Adres bloga: MałpekPisze
Autor: Małpek
Tematyka: Opowiadania,
recenzje
Oceniająca: Dafne
1. Pierwsze wrażenie i grafika
Podoba mi się Twój adres. Sugeruje, że na Twoim blogu
będzie dużo Ciebie... a raczej Twoich tekstów. Nie wiem jeszcze, czy mowa tutaj
o opowiadaniach, wierszach, felietonach, artykułach, recenzjach, czymś innym
lub wszystkim po trochu, ale spodziewam się różnorodności. Zastanawia mnie,
czemu nie rozdzieliłeś słów myślnikiem — sprawdziłam, taki adres jest dostępny
— ale skoro tak zdecydowałeś, widocznie wygląda to dla Ciebie lepiej.
Napis na belce średnio kreatywny, wolałabym coś
wprowadzającego w tematykę, jak np. „Świat okiem Małpka", „Moje pisarskie
ja" czy nawet „Róg obfitości pióra Małpka" (tak, zmyślam).
Grafika się załadowała i... hm. Wzbudziła mieszane
uczucia.
Ten obrazek mógłby być całkiem dobrym materiałem na
nagłówek — nie brak mu wyrazu i potencjału, ale... cóż, jest raczej średnio
reprezentacyjny, tak bez żadnej obróbki i z jednym tylko napisem u góry.
Pomijając fakt, że ten „Pacyfista" pasuje tam jak ser do konserwy, sam
tekst nie wyróżnia się, jest nieco nieczytelny i nie wpada w oczy tak, jak
powinien... grafika jest po prostu „rzucona" na — niespodzianka! — białe
tło. I tyle. Żadnego przejścia, czegokolwiek. Chyba żeby zaliczyć tę cieniutką
niebieską rameczkę, ale raczej nie widzę w niej ratunku.
Nad nagłówkiem mamy kolejny napis „Małpek Pisze"
— kolejna niespodzianka! — już trzeci, i zaproszenie „do siebie" (jakkolwiek
inaczej można by to lepiej ująć). Przez to sam nagłówek przesuwa się w dół, co
wygląda wyjątkowo nieporadnie.
Szablon jest zbyt szeroki i zbyt długi. Pomniejszyłam
całość skrótem klawiszowym dwa razy, zanim ujrzałam całość (a wcale nie mam
miniaturowego monitora), a dopiero po przesunięciu kursorem za połowę skończyły
mi się ramki. Jesteś pewien, że to wszystko jest Ci na stronie głównej
potrzebne? Masz dwie kolumny, a i tak przekraczasz normę. Ale o tym w
„Ramkach". Umieszczanie tryliona notek na głównej to również nie najlepszy
pomysł.
Kolory czcionek całkiem w porządku, pokombinowałabym
jednak z ich rozmiarem, bo przykładowo tytuł posta powinien być większy niż
tekst właściwy, odznaczać się.
Tło zewnętrzne całkiem zabawne, nawet jeśli
niezupełnie pasuje do nagłówka.
Cóż by tu dodać? Jeden wielki chaos, zbitka różnych
rzeczy, które osobno być może wyglądałyby fajnie, ale razem, bez estetyki,
schludności i zgrabnego połączenia... niekoniecznie się sprawdzają. Ot, duży
szablon, wrażenie rozgardiaszu i natłoku informacji. Może poproś kogoś o
wykonanie szaty graficznej. Możesz przecież takiemu szabloniarzowi podrzucić
swoje obrazki i przedstawić koncepcję.
5/10
2. Treść
Wyrażono chęć otrzymania analizy notek zawierających
próby literackie, dlatego to spośród nich wybiorę posty do oceny.
Zacznę od „Domu".
Część 1 — Ojciec i syn
Nie mam pojęcia, pod co podpiąć to, co właśnie
przeczytałam. Sądziłam, że wraz z lekturą przenoszę się w czasy średniowieczne.
Rycerstwo, szlachta, szlachecki ród, gród i inne takie to słowa kojarzące się z
tym okresem w dziejach. Z kolei monitory, naboje, noktowizory itp. to atrybuty
współczesności. Czy to ma w jakiś pokrętny sposób łączyć historię z
teraźniejszą technologią? I ten wampir wspomniany na końcu...
Jestem zaskoczona. Po tym „domu" w tytule
spodziewałam się opowiadania obyczajowego. Tutaj widzę szlachecką rodzinę z
tradycjami, syna o przeciwstawnych do ojcowskich poglądach, walkę o ziemię i
hasła à la „Bóg, honor, ojczyzna". No cóż, zobaczymy.
Część 2 — Noc
Zwykle nie fascynowały mnie opisy walk. Kojarzyły mi
się z monotonią i nudą. W tym wypadku było inaczej. Nie wiem, czy to zasługa
nietypowego przeciwnika czy też faktu, że sam opis nie ciągnął się w
nieskończoność, ale podobało mi się. Muszę też pochwalić pomysł z
przekazywaniem sobie wiadomości przez nadajnik, to ciekawe dopełnienie całości.
„Inka za Inką znikała w przełyku Strugackiego, mimo iż
nie dawało to żadnego efektu. Niestety, od kilku lat, na prawdziwą kawę w
Rzeczypospolitej stać było nielicznych. Kofeiny brakowało, nawyk jednak
pozostał." — Ten fragment trochę
mnie zastanawia. Szlachcic, którego nie stać na kawę? Musiał być przecież
zamożny. Chyba że wszystkie pieniądze zainwestował w skuteczną walkę na wojnie,
wtedy jestem w stanie zaakceptować brak kawy.
Część 3 — Nowy dzień
Zaskoczyłeś mnie. Nie chcę powiedzieć, że morderstwo
da się uzasadnić, ale chyba jestem w stanie zrozumieć, co kierowało Michałem,
gdy zabijał swojego ojca. Jego decyzje może i miały potężne fundamenty w
postaci szlachetnych idei, ale w rzeczywistości nie podtrzymywały dobrze całego
domu — dosłownie i w przenośni.
Brawa za tak interesujące zakończenie tej krótkiej
serii i urwanie w tym właśnie momencie. Nie ciągnąłeś nic dalej na siłę, nie
próbowałeś spisywać sztucznych rozmów matki z synem. Po prostu zastopowałeś z
klasą. Dobre zwieńczenie całej historii.
Za największy plus tego opowiadania uważam połączenie
nowoczesności ze staroświeckością. Widać to było i w świecie przedstawionym, i
w języku. Próbuję odnaleźć główny sens tej miniaturki. Upatruję się go w
popadaniu ze skrajności w skrajność, ludzkiej pysze, niesłuchaniu rad innych
ludzi i desperackich czynach, do jakich niektórzy ludzie są zdolni w obliczu
zagrożenia.
Niewątpliwie kolejnym bardzo dużym plusem jest fakt,
że bohaterowie byli ze sobą spokrewnieni. Gdybyś zabójcą władcy nie uczynił
jego syna, to zdarzenie nie byłoby aż tak spektakularne i dające do myślenia.
Zabrakło mi z kolei ukazania uczuć. Rozumiem, że król
zgrywał twardego, jeśli mogę to tak nazwać, ale jego żona? Zepchnąłeś ją na
dalszy plan, a wydaje mi się, że gdyby dać jej dojść do głosu (w przenośni,
chodzi mi głównie o wewnętrzne przemyślenia), historia nabrałaby więcej
emocjonalności.
Co do kreacji bohaterów, w tych kilku czynach widać najważniejsze,
wyróżniające ich cechy. Na te drobne nie starczyło czasu, to przecież tylko
trzy krótkie rozdziały.
No to może ze dwie miniaturki...
„Zdarzyło się w nocy ze środy na czwartek"
Jeśli założyłeś, że tym krótkim tekstem uda Ci się
kogoś zdziwić... to gratuluję, udało Ci się. Kompletnie nie spodziewałam się
czegoś takiego. To opowiadanie znacznie odbiega od tego, co do tej pory
znalazłam na Twoim blogu. Styl żartobliwy, nadal nieco staroświecki (słowa: wyro,
ki czort i tym podobne; szyk, wyrażenia), ale jednak z tą bardzo ważną
nutką humoru.
I jeśli jest tak, jak napisałeś w komentarzu — że ten
styl jest dla Ciebie „najmojejszy" — pozostaje mi pogratulować także
poczucia humoru i luzu. Miła odmiana.
„Puchar"
To naprawdę smutne opowiadanie, pełne
niesprawiedliwości, fałszerstwa, nieuczciwości, ludzkiej chciwości i szeroko
pojętego zła. Nie muszę chyba pisać, że zrobiło mi się okropnie smutno, kiedy
czytałam to opowiadanie. Już z pojawieniem rycerza stało się jasne, że
pszczelarz zostanie potraktowany jak... no, źle.
Zauważyłam tylko jedną niepasującą mi w tym wszystkim
rzecz... Opisy bardzo barwne, jak na całym tym blogu, słownictwo wyszukane,
ale... dialogi... tam nie czułam już tego stylu. Rycerz wypowiadał się
bardziej... współcześnie. Czy to tylko moje wrażenie? Hm...
+ Ciekawy dobór tytułu. Naprawdę dobry. Niełatwo jest
wymyślić taki, który byłby jednocześnie krótki i dobrze oddający tematykę
opowiadania.
Sięgnijmy teraz po „Pacyfistę" — czuję, że
do tego opowiadania po prostu muszę zajrzeć.
Prolog
Nie wiem, czemu Pacyfista, czemu Biały Pielgrzym,
czemu południca. W zasadzie ogólnie niewiele wiem i zastanawiam się, czy
powinnam. Wygląda mi to na fantasy z motywem walki dobra ze złem, gdzie ta
pierwsza postać jest „tą dobrą", zaś druga — złą. Końcówka obiecująca,
choć nie mam pojęcia, czego się spodziewać.
Część pierwsza 1
W rozdziale pierwszym trochę się wyjaśniło. Daje mi to
dokładniejszy obraz Pacyfisty. Wiem też, czym (a może raczej kim) jest
południca i jakie zadanie postawiono przed naszym bohaterem. Zastanawiam się
tylko, jaką rolę w tym wszystkim ma Cebula. Co do tego ostatniego zdania,
inaczej sformatowanego — próbowałeś całkiem wyczyścić formatowanie? Albo
napisać u góry i zenterować?
Propozycja bogacza jest dość śmiała. Szczerości mu
jednak odmówić nie można. Zastanawia mnie, jak Biały Pielgrzym postąpi w tym
wypadku.
Część pierwsza 2
Zabierasz mnie w świat, do którego zazwyczaj mnie nie
ciągnie, ale robisz to w sposób, który intryguje. Skupiasz się na codzienności
ludzi w tej tak odległej w czasoprzestrzeni wsi, jednocześnie kreując osobowość
głównego bohatera. Skoro już przy nim jesteśmy... intryguje mnie. Nie umiem go
rozszyfrować. Z jednej strony wydaje mi się taki boski i fantastyczny, a z
drugiej ludzki, szczególnie dzięki tym jego dygresjom wplecionym gdzieś w
narrację, sprawia wrażenie... współczesnego?
No i Cebula kopnął w wiadro. Szczerze mówiąc,
spodziewałam się jakiegoś zwrotu akcji. Może ocalenia, ucieczki... sama nie
wiem, chyba wyobraźnia mnie ponosi. Ale to dobrze, bo brak koncepcji równa się
znudzeniu.
Część pierwsza 3
Dość stabilny rozdział, jeden z tych, w których akcja
nie pędzi do przodu, tak przynajmniej ja to odbieram. Końcówka utrzymana w odmiennym
stylu, opis kusicielki był bardzo dokładny i obrazowy. Przez chwilę myślałam
nawet, że mężczyzna jej ulegnie.
Zobaczmy, co stanie się dalej z tą (nie)spokojną wsią.
Część pierwsza 4
„– Pożrę wasze dusze! – krzyknął nieco teatralnie
Tristis, wyciągając przed siebie ręce i rozczapierzając palce."
— Rozbawiłeś mnie tym.
I rozbawiłeś mnie także fragmentem z babą. Cieszę się,
że nie unikasz takich zabawnych wstawek.
Podobał mi się również motyw ghula. Dość zaskakujący,
nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Zakończenie, oczywiście, przebiło
wszystko. Jestem bardzo ciekawa, co takiego usłyszał Pacyfista od tej niewinnej
(?) dziesięciolatki.
Słowem — dobry rozdział, poprzedni się do niego nie
umywał.
Część pierwsza 5
Podoba mi się, że nie odsłaniasz całej tajemnicy życia
i służby Morthona od razu. Wszystko wynika w trakcie i dzięki temu jest
ciekawsze niż wyklepany tekst narratora.
Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam mieć nadzieję, że
mężczyzna nie oprze się pokusie. W tej chwili wydał mi się bardziej ludzki,
przystępny i... no, bądź co bądź, męski. To byłby ciekawy zwrot akcji, wyraz
braku tendencji do idealizowania go. Bo tacy bohaterowie zazwyczaj są
idealizowani. A tu się okazuje, że jednak nie muszą.
Niewiele się wyjaśniło w tej części, myślę, że to
kolejna klasyczna przejściówka.
Część pierwsza 6
Nie chcę nawet pisać, jak wielkie obrzydzenie wzbudził
we mnie klecha, ani co uważam, że powinien zrobić Morthon. Zamiast tego wyrażę
swoje zaciekawienie ciągiem dalszym, a konkretnie tym, co Boży Wojownik chce
teraz zrobić. Bo najwyraźniej ma jakieś plany.
Ten rozdział obudził we mnie pewną refleksję, ale o
tym w podsumowaniu, bo to tyczy się już całego tego utworu.
Wiesz, od początku zastanawiałam się, jaką właściwie
wymowę ma mieć to opowiadanie. Rzadko czytam podobne utwory, dlatego nie lada
wyzwanie stanowiła dla mnie jego ocena. Nie wiem, na ile moja interpretacja i
wrażenia pokrywają się z Twoimi życzeniami, ale mam nadzieję, że opinia kogoś
naprawdę postronnego wniesie cokolwiek do Twojego warsztatu.
Pierwszą rzeczą, jaka powraca w moich myślach od
pierwszej notki, jest postać tytułowego bohatera. Wcześniej nie podobała mi
się, według mnie trochę za bardzo ją idealizowałeś. Wydawała się być kimś
abstrakcyjnym, odległym, nienaturalnym nie tylko fizycznie, ale także
psychicznie. Później zauważyłam, jak bardzo mylne może być to pierwsze
wrażenie. Pokazujesz ludzką stronę Bożego Wojownika. Wyciągasz na światło
dzienne jego zwątpienie, słabości, podejście do życia. W niektórych słowach,
czynach czy po prostu opisach przeżyć wewnętrznych ukazywał, że tak naprawdę
nie jest niezwyciężony. I tu nie chodzi tylko o moment załamania podczas
kuszenia sukkuba czy rozmyślania nad osadzeniem się w jakimś miejscu na stałe;
to całokształt bardzo złożonej osobowości, a przede wszystkim stawianie pod
znakiem zapytania całej swojej życiowej misji. I tutaj tkwi jeden z
ważniejszych problemów natury egzystencjalnej tego bohatera, tak przynajmniej
ja to odbieram. Uważam, że kreacja tej postaci wyszła Ci naprawdę dobrze.
Możesz wciąż ją rozwijać, udoskonalać, przekształcać. Czuję, że nie
poprzestaniesz na tym wizerunku. Objawisz coś jeszcze, co na pewno pociągnie za
sobą ciąg wydarzeń. Główny bohater może rzucić blask lub cień na opowiadanie. U
Ciebie wyszło zdecydowanie na plus. Nie zepsuj tego.
Co zaś tyczy się pozostałych bohaterów, większość nie
jest zbyt wyraźna, może poza sołtysem. Chłopi zachowują się jak chłopi, baby
jak baby i tak ma być. Celowo pominęłam Kwiatuszka, to jest bowiem moje „po
drugie". Dostrzegam alegorię w tej postaci. Twoje opowiadanie osadzone
jest w czasach, których ja i Ty znać nie możemy, a mimo to Kwiatuszek wydaje mi
się być uosobieniem naszych czasów. Bo czy to, co jej się przytrafiło, nie jest
odzwierciedleniem tego, co przytrafia się ludziom w naszym świecie? Tematyka
Twojego opowiadania krąży wokół tematów mistycznych, trudnych, dotyka religii,
wiary i przeszłości. Ta postać to taki łącznik z dzisiejszym światem, alegoria
zła, które przybiera wiele odcieni i o którym nie można zapominać w całej tej
atmosferze, która przypomina o istnieniu jakiegoś absolutu.
Skoro już jesteśmy przy tematyce (po trzecie). Widzę
tutaj Boga. Boży Wojownik, misja w imię dobra, zwalczanie zła... Do tego
upiory, sukkuby... Czyżbyś próbował połączyć historię z fantastyką? Ale ile w
tym wszystkim jest historii, a ile fantastyki?
Bo po czwarte... realia są bardzo historyczne.
Weźmy pod ostrzał język. Szczególnie chłopi mówią po staropolsku. Pacyfista
podniośle. Reszta po prostu... inaczej. A sama narracja jest raczej zwyczajna.
Nie jest to, oczywiście, typowy styl (Weszła, odgrzała sobie obiad, zjadła i
poszła), ale mocno kontrastuje z dialogami. Zastanawiam się teraz, jak to
wszystko pogodzić. Z jednej strony nieco mi się to ze sobą gryzie, bo po
dłuższym opisie jakaś wypowiedź postaci przypomina mi, że to nie jest zwykłe
opowiadanie obyczajowe, bliskie naszym czasom. Z drugiej zaś mam świadomość, że
pisanie całości w języku odbiegającym od naszego byłoby niezmiernie trudne
(swoją drogą, podziwiam Cię; widać, że musisz to lubić), a i czytanie po prostu
by męczyło. Myślę, że wyśrodkowanie tego wszystkiego przyjdzie z czasem, już
teraz mniej to zauważam i nie sądzę, by była to kwestia przyzwyczajenia, bo
czytałam poszczególne części w różnych odstępach czasu.
Słowem, świat przedstawiony jest inny niż w większości
opowiadań, które miałam okazję poznać. Stopniowo zdradzasz jego tajemnice, ale
osobiście bardzo bym chciała, żebyś wyjawiał więcej prawdy o Pacyfiście — skąd
jego misja, dlaczego właśnie on, w jaki sposób się to dziedziczy, jakie jest
jego nastawienie do wiary, czy może prowadzić normalne życie poza swoją
„pracą", czy może się tego zrzec et cetera. Ten świat to dla mnie
kompletna nowość, mam wrażenie, jakbym coś pominęła. Nie potrafię doszukać się
miejsca, do którego ta historia zmierza. Mam nadzieję, że albo tylko ja zmagam
się z taką niemożnością, albo że jest ona skłonna człowieka opuścić po
przeczytaniu jeszcze kilku części.
Mam na koniec pytania. Czy opierałeś się o coś, pisząc
to opowiadanie? Czy masz już koncepcję na to, jak chcesz je rozwinąć i jakie
wątki poruszyć? Czy może chcesz improwizować? Jeśli mogę Ci coś jeszcze
doradzić, to proszę — nie trzymaj się schematu. Boję się, że jeśli nadasz
opowiadaniu zbyt sztywny ton, straci ono swój urok. Póki co dostrzegam dużo
zalet w przypadkowych rozmowach, z których dużo wynoszę, mniej ważnych dla
rozwoju akcji opisów... Nie wyglądają one na zaplanowane. Wiem, że takie
pomysły na przedstawienie punktu widzenia bohatera zazwyczaj wpadają do głowy
spontanicznie, dlatego proszę, nie bój się ich. Nawet jeśli miałbyś przesunąć w
czasie jakieś zaplanowane wydarzenie, wydłużyć rozdział, wprowadzić mniej
istotną dla fabuły sytuację... To odnosi się do tego, co mówiłam o kreowaniu
postaci Pacyfisty i zdradzaniu tajemnic jego misji. Nadmiar takich przerywników
nie jest dobry, ale wplataj je w opowiadanie, jeśli zależy Ci nie tylko na
przeskakiwanie z punktu do punktu. Łatwo zatracić zdolność lekkiego opisu myśli
czy osobistych wrażeń. Na razie nie wychodzi Ci to źle, ale wraz z postępem
akcji nietrudno o zbytnie przyspieszenie. Pilnuj równowagi. Balans jest w
opowiadaniu tego typu bardzo ważny, przynajmniej dla mnie. W końcu bez
bohaterów nie byłoby opowiadania.
Za całokształt przeczytanych przeze mnie utworów taka,
a nie inna liczba punktów. Najbardziej doceniam tutaj oryginalność,
nietuzinkowość, fantazję, ogromny trud wkładany w troskę o język i styl (który,
nawet jeśli czasem brzmi nienaturalnie, i tak jest bardzo dobrze dopracowany;
to naprawdę niełatwe zadanie), pasję w tworzeniu (bo nie wierzę, że bez niej
byłbyś w stanie zdecydować się na taki klimat). Klimat... No właśnie. Nie można
Ci go odmówić. I tym zdecydowanie punktujesz. Pamiętaj: naturalność i balans.
Powodzenia!
39/50
3. Poprawność
Część 1 - Ojciec i syn
„(...) o z góry do dołu i na odwrót."
— Z góry na dół lub od góry do dołu.
„Przy tak niskich plonach, nie miał jednak skąd
uszczknąć."
— Bez przecinka.
„Marysieńka mimo nie najmłodszego już wieku i wielu
trosk odciskających swe piętno w kącikach ust i oczu, nadal była piękną
kobietą."
— Marysieńka, mimo nie najmłodszego już wieku oraz
wielu trosk odciskających swe piętno w kącikach ust i oczu, nadal była piękną
kobietą.
„(...) nadal była piękną kobietą. Była również mądrą
(...)"
- Była, była - powtórzenie.
„Nie specjalnie miał ochotę na tę konfrontację
(...)"
- Niespecjalnie (partykułę „nie" piszemy
łącznie z przymiotnikami i przysłówkami w stopniu równym).
"(...) rzuciła jeszcze nim zniknęła w ciemnym
korytarzu."
— Przecinek przed nim.
„(...) lecz doskonale wiedziała kiedy samej dać
drapaka."
— Przecinek przed kiedy. Bez samej.
„ Jak myślisz, ile czasu zajmie nim każą (...)"
— Przecinek przed nim.
„Sądzisz, że w za miejskimi murami znajdziesz
spokój?"
—W za miejskimi murami?
„(...)nie było roku byśmy kogoś nie tracili."
— Przecinek przed byśmy.
„(...)czy będziesz szczęśliwy zostając w pustym domu
(...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„(...) dziś więc pokaże ile jest wart jako
mężczyzna."
— Przecinek przed ile.
„(...) obserwując jak na jednym z ekranów (...)"
— Przecinek przed jak.
„Kocham cię synu (...)"
— Kocham cię, synu...
„Wiesz, że dziś będzie wiele od ciebie zależało."
— Lepiej: wiele będzie dziś od ciebie zależało.
„Bóg z tobą synu (...)"
— Bóg z tobą, synu...
„Gdy Wiktor został sam odetchnął głęboko."
— Gdy Wiktor został sam, odetchnął głęboko.
„Michał był władczy i uparty jak on, co oczywiście
rodziło konflikty, lecz jednocześnie wiedział, że gdy go już zabraknie, gdy
jego doczesne szczątki spoczną w zimnej mogile, a ostrze topora odłączy głowę
od reszty ciała, rodzina pozostanie w dobrych rękach."
— Brzmi, jakbyś poprzez „gdy go już
zabraknie" miał na myśli Michała.
„(...) powoli zmierzało za horyzont."
— Lepiej: ku horyzontowi.
„(...) podczas swego tradycyjnego przeglądu. Obsługa
jeszcze się nie pojawiła – podczas dnia (...)"
— Podczas, podczas - powtórzenie.
„(...) sprawdzając czy noktowizory (...)"
— Przecinek przed czy.
"(...) upewniając się czy pasy z nabojami
(...)"
— Przecinek przed czy.
„Dlatego też dobudowano, prowadzącą do bramy gardziel,
ułatwiającą obrońcom rażenie szturmujących wejście napastników."
— Bez przecinka.
„(...) jeszcze od swego pana ojca gdy wkraczał w wiek
męski (...)"
— Przecinek przed gdy.
„(...) Przez krótką chwilę prawie nie miał
wątpliwości, że nikt i nic nie stawi im czoła, z – lub bez – rządowej
pomocy."
— To wtrącenie? W takim razie, jeśli się je usunie,
zostaje „z rządowej pomocy". No cóż.
„(...) i dziś, wznosząc się na wyżyny szlacheckiej
odwagi i fantazji dokonają czegoś wielkiego."
— ...i dziś, wznosząc się na wyżyny szlacheckiej
odwagi i fantazji, dokonają czegoś wielkiego.
„Michał, powodowany braterską miłością (...)"
— Lepiej: motywowany.
„Stary Strugacki widział jednak jak w ich oczach
(...)"
— Przecinek przed jak.
„(...) rzucił jeszcze nim zniknął wewnątrz
budynku."
— Przecinek przed nim.
Część 2 - Noc
„Atak rzadko następował zaraz po zmroku. W pierwszych
godzinach jedynie czasami jakaś wygłodniała pijawka rzucała się samotnie na
mury. Zmasowany atak (...)"
— Atak, atak — powtórzenie.
„Cholery równie dobrze jak na czterech, poruszały się
w pozycji wyprostowanej."
— W tym zdaniu zdecydowanie czegoś brakuje.
„Bez względu jak akurat się poruszały (...)"
— Bez względu na to, jak akurat się poruszały...
„Na bladej twarzy, czy raczej pysku nie malowały się
żadne ludzkie emocje."
— Na bladej twarzy, czy raczej pysku, nie malowały się
żadne ludzkie emocje.
„To głos Janka, broniącego ze swoimi ludźmi odcinek
przy garażach (...)"
— Broniącego (kogo? czego?) odcinka.
„Jak zwykle miał wrażenie jakby stanęło mu serce
(...)"
— Przecinek przed jakby.
„Gwidon i jego ludzie nie zauważyli jak pijawki
wspięły się na mury (...)"
— Przecinek przed jak.
„Szybko, Michała tam!"
— Michała?
„Starał się na szybko analizować co widzi i
słyszy."
— Przecinek przed co.
„(...) tak blisko jak mieszkańcy Zambrowa nie słyszeli
od lat."
— Przecinek przed jak.
„Innego wyjścia nie mieli jeśli chcieli zachować swój
dom."
— Przecinek przed jeśli.
„Wampir przez chwilę uskakiwał parskając i szczerząc
zęby (...)"
— Przecinek przed parskając.
„Długi ułamek sekundy później (...)"
— Długi ułamek sekundy? To trochę brzmi jak oksymoron,
nie sądzisz?
„Wygięła się w pałąk, a po chwili rzuciła się na
starca."
— Drugie się już nie jest potrzebne.
„Wiktor, nie czekając na wynik starcia dopadł broni
(...)
— Wiktor, nie czekając na wynik starcia, dopadł
broni...
„Wstrzymał oddech celując."
— Przecinek przed imiesłowem.
Część 3 - Nowy dzień
„Jedynie na północno wschodnim skraju fortu
(...)"
— Północno-wschodnim.
„Pijawka, sycząc złowrogo skoczyła między
szlachciców."
— To wtrącenie, jak sądzę, a więc: Pijawka, sycząc
złowrogo, skoczyła między szlachciców.
„Piszcząc i parskając ranny wampir popędził wzdłuż
zabudowań."
— Piszcząc i parskając, ranny wampir popędził wzdłuż
zabudowań.
„Pocztowy już dobył noża gdy bestia zerwała się nagle
(...)"
— Przecinek przed gdy.
„Broń prawie wyrwała się z dłoni."
— Prawie wyrwała mu się z dłoni.
„Korytarz, którego pokonanie zwykłym tempem, nie zajmowało
zwykle nawet kilkudziesięciu sekund (...)"
— Po co ten drugi przecinek?
„(...) najszybciej jak potrafił."
— Przecinek przed jak.
„Mimo, że cofając się (...)"
— Mimo że, chyba że.
„(...) lecz nie wyszło mu to tak sprawnie jak sobie
zaplanował."
— Przecinek przed jak.
„(...) pierwsze słonecznie promienie (...)"
— Promienie słoneczne.
Część pierwsza 2
„Po drugiej stronie małego, piaszczystego placyku
wznosił się niewielki drewniany kościółek (...)"
— Mały, piaszczysty placyk; niewielki drewniany
kościółek. Czym te zdania się różnią, że raz stawiasz przecinek, a raz nie, hm?
Do zastanowienia.
„Teraz jednak stał wśród wieśniaków czekając na to co
zaraz ma się wydarzyć."
— Czasy. Przecinek przed imiesłowem i przed co.
„(...) lecz zerkanie nań przy tak jasno świecącym
słońcu musiało łączyć się z olśnieniem i bólem oczu."
— Olśnieniem? W jakim sensie? Żaróweczka mu się
zapaliła?
„Omiótł wzrokiem raz jeszcze zebranych (...)"
— Raz jeszcze omiótł wzrokiem, to określenie odnosi
się do orzeczenia, a nie dopełnienia.
„(...) na oko piętnasto – może siedemnastoletnią,
rudowłosą dziewczynę."
— Spacja Ci się wkradła.
„(...) odparł krótko Morthon patrząc na
przygotowywania egzekucji i"
— Przygotowywanie egzekucji, albo przygotowania do
egzekucji. Przecinek przed imiesłowem.
„Widział ją już wielokrotnie odkąd był w okolicy i
musiał przyznać, że zaiste była wyjątkowo urodziwa (...)"
— Przecinek przed odkąd. Był, była —
powtórzenie.
„Aż ciarki przeszły mu po plecach widząc spokój
człowieka (...)"
— To brzmi, jakby to te ciarki widziały tenże spokój i
dlatego przeszły sobie po plecach.
„Spokój, który nie opuszczał go nawet gdy (...)"
— Przecinek przed gdy.
„Tylko jam poznał czym (...)"
— Przecinek przed czym.
„Wszyscy odruchowo rzucili się do tyłu wpadając
(...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„(...) kątem oka dostrzegł jak jakiś wielki
(...)"
— Przecinek przed jak.
„(...) wysapał sołtys próbując wygramolić (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„Pacyfista w kilku susach przebył placyk lawirując
między (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„Gospodarze stali otrzepując swe ubrania z kurzu i
piachu."
— Przecinek przed imiesłowem.
„(...) tym bardziej gdy sprawa zbawienia ich duszy nie
była oczywista."
— Przecinek przed gdy.
„Morthon idąc przez nawę w stronę prezbiterium
rozglądał się po niedużym kościółku."
— Morthon, idąc przez nawę w stronę prezbiterium,
rozglądał się po niedużym kościółku.
„Zaklinam cię pacyfisto na Rany Chrystusa (...)"
— Zaklinam cię, pacyfisto, na rany...
„Zaczynał wątpić czy dobrze zrobił udając się tego
dnia do karczmy."
— Zaczynał wątpić, czy dobrze zrobił, udając się tego
dnia do karczmy.
„(...) pewnie jeszcze w wiosce by się nie
pokazywał."
— Lepiej: pewnie jeszcze nie pokazywałby się w wiosce.
„(...) zajdź i do mnie Biały Pielgrzymie."
— ...zajdź i do mnie, Biały Pielgrzymie.
„Większość chłopów już od dłuższego czasu siedziała w
swych domach i albo dojadali swe wieczerze (...)"
— Większość (chłopów) dojadali?
„(...) myślał pacyfista przyglądając się życiu
tutejszej ludności."
— Przecinek przed imiesłowem.
Pacyfista: Część pierwsza 5
„Również i Morthon nie pospał długo (...)"
— Skoro mamy już „również", to „i"
jest niepotrzebne.
„(...) w miejscu gdzie z nieszczęśnika wypłynęły
(...)"
— Przecinek przed gdzie.
„W odległy szczyt góry uderzył piorun (...)"
— Z uprzedniego opisu wynika już, że chodzi o szczyt
góry.
„Mimo to zatrzymał się lustrując rozpościerające się
przed nim niwy."
— Przecinek przed imiesłowem przysłówkowym.
„(...) że nawet najwięksi z mędrców nie byli pewni czy
uosabia ona moc Upadłego (...)"
— Przecinek przed czy.
„Zadziwiające, iż mimo czasu jaki tu spędził nikt nie
wspomniał o tym upiorze (...)"
— Zadziwiające, iż mimo czasu, jaki tu spędził, nikt
nie wspomniał o tym upiorze...
„Pacyfista szedł miedzą przyglądając się pracy
rolników (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„(...) do słów małej Jagny, czy też niewytłumaczalnych
ataków jakie miał nieprzyjemność doświadczać ."
— ...do słów małej Jagny czy też niewytłumaczalnych
ataków, jakich miał nieprzyjemność doświadczać.
„(...) wymamrotał prosząc bezgłośnie (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„Może i sam Bolko był ciężko pracującym kmieciem, tak
dworski styl życia nie stał mu się zupełnie obcy."
— Może i coś tam, ale coś tam. Czego brakuje?
„(...) wiejską, kloszową sukienkę w zielone pasy, z
szerokimi falbanami i bez rękawów. W jasnych promieniach słońca jej twarz
emanowała – jeszcze bardziej niż zwykle – radością, witalnością i pięknem. Była
naprawdę ładna, lecz nie urodą dworską, niezdrowo bladą, upudrowaną, modnie
retuszowaną. Była to uroda naturalna, żywa, wiejska."
— Wiejską, wiejska — powtórzenie.
„(...) trudu ciężkiego życia i pracy, czy chociażby
wielu trosk."
— Bez przecinka.
„Zaiste jej uroda określała idealnie jej poniekąd
(...)"
— Jej, jej — powtórzenie.
„Nie wiem co mu odbiło (...)"
— Przecinek przed co.
„Szczerze mówiąc… Nie."
— Tutaj wielokropek ma za zadanie wzmocnić sens
wypowiedzi, nie trzeba po nim używać wielkiej litery.
„Jeżeli już to zdecydowanie na ich niekorzyść."
— Przecinek przed to.
„Czemu Morthonie (...)"
— Czemu, Morthonie...
„(...) rzucił okiem tam gdzie patrzyła córka
młynarza."
— Przecinek przed gdzie.
„(...) odbicie delikatnie marszczone przez niemal
niezauważalne fale."
— ...odbicie, delikatnie marszczone przez niemal
niezauważalne fale.
„(...) odpowiedział kucając (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„Zawahał się jeszcze przez chwilę zerkając na
nadciągające chmury."
— Przecinek przed imiesłowem.
„Jedyne więc co mógł zrobić (...)"
— Przecinek przed co.
„Kropelki potu leniwie spływały po zgrabnej szyi
podążając (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„(...) miał zapytać czy przyszły mąż nie jest dla niej
troszkę za stary (...)"
— Przecinek przed czy.
„I na prawdę nie wadzi mi, ze mógłby być moim ojcem,
czy dziadkiem."
— Naprawdę. Że (literówka). Bez przecinka przed czy,
tutaj pełni on funkcję synonimu do „lub", „bądź" itp.
„(...) a sołtys nie jest Cerberem, ani
Kiełbasową!"
— Bez przecinka.
„W pewnym sensie śluby, które złożysz zniewolą
cię."
— W pewnym sensie śluby, które złożysz, zniewolą cię.
„A ty Morthonie?"
— A ty, Morthonie?
„Jakie śluby składacie, jakim słowom musicie być
wierni."
— To chyba pytanie, czyż nie?
„Zresztą czy to ważne."
— Zresztą, czy to ważne? LUB Zresztą, czy to ważne...
„A ty, Morthonie, jeśli nie jesteś klerykiem to
kim?"
— A ty, Morthonie, jeśli nie jesteś klerykiem, to kim?
„Władzę nad zmarłymi dostajemy od kościoła, nad żywymi
od władców."
— Władzę nad zmarłymi dostajemy od kościoła, nad
żywymi — od władców. (Tu wystąpi pauza, warto ją zaznaczyć.)
„(...) chciała już zakończyć tą rozmowę."
— Tę rozmowę. Jedynie w narzędniku piszemy tą.
„Rozsiadła się wygodniej, odchylając się do tyłu
(...)"
— Z "się" też nie należy przesadzać,
szczególnie, gdy łatwo jest temu zaradzić.
„Zamiast tego rzekł tylko:
– Jeśli naprawdę jesteś ciekaw, podam ci kilka bardzo
interesujących tytułów…"
— Rzekł Kwiatuszek, tak? Brzmi, jakby chodziło o
Morthona, szczególnie że w jego wypowiedzi występuje przymiotnik w formie
męskiej — ciekaw.
„Wszystkie są groźne skoro sprzeciwiają się woli
Pana."
— Przecinek przed skoro.
„Dziewczyna zamyśliła się popatrując (...)"
— Przecinek przed imiesłowem.
„Zaczął wiać delikatny wiatr niosący ze sobą zapach
burzy."
— Zaczął wiać delikatny wiatr, niosący ze sobą zapach
burzy.
„(...) gdyż do odwiedzania domu rodzinnego nie
szczególnie mu się spieszyło."
— Nieszczególnie, to stopień równy.
„A jednak, gdy nawet dziś wspominał piękną Andreę coś
paliło go w piersi…"
— A jednak, gdy nawet dziś wspominał piękną Andreę,
coś paliło go w piersi…
„(...) i tak ciemną jaką mogą mieć tylko prawdziwe
piękności z Południa."
— Przecinek przed jaką.
„Wpatrywała się w niego i sądząc po skupieniu
malującym się na twarzy (...)"
— Wpatrywała się w niego i, sądząc po skupieniu
malującym się na twarzy...
„(...) i postarał się być szczęśliwym."
— Szczęśliwy.
„Andrea, jego Andrea zapałała uczuciem do innego
(...)"
— Andrea, jego Andrea, zapałała uczuciem do innego...
(wtrącenie)
„(...) i nagle wszystko, całego jego życie
roztrzaskało się w drobny mak…"
— ...i nagle wszystko, całego jego życie, roztrzaskało
się w drobny mak… (jak wyżej)
„Wiele lat później nieraz Morthon zastanawiał się czy
dałby się zrekrutować, gdyby nie pęknięte wonczas serce?"
— Przecinek przed czy. To jest z kolei zdanie
oznajmujące.
„Poczuł jak lica pokrywa szkarłat."
— Przecinek przed jak.
„(...) a i okolica nie jest taka idylliczna jak się na
pierwszy rzut oka wydaje (...)"
— Przecinek przed jak.
"Puchar"
„Nie wiedząc czemu z całych sił pragnął (...)"
— Przecinek przed czemu.
„(...) żwawego, górskiego strumienia (...)"
— Żwawy jako cecha tego strumienia, a górski jako jego
rodzaj. Nie musisz stawiać tu przecinka.
„W worze tym prócz kawałków padliny – dowodu jego
bohaterstwa, znajdował się też nieduży (...)"
— W worze tym, prócz kawałków padliny — dowodu jego
bohaterstwa, znajdował się też nieduży...
„Więcej nie był wstanie dźwigać."
— Nie był w stanie.
„Ból pomału ustępował.To on (...)"
— Zjadło Ci spację.
„Potwór był jednak czujny i szybszy."
— Czujny i szybki albo czujniejszy i szybszy.
„Był niemal pewien, że zaraz ustanie, że przegra z
bólem i wycieńczeniem, i umrze."
— Aż się prosi, by i na końcu było „że".
„(...) dostatni żywot dla jego rodziny o jakim marzył
(...)"
— Przecinek przed o jakim.
„Dopiero, gdy ktoś (...)" — Bez przecinka.
„– Co się stało Giwonie?"
— Co się stało, Giwonie?
„Gdy w końcu ugasił pragnienie wyszeptał:"
— Gdy w końcu ugasił pragnienie, wyszeptał.
„Giwon poczuł jak strach ściska mu trzewia."
— Przecinek przed jak.
„Ośmieszył byś naszego władcę!"
— Ośmieszyłbyś. Tę cząstkę piszemy łącznie z osobowymi
formami czasowników.
„Księżniczka nie godna byle kmiecia?!"
— Niegodna. Partykuła "nie" łącznie z
przymiotnikami i przysłówkami w stopniu równym.
„(...) a oni w tajemnicy przekażą tę informację dalej
i dalej, i dalej."
— Technicznie nie jest to błąd, ale dodałbyś
nostalgicznego nastroju, zamieniając kropkę na wielokropek.
„Spoczywaj w pokoju dzielny Giwonie…"
— Spoczywaj w pokoju, dzielny Giwonie... Wołacz =
przecinek.
Zacznę od pochwały. Dobrze sobie radzisz z dialogami.
To ważna umiejętność dla epika, zdałeś ten test.
Ortograficznie zdarzały się nieliczne wpadki, najczęściej
związane z pisownią łączną i rozdzielną. Największy Twój problem to,
oczywiście, przecinki. Oczywiście, bo wielu bloggerów ma z tym problem. Trudno
jest przyswoić sobie wszystkie zasady, a i to nie daje nam żadnej gwarancji, że
nasz tekst będzie w stu procentach interpunkcyjnie poprawny. Warto pamiętać o
wyjątkach (chyba że, mimo że, dopiero gdy itp.), ogólnych zasadach (pisownia
„nie"), imiesłowach (przysłówkowych)... Zauważam postęp. Mam nadzieję, że
wkrótce jeszcze bardziej ograniczysz liczbę popełnianych błędów. Obecnie
niektóre rzucają się w oczy, ale generalnie nie przeszkadzają w czytaniu.
Stylistycznie zazwyczaj wszystko grało, czasem tylko
mieszałeś szyk zdania. Kiedy coś nie brzmi, polecam przeczytać owo „coś"
na głos, jeśli trzeba, nawet parę razy. Pomaga, gwarantuję. Nie mówiąc już o
możności zwrócenia się do kogoś o pomoc. Osobiście czasem praktykuję. Żaden
wstyd.
I pamiętaj — ćwiczenie czyni mistrza!
16/25
4. Ramki
Tutaj naprawdę jest co oceniać. Menu zostawimy sobie
na koniec, zacznijmy od tego, co można znaleźć w kolumnach.
— Małpek paczy — czy to ma jakąś funkcję poza
zapychaniem miejsca?
— i zagląda tu — no okej, to może i jest potrzebne,
sama korzystam z tego komponentu;
— Małpek maile czyta — hm... Bardziej oszczędne (pod względem
miejsca) byłoby podanie po prostu adresu do kontaktu, każdy chyba umie wejść na
skrzynkę;
— Obserwuj przez e-mail — mało kto z tego korzysta,
ale jeśli uważasz to za konieczne...
— Refllinki — nie kwestionuję;
— Statystyka — ok;
— Archiwum bloga — jedno z najmniej wygodnych form
archiwum, jakie Blogspot widział. Zainwestuj w szeroką listę. Albo pozostań na
spisie. Albo etykietach. To zajmuje dużo miejsca i wcale nie jest takie
praktyczne. Masz wszystkie trzy formy: archiwum, spis i kategorie. Po co?;
— Popularne posty — ta kolumna jest bardzo wąska i
ramka wydłuża się. Może zmniejsz liczbę wyświetlanych postów, by choć trochę
temu zaradzić?;
— Toplisty — jeśli czujesz potrzebę trzymania tego
tutaj...;
— Etykiety;
— Buttony...
Nie sądzisz, że jest tego za dużo? Na pewno jakąś
część można wstawić do menu. Ciągnie się to i ciągnie. A końca nie widać.
Dobra, teraz przeglądnijmy karty.
— Salon — strona główna, ok;
— Katalog — wspomniany wcześniej spis, podzielony na
kategorie (to jest fajne i estetyczne, ja się pytam — po co to archiwum? Jeśli
chcesz zachować chronologię, podopisuj daty publikacji w nawiasach i już);
— Newsroom — fajne aktualności. Po prostu etykieta do
postów. Te, które są nią oznaczone, wcale nie muszą być aktualne. Jak ktoś
będzie chciał, to sobie z listy i tak wybierze;
— Kącik recenzenta — po co Ci te tagi na stronie
głównej, skoro linkujesz je potem w kartach? Czytelnik głupi nie jest, wybierze
sobie sam interesującą go kategorię, jeśli wyeksponujesz tę ramkę;
— Okno na świat — linki. Fajna forma. Szkoda tylko, że
przez pierwsze kilka minut (?) strona wygląda tak:
No cóż... (Zapewniam, że szybkość mojego internetu
nie pozostawia wiele do życzenia.)
— Pokój gościnny — księga gości to coś, co umarło
śmiercią naturalną. Jeśli masz na myśli spamownik, to nazwij to po imieniu;
— Pokój muzyczny — inspiracje;
— Pokój zabaw — znów etykiety...
Trochę sztuczny ten bałagan. A można by spojrzeć na to
logistycznie. Zapewniam, że z korzyścią.
2,5/5
5. Punkty dodatkowe
— Błagam, zrób coś
z czcionką w postach. Usuń formatowanie, ustaw jakąś czytelną czcionkę,
ujednolić rozmiar. Wstaw równe akapity i WYJUSTUJ treść posta. Kilka prostych
czynności, a będzie pięknie.
Minus jeden.
Zdobyłeś 61,5/95
pkt
Ocena:
dostateczny (3)
Osobiście dałabym trójkę z dużym plusem. Inny,
aczkolwiek bardzo ciekawy styl pisarski. Pracuj nad nim, szlifuj i udoskonalaj,
widać w Twoich opowiadaniach wiele pasji.
No to... wreszcie na nowej domenie. Oby jak najdłużej
i jak najefektywniej. :) Witam serdecznie.
Cześć!
OdpowiedzUsuńWtf?! I to ma być ocena? To chyba jakaś kpina!
Hehe, wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać, sprowokowany prośbą o kulturalne komentowanie recenzji. :P
Bardzo dziękuję za poświęcony czas i bardzo ciekawą recenzję. Do kilku kwestii chcę się odnieść, odpowiedzieć na zadane pytania, ale... to w przeciągu najbliższych kilku dni, jak wygospodaruję wolną chwilkę.
Teraz chciałem tylko wpaść i powiedzieć: Wielkie dzięki!
Pozdrawiam! :)
Wyższy poziom trollingu, prawie mnie zagiąłeś. :)
UsuńCieszę się, że masz uwagi i odpowiedzi, czekam cierpliwie.
Pozdrawiam.
Małpek, ludzi nie strasz:)
OdpowiedzUsuń