Adres: Hogwarts-memories
Autorka: Maximilienne
Tematyka: Fanfiction – Harry
Potter
Oceniająca: Skoiastel
Miło wrócić do oceniania po dłuższej przerwie. Gdy
zobaczyłam Twoje zgłoszenie w swojej kolejce, muszę przyznać, zdziwiłam się,
nie oczekiwałam bowiem bloga o tematyce potterowskiej. Od dawna na mojej
podstronie widnieje informacja, że aktualnie mam przerwę w ocenianiu fanfików
opartych na twórczości Rowling, gdyż temat mi zbrzydł. Wydawało mi się, że
krowa ta została wydojona do końca i nic mnie już nie zaskoczy, nie poruszy.
Chciałam od tego najzwyczajniej w świecie odpocząć. Mimo to nie odmówiłam
napisania oceny. Dlaczego? Bo zauroczył mnie szablon bloga. Szata graficzna
jest bardzo dopracowana i zawiera w sobie całą masę szczegółów, która sprawiła,
że do oceniania podeszłam pełna werwy. Niby nie ocenia się książki po okładce,
ale skoro Twój szablon wyróżnia się takimi detalami jak favikona, kursor czy magiczny
(absolutnie dopasowany do tematyki) efekt przejścia w zakładkę –
natychmiast pojawiła się w mojej głowie myśl, że istnieje duże
prawdopodobieństwo, iż tekst okaże się jota w jotę przemyślany i dopieszczony.
Lubię blogi, na których łatwo się odnaleźć, a layout wybrany przez Ciebie jest
czytelny i funkcjonalny – właściwie na tym mogłabym skończyć, jako że nie
mam się do czego przyczepić. Może jedynie do tego, iż napis w zakładce „SALA
WEJŚCIOWA” nie jest idealnie wyśrodkowany w okręgu. Kiedy ma się do czynienia z
tak perfekcyjną szatą graficzną, potem zwraca się uwagę na najdrobniejsze
szczególiki. Im wyższy standard, tym wyższe wymagania, prawda? Ale na dobrą
sprawę nie ma to większego znaczenia.
Ogromnym plusem są zdjęcia bohaterów na tle od razu
informującym czytelnika, do jakiego domu należą wymienieni uczniowie Hogwartu.
Elementy te wyglądają estetycznie i przyciągają uwagę.
Skoro określiłam już swoje stanowisko odnośnie
grafiki, przejdę od razu do skomentowania zakładek, by potem poświęcić czas
wyłącznie treści rozdziałów.
W Wielkiej Sali zamieściłaś wiele przydatnych
informacji nie tylko dla czytelników, ale również oceniających. Świetnie, że
nie spoilerowałaś fabuły, a jedynie krótko naświetliłaś, w jakim czasie toczy
się akcja Twojego opowiadania i z jakimi bohaterami będziemy mieć do czynienia.
Nie jestem wielką fanką Pottera ani też nie wnikałam nigdy w fabułę tej sagi na
tyle mocno, by rugać Cię za to, iż jakaś postać nie zmieniła obuwia w szkole.
Dziękuję za tę wstawkę, uśmiałam się przy niej, gdyż dla mnie to zwykłe bzdety.
Aż trudno uwierzyć, że ktoś zarzucił ci taką bagatelę. Z góry dziękuję też za
miłe słowa końcowe, choć ja swojej pracy jeszcze nie skończyłam :) ale
znalazłam kilka zdań, w których pominęłaś przecinki:
WIELKA SALA
Jeśli jednak ktoś wypatrzy coś co mnie udało
się przeoczyć(…) – zdanie złożone.
Rozdziel dwa orzeczenia przecinkiem;
Specjalne podziękowania należą się wszystkim, którzy poświęcili
swój czas na to by doprowadzić moje wypociny do stanu poprawności. – tak jak wyżej, oddziel od siebie orzeczenia w zdaniu
złożonym;
TAJEMNICZY DUCH
Po długiej przerwie wróciłam do tej historii – wtedy
miałam już stosunkowo dokładne plany na to, jak chciałabym aby przebiegała
ta opowieść.
Dla każdego autora znak życia, że ktoś jest, że
komuś się podoba, że ktoś oczekuje na kolejny rozdział jest niesamowicie budująca(…) – ten znak jest budujący, nie budująca;
Tak samo mocno, jak pomagacie brnąć przez kolejne
zdania, tak samo mocno warunkujecie to, że staje się lepszym
„pisarzyną”. – staję się;
Z tego samego powodu, nie informuję o nowych rozdziałach
na Waszych stronach – przecinek zbędny;
W takim razie: gorąco zapraszam do czytania,
komentowania i polecania, jeśli ktokolwiek na to reflektuję. – reflektuje;
Odrobinę zaskoczył mnie fakt, że podstrona o
Syriuszu to spory fragment prologu. Zwyczajnie wklejony. Rozwiązanie
proste, ale czy nie jest to przypadkiem pójście na łatwiznę? Często powtarzasz
w tym fragmencie wyrażenia: mieć, który, gdy.
Kolejne zaklęcia, którymi miała zamiar uraczyć
syna, nie były już tak łagodne jak to pierwsze, które miało na celu
jedynie uniemożliwienie mu ucieczki, która w tej chwili wydawała się
jedyną możliwą opcją.
W popłochu wpadł na schody, przeskakując po
kilka stopni na raz. Jak burza wpadł do swojego pokoju(…).
Chyba każda przynajmniej raz zastanawiała się nad tym,
co chciałaby aby zrobił z jej osobą. – brak przecinka przed spójnikiem aby; nią zamiast jej osobą;
Nie zmienia to jednak faktu iż prawie każda
liczy na to, że może jednak uda się go usidlić na dłużej. – brak przecinka przed spójnikiem iż;
Na kolejnych podstronach o bohaterach
również zdarzają się podobne niedociągnięcia, szczególnie na samej górze
zakładki o Jamesie. Tam zmieniła Ci się w połowie również czcionka i jej
rozmiar.
Skyler Vivien „Roo” Chenal
To dopiero oni, zaczęli wprowadzać ją w
tajemnice magicznego świata, co jej matka ukrywała przed całą rodziną. – pierwszy przecinek zbędny;
Lily Evans
Jednym z ważniejszych wydarzeń w jej krótkim życiu,
było oficjalne przyłączenie do społeczności czarodziejów; - przecinek zbędny;
raz po raz nakręcając rude pasma włosów na palec,
wyczekując sytuacji o której opowiadał jej Severus. - przed „który” stawia się przecinek;
czyli ludźmi nie magicznymi – „nie” z przymiotnikami pisze się łącznie;
Meredith Selene Paxton
Rodzicielka ponownie wyszła za mąż, przez co zyskała
nie tylko tatę, ale również brata
Antona, który został przydzielony do Hufflepuffu. - to zdanie brzmi, jak gdyby to rodzicielka otrzymała
w prezencie nowego ojca. Brakuje mi tu jakiegoś konkretniejszego określenia np.
„jej rodzicielka” lub „przez co Meredith zyskała nie tylko tatę”;
James Potter
czy też skrócić czas szlabanu i kilkanaście
minut – o kilkanaście minut;
Nikt nie była zaskoczony, gdy udało mu się dostać do reprezentacji
Gryffindoru w quidditchu;
Żałuje jedynie tego iż Lily, nie wie co tak
naprawdę do niej czuje, a nie potrafi jej tego wytłumaczyć. - Żałuje jedynie tego, iż Lily nie wie, co tak
naprawdę do niej czuje;
Oznacza to również, że łatwo jego dumę zranić,
a te rany nie goją się u niego szybko. – „jego” określa konkretną osobę. Nie musisz jej
zaznaczać dwukrotnie w tym samym zdaniu, tym bardziej że "te
rany" jeszcze bardziej wskazuje, jakie i czyje rany masz na myśli;
W podstronie „Pudło Lily” w tytule zmienia się
czcionka jednej litery, co wygląda nieestetycznie.
Przeczytałam wszystkie podstrony, nie na wszystkich jednak
znalazłam jakieś językowe czy interpunkcyjne niedociągnięcia. Wbrew pozorom
przeczytanie tego wszystkiego zajęło mi dużo czasu, i jeszcze bardziej
wciągnęłam się w Twoją historię. Zachwyciły mnie zakładki o bohaterach, gdyż
ich zawartość to nie tylko krótki opis wyglądu czy charakteru. To historie z
dzieciństwa, co ułatwia zrozumienie rozumowania głównych postaci. Cieszę się,
że te podstrony istnieją, choć zwykle narzekam na zakładki o bohaterach, gdyż
ociekają one spoilerami lub odwrotnie – zbyt częstymi ogólnikami
ograniczającymi się do wyglądu lub gustu muzycznego. Twoje natomiast
dopieszczają całość i nie warto w ogóle zaczynać przygody z Hogwart memories,
nie zabierając się za ogarnięcie tych podstron.
Fantastyczną sprawą są również elementy graficzne w
nich zawarte. Obsada nie tylko idealnie odzwierciedla wygląd bohaterów, ale
również zgodna jest z tym, co zaprezentowałaś o nich w tekście. Jeżeli
opisałaś, że Remus nie pokazuje swoich blizn, to konsekwentnie na każdym gifie
nosi długie rękawy, na dodatek ujęło mnie jego spojrzenie na pierwszym obrazku.
Jest tak bardzo adekwatne do zamieszczonego opisu, że naprawdę ciężko się nie
wczuć. I z takim właśnie pozytywnym nastawieniem przechodzę do tego, co
najistotniejsze. Prolog, jak się okazało, o dziwo, mam automatycznie za sobą,
więc przystąpię od razu do rozdziału pierwszego.
Jestem zaintrygowana Twoją umiejętnością nie tylko
sklejania poprawnych zdań, ale gracją, z jaką tworzysz opisy. W odniesieniu do
całej notki dialogi są zaledwie uszczerbkiem, a ja spotykam się z tłem
opisującym nawet takie detale, które każdy zna z filmów czy książek o
Hogwarcie. Przykładami mogą być szczegółowy i rosły w epitety opis natury,
widoku zza okna na zaśnieżony ogród czy chociażby obfita charakterystyka Prawie
Bezgłowego Nicka. Twój charakter pisania jest wylewny. To naprawdę
fantastycznie, bo iście przyjemnie wyobrażać sobie trzaskający w kominku ogień
lub przeszywający ciało dreszcz, gdy bosa stopa dotyka lodowatej posadzki. Mam
tylko nadzieję, że tempo odrobinę przyspieszy, gdy fabuła ruszy do przodu, bo
czytanie przez kilka stron o wstawaniu z łóżka, za którymś razem z kolei może
zniechęcić najcierpliwszych czytelników. Mam jednak wiarę, że Twoja intuicja
pozwoli Ci utrzymać właściwy rytm, nie rozleniwiając w przyszłości lub – w
drugą stronę – nie każąc nam gnać za sobą jak na złamanie karku.
tuż przy brzegu sytuacja zmieniała się jednak o sto
osiemdziesiąt stopni za sprawą warstwy lodu pokrywającą taflę. – pokrywającej;
służące uczniom Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart
za miejsce w którym mogli spędzać wolny czas. – brak przecinka;
Następnych dwóch to pałkarze, - następni dwaj to pałkarze;
(…)nigdy nie potrafiła przyzwyczaić organizmu do tych
szalenie niskich temperatur, które panowały w zimie. Doskoczyła do
swojego łóżka, na które wskoczyła przy akompaniamencie głośnego jęku
uginających się sprężyn. Sięgnęła po ciepłe pantofle, które otrzymała na
święta od dziadków(…)
dzięki temu stawała się niemalże jak ptak, który nie
posiada żadnych zobowiązań, planów czy wyczekiwanych terminów, po prostu rozkładał
skrzydła i żył, ciesząc się każdą chwilą życia. – nie posiadał;
Może kryło się w tym trochę zasługi krwi sławnego
zawodnika płynącej w jej żyłach? Tego nie wie nikt. – nie wiedział;
że mimowolnie się jej przygląda zauważył to
dopiero później - brak przecinka;
Gdy już usiedli, pozwolił sobie na swój
codzienny, pozornie nieszkodliwy rytuał – płynnie zmienił obiekt obserwacji.
Jeszcze przez krótką chwilę pozwolił sobie na spoglądanie na
przyjaciółkę siostry; - poza pogrubionym powtórzeniem lepiej brzmi „pozwolił
sobie spoglądać na przyjaciółkę”;
Wszystko pięknie. Nie mam żadnych uwag. Wstęp zacny,
aż chce się sięgać po więcej. Jednak na samym koniuszku rozdziału opisane
relacje między Meredith a jej bratem są tak wylewne i pełne czułości, że aż
korci myśl, iż mają się ku sobie zbyt mocno jak na rodzeństwo. Ale zapewne to
od punktu siedzenia zależny jest punkt widzenia, toteż nie marudzę więcej, a
zabieram się za kolejną notkę.
Nigdy nie mam w zamiarze czytania całości i wiedzą to
ci, którzy wcześniej zapoznali się z moją podstroną. Dlatego będę czytać tak
długo, dopóki nie stwierdzę, że wystarczy tych rad. A coś czuję, że będzie ich
niezwykle mało, gdyż słowem operujesz w swoisty, bardzo nęcący i spędzający sen
z powiek sposób. A mam na to dowód, gdyż właśnie minęła trzecia nad ranem, a ja
nadal nie mam dość.
Strasznie rozczarowującym faktem jest to, że drugi
rozdział dopiero co otworzyłam w nowej zakładce, a już się skończył. I właściwie
nie mam pojęcia, czy to zaleta, czy może wada. Pierwszy raz od bardzo dawna
spotykam się z narracją tak upłynnioną, że nawet nie wiem, kiedy notka się
kończy i trzeba otworzyć następną. Wciąż jestem pod wrażeniem elegancji, z jaką
piszesz. A jednak gdzieś w tej zacnej całości pojawiają się powtórzenia. I nie
tylko pojedynczych zwrotów, ale również całych fraz. Niekiedy kilkukrotnie w
jednym zdaniu. Masz bardzo rozwinięte słownictwo, gdyż często posługujesz się
słowami, których już nie używa się na co dzień. Ale przy tych nietypowych
rzeczownikach i działających na wyobraźnię czytelnika epitetach przez kilka
zdań z rzędu używasz tych samych spójników lub początków zdań. Narracja byłaby
więc na najwyższym poziomie, gdybyś swojej konstrukcji dodała czasem odrobinę
różnorodności.
Przez to, że dzieciństwo spędziła w gorącej Australii, zawsze odczuwała
temperaturę, jakby o kilka stopni niższą niż cała reszta adeptów
wychowanych w deszczowej Anglii i pomimo tego, że więcej lat spędziła
na Wyspach Brytyjskich niż w kraju kangurów, jakoś nigdy nie zdołała
się przyzwyczaić. – przecinek
przed "jakby" zbędny.
Powszechnie znany fakt stanowiło to, że Black i Potter
są jak bracia, a wraz z Lupinem tworzą coś na kształt tajnego
braterstwa, choć często mylnie przypisywano do tej grupy również Petera
Pettigrew, chłopaka, który dzielił z nimi dormitorium. – błędna różnorodność czasów. Black i Potter byli jak
bracia, tworzyli coś.
O przypadłości Lupina dowiedział się przypadkiem, gdy
nakrył Jamesa i Syriusza na nauce zdolności animagii, jeśli zaś chodzi o Mapę
Huncwotów, wymagała od nich nakładu ogromnej ilości czasu, a by
pozostała sekretem, wymagała tworzenia w zaciszu dormitorium. – czasem piszesz zdania tak długie, że łatwo się w nich
zamieszać. Sama mapa nie może też wymagać czasu, natomiast proces jej tworzenia
– już tak. Osobiście napisałabym to w taki sposób: O przypadłości Lupina
dowiedział się przypadkiem, gdy nakrył Jamesa i Syriusza na nauce animagii.
Jeśli zaś chodzi o Mapę Huncwotów – ogromnej ilości czasu wymagało jej
stworzenie, obowiązkowo w zaciszu dormitorium, gdyż miała ona przecież pozostać
sekretem.
Nie lubiła kłamać, ale w tym jednym jedynym aspekcie
miała tą zdolność opanowaną do perfekcji. – tę zdolność (zdolność – ta zdolność – rodz.
żeński: odmieniamy z biernikiem: tę zdolność, natomiast z narzędnikiem: z
tą zdolnością);
Dopiero w połowie rozdziału trzeciego zauważyłam, że
coś jednak nie pasuje mi z formatem Twojego tekstu. Może dlatego, że do tej
pory niewiele było dialogów, a jeśli już wystąpiły, to zajmowały jedynie
linijkę czy dwie. O co chodzi? Już tłumaczę. Wypowiedzi dialogowe każdego
bohatera powinny się zaczynać od nowego wiersza z wcięciem akapitowym. I to się
u Ciebie zgadza. Każdą kolejną wypowiedź należy traktować jak kolejny akapit.
Wypowiedź dialogową jednej osoby wraz z narracją trzeba składać w ciągu. Nie ma
znaczenia jej długość, jednak gdy pojawia się przerywająca wypowiedź narracja,
która odnosi się do zachowania innej osoby niż aktualny mówca, to każdy z
elementów, czyli narrację i dalszą wypowiedź, należy składać od nowego akapitu.
– Nienawidzę tego święta! – jęknęła cicho Dorcas,
załamując ręce, ciskać gromy z oczu w kierunku świergoczących par. Chociaż
Paxton nie mogła doczekać się soboty i nadchodzącej randki, Dorcas powoli
zaczynała sprawiać, że odechciewało się wszystkiego, dlatego też wzniosła oczy
ku niebu i splotła ręce na piersiach, kręcąc lekko głową. Meadowes nawet nie
zauważyła, że towarzyszka mamrocze pod nosem przekleństwa pod jej adresem.
Black postanowił po części przerwać męki dziewczyny, jednak stanowiło to
jedynie drobny ułamek; w przewarzającej mierze postanowił się
jedynie zabawić.
Przed pogrubieniem wstaw więc akapit. Zaczynasz coś
nowego, narrator przechodzi nagle do innego punktu widzenia. Przeważającej!
Może uda mi się zmienić ten pogląd? (…)Co jest nie tak
z tym świętem, że darzysz go taką niechęcią? – spytał,
ostatecznie przerwał jej w momencie, gdy tylko otworzyła usta. – Też nie uważam
tego dnia za wyjątkowo interesujący… – stwierdził, wzruszając ramionami, tak
jakby poprzednie zdanie w ogóle nie padło. Mer zaprzeczyła ruchem
głowy po czym momentalnie przyspieszyła; niekoniecznie chciała być
świadkiem kolejnego podrywu w wykonaniu Syriusza. – przed imieniem Mer powinnaś również umieścić nowe
wcięcie akapitowe, gdyż jej ruch był nowym punktem odniesienia. Nie należał już
do Blacka. W podkreślonym zdaniu postaw przecinek, oddzielając od siebie dwa
czasowniki;
Te święto - darzysz je;
Przejrzyj swój tekst w całości raz jeszcze i uzupełnij
wszystkie brakujące wcięcia kończące dialog. Są one niezbędne, by zachować
estetykę tekstu. Możesz otworzyć dowolną książkę i upewnić się, jak wygląda
budowa dialogów i kiedy wstawiać ten nieszczęsny, końcowy akapit.
Rozdział trzeci jest dużo dłuższy niż pierwszy i
drugi. Nie jest to dobre, kiedy odczuwa się aż taką różnicę. Rozdziały
konsekwentnie powinny mieć zbliżoną wielkość (nie popadajmy tutaj też w
przesadę, by sumować wyrazy co do joty). Nie ma takiej zasady, a jednak doradzam
to autorom, gdyż czytelnicy często zwracają na to uwagę. Wykluczam prolog, gdyż
ma on swoistą długość ze względu na przedstawienie historii każdej głównej
postaci z osobna i jest po prostu zlepkiem podstron o bohaterach.
Im dłużej mam przed oczami Twój blog i im więcej
treści przyswajam, tym bardziej zaczynają boleć mnie oczy. Białe napisy w tle
są świetnie widoczne, kiedy suwak znajduje się na samej górze strony, ale gdy
czyta się któryś rozdział z kolei – nawet odrobinę wyraziste pod treścią – stają
się drażniące i w końcu przyłapałam się na tym, iż jeżdżę suwakiem góra-dół,
byleby tylko nie mieć tych napisów pod akurat przyswajaną treścią.
Było pewne jak dwa razy dwa, że Black prędzej czy
później stwierdzi, że ten związek nie to czego szuka.
Przez grubość warstwy puchu odnalezienie go, stało się
to niezwykle trudnym zadaniem. – przecinek
zbędny. Gdy je stawiasz, zastanów się, kiedy są one naprawdę potrzebne. Muszą
pełnić jakąś funkcję. Kilkukrotnie zdarzało Ci się je stawiać… bo tak;
Gdyby nie dokonały węch Łapy, być może w ogóle
by się im to nie udało. Ponownie spojrzał na dziewczynę. – zdanie brzmi, jak gdyby to węch spojrzał;
Gdy sięgał po masło, kątem oka zauważył, że jak zwykle
śliczna Lily wchodzi właśnie do pomieszczenia wraz z Meredith. (…) – wchodziła;
Gdy uśmiechnęła się do przyjaciółki, serce zakuło go
delikatnie. - zakłuło. Kuć można
żelazo, a kłuć to inaczej wywoływać uczucie ostrego bólu, przebijać coś czymś
ostro zakończonym;
Żałował, że takie uśmiechy nie są przeznaczone
dla niego. – nie były;
Pozostali huncwoci życzyli my szybkiego powrotu
do zdrowia;
przechadzała się po zamku, wypatrując najdrobniejszych
przewinień, a wtedy miauczała wysokim głosem. – z doświadczenia (gier? Filmów? Książek) orientuję
się, że kotka miauczała, gdy znajdowała coś podejrzanego. Z kontekstu zdania
wynika natomiast, że robiła to już podczas samego przechadzania się. Nie wiem
czy to, co napisałaś, jest błędne, ale pytam z ciekawości, o co dokładnie Ci
chodziło w tym zdaniu;
Naciągnął na siebie pelerynę-niewidkę, którą uważał za
antyczną szatę z futra znikacza, nie miał jednak racji. Faktycznie,
okrycia z furta znicza to niesamowicie rzadkie tkaniny(…) – znikacz to to samo co znicz, czy może jest w tym zdaniu
literówka?
Silny wiatr, wiejący w wyższych warstwach atmosfery,
przepędził puchate chmurki, a na ich miejsce napływały nimbostratusy.
Zastanawiał się, jakie miejsce wybiorą na kolejny punkt wędrówki. Wszystkie
lokale zostały przepełnione zakochanymi, więc wolne miejsca należały do
rzadkości. – Pogubiłam się. Chmury
wędrują po niebie. James zastanawia się, gdzie zakończą ową podróż. A potem
jest zdanie o przepełnionych lokalach. WTF?
Na tle dwóch poprzednich rozdział trzeci wypadł słabo,
choć nie musiałby, gdybyś kilka razy przed publikacją uważnie, a najlepiej na
głos go przeczytała. Dzięki temu zabiegowi wychwyciłabyś wpadające w ucho
powtórzenia (znów: który, być, mieć, musieć, gdy, że – niekiedy w jednym
zdaniu kilkukrotnie). Po drugie usłyszałabyś błędy, które często śmieszą, gdyż
kompletnie zmieniają kontekst zdania. Czasem ma być coś napisane wybitnie
poważnie, a potem na światło dzienne wychodzą żartobliwe stwierdzenia, że
biedne chmury nie mogą znaleźć wolnego stolika w Trzech Miotłach lub węch
akurat patrzył w jakimś konkretnym kierunku.
Jednego jestem pewna. Masz talent do pisania, mimo
tych uciążliwych powtórzeń, których w trójce wybitnie namnożyłaś. Szczególnie
do opisywania, ponieważ trudno mi cokolwiek powiedzieć o dialogach. Jest ich
naprawdę niewiele. Większość sytuacji, w której ktoś z kimś rozmawia i tak
opisujesz ciągiem. Skupiasz się na myślach bohaterów, ich charakterystycznych
zachowaniach. Ale pamiętaj, że równie ważne jest poznanie ich dzięki słowom,
które wkładasz im w usta. W czasie dialogu możesz operować tonem głosu, jeszcze
bardziej pobudzać wyobraźnię, uczynić ją dużo dźwięczniejszą, a Twoi
bohaterowie staną się bardziej naturalni. Tym bardziej, że są fantastycznymi
postaciami. Charakterni, różnorodni. Piszesz, że dziewczyny o czymś rozmawiają
i dokładnie opisujesz o czym. Ale pozwól czytelnikowi odrobinę się wysilić. Nie
podawaj mu wszystkiego na tacy. Z profesjonalnie napisanych dialogów, nawet
tych najmniejszych, czytelnicy uwielbiają czytać między wierszami. Rozum waży
każde słowo i analizuje, dopuszczając do siebie sugestie, które aż korci, by
sprawdzić dzięki czytaniu dalszych rozdziałów. Bohaterowie powinni ze sobą
rozmawiać, tym bardziej w szkole, w której roi się od tego. Opisujesz mecz
Quidditcha? Wrzuć raz na jakiś czas przerywnik komentatora. Piszesz, że ktoś
coś do kogoś powiedział, to pozwól mu to powiedzieć, a nie zwalaj całej roboty
na biednego narratora.
Trójeczkę zakończyłaś w bardzo ciekawym momencie i aż
kusi mnie, by zajrzeć do czwóreczki, ale nie zrobię tego, a przynajmniej nie
tym razem. Przeskoczę większość notek, o czym rozmawiałyśmy już w komentarzach
na Twoim blogu, i porównam, czy między nimi a ostatnimi rozdziałami można
stwierdzić progres i jak na przestrzeni czasu rozwinął się Twój warsztat.
Przeskakuję do szesnastego rozdziału.
Evans oparła się o poręcz schodów prowadzących na
wyższe piętra, po czym nerwowo zaczęła wystukiwać obcasem Help! Beatlesów – na tytule utworu mogłaś przynajmniej użyć kursywy.
Nie każdy lubi cudzysłowy i zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie prezentują się
one w tekście elegancko, osobiście jednak uważam, że kursywie w tym przypadku
braku klasy zarzucać nie można.
Dialogi w szesnastce są. I to naprawdę świetnie
napisane, gdyż Hagrid faktycznie brzmi jak Hagrid, którego wszyscy fani
twórczości Rowling poznali i pokochali. Psorka, rozumić – jego słowa
brzmią bardzo autentycznie, co sprawia, że wyobraźnia pracuje jeszcze lepiej, a
ja chętniej podchodzę do opowiadania. Przed chwilą narzekałam na brak dialogów,
a teraz nagle są tak soczyste i dopasowane, że właściwie zaczęłam się bać, iż
żadnych potknięć prócz tych interpunkcyjnych już nie znajdę.
Najbardziej w tej notce zauroczył mnie James bez
koszulki, a reakcja Lily była niesamowicie urocza i realistyczna.
Nieprzerysowana w żadnym calu. Wszystko w tym rozdziale dopięłaś na ostatni
guzik. Nie lubię przesadnie wychwalać w ocenach, gdyż często brakuje mi
pozytywnych epitetów, potem zaczynam używać synonimów i wychodzą mi pleonazmy z
kosmosu. Ale przynajmniej wyobrażam sobie, jak wtedy ocenianym osobom uśmiech
nie schodzi z twarzy i mam nadzieję, że w tym momencie i Ty się również
uśmiechasz. Bo powinnaś. Ta notka była dużo, naprawdę dużo lepsza od
poprzednich, które sprawdziłam. Mam zamiar nadrobić zaległości pomiędzy nimi,
gdyż interesuje mnie, za co ta charakterna dwójeczka dostała ten niemiłosierny
szlaban. Zaintrygowałaś mnie. W całości nie znalazłam prawie żadnego
powtórzenia, które w jakiś sposób by mnie zraziło (doszukałam się dwóch i wymienię
je niżej). Poprawił Ci się styl kreowanych zdań. Jest jeszcze bardziej płynny,
choć trudno już wcześniej było mi uwierzyć, że to możliwe. Opisy są w klimacie
pani Rowling. Zabawne, wesołe i wkomponowane w świat Hogwartu.
Zastanawiam się, czy niektóre rośliny, zwierzęta
wymyślasz sama, czy czerpiesz je z oryginału. Wpadłam na pomysł, że o tym
wypadałoby też wspomnieć na jakiejś podstronie. Byłaby to świetna ciekawostka
dla tych, którzy – jak ja – znają ogólny kanon, ale nie na tyle szczegółowo, by
rozpoznawać takie niuanse. Byłabym odrobinę rozczarowana, gdybyś w tekście
wykorzystywała jedynie dorobek Rowling. Na większe plusy zasługują własne
pomysły, gdyż rzadko spotyka się w tej tematyce autorów kreatywnych i
innowacyjnych, a nie jedynie czerpiących z czyjejś działalności artystycznej.
W każdym razie tym rozdziałem jestem bardzo
zachwycona. Zastanawiam się tylko, ile w tej zmianie na lepsze jest Twojej
pracy, a ile pracy bety. Czytelnicy wymieniają Ci błędy w komentarzach i
zaznaczasz, że je poprawiasz, co świadczy o Twojej chęci rozwoju i Twym
otwarciu na nowe wskazówki. Pamiętaj jednak, że kluczowe w korzystaniu z bety
jest poprawianie błędów, udoskonalanie swojego warsztatu, ale nie całkowite
porzucanie tego, co było. Od samego początku piszesz świetnie i chciałabym
bardzo w kolejnych rozdziałach móc czerpać z Twojego potencjału, Twojej iskry,
którą czuć w tekście. Obyś tego nie zgubiła gdzieś po drodze, bo jest na tyle
bezcenne, że ogromną szkodą byłaby utrata „tego czegoś”. Twojego czegoś.
A teraz błędy szesnastki:
Cholibka, raczej nie jesteś typem rozrabiaki, co?
–Zaśmiał się gromko – brak spacji;
Potterowi o wiele bardziej przypadały do gustu zadania
wymyślane przez Rubeusa, niż te McGonagall czy Filcha. – przecinek przed „niż” zbędny. Przed tym spójnikiem
stawiamy przecinek wówczas, gdy oddziela zdania składowe w zdaniu złożonym.
Zdanie składowe można rozpoznać po tym, że zawiera czasownik;
Sytuację pogarszał jeszcze kompletny brak
wiatru, jedyna nadzieja na odrobinę orzeźwienia. – brzmi, jak gdyby nadzieją był właśnie brak wiatru, a
dobrze wiemy, że w upale to właśnie ten wiatr jest otuchą. Podkreślony fragment
natomiast nadaje zupełnie innego sensu, niż powinien. Napisałaś tak, jak gdyby
brak wiatru jeszcze był kompletny, ale już za chwilę może zostanie z niego
tylko jakaś część. Rozumiesz dziwny kontekst?
Powinnaś więc napisać coś w rodzaju: Sytuację
jeszcze pogarszał kompletny brak wiatru – jedynej nadziei na odrobinę
orzeźwienia;
Zamiast
zwyczajowej szaty, założył eleganckie, garniturowe spodnie i
śnieżnobiałą koszulę - według Słownika
interpunkcyjnego PWN nie oddziela się przecinkiem połączenia zamiast z rzeczownikiem,
np. Zamiast na prawo skręcił w lewo. Przecinek stawia się wtedy,
gdy we frazie występuje bezokolicznik np.:
Zamiast wytrwać przy nauce do końca,
niespełna w rok rzucił szkołę;
Jeden kąt pomieszczenia wydawał się Skyler oblegany
bardziej niż pozostałe, dlatego też postanowiła sprawdzić, co wzbudza
tak duże zainteresowanie. - wzbudzało;
przerzuciła nogi na jego drugą stronę, tak, że
znajdowała się twarzą skierowaną w stronę Wrzeszczącej Chaty. – gdy wyrażenie „tak że” jest synonimem słowa „więc”,
nie oddzielamy tej frazy przecinkiem: przerzuciła nogi na jego drugą stronę,
tak że;
Niby dlaczego? Przecież to szczera prawda–
prychnął Syriusz, łapiąc smakołyk i wkładając go do ust. – spacja;
urwał, pochmurniejąc.Chenal
czekała, – brak spacji;
Chyba już wolę to, niż te góry i doliny, przez które wciąż się pnie, gdy ta pannica wciąż
daje mu nadzieję i odbiera. – przecinek
przed niż zbędny;
nigdy jednak nie spodziewałaby się, że łącząca ich
więź ich była aż tak głęboka.
– Osz ty… – zaczął zrywając się z miejsca, po
czym momentalnie urwał. – oddziel
przecinkiem czasownik od imiesłowu;
– To co, może wreszcie weźmiemy się do roboty?
–ponowiła pytanie Lily. – brak spacji;
po usunięciu z ziemi zaledwie sześciu okazów byli tak
wyczerpani, nawet nie chcieli myśleć o powrocie do zadania.
Dochodziła czternasta, a oni nawet nie wykonali połowy zadania.
Czym są mieszane uczucia? Kiedy czytasz rozdział, a on
się kończy. Tak bardzo chcesz, by w następnym kontynuowano ostatnią, brutalnie
przerwaną przez autora scenę (typowy chwyt marketingowy – wstrzymać akcję w
najlepszym momencie). Czekasz tydzień, a nawet dwa. A potem okazuje się, że
kolejna notka zaczyna się niezwykle. Magicznie. Cudownie. Same ochy i achy,
a jednak autor nie dokończył poprzedniej sceny, ale rozpoczął od nowej. Niby
niedosyt, ale jednak czujesz się dobrze i czytasz z zapartym tchem dalej.
Uwielbiam takie momenty. I tak właśnie rozpoczyna się Twój rozdział
siedemnasty.
I równie cudownie się kończy. Trzymasz poziom. Bardzo
się cieszę, że załapałam się na mecz Quidditcha. To nie była zwyczajna
rozgrywka o Puchar, z jakimi do czynienia miałam na innych blogach. To było
zatracenie się w niej i w pewnym momencie żałowałam, że tak wolno czytam, bo
bardzo chciałam wiedzieć, co wydarzy się dalej. Może zwycięstwo było od razu do
przewidzenia. Może nie nakreśliłaś super ekstra podnoszących ciśnienie
sytuacji, w których zdobycie przewagi graniczyłoby z cudem. I właśnie w tym
pozostałaś oryginalna. Opisywałaś strategię, a monolog Jamesa do drużyny tuż
przed meczem rozpalił nie tylko iskrę w nich, ale również i we mnie. I czułam
się, jakbym stała obok nich. Sama się sobie dziwię. Jak już wspominałam na
samym początku – twórczość Rowling to zupełnie nie moja tematyka. Nie moja
bajka. A mimo to świetnie się bawię. Muszę się grubo zastanowić, czy
przypadkiem nie przywrócić tego rodzaju na swojej podstronie.
Najbardziej podoba mi się Twoja wielowątkowość. Nie
piszesz o Jamesie i Lily. Nie piszesz o Syriuszu, nie tworzysz przewidywalnych
paringów. Wszystko może się wydarzyć. Spora ilość bohaterów jest na tyle
charakterystyczna, że trudno ich ze sobą pomylić nawet osobie, która nie
znałaby kanonu. Chyba najbardziej polubiłam Remusa. Odkąd przeczytałam jego
podstronę i w pierwszych rozdziałach widziałam, jak męczy się, nazywając siebie
samego w czasie walentynek potworem, poruszył moje serducho. A raczej Ty je
poruszyłaś za pomocą tego bohatera. Czytając komentarze pod notką, widzę, że
nie tylko mnie urzekł on swoją niezłomną (no, może aż do aktualnych notek)
postawą. Nie chcę spoilerować. Mogę jedynie zachęcać innych do zapoznania się z
Twoim blogiem. Naprawdę warto.
Wypisałam kilka byczków w notatniku, ale było ich
zdecydowanie mniej niż w poprzednich notkach:
Paul poświęcił udział w meczu już po niespełna pół
godzinie, kiedy udało mu się tak znokautować tłuczkiem szukającego Ślizgonów(…)
Oboje zawodników zastąpili gracze rezerwowi, jednak strata drużyny
Slytherinu okazała się o niebo bardziej dojmująca. – oboje to liczebnik zbiorowy używany wyłącznie w
odniesieniu do osób różnej płci i do dzieci. Podejrzewam, że Paul i ścigający
są mężczyznami, powinnaś więc napisać "obaj/ obydwaj" zawodnicy;
udało się przerzucić kafla przez pętle po raz
jedenasty – logicznie: jeden
kafel w jednym czasie może przelecieć tylko przez jedną pętlę; (byłoby
możliwe przefrunięcie przez ich większą ilość, gdyby stały jedna za drugą. Ale
na boisku do Quidditcha pętle postawione są w tej samej linii);
Ku uldze Alexa, znajdował się o pół szerokości boiska
bliżej celu, niż szukający Ślizgonów – przecinek zbędny;
Rozdział osiemnasty za krótki, a może po prostu za
bardzo się w niego wciągnęłam i czas mi zleciał przesadnie szybko.
Fantastycznie, że opisujesz nie tylko beztroskie życie w murach szkoły, ale
również poruszasz zupełnie inne tematy. Udowodniłaś już, że potrafisz bawić.
Jesteś zdolna do rozczulania i wzruszania, więc w sumie nie poczułam jedynie
ciarek spowodowanych przez strach lub mocno rozpędzoną akcję. Chętnie
sprawdziłabym coś takiego w Twoim wydaniu, gdyż dowiodłaś, że naprawdę
poradziłabyś sobie z każdym tematem. Kreowanie się Zakonu Feniksa daje mi nadzieję
na to, że niedługo zacznie robić się jeszcze bardziej tajemniczo, a nawet
mrocznie. Mam nadzieję, że być może i krwawo, gdyż wszyscy znamy mocne
zakończenia wszystkich powieści tej sagi. Oczywiście nie chodzi mi o to, byś
czuła się zmuszona do pisania czegoś podobnego. Ale samo pojawienie się Zakonu
daje już do myślenia, że jakaś wyjątkowa puenta na pewno wystąpi w swoim
czasie. Chciałabym przeczytać coś takiego w Twoim wydaniu. Doczekać, aż nadejdą
te mroczne czasy.
Można nawet odnieść wrażenie, że ptaki, zazwyczaj przesiadujące
w koronach drzew Zakazanego Lasu, bardziej się ożywiły, często przysiadując na
kamiennych parapetach zamkowych sal
Ostatni tydzień przed egzaminem to próba wytrzymałości
dla każdego ucznia w Hogwarcie. Sprawdzian z tego, kto potrafi wytrzymać
dłużej bez snu.
Dorcas siedziała przy jednym ze stolików, schowana za
wysokim stosem książek – przecinek
zbędny;
Mijały dni, wypełnione nerwówką – przecinek zbędny.
W sumie tyle. Jak już wspominałam wyżej, na pewno
przeczytam wszystkie pominięte rozdziały, gdyż narobiłaś mi na nie ochoty
stylem, jaki prezentujesz w najnowszych notkach. Jestem szalenie zaskoczona. Od
początku spodziewałam się naprawdę dobrej produkcji, ale fabularnie – nie aż
tak. Zaintrygowałaś mnie pomysłem na to opowiadanie. Wielowątkowością,
rozwijanym warsztatem narracji, idealnie wymierzonym tempem akcji. Nie
przyspieszasz, gdy nie trzeba, ale i nie wleczesz się jak flaki z olejem. Na
meczach czy spacerach pod peleryną niewidką czytanie przebiega zręcznie, a w
czasie przemyśleń czy fascynujących opisów przyrody – można się lekko
rozleniwić, popijając herbatę z miodem i siedząc sobie wygodnie w fotelu.
Ostatecznie wspomnę, że nawet jeśli od samego początku
gdzieś tam faktycznie pojawiało się za dużo powtórzeń, to fabularnie nigdy nic
nie kulało. Widać, że na bloga miałaś wstępną koncepcję i już od dawna nad nią
pracujesz, jedynie dopieszczając coraz bardziej całość. I w końcu Ci się uda
osiągnąć tę perfekcję, bo Twoje postacie są niesamowicie realistyczne, a to
wykreować najtrudniej. Gdyby nie oni, żaden czytelnik nie dałby się
przyciągnąć, a przecież masz ich całkiem sporo. Osobiście dołączę do tej listy
już niedługo, gdy tylko zdobędę się na zorganizowanie sobie odrobiny czasu
wolnego.
Nie musiałam nawet przesadnie często odrywać się od
tekstu, by skopiować jakiś błąd, bo w porównaniu z tym, co wymieniłam –
rozdziały masz dużo dłuższe i w rzeczywistości jesteś dość poprawną autorką.
Nie rozstrajało mnie więc ciągłe odrywanie się od opowiadania i też dzięki temu
mogłam tak miło spędzić czas na Twoim blogu. Dziękuję Ci za to.
SZATA GRAFICZNA: 8/10
TREŚĆ: 36/40
POPRAWNOŚĆ: 15/20
DODATKI: 10/10
TREŚĆ: 36/40
POPRAWNOŚĆ: 15/20
DODATKI: 10/10
PUNTY DODATKOWE: 2/5
+ 1 za muzykę, którą dopasowałaś do czasów, w jakich
żyli bohaterowie Twojej produkcji. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak dobrze
dobranej ścieżki dźwiękowej. Sugerowałaś się latami oraz miejscem akcji, co
zaimponowało mi, gdyż udowodniłaś tym zabiegiem, że intresujesz się tematem o
wiele bardziej. Ponad to, co uważa się za wystarczające;
+ 1 za bezkonkurencyjność. Do tej pory nigdy nie
miałam do czynienia z tak interesującym i dobrze napisanym opowiadaniem o
Szkole Magii i Czarodziejstwa, a przerobiłam ich naprawdę wiele;
RAZEM:71/85
OCENA: DOBRY (z ogromnym plusem!)
OCENA: DOBRY (z ogromnym plusem!)
Zacznę od tego, że gorąco dziękuję za poświęcony czas i wystawienie oceny. A teraz zabieram się za czytanie i komentowanie. Z góry przepraszam za chaos i wszystkie błędy, które wkradły się do tego komentarza ;)
OdpowiedzUsuńCo do Twojej informacji o nieocenianiu blogów potterowskich, to pojawiła się ona dopiero po moim zgłoszeniu. Tak, tak, dość długo przyszło mi czekać i przyznam, że gdybym teraz, po prawie roku, dostała odmowę z powodu, który w momencie zgłaszania był mi nieznany, chyba trochę podniosłabyś mi ciśnienie. Cieszę się, że jednak pojawiła się ocena, a nie odmowa.
Spoilerowanie to zło absolutne i staram się go wystrzegać jak ognia. Dlatego też zakładki tworzę przed publikacją, zamieszczając tam jedynie konieczne informacje lub fakty, które poznajemy w pierwszych rozdziałach/wynikające z kanonu, a później raczej nie wprowadzam już gruntownych poprawek.
Nie tylko podstrona o Syriuszu zawiera fragment prologu – taki sam zabieg zastosowałam u każdej pozostałej głównej postaci. Czy ja wiem, czy należy doszukiwać się w tym lenistwa? Pisałam prolog pod takim kątem, żeby zamieścić to również na podstronie o bohaterze, a może raczej należało by rzec, że z fragmentów kart postaci skomponowałam prolog. Może rzeczywiście można by zarzucać mi lenistwo, gdybym na fragmentach prologu poprzestała, ale jak dobrze wiesz, tak się nie stało.
Wow. Nie miałam pojęcia, że te „trzy słowa” chowają się pod gifem. U mnie jest zupełnie inaczej... Na potwierdzenie zamieszczam screena: http://pl.tinypic.com/r/30c0k0o/8. Zauważyłam, że korzystasz z Mozilli i najprawdopodobniej wynika to właśnie z tego faktu, bo sprawdzałam na różnych wielkościach ekranu, ale zawsze na Chome'ie. Ale skoro już wiem o problemie, to postaram się go poprawić gdzieś w okolicach weekendu. Myślę, że scalenie gifu z napisami powinno załatwić problem. Co do pozycjonowania reszty zdjęć i gifów, również zajmę się tym na dniach.
Tak poprawiam te przecinki i myślę, że chyba musiałam na chwilę oślepnąć jak je wstawiałam. Ale to może i dobrze, że wypisałaś mi takie kwiatki, bo przynajmniej czuję, że jakoś (choć w niewielkim stopniu) się poprawiłam, odkąd zaczęłam przygodę z hogwarts-memories (początkowo hogwart-memories).
Wiem, że zdania na temat posiadania podstrony o bohaterach są podzielone. Ja jednak pozostanę przy swoim, że mimo wszystko, blog to nie książka i rządzi się trochę innymi prawami. Szczególnie jeśli jest to fanfiction. Tym bardziej niezmiernie miło mi słyszeć, że zakładki o bohaterach przypadły ci do gustu, bo poświęciłam im sporo czasu, a oceniający zazwyczaj pomijają takie sprawy, skupiając się wyłącznie na treści opowiadania.
Pierwszy rozdział celowo wprowadzający w klimat i wyjątkowo (na tle innych) opisowy, bo i trzeba założyć, że mogą pojawić się czytelnicy niezaznajomieni z kanonem. Niektórzy uważają, że takie opisy są niepotrzebne, bo przecież to wszystko jest nam znane z sagi, ale osobiście nie zgadzam się z poglądem, żeby fanfiction zezwalało na całkowitą rezygnację z opisów świata przestawionego.
Czytam te przemiłe słowa i prawie płaczę ze szczęścia.
UsuńZ powtórzeniami walczę i obiecuję poszukać brakujących wcięć. Poprawiłam także przeźroczystość postów.
A co do długości rozdziałów staram się, żeby były podobnej długości. W zasadzie wszystkie poza dwoma najnowszymi, mają między 2500 a 4000 słów.
Znikacz to takie zwierze, z którego są wykonane prawdziwe peleryny-niewidki. Przez to prawdziwe peleryny są bardzo rzadkie, bo znikacza niezwykle ciężko złapać. W drugiej połowie rzeczywiście literówka. Poprawione.
„Silny wiatr, wiejący w wyższych warstwach atmosfery, przepędził puchate chmurki, a na ich miejsce napływały nimbostratusy. Zastanawiał się, jakie miejsce wybiorą na kolejny punkt wędrówki. Wszystkie lokale zostały przepełnione zakochanymi, więc wolne miejsca należały do rzadkości.” – szli do Hogsmeade, zastanawiał się, gdzie wylądują, bo większość lokali [z okazji Walentynek] była przepełniona. Ale poprawiłam, żeby więcej nie wywoływało konsternacji. I dodałam brakujący podmiot ;).
Najzabawniejsze jest to, że wszystkie moje rozdziały są betowane i w tej chwili już wyłapujemy (raczej Degausser wyłapuje) takie niuanse podmiotowe.
Pierwsze rozdziały są wybitnie opisowe, później pojawia się więcej dialogów. Wiem, że to również powinno być w pewnej równowadze, bo same opisy przytłaczają, a znowu same dialogi też nie są dobrym rozwiązaniem. Człowiek uczy się całe życie, a ja wciąż nad tym pracuję.
„Evans oparła się o poręcz schodów prowadzących na wyższe piętra, po czym nerwowo zaczęła wystukiwać obcasem Help! Beatlesów” – jestem pewna, że wstawiałam tam kursywę. Musiała mi zginąć na etapie korekty. Dziękuję za znalezienie tego potknięcia.
Uśmiecham się. I to bardzo szeroko. Dziękuję za to. Niesamowicie Ci dziękuję.
Co do powodu szlabanu, bo nie wiem czy już doczytałaś, to łazili po nocy po korytarzach. I koniec końców, nie tyle co ich złapali, ale sami się do tego przyznali, żeby chronić koleżankę. Ale jeśli tylko masz ochotę, gorąco zapraszam do reszty rozdziałów :)
Znikacze – tutaj autorką jest Rowling, można je znaleźć w książeczce „Magiczne zwierzęta i jak je znaleźć”. Natomiast rośliny z rozdziału ze szlabanem są w całości moje. O ile dobrze pamiętam, wymyślałam też jakieś zwierze, ale teraz nie jestem sobie w stanie przypomnieć co to było. Ale pomyślę nad tą podstroną-bestiariuszem. Choć nie do końca nazwałabym ją bestiariuszem, skro znajdowały by się w niej również rośliny. Dziękuję za podsunięcie pomysłu.
Z betą pracuję od samego początku, zaznaczam, że z tą samą betą, bo każda beta betuje inaczej (wybacz, że to zdanie brzmi tak głupio ;)). Myślę, że po prostu obie się rozwijamy. Ja trochę lepiej piszę niż na początku, a Degausser wyłapuje więcej błędów.
Ostatnio Word mi wariuje i gdy dostaje rozdział od bety, wycina mi dużo spacji, a niestety nie wszystkie jestem w stanie wypatrzeć. Dziękuję, że Tobie się udało wyłapać te, które ja przeoczyłam.
Monolog Jamesa przysporzył mi trochę kłopotu, podobnie opisanie meczu, ponieważ nigdy nie byłam w takich opisach dobra. Może wynika to z faktu, że jestem bardzo kiepska w grach drużynowych :p.
UsuńOd początku zależało mi na tym, żeby nie była to kolejna opowieść o miłości Lily i Jamesa. Chciałam się skupić na wszystkich huncwotach, obdarować każdego indywidualną historią. No dobra – poza Peterem, choć i dla niego mam coś nieszablonowego. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Mój Remus taki kochany <3. Naprawdę, początkowo zastanawiałam się, czy podołam jego kreacji, ale szybko okazało się, że to moja ulubiona postać i najłatwiej mi się o niej piszę. Paradoksalnie, najłatwiej mi się w niego wczuć.
Tak, prawda, 18 i 19 są krótkie. Połączenie ich w całość nie miało by sensu, a poza tym stworzyłoby kolosa, dłuższego od wszystkich innych rozdziałów. Nie widziałam również sensu w dodawaniu kolejnej sceny, w roli swoistego zapychacza, ani rozwlekania tego, co udałoby mi się napisać. Dlatego ostatecznie zdecydowałam się na publikację czegoś trochę krótszego niż zazwyczaj.
Autorką jestem nie tyle poprawną, co korzystam z pomocy rewelacyjnej bety. Wiadomo, że zawsze się coś przeoczy, bo nikt nie jest doskonały, ale gdyby nie Degausser, byłoby o wiele gorzej z poprawnością.
Wszystkie poprawki wprowadziłam, na razie tylko w dokumencie, ale na dniach pozamieniam wersje rozdziałów i na blogu.
A ja jeszcze raz dziękuję za czas poświęcony mojemu opowiadaniu, za wszystkie miłe słowa i za spisanie tej oceny (wreszcie ktoś zauważył moje zakładki i dobór muzyki, hurra!). Do tego niezmiernie mi miło, że chciałabyś nadrobić resztę rozdziałów. Kolejny dziś wieczorem, gorąco zapraszam ;).
Szkoda tylko tego, że tak mało brakuje do piątki, ale mówi się trudno. Czwórka to też dobra ocena, nie ma co kryć.
Dziękuję, dziękuję, dziękuję.
Pozdrawiam gorąco,
maximilienne