuchy, oraz wsypać do odpowiednich komory proszek i płyn, oraz nastawić na odpowiednią temperaturę.
Mnóstwo „i” i „oraz”. A da się tego uniknąć: „Miała tylko otworzyć górną klapę, wrzucić ciuchy, wsypać do odpowiedniej komory/odpowiednich komór proszek i płyn oraz nastawić na odpowiednią temperaturę”. Tak, od tego są przecinki właśnie.
- Tutaj, pusta kurwo! – [duża litera] otworzył za nią.
Spoliczkował ją, [bez przecinka] i potrząsnął parę razy.
- Co ty, dziwko [przecinek] wyprawiasz? – wydzierał się na nią.
Widząc jego furię w oczach [przecinek] poddała się, już nie miała zamiaru się z nim wykłócać.
Furię w jego oczach.
– Powiedz mi [przecinek] jak tym się obsługiwać.
Raczej: jak się tym posługiwać.
Nie pamiętała jedynie pierwszej wizyty w domu [przecinek] oczywiście tym fałszywym, gdzie chciała Krügerowi roztrzaskać głowę, lecz ten ją i tak dorwał. Wiedziała, kim była, lecz nie mogła [sobie] przypomnieć [przecinek] jak trafiła do Niemiec, [bez przecinka] oraz do psychiatryka. Ritę spamiętała, [bez przecinka] [zapamiętała] i zaprzysięgła zemstę, ale najpierw musiała wydostać się z domu pełnym pułapek.
Pełnego pułapek.
Alexandra nie mogła [sobie] przypomnieć [przecinek] kim była blondwłosa Ana.
Zajrzyj tu: http://sjp.pwn.pl/slowniki/blondw%C5%82osy.html
Była zadziorna, [bez przecinka] i wiedziała [przecinek] czego chce [chciała]. Zaprzysięgła zemstę.
Nie było spruchniałych desek, nie było ogromnych pajęczyn, [bez przecinka] ani szczurów, [bez przecinka] czy myszy.
Spróchniałych.
Informacje, jakie wcześniej wyczytał Adrian [przecinek] musiały być prawdziwe.
W kącie stało łóżeczko dla nienarodzonego dziecka, [bez przecinka] oraz toaletka.
Stwierdziła to niemal od razu, gdy ujrzała na fragmencie ściany pełno fotografii kobiety, [bez przecinka] oraz USG dziecka.
Podsumowując:
- Nie masz bladego pojęcia o tym, gdzie stawia się przecinek, a gdzie nie. Nie jestem w stanie napisać Ci tego tutaj, tego jest po prostu za dużo. Stawiasz jednak przecinki w tak absurdalnych miejscach, że włos mi się na głowie jeżył. Najbardziej chyba przy tym występującym najczęściej – przed „i”. Skąd Ci przyszło do głowy, że tam się stawia przecinek? Koniecznie poczytaj sobie o interpunkcji. Wypadasz baaaardzo słabo pod tym względem.
- Zadawaj pytania, kiedy nie jesteś pewna, jak coś odmienić. Na przykład: założyła (kogo? co?) sukienkę; nie było (kogo? czego?) cukru. Nagminnie zdarza Ci się źle odmienić słowa.
- Staraj się w narracji ograniczać potoczne słowa. W dialogach używaj ich, jeśli jest to potrzebne (stylizacja wypowiedzi bohatera jest jak najbardziej okej), ale w narracji, zwłaszcza trzecioosobowej, są dość niemile widziane.
- Uważaj na szyk. Poprawnie buduj zdania, bo czasami brzmisz jak Yoda.
- Powtórzenia rzadko Ci się zdarzają, ale nagminnie używasz odmienionego „być”. Przekształć jakoś zdanie, żeby było tego bycia jak najmniej – pozbędziesz się powtórzeń i urozmaicisz opowiadanie ładnym zdaniem. To także wpływa na styl.
- Znajdź sobie inne spójniki – zarówno łączne, bo ciągle używasz „jak i” (co już mnie mocno irytowało), a równie dobrze możesz napisać „oraz” czy po prostu „i” (zamiast pisać „Była zła jak i smutna”, napisz „Była zła i smutna”, przecież to „jak” jest niepotrzebne), jak i rozłączne (zamiast „bądź” możesz napisać „albo”, „lub”, „czy”)
- Szwankuje u Ciebie zapis dialogów. Proponuję Ci zainteresować się tym tematem przy okazji zaprzyjaźniania się z przecinkiem.
- Wstawiaj myślniki (–) zamiast dywizów (te tylko w połączeniach wyrazów typu biało-czerwony). Myślnik możesz uzyskać, naciskając lewy alt i wybierając na klawiaturze numerycznej 0150 bądź kombinacją klawiszy [ctrl] + [alt] + [num -]
- Nie mieszaj czasów, zdecyduj się na jeden. Jeśli piszesz w przeszłym, to nie mów, że coś jest takie i siakie. To było takie i siakie.
5/20
Razem: 27/75, dokładnie 36%
Ocena: 1 (niedostateczny)
Jesteś blisko 40%, pułapu, od którego zaczyna się u nas 2. Zabrakło Ci trzech punktów. Nie lubię stawiać jedynek, ale nic na to nie poradzę. Mimo wszystko nie poddawaj się. Piszesz, a to już coś. Trzeba ćwiczyć, żeby osiągać w czymś dobre wyniki. Powodzenia.
House ze specjalną dedykacją dla Skoiastel. <3
Ach dziękuję :3
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym fragmencie:
"Chociaż skoro ten lekarz ustalił przyczyny choroby za pomocą gdybania, nie podając żadnych argumentów, to nigdy nic nie wiadomo(...)Ten lekarz sam wygląda, jakby miał debilizm i niedorozwój" i tak mi się z Gregorym skojarzyło ^^ House tak mocno.
Och, i nawet mój cytat się znalazł. To jakaś zemsta za "dyskotekę na remizie"? :D
No wiesz, Sowa i Przyjaciele, czy raczej Skoia i Przyjaciele, w akcji. :D
UsuńŻeś walnęła tasiemca ;__;
OdpowiedzUsuńTo się samo tak... xD
Usuń"A więc tak... Nie wiem, po co wypisujesz wszystkie cechy wyglądu i charakteru Alexandry, to jest najprostsze, co można zrobić. I najgorsze. Ja tu widzę wielką ścianę tekstu, który kompletnie mi się nie podoba, a wręcz nuży i wzbudza jakieś takie obrzydzenie... Wykreowałaś piękną, seksowną, ale nadętą, głupią, prymitywną i wstrętną do granic możliwości główną bohaterkę."
OdpowiedzUsuńA powinna być brzydka albo "co najwyżej ładna" (moje ulubione opkowe określenie :3), ale dobra, miła, radosna i słodziutka czy lepiej marysuiczna, czyli piękna I dobra, ogólnie idealna? Już pomijam, że opisy są ważne i dosyć zwyczajne, bo jakoś świat sobie wyobrazić trzeba.
"Na tacy podajesz jej wygląd i charakter. To jest zwyczajnie nudne."
A czy żeby zobaczyć, że ktoś jest blondynem/ma zielone oczy/jest wysoki trzeba dziesięć lat z kimś przebywać? Bo to chyba te informacje, które POWINNY być podane na tacy. A do charakteru trudno się odnieść, bo autorka sprywatyzowała bloga, ale jeśli główna bohaterka już ją znała, to też niezbyt niezwykłe, że mówiła o jej charakterze.
"KURS SPRZĄTACZKI? Jak mi ktoś powie, że coś takiego naprawdę istnieje, to...
…się zapiszę... (ku uciesze mojej mamy)."
Research to też nic trudnego. Dwa pierwsze linki w Google:
http://www.inwestycjawkadry.info.pl/szkolenie_archiwalne-kurs_profesjonalny_sprzataczki,sz,180205.html
http://nowosci.com.pl/67498,Sprzataczka-tez-musi-miec-papier.html
"A więc Alexandra jest pod wpływem alkoholu/narkotyków (raz piszesz tak, a raz inaczej), nie wie, co się z nią działo, jak się znalazła w Niemczech, nogi odmawiają jej posłuszeństwa, upada na zamarzniętą ziemię, a trzej policjanci, którzy raczyli wybiec z posterunku (w ogóle to raczej straż graniczna, co?), od razu uznają ją za wariatkę z psychiatryka, gapią się na nią jak na muzealny eksponat i nie wykazują żadnej troski o jej zdrowie – w końcu każdy czasem lubi potarzać się nago w śniegu i nic mu potem nie jest – tylko kpiąco pytają, skąd się tam wzięła. „- Jesteś naga, zmuszasz mnie do patrzenia. Prawdziwa z ciebie wariatka – zaśmiał się ironicznie [...]” – no tak, wszystko jasne! Jak jest naga, to przecież można się w nią wpatrywać do woli."
Oceny piszemy głównie dla autorów, a nie ku uciesze gawiedzi, a domyślam się, że autorka wie, co napisała, więc po co to streszczać?
"Poziom wypowiedzi tego pana mnie przeraża. Czuję, jak mi mózg ciurkiem wylatuje przez ucho..."
Bo stwierdził, że "tyłek miała obsrany"? Lepiej poszukaj głębiej w internetach, bo to wcale nie jest takie znów przerażające.
"Taka diagnoza po trzyminutowej rozmowie."
A skąd znów trzyminutowa? "dziś dostałem kolejny raport z komisariatu", mówi opowiadanie, co sugeruje, że raporty te (związane z jej myślami erotycznymi) musiały pojawiać się nie tylko tego dnia.
A nawet jeśli, to nie jedna z tych diagnoz, w których stwierdzasz, że ktoś lubi książki fantastyczne czy wyjechał pociągiem o godzinie 13:21 i 15 sekund. Schizofrenia nie jest tak znów trudna do zauważenia, tak samo jak i dowiedzenie się o próbie samobójczej. Wydawałoby mi się to dosyć sztampowym pytaniem na komisariacie. No, a co do myśli erotycznych już pisałam.
"A gdzie jakaś terminologia medyczna, kompletnie niezrozumiała dla przeciętnego człowieka? Gdzie jakieś dziwne, długaśne nazwy chorób, najlepiej jeszcze po łacinie, z równie dziwnymi objawami?"
Och, no tak, bo nie istnieje coś takiego jak choroba o zwykłej nazwie. Autyzm, depresja, nerwica, lęk... TO NIE SĄ CHOROBY, NO SKĄD.
"Ale prawdopodobnie informacja o tym, że zaginęła piosenkarka, dotarłaby i zagranicę."
Primo: za granicę
Secundo: Jeśli była to piosenkarka, którą zna i lubi 20 osób, nadal byłaby piosenkarką. Ale nie celebrytką, więc jedynymi osobami, które by się zmartwiły, byliby członkowie jej rodziny, a takowych (chyba) nie ma. A te 20 osób nie zorientowałoby się przed rozpoczęciem koncertu.
Reszta później, bo rzeczywiście dosyć długa Ci wyszła ta ocena.
Usuń"A czy żeby zobaczyć, że ktoś jest blondynem/ma zielone oczy/jest wysoki trzeba dziesięć lat z kimś przebywać? Bo to chyba te informacje, które POWINNY być podane na tacy."
UsuńSłabo. Naprawdę słabo.
Wydaje mi się, że Bohaterce Realnej chodziło o to, iż nie trzeba tego wyliczać ani wymieniać w banalny i nudny sposób. Można poprzeplatać opis wyglądu z opisem czegoś innego. Najprościej i najgorzej napisać: bohaterka to szczupła dziewczyna o włosach koloru blond i niebieskich oczach. =.= Autorzy piszący w ten sposób tak naprawdę nie mają świadomości, że zabijają własne opowiadanie i rozczarowują czytelnika, chyba że czytelnik niewiele wymaga od tekstu, ale nie zaniżajmy sobie poprzeczki. "Blond włosy rozwiał wiatr" bla bla bla bla bla bla "jej niebieskie oczy wpatrywały się bla bla bla bla bla bla bla kilka akapitów niżej coś znowu. Opisy są ważne, ale nie musi to być ściana tekstu o cechach wyglądu wypisywanych ciągiem, po przecinku. W ogóle wymienianie czegokolwiek po przecinku jest kompletnie nieprofesjonalne. Tak jak wymienianie poukładanych ubrań na półkach w szafie, rozmieszczenie mebli w pokoju. N U D A.
"Bo stwierdził, że "tyłek miała obsrany"? Lepiej poszukaj głębiej w internetach, bo to wcale nie jest takie znów przerażające."
I znów mam wrażenie, że nie zrozumiałaś Oceniającej. W ten sposób nie rozmawiają faceci między sobą, tym bardziej na komendzie. Kupa we włosach? Raczej gówno, chyba że raport zdawał jakiś praktykant. Po cytatach mam wrażenie, że autorka opka za mało filmów sensacyjnych się naoglądała, za mało kryminałów przeczytała.
"Secundo: Jeśli była to piosenkarka, którą zna i lubi 20 osób, nadal byłaby piosenkarką. Ale nie celebrytką, więc jedynymi osobami, które by się zmartwiły, byliby członkowie jej rodziny, a takowych (chyba) nie ma. A te 20 osób nie zorientowałoby się przed rozpoczęciem koncertu."
W opowiadaniu było podkreślone, że Jen była gwiazdą. Znaną, rozpoznawalną gwiazdą i wzorem nie tylko dla dwudziestu osób.
"Schizofrenia nie jest tak znów trudna do zauważenia." oj, zdziwiłabyś się, jak wiele ma odmian i z jak wieloma innymi chorobami można ją pomylić.
Pierwsze dwa cytaty, zgadzam się, rzeczywiście nie zrozumiałam. Co do trzeciego to niestety nie miałam jak sprawdzić, stąd przepraszam, mój błąd.
UsuńA czwarty: można ją pomylić, ale COŚ się zauważy, więc (znów nie mam jak sprawdzić :/) może to też było co nieco gdybanie?
„A powinna być brzydka albo "co najwyżej ładna" (moje ulubione opkowe określenie :3), ale dobra, miła, radosna i słodziutka czy lepiej marysuiczna, czyli piękna I dobra, ogólnie idealna?”
UsuńNie? Kto Ci takich bzdur naopowiadał? Bo na pewno nie ja. Proszę bez głupich nadinterpretacji. ;)
"Już pomijam, że opisy są ważne i dosyć zwyczajne, bo jakoś świat sobie wyobrazić trzeba".
Po pierwsze – opisy dotyczyły trzech bohaterek. Ich wyglądu i charakteru. Nie świata jako takiego. Po drugie – całe dwa rozdziały były opisem. Bez przesady. Oczywiście, że są ważne, ale z umiarem. ;)
"A czy żeby zobaczyć, że ktoś jest blondynem/ma zielone oczy/jest wysoki trzeba dziesięć lat z kimś przebywać? Bo to chyba te informacje, które POWINNY być podane na tacy. A do charakteru trudno się odnieść, bo autorka sprywatyzowała bloga, ale jeśli główna bohaterka już ją znała, to też niezbyt niezwykłe, że mówiła o jej charakterze".
Pozwól, że Ci coś pokażę.
1) Ania była niewysoką, szczupłą brunetką o zielonych, dużych oczach. Miała mały nos, różowe usta i wysokie czoło. Jej ręce i nogi były długie. Pod kręconymi włosami chowała odstające uszy. Ania była miłą, przyjacielską osobą. Lubiła pomagać. Nieczęsto krzyczała, zazwyczaj była spokojna. Miała młodszego brata, z którym lubiła się bawić. Jej pasją była jazda konna.
Masz garść informacji o Ani. W sumie 9 zdań, w który zawarłam piętnaście informacji. Ale gdyby napisać to inaczej...
2) Budzik Ani nie zadzwonił. Ze snu wyrwały ją krzyki młodszego brata, który bawił się zbudowaną wczorajszego wieczoru przez niego i jego siostrę wieżą z klocków. Dziewczyna poderwała się z łóżka, próbując zapanować nad burzą czarnych loków na głowie. Pobiegła do łazienki, złapała za szczoteczkę do zębów i stanęła na palcach, aby, patrząc w lustro, jako tako ułożyć włosy. Nie było czasu na zrobienie jakiejkolwiek fryzury. Po ekspresowej rannej toaletce pobiegła na dół, do kuchni, w której jej rodzice jedli śniadanie.
– Zjedz coś, bo zaraz znikniesz – odezwała się jej mama, mając na myśli szczupłość swojej córki. Ania nic nie odpowiedziała, nie było sensu po raz kolejny zwracać uwagi na to, że swoją sylwetkę, podobnie jak długie ręce i nogi, odziedziczyła właśnie po niej. Złapała tylko gotową kanapkę i popędziła do przedpokoju, ubrała się w kilka sekund i wyszła z domu. Dłonią próbowała okiełznać grzywkę, która była już stanowczo za długa. Kilka kosmyków włosów co chwilę wpadało jej do dużych, zielonych oczu.
Pobiegła na przystanek. Nieopodal zauważyła starszą panią niosącą kilka dużych siatek z zakupami. W naturalnym dla siebie odruchu podeszła do niej i zaproponowała pomoc. Gdy doszła z nią do domu i wróciła na przystanek, autobus już odjechał. Ania nie należała do łatwo denerwujących się osób, odetchnęła tylko kilka razy i postanowiła dotrzeć do stadniny koni pieszo. Spóźni się, trudno, jej ulubiony koń, Zenek, powinien jej to wybaczyć.
I mogłabym tak jeszcze długo. Teraz odpowiedz mi na pytanie: który opis jest lepszy? Większość z informacji z przykładu 1 umieściłam w drugim, ale w inny sposób. Nie za pomocą suchego opisu, a umieszczając bohaterkę w różnych sytuacjach, dawkując informację i rzucając je niby od niechcenia, przy okazji. Nadal uważasz, że wygląd i charakter trzeba podać na tacy?
„Research to też nic trudnego. Dwa pierwsze linki w Google:”
UsuńOch, niesamowite. Oby moja mama się nie dowiedziała. (to nie był przytyk do Semirkowej, tylko żarcik, ale widać mało kto rozumie)
„Oceny piszemy głównie dla autorów, a nie ku uciesze gawiedzi, a domyślam się, że autorka wie, co napisała, więc po co to streszczać?”
Nie streszczam, a podsumowuję, żeby dodać własny komentarz. Ot tak sobie nie chcę pisać, że coś było bez sensu, bo nikt nie wiedziałby, o co chodzi. Nie tylko autorka czyta ocenę. Gdyby tak miało być, nie zakładałybyśmy bloga, tylko wysyłały oceny e-mailem. Poza tym zdecydowała się na luźne komentarze i przemyślenia w pierwszej części oceny treści, aby potem podsumować na poważnie całość.
„Bo stwierdził, że "tyłek miała obsrany"? Lepiej poszukaj głębiej w internetach, bo to wcale nie jest takie znów przerażające.”
Oczywiście. Masz rację. Z tym że pan był policjantem/lekarzem (dokładnie już nie pamiętam, w każdym razie kimś takim). Uważasz, że ludzie na tak poważnych stanowiskach używają języka z ulicy?
„A skąd znów trzyminutowa? [..] No, a co do myśli erotycznych już pisałam.”
Co mają myśli erotyczne do tego, że diagnoza brzmi: upośledzenie w stopniu lekkim, schizofrenia? Może trochę niefortunnie się wyraziłam z tą „trzyminutową rozmową”.
„Och, no tak, bo nie istnieje coś takiego jak choroba o zwykłej nazwie. Autyzm, depresja, nerwica, lęk... TO NIE SĄ CHOROBY, NO SKĄD.”
Tak, lepiej napisać, że ktoś ma debilizm i niedorozwój.
Nie napisałam, że istnieją tylko choroby z długimi, dziwnymi nazwami.
„Primo: za granicę”
Racja. Dzięki.
„Secundo: Jeśli była to piosenkarka, którą zna i lubi 20 osób, nadal byłaby piosenkarką. Ale nie celebrytką, więc jedynymi osobami, które by się zmartwiły, byliby członkowie jej rodziny, a takowych (chyba) nie ma. A te 20 osób nie zorientowałoby się przed rozpoczęciem koncertu.”
Czytałaś tego bloga? Nie wydaje mi się. Alexandra była znaną, rumuńską gwiazdą, na świecie raczej też była znana, skoro znały ją pacjentki (Niemki) szpitala, w którym się znalazła. A rodzinę i bliskich miała - ojca i chłopaka.
Rozumiem przyczepianie się do błędów językowych czy merytorycznych, ale te drugie to raczej po zaznajomieniu się z ocenianym blogiem.
Pozdrawiam.
Skoiaś, sorka, skupiłam się na Nicole, i o Tobie zapomniałam. xD Mądrze piszesz, oczywiście. (Pssst, ona nazywała się Alexandra, nie Jen :x).
UsuńNiektóre rzeczy, przyznaję, trudno powiedzieć, jeśli nie mogę przeczytać bloga, wybacz. (Wspomniałam, że nie czytałam, bo autorka sprywatyzowała.)
UsuńPoczątek to był "tylko żarcik, ale widać mało kto rozumie". Po prostu miałam na myśli, że kiedy główna bohaterka nie musi być dobra, jeśli nadrabiają to inni bohaterowie (NIE mam jak sprawdzić).
Co do opisów i ich ważności, to bohaterki też są częścią świata. ;) Jeśli opisy wyglądały tak, jak opisałaś tych kilkanaście informacji, to nie wiem, jak autorka zrobiła z nich dwa rozdziały. A i twój przykład nie jest najlepszy, bo poranna toaleta należy raczej do tych rzecz, o których przeciętny czytelnik nie ma ochoty czytać. To, kto zbudował tą wieżę też nie jest informacją zbyt ciekawą. Tymczasem to "mając na myśli szczupłość swojej córki" jest poprawne, ale brzmi dosyć nienaturalnie.
"Dłonią próbowała okiełznać grzywkę" A czym innym miałaby ją kiełznać? Nogą? Bo wiemy, że szczotkę zostawiła, w końcu ma tylko kanapkę.
Nie wierzę, że wszystko to powinno się zawrzeć krótko, ale niektórych rzeczy nie ma co nadmiernie rozwlekać.i Ne żebym mówiła o tym w twoim wypadku, bo to raczej ten opis, w którym starasz się wszystko opisać dosyć szybko, ale to w końcu przykład, więc tego się nie czepiam.
"Nie tylko autorka czyta ocenę. Gdyby tak miało być, nie zakładałybyśmy bloga, tylko wysyłały oceny e-mailem."
Rzeczywiście. I w sumie pomysł jest niegłupi. Ale uważam, że streszczenia powinny być w analizie, nie w ocenie, bo jak przytoczysz jeden cytat to autorka zrozumie, o który moment chodziło, a to z założenia ocen powinno wystarczyć.
Uważasz, że ludzie na tak poważnych stanowiskach używają języka z ulicy?"
Tak, wydaje mi się, że osoby na ważnych stanowiskach też mogą używać języka z ulicy, to był policjant jakich wiele, stąd myślę, że akurat tego nie ma się co czepiać. Lekarz – ok, ale prawda jest taka, że gdy wkroczysz między wrony musisz krakać tak jak one i policjanci (nie chcę generalizować, ale tak zauważyłam) ze względu na fach są mniej kulturalni i ugodowi niż właśnie tacy lekarze czy nawet strażacy.
"Tak, lepiej napisać, że ktoś ma debilizm i niedorozwój.
Nie napisałam, że istnieją tylko choroby z długimi, dziwnymi nazwami."
Nie napisałaś, ale debilizm i niedorozwój to zwyczajne choroby, nie muszą być opatrywane łaciną.
Jak wspominałam początkowo, do reszty odniosę się później.
Czytelnik nie ma ochoty czytać suchego opisu. Za to mogę napisać, że bohaterka wczorajszego wieczoru zbudowała wieżę z klocków ze swoim bratem, bo to tworzy świat przedstawiony (a może brat się okaże ważną osobą? a może to, że akurat wczorajszego wieczoru ją zbudowali okaże się ważnym faktem? a może po prostu narrator opisuje świat z perspektywy tej bohaterki [bo typy narracji trzecioosobowej też są różne], a ona to sobie właśnie przypomniała, gdy się obudziła [tym razem nie pomyślała o babci - do dziewczyn z Załogi :D]). Nigdy nie wiesz. Można ograniczać takie informacje, pewnie, ale nie trzeba. Na przykład właśnie ze względu na fakt, że dowiadujemy się co nieco o bohaterze.
Usuń"A czym innym miałaby ją kiełznać? Nogą? Bo wiemy, że szczotkę zostawiła, w końcu ma tylko kanapkę."
Okej, "dłonią" było niepotrzebne. Ale oczekujesz najwyraźniej, że powinnam napisać, że odłożyła szczotkę na miejsce. No to mam zwracać uwagę na takie bzdety czy nie? Zdecyduj się.
"Rzeczywiście. I w sumie pomysł jest niegłupi. Ale uważam, że streszczenia powinny być w analizie, nie w ocenie, bo jak przytoczysz jeden cytat to autorka zrozumie, o który moment chodziło, a to z założenia ocen powinno wystarczyć".
Okej, w takim razie będę miej streszczać następnym razem.
"Tak, wydaje mi się, że osoby na ważnych stanowiskach też mogą używać języka z ulicy, to był policjant jakich wiele, stąd myślę, że akurat tego nie ma się co czepiać. Lekarz – ok, ale prawda jest taka, że gdy wkroczysz między wrony musisz krakać tak jak one i policjanci (nie chcę generalizować, ale tak zauważyłam) ze względu na fach są mniej kulturalni i ugodowi niż właśnie tacy lekarze czy nawet strażacy".
Nie lubię generalizowania. Nie spotkałam też policjanta, który by się źle wyrażał. Dlatego myślę, że w rozmowie służbowej (!) nie posługuje się ulicznym językiem.
"Nie napisałaś, ale debilizm i niedorozwój to zwyczajne choroby, nie muszą być opatrywane łaciną."
Debilizm, jak autorka sama napisała, wyszedł z użycia ze względu na jego pejoratywny wydźwięk. Zaś niedorozwój – cóż, może to subiektywna opinia, ale w moim przekonaniu to także jest obraźliwe. Raczej nie powiedziałabym, że ktoś "ma niedorozwój", jeśli już to, że "jest niedorozwinięty" albo lepiej – upośledzony.
Nie oczekuję, że napiszesz, że odłożyła szczotkę, mówię właśnie, że to wynika o.O
UsuńMieć niedorozwój=być niedorozwiniętym, przynajmniej w moim odczuciu.
"Bo wiemy, że szczotkę zostawiła, w końcu ma tylko kanapkę" zrozumiałam jako sarkastyczną uwagę. ;) W takim razie cofam.
UsuńW moim też, ale nadal wydaje mi się to mało grzeczne. Ale to może być moje indywidualne odczucie, także nie upieram się przy swoim.
"Druty kolczaste? Może jeszcze ogrodzenie pod napięciem?"
OdpowiedzUsuńOjej, przestań, bo jeszcze zrujnujesz opinię autorki o psychiatryku, która pochodzi zapewne z horroru. <3
"Wygląda to tak, jakbyś chciała uprzykrzyć życie swojej bohaterki do granic możliwości"
No mówię, że wizja szpitalu psychiatrycznego z horroru pasuje jak ulał.
"To nadal jest nienormalne"
Nie byłoby to normalne, ale jakby nie patrzeć, to miałoby sens, gdyby autorka dopisała to, co proponujesz.
A tak, jak jest, rzeczywiście sensu nie ma.
Dwa pierwsze – też się tego obawiam. Chociaż nawet w horrorze bym tego nie zdzierżyła. xd
UsuńOstatnie – też trochę źle to napisałam. Ten drugi cytat pochodził z opowiadania. Ale myślę, że to naprawdę jest nienormalne. Ja rozumiem – wizja autora. Wydaje mi się to jednak przesadzone, tak jak te druty kolczaste. No i mało realne w dzisiejszym świecie (bo gdyby akcja miała miejsce kilkadziesiąt lat temu, to byłabym w stanie uwierzyć).
Jest naciągane, i to bardzo, fakt. Ale nie jest aż tak fantastyczne jak te druty kolczaste, bo to bardziej na laboratorium doświadczalne z tego opka brzmi. :D
UsuńJen mi sie machnela z oceny Dafne xD
UsuńOczywiscie, ze Alex *glupia ja*.
Grzebieniem mozna przeczesywac grzywke, wiec to nie jest znow takie oczywiste ^^
S.
Już skończmy z tym przeczesywaniem, to nie takie ważne. xD
UsuńWina Dafne. Za dużo Dafne. Pieprzona.
UsuńEj no wiesz, ze Cie kochamy :*
UsuńNie napisalam, ze to Twoja wina, tylko ze sie pomylilam, bo przeciez czytalam wasze oceny jedna po drugiej ^^ nie.bondź.zua
S.
Ok. Wina pieprzonej Dafne i jej pieprzonych ocen. Pieprzona Dafne i jej pieprzone oceny.
UsuńDaaaaf, nie mów tak, bo Ci spiorę tyłek. *groźna*
UsuńPostrasz ją drutami kolczastymi :D
UsuńJa wiem, że to jest ocena sprzed 2,5 roku, ale muszę skomentować, bo mną wstrząsnęło, może ktoś kiedyś przeczyta.
OdpowiedzUsuńNie wiem, skąd info, że elektrowstrząsy to metoda zabroniona. Nie jest to jest w żadnym wypadku bestialskie. To jest naprawdę dobra, sprawdzona naukowo i wysoce skuteczna metoda leczenia, tylko koszmarną antyreklamę zrobił jej Lot nad kukułczym gniazdem, który notabene ma w sobie masę takich bzdur. Jasne, mogą mieć pewne efekty uboczne, ale co nie ma - z tym, że najczęściej są to przemijające zaburzenia pamięci, czyli bynajmniej nie coś tak strasznego, jak myślą niektórzy.
Strasznie nie lubię rozpowszechniania takich fałszywych informacji, później ludzie podchodzą do wszystkiego związanego z psychiatrią jak do wariactwa, wstydu i bestialstwa.
Plus oczywiście są bezbolesne. Dostaje się znieczulenie i środek zwiotczający, to naprawdę nie są jakieś histeryczne drgawki jak często w popkulturze (dawniej tak bywało, owszem). Mają bardzo dobre wyniki w leczeniu szeregu zaburzeń, choćby lekoopornej depresji. Czasami praktycznie ratują życie (np. u osób z zaburzeniami wegetatywnymi, tendencjami samobójczymi itd.). Są bezpieczniejsze w ciąży niż leki. Ich przeprowadzenie wymaga szeregu badań i zgody pacjenta. W żaden sposób nie jest to kara czy metoda nieetyczna.
UsuńZresztą dobra, doczytałam resztę o tym szpitalu i może, eee, powstrzymam się od komentarza.
Usuń"„Alexandra musiała znieść upokorzenia, jakie sięgały ją u boku Krügera. Facet siłą zaciągał ją do łazienki, rozbierał i mył”. Kąpiel – istna tortura, faktycznie." - Srsly, oceniająco? Facet narusza twoją nietykalność osobistą i molestuje cię seksualnie, a ty myślisz, że problemem jest woda? No totalnie nie ma w tym nic upokarzającego.
OdpowiedzUsuń