Adres: długotrwale
Tematyka:
Zbiór opowiadań
Oceniająca:
Skoiastel
Przyznam szczerze, że kiedy zaczynałam ocenę, przez
moment miałam problem z tytułem Twojego bloga. Przecież w adresie
dlugotrwale.blogspot.com może kryć się nazwa Długotrwałe lub Długotrwale. Czyli
do czynienia mam z nieznacznym problemem pierwszego świata. Taka to luźna uwaga
na wstępie.
Dopiero po załadowaniu się nieskomplikowanej szaty
graficznej mogłam otworzyć zakładkę o blogu i znalazłam okres tam informację,
że jednak Długotrwale. Obwieściłaś, iż owy tytuł nawiązuje do czasu, w którym
pisałaś posty. Prawdę napisawszy, jeszcze nie spotkałam się z dziełem noszącym
nazwę po tempie pracy autora. Jest to niekonwencjonalne, aczkolwiek raczej
wolałabym kojarzyć adres z treścią znalezioną na blogu, bo pierwsza myśl po
przeczytaniu tego aktualnego w swojej kolejce to: Ło matko, oby się tylko nie
ciągnęło jak flaki z olejem… no way! Na szczęście myśl ta okazała się
nietrafiona, a wyjaśnienie nazwy strony znalazło się w odpowiedniej zakładce.
Zawsze najmocniej zapada w pamięci to, co zauważamy na
pierwszy rzut oka. Minimalizm jest w cenie, a i mnie się tu podoba. Na blogu
panuje względna estetyka, choć gdyby przybyło Ci notek, to lewa kolumna przestałaby
być idealnym miejscem na spis treści. Nic nie stoi na przeszkodzie, byś
odrobinę powiększyła czcionkę w postach. To umiliłoby moim oczom czas spędzony
na Twoim blogu. Kolorystyka na wzór flagi Polski (albo Monako) jest bardzo
przyjemna dla oka. Czerwień ponętna i seksowna, a biel czytelna. Kolory nie
utrudniają przyswajania treści, a obrazek świnki idealnie sprawdza się w roli
nagłówka. Troszkę satyryczny, odrobinę alegoryczny i milusi – jak na lekarstwo.
A to świetnie zgrywa się z tym, co przeczytałam na samym dole podstrony o
blogu: „Dramat jest w cenie”. Piekarz zapewne nie mógłby przeżyć tej historii
do końca.
Pozwolę sobie przejść do tej podstrony i zostać tam
przez chwilę.
Nadnaturalną zdolnością kobiety jest możliwość
zmienienia jednej materii w drugą za pomocą tak zwanych impulsów, dzięki którym
potrafi również rozróżniać rasy i osoby. Zastanowiły mnie te umiejętności,
szczególnie rozróżnianie ras. O Ashton napisałaś tak niewiele, że ani to
spoiler, ani zachęta do przeczytania. Ja też z łatwością odróżnię Chińczyka od
Indianina, a nikt o mnie opowiadań nie pisze. Domyślam się, że chodziło Ci o
coś głębszego, ale ten opis zupełnie mnie nie przekonał. Rozróżnianie osób jest
pojęciem tak strasznie ogólnikowym, że gdybyś zdradziła ciut więcej, mogłabyś
zaintrygować mocniej. Lub gdybyś napisała mniej – sprawa impulsów zaskoczyłaby
bardziej w czasie czytania.
Ashton Moore była postacią, którą stworzyłam mając
trzynaście-czternaście lat – brakuje Ci przecinka przed imiesłowem
przysłówkowym (zakończonym na –ąc, -wszy, -łszy);
blog grupowy o Darach Anioła – wykorzystaj
kursywę lub cudzysłów;
Historia O'Connell toczyła się wciąż tym samym torem,
w Zmodernizowanej części – dlaczego „zmodernizowany” jest napisany wielką
literą?
Oceniającym wyjaśniasz, że notki nie były publikowane
po kolei, jedynie w spisie po lewej są one ułożone chronologicznie. Nie należy
zatem sugerować się numerkami w tytule, bo może on się różnić od numeru w
spisie. Więc może lepiej po prostu pozmieniać numerki w tytule i pozbyć się
szybko i raz na zawsze zamieszania, zamiast tłumaczyć się z niego?
Proszę, byś zmieniła link na swoim blogu z Shiibuyi na
Wspólnymi Siłami. Dopiero teraz zwróciłam też uwagę na belkę i z ciekawości
skopiowałam ją, po czym wkleiłam do wyszukiwarki. Wujek Google wskazał jedynie
Twojego bloga, co bardzo mnie ucieszyło. Słowa należą do Ciebie. Nie dość, że
dobrze brzmią, to jeszcze mają sens. Ten Marynarz chyba musiał płynąć na statku
z Piekarzem. Jeden tonie, drugi… też zginął. Więc wszystko ze sobą współgra.
Tylko ta czerwień wydaje się coraz mniej seksowna, a bardziej krwawa.
Ocenię historię Ellen Fly, opowieść o Claire oraz
najnowszą notkę na temat Blanche.
ELLEN FLY
O tym, jak Nocny Łowca stał sie bibliotekarzem.
Początkowy opis urokliwy i elegancki. Wprowadza w
klimat nocy i sprawia, że można poczuć się jak w dreszczowcu. Ale jego estetyka
kończy się, zanim tak naprawdę wszystko rozkręciło się na dobre. Bo... tuż
przed otworzeniem drzwi kompletnie się zgubiłam! Wstyd przyznać? Nie sądzę,
gdyż czytanie ze zrozumieniem nigdy nie należało do moich słabych stron. A żeby
nie było, że się mądruję, to przeczytałam nawet trzy razy. I nadal mam
wątpliwości.
Postawię hipotezę, a Ty w komentarzu skoryguj, jeśli
gdzieś w moim toku rozumowania pojawił się błąd. Napisałaś, że bliżej
nieokreślona postać skrada się korytarzem. Wie, czego się spodziewać i
uzbrojona w sztylet zbliża się do domu Nocnego Łowcy. On otworzył drzwi,
mamrocząc pod nosem imię Archanioła i Michaelem. Dosłownie tak – nie mam
pojęcia dlaczego. Czy to błąd w odmianie, czy Michael też wyłonił się zza
drzwi? Opcja druga jest składniowo bardziej prawdopodobna, więc załóżmy, że na
planie są już trzy osoby: gospodarz aka Nocny Łowca, Michael, no i ta
niegrzesząca urodą prawie ludzka postać.
Wbiegła kobieta – żona gospodarza. Usłyszała swoje
imię wypowiedziane przez niego i wybiegła. Myślę, że mąż ją zdradzał. Ja
rozumiem, że w sytuacji zagrożenia życia nie należy skupiać się na czułościach,
no ale won kompletnie nie pasuje mi w sytuacji, którą opisałaś. Jak gdyby
chciał powiedzieć jej fora ze dwora, a nie wiej, uciekaj.
Nagle dowiaduję się, że ktoś z nich jest Nefilimem, a
może to kolejna postać wkroczyła do walki. W gospodarza (to prawdopodobnie on
jest mitologicznym gigantem) wgryzła się strzyga, czyli przypuszczalna bliżej
nieokreślona szkarada spacerująca wcześniej po korytarzu, tak? Dobrze? Pytam,
bo, gnając z tworzeniem opisu walki, zapomniałaś o tych postaciach. Używasz
tylko imion lub funkcji, a nie pofatygowałaś się z wtajemniczeniem nas – czytelników
– w szczegóły. Rozdział dopiero co się zaczął. Nie wiem, kto jak wygląda, kto
kim jest. Pewnie powinnam się tego dowiedzieć z tekstu, ale abym miała jakieś
podstawy, musisz je opisać. Kiedy strzyga i gospodarz wypadli przez okno, wciąż
się zastanawiałam, co tak właściwie przed chwilą się wydarzyło.
wyłoniła się
ciemna postać, posturą do złudzenia przypominającą człowieka. –
posturą się nie wyłania, a przypomina: wyłoniła się ciemna postać posturą do
złudzenia przypominająca człowieka;
dotarłszy pod
sypialnię swoich ofiar oblizała spierzchnięta wargi – oddziel imiesłów
od czasownika przecinkiem;
Dobrze wiedziała czego może się spodziewać – oddziel
dwa czasowniki w zdaniu złożonym;
pojawił się zza drzwi, wypowiadając z czcią imię
jednego z archaniołów i Michaelem – pojawił się z Michaelem czy wypowiadał imię
Michaela, a może Michael to nazwa czci?
i łapiąc go za szyję przeciągnął w
stronę okna. – oddziel imiesłów od czasownika przecinkiem;
Jej matka i jego żona, zwykłe Przyziemna po
marnym szkoleniu samoobrony – ?
Wołali z niedowierzaniem patrząc – wołali z niedowierzaniem, patrząc / wołali, z
niedowierzaniem patrząc;
Wszystkie dywizy w dialogach pozamieniaj na półpauzy.
Praktycznie w każdym dialogu popełniasz ten błąd. A czasami w ogóle zapominasz
o jakimkolwiek znaku rozpoczynającym rozmowę bohaterów:
Jak myślisz, nadawałbym się po śmierci na polowanie
bez głów? - zapytał ze śmiechem
Pominę kwestię akapitów, bo zaznaczyłaś już w
podstronie o blogu, że masz z nimi problem. Wiesz, gdzie mają być, ale kod
Bloggera nie chce współpracować i jestem na tyle wyrozumiała, by nie wypisywać
każdego pominiętego wcięcia. Poza tymi brakującymi, o których jeszcze
prawdopodobnie nie wiesz:
Jak myślisz, nadawałbym się po śmierci na polowanie
bez głów? - zapytał ze śmiechem, przekraczając magiczną strefę i
wkraczając do biblioteki z zadziornym uśmiechem. Ellen skoczyła ku niemu,
wyrywając z jego rąk szklankę i przy okazji rozlewając część soku.
Gdy pojawia się po dialogu narracja, która odnosi się
do zachowania innej osoby niż mówca, to każdy z elementów, czyli narrację i
dalszą wypowiedź, należy składać od nowego akapitu. Ellen coś zrobiła? To
kolejny punkt, który trzeba oddzielić.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, to wiesz... Jesteśmy
tutaj. - to powiedziawszy odsunęła się od drzwi i odczekała okrągłą minutę. Odpowiedziała
jej cisza. Nikt nie mógł przebić się przez gruby mur chiński, jaki wokół
siebie Ellen starała się stworzyć. – tak naprawdę mogłabym wkleić każdy dialog
jako kolejny przykład, gdyż błędów akurat tego typu masz multum. Przejrzyj cały
tekst, nie tylko ten o Ellen, ale również wszystkie pozostałe swoje historie i
uzupełnij brakujące akapity oraz zamień nieestetyczne dywizy na półpauzy.
Możesz otworzyć jakąkolwiek książkę i przekonać się na własne oczy, jak to
powinno wyglądać.
- Patrz, Ellen, wchodzę z sokiem! - donośny głos szesnastoletniego
Jaremy rozniósł się po korytarzu(...) - I patrz, co żeś narobiła, Ellen
Fly! - Jarema pokręciła głową, zabierając z rąk dziewczyny kubek.
Wyglądała jak siedem nieszczęść z miną mówiącą „znowu dałam się
sprowokować.” – Jarema to chłopiec czy dziewczyna? Ja wiem, że mamy erę
gender, no ale bez przesady.
Byłoby mi łatwiej, gdybym mogła sobie wyobrazić tych
wszystkich bohaterów. Nie opisujesz ich wyglądu, cech charakterystycznych, a
jedynie podkreślasz zachowanie i to takie na porządku dziennym – rozlanie
zawartości kubka w bibliotece, czytanie książki. Nie jestem w stanie zobaczyć
tego oczami wyobraźni, bo nie wiem, jak wyglądają dane postacie, a z każdym zdaniem
mam coraz więcej imion do zapamiętania: Ellen, Hodge, Jarema, Whinston, Alec,
Jace.
Wiele razy przećwiczyli jak ma się
zachować i co robić. – oddziel dwa orzeczenia przecinkiem oraz odmień
"mieć" w czasie przeszłym;
Czemu tata krzyczy, dlaczego mama upada, kim jest
postać, która się nad nią pochyla. – tak wiele pytań, a mimo to na końcu
zabrakło pytajnika;
Stara szafa z podwójnym tyłem z spełniła swoje
zadanie znakomicie [jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. Podwójny tył kojarzy
mi się z dwoma deskami z tyłu miast jednej, i jak to niby miało spełnić zadanie
(w ogóle jakie zadanie? Utwardzenie jednej ze ścianek? Podejrzewam, że chodziło
Ci o jakąś skrytkę, w której można by się ukryć, ale trudno to wywnioskować z
całości)].
skrycie zazdrościła mu przyjęcia jakie
zaoferowali mu Maryse i Robert Lightwoodowie. – oddziel przecinkiem
orzeczenia w zdaniu złożonym;
zrobienia z tym miejscem co tylko jej się żywnie podoba. Była niemalże pewna, że mężczyzna zrobił to tylko po to, żeby się jej pozbyć. – postaw przecinek przed co oraz pozbądź się prymitywnego powtórzenia;
wkraczając do biblioteki z zadziornym uśmiechem – wkraczając
z zadziornym uśmiechem do biblioteki. Chyba że to biblioteka szczerzy się
zuchwale;
Kiedy zaproponowała Jaremie więź parabatai spojrzał
na nią ze zdziwieniem – brak przecinka;
Zdawał sobie sprawę, że to, o co prosiła go
dziewczyna nie miało nic wspólnego z więzią – brak drugiego przecinka we
wtrąceniu;
Czując
przepaść pomiędzy sobą i Lightwoodami Ellen szukała wspólni – brak przecinka
w zdaniu złożonym, rozpoczętym od imiesłowu przysłówkowego;
Ona wierzyła, że łącząca ich relacja jest prawdziwym
parabatai, napawało ją to radością i niesamowitym szczęściem.
– było prawdziwym parabatai (nie myl czasów); radość i szczęście w tym kontekście
są wyrazami bliskoznacznymi. Szczęście oznacza również pomyślność, ale zapewne
łącząca relacja nie napawała sukcesem, więc właściwie jedno z podkreślonych
słów jest zbędne;
I zrobiła jak jej kazano. Całe życie. – Nie
używaj w tym wypadku czasownika dokonanego, gdyż nie skończyła jeszcze swojego
życia „robić” – „I robiła tak, jak jej kazano. Przez całe życie.”;
Trwała runa pamięci, znajdująca się tuż nad sercem
i obok runy wiążącej pozwalała jej zapamiętywać każdą stronicę ksiąg. – w
pogrubionym wtrąceniu brakuje drugiego przecinka;
Cytowała z pamięci całe Pieśni Osjana, a Hamleta i
Skąpca mogła powtarzać jak mantrę – tytuły umieść w cudzysłowie lub wykorzystaj
kursywę;
Odnalazła tam swoje miejsce, azyl, z którego nie musi
nigdy wychodzić, chyba, że w Instytucie pojawia się Maryse i Robert,
którzy nie rozumiejąc ucieczki dziewczyny, wysyłali ją – odmień
pogrubione czasowniki w czasie przeszłym. Drugi w liczbie mnogiej. Podkreślony
fragment to wtrącenie i brakuje w nim pierwszego przecinka; Przecinek przed że
jest zbędny;
Już wiem! Rychło w czas, ale dowiedziałam się, że
Jarema to mężczyzna. Na dodatek mężczyzna-widmo, gdyż rzucona w niego poduszka
przeleciała przez niego, po chwili odbijając się od ściany. Do głowy przyszła
mi myśl, że może też być wyimaginowanym przyjacielem Ellen. Wcześniej
kilkukrotnie narrator obwieszczał, że dziewczyna czuła się samotna. trudno
powiedzieć, która wersja jest bardziej prawdopodobna, gdyż na każdą mam kilka
argumentów. Muszę po prostu czytać dalej, jednak strasznie niepokoi mnie to, że
nadal nie mam o niczym pojęcia. Za dużo tekstu mam za sobą i za mało przed
sobą, by wciąż nie wiedzieć niczego o bohaterach, o których czytam. W przypadku
dłuższej formy taki zabieg byłby nawet wskazany, ale Ellen Fly liczy sobie części
dwie, a ja już kończę pierwszą. Niedopuszczalne jest sypanie aż takimi
ogólnikami o postaciach, które czytelnik pragnie poznać, zrozumieć, wyobrazić
sobie.
Kilka zdań później dotarłam do sedna materii o
Jaremie. I bardzo mi się spodobało Twoje rozwiązanie. Z jednej strony nadal
brakuje mi we wcześniejszych fragmentach jakiegoś napomknięcia chociażby, czym
jest parabatai, jak Jarema stał się duchem i na czym polega więź między nim a
Ellen. Jak korzysta się z run? Okroiłaś strasznie ten tekst. Mam wrażenie, że
chciałaś, by wyszło abstrakcyjnie, ale jak głosi jedna z głównych zasad w
Poradniku Profesjonalnego Pisarza: „Niedopowiedzenia nie są zbyt… a
wyolbrzymienia są milion razy gorsze od niedopowiedzeń”. Wycięłaś to, co
wydawałoby się bardzo kuszące i ciekawe. Nie wiem nadal, kim dokładnie są Łowcy
Nocy. Czym zajmuje się Instytut? Ale muszę przyznać, że ma to też swoją dobrą
stronę, gdyż czytelnik niczego się nie spodziewa. Musi kombinować sam, wyciągać
wnioski. Nie dostałam niczego płytkiego, na tacy, wytłumaczonego jak krowie na
rowie. To jest ogromny plus dla Twojej twórczości. Nieprzewidywalność,
tajemniczość. Pamiętaj jednak, że da się to powiązać z bardziej rozwiniętymi
opisami. Twój styl pisania jest naprawdę smaczny. Nie doszukałam się przesadnej
ilości powtórzeń, składasz zdania proste, gdy akcja biegnie w przód, a
rozwinięte, kiedy na chwilę pragniesz zwolnić i zmusić czytelnika do
dedukowania. Pamiętaj, by z tego drugiego nie korzystać jednak przesadnie
często. Zbyt wiele niewiadomych może irytować i zniechęcać, zanim Twoja akcja
zdąży się rozkręcić i wszystkie karty w końcu zostaną odkryte.
Demony tu, demony tam. Spróbuj wykorzystać jakiś
synonim dla tych potworów, bo w czasie walki Ellen z całą hordą straszydeł
używasz tylko tych dwóch określeń.
Opis walki bardzo zacny, poza kilkoma niżej
wymienionymi cytatami. Naprawdę chciałabym bliżej poznać pannę Fly. Sama
dziewczyna wydaje się być przeciętna, bo na taką ją kreujesz, ale wątpię, czy
jest pospolita, skoro posługuje się sztyletami i biczami, zmiatając wszystkie
stwory dookoła siebie z powierzchni ziemi, a przy tym sarkastycznie mamrocząc
coś pod nosem sama do siebie. Albo do Jarema – trudno powiedzieć. Swoją drogą
Jarema jest moją ulubioną postacią, jeśli już miałabym jakąś wybrać. Wcale nie
dlatego, że poznałam go dobrze, bo takie stwierdzenie byłoby wierutnym
kłamstwem, gdyż, przypominając, Twój tekst cierpi na defekt opisowy wszelakich
bohaterów. Zwyczajnie przyciąga mnie ta tajemnicza aura, w której tapla się ta
pocieszna duszyczka. Zauważyłam, że Ellen czasem zwracała się do niego per Jer.
A nie powinna mówić: Jar?
to powiedziawszy odsunęła się od drzwi – brak
przecinka;
Nigdy nie studiowała, choć według kryteriów Przyziemnych
mogłaby być już na pierwszym roku. – dlaczego „Przyziemni” lub „Przyziemne
kryteria” napisane są wielką literą?
Nigdy też nie chodziła do normalnej szkoły i wizja
siedzenia w jednej klasie z tyloma uczniami, słuchającego wykładów
na temat geografii czy angielskiego wydawała jej się niezmiernie nudna i
śmieszna. – słuchając; podkreślony fragment to wtrącenie, na jego końcu postaw
przecinek;
wśród nas panoszy się tyle podziemnych ścierw
do wybicia? – panoszyło;
Nawet osoba tak spokojna i względnie bezkonfliktowa
jak ona, odczuwała przyjemność z pozbywania się ze świata cieni demonów. –
przecinek zbędny;
Potrzebowała tego, to określało to, kim była. – to
zdanie kuleje stylistycznie. Spróbuj zmienić je, by nie powtarzać „to” oraz
rozjaśnić nieco czytelnikom, co narrator ma na myśli. Przykład: Potrzebowała
tego. To określało, kim była.
Idąc ćwiartkę
kroku za Jacem ściskała w dłoni seraficki nóż – brak przecinka; Jace'em.
uważnie rejestrował całe pomieszczenie od
prawej do lewej, od lewej do prawej. Z góry na dół i odwrotnie. Treningi
pozwalały ogarnąć spojrzeniem całe pomieszczenia
- Rachel. - ostrze zabłysło w tym samym momencie, w którym spod ziemi
wyrósł przed nią demon. – wszelkie czasowniki po drugim myślniku, mówiąc
łopatologicznie, które dotyczą wypowiedzi danej osoby, na przykład: powiedział,
zamyślił się, krzyknął i temu podobne, powinny być zapisywane małą literą. Jako
że mają one związek z wypowiedzią, na samym jej końcu nie ma kropki, natomiast
kropka i wielka litera muszą się pojawić, gdy wypowiedź i to, co następuje po
niej, nie mają ze sobą bezpośredniego związku. Słusznie postawiłaś kropkę na
końcu wypowiedzi, ale musisz jeszcze użyć wielkiej litery. Błędnie postąpiłaś
też tu:
- Jarema, idź sobie. - jęknęła głucho
i tu:
- Przez ciebie mają mnie za wariata. – oznajmiła
I w wielu innych miejscach, więc najlepiej zapamiętaj
tę zasadę i dostosuj się do niej w całym swoim tekście, studiując każdy dialog.
Niestety nie masz ich zbyt wiele. Są, bo są. Oczekiwałabym jakichś górnolotnych
tekstów, ale nie masz nawet miejsc, w które mogłabyś je powkładać, a wciskać na
siłę też jest bez sensu. Monologi też przecież nie są żadną ujmą, a nie
spotkałam się z ani jednym. Właściwie boli mnie, że tak oderwany, nietuzinkowy
tekst jest aż tak krótki. Mogłabyś go rozwinąć, nawet nie o dodatkowe wątki,
ale o coś, co ładnie ukształtuje nam główną fabułę. Tym bardziej, że nie jest
jednolita, przypomina ciekawsze wydarzenia wyrwane z życia bohaterki i
przedstawione w wyjątkowo pokrętny sposób. Skupiasz się na zachowaniach,
pomijając wszystko, co mentalne. Nie wiem nic o przedstawionym świecie. Nie
wiem, w jakim miejscu żyją bohaterowie, ile mają lat, jakiego koloru są ich
włosy. Nie znam miejsc akcji. Nie pozwoliłaś mi wejść do przedstawianego
świata, bo opowiadanie jest mętne i niezrozumiałe. Ma to swój urok, ale plus
ten jest tak mały, że prawie niedostrzegalny.
demon syczy cicho i szuka jej. Nasłuchiwał.
Podniosła z ziemi kawałki marmuru, które odpadły od kolumny po uderzeniu, ale syknęła
Nie mając czasu do namysłu zaatakowała,
w duchu dziękując Isabelle i jej prezentom urodzinowym – w tym wypadku
biczem, – postaw brakujący przecinek i przyjrzyj się podkreślonemu
fragmentowi. Nie brzmi on komicznie? Jak gdyby bohaterka dziękowała Isabelle…
biczem?
czuła się
świeższa i pełna werwy jak nie czuła się od dawna. – nie dość, że powtórzenie,
to jeszcze brak przecinka między dwoma orzeczeniami;
Było ich zdecydowanie zbyt dużo jak na pogłoski, ale
dobrej walki nigdy za wiele i
Rozpędziła się i
pędząc prosto na demony, – wystarczyłoby zamienić wielką literę na małą, gdyby
zdanie napisane było ciągiem, ale te pierwsze urywa się po spójniku, a drugie
zaczyna w kolejnej linijce. Prawdopodobnie zgubiłaś jakiś fragment;
W którejś chwili poczuła, że poparzona lewa dłoń od
jadu – skojarzyło mi się z Matką Boską od szczęśliwych powrotów. Zmień na: poparzona
od jadu lewa dłoń;
Nie przewrócił się, choć miała nadzieję, że jej wymyślany
na szybko plan zadziała. – wcześniej go wykonała, nie zadziałał, a potem
dopiero go wymyślała? Wymyślony;
zawrzeszczały objęte płomieniami i spalone na popiół.
– zawrzeszczały spalone? A mówi się, że martwy – nie świadek – milczy;
Blednące w pamięci wspomnienie matki i ojca,
Jarema, który wyglądał jak uwięziony w ciele demona. – a Jarema nie miał
przypadkiem szesnastu lat? Wtrącenie jego imienia sprawia, że teraz mój
ulubiony bohater okazał się ojcem Ellen;
Druga część już od samego początku podoba mi się dużo
bardziej. Nowy Jork! Jakżeby inaczej! I poznałam nowego bohatera, ale tym razem
od podszewki. A dokładniej: od wieku i wyglądu zewnętrznego. Nie można jednak
mieć wszystkiego. Dlaczego, kiedy dostaję pełny opis, nagle kuleje on
literacko, nagle dostrzegam w nim powtórzenia i nie brzmi to wszystko tak
błyskotliwie?
Nie zamierzała, ale słowa tu nie wystarczały.
Odwróciła się, stając twarzą w twarz z rosłym mężczyzną, na oko
trzydziestoparoletnim, o potężnej budowie ciała i mięśniach, które
dumnie prezentowały się spod obcisłej koszulki i spodniach. Włosy splecione miał
w warkoczyki podobne do tych, które miał Valentine'a, ale ten był
rudy. W stroju nocnego łowcy mężczyzna wyglądał nie tylko groźnie, ale i
też pociągająco.
po czym zaatakowała, nie czekając na jego pierwszy
ruch. (…) Okrążając się weszli w głąb zaułka, z dala od przechodniów i
wścibskich oczu. Po raz kolejny pierwsza zaatakowała, robiąc zwód w lewo i tnąc
z prawej, w międzyczasie wyjmując zza pasa sztylet.
W Twojej stylistyce roi się od imiesłowów. Czasem mam
wrażenie, że nie potrafisz złożyć zdania bez wykorzystania choć jednego. W
opisie akcji często przez taki zabieg zdania brzmią banalnie, jak gdybyś nie
wysiliła się zbytnio, nie popracowała nad nimi dłużej. Jak gdybyś kurczowo
trzymała się jednej formy i nie rozwijała jej. To samo tyczy się spójników,
czasowników modalnych oraz posiłkowych i „gdy”, które w drugiej części tego
opowiadania pojawia się notorycznie i za każdym razem z brakiem przecinka w
zdaniu.
Okrążając się weszli w głąb zaułka – brak przecinka;
miał dużo więcej siły, niż ona – przecinek przed niż w
tym wypadku zbędny. Stawia się go tylko wtedy, gdy po „niż” występuje orzeczenie;
Mężczyzna był trudnym przeciwnikiem, miał dużo
więcej siły, niż ona, większe doświadczenie, a samym wzrostem przewyższał ją
dwukrotnie. Atutem Ellen była natomiast zwinność i bardziej
rozwinięta lekkość ruchów. Nie walczyła mechanicznie jak on, dlatego ich
pojedynek był ciekawy i równie trudny dla obu stron. – zwinność i
lekkość ruchów to już dwa atuty;
Mężczyzna nie zamierzał jej jednak zabić czego
Fly w pewien sposób się obawiała. – dwa orzeczenia świadczą o zdaniu
złożonym. W Twoim brak przecinka;
lekko i bezgłośnie i zaatakowała go od tyłu – drugie
„i” zbędne;
Złapała za brodę, przekręciła głowę i podcięła
mu tętnicę, po czym odcięła głowę.
Z budowy drugiej części przygód Ellen wynika, że
walczyła z przeciwnikiem i zaraz potem stanął za nią brat Zachariasz. Jeżeli
nie miałaś tego na celu, musisz jakoś oddzielić od siebie te dwie części, bo
zwykły akapit nie wystarczy. Przeskok w akcji jest tak szybki, że i tym razem
łatwo się pogubić.
Historia Ellen przestała mi się podobać. Niedopowiedzenia
zirytowały mnie na tyle, by chcieć odłożyć tę opowieść i wrócić do niej, gdy
ochłonę. Po rozmowie z bratem Zachariaszem okazało się, że bohaterka jest w
ciąży. Tak o, nagle. Nie wiadomo z kim, bo prawdopodobnie jest to dla Ciebie
nieistotne. Nie uraczyłaś mnie żadnym wytłumaczeniem, kim jest Alastor. Nowi
bohaterowie po prostu się pojawiają, potem odchodzą w niepamięć i są
zastępowani przez innych, tak samo sztampowych, nieznanych, bez charakteru. Na
dodatek drugą część pisałaś niedokładnie. W każdym kolejnym zdaniu można się do
czegoś doczepić: to do składni, a to do interpunkcji. Nagle Twój styl stał się
prosty, wręcz kliniczny. Gdzieś zniknęła ta abstrakcja, którą tak doceniłam.
Muszę zapamiętać na przyszłość, że jednak nie chwali się dnia przed zachodem
słońca. Na dodatek ta część jest krótsza i jeszcze bardziej okrojona. Nie
spodziewałam się, że może tak być. Myślałam, że coś się w niej wyjaśni. Nastąpi
jakiś punkt kulminacyjny, na który z niecierpliwością czekałam. Nic takiego się
nie wydarzyło. Fabuła tej historii to powycinane sceny. Kojarzy mi się to ze
zdjęciami z albumu, który trzyma na kolanach narrator i opisuje poszczególne
wydarzenia z życia bohaterki. Mam do niego żal, że niespecjalnie wdraża mnie w
szczegóły. Na jakiej podstawie mam ocenić Twoją twórczość, skoro nie
wykreowałaś bohaterów, nie nakreśliłaś miejsca akcji, nie uraczyłaś mnie żadnym
interesującym dialogiem. Akcja to nie wszystko. Mogłaby być wszystkim. Ale
nawet jej pożałowałaś i okazuje się tylko czasownikami, których zapomniałaś
oddzielić od siebie przecinkami. A szkoda, bo zapowiadało się naprawdę
interesująco. Po pierwszej części już zaczynałam trzymać kciuki za tę historię.
I za Ellen, która nagle okazała się słaba. Dawniej wywlekała flaki potworom na
ulicach, a teraz histeryzuje, że już nie będzie spać nigdzie i nigdy. Co to za
dziwaczny foch? Przy okazji zwierza się Valentine'owi, jak gdyby nigdy nic, tak
po prostu. Wystarczyło, że zadał jedno pytanie. W dodatku tak przewidywalne…
przecież patrzył na to, co widziała i robiła. Na tę wizję i jej koszmar. Mógł
zachęcić ją do rozmowy w inny sposób, bo bardziej realistycznie brzmiałoby,
gdyby mu odfuknęła, że przecież wszystkiego miał przed oczami. Nie chcę
kierować Twoją fabułą, ale pragnę uświadomić Ci, jak płytko to wszystko wyszło.
Miało poruszać. Sprawić, że włoski na rękach staną czytelnikowi dęba, a nic
takiego nie miało niestety miejsca.
Gdy William umarł Tessa przekazała mi
ten miecz – brak przecinka;
Więcej nie będę mógł ci pomóc – bardziej;
weszła do łóżka licząc – brak przecinka;
uchyliła drzwi, żeby zobaczyć co się dzieje. –
działo; przecinek przed „co”;
Zdążyła tylko zauważyć jak ojciec pędzi w jej
stronę – przecinek przed „jak”; pędził;
gdy przekręciła klucz od środka tak jak została
nauczona i rozległ się ogromny hałas. – brak przecinka w konstrukcji zdania
z zaimkiem „gdy”; zdanie brzmi, jak gdyby hałas pojawił się w trakcie jej nauki
przekręcania klucza w zamku;
potrzebując
dłuższej chwili nim odnalazła odpowiedni przycisk – brak przecinka;
Tajna kryjówka, mająca ją chronić przed
niebezpieczeństwem sprawdziła się. – usuń przecinek lub potraktuj
podkreślony fragment jako wtrącenie i dodaj przecinek przed „sprawdziła”;
Widząc scenografię
pomieszczenia w pierwszym momencie stracił orientację. – w pierwszym momencie
widział? A może stracił orientację? Sens zależny od tego, w którym miejscu
postawisz brakujący przecinek;
Ta sytuacja należała do bardzo dziwnych. Odwróciła
wzrok, żeby spojrzeć na mężczyznę,
który nie wiedział, co ma powiedzieć. Miał swoje podejrzenia
– sytuacja nie może odwrócić wzroku, więc dodaj odpowiedni podmiot do drugiego
zdania. Pozbądź się powtórzenia, pierwsze „mieć” odmień w czasie przeszłym;
wyciągając miecz ze ściany, a gdy to zrobił
krew zniknęła ze ściany – wyeliminuj powtórzenie; brak przecinka w
zdaniu z „gdy”;
Możesz położyć
się u mnie jak chcesz – dwa orzeczenia w jednym zdaniu, a przecinka
brak;
położyła ją
obok łóżka nakrywając się samą narzutą – brak przecinka;
rozsiadł się na fotelu w kącie pokoju z jej mieczem na
kolanach – rozsiadł się z jej mieczem na kolanach, w kącie pokoju; chyba że
miecz spoczywał na nogach pomieszczenia;
zastanawiając się co ma począć z tym fantem. – brak przecinka; „miała”;
Nie może przecież pozwolić by po domu latały
miecze – „mógł”; przecinek przed „by”;
Nie zwlekając posłał kruki do Morgensterna –
brak przecinka;
nie był pewien czy jakiekolwiek zioła
uspokajające na to pomogą. – brak przecinka;
Gdy Morgenstern wszedł do domu Fly siedziała właśnie w
salonie otulona kołdrą z parującym kubkiem herbaty na stoliku obok. – brak
przecinka w konstrukcji z „gdy”; brzmi, jak gdyby kołdrze parował kubek.
Korzystaj z przecinków lub zmień konstrukcję;
nie chciała spać już w swoim pokoju ani żadnym
innym. Alastor poprowadził przyjaciela do pokoj – pomieszczenie/izba/komnata/sala/apartament
etc.
– Ona lunatykuje powtarzając ciągle to samo. –
brak przecinka;
ale to, co chcę ci pokazać przechodzi
najśmielsze oczekiwania – opowiadał o tym ponurym tonem. – brak
przecinka; nie musisz dopowiadać, że opowiada o tym. Przecież przed
chwilą to powiedział, więc wiemy, o czym mówił. Wystarczy samo „opowiadał
ponurym tonem”;
bo choć nie działa jej się krzywda to
widać było, że dziewczyna jest przemęczona, nie wyspana, a
to, co jej się śni jest jednym z najgorszych koszmarów. – postaw
przecinek przed pierwszym „to” oraz między dwoma czasownikami w drugiej części
zdania. Jest oraz śni odmień w czasie przeszłym; niewyspana (jaka?) – „nie” z
przymiotnikami piszemy łącznie;
– To się urzeczywistnia. Zresztą, sam zobaczysz. W
momencie, w którym Alastor zszedł do salonu Ellen już wiedziała o
co chciał ją prosić. – brak półpauzy kończącej wypowiedź bohatera;
oddziel dwoma przecinkami trzy orzeczenia w zdaniu złożonym;
ma dość
oglądania po raz kolejny jak giną jej rodzice. – brak przecinka; odmień
poprawnie czasowniki;
gdy w końcu jej się udało nie wiedziała jeszcze
– brak przecinka;
śmierć rodziców nie jest najgorszym snem –
była;
Gdy Ellen usnęła czekał spokojnie na
rozwój wydarzeń. – brak przecinka;
młodego, ducha na oko piętnastoletniego chłopaka –
przecinek w złym miejscu;
Gdy otworzyło paszczę widać było
szereg ostrych zębów – brak przecinka;
Kołdra, którą dotąd była przykryta Ellen zsunęła
się, – brak przecinka;
W jednej chwili leżała w łóżku w drugiej stała
w miejscu – brak przecinka;
Teraz było wiadomo, kim była Nocna
Łowczyni. – powtórzenie;
film wyświetlany w wersji 3D z cichym, ale jednak
głosem, granym przez duchy. – źle wstawione przecinki świadczące o fatalnym
wtrąceniu. Gdyby je odjąć, wyjdzie nam: „Film wyświetlany w wersji 3D z cichym
granym przez duchy”. Bez sensu, prawda? Z cichym głosem granym przez duchy
brzmi lepiej. Moja uwaga – głosu się nie gra. Głos można wydobyć, można
podkładać. Ale „grać” nie jest trafnym stwierdzeniem; Swoją drogą jak to jest,
że duchy (l. mnoga) grają tylko jeden głos? Nie powinniśmy słyszeć ich więcej?
z całych sił starała się wyrwać koniec końców Strzyga
tak pokierowała jej rękoma – wyrwać koniec końców? Postaw brakujący przecinek
po bezokoliczniku. Dodałabym również „i” po „Strzyga”.
pochyliła się nad
nią dysząc nad jej uchem – brak przecinka;
Przeszli przez
korytarz docierając do pomieszczenia – brak przecinka;
wyszedł z
przyjacielem na korytarz przymykając drzwi. – brak przecinka;
wiesz co mam
na myśli – brak przecinka;
Wrócę niebawem.
Valentine powrócił do pokoju. – brak półpauzy w dialogu; powtórzenie.
spytał siadając na
brzegu łóżka – brak przecinka;
Wykorzystał
moją największą słabość i wykorzystał do zabicia parabatai. –
powtórzenie;
Alastor przyniesie coś co zniweluje koszmary
– brak przecinka;
poprosiła podnosząc się do pionu – brak
przecinka;
– Obudzę Cię. – nie stosuje się formy grzecznościowej
w rozmowie między dwoma bohaterami;
pozwolić by
Ellen mogła swobodnie leżeć. – brak przecinka;
CLAIRE O’CONNELL
Z życia członkini Zakonu Feniksa
Jeszcze nigdy nie widziałam tak szerokich wcięć
akapitowych.
Historia Claire ma dokładnie tyle samo wad i zalet,
ile fragmenty o Ellen. Tutaj również narrator nie był skrupulatny i szczodry,
jeśli chodzi o informowanie czytelnika. Nie liczy się wygląd, charakter
bohatera. Nie liczy się czas i miejsce akcji. Ten fragment napisany jest z
wykorzystaniem tła znanej serii powieści Rowling. Tak się składa, że niedawno
oceniłam opowiadanie potterowskie na czwórkę. Bujne opisy Hogwartu sprawiły, że
mogłam się rozmarzyć i wyobrazić sobie, iż towarzyszę bohaterom w zimowym
spacerze po błoniach. Natomiast Twoja Claire siedzi na drzewie. Na warcie. Nie
wiem, co ją otacza, jaka jest pora roku, kim jest mężczyzna, z którym rozmawia.
Jak zwykle nie liczy się nic poza mnóstwem czasowników, bezokoliczników i
imiesłowów. Dziwne, bo ten fragment opublikowałaś w czerwcu 2013, a druga
(słabsza) część o Ellen pojawiła się na blogu rok temu. Warto wspomnieć, że to,
co najbardziej mi się do tej pory podobało – pierwsza część o Ellen –
opublikowane zostało najwcześniej.
Od północy wiał zimny, porywisty wiatr, a całe niebo
całe było zasłonięte chmurami, z których lada chwila mogł lunąć deszcz.
Wiesz, nie żeby deszcz miał powinność spadać z
chmur... Osobiście napisałabym mógł, ale w tym miejscu to tylko sugestia.
Co, proszę? To narrator poprawia wcześniejszego
narratora? Brzmi jak niechcący wklejona wskazówka innego oceniającego lub bety.
W każdym razie osoba poprawiająca ma słuszność. Brakuje Ci ogonka nad „o” w
wyrazie „mógł”.
Zadrżała z zimna, pocierając wolną dłonią oba
policzki, drugą ręką wciąż trzymając się gałęzi. – nie mogę sobie tego
wyobrazić. Jedną ręką dwa policzki… ale jednocześnie? Albo dziewczyna ma duże
dłonie, albo malutką twarz.
tej, lub którejś – przed „lub” nie stawia się
przecinka;
Podskoczyła w miejscu] – usuń nawias;
łapiąc się
bezpieczniejszych gałęzi powoli zaczęła schodzić z drzewa – brak
przecinka;
Rozejrzała się wokół, sprawdzając czy na pewno
jest sama i powierzając ochranianie swoich tyłów wspólnikowi przedarła
się w stronę domów i dopiero kryjąc się w ich cieniu teleportowała
się do Cambridge – Rozejrzała się wokół, sprawdzając, czy na pewno była
sama i, powierzając ochranianie swoich tyłów wspólnikowi, przedarła się w
stronę domów i, dopiero kryjąc się w ich cieniu, teleportowała się do
Cambridge;
W kilka dni zniknęła wściekłość, którą skrycie w
czuła sercu i wrogość, którą kierowała w stronę mugoli;
przymus wybierania strony na „tą dobrą” lub „tą złą” –
strona dobra/strona zła (mianownik) = tę dobrą stronę/tę złą stronę
(biernik) = z tą dobrą stroną/z tą złą stroną (narzędnik);
Uwielbiam Morię. Jej okrzyki na temat braku higieny
głównej bohaterki rozproszkowały mnie. Są bardzo naturalne, niewymuszone i
odpowiednie dla dziecka w jej wieku. A przy tym naprawdę rozbrajające i
wywołujące szeroki uśmiech.
Zastanawiam się, po co wprowadzać postacie, które się
pokochało, skoro nie ma o nich ani jednego zdania w dalszej części. Ba, nie ma
nawet dalszej części. Końcówka tej historii bardzo mnie urzekła. Ten fragment o
lamentowaniu Lamentującej – naprawdę dobry. A jednak pozostawiłaś tak wiele
pootwieranych furtek: o Zakonie Feniksa, o śledztwie, o losie Morii. Dlaczego
ich nie pozamykasz? Fragment powrotu do Hogwartu zacny, ale bardzo sielankowy.
Na początku opowiadania padło wiele słów, które powinny wywołać we mnie
dreszczyk emocji – coś o torturach, zaklęciach, Śmierciożercach i śmierci. A
jedynym użytym zaklęciem w całej historii było bodajże Lumos. Dużo naobiecywałaś,
nakręciłaś mnie i zwiększyłaś mój apetyt, a potem skończyłaś, pozostawiając
mnie głodną wrażeń.
Po chwili poczuła jak ktoś na niej siada – brak
przecinka; usiadł;
rycząc jak Balrog czarownica zerwała
się z miejsca – dwie spacje; brak przecinka;
Spadły z łoskotem na podłogę, ściągając za
sobą resztę pościeli i poturlały się po podłodze –brak przecinka po
wtrąceniu;
istniały jeszcze na tym świecie poranki, których nie
chciałoby się zabić. – nie da się zabić poranka – użyj innego sformułowania, bo
to brzmi kiepsko;
gdy zadzwonił dzwonek posłała Cerbera –
brak przecinka;
Jako jedyne źródło światła użyto
zaklęcia lumos. – użyć (kogo? czego?) jedynego źródła światła; Nazwa zaklęcia
wielką literą.
W jej głowie powstało już sto różnych wyobrażeń
w jaki sposób zdobędą – brak przecinka;
Odkąd jednak weszli nie zostało wypowiedziane
ani jedno słowo – brak przecinka;
choć cisza potrafiła okazać się największą
torturą świata, tak teraz nie wiedziała, do czego mężczyzna zmierza.
– cisza nie wiedziała? Zgubiłaś podmiot; zmierzał;
mający na najwyżej trzydzieści pięć lat – mający
lub wyglądający na
lecz O'Connell miała już okazję przekonać się, że jest
naprawdę dobrym czarodziejem i nie patyczkuje się w pojedynkach, choć
zawsze gra w myśl zasad fair play. – pomyliłaś czasy;
jest naprawdę dobrym czarodziejem i nie
patyczkuje się w pojedynkach, choć zawsze gra w myśl zasad fair play. Coś
zachrobotało za ścianą. – powinnaś drugie zdanie zacząć od nowego akapitu;
wyraźnie pokazując, że współpraca nie wchodzi w
grę. – wchodziła;
mężczyzna faktycznie wierzy w swoje ideały. –
wierzył;
Przecież wiesz, co jest lepsze dla ciebie
lepsze. – jest dla ciebie lepsze;
Nie porwałam tylko uratowałam – brak przecinka;
zaznaczając mocne,
koliste ślady na jego skórze powoli ją przypalał – brak przecinka;
William zarechotał, jakby w tym, co ma
powiedzieć, miało być coś zabawnego. – miał; usuń powtórzenie;
Stibbs'owi wyraźnie puściły nerwy gdy
znaleźli się już na korytarzu – brak przecinka; apostrof zbędny;
Kiedy straciwszy siły uspokoiła się –
brak przecinka;
udając, że rozumie wszystko, co ta do niego mówi.
– pomyliłaś czasy;
zobaczyły czarno-białe
zdjęcie rodzeństwa O'Connell wiedziały już – brak przecinka;
(…)w którym dotąd siedziała i rozdziawiając usta wbijała wzrok w postać przy
obrazie jak w dzieła Picasso.
- Mary, słuchasz mnie? - dziewczyna, która dotąd rozpaczała nad
swoim esejem i McGonagall dopiero teraz zwróciła uwagę na dziwne
zachowanie koleżanki
Nazwiska się odmienia; z dzieła; między podkreślonymi
czasownikami brakuje przecinków; usuń powtórzenie;
wskazując
palcem na postać przekazała mu wiadomość – brak przecinka;
Mary poczuła jak życie wraca do
jej nóg – brak przecinka; wróciło;
stopy odrywają się od podłogi a ona biegnie w
stronę dawnej przyjaciółki – odrywały; biegła; brak przecinka;
Tamta wyszła z cienia, wychodząc rudej
naprzeciw – „wyszła, wychodząc” brzmi fatalnie;
Claire O'Connell – część pierwsza Zmodernizowana
Słowo „zmodernizowany” skojarzyło mi się z tym, że ta
wersja mogła przejść przez ręce jakiejś bety i już zacierałam dłonie,
uśmiechając się pod nosem, że zacznę bardziej delektować się tekstem, bo nie
będę musiała wklejać znalezionych błędów do Notatnika. Niedoczekanie.
Czasownik czasownikiem po czasowniku pogania.
Bohaterowie to kolejny raz ruszające się maszyny. Rzadko myślą, a i historia
podana jest czytelnikom na płaskim talerzu i zupełnie nie muszę się wysilać nad
tekstem. Nie ma już tu niczego ze świata magii stworzonego przez Rowling.
Claire prowadzi życie, myjąc naczynia w kuchni (dlaczego akurat wybrałaś takie
zajęcie? Miałaś tysiąc pięćset sto dziewięćset innych możliwości, a główną
bohaterkę swojej twórczości od razu umieściłaś przy brudnych garach. Warto
zauważyć, że w kolejnej scenie znów w kuchni obiera ogórki) i obserwując przez
okno trzyletnią córkę.
Oboje byli poobijani i czuli jak krawędzie stopni
wbijają się w ich ciała – fragment tak mało romantyczny akurat tam, gdzie
romantyczny być powinien. Rozprasza paskudnie.
I nie było już ani trochę erotyzmu w ich ruchach. Nie
było. – nie rozumiem, dlaczego nie. Erotyzm to zmysłowość o podłożu seksualnym,
pobudliwość płciowa. To jak oni uprawiali ten seks?
Brat złożył jej tajną wizytę, włamując się przez
balkon tylko po to, by przypomnieć Claire o tym, że jej córka za osiem lat
dostanie list z Hogwartu, a jej ojciec jeszcze o tym nie wie. Brzmi zupełnie
absurdalnie. Ich spotkanie trwało zaledwie chwilę, mogła go chociaż zaprosić na
kawę. Dlaczego jej mąż nie dowiedział się o bracie? Gdyby wiedział, Thomas
mógłby wchodzić normalnie przez drzwi główne i nie musiałby bać się, że
istnieje prawdopodobieństwo oberwania w pysk od Jorgego za bycie potencjalnym
kochankiem swojej siostry. Namieszałaś bezpodstawnie.
Fragment z policjantami mdły. Przewidywalny.
Nieemocjonujący. Policjanci nie pukają do czyjegoś mieszkania i nie przekazują
żałobnych wiadomości w tak kliniczny sposób. Dzieje się tak tylko w serialach i
filmach amerykańskich. Rzadko zdarza się, by mówiono takie rzeczy w progu, z
grubej rury. Policja w takich wypadkach wchodzi do mieszkania. Opis emocjonalny
mnie nie przekonał. Średnio naturalny aż do momentu z wtrąceniem o rodzicach, a
potem winie i rozpaczy. Ten element był naprawdę dobry.
Przy końcu notki rozpoznałam znajomą treść z
poprzedniej części o O’Connell. O dziwo fragment ten został skopiowany i
wklejony, nic się w nim nie zmieniło. Ach, te słodkie lenistwo. Daruję sobie
wypisywanie błędów drugi raz.
Miałam nadzieję, że na końcu pojawi się coś o dziecku
i mężu. Ale nie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wszystkie przeczytane do
tej pory fragmenty to zlepki kompletnie od siebie oderwane. Pomieszane, ale z
żadnego nie można wyciągnąć wniosków. Twój dobór scen jest fatalny, nic nie
wywiązuje się z niczego, nie jest kontynuowane, nie ma większego sensu.
Postacie są, potem giną, a o tych, którzy przeżyli, już dalej nie znalazłam ani
słowa. Czytam, że coś się dzieje, ale nie ma w tym żadnej puenty. Teksty bez
konkluzji są daremne, bo co przychodzi nam – czytelnikom – z zapoznania się z
nimi?
żeby się skończyć musi mieć jakiś początek. – brak
przecinka;
Brak wzbudzonego zainteresowania sprawia zatem,
że ten byt odchodzi w zapomnienie i nie ma nikogo, kto by o nie dbał.
To historia sprawia, że jesteśmy coś warci – o niego (byt) dbał; pozbądź
się powtórzenia;
jeśli rodzice czegoś dziewczynce odmówili to
było pewne, że – brak przecinka;
w krytyce Teresy kryje się doświadczenie
i troska. – kryła się;
sprawdzając czy
Lorelei nadal jest w piaskownicy – brak przecinka; była;
zasnął na
rozkładanym fotelu tracąc – brak przecinka;
ona dwudziestodwuletnia studentka – brak przecinka;
Oboje jaśni blondyni - ona była blondynem? W sumie już
w tekście o Ellen raz się zdarzyło, że bohater został przez chwilę
przechrzczony na kobietę...
Mężczyzna objął ją w pasie dobrze wiedząc jak
bardzo utrudnia to Claire wycieranie naczyń – brak przecinków;
utrudniało;
dobrze wiedziała, co Jorge ma na myśli. – miał;
choć w jej głowie mnożyło się od wątpliwości to
musiała spytać – brak przecinka;
czuli jak
krawędzie stopni wbijają się w ich ciała – brak przecinka; wbijały się;
Stała w
kuchni krojąc właśnie świeże ogórki – brak przecinka;
żeby sprawdzić czy Jorge nie zamierza
przypadkiem jeszcze wrócić po coś do domu – brak przecinka; zamierzał;
odparł z
rozbawieniem szybko poważniejąc – brak przecinka;
wydawała się być pewna tego, co mówi – mówiła;
na takie wyznanie nie ma dobrego przygotowania
– było;
– Jeśli będziesz za długo czekać sama będziesz
winna – brak przecinka;
a gdy przeszedł przez płot całkowicie straciła
go z oczu. – brak przecinka;
Cała złość włożyła w siekanie ogórka o mało nie przycinając sobie
palców – całą; brak przecinka;
gdy zadzwonił dzwonek Claire z ulgą pobiegła
– brak przecinka;
bez uczuciowo. – bezuczuciowo;
walka, pomiędzy zostaniem i powiedzeniem tragicznych
wieści, a ucieczką do radiowozu. – przecinki zbędne;
– Pani mąż i córka zginęli na miejscu. Ugięły się pod
nią kolana – brak półpauzy;
nie zrozumiała co tak naprawdę się stało –
brak przecinka;
gdy dowiedziała się o śmierci rodziców z gazety. –
papierowi rodzice? Fajnie!
westchnął cicho
zaplatając palce w długą brodę – brak przecinka; jak można zaplatać
palce w brodę? O.o
BLANCHE FOUCAULT
Nietrudno zauważyć, że Twój styl w najnowszej notce
wcale nie uległ zmianie. W pierwszych zdaniach da się odnaleźć te same błędy,
które widziałam już wcześniej. Na dodatek opis wyglądu niczym nie różni się od
charakterystyki bohaterów z poprzednich fragmentów. „On – taki i taki. Miał
takie włosy, takie oczy. Zrobił to i tamto”. Wiem, jakie czynności wykonywała
dana postać, ale nie mam pojęcia, jakie uczucia prezentowały się na jej twarzy.
Jestem świadoma, że na coś spoglądała, lecz nie potrafię wywnioskować, o czym
myślała w tamtym momencie. Czasami sypniesz ogólnik odnoszący się do mimiki –
ktoś sposępniał, ktoś inny spojrzał krzywo lub uśmiechnął się kwaśno.
Napisałaś, że Blanche miała w oczach „dziwny błysk”. Co to znaczy? Jak to sobie
wyobrazić? Uważam, że takie proste środki nie mają za grosz odpowiedniego
przekazu. Nie wywierają na czytelniku żadnego wrażenia. Tak sobie czytam i
czytam, ale właściwie trudno mi powiedzieć, czy odczuwam jakąś przyjemność z
tego czytania. Tym bardziej, że jestem już w połowie, a jeszcze nie wydarzyło
się nic godnego uwagi.
Najbardziej denerwujące w tym całym rozgardiaszu jest
to, że nie jesteś konsekwentna. Na samym początku wierzyłam, że kilka razy
zapomniałaś postawić przecinka w jakimś zdaniu, bo w pierwszym przeczytanym
tekście o Ellen najczęściej pojawiały się one tam, gdzie być powinny. Jednak coraz
częściej zaczyna ich brakować. Fragment o Blanche jest mniej poprawny niż
wszystkie inne. Dlaczego tak jest? Skąd aż tak widoczny regres? Dla mnie stanie
w miejscu przez tak długi okres czasu właściwie niczym się nie różni od cofania
się.
Niby ściąganie gumki, rozbieranie się, delikatne
ciągnięcie za włosy… brzmi, jak flirt rodem z „Pięćdziesięciu twarzy Greya” . W
rzeczywistości bohaterowie nawet nie zdążyli się pocałować, a już im przerwałaś
i napisałaś coś w rodzaju „minął tydzień”. Kiepski pomysł, biorąc pod uwagę, że
w akurat w tej części kompletnie nic się nie dzieje i chociaż tyle przyjemności
mogłaś podarować swoim czytelnikom. Na dodatek przed seksem główna bohaterka
buja w obłokach, żałując, że nie rozbiera się przed nią jej przyjaciółka. Jak to
jest, że potencjalna lesbijka myśląca w tak jednoznacznej sytuacji o swojej
„siostrze” (jak sama ją chwilę wcześniej pieszczotliwie nazwała), pozwala
mężczyźnie, którym totalnie pomiata, zamieszkiwać u siebie przez tydzień?
Narrator zrobił się wulgarny, co wybitnie mu nie pasuje, gdyż nigdy wcześniej
nie używałaś takiej formy narracji. W tym wypadku bohaterowie mogą sobie
pozwolić na elementy słownej pikanterii, ale narratorowi, który od samego
początku trzyma fason, zupełnie nie wypada ta ordynarność.
Warto jeszcze wspomnieć, że nie raz powtarzałaś, iż
Dorrow bał się Blanche. Wykonywał jej polecenia i czuł się przy niej jak
ofiara. Skąd więc pomysł, że gdy tylko rozpięła guzik bluzki, od razu zaczął
dobierać się do niej, szarpiąc ją za włosy? Można temu nadać sens, ale
chciałabym dowiedzieć się poprzez OPISY, na jakiej zasadzie zmieniły się w tak
ekspresowym tempie jego rozumowanie i stosunek do Blanche. Natomiast końcowa
metafora o kotwicy prezentuje wysoką jakość. To nie pierwszy taki
satysfakcjonujący ułomek, w historii Ellen właśnie takie elementy porywały moje
serce. Umieszczasz je właśnie tam, gdzie powinny się znaleźć. Pozwalają one
zatrzymać się na moment, zastanowić się, zinterpretować dany wycinek po
swojemu. W tym jesteś naprawdę dobra.
chłopak poczuł jak zimny dreszcz przechodzi
przez całe jego ciało. – brak przecinka; błędnie odmieniony czasownik;
spuścił go z
powrotem napotykając jej wściekłe spojrzenie. – brak przecinka;
w spojrzeniu mężczyzn było coś co nakazywało
się bać. – z poprzedniego zdania wynikało, że chodziło o wzrok Dorrowa
Brotherhooda, więc brakło Ci nie tylko przecinka, ale i "y" na końcu
"mężczyzny";
nawet umysł ich zdradzał podszeptując najgorsze
wizje – brak przecinka;
Brotherhoodowie wierzyli, że śmierć jest luksusem,
na który niewielu może sobie pozwolić. – błędnie odmienione czasowniki;
gdyby chciał mógłby powalić ją jednym ciosem –
brak przecinka;
oblewało go
potem przypominając najczarniejsze noce – brak przecinka;
pozbyć się niepotrzebnych części i fragmentów ciał.
Na nim właśnie badała ciała i warzyła eliksiry. – powtórzenie;
Popatrzyła na
leżące na stole ciało zakładając fartuch – brak przecinka;
Stała cały
czas opierając się o drzwi i obserwowała uważnie jak jej
przyjaciółka nerwowo skubie dolną wargę zastanawiając się
nad wybrnięciem z sytuacji. – Stała cały czas, opierając się o drzwi, i
obserwowała uważnie, jak jej przyjaciółka nerwowo skubała dolną wargę,
zastanawiając się nad wybrnięciem z sytuacji;
jeszcze nie wie jak wyjść z opresji –
brak przecinka;
mruknęła kąśliwie
poprawiając białe włosy – brak przecinka;
zanim tu przyjdziesz spraw, czy nikt cię nie
śledzi. Jakoś nie marzy mi się trafić do Azkabanu przed dwudziestką.
Brotherhood przytaknął głową. – sprawdź; brak półpauzy;
Teraz nie był nawet pewny czy dobrze zrobił.
– brak przecinka;
cena jaką będzie musiał zapłacić może przekroczyć
jego możliwości. – brak przecinka; mogła;
Ta myśl przemknęła mu przez głowę gdy trzasnęły
za nim frontowe drzwi – brak przecinka;
Oddalając się od
posesji Foucaultów odnosił wrażenie, że wciąż jest śledzony, ale
gdy patrzył za siebie widział jedynie własny cień i czuł fetor
swojego strachu. Weź się w garść, kretynie warknął pod nosem i uniósł wyżej
podbródek. – brak przecinków; Słowa bohatera umieść w kursywie, cudzysłowu lub
po dwukropku;
Foucault nie dbała o to, że zimny ton wypowiedzi może
nie spodobać się jej towarzyszce. – mógł;
kciukiem przesunęła po policzku wypuszczając
spomiędzy warg ciche westchnienie. – brak przecinka;
które choć niewypowiedziane wisiało w powietrzu
– podkreślony fragment jest wtrąceniem. Oddziel go przecinkami od reszty
zdania;
Dokonać wyboru pomiędzy miłością do przyjaciółki, a
pasją krwi – nie stawiamy przecinka przed „a”, jeśli spójnik ten występuje
między dwoma elementami porównywalnymi ze sobą, np. w powiedzeniu „między
młotem a kowadłem”;
Niszczysz wszystko
za co się zabierzesz – brak przecinka;
Wbiły się w jej serce, bo były słowami, które
wypowiedziała do niej jedyna osoba, którą kochała. Nim Blanche zdecydowała
się na odpowiedź dziewczyny nie było już w pomieszczeniu.
Wzięła z powrotem do ręki tłuczek, którym rozdrabniała liście igłokrzewu
i cisnęła nim przez całą długość pokoju. To była krótka chwila, w
której emocje nad nią zapanowały. – trzecie zdanie brzmi, jak gdyby dziewczyna,
która wyszła z pokoju, wzięła do ręki tłuczek; usuń powtórzenia i postaw
brakujący przecinek między podkreślonymi czasownikami;
gdy myślał o Blanche nie widział w niej
płci, charakteru, specyfiki. – brak przecinka;
wypił całą
lemoniadę połykając przy tym kostki lodu, które otarły się o jego
zęby wywołując dreszcz – brak dwóch przecinków;
wiał w
ich stronę przyjemnie chłodząc – brak przecinka;
Kto tylko mógł uciekał nad wodę lub chował się
w klimatyzowanych pomieszczeniach. Blanche nalała im jeszcze raz lemoniady do
szklanek. Po tak pracowitym dniu należało im się trochę przyjemności. – brak
przecinka; Blanche nalała im? Ktoś tam jeszcze był poza nią i Dorrowem?
spytał zagajając rozmowę. Przytaknęła twierdząco. – brak przecinka; nie da się
przytakiwać zaprzeczająco – wystarczy, że napiszesz „przytaknęła”;
piła łyk
ze szklanki odstawiając ją obok na kuchenną wyspę – nie można pić i
odstawiać szklankę w tym samym momencie. Źle zastosowałaś imiesłów;
Rozpięła koszulę, pozostawiając zapięty tylko jeden
guzik i zsunęła ze stóp sandały, chcąc żeby jak najwięcej jej ciała
wystawione było pod zimne powietrze wiejące z wiatraka. – to musiało być
jej ciało, nie musisz tego zaznaczać. Postaw brakujący przecinek;
ściągnął z
gumkę z luźno upiętego koka dziewczyny rozpuszczając jej włosy. Blanche otworzyła
oczy spoglądając na jego poczynania pytająco – brak przecinków;
lekko pociągnął sprawiając tym dziewczynie ból
– brak przecinka;
Gdy rozpinała guziki koszuli nie sądziła
– brak przecinka;
to nie Louise stoi przed nią i rozbiera ją
z ubrań – stał, rozbierał;
pieprząc się
nawzajem gdy tylko któreś z nich miało na to ochotę – brak przecinka;
Gdy leżała pod nim nie czuł się już
słabszy – brak przecinka;
Lubił słyszeć
jak ktoś przez niego krzyczy – brak przecinka; krzyczał;
Blanche mu na to pozwalała rzadziej przejmując
kontrolę – brak przecinka;
dodał szybko
wiedząc jak te słowa zabrzmiały – Ale...
- To nie to samo – dokończyła za niego, dobrze wiedząc,
o czym mówi. Spójrz na inne zdania z imiesłowem, w których brakło ci przecinka:
Usiadła na brzegu łóżka podnosząc z ziemi szlafrok i
zakładając go na ramiona.
Zesztywniała powoli odwracając się w jego stronę z
pustym wyrazem twarzy.
Spędziwszy z nimi trochę więcej czasu w te wakacje
mógł sam przed sobą przyznać
zdając sobie sprawę jak dobrze to słowo odzwierciedla
rzeczywisty stan.
Rozdział 1. Stąpając po niepewnym gruncie
Rozdział dużo lepszy niż poprzednie części. Opisany na
tyle, by poruszyć w końcu moją uśpioną wyobraźnię. Charakter matki
przedstawiłaś w pełnej krasie, gdzieś tam zraziło mnie tylko powtórzenie
„kwaśnego uśmiechu”. Przeszło mi przez myśl, że to jedno z dość często
wykorzystywanych stwierdzeń.
Zaczęłam rozumieć fascynację Blanche w odniesieniu do
jej przyjaciółki. Całość ich wspólnej przygody na pięterku wyszła znakomicie.
Zniesmaczyło mnie tylko wspomnienie o „wejściu w nią”. Czytałam najróżniejsze
historie, oceniałam wiele prac o zabarwieniu erotycznym i praktycznie zawsze
ten zwrot pojawiał się prędzej czy później, jak gdyby nagle zabrakło innych
określeń. Chcąc nie chcąc zaczął kojarzyć mi się ze sztampowym elementem części
erotycznej w przeróżnych opowiadaniach. Ale to drobiazg, bo generalnie w tym
fragmencie dałaś czadu. I, o dziwo, nie krzywiłam się na myśl o
nieuzupełnionych przecinkach, gdyż braków nie dostrzegłam. Mam wrażenie, że w
rozdziale pierwszym poziom Twojej pracy znacznie wzrósł. Opisy stały się
pełniejsze, a bohaterowie bardziej przemyślani i realistyczni.
Kto mógł, chował się szybko pod taras i zamykał
szczelnie okna – zamykał od zewnątrz, stojąc pod tarasem?
spojrzała pytająco córkę – na córkę;
spytała unosząc się
na łokciach – brak przecinka;
zaparła piętami
na zgiętych kolanach po czym wyprostowała je szybko – brak przecinka; a
z piętami na zgiętych kolanach udałabym się jak najszybciej do ortopedy;
dziewczynie słusznie wydawało się, że jest
niezadowolona – była;
niezręcznie zakrywała się ubraniami, i odwróciła się
na pięcie – przecinek zbędny;
że coś się szykuje i każdy w tym domu jest
dziś podenerwowany – czas;
otworzył lekko drzwi rozglądając się po korytarzu. –
brak przecinka;
– krzyknął, niezadowolony z faktu – przecinek zbędny;
Ze słów Gabrielle wynikało, że ich syn jest
taki sam – był;
Rozdział 2 Za zamkniętymi drzwiami
Niewiele mam uwag do tego rozdziału. Był poprawny.
Scenę zaręczyn opisałaś sprawnie i interesująco. Muszę przyznać, że wciągnęłaś
mnie w tę historię i bardzo chętnie zajrzę do ostatniego rozdziału.
Przyczepię się tylko do jednej rzeczy. Praktycznie
zapomniałam, że jest to historia stworzona na tle świata wykreowanego przez
Rowling. W rozdziale pierwszym przypomniało mi o tym zdanie, w którym Louise
żałowała, iż nie miała przy sobie różdżki, by odpłacić Barthélemu za obraźliwy
gest. Tutaj jednak nic takiego nie nastąpiło. Pojawiła się jedna wzmianka o
Świętym Mungu i Hogwarcie, ale to wszystko. Zdecydowanie za mało! Brakuje mi
elementów wyciągniętych ze świata magii: zaklęć, nietypowych urządzeń usprawniających
prowadzenie gospodarstwa domowego, skrzatów domowych i tej całej magicznej
otoczki, która zafascynowała fanów serii o Harrym Potterze. Niby przedstawiasz
rody czarodziejów, a prezentują się oni jak zwykli mugole. Pod tym względem
rozdział odrobinę smęci.
Pierścionek był
śliczny, z białego złota i z niedużym, choć jak na zaręczynowy pierścionek
pokaźnego rozmiaru rubinem. – „choć” zbędne; podkreślony fragment pełni funkcję
wtrącenia, więc oddziel go na końcu przecinkiem;
Gabrielle dotknęła lekko ramienia córki i wskazując
na pierścionek szepnęła – wtrącenie (postaw przecinki);
Teraz tylko od ciebie zależy jak to się potoczy
– brak przecinka;
Verona zdawała sobie sprawę, jak wymagające i
tradycyjne są stare czarodziejskie rody, jej mąż i syn zachowywali się,
jakby złapali Pana Boga za nogi, co dało im przeświadczenie, że mogą wszystko.
– czas;
Dobrze wiedziała, co chce robić w życiu – czas;
Wtedy jakby wszyscy, ojciec, matka i ona
wypuścili z siebie powietrze – wychodzi na to, że ojciec, matka i bohaterka nie
należą do wszystkich;
Rozdział 3. Zabiłem go
Dlaczego tytuł odmieniono w rodzaju męskim?
Opis naprawdę fascynujący aż do pojawienia się…
łopaty. Nie różdżki. Nie smoka. Nie żadnego worka złego uroku. Po prostu
zwykłej łopaty. Witamy w świecie magii!
Początek miał dużo więcej emocji niż zakończenie.
Śmiech wydaje się sztuczny, nierealistyczny. Wcześniej, w opisie ataku na
Thomasa łatwo się pogubić. Punktu kulminacyjnego – uderzenia – w ogóle nie
widać. Umknął mi i dopiero po chwili zorientowałam się, co się wydarzyło.
Wzruszyłam przy tym ramionami, a powinnam podskoczyć z wrażenia. Sam tytuł jest
spoilerem, więc właściwie byłam przygotowana na to, co miało nastąpić. Poza tym
naprawdę mocno musiałaby mu przywalić, aby tak marnie skończył na tym trawniku.
I czy zgon nastąpiłby z prędkością światła? Nie mam co do tego pewności. W
każdym razie naprawdę mało wiarygodnie to wszystko skonstruowałaś.
Pod koniec tej notki szczególnie rażą w oczy
powtórzenia imion bohaterek. W każdym zdaniu pojawia się „Blanche”, jak gdyby
nie dało się tego zastąpić czymś innym.
kłóciły się więcej, niż przez wszystkie wcześniejsze
lata znajomości – przecinek zbędny;
nieświadomy tego, z kim ma do czynienia – miał;
Ojciec udawał, że nic nie widzi – widział;
a ona poczuła jak na nia napiera –
nią; brak przecinka; napierał;
Blanche już dawno nie widziała Louise tak pewnej
siebie i zdecydowanej. Teraz, gdy tak stała z uniesioną łopatą, wyglądała
naprawdę groźnie. – łopatę trzymała Louise, a po konstrukcji zdania można
wyciągnąć wniosek, że to Blanche paradowała ze szpadlem;
Kiwnęła głową, wciąż roztrzęsiona, ale kucnęła na
ziemi – pierwszy przecinek zbędny; użycie spójnika „ale” bezsensowne – „ale”
używamy w zdaniach, w których jedna część jest przeciwieństwem drugiej lub gdy
sytuacja z jednej z nich zachodzi pomimo sytuacji z drugiej części. Tutaj
kiwnięcie głową nie ma wpływu na kucanie.
Ostatnie rozdziały pod względem opisowym dużo lepsze i
to się ceni. To dobrze, że twoje pisarstwo ewoluuje, ale wypadałoby zachować
spójność w obrębie jednego tekstu. Przeszkadzają mi bardzo w wyciąganiu
wniosków pojedyncze, niemające ze sobą nic wspólnego sceny, najbardziej
bezsensowne było to w części o Claire O'Connell, szczególnie tej
zmodernizowanej. Piszesz coś, co nie ma żadnego znaczenia. Gdyby pewnych
akapitów nie było, czytelnik nic by nie stracił. Niczego się z nich nie
dowiedział i nie pomogły one w wyciągnięciu konkretnych konkluzji. O ile mogę
Ci coś doradzić, postaraj się lepiej uzasadnić następujące wydarzenia tak, by
nie sprawiały wrażenia spowodowanych wyłącznie przez przypadek. Jeśli Ellen
była taką ważną postacią, może warto byłoby poświęcić parę słów więcej jej
psychice, a nie tylko umiejętności wymachiwania sztyletem? Jeśli rodzina Claire
najpierw została krótko opisana, a akapit niżej zginęła, może faktycznie
niezłym pomysłem byłoby udowodnienie, że pojawienie się tych postaci naprawdę
miało jakiś sens? Jeśli narrator najpierw opisuje Blanche z Dorrowem, a potem z
Thomasem, to dlaczego nie ma o tym pierwszym ani słowa w późniejszych notkach?
Skąd właściwie mam wiedzieć, co było wcześniej? Niech Twoja twórczość nie
będzie takim gromem z jasnego nieba pełnym nie tyle tajemnic, co
niedopowiedzeń. Ogromnym minusem tekstu jest zbyt mała ilość podanych
informacji. Ratuje go jednak nietypowy pomysł na fabułę. Kuleją również
charaktery głównych bohaterów, ponieważ zwykle nie byłam w stanie napisać o
nich niczego konkretnego.
Jeśli nie chcesz spieszyć się z akcją, nie musisz, tym
bardziej warto zaznaczyć, że Twoje notki są na tyle krótkie, iż wskazane jest
poświęcić kilka akapitów na wypełnienie szkieletu opowiadania mięsem –
motywacjami i konkretnym charakterem, aby bohaterki nie zlewały się w jedną, a
imiona innych postaci nie były zapominane przy pierwszej lepszej okazji, gdy
narrator nagle przestaje o nich wspominać.
Poświęć więcej czasu na dopieszczenie swoich
rozdziałów. Gorąco namawiam Cię do nawiązania współpracy z jakąś porządną betą.
Mam również poważne wątpliwości, czy czytasz to, co piszesz. Wydajesz się osobą
niekonsekwentną, gdyż generalnie początkowo przecinki są w odpowiednich
miejscach, a jednak znajduje się bardzo dużo zdań, w których kompletnie o nich
zapominasz. Tylko dlatego nie odjęłam aż tak wielu punktów za poprawność, bo
gdybyś postawiła przecinek w każdym wskazanym przeze mnie zdaniu z imiesłowem,
ilość błędów zmniejszyłaby się o połowę. Wystarczy zapamiętać kilka prostych
zasad.
Jeśli chodzi o dodatki…
…to takowych nie posiadasz. Spis treści znajduje się
na stronie głównej, a jedyna podstrona opowiada krótko o idei Twojej
twórczości. Szczerze pisząc, niespecjalnie się napracowałaś nad stworzeniem
tego opisu. Scharakteryzowałaś tam krótko trzy z czterech historii, odrobinę
spoilerując. Dodatkami nie są odnośniki do Shiibuyi i Zaczarowanych Szablonów.
Właściwie nie wiem, co o tym myśleć. Niby mało, ale z
drugiej strony nie potrzebuję podstrony o bohaterach ani linków. Na pewno
czytelnicy chcieliby Cię lepiej poznać, więc warto gdzieś umieścić kilka słów o
sobie, ewentualnie pozostawić adres e-mail, aby ułatwić kontakt.
Gdy podkreślasz, że pisałaś notkę, słuchając w tle
jakiegoś utworu muzycznego, podaj linka na samym początku, by czytelnik mógł
puścić sobie tę melodię przed rozpoczęciem lektury.
SZATA GRAFICZNA: 8/10
TREŚĆ:
25/40
POPRAWNOŚĆ:
9/20
DODATKI:
5/10
PUNTY DODATKOWE: 1/5
+ 1 za
dedykowanie fragmentu o Blanche koncernom tytoniowym. Akurat w trakcie
ładowania się tej na blogu notki odpalałam papierosa. Być może faktycznie
panuje tam aura jakiegoś zrządzenia losu, która, objawiając się w ten sposób,
mile mnie zaskoczyła i na długo pozostanie w mojej pamięci? Kto wie…
RAZEM: 48/85
OCENA: DOSTATECZNY
0 Comments:
Prześlij komentarz